Zbliża się 50. rocznica śmierci Zbyszka Cybulskiego

Transkrypt

Zbliża się 50. rocznica śmierci Zbyszka Cybulskiego
FOT. ARCHIWUM FILM POLSKI
Eugeniusz Bodo urodził się 28
grudnia 1899 roku. Był jednym
z najpopularniejszych polskich
przedwojennych aktorów
Elżbieta Pędziwiatr, znana łódzka
przewodniczka i działaczka PTTK,
opowiada nam, jak łodzianie bawili
się w dawnych latach
STR. 2-3
STR. 4
historia
co tydzień
AIP, DP
[email protected]
9
stycznia w Katowicach
odbędą się obchody 50.
rocznicy śmierci Zbyszka Cybulskiego. To właśnie w stolicy aglomeracji śląskiej aktor został pochowany.
Zbigniew Cybulski zmarł 8 stycznia 1967 roku we Wrocławiu. W 2017
roku przypada 50. rocznica jego tragicznej śmierci. W Katowicach, gdzie
aktor mieszkał w młodości i gdzie został pochowany, obchody rocznicy
zaplanowano na 9 stycznia. Rozpoczną się o godz. 13.30 na cmentarzu
przy ulicy Sienkiewicza, gdzie znajduje się grób Cybulskiego. Tu złożone zostaną kwiaty, pojawią się poczty
sztandarowe katowickich szkół, a Romuald Ardanowski zaśpiewa utwór
Czesława Niemena „Dziwny jest ten
świat”. O godz. 15. w Kinoteatrze Rialto zaplanowano spotkanie wspominkowe z przyjaciółmi, znajomymi,
współpracownikami i sympatykami
Zbigniewa Cybulskiego, w którym
udział weźmie m.in. Daniel Olbrychski, Barbara Krafftówna, Iga Cembrzyńska, Jacek Fedorowicz, Alfred
„Alfa” Andrys, Bartosz Gelner, Paweł
Lampe i Maciej Jankiewicz.
W trakcie spotkania zostanie wyświetlony film „Katowice Zbyszka
Cybulskiego” w reżyserii Wojciecha
Sarnowicza. Bilety będą w cenie 8 zł.
Następnie uroczystości przeniosą się
do Kina Kosmos, gdzie o godz. 17.30
odbędzie się spotkanie z Igą Cembrzyńską i Jackiem Fedorowiczem
oraz pokaz filmu „Jowita” (bilety po 8
zł). Pokaz zainauguruje przegląd filmów z udziałem Zbigniewa Cybulskiego, który będzie miał miejsce
w kinie Kosmos w kolejnych dniach,
na ekranie zobaczymy filmy: „Kochać”, „Morderca zostawia ślad”,
„Jutro meksyk” i „Pociąg”.
Zbigniew Cybulski urodził się 3 listopada 1927 roku we wsi Kniaże na
Pokuciu, gdzie spędził dzieciństwo,
przerwane w 1939 roku wybuchem
FOT. EAST NEWS
Zbliża się 50.
rocznica
śmierci
Zbyszka
Cybulskiego.
Będą obchody
w kraju
29 GRUDNIA 2016
www.dzienniklodzki.pl
b Zbigniew Cybulski należał do najznakomitszych polskich aktorów
wojny. Z młodszym bratem Antonim
przetrwali okupację pod Warszawą,
bez rodziców. Po wojnie chłopcy zamieszkali na ziemiach odzyskanych,
w Dzierżoniowie.
W 1946 roku na peronie starego
dworca kolejowego w Katowicach
bracia Cybulscy spotkali się z rodzicami, którzy cudem odnaleźli się we
Francji. Rodzina postanowiła zamieszkać na Górnym Śląsku. Początkowo pomieszkiwali u kuzynostwa w
Katowicach na ul. Staromiejskiej. W
1947 roku Zbyszek Cybulski zdał w
Dzierżoniowie maturę i wyjechał do
Krakowa na studia, tymczasem rodzice znaleźli mieszkanie w kamienicy w Siemianowicach Śląskich, następnie przenieśli się do Katowic na
ul. Powstańców Śląskich 36a, gdzie
spędzili kolejne lata. Następnym adresem rodziny Cybulskich został
plac Grunwaldzki na Koszutce – z
mieszkania rozciągał się widok na kino Kosmos. Dziś na placu stoi popiersie aktora, odsłonięte w 2004 roku
w Galerii Artystycznej.
Wydarzenia upamiętniające wybitnego aktora przygotowuje też – na
dni 8-12 stycznia – Centrum Technologii Audiowizualnych CeTA – była
Wytwórnia Filmów Fabularnych we
Wrocławiu, w której Zbyszek Cybulski rozwijał swój wielki talent.
