Grupa IV - Pracownie Orange

Transkrypt

Grupa IV - Pracownie Orange
Grupa IV
Autorzy:
- Marcin Grudziński – Pracownia Orange Niedrzwica Duża,
- Marcin Pietrzak – Pracownia Orange Czerniejów,
- Aleksandra Zając – Pracownia Orange Radzyń Podlaski.
Lato tego roku było upalne, słyszy się na spotkaniach rodzinnych i towarzyskich.
Niektórym dokuczył upał i wysokie temperatury. Są to ci ludzie, którzy muszą pracować na
budowach, rolnicy, sadownicy, kierowcy. Jednakże wielu powie, że lato było piękne tego roku,
udał się wyjazd na urlop. Upały powodują też chęć przebywania nad wodą, co czasem kończy się
tragicznie.
Lato to dla większości ludzi czas urlopów, relaksu i odpoczynku. Wszyscy chcą mieć
udany urlop, piękną opaleniznę, bez wyjeżdżania za granice kraju. Piękne lato wszystkim zapada
w pamięć, bo pozostają miłe wspomnienia z wakacji.
Niestety, gdy ciepły okres roku minął, pozostał dla mnie niedosyt, ponieważ go dobrze
nie wykorzystałem. Postanowiłem zrobić coś szalonego by nadrobić stracony czas. Z początkiem
października wyruszyłem w pełną wspaniałych przygód podróż autostopem po Europie!
Pierwszym krajem jaki odwiedziłem były Niemcy, akurat załapałem się na Oktoberfest...
Spotkało mnie tam wiele fajnych i ciekawych sytuacji, jednak największą rozrywkę dla mnie był
koncert zespołu Big time rush, ponieważ tak młodzi ludzie odkryli swoje talenty i wykorzystali
je do produkcji światowych hitów. Następnym krajem który zwiedziłem były Włochy. W stolicy
tego kraju zwiedziłem Koluseum, w którym niegdyś odbywały się wyścigi rydwanów i walki
gladiatorów.
Na wschodzie we Włoszech ujrzałem świetne, sportowe auto lamborghini. Również w
tym kraju kupiłem wiele pamiątek i zrobiłem dużo zdjęć. Tego dnia byłem również w stolicy
Francji, Paryżu. Tam podziwiałem bardzo wysoką wieżę Eiffle. Gdy wszedłem na samą górę,
ludzie wyglądali jak mrówki. Skosztowałem tam wiele francuskich potraw np. stek z pieprzem,
serek kozi w migdałach i słodki deser.
W kolejnym kraju, w którym byłem jest Austria. Zwiedziłem mnóstwo małych uroczych
miasteczek. Zwiedziłem zamki, kościoły i klasztory. Byłem w Semmering. Jest najwazniejsza
przyłączem łącząca Doliną Austrii ze Styrią. Odwiedziłem też Burgerland. Obszar na pograniczu
Austrii -Węgier położony nad jeziorem Nezyderskim. We wszystkich zwiedzonych przeze mnie
państwach, miastach zobaczył duże fajnych rozrywek. Najbardziej spodobała mi się Szwecja.
Jednak mój kraj wezwał mnie z powrotem do siebie. A właściwie moja pasja związana z
ułaństwem i rzeczami kultywowanymi z tą, jakże wspaniałą tradycją. Wstąpiłem więc do
Głównego, woj. lubelskie, gdzie niestety dowiedziałem się, że moja ulubienica zachorowała. Ta
choroba to kolka, która może powodować nawet śmierć zwierzęcia! Bardzo mnie to zmartwiło.
Dobrze, że tam pojechałem, bo byłem tam bardzo przydatny. Aktualnie odbywał się Hubertus,
czyli święto koniarzy. Pogoda była piękna. Słonko przygrzewało, podkreślając wyjątkowość tych
zwierząt. Ja jednak byłem przy Mai. Dlaczego? Bo troskliwa opieka i ruch wspomoże w
szybszym ustaniu dolegliwości. Nie ukrywam, że podczas prowadzania ulubienicy zerkałem na
popis ułanów i zachwycałem się ich miłością do koni i do umiejętności zachowania tradycji.
W promieniach słońca czapki ułańskie z orłem na przodzie lśniły, jak najwspanialsze nakrycia
głowy. Cały strój ułana uważam za jeden z najbardziej urzekających strojów. Żeby to zrozumieć
trzeba to przeżyć i zobaczyć na własne oczy.
