Czytaj fragment - Publikatornia.pl

Transkrypt

Czytaj fragment - Publikatornia.pl
Grzegorz Górski
Homo Eroticus Erectus
i inne komedie
Grzegorz Górski
Homo Eroticus Erectus i inne komedie
Grzegorz Górski
© Copyright Grzegorz Górski
ISBN 978-1-4116-2289-0
Projekt okładki i układ tekstu
Grzegorz Górski
Korekta
Bo ena Górska
Michał Dyjas
Porzedmowa
Witold Sadowy
2
Homo Eroticus Erectus i inne komedie
Wszystko zacz ło si od Teatru
Pani Zofii Mularczyk
Panu Witoldowi Sadowemu
Aktorkom i Aktorom Teatru
im. Adama Mularczyka w Filadelfii
dedykuj
3
Grzegorz Górski
4
Homo Eroticus Erectus i inne komedie
Przedmowa
żrzegorz żórski to człowiek wszechstronnie utalentowany o du ej wiedzy,
kulturze i wra liwo ci. Z wykształcenia doktor medycyny pracuj cy naukowo. Z
zamiłowania człowiek teatru, oddany mu bez reszty, działaj cy w zespole Teatru
Dramatycznego im. Adama Mularczyka w Żiladelfii. Sprawdził si ju jako
aktor, re yser i konsultant muzyczny. Przed kilku laty odkrył w sobie nowe
mo liwo ci twórcze, które nieustannie realizuje.
Zaj ł si poezj i pisaniem sztuk teatralnych. Kiedy dał mi je do
przeczytania byłem zdumiony i zaskoczony nie tyle oryginalno ci pomysłów i
nieoczekiwanych rozwi za , co niezwykłym znawstwem i wyczuciem sceny.
Człowiek, który nie parał si dot d twórczo ci dramatyczn czy te komediow
okazał si nieoczekiwanie wytrawnym znawc tego gatunku sztuki. Wprowadza
do akcji w tki erotyczne, pozbawione modnej tak dzisiaj wulgarno ci. Operuje
ładn polszczyzn a jego bohaterowie rozmawiaj ze sob j zykiem prostym,
zrozumiałym i naturalnym choć nie zawsze s postaciami realnymi z krwi i
ko ci. Oscyluj przewa nie na pograniczu rzeczywisto ci i fantazji. Pełno w
tych sztukach jak i postaciach niedomówie i my lników.
Czytaj c je odniosłem wra enie, e autor ma dokładn wizj jak je
realizować i nie yczyłby sobie zmian, które wypaczyłyby jego my l. St d te
mnóstwo w nich didaskalii skierowanych zarówno do aktorów jak i przyszłych
re yserów.
Jestem przekonany, e sztuki te trafi do gustu dzisiejszej publiczno ci, bo
wybiegaj daleko w przyszło ć.
Wtold Sadowy
5
Grzegorz Górski
6
Homo Eroticus Erectus i inne komedie
Od autora
(czyli po co si
miać)
żdybym napisał, e " miech to zdrowie" byłby to frazes, nic nieznacz cy
cytat. Zacznijmy wi c inaczej. Czy wyobra acie sobie pa stwo ile mi ni bierze
udział w procesie miania?
Rozpocznijmy od mi ni twarzy - spójrzcie w lustro na ten
charakterystyczny układ warg, policzków, oczu i drgaj ce podgardle, łzy
ciekn ce po twarzy.... Mi nie mi dzy ebrowe, przepona i mi nie brzucha wibruj ce w spazmach miechu. Mi nie r k, kiedy łapiemy si za brzuch lub za
klatk piersiow , aby wspomóc inne mi nie w ich pracy. Mi nie nóg, kiedy
przykucamy ze miechu lub walimy pi tami o ziemi . W ko cu tarzamy si
wr cz po podłodze - wszystko a drga w spazmach zdrowego, szczerego
miechu. Nie zapomnijmy tak e o naszych zwieraczach - te dopiero musz si
napracować!!! (czasami to si nie udaje). W ko cu kto mówiŚ "Nie mog si
ju dłu ej miać. Ju mnie wszystko boli."
No i jaki z tego wniosek?
Wniosek jest prosty - miech jest to ci ka praca fizyczna! Mógłby kto
powiedzieć - lepiej wzi ć si za łopat , młotek, czy podnosić ci ary. Mo na!
Ale jaka w tym przyjemno ć? Mo na! Ubrać si w dresy i gonić po
zakopconych ulicach z "walkmanem" na uszach. Napewno zrobimy tym dobre
wra enie na s siadach. A tak, łatwo i przyjemnie, mo emy osi gn ć omal e to
samo poprzez miech. Pomy lcie jaka w tym dawka leczniczej gimnastyki, jaka
wspaniała wentylacja płuc, ile kalorii odpalamy z salw i wybuchem miechu.
miech niesie odpr enie, poprawia humor i nastrój, i bez w tpienia
rozładowuje agresj !!!!
Ta ksi ka ma wła nie spełnić to zadanie. Nie gwarantuj , e Was
roz mieszy do łez, ale nawet nikły, radosny grymas na twarzy czytelnika b dzie
ju dla mnie olbrzymim sukcesem.
Grzegorz Górski
7
Grzegorz Górski
8
Homo Eroticus Erectus i inne komedie
Lewy interes
Osoby:
Wiele osób, dla utrzymania napi cia nie mog wymienić na wst pie.
7 m czyzn (dwóch gra podwójne role)
3 kobiety (jedna gra podwójn , a jedna potrójn rol )
AKT I
(Alejka w parku, ławeczka, stolik do gry w szachy, przy stoliku dwóch starszych
panów gra w szachy i rozmawia, obok ławeczki na małym postumencie stoi
niewielki gazon a w nim kwitn cy bratek)
Wiktor:
Panie Janku, patrz pan, to jest niepoj te, eby ludzie takie rzeczy teraz
wyprawiali, napady, kradzie e, morderstwa na porz dku dziennym, kiedy tego
nie było. (przesuwa pionek)
Janek:
Było, panie Wiktorze, tylko si o tym tyle nie mówiło, cenzura była, tak, tak
cenzura. wiat wcale tak bardzo si nie zmienił. Ludzkiej natury pan łatwo nie
przerobisz, po prostu si o tym nie mówiło, nie pisało tyle na ten temat.
(wykonuje ruch na szachownicy) To jest jak kolejna moda, ka de wiadomo ci
zaczynaj si od tego, kto kogo zabił, co ukradł, gdzie jaki wypadek, mówi
panu - jaka parszywa moda, ile to sfrustrowania w ludziach budzi, niepewno ci
...
Wiktor:
Na głowie stoi, panie Janku, wszystko na głowie. Strach na ulic wyj ć, a pan
mówisz, " e tak było, tylko nikt o tym nie mówił". Nie, panie Janku, tak to nie
było, to wiat si zmienił i pchn ł ludzi to tego jakiego zdziczenia. Pieni dz si
liczy, tak tylko pieni dz, pogo bez celu, bo pieni dz to nie jest aden cel, to
powinien być rodek. yje si nie po to, aby zarabiać, ale zarabia, eby yć. O,
tu si wszystko przekr ciło. Szach, panie Janeczku (zaciera r ce z
zadowoleniem), szach, no co pan na to?
Janek:
Malutkie posuni cie go cem (wykonuje ruch) i tracisz pan królówk . Ja panie
nie jestem przeciwny post powi, ale trzeba odró nić prawdziwy post p, od fikcji
post pu. Niby dobrze si to nowe nazywa, wszyscy o tym mówi , za oko to, to
chwyta, ale na manowce panie Wiktorze prowadzi, na manowce. Złuda taka,
kolejna sztuczka, eby oczy zamydlić, ludzi w pole wyprowadzić.
9
Grzegorz Górski
Wiktor: (ruch na szachownicy)
Tak w pole, szach mat, co, pewnie pan my lałe , e bez królówki, to ju mata
pan nie dostaniesz? (najpierw bardzo zadowolony, a po chwili kładzie r k na
sercu, wzdycha) Nawet taka male ka podnieta mo e mnie zabić. Tak doktór
powiedział. Uwierzysz pan? Ta pompa ss co-tłocz ca mo e stan ć z byle
powodu ...
Janek:
E tam, panie Wiktorze, ta pompa jak pan mówisz - to jedyne co nam zostało, a
doktory ... (macha r k , wykrzywia twarz) Równie dobrze ja bym mógł panu
doradzać a pan mnie.
Wiktor: ( z pow tpiewaniem)
Tak pan my lisz? Co prawda, na podstawie swoich do wiadcze , chorób,
prze yć - musz panu powiedzieć, e niejedn dolegliwo ć mógłbym rozpoznać
i niejedno remedium zastosować. Tak, mam niemałe do wiadczenie w tym
wzgl dzie, choć nie ukrywam, e wolałbym nie mieć ... - ycie niczego mi nie
oszcz dziło ...
Janek:
A widzisz pan, ja mam te cał mas swoich do wiadcze , troch innych ni
pan, troch takich samych - razem mogliby my stworzyć całkiem niezł spółk
z nieograniczon nieodpowiedzialno ci . Mogliby my ludziom pomagać. Panie
Wiktorze, proponuj panu - zabawmy si w doktora. Co pan na to? Mogliby my
wzajemnie konsultować przypadki - co ciekawsze oczywi cie, odsyłać
nawzajem do siebie pacjentów ...
(mru y oko), co ładniejsze pacjentki ... , hm? (Alejk przed rozmówcami
przechodzi bardzo atrakcyjna kobieta, do ć kuso ubrana, Janek wskazuje j
ruchem głowy) No, co pan na to?
(Kobieta przechodzi, Janek i Wiktor ogl daj si za ni , Wiktor znowu chwyta
si za serce i mówi)
Wiktor:
A bo ja wiem, o jakiej niby specjalno ci pan my lałe ?
Janek:
No, nie adnej takiej co wymaga zaplecza, laboratorium, jakiej tam aparatury ...
Ja my l - psychoanalityk, o, to jest to! Siedzisz pan, wysłuchujesz pacjenta,
nawet zdrzemn ć si mo esz w mi dzyczasie, a ludziom pomagasz, bo to, wiesz
pan, niektórym pomo e jak si wygadaj . Do wiadczenia yciowego mamy o
(wskazuje powy ej głowy) pot d, a jak co nie b dziemy wiedzieli
skonsultujemy si razem, to nawet lepiej, powa niej b dzie wygl dało ... Wiesz
pan, drobna opłata, pacjent lepiej si poczuje, my do renty dorobimy, ... adna
inwestycja, no co? - biurko, le anka, kilka ksi ek, dobry garnitur i powa na
mina, nawet jak b d jakie głupoty opowiadać ... Ot i cała inwestycja.
10
Homo Eroticus Erectus i inne komedie
Wiktor:
Ale czy to jest legalne, panie ...
Janek:
A co w tym ma być nielegalnego, e kto chce si u pana w pokoju na le ance
poło yć i pierdoły, za przeproszeniem, opowiadać. No sam pan powiedz ...
Wiktor: (jeszcze ci gle niepewnie)
A bo ja wiem, no niby nic, ale ... jak chcesz pan pacjentów złapać, na t ...
psychoanaliz . Powiesz pan komu, e doktor psychoanalityk jeste i ju pana
maj , gdzie papiery ...
Janek:
Na tym wła nie b dzie polegała nasza spółka. Ja nie powiem, e jestem doktor
psychoanalityk, to pan powiesz, e znasz kogo , kto jest w tym dobry, e
pomógł wielu ludziom. A ja wcale sam si nie b d afiszował, kojarzysz pan, ja
nic nie wiem ... Natomiast ja znam kogo , pana oczywi cie, a słyszałem, e
chyba on jest doktor, ale pewny nie jestem ... , no po znajomo ci przyjmie, bo
ludzie do niego w kolejkach stoj ... Rozumiesz pan? R czka w r czk ...
Zajmiemy si tylko wysłuchiwaniem ludzkich kłopotów, trosk, problemów,
czasem co z własnego do wiadczenia poradzimy, no, kto o to mo e mieć
pretensje?
Wiktor:
No, nie mo e. Ludziom rzeczywi cie lepiej si robi jak si wygadaj , wyrzuc z
siebie ró ne sprawy, pozb d si nawarstwiaj cych si problemów,
porozmawiaj sobie z kim obcym, ale zaufanym ... tak, ja nawet teraz czuj do
tego powołanie. Ka dy człowiek wła ciwie powinien być po trosze takim
terapeut ...
Janek: (u miechni ty wyci ga r k do Wiktora)
To co? układ stoi?
Wiktor: (podaje mu dło )
Stoi! Zabawmy si w doktora ... To gdzie pan planujesz otworzyć t poradni ,
przychodni , o rodek ... jak chcesz pan to nazwać?
Janek:
Nie planujesz pan, tylko planujemy razem. Jak spółka to spółka. Jak nazwiemy?
Nie mo e być zbyt oficjalnie, bo kto si zaraz przyczepi, nie mo e te być
całkiem byle jak, bo ludzie nie b d przychodzić. Nazwa musi budzić zaufanie,
a i lokalizacja jest istotna, no wie pan, nie jaka pok tna pakamera na
peryferiach.
Wiktor:
Nie, absolutnie. Najciemniej jest pod latarni , mo e otworzyć nasz firm w
11
Grzegorz Górski
samym centrum, koło jakiej ambasady, szpitala, policji - wiesz pan ile ludzi
sfrustrowanych, zawiedzionych tam si codziennie przewija ...
Janek:
No tak, ale nie mieli my si w ten sposób reklamować. Rozumiesz pan ...
papiery. Kto z nas chce mieć kłopoty.
Wiktor:
Nikt nie chce mieć kłopotów, ale trzeba i ć na cało ć. Oficjalnie b dziemy
wiadczyć usługi dla ludno ci, jak ka da przyzwoita firma, mo emy j nawet
zarejestrować zgodnie z wszystkimi przepisami. Nie wspomnimy tylko, e o
psychoanaliz tu chodzi. No, panie Janku, przecie jak wró ka mo e otworzyć
swój własny biznes, czytać oficjalnie z kart, czy kryształowej kuli i ludzie do
niej chodz , to dlaczego my nie mo emy zało yć ... na przykład Spółdzielni
Wysłuchiwania Cudzych Problemów. Ludzie potrzebuj si wygadać ...
Janek:
Mo e masz pan racj . Tylko musimy popracować nad nazw , ta mi jeszcze
jako nie le y. Tak, jak pan mówisz, ludzie potrzebuj si przed kim wygadać,
id do lekarza, ten ich bada, ró ne próbki we mie do analizy, przepisze
lekarstwo, ale to nie wszystko, człowiek w kłopocie, z problemami - potrzebuje
rozmowy, bratniej duszy, wzmocnienia, eby nie powiedzieć, wskrzeszenia w
nim nowej wiary ...
Wiktor:
No to mo e nazwiemy firm "Nowa wiara", albo "Wskrzeszanie nowej wiary"
...
Janek:
Panie Wiktorku, z tak nazw daleko nie zajedziemy, zbyt du e lobby mamy
przeciw sobie. Nazwa musi być nic nie mówi ca, a równocze nie mówi ca
wszystko, krzycz ca swoimi literami, rzucaj ca si w oczy, łatwa do
zapami tania. Co pan powiesz na nazw "Wskrzesznica"?
Wiktor:
Jaka sycz ca i kojarzy mi si z Łazarzem ... A tak a propos, czy wierzysz pan w
reinkarnacj ?
Janek:
Nie wiem, chyba nie, ale nigdy si nad tym nie zastanawiałem. Co te panu do
głowy przyszło?
Wiktor:
A tak mi si skojarzyło, wła ciwie ta rozmowa naprowadziła mnie na to dawne
wspomnienie. Mam dowód, e reinkarnacja istnieje. Wiesz pan co mi si raz
przytrafiło?
12
Homo Eroticus Erectus i inne komedie
Janek: (wzrusza ramionami, robi zdziwion min , nic nie mówi)
Wiktor:
Miałem kiedy peki czyka, bródka taka mieszna, m dre lepka, urocze takie,
mówi panu. Przywi zał si do mnie, taki prawdziwy przyjaciel - mogłem tak o
nim miało powiedzieć. Wiem, e to miesznie brzmi. Razu pewnego wstaj
rano, id do jego drewnianej budki ...
Janek:
Peki czyk w budzie, przecie to domowy piesek ...
Wiktor:
Domowy, ale w lecie lubiał sobie siedzieć w ogródku, nawet na noc tam
zostawał, zawsze ciekawiej było, a to kot przeszedł bokiem, a tu wróbelek ..., no
wie pan ... Wi c id rano do jego drewnianej budki z misk mi sa - bo on tylko
surowe lubił, wie pan, patrz a tu zdechło stworzonko ...
Janek:
I to jest pana dowód na reinkarnacj ?
Wiktor: (spogl da na Janka, chwil si zastanawia)
A co te pan mówi, no niby, eby mogło reinkarnować, to najprzód musi ... no
rozumie pan, zej ć ... Tak. No wi c zdechło stworzonko. Ja si do pracy piesz
- co tu robić? Za szpadel chwyciłem, bo my l sobie - no, nie zostawi tak
(rozkłada r ce, skrzywiona mina). Zakopałem w ogródku pod bzem, no co niby
innego miałem zrobić? Wracam po pracy do domu, patrz , a tu w budce ro nie
prze liczny kwitn cy bratek - w tym samym miejscu, panie, co mój peki czyk
zawsze stał czekaj c na jedzenie. Rozumie pan? - niby bratek, ale widz - ta
sama mordka, w sy, takie m dre oczka - patrzy ci na mnie, zadowolony, no niby
ogonkiem nie merda, bo nie ma. Zatkało mnie w pierwszej chwili, ale nie mam
w tpliwo ci - to był on, mój peki czyk - reinkarnował omal e na moich oczach.
Janek:
Co tu si nie zgadza, zdawało mi si , e reinkarnować mo na tylko do
organizmu, który jest na tym samym poziomie, albo wy szym, a nie wstecznie peki czyk do kwiatka? Mówi panu co tu jest nie tak ...
Wiktor:
A co pan mówi! Zreszt jak pan widzi - mam dowód! A czy w gór , czy w dół to mnie w ogóle nie interesuje, to nie mój problem. Ja wtedy miałem zupełnie
inny problem, rozumie pan? Czym go karmić? - podlewać, czy mo e surowe
mi so dawać jak dawniej. Przecie nie po to reinkarnował, eby teraz zdechn ć
z głodu.
Pobiegłem zaraz do jednego s siada, do drugiego, podzielić si dobr nowin ,
no wiesz pan - taka sensacja. Namacalny dowód na t reinkarnacj mam w r ce,
no NA-MA-CAL-NY panie (klepie si po otwartej dłoni). Pytam ludzi czy mu
13
Grzegorz Górski
mi so dawać, czy podlewać. S siedzi przyszli, popatrzyli, potem jaki go ć
przyjechał dać mi co na uspokojenie. Tłumacz mu jak durnemu jakiemu , ...
ech, (macha r k z rezygnacj ) panie, mówi panu, maj oczy a nie widz , maj
uszy a nie słysz . Ja swoje, a oni swoje. Tak mi si z t "Wskrzesznic "
skojarzyło. Oj, niedobra nazwa!
