W tym numerze : Nr 5, Czerwiec 2014r.

Transkrypt

W tym numerze : Nr 5, Czerwiec 2014r.
Nr 5, Czerwiec 2014r.
Ten numer prezentuje to, o czym chcemy Wam opowiedzieć, bo lubimy to robić. Fakt, że to zupełnie
misz - masz gatunków publicystycznych, ale o to też chodzi. W jednym z tekstów poświęcamy uwagę
naszej urokliwej miejscowości - Złotokłosowi, któremu w tym roku stuknęła 90-tka. To dużo i mało,
zależy z jakiej perspektywy patrzymy. Uznajmy jednak, że to w sam raz. Większość Nas jest zadowolona z miejsca, w którym codziennie egzystuje. Nie chcielibyśmy mieszkać gdzie indziej, a to największy
komplement pod adresem Złotokłosu czy innych podwarszawskich okolicznych miejscowości.
I jeszcze ostatnia refleksja - życie jest jednak piękne. Dlaczego? To oczywiste, za chwilę WAKACJE.
I trwają one (myślimy w momencie, gdy się zaczynają) całą wieczność - 2 miesiące, czyli 62 (+3) dni,
a to jest 1560 godzin wolności, więc udanych, niepowtarzalnych wakacji życzy
Redakcja
W tym numerze :

Złe duchy w legendzie

Z cyklu Moja pasja:
Zachowania i charaktery końskie
Na cztery kopyta

Wzór na miłość - test

Czemu wieś, a nie miasto?

Zagubiony w czasie - futurystyczne opowiadanie

Legalny bandytyzm - młodzi o polityce

Symbolika jabłka, czyli jak daleko pada jabłko od jabłoni - esej

Ale kino w kinie, czyli o sztuce życia - savoir vivre gimnazjalisty

Trzy metry nad niebem - recenzja

Poezja nam nieobca

Dowcipy i łamigłówki
1
Polskie legendy
Pokuta w fabryce
Naszych opowieści o zapisanych w polskich legendach kontaktach z nieziemskimi widziadłami ciąg dalszy...
Krzyk grozy przeszył
dziedziniec, zagłuszając nawet
rytmiczny stukot krosien.
U wejścia do hali fabrycznej
pojawił się starszy tkacz.
Był blady jak płótno.
- Widziałem ducha.
Po podwórku chodzi Scheibler
- wyszeptał.
Pewna opowieść głosi, że w czasach
dość odległej przeszłości do miasta Łodzi przybył
młody człowiek, nazywał się Karol Scheibler.
Nie miał przy duszy grosza , a pragnął stać się bogaczem. Po kilku nieudanych pró- bach zbicia fortuny
postanowił się ... powiesić. Chciał to uczynić skutecznie i bez świadków.
W tym celu udał się do najbliższego lasu,
przygotował sznur, wybrał odpowiednie drzewo.
Niespodziewanie jednak pojawił się przy nim tajemniczy jegomość, który odwiódł młodzieńca
od desperackiego zamiaru. Podobno był to sam
diabeł, który zaoferował pomoc w zamian za duszę. Scheibler, nie chcąc wracać do swej nędznej
izdebki, wyraził zgodę. Czart za dostatek i bogactwo
zażądał jeszcze jednego: jak najgorszego traktowania ludzi. Karol stał się właścicielem fabryki włókienniczej. Był twardy i bezlitosny – wkrótce jego
nazwisko stało się symbolem wyzysku. Nic dziwnego, że ludzie domyślali się jego kontaktów z diabłem.
To właśnie w jego fabryce miały miejsce
pierwsze znaczące bunty robotników. Kiedy
w 1881 roku zmarł, pogłoski o pakcie zawartym
z czartem nasiliły się. Na dziedzińcu, a czasem
i w halach zaczęto widywać niewyraźną postać
mężczyzny powłóczącego nogą. Ten właśnie szczegół był najlepszym dowodem, ze zjawa jest duchem Scheiblera. Snuł się on głównie w czasie
nocnej zmiany, strasząc brzękiem łańcuchów skuwających stopy. Ale wystarczył znak krzyża, głośniejszy krzyk, a nawet światło, by widmo rozpłynęło się w powietrzu…
Kamila
2
Moja pasja
Zachowania i charaktery końskie
U koni podobnie jak u ludzi i innych zwierząt można wyróżnić zachowania i reakcje, które wykazuje każda istota ze względu na swoją rasę, pochodzenie i geny oraz
przyzwyczajenia indywidualne, które w ostateczności można nazwać – charakterem.
Każdy początkujący jeździec na pierwszych zajęciach z pewnością usłyszy od swojego instruktora,
aby pod żadnym pozorem nie zachodził konia z tyłu. Dlaczego nie można tego robić? Otóż, koń jest
bardzo płochliwym i wręcz tchórzliwym
zwierzęciem, o czym można się przekonać, jeżdżąc na nim po zmroku
po oświetlonym placu. Koń potrafi przestraszyć się własnego cienia, szumu liści,
a nawet silniejszego podmuchu wiatru.
Dzieje się tak dlatego, że ma on bardzo
dobrze rozwinięty słuch, co powoduje,
że słyszy dźwięki z większej odległości
niż człowiek. Czasami boi się ich, więc
zaskoczenie zwierzęcia od tyłu warunkuje odruch, jak można się domyślić, u konia jest to kopnięcie. Uderzenie kopytem może skończyć się trwałym uszkodzeniem części organizmu, kalectwem lub nawet przy odrobinie
nieszczęścia śmiercią. Tak, to nie przesada. Spłoszony koń nawet potrafi silnym uderzeniem w głowę
zabić, jednak każdy hodowca koni wie, że nie jest to powodem, aby nie wypuszczać całego stada na
jeden padok (pastwisko dla koni), ponieważ sprzeczki między końmi są bardzo częste, normalne i choć
wyglądają na groźne, wcale takie nie są, oczywiście, dopóki walka nie odbywa się między dwoma ogierami rywalizującymi o pozycję w stadzie.