1
Upalny urlop niestety pomału dobiegał końca. Czas spędzony na wojażach wspominam
bardzo mile, zwiedzone miejsca Europy pozostaną na zawsze w mojej pamięci. Utrwalone chwile
na fotografiach będą przypominać mi o tym, co zobaczyłem, poznałem, zwiedziłem,
doświadczyłem na własnej skórze, a najważniejsze: że wszystko to, co poznałem mogę opisać i
podzielić się swoim doświadczeniem wszystkim moim rówieśnikom, którzy nie mając
możliwości osobistego zwiedzenia znanych miejsc, chcą dowiedzieć się czegoś ciekawego.
Myślę jednak, że najbardziej wspominam odwiedziny w stadninie, ponieważ jest to to, co
kocham najbardziej i sprawia mi to największą przyjemność.
Następnym moim marzeniem jest mieć własnego konia i wytrenować go tak, jak prawdziwi
ułani. Dlatego też będę poszerzał swoją wiedzę na temat i tradycji ułanów, i psychologii konia
oraz jak człowiek może oddziaływać na konia poprzez swoje myślenie.
Teraz z ogromną przyjemnością wyciągam się na trawie i oddaję się marzeniom, gdzie
jeszcze chciałbym się udać...
Myślę, od zawsze interesowałem się piłką nożną, to może Brazylia. Zobaczyłbym te
ogromne parki, wyjątkową roślinność, imponujące wodospady czy plaże marzeń! Może jednak
Hiszpania? Chciałbym zobaczyć Święto Ognia, o którym tyle słyszałem, kiedy nad Walencją
widnieje chmura dymu spowodowana spaleniem setek ogromnych kukieł. Mógłbym tak marzyć
bez końca, ale nagle pojawia mi się łezka w oku, gdy zaczynam wspominać moje do czasu
wyśmienite, ale niestety do końca nie spełnione wakacje.
Nagle w oddali zauważam mojego brata Krystiana, który biegnie do mnie zdyszany. Staje
przede mną z wystraszonym wzrokiem i bez żadnego słowa łapie mnie za rękę i zaczyna biec. Po
krótkim czasie znaleźliśmy się w lesie mojego dziadka, gdzie wybudowaliśmy wcześniej razem
swoją "bazę". Padłem osłupiały, gdy w wielkim dębie, na którym była oparta cała nasza
konstrukcja, pojawił się duży portal! Doszliśmy do wniosku, że w domu wszystko na spokojnie
przemyślimy.
W drodze do domu czułem ogromny niepokój, kiedy Krystian był nadzwyczaj
pobudzony, obsypywał mnie propozycjami abyśmy do niego weszli bez wtajemniczania do tego
nikogo. Powtarzał, że mogą nas tam czekać wspaniałe przygody, może w przyszłości poznamy
nowe technologie, które po powrocie do współczesności przyniosą nam sławę i pieniądze. Jednak
ja ciągle byłem niespokojny, bo zawsze była możliwość, że zostaniemy przeniesieni do ciemnych
czasów średniowiecza, gdzie śmierć czekałaby na każdym kroku.
Po powrocie długo myśleliśmy co mogłoby nas tam czekać. W końcu Krystian dał
argument, któremu nie mogłem się oprzeć. Naszym rodzicom brakowało pieniędzy, ponieważ
wraz z wiekiem tracili siłę do pracy, w ten sposób nasze gospodarstwo rolne podupadało. Dlatego
uległem bratu i spakowaliśmy najpotrzebniejsze rzeczy... Stojąc tuż przed portalem, nie
wiedziałem czy postępuję właściwie, ale pomyślałem, że nie ma już czasu na te przemyślenia
oraz, że jesteśmy to winni rodzicom. W tym samym czasie obydwoje skoczyliśmy do portalu. I
znaleźliśmy się w tajemniczej krainie. Nie wiedzieliśmy, gdzie jesteśmy słyszeliśmy dużo
dziwnych dźwięków. Okazało się, że ten portal przeniósł mnie i mojego brata na sam środek
miasta!
Po pewnym czasie zorientowaliśmy się, że jesteśmy w parku i siedzimy na ławce, a te
dobiegające nas dziwne dźwięki są to warkoty różnych maszyn, były to np. koparki, które
kopały jakieś doły, a inne potem je zasypywały. Samochody, które jeździły jak szalone i dzieci,
które bawiły się z rodzicami. Postanowiliśmy razem z bratem pójść dalej, aby dowiedzieć się,
gdzie my dokładnie jesteśmy. Długo szliśmy z Krystianem, za nim spotkaliśmy starszą Panią,
na widok , której ucieszyliśmy się i od razu z bratem pobiegliśmy w jej kierunku z pytaniem
2
gdzie my jesteśmy.