8 stycznia o godz. 17 odsłonięte
zostanie popiersie Zbyszka Cybulskiego, wykonane przez Jacka Spychalskiego z CeTA. Zaprezentowany
zostanie także film „Pokolenia” Janusza Zaorskiego, który będzie gościem pokazu. To pełnometrażowy
film fabularno-dokumentalny, będący historią współczesnej Polski, opowiedzianą za pomocą fragmentów
dzieł realizowanych we wrocławskiej
WFF. Oprawę muzyczną wydarzenia,
które odbędzie się w Studiu Filmowym im. Zbyszka Cybulskiego, stanowić będą piosenki związane z aktorem. Całość poprowadzi Wanda
Ziembicka-Has.
W dniach 9-12 stycznia w sali kinowej w CeTA odbędzie się przegląd
filmów, w których zagrał Zbyszek Cy-
bulski. Widzowie będą mogli obejrzeć m.in. „Rękopis znaleziony w
Saragossie”, „Jak być kochaną” czy
„Giuseppe w Warszawie”. Każdego
dnia prezentowane będą dwa filmy,
a pokazy rozpoczynać się będą o
godz. 17.30.
„Wrocławska Wytwórnia Filmów
Fabularnych spełniła ważną funkcję
w rozwoju talentu Zbyszka Cybulskiego. To tutaj zagrał jedne z najciekawszych, najbardziej wartościowych artystycznie ról, tu spotkał największych polskich reżyserów. W
rocznicę śmierci Cybulskiego chcemy przypomnieć – zwłaszcza młodemu pokoleniu – jego osobę, jego najważniejsze, najbardziej przejmujące
kreacje, przede wszystkim te związane z Wrocławiem” – mówi dr Robert
Banasiak, dyrektor CeTA.
Wstęp na wrocławskiego wydarzenia będzie bezpłatny, ale z uwagi
na ograniczoną liczbę miejsc należy
wcześniej zarezerwować i odebrać
wejściówki dostępne na portierni
CeTA (ul. Wystawowa 1). a
02// Historia
Dziennik Łódzki
Czwartek, 29 grudnia 2016
www.dzienniklodzki.pl
Amant Eugeniusz Bodo, który wych
W minioną środę
obchodziłby
urodziny.
Popularny
przedwojenny
aktor
Eugeniusz Bodo
pierwsze
lata swego życia
spędził
w Łodzi
Anna Gronczewska
[email protected]
Urodził się jednak w Genewie,
28 grudnia 1899 r. jako Bohdan
Eugene Junod. Jego ojciec – inżynier Teodor Junod – był Francuzem. Biografowie aktora
podkreślają, że w żyłach jego
taty płynęła arystokratyczna,
francuska krew. W okresie wojen napoleońskich Junodowie
osiedli w Szwajcarii. Ale matka
Eugeniusza Bodo była Polką.
Jadwiga Anna Dorota z Dyjewskich pochodziła z Mazowsza, ze szlacheckiej rodziny.
Matka była katoliczką, a ojciec
ewangelikiem reformowanym,
inaczej kalwinem. Po nim Eugeniusz Bodo odziedziczył wyznanie.
– Już jako niemowlę zacząłem życie bardzo ruchliwe, podróżowałem bardzo dużo – opowiadał na początku lat 30. XX
wieku tygodnikowi „Kino” Eugeniusz Bodo. – Zjeździwszy całe imperium rosyjskie oraz pogranicze Chin i Persji, gdzie mój
ojciec wyświetlał filmy (był jednym z propagatorów sztuki filmowej) zawitaliśmy do Polski
i osiedliliśmy się tu na stałe.
Miastem, w którym rodzina
Junodów osiadła na stałe była
Łódź. Stało się to w 1903 r. Eugeniusz miał wtedy cztery lata.
Junodowie zamieszkali w kamienicy przy ul. Piotrkowskiej.
Teodor Junod zawiązał spółkę
ze swoim duńskim kolegą Edwardem Vorthellem. Zainwestowali w pierwsze w Łodzi nieme
kino. Najpierw przy Piotrkowskiej 17, a po kilku miesiącach
przenieśli się na Piotrkowską 21.
Wyświetlali filmy, ale na scenie
pojawiali się też aktorzy, którzy
odgrywali różne scenki.
W 1906 r. na kino-teatrze pojawił się napis Urania. Łukasz
Biskupski, autor artykułu poświęconego narodzinom kina
w duchu variette, dotarł do
wspomnień osób, które opisywały Uranię.