(Alejk nadchodzi starsza pani z siatkami)
Janek:
Patrz pan, nie uwierzyli panu. Sam nie zobaczysz - to nie uwierzysz. Taka
ludzka natura ... No, ale nazwa, nazwa musi być. "Reinkarnacja", "Powrót",
"Spółdzielnia Powrót", co by si ludziom bardziej podobało? Mam pomysł,
zapytajmy. - "Prosz pani" (zwraca si do przechodz cej) Niech pani usi dzie
na moment. D wiga pani te siatki, niech pani spocznie ...
Pani z siatkami: (spogl da niepewnie)
A ja zaraz policj zawołam ...
Janek: (gło no do Wiktora)
Patrz pan, człowiek z sercem wychodzi naprzeciw drugiemu człowiekowi, a tu
policj strasz . Ludzie ju za grosz sumienia nie maj .
Wiktor:
Homo homini lupus ...
Pani z siatkami: ( z zaciekawieniem do Wiktora)
Pan z zagranicy?
Wiktor:
Nie, nie z zagranicy. Pani wie, za moich czasów to w szkole jeszcze łacin
wykładali, a teraz mówi - martwy j zyk ...
Janek:
"Za moich czasów" - widzi pan - to jednak czasy si zmieniaj , ale wcale nie na
lepsze.
Pani z siatkami:
ź, panie, co tu du o gadać. Człowiek teraz niepewny co spotka go za rogiem
ulicy. Krzyku tyle narobili o rewolucji post pu, wszystko gdzie goni, nie
zauwa a si dnia codziennego, chwili obecnej, tylko do przodu, do przodu. Jaki
wy cig taki, ale celu nie widać ... przeszło ć goni przyszło ć, a gdzie podziała
si tera niejszo ć, gdzie jest czas na "dzisiaj", na "tu i teraz" ...
Janek:
No wła nie, a co to wła ciwie jest ta tera niejszo ć?
14
Homo Eroticus Erectus i inne komedie
Wiktor:
Przestrze mi dzy dzisiaj a wczoraj
Taka w ska szczelina w podłodze.
Pani z siatkami: (patrzy ze zdziwieniem)
Prosz pana, jej prawie nie ma. Na osi czasu to jest punkt, w którym spotyka si
przeszło c z przyszło ci . Człowiek p dzi w tym wagoniku po osi czasu, jak w
kolejce linowej, wyci gnie r k do tyłu - jego r ka jest w przeszło ci, wyci gnie
r k do przodu - dotyka przyszło ci, a tera niejszo ć jest gdzie w nim, w
rodku, i dlatego jej nie ma ...
Janek:
Tak, to jest dowód nie wprost, e skoro co jest, to tego nie ma ... To wszystko
jest jakie smutne ...
Wiktor:
Wprost przeciwnie, skoro tera niejszo ć jest w nas samych, oznacza to, e w nas
jest ten punkt zetkni cia si dwóch niesko czono ci - tego co było i tego co
b dzie. Jeste my wi c p pkiem czasu, a je li miałoby nie być tera niejszo ci,
tak jak pani mówi, to oznaczałoby, e i nas nie ma ... Tera niejszo ć jest, bo my
tworzymy tera niejszo ć, a ona jest w nas ...
Pani z siatkami: (uradowana)
Ka dy ma swoj własn tera niejszo ć, w ko cu co mam, czuj si bogatsza.
Szłam ze sklepu i zastanawiałam si , jak zwi zać koniec z ko cem, (podnosi si ,
bierze siatk , spogl da na ni , leciutko macha) ...ale teraz, dzi ki tej rozmowie,
czuj si jak wła cicielka skarbu, posiadam co czego nikt mi nie odbierze. Małe
to takie, niewymierne, ale bez tego, tych obu niesko czono ci te by nie było.
Przecie to budzi wiadomo ć pot gi, beze mnie nie byłoby ani wczoraj ani
jutra. Ja czas trzymam w dłoni, mam go w gar ci ... (spogl da na siatk ) Musz
lecieć bo kurczak mi si rozmra a, dodali cie mi panowie skrzydeł..
(podnosi siatki i odchodzi szybkim krokiem)
Janek: (woła za ni )
Ale, prosz pani, jak nazwała by pani tak przychodni ? (macha r k ) Nic, ju
odeszła, a my dalej nie mamy nazwy dla naszej firmy ...
Wiktor:
Ale pomogli my jej, poczuła si
powiedziała ...
lepiej, dodali my jej skrzydeł, sama to
Janek:
Chyba nie nazwiemy naszej firmy - wytwórni skrzydeł. Chocia ... kto wie, kto
wie ...
15
Grzegorz Górski
Wiktor:
Niech pan głupstw nie plecie, panie Janku, my tu o niesko czono ci, a pan tak
przyziemnie ...
Janek:
Skrzydła? Przyziemnie? A to si panu udało. Ikar by si u miał. "Ikar" - o to
jest dobra nazwa, "Spółdzielnia Ikar", "Przychodnia Ikar", a mo e "Porozmawiaj
z Ikarem"?
Wiktor:
Fantazja pana ponosi, ale fantazja - kawalerska rzecz, hm???, "Porozmawiaj z
Ikarem", Hm. Niech tak na razie zostanie, taka nazwa robocza.
(Z lewej strony nadchodzi pan w palcie, pilnie spogl da pod nogi, rozgl da si
na lewo i prawo, wyra nie czego szuka)
Pan w palcie: (spostrzega Wiktora i Janka)
Nie widzieli cie panowie złotego z ba?
Janek: (z du ym zdziwieniem)
Złotego z ba?
Wiktor:
Czy tak wabi si pana pies?
Pan w palcie:
Co te pan, czy ja jaki Indianin jestem, jaki Rycz cy Bawół ... czy co, ebym
tak psa nazwał? O tu panie (pokazuje palcem) - korona mi wypadła, cholera
nadała na stare lata próbować gum do ucia. To jest dla gówniarzy, do tego
trzeba mieć mocne z by ...
Janek: (rzuca porozumiewawcze spojrzenie Wiktorowi)
Powinien porozmawiać pan z Ikarem ...
Pan w palcie:
A po co?
Wiktor:
Nie chce pan porozmawiać na ten temat, przeanalizować sytuacji, przepu cić
wszystkiego przez pryzmat czasoprzestrzeni ...
Pan w palcie:
Nie! Ja chc znale ć z b, i tyle. O czym tu gadać? Czy ja wygl dam na jakiego
wira, który ma czas na takie rzeczy, jak pan mówił „czasoprzestrze ”? ź, panie
... (macha r k i zaczyna odchodzić rozgl daj c si bacznie po alejce)
16
Homo Eroticus Erectus i inne komedie
Janek:
A mo e to pa ski z b nie chciał być z panem, wybrał wolno ć, stale zmuszał go
pan do pracy jak jakiego niewolnika. Co pan jada, prosz pana, raczej tward
straw , czy mi kk ...?
Pan w palcie: (wraca si , mówi mocno zaniepokojony)
Ostatnio nawet mi kko jadłem. Tak, to ta guma do ucia ...
Wiktor: (kiwaj c pos pnie głow , ze znawstwem tematu)
Oszukiwał go pan gum do ucia, oj nieładnie, to przecie nie jest do jedzenia.
M czył si , pracował, a tu nic, kalorii nie przybywa, łaknienie jak było tak i jest,
a to przecie nie jego wina, podwaja wi c wysiłki, aby napełnić strumie krwi
swojego wła ciciela, czyli pana - zdrajcy, chylomikronami, peptydami, cukrami,
a tu nic, pomimo jego zabójczego wysiłku. Ja bym na jego miejscu tak e uciekł,
zbuntował si ...
Janek: (kr ci głow , cmoka)
No wie pan, to było nieludzkie.
Pan w palcie: (przestraszony i zbity z tropu)
A-a-le, (zaczyna popłakiwać), co ja teraz zrobi , furtka w g bie, ani si
u miechn ć, ani nagry ć porz dnie ...
Janek:
Porozmawiaj pan z Ikarem ...
Pan w palcie:
A gdzie ja go mog znale ć?
Janek: (za plecami Pana w palcie pokazuje Wiktorowi, aby usiadł na ławce)
Siedzi na ławce, jest tu obok, jak dobry s siad ...
(Pan w palcie odwraca si , podchodzi do ławki i siada zrezygnowany)
Pan w palcie:
Mój złoty z b mnie opu cił, le go traktowałem, tyranizowałem, kazałem
nagryzać co twardsze k sy, oszukiwałem niezjadliw straw , byłem złym
wła cicielem dla mojego złociutkiego, kochanego ...
Wiktor:
I tu pan jest w bł dzie. On nigdy nie miał lepszego wła ciciela, bo pan był jego
jedynym wła cicielem. On nie zaznał innego ycia, a teraz - podarował mu pan
wolno ć, czy mo e być pi kniejszy gest. Napracowałe si mój złociutki, teraz
odpocznij, podró uj po wiecie. Kiedy , za sto, co ja gadam, tysi c lat, jaki
archeolog robi c wykopki na pustyni, która przykryje ten teren, natrafi na pa ski
z b, złot kruszynk , b dzie próbował dopowiedzieć sobie cał histori tego
17
Grzegorz Górski
zdarzenia sprzed tysi ca lat. Zazwyczaj jak archeolog znajduje z b, obok jest
czaszka, a tu nic, to był "wolny z b" ...
(Pan w palcie u miecha si ukazuj c furtk w uz bieniu)
Janek:
Pierwszy wolny z b z jak e zjadliwej epoki przemocy.
(wszyscy zadumaj si na chwil )
Janek:
Jest pan nie lada szcz ciarzem, to pan rozpocz ł to dzieło, ba, to ju si
dokonało, musi tylko poczekać na swoje odkrycie, pana gest przerósł swoj
epok , ludzko c nie dorosła do tego, aby to teraz docenić ...
Wiktor: ( ciskaj c r k Panu w palcie)
żratuluj panu cywilnej odwagi.
Janek: (kłania si )
Mistrzu, od pana musz jeszcze du o si nauczyć ...
Pan w palcie: (Jak bohater, z zadart głow , odchodzi)
Pozdrawiam was serdecznie, a to (wskazuje na furtk ) b d nosił na dowód
mojego szlachetnego uczynku, uczcie si panowie, uczcie ...
Wiktor: (spogl daj c za odchodz cym)
No i patrz pan, nast pna osoba, której udało nam si pomóc. Odchodzi
szcz liwy. Niedawno rozpocz li my nasze przedsi wzi cie, na zwykłej ławce
w parku, a sukces - goni sukces.
Janek:
Czy my potrzebujemy tego wszystkiego (zatacza r koma okr g) no wie pan,
gabinetu, le anki, tych jaki garniturów, ksi ek ... Przecie to samo si układa,
w r ce włazi ...
Wiktor:
Ale grosza adnego pan nie zobaczyłe , prawda? Wła nie do tego potrzebna
nam cała ta otoczka, ten kokonik, ta aureola, która uskrzydli Ikara. Ludzie nie
doceniaj tego co dostaj za darmo. Patrz pan, maj policj - a wynajmuj
prywatnego detektywa, mog porozmawiać z rodzin - id do znajomych,
nieznajomych, a czasem do wró ki. Chc zagrać w Toto Lotka - kupuj ksi ki
o ró nych systemach i płac podwójnie za swoj przegran . U nas nie ma
przegranych, poniewa my nic nie oferujemy, to oni oferuj nam swoje
zwierzenia i s wygranymi, bo my to akceptujemy, przelewamy na siebie cz ć
ich trosk, zmartwie ...
Janek: (w zadumaniu)
18
Homo Eroticus Erectus i inne komedie
Ładnie pan to uj łe , u nas nie ma przegranych, z nami mo na tylko zyskać, bo
my nic nie oferujemy ... (jak gdyby przebudza si z zamy lenia) Czy to aby nie
jest antyreklama? Jak to nic nie oferujemy? Oferujemy nasz akceptacj , nasze
uszy, sumienia, oferujemy dobre słowo ...
Wiktor:
Czyli "nic" - w sensie materialnym, bo o ten wymiar chodzi w tym naszym
bezsensownym wiecie. Co innego u nas, w naszej poradni - tu panuje inny
wymiar. Nas nic to nie kosztuje, a mo emy pomóc, a mo e nawet grosz jaki
kapnie ...To jest przera aj co genialne!
(Z prawej strony sceny wchodzi re yser, we flanelowej koszuli, d insach)
Re yser:
Nie, nie, (wchodzi machaj c r kami) panowie, nie tak, to jest genialne odkrycie,
musi pan to powiedzieć z wi ksz rado cia. Pan Janek te niech z by szczerzy,
chyba nie musz przypominać, e to miała być komedia, a wy mi tu takie
filozoficzne gadki, na dodatek na smutn modł ...
(Panowie unosz teksty, które le na stoliku, schowane za szachami)
Wiktor:
Tak jest w tek cie, mo e mamy si z tego miać????
Re yser:
Dobrze wiem co jest w tek cie, ale to ma być na wesoło, tak chciał autor, o
widzicie (pokazuje na swój tekst) na pierwszej stronie napisał - "KOMEDIA",
chyba nie chciał nikogo na widowni do łez doprowadzić, panowie - z jajami! No
idziemy dalej, bardziej na wesoło (cofa si , siada na krzesełku, po które si ga za
kulis , w prawym rogu sceny, plecami do widowni)
(Panowie ukrywaj teksty na stoliku za szachami, poprawiaj garderob ,
spogl daj po sobie, wzruszaj ramionami)
Wiktor: (mówi do re ysera)
Nie widz problemu, po prostu my lałem, e my tu na powa nie pracujemy ...
Re yser:
A nie, nie, to si pan pomyliłe . My pracujemy - bardzo powa nie, ale nad
bardzo niepowa n sztuk , st d poluzuj sobie pan i id w tany. Jak si bawić , to
si bawić. Portki sprzedać, frak zastawić ! (Wiktor i Janek podrywaj si gotowi
i ć w tany) Stop! (Wiktor i Janek zastygaj w pół kroku) Sceneria mi si nie
podoba. Przerabiamy (klaszcze w dłonie) Panowie! (na scen wchodzi kilka
osób) Przestawiamy wszystko! To (wskazuje na ławk i stolik) - won, teraz to
b dzie gabinet psychoanalityka. Kolejna scena (przerzuca kartki skryptu).
Rozumiecie! Uwspółcze niamy, wyra amy gł bi , wstrz samy najgł bszymi
zak tkami duszy widowni. (zaczyna si potworne zamieszanie, wynoszenie,
wnoszenie przedmiotów, pojawia si biurko, le anka, opuszczona zostaje
dekoracja przedstawiaj ca cian biblioteczn . Na swoim miejscu pozostaje 19
Grzegorz Górski
teraz stoi koło biurka - gazon z kwitn cym bratkiem ). Biały fartuch dla pana
Janka, kilka piel gniarek te si przyda, tylko maj mieć króciutkie fartuszki.
(pojawiaj si dwie piel gniarki, drobi kroczkami) Ale jeszcze nie teraz, i co
si tak pchaj (piel gniarki wychodz obra one, wzruszaj ramionami i
zadzieraj nosy do góry) No i jak to teraz wygl da?
Wszyscy: (na zmian )
Dobrze.
No, bardzo dobrze. Jak w gabinecie.
Ja bym dodał troch mebli ...
Ale nie trzeba. Ja bym nic nie dodawał. A mo e bym uj ł.
Pan jest genialny, panie re yserze ...
Re yser:
Dobra! Robimy teraz przerw ! Przerwa!
KURTYNA
AKT II
(Sceneria jak przed przerw . Pojawia si re yser)
Re yser:
No, gdzie s wszyscy? Co to szkoła, dzwonek jak na lekcj na was trzeba?
(Schodz si kolejne osoby) No szybciej, szybciej! Doro li, a jak dzieci!
(Wchodzi Janek w białym fartuchu) Panie Janku, siada pan za biurkiem, pan
(wskazuje na jednego z m czyzn) na le ank . B dzie pan robił za pacjenta.
Cisza! Wszyscy ze sceny! (wszyscy wychodz , Janek siada za biurkiem,
m czyzna1 kładzie si na le ank , re yser siada bokiem do widowni, w prawym
przednim rogu sceny). Jedna piel gniarka do mnie! (pojawia si piel gniarka 1,
re yser klepie j w po ladek) Klaps! No, mo esz ju odej ć (piel gniarka
wychodzi, znowu si obra a) Jak ja lubi t robot . No do roboty, panowie,
Cisza!
M czyzna1: (z le anki do re ysera)
Ju mam zaczynać? (re yser podnosi si , zaciska z by, zwija dłonie w pi ci) Ja
rozumiem, ju zaczynam. Nie trzeba si denerwować.
Załamuje mnie niepewno ć. Kiedy dawno temu pracowałem w wywiadzie - to
była pewno ć. Wszystko dało si przewidzieć, wykalkulować, ka dy ruch
przeciwnika, moj kontrakcj , kolejne posuni cie i kolejne - to była gra, ale gra,
która miała swoje reguły. W yciu tak nie jest. Po wojnie zmieniłem profesj ,
20
Homo Eroticus Erectus i inne komedie
zajmowałem si zupełnie czym innym. Kilka lat temu byłem w słu bowej
podró y do Pary a ze swojego nowego przedsi biorstwa. Wie pan, panie
doktorze, te paryskie kobiety ... eh, s niezwykle inteligentne. Piłem raz
wieczorem kaw w kawiarni, gdy przysiadła si do mnie taka jedna. Ja ani w
z b nie rozumiałem francuskiego, wi c nie mogli my si dogadać.
Narysowałem wi c na kartce nut , a ta od razu zrozumiała, e chc ta czyć. żdy
wrócili my do stolika ona narysowała na kartce łó ko. Do dzi nie wiem jak ona
si domy liła, e jestem dyrektorem fabryki mebli!
Janek:
No wie pan, to nie do ...
M czyzna1:
Wła nie, nie do pomy lenia, jak ona to odgadła, czy bym miał to na czole
wypisane? W wywiadzie uczono nas, aby nie rzucać si w oczy, być podobnym
do tłumu, nie wyró niać si . Bohaterem mojej ulubionej powie ci jest
przest pca o nazwisku Wie czysław Nieszczególny, zna pan doktor mo e,
(Janek zaprzecza niepewnie ruchem głowy), nie szkodzi, on był cały taki
"nieszczególny", nikt z poszkodowanych nigdy nie mógł podać jego rysopisu,
adnych cech, znaków szczególnych - bo on był nieszczególny. Nieszczególny
do tego stopnia, e w swojej nieszczególno ci przesadził i tak go złapali ...
Janek: (łapi c si za głow )
Niesamowite ...
M czyzna1:
Dokładnie jak pan mówi - "niesamowite". Jak ona wiedziała? Albo, kiedy
rzucono mnie na teren wroga, zorganizowałem tam mał grup sabota ow .
Pewnego dnia, przebrany we wrogi mundur, wchodz do samego gardła
nieprzyjacielowi - do dowództwa ich wywiadu, wyobra a pan sobie, ju gł biej
nie mo na ...
Janek: (przewraca oczami)
Mój Bo e ...
M czyzna1:
To jeszcze nic, wchodz , witam si grzecznie, a tu jeden taki wy szy stopniem,
patrzy mi prosto w oczy i mówi do mnie - Hans, od kiedy nosisz majtki w
kwiatki. Zgłupiałem, mówi panu, my l kocioł, sprawdzam drogi ucieczki,
drzwi, okno, przez głow przelatuj mi wszystkie ostatnie rozmowy, spotkania,
setki twarzy, kto mnie wydał. Aby zyskać na czasie mówi na wszelki wypadek
-Bruner ty winio ...