Starsza Pani nas na początku się przestraszyła, ale po długim wyjaśnieniu sprawy, która
nas spotkała, to nam dużo pomogła. Okazało się, że owa starsza pani jest natchniona magiczną
mocą, która z każdą chwilą przechodziła na nas. Po około 10 minutach byliśmy już tak
natchnieni, że magia unosiła nas w górę! Krystian odlatywał. W ostatniej chwili złapałem go za
nogę i uniosłem się w górę razem z nim. Szybowaliśmy ku niebiosom. Przeraziłem się, że jeżeli
moc nas opuści, to zaczniemy spadać. I co wtedy?
- Krystian! Jak zacznie opuszczać cię moc, to daj mi znać!
- Dobrze!
- A jak się teraz czujesz!?
- Właśnie nie czuję się najlepiej.
- A co ci jest?
- Coraz gorzej widzę!
- To zamknijmy oczy, bo chyba zaraz będziemy spadać.
I tak się stało. Nie spadaliśmy szybko, tylko jakoś tak pomału. Sam nie wiedziałem co się z
nami dzieje, aż w końcu przed oczami stanęła mi owa starsza pani i powiedziała:
- To był test! Zdaliście go doskonale, bo wszyscy, którzy chcą wejść w naszą krainę, muszą być
doskonale sprawdzeni.
- Na czym polegał ten test?- spytałem.
- Na odwadze.
- Ale my się wcale nie baliśmy!
- No i o to właśnie chodziło.
No i tak właśnie bezwiednie staliśmy się członkami dziwnej krainy i nawet przez głowę mi
nie przeszło, co nas jeszcze czeka.
W oka mgnieniu owa pani przeniosła nas na szczyt góry. Był z niej przepiękny widok,
oboje byliśmy bardzo zdumieni tymi krajobrazami. Za chwilę zaczęła mówić...
- Znajdujemy się teraz w krainie, która nazywa się Orvidia. Podzielona jest na 4 kraje: Narwhals,
Telawel, Stoners oraz Gefion. Na Orvidi żyło się spokojnie, nikomu nic nie brakowało, można
powiedzieć, że była to kraina mlekiem i miodem płynąca. Ale odkąd w serca mieszkańców
wrosła nienawieść, podstawowe wartości stanowiły pieniądze, a każdy zaczął troszczyć się tylko
o siebie, wybuchła wojna pomiędzy tymi krajami. Narwhals i Stoners nawiązały ze sobą
przymierze, Telawel i Gefion nie mieli innego wyboru jak postąpić tak samo. Niestety pierwsza
koalicja stała się potęgą militarną, zwyciężenie z innymi nie było dla nich problemem. Jednak
Telawel i Gefion nie poddawali się ciągle wybuchały powstania i bunty. Wojskowi podzielili się
na 6 profesji: wojowników, tancerzy ostrzy, magów, łowców, tropicieli i paladynów.
- Moim rodzinnym krajem jest Gefion, sprowadziłam was tu byście pomogli nam odzyskać
niepodległość.
Po wysłuchaniu tej historii, byliśmy z Krystianem przerażeni. Całą noc nie spaliśmy,
ciągle myśląc o tym, co nam opowiedziała starsza pani. Nie mieliśmy zielonego pojęcia, jak my ,
mali chłopcy mamy im pomóc w odzyskaniu niepodległości?
Nazajutrz rano spotkaliśmy się z pierwszą grupą „wojowników'', wysłuchaliśmy ich.
Drugą grupą, którą wysłuchaliśmy byli ,,tancerze ostrzy'' i tak z następną i następną. Nie czekając
jutra, postanowiliśmy szybko podzielić się zdobytymi informacjami z wróżką Miją, która była z
nas pełna podziwu , że tak w krótkim czasie zdobyliśmy tyle wiadomości.
Okazało się, że głównym ich problemem jest m.in. brak zaufania, doskwierający ich głód,
kończące się zapasy wody i bydła oraz dotykające ich rozmaite choroby. Musieliśmy szybko
3
wymyśleć plan pomocy dla kraju Gefion , co wcale nie było tak łatwe , bo czas nas gonił gdyż w
niedługim czasie miało dojść do następnego powstania. Po długich i męczących naradach z
Krystianem i wróżką nasz plan był następujący:
1. doprowadzić do spotkania przywódców.
2. obmyśleć razem plan pojednania.
