MATURUS 4
Transkrypt
MATURUS 4
MATURUS 4 materiały do lekcji historii Waldemar Kopacki Temat: Lekcja organizacyjna. Chłopiec na wózku inwalidzkim w wieku 10 lat otwiera drzwi i przyjmuje u siebie w domu nauczyciela historii. Dzień dobry panu. Dzień dobry Janku. Pamiętasz mnie? Pamiętam, że był pan kiedyś na imieninach taty. Proszę usiąść. Dziękuję. Rzeczywiście parę lat temu z okazji imienin odwiedziłem starego kolegę szkolnego i wtedy poznałem ciebie oraz Damiana i Marcina. Teraz mam jeszcze dwie siostry: Natalię i Zosię. Bliźniaczki, ale zupełnie do siebie niepodobne. Tak, wiem. Marian mi opowiadał, że zawsze chciał mieć córkę, a teraz ma dwie i jest z tego powodu bardzo szczęśliwy. Co jakiś czas zastanawiamy się z braćmi czy my też będziemy się tak zachwycać swoimi córkami, jak tata. Mama mówiła, że faceci już tak mają – córka to dla nich oczko w głowie. Trudno mi powiedzieć, bo sam mam dwóch synów, ale planujemy z żoną jeszcze jedno dziecko, więc jeśli będzie dziewczynka to przekonam się na własnej skórze i ci opowiem. Prawdę mówiąc czasem mnie denerwują, ale w gruncie rzeczy cieszę się, że już nie jestem najmłodszy. Jak obie siądą na oparciach wózka i je wożę, to jest wiele śmiechu. Janku. Było mi bardzo przykro, gdy się dowiedziałem o twoim wypadku. Powiedz, jak sobie radzisz? Już się przyzwyczaiłem do wózka, a nawet zacząłem ćwiczyć koszykówkę. Sport pomaga w rehabilitacji, jest zdrowy dla ciała i dla duszy. Ćwiczy wytrwałość, silną wolę, umiejętność zdrowej rywalizacji i cnoty koleżeńskie. Poza tym dzieci po ciężkich przejściach szybciej dojrzewają. Twój ojciec mówił mi, że jesteś mądry jak na swój wiek. Lubię czytać i oglądać programy naukowe w telewizji. To dobrze, ale pamiętaj, że najlepszymi nauczycielami są rodzice. Rodzice? Właśnie tak. Co prawda często nie mają czasu, są zajęci albo zmęczeni, ale to właśnie od rodziców można nauczyć się najwięcej ważnych rzeczy. Obserwuj ich, pytaj i rozmawiaj z nimi jak najczęściej. A co mam zrobić jak wolą inne zajęcia niż rozmowa ze mną? Rodzice mają mnóstwo obowiązków. To, że często nie mają czasu nie znaczy, że cię lekceważą. Miej dla nich cierpliwość, tak jak oni mają mnóstwo cierpliwości dla waszej piątki. Nie zrażaj się i nawiązuj rozmowę przy kolejnych okazjach. Bądź posłuszny i kulturalny, a z pewnością całej rodzinie wyjdzie to na dobre. To pierwsza lekcja, jaką ci daję. Przychodzi Marcin z herbatą. Marcin: Dzień dobry panu, przygotowałem herbatę, zaraz przyniosę ciastka. Dziękuję Marcinie. Ale wyrosłeś. M: Damian jest jeszcze wyższy i wie pan, że robi niesamowite postępy w karate? Myślałem, że po tylu latach już mu się znudziło. M: Gdzie tam. Jest najlepszy w grupie. Sensei powiedział, że ma szansę zostać mistrzem świata. Długa droga przed nim, ale na pewno wytrwa, bo słyszałem, że poważnie traktuje swoje hobby. M: A ja poważnie traktuję swoje. Muszę już wyjść, bo umówiłem się z kolegą i będziemy ćwiczyć do olimpiady z matematyki. Do widzenia. Do widzenia Marcinie. Nie lubię zaczynać roku szkolnego. Jak się człowiek przyzwyczai do wakacji, to trudno mu się potem przestawić, ale wystarczy wejść w rytm pracy i to niemiłe uczucie minie. Koledzy mówili, że jest pan surowym nauczycielem. Kto mówił? Marek i Wacek. Aaa! Muzykanci z 6b. Dziwne, że uznają mnie za surowego, bo akurat oni mają same piątki. No to jeśli piątkowi uczniowie uważają pana za surowego, to co mają powiedzieć inni? Zobaczymy co ty