Janek:
O, to ja to widziałem ...
21
Grzegorz Górski
M czyzna1:
Był pan tam (unosi si , jest zaniepokojony, zaczyna rozgl dać) był pan tam ...
Janek:
Nie, w telewizji widziałem, film taki, wie pan ...
M czyzna1: (uspokaja si )
W telewizji, powiada pan, to oni ju o tym film zd yli zrobić? A czy widział
pan ile w tym było tragedii, niepewno ci, no o majtkach w kwiatki wiedziała
tylko ł czniczka Marusia ...Ja r k na kabur , musz si bronić, łatwo mnie nie
wezm , ci nienie mało skroni mi nie rozsadzi, a Bruner mówi - nie kombinuj
Hans tylko zapnij rozporek. My lałem, e zemdlej , nagła ulga, ja ju biały
tunel widziałem, ycie przeleciało mi przed oczami jak po pieszny do Krakowa
...
Janek:
Jak pan mówiłe ?
M czyzna1:
Nie, jak rozporek zapinałem, rzuuuum (gwałtownie przekr ca głow ), o tak mi
ycie przeleciało przed oczami. Moje nerwy s jak strz pki u starego
muchomora ...
Janek:
Chyba b d musiał pana skonsultować z moim koleg , on si zna na grzybach
..., znaczy, chciałem powiedzieć, on te wojn przeszedł. Sprawa jest
skomplikowana. Widzi pan ...
M czyzna1:
Ale sk d wiedziała, e ja meble robi ?
Janek:
Wła nie to chc panu wytłumaczyć. To si nazywa intuicja. Panu tak e nieraz
si przytrafiło skorzystać z usług intuicji. Intuicyjnie narysował pan nut ,
przecie pan muzyk nie jesteć, czy to była cała nuta?, czy półnuta?, "D" czy
"H",
za przeproszeniem? (m czyzna1 kr ci głow , wzrusza ramionami) a nie wiesz
pan, bo muzykiem pan nie jeste . Skorzystałe pan z usług przecudownej
instytucji intuicji. Ot i cała prawda. Ka dy z nas ma troch tej intuicji w swoim
jestestwie, nawet kobieta ...
M czyzna1:
No tak, musiała narysować intuicyjnie łó ko, choć sama nie była ani malark ,
ani meblark w swoim jestestwie ...
22
Homo Eroticus Erectus i inne komedie
Janek:
Otó to! Chocia kto wie, ale nie o to tu chodzi. Skupmy si na moment nad
pot g pod wiadomo ci. Pewna pani, prosz pana, była uczulona na zapach
ró y. Czujesz pan? (m czyzna 1 zaczyna w chać), ale nie o to idzie, czy mnie
pan wyczuwa, (m czyzna 1 dalej w cha, ale teraz w stron Janka, Janek z
desperacj macha r k ). Czy rozumiesz pan co mówi ?
M czyzna1: (zauwa a swoj pomyłk )
Acha.
Janek:
Pewien doktor, mój dobry znajomy, postanowił zrobić eksperyment i pokazał jej
sztuczn ró e - czyli bez zapachu. (Rozgl da si , wyci ga kolejne szuflady
biurka. W ko cu znajduje sztuczn ró ) Dostałem od jednej pacjentki. Patrz
pan!, nic nie pachnie ... (M czyzna 1 w cha) A ona, panie, dostała ataku. No
nie powiesz pan, e była uczulona na kształt ró y ...
M czyzna1:
Niektóre kobiety s uczulone na kształt ...
Janek:
Ró y? Nie, panie. To była jej pod wiadomo ć, która si dobrała do
rzeczywisto ci omijaj c nad wiadomo ć cichaczem. Czy pan jeste pewien, e
tego dnia miałe majtki w ró e, znaczy w kwiatki?
M czyzna1:
No, niby nie, głowy nie dam ...
Janek:
A widzisz pan, pa ska pod wiadomo ć wytworzyła cał t sytuacj sztucznie,
tak jak sztuczny kwiat zaatakował tamt pani . Musisz pan wzi ć na wodze
fantazje swojej pod wiadomo ci. Jest to proste, tylko trzeba dogadać si z
nad wiadomo ci , jak w wywiadzie, to jest gra i ma swoje reguły. Przemy l pan
to i prosz przyj ć za tydzie . Ja porozumiem si z moim koleg po fachu i nie
ma strachu.
M czyzna1:
Ul yło mi, czyli tam nie było adnego kotła, to w kocioł wpu ciła mnie moja
wyobra nia. Jak mog si odwdzi czyć, no ile si nale y?
Janek:
A, powiedzmy, e - co łaska, pan to załatwi z pani piel gniark . Do widzenia i
do zobaczenia.
(M czyzna 1 wychodzi, Janek ociera pot z czoła, przewraca oczami, wzdycha.
Wchodzi piel gniarka 1, trzyma i pokazuje zwitek banknotów, przechodzi koło
re ysera)
23
Grzegorz Górski
Re yser:
Jak ja lubi t robot ! (klepie piel gniark 1) Klaps!, Klaps! Przerwa!
Słuchajcie, było dobrze, tak, ju jest wesoło, a ma być jeszcze weselej.
Pami tajcie (wskazuje na publiczno ć) tam b d siedzieć ludzie, którzy nie
przyszli tu płakać, my leć i kombinować - co mo e "co tam" znaczyć. Oni
przyszli si rozerwać. Rozumiecie! (mówi do piel gniarki 1) Rozbieraj si
(piel gniarka 1 zaczyna rozpinać fartuszek, re yser mówi do niej) Ale nie tu na
scenie, to potemś teraz przebierz si - b dziesz nast pnym pacjentem u naszego
psychoanalityka, (przerzuca kartki skryptu). Tak, osoba cierpi ca na brak m a
(mówi do siebie) Tak, mo na cierpieć na brak. Panie Wiktorze, (woła, zza kulisy
wchodzi Wiktor) prosz za biurko, tak, na krzesełko, teraz pan jest
psychoanalitykiem. Wszyscy ze sceny i wi cej inicjatywy. Choć w tek cie nie
ma, to wcale nie znaczy, e autor tego nie my lał. On po prostu pisał mi dzy
wierszami, albo nie zd ył zapisać. (wszyscy schodz ze sceny, zostaje Wiktor,
re yser siada na swoim krzesełku)
Wiktor: (odwraca si i krzyczy za scen )
Du o pacjentów tam jeszcze czeka?
(wchodzi piel gnairka 2 z papierami)
Piel gniarka2: (mówi z lwowskim akcentem)
Ta, kilka osób jeszcze czeka, ta ja nie liczyła, ale stale nowe przychodz . Widać
ludziom tego teraz trza.
Wiktor:
No to prosić, prosić nast pnego ...
Piel gniarka2:
Sie robi, nasypali im piasku, ju lece! (wybiega)
Piel gniarka 1/ Pani szukaj ca m a: (wchodzi krokiem wytwornym, wskazuje
na le ank )
Czy tam mam si poło yć?
Wiktor:
A ... tak, tak, ... Co pani dolega?
Pani szukaj ca m a:
Mnie? Nic, szukam do wiadczonego m czyzny (id c w stron
spogl da na Wiktora) Czy pan jest do wiadczony?
le anki
Wiktor:
No ma si rozumieć, od czterdziestu lat onaty, taaaaak ...
Pani szukaj ca m a:
Ja nie o tym, to ka dy głupi potrafi. Czy pan umie doradzić, u yć wyj tkowo
24
Homo Eroticus Erectus i inne komedie
innej cz ci ciała - czyli głowy i doradzić kobiecie. Bo widzi pan, ja spać nie
mog , ci gle my l o jednym, no wie pan o czym ...
Wiktor:
Oooo, tak, wiem o czym ..., ale to trzeba opanować ...
Pani szukaj ca m a:
Ale ja musz ...bo jestem wyko czona. Nie mog je ć niadania, bo my l o
nim, nie mog je ć obiadu, bo my l o nim, nie mog je ć kolacji, bo my l o
nim, nie mog spać, bo ... jestem głodna ...
Wiktor:
Na to mo na łatwo rad znale ć. Pani jest zakochana ...
Pani szukaj ca m a:
A kto to panu powiedział?
Wiktor:
No, pani. Ci gle my li o nim ...
Pani szukaj ca m a:
Ale nie z tego powodu, wyrzut sumienia mam wielki, moja pier jest jak jeden
wielki wyrzut
Wiktor: (przygl da si piersi, kiwa głow )
Wielki wyrzut ...
Pani szukaj ca m a: (spostrzega jego wzrok)
Wyrzut sumienia. Nie mog przestać o nim my leć. Nawet nie wiem co z nim
si stało, nigdy sobie tego nie wybacz . Jestem teraz jak wrak statku, rzucaj cy
si na falach, ale bez macierzystego portu, nie jestem w stanie zawin ć ...
Wiktor:
Rozumiem, nie ma nic gorszego jak niemoc w zawijaniu ...
Re yser: (odwraca głow do widowni, pokazuje Wiktora palcem, mieje si )
Niemoc w zawijaniu, he, he, he ...
Pani szukaj ca m a: (do re ysera)
To nie jest wcale mieszne, a poza tym, tego nie ma w tek cie ...
Re yser: (do Wiktora)
Nie ma w tek cie?
Wiktor:
A mo e to jest mi dzy wierszami, no sam pan mówił ...
25
Grzegorz Górski
Pani szukaj ca m a: (do re ysera)
Czy mo emy zrobić malutk przerw , ja musz ... no po prostu musz ...
(wybiega)
Wiktor:
Mo e troszk bromu ... , e ju poszła.
Re yser: (zły)
Przerwa!!! Przerwa, przerwa. Dopiero była ...
(tak e wychodzi)
(Wchodzi Janek, siada koło Wiktora, lub na le ance)
Janek: (Wskazuje widowni i mówi do Wiktora)
Oni my l , e to teatr jaki , a my tu ci gniemy nasze własne przedsi wzi cie,
nawet re yser uwierzył, e co tu re yseruje, choć jest tylko małym pionkiem w
całej tej grze (zaciera r ce) Tak, mamy nawet naszego pierwszego wira w
majtkach w kwiatki ...
Wiktor:
O którym pan mówisz?
Janek:
Wła ciwie masz pan racj , wszyscy to wiry ...
Wiktor:
Całe to przedsi wzi cie miało sens, nie ma chwili odpoczynku, pacjent pojawia
si za pacjentem. Uwierzyłem, e jestem zapracowany i poczułem si
zm czony.
Janek:
A widzi pan. Ale biały fartuszek, ksi ki w tle, le anka - swoje zrobiły,
pierwszy grosz ju przyniosły. Wła nie o to chodziło, musi być pełna atmosfera,
niepodwa alna otoczka ... Nawet najlepsza rada udzielona w złym otoczeniu
mo e być le zrozumiana ... , a on my li, e co tu re yseruje, he, he, he...
Wiktor:
To był genialny pomysł otworzyć przychodni na scenie teatru, w wietle rampy
... , he, he, ... najciemniej jest pod latarni , wszyscy na to mog patrzeć i my l ,
e my co tu gramy he, he, he ... ( w stron widowni) Wszyscy wiry jeste cie.
(Spogl da na zegarek) Za godzin musimy zamkn ć przychodni , bo próba si
zacznie ...
(Z lewej strony wchodzi pani z siatkami)
Janek:
Czekaj, bo idzie ta z punktem tera niejszo ci w rodku ...
26
Homo Eroticus Erectus i inne komedie
Pani z siatkami:
A tutaj panowie jeste cie? (rozgl da si ) No, ładnie, ładnie ...
Wiktor:
A i pani dzi w lepszym humorze. Dalej d wiga pani swój skarb, p pek czasu?
Pani z siatkami:
Wła nie, mój skarb. Zastanawiam si za ile i jak go sprzedać. Widzicie panowie
- mam skarb, a nie mam pieni dzy. Logika nakazuje sprzedać skarb, a nie
dorabiać pok tnie do emerytury, prawda? Czy który z panów chce kupić moj
tera niejszo ć?
Janek:
Przecie ona chyba nie jest na sprzeda .
Pani z siatkami:
Prosz pana wszystko mo na sprzedać i wszystko mo na kupić, co mi pan tu
b dzie mówił, całe ycie handlem si zajmowałam ...
Wiktor:
Ale niech pani pomy li - kto kupi od pani tera niejszo ć i stanie si
posiadaczem dwóch tera niejszo ci - rozdwojenie ja ni, podwójna osobowo ć o, to jest to, co temu komu grozi, to ju nie jest ycie, to totalna zagadka.
Janek:
Tak, dwie te ciowe naraz ... to straszne ... Nie, tego nie da si sprzedać. To tak
jak z zegarkiem mego pradziadka, ma tylko warto ć dla mnie. Oddam do
komisu dadz mi grosze, bo przecie nie chodzi, dusz mu kto uszkodził, ale
dla mnie ma warto ć ogromn .
Pani tera niejszo ć jest skarbem dla pani, ale nie ma warto ci dla kogo innego,
ba, jest nawet przeszkod , zawalidrog ...
Pani z siatkami: (spogl da na siatk , macha ni lekko, mówi przez z by)
Czyli musz i ć dorobić. No, p dz bo mi si kurczak rozmra a ...
Wiktor:
Czuj si coraz bardziej u yteczny, ten wiat potrzebuje ludzi takich jak my,
wszyscy s zagubieni, poruszaj si jakby po omacku, trzepi r kami jak ćma co
si pcha do ognia. Potrzebuj przewodnika, duchowego idola, swoistego guru. A
my to wkładamy na nasze barki ...
Janek:
Zaraz si rozczul . Wspaniałe uczucie - pomóc komu i to niekoniecznie
bezinteresownie, wspaniałe uczucie. Ocho, nasz idol - re yser wraca, niech
sobie pomacha r kami i my li, e nas ustawia na scenie, te si lepiej poczuje.
27
Grzegorz Górski
Re yser: (klaszcze w dłonie)
Koniec przerwy, (mówi do Wiktora) a, jest pan tutaj. Tak, prosz usi ć za
biurkiem (przegl da skrypt), tak, nie ma jeszcze naszej pacjentki?
Janek:
Zaraz j zawołam ... (wychodzi)
Re yser: (czyta szybko)
Wyrzut sumienia. Nie mog przestać o nim my leć, nawet nie wiem co z nim si
stało, nigdy sobie tego nie wybacz . Jestem teraz jak wrak statku, rzucaj cy si
na falach, ale bez macierzystego portu, nie jestem w stanie zawin ć ... (przestaje
czytać, mówi). Tak powtórzymy od tej ostatniej kwestii i niech pan wrzuci t
swoj , no wie pan - co jej nie ma, bo jest mi dzy wierszami.
(wchodzi pani szukaj ca m a, poprawia na sobie ubranie, fryzur , mówi
roztargnionym głosem)
Pani szukaj ca m a:
O, ju si przerwa sko czyła, od którego miejsca mam zacz ć ...
Wiktor:
Od ko ca.
Pani szukaj ca m a: (do Wiktora)
No i czego si pan czepia ...
Re yser:
Spokój! Trzecia kwestia od dołu na stronie 275. Prosz bardzo - pani zaczyna.
żdzie jest piel gniarka? (wbiega piel gniarka 2)
Pil gniarka 2:
Ta joj co znowu?
Re yser: (klepie j )
Klaps. No zaczynamy (idzie do swojego krzesełka, mówi po drodze w stron
widowni) Jak ja lubi t robot ...
Pani szukaj ca m a: (kładzie si na le ance)
Wyrzut sumienia. Nie mog przestać o nim my leć, nawet nie wiem co z nim si
stało, nigdy sobie tego nie wybacz . Jestem teraz jak wrak statku, rzucaj cy si
na falach, ale bez macierzystego portu, nie jestem w stanie zawin ć ...
Wiktor:
Rozumiem, nie ma nic gorszego jak niemoc w zawijaniu ...
Re yser: (odwraca głow do widowni, pokazuje Wiktora palcem, mieje si )
Niemoc w zawijaniu, he, he, he ...
28
Homo Eroticus Erectus i inne komedie
(Pani szukaj ca m a rozkłada r ce, pyta getsem dłoni co ma dalej robić)
Re yser:
Prosz czytać mi dzy wierszami, improwizować troch , haftować, a potem
wrócić do tekstu, no dalej, dalej ...
Pani szukaj ca m a:
No prawda?, nie ma nic gorszego, pan te ma z tym problemy?
Wiktor:
Wszystko mi si zawija i układa. Ale wróćmy do pani problemu. Nie mo e pani
spać z głodu.
Pani szukaj ca m a:
I to jest jeszcze gorsze, ci głe o nim my lenie i ten wyrzut, to jeszcze jako tako,
ale do tego kolejna głodowa tortura, jestem na kraw dzi załamania ...
Wiktor:
Co te pani mu zrobiła, e ten wyrzut dr y pani klatk z piersiami jak robak
padł dziczyzn ?
Pani szukaj ca m a: (z przera eniem)
Pan mnie rozszyfrował. Wszystkiemu winien mój pies ...
Wiktor: (unosi kciuk do góry)
Ma si to do wiadczenie.
Pani szukaj ca m a:
Miałam kiedy psa, straszne było bydle, ni jak nie mogłam go upilnować, stale
zrywał si z ła cucha, robił szkody, a ja pó niej tylko płać i płać, po s dach
mnie włóczyli ...
Wiktor:
Trzeba było oddać dziada ...
Pani szukaj ca m a:
W ko cu oddałam. Ale to było dopiero potem ... ja teraz je ć nie mog , spać nie
mog , bo ci gle o nim my l ...
Wiktor:
O psie?
Pani szukaj ca m a:
Nie! O tym m czy nie ...
29
Grzegorz Górski
Wiktor:
Pogryzł go, i sumienie pani dr y ...
Pani szukaj ca m a:
Nie! To było całkiem inaczej.
Wiktor:
Prosz pani, tak do niczego nie dojdziemy, prosz zacz ć od pocz tku, a rad na
pani problemy na pewno jak znajdziemy.
Pani szukaj ca m a:
Teraz znów pan mówi, eby od pocz tku. No dobrze. Byłam sama w domu,
samiusie ka, tylko mój pies jak zwykle wył przy budzieś pilnował mnieś czułam
si bezpieczna. Popijałam martini z lodem, czytałam ksi k i pewno si
zdrzemn łam. Obudziła mnie cisza, czy wyobra a pan sobie - CISZA,
przera aj ca cisza, pies nie wył. Maj c najgorsze przeczucia, wyszłam na dwór,
pies oczywi cie zerwał si z ła cucha, ale widz , e le y przy budzie, a obok
le y ... (przełyka lin , kładzie r ce na piersi)
Wiktor:
Trup m czyzny ...
Pani szukaj ca m a:
Nie! Mały pluszowy mi . To znaczy tak na pocz tku pomy lałam,
przestraszyłam si , sk d Rex wzi ł dzieci c zabawk , podbiegłam do niego,
podnosz ... okazało si , e to nie jest pluszowy mi ...
Wiktor:
Tylko ...
Pani szukaj ca m a:
Potargany, wytłamszony, wybrudzony, zagryziony mały piesek. Wiedziłam, e
mój s siad trzymał takiego jednego, podeszłam do ogrodzenia, patrz - buda
pusta - no to my l sobie, s siad mnie zabije, a potem jeszcze do s du poda. Co
tu zrobić? Co tu zrobić? Trzeba spraw jako zatuszować. Wzi łam go do domu.
