Zbliża się 50. rocznica śmierci Zbyszka Cybulskiego
Transkrypt
Zbliża się 50. rocznica śmierci Zbyszka Cybulskiego
FOT. ARCHIWUM FILM POLSKI Eugeniusz Bodo urodził się 28 grudnia 1899 roku. Był jednym z najpopularniejszych polskich przedwojennych aktorów Elżbieta Pędziwiatr, znana łódzka przewodniczka i działaczka PTTK, opowiada nam, jak łodzianie bawili się w dawnych latach STR. 2-3 STR. 4 historia co tydzień AIP, DP [email protected] 9 stycznia w Katowicach odbędą się obchody 50. rocznicy śmierci Zbyszka Cybulskiego. To właśnie w stolicy aglomeracji śląskiej aktor został pochowany. Zbigniew Cybulski zmarł 8 stycznia 1967 roku we Wrocławiu. W 2017 roku przypada 50. rocznica jego tragicznej śmierci. W Katowicach, gdzie aktor mieszkał w młodości i gdzie został pochowany, obchody rocznicy zaplanowano na 9 stycznia. Rozpoczną się o godz. 13.30 na cmentarzu przy ulicy Sienkiewicza, gdzie znajduje się grób Cybulskiego. Tu złożone zostaną kwiaty, pojawią się poczty sztandarowe katowickich szkół, a Romuald Ardanowski zaśpiewa utwór Czesława Niemena „Dziwny jest ten świat”. O godz. 15. w Kinoteatrze Rialto zaplanowano spotkanie wspominkowe z przyjaciółmi, znajomymi, współpracownikami i sympatykami Zbigniewa Cybulskiego, w którym udział weźmie m.in. Daniel Olbrychski, Barbara Krafftówna, Iga Cembrzyńska, Jacek Fedorowicz, Alfred „Alfa” Andrys, Bartosz Gelner, Paweł Lampe i Maciej Jankiewicz. W trakcie spotkania zostanie wyświetlony film „Katowice Zbyszka Cybulskiego” w reżyserii Wojciecha Sarnowicza. Bilety będą w cenie 8 zł. Następnie uroczystości przeniosą się do Kina Kosmos, gdzie o godz. 17.30 odbędzie się spotkanie z Igą Cembrzyńską i Jackiem Fedorowiczem oraz pokaz filmu „Jowita” (bilety po 8 zł). Pokaz zainauguruje przegląd filmów z udziałem Zbigniewa Cybulskiego, który będzie miał miejsce w kinie Kosmos w kolejnych dniach, na ekranie zobaczymy filmy: „Kochać”, „Morderca zostawia ślad”, „Jutro meksyk” i „Pociąg”. Zbigniew Cybulski urodził się 3 listopada 1927 roku we wsi Kniaże na Pokuciu, gdzie spędził dzieciństwo, przerwane w 1939 roku wybuchem FOT. EAST NEWS Zbliża się 50. rocznica śmierci Zbyszka Cybulskiego. Będą obchody w kraju 29 GRUDNIA 2016 www.dzienniklodzki.pl b Zbigniew Cybulski należał do najznakomitszych polskich aktorów wojny. Z młodszym bratem Antonim przetrwali okupację pod Warszawą, bez rodziców. Po wojnie chłopcy zamieszkali na ziemiach odzyskanych, w Dzierżoniowie. W 1946 roku na peronie starego dworca kolejowego w Katowicach bracia Cybulscy spotkali się z rodzicami, którzy cudem odnaleźli się we Francji. Rodzina postanowiła zamieszkać na Górnym Śląsku. Początkowo pomieszkiwali u kuzynostwa w Katowicach na ul. Staromiejskiej. W 1947 roku Zbyszek Cybulski zdał w Dzierżoniowie maturę i wyjechał do Krakowa na studia, tymczasem rodzice znaleźli mieszkanie w kamienicy w Siemianowicach Śląskich, następnie przenieśli się do Katowic na ul. Powstańców Śląskich 36a, gdzie spędzili kolejne lata. Następnym adresem rodziny Cybulskich został plac Grunwaldzki na Koszutce – z mieszkania rozciągał się widok na kino Kosmos. Dziś na placu stoi popiersie aktora, odsłonięte w 2004 roku w Galerii Artystycznej. Wydarzenia upamiętniające wybitnego aktora przygotowuje też – na dni 8-12 stycznia – Centrum Technologii Audiowizualnych CeTA – była Wytwórnia Filmów Fabularnych we Wrocławiu, w której Zbyszek Cybulski rozwijał swój wielki talent. 