– Na ul. Piotrkowskiej 21 na
widownie wchodziło się wprost
z ulicy – tak wspominano teatr
należący do ojca Eugeniusza
Bodo. – Widownia mogła po-
mieścić 30 osób, a na widowni
siedziało tylko 11. Jednym z wyświetlanych filmów była „Paryżanka w swoim buduarze”, która rozbierała się do kąpieli w
wannie.
Ale być może takie były tylko początku kino-teatru
Junoda i Vorthella. Już w 1907
r. wybudowali nowoczesny
gmach na rogu ul. Piotrkowskiej i Cegielnianej (dziś ul.
Jaracza). Nazwali go ponownie
„Urania”. Budynek, jak na tamte czasy, był bardzo nowoczesny. Miał centralne ogrzewanie,
widownia była elektrycznie
wentylowana i mogła pomieścić 250 osób. Sala miała też galerię. Był tam też bufet, galeria
i letni ogródek. Właściciele Uranii kierowali się hasłem: „bawić, nie nużyć”. Na scenie występowali np. sprowadzeni
z Niemiec lilipuci. Interes kwitł.
Rodzinie Junodów żyło się
w Łodzi bardzo dobrze. Mieli
ładne, duże mieszkanie przy
Piotrkowskiej. W pobliżu Uranii Jadwiga Junodowa otworzyła restaurację, którą nazwała Masque.
W Uranii debiutował Eugeniusz Bodo, jeszcze wtedy pod
nazwiskiem Junod. Miał 10 lat.
Na scenie pojawiał się w kowbojskim stroju. Podobno mistrzowsko posługiwał się lassem, śpiewał piosenki z Dzikiego Zachodu i strzelał z colta.
Ryszard Wolański, autor
książki „Eugeniusz Bodo. Już taki jestem zimny drań”, zapewnia że występy Gieniusia budziły zachwyt łódzkiej widowni.
Oklaskom nie było końca.
Małemu Eugeniuszowi te
występy bardzo się podobały.
Wiele czasu spędzał za kulisami teatru ojca. Pewnie marzył
o życiu artysty. Rodzice marzyli jednak o innej karierze syna.
Wysłali go do szkoły handlowej w Łodzi. Chcieli, by potem
studiował prawo, medycynę.
Eugenie chciał słyszeć o prawie
ani o medycynie. Kiedy rodzice postanowili wysłać go
do szkoły kolejowej, uciekł
z domu.
– Niestety marzenia moich
rodziców rozwiały się w świetle
elektryczny lamp – mówił potem Eugeniusz Bodo. – Ku wielkiej ich rozpaczy wstąpiłem
na scenę. Historyczny ten moment zdarzył się 27 października 1917 r.
Z Łodzi uciekł do Poznania,
gdzie pracował jako bileter
w teatrze „Apollo” . Z czasem
pojawił się na scenie jako statysta. Potem rozpoczął wędrówkę po innych polskich
miastach. Przyjechał też do Łodzi, do której miał duży sentyment i za nią tęsknił. Występował na scenie łódzkiego teatru
Coloseum. Ale – jak pisze Ry-
b Eugeniusz Bodo uchodził za amanta. Kobiety go uwielbiały
szard Wolański – nie udało mu
się wtedy nawiązać zerwanych
wcześniej kontaktów z rodzicami.
Gdy ojciec umarł, Bodo sprowadził matkę do Warszawy,
Zawsze podkreślał, że była najbliższą mu kobietą. Mieszkał
z nią do końca życia. Może w ten
sposób chciał wynagrodzić jej
swoją ucieczkę z Łodzi?
W Warszawie rozwinęła się
jego kariera. Polska odzyskała
niepodległość, ale wybuchła
wojna bolszewicka. Zgłosił się
na ochotnika do wojska, ale nie
walczył długo. Wojna zbliżała
się do końca. Mundur włożył już
po Cudzie nad Wisłą.
Swoją karierę rozpoczynał
od występów w warszawskich
kabaretach. Najpierw była
Szwajcarska Dolina.
– Był dopiero początkującym młodym aktorem, rokującym duże nadzieje, ale do
osiągniętych później rezultatów było jeszcze wtedy daleko
– tak wspominał w książce
„Wielcy aktorzy małych scen”
Ludwik Sempoliński, z którym
Bodo był zaprzyjaźniony. – Nawet nie miał własnego fraka
i zazdrościł mi, że ja mam. Kiedy po sezonie letnim wyjechał
z Warszawy, posyłałem mu
moje nowe piosenki, bo sam
nie miał repertuaru i nie stać go
było na kupno piosenek.