Wiktor:
S siada?
Pani szukaj ca m a:
Nieee, tego zagryzionego psa! My l sobie co tu zrobić, przecie ycia mu nie
wróc . Wtedy mój wzrok padł na doniczk z pi knym, dorodnym kwiatkiem, co
trzymałam go za oknem. Pomy lałam sobie, chocia kwiatka mu dam za t
strat jak poniósł, mo e si tak nie w cieknie. (Wiktor podnosi si powoli z
krzesła, z zaci ni tymi pi ciami i obł dem w oczach, pani szukaj ca m a nie
widzi go, podchodz cego od tyłu) Posadziłam kwiatek w wej ciu do budy i na
30
Homo Eroticus Erectus i inne komedie
wszelki wypadek uciekłam z moim Rexem na kilka dni za miasto. (Wiktor zbli a
si do bratka, wpatruje si w kwiatek, lekko gładzi dłoni ) Potem okazało si , e
mojego s siada na jakie leczenie zabrali, wariata chyba z niego zrobili, mówili,
e chciał mi sem karmić mojego bratka. Nie, nie mog , moje sumienie mnie
zagryzie, zadusi ...
(Wiktor dopada pani szukaj cej m a, rzuca si na ni i zaczyna dusić)
Wiktor:
Zadusi, zadusi, ja jestem twoim sumieniem ...
(Słychać jakie bulgotanie pani szukaj cej m a, która bezskutecznie próbuje si
uwolnić, kopie nogami w powietrzu)
Pani szukaj ca m a: (bulgocz c, chrypi c)
Ra ... ra ... ra ... tun ... ku ...! Du ... du ... du ... si ... siiii. Wa ... wa ...
(Wiktor dociska j kolanem do le anki)
Wiktor: (krzyczy)
To mi cał teori reinkarnacji przewraca do góry nogami i po co cierpiałem dla
milionów? Nara ałem si na policzki, zniewagi?
(Zagl da piel gniarka 2 i podnosi krzyk)
Piel gniarka 2:
Ratunku!! Morduj !!
(Na scen wpada kilka osóbŚ Janek, pani z siatkami, pan w palcie. Pan w palcie
biega pokazuj c furtk w uz bieniu i wykrzykuj cś)
Pan w palcie:
Wolni i niezgry liwi !!! Uczcie si , uczcie si ...
Janek: (odci ga sił Wiktora, patrzy na zegarek, mówi do Wiktora)
Panie Wiktorku, musimy ju i ć, zaraz zacznie si próba, zostaw j pan teraz,
doko czysz swoj terapi w ramach regularnych godzin pracy przychodni, teraz
musimy ju zamykać.
(Janek bierze Wiktora pod pach i schodz ze sceny. Wbiega dwóch
piel gniarzy. Pani z siatkami, biega po scenie i wali wszystkich siatk po głowie.
Re yser skrada si pochylony przodem sceny, wyci ga jakie pudełko z kieszeni i
u ywa go jako nadajnika, mówi do pudełka patrz c w stron publiczno ciś)
Re yser:
Tu kasztan, tu kasztan, powtarzam tu kasztan, wzywam baz , baza odezwij si ,
sprawa si rypła, przy lijcie posiłki, powtarzam posiłki, kasztan stop, stop
sko czyłem, koniec meldunku, wycofuj si ...
(wkłada pudełko do kieszeni, schodzi ze sceny. Piel gniarze wyprowadzaj po
kolei wszystkich ze sceny. W trakcie całej akcji piel gniarze wykrzykuj ś)
Piel gniarze: (wykrzykuj na zmian )
31
Grzegorz Górski
Prosz i ć do swoich pokoi. Spokój!
Cisza.
Tego do izolatki.
(Na scen wchodzi wolnym, dostojnym krokiem Profesor, Piel gniarka 2
wyrywa si piel gniarzowi, zrywa peruk , krzyczy do niegoś)
Piel gniarka 2/ Pani doktor: (tym razem, bez lwowskiego akcentu)
Co pan zwariował? R ce przy sobie ...
Piel gniarz:
Przepraszam, nie poznałem pani doktor.
(Piel gniarz opuszcza scen . Pozostaje, dostojny pan profesor i poprawiaj ca
swoje ubranie i fryzur pani doktor)
Profesor:
No pi knie, czekam na wyja nienia, to jest wyra ne przekroczenie kompetencji.
Pani doktor:
Ale nic podobnego, panie profesorze. Powiedział pan, e jest pan za tym, abym
wypróbowała opisywan w literaturze now technik leczenia podwójnej
osobowo ci sztuk . To było ju stosowane w innych o rodkach poza granicami,
mieli my być pierwsi w kraju korzystaj cy z tej metody ...
Profesor:
Jak widz z sukcesem, z sukcesem pani kole anko ...
Pani doktor:
Pierwsze kroki s zawsze najtrudniejsze, ale o sukcesie mo emy ju mówić ...
Profesor:
Uwa a pani za sukces to, e mało si nie pozabijali ...
Pani doktor:
Tak, panie profesorze, uwa am, e technika leczenia sztuk aktorsk ma wielk
przyszło c. Sprawdziło si ju leczenie muzyk , prawda? Leczenie za pomoc
malarstwa, rysunku ...
Profesor: (macha r k )
Tak, tak pani kole anko, muzykoterapia, artterapia ... prosz mi tu wykładu nie
dawać, gdzie s rezultaty pani eksperymentu ...
Pani doktor:
Według lieratury zachodniej pacjenci cierpi cy na zaburzenia osobowo ci,
rozdwojenie ja ni, a nawet ró ne odmiany schizofrenii reaguj bardzo dobrze na
leczenie sztuk aktorsk . Oni nie maj kontroli, nad swoimi osobowo ciami, nad
tym co realne i nierealne, wprowadzenie kolejnej osobowo ci, kolejnej ja ni,
32
Homo Eroticus Erectus i inne komedie
sztucznej rzeczywisto ci ze ci le wyznaczonymi granicami zachowa ,
wymuszenie skryptem teatralnym gestów, wypowiedzi, ruchu, ba nawet
wprowadzenie pewnych schematów my lenia wymaganych przez sytuacj na
scenie - powinno w teorii, a sprawdziło si ju za granic w praktyce,
przywrócić im mo liwo ć rozró nienia tego co fikcyjne od tego co realne,
przywrócić kontrol nad swoimi zachowaniami, poznaniem, percepcj ...
Profesor:
Wszystko to pi knie, pani kole anko, ale le pani wybrała grup
eksperymentaln , chyba nie nazwie pani sukcesem tego całego zamieszania ...
Pani doktor:
Wszystko szło bardzo dobrze, powiem wr cz precyzyjnie, a do ostatniej chwili,
kiedy co nagle wyrwało si spod kontroli, zaiskrzyło ... jeszcze nie wiem co,
ale sprawdz wszystko dokładnie, a o sukcesie, mo emy ju mówić ... Prosz
zauwa yć, e pacjent spod trójki zmienił diametralnie swoje zachowanie, nie
chodzi smutny, agresywny, szukaj c swojego złotego z ba. Jest spokojny,
zadowolony, jaki dumny, zaakceptował swoj sytuacj , nie przejmuje si swoj
strat , uszczerbkiem kosmetycznym, nie interesuje go nawet protetyka, ...
A pacjent spod pi tki nie ma ju manii prze ladowczej. Twierdzi, e to wszystko
gra jego pod wiadomo ci i kobieca intuicja. Pacjentka spod jedenastki - prosz ,
dopiero w ostatniej chwili straciła kontrol nad swoim post powaniem i zacz ła
okładać innych siatk ...
Profesor:
Zaraz, to ta, co notorycznie napadała ludzi w ró nych odludnych uliczkach,
ogłuszała zamro onym kurczakiem po głowie i ograbiała z oszcz dno ci,
twierdz c, e musi dorobić ...
Pani doktor:
Tak, panie profesorze, to ona. Oczywi ci podmienili my jej kurczaka, a
podło yli my zwykł piłk gumow , to dla bezpiecze stwa pozostałych
pacjentów. Wkładała siatk do zamra alnika na noc, a potem wychodziła z ni
na oddział i prosz zauwa yć, e w ostatnim okresie nie uderzyła nikogo, wprost
odwrotnie, stała si niezwykle sympatyczna dla innych pacjentów, du o z nimi
rozmawia, przypomniała sobie o swoim wcze niejszym fachu, handlu
detalicznym ... Ja tu widz wyra ny sukces, to trzeba kontynuować, panie
profesorze ...
Profesor:
Nie w tej chwili. Prosz dostarczyć mi wi cej odbitek, wi cej doniesie
naukowych na ten temat, musz to wszystko przejrzeć, a potem być mo e
zainicjuj szereg eksperymentów w tej dziedzinie. O tym pani niepowodzeniu
zapominamy, pani kole anko. Tak, ewentualnie miałbym pomysł, na pewn
sztuk . Mam nadziej , e pani doktor przył czy si do mojego eksperymentu ...
33
Grzegorz Górski
Pani doktor:
Oczywi cie panie profesorze, miał pan wspaniały pomysł, to b dzie pionierskie
przedsi wzi cie ...
Profesor: (skromnie)
Dzi kuj , dzi kuj pani kole anko. Prosz o wszystkie odbitki, jutro rano na
moim biurku.
Pani doktor:
Oczywi cie, panie profesorze. (wychodzi)
(Profesor zostaje sam, wyjmuje z kieszeni pudełko papierosów, wyci ga jednego
papierosa, postukuje filtrem w pudełko, zastanawia si przez chwil , po czym
przybli a do ust pudełko i zaczyna mówićś)
Profesor:
Kasztan, kasztan odezwij si , tu baza, powtarzam tu baza.
(Po drugiej stronie sceny pojawia si re yser z pudełkiem przy ustach, mówi do
pudełka, nie patrz na siebie, ale w stron publiczno ci, s zamy leni)
Re yser:
Tu kasztan, tu kasztan, słucham baza, jestem na nasłuchu ...
Profesor:
Baza gratuluje pomy lnego zako czenia akcji. Próba zorganizowania spisku nie
powiodła si , powtarzam nie powiodła si . Przejmujemy kontrol nad spiskiem.
Baza stop, stop. Koniec przekazu.
Re yser:
Tu kasztan, tu kasztan, zrozumiałem, kasztan stop, koniec przekazu.
(Schodz ze sceny w dwóch przeciwnych kierunkach. Z gł bi sceny wolnym
krokiem wchodz Wiktot i Janek, rozgl daj si )
Janek:
Poszli ju . Ci kie mamy przypadki w tej chwili pod obserwacj . Ju człowiek
my li, e wgryzł si , wbił w ich wiadomo ć, rozszyfrował przyczyny
konkretnych zachowa , wdr ył pierwsze praktyki terapeutyczne, a tu ...
(załamuje r ce).
Wiktor:
Beznadziejne przypadki, (sm tnie kiwa głow ) ale nie nale y si załamywać.
Nic łatwo nie przychodzi. No, do roboty. Mamy trzy godziny do kolejnej próby
teatru. (Woła w stron widowni) Nast pny prosz ...
KURTY NA
34
Homo Eroticus Erectus i inne komedie
Osoby:
Wiktor
Janek
Pani z siatkami
Pan w palcie
Re yser
M czyzna 1 / Piel gniarz 1
M czyzna 2 / Piel gniarz 2
Piel gniarka 1 / Pani szukaj ca m a
Piel gniarka 2 / Pani doktor / Przechodz ca kobieta
Profesor
35
Grzegorz Górski
36
Homo Eroticus Erectus i inne komedie
Kontrakt lubny
Osoby:
Roman - młody m
Alicja - jego młoda mał onka
Szofer/Od wierny/Lokaj - te postacie gra jeden aktor, dosyć chudy
Dziadek - starszy m czyzna, równie wychudzony
Migawka 1 - Na rozdro ach
(Pó ny wieczór. Na płótnie namalowane "szczere pole", na horyzoncie stare
zamczysko. Mgła ciele si przy ziemi. Z prawej strony dwie smugi wiatła - od
zaparkowanego samochodu. Samochód nie musi być widoczny. W smugach
wiatła stoj Roman, Alicja, Szofer. Baga (dwie pot ne walizy, jedna mała
torba i aktówka ustawione na ziemi) wyłania si z mgły.)
Szofer:
St d to musicie ju pa stwo i ć na piechot ...
Roman: (rozczarowany)
Ale to b dzie ze cztery kilometry ...
Alicja: (patrz c na ustawione na drodze walizki)
Jak my si z tym wszystkim zabierzemy? ...
Roman: (do szofera, wskazuj c w stron zamczyska)
Przecie prosta droga prowadzi do samego zamku ... Nie mo e pan podrzucić
nas troszk bli ej? ... Powiedzmy pod same wrota ...
Szofer: (zas piony)
Jak pan mówi - "prosta droga" - no to pa stwo nie zabł dzicie. Podrzucić to
mo e bym i mógł, ale Dziadek by si w ciekł ...
Alicja:
Jaki Dziadek?
Szofer:
Wła ciciel zamku ...
Roman: (zniecierpliwiony)
37
Grzegorz Górski
Ale on ju dawno nie yje ...
Szofer: (zmartwiony)
No, podobno tak ludzie mówi , wie pan ... ludzie ró ne rzeczy mówi ...
Roman: (u miechaj c si )
O, to ja ju wszystko rozumiem. To ta historia, któr opowiadaj o jakim
duchu, który nocami kr y po tym zamczysku (rozlega si głos puszczyka)
Alicja: (przestraszona)
Duch! Jaki duch? (do Romana) Nic mi nie mówiłe o Dziadku ducha, o ... o ... o
duchu Dziadka. Ja si nigdzie nie ruszam. Siedz tu na walizkach ...
(gwałtownie siada na walizk , walizka przewraca si , Alicja podskakuje z
krzykiem grozy, przytula si do Romana, słychać skowyt psa)
Szofer: (zmartwiony, drapie si po głowie)
Ale Dziadek i tu si czasem zapuszcza.
Alicja: (wskazuj c na przewrócon walizk )
To, to mo e był on?
Szofer: (krzywi si z pow tpiewaniem)
ź, nieeee. To walizka si sama przewróciła - zło liwo ć rzeczy martwych.
(zauwa a dwuznaczno ć wyra enia, kładzie zakłopotany r k na ustach) No tak,
o czym to ja mówiłem. O, wie pani, Dziadek jest starej daty. Za jego czasów to
jeszcze samochodów na przykład nie było, zaprz gi to co innego. A tak,
zobaczy samochód i jeszcze si przestraszy ... Dlatego nie mog jechać dalej.
Alicja:
Tak? Duch si przestraszy? To ja si mog przestraszyć ...
Szofer:
On był zawsze taki strachliwy ... za ycia. Przestraszy si i gdzie ucieknie.
Potem szukaj wiatru w polu. Tak przynajmniej wiemy gdzie jest.
(konfidencjalnie) Jak go pa stwo zobaczycie, to prosz gło no si nie bać, eby
Dziadka nie przyprawić o apopleksj ...
Roman: (z rozbawieniem)
Wprowadza pan atmosfer . Rozumiem, rozumiem ... Wczasy z duchami ...
Nawet si panu troch udało ...
Szofer: (wyci ga r k po pieni dze)
To ja bym ju sobie mo e pojechał ... pan wie ... Dziadek.
Roman: (płaci)
Słyszysz Alu? Wakacje z dreszczykiem - tak jak ci obiecywałem.
38
Homo Eroticus Erectus i inne komedie
Alicja: (dalej przytulaj c si do Romana, z rozczarowaniem)
My lałam, e o innym dreszczyku mówiłe . Miało być romantycznie i we
dwoje. Na co nam jeszcze jaki Dziadek?
Roman:
Chyba nie powiesz, e mu uwierzyła ? He, he ... artujesz! Reklama d wigni
handlu - rozumiesz? Bierzemy nasze rzeczy. (podnosi walizki, st ka, Alicja
bierze mała aktówk Romana) A co ty tu napakowała?
Alicja: (oddalaj si , wiatło przygasa)
Nigdy nie wiesz, co ci si mo e przydać ...
WYCIEMNIENIE
(Pierwsze płótno zostaje podci gni te.)
Migawka 2 - U wrót
(Drugie płótno przedstawia otwarte wrota zamku. Nieotynkowany kawałek
ciany. Słychać wycie psa, pohukiwania puszczyka. Mgła ciele si po ziemi. Na
tle wrót stoj Roman, Alicja i Od wierny, który do złudzenia przypomina
Szofera)
(Alicja zm czona siada ostro nie na walizk , przedtem badaj c jej stabilno ć)
Od wierny/Szofer: (wyłania si z ciemengo wn trza wrót. Mówi niskim
głosem)
Witamy we wrotach naszego zamczyska.
(Alicja podrywa si przestraszona, lgnie do Romana)
Roman: (zadowolony)
To pan ju tu?
Alicja: ( z ironi )
Typowa go cinno ć.
Od wierny:
Pan pewnie mówi o moim bracie bli niaku. On jest u Dziadka za szofera.
Roman:
Uderzaj ce podobie stwo ...
Od wierny:
Prawda? Pan te to zauwa ył? Powiem panu, e podobie stwo tak uderza, e
nieraz miałem siniaki ... Wiecie pa stwo, z tego samego tatusia jeste my ...
39
Grzegorz Górski
Alicja:
To si chyba rozumie samo przez si ...
Od wierny:
A, na dwoje babka wró yła ... Człowiek strzela, Pan Bóg kule nosi ...
Alicja:
Mo e pan wzi ć te baga e.
Roman:
A ja przenios moj młod on przez próg. Wie pan, to b dzie nasza noc po ...
chciałem powiedzieć podró po lubna ...
Od wierny:
O, to zapowiada si wam długa noc. Na pewno nie zmru ycie oka do samego
rana ...
Roman: (z kawaleryjsk fantazj )
No, to si rozumie!
Alicja: (skromnie)
O czym wy mówicie? (do od wiernego) No wie pan, tak mnie straszyć. To co
b dzie z tymi baga ami?
Od wierny:
Dziadek mi za to nie płaci. Tak na prawd , to on ju dawno mi za nic nie płacił.
Roman: (szuka po kieszeniach)
Pan znowu z tymi bajeczkami. Rozumiem, rozumiem - rekalama d wigni
handlu (wyci ga pieni dze, podaje od wiernemu). To mo e teraz da si co
zrobić?
Od wierny:
Pan to potrafi z lud mi rozmawiać. No pewnie, e si da ... Zaraz zawołam
lokaja (znika w cieniu wrót)
(Roman bierze Alicj na r ce, wiatło przygasa, rusza w kierunku wrót)
WYCIEMNIENIE
(Drugie płótno zostaje podci gni te.)
40
Homo Eroticus Erectus i inne komedie
AKT I - W komnacie
(Wn trze komnaty. Przyćmione wiatło. Pomieszczenie umeblowane starymi
meblami - ło e z baldachimem, szafa, stół z kilkoma krzesłami, stoj ca zbroja,
du y zegar szafkowy - gło no chodz cy i bij cy całkiem niespodziewanie. Szare
ciany, du y kominek. Wiele drzwi. Wchodzić i wychodzić mo na przez wszystkie
drzwi, przez szaf , zegar, kominek, a tak e ukryte przej cie w cianie. W
pomieszczeniu stoj przytuleni do siebie Roman i Alicja, obok Lokaj, który do
złudzenia przypomina Od wiernego/Szofera)
Lokaj/Od wierny/Szofer: (zm czony i zadyszany)
Pa stwo si mo e do nas przeprowadzaj ?
