Pobierz w pdf - CzytajZaFREE.pl

Transkrypt

Pobierz w pdf - CzytajZaFREE.pl
Ksieżyc i Miecz - Prolog
Publikacja na extrastory.czytajzafree.pl
Autor:
Kamisha
Dawne to dni, gdy Raskonia i Anvilion stanowiły jedno. W czasach tak zamierzchłych, że
dziś były jedynie mglistą legendą, władca owego kraju, którego nazwy nikt już nie pamiętał,
nie dochowawszy się potomstwa, podzielił królestwo na dwie części. Władcami w każdej z
nich ustanowił swych siostrzeńców.
Przez wieki trwało zgodne braterstwo Lwa i Smoka, a każdy z rodów, z ojca na syna,
sprawiedliwie panował na swej stolicy, Lew w Alsarath, Smok w Danargo. Dzieje obu krajów
i zamieszkujących je ludów, toczyły się własnym torem i rytmem. Lecz przyszły czarne dni,
kiedy to raskoński Lew, urosły w siłę, łakomym okiem zaczął spoglądać ku bogatym, w
cenne drewno, lasom Anvilionu i jego żyznym rolom.
Gdy po raz pierwszy Raskowie, zbrojną potęgą przekroczyli, uświęcone tradycją granice, lud
Anvilionu, choć wojennemu rzemiosłu niehołdujący, dał twardy opór najeźdźcom. Wielu
legło wtedy po obu stronach, lecz Raskom nie udało się złamać dumnych Anviliończyków.
W owych złych czasach osady Nieśmiertelnych można było napotkać zarówno w
dziewiczych, anviliońskich puszczach jak i pośród raskońskich gór. Nie ingerowali w ludzkie
sprawy, pozostając obserwatorami. Wobec konfliktu pomiędzy dwoma ludzkimi królestwami,
pragnęli zachować neutralność, nie deklarując się wobec żadnej z walczących stron. Ich
senny, spokojny byt zburzył butny władca Raskonii. Zażądał by Wieczni, mieszkający na
ziemiach jemu podległych, wsparli go w boju przeciw Anvilionowi, oddając do dyspozycji
wiedzę, doświadczenie i oręż. Odmówili. Nakazano im tedy opuścić krainy należące do
Rasków. Odeszli na wschód, do Anvilionu. Tamtejszy król, niczego nie żądając w zamian,
pozwolił im osiedlić się w swej dziedzinie.
Lecz raskoński Lew wciąż nie chciał wyrzec się zdobyczy. Choć sam poraniony i osłabły,
szarpał i kąsał, wyniszczając i wykrwawiając Smoka. Anvilion, wyczerpany ciągnącą się
latami wojną, nie miał już sił skutecznie odpierać ataków wojowniczego sąsiada.
Raskończycy zaczęli ponownie zajmować osady i terytoria, wielokrotnie już w czasie tej
wojny przechodzące z rąk do rąk. I kiedy zdawało się, że oto suwerenność Anvilionu stanie
się historią, niespodziewanie nadeszła pomoc.
Strona: 1/3
Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl
Krwawa bitwa stoczona pod murami Danargo, nie rozstrzygnęła wprawdzie ostatecznie, o
racji którejś z walczących stron. Anvilion otrzymał jednak wsparcie Nieśmiertelnych. Dalsza
wojna byłaby powolnym wykrwawianiem się przeciwników, zarówno nieustępliwych
Anviliończyków, jak i wojowniczych Rasków. Ci ostatni, z konieczności i rozsądku ustąpili
pola. Zrezygnowali z roszczeń, wycofali się i zgodzili się zawrzeć pokój. Nie było jednak
łatwo przełknąć niepowodzenie, dumnemu władcy Rasków. Pomoc, jakiej Nieśmiertelni
udzielili Anvilionowi, ostrym cierniem utkwiła głęboko w jego sercu. Zażądał, by Wieczny
Lud opuścił krainy ludzkie, niezwłocznie i na zawsze. Od spełnienia tego żądania uzależnił
swoją zgodę na wytęskniony przez wszystkich pokój.
Kassador, władca Nieśmiertelnych odbył długą naradę ze starszymi swego ludu. Trzy dni i
trzy noce trwała ich rozmowa. Czwartego dnia, o świcie, każdemu ze śmiertelnych królów,
Kassador wręczył zapieczętowany pergamin, oznajmiając, iż jego lud opuści ziemie