Popularność Eugeniuszowi Bodo przyniósł kabaret Qui
Pro Quo. Szybko stał się jego
gwiazdą. Tyle, że warszawska
publiczność pokochała nie
Bohdana Eugeniusza Junoda,
ale Eugeniusza Bodo. Wybierając swój pseudonim dokonał
prostego zabiegu. Drugie imię
uczynił pierwszym. A nazwisko utworzył z dwóch pierwszych liter imienia swojego
i mamy. Tak narodził się Eugeniusz Bodo, największa gwiazda przedwojennego kina. Występował nie tylko w Qui Pro
Quo. Związany był też z innymi
warszawskimi kabaretami:
Morskie Oko, Cyganeria, Cyrulik Warszawski, Stańczyk, Perskie Oko.
Szybko w jego życiu pojawił
się film. Debiutował jeszcze
w niemych produkcjach. Po raz
pierwszy pojawił się na ekranie
w 1925 r. w filmie „Rywale” w reżyserii Seweryna Steinwurzla.
Do wybuchu wojny zagrał w 32
filmach. Dwa też wyreżyserował: „Królowa przedmieścia”
i „Za winy niepopełnione”. Był
właścicielem wytwórni „Urania
– film”. Nazwał ją tak na część kina prowadzonego przez zmarłego ojca.
Powodziło mu się na tyle
dobrze, że już pod koniec lat
20. XX wieku został właścicielem samochodu marki chevrolet. Ale auto stało się powodem
życiowej tragedii. W niedzielę
26 maja 1929 r. Bodo i grupa jego przyjaciół postanowili pojechać do Poznania. Eugeniusz
Bodo zasiadł za kierownicą
swego kabrioletu. Razem z nim
do auta wsiedli inni: aktorka
Zofia Ordyńska, aktor Witold
Roman, bracia inżynierowie
Michał i Marian Raczkiewiczowie. Bracia prowadzili kursy
samochodowe i u nich Bodo
kilka miesięcy wcześniej zrobił
prawo jazdy. Do tragedii doszło w okolicach Łowicza. Eugeniusz Bodo nie zauważył ostrego zakrętu.
– Auto w pełnym pędzie
wpadło do rowu z wysokości 4
metrów – relacjonował ten wypadek reporter „Głosu Porannego”. – Przygniotło swym ciężarem pana Rollanda, który na
skutek silnego uderzenia w głowę i krwotoku wewnętrznego
poniósł śmierć na miejscu. Pozostali członkowie wycieczki
cudem ocaleli, nie odnosząc
żadnych obrażeń.
Dziennikarz przypominał
też, że Witold Rolland miał 31 lat.
Był synem Teodora, zmarłego
niedawno znanego artysty. Jego
matka też była aktorką. Osierocił matkę, żonę i 7-letnią córeczkę. Na drugi dzień wyjaśniono,
że Eugeniusza Bodo zmyliła linia drutów telegraficznych, więc
nie widział zakrętu. Aktor zapewniał, że jechał z prędkością
30 km/godz., ale wątpiono w tę
Dziennik Łódzki
Czwartek, 29 grudnia 2016
Historia //03
www.dzienniklodzki.pl
bBodo zagrał w trzydziestu dwóch przedwojennych filmach
wersję. Pisano, że auto jechało
60 km/godz. Samochód wpadając do rowu uderzył w przydrożne drzewo. Gdy na miejsce przybiegli okoliczni mieszkańcy, słyszeli dobiegające z chevroleta jęki Bodo i Rollanda. Eugeniusz
doznał tylko niegroźnych obrażeń głowy. Był jednak tak przygnieciony żelastwem, że aby go
wyciągnąć trzeba było wyrąbać
drzwi auta.
– Mnie nic niej jest, ratujcie
Rollanda – krzyczał Bodo.
Niestety nie udało się go uratować. Po niemal trzech latach
od wypadku Eugeniusz Bodo
stanął przed łowickim sądem
grodzkim. Uznał on, że winę ponosi nie tylko aktor, ale i władze
Łowicza za niewłaściwe oznakowanie groźnego zakrętu. Bodo został skazany na sześć miesięcy więzienia w zawieszeniu
na 3 lata.
Choć Eugeniusz Bodo nigdy
się nie ożenił, miał wielkie powodzenie u kobiet. Twierdziły,
że był uroczy. Jego wielka miłością była aktorka Nora Ney. Choć
prasa rozpisywała się o ich rychłym ślubie, nigdy nie zostali
małżeństwem. Ich związek się
rozpadł. Ale chyba największą
miłością Bodo była Reri, czarnoskóra, piękna aktorka z Polinezji.
Przyjechała do Polski na początku lat 30. XX wieku i od razu
wpadła w oko Eugeniuszowi.
