mlodzianki 182 - Kościół Akademicki św. Anny
Transkrypt
mlodzianki 182 - Kościół Akademicki św. Anny
Pismo studentów od św Anny MŁODZI ANKI Nr 4 (182) 5 XI 2006 XXXI Niedziela Zwykła Idą wybory Jak powszechnie wiadomo, już w następną niedzielę będziemy mieli okazję wziąć udział w kolejnych wyborach samorządowych. Czytaj s. 2 Męska wyprawa do Irlandii Kolejny dzień obudzi nas deszczem i wiatrem. Docieramy z powrotem do Dublina, aby jeszcze nacieszyć się jego europejską, bądź, co bądź atmosferą. Tego dnia obejrzymy dzielnice bardziej nowoczesne niż te widziane wczoraj. Po południu kupujemy bilety na pociąg DART w góry Wicklow, przedtem jednak nocujemy „na dziko” nad morzem w bardzo ekskluzywnym mieście — Bray. Cytaj s.4-5 Brat naszego Boga W związku z rocznicą pontyfikatu Jana Pawła II, od 13 do 29 października w Teatrze Rampa można było obejrzeć spektakl „Brat naszego Boga” na motywach dramatu Karola Wojtyły, w reżyserii Pawła Aignera Czytaj s. 6 KOMENTARZ DO NIEDZIELNEJ EWANGELII (Mk 12, 28b-34) Jeden z uczonych w Piśmie zbliżył się do Jezusa i zapytał Go: «Które jest pierwsze ze wszystkich przykazań?» Jezus odpowiedział: «Pierwsze jest: "Słuchaj, Izraelu, Pan, Bóg nasz, Pan jest jedyny. Będziesz miłował Pana, Boga swego, całym swoim sercem, całą swoją duszą, całym swoim umysłem i całą swoją mocą". Drugie jest to: "Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego". Nie ma innego przykazania większego od tych». Rzekł Mu uczony w Piśmie: «Bardzo dobrze, Nauczycielu, słusznieś powiedział, bo Jeden jest i nie ma innego prócz Niego. Miłować Go całym sercem, całym umysłem i całą mocą i miłować bliźniego jak siebie samego daleko więcej znaczy niż wszystkie całopalenia i ofiary». Jezus widząc, że rozumnie odpowiedział, rzekł do niego: «Niedaleko jesteś od królestwa Bożego». I już nikt więcej nie odważył się Go pytać. To jest właściwie bardzo proste przykazanie. Jak nie kochać Kogoś, kto jest Nieogra-niczenie Miłosierny, wybacza nam nasze grzechy, jest Łagodny, jest Nieskończenie Mądry, nigdy się nie denerwuje, kocha nas wszystkich bezwarunkowo i małych i dużych i zdolnych i mniej zdolnych i ładnych i brzydkich...WSZYSTKICH. On zawsze stoi przy nas gotowy iść z pomocą....jeśli tylko się o nią do Niego zwrócimy... A jednak... • dlaczego zatem gdy dopada nas niesz-częście szukamy pomocy wszędzie (u przy-jaciół, rodziny, lekarzy) A NIE U BOGA? • dlaczego zatem gdy wiedzie nam się dobrze, myślimy o tym, aby wiodło się jesz-cze lepiej, kosztem rozmowy, przebywania z Bogiem w modlitwie, na Mszy Św., na rekolekcjach? • dlaczego zatem nie bronimy Jego Nauki, nie przyznajemy się do Niego w pracy, w szkole, w domu? • dlaczego zatem łatwiej nam przychodzi wydać pieniądze na alkohol, papierosy niż na jałmużnę dla biednego? Dlaczego ... Bo serca nasze są zatwardziałe, „skorum-powane” i jak Św. Paweł pisze w liście do Rzymian 7, 1425 „...nie czynie, bowiem dobra, którego chcę, ale czynie to zło, które-go nie chcę...” Jaka jest, zatem droga wyjścia ? Ta Drogą ku Ojcu jest Syn Jego, Jezus Chrystus. On poprzez swoja śmierć na Krzy-żu dal nam obietnice, że nasze „skorum-powane” serca zostaną wymienione na serca