Czarodziejki

Transkrypt

Czarodziejki
Rozdział I
Stanęłam przed ogromnym, starym budynkiem mojej
nowej szkoły. Porośnięty był zielonym bluszczem, a biała farba
już lekko zacierała się
w niektórych miejscach. Po obu stronach stały dwie fontanny,
które prezentowały się dumnie na tle pokrytych jesiennymi
barwami drzew. Weszłam do wysokiego holu, po którym
przemieszczali się uczniowie, bądź raczej uczennice. Czyżby to
szkoła tylko dla dziewczyn? – pomyślałam i poszłam dalej.
Trafiłam do nowej części szkoły. Tamta była bardzo stara, w
szarych barwach. Natomiast ta, pomalowana na żółto, wręcz
zachęcała do wejścia na jej teren. Przypomniałam sobie słowa
mojej mamy. Mówiła, że weselsza część to akademik. Jedyne
czarne drzwi to sekretariat. Zapukałam lekko i otworzyłam je.
Kiedy wchodziłam do środka, uderzył mnie mocny zapach
lawendowych perfum. Woń była tak mocna, że natychmiast
rozbolała mnie głowa. Za dębowym biurkiem siedziała tęga
kobieta w okularach. Wyglądała dosyć przyjaźnie.
- Dzień dobry – powiedziałam nieśmiało, podchodząc bliżej.
Kobieta podniosła na mnie swoje błękitne oczy i uśmiechnęła
się wesoło.
- Witam. Ty jesteś Alyss Schiller, prawda? – zapytała z lekkim
australijskim akcentem. Pokiwałam twierdząco głową. – Pokój
187. A to są klucze, torba z książkami i plan zajęć. A! I
mundurek. A teraz proszę, zabierz rzeczy i przejdź do swojego
pokoju, mam wiele spraw na głowie. Do widzenia!
- Do widzenia. – odpowiedziałam cicho i wyszłam z gabinetu.
Dojście do mojego nowego pokoju zajęło mi sporo czasu, ale w
końcu udało się. Odtworzyłam drzwi i weszłam do środka.
Pisnęłam cichutko, ponieważ pomieszczenie było wspaniałe!
Kremowe ściany, białe łóżko z puchowymi poduszkami, biurko i
balkon! Oczywiście, pokój wyposażony był także w inne
drobiazgi i meble dla nastolatki. Odsapnęłam i weszłam do
1
ślicznie urządzonej łazienki. Wzięłam szybki prysznic i
przebrałam się w piżamę. Nagle przypomniałam sobie o
obietnicy, którą złożyłam Camill przed moim wyjazdem.
Przysięgłam, że będę do niej dzwonić codziennie wieczorem.
Wykręciłam numer do mojej przyjaciółki i rozmawiałyśmy
prawie godzinę. Opowiedziałam jej, jak wygląda moja nowa
szkoła, a ona zrewanżowała się tym samym, gdyż obie
zmieniłyśmy miejsca zamieszkania. Poczułam zmęczenie.
Ziewnęłam i położyłam się spać. Jutro czekał mnie trudny
dzień.
***
Obudziły mnie ciepłe promyki słońca wpadające przez
balkonowe okno. Wstałam powoli i poszłam do łazienki, aby
wziąć kąpiel. Umyłam zęby oraz twarz i musnęłam lekko
powieki tuszem. Wyszłam z toalety i podeszłam do szafy.
Westchnęłam ciężko, gdy zobaczyłam stosy moich ubrań, które
tutaj okazały się zbędne. Chwyciłam do ręki mundurek.
Przebrałam się szybko
i spakowałam torbę.
Pierwsza lekcja – malarstwo. Uśmiechnęłam się radośnie,
ponieważ uwielbiałam wszystko, co związane było ze sztuką
malarską. Wyszłam z pokoju i zamknęłam za sobą drzwi.
Zerknęłam z ukosa na mapkę szkoły i pobiegłam
w kierunku sali. Stała przed nią czarnowłosa piękność
czytająca jakąś książkę.