8 stycznia o godz. 17 odsłonięte zostanie popiersie Zbyszka Cybulskiego, wykonane przez Jacka Spychalskiego z CeTA. Zaprezentowany zostanie także film „Pokolenia” Janusza Zaorskiego, który będzie gościem pokazu. To pełnometrażowy film fabularno-dokumentalny, będący historią współczesnej Polski, opowiedzianą za pomocą fragmentów dzieł realizowanych we wrocławskiej WFF. Oprawę muzyczną wydarzenia, które odbędzie się w Studiu Filmowym im. Zbyszka Cybulskiego, stanowić będą piosenki związane z aktorem. Całość poprowadzi Wanda Ziembicka-Has. W dniach 9-12 stycznia w sali kinowej w CeTA odbędzie się przegląd filmów, w których zagrał Zbyszek Cy- bulski. Widzowie będą mogli obejrzeć m.in. „Rękopis znaleziony w Saragossie”, „Jak być kochaną” czy „Giuseppe w Warszawie”. Każdego dnia prezentowane będą dwa filmy, a pokazy rozpoczynać się będą o godz. 17.30. „Wrocławska Wytwórnia Filmów Fabularnych spełniła ważną funkcję w rozwoju talentu Zbyszka Cybulskiego. To tutaj zagrał jedne z najciekawszych, najbardziej wartościowych artystycznie ról, tu spotkał największych polskich reżyserów. W rocznicę śmierci Cybulskiego chcemy przypomnieć – zwłaszcza młodemu pokoleniu – jego osobę, jego najważniejsze, najbardziej przejmujące kreacje, przede wszystkim te związane z Wrocławiem” – mówi dr Robert Banasiak, dyrektor CeTA. Wstęp na wrocławskiego wydarzenia będzie bezpłatny, ale z uwagi na ograniczoną liczbę miejsc należy wcześniej zarezerwować i odebrać wejściówki dostępne na portierni CeTA (ul. Wystawowa 1). a 02// Historia Dziennik Łódzki Czwartek, 29 grudnia 2016 www.dzienniklodzki.pl Amant Eugeniusz Bodo, który wych W minioną środę obchodziłby urodziny. Popularny przedwojenny aktor Eugeniusz Bodo pierwsze lata swego życia spędził w Łodzi Anna Gronczewska [email protected] Urodził się jednak w Genewie, 28 grudnia 1899 r. jako Bohdan Eugene Junod. Jego ojciec – inżynier Teodor Junod – był Francuzem. Biografowie aktora podkreślają, że w żyłach jego taty płynęła arystokratyczna, francuska krew. W okresie wojen napoleońskich Junodowie osiedli w Szwajcarii. Ale matka Eugeniusza Bodo była Polką. Jadwiga Anna Dorota z Dyjewskich pochodziła z Mazowsza, ze szlacheckiej rodziny. Matka była katoliczką, a ojciec ewangelikiem reformowanym, inaczej kalwinem. Po nim Eugeniusz Bodo odziedziczył wyznanie. – Już jako niemowlę zacząłem życie bardzo ruchliwe, podróżowałem bardzo dużo – opowiadał na początku lat 30. XX wieku tygodnikowi „Kino” Eugeniusz Bodo. – Zjeździwszy całe imperium rosyjskie oraz pogranicze Chin i Persji, gdzie mój ojciec wyświetlał filmy (był jednym z propagatorów sztuki filmowej) zawitaliśmy do Polski i osiedliliśmy się tu na stałe. Miastem, w którym rodzina Junodów osiadła na stałe była Łódź. Stało się to w 1903 r. Eugeniusz miał wtedy cztery lata. Junodowie zamieszkali w kamienicy przy ul. Piotrkowskiej. Teodor Junod zawiązał spółkę ze swoim duńskim kolegą Edwardem Vorthellem. Zainwestowali w pierwsze w Łodzi nieme kino. Najpierw przy Piotrkowskiej 17, a po kilku miesiącach przenieśli się na Piotrkowską 21. Wyświetlali filmy, ale na scenie pojawiali się też aktorzy, którzy odgrywali różne scenki. W 1906 r. na kino-teatrze pojawił się napis Urania. Łukasz Biskupski, autor artykułu poświęconego narodzinom kina w duchu variette, dotarł do wspomnień osób, które opisywały Uranię. – Na ul. Piotrkowskiej 21 na widownie wchodziło się wprost z ulicy – tak wspominano teatr należący do ojca Eugeniusza Bodo. – Widownia mogła po- mieścić 30 osób, a na widowni siedziało tylko 11. Jednym z wyświetlanych filmów była „Paryżanka w swoim