Razem wyjechali na tournée
po Polsce. Swój taneczny program pokazywali m.in. w Zakopanem, Krakowie, Krynicy i Łodzi. Z czasem okazało się, że połączyła ich nie tylko scena. O ich
miłości mówiła cała Polska. Gazety pisały, że Bodo namówił
Reri, by została w Polsce. Zamieszkała z nim w jego nowym
mieszkaniu przy ul. Marszałkowskiej. Ale i na tej miłości pojawiły się rysy.
– Mama Bodo nie znosiła tej
uroczej dziewczyny, sekowała ją
i gnębiła – wspominał potem pochodzący z Łodzi Ludwik Starski znany scenarzysta, autor
słów do wielu piosenek. Ale – jak
przekonuje w swej książce Ryszard Wolański – byli i tacy, któ-
rzy uważali, że pani Jadwiga była bardzo życzliwa dla czarnoskórej aktorki i tancerki. Miała ją
traktować z matczyną wyrozumiałością.
Sam Bodo zakochał się po
uszy. Zaczął bywać z Reri w znanych lokalach, pokazywali się
publicznie. Razem zagrali też
w filmie „Czarna perła”, który
wyprodukowała należąca do aktora „Urania Film”.
Film spodobał się widzom,
ale okazał się kresem ich miłości. Aktor twierdził potem, że powodem rozstania była słabość
Reri do alkoholu.
Eugeniusz Bodo był chyba
pierwszym przedwojennym aktorem, który zaczął zarabiać na
reklamach. Szyte specjalnie dla
niego garnitury krawcy zachwalali na przedstawieniach Morskiego Oka.
– A że miał zamiłowanie do
pięknych strojów i toalet, ubierał się szalenie elegancko, szykownie i modnie – pisał Ryszard Wolański. Bodo pojawiał
się na plakatach reklamujących
FOT. ARCHIWUM FILM POLSKI
FOT. ARCHIWUM FILM POLSKI
b Bodo występował też w reklamie
FOT. ARCHIWUM FILM POLSKI
b Aktor ze swym ukochanym psem Sambo, dogiem arlekinem
FOT. ARCHIWUM FILM POLSKI
FOT. ARCHIWUM FILM POLSKI
hował się przy ulicy Piotrkowskiej
b Eugeniusz Bodo lubił przyjeżdżać do Łodzi
marynarki, buty. Swoją twarzą
firmował nuty oferowane przez
znane wydawnictwa, firmy
ubezpieczeniowe. Chętnie zapraszali go warszawscy restauratorzy. Nie przeszkadzało im,
że jadł w ich lokalach w towarzystwie swego ulubieńca,
wielkiego doga arlekina o imieniu Sambo. Ryszard Wolański
pisze, że Bodo nie zgodził się reklamować wódki Baczewskiego. Aktor tłumaczył to tym,
że jest abstynentem, więc reklamowanie alkoholu nie byłoby wiarygodne. Inni twierdzili,
że prawdziwym powodem jest
wypadek samochodowy koło
Łowicza. Aktor bardzo go przeżył. Nie chciał, by jego nazwisko było kojarzone z alkoholem.
Lubił przyjeżdżać do Łodzi.
W tym mieście w czerwcu 1937
r. kręcił film pt. „Skłamałam”
w którym partnerowała mu Jadwiga Smosarska. Przed wybuchem wojny Bodo otworzył kawiarnię Cafe Bodo przy ul. Foksal. W tej samej kamienicy ku-
pił apartament. Po wybuchu
wojny wyjechał do Lwowa. Zaczął występować w big-bandzie Tea Jazz Henryka Warsa.
Pojechał z nim na tournée
po Związku Radzieckim. Nie
angażował się jednak po stronie sowieckiego okupanta. Wykorzystując to, że ma też szwajcarski paszport próbował wydostać z ZSRR. Przez wiele lat
tak naprawdę nie było wiadomo co się z nim stało. Próbowano przekonać, że zginął z rąk
Niemców. Stanisław Janicki
prowadzący przez lata telewizyjny program w „Starym kinie” apelował do widzów, by
przekazywali informacje na temat powojennych losów aktora. Zgłosiła się siostra cioteczna
Bodo. Powiedziała, że w 1958 r.
otrzymała informację od Czerwonego Krzyża, że aktor zginął
w sowieckim łagrze. Napisał
też świadek śmierci aktora.
Ale były to czasy PRL-u,
więc sprawą nikt się nie zainteresował. Po latach, w 1990 r.
swoje wojenne wspomnienia
opisał prof. Alfred Mirek, rosyjski dysydent. Napisał, że spotkał Bodo w celi więzienia
w Moskwie. Rozpoznał go, bo
był na koncercie jazz-bandu
Warsa. Aktor opowiedział mu
jak został aresztowany 22
czerwca 1941 r. Prawdopodobnie powodem aresztowania
Bodo było to, że grał w filmach
o wymowie antyradzieckiej:
„Bohaterowie Sybiru”, „Na Sybir”. Aktor w więzieniu głodował, by oszukać żołądek pił duże ilości gorącej wody, jadł sól.
