Podologia – zawód przyszłości l podologia

Transkrypt

Podologia – zawód przyszłości l podologia
148
l podologia
Podologia
– zawód przyszłości
O swoich zawodowych wyborach, planach i marzeniach opowiadają absolwentki kosmetologii ze specjalnością podologia w Wyższej Szkole Biznesu i
Nauk o Zdrowiu: Kinga Kowalska i Karolina Wiewióra-Jan, które zdobywają
doświadczenie zawodowe w Centrum Podologicznym na Zdrowiu w Łodzi,
prowadzonym przez podolog Magdalenę Hafezi-Chojecką.
Od jak dawna się tutaj uczycie?
Karolina Wiewióra-Jan: Niecały rok. Odkąd skończyłyśmy studia.
Obsługujecie pacjentów samodzielnie?
Kinga Kowalska: Tak, choć nie od początku tak było. Teraz już same przeprowadzamy wywiad i wykonujemy większość zabiegów.
Wyjątkiem jest wykonywanie wkładek do butów – tym zajmuje
się tylko pani Magdalena. Jesteśmy dobrze przygotowane do
pracy z pacjentami, czujemy się pewnie. Pani Magdalena służy
nam radą, pomocą. Jeśli nie ma jej na miejscu, konsultujemy się
mailowo lub telefonicznie.
Dlaczego zdecydowałyście się na pracę w tej dziedzinie?
K.K: Na trzecim roku kosmetologii miałam możliwość wyboru
specjalności. Wtedy nie wiedziałam, na co tak naprawdę się decyduję. Kiedy zaczęły się zajęcia praktyczne, zaczęłam dostrze-
manicurepedicure
gać, że pomagamy ludziom, którzy naprawdę tego potrzebują.
Dostrzegłam lukę, którą trzeba zapełnić fachowcami. Uznałam,
że warto podjąć to wyzwanie. Spotykając się z kolejnymi cierpiącymi pacjentami, poczułam coś w rodzaju powołania. Wybrałam
niszowy zawód, którego w Polsce właściwie jeszcze nie ma.
K.W-J: Kiedy szłam na kosmetologię, wyobrażałam sobie, że wybiorę specjalność spa i zajmę się masażami. Ale pojawiła się podologia – nic nie wiedziałam na ten temat, więc wybrałam ją z
czystej ciekawości. Zaczęłam chodzić za zajęcia z panią Magdą
Hafezi-Chojecką. Od razu się polubiłyśmy i ta znajomość wywarła na mnie duży wpływ. Nabrałam bardziej holistycznego podejścia do pielęgnacji stóp i wciągnęło mnie to. Zawsze miałam potrzebę pomagania ludziom, przed kosmetologią skończyłam nawet ratownictwo medyczne. Nie zdecydowałam się na pracę w
tym zawodzie, ale zdobyte w trakcie studiów wiadomości przydają mi się w pracy podologicznej.
podologia
Kiedy mówiłyście znajomym, że wybrałyście podologię, jakie
były ich pierwsze skojarzenia?
K.K: Żadne. Ludzie kompletnie nie wiedzą, co to znaczy.
K.W-J: Dopiero kiedy tłumaczymy, czym zajmuje się ta dziedzina, mówią, że to rzeczywiście ważne i potrzebne. Okazuje się, że
prawie każdy ma w rodzinie kogoś, kto cierpi z powodu problemów ze stopami.
Często przychodzą do Centrum osoby, które wcześniej nie
mogły znaleźć skutecznej pomocy?
K.W-J: Nawet wczoraj mieliśmy taki przypadek. Przyjechała do
nas pani aż z Wrocławia. Miała ogromne odciski i modzele, z
którymi wcześniej była u chirurga. On jej to wyciął, ale bardzo
nieumiejętnie. W rezultacie powstały ogromne blizny, które
szybko znów zaczęły rogowacieć. Usunęłyśmy zmiany, choć w
przypadku tak głębokich odcisków i modzeli nie da się za jednym razem zlikwidować problemu, potrzebna jest dłuższa terapia. Ale już po pierwszym spotkaniu pacjentka była bardzo zadowolona z efektów.
Kiedy kończy się szkołę kosmetyczną ze specjalnością podologia, jakie są możliwości dalszego rozwoju i pracy w tej dziedzinie?
