przegląd czytelnia - Muzeum Architektury we Wrocławiu
Transkrypt
przegląd czytelnia - Muzeum Architektury we Wrocławiu
PRZEGLĄD CZYTELNIA Poradnik miejskiego aktywisty Lech Mergler, Kacper Pobłocki, Maciej Wudarski, Anty-Bezradnik przestrzenny: prawo do miasta w działaniu, Res Publica Nowa 2013, str. 257 Anty-bezradnik przestrzenny jest wyjątkowym przewodnikiem po polskiej urbanizacji. Jego powstanie wieńczy bowiem kilkunastoletnie doświadczenia jednego z najbardziej aktywnych ruchów miejskich w naszym kraju – stowarzyszenia My-Poznaniacy (obecnie Prawo do Miasta) – współtworzonego przez autorów książki: społecznika Lecha Merglera, przedsiębiorcę i lokalnego działacza Macieja Wudarskiego oraz antropologa i socjologa Kacpra Pobłockiego. Nie jest to publikacja adresowana do architektów, a jej twórcy świadomie odcięli się od środowisk profesjonalistów, sytuując się zdecydowanie po stronie mieszkańca-eksperta, aktywisty zaangażowanego w walkę o poprawę miasta. Specjaliście diagnoza miejskich chorób czy rozwiązania zawarte w książce mogą wydać się znane lub nadmiernie uproszczone, co przyznają sami autorzy. Adresatami wydawnictwa są jednak przede wszystkim aktywni mieszkańcy, którzy nie zgadzają się z przestrzennym chaosem, a nie do końca wiedzą, jak się z nim zmierzyć. Przewodnik stosunkowo prostym, niespecjalistycznym językiem, wprowadza więc czytelników w świat ruchów miejskich. Autorzy przechodzą od perspektywy globalnej i takich zagadnień jak prawo do miasta (czyli prawo do współdecydowania o mieście) do taktycznych rozwiązań dotyczących praktycznego angażowania się w lokalne sprawy, nazywanych tu „narracją konkretną”. Radzą organizacjom społecznym, jak 020 stać się stroną w postępowaniu o warunki zabudowy albo instruują krok po kroku, w jaki sposób skutecznie uczestniczyć w pracach nad planami miejscowymi. Książka odnosi się do ogólnopolskich inicjatyw mobilizujących miejskich aktywistów – Kongresu Ruchów Miejskich czy postulatów wprowadzenia budżetu obywatelskiego. Czytając Anty-bezradnik, trudno nie wspomnieć Gry w miasto Czesława Bieleckiego sprzed dekady – optymistycznego manifestu liberalnej polityki, gdzie władze, architekci i inwestorzy – budując konsensus – tworzą nową, lepszą, urynkowioną przestrzeń życia. Świat Anty-bezradnika pokazuje uczestników tej gry doświadczonych demontażem systemu planowania, narastającą słabością instytucji mających bronić dobra wspólnego, planistycznym oportunizmem, i – cytując jednego z autorów – widzialnymi łokciami zastępującymi niewidzialną rękę rynku. W Anty-bezradniku konsensus Bieleckiego został zastąpiony nieuniknionymi konfliktami przestrzennymi. Autorzy widzą w nich jednak katalizator oddolnej zmiany, a nie antymiejską, destrukcyjną siłę. Architekci, zwłaszcza ci niezwiązani z ruchami miejskimi, powinni sięgnąć po tę lekturę chociażby dlatego, że efekty ich działań przyczyniają się do mobilizacji aktywistów. Autorzy stawiają bowiem dość ciekawą tezę, że ruchy miejskie są reakcją na ostatnią falę urbanizacji polskich miast. Jest to spojrzenie ważne wobec rosnącej dyskusji o społecznej roli architektury. Łącznik między światami profesjonalistów i mieszkańców, choć ci pierwsi bardzo często reprezentują drapieżny miejski kapitalizm. Antagonistyczny wyraz książki łagodzi tłumaczenie Karty Lipskiej z 2007 roku czy Tez Miejskich Kongresu Ruchów Miejskich z 2011 roku jako przypomnienia, że „gra o przestrzeń”, czy walka o lepsze miasto, już dawno przestała być domeną fachowców, a mieszkańcy-eksperci skutecznie się w nią angażują. Publikacja jest dostępna w wersji elektronicznej na stronach czasopisma „Res Publica Nowa”. Łukasz Pancewicz PRZEGLĄD Heinrich Lauterbach – mistrz Neues Bauen Heinrich