Polscy dyplomaci ubiegali się
o jego uwolnienie. Usłyszeli, że
nie mają nic do tego, gdyż Bodo
jest obywatelem Szwajcarii.
Szwajcarskie obywatelstwo
sprawiło, że nie objęła go amnestia.
Prof. Mirka wywieziono
do łagru. Tam spotkał więźnia,
który opowiedział mu śmierci
Bodo. Podobno zmarł podczas
transportu do łagru w Kotłasie,
gdy pociąg docierał na miejsce.
Był 7 października 1943 r. a
¹
04// Historia
Dziennik Łódzki
Czwartek, 29 grudnia 2016
www.dzienniklodzki.pl
27 GRUDNIA 1966 ROKU
30 GRUDNIA 1976 ROKU
USA pogwałciły
zawieszenie broni
Podręczniki dla
dziesięciolatki
Jak podaje Wietnamska
Agencja Informacyjna, samoloty amerykańskie naruszając ogłoszone z okazji świąt
Bożego Narodzenia zawieszenie broni, wtargnęły
w dniu 25 grudnia do obszaru
powietrznego Demokratycznej Republiki Wietnamu.
Według wstępnych danych
nad Hanoi został zestrzelony
jeden samolot USA. (...)
Rozpoczęły się prace nad podręcznikami dla szkoły 10letniej. Przewidziano też
opracowanie serii słowników
i encyklopedii uczniowskich
dla klas od IV do X, zawierających wiedzę z poszczególnych dziedzin i przedmiotów. Ukazanie się tych ostatnich pozycji wydawniczych
wpłynie na zmniejszenie objętości podręczników i pozwoli na ich wielokrotne użytkowanie. (...)
28 GRUDNIA 1966 ROKU
„Łuna-13” przekazała
panoramę Księżyca
Agencja TASS podaje, że
w dniu 26 grudnia o godz.
16.30, według czasu moskiewskiego odbyła się kolejna transmisja telewizyjna ze
stacji „Łuna-13”. Transmisja
trwała 100 minut i stacja
przekazała na Ziemię panoramę Księżyca. Wysokość panoramy wynosi około 30
stopni. Wskutek nachylenia
osi kamery telewizyjnej linia
horyzontu jest skrzywiona.
Na pierwszym planie panoramy widoczne są części samej
stacji.
27 GRUDNIA 1991 ROKU
Ukradli Gorbaczowa
Zaledwie w kilka godzin
po rezygnacji Michaiła Gorbaczowa ze stanowiska prezydenta ZSRR nieznani
sprawcy ukradli jego woskową podobiznę z Muzeum Figur Woskowych w Amsterdamie. Policja prowadzi intensywne śledztwo. Przekazano
już telewizji i prasie rysopis
„woskowego Gorbaczowa”.
Jest to posąg naturalnej wielkości, ubrany w szary garnitur z czerwonym krawatem.
W klapie ma wpięty znaczek
z radziecką flagą.
28 GRUDNIA 1976 ROKU
„Poltex” pracuje już
na poczet 1977 roku
28 I 29 GRUDNIA 1991 ROKU
W dniu 23 grudnia br. załoga
ZPB im. J. Marchlewskiego
„Poltex” wykonała roczny
plan wartości sprzedaży
i usług w cenach zbytu wynoszący 2.475 mln zł. Do końca
roku „Poltex” wykona dodatkowo towarów na sumę 31
mln zł. W wartości tej zamykają się zobowiązania podjęte
przez załogę i wykryte rezerwy. Realizację dodatkowych
wartości stanowi produkcja
dla poprawy zaopatrzenia
rynku krajowego i na eksport.
Wczoraj na pierwszym posiedzeniu Rady Ministrów premier Jan Olszewski powołał
tymczasowe Prezydium Rządu, w którego skład – oprócz
Prezesa RM –weszli: minister –
szef URM – Wojciech Włodarczyk, minister spraw zagranicznych – Krzysztof Skubiszewski, minister spraw wewnętrznych – Antoni Macierewicz, minister – kierownik CUP
– Jerzy Eysmontt oraz minister
finansów – Karol Lutkowski.
WYBRAŁ (PP)
Prezydium Rządu
Jak bawiono się
w Łodzi przed laty?