buduarze”, która rozbierała się do kąpieli w wannie. Ale być może takie były tylko początku kino-teatru Junoda i Vorthella. Już w 1907 r. wybudowali nowoczesny gmach na rogu ul. Piotrkowskiej i Cegielnianej (dziś ul. Jaracza). Nazwali go ponownie „Urania”. Budynek, jak na tamte czasy, był bardzo nowoczesny. Miał centralne ogrzewanie, widownia była elektrycznie wentylowana i mogła pomieścić 250 osób. Sala miała też galerię. Był tam też bufet, galeria i letni ogródek. Właściciele Uranii kierowali się hasłem: „bawić, nie nużyć”. Na scenie występowali np. sprowadzeni z Niemiec lilipuci. Interes kwitł. Rodzinie Junodów żyło się w Łodzi bardzo dobrze. Mieli ładne, duże mieszkanie przy Piotrkowskiej. W pobliżu Uranii Jadwiga Junodowa otworzyła restaurację, którą nazwała Masque. W Uranii debiutował Eugeniusz Bodo, jeszcze wtedy pod nazwiskiem Junod. Miał 10 lat. Na scenie pojawiał się w kowbojskim stroju. Podobno mistrzowsko posługiwał się lassem, śpiewał piosenki z Dzikiego Zachodu i strzelał z colta. Ryszard Wolański, autor książki „Eugeniusz Bodo. Już taki jestem zimny drań”, zapewnia że występy Gieniusia budziły zachwyt łódzkiej widowni. Oklaskom nie było końca. Małemu Eugeniuszowi te występy bardzo się podobały. Wiele czasu spędzał za kulisami teatru ojca. Pewnie marzył o życiu artysty. Rodzice marzyli jednak o innej karierze syna. Wysłali go do szkoły handlowej w Łodzi. Chcieli, by potem studiował prawo, medycynę. Eugenie chciał słyszeć o prawie ani o medycynie. Kiedy rodzice postanowili wysłać go do szkoły kolejowej, uciekł z domu. – Niestety marzenia moich rodziców rozwiały się w świetle elektryczny lamp – mówił potem Eugeniusz Bodo. – Ku wielkiej ich rozpaczy wstąpiłem na scenę. Historyczny ten moment zdarzył się 27 października 1917 r. Z Łodzi uciekł do Poznania, gdzie pracował jako bileter w teatrze „Apollo” . Z czasem pojawił się na scenie jako statysta. Potem rozpoczął wędrówkę po innych polskich miastach. Przyjechał też do Łodzi, do której miał duży sentyment i za nią tęsknił. Występował na scenie łódzkiego teatru Coloseum. Ale – jak pisze Ry- b Eugeniusz Bodo uchodził za amanta. Kobiety go uwielbiały szard Wolański – nie udało mu się wtedy nawiązać zerwanych wcześniej kontaktów z rodzicami. Gdy ojciec umarł, Bodo sprowadził matkę do Warszawy, Zawsze podkreślał, że była najbliższą mu kobietą. Mieszkał z nią do końca życia. Może w ten sposób chciał wynagrodzić jej swoją ucieczkę z Łodzi? W Warszawie rozwinęła się jego kariera. Polska odzyskała niepodległość, ale wybuchła wojna bolszewicka. Zgłosił się na ochotnika do wojska, ale nie walczył długo. Wojna zbliżała się do końca. Mundur włożył już po Cudzie nad Wisłą. Swoją karierę rozpoczynał od występów w warszawskich kabaretach. Najpierw była Szwajcarska Dolina. – Był dopiero początkującym młodym aktorem, rokującym duże nadzieje, ale do osiągniętych później rezultatów było jeszcze wtedy daleko – tak wspominał w książce „Wielcy aktorzy małych scen” Ludwik Sempoliński, z którym Bodo był zaprzyjaźniony. – Nawet nie miał własnego fraka i zazdrościł mi, że ja mam. Kiedy po sezonie letnim wyjechał z Warszawy, posyłałem mu moje nowe piosenki, bo sam nie miał repertuaru i nie stać go było na kupno piosenek. Popularność Eugeniuszowi Bodo przyniósł kabaret Qui Pro Quo. Szybko stał się jego gwiazdą. Tyle, że warszawska publiczność pokochała nie Bohdana Eugeniusza Junoda, ale Eugeniusza Bodo. Wybierając swój pseudonim dokonał prostego zabiegu. Drugie imię uczynił pierwszym. A nazwisko