3. stanąć razem do walki z głównymi problemami.
4. wyznaczyć osoby z każdej profesji do wyroszenie w głąb krainy za zdobyczą.
5. po powrocie utrzymać zawarty pokój.
Zaczynając od pierwszego punktu naszego planu, powiedziałem do Krystiana:
- Czy masz jakiś dobry pomysł?
- Sam nie wiem... Ale myślę, że dobrze by było użyć jakiegoś podstępu.
- Co masz na myśli?
- Musimy tak ich ze sobą spotkać, żeby nie wiedzieli o co chodzi, a zjawili się wszyscy o
jednakowej porze i w tym samym miejscu.
- To co, używamy do tego magii?
- No, bez tego raczej nam się nie uda.
- Dobra, to robimy tak: ty zajmujesz się dwoma przywódcami i ja też dwoma.
- Powiemy im, że potrzebna jest nam pomoc w wytrzebieniu intruzów z północnej połaci lasów
pierwszej krainy.
- Myślisz, że pójdą na to?
- Nie mam pojęcia, ale musimy od czegoś zacząć.
- Poproś o natychmiastową pomoc dwóch twoich dowódców, ja zrobię to samo i udamy, że to
przypadkowe spotkanie. Musimy wyglądać tak i zachowywać się w ten sposób, aby oni
zrozumieli, że jest to sprawa życia i śmierci. Mam nadzieję, że plan się powiedzie.
- Najpierw musimy zrobić coś ze swoimi ubraniami.
- To znaczy?
- Postrzępione bluzy, buty bez sznurowadeł, potargane włosy i w ogóle okropnie.
- Mamy sprawiać wrażenie napadniętych, tak?
- Tak. W drogę!
Minęło 3 dni. Sprowadziłem przywódców Narwhalsa i Stonersa, Krystian czekał na mnie
z władzami Telawela i Gefiona. Gdy go zobaczyłem odetchnąłem z ulgą, że przez tą podróż nic
mu się nic nie stało. Zauważyłem, że on również poczuł ulgę, że udało nam się pomyślnie
zakończyć pierwszy punkt naszego planu. Jednak sytuacja wymknęła się spod kontroli kiedy
przywódcy zaczęli ze sobą walczyć. Minęło na oko osiem godzin kiedy wszyscy popadali ze
zmęczenia nie wyłaniając zwycięzcy. Dali sobie jednocześnie czas na negocjacje i przemyślenia.
Postanowiliśmy dać im wolną rękę. Wróciliśmy do Miji. Okazało się, że władcy krajów zawarli
ze sobą przymierze na mocy, którego Gefion i Telawel odzyskują niezależność, pod warunkiem
płacenia corocznej daniny, w postaci złota i surowców.
Tak więc spełniliśmy naszą misję, a wdzięczni nam gospodarze przygotowali dla nas
super, ekstra niespodziankę – powrót do rodzinnego kraju. Okazało się, że nie było nas tam
ponad rok, a niespodzianką dla nas było ustawienie wyjścia portalu w niezwykłym miejscu i o
niezwykłej porze. Wyszliśmy 24 listopada 2013 roku o godz. 1800 na parkingu przed GOK-iem w
Niedrzwicy Dużej. Z okien Ośrodka biły kolorowe światła i słychać było wspaniałą muzykę.
Postanowiliśmy wejść. Okazało się, że na scenie właśnie występował powszechnie znany i
bardzo ceniony, wybitny odpustowy artysta. Nie mogliśmy się na Niego napatrzeć…scena dla
Niego jest po prostu stworzona. Zauroczył nas swoim aksamitnym głosem…zresztą nie tylko nas.
4
Przed sceną rozgrywały się dramatyczne sceny…Dziewczyny piszczały, rwały sobie włosy z
głowy, rzucały na scenę swoje adresy i kwiaty. Nie spodziewaliśmy się, że przez rok naszej
nieobecności w kraju nastąpiły takie zmiany i odbywają się koncerty podobne do tych, w których
uczestniczyły nasze babcie.
Poranek też nas bardzo mile powitał. Po wspaniałym śniadaniu wyszliśmy na spacer po
tej, nieznanej nam wcześniej, miejscowości. Jakimżesz było dla nas zaskoczeniem, gdy każdy na
ulicy oglądał się za nami, był dla nas miły i nam się kłaniał. Nie wiedzieliśmy o co chodzi do
momentu, gdy spotkaliśmy małego chłopczyka, trzymał w jednej ręce watę cukrową, w drugiej 3
gałki lodów. Spytaliśmy się go:
- Wiesz może dlaczego wszyscy są tacy radośni?
