Piekło Kolejnym dogmatem wiary Kościoła katolickiego jest nauka o

Transkrypt

Piekło Kolejnym dogmatem wiary Kościoła katolickiego jest nauka o
Piekło
Kolejnym dogmatem wiary Kościoła katolickiego jest nauka o piekle. W najnowszym
Katechizmie czytamy: „Nauczanie Kościoła stwierdza istnienie piekła i jego wieczność.
Dusze tych, którzy umierają w stanie grzechu śmiertelnego, bezpośrednio po śmierci
idą do piekła, gdzie cierpią męki — ogień wieczny. Zasadnicza kara piekła polega na
wiecznym oddzieleniu od Boga” (Art. 1035).
W przypisach do powyższego stwierdzenia Kościół katolicki odwołuje się do
wcześniejszych postanowień i dekretów soborowych, co oznacza, że nauka o piekle,
w całej swojej rozciągłości, pozostała niezmienna. Źródła katolickie podają więc, że
piekło jest miejscem wiecznych mąk, a zarazem stanem duszy, zaś męki piekielne są
nad wyraz straszne. Obok kary polegającej na niemożności oglądania Boga —
potępieńcy otoczeni są wciąż złymi duchami, pogrążeni są w ogniu, a jednocześnie
znoszą straszliwe katusze natury duchowej.
Ks. prof. Franciszek Spirago pisze: „Ogień piekielny nie niszczy i nie spopiela
palonych przedmiotów, owszem, konserwuje je, jak sól potrawy (Marka 9:48); nie
świeci, gdyż w piekle panują ciemności (Mateusza 22:13) i nie grzeje, gdyż w piekle
panuje niezmierne zimno. Natomiast piecze ogień piekielny (stąd wyraz: piekło) i to
znacznie boleśniej niż ogień ziemski”. „Nasz ogień zimnym jest w porównaniu do
ognia piekielnego” (św. Wincenty Fer., „Katolicki katechizm ludowy”, cz. I, str. 399).
I jeszcze jedno stwierdzenie Kościoła: „Istnienie kar piekielnych wskazuje
z przeraźliwą pewnością, że Bóg jest sprawiedliwy i że ta sprawiedliwość pozostaje w
nierozłącznej jedności z Jego dobrocią” (Leon Rudloff „Mała dogmatyka dla
świeckich”, str. 139).
Tyle nauka Kościół katolicki. A co mówi Pismo Święte? Czy mówi o piekle jako
miejscu wiecznych mąk?
Piekło w pojęciu Biblii
Słowo „piekło” znajdujemy w wielu przekładach Pisma Świętego. Ale trzeba wiedzieć,
że słowo to jest tłumaczeniem czterech różnych pojęć, jakie występują w Biblii. Oto
te pojęcia: Hebrajskie „szeol”, „gehenna” oraz greckie „hades” i „tartaros”. Czy
powyższe określenia dają podstawę ku temu, aby dopatrywać się w nich
uzasadnienia dla dogmatu o wieczystych mękach piekielnych? Zwróćmy uwagę na ich
znaczenie, aby się o tym przekonać.
Po pierwsze, w Starym Testamencie spotykamy się aż 65 razy z hebrajskim wyrazem
„szeol”. Termin ten zazwyczaj określa śmierć, krainę umarłych — grób. I tak np.
patriarcha Jakub, po utracie swego syna, Józefa, rozpacza: „W żałobie zejdę do syna
mego do grobu [szeolu]” (1 Mojżeszowa 37:35, por. 1 Mojżeszowa 42:38; 4
Mojżeszowa 16:33; 1 Sam. 2:6; Joba 3:17-19; 14:13; 17:13, 16; Psalm 141:7).
Natomiast w Księdze Kaznodziei Salomona czytamy: „Na co się natknie twoja ręka,
abyś to zrobił, to zrób to według swojej możności, bo w krainie umarłych, do której
idziesz, nie ma ani działania, ani zamysłów, ani poznania, ani mądrości” (Kaznodziei
9:10). A zatem hebrajskie „szeol” nie zawiera w sobie ani śladu ognia, ani
świadomości życia.