Indywidualne cechy konia są zazwyczaj czymś spowodowane. Może to być uraz z przeszłości,
uszkodzenie fizyczne ciała, ale często przyczyną jest po prostu nuda. Uraz z przeszłości taki jak na przykład złe traktowanie przez właściciela może doprowadzić do nerwowych zachowań: strach przed człowiekiem, nadpobudliwość, nieprzewidywalne wspinanie się i gwałtowne ruchy. Uszkodzenie fizyczne
lub wada ciała mogą spowodować uczucie bólu w czasie ruchu. Cierpiące stworzenie jest w stanie zaatakować nawet przy wykonywaniu takich czynności jak czyszczenie go, mycie itp. Natomiast nuda,
którą niezaprzeczalnie odczuwają wszystkie konie (może poza sportowymi), stojąc większość swojego
życia samotnie w boksie, szczególnie zimą, kiedy to spacer na świeżym powietrzu jest prawdziwą rzadkością, przynosi najwięcej ciekawych pomysłów, które z czasem wchodzą zwierzęciu w nawyk i tworzą
jego charakter. Te pomysły to na przykład: ziewanie wyglądające u konia niezwykle komicznie lub wyciąganie głowy do przodu po niewidzialną marchewkę. Humor konia lub uczucia, jakie w danym momencie przeżywa można poznać po „wyrazie twarzy”, co dla opiekuna zwierzęcia jest widoczne i stanowi wyrazistą mowę ciała. Podkulone uszy oznaczają, że koń jest zły na kogoś lub coś i należy zachować ostrożność. Uszy postawione równolegle do góry wskazują na zainteresowanie konia, a obwąchiwanie człowieka z maksymalnej odległości świadczy o niepewności i lekkim strachu.
To, co napisałem, to tylko kropla w morzu wiedzy o tym szlachetnym zwierzęciu. O koniach można
opowiadać bez koń...ca.
Bartek Bryczek
3
Moja pasja
Na cztery kopyta
Po kilkuletniej przerwie, wróciłam do jeździectwa. Moje ambicje wzrosły i zapragnęłam jeździć sportowo. Pierwszym krokiem, aby to osiągnąć jest egzamin na BOJ.
System odznak jeździeckich
Działa on już od ponad 10 lat. Jest trzystopniowy: możemy uzyskać odznakę brązową, srebrną
i złotą. Skąd wziął się pomysł na wprowadzenie takich odznak ? Przede wszystkim zdecydowała chęć
podniesienia i ujednolicenia poziomu szkolenia w klubach i sekcjach jeździeckich, poprawa bezpieczeństwa i standaryzacja umiejętności osób uczących się jeździć konno oraz tych już jeżdżących. Przed wprowadzeniem tego systemu poszczególne kluby próbowały czasem wprowadzić własne stopnie, ale nigdy
wcześniej nie uzyskano jednolitego systemu. Aby zachęcić jeźdźców do zdawania odznak, wprowadzano zasadę, że brązowa odznaka uprawnia do startu w zawodach, a srebrna pozwala na start w wyższych konkursach. Dzięki temu wszyscy, którzy chcą realizować ambicje w sporcie, nawet amatorskim,
muszą zdobywać kolejne odznaki.
Rzeczywiście wprowadzenie odznak pozwoliło na ujednolicenie metod szkoleniowych w większości
ośrodków. Okiem egzaminatora można zobaczyć, że bardzo podniósł się poziom wyszkolenia i wiedzy
osób przystępujących do egzaminu. Przez czas obowiązywania systemu odznak można zaobserwować
olbrzymi postęp w jakości wykonywania przejazdów na czworoboku oraz pokonywania parkuru. Na początku zdarzało się, że egzaminowani nie potrafili poprawnie przejechać koła na czworoboku, utrzymać
galopu, nie zwracali uwagi na nogę zagalopowania, często zdarzało się, że konie wyskakiwały przez
szranki czworoboku. Postęp jest olbrzymi i praktycznie takie sytuacje już nie mają miejsca.
Przebieg egzaminu
Egzamin składa się z 4 części: ujeżdżenie, skoków, teorii oraz tzw. opieki stajennej. Zdającym najwięcej problemów sprawia zwykle część ujeżdżeniowa. Musimy wykazać się tu umiejętnością precyzyjnego prowadzenia konia oraz zaprezentować prawidłowy dosiad w trzech chodach (stępie, kłusie i galopie).
Same programy zarówno na brązową, jak i srebrną nie są bardzo trudne, ale jest tam kilka elementów,
na które trzeba zwrócić uwagę. Należy bardzo starannie odwzorować to, co znajdziemy w programie.
Jeśli koło ma mieć 20 metrów średnicy to musimy pojechać takiej wielkości koło i promieniu 10 metrów w każdym miejscu. Nie warto „ścinać” narożników, bo po pierwsze źle to wygląda, a po drugie
trudniej jest wykonać następny element (w srebrnej odznace dobry kontrgalop zależy w dużej mierze
od jakości wyjechanych narożników).
Dosiad i użycie pomocy – to to, na co egzaminatorzy zwracają największą uwagę.
Prawidłowy dosiad jest to równowaga w siodle zwłaszcza w pełnym dosiadzie, odpowiednie ułożenie
nóg i łydek, odpowiednia pozycja pionowa (głowa, ramiona, biodro, stopa), ustawienie ramion, łokci
i rąk. Ważne jest jak trzymamy wodze. Każdy uczestnik egzaminu dostaje Kartę Oceny z notą, którą
otrzymał (w skali od 1 do 10 ) i jej uzasadnieniem. Po zdaniu części ujeżdżeniowej (na co najmniej 5,0)
możemy przystąpić do części skokowej. Podczas egzaminu na brązową odznakę czekają na nas 4 przeszkody o wys. 70 cm, a na srebrną 6 przeszkód o wys. 80 cm. Oceniany jest prawidłowy dosiad skokowy, pokonywanie cavaletti i skoki przez pojedyncze przeszkody.
Po zdaniu części praktycznej przechodzi się do części teoretycznej. Na brązową odznakę trzeba nauczyć
się 345 pytań.
Jeśli nie rozumiecie jakichś słów wujek Google czeka :)
Kot
4
Na fali
WZÓR NA MIŁOŚĆ
Świat tętni wiosną, świeci słońce, ptaki śpiewają… Idealny moment, żeby się zakochać, prawda?
Z miłością spotykamy się na co dzień - widzimy ja w domu, na ulicy, w filmach… Jednak, czy przyszło Ci kiedyś na myśl, że namiętność tę da się zmierzyć, wykorzystując prosty matematyczny wzór? Wystarczy, że uzupełnisz w nim dane i możesz dowiedzieć się, czy to już to.
I jeszcze kilka prawd, których nie da się obalić. Po pierwsze, spotykając drugą osobę, w pierwszej
chwili oceniamy ją po wyglądzie fizycznym. Ładne rysy i szeroki uśmiech sprawiają, że nasz nowy znajomy szybko stanie się potencjalnym kandydatem na obiekt naszych westchnień. Po drugie, podświadomie (a może czasem nawet nie) bardziej przyciąga osoba podobna do nas zainteresowaniami, stylem
ubierania, gustami.