- Czytasz „Hobbita”? – wyciągnęłam do niej dłoń na
przywitanie
i uśmiechnęłam się. Dziewczyna podniosła na mnie swoje
blado-niebieskie oczy. Ten wzrok przeraził mnie, ale nie dałam
tego po sobie poznać. – Jestem Alyss.
- Ja jestem wampirzyca, Stella. – odwzajemniła mój uśmiech.
Nie mogłam uwierzyć w to, co przed chwilą usłyszałam.
2
Spojrzałam na zaskakująco bladą twarz dziewczyny. Dokąd ja
trafiłam?
- Ojej. Ty nie wiedziałaś… - domyśliła się Stella, patrząc na
moją minę i kładąc mi dłoń na ramieniu. No tak. Miała rację.
Nie wiedziałam! A skąd miałam wiedzieć?! Kto mnie
poinformował?
– Słuchaj. Jesteśmy w szkole dla potworów. Ja jestem
wampirem, ale są też wilkołaki, wiedźmy, czarodziejki…
- O Boże. O czym ty mówisz?! – zawołałam. – To kim ja jestem?
- Nie wiem. Ty to kiedyś odkryjesz. Z czasem. A teraz chodź na
lekcję. – pociągnęła mnie za sobą.
Weszłyśmy do różowej klasy. Poza dużą tablicą
znajdowały się tu także sztalugi i przybory malarskie.
Klasnęłam w ręce z zachwytu. Było ślicznie. Na dodatek duże
okna, przez które wpadały promyki słońca. Klasa wyglądała jak
z bajki. Usiadłam obok Stelli, gdy nagle weszła wysoka
nauczycielka
z promiennym uśmiechem na twarzy.
- Dzień dobry, kochani! – krzyknęła, aby uciszyć panujący w
klasie gwar. – Na pierwszej lekcji powinniśmy omówić kryteria
oceniania, tak? Ale na moich zajęciach ich nie będzie!
Zapomniałam się przedstawić. Jestem Elisabeth Mellos. To
nasza pierwsza lekcja i możecie malować, co tylko chcecie.
Każdy
z was ma na pewno jakieś marzenia. Macie teraz okazję, aby je
przedstawić na płótnie. Będę cię także prosiła, Alyss, abyś
przyszła do mnie po lekcjach.
A teraz, malujcie!
Zaskoczyły mnie słowa pani Elisabeth. Dlaczego chciała ze
mną porozmawiać? Jeszcze tego brakowało, abym wpakowała
się w jakieś kłopoty. To był mój drugi dzień w tej szkole, a już
miałam ochotę z niej uciec. Nie dosyć, że przed dosłownie
pięcioma minutami dowiedziałam się, iż to szkoła dla
potworów, to jeszcze muszę zostać po zajęciach. Chwyciłam do
3
ręki pędzel. Zamyśliłam się. Co namalować? Zaczęłam
szkicować czarodziejkę. Szczerze mówiąc, zawsze marzyłam o
tym, aby umieć czarować. Może w tej szkole to możliwe?
Reszta zajęć minęła spokojnie, chociaż najgorsza okazała się
historia, za którą nie przepadałam. Po zajęciach zmierzałam w
stronę pokoju pani Elisabeth. Bałam się bardzo, ale nie
przypominałam sobie, w czym mogłam zawinić. Zapukałam i
weszłam do czerwono-czarnego pokoju. Nauczycielka siedziała
na kanapie i uśmiechała się do mnie. Zachęciła mnie ruchem
dłoni, abym usiadła obok. Podeszłam zdenerwowana do kobiety
i zajęłam miejsce na sofie.
- Częstuj się. – wskazała na talerz z owocami. Byłam bardzo
głodna, ale bałam się spróbować. Dlaczego? Nie mam pojęcia.