zamieszkane przez oba narody i nigdy więcej tu nie powróci. Lecz on także postawił
warunek. Królowie mieli powierzyć opiece Nieśmiertelnych artefakty: Raskowie – Miecz,
Anviliończycy – Koronę.
I tak, choć Nieśmiertelni przyczynili się do zawarcia pokoju i wynegocjowania rozsądnych
jego warunków, musieli opuścić krainy, o których spokojny sen zabiegali. Jedna tylko z ich
krwi pozostała w krainach ludzi, Amavilde, poślubiona człowiekowi, anviliońskiemu grafowi.
Lecz po jego śmierci i ona zniknęła, jak piękny sen. Rodzina powiadała, że odeszła za
swoimi, gdyż światło żywota jej ukochanego zgasło a życie pośród śmiertelników stało się
męką.
Po Wiecznych, zarówno na północy, jak i południu pozostały jedynie legendy i
przepowiednie. Jedna z nich mówiła, iż przyjdą dni ciemne, gdy znów wojna poróżni
Raskonię i Anvilion. I że w ów mroczny czas daleko, na północy, pośród Nieśmiertelnych,
Lew odnajdzie Nadzieję, Miecz i Koronę.
Miecz należy do Lwa Raskonii, lecz Koronę musi on zwrócić Anvilionowi, ludziom zaś
przywrócona zostanie Nadzieja, gdy Lew o Smoczych Skrzydłach ostatecznie zjednoczy dwa
zwaśnione kraje. Gdy to się stanie zamknie się trzeci z Kręgów i dopełni się czas
Nieśmiertelnych na ziemi.
***
- Trzy Kręgi, siostro moja… Trzy Kręgi – powtórzył cicho, jakby do siebie. – I to za twoją
sprawą pierwszy z nich się zamyka.
- Tak chce przeznaczenie.
- Sami możemy tworzyć przeznaczenie – warknął z irytacją. – Jeszcze nie jest za późno.
Porzuć śmiertelnego człowieka, Amavilde i odejdź z nami, a przeznaczenie będzie musiało
szukać innej drogi. Nam zaś pozostanie nadzieja.
- A co pozostawimy ludziom, Helianderze? Wiesz, że krew trojga rodów musi zmieszać się w
jednym naczyniu, by los się dopełnił.
- Cóż nas obchodzą ludzie?! – zawrzał gniewem. – Czyż nie dosyć już dla nich uczyniliśmy? I
jak nam odpłacają?! Skazując na wygnanie!
Strona: 2/3
Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl
- Boją się nas. Nie rozumieją...
- Śmiertelni – prychnął pogardliwie. – Nie do nich powinien należeć świat, lecz do nas. Oni
nie szanują niczego. Obracają w perzynę wszystko, czego się dotkną, bo sami są jak marne
plewy. Nie potrafię zrozumieć, jak możesz kochać jednego z tych, tak nietrwałych,
bezwartościowych...
- Tak nie wolno ci mówić, bracie. Nie mamy prawa oceniać ludzi w taki sposób. I oni, i my
mamy swoje przeznaczenie. Ono musi się dopełnić, czy to ci się podoba, czy nie.
Powinieneś się z tym pogodzić.
- Nigdy się nie pogodzę – rzekł zacięty w swym uporze Heliander.
- Wycisz gniew, postaraj się zrozumieć. Jeśli spróbujemy oszukać wyrocznię powstanie
chaos. Z chaosu wyłoni się ciemność, która wchłonie wszystko.
- Z ciemnością można walczyć.
- To mrzonki.
- Nigdy się nie pogodzę – z uporem powtórzył Heliander.
- Przeznaczenie nie pochodzi od nas, nie mamy nad nim władzy.
- Wiesz, co cię tu czeka i możesz to zmienić. Możesz odejść jak wszyscy.
- Bunt nie ma sensu. Sieje jedynie zamęt i gorycz w sercach. A ja... powrócę, gdy nadejdzie
czas.
Heliander utkwił przenikliwy wzrok w źrenicach siostry.
- Ty już się poddałaś. – Jego spojrzenie było twarde, nieprzeniknione. – Ja nigdy tego nie
uczynię. Żegnaj siostro. I obyś zaznała choć odrobinę szczęścia, pośród wiarołomnych i
nietrwałych, jak ogień, ludzi.
Strona: 3/3
Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl

Podobne dokumenty