Lauterbach. Architekt wrocławskiego modernizmu, red. Jerzy Ilkosz, Muzeum Architektury we Wrocławiu 2012, str. 501 Muzeum Architektury we Wrocławiu systematycznie wypełnia luki w wiedzy o tamtejszych wybitnych architektach. Po monumentalnym opracowaniu dotyczącym wystawy WuWA z 1929 roku („A-m” 8/2010), w zbliżonej szacie graficznej wydano monografię jednego z twórców, którego prace złożyły się na obraz Dolnego Śląska i Wrocławia epoki funkcjonalizmu. Heinrich Lauterbach przeszedł całą, dziś już uznaną za akademicką, drogę młodego modernisty. W młodości był „czeladnikiem” Hansa Poelziga, a po studiach jego współpracownikiem. Sposób myślenia kształtował w szeregach Werkbundu, by wreszcie zdobyć cenną i trwałą etykietę protagonisty Neues Bauen. Jego sylwetkę pokazano tu poprzez osiem wypowiedzi badaczy polskich, niemieckich i czeskich – tworząc wielogłos z regionów, gdzie trwale zaznaczył swoją twórczą obecność. W 1991 roku do zbiorów Muzeum Architektury we Wrocławiu zakupiono zachowaną część archiwum Lauterbacha, przechowywaną zapewne w jego własnym letnim domu w Pokrzywnie koło Polanicy Zdroju. Tym samym kolekcja ta – fotografie, rysunki, korespondencja – choć niepełna, stała się impulsem dla wystawy poświęconej architektowi (Heinrich Lauterbach. Architekt wrocławskiego modernizmu, 14 grudnia 2012 – 28 kwietnia 2013) i wydawnictwa. Lauterbach, mimo iż pozostawił we Wrocławiu sporo wielomieszkaniowej zabudowy, był mistrzem niewielkich form. Wille zdecydowanie najpełniej oddawały ducha epoki, w której projektował, ale były poniekąd przymusowym wyborem dla architektów, którzy nie chcieli poddać się politycznemu reżimowi oczekującemu monumentalnych obiektów. Tworząc, czuł się odpowiedzialny za obraz całości. Osobiście wypełniał zaprojektowaną przestrzeń, dbał o detal, a przede wszystkim o walor światła. Jego realizacje, mimo stosowania znaków typowych dla międzywojennej awangardy (wyraziste linie półkolistych tarasów, obłe wykusze, bulajowe okna, duże powierzchnie luksferów), noszą znamię indywidualności. Geometryczne formy, zderzenia kątów prostych z miękką linią półkoli podkreślanych rysunkiem rurkowej balustrady, a zwłaszcza oryginalne, zestawione z białym tynkiem ceglane ściany i połacie stały się jego wizytówką. Najbardziej znana realizacja – willa rodziny Hasków w Jabloncu nad Nysą – jest kwintesencją osobistego stylu. Wcześniej dla Wrocławia wykonał wiele projektów zabudowy szeregowej, w tym nie do końca zrealizowane osiedle Na Polance – rodzinne przedsięwzięcie z siostrami Inge i Juttą. Tylko raz pozwolił sobie na pójście tropem architektury monumentalnej: w wyniosłej bryle willi w Dubrowniku, gdzie przez jakiś czas mieszkał w latach 30., zastosował romantyczne wykusze, tarasy, masywne wsporniki przypominające nadmorskie obronne zamki epoki Republiki Weneckiej. Ostatnie 60 stronic książki zajmuje niezwykle ciekawy aneks: własne teksty Lauterbacha, np. jego wspomnienia z młodości, artykuły teoretyczne drukowane w fachowych czasopismach, przemówienia architekta, ale także kilka publikacji jemu poświęconych. Na uwagę zasługuje list z 1930 roku do redaktora węgierskiego pisma „Tér és Forma” o polskiej architekturze awangardowej, w którym Lauterbach wymieniał m.in. Brukalskich i Syrkusów. Szkoda, że tłumaczenia pozostawiają sporo do życzenia, np. fraza i to jest jego znaczenie dla nas dzisiaj, że ona woła do nas (s. 483). Publikacja ta na szerokim tle historii dwudziestowiecznej awangardowej architektury Dolnego Śląska wydobywa twórczą indywidualność Heinricha Lauterbacha – jego wyrazistą, osobistą propozycję dla epoki dynamische Bauen. Hanna Faryna-Paszkiewicz George Baird, Public Space:\Cultural/ Political Theory;\Street Photography, SUN