podobnego do Jego Serca, jeśli tylko Go o to poprosimy. Tak, aby kochać Boga prawdziwie najpierw musimy mieć nasze serca wymienione na nowe, na serca pozbawione pychy, strachu, na serca pełne pokory i radości ze jesteśmy Jego dziećmi. Na co wiec czekasz przyjacielu, chcesz mieć nowe serce podobne do Jego Serca czy zostajesz ze swoim, niezdolnym prawdziwie kochać sercem? Chrystus czeka na Twoja decyzje podjętą w wolności, że „chcesz Go kochać” resztę zostaw Jemu. Rafał Słów kilka o liturgii katolickiej Nasza świadomość wiary katolickiej, odrębność od innych obrzędów, rytów chrześcijaństwa, to podstawa. W ciągu artykułów dotkniemy charakterystyki myśli katolickiej, by świadomej uczestniczyć w każdej liturgii. Nasze wspólne przemyślenia, zasięgnięcia do literatury fachowej, pomogą zrozumieć nurtujące nas aspekty chrześcijaństwa i wyjątkowości naszej wiary. W poszczególnych numerach naszego pisemka, będziemy poruszać sprawy liturgii, przeżywanego czasu, wytłumaczenia świąt, które obchodzi kościół katolicki. Zagłębimy się w tajniki Mszy Świętej, nabożeństw. Poruszymy problem: biskup 2 – prezbiter – diakon. Odpowiemy sobie na pytania po co nam nowenny, nabożeństwa? Odkrywanie tajników chrześcijaństwa, da nam obraz, że ewangelia wg Judasza, wg Marii Magdaleny, wg Filipa czy innych apokryfów, chcą tylko przysłonić, lub oczernić prawdziwą naukę, którą pozostawił nam Zbawiciel. Ważnym jest więc przeto, byśmy razem szli drogą Światła: „Są dwie drogi. Droga Światła i Droga Ciemności”. Didache O tym w następnym artykule. LASKIN Idą wybory Jak powszechnie wiadomo, już w następną niedzielę będziemy mieli okazję wziąć udział w kolejnych wyborach samorządowych. Wśród szeregu informacji, które docierają do nas w związku z tym wydarzaniem słyszeliście zapewne o tzw. blokowaniu list wyborczych. Sam także kilkakrotnie czytałem różne przekazy na ten temat i przyznam, że w większości przypadków nie były one w pełni spójne z realnym stanem prawnym. Nie chcę bynajmniej zanudzać was w naszej ga-zetce skomplikowanymi prawniczymi wywo-dami, ale pomyślałem, że parę słów o tej instytucji nie zaszkodzi. Blokowanie, o którym tu mowa powinniśmy określać dokładnie jako możliwość tworzenia wspólnych grup list przez różne komitety wyborcze. Z punktu widzenia wyborcy tego rodzaju zabieg nie rodzi żadnych bezpośrednich skutków i pozostaje najczęściej niedostrzegany w momencie samego głosowania. Sytuacja zmienia się natomiast w chwili ustalania wyników wyborów. To wówczas owo grupowanie może mieć spore znaczenie, pod warunkiem, że dana grupa list uzyska odpowiednie poparcie wyrażane procentowo w skali danej wspólnoty lokalnej (np. gminy). Na czym polega ten mechanizm? Podstawową ideą połączenia list wyborczych jest możliwość wspólnego udziału kilku komitetów w podziale mandatów. Przekładając to na bardziej przystępny język można powiedzieć, że chodzi o sytuację, w której liczba miejsc przyznanych poszczególnym uczestnikom wyborów (komitetom wyborczym) w odpowiednich orga-nach lokalnych (rady, sejmiki), uzależniona jest od sumy wszystkich głosów oddanych na każdą z list połączonych w grupie. Im więcej głosów uzyska dana grupa list, tym