utworzył z dwóch pierwszych liter imienia swojego i mamy. Tak narodził się Eugeniusz Bodo, największa gwiazda przedwojennego kina. Występował nie tylko w Qui Pro Quo. Związany był też z innymi warszawskimi kabaretami: Morskie Oko, Cyganeria, Cyrulik Warszawski, Stańczyk, Perskie Oko. Szybko w jego życiu pojawił się film. Debiutował jeszcze w niemych produkcjach. Po raz pierwszy pojawił się na ekranie w 1925 r. w filmie „Rywale” w reżyserii Seweryna Steinwurzla. Do wybuchu wojny zagrał w 32 filmach. Dwa też wyreżyserował: „Królowa przedmieścia” i „Za winy niepopełnione”. Był właścicielem wytwórni „Urania – film”. Nazwał ją tak na część kina prowadzonego przez zmarłego ojca. Powodziło mu się na tyle dobrze, że już pod koniec lat 20. XX wieku został właścicielem samochodu marki chevrolet. Ale auto stało się powodem życiowej tragedii. W niedzielę 26 maja 1929 r. Bodo i grupa jego przyjaciół postanowili pojechać do Poznania. Eugeniusz Bodo zasiadł za kierownicą swego kabrioletu. Razem z nim do auta wsiedli inni: aktorka Zofia Ordyńska, aktor Witold Roman, bracia inżynierowie Michał i Marian Raczkiewiczowie. Bracia prowadzili kursy samochodowe i u nich Bodo kilka miesięcy wcześniej zrobił prawo jazdy. Do tragedii doszło w okolicach Łowicza. Eugeniusz Bodo nie zauważył ostrego zakrętu. – Auto w pełnym pędzie wpadło do rowu z wysokości 4 metrów – relacjonował ten wypadek reporter „Głosu Porannego”. – Przygniotło swym ciężarem pana Rollanda, który na skutek silnego uderzenia w głowę i krwotoku wewnętrznego poniósł śmierć na miejscu. Pozostali członkowie wycieczki cudem ocaleli, nie odnosząc żadnych obrażeń. Dziennikarz przypominał też, że Witold Rolland miał 31 lat. Był synem Teodora, zmarłego niedawno znanego artysty. Jego matka też była aktorką. Osierocił matkę, żonę i 7-letnią córeczkę. Na drugi dzień wyjaśniono, że Eugeniusza Bodo zmyliła linia drutów telegraficznych, więc nie widział zakrętu. Aktor zapewniał, że jechał z prędkością 30 km/godz., ale wątpiono w tę Dziennik Łódzki Czwartek, 29 grudnia 2016 Historia //03 www.dzienniklodzki.pl bBodo zagrał w trzydziestu dwóch przedwojennych filmach wersję. Pisano, że auto jechało 60 km/godz. Samochód wpadając do rowu uderzył w przydrożne drzewo. Gdy na miejsce przybiegli okoliczni mieszkańcy, słyszeli dobiegające z chevroleta jęki Bodo i Rollanda. Eugeniusz doznał tylko niegroźnych obrażeń głowy. Był jednak tak przygnieciony żelastwem, że aby go wyciągnąć trzeba było wyrąbać drzwi auta. – Mnie nic niej jest, ratujcie Rollanda – krzyczał Bodo. Niestety nie udało się go uratować. Po niemal trzech latach od wypadku Eugeniusz Bodo stanął przed łowickim sądem grodzkim. Uznał on, że winę ponosi nie tylko aktor, ale i władze Łowicza za niewłaściwe oznakowanie groźnego zakrętu. Bodo został skazany na sześć miesięcy więzienia w zawieszeniu na 3 lata. Choć Eugeniusz Bodo nigdy się nie ożenił, miał wielkie powodzenie u kobiet. Twierdziły, że był uroczy. Jego wielka miłością była aktorka Nora Ney. Choć prasa rozpisywała się o ich rychłym ślubie, nigdy nie zostali małżeństwem. Ich związek się rozpadł. Ale chyba największą miłością Bodo była Reri, czarnoskóra, piękna aktorka z Polinezji. Przyjechała do Polski na początku lat 30. XX wieku i od razu wpadła w oko Eugeniuszowi. Razem wyjechali na tournée po Polsce. Swój taneczny program pokazywali m.in. w Zakopanem, Krakowie, Krynicy i Łodzi. Z czasem okazało się, że połączyła ich nie tylko scena. O ich miłości mówiła cała Polska. Gazety pisały, że