(ustawia walizki po prawej stronie ło a z baldachimem)
Alicja: (tul c si do Romana, słodkim głosem)
Tylko najbardziej potrzebne rzeczy. Prawad Romu ? Czy pan, to pan szofer?
Lokaj: (w trakcie tej rozmowy nie patrzy na Romana i Alicj , raczej w stron
publiczno ci)
Szofer to mój brat bli niak ...
Roman: (tul c si do Alicji)
A co my jeszcze potrzebujemy - poza sob ? A od wierny?
Lokaj:
To mój drugi brat bli niak, bo nas jest trzech bli niaków ...
Alicja: (gładz c Romana po włosach, całuj c w ucho, mówi raczej do Romana)
Z tego samego tatusia?
Lokaj:
A rozumie si , bo tatu chciał mieć dziewczynk i dlatego trzy razy próbował ...
Roman: (słodko, mówi raczej do Alicji)
Próbował?, próbował? Taki uparty był ...
Lokaj:
No wła nie trafił pan w samo sedno. Jak ju sobie co ubzdurał, to był panie taki
twardy, e lepiej nie mówić. Ale i tak Dziadek jest jeszcze bardziej uparty.Ten
to jak si zaparł, to nam, panie, tak rzadko płaci ... (wyci ga znacz co r k po
napiwek)
Alicja: (z rozmarzeniem)
Taki twardy, twardy ... tatu ...
41
Grzegorz Górski
Roman: (przytula Alicj )
Jak stal ... (płaci odwracaj c głow do lokaja) Mam wra enie potrójnego "déja
vu" ...
Lokaj: (odwraca si do Romana i Alcji)
O, pan umie po francusku? ... (zauwa a dwuznaczno ć wyra enia, kładzie
zakłopotany r k na ustach) To zostawi pa stwa samych. ( z ironi ) Bawcie si
dobrze, hi, hi ... (sam si upomina bij c si po r ce) Jestem ju miertelnie
powa ny. Ju nic nie mówi . Acha, gdyby pa stwo czego potrzebowali, prosz
zadzwonić, albo zawołać - zaraz kto si po-ja-wi (macha r kami jak duch), hi,
hi ... (wychodzi)
Alicja: (dalej przytulona do Romana)
Czy słyszałe co on powiedział? Zrobił to specjalnie! Mo e nawet wa niejsze
jest - jak on to powiedziałŚ "zaraz kto si po-ja-wi" (macha r kami jak duch,
rusza biodrami przytulona do Romana) hi, hi ...czuj , e ci w ko cu wzi ło ...
Roman:
To tylko d wignia ... d wignia handlu. Oni tu nastawieni s na straszenie. Taka
odchyłka zawodowa. O! - "Tym chata bogata w czym pracuje tata."
Alicja: (odsuwaj c si od Romana)
Chyba Dziadek ... Oka nie zmru do rana ...
Roman:
Nie mów, e na to liczyła ...
Alicja:
No wiesz! A masz mnie czym nastraszyć?
Roman: (próbuje j obj ć)
Mo e by si co znalazło ...
Alicja:
A to trzeba a szukać? (wy lizguje si z obj ć, ucieka na praw stron ło a, koło
walizek)
Roman:
Co? Teraz si boisz?
Alicja: (rozpina szybko walizk i wyci ga bardzo kus i prze roczyst koszulk
nocn . Posługuje si ni jak płacht na byka)
To moja nocna koszulka ...
Roman: (próbuje j zaj ć z jednej strony - Alicja przesuwa si w drug )
Nie b dzie ci potrzebna ...
42
Homo Eroticus Erectus i inne komedie
Alicja:
Obiecanki, cacanki ...(Roman próbuje j zaj ć z innej strony - Alicja przesuwa
si w przeciwn )
Roman: (cały czas próbuj c j złapać)
Jak ci złapi to po ałujesz tego co mówisz. Zobaszysz! Nic i nikt ci ju wtedy
nie pomo e. B dziesz moj niewolnic ...
Alicja:
Tak, tylko musisz mnie najpierw złapać ... (znowu ucieka)
(W tym momencie ni z tego ni z owego gwałtownie i gło no bije zegar. Alicja
przera ona rzuca si w ramiona Romana.)
Alicja: (mówi ze strachem)
Co, co to by-było? Sk d ten huk?
Roman: (tak e troch przestraszony, rozgl da si )
To, to tylko zegar. A mam ci . Przyszła koza do woza ... (popycha j na łó ko)
Alicja: (przewraca si na łó ko)
To si nie liczy ...
Roman: (wchodz c za ni na łó ko)
Liczy si , liczy ... (zaczynaj si miechy, chichy, kotłowanina)
Alicja:
Nie liczy si , to było podst pem. Mmummm (nami tnie i znacznie ciszej)
Mmmmm ... (cichutko) Aaaaa ... Mmmmm (znowu gło no) Auuuu ... (gło no)
(W tym czasie obraca si fragment ciany - tajne przej cie. Wchodzi Dziadek.
Przechodzi przodem sceny, w długiej nocnej koszuli, w szlafmycy na głowie, ze
strachem w oczach, gryz c ze strachu paznokcie, skrada si patrz c w stron
widowni. Słyszy poj kiwania za sob . Mówi ze strachem)
Dziadek:
Znowu słychać j ki. Dusze pot pione, cierpi katuszeeee ... duuuchyyyy. Aaaaa
(krzyczy ze strachu, wybiega po drugiej stronie sceny trzaskaj c drzwiami)
(Roman i Alicja podrywaj si , wyskakuj z łó ka na rodek sceny)
Roman: (porozpinana koszula, włos w nieładzie)
Co to było?
Alicja: (porozpinana, włosy zmierzwione)
Kto tu był. Trzaskał drzwiami ...
Roman:
A mo e nam si tylko zdawało ... W starych zamkach cz sto podłoga skrzypi,
43
Grzegorz Górski
rozsycha si ... szpary wilgotniej ... to znowu wysychaj i ... skrzypi ... no ... tak
...
Alicja: (patrz c na Romana, ze miechem)
Ale ci si chrzani ... Ja bym co zjadła ...
(Słychać gło ne pukanie gdzie w gł bi komnaty. Alicja przytula si na rodku
sceny do Romana, zaczyna piszczeć)
Alicja: (przytulona do Romana, podskakuj c, piszczy)
Iiiiiii ...
(W tym czasie cicho otwieraj si drzwi od szafy i przez szaf wchodzi lokaj z
tac . Na tacy dwa talerze z jedzeniem, karafka z winem i dwa kieliszki. Lokaj
staje tu za Alicj i Romanem)
Lokaj: (Chrz ka)
Hmmm, hmmm, pani yczyła sobie kolacj ?
Alicja: (podskakuje i wrzeszczy)
Łaaaaa, du-du-duchyyyy!
Roman:
To lo-lo-lo-lo (przełyka lin ) - lo-lokaj.
Alicja: (poprawia ubranie i uczesanie)
Tak bez pukania ...
Lokaj:
Pukałem, ale pani była zaj ta ... piszczeniem ... A mówiłem, mówiłem (stawia
tac na stole), no i wystraszyli nam pa stwo Dziadka.
Roman, Alicja: (na zmian )
Dziadka?
Jakiego Dziadka?
My my nie widzieli ...
adnego Dziadka na oczy ...
Lokaj: (z pow tpiewaniem)
Tak, tak ... Wyleciał, panie, jak szalony. Krzyczał co o duszach pot pionych.
"Jak one musz strasznie cierpieć, eby takie, panie, j ki z siebie wydawać" powiada. Ledwo go uspokoiłem. Jeszcze, panie, raz i apopleksja gotowa. A on
si , panie, tak bał ... za ycia, to teraz pewno ma jeszcze gorzej, bo tam to ma
same duchy, no nie ...
Roman:
To rzeczywi cie ma ..., ale mo e on był gdzie indziej ... my my go nie widzieli
...
44
Homo Eroticus Erectus i inne komedie
Alicja:
A on w ogóle jest widoczny?
(Roman i Lokaj spogl daj na ni )
Alicja:
No, co? Duchów chyba nie widać ...
Lokaj:
A wie pani, to mi do głowy nie przyszło, ale jako ja go widz ... od czasu do
czasu oczywi cie. Jak mi jest winny pieni dze to go ni jak zobaczyć nie mo na
...
Takie ma widać wybiórcze znikanie ... To mówicie pa stwo, e go tu nie było?
(spogl da podejrzliwie na nich)
Roma i Alicja: (na zmian )
Nie!
Nie!
Ani trochu ...
Chyba, eby w tej niewidocznej formie.
Chyba, eby ...
Nie.
Nie!
Lokaj:
Chyba ... eby ... Smacznego ... (wychodzi przez dowolne drzwi)
Roman: (podchodzi do stołu, nalewa z karafki do kieliszków, wznosi toast)
Za nasz po lubn noc. Nie mog si ju doczekać. Nie spodziewałem si , e
b dziesz taka zasadnicza w tych sprawach. Znamy si ju od pół roku i tylko na
pocałunkach i przytulaniu si ko czyło. "Zaczekaj do lubu!" - "Zaczekaj do
lubu!" No to jeste my ju po lubie. (Podaje Alicji kileliszek, przytula j i
całuje w usta)
Alicja: (wznosi toast)
Za nasz po lubn noc! Co chcesz, tak mnie wychowano ...
Roman:
Ale teraz, to ju niczym si nie wymigasz. Długo na to czekałem.
Przygotowałem dla ciebie co specjalnego ...b dziesz wiła si w rozkoszy ..., ale
jeszcze poczekaj ... (zaczyna rozpinać jej bluzk )
Alicja: (zarzuca mu ramiona na szyj )
Teraz ju jestem twoja. (całuj si )
(Nagłe bicie zegara, bardzo gło ne. Przestraszeni odskakuj od siebie.)
45
Grzegorz Górski
Alicja:
Có to znowu? ..., a zegar!
Roman:
No, nie! Ja si nerwicy płciowej nabawi . To jest niezdrowe. Człowiek ju
zwarty i gotowy, a tu nagle taki hałas i wszystko (pokazuje opadanie) łeeee.
Zobaczysz, b dzie ze mn jak z psem Pawłowa.
Alicja:
Co, miał kłopoty z potencj ?
Roman:
Nie, tylko na dzwonek soki mu podchodziły do oł dka ...
Alicja:
To nie masz si czego obawiać. (poci ga łyk wina, smakuje) Hm, dobre wino.
(zagl da na talerze) Prosz , prosz - łoso w dzony, kawior ... To musi nie le
kosztować ...
Roman: (zdenerwowany)
No, tak! Teraz zacznie si o pieni dzach. No prosz , no przypomnij mi znowu,
e to ty wi cej zarabiasz, e to ty masz cał fors , gdzie tam ulokowan , a ...
aaa ja jestem goły ...
Alicja:
Bo to prawda, e ja mam fors i nic na to nie poradzisz, przecie chyba nie dla
forsy si ze mn o eniłe . A ciebie kocham, zwłaszcza gdy jeste goły ...
Roman: (udaje naburmuszonego)
Teraz tak mówisz, ale ju ci si jedzenie nie podoba, bo za drogie ...
Alicja: (przytula si do niego, kładzie mu palec na ustach)
Ciiiichooo! Nie psuj wszystkiego. Ja te mam dla ciebie niespodziank ...
Kochasz mnie? ...
Roman: (dalej naburmuszony)
Wiesz, e tak ...
Alcija: (popycha go w kierunku łó ka)
Ale tak bardzo, bardzo, bardzo ...?
Roman: (ju tylko udaje naburmuszonego, u miecha si na koniec)
Tak bardzo, bardzo, bardzo ... (opiera si plecami o belk podtrzymuj c
baldachim)
46
Homo Eroticus Erectus i inne komedie
(Alicja przytula si do niego, całuje w usta, rozpina mu koszul , w druje
pocałunkami wzdłu torsu w dół. Roman odchyla głow do tyłu patrzy w gór ,
wzdycha)
(Nagle z wielkim hukiem otwiera si zegar i wpada do komnaty Dziadek. Alicja
podskakuje z krzykiem)
Alicja:
Auuuu! Co to?
(Roman siada zdenerwowany na łó ku)
Roman: (tak e krzyczy)
Uwi d starczy, ot - Co to? - Nerwica murowana, tylko tyle mi zostało ... (kuli
si , podci ga kolana pod brod )
Alicja: (patrzy na dziadka)
Cicho, eby go nie przestraszyć.
(Dziadek zauwa a Alicj i Romana. Z krzykiem zaczyna uciekać)
Dziadek:
Auuuuu! Duchy!!!!!
(biegn c wpada na stoj c zbroj , przewraca si razem ze zbroj . Huk jest
niesamowity. Podnosi si . Zabiera od zbroi miecz i wymachuj c nad głow ,
atakuje powietrze przed sob , znowu młynek mieczem nad głow )
Dziadek:
Zgi , przepadnij maro jedna
(Alicja i Roman stoj wpatrzeni w to wszystko z otwartymi ustami)
Alicja:
Ale hukn ło jak on r bn ł w t zbroj ... czyli on jest cielesny, przynajmniej w
tej chwili.
Roman:
My lisz, e teraz by zapłacił lokajowi, i tym tam wszystkim bli niakom, to
mo e ja ich zawołam ... (zaczyna si wycofywać, Alicja łapie go za koszul )
Alicja:
My l , e on jest cielesny, ma ciało jak nale y, skoro hukn ł o zbroj jak nale y
...
(Dziadek cały czas krzycz c walczy z powietrzem)
Roman:
Mo e to jest duch co ma swoje ciało jak nale y?
Alicja:
Skoro ma ciało jak nale y - to nie duch.
47
Grzegorz Górski
Roman:
Tylko jak mu to wytłumaczyć ... trzeba jako tak delikatnie, eby nie dostał
apopleksji.
Alicja: (do Dziadka)
Prosz pana!
Roman:
Panie Dziadku!
(Dziadek przerywa na moment, spogl da na nich i zaczyna z jeszcze wi ksz
furi )
Dziadek: (krzyczy, machaj c mieczem)
Zgi , przepadnij maro okropna, A uuuu!
Alicja: (do Romana)
Czekaj, on my li, e to my jeste my duchami.
Roman:
On si nas po prostu panicznie boi ...
(zaczyna i ć w kierunku Dziadka)
Alicja:
Nie podchod do niego, bo ci jeszcze co obetnie tym mieczem ...
Roman:
A, uwi d starczy ... nie przypominaj mi.
Alicja: (krzyczy do Dziadka)
Panie Dziadku! My nie jeste my duchami!!!
Dziadek: (zwalnia ruchy mieczem i mówi chytrze)
Tak, wszystkie tak mówi , a jak człowiek ich nie przegoni, to potem po nocach
j cz i strasz . Ju niejedn par duchów st d przegoniłem ... (znowu bierze
zamach)
Roman:
Ale my naprawd nie jeste my duchami ...
Dziadek:
U hum. Tak, ju wam wierz .
Alicja: (podchodzi do stołu, uderza r k w blat)
O, słyszy pan. Te ciało mam jak trzeba.
Dziadek: (z przymru onym okiem)
48
Homo Eroticus Erectus i inne komedie
Całkiem jak trzeba, całkiem, całkiem (odkłada miecz na łó ko, oblizuje si , idzie
w kieruknu stołu) Co to? Kawior?
Alicja:
Tak (zaczyna je ć). O widzi pan, jem. A duchy nie jedz .
Dziadek:
Tylko niech dla mnie troch zostawi. (wskazuje na Romana) A temu co si stało,
e tak stoi, jakby ducha zobaczył.
Alicja:
Ma nerwic , zaraz mu przejdzie.
Dziadek: (objadaj c si )
Ha, ha! Za moich czasów to były nerwice. Nie to co to tam ... (spogl da na
Alicj )
Całkiem, całkiem ... ciałko jak nale y, panie ...
Roman: (budzi si z odr twienia)
Prosz pana, to moja ona ...
Dziadek:
Co takiego? A nie podobna do pana ...
Roman: (zdenerwowany)
Kim pan w ogóle jest, co pan tu robi?
Dziadek:
Jestem ksi gowym ze Stalowej Woli. Przyjechałem raz obejrzeć ten zamek i
wsi kłem, ni jak nie mog wyj cia znale ć. A jak ju mi si uda - to zaraz mnie
Lokaj łapie i wpycha z powrotem i na dodatek pieni dze jakie chce ode mnie.
A czy ja mu co jestem winien? (zajada w dzonego łososia) Mnie tak nikt nie
karmi.
Alicja:
To w ko cu nikt tu nie straszył? To my my si niepotrzebnie bali ...
Roman:
Ale Szofer mówił, a i Lokaj pó niej. Nerwica płciowa mnie chwyciła ...
Dziadek:
A ja panu powiem, e te bli niaki jakie dziwne s . Wszyscy do tej pory
uciekali jak si na nich wydarłem. Tylko oni jacy dziwni. Tak ła po tych
korytarzach, kru gankach, komnatach. Suche to takie, nie widziałem nigdy,
eby jedli.
49
Grzegorz Górski
To oni tu pewnie starsz
... mo e nawet oni nie s
całkiem ciele ni ...
KURTYNA
AKT II - w tej samej komnacie
(Ta sama dekoracja. Wszyscy siedz przy stole. Dziadek najedzony, zadowolony,
klepie si po brzuchu, cały czas podrywa Alicj )
Dziadek: (spogl daj c na Alicj łakomym wzrokiem)
To mówicie, e to wasza podró po lubna, a on (wskazuje na Romana) nie
zdatny. Mo e tego, panie, ja bym co pomógł. (spostrzega w ciekły wzrok
Romana, mówi do Romana) Szcz ciarz z pana. Takiego p czusia pan
wyszukał.
Alicja: ( miej c si troch za gło no)
Dlaczego p czusia. Przecie nie jestem gruba ...
Dziadek:
Ale słodziutka, jak p czu (całuje j w r k )
Roman: (zdenerwoawany i zły)
Jako duch mógł sobie pan pozwalać, ale ... jako ksi gowy, to ja sobie
wypraszam.
Dziadek:
Niech si pan tak nie denerwuje, bo si panu nerwica odezwie i ... (unosi palec
do góry) nic z tego nie b dzie.
Roman:
Zdaje si , e niedługo napisz o tym w lokalnej, zamkowej gazecie. (z wyrzutem
do Alicji) No wiesz kochanie, tak rozpaplać wszystko ...
Alicja: (poci gaj c łyk wina, sprawia wra enie troszk wstawionej)
Wszystko co ludzkie nie jest duchom obce. No nie? (klepie Dziadka po dłoni)
Dziadek:
Nic z intencji, bez potencji ... hi, hi ...
Roman:
Dzi kujemy panu za wspóln kolacj . Teraz mo e mogliby my zostać w ko cu
sami ...
50
Homo Eroticus Erectus i inne komedie
Dziadek:
A pewnie, pewnie. Zaraz sobie pójd , tylko najpierw mi powiedzcie, jak st d
wyj ć, eby całe to bli niacze trio mnie znowu nie ucapiło. Hm? Jak bym mógł
kogo zawiadomić, eby czekał na mnie na rozdro ach, to pewnie by mi si
udało, bo tam ju wiele razy dobiegłem ...
Roman:
A trafi pan tam?