Z Elżbietą Pędziwiatr, znaną łódzką przewodniczką, działaczką PTTK,
rozmawia Anna Gronczewska
Łodzianie i mieszkańcy naszego
regionu lubili się bawić w sylwestra, w okresie karnawału?
Przeczytałam książkę Jerzego Krzywika Kaźmierczyka „Były dancingi i grały orkiestry w
mieście Łodzi”. Wynika z niej,
że po wojnie bawiono się wszędzie. Od najlepszych łódzkich
restauracji typu Grand Hotel,
Savoy, Halka, SiM po najzwyklejsze świetlice istniejące przy
dużych zakładach pracy. Wszystkie sale, w których można było zebrać ludzi pełniły rolę sal
bankietowych. W zależności
od statusu materialnego ludzie
bawili się na przykład w Halce,
która była ekskluzywnym lokalem albo wynajmowano sale,
które kiedyś pełnił rolę produkcyjną. Jak chociażby było kiedyś na ulicy Kilińskiego. I była
zabawa.
To były już czasy PRL. Ale jak było
wcześniej, jeszcze w XIX wieku?
Wielu łódzkich robotników
pochodziło ze wsi. Gdy jeszcze
tam mieszkali, to funkcję kulturalno-oświatową pełniła karczma. Nie mówiło się o balach
i rautach, te odbywały się co
najwyżej w dworze dziedzica,
ale zabawach. Wszystko się
zmieniło, gdy ci ludzie przyjechali do Łodzi w poszukiwaniu
pracy. Kiedy zamieszkali w mieście, zaczynali się bawić w miarę swoich możliwości. Na pewno Scheilbler, Geyer, Poznański
nie bawili się na ogólnie dostępnych balach. Jeśli tylko pieniądze pozwoliły, pojawiali się na
nich robotnicy. Nikt nie sprawdzał rodowodu. Ciekawostką
były bale maskowe. Nie wolno
było podczas nich zdejmować
Muzealnicy tłumaczą, że właściciele powinni pojawić się na
takim balu nie tylko duchem,
ale i ciałem. Siadali więc w loży
i przyglądali się bawiącym. Tańce nie były im w głowie.
FOT. GRZEGORZ GAŁASIŃSKI
O tym pisał „Dziennik”
50, 40 i 25 lat temu
maski. I często na takich balach,
o czym wspominają kroniki, bawiła się panna służąca i jej pan.
Dlatego nie zdejmowano masek?
Podejrzewam, że z tego powodu. Chociaż czytam w różnych publikacjach, że pojawiało się odgórne założenie, iż bal
jest maskowy i masek nie wolno zdejmować. Na takich balach zdarzały się kradzieże. Bywało, że pod maską ukrywał się
po prostu złodziej. Informacje
o takich zdarzeniach pojawiały
się w ówczesnej prasie. Pisano,
że komuś ukradziono na przykład srebrną papierośnicę wartą 300 rubli.
O łódzkiej burżuazji mówiono, że
wolała pracować niż się bawić. Tak
było?
Ci najwięksi na pewno tak.
O tym świadczą sale reprezentacyjne ich pałaców. Chociażby
pałacu Poznańskiego, gdzie na
górze znajdują się dwa balkony.
Byli zabawowi fabrykanci?
Byli. Widać to choćby w
„Ziemi obiecanej” Władysława
Reymonta. Polski noblista materiały do tej powieści zbierał
w Łodzi. Możemy sobie wyobrazić, że niektórzy z fabrykantów żyli chlebem, a inni ponad
to. Zwłaszcza ci, którzy tu mieszkali od drugiego, trzeciego pokolenia. Pierwsi fabrykanci, którzy tu przyjechali zaczynali od
podstaw. Pracowali ciężko, nie
w głowie im były zabawy.
Pani podczas uroczyście obchodzonych urodzin Izraela Poznańskiego wciela się w postać jego żonyLeonii.Chyba nienależała dorozrywkowych kobiet?
Tak sobie to wyobrażam.
Miała przecież sporo dzieci. Nie
należała też do elity burżuazji,
choć była córką sekretarza szpitali warszawskich. Poza tym
niewiele możemy powiedzieć
o Leonii Poznańskiej. Brakuje
na jej temat materiałów. Ale jej
zrekonstruowany pokój pokazuje jak prostymi zajęciami się
zajmowała. Zamiast romansu
odłożonego na półkę widzimy
zwykły „niciak”. Lubiła więc robótki ręczne. A książki nie ma
też z innego powodu. Leonia
Poznańska nie umiała czytać.
W czasach przedwojennych organizowało się wiele balów?
Tak. Było wiele przeznaczonych na ten cel sal. Także teatry
zamieniano na sale takich spotkań podczas karnawału.
A w PRL?