Bodo namówił Reri, by została w Polsce. Zamieszkała z nim w jego nowym mieszkaniu przy ul. Marszałkowskiej. Ale i na tej miłości pojawiły się rysy. – Mama Bodo nie znosiła tej uroczej dziewczyny, sekowała ją i gnębiła – wspominał potem pochodzący z Łodzi Ludwik Starski znany scenarzysta, autor słów do wielu piosenek. Ale – jak przekonuje w swej książce Ryszard Wolański – byli i tacy, któ- rzy uważali, że pani Jadwiga była bardzo życzliwa dla czarnoskórej aktorki i tancerki. Miała ją traktować z matczyną wyrozumiałością. Sam Bodo zakochał się po uszy. Zaczął bywać z Reri w znanych lokalach, pokazywali się publicznie. Razem zagrali też w filmie „Czarna perła”, który wyprodukowała należąca do aktora „Urania Film”. Film spodobał się widzom, ale okazał się kresem ich miłości. Aktor twierdził potem, że powodem rozstania była słabość Reri do alkoholu. Eugeniusz Bodo był chyba pierwszym przedwojennym aktorem, który zaczął zarabiać na reklamach. Szyte specjalnie dla niego garnitury krawcy zachwalali na przedstawieniach Morskiego Oka. – A że miał zamiłowanie do pięknych strojów i toalet, ubierał się szalenie elegancko, szykownie i modnie – pisał Ryszard Wolański. Bodo pojawiał się na plakatach reklamujących FOT. ARCHIWUM FILM POLSKI FOT. ARCHIWUM FILM POLSKI b Bodo występował też w reklamie FOT. ARCHIWUM FILM POLSKI b Aktor ze swym ukochanym psem Sambo, dogiem arlekinem FOT. ARCHIWUM FILM POLSKI FOT. ARCHIWUM FILM POLSKI hował się przy ulicy Piotrkowskiej b Eugeniusz Bodo lubił przyjeżdżać do Łodzi marynarki, buty. Swoją twarzą firmował nuty oferowane przez znane wydawnictwa, firmy ubezpieczeniowe. Chętnie zapraszali go warszawscy restauratorzy. Nie przeszkadzało im, że jadł w ich lokalach w towarzystwie swego ulubieńca, wielkiego doga arlekina o imieniu Sambo. Ryszard Wolański pisze, że Bodo nie zgodził się reklamować wódki Baczewskiego. Aktor tłumaczył to tym, że jest abstynentem, więc reklamowanie alkoholu nie byłoby wiarygodne. Inni twierdzili, że prawdziwym powodem jest wypadek samochodowy koło Łowicza. Aktor bardzo go przeżył. Nie chciał, by jego nazwisko było kojarzone z alkoholem. Lubił przyjeżdżać do Łodzi. W tym mieście w czerwcu 1937 r. kręcił film pt. „Skłamałam” w którym partnerowała mu Jadwiga Smosarska. Przed wybuchem wojny Bodo otworzył kawiarnię Cafe Bodo przy ul. Foksal. W tej samej kamienicy ku- pił apartament. Po wybuchu wojny wyjechał do Lwowa. Zaczął występować w big-bandzie Tea Jazz Henryka Warsa. Pojechał z nim na tournée po Związku Radzieckim. Nie angażował się jednak po stronie sowieckiego okupanta. Wykorzystując to, że ma też szwajcarski paszport próbował wydostać z ZSRR. Przez wiele lat tak naprawdę nie było wiadomo co się z nim stało. Próbowano przekonać, że zginął z rąk Niemców. Stanisław Janicki prowadzący przez lata telewizyjny program w „Starym kinie” apelował do widzów, by przekazywali informacje na temat powojennych losów aktora. Zgłosiła się siostra cioteczna Bodo. Powiedziała, że w 1958 r. otrzymała informację od Czerwonego Krzyża, że aktor zginął w sowieckim łagrze. Napisał też świadek śmierci aktora. Ale były to czasy PRL-u, więc sprawą nikt się nie zainteresował. Po latach, w 1990 r. swoje wojenne wspomnienia opisał prof. Alfred Mirek, rosyjski dysydent. Napisał, że spotkał Bodo w celi więzienia w Moskwie. Rozpoznał go, bo był na koncercie jazz-bandu Warsa. Aktor opowiedział mu jak został aresztowany 22 czerwca 1941 r. Prawdopodobnie powodem aresztowania Bodo było to, że grał w filmach o wymowie