Pobierz w pdf - CzytajZaFREE.pl

Transkrypt

Pobierz w pdf - CzytajZaFREE.pl
Romeo & Julia - wersja współczesna
Publikacja na extrastory.czytajzafree.pl
Autor:
kataarzynaa
(Wchodzi rozczochrana kobieta w okularach z krzesłem)
- Witam, witam i przepraszam! Jestem scenarzystką jak już pewnie państwo wiedzą. Trochę
się spóźniłam, ale korki sami państwo wiedzą. (siada i rozgląda się po widowni, mówi po
cichu) A po co się tu spotkaliśmy? Ach tak sztuka! No sztuka, sztuka? Traktuję ją jak własne
dziecko, którego nigdy nie miałam (popada niemal w płacz), ale już dosyć o tym. Sztuka
powstawała w atmosferze potu, krwi i łez i obiecuję, że to będzie również państwa krew, pot
i łzy tak więc dzieci poniżej siódmego roku życia i ludzie wrażliwi powinni opuścić salę (z
powagą w oczach). Bo dla mnie pisanie tej sztuki było prawdziwym katharsis, a dla państwa
będzie prawdziwym katasrophis. (śmiech) Co wnikliwsi zauważą moje zamiłowanie do
zwierząt, a zwłaszcza do bobrów. Dlatego jeśli podczas spektaklu zauważą państwo bobra
proszę krzyknąć znalazłem czy -am czy -o w zależności jaką jesteście osobą czasu
pojedynczego. Tak więc zapraszam, alleluja i do przodu prawda (bierze krzesło i siada
obok).
Dwa wielkie domy w uroczej Weronie,
Równie słynące z bogactwa i chwały,
Co dzień odwieczną zawiść odnawiały,
Obywatelską krwią broczyły dłonie.
Lecz gdy nienawiść pierś ojców pożera,
Fatalna miłość dzieci ich jednoczy
I krwawa wojna, co z wieków się toczy,
W cichym ich grobie na wieki umiera.
Miłość, kochanków śmiercią naznaczona,
Wściekłość rodziców i wojna szalona,
Zerwana późno nad mogiłą dzieci,
Przed waszym okiem na scenie przeleci.
Jeśli nas słuchać będziecie łaskawi,
Błędy obrazu chęć nasza naprawi.
I
(Siedzą na ławce, że niby na łóżku)
Romeo: Nudyyyyyyy
Merkucjo: Co nie? Już od pięciu dni nie wychodziłem z domu.
Strona: 1/5
Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl
R: I to w dodatku mój dom?
M: Naprawdę? (patrzy się na sufit) A ja mam w domu identyczne lustro na suficie?
R: Ahhhh (wzdycha)
M: Co Ci jest?
R: Przypomniały mi się te "wieczorki zapoznawcze" z moją Rozalindą. Najpierw piliśmy
Kubusia, potem robiliśmy teatrzyk cieni na ścianie, a na koniec te niezapomniane robótki
ręczne (zamyśla się a potem wyjmuje czapkę). Lepszej czapki nikt by mi nie zrobił.
M: I co się stało?
R: Przestały ją bawić króliczki na ścianie.
M:To zdejmij te plakaty.
R: Może masz rację.
M: Kobieta, która nie dostrzega piękna drugiej kobiety nie jest prawdziwą kobietą (mówi jak
poeta).
R: Ty już może nie pij Kubusia (mówi przestraszony).
M: Ty po prostu nie czujesz sztuki. Popatrz jaki jestem dobry.
M: Czy mnie wzrok nie okłamuje? Coś w kieszeni ci wibruje!
R: Ach jak ja się dobrze czuję, gdy komóra mi wibruje!
M: Lepiej odbierz, bo coś czuję. Wibrowanie źle zwiastuje! Może ktoś podstępnie knuje,
kogoś zabić ktoś próbuje, Może giełda bessę czuje, a ja kasy potrzebuję!
R: Człowieku, nie bądź takim materialistą! Trzeba się wyluzować!
M: Sorry, że ci ciągle truję, lecz czy rymów ci brakuje?
R: Ach, ja rymy ciągle czuję! A komóra wciąż wibruje! Esemesa odczytuję:
(czyta):
Wy Idioci! Czemu ciągle się bijecie, weźcie swoich ludzi lepiej, bo znów się pobiły rody, strój
powodem jest niezgody , lecz jest pomysł w mojej głowie! Karę śmierci ustanowię!