Co ciekawe, łatwiej zakochasz się także w osobie podobnej fizycznie do Twojego bliskiego, np. rodzeństwa. Podobne oczy lub nos sprawią, ze szybciej obdarzymy ją zaufaniem.
Chcesz wiedzieć, czy on(a) Cię kocha? Rozwiąż nasz test i sam się przekonaj!
M=(2x+3y•5p+2k)/2
M- miłość
y – liczba uśmiechów wybranki/ka skierowanych do Ciebie
x – liczba wypowiedzianych w ciągu dnia pozytywnych słów
na Twój temat
p – liczba spojrzeń na Ciebie w ciągu dnia (dłużej niż 2 sekundy!)
k – liczba dni, w które spotykasz daną osobę w tygodniu
ODPOWIEDZI:
0-35 – to jeszcze nie jest to :(
35– 60 – zaczyna iskrzyć … :D
60+ - Gratulacje! Ukochany(a) jest Twój(a)! ♥ ♥ ♥
Julia
Zespół redakcyjny pod opieką p. Elżbiety Zegadło i p. Kamili Łęczyckiej: Bartosz Bryczek, Sylwia Gazarkiewicz, Julia Huszcza, Joanna Laskowiecka, Kamila Lis, Piotr Paturej, Wiktoria Płatek, Sonia Piórek, Aleksander Rosa, Marlena Rosłon, Justyna Stykowska, Weronika Symon, Aleksandra Szwarc, Małgorzata Wachulec
5
90 lat Zlotokłosu
Czemu wieś a nie miasto?
Nasze miejsce na ziemi to nie tylko setne części metra kwadratowego, które znajdują się pod naszymi stopami, nie tylko przestrzeń wypełniona kubaturą naszego ciała. Ono wiąże się z naszym świadomym
lub podświadomym wyborem. Nie musi nam przysługiwać raz na zawsze, tj. na całe życie. Pewne jest,
że w nim musimy dobrze się czuć, jak u siebie. Niektórzy lubią mieć swoje małe mieszkanko w wielkim,
oświetlonym, pełnym szumu wionącego z ulic mieście, a inni preferują zielone zacisze, czyli wieś. Dlaczego ludzie wybierają wieś, skoro w mieście mamy wszędzie blisko, szybko i wygodnie? Otóż to.
Mieszkam pod Warszawą, w małej wsi o nazwie Złotokłos. Jest to spokojne, ciche miejsce. Ludzie
mnie pytają, co tu jest takiego, że chcę tu być. Nigdy nie zmieniłabym miejsca zamieszania. Właśnie taki
klimat kocham - tonę w zieleni wokół, oddycham świeżym powietrzem, z którym wiąże się nasze zdrowie
oraz zdrowie naszych najbliższych. Wszyscy się tu znają i żyją ze sobą na co dzień. Nadal nie widać, co cenię w moim zaciszu? Więc proszę, zwierzęta. Dzieci, które od małego mają kontakt ze zwierzętami, mniej
chorują. Druga sprawa - mam większą swobodę. Mieszkając w mieście, czuję dyskomfort z powodu licznych ograniczeń, w bloku nie mogę głośniej słuchać muzyki, nie mogę naruszać spokoju sąsiadów
po 22.00, przyjmując wesołych gości. Tutaj o każdej porze mogę zaprosić znajomych na towarzyskie spotkanie na łonie natury. Właśnie dlatego tak cenię to, że tu mieszkam. To jest moje boskie miejsce, ponieważ „Pan Bóg stworzył wieś, a człowiek miasto”.
Joanna
6
Zagubiony w czasie
Opowiadanie futurystyczne
Piątek, 13 listopada 2048 roku. Mariusz przebywał właśnie w pracy. Miał wysoko opłacane stanowisko w banku, mimo tego nie przepadał
za tą pracą, ponieważ wracał późno do mieszkania.
Wybiła godzina 20, co było dla niego znakiem,
że pora zakończyć wszelkie działania i wyjść.
Przeszedł parę kroków na północ, co doprowadziło
go do najbliższej stacji, z której miał przejechać parę
kilometrów, by znaleźć się w domu.
Wsiadł do kolei maglev i zajął miejsce przy oknie,
wewnątrz przedziału były dwie listwy podtrzymujące siedzenia oraz ekrany na obu ścianach.
Pokazywały one pasażerom następny przystanek
i odległość do ich celu podróży. Pojazd błyskawicznie odjechał. Mariusz wpatrywał się w migotające
bilbordy i drony roznoszące elektroniczne ulotki,
widział ludzi śpieszących się do domów i tych, którzy
biegli na nocną zmianę w pracy. Kolej zatrzymała się
na drugim piętrze budynku mieszkalnego, ręka
Mariusza gwałtownie się ruszyła, kiedy zobaczył
na ekranie napis: „Osiągnięto miejsce docelowe”.
Mężczyzna wyszedł z przedziału i pobiegł do wyjścia.
Zaraz przy wejściu gościa witał nastrojowy przedpokój z mnóstwem wieszaków. Po prawej stronie znajdowały się drzwi do łazienki, a w niej przeźroczysty
prysznic, którego szklane drzwiczki stawały się lustrem, gdy ktoś był w środku. Salon zajmował większą część mieszkania i budził w każdym największe
wrażenie, był on urządzony w stylu retro. Przy samym wejściu znajdował się drewniany stół, relikt
dawnych czasów, po obu jego stronach były dwie
zdobione kanapy, pokryte niebieskim aksamitem,
całe pomieszczenie skupiało się wokoło wielkiego
przeszklonego łuku gotyckiego, który wyróżniał się
nie tylko w środku, ale był też ikoną całego budynku. Na lewo od salonu była sypialnia, pomalowana
na zielono. Mariusz twierdził, że ten kolor go uspokaja. Pokój ten nie mieścił dużo mebli, na pierwszy
Kiedy był już
w budynku, pojechał windą na
trzecie piętro,
i wszedł do swojego mieszkania.
Usłyszał głos komputera: „Witaj Mariuszu, czy życzysz sobie kawy?” Potrząsnął głową i usłyszał
dźwięk ekspresu. Cały apartament wyglądał wyjąt-
plan „rzucały się”: łóżko, dwa nocne stoliki i szafę.