antyradzieckiej: „Bohaterowie Sybiru”, „Na Sybir”. Aktor w więzieniu głodował, by oszukać żołądek pił duże ilości gorącej wody, jadł sól. Polscy dyplomaci ubiegali się o jego uwolnienie. Usłyszeli, że nie mają nic do tego, gdyż Bodo jest obywatelem Szwajcarii. Szwajcarskie obywatelstwo sprawiło, że nie objęła go amnestia. Prof. Mirka wywieziono do łagru. Tam spotkał więźnia, który opowiedział mu śmierci Bodo. Podobno zmarł podczas transportu do łagru w Kotłasie, gdy pociąg docierał na miejsce. Był 7 października 1943 r. a ¹ 04// Historia Dziennik Łódzki Czwartek, 29 grudnia 2016 www.dzienniklodzki.pl 27 GRUDNIA 1966 ROKU 30 GRUDNIA 1976 ROKU USA pogwałciły zawieszenie broni Podręczniki dla dziesięciolatki Jak podaje Wietnamska Agencja Informacyjna, samoloty amerykańskie naruszając ogłoszone z okazji świąt Bożego Narodzenia zawieszenie broni, wtargnęły w dniu 25 grudnia do obszaru powietrznego Demokratycznej Republiki Wietnamu. Według wstępnych danych nad Hanoi został zestrzelony jeden samolot USA. (...) Rozpoczęły się prace nad podręcznikami dla szkoły 10letniej. Przewidziano też opracowanie serii słowników i encyklopedii uczniowskich dla klas od IV do X, zawierających wiedzę z poszczególnych dziedzin i przedmiotów. Ukazanie się tych ostatnich pozycji wydawniczych wpłynie na zmniejszenie objętości podręczników i pozwoli na ich wielokrotne użytkowanie. (...) 28 GRUDNIA 1966 ROKU „Łuna-13” przekazała panoramę Księżyca Agencja TASS podaje, że w dniu 26 grudnia o godz. 16.30, według czasu moskiewskiego odbyła się kolejna transmisja telewizyjna ze stacji „Łuna-13”. Transmisja trwała 100 minut i stacja przekazała na Ziemię panoramę Księżyca. Wysokość panoramy wynosi około 30 stopni. Wskutek nachylenia osi kamery telewizyjnej linia horyzontu jest skrzywiona. Na pierwszym planie panoramy widoczne są części samej stacji. 27 GRUDNIA 1991 ROKU Ukradli Gorbaczowa Zaledwie w kilka godzin po rezygnacji Michaiła Gorbaczowa ze stanowiska prezydenta ZSRR nieznani sprawcy ukradli jego woskową podobiznę z Muzeum Figur Woskowych w Amsterdamie. Policja prowadzi intensywne śledztwo. Przekazano już telewizji i prasie rysopis „woskowego Gorbaczowa”. Jest to posąg naturalnej wielkości, ubrany w szary garnitur z czerwonym krawatem. W klapie ma wpięty znaczek z radziecką flagą. 28 GRUDNIA 1976 ROKU „Poltex” pracuje już na poczet 1977 roku 28 I 29 GRUDNIA 1991 ROKU W dniu 23 grudnia br. załoga ZPB im. J. Marchlewskiego „Poltex” wykonała roczny plan wartości sprzedaży i usług w cenach zbytu wynoszący 2.475 mln zł. Do końca roku „Poltex” wykona dodatkowo towarów na sumę 31 mln zł. W wartości tej zamykają się zobowiązania podjęte przez załogę i wykryte rezerwy. Realizację dodatkowych wartości stanowi produkcja dla poprawy zaopatrzenia rynku krajowego i na eksport. Wczoraj na pierwszym posiedzeniu Rady Ministrów premier Jan Olszewski powołał tymczasowe Prezydium Rządu, w którego skład – oprócz Prezesa RM –weszli: minister – szef URM – Wojciech Włodarczyk, minister spraw zagranicznych – Krzysztof Skubiszewski, minister spraw wewnętrznych – Antoni Macierewicz, minister – kierownik CUP – Jerzy Eysmontt oraz minister finansów – Karol Lutkowski. WYBRAŁ (PP) Prezydium Rządu Jak bawiono się w Łodzi przed laty? Z Elżbietą Pędziwiatr, znaną łódzką przewodniczką, działaczką PTTK, rozmawia Anna Gronczewska Łodzianie i mieszkańcy naszego regionu lubili się bawić w sylwestra, w okresie karnawału? Przeczytałam książkę Jerzego Krzywika Kaźmierczyka „Były dancingi i