większą pulą mandatów będzie dysponować. Stosujemy tutaj metodę proporcjonalną. To jednak nie wszystko. W przypadku grup list mamy bowiem do czynienia z kolejnym etapem, który dotyczy samego podziału uzyskanych mandatów w obrębie grupy. Ogólna pula jest wówczas rozdzielana proporcjonalnie na rzecz każdego z komitetów w grupie, w zależności od uzyskanego poparcia. Tutaj także bardziej popularne listy w grupie dostaną więcej mandatów niż te mniej popularne. Pozostaje w tej sytuacji zapytać, jakie może to powodować konsekwencje dla nas w kontekście planowanego udziału w wyborach? Nie zagłębiając się zbytnio w teoretyczne rozważania można powiedzieć o dwóch istotnych skutkach grupowania list. Z jednej strony może pomóc większym ugrupowaniom w uzyskaniu dodatkowych mandatów dzięki głosom oddanym na inne listy z tej samej grupy. Z drugiej zaś, jest korzystne dla mniejszych komitetów, które łącząc się w grupie mają większą szansę na przekroczenie progu wyborczego, a przez to udział w podziale miejsc w organach lokalnych. W obu przypadkach mechanizm grupowania służy po prostu modyfikacji ostatecznego wyniku wyborczego. Można się oczywiście zastanawiać, czy taka modyfikacja powinna mieć miejsce, skoro decyzję o tym, kto powinien zostać radnym pozostawia się przecież wyborcom. Sęk jednak w tym, aby chcieli oni skorzystać z przysługujących im praw i wziąć udział w wyborach. Miejmy nadzieje, że zechcą. Marcin 3 dziennym. Idziemy z Arturem głównymi ulicami miasta, gdzie językiem nader często słyszanym jest oczywiście polski. W sklepach polskie produkty, co więcej w supermarketach nawet są całe półki tylko z polskim jedzeniem. Obsługa też mówi po polsku. Gdyby nie to, że trzeba płacić w euro czułbym się jak na zakupach w sklepie osiedlowym pod domem. W najbliższych dniach, oprócz sklepów, zwiedzimy większość tego, co warto zobaczyć w Dublinie, a więc zamek, katedrę i park św. Patryka, College, Katedrę Chrystusa Pana, Komorę Celną, Pocztę Główną, Igłę, no i oczywiście dzielnicę Temple Bar z setkami pubów. Nie można zapomnieć też o browarze Guinessa, pomniku Molly Malone, Czterech Sądach czy głównych ulicach takich jak O’Connell Street czy Grafton Street. Niestety rano przed zwiedzaniem nie wiemy jeszcze gdzie zatrzymamy się na noc. Dopiero wieczorem okaże się, że w żadnym hostelu nie ma miejsc i wylądujemy za miastem na kempingu. Od ostatniego przystanku autobusu z dala od Dublina do pola namiotowego jest do przejścia kilka kilometrów. Dzielnie więc maszerujemy po całym dniu męczącego zwiedzania. Robi się coraz bardziej zimno, mokro i ciemno, a co gorsze nie mamy dokładnej wiedzy gdzie jest kemping. Okoliczni Irlandczycy również nie wiedzą. Z każdym krokiem tracimy już nadzieję, gdy niespodziewanie zatrzymuje się kierowca i pyta, dokąd idziemy. Okazuje się, że jedzie dokładnie tam, dokąd zmierzamy. Zaprasza nas do swojego samochodu i po kilkunastu minutach rozstawiamy już namiot. Zaskoczeni uprzejmością Irlandczyków, ale szczęśliwi przed snem wypijamy jeszcze niezrównany cider (napój owocowy alkoholowy) i zasypiamy. Kolejny dzień obudzi nas deszczem i wiatrem. Docieramy z powrotem do Dublina, aby jeszcze nacieszyć się jego europejską, bądź, co bądź atmosferą. Tego dnia obejrzymy dzielnice bardziej nowoczesne niż te widziane wczoraj. Po południu kupujemy bilety na pociąg DART w góry Wicklow, przedtem jednak nocujemy „na Męska wyprawa do Irlandii Pomysł z wyjazdem do Irlandii pojawił się 6 miesięcy wcześniej, pozostało znaleźć chętnych na wyjazd, zarezerwować bilety lotnicze i zacząć przygotowania do wielkiej wyprawy. Godzina 18.00 lotnisko w Łodzi, za chwilę zaczyna się odprawa lotnicza na lot do Dublina. Cztery godziny później wraz z Arturem wysiadamy z samolotu w stolicy Irlandii. Nasza blisko dwutygodniowa wyprawa zaczyna się na dobre. Jeszcze w samolocie, w 80% zapełnionym przez Polaków, dowiadujemy się, którym autobusem dojechać do centrum. Po wydaniu prawie 3 euro i po 40 minutach jazdy — oczywiście w deszczu — jesteśmy w samym sercu miasta. Deszcz siąpi, wokół mgła, ale przecież tego się spodziewaliśmy. Do hostelu jest kilka kilometrów piechotą. Plecaki nasiąkają wodą, stają się coraz cięższe, ale wreszcie jest nasze miejsce noclegowe. Docieramy do niego w porze, o której większość jego mieszkańców już śpi. Po ciemku więc wybieramy nasze łóżka i przebieramy się w suche ubrania. Artur ma już dość na dziś, ja wręcz przeciwnie: pierwszą noc w stolicy Guinessa spędzić chcę w pubach pijąc ten wspaniały napój. Niestety prawdziwe okazują się informacje, że o określonej porze żaden alkohol nie jest już w lokalach podawany, a pół godziny później obsługa miłym acz stanowczym głosem wyprasza gości z lokalu. Trudno trzeba wracać, chociaż to dla mojego portfela zbawienne wręcz rozwiązanie. Rano wstanę mocno zmęczony, ale szczęśliwy, że mogę zacząć poznawać Dublin już w świetle 4 dziko” nad morzem w bardzo ekskluzywnym mieście — Bray. Ciągle budzimy pewne zainteresowanie Irlandczyków, którzy proponują nam podwiezienie w góry albo chociażby rozmowę. Czas nas nagli, a dodatkowo dziś jest niedziela. Kilkadziesiąt dobrych minut zajmuje mi znalezienie kościoła katolickiego, bo wszędzie pełno protestanckich. Ale po tym jak widzę plakat z Janem Pawłem II jestem pewny, że dobrze trafiliśmy. Msza św. nieznacznie różni się od "tej naszej, polskiej". Jest jakby bardziej radosna, wierni mogą wziąć gazetkę z dzisiejszym czytaniem, a Komunia święta udzielana jest do ręki. Po Mszy proboszcz żegna się w drzwiach z wiernymi, a ci, co mają ochotę idą na plebanię wypić herbatę i zjeść ciasto z księżmi. Duchowo umocnieni ruszamy w góry. O dziwo, od samego rana świeci słońce i jest ciepło. Wymarzona pogoda na góry. Przez nie wiedzie ponad stuosiemdziesięciokilometrowa Wicklow Way. My dziś zrobimy "jedynie" około 40 km. Widoki wspaniałe, a im dalej, tym mniej ludzi. Mimo, że to park narodowy, trasa często wiedzie przez prywatne pola, pełne oczywiście owiec, a czasami też krów. Raz wchodzimy na pole pełne byków, ale udaje nam się bezpiecznie trafić do wyjścia. Artur późnym już wieczorem wpada na pomysł modyfikacji trasy i zdobycia najwyższego wzgórza na trasie, jakim jest położone na wysokości 727 m n.p.m Djouce Mountain. Po kilkudziesięciominutowej wspinacze udaje nam się osiągnąć cel. Artura cel, bo ja już mam wszystkiego dosyć. Artur