K.K: Specjalność na studiach to tak naprawdę tylko impuls do
dalszego działania. Wszystkie realne umiejętności można zdobyć tylko podczas pracy w gabinecie, z pacjentami. Trzeba zaczynać pod okiem doświadczonego fachowca. Na studiach, i to
zarówno zaocznych, jak i dziennych, praktycznych zajęć jest po
prostu za mało, a grupy są zbyt liczne, nawet ośmioosobowe
przy trzech stanowiskach pracy. W naszej szkole było o tyle dobrze, że miałyśmy bardzo dobry, profesjonalny sprzęt. Ale
uczennice przyprowadzały swoich modeli, najczęściej bez poważnych problemów podologicznych.
K.W-J: Jeśli ktoś od razu po studiach chce pracować jako podolog, to jest nieporozumienie. Ja kończąc studia miałam poczucie, że niby coś wiem na temat stóp, ale nie mam pojęcia o
realnej pracy w gabinecie. To problem, bo nie ma u nas wielu
specjalistycznych gabinetów, gdzie mogłabym iść na staż i
l
149
mieć na co dzień kontakt ze stopami cukrzycowymi czy innymi
poważnymi problemami. Zwierzyłam się pani Magdzie, że nie
wiem, co mam teraz ze sobą zrobić. Powiedziała, że jeśli chce,
to mogę zostać u niej i dalej się uczyć. Myślę, że miałam sporo szczęścia. W przeciwnym razie chyba pracowałabym jako
kosmetyczka.
Jeśli ktoś chce się zająć podologią, od czego powinien zacząć?
Czy podstawą musi być dobra szkoła kosmetyczna?
K.W-J: Szkoła i tytuł kosmetologa na początek nie zaszkodzi, ale
zdecydowanie ważniejsze są szkolenia indywidualne. Można się
na nich zetknąć z przypadkami prawdziwie podologicznymi, z
poważnymi dolegliwościami, ze stopą cukrzycową. Dopiero
wtedy możemy zadecydować, czy to rzeczywiście zawód dla nas.
To trudne zadania i duża odpowiedzialność.
W Centrum Podologicznym prowadzicie takie szkolenia. Na
czym one polegają?
K.W-J: Osoba, która do nas przychodzi, bierze udział w normalnym dniu pracy gabinetu: asystuje podczas zabiegów,
uczy się przeprowadzać rozpoznanie podologiczne, planować
terapię itd. Poza tym są kursy dotyczące poszczególnych zagadnień. Największym zainteresowaniem cieszy się kurs zakładania klamer ortonyksyjnych, na który przychodzi do nas wiele kosmetyczek. Natomiast pełen, 64-godzinny kurs podologiczny odbywa u nas na razie kilka osób rocznie. Biorąc pod
uwagę zapotrzebowanie na tego rodzaju specjalistów, nie jest
to dużo.
Dla mnie największą szkołą zawodu był wyjazd do Niemiec,
gdzie podologia jest już bardzo rozwinięta, cukrzycy mają refundowane zabiegi, ludzie wiedzą, gdzie szukać pomocy. Spotykałam się tam z ogromnymi hiperkeratozami, wrastającymi paznokciami, a także z ludźmi bardzo schorowanymi, których zły
stan zdrowia objawiał się dolegliwościami stóp. W Polsce też na
pewno jest mnóstwo takich przypadków, prawdopodobnie nawet więcej, niż w Niemczech. Tylko nikt nie wie, gdzie się z tym
zgłaszać. Ludzie latami męczą się z problemami, które można
skutecznie usunąć.
www.lne.pl
150
l podologia
K.K: W Niemczech niemalże w każdej wsi jest tytułowany podolog. Ludzie mają szansę zgłosić się do specjalisty, który ich prawidłowo zdiagnozuje i zacznie leczyć. W Polsce większość osób
podających się za podologów wcale nimi nie jest.
Zawód podologa nie jest u nas zarejestrowany.
K.K: A co za tym idzie, szkoły nie mogą nadawać absolwentom
tytułu podologa. Można go zdobyć tylko za granicą. Na razie
możemy nazywać się co najwyżej specjalistami do spraw podologii, choć osobiście najbardziej odpowiada mi określenie „asystentka podologiczna”.
Jaka jest przyszłość tego zawodu w Polsce?
K.W-J: Zapotrzebowanie jest bez wątpienia ogromne. Nawet
młodzi i stosunkowo zdrowi ludzie mają problemy ze stopami.
Grupą, która najbardziej potrzebuje pomocy, są oczywiście diabetycy, którzy na skutek choroby często cierpią na neuropatię,
angiopatię, ekstremalną suchość skóry, a przy tym mają zaburzenia w leczeniu ran. Powinni oni regularnie kontrolować swoje
stopy, a zazwyczaj nie są w stanie zrobić tego sami.
K.K: Najtrudniejsze i najbardziej zaniedbane przypadki pani
Magdalena zdiagnozowała właśnie w Polsce. Ludzie latami żyją
z narastającymi dolegliwościami. Dochodzi do sytuacji, kiedy
pomóc jest bardzo trudno lub jest to niemożliwe. Chciałabym,
aby z wrastającymi paznokciami ludzie przychodzili do gabinetów podologicznych. Nie zawsze jest wskazana natychmiastowa
interwencja chirurgiczna, podczas zabiegów może dojść do
uszkodzenia macierzy paznokcia, który w rezultacie odrasta zdeformowany. To wszystko pokazuje, jak bardzo potrzebna jest
edukacja pacjentów.
K.W-J: I zalegalizowanie zawodu. Pacjent powinien wiedzieć,
kto ma odpowiednie, potwierdzone tytułem kwalifikacje, by
zająć się jego stopami. My też chcemy mieć pewność, jakie są
nasze kompetencje, co możemy robić, czego nie. Chcielibyśmy współpracować z diabetologami, dermatologami, flebologami. Ale większość lekarzy też jeszcze nie ma świadomości,
kim właściwie jest podolog i na ile jego praca może skutecznie pomóc leczeniu pacjenta. Myślę, że proces legislacji naszego zawodu potrwa jeszcze wiele lat. Na razie staramy się
manicurepedicure
edukować społeczeństwo poprzez media. Chcemy też przekonać środowiska lekarskie, żeby postrzegały nasz zawód jako
paramedyczny.
K.K: W styczniu tego roku powołaliśmy Polskie Towarzystwo
Podologiczne, które skupia nie tylko kosmetologów ze specjalnością podologiczną, ale też przedsiębiorców oraz specjalistów z innych dziedzin: lekarzy, fizjoterapeutów, dietetyczki,
psychologów, pedagogów, pielęgniarki pracujące z diabetykami. Łódzkie Centrum Podologiczne podjęło współpracę z
czternastoma łódzkimi oddziałami Polskiego Stowarzyszenia
Diabetyków w celu stworzenia bazy pacjentów o najwyższym
stopniu ryzyka rozwinięcia syndromu stopy cukrzycowej. W
ten sposób chcemy udokumentować, że ten zawód rzeczywiście jest potrzebny, że praca podologa może przyczynić się m.
in. do profilaktyki owrzodzeń. Najważniejszym argumentem
za powołaniem zawodu podologa w Niemczech była ogromna liczba amputacji wśród pacjentów z zespołem stopy cukrzycowej. Liczbę udało się w kolejnych latach znacznie
zmniejszyć.
Jakie są wasze zawodowe plany na przyszłość?
K.W-J: Na razie swoją przyszłość zawodową wiążę z naszym
Centrum Podologicznym. Nie zastanawiam się, co będzie za kilkanaście lat. Może kiedyś otworzę własny gabinet, na przykład
filię Centrum.
K.K: Cieszę się, że mogę pracować tutaj. To jest szansa, którą dał
nam los.
Podologia jest stosunkowo młodą dziedziną, więc zapewne
szybko się rozwija. Śledzicie jej najnowsze osiągnięcia?
K.W-J: Pani Magda przywozi nam z Niemiec specjalistyczne czasopisma, informacje o nowych technikach i sposobach pracy z
pacjentami. Tam odbywają się spotkania, konferencje, fachowe
szkolenia dla podologów, wydawana jest też prasa podologiczna. To wszystko umożliwia wymianę wiedzy i doświadczeń. U nas
zapewne kiedyś też tak będzie. Ale pierwszym krokiem powinno
być zarejestrowanie zawodu podologa, a tym samym uregulowanie kształcenia w tym zawodzie.
Rozmawiała Olga Groblińska