(do Merkucja): Od Księciunia!
M: PS: Impra u Kapuletich. Wbijajcie na techno party.
(patrzą na siebie) R: No to w drogę!
M: Może by się chociaż umyć?
R No co ty przecież nie będzie tańców przytulańców to techno!
(Wychodzą)
II
(Wchodzi Julia. Palcem sprawdza, czy na ławce nie ma kurzu, rozgląda się po scenie, może
nawet zajrzeć pod ławkę. Wyraźnie niezadowolona).
Julia: Do roboty, a żywo! Sprzątać mi tu, nie rezonować!
(Dwaj z chóru, próbując wynieść ławkę, potrącają niechcący Julię):
Do krów, nie do pańskich mebli!
(odstawiają więc ławkę na miejsce i wychodzą;
uroczyście, podnosząc ręce. Julia stoi na środku. Wokół inni ludzie się plączą).
J: Ach jaka smutna ja, samotna ja. Jaka nieszczęśliwa! Nie ma nikogo, kto by się mym
bobrem zajął. A on taki biedny, potrzebuje miłości. Parys? A kimże Parys? On nawet nie wie
co bóbr je. Taka sztywna biała dupa. (mówi rozmarzona) Mi się młody marzy, twórczy. Taki
co się na bobrach zna.
Ktoś: Przepraszam, do kogo pani mówi?
J: A co cię to obchodzi ty wścibska jędzo. Co za tupet! Żeby mi się tak z buciorami w
marzenia wpie?
Dj: A teraz czas na disco!
(Leci muza techno. Julia zaczyna intensywnie myśleć)
J: Chwilę, jak to szło yyyy. A już wiem cyc, cyc włosy włosy (i zaczyna tańczyć)
Strona: 2/5
Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl
(Wchodzi wściekły Kapulet)
K: A co ty wyprawiasz? (krzyczy)
J: Jak to co? Tańczę!
K: No widzę, ale co ty masz na sobie? W tych białych peniuarach wyglądasz jak tampon!
J: Foch z przytupem!
K: Nie przeginaj, Julka! I przestań się malować, bo wyglądasz jak kamienica odnowiona na
przyjazd cesarza. I ty w takim stanie chcesz znaleźć faceta??
(Julka dalej się foszy) ach mówi Kapulet i odchodzi.
K: (zza sceny) A co to jest za bicie? Nie będzie takiego bicia! Koniec imprezy!
Dj: Ale to jest techno party.
K: Z co że techno! Koniec imprezy dowidzenia, dobranoc!
(muzyka cichnie)
Romeo wchodzi: Dobrze, że uciekłem. (Widzi smutną Julię. Zaczesuje włosy do tyłu i
podchodzi)
R: Hej. Gdybyś była rzodkiewką od razu bym cię wyrwał.
J: Odwal się nie mam nastroju.
R: Chodź stań tu przy mnie, chcę zobaczyć co mówią twe oczy, tajemnicze jak piaski
pustyni, jak ocean niebieskie, gdy patrzę na ciebie czuję szczęście, gdy patrzę na ciebie
mówię wierszem, ten rym gra mercem.
J: O maj gad, jaki freestyle.
R: Ma się te gadkę! (mówi dumny)
J: A znasz się na bobrach?
R: No jasne! Bobry to moje hobby
J: (bierze Romeo pod rękę i wychodząc mówi): A wyczesać bobra umiesz?
R: Zależy co masz na myśli..
J: A jak masz na imię mój cudny raperze?
R: O imię me lepiej słodka nie pytaj. W rodzie Twoim nie znaczy ono więcej niż zdrada,
kłamstwo nienawiść i wróg.
(jakiś krzyk)
J: Musze uciekać mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy.
(Julia wychodzi Romeo podchodzi do Merkucja i pyta)
R: Ty stary co to za dziewczyna? Czy ta którą mam na myśli?
M: Nie chcesz żebym odpowiadał..
R: A jednak. Co ja nieszczęsny mam teraz zrobić... O mój losie..
III
(Julia na balkonie)
J: Lustereczko powiedz przecie kim był ten najprzystojniejszy facet na świecie?