dużo szybciej wchodzi, ja zaś dużo szybciej schodzę. Często, więc idziemy sami. Zaczyna się ściemniać, nie wiemy gdzie będziemy tej nocy spać. Namiot ciąży mi niemiłosiernie. Co gorsza zaczyna wiać przeraźliwie zimny wiatr i padać deszcz. Po dalszych dwóch godzinach drogi, gdy jest już nam wszystko jedno rozbijamy namiot u kogoś na polu. Jest nam obojętne czy za chwilę nie wyskoczy rolnik z grabiami i nas nie przegoni. Po niesamowicie męczącym dniu mięśnie drżą, namiot rozstawiamy bardzo, bardzo powoli. Ze zmęczenia zasypiamy bez kolacji w tym, w czym przez cały dzień chodziliśmy. Ale to jest męska wyprawa. Nikomu to nie przeszkadza. Kolejny dzień budzi nas głosem owiec, które kilka metrów od naszego namiotu spokojnie gryzą trawę pod pięknym chabrowym wręcz niebem. Na dziś zaplanowałem dalszą wycieczkę po górach, która ma się skończyć zwiedzaniem przepięknych ruin średniowiecznego miasta w Glendalugh. Ruiny porażają, są przepięknie położone w dolinie otoczonej lasami, obok dwa czyste jeziora. Trawa oczywiście niesamowicie zielona i równo przystrzyżona. Jak zwykle budzimy duże zainteresowanie innych turystów. Tym razem, ponieważ gotujemy na parkingu samochodowym, w tak pięknym miejscu, obiad na palniku gazowym. Jest już dobrze po południu, a przed nami powrót do cywilizacji, bo dziś pragnę wypić piwo Kilkenny w miejscu jego tworzenia, w mieście o tej samej nazwie. Z Glendalugh nie ma żadnego połączenia z tym pięknym średniowieczny miejscem. Nie jeździ stąd żaden autobus ani tym bardziej pociąg a odległość między tymi miejscowościami wynosi dobrze ponad 100 km. Niewiele myśląc łapiemy „stopa” stając po drugiej stronie drogi. Na początku trochę nie wygodnie jest mi machać lewą ręką, ale nie musimy długo czekać, bo po około 2 minutach zatrzymuje się samochód. Bogu dzięki okaże się, ze jedzie on trasą naszej wycieczki... Wieczorem docieramy do Kilkenny i zaczyna się koleiny etap poznawania wyspy - tym razem Irlandia centralna z mnóstwem stadnin koni, widokami na niekończące się pola. To dopiero początek, bo przecież ciągle czeka na nas Ocean Atlantycki, wspaniałe klify zachodniego wybrzeża i przemysłowe regiony Limerick puste i bezludne regiony zachodu, ale o tym może następnym razem... Hubert 5 Uciekałem przed Tobą BRAT w popłochu, Dogoniłeś mnie, Jeźdźcze niebieski, Stratowałeś, stanąłeś na mnie. Ległem zbity, łaską podcięty, Jak dym, gdy wicher go nagnie. (J. Liebert, Jeździec) porzucenie siebie, ufne zawierzenie i zgodę na kształtowanie swojego życia przez Miłość. Porzuca dotychczasowe życie i zakłada Zgromadzenie Braci Albertynów i Sióstr Albertynek, by odtąd wieść życie żebracze razem z tymi, w których ujrzał twarz cierpiącego Chrystusa. Przedstawienie tekstu, w którym jako najważniejsze jawi się to, co niewypowiedziane i niezgłębione, z pewnością nie było zadaniem łatwym. Dramat w inscenizacji aktorów Teatru Rampa nie został, na szczęście, strywializowany czy przegadany i nie utracił swego wymiaru metafizycznego — pozostał świadectwem próby przeniknięcia samego siebie przez człowieka, zapisem poszukiwań własnego powołania. W znacznej mierze jest to zasługą odtwórcy głónej roli – Leszka