Ostatnim pomieszczeniem była kuchnia, połączona z
salonem i utrzymana w tym samym stylu, jednak ze
względu na przeznaczenie, znajdowało się w niej
więcej nowoczesnych mebli, na przykład kuchenka
bezdotykowa, piekarnik plazmowy oraz inne niezbędne do przyrządzania posiłków urządzenia. Mariusz mógł sobie pozwolić na takie mieszkanie, ponieważ był dosyć bogatą i szanowaną osobą.
kowo elegancko.
7
Usiadł przy wyspie w kuchni, sięgnął po
w sypialni, a zielony kolor trochę go uspo-
gazetę i pijąc kawę przeczytał artykuł:
koił, położył się i szybko zasnął, śniła mu się
„Ostatnie wydanie papierowe”. Pierwsze
jego własna żona.
słowa od redakcji informowały o tym,
Z rana obudził go komputer, mówiąc,
że pozostały już tylko trzy gazety papiero-
że jest sobota i
we
przygotowuje
w Polsce. Mariusz z zażenowaniem
spojrzał jeszcze raz na artykuł i położył ga-
śniadanie.
zetę na blacie. Wstał i podszedł do wielkie-
riusz przeciągnął
go okna w salonie, z którego znów zobaczył
się i poszedł do
nowoczesne, „lepsze” miasto przyszłości,
kuchni, ale nie
którego coraz bardziej nienawidził. Samo-
zjadł
chody, którymi nikt nie kierował, ludzie no-
mimo tego, że
szący na sobie komputery w ubraniach,
wyglądało
dziesiątki
budynki,
tycznie, postano-
wszystkie te rzeczy przytłaczały go coraz
wił przyrządzić je
bardziej od ostatnich kilku miesięcy.
sememu. Wstawił jajko do gotującej się wody
Okropnie go to denerwowało, rzucił filiżan-
i zrobił ciasto na naleśniki według przepisu
dronów,
wysokie
Ma-
śniadania,
ape-
podanego mu przez komputer, naleśniki się
spaliły, jajko było na twardo, nie na miękko, i
zapomniał ugotować wodę na herbatę, usiadł
przy wyspie kuchennej i zaczął jeść śniadanie
zaproponowane mu na początku, przez komputer. Uświadomił sobie, że już nie da się żyć
bez technologii. Ona jednak nie chroniła
przed potworną samotnością.
Do końca swoich dni, a dożył osiemką w podłogę, kawa rozprysnęła się na
dziesięciu dziewięciu lat, był niezadowolony
ubranie i szybę, prawie dosięgając mebli.
z tego, co dzieje się wokół niego, tego jak
Mariusz nie miał ochoty tego sprzątać, był
świat zmienił się przez całe jego życie, bał się
wściekły jak dziecko, które nie dostało za-
tego, jak będą żyły następne pokolenia. Mar-
bawki w sklepie. Poszedł do toalety i wziął
twiło go to, jak żył on sam. Nie był on jedyną
prysznic. Zdecydował się posprzątać bała-
osobą, która znienawidziła nowy świat za to,
gan, który zostawił, wyrzucił kawałki filiżan-
jaki się stał.
ki do kosza i wytarł kawę ręcznikiem. Kiedy
Aleksander Rosa
wszystko było już czyste, usiadł na łóżku
8
Nam nie jest wszystko jedno
Legalny bandytyzm…
… czyli ustawa o przeniesieniu składek emerytalnych z OFE do ZUS. Do niedawna mówiły o tym niemalże wszystkie stacje telewizyjne i radiowe, prasa
codzienna i ekonomiczna. Mimo to młodzież nadal nie jest oswojona z tym tematem i nie za bardzo rozumie, o co w tym wszystkim chodzi. Pozwólcie
więc, że Wam to nieco przybliżę.
Jak się zaczęło?
W 1999 roku rząd powołał do życia
Otwarte Fundusze Emerytalne, do których trafiła część (około 40 %) pieniędzy
ze składek odprowadzanych do Zakładu
Ubezpieczeń Społecznych. Każdy wybierał sobie jeden z funduszy. Działa ich
kilka, jak na przykład Ing, Nordea czy
Amplico.
Różnice
Wytłumaczę, na czym polega różnica
między OFE, a ZUS. Otwartych funduszy
emerytalnych jest kilka, każdy jest prowadzony przez inną osobę prawną. Właściciel danego funduszu zarządza inwestycjami, a ich zyski zależą od polityki,
jaką prowadzi. Wysokie zarobki funduszu są korzystne zarówno dla właściciela jak i dla nas, klientów, którym wzrasta kwota zgromadzonych
pieniędzy. Najważniejsze jest jednak to, że do tej pory nasze składki pokrywały się obligacjami skarbowymi, czyli były „bezpieczne”. Wartości obligacji ulegają niewielkim wahnięciom, co oznacza, że ich cena jest
stała. Można powiedzieć, że w OFE nasze pieniądze nie są tylko zapisaną liczbą, są realne. Możemy je także przenosić z jednego funduszu do innego.
Istotną sprawą jest też dziedziczenie. W wypadku śmierci członka OFE, połowa środków z jego funduszu
trafia bezpośrednio do osoby uposażonej, druga zaś wliczana jest do jej rachunku OFE. Słowami wyjaśnienia osoba uposażona to spadkobierca składek z funduszu OFE zmarłego. Dzieje się to niezależnie i nie podlega prawu spadkowemu. Jeśli zaś zmarła osoba była w związku małżeńskim, to połowa pieniędzy trafia
na osobiste konto OFE współmałżonka, a druga połowa jest dziedziczona zgodnie z prawem spadkowym
lub przekazywana osobie uposażonej.
Przejdźmy teraz do ZUS. Pieniądze i tu są oprocentowane, ale wynikający z tego zysk jest znacznie mniejszy niż w OFE. Ważne jest to, że pieniądze w ZUS nie mają pokrycia w niczym, ani nie podlegają dziedziczeniu. Znaczy, że razem ze śmiercią przepadają wszystkie zgromadzone tam środki. Pieniędzy z ZUS nie możemy nigdzie przenieść, czy wypłacić. W teorii są nasze, w praktyce nie za bardzo.
9
Meritum oburzenia
Po podpisaniu ustawy przez rząd 51,5 % składek z OFE przeszło do ZUS, niezależnie od naszej decyzji.