Lustro: Julio najpiękniejsza i najzdolniejsza. Złote dziecko swego ojca. Czy aby na pewno
chcesz wiedzieć?
J: No już, bo dłużej nie wytrzymam tej niepewności, czuję sie jak w milionerach przed
pytaniem za kwotę gwarantowaną.
L: A więc Julio wybranek Twego serca jest największym przystojniakiem w dzielnicy, ma
bogatego ojca i wszystkie panny o nim marzą o to (werble) Romeo Monteki. Wyrazy
współczucia.
J: Jako obcego za wcześnie ujrzałam, jako lubego za późno poznałam! Dziwny miłości traf
się na mnie iści, że musze kochać przedmiot nienawiści.
R (do siebie): Drwi z blizn, kto nigdy nie doświadczył rany.
(Julia ukazuje się w oknie)
Lecz cicho! Co za blask strzelił tam z okna!
Ono jest wschodem, a Julia jest słońcem!
Strona: 3/5
Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl
Wnijdź, cudne słońce, zgładź zazdrosną lunę,
Która aż zbladła z gniewu, że ty jesteś
Od niej piękniejsza; o, jeśli zazdrosna,
Nie bądź jej służką! Jej szatkę zieloną
I bladą noszą jeno głupcy. Zrzuć ją!
To moja pani, to moja kochanka!
O! gdyby mogła wiedzieć, czym jest dla mnie!
Przemawia, chociaż nic nie mówi; cóż stąd?
Jej oczy mówią, oczom więc odpowiem.
Za śmiały jestem; mówią, lecz nie do mnie.
Dwie najjaśniejsze, najpiękniejsze gwiazdy
Z całego nieba, gdzie indziej zajęte,
Prosiły oczu jej, aby zastępczo
Stały w ich sferach, dopóki nie wrócą.
Lecz choćby oczy jej były na niebie,
A owe gwiazdy w oprawie jej oczu:
Blask jej oblicza zawstydziłby gwiazdy
Jak zorza lampę; gdyby zaś jej oczy
Wśród eterycznej zabłysły przezroczy,
Ptaki ocknęłyby się i śpiewały,
Myśląc, że to już nie noc, lecz dzień biały.
Patrz, jak na dłoni smutnie wsparła liczko!
O! gdybym mógł być tylko rękawiczką,
Co tę dłoń kryje!
J: Ach..
R: Cicho! Coś mówi.
O! mów, mów dalej, uroczy aniele;
Bo ty mi w noc tę tak wspaniale świecisz
J: Romeo! Czemuż ty jesteś Romeo!
Wyrzecz się swego rodu, rzuć tę nazwę!
Lub jeśli tego nie możesz uczynić,
To przysiąż wiernym być mojej miłości,
A ja przestanę być z krwi Kapuletów.
Nazwa twa tylko jest mi nieprzyjazna,
Boś ty w istocie nie Montekim dla mnie.
Jestże Montekio choćby tylko ręką,
Ramieniem, twarzą, zgoła jakąkolwiek
Częścią człowieka? O! weź inną nazwę!
Czymże jest nazwa? To, co zowiem różą,
Pod inną nazwą równie by pachniało;
Tak i Romeo bez nazwy Romea
Przecieżby całą swą wartość zatrzymał.
Romeo! porzuć tę nazwę, a w zamian
Za to, co nawet cząstką ciebie nie jest,
Weź mię, ach! całą!
R: Biorę cię za słowo:
Zwij mię kochankiem, a krzyżmo chrztu tego
Sprawi, że odtąd nie będę Romeem.
J: Ktoś ty jest, co się nocą osłaniając,
Podchodzisz moją samotność?
R: Siema młoda, tak se myślałem, chodź się chajtniemy, będą jaja jak się starzy dowiedzą!
Strona: 4/5
Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl
J: Ależ mości rycerzu, toć pierwsze, nie no w sumie drugie, to nasze spotkanie, powinno być
chwilą wzniosłą, tętniąca emocją! Może jakąś balladę zaśpiewaj! Poemat? Sonecik? Fraszkę
jakąś? Cokolwiek! Co pan powie na mały eksperyment?
R: Wiesz jakoś nie mam weny na żadne twórcze eksperymenty.
J: Daj dowód swej miłości jeśli pragniesz w małżeństwie mej aktywności.
R: A co to "Moda na sukces" czy co?
Strona: 5/5
Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl