Kolejne spotkanie z cyklu "SĄ WŚRÓD NAS"

Transkrypt

Kolejne spotkanie z cyklu "SĄ WŚRÓD NAS"
www.gazetagazeta.com
piątek - poniedziałek, 8 - 11 października 2010
Strona 7
POLONIA W MONTREALU
Kolejne spotkanie z cyklu "SĄ WŚRÓD NAS"
23 września w sali Konsulatu
Generalnego RP w Montrealu,
gdzie miała miejsce wystawa obrazów Marka Żółtaka, odbyło się
kolejne spotkanie z cyklu "SĄ
WŚRÓD NAS". Celem tych spotkań jest przybliżenie działalności i osiągnięć niektórych naszych rodaków z Montrealu.
Gościem wieczoru był Andrzej Stec, tenor liryczny. Poniżej zamieszczam życiorys artysty, który został opracowany
przez znanego nie tylko Polonii
montrealskiej muzykologa Radosława Rzepkowskiego.
"Urodzony w Stalowej Woli,
jest absolwentem tamtejszej Państwowej Szkoły Muzycznej im.
I.J.Paderewskiego. Studiował
wokalistykę w różnych amerykańskich instytucjach muzycznych i w roku 2009 otrzymał tytuł
doktora w dziedzinie muzyki na
Uniwersytecie Montrealskim.
Andrzej Stec wyspecjalizował się
w repertuarze pieśni klasycznych. Wiele lat poświęcił też studiom teatralnym i baletowym w
Chicago (USA).
Jeszcze w czasie studiów na
Uniwersytecie Northwestern,
szkoła wyraziła zgodę na zaangażowanie młodego artysty do
Chicago Opera Theater. Do jego
największych osiągnięć zalicza-
ją się role Toma w operze I.Strawińskiego The Rake’s Progress,
Alfreda z La Traviata, Nadira z
Les pecheurs de perles, Don Ottavio z Don Giovanni, Lucano z
Il Coronatione di Poppea, Barinkay z Die Zigeunerbaron, Alfreda z Die Fledermaus, oraz Doktora ze współczesnej opery L.Hoibyiego A month in the Country.
Wielokrotne występy solowe
z Rockford Bach Chamber Orchestra (Chicago) i Ensemble Da
Capo (Montreal) w utworach
muzyki barokowej, jak również
udział w letnich festiwalach
(Aspen, Chautauqua, La Roche
d’Hys, ICAV) umożliwiły artyście
dostęp do wielu prestiżowych sal
koncertowych i udział w kursach
mistrzowskich. Opanowany repertuar pieśniowy jest wynikiem
gorącego zamiłowania artysty do
poezji i owocnej współpracy z
profesor Rosemarie Landry oraz
pianistą i dyrygentem Jean-Eudem Vaillancourtem.
Tego roku Andrzej Stec wystąpił w roli Barinkay z Die Zigeunerbaron w Salle Claude
Champagne w Montrealu, jak
również na koncertach polonijnych z okazji 200-lecia urodzin
Fryderyka Chopina i Roberta
Schumanna. Zeszłoroczne sukcesy naszego wokalisty na mię-
dzynarodowym festiwalu poezji
w Trois-Rivieres jak i na festivalu ICAV, zatwierdziły jego ponowny udział w tych imprezach
i zaowocowały koncertem na Place-des-Arts, jak i serią koncertów
we Francji na prestiżowym festiwalu Daltona Boldwina w Villescroze oraz występami w Polsce,
w Chicago i Cleveland".
Do sześciu pieśni Fryderyka
Chopina i kilku innych utworów
soliście akompaniował na fortepianie profesor Montrealskiego
Uniwersytetu Jean-Eudes Vaillancourt. Do pozostałych utworów za fortepianem zasiadała
Anna Moszczyńska.
W wypełnionej sali Konsulatu spotkanie trwało aż dwie godziny. Oczywiście śpiewane
utwory były przeplatane opowieśćmi pana Andrzeja o jego życiu.
Mimo młodego wieku (32 lata),
nasz artysta z dużą dozą humoru opisywał ciekawe epizody
młodości i rozpoczynającej się miejmy nadzieję - światowej kariery.
Jerzy Adamuszek
zjoner zagubiony w swym marzeniu - jak to określił Robert
Schumann (1810- 1856).
Palce trzymał wyciągnięte
poziomo, zdając się bardziej głaskać niż uderzać w klawisze.
Fryderyk Chopin, pianista fenomenalny, nieporównany z nikim, miał po prostu rewelacyjną
technikę. To dlatego mógł oddać
dźwiękami fortepianu wszystko,
czego zapragnął. Podziw znawców budziła jego ręka: (...) giętka i podatna, rozciągliwa jak z
kauczuku.