My możemy jedynie decydować o pozostałej części pieniędzy; czy zostawić w otwartym funduszu czy
przenieść na państwowy rachunek. Ciekawym jest to, że jeśli ktoś nie da odpowiedzi, gdzie chce zostawić
swoje składki, to rząd automatycznie przekazuje je do ZUS. Swoją decyzję możemy zmienić po czterech
latach w okresie od 1 kwietnia do 31 lipca. Jednak to nie koniec. Nawet jeśli ktoś zdecyduje się na pozostawienie pieniędzy w OFE, to przez 10 lat przed osiągnięciem wieku emerytalnego środki stamtąd stopniowo będą przenoszone do ZUS, aż do ich wyczerpania. Najśmieszniejsze jednak jest to, że spryciarze
z rządu zabronili emitowania reklam OFE aż do 31 lipca, czyli ostatniego dnia podjęcia decyzji.
Zapoznajmy się z konsekwencjami całego procesu. Doszliśmy już do tego, że pieniądze w OFE nigdy
nie giną i w ten, czy inny sposób są wykorzystywane na korzyść naszą lub osoby uposażonej. Do tych informacji dodajmy coś jeszcze. To nie my decydujemy o naszych składkach w FUS (Fundusz Ubezpieczeń
Społecznych, którym zarządza Zakład Ubezpieczeń Społecznych). Robi to za nas ZUS. Zasady jego funkcjonowania określa ustawa, którą może zmienić sejm. W przypadku kryzysu finansów publicznych, posłowie mogą zmniejszyć emerytury, a my nie będziemy mieli nic do powiedzenia. W OFE taka sytuacja
nie mogłaby zaistnieć. Drugą rzeczą jest to, że zakupione przez OFE obligacje, które gwarantowały bezpieczeństwo naszym pieniądzom, zostaną przekazane do Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. W związku
z tym tworzy nam się pewien paradoks; prawo nakazuje OFE zapewnienie bezpiecznych inwestycji
dla klientów funduszy, a z drugiej strony zakazuje im kupowania obligacji, które to bezpieczeństwo zapewniają.
Cudownie byłoby powiedzieć, że nasze państwo tworzy bezpieczną przyszłość dla obywateli, ale z takimi ustawami rządowymi te słowa są tylko marzeniem.
Drobne plusy
Dobrą stroną jest to, że prowizja, jaką bierze od nas OFE spadnie z 3,5 do 1,75 procent, a ZUS za przekazywanie pieniędzy do otwartych funduszy weźmie 0,4, a nie 0,8 procent prowizji. Są to jednak znikome
korzyści ze złodziejstwa, które w grudniu 2013 roku podpisał rząd.
Wnioski
Mam nadzieję, że nie tylko mnie obchodzi to, co dzieje się w państwie. Każda ustawa wpływa na nasze
przyszłe losy, to jak nam się będzie żyło. Tak naprawdę to my tworzymy państwo i nie możemy obojętnie
patrzeć na to, co się dzieje w kraju. Jeśli chodzi o mnie i zmiany w systemie emerytalnym, to wiem,
że do ZUS-u trafi minimum tego, co mam oddać. Każdy może założyć indywidualny fundusz emerytalny,
nie państwowy, ale prywatny, odłożyć pieniądze na starość, wiedząc, że nikt mi ich nie zabierze.
Sonia
10
Świat symboli żyje w nas
Symbolika jabłka,
czyli jak daleko pada jabłko od jabłoni?
Gosia Wachulec
„Niedaleko pada jabłko od jabłoni”,
mówimy. Cóż… wypowiadając te słowa,
z pewnością nie mamy na myśli symboliki
samego jabłka, nieprawdaż? Bowiem jego
licznych interpretacji na pewno nie można
nazwać podobnymi.
Jabłko, takie niepozorne… ale czy na pewno?
Przez wieki jabłko, często nazywane najsłyn-
Podobny motyw wykorzystali w swej baśni
niejszym owocem świata, zdobyło znaczenie za-
bracia Grimm. W „Śnieżce” zła królowa wyko-
równo pozytywne, jak i negatywne, zasłynęło
rzystuje owoc, z reguły kojarzony ze zdrowiem,
w religii i w nauce, opowiadało o wojnie, o odda-
do podstępu. Przebrana za wieśniaczkę częstu-
niu i o władzy, o miłości i o zdradzie. Świadczą
je królewnę zatrutym jabłkiem, tym samym ją
o tym niepodważalne źródła historyczne, a także
zabijając.
literatura. Zaglądnijmy więc do nich…
Jednym z najbardziej znanych znaczeń jabłka jest to zawarte w Biblii. Hmm… właściwie
w Księdze Rodzaju nie ma o nim mowy, ale
o „owocach z drzewa, które jest w środku ogrodu”.
Jednak z czasem to właśnie jabłko zaczęło być utoż-
„Zjeść, czy nie zjeść?” Oto jest pytanie…
samiane z owym Zakazanym Owocem. Stało się
ono symbolem pokusy i grzechu. Dlaczego zostało
ono skazane na potępienie? Bóg wie;-)
Można by powiedzieć, że dotychczasowe
przykłady to aż nadmiar negatywnego
11
wydźwięku jak na jeden owoc. Wystar-
W zamian obiecała mu ona naj-
czy jednak zajrzeć do słownika związków
piękniejszą kobietę na świecie – Helenę,
frazeologicznych, by znaleźć kolejne
żonę króla greckiego Menelausa. Jej po-
exemplum. Jabłko niezgody to inaczej
rwanie uważa się za przyczynę wybuchu
punkt sporny lub powód kłótni. Źródłem
wojny trojańskiej. Ciężko uwierzyć, że
tej frazy jest grecki mit o bogini niezgo-
spowodował to pojedynczy owoc.
dy. Zeus, obawiając się jej wpływu na
W rzeczywistym świecie rzadko
gości, nie zaprosił Eris na wesele boginki
spotykamy się z biało-czarnymi sytuacja-
Tetydy i księcia Peleusa. W ramach ze-
mi. Zazwyczaj przybierają one różne od-
msty bogini pojawiła się na uroczystości
cienie szarości. Podobnie jest w literatu-
nieproszona i rzuciła między bawiące się
rze. Na przykład, w micie o wyścigu Ata-
boginie złote jabłko Hesperyd z napisem:
lanty i Hippomenesa, jabłka odegrały
„Dla najpiękniejszej”. Zdarzenie to spo-
zarówno rolę podstępu, jak i strzały
wodowało pierwsze i chyba najburzliw-
Amora. By uratować swoje życie, a także
sze wybory Miss. Spór między Herą, Ate-
poślubić swą wielką miłość, zakochany
ną i Afrodytą rozstrzygnął dopiero pe-
młodzieniec musiał prześcignąć Atalan-
wien interesowny człowiek—Parys, na-
tę. Choć dla wszystkich było jasne, że nie
stępca króla Troi. Przyznał on jabłko
podoła on takiemu zadaniu, bogini miło-
Afrodycie, która może i nie była najpięk-
ści Afrodyta postanowiła mu pomóc
niejsza, ale z pewnością przewyższała
i przechytrzyć niechętną do ślubu dziew-
konkurencję przebiegłością.
czynę. Dała mu trzy złote jabłka, które
później, podczas wyścigu, Hippomenes
rzucał pod nogi Atalancie. Ta zwalniała,
aby zebrać jabłka, przez co młodzieniec
wygrał zakład i ją poślubił. Ta wzruszająca historia to zaledwie jeden z przykładów pozytywnego znaczenia jabłka. Nawiązanie tego owocu do miłości możemy zauważyć w micie o olbrzymie Polife-
Oko za oko… Jabłko za piękność.
mie, który w dowód miłości obdarowywał nimi swą ukochaną nimfę.