Dziadek:
No pewnie, tylko musz si przestraszyć, bo wtedy biegn na o lep ...
Alicja:
Z tym nie b dzie problemu ...
Dziadek:
Ale ja si ciebie nie boj , złotko ...
Alicja:
I ja nie o tym mówi , tylko o zawiadomieniu tego kogo (idzie do walizki,
wyci ga telefon komórkowy, i mały, przeno ny komputer) Prosz bardzo do
kogo chce pan dzwonić, a mo e poczt komputerow u yć?
Roman: (łapie si za głow )
Całe biuro przywiozła!...
Alicja:
Tylko najpotrzebniejsze ...
Dziadek:
Po koleg zadzwoni , niech czeka na rozdro ach, eby go trio nie zobaczyło
(bierze telefon od Alicjii) O tu trzeba nacisn ć, tak? Acha, (wyciska numer)
Alicja: (do Romana)
Nie denerwuj si ju ... zaraz zajm si twoj ... kuracj hi, hi ...
Dziadek: (do telefonu)
Tak ... to ja ... ... a yj , yj ... no nie odzywałem si ... ale teraz si odzywam ...
potrzebuj twojej pomocy ...
Roman: (do Alicji)
A uwi d starczy ... te leczysz?
Dziadek: (do telefonu)
A tak ... i to zaraz ... Przyjed na rozdro a ... Tak, koło zamku, tylko ani nic
bli ej, stój i czekaj. Załatwione? No ...
51
Grzegorz Górski
Alicja: (do Romana)
Uwi d to moja specjalno ć ...
Roman:
My lisz, e nie b dzie ju wi cej problemu? ...
Dziadek: (wył cza telefon, mówi do Romana)
B dzie stał, panie, i czekał choćby do s dnego dnia ... (spostrzega spojrzenie
Romana) No, co?
Alicja: (zaczyna chichotać)
Pan te specjalista?
Dziadek:
A co pani my lała? Ksi gowy jestem, ze Stalowej Woli ... W ksi gach to u
mnie, panie, wszystko zawsze stoi jak nale y ... (do Alicji, wskazuj c na
komputer) To, to teraz taki mały, przeno ny, panie, a robić to, to cokolwiek
potrafi?
Roman:
Tylko nie mały, wypraszam sobie ...
Alicja:
Pewnie, cały mój interes kontroluj z tego komputera. Pan jest ksi gowy, to pan
rozumie jakie to wa ne mieć wszystko na swoim miejscu.
Roman: (z cierpi cym wyrazem twarzy)
Konsylium lekarskie, czy co ...
Alicja:
Wszystkie finanse, inwestycje, wydatki, wpływy, podatki, ...
Dziadek:
I to tak na odległo ć? Nie!, nie wierz . Mo e pani sprawdzić, czy kto , na ten
przykład, nie manipuluje pani interesem, gdy pani tu odpr a si na
wywczasach? No, mo e pani poło yć r k na pulsie, czy nie? H ?
Roman: (siada zrezygnowany przy stole)
Alicja: (rozgl da si po komnacie)
Tylko si podł cz , gdzie jest gniazdko? Miało być. Romu sprawdził, przed
wyjazdem. Wie pan, ja nie mog zostawić interseu nawet na chwil , cały czas
musz mieć go na oku ...
Roman: (zrezygnowany)
Szczyt patologii - interes na oku ...
52
Homo Eroticus Erectus i inne komedie
Dziadek:
Takie jak do telefonu? A, to jest koło ło a ...
Alicja: (podł cza si )
Prosz , pami ć si ładuje, teraz jeszcze chwilk poczekamy ...
Dziadek: (do Romana)
Patrz pan, to dla mnie jest niepoj te, no czego to ludzie, panie, nie wymy l ...
Alicja:
Teraz podł czamy si do internetu ...
Roman: (do Dziadka)
A co pan my lałe , takie to czasy teraz ..., człowiek stał si niewolnikiem tej
całej aparatury.
Alicja:
Jeszcze tylko hasło ... (odwraca ekran małego komputera do Dziadka) Prosz !
Niech pan patrzy. No i co, nie mówiłam ... (stuka na klawiaturze) Romu ! Akcje
poszły dzisiaj w gór . Znowu konto urosło o 2.3% ... No co? Tak si dzisiaj
prowadzi interesy.
Dziadek:
Prosz !, pani na wywczasach, a jej ro nie ...
Roman: (znowu zły)
Tak! Jej to zawsze ro nie ...
Alicja:
Jeszcze si tylko wyloguj ...
Dziadek:
Co pani zrobi?
Alicja: (składa komputer)
Wyloguj . Wyjd ze swojego konta ...
Dziadek:
Stale człowiek musi si uczyć, to, panie, ycia na to wszystko nie starczy.
Roman: (zdenerwowana i zły)
Ja panie, tak e nie zd yłem si tego wszystkiego nauczyć za ycia ... dopiero
teraz, panie, auuuuu ... (udaje ducha) po mierci, auuuu ..., zgł biam tajniki
osieciowania, auuuu ...!
53
Grzegorz Górski
Dziadek: (zrywa si przera ony)
Wiedziałem, e co z nim nie tak, nic nie jadł, i ciele nie taki niepewny, A kysz,
maro przebrzydła, aaaaa! (ucieka przez dowolne drzwi)
Alicja: (z wyrzutem)
No i dlaczego to zrobiłe ?
Roman: (zniecierpliwiony)
Bo by si inaczej nie odczepił! No zobacz, która godzina? Czy tak miała
wygl dać nasza noc po lubna? Dziadek si do ciebie wdzi czy, a ty mu
wszystko pokazujesz ...
Alicja: (kokieteryjnie)
Zazdro niku jeden ...
(Roman przytula si do niej. W tym momencie słychać gło ne pukanie, Roman i
Alicja odskakuj od siebie przestraszeni)
Alicja:
A có to znowu?
Roman:
Przecie tu nie ma adnych duchów, jest tylko uwi d ...
(Otwieraj si drzwiczki od zegara i wchodzi Lokaj)
Lokaj:
Hałasu tyle narobili, jakby zbrojna walka tu si odbyła. No prosz (wskazuje
przewrócon zbroj ). No co, nie mówiłem? Pewnie znowu wystraszyli mi
Dziadka.
Alicja:
To Dziadek przewrócił rycerza ...
Lokaj:
Tak, tak ... najlepiej zwalić na kogo . eby mi to stało na miejscu ... (wychodzi
dowolnymi drzwiami, wyra nie zły, mrucz c pod nosem)
Roman:
A propos zbroi ... to kiedy zajmiesz si moj kuracj ...?
Alicja: (bierze swoj kus i prze roczyst koszulk , powiewa ni w powietrzu
jak płacht na byka)
Tylko si przebior . Do tej kuracji mam specjalny uniform. Co, podoba ci si ...
(wychodzi przez drzwi po prawej)
Roman: (siada na łó ku, rozgl da si , jego wzrok pada na przewrócon zbroj ,
podchodzi do niej, z du ymi kłopotami podnosi z podłogi, kilka razy ró ne
54
Homo Eroticus Erectus i inne komedie
elementy zbroi wypadaj mu z r k, jest du o hałasu, Roman tak e mo e si przy
okazji potkn ć i przewrócić. Musi to chwil potrwać i musi być du o hałasu. W
ko cu zm czony mówi do zbroi gro c jej palcem.)
Ty te masz stać jak nale y. Zrozumiano. Wszystko dzisiaj stoi ...
(Bierze z łó ka pozostawiony tam miecz i stara si wcisn ć go do dłoni zbroi
ostrzem pionowo do góry, musi tam być jaki mechanizm, eby miecz ustawiony
pionowo w gór , po pewnym czasie powoli opadał w dół. Kilka razy miecz
opada, w ko cu Romanowi udaje si ustawić go pionowo, podnosi palec do góry
i mówi do zbroi)
To jest rozkaz! Zrozumiano?
(Idzie w stron łó ka i nachyla si nad aktówk , z łazienki wchodzi Alicja, w
długim białym szlafroku, z białym r cznikiem narzuconym na głow , tak, e nie
widać jej twarzy. Roman odwraca si , spostrzega j i z krzykiem cofa
przewracaj c na walizkach.)
Alicja: (wycieraj c głow r cznikiem)
Co to były za hałasy? Nie ma to jak dobry ciepły prysznic, tobie te doradzam
jako pierwszy element kuracji ... gor cy prysznic. ( ci ga r cznik z głowy)
Co robisz na podłodze?
Roman: (robi kilka pompek, podnosi si z podłogi)
Nic tak nie pobudza kr enia, jak troch gimnastyki - zanim człowiek wskoczy
do łó ka ... Ale gdzie ta słynna (symuluje ruchy płacht na byka) koszulka
nocna?
Alicja: (odrzuca z głowy r cznik, rozwi zuje szarf szlafroka, rozsuwa poły
szlafroka na boki.)
No i ... ju ci bierze?
Roman: (podchodzi do niej, całuje, przytula)
Umarłego by ruszyło. (zsuwa szlafrok z jej ramion, zdejmuje i zarzuca na
stercz cy w gór miecz zbroi. Alicja zostaje w samej, bardzo sk pej i
prze wituj cej koszuli, oraz majteczkach)
Alicja:
Tylko bez tych porówna prosz . Umarłego? ... umarłego? W tym zamczysku to
troch nie na miejscu.
Roman: (przytula j )
Wszystko jest na miejscu. Tylko moja nerwica mnie ... troszk ... no wiesz.
Mówiła coć o specjalnej kuracjii ...
Alicja: (mocno przytulona biodrami do bioder Romana)
A mo e lambada (przytulonymi biodrami ociera si mocno o Romana
wykr caj c po ladkami ósemki) poprawi kr enie, hm?, ... jeszcze troszk ,
...
55
Grzegorz Górski
hm? (zaczynaj poruszać si po komnacie, na lew stron ło a, Alicja nuci
lambad ) hm? co drgn ło ... hm?, O, tak! Teraz to czuj wyra nie.
Roman: (ta cz przytuleni)
Czy jaki lekarz powiedział ci o tej metodzie?
Alicja:
Kobieca intuicja ...
Roman: (nadal ta cz c przesuwaj si w stron łó ka, Roman pod piewuje)
Lamba-da, bamba-da, da-da ...
(całuje Alicj , przewracaj si na łó ko. )
(W tym momencie miecz przykryty białym szlafrokiem wyra nie si przechyla,
opada i po chwili cała zbroja upada z hukiem. Roman i Alicja wyskakuj z łó ka
na dwie ró ne strony)
Roman:
Zaraz zejd , zaraz zejd ... serce tego nie wytrzyma. O, a jeszcze ... moja
nerwica płciowa ...
Alicja: (podbiega do Romana)
Co to było? Trzeee sienie ziemi ...
Roman:
Nie tak sobie to wszystko wyobra ałem. To mnie zupełnie wytr ciło z
równowagi ...
Alicja:
Co? Noooo, trz sienie ziemi????
Roman: (wskazuje na przewrócon zbroj )
Zbroja run ła jak długa ...
Alicja:
To tylko szlafrok, który rzuciłe na zbroj wytr cił j z równowagi, no i run ła.
Mój biedny, romantyczny Roman ...chciałe sp dzić t noc w zamku. Wakacje z
dreszczykiem ... (przytula si do niego)
Roman:
Nie, no - teraz to ju jest uwarunkowane psychicznie. Zaczn si do ciebie
dobierać - to zaraz co si stanie ... Co huknie, albo spadnie, albo ...Nie! ... ja
ju "kaput". Wi cej tego nie zdzier ...
(Bierze z małej torby pi am i idzie do łazienki. Po drodze macha pi am jak
płacht na byka, potem zrezygnowany macha r k ) Mo e gor cy prysznic ... a
potem spać ...
56
Homo Eroticus Erectus i inne komedie
(Alicja zostaje sama. Rozgl da si , kładzie palec na ustach, zastanawia si )
Alicja:
No, tak nie mo e si sko czyć. Ostatecznie to jest moja noc po lubna. Ja go
jeszcze rozruszam ... (podchodzi do walizki, wyci ga fiolk z lekarstwem)
Nie ma to jak Viagra! (podchodzi do stołu, otwiera karafk z winem wrzuca
pierwsz tabletk , miesza poruszaj c karafk )
Czy to mu starczy? E, przed nami jeszcze tyle czasu do rana (wrzuca nast pn
tabletk , miesza) Hm, doktor mówił, e to mo e zaszkodzić na serce ... Eeeee,
Romu ma takie wielkie serce (wrzuca nast pn tabletk , miesza). Musi być
przecie jak dynamit (wrzuca nast pn tabletk , miesza). Taki jaki
znerwicowany (wrzuca nast pn tabletk , miesza). źeee, najwy ej b dzie troch
niewy yty ...
(nalewa do kieliszka, opuszcza jedno rami czko z koszli nocnej i czeka - stoi tak
przybieraj c ró ne pozy i czeka - scena przedłu a si - trwa dłu sz chwil . W
tym czasie Alicja to poprawia włosy, to je rozrzuca, unosi rami czko to je
spuszcza, wysuwa jedn nog do przodu to znowu cofa, odchyla głow do tyłu,
to znowu patrzy na drzwi łazienkowe spode łba. W ko cu macha zrezygnowana
r k i odwraca si , idzie w kierunku łó ka. W tym momencie wchodzi Roman w
pi amie)
Roman:
Sama pijesz? Co, dla mnie nie nalała ?
Alicja:
To wła nie dla ciebie nalałam. Czekam niecierpliwie kiedy w ko cu przyjdziesz
do mnie (mówi to jak rozpieszczone dziecko) Pij za nasz noc. (Roman wypija
kilka łyków, mówi)
Roman:
Wydaje mi si jakie mocniejsze ...
(kropelka wina spływa mu po brodzie. Alicja zatrzymuje j palcem i przesuwa
do jego ust)
Alicja:
Do ostatniej kropli ... (Roman wypija, Alicja patrzy si na niego) No i?
Roman:
No i id spać ... He, he ... artowałem tylko. Teraz si za ciebie zabior , e a
pierze poleci. Nie ma jak gor cy prysznic ...
Alicja: (ze zdziwieniem)
Działa? Tak od razu? ...
Roman: (popycha j , a Alicja opiera si plecami o cian po lewej stronie od
ło a. Roman unosi jej r ce i opiera o cian nad głow )
57
Grzegorz Górski
Zaraz poczujesz jeszcze wyra niej jak działa ... (rytmicznie dosiska j biodrami
do ciany)
Alicja: (nami tnie)
Bo mur rozwalisz ... Mmmmm
(W tym momencie ciana - ukryte w tym miejscu drzwi obrotowe - obraca si i
oboje wypadaj za scen . ciana automatycznie zamyka si za nimi. W trakcie
zamykania si ciany słychać jeszcze ich głosy z pogłosem/echem jak z gł bokiej
studni) Mmmmmm ...
Co to. żdzie my jeste my? Ratunku!
Roman: (głos Romana z echem)
Co jest!? Auuuu. Moja nerwica płciowa ...
WYCIEMNIENIE
(Trzecie płótno zostaje opuszczone.)
Migawka 3 - W lochach
(Płótno przedstawia ciemny korytarz - bardzo mało wiatła, tylko dwie małe
pochodnie lub latarnie namalowane na cianie korytarza rozja niaj ciemno ci.
Brudna ciana z kamieni, zwisaj ce paj czyny, ła cuchy przymocowane do
ciany. Pod cian po prawej le y ko ciotrup, wsz dzie szczury - słychać ich
piski. Na podłodze le y na plecach Alicja, na niej Roman. Podnosz si ,
otrzepuj )
Alicja: (podskakuje, przebiera nogami, krzyczy)
Szczury! Szczury! Zabierz je st d!
Roman:
żdzie my jeste my?
Alicja: (krzyczy z płaczem, podskakuje)
Niewa ne gdzie, zabierz je st d!
Roman:
Ja ju z tego nie wyjd .
Alicja:
Wyjdziemy, wyjdziemy. Jak e my wpadli, to i wypadniemy.
58
Homo Eroticus Erectus i inne komedie
Roman:
Ale ja mówi o mojej nerwicy płciowej. Ja ju z tego nie wyjd . Teraz to ju
do ywotnie inwalidztwo ...
Alicja: (odp dza szczury tupi c)
No, poszły sobie!
Roman:
A tak dobrze szło ...
Alicja:
No paszły won ... (uspokaja si ) ... Wreszcie poszły.
Roman:
Ja si wypisuj z trego interesu, nigdy wi cej ... Twu! Nigdy wi cej! Nigdy
wi cej!
Alicja:
Nie denerwuj si , zaraz znajdziemy przej cie ...
Roman:
A gdzie ja mam jeszcze i ć? Do sypialni? Po co? Co ja jeszcze mog zrobić w
sypialni - poza po cieleniem łó ka? H ?
Alicja:
Czas. Najlepszym lekarstwem jest czas.
Roman:
To co? Mo e mam tu czekać na cudowne wyleczenie. W któr stron idziemy?
W lewo, czy w prawo?
Alicja:
W prawo ... Stój! Czekaj! Tam le y ko ciotrup! (znowu przebiera nogami)
Łaaaa, ... ko ciotrup, jednak nic dziwnego, e co straszyło ...
Roman:
Co straszyło? (pochyla si nad szkieletem) Chyba ty z r cznikiem na głowie - bo
to co jest sztuczne. Mówi ci d wignia, d wignia handlu ...
Alicja: (uspokaja si , bierze gł boki oddech)
Na pewno? Słowo?
Roman:
Sama zobacz.
59
Grzegorz Górski
Alicja:
Nie, nie. Wierz na słowo ... To ty tam na podłodze, to adne pompki nie były,
tylko ... (zaczyna chichotać) Ale si nabrałe .
Roman:
Ten cały zamek nastawiony jest na takie numery, mo e to na innych robi
wra enie, ale nie na mnie ...
Alicja:
Phi, ani na mnie. Jak wrócić do komnaty?
Roman:
A któr dy wpadli my?
Alicja: (cofa si dwa kroki, obmacuje cian )
Jako pewnie t dy. Ale ja nie mam tyle siły, eby to popchn ć ...
Roman: (naciska z całej siły)
Ani drgnie. Jak my my to otworzyli z tamtej strony?
Alicja:
Mo e to trzeba tak ... (wykonuje rytmiczne ruchy biodrami do przodu i do tyłu)
Roman:
artujesz? Nie, no ... chyba artujesz (opiera si plecami o cian ) Nie b d si
wygłupiał.
Alicja:
Sam pytałe jak my my tu weszli (przytula si do niego) To było tak. Potem
podniosłe mi r ce do góry (unosi jego r ce i przyciska do ciany) No i co?
Roman:
Ani drgnie ...
Alicja:
To co zrobimy?
Roman:
Ja pójd w prawo, koło ko ciotrupa, a ty id w lewo. Za chwil tu wrócimy.
Zobaczymy, czy kto natknie si na jakie wyj cie ...
Alicja:
Taka sama? W lochu?
Roman:
Mówiła , e si nie boisz ...
60
Homo Eroticus Erectus i inne komedie
Alicja: (wzrusza ramionami)
Phi, no pewnie, e nie. Za chwil tu wrócimy i spotkamy si koło ko ciotrupa?
Tak? ...
Roman:
Tak, taka romantyczna randka ...
(Alicja odchodzi, odwracaj c si jeszcze kilka razy przez rami . Roman chwil
stoi. Spogl da za ni . Po chwili z rado ci zaciera dłonie i szybkim krokiem
odchodzi w prawo)
WYCIEMNIENIE
(Trzecie płótno zostaje podci gni te.)
