Droga Krzyżowa Przyjaciela

Transkrypt

Droga Krzyżowa Przyjaciela
Droga Krzyżowa Przyjaciela
Tekst: o. Stanisław Przepierski OP
Rzeźby: Jan Kuraciński
Rozważanie Drogi Krzyżowej autor dedykuje o. Jackowi Salijowi OP
JAN KURACIŃSKI
artysta, rzeźbiarz
Urodzony 23 sierpnia 1941 r. w Mierzanowicach na Sandomierszczyźnie. Kieleckie Liceum Sztuk
Plastycznych ukończył w 1962 r. Dyplom zrobił w Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie w pracowni
prof. Mariana Wnuka w 1968 r. W 1972 r. opuścił Polskę i udał się na wieloletnią emigrację. Pierwszy
rok na obczyźnie spędził w Wiedniu. W 1973 r. udał się do USA. W Nowym Jorku wraz z żoną
Barbarą, zarazem managerem, założyli DAVID II (to jego amerykański pseudonim artystyczny)
SCULPTURE STUDIO na Manhattanie, przy Union Square. Galeria ta, znana także jako ERA-ART
GALLERY, była ważną placówką artystyczną i kulturalną aż do czasu jej likwidacji w 1998 r.,
spowodowanej powrotem do Polski. Wiele rzeźb artysty znajduje się w zbiorach znanych
kolekcjonerów.
STACJA I
Pan Jezus sądzony przez Piłata i tłum
Unisono
Skazany
Przyprowadzony, choć milczał – pozwalał zaistnieć Prawdzie.
Pozwalał wybrzmieć treści naszych serc,
skomplikowanych żmijowisk historii buntu.
Słuchał sumień ludzkich, tego wszystkiego, co wychodziło z nich
i ujawniało się w emocjach, słowach i czynach,
w całym poplątaniu kłamstwa, przewrotności,
nienawiści i żądzy morderstwa.
Nie wzgardził nikim.
W Nim Prawda milcząco zaczynała zwyciężać przez Miłość.
Stał i słuchał dialogu strachu i wzrastającej fali krótkiego: „zabij!”.
Opuszczonym wzrokiem zbierał z ziemi pełzające,
upadłe myśli i słowa – odpowiedź niewdzięczności.
Całym sobą mówił: „fiat!” –
„niech mi się stanie według słowa Twego, Ojcze!”,
„niech mi się stanie według słowa twego, człowiecze!”.
Spokojnym spojrzeniem zwrócił się do szczęśliwca:
„a ty, Barabaszu, idź i nie grzesz więcej!”.
(Tylko łańcuch przypominał Mu, że jest Skazańcem).
STACJA II
Crux – Przyjęcie krzyża
Dźwiganie Krzyża
Zrzucili Mu na ramiona belki
jak kamienie na węglarkę!
I kto wtedy myślał,
że to orzeł unoszący pisklęta na swoim grzbiecie?
Wrzask satysfakcji, tryumf pogardy
– pokusa,
choć nie o głosach uwodzicielskich syren.
Ta „Odysea” toczyła się na zwykłej drodze,
całymi stopami czuł jej kamienie.
Nawet nie miał wolnych rąk,
by zalepić uszy w czasie próby cierpliwości.
Nie mógł zasłonić oczu ani ust – jak buddyjskie małpki.
Nie, On wszystko widział, wszystko słyszał,
wszystko czuł Sercem rozciągniętym
na wszystkie pokolenia
– Niewinny Samson Miłosierdzia
dźwigający kolumnę krzyża.
STACJA III
Upadek Słowa
Pierwszy upadek
Zawsze ryzykował, gdy mówił do ludzi,
całe wieki to czynił
– przecież mogli Go odrzucić.
A jednak zawsze byli ci, którzy zbierali ziarna, wydawali plon
– choć byli „Resztą”
– byli Jego radością.
Teraz sam, jak potłuczona przez Mojżesza
kamienna płyta Dekalogu,
leży przed ludem,
kołacząc do grobów
– tych żywych
i tych umarłych.
Może umarli usłyszą szybciej?
STACJA IV
Lustro Matki
Spotkanie z Matką
Przyszła!
Na skraju tłumu
stała
cała drżąca.
W Jej twarzy widział siebie,
stan swego ciała.
Jednak w oczach – patrzących Powiewem Eliasza –
zobaczył
zgodę!
Tak,
to był
najczystszy śpiew
Najczystszej Oblubienicy
dla Najczystszego Oblubieńca!
Moja Matka
– Miriam!
„Wolny, mogę iść dalej!”.
STACJA V
Powołanie Szymona
Szymon Cyrenejczyk
Tak długo czekałem na ciebie,
Szymonie.
Cyrena nie dała ci chleba
dla wyżywienia dzieci.
Przyprowadziłem cię do Jerozolimy
i z pola wezwałem – byś swój pot rolnika ziemi
zmieszał z potem Rolnika Nowego Życia.
Dotknij, dotknij krzyża!
Nie chcę, by wszystko działo się poza tobą.
Podejdź do okna,
podejdź!