To przecież nauczycielka i nie powinnam się niczego obawiać,
ale była to szkoła, o której nic nie wiedziałam. Tak, zupełnie
nic! Ani o uczniach, ani o pedagogach. Jednak sięgnęłam ręką
po soczyste jabłko i zatopiłam zęby w miękkim miąższu. Ten
owoc nie mógł być zatruty! Był pyszny. Po chwili zdałam sobie
sprawę, że pani Elisabeth patrzy na mnie z rozbawieniem w
oczach. Odchrząknęłam nerwowo i usadowiłam się wygodniej
na kanapie.
- Czy coś się stało? – spytałam nieśmiało. – To znaczy, po co
miałam tu przyjść?
- Spokojnie, nic nie zrobiłaś. – uspokoiła mnie nauczycielka. –
Wiesz już, że to szkoła dla potworów, tak?
Pokiwałam twierdząco głową i wyrzuciłam ogryzek do kosza.
Popatrzyłam
w oczy pani Elisabeth i podniosłam lewą brew. Wiedziałam, o
czym myśli nauczycielka! Było to niesamowite uczucie, a
jednak przerażało mnie. Przecież w tej szkole żyją potwory. To
znaczy, że ja też nim jestem?
- Proszę pani, ja nie chcę pani urazić, ale wiem, o czym pani
myśli. To znaczy… - zaczęłam.
4
- Czy to prawda? – przyjrzała mi się dokładnie. – Jeśli tak, to
mam cudowne wieści. Jesteś czarodziejką. Tak jak ja. W tej
szkole jest ich bardzo mało. Tylko ja, jeżeli chodzi o
nauczycieli. A z uczniów to tylko ty i Clover z klasy trzeciej. Ale
może zacznijmy od początku. Czym tak w ogóle zajmują się
czarodziejki? Otóż, mają różne moce. Na początku są one
bardzo uszczuplone, ale wiesz, co mnie zastanowiło u ciebie?
Czytania w myślach uczymy się w drugiej klasie.
I niemożliwe jest to, iż umiesz czytać w myślach innych
czarodziejek! Jest jeden wyjątek. Tylko potomkowie rodzin
królewskich mają taką zdolność. Czy to jest możliwe, Alyss?
Patrzyłam na nią tępym wzrokiem. To nie jest możliwe, żebym
była jakimkolwiek potomkiem króla! Chyba, że moi rodzice coś
przede mną ukrywają. Nie, to nie jest możliwe. Jak na dzisiaj
miałam dosyć wrażeń. Weekend zaczyna się za dwa dni. Wtedy
pojadę do rodziców i porozmawiam
z nimi spokojnie.
- Ja nie wiem. Bardzo mi przykro, ale dziś już nie mam siły na
dalsze rozmowy. – potarłam dłonią o podbródek – Do widzenia.
- Alyss, pamiętaj. Uważaj na wszystko, o czym pomyślisz. Jeśli
wierzysz, że jesteś czarodziejką, to może to przynieść
niebezpieczne skutki. Do widzenia. – pożegnała się.
Wyszłam czym prędzej i pomaszerowałam do swojego pokoju.
Chyba nawet nie podziękowałam za rozmowę. Po drodze
spotkałam Stellę.
- Czego pani Elisabeth od ciebie chciała? – zainteresowała się
moja koleżanka
i chwyciła mnie za rękę. Zaczęłam opowiadać jej całą historię.
Co chwilę otwierała buzię ze zdziwienia, gdy tylko mówiłam o
tym, że jestem czarodziejką.
- … No i wyszłam. – zakończyłam moją opowieść. – Wiesz, co
mnie zdziwiło najbardziej? To, że niby jestem jakimś
potomkiem króla. Przecież to niemożliwe!
5
- Jen, wszystko jest możliwe. – zaśmiała się Stella.– Jedziesz w
ten weekend do rodziców?
- Tak. Spróbuję rozwiązać tę zagadkę. – westchnęłam i poszłam
do swojego pokoju. Gdy kładłam się spać, byłam przerażona.
Długo nie mogłam zasnąć. A co jeśli nauczycielka miała rację?
***
WERONIKA
6

Podobne dokumenty