- Oczywiście, dzisiaj jest dzień uśmiechu!
- Dzień uśmiechu?
- Tak! W tym dniu są wszędzie wesołe miasteczka, wszystko jest bardzo tanie, aby akurat w tym
dniu każdego było stać na zabawę!
Byliśmy bardzo zaskoczeni, ale z drugiej strony inicjatywa wydawała się całkiem fajna.
- Ale chłopczyku czy gdy na nas patrzysz to wydaje Ci się coś dziwne?
- No ubieracie się jakoś tak... no inaczej. Jakbyście gdzieś wyjechali i wrócili po jakimś czasie.
Powiedziałem do Krystiana:
- Wygląda na to, że zupełnie moda się zmieniła... trzeba będzie nałożyć coś "normalnego".
Przynajmniej wiemy skąd taka reakcja ludzi.
Nagle chłopczyk od nas odbiegł krzycząc "otwierają kino!".
Wszystko wydawało nam się jakby lekko dziwne. Ale to nic w porównaniu z tym co
działo się później...
Podbiegliśmy pod nowo otwarte kino, byliśmy pełni podziwu zobaczyliśmy wysoki
budynek . Z ciekawości weszliśmy z Krystianem do środka.
Ujrzeliśmy wielki ekran, dużo krzeseł z numerami. Ale czas szybko leciał wróżka Mija
była nam wdzięczna poprosiliśmy jej o powrót do naszego kraju. Swoja magiczną różdżką
machnęła i byliśmy w tym samym miejscu.
I tak ta historia dobiega końca, wróciliśmy do domu z nadzieją na podobne przeżycie w
przyszłości. Nie spodziewaliśmy się, że tak szybko przytrafi nam się następna przygoda, jakże
zupełnie inna od tej, którą przeżyliśmy poprzednio.
Otóż, gdy wróciliśmy w poprzednie miejsce i spojrzałem na Krystiana miał on zupełnie inną
twarz niż "prawdziwy" Krystian.
- Ty, przecież ty to ja!
- Co ty gadasz? - Krystian spojrzał na mnie z głupim wyrazem twarzy.
- No mówię przecież do ciebie, że masz moją twarz. Wyglądasz dokładnie jak ja!
Spojrzałem na nasze ubrania i dodałem:
- Jesteśmy tylko inaczej ubrani, ale twarze mamy jednakowe - co się dzieje? Czy jeszcze za mało
mieliśmy wrażeń? Co nas jeszcze spotka? Krystian, to nie zapowiada się dobrze. Zaczynam się
niepokoić.
Nagle Krystian-ja, sam nie wiem który, zaczął się histerycznie śmiać, pokazując palcem
gdzieś za mnie, prawie kładł się ze śmiechu. Odwróciłem się, na kilometr czując kłopoty.
Niewiarygodne! Za mną stał chłopiec wyglądający dokładnie jak my dwaj, ale dwa razy wyższy.
W jednej chwili stałem się odważny i bardziej pewny siebie.
5
- Kim ty do diabła jesteś?
- To Mija was nie uprzedziła?
- O czym miała nas uprzedzić?
- O tym, że wejście do kraju jest możliwe tylko wtedy, kiedy przejdziecie ostatnią próbę, która
pozwoli wam zamieszkać u nas na stałe.
No to teraz całkiem zgłupiałem. Jednak nie wiem dlaczego, ale wcale nie czułem strachu,
niepokoju ani żadnej innej tego typu emocji. Lękałem się jednak o Krystiana, bo ten z kolei stał
sparaliżowany ze strachu. Już otwierał usta żeby coś powiedzieć, ja jednak przerwałem mu i
krzyknąłem... "TO WSZYSTKO JEST TAKIE BEZ SENSU!". Nagle obudziłem się z krzykiem
w swoim łóżku. Zdałem sobie sprawę, że to był tylko sen, zacząłem się śmiać, jednocześnie
odetchnąłem w ulgą. Nie mogłem w to uwierzyć, wszystko wydawało się takie realistyczne.
Zszedłem do salonu kiedy ujrzałem całą rodzinę nakrywających stół do śniadania. Nie mogłem
się powstrzymać od opowiedzenia tego snu przy wszystkich, gdy skończyłem wszyscy byli lekko
zaskoczeni i rozbawieni. W moim życiu wszystko było po staremu, a ja codziennie idąc spać
miałem nadzieję, że mój sen się powtórzy.
6

Podobne dokumenty