12
Jabłka to również symbol bogactwa oraz
to nie jest jednak przypadkiem odosobnio-
nieśmiertelności. Według literatury staro-
nym. Zamysłem Turków podczas najazdu
żytnej Grecji Gaja ofiarowała Herze, wycho-
na Wiedeń było „zdobycie złotego jabłka”,
dzącej za Zeusa, złotą jabłoń, której pilno-
do dziś widniejącego na katedrze św.
wały trzy siostry Hesperydy i stugłowy
Szczepana.
No właśnie… Co robi jabłko na szczycie świątyni? Choć w chrześcijaństwie nie
cieszy się ono najlepszą sławą, to jego kulisty kształt od wieków utożsamiany jest
z naszą planetą, Ziemią. Jego wizerunek
umieszczany był m.in. na monetach,
w ikonografii i regaliach królewskich już
w starożytnym Rzymie.
Cesarze rzymscy, używa-
Jabłko twarde i
bez rumieńców.
Czym się tu zachwycać?
jąc pokrytego złotem jabłTowarzystwo stugłowego smoka… kto nie czułby
się odprężony?
ka jako symbolu władzy
nad
smok Ladon. Bestię strzeżącą cennego daru
pokonał dopiero Herakles, podczas swojej
całym
światem,
uwieńczyli je figurką bogini zwycięstwa, Nike.
jedenastej pracy, jaką było pozyskanie złotych jabłek nieśmiertelności. Heros swoim
Jednakże już w Konstan-
rozważany
tynopolu została ona zastąpiona ozdobnym
przez nas owoc często symbolizuje dążenie
krzyżem oddającym cześć wierze chrześci-
do celu. Mimo tego, że praca Heraklesa wy-
jańskiej. Trzymane w lewej dłoni monarchy
daje się nam dziwna,
– po stronie serca – podkreślało, że jego
czynem
spowodował,
że
władza pochodzi od Boga. Od wieku jedeKatedra
piękna,
ale
jabłko
apetyczniejsze
nastego sławny owoc możemy kojarzyć
również z autonomią. Wtedy bowiem europejscy królowie, aby zaznaczyć swoją
niezależność od cesarza, postanowili również posługiwać się pozłacanym królewskim jabłkiem.
13
Choć trudno w to uwierzyć, owoc
ten ma wiele wspólnego także z nauką. Wy-
speryd, lecz jak młodsze pokolenie Homera
opisuje ten element flory?
starczy przypomnieć sobie lekcje fizyki i trzy
filary
dynamiki
–
prawa
By to sprawdzić, warto przywołać
Newtona.
fragment „Jabłonki” Wisławy Szymborskiej:
Każdy z nas słyszał tę historię.
„W raju majowym, pod piękną jabłonką,/
co się kwiatami, jak śmiechem zanosi,/ pod
nieświadomą dobrego i złego,/ pod wzruszającą na to gałęziami,/ pod niczyją, ktokolwiek na nią powie moja;/ pod obciążoną
tylko przeczuciem owocu,/ pod nieciekawą, który rok, jaki kraj,/ co za planeta i dokąd się toczy, (...)”. Fragment ten porównuPodobno w każdej legendzie kryje się ziarno prawdy... Co powiesz na jabłko?
je egzystencję jabłonki do żywota pięknego
Młody, ciekawy świata Isaak siedzi pod
i beztroskiego. Pozwala on nam także są-
jabłonią, rozmyślając nad tajemnicami tego
dzić, żeby prowadzić takie życie trzeba być
świata i nagle: bum! – jabłko spada
ignorantem obojętnym na losy otaczające-
i uderza go w głowę. Potem pozostaje tylko
go go świata. Kiedy jednak dokładniej prze-
wszechwiedzący uśmiech Sherlocka Holme-
czytamy fragment: „pod niczyją, ktokolwiek na
sa, czy też, jak kto woli, niepozostawiające
nią powie moja”, zauważymy, że jabłoń, po-
wątpliwości: „Eureka!”. Choć nasze wyobrażenie jest oczywiście przekolorowane,
dobnie jak jej owoc, symbolizuje także niezależność.
to nie można nazwać go błędnym. Zarówno
Następnym razem, widząc jabłko,
z dzieł Voltaire’a, jak i Williama Stukeley’a,
spójrzmy na nie jak poeta. Może zobaczy-
utworzonych na podstawie opowiadań sa-
my w nim bogactwo, władzę i nieśmiertel-
mego Newtona, wynika, że część historii
ność. Wyczujemy zasianą przez Eris woń
jest jak najbardziej prawdziwa. Do przemy-
niezgody oraz zemsty. Muśniemy jego peł-
śleń
spadający
ny, globularny kształt. Umiłujemy naukę
z drzewka owoc, niekoniecznie jednak po-
i Chrystusa. A jeśli naszym celem było je
przez dosłowne „wbijanie” wiedzy do jego
zjeść - cóż, wtedy nie pozostaje już nic in-
głowy.
nego jak tylko posmakować samodzielno-
faktycznie
skłonił
go
ści, pokusy, grzechu i podstępu. SmaczneCzego w takim razie symbolem jest
go!
jabłonka? Wiemy już o złotym drzewku He-
14
Sztuka życia
Ale kino w kinie
Niejeden nastolatek myśli sobie, po
co ten cyrk zwany dobrymi manierami.
Można go uzasadnić. Savoir-vivre, słowo francuskie (czyta się sawuar wiwr)
tłumaczy się dosłownie: umieć żyć
w społeczności.
Zabrałeś się do ryby nożem lub usiałeś na kapeluszu pani Kamińskiej; spytałeś mężczyznę z protezą: „Czy uprawia pan sporty?”; powiedziałeś na
zebraniu towarzyskim : „Jaki miły wieczór, nawet
się nie spodziewałam”
- popełniłeś gafę.