Niech cię twarz moja nie przeraża,
zobacz w niej Serce,
a ujrzysz siebie i swoją rodzinę
w szatach ze światła!
Mój Ojciec przygotował wam tę ucztę.
Nie bój się,
zrzuć swą troskę i lęk
na Pana!
STACJA VI
Weronika – dziecko Nowej Ewy
Chusta Weroniki
Kiedy odeszli,
stała z chustą jak
ściana z zasłoną Przybytku.
Jej wzrok szukał Go jeszcze w końcu ulicy.
Po chwili zobaczyła
na chuście Jego Oblicze.
Przeniknęło ją przeświadczenie
– pierwszy obraz Boga-Człowieka!
Przytuliła twarz do odbicia Jego Twarzy.
Nie, nie szkodzi, że jeszcze świeża krew!
Od chusty dobiegał szept:
„Tyle ulgi sprawiłaś mi, Weroniko,
dzięki tobie zobaczyłem
rodzącego się człowieka!”.
Stała jeszcze chwilę wtulona w chustę,
tylko łzy były jej odpowiedzią.
STACJA VII
Drugie kołatanie do ziemi
Upadek drugi
Rozbite kości.
Sińce w odcieniach tęczy Noego.
Był Nową Arką,
rzucał kotwicę nadziei,
by zejść na samo dno,
by z mułu i prochu wydobyć człowieka.
Teraz, z twarzą przylgniętą do ziemi,
bardziej niż oczy profesora
wpijające się w tubus mikroskopu,
szukał odpowiedzi.
Chciał wręczyć synom
oliwną gałązkę pokoju
i palmę zwycięstwa.
STACJA VIII
Argumentum ex caritatæ
Spotkanie z niewiastami
Z obitą twarzą, oblepioną mieszaniną krwi i piasku,
związany powrozem z łotrami,
ledwo stał na nogach.
Oniemiały wszystkie, gdy spuchniętymi wargami wyszeptał:
„Nie! Nie nade Mną płaczcie! Nad sobą i dziećmi swoimi!”.
Cały czas stały osłupiałe wezwaniem Prawdy.
Choć odszedł kuśtykając,
ciągle to słyszały.
Pamiętały to Jego spojrzenie
– argument z Miłości!
STACJA IX
Zbieranie skorup – trzecie kołatanie do ziemi
Upadek trzeci
Dla Niego Dolina Gehenny
była właśnie tutaj.
Leżał wśród umarłych, choć żywych.
Nie próbował łatać ich starych serc
kawałkami słów z Nowego Sukna.
Przygotowywał ich na przyjęcie Nowego Wina.
Sięgał do ziemi
– winogrodnik klęczący na zdartych kolanach,
pochylony, by usunąć gorzki korzeń zepsucia.
Z solą wysiłku na twarzy,
wyciągał z ziemi skorupy serc,
które w „Martwe Morze”
zstąpiły,
niżej od Jerycha.
Gdy wstawał,
na skroniach żyły powystępowały
jak Jordan z brzegów,
bo Dobrego Samarytanina
za bydlę wzięto.
STACJA X
Oczy mówią o sercu, czyli drugie biczowanie
Z szat obnażony
Jak ostrzyżony baranek ze skórą poranioną
nożycami niedbałego owczarza,
stał upokorzony nagością
odsłoniętą
bezwstydem i pazernością oczu.
Oprawcy, podekscytowani rychłym finałem,
dodawali sobie animuszu klątwami.
Tymczasem On zwrócił się
w stronę krzyża leżącego na ziemi.
Wzrok gapiów wibrował mieszaniną
ciekawości, nienawiści i dzikiej satysfakcji.
Wzrastało napięcie i hałas.
Jedynie w małej grupce przyjaciół
jedna para oczu otulała Go miłością,
zasłaniała sercem.
Ten dobry wzrok,
kaleczony mieczem boleści,
wyznawał w Nim
Obiecanego
Przewodnika
przez Paschę!
Z wolna zaczynało się chmurzyć.
STACJA XI
Łzy Baranka
Przybicie do Krzyża
Rutyna, rutyna i jeszcze raz rutyna.
Zadziwiali rutyną.
Nałożone na belki ręce i nogi,
szybko i umiejętnie
naciągali z intencją zadania większego bólu.
Wbijanie gwoździ nie stanowiło problemu.
On nie wyrywał się z ich rąk.
Pozwalał im czynić z nimi, co tylko chcieli.
Pokornie, z nieukrywanym wysiłkiem na twarzy,
znosił uderzenie młota.
Wreszcie zawisł.
Niektórzy opuścili wzrok.
Oprawcy, kpiąc, stanęli z boku.
Jakże głośno krzyczał jeden z towarzyszących skazańców!
Z każdym ruchem ciała przenikał Go coraz większy ból.
Nawet już nie szukał dogodnej pozycji,
nadrywały się ścięgna.
Z sekundy na sekundę zwiększał się ból w piersiach.
Coraz trudniej mógł zebrać modlitewne myśli.
Zaczynał się dusić. A ludzie stali i złorzeczyli.
Ogarniał wszystkich tym przedziwnie głodnym spojrzeniem.