Odpowiednikiem hebrajskiego „szeol” jest greckie „hades”. Również to pojęcie nie
może zawierać w sobie cech ognia piekielnego lub świadomości życia. W Nowym
Testamencie słowo to występuje 10 razy: w Mateusza 11:23; 16:18; Łukasza 10:15;
16:23; Dzieje 2:27, 31; Objawienie 1:18; 6:8; 20:13-14. I termin ten zazwyczaj
oznacza krainę umarłych, królestwo śmierci i grobu. Przykładem tego może być
fragment z Dziejów Apostolskich, który wspomina zarówno o grobie Dawida, jak
i Chrystusa (Dzieje apostolskie 2:25-31, por. Psalm 16:8-10). Dlatego też
upatrywanie w „hadesie” — katolickiego „piekła” jest bezpodstawne, ponieważ
zarówno „szeol”, jak i „hades” związane są ze śmiercią i umarłymi, a nie z życiem
i żywymi. Jeśli więc Biblia mówi, że ostatecznie i sam „hades” zostanie wrzucony do
„jeziora ognistego” (Objawienie 20:14), co oznacza „drugą śmierć”, to zrozumiałe
jest, że „hades” nie może być owym ogniem piekielnym, jak to przedstawia katolicki
dogmat o piekle.
Po trzecie, również łacińskie słowo „gehenna”, występujące w Nowym Testamencie
dwanaście razy, nie oznacza wiecznych mąk piekielnych, ale ostateczny kres Szatana,
demonów i czyniących bezprawie. Oto te teksty: Mateusza 5:22, 29-30; 10:28; 18:9;
23:15, 33; Marka 9:43, 45, 47; Łukasza 12:5; Jakuba 3:6. „Gehenna” pochodzi od
hebrajskiego Ge(ben)Hinnom — „dolina Synów Hinnoma”. Miejsce to, położone na
południowy zachód od Jerozolimy, w okresie starotestamentowym związane było
z zakazanym składaniem ofiar z ludzi (2 Kronik 28:3; 33:6; 2 Królewska 23:10;
Jeremiasza 7:31-32; 19:6; 32:35). Dodać należy, że Bóg surowo potępiał te
barbarzyńskie praktyki:„Wznieśli miejsce ofiarne Tofet w Dolinie Ben Hinnoma, aby
spalać w ogniu swoich synów i swoje córki, czego Ja nie nakazałem i co mi nawet na
myśl nie przyszło” (Jeremiasza 7:31). Tak więc, jeśli Bogu „nawet na myśl nie
przyszło”, aby kogokolwiek spalać w ogniu, to o ileż bardziej, aby kogokolwiek w nim
męczyć, i to przez całą wieczność!
Jak więc rozumieć wypowiedzi Chrystusa o wiecznym i nieugaszonym ogniu?
Ponieważ „dolina Hinnoma” w czasach Chrystusa stała się wysypiskiem i spalarnią
odpadków, padliny i wszelkich nieczystości, a być może i straconych przestępców,
dlatego Chrystus użył „ognia Gehenny” jako symbolu ostatecznej i wiecznej śmierci.
Już w Starym Testamencie spotykamy się z pojęciem nieugaszonego ognia. Bóg
zapowiedział mieszkańcom Jerozolimy, że jeśli nadal będą trwać w odstępstwie, „to
roznieci w jego bramach ogień i pochłonie pałace Jeruzalemu, i nie
zgaśnie” (Jeremiasza 17:27). Zaś o Sodomie, Gomorze i okolicznych miastach
czytamy, że„stanowią przykład kary ognia wiecznego” (Judy 7). Apostoł Piotr
dodaje: „Miasta Sodomę i Gomorę spalił do cna i na zagładę skazał jako przykład dla
tych, którzy by mieli wieść życie bezbożne” (2 Piotra 2:6). Jak więc widzimy, pojęcie
nieugaszonego i wiecznego ognia jest równoznaczne z ostatecznością
i nieodwracalnością śmierci, a nie z wiecznotrwałymi cierpieniami. Chodzi o wieczny
skutek, a nie wieczne męki! „Albowiem zapłatą za grzech jest śmierć” (Rzymian
6:23), a nie — wieczne życie w męczarniach!