Byłoby to łatwe, gdyby ludzie byli
aniołami. Ale nie są. Każdemu z nas, jak
w ogóle każdej istocie świata fauny ziemskiej, wrodzona jest napastliwość.
Ta (bojowość) spełnia rolę korzystną dla
gatunku, pod warunkiem, że jest odpowiednio zwrócona oraz utemperowana
hamulcami. Owe hamulce to właśnie
źródło dobrych manier. Życie nasze regulują liczne kodeksy. Kodeksy są po to, by
każdy znał swoje prawa i obowiązki.
Savoir-vivre alians (lub) bon-ton vel (lub)
dobre maniery, to kodeks takiego zachowania się na co dzień, które umożliwia
porozumienie i dobre współżycie z otoczeniem.
Abc zachowania w kinie
Od afrontu do gafy
Jeszcze kilka słów teorii, którą każdy gimnazjalista powinien znać:
Afront jest niegrzecznością umyślną.
W odróżnieniu od gafy, która jest niegrzecznością nieumyślną. Przykłady
afrontów: Nie przyjąć ręki, którą nam podają, Dziewczyna odmawia chłopcu tańca
pod pozorem zmęczenia i zaraz potem
przyjmuje inne zaproszenie do tego samego tańca. Chłopiec nie kłania się na
ulicy swojej byłej sympatii.
Gafa—z francuskiego gaffe znaczy bosak
albo niezręczność. To nietakt mimowolny. Choć jednak nieumyślny, jest niepożądany. Bywa potknięciem kompromitującym mniej lub więcej tego, komu się
przydarzyła, ale to wszystko.
Teraz kilka słów o kinie,
bo ten przybytek kultury
odwiedzamy najczęściej.
Chodzisz do kina, ale czy
wiesz, jak się w nim zachować. Kino jest popularną
formą rozrywki, spotkania
z przyjaciółmi. Chętniej
oglądamy film na wielkim
ekranie, niż wtedy, gdy
widzimy go na ekranie telewizora. Seans wydaję się
bardziej emocjonujący i interesujący.
Jednak nawet w kinie (zresztą, jak wszędzie) obowiązują określone zasady. Kino to nie teatr czy filharmonia, więc nie obowiązuje nas elegancki strój; kupując przekąski i napoje należy je konsumować po cichu:
nie mlaskać, siorbać, bulgotać przez słomkę. Nie chcemy przecież , aby ci, z którymi jesteśmy albo obcy ludzie interweniowali, więc starajmy się ich nie prowokować. Skończywszy konsumpcję, należy wyrzucić papierki i opakowania do śmietników. Naprawdę, na
wypada zostawiać po sobie chlewika.
Rozmowy i używanie telefonów przeszkadzają
w oglądaniu filmu, dlatego warto wyłączyć komórkę
i powstrzymać się od niepotrzebnej konwersacji. Wiadomo, że na seans powinno się przyjść punktualnie.
Czasem jednak przyczyny obiektywne powodują, że
się spóźniamy. W kinie, nawet po rozpoczęciu prelekcji możemy wejść na salę. W przypadku poszukiwania
miejsc zawsze przez rząd idziemy zwróceni twarzą do
mijanych ludzi, uprzednio zdjąwszy wierzchnie ubranie dla ułatwienia przejścia.
To pierwszy odcinek, cdn…
Ola
15
Recenzja
Trzy metry nad niebem
Jakiś czas temu (2 marca) miała miejsce 86. gala wręczenia nagród Amerykańskiej Akademii
Filmowej, czyli tzw. Oscary. Jak wszyscy dobrze wiemy, są wtedy wręczane złote statuetki dla najlepszych aktorów, reżyserów, filmów itp. itd. Przeciwieństwem prestiżowych Oscarów jest Złota Malina,
czyli „nagroda” dla najgorszych twórców oraz odtwórców ról. A jaki film (moim zdaniem, oczywiście)
zasługuje na Złotą Malinę?
Wybrany przeze mnie film jest tym, który pokochały tysiące nastolatek na świecie. Film, który
uważają za „arcydzieło”, powstał w 2010 roku, ale ja obejrzałam go dopiero kilka miesięcy temu,
pod wpływem koleżanki, która nie mogła uwierzyć w to, że go nie oglądałam. Słyszałam same pozytywne opinie, więc dlaczego nie. Znalazłyśmy film na kinomaniaku (jeszcze wtedy nie było „THE END”)
i zaczęłyśmy oglądać. Już tytuł powalił mnie na łopatki: „Trzy metry nad niebem”. Nadal nie wiem,
o co chodzi, a nieudolne próby mojej koleżanki w wytłumaczeniu „dlaczego tak, a nie inaczej” były…
no właśnie – nieudolne. Drugie, co mnie rozbawiło to język. Hiszpański. Zwykle oglądam filmy polsko lub angielskojęzyczne, więc od razu zaczęło mnie to śmieszyć… Ale nie chodzi mi tylko o tytuł i język.
A nie. W sumie chodzi o język. Język, jakim się posługiwali. Dialogi. Różne teksty. Ten, który nie daje
mi spokoju do dzisiaj i tylko na myśl o tym
filmie mi się przypomina, to słowa matki—
głównej bohaterki: „Nie możesz się z nim
zadawać, on jeździ na motorze”. Gdy to
usłyszałam, musiałam zatrzymać film, bo
nie mogłam się uspokoić. Ale nie tylko to!
Są jeszcze takie, wyjęte wprost z szuflady
Paula Coelha, np. „Najpiękniejszy dzień to
ten, którego jeszcze nie przeżyliśmy”.
Można teraz pomyśleć, że daję same głupie, nic nieznaczące argumenty. No to teraz coś, od czego może powinnam była
zacząć: fabuła. Film jest głupi. Po prostu
beznadziejny. Chłopak „kryminalista” spotyka „brzydkie kaczątko” i się zakochują. I co to ma być!? Hache (czyli właśnie chłopak złoczyńca) razem ze swoim „gangiem motocyklistów” zabierają psa nauczycielce, a robią to, żeby Babi (główna bohaterka) dostała lepszą ocenę! Co to ma być? Przecież to nie jest realne!
I coś, co mnie strasznie zdziwiło. Chłopak przyjaciółki Babi - Katiny umiera w wyścigu, więc
dziewczyna jest zrozpaczona, a jej „BFF” nawet nie odzywa się do niej słowem. „Zaczyna nowe życie”,
ale to nie zmienia faktu, że powinna pomóc przyjaciółce w pozbieraniu się po tak wielkiej stracie!