Zaraz po wojnie imprez było wiele. Trochę zmieniło się to
po 1948 roku, gdy powołana do
życia Polska Zjednoczona Partia Robotnicza sprawiała, że
trzeba było spolszczać zbyt
amerykańsko brzmiące nazwy
orkiestr. Przykładem jest orkiestra Sunny Jazz, która zaczęła
się nazywać Siódemki rytmiczne. A Melomanów rozwiązano,
bo grali zbyt amerykańsko.
Która z restauracji była najpopularniejsza w powojennych latach?
Był cały zestaw restauracji.
Na pewno prym wiódł Grand
Hotel z Malinową i Złotą salą.
Należy też wymienić wspomnianą już przeze mnie Halkę,
która znajdowała się przy ulicy
Moniuszki. Dla mnie dużym
odkryciem jest restauracja SiM
przy Placu Wolności. Nie zastanawiałam się nad jej nazwą. A
okazuje się, że jest w niej ukryty skrót: Sztuka i Moda. Nie wolno też zapomnieć o Casanowie.
Do zabaw wykorzystywano też
pałace fabrykantów. W 1951 roku wielki bal odbył się w pałacu Kindermannów przy ulicy
Piotrkowskiej, a dwa lata wcześniej w Pałacu Poznańskiego.
W czasach PRL organizowano
miejskie sylwestry?
Nie organizowano otwartych sylwestrów. Ale na przykład sylwestry, bale organizowano w sali elektrowni przy
ówczesnej ulicy Przejazd. Do
tańca grała orkiestra złożona
z pracowników elektrowni. a
Uśmiech towarzysza Stalina, czyli czar starych kalendarzy robotniczych
S
Sławomir Sowa
FOT. GRZEGORZ GAŁASIŃSKI
[email protected]
pal żółte kalendarze – namawiał dawno temu w piosence
Piotr Szczepanik. Otóż nie
należy palić starych, pożółkłych kalendarzy. Dobrze oddają klimat swoich czasów,
nawet jeśli był to klimat wybitnie niezdrowy.
Osobliwością PRL były kalendarze robotnicze, które nie
służyły do notowania, ale do
indoktrynacji. Na jeden z
nich, na rok 1953, natrafiłem
robiąc świąteczne porządki.
Było to apogeum stalinizmu, co znalazło swój wyraz
w tematyce i szacie graficznej
grubego, liczącego prawie 500
stron dzieła. Z pierwszej strony
uśmiecha się Józef Stalin,który
jeszcze nie wiedział, że za kilka
miesięcy umrze, potem idzie
tekst Międzynarodówki z nutami, później Bierut, który się
jednak nie uśmiecha i dopiero
hymn Polski.
Kalendarz właściwy liczy
ponad 60 stron i przypomina
ważnych ludzi i wydarzenia
z punktu widzenia robotnika.
W styczniu takich wydarzeń
było dziewięć, m.in. powstanie
Polskiej Partii Robotniczej, Krajowej Rady Narodowej, Armii
Ludowej. Autorzy nie zapomnieli o urodzinach wybitnych
ludzi: Wilhelma Piecka, prezydenta Niemieckiej Republiki
Demokratycznej i Luisa Carlosa
Prestesa, sekretarza generalnego Komunistycznej Partii Brazylii. Są też wydarzenia mało
znane, ale na pewno ważne jak
narada Komitetu Centralnego
Socjaldemokratycznej Partii
Robotniczej Rosji w Krakowie
w roku 1913, której przewodzili Lenin i Stalin.
Kalendarz, chcąc nie chcąc,
musiał respektować niektóre,
wciąż istniejące niezbyt robotnicze święta. Stąd tłustym
drukiem pod datą 6 stycznia
zaznaczono Trzech Króli. To
niedopatrzenie poprawił dopiero towarzysz Władysław
Gomułka.
Każdy tydzień ozdobiono
stosownymi sentencjami,
choć niektóre dla niewyrobionego czytelnika mogą się dziś
wydawać nieczytelne. Na
przykład taka złota myśl Bolesława Bieruta: „Władza kliki
titowskiej jest władzą antylu-
dową, ponieważ u steru tej
władzy stoją zdrajcy i prowokatorzy, od dawna zwerbowani przez imperialistów”.
Kalendarz był też swego rodzaju namiastką encyklopedii.
Zawarto w nim przegląd krajów świata, zwracając uwagę
na sytuacje mas pracujących
oraz ruch obrońców pokoju.
Czego w nim brakuje? Noworocznych życzeń. Ale wtedy
przecież i tak najważniejsze
było to, czego sobie życzył
uśmiechnięty Gruzin z pierwszej strony. a
SŁAWOMIR SOWA

Podobne dokumenty