grały orkiestry w mieście Łodzi”. Wynika z niej, że po wojnie bawiono się wszędzie. Od najlepszych łódzkich restauracji typu Grand Hotel, Savoy, Halka, SiM po najzwyklejsze świetlice istniejące przy dużych zakładach pracy. Wszystkie sale, w których można było zebrać ludzi pełniły rolę sal bankietowych. W zależności od statusu materialnego ludzie bawili się na przykład w Halce, która była ekskluzywnym lokalem albo wynajmowano sale, które kiedyś pełnił rolę produkcyjną. Jak chociażby było kiedyś na ulicy Kilińskiego. I była zabawa. To były już czasy PRL. Ale jak było wcześniej, jeszcze w XIX wieku? Wielu łódzkich robotników pochodziło ze wsi. Gdy jeszcze tam mieszkali, to funkcję kulturalno-oświatową pełniła karczma. Nie mówiło się o balach i rautach, te odbywały się co najwyżej w dworze dziedzica, ale zabawach. Wszystko się zmieniło, gdy ci ludzie przyjechali do Łodzi w poszukiwaniu pracy. Kiedy zamieszkali w mieście, zaczynali się bawić w miarę swoich możliwości. Na pewno Scheilbler, Geyer, Poznański nie bawili się na ogólnie dostępnych balach. Jeśli tylko pieniądze pozwoliły, pojawiali się na nich robotnicy. Nikt nie sprawdzał rodowodu. Ciekawostką były bale maskowe. Nie wolno było podczas nich zdejmować Muzealnicy tłumaczą, że właściciele powinni pojawić się na takim balu nie tylko duchem, ale i ciałem. Siadali więc w loży i przyglądali się bawiącym. Tańce nie były im w głowie. FOT. GRZEGORZ GAŁASIŃSKI O tym pisał „Dziennik” 50, 40 i 25 lat temu maski. I często na takich balach, o czym wspominają kroniki, bawiła się panna służąca i jej pan. Dlatego nie zdejmowano masek? Podejrzewam, że z tego powodu. Chociaż czytam w różnych publikacjach, że pojawiało się odgórne założenie, iż bal jest maskowy i masek nie wolno zdejmować. Na takich balach zdarzały się kradzieże. Bywało, że pod maską ukrywał się po prostu złodziej. Informacje o takich zdarzeniach pojawiały się w ówczesnej prasie. Pisano, że komuś ukradziono na przykład srebrną papierośnicę wartą 300 rubli. O łódzkiej burżuazji mówiono, że wolała pracować niż się bawić. Tak było? Ci najwięksi na pewno tak. O tym świadczą sale reprezentacyjne ich pałaców. Chociażby pałacu Poznańskiego, gdzie na górze znajdują się dwa balkony. Byli zabawowi fabrykanci? Byli. Widać to choćby w „Ziemi obiecanej” Władysława Reymonta. Polski noblista materiały do tej powieści zbierał w Łodzi. Możemy sobie wyobrazić, że niektórzy z fabrykantów żyli chlebem, a inni ponad to. Zwłaszcza ci, którzy tu mieszkali od drugiego, trzeciego pokolenia. Pierwsi fabrykanci, którzy tu przyjechali zaczynali od podstaw. Pracowali ciężko, nie w głowie im były zabawy. Pani podczas uroczyście obchodzonych urodzin Izraela Poznańskiego wciela się w postać jego żonyLeonii.Chyba nienależała dorozrywkowych kobiet? Tak sobie to wyobrażam. Miała przecież sporo dzieci. Nie należała też do elity burżuazji, choć była córką sekretarza szpitali warszawskich. Poza tym niewiele możemy powiedzieć o Leonii Poznańskiej. Brakuje na jej temat materiałów. Ale jej zrekonstruowany pokój pokazuje jak prostymi zajęciami się zajmowała. Zamiast romansu odłożonego na półkę widzimy zwykły „niciak”. Lubiła więc robótki ręczne. A książki nie ma też z innego powodu. Leonia Poznańska nie umiała czytać. W czasach przedwojennych organizowało się wiele balów? Tak. Było wiele przeznaczonych na ten cel sal. Także teatry zamieniano na sale takich spotkań podczas karnawału. A w PRL? Zaraz po wojnie imprez było wiele. Trochę zmieniło się to po 1948 roku, gdy