Ziemia powoli przyjmowała w siebie
strużki spływającej po belkach krwi.
Słońce tego nigdy nie zapomni!
STACJA XII
„Ty zachowałeś dobre wino aż do tej pory” – głos Baranka
Stacja XII – Śmierć na Krzyżu
Magdalena patrzyła to na Niego, to na Niewiastę.
Jej usta szeptały: „Dlaczego?”;
Jan uczył się Słowa i oczami pisał Ewangelię.
Współwiszący skazańcy posprzeczali się.
Jeden z nich bronił Niepołamanego.
Jan słyszał najlepiej, co Ukoronowany powiedział do niego.
Niektórzy chcieli zerwać napis znad Jego głowy.
Powykręcane ciało zaczynało omdlewać,
długotrwałe przykurcze przechodziły w konwulsje.
Ostatkiem sił zaczął rozmawiać z Niewiastą i Janem.
Uczeń to pamięta.
Nagle – nie wiedzieć skąd wzięły się w Nim te siły –
zaczął wołać donośnym głosem.
Oczy miał wtedy skierowane ku niebu.
Powierzał swego ducha Ojcu.
Jan był bliżej – słyszał to wyraźnie.
Nie zapomnę ostatniego słowa, które wtedy wypowiedział.
To było jak szum wodnych kaskad,
jak ten Głos znad Jordanu i góry Tabor.
Wypowiedział tylko jedno: „Wykonało się!”
i opuściwszy głowę, oddał ducha.
Za chwilę Rzymianin przebił Jego serce włócznią.
Jan był bliżej i widział krew i wodę, gdy wypływały z Rany.
STACJA XIII
Ofiarująca wszystko
Stacja XIII – Zdjęcie z Krzyża
Józef i Nikodem,
ta „Reszta” spośród Sanhedrynu,
przyszli z pozwoleniem od Piłata
na pogrzeb Przebodzonego.
Zaczęto wyciągać gwoździe z Jego rąk i nóg.
Nie było to łatwe. Trzeba było podtrzymywać całe ciało,
by bezwładnie nie osunęło się
na ziemię.
Niewiasta – ta jedyna szczęśliwa kiedyś
z ocalenia od rzezi Dziecięcia
– „Rachela” z okolic Betlejem,
teraz z twarzą spalonej pustyni
na chwilę przytuliła się do Jego ciała.
Milczała
jak pochyła oliwka,
jak stela Jakuba,
świadek „drabiny” oraz schodzących i odchodzących aniołów.
W Jej załzawionych oczach widziałem
niewypowiedzianą
Komunię Myśli i Serc.
Wydawało mi się, jakby mówiła do samej siebie:
„Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie”.
STACJA XIV
Terra petrosa – mater nostra; Nadzieja złożona w skale
Stacja XIV – Złożenie do grobu
Nikodem zdążył przynieść trochę balsamu.
Jak mogli, namaścili ciało
Tego, co teraz duszą nawiedzał przodków w Szeolu.
Bez obrzędowych ceremonii,
w milczeniu nieśli owinięte całunem zwłoki.
Nie bali się dotykać mar.
Rzymianie poganiali ich
– chcieli to wszystko mieć już za sobą.
Józef odstąpił swój nowy, wykuty w skale grób.
Powiedział tylko, że Zabity to Oczekiwany Meshiah.
Nie bał się tego później powtarzać innym.
Niewiasta była wdzięczna Józefowi,
widać to było w Jej oczach.
Jan nie odstępował od Niej nawet na krok.
Nikt nie pytał, czy z Arymatei może być coś dobrego.
Gdy zasunięto kamień – przedstawiciele Starszyzny
sprawdzili opieczętowanie grobu.
Żołnierze zaciągnęli przy wejściu straż.
Oni, przyjaciele Pogrzebanego, odchodzili.
Nikomu z nich nie przyszło wtedy do głowy pytanie,
dlaczego nazwany przez Chrzciciela Baranek
nie miał swego grobu,
że zamieszkał w cudzym.
STACJA XV
Misericordia Domini urget nos
– Żyjący ma władzę otworzyć Księgę
Nie widziałem twarzy tych
z Emaus,
co w środku nocy przybiegli zziajani z Nowiną.
Nie byłem z Magdaleną, gdy Ogrodnik głosem zdejmował
zasłonę ze swojej twarzy.
Nie widziałem spokorniałego,
ale szczęśliwego Tomasza.
Nie byłem w Wieczerniku, gdy On rzucał cień na drzwi wejściowe,
i nie całowałem śladów Jego stóp na posadzce Komnaty Wieczerzy.
Nie jadłem nawet kawałka ryby
– podanej prosto z rusztu
przez Wołającego do rybaków nad ranem.
Ale byłem nad brzegiem drugiego powołania.
Zaprowadził mnie tam Przyjaciel.
Pamiętam tamten Głos:
„Ja jestem Zabity, ale Żyjący.
Tyś sługą moim, człowieku, w tobie się rozsławię”.
Słyszałem.
Żyjący ma władzę otworzyć Księgę,
a pragnącemu Pastwisk nie zabraknie!