AKT III - w tej samej komnacie co wcze niej - zako czenie
(Wn trze komnaty. Ta sama dekoracja. Nikogo nie ma. Po chwili wchodzi
Roman, siada przy stole, kładzie na stole nogi, odchyla si na krze le, przeci ga
si . Po krótkiej chwili z gło nym skrzypni ciem otwiera si szafa i wchodzi
Dziadek. Roman nie zwraca na niego uwagi)
Dziadek: (podnosi r ce i zachowuje si jak duch)
Uuuuuu! Uuuuuuu! (po chwili spogl da na Romana i mówi)
No i czego si nie boisz?
Roman:
Nie ma jej. Siadaj Dziadek.
Dziadek: (siada przy stole)
A gdzie jest?
Roman:
Szuka wyj cia z lochów.
Dziadek:
Powiedziałe jej? pi ca Królewna w ko cu si przebudziła? (rechocze)
Roman:
Nie zd yłem? Nie wiesz, czy Szofer wyłapał namiary?
Dziadek: (wyci ga pager z kieszeni, naciska guzik)
Zaraz go zawołam ...
61
Grzegorz Górski
Roman:
Przez pół roku grałem rol idioty ... Zm czyła mnie ta komedia.
Dziadek:
Ale za jak ga ! O, to si liczy! ...
(Wchodzi lokaj/szofer/od wierny, przynosi jeszcze kilka kieliszków, ju od drzwi
wznosi toast pustym kieliszkiem)
Roman:
A teraz forsa jest nasza ...
Dziadek:
Chod tu, siadaj do nas. Wypijemy i oblejemy nasz wypłat ... Masz hasło?
Lokaj/Od wierny/Szofer: (siada przy stole, nalewaj wino do kieliszków,
wypijaj )
Oczywi cie. Jak si tylko podł czyła przez nasz system, od razu j wymacałem.
(bierze du y łyk) Mocne, cholera. żdzie to kupiłe Dziadek?
Dziadek:
Mieli w delikatesach ...
Roman:
To ile tam tego jest dokładnie?
Lokaj: (po raz kolejny nalewa do kieliszków)
Jeden milion dwie cie trzydzie ci tysi cy osiemset pi tna cie złotych i
trzydzie ci dwa grosze - na dzisiaj. Ona wszystko ma w akcjach na rynku
papierów warto ciowych - Teraz giełda zamkni ta, ale jutro wszystko
sprzedamy i przerzucimy pieni dze na nasze konto. Chodziło tylko o hasło.
Romek, wiesz jakie hasło było?
(Roman wzrusza ramionami, stuka si kieliszkiem z Dziadkiem i Lokajem.
Wypijaj kolejny kieliszek)
Lokaj:
Roman na zawsze - jedno słowo.
Roman:
Nie mów, bo si wzrusz !
Dziadek: (wyci ga zza pazuchy niewielki zeszycik)
Dobra, to jak stoimy z finansami? Mówisz - jeden milion dwie cie trzydzie ci
tysi cy osiemset pi tna cie złotych i trzydzie ci dwa grosze. (co pisze w
zeszyciku, mruczy) Cztery w pami ci, dziewi ć ... Te dwie poprzednie panienki,
były bardziej dziane ...
62
Homo Eroticus Erectus i inne komedie
Lokaj:
No Romu , ... teraz ju starczy pieni ków, eby kupić ten zamek i rozwin ć
interes na całego. Potem jeszcze tylko do emerytury dorobimy ... (przeci ga si
zadowolony) ycie jest, kurna, pi kne ...
Roman: (wyci ga z kieszeni papierek)
Nie wyra aj si jak ... lokaj. A tu mam dla was niespodziank . Zamek ju
kupiłem. Wła ciciel bał si , e si wycofam i spu cił z ceny. Dzisiaj (stuka w
zeszycik Dziadka) zarobili my na kawałek naszej emerytury. (nalewa do
kieliszków, unosi do góry) To był pi kny plan ... (wypijaj )
Dziadek: (jedz c kawałek łososia)
A ona z tych lochów nie wyjdzie? Taka jaka przem drowata si wydawała ...
Roman: (jedz c kawałek łososia)
To trzeba kawał chłopa, eby t kamienn
cian obrócić ...
Lokaj:
Dwie poprzednie nie wyszły. Jeszcze szczurki kosteczki obgryzaj .
Dziadek: (z niesmakiem)
Zachowuj si , nie widzisz, e jem ...
Lokaj:
Wła ciwie, to my my ich nawet nie zaciukali, po prostu zgubiły si w lochach ...
Roman:
Ale tej mi nawet jako szkoda. (kładzie r k na sercu) A mi co tutaj mówi
wam ...
Lokaj:
Roztkliwiasz si na stare lata. Biznes to biznes, bez sentymentów (nalewa do
kieliszków) Wypij jeszcze troch to ci rozlu ni ... (klepie go po karku)
A co ty taki spi ty? Tak nie mo na do ycia podchodzić, bo człowiek by si
spalił ...
( w tym momencie całkiem niespodziewanie, ale niezwykle gło no bije zegar.
Dziadek podskakuje, wypuszcza kieliszek z r ki, pada koło stołu)
Lokaj: (pochyla si nad Dziadkiem)
Apopleksja, słowo daj apopleksja. Straszył wilk razy kilka ...
Roman:
Tyle razy ju miałem wyrzucić ten zegar. I mnie mało serce nie stan ło ...
(kładzie r k na sercu, sapie)
63
Grzegorz Górski
Lokaj:
Romu , on ju trup, ale co on tak od razu zesztywniał, jak by ju nie ył od
wczoraj ...
Roman:
Mnie te jako wzi ło ... (stoi sztywny, trz sie nogawk , próbuje poruszyć nog )
W kolanie nie mog zg- zgi ...
(przewraca si )
Lokaj: (unosi si )
A co was tak wszystkich, kurna, o przepraszam za wyra enie, rozło yło. Jad
kiełbasiany tak działa. Łoso wam zaszkodził. Słowo daj - łoso ! To trzeba
piorunem odkazić (bierze karafk i próbuje si napić, nie mo zgi ć r ki) A co
si stało z moim łokciem? Nie mog (próbuje jeszcze kilka razy, zaczyna
chodzić po komnacie cały sztywny, ruchy ma jak robot. W pewnym momencie
zastyga w bezruchu i przewraca si )
(W tym momencie otwiera si kawałek ciany po lewej i wchodzi zasapana
Alicja)
Alicja:
Romu ! Ten ko ciotrup był prawdziwy ... (zauwa a le cych) Ooooh! A có si
tu stało. Tak si wystraszyli ... Romu ... (zaczyna biegać od jednego do
drugiego, dotyka ich) Jak kamie , jak kamie ... ( podnosi si zasapana,
spogl da na stół, bierze butelk )
Cholera! Przedawkowałam. (podbiega do walizki wyci ga telefon komórkowy,
zaczyna wykr cać numer, przygl da si im i rezygnuje)
Ale co oni tu wszyscy tak razem? ... Co to nie tak. To miało być tylko dla
Romusia ... (podbiega do stołu i zaczyna przegl dać papiery)
Romu wła cicielem zamku?! ... Rachunki!? ... Moje imi , moje pieni dze?! ...
A wi c to tak! (biega zdenerwowana po komnacie) Wi c to tak! ... Dobrze wam
tak zbiry jedne! Bandyci! Oszu ci! (siada, wykr ca numer telefonu)
Halo, to ty ... Nie, jeszcze mu nie powiedziałam, ... nie zd yłam ... ale jestem
wyko czona (oddycha szybko) ...
Nie, nie to, nie tak jak my lisz. Ledwo yj ... No nie wygłupiaj si ... a zreszt
(macha zrezygnowana r k ) my l sobie co chcesz. Jak tam podró po lubna? ...
No wła nie si sko czyła, na dobre. Romu znikn ł z mojego ycia raz na
zawsze ... Nie, nie dlatego,... słowo daj , wcale mu nie powiedziałam ... Co? ...
Jak giełda?... Dobrze, poszła w gór . Tak mamo, powinno wystarczyć na
kolejny etap operacji. Wiem, e zabieg jest bardzo drogi ... Nie martw si ... Tak
... wszystko umówione w Szwajcarii.
(wyciera pot z czoła, zdejmuje sobie peruk , pod spodem ma m sk fryzur ,
siedzi po m sku z szeroko rozło onymi udami, drapie si te po m sku po kroczu
z wyra n ulg )
64
Homo Eroticus Erectus i inne komedie
Tak jestem zdecydowana mamo, ... ja naprawd cały czas czuj si kobiet , ...
tak mamu , ...jeszcze jedna operacja plastyczna. No droga, droga, ale warto ...
A, mamu (schyla si i wyci ga kartk papieru z kieszeni Romana)
Dostałam w spadku zamek i troch forsy ... Z kontraktu lubnego ju si nie
wycofa ... nie ... (potrz sa kartk papieru) ... Prawdziwy, ... z murami ...
Zobaczysz ... Pa. (Odkłada telefon, przesuwa palcami po twarzy, robi bolesny
grymas)
Najpierw si ogol , a potem tu troszk posprz tamy, odkurzymy, szkła trzeba
pomyć ... ...
KURTYNA
65
Grzegorz Górski
66
Homo Eroticus Erectus i inne komedie
Homo Eroticus Erectus
Osoby:
Dzidzia - niezam na, ma narzeczonego
Lilka - kosmetyczka, przyjaciółka Dzidzi i Agi – troch starsza wiekiem,
zam na, ostra w j zyku i bezpruderyjna w pogl dach.
Aga – w tym samym wieku co Dzidzia, zam na, młodsza sta em mał e skim
od Lilki.
(Wszystkie przyjaciółki spotykaj si raczej na pogaduszki, ale przy okazji
korzystaj z zabiegów kosmetycznych. Bez zahamowa opowiadaj o swoich
sprawach, problemach.)
Wojtek – m Lilki
Teodor - radiowiec
Basia – wpółpracownica Teodora
Bogumił - szalony naukowiec
Kelnerka
Kierownik kawiarni
Ponadto nagrane głosy siedmiu osób na ta mie magnetofonowej (dwa kobiece i
pi ć m skich), oraz spikera telwizyjnego na video.
Akt I
(Wn trze zakładu kosmetycznego, du o luster, kilka foteli, szklane półki z cał
mas ró nych kolorowych butelek, tubek, małe przeno ne radio. Stolik do
manicure. Po prawej szklany stolik z bukietem suchych kwiatów. Wn trze
wygl da nowocze nie. Na jednym z foteli le y Dzidzia – z maseczk
kosmetyczn na twarzy, powieki przykryte plasterkami ogórka. W gł bi Lilka. Z
lewej strony wchodzi Aga)
Dzidka: (do wchodz cej Agi, podnosz c plasterki ogórków z powiek i kład c je
z powrotem)
No i co? W ko cu ci przeprosił?
Aga:
Ci gle udaje, e jest obra ony. M skie ambicje.
Lilka:
Potrzymasz go jeszcze troch na dystans, nie dasz mu przez kilka dni, to ci
przeprosi…
67
Grzegorz Górski
Aga:
A co ty! Jemu chyba to nawet na r k . W łó ku tyłkiem si obróci i mo e spać ..
Dzidka:
Mówisz tak jakby ju była na mał e skiej emeryturze. Ile lat jeste cie po
lubie?, trzy?, pi ć?
Aga:
Pi ć. Ale czas chyba nie płynie z t sam pr dko ci teraz co na pocz tku.
Lilka: (staje przed lustrem i wklepuje sobie krem w policzki, smaruje czoło)
Co? Odkrywamy teori wzgl dno ci? Sk d ja to znam. Dziewczyny, mówi
wam wietny krem, działa bardzo odmładzaj co.
Dzidka:
No to ładne perspektywy. (zabiera słoiczek, ogl da) Z ło yska?
Lilka:
Po yjesz – zobaczysz. My lisz, e stale b dziesz miała miesi c miodowy?
Poczekaj, najpierw wyjd za m . Teraz to wszystko - to tylko gra,
przedstawienie, taniec godowy….
Aga: (pokazuj c palcem na usta)
Lilu , zobacz, co mi tu wyskoczyło…
Lilka:
Zimno. Połó ten krem (podaje jej z półki), ale i tak nie pomo e.
Dzidka:
Uwa aj z kim si zadajesz.
Aga: (pokrzywiaj c si do Dzidki)
Przynajmniej wiedziałabym sk d to mam.
Dzidka:
To a tak le? Lilka, zmyj mi t maseczk , bo tu powa nie trzeba porozmawiać.
(Lilka usuwa maseczk z twarzy Dzidki stoj c za jej fotelem. Dzidka unosi si do
pozycji siedz cej, po czym wstaje. W tym czasie Aga siada na drugim fotelu
przed lustrem i smaruje usta kremem podanym wcze niej przez Lilk )
Aga: (Mówi do Dzidki z wpółotwartymi ustami, patrzy si w lustro)
Az tach le to nie est (zakr ca krem), ale mogło by być lepiej. Ty to masz teraz
dobrze, przed lubem…., nie Lilka? Inne to było ycie. Pewno twój Rysiu –
kwiatuszki codziennie do domu przynosi, kolacyjki serwuje, na ksi yc
spogl da, jakby tam miał być wasz domek z ogródkiem…
68
Homo Eroticus Erectus i inne komedie
(Dzidka u miecha si tajemniczo, wzrusza ramionami)
Aga:
No, no przyznaj si , sami swoi….
Dzidka:
A co ty taka odromantyzowana. Wiadomo, e si stara. Taki o mnie zazdrosny!
Stale chce wiedzieć gdzie jestem, co robi , ale kolacja przy wiecach te mu si
zdarzyła - wyszukane potrawy, orientalne przyprawy - on ma na ten temat jak
swoj teori . Na ksi yc i gwia dziste niebo te spogl dali my. Wiecie, e on to
si nawet zna na gwiazdach. Pokazywał mi Nied wiedzic ….
Lilka:
Oni wszyscy znaj si na gwiazdach. Spece od Oriona, Plejad, a potem….
witamy w klubie. Nied wiedzic jej pokazywał - pewnie był w harcerstwie.
Minie kilka latek to zobaczysz, niebo?, jakie niebo? Przedstawienie sko czone,
zacz ły si schody…., a na dodatek ka dy ma w a w kieszeni, no nie?
Aga:
Wła nie dlatego pokłócili my si . Kupiłam sobie te ciuchy, pami tacie
pokazywałam wam w gazecie, a on od razu naburmuszony, e niby on to sobie
nie kupuje, a czy to moja wina? To niech sobie kupi…
Lilka:
Oni o czym innym my l , kto napisał w jakiej m drej ksi ce, e oni inne
mózgi maj , podobno jako tam inaczej jest uło one, czy od innej małpy
pochodz ….
Dzidka:
Mój pewnie od gibona…
Aga:
Od pocz tku wiedziałam, e kogo mi przypomina, wiesz, e
ty masz racj ….
(na głowie Agi l duje r cznik rzucony przez Dzidk )
Lilka: ( miej c si )
No, salonu mi nie demolować.
Aga: (zdejmuj c r cznik, poprawiaj c włosy patrzy w lustro)
Teraz b d musiała robić fryzur .
Lilka:
A jednak, chcesz si mu przypodobać…
69
Grzegorz Górski
Aga: (wzruszaj c raminami, dalej poprawia fryzur )
Dlaczego koniecznie jemu, a nu za rogiem wpadn na jakiego mi niaka, w
lekko rozpi tej na piersi koszuli,… nigdy nic nie wiadomo, trzeba być
przygotowan …
Dzidka:
Wróć ty lepiej na ziemi .
Aga:
A po co?
Dzidka:
Co „a po co”?
Aga:
Po co mam wracać na ziemi ?
Lilka:
Wła nie! (do Dzidki) Pomarzyć sobie nie mo na? (do Agi) Mów dalej,
wysmukły, opalony, jak z reklamy w telewizji.
Dzidka: (staj c przy lustrze, przeczesuj c włosy palcami, marzycielskim
głosem)
Tacy nie istniej . To wszystko podróbka.
Lilka: (do Dzidki)
eby tylko twój Rysio tego nie usłyszał. (układa dłonie jak kot wystawiaj cy
pazury) Ry – drapie ny zwierz. (przez chwil jeszcze syczy jak rozw cieczony
kot, machaj c w powietrzu paznokciami)
Aga: (do Lilki)
A tobie co?
Lilka:
Co? A nie wiem.
Dzidka: (w dalszym ci gu stoi przed lustrem, przeczesuje palcami włosy,
mówi)
Lilu , zrobisz mi pasemka?
Aga:
Czerwone, zielone, czy siwe?
Dzidka:
A jak my licie? W takim samym kolorze co moje włosy, tylko ja niejsze…
70
Homo Eroticus Erectus i inne komedie
Aga:
To po co w ogóle robić. Nie b dzie widać.
Lilka:
Mój to by pewnie nawet nie zauwa ył, gdybym poło yła sobie czerwone z
zielonymi ko cami.
Dzidka:
Nie udawaj, nie udawaj….
Lilka:
A co ty my lisz? U nich to po pewnym czasie wzrok i słuch staj si wybiórcze.
Aga:
Wszystko staje si wybiórcze, tylko, e Dzidka nam i tak nie uwierzy.
Lilka:
To kwestia do wiadczenia yciowego, a nie wiary…
Dzidka:
I wła nie to do wiadczenie yciowe, którego podobno nie mam, mówi mi, e
Aga nie wpadnie za rogiem na mi niaka w rozpi tej koszuli, mo e ewentulanie
na łysawego faceta z brzuszkiem…..
Aga:
To taka przyjaciółka jeste ? Nawet pomarzyć mi nie pozwalasz. No Dzidzia,
wyobra sobie, opalony tors, srebrny ła cuszek….
Dzidka:
Trafił mi si taki jeden i to bardzo niedawno.
Aga:
Przecie ty ju od ponad roku jeste z Rysiem.
Dzidka:
No wła nie sama nie wiem co mnie napadło. To stało si tak nagle i tak
naturalnie zarazem. Ry by mnie rozszarpał jakby si dowiedział.
Lilka:
Teraz to mówisz. źwentualnie, mogła by dorzucić troszeczk szczegółów….?
Dzidka:
I takie bł kitne niebo….
Aga: (przybli a si , bardzo zaciekawiona)
No opowiadaj, opowiadaj, jak było…
71
Grzegorz Górski
Dzidka:
To było jakie miesi c temu, na spływie kajakowym. Był ze mn w jednej łodzi,
gdzie tam pobł dzili my. Sło ce wieciło, niebo było takie niebieskie, e
takiego nieba to ja chyba nigdy ju nie zobacz …..
Aga:
Daj spokój z niebem. Co z mi niakiem?
Aga: (Aga rozmarzona siada przy stoliku z bukietem suchych kwiatów)
Nie wywracaj mojego mi niakowatego spojrzenia na ten sflaczały wiat, bo
tego ci nie daruj !
Dzidka:
Smarował mi plecy olejkiem do opalania, potem jego r ce pow drowały nieco
... dalej …. no w ka dym razie stało si .
(Lilka stoi wpatrzona w sufit z r kami na sercu. Aga wzdycha przesuwaj c
dłoni wzdłu zasuszonej pałki wodnej w bukiecie)
Aga:
Tak na jeziorze, te by mi to pasowało. Jak mi si chce chłopa. Id do domu.....