powołana do życia Polska Zjednoczona Partia Robotnicza sprawiała, że trzeba było spolszczać zbyt amerykańsko brzmiące nazwy orkiestr. Przykładem jest orkiestra Sunny Jazz, która zaczęła się nazywać Siódemki rytmiczne. A Melomanów rozwiązano, bo grali zbyt amerykańsko. Która z restauracji była najpopularniejsza w powojennych latach? Był cały zestaw restauracji. Na pewno prym wiódł Grand Hotel z Malinową i Złotą salą. Należy też wymienić wspomnianą już przeze mnie Halkę, która znajdowała się przy ulicy Moniuszki. Dla mnie dużym odkryciem jest restauracja SiM przy Placu Wolności. Nie zastanawiałam się nad jej nazwą. A okazuje się, że jest w niej ukryty skrót: Sztuka i Moda. Nie wolno też zapomnieć o Casanowie. Do zabaw wykorzystywano też pałace fabrykantów. W 1951 roku wielki bal odbył się w pałacu Kindermannów przy ulicy Piotrkowskiej, a dwa lata wcześniej w Pałacu Poznańskiego. W czasach PRL organizowano miejskie sylwestry? Nie organizowano otwartych sylwestrów. Ale na przykład sylwestry, bale organizowano w sali elektrowni przy ówczesnej ulicy Przejazd. Do tańca grała orkiestra złożona z pracowników elektrowni. a Uśmiech towarzysza Stalina, czyli czar starych kalendarzy robotniczych S Sławomir Sowa FOT. GRZEGORZ GAŁASIŃSKI [email protected] pal żółte kalendarze – namawiał dawno temu w piosence Piotr Szczepanik. Otóż nie należy palić starych, pożółkłych kalendarzy. Dobrze oddają klimat swoich czasów, nawet jeśli był to klimat wybitnie niezdrowy. Osobliwością PRL były kalendarze robotnicze, które nie służyły do notowania, ale do indoktrynacji. Na jeden z nich, na rok 1953, natrafiłem robiąc świąteczne porządki. Było to apogeum stalinizmu, co znalazło swój wyraz w tematyce i szacie graficznej grubego, liczącego prawie 500 stron dzieła. Z pierwszej strony uśmiecha się Józef Stalin,który jeszcze nie wiedział, że za kilka miesięcy umrze, potem idzie tekst Międzynarodówki z nutami, później Bierut, który się jednak nie uśmiecha i dopiero hymn Polski. Kalendarz właściwy liczy ponad 60 stron i przypomina ważnych ludzi i wydarzenia z punktu widzenia robotnika. W styczniu takich wydarzeń było dziewięć, m.in. powstanie Polskiej Partii Robotniczej, Krajowej Rady Narodowej, Armii Ludowej. Autorzy nie zapomnieli o urodzinach wybitnych ludzi: Wilhelma Piecka, prezydenta Niemieckiej Republiki Demokratycznej i Luisa Carlosa Prestesa, sekretarza generalnego Komunistycznej Partii Brazylii. Są też wydarzenia mało znane, ale na pewno ważne jak narada Komitetu Centralnego Socjaldemokratycznej Partii Robotniczej Rosji w Krakowie w roku 1913, której przewodzili Lenin i Stalin. Kalendarz, chcąc nie chcąc, musiał respektować niektóre, wciąż istniejące niezbyt robotnicze święta. Stąd tłustym drukiem pod datą 6 stycznia zaznaczono Trzech Króli. To niedopatrzenie poprawił dopiero towarzysz Władysław Gomułka. Każdy tydzień ozdobiono stosownymi sentencjami, choć niektóre dla niewyrobionego czytelnika mogą się dziś wydawać nieczytelne. Na przykład taka złota myśl Bolesława Bieruta: „Władza kliki titowskiej jest władzą antylu- dową, ponieważ u steru tej władzy stoją zdrajcy i prowokatorzy, od dawna zwerbowani przez imperialistów”. Kalendarz był też swego rodzaju namiastką encyklopedii. Zawarto w nim przegląd krajów świata, zwracając uwagę na sytuacje mas pracujących oraz ruch obrońców pokoju. Czego w nim brakuje? Noworocznych życzeń. Ale wtedy przecież i tak najważniejsze było to, czego sobie życzył uśmiechnięty Gruzin z pierwszej strony. a SŁAWOMIR SOWA