Abrahamowicza. Na szczególne wyróżnienie zasługuje także muzyka (oprac. Z. Konieczny, nagrania Orkiestry Symfonicznej pod dyr. R. Delekty), zwłaszcza zaś śpiewy „Litanii polskiej” ks. Jana Twardowskiego, o które został wzbogacony tekst dramatu. Pozostaje zatem tylko czekać na kolejne inscenizacje – może „Przed sklepem jubilera”? Agata NASZEGO BOGA W związku z rocznicą pontyfikatu Jana Pawła II, od 13 do 29 października w Teatrze Rampa można było obejrzeć spektakl „Brat naszego Boga” na motywach dramatu Karola Wojtyły, w reżyserii Pawła Aignera. „Brat naszego Boga” jest tekstem traktującym o sięganiu w głąb własnego wnętrza, w którym można dotknąć Boga – sensu i źródła istnienia. Bohater dramatu – Adam Chmielowski, doświadczony i znany krakowski malarz, jest człowiekiem, który próbuje przeniknąć i zrozumieć samego się-bie, odczuwa bowiem w sobie obecność osobowej Siły, która uniemożliwia mu two-rzenie i absorbuje jego uwagę problemami społecznej nędzy. Stopniowo oddala się od dotychczasowego środowiska, które w jego wewnętrznej przemianie widzi tylko kolejny etap drogi twórczej. Także sam Adam nie potrafi wyjaśnić zmian, jakie zachodzą w jego wnętrzu, pozostaje mu tylko świadomość, że jest to ucieczka przed czymś, a może przed kimś w sobie i przed kimś we wszystkich ludziach. Rozpoznanie przychodzi wówczas, gdy zamiast prób zrozumienia wybiera Stowarzyszenie Katolickiej Młodzieży Akademickiej w Kościele Akademickim św. Anny zaprasza • na spotkania we wtorki o godz 19.15: Mszę św. i konferencja w Sali Miosierdzia Bożego. Prowadzi Ks. Rektor Bogdan Bartołd • we środy o godz. 7.00 na Mszę św. i śniadanie studenckie 6 Jaka jest wartość cierpienia i dlaczego Bóg jest zanoszone do Boga, bez buntu, wtedy jest użyte na „dodatkowe łaski dla grzeszników”. W "dopuszcza" cierpienie? Bóg w swojej Wszechmocy mógłby oczywiście celu nawrócenia ich na drogę ku Panu. osłonić każdego z nas od cierpienia. Tylko, jaki Nasze życie tu na ziemi wydaje nam się szczególnie cenne, trzymamy się kurmiałoby to sens? Przeżywszy Drogi czytelniku, czowo każdej zdobyczy życia donasze życie tu na ziemi łatwo i czesnego, a tak naprawdę jest to bezboleśnie nie moglibyśmy zapraszamy Cię do stanąć przed Jego Obliczem, gdyż podejmowania dyskusji zaledwie nędzna „dworcowa poczekalnia” w porównaniu do nie znieślibyśmy Jego Światłości. na najbardziej palące „zielonych pastwisk”, na które Bóg stwarzając nas na Swój obraz tematy. Zadawaj zaprasza nas Jezus Chrystus. i podobieństwo, zapragnął abyśmy pytania, albo Będziemy tam, jeśli ofiarujemy w Mu towa-rzyszyli w wieczności, odpowiadaj na pytania posłuszeństwie nasze cierpienie tu chce nas mieć przy Sobie na innych. Młodzianki to na ziemi Bogu, uznając, że to On zawsze. Dlatego tu na ziemi twoja trybuna! jest Ojcem, Lekarzem i doświadczamy wszelkiego rodzaju cierpień, które mają za zadanie wypalić wszelkie Miłosierdziem. nieczystości z naszych serc jak to jest powie- Nie robię nikomu krzywdy, żyję normalnie, dziane w Księdze Syracha: „złoto w ogniu się uczciwie, do czego w takim razie jest mi uszlachetnia”. Co i kiedy musi się wypalić wie spowiedź? doskonale Nasz Stwórca, który zna każdy zakątek