Ostatnim biblijnym pojęciem, które również bywa przedstawiane jako katolickie
piekło, jest greckie „tartaros”. Termin ten występuje tylko raz w Nowym Testamencie
i oznacza miejsce pobytu upadłych aniołów. „Bóg bowiem nie oszczędził aniołów,
którzy zgrzeszyli, lecz strąciwszy do otchłani [Tartaru], umieścił ich w mrocznych
lochach, aby byli zachowani na sąd” (2 Piotra 2:4). Z powyższego tekstu wynika, że
„tartaros” nie jest miejscem pobytu zmarłych ludzi. Nie może więc być „piekłem”,
o którym uczy Kościół katolicki. Z innych tekstów Pisma Świętego można
przypuszczać, że chodzi o miejsce przebywania tylko niektórych upadłych aniołów.
Bowiem kiedy Jezus uwalniał opętanych z demonów, one „prosiły go, aby im nie
nakazywał odejść w otchłań” (Łukasza 8:31). Stąd wniosek: są złe duchy w kręgach
niebieskich (Efezjan 6:12) i upadli aniołowie, zamknięci w „tartaros” („otchłań”,
„czeluść”, „mroczne lochy” — por. Objawienie 9:1-2, 11; 20:1-3). Tak więc „tartaros”
nie jest miejscem wiecznych mąk ani dla bezbożnych ludzi, ani dla upadłych aniołów.
To miejsce zamknięcia wyłącznie aniołów ciemności i to tylko do czasu sądu, kiedy
ostatecznie zostaną straceni w ogniu „gehenny” (Objawienie 20:10).
Co sądzić o katolickim piekle?
Pojęcie katolickiego „piekła” jest sprzeczne z nauką Pisma Świętego. Kościół katolicki,
twierdząc, iż „istnienie kar piekielnych wskazuje z przeraźliwą pewnością, że Bóg jest
sprawiedliwy i że ta sprawiedliwość pozostaje w nierozłącznej jedności z Jego
dobrocią” (L.Rudloff), wypacza wizerunek Boga i przedstawia Go jako okrutnego
tyrana. Czy można mówić o sprawiedliwości w przypadku skazania człowieka na
wieczne męki?!„Czy rzeczywiście mam upodobanie w śmierci bezbożnego — mówi
Wszechmocny Pan [ w oryginale ‫ יהוה‬- JHWH] — a nie raczej w tym, by się odwrócił
od swych dróg i żył?” (Ezechiela 18:23). Czyż to nie oburzające, gdy obecny papież
[Jan Paweł II, promując zniesienie kary śmierci] potrafi wzywać do ułaskawienia
bezwzględnego mordercy z USA (ponad 160 ofiar), a jednocześnie dogmatem
o piekle „skazuje” miliardy na beznadziejne wieczne potępienie i męki?
Biorąc pod uwagę fakt, że w Biblii nie występuje słowo piekło, a tylko „szeol”,
„hades”, „gehenna” i „tartaros”, katolicki dogmat o piekle nie ma racji bytu. Znając
następstwa dogmatu o piekle, zaliczyć go trzeba do nauk szatańskich. Przez długie
wieki wierni byli straszeni piekłem na każdym kroku. A inaczej wierzącym Kościół
katolicki zgotował piekło już tu na ziemi.
Pojęcie katolickiego piekła jest bezsensowne jeszcze z innych powodów. Choćby
z uwagi na dysproporcję pomiędzy grzechami człowieka, popełnionymi w krótkim
życiu, a nieustającymi mękami w piekle. Czy to można nazwać sprawiedliwością?
Czyż Bóg nie jest miłością? Czemu miałoby służyć wieczne karanie, jeśli nie prowadzi
ono do resocjalizacji? Przecież katolickie piekło nie gwarantuje żadnej poprawy. A czy
zbawieni mogliby przeżywać prawdziwe szczęście, wiedząc o tym, że gdzieś tam
w piekle ustawicznie cierpią ich bliscy? Wierzę, że na powyższe pytania nietrudno
sobie odpowiedzieć.