architecture Publishers 2011, str. 164 Autorem książki Public Space jest były dziekan Wydziału Architektury, Krajobrazu i Dizajnu University of Toronto, architekt i architekt krajobrazu, projektant parku Cloud Gardens czy budynku Thomas L. Wells Public School w tym mieście (pierwsza szkoła publiczna w Kanadzie z certyfikatem LEED), laureat m.in. Złotego Medalu Royal Architectural Institute of Ca nada (2010). Publikacja zdaje się być podręcznikiem, teoretyczną pomocą dla studentów architektury, choć może to wrażenie wynika ze znajomości biografii Bairda. Nie potrafiliśmy przetłumaczyć kluczowego słowa, jakie przewija się w tej pracy: publicness. Pasowałaby publiczność (jako przeciwieństwo prywatności) – ale to słowo w języku polskim jest już zarezerwowane dla innych znaczeń, dla potrzeb naszego tekstu zostańmy więc przy angielskim oryginale. O publicness jest właśnie ta książka. Jak część pozycji dotyczących tej tematyki, także Public Space w mniejszym stopniu odnosi się do kwestii fizycznych, a bardziej do zagadnień z dziedzin socjologii czy psychologii. W kluczowym rozdziale pracy autor przedstawia koncepcje sfery publicznej według Hannah Arendt, Jürgena Habermasa i Waltera Benjamina. Nie jest to wyłącznie modny i chwytliwy zabieg, który – jak wiadomo – każdej publikacji doda naukowego poloru. W przestrzeni publicznej, pisze Arendt, ja pojawiam się przed innymi, a oni przede mną. Tę przestrzeń między jej uczestnikami tworzą działanie i mowa. Benjamin wprowadza z kolei pojęcie rozproszenia, stanu, w jakim społecz- ność postrzega architekturę (odwrot nie niż skupienie, kiedy pojedynczy odbiorca kontempluje dzieło sztuki). Omawiając oba ujęcia George Baird proponuje własne, jak sam je określa – hybrydowe. Sedno rozważań jest następujące: o publicness stanowią ludzie, nie ufor mowanie przestrzenne. Trzeba dodać, że refleksje te nie dotyczą wyłącznie przestrzeni zewnętrznej – także publicznych wnętrz w budynkach, czego najbardziej wyrazistym przykładem jest rozpoczynający rozdział czwarty opis centralnej klatki schodowej w holu paryskiej opery autorstwa (zarówno opis, jak i budynek) Charlesa Garniera z 1880 roku.Środkową część publikacji stanowi wkładka kilkunastu przykładów fotografii ulicznej, od zdjęć z przełomu lat 20. i 30. po sam koniec XX wieku. To różne kadry reporterskie, obrazujące czasem banalne uliczne scenki, towarzystwo przy kawiarnianych stolikach, happeningi, parady militarne i potyczki demonstrantów z władzą reprezentowaną przez wozy pancerne. Niezależnie od tematu, bo haterem wszystkich zdjęć jest społeczność w rozproszeniu i działaniu, jako, że są to ilustracje hybrydowej koncepcji Bairda. Zgodnie z nią, publicness ma trzy konstytutywne cechy: widoczność, bliskość i ciągłość. Widoczność, gdyż bez wzrokowego kontaktu między uczestnikami nie dojdzie do interakcji. Bliskość niezbędna jest, by odbierali nawzajem swe emocje i mogli rozmawiać. Ciągłość zaś pozwala na ich płyn ne przemieszczanie się w przestrzeni. Ostatni, piąty rozdział książki to rodzaj aneksu projektowego. Zawiera kilka przykładów, jak wymienione powyżej trzy cechy nabierają „ciała” w dziełach architektonicznych. Znajdziemy tu (głównie niezrealizowane) kon cepcje Rema Koolhaasa, interesującą konkursową pracę biura Machado i Silvetti zagospodarowania Piazza Dante w Genui oraz artystyczne insta lacje Dennisa Adamsa i duetu Diller + Scofidio. Z tych projektów najbardziej znana jest propozycja Koolhaasa dla biblioteki kampusu uniwersyteckiego Paris Jussieu (1993), budynku, którego opis wnętrza najpełniej oddaje pojęcia widoczności, bliskości i ciągłości. Budynku, który niestety nie powstał. Piotr Lewicki, Kazimierz Łatak reklama Naukowo o przestrzeni publicznej 021