Co więcej, podczas gry zachowywał się spokojnie. Nie znosił
efekciarstwa. Nie epatował, jak
inni, nadmierną gestykulacją czy
zarzucaniem fryzurą. Wprowadzając słuchaczy w ekstazę, sam
zachowywał pełną wewnętrzną
równowagę. Był wielkim artystą,
ale i doskonale przygotowanym
zawodowcem.
Chopin niechętnie dedykował
swoje utwory. Wprawdzie większość z wpisów unieśmiertelnia
nazwiska osób z arystokratycznych rodów (stąd również fama
o "salonowej chopinowskiej" muzyce), to przecież kompozytor od
najwcześniejszego dzieciństwa
żył w takim właśnie, eleganckim
otoczeniu. I to wielkie damy i panowie z tytułami dobrze urodzonych snobowali się na znajomość
z kompozytorem, a nie odwrotnie.
Swoją drogą, gdy bliżej przyjrzymy się chopinowskim dedykacjom, bardziej intryguje raczej
to, komu mistrz Chopin wpisów
w eleganckiej francuszczyźnie
poskąpił.
Nie należą do nich oczywiście
obaj nauczyciele Chopina: Wojciech Zywny, Józef Elsner, ani
dobroczyńcy familii Chopinów,
hrabiowska rodzina Skarbków.
To chyba najlepszy z dowodów,
że badacze mieli rację. Fryderyk
osobom naprawdę najbliższym,
w tym również ukochanym kobietom, ofiarowywał przede
wszystkim serce, a nie dedykacje.
Fryderyk Chopin przeszedł
do historii muzyki jako kompozytor i utalentowany wirtuoz fortepianu. Jego gra zachwycała nie
tylko wymagających amatorów,
budziła także podziw zawodowych pianistów. Niestety, Chopin
występował publicznie rzadko i
niechętnie. Odrzucał argumenty
finansowe, mimo że honoraria,
jakie mu oferowano, były naprawdę wysokie. Nie interesowały go także względy ambicjonalne. Jeden z francuskich krytyków
zaapelował nawet, aby Chopin
...po koncercie
Organizator cyklu spotkań
"Są Wśród Nas" Andrzej Stec
www.sawsrodnas.ca
[email protected]
J.Stomal bezpłatnie prowadzi
www.sawsrodnas.ca
Od lewej: J.E. Vaillancourt, Anna Moszczańska, Andrzej Stec, Krystyna Rzepkowska, Jerzy Adamuszek, Marek Zoltak
swoim recitalem udowodnił, że to
właśnie on, a nie Thalberg czy
Liszt, jest pierwszym pianistą
Europy... Niewiele wskórał...
Zapewne nie wiedział, że artysta przed każdym publicznym
występem przeżywał straszliwe
wahania, nawet lęki.
Fryderyk Chopin - człowiek
nadwrażliwy i chorowity, a jako
artysta maksymalnie odpowiedzialny, był po prostu wielkim
tremiarzem. Nazwano to nawet
elegancko "wrodzonym przywiązaniem do ciszy".
Powołaniem Chopina było
bez wątpienia komponowanie, co
do tego nikt nie ma najmniejszych wątpliwości. Ale, co może
mniej oczywiste, ten słynny kompozytor i wirtuoz fortepianu miał
też inne talenty. Znakomicie rysował, posiadał zdolności aktorskie, a także całkiem nieźle pisał.
Co prawda, jak większość poetów romantycznych, cierpiał na
podejrzliwość wobec werbalnej
ekspresji i zamiast listów do rodziny, wolał pisać nuty, ale i tak
pozostawił po sobie mnóstwo listów, notatki, laurki i wiersze,
fragmenty dziennika. Pisząc używał cudownej polszczyzny inteligenckiej Warszawy. Wszystko
co pisał, pełne jest Chopina. Chopina, który kształtował się w czasie romantyzmu, po upadku naszego państwa w 1795 roku. Chopina, który odczuwał, że egzystować znaczy jednocześnie być
przedmiotem i podmiotem. Że
dopiero wtedy człowiek istnieje,
kiedy żyje i dla siebie i dla innych.
...A jednak w Chopinie tkwi
wszystko, czego
nam zabraniano: barwne kontusze, pasy złotem
lite, posępne czamarki, szlacheckich brzęk
szabel, jęki piersi zranionej, bunt
spętanego
ducha, krzyże cmentarne, przydrożne wiejskie
kościółki, modlitwy serc stroskanych, niewoli
ból, wolności żal, tyranów przekleństwo
i zwycięstwa radosna pieśń. Więc
krzepimy
serca do wytrwania... bo nie ginie naród,
co ma taką wielką, nieśmiertelną duszę...
Ignacy Paderewski
podczas uroczystości
100-lecia urodzin Chopina
Tekst i zdjęcia: Anna Ronij