W sakramencie spowiedzi spo-tykamy się z naszego serca. Dlatego rozmiar cierpień, ich czas i Jezusem. Nawet, jeśli nie mamy grzechów okoliczności są inne dla każdego z nas, ale ciężkich to ZAWSZE WARTO SPOTKAC SIĘ Z ZAWSZE jest to minimalna dawka potrzebna JEZUSEM. Takim aktem posłuszeństwa potwiejedynie do uleczenia „skorumpowanego” serca. rdzamy, że zdajemy sobie sprawę z własnej nieJednocześnie jest to dawka, która możemy udolności i kruchości. Fakt niepopełnienia grzechów ciężkich nie jest wyłącznie naszą zasługą, „wytrzymać”. Jeśli niesiemy krzyż, który nas powala, być może jest to głównie Dar Łaski, Dar Mądrości Bożej. niesiemy nie swój krzyż. Do podobnej konkluzji Bez tych darów moglibyśmy wpadać znacznie możemy dojść wspominając naszych rodziców częściej w pułapkę zastawioną przez złego ducha. ziemskich, którzy karcąc nas i dyscyplinując dzia- Myślę, więc, że spowiedź jest podziękowaniem za łali tak jak każdy rodzic powinien. Różnica jest otrzymane Dary, a także prośbą o następne, aby jednak taka, że nasz Niebieski Ojciec nigdy nie wytrwać w Łasce Uświęcającej. Spowiedź jest skarci nas za mocno, gdyż bardziej skory jest do aktem pokory, a pokora wobec Boga jest Mu Miłosierdzia niż najlepsza ziemska mama czy bardzo mila, bo jak pisze Św. Mateusz (5,3) „Błogosławieni ubodzy w duchu albowiem do tata. Cierpienie dzieci, osób niewinnych spełnia nieco niech należy królestwo niebieskie” Rafał inną rolę. W tym wypadku ich cierpienia są wynikiem „grzechu świata” i jeśli to cierpienie Spotkania grup modlitewnych: Odnowa w Duchu Świętym Spotkania w poniedziałki o godz. 1830 Msza św. i spotkanie w Sali Bożego Miłosierdzia prowadzi ks. Maciej. Ruch Światło-Życie Spotkania w środy o godz. 1830 Msza św. i spotkanie w kaplicy bł. Władysława z Gielniowa prowadzi ks. Dariusz. 7 Centrum Myśli Jana Pawła II i Kościół Akademicki św. Anny Zapraszają na cotygodniową Mszę św. Pokolenia JPII Początek 5 listopada o godz 19.00 Przed Mszą św, o 17.45 wykład Ks. Bogdana Bartołda i Dariusza Karłowicza „Pokolenie JPII” KATECHEZY DLA MŁODZIEŻY I DOROSŁYCH BÓG KOCHA CIĘ TAKIEGO JAKIM JESTEŚ!!! Zapraszamy w środy i piątki Godz.20.00 Sakrament Pojednania Od poniedziałku do piątku w godzinach: 700-800; 1500-1900 Oraz na każdorazową prośbę i podczas każdej Mszy św. Kancelaria czynna: Od poniedziałku do piątku w godzinach: 1600-1800 Kościół Akademicki św. Anny w Warszawie ul. Krakowskie Przedmieście 68, www.swanna.waw.pl, tel. 826-89-91 8 DUSZPASTERSTWO AKADEMICKIE STOLICY zaprasza do Palmir na wspólną modlitwę za profesorów i studentów pomordowanych w czasie II wojny światowej Wyjazd w sobotę 11 listopada o godz. 8.45 zbiórka na placu Wilsona ( nr autobusu 708 do Truskawia) W programie: Wspólny przejazd do Truskawia pielgrzymowanie do Zaborowa Leśnego połączone z ogniskiem Nabożeństwo i Msza św. w Palmirach Wspólny posiłek z wojskową grochówką ZAPRASZAMY! Porządek Mszy świętych Niedziela: 830, 1000, 1200, 1500, 1900, 2100 Dni powszednie: 700, 730, 1500, 1830 Zapraszamy do współredagowania naszego pisma. Teksty i uwagi można przesyłać na adres e-mail: [email protected] Redakcja spotyka się w poniedziałki o 18.00 u ks. Michała