I jeszcze to, że H. ciągle płacze po zerwaniu z Babi. Rozumiem stracił przyjaciela i dziewczynę, ale
to nie znaczy, że ma płakać przez 20 min filmu. Jednak jest mężczyzną. Przynajmniej powinien być.
Przecież jeździ na motorze.
Naprawdę nie wiem, co jest w tym filmie tak zachwycającego. Koniec filmu jest całkiem wzruszający, może się zrobić smutno. Ale to nie zmienia faktu, że jest to zdecydowanie najgorszy film, jaki
w życiu oglądałam. Płytki, głupi, w ogóle nierealny. Powinien wygrać we wszystkich kategoriach Złotej
Maliny. I jeszcze tylko ostatnie spostrzeżenie. Film nie dostał, ani nie był nominowany do żadnej nagrody. Nawet do Złotej Maliny…
Wiktoria
16
Niemożliwe prawda?
Lwi pazur
Dzisiaj na lekcji jak bóbr płakałem,
R.I.P. Paul Walker
Zły stopień z klasówki otrzymałem.
Nie ma cię tak długo,
Na taką ocenę nie zasłużyłem,
mam coraz mniej czasu.
Bo przecież wcześniej się długo uczyłem.
Potrzebuję doktora, by powrócił
Pracę w ślimaczym tempie pisałem,
mnie do życia.
Myśląc, że lwią część jej rozwiązałem.
Nie pozwólcie mi odejść, proszę.
Chyba małpiego rozumu dostałem,
To światełko w tunelu
Gdy resztę w owczym pędzie sprawdzałem.
jest coraz dalej.
Możliwością poprawy się pocieszałem,
Tracę nadzieję na nowe życie,
Krokodylich łez już nie wylewałem.
Chcą pomóc, ale nie mogą.
Niebieskim ptakiem być przestałem,
I do mrówczej pracy się zabrałem.
Piotr Paturej
W tej chwili jestem nikim.
Czuję, że upadłem na dno,
żebrząc o drugą szansę.
Zły humor
Spotykasz nachalną osobę,
W tę straszną, upalną pogodę.
Zaciskasz jej palce na krtani
Zaraz postradam zmysły.
Myślę o tym jak o zbawieniu,
I trzymasz,
I trzymasz minutami.
ale nadal go nie ma.
Co z tego, że to tylko wyobraźnia,
Potrzebuję doktora—zawołajcie doktora!
Skoro satysfakcja jest momentalna.
Uśmiechasz się do nieświadomej,
Mówili, żeby żyć szybko i umierać młodo.
Zaufałem im niepotrzebnie.
Chyba tego szczerze żałuję.
A w myślach jeszcze mocniej dociskasz dłonie.
Co to jest?
Każdego kiedyś dopada,
i nikomu nie daruje.
Mój czas nadchodzi,
Część kończyn odpada,
czemu nie dałeś mi go więcej,
by wszystko naprawić.
No chyba, że ktoś Cię skremuje.
Przedstawiana z kosą w ręku,
Teraz chciałbym zacząć od początku.
Od zarania dziejów—Kostucha.
Prowadzi do skrajnego lęku
To już koniec, jestem tam
Słyszeliście? Jestem w innym świecie
Niemożliwe, prawda?
Lub do złamania czyjegoś ducha.
Bądź dzielny młody starcze,
Bo gdy Twój czas minie,
Przed chwilą stałem obok was.
Marlena Rosłon
Słaby opuścisz swą tarczę,
I odpłyniesz w wyśnioną krainę.
Sylwia Gazarkiewicz
17
Dwaj głupcy dostali konie.
- Ej, jak je odróżnimy.
- Ja obetnę swojemu ogon.
Rano oba konie nie mają ogona.
- A co teraz?
- Obetnę swojemu grzywę.
Rano oba konie nie mają grzywy.
Blondynka do blondynki:
- Robimy razem sylwestra?
- No spoko, a kiedy?
- A co teraz?
Przychodzi
Szkot pyta fryzjera:
baba do lekarza i jest cała pokryta od
- Ile kosztuje strzyżenie?
stóp do głowy muchami... na to lekarz
- Trzy funty.
lekko zdziwiony pyta:
- A golenie?
- Co pani dolega?
- Dwa funty.
Baba:
- To w takim razie proszę mi ogolić - Zostałam zmuszona...
głowę.
Długowłosy chłopak siada na fryzjerskim fotelu i pyta fryzjera:
- Czy to pan strzygł mnie ostatnio?
- Nie, ja tu pracuję dopiero od dwóch lat.
3. Czterej sąsiedzi bardzo dobrze się znają. Inżynier
imieniem Andrzej często grywa w szachy z panem
Abackim – co najmniej równie często jak w warcaby
grywają mecenas Cabacki z panem Bolesławem. Pan
Dariusz jest filatelistą. Doktor Dabacki wydrukował
ostatnio interesujący wywiad z jednym ze sąsiadów,
doktorem Czesławem. Jak się nazywają i kim są z zawodu wszyscy czterej sąsiedzi?
2. Na pastwisku pasą się
krowy, owce i kaczki. Owiec jest więcej niż kaczek. Owce i
kaczki mają łącznie 100 głów i nóg i jest ich łącznie trzy
razy więcej niż krów. Ile krów pasie się na pastwisku?
4. Jest 5 koszyków. W każdym koszyku jest 5 jabłek.
W każdym jabłku są trzy robaki. Każdy robak przyprowadził 4 inne robaki. Ile jest wszystkich robaków?
5. Złodziej skrada się do domu. Zauważył, że na łóżku leży
John Smith, który nie śpi. Złodziej kradnie różne klejnoty
a John Smith nie reaguje, mimo że jest w pełni zdrowy.
Dlaczego?
ODPOWIEDZI:
1. Mam trzy jednakowe cegły o wymiarach 45x22,5x15 cm. Mogę układać jedną na drugiej
w dowolny sposób. Ile piramid o różnych wysokościach uda mi się zbudować z tych cegieł?
- Baco, macie takiego małego pieska
i wieszacie na furtce napis UWAGA
PIES?!
- A bo mi go już 3 razy zdeptali...
1.10 2. Na pastwisku pasie się 8 krów 3. Inżynier—Andrzej Babacki, redaktorBolesław Dabacki, mecenas—Dariusz Cabacki oraz doktor Czesław Abacki.
4.Robaków jest razem 375. 5.John Smith to niemowlak.
- Ja biorę czarnego, ty białego.
18

Podobne dokumenty