Piekło
Według Pisma Świętego „zapłatą za grzech jest śmierć” (Rzymian 6:23). A w takim
wypadku nie może być mowy o wiecznych mękach. Jakkolwiek Biblia używa takich
określeń, jak: „ogień wieczny”, „nieugaszony”, „wieczne męki” — to mają one, jak
w wielu innych przypadkach, znaczenie symboliczne. Biblia mówi, że Bóg jest
miłością (1 Jana 4:8) i dał Syna swego, aby każdy, kto weń wierzy, nie zginął, ale
miał żywot wieczny (Jana 3:16). A zatem Bóg chce, aby wszyscy ludzie byli
zbawieni (1 Tymoteusza 2:4). Dlatego też „okazuje cierpliwość, bo nie chce, aby
ktokolwiek zginął, lecz chce, aby wszyscy przyszli do opamiętania” (2 Piotra 3:9).
Znaczy to, że Bóg nikogo nie skazuje na śmierć. „Ogień wieczny [oznaczający
wieczne unicestwienie, a nie życie w męczarniach], zgotowany jest diabłu i jego
aniołom” (Mateusza 25:41). Ktokolwiek jednak zginie, to tylko dlatego, że
dobrowolnie wybrał zło. Tak naprawdę, to każdy sam decyduje o swoim
przeznaczeniu. Z własnej woli idziemy — albo wąską drogą do życia wiecznego, albo
drogą szeroką na zatracenie (Mateusza 7:13-14). I Bóg szanuje ten indywidualny
wybór.
Tak więc, mimo iż Biblia nie mówi w dosłownym znaczeniu o wiecznych mękach,
mówi o wiecznym zatraceniu. Według przypowieści Chrystusa o pszenicy i kąkolu
oraz owcach i kozłach, przeznaczenie jednych i drugich uwidoczni się dopiero przy
końcu świata (Mateusza 13:39-42; 25:31-4). Jedni „odejdą na kaźń wieczną,
sprawiedliwi zaś do życia wiecznego” (Mateusza 25:46). W Księdze Malachiasza
czytamy: „Wtedy zobaczycie różnicę między sprawiedliwym a krzywdzicielem, między
tym, który służy Bogu, a tym, który Mu nie służy. Bo oto nadchodzi dzień, palący jak
piec, a wszyscy pyszni i wszyscy wyrządzający krzywdę będą słomą, więc spali ich
ten nadchodzący dzień — mówi Jahwe Zastępów — tak, że nie pozostawi po nich ani
korzenia, ani gałązki” (Malachiasza 3:18-19). Powyższy tekst nie pozostawia miejsca
na żadne spekulacje. Nie wieczne męki, ale wieczna śmierć. Zaś w odpowiedzi na
wszelkie ewentualne zarzuty pod adresem Boga, już teraz możemy przeczytać: „Cóż
jeszcze należało uczynić mojej winnicy, czego ja jej nie uczyniłem?” (Izajasza 5:4).
Podobnie brzmią słowa Chrystusa: „Ileż to razy chciałem zgromadzić dzieci twoje (…)
a nie chcieliście” (Mateusza 23:37). Chrystus bolał nad tym, że wielu Jemu
współczesnych badało Pisma, „ale mimo to, do Niego przyjść nie chcieli, aby mieć
żywot” (Jana 5:40).
Czy dziś nie jest podobnie? Czy za ten stan rzeczy nie jest odpowiedzialny Kościół
katolicki, który zniekształcił wizerunek Boga? Czy nauka o piekle, którym straszono
przez długie wieki wiernych, nie jest tego potwierdzeniem? Apostoł Paweł, adresując
swój list do Rzymian, powiada: „Albowiem z waszej winy, jak napisano, poganie
bluźnią imieniu Bożemu” (Rzymian 2:24).
Czy podobnie nie jest z Kościołem katolickim? Czy nie dał dość powodów do
zgorszenia, zwątpienia, łez, bluźnierstw, aż do całkowitej niewiary? Czy nie zgotował
ludziom „piekła” już tu, na ziemi? Na pewno tak! Jednak obok ogromnej
odpowiedzialności Kościoła katolickiego za ten stan rzeczy, należy również pamiętać,
że „każdy z nas za samego siebie zda sprawę Bogu” (Rzymian 14:12).