(gwałtownie przerywa i podskakuje na fotelu. Kładzie palec na usta, macha r k
w stron pozostałych nakazuj c im cisz )
Dzidka:
A co ja znowu takiego powiedziałam?
Lilka:
Trafiła pewnie na jej słaby punkt z tym olejkiem….
(Aga nie przestaje machać r kami, puka si w głow słysz c ich komentarze, w
ko cu podbiega do półki, na której stoi radio. Zdejmuje radio z półki, wł cza
muzyk , radio ustawia na stoliku koło kwiatów skierowuj c gło nik na bukiet.
Podbiega do pozostałych, bierze je pod ramiona i prowadzi na lew stron
sceny, bli ej widowni)
Aga: (mówi gło nym szeptem,jakby zdradzała wielk tajemnic )
Tam jest mikrofon, kto nas podsłuchuje….
Lilka:
Bredzisz, jaki mikrofon? Pomyliło ci si z pałk wodn ….
Aga: (mówi przez z by)
Pałk ? Co ty my lisz, e ja pałki od mikrofonu nie odró ni ?
(Dzidka idzie w kierunku wazonu i dokładnie go ogl da, Po chwili wraca)
Dzidka: (bardzo powa nie)
Tam jest mikrofon, kto nas podsłuchuje…
72
Homo Eroticus Erectus i inne komedie
Aga:
Przecie przed chwil mówiłam.
(Dzidka idzie w kierunku wazonu i dokładnie go ogl da, Po chwili wraca)
Lilka: (bardzo powa nie)
Tam jest mikrofon, kto nas podsłuchuje…
Aga:
Co takiego? Uwierzyła w ko cu?
Lilka:
Ale kto?
Dzidka:
e mnie podkusiło mówić o tym… ( cisza głos jeszcze bardziej) mi niaku. Ry
mnie zabije….
Aga:
Od kiedy to tam mo e być?
Lilka: (wzrusza ramionami)
Przecie to suchy bukiet, to wody nie zmieniam. A stoi od kiedy pami tam.
Dzidka:
To Rysio podło ył! On jest taki zazdrosny. Te ci głe pytaniaŚ co robiła , gdzie
była …a ja z tym jeziorem, zatłucze mnie….
Aga:
żibon….
Dzidka: (łapie si za głow )
No to ju sobie wyobra am….
Lilka:
Przecie to mój podstawił. Tylko on miał dost p do zakładu. Chce pewnie
wiedzić, czy forsy przed nim nie chowam, eby mógł wydawać na ten cholerny
samochód.
Aga:
Nie mów mi, e trzeba mieć klucz, eby tu si dostać w nocy. Ja my l , e to
Krzy . Nasłuchał si co my tu opowiadamy, a wła ciwie, co ja tu opowiadam, a
potem chodzi ci ko obra ony i udaje, e to o ciuchy mu poszło. Oooo! kawał
drania, ju ja mu powiem…
(zaczyna i ć w kierunku kwiatków, obie pozostałe panie odci gaj j )
73
Grzegorz Górski
Lilka:
Poczekaj, musimy si zastanowić.
Dzidka:
Komu chcesz nagadać? Nie wiemy, który to tam wsadził, bo Lilka twierdzi ...
Lilka:
Twierdzi? Ja wiem, e to on, stary sknera….
Dzidka:
Wi c my licie, e to nie Ry ? (nagle u miecha si ) Ale musiał mieć ubaw jak
Aga opowiadała o le niczówce….
Aga:
Ja to mówiłam? Z detalami?
Lilka: (kiwa głow )
To ja stara m atka si czerwieniłam….
Dzidka:
A ja niedoszła m atka, nawet nigdy nie b d
mówiła…. e mnie podkusiło o tym kajaku….
wiedziała o czym ona
Aga:
Cichooo! To trzeba sposobem. Tego co ju poszło w eter nie da si zmienić, ale
zawsze to mo na odkr cić….
Dzidka:
A co, mo e staniemy teraz grzecznie przed mikrofonem i po kolei odszczekamy
wszystko? To tylko utwierdzi ich w przekonaniu…
Lilka:
Jakich ich? My łisz, e ich jest wi cej? Jaka szajka?
Dzidka: (z płaczem w głosie)
Nie wiem…
Aga:
A kto ci ka e odszczekiwać. Dajcie pomy leć….
Lilka:
Jak si dowiedzieć, który dra to podstawił?
Dzidka:
Wiem! Ka da z nas powie co takiego, eby ich ruszyło, a potem b dziemy
obserwować.
74
Homo Eroticus Erectus i inne komedie
Lilka:
Ich nic nie ruszy.
Dzidka:
Mojego ruszy…
Aga:
Cicho! Odszczekiwać nie ma po co, bo i tak to nic nie pomo e. Zgoda?
Dzidka i Lilka: (przytakuj )
No….
Aga:
Czyli musimy dalej opowiadać co si
mikrofonie…
da i udawać,
e nie wiemy nic o
Dzidka:
Co?! Mam opowiadać ró ne ….. intymne sprawy, wiedz c, e kto słucha….
Lilka:
Mam si mu podstawiać?
Aga:
Dajcie mi sko czyć! Musimy opowiadać ró ne niestworzone, i to coraz bardziej
niewiarygodne historie i albo ich ruszy i wyłapiemy który to, albo …
Lilka:
Albo ich nie ruszy…..i dalej nie b dziemy nic wiedziały.
Aga:
Ruszy, ruszy, jak dojdziemy do UFO, napadu na bank, zabójstwa z
premedytacj …. to ruszy.
Dzidka:
No wła nie! Wtedy powiemy, e o mikrofonie wiedziały my od pocz tku, i to
prawdziwe było te wymy lone, aby ich wyprowadzić z równowagi…
Lilka:
Jakich ich?
Dzidka:
Nie wiem!, ale to powinno zadziałać…
Aga: (do Lilki)
No co ty, nie rozumiesz? Dzidka ju załapała cały plan. Opowiesz o swojej
75
Grzegorz Górski
intymnej przygodzie z jakim ….. przystojnym Marsjaninem … i jak go to nie
ruszy, to …. to nic go ju nie ruszy…
Lilka:
Ruszy! Jak dodam, e on wzi ł za to pieni dze, to go ruszy….
Aga:
Czyli mamy plan. Tylko dziewczyny, nie oszcz dzać si , co złego – to my.
W ko cu - pomarzyć sobie nie mo na czy co?
Dzidka:
Raz czytałam taki numer w gazecie….. (zasłania usta)
Aga:
Nic z gazety, nic z ksi ki, nic z ycia, on to tak e mógł czytać, widzieć w kinie.
Nic z tego …. to musi być oryginalne…., niepowtarzalne.
Dzidka:
To b dzie ci ko… co wymy leć.
Lilka:
Rusz głow . Co, mam ci podpowiadać? Przecie ty najlepiej wiesz co twojego
wkurzy. No nie? Teraz mo esz sobie fantazjować do woli…. Wszystkie chwyty
dozwolone….
Aga:
Mojego zwali z nóg jak opowiem, e jestem kleptomank , te wszystkie ciuchy
to nie kupione, ale ukradzione z ró nych sklepów, a pieni dze to rozdaj dla
niepoznaki, eby ubywało….
Lilka:
Mo e ja to powinnam powiedzieć….
Aga:
To był mój pomysł, ty masz swojego Marsjanina, któremu płacisz za usługi. No
wiesz, dodasz troch detali, pikantnych drobiazgów …..
Lidka:
Niech ci b dzie, ale Marsjanin? Tam nie ma nikogo, mój musi być z innej
planety. Mo e z Wegi, mo e z ….
Dzidka:
A dlaczego nie z Ziemi?
Lidka:
Eeeee,
76
Homo Eroticus Erectus i inne komedie
Aga:
Marsjanin z Ziemi? Ale przystojny nie z tej ziemi…. Taki
ulotnie bezcielesny.
Dzidka:
Co w tym stylu miałam na my li.
Lilka:
O tak, w duchy to on wierzy, a jak nie wierzy, to uwierzy….
Aga:
A ty Dzidzia, masz ju co na my li?
Dzidka:
No wła nie z tym duchem ….
Lilka:
Duch ju zarezerwowany….
Dzidka:
Ale ja my l o …. wyprodukowaniu ducha…
Lilka:
Ciut ja niej poprosz , bo si zciemnia…
Dzidka:
No powiem, e kocham Rysia…..
Lilka i Aga: (pokazuj odruch wymiotny)
Łeeee,
Aga:
I to jest to najbardziej niewiarygodne co potrafiła wymy leć?
Lilka:
Dzidzia, bez wazeliny…
Dzidka:
I, e ten mi niak z kajaka, chciał stan ć na mojej drodze do szcz cia….
Lilka i Aga: (pokazuj odruch wymiotny)
Łeeee,
Dzidka:
Wi c go wyko czyłam, zatłukłam…. z premedytacj , skoro my licie, e tak
b dzie lepiej….
77
Grzegorz Górski
(Lilka i Aga zacieraj r ce z zadowolenia)
Aga:
Z premedytacj b dzie na pewno lepiej.
Lilka:
No to do roboty.
(Wszystkie id w kierunku stołu z suchymi kwiatami, siadaj dookoła)
Lilka: (odsuwa radio, cisza i mówi sztucznie gło no i powoli nachylaj c si w
kierunku bukietu)
A która z was to radio tak gło no nastawiła, e ju porozmawiać nie mo na?
Dzidka:
Wspomnienie tej nocy na kajaku tak mnie romantycznie nastroiło,
nastawiłam radio….
e
Aga: ( ciszaj c głos, mówi na stronie)
Przecie to ja nastawiłam…
Lilka: (tak e szeptem)
Ciiiicho……
Aga: (nachylaj c si do bukietu, mówi wyra nie)
No i co b dzie jak si Rysio dowie?
Lilka: (odpychaj c Ag nachyla si nad bukietem i mówi wyra nie)
Ze lubu nici…. co?
Dzidka: (przełyka lin , nachyla si nad bukietem i mówi gło nym szeptem)
Nie mogłam na to pozwolić, eby jaki mi niak stan ł na mojej drodze do
szcz cia. Zabiłam go….
KURTYNA
Akt II
(Wn trze studia radiowego. Scena podzielona na dwie cz ci tafl szkła/pleksi.
Po jednej stronie pan Teodor – prowadz cy dyskusj , po drugiej stronie pani
Basia przyjmuj ca telefony, zmieniaj ca muzyk , itd. – wa ne – na prawym
policzku ma czarny pieprzyk. W pomieszczeniu znajduj si ró ne magnetofony,
mikrofony, konsole)
78
Homo Eroticus Erectus i inne komedie
Teodor:
Jest godzina 23Ś30. Jak zwykle o tej porze we wtorki zapraszamy pa stwa do
udziału w naszej audycji z cyklu: „Człowiek, seks, erotyka” - dyskusji na ywo,
która potrwa do 1Ś30 po północy. Numer do naszego studia 20-001-0329.
Czekamy na pa stwa telefony. Przypominam temat dzisiejszego spotkaniaŚ
„Poci g seksualny naturalny, a erotyzm sztucznie stymulowany”. Liczymy na
liczne telefony. Temat jest, jak pa stwo słyszeli, gor cy i chyba zawsze na
czasie. Aby wprowadzić pa stwa w nastrój proponuj kilka taktów muzyki, po
czym przejdziemy do naszego pierwszego rozmówcy. Mam nadziej , e nie
ka nam pa stwo czekać długo na wasze telefony….
(daje r k znać pani Basi, która przesuwa co na pulpicie, rozlega si cicha
muzyka. Teodor i Basia rozmawiaj ze sob poprzez mikrofony i gło niki
umieszczone w obu pomieszczeniach)
Teodor: (nachyla si do mikrofonu)
Pani Basie ko, zaparzy pani troch kawy? Czeka nas długa noc….
Basia: (nachyla si do mikrofonu, po swojej stronie pomieszczenia, tak b d
wygl dały ich rozmowy do ko ca tej sceny)
Chyba mnie pan nie docenia, kawa jest ju gotowa. Zaraz panu podrzuc
kubek…, ale zaraz, chwileczk , kto dzwoni, zaraz podł cz pierwszego
rozmówc , uwaga (wycisza muzyk , Teodor zakłada słuchawki, pani Basia daje
r k znak) Jeste cie na antenie….
Teodor:
Dobry wieczór. Z kim mam przyjemno ć?
Rozmówca1: ( e ski głos krzyczy do telefonu)
A co wy za wi stwa tam wyprawiacie, człowiek nawet nie mo e radia
posłuchać…
Teodor:
Przecie ma pani do wyboru dziesi tki innych programów, skoro pani nie
odpowiada nasz…..
Rozmówca1: (jak wy ej)
To jest zwyrodnienie, zmuszacie ludzi do słuchania tych wi stw, dzieci…
(Teodor daje znak p. Basi, która przerywa rozmow )
Teodor:
Halo, halo, co si stało z naszym poł czeniem, zdaje si , e zgubili my naszego
pierwszego rozmówc , miejmy nadziej , e jeszcze do nas zadzwoni
przypominam nasz numer telefonu 20-001-0329. A rozmawiamy dzi na tematŚ
„Poci g seksualny naturalny, a erotyzm sztucznie stymulowany”. Jak pa stwo
słyszycie, dyskusja jest o ywiona, czekamy na nast pne telefony.
79
Grzegorz Górski
(daje r k znać pani Basi, która przesuwa co na pulpicie, rozlega si cicha
muzyka)
Teodor:
Zapisała pani numer telefonu………. to dobrze, prosz tej zgagi wi cej nie
ł czyć, co z t kaw ?
Basia:
Stoi pod drzwiami studia.
(Teodor otwiera drzwi swojego pomieszczenia, bierze kubek, siada przy swoim
biurku)
Teodor:
Dzi kuj pani Basiu. Co, nikt nie dzwoni? (Basia wzrusza ramionami). Dajmy
im jeszcze minut , jak nikt nie zadzwoni, wchodzi pani na foni , ma pani jakie
teksty?
Basia: (potrz sa plikiem papierów)
Z ycia wzi te i gor ce jak sło ce Żlorydy.
Teodor:
A co pani dzi tak romantycznie nastrojona?
Basia:
Wyszukałam wspaniałe, nieustaj ce ródło tematów do naszych audycji, a
wszystko naturalne, omal e dziewicze. wie e jak szczypiorek na wiosn .
Teodor:
Jak pani to zrobiła?
Basia:
Tajemnica zawodowa. Zapowiada si bardzo interesuj co …. kto dzwoni, zaraz
podł cz , uwaga (wycisza muzyk , Teodor zakłada słuchawki, pani Basia daje
r k znak) Jeste cie na antenie….
Teodor:
Dobry wieczór. Przypominam temat dzisiejszej rozmowy - Poci g seksualny
naturalny, a erotyzm sztucznie stymulowany. Mamy nast pnego rozmówc .
Halo, z kim mam przyjemno ć…
Rozmówca2: (m ski, gł boki głos)
Dobry wieczór. Mam na imi Ryszard, a dzwoni , aby zabrać głos w tej jak e
wa nej dyskusji.
80
Homo Eroticus Erectus i inne komedie
Teodor:
Słucham pana, jeste my na antenie. Dlaczego uwa a pan ten temat za
szczególnie wa ny?
Rozmówca2:
Bo, prosz pana, człowiek w dzisiejszych czasach, albo pomija za enowanym
milczeniem ten temat, albo w swoim zagonieniu, zapracowaniu , …..
zatraceniu… nie ma na to czasu, albo….
Teodor:
Chwileczk , chciałbym sprecyzować w pana wypowiedzi wyraz „to”, czy
chodzi panu o erotyzm, poci g seksualny, zbli enie, czy o ...
Rozmówca2:
A o wszystko. Na nic nie mamy czasu. Nie mamy czasu na rozmow ze swoimi
bliskimi, nie zauwa amy naszego partnera, jego nastroju, humoru, nie mamy
czasu na zgadywanie jego pragnie , intencji….. (Teodor robi niepewn ,
pow tpiewaj c min , porusza dło mi w stron p. Basi, ta pochyla si do
mikrofonu mówi do Teodora)
Basia:
Daj mu jeszcze trzydzie ci sekund, jak nie przejdzie do konkretów, obcinamy
(Teodor unosi kciuk do góry, kiwa głow )
Rozmówca2:
To stało si jak bar szybkiej obsługi, mijamy si w drzwiach, zamiast wychodzić
sobie na przeciw…
Teodor:
To bardzo wa ne co pan poruszył, ale jakie widzi pan rozwi zanie?
Rozmówca2:
No, nie wiem, mo e ta audycja da na to pytanie odpowied , dlatego ten temat
uwa am za tak wa ny..
(Basia przesuwa dłoni w poprzek szyi)
Teodor:
Dzi kuj panu za telefon. Co zmienić, eby my mogli wychodzić sobie na
przeciw, zamiast mijać si jak w drzwiach baru szybkiej obsługi, pyta nasz
rozmówca. Czekamy na kolejne opinie. Jest godzina 23:40 przypominam nasz
telefon 20-001-0329. (daje r k znać pani Basi, która przesuwa co na pulpicie,
rozlega si cicha muzyka)
Teodor:
Pani Basiu prosz przejrzeć te papiery i wybrać co , ale, cholera, pikantnego, bo
mi wszyscy usn przy gło nikach.
81
Grzegorz Górski
Basia: (przekłada kartki)
Co pan chce usłyszeć - głos za, czy mo e nawet przeciw ?
Teodor:
Zawsze za, pani Basiu, zawsze za….
Basia:
Zaraz si podł cz , uwaga (wycisza muzyk , Teodor zakłada słuchawki, pani
Basia daje r k znak) Jeste my na antenie….
Teodor:
Dobry wieczór, audycja - „Człowiek, seks, erotyka”, z kim mam przyjemno ć?
Basia:
Z człowiekiem, seksem i erotyk w jednej osobie….
Teodor:
Mo e si pani przedstawić naszym słuchaczom…
Basia:
Mam na imi Łucja, a dzwoni z Ko skowoli.
Teodor:
Bardzo nam miło, słuchamy. Czy tak samo jak nasz poprzedni rozmówca uwa a
pani, e na nic nie mamy czasu i tylko mijamy si w drzwiach….
Basia:
Czas jest poj ciem wzgl dnym, ale jest w tym troch racji. wiat troszeczk
zwariował, ale (przegl da kartki papieru) sama krytyka, narzekania nic nie
pomog , trzeba szukać rozwi za . Poprzedni rozmówca zadał nam pytanie…
Teodor:
No wła nie, czy pani tak e odnosi wra enie baru szybkiej obsługi….
Basia: (spogl da pilnie na kartk papieru)
Prosz pana, nie o bar tu chodzi, bo i w barze mo na przyjemnie sp dzić czas,
ba nawet zje ć co smacznego. Chodzi o rodzaj i form serwowania posiłków,
je eli u ywamy ju tego gastronomicznego porównania (Teodor podnosi do
góry kciuk, bije bezgło nie brawo, kłaniaj c si z uznaniem). Jak pan my li, jak
długo mógłby pan ze smakiem pałaszować powiedzmy ….. bigos, zawsze tak
samo przyrz dzony i podany na takim samym talerzu – tak dzie po dniu,
tydzie po tygodniu, miesi c ….
Teodor:
Powiedzmy, e mo e przez tydzie
82

Podobne dokumenty