powiesz za 10 miesięcy. Naszkicujmy naszą sytuację. Jakiś czas po Komunii Świętej miałeś wypadek i od tamtej pory nie chodzisz do szkoły, ale masz zapewnione nauczanie indywidualne w domu. Ponieważ przed wakacjami zdałeś do klasy czwartej, od tego roku szkolnego ja będę twoim nauczycielem historii. Będę ci organizował lekcje podobne do tych, jakie prowadzę w szkole. Będziesz miał też kartkówki i sprawdziany, takie jak wszyscy uczniowie. O rety… Wiem, wiem – uczniowie nie cierpią sprawdzianów, ale dzięki nim dzieci są dodatkowo zmotywowane do nauki, utrwalają materiał, a rodzice mają informację jakie robią postępy. Rozumiem. Na moich lekcjach obowiązują konkretne zasady. 1. „Zachowaj całkowitą ciszę”. To oznacza, że nie wolno nic jeść, ani pić, nie wolno rozmawiać, komentować, szeleścić papierem, pstrykać długopisem, pukać w cokolwiek, hałasować piórnikiem, ani w jakikolwiek inny sposób przeszkadzać. Cisza jest potrzebne do skupienia, a skupienie do zrozumienia. Tata też mi o tym mówił. 2. „Jeśli chcesz coś powiedzieć, podnieś rękę i czekaj, aż nauczyciel udzieli ci głosu”. Uczniowie doskonale wiedzą jak podnosi się rękę, ale niewielu opanowało umiejętność cierpliwego czekania. Często zdarza się, że nauczyciel wyjaśnia jakieś trudne zagadnienie i nie może co chwila przerywać i odpowiadać na pytania uczniów. Wtedy z braku cierpliwości uczniowie odzywają się, mimo tego, że nauczyciel nie udzielił im głosu. Nie wolno tego robić! Dobrze, jeśli uczeń jest aktywny, ale nie oznacza to, że może przerywać nauczycielowi. Młodzi ludzie często zapominają, że wchodzenie komuś w słowo jest niekulturalne – nie wolno tego robić nawet w rozmowie między dwoma osobami. Jeśli już koniecznie musimy komuś przerwać gdy mówi, bo mamy jakiś waży powód, na przykład dzwoni telefon albo widzimy ogień, wówczas kulturalnie używamy takiego zwrotu: „przepraszam, że przerywam, ale pali się panu marynarka” . Fajny kawał. Pamiętaj, cierpliwość jest jedną z najcenniejszych cnót. Ja jestem raczej niecierpliwy. Więc nie zapominaj, że to wada i nie wystarczy się do tego przyznać – trzeba pracować nad sobą, by ją zmienić w zaletę. Ale to trudne. To bardzo trudne, ale możliwe. Starożytni Rzymianie mówili: „per aspera ad astra”. Przez ciernie do gwiazd. Mam się tego nauczyć? Tak – każdą sentencję jaką ci zacytuję masz znać po łacinie oraz jej znaczenie po polsku. O rety… I bez jęków. Jęczeć będziesz mógł jak się dowiesz o systemie sprawdzianów . Otóż w tym roku szkolnym będzie sześć sprawdzianów. Trzy w pierwszym semestrze i trzy w drugim. Przed każdym sprawdzianem będzie lekcja powtórzeniowa, na której wyjaśnię wszelkie wątpliwości i niejasności związane z przerobionym materiałem. Teraz uważaj. Każdy kolejny sprawdzian będzie obejmował cały materiał przerobiony od początku roku. Najłatwiej zrozumieć to patrząc na spis treści podręcznika. Lekcje w podręczniku podzielone są na sześć rozdziałów. Sprawdzian nr 1 będzie sprawdzał wiedzę z materiału zawartego w rozdziale pierwszym. Sprawdzian nr 2 będzie z rozdziału pierwszego i drugiego. Sprawdzian nr 3 z rozdziału pierwszego, drugiego i trzeciego, a sprawdzian nr 6 z całego podręcznika. O kurka wodna… Tak, tak, lelum polelum. Ale czy naprawdę to jest konieczne? Przecież jeśli zaliczę jakiś rozdział, to po co mam jeszcze raz go zaliczać przy następnym sprawdzianie? Żebyś miał motywację do powtarzania i utrwalania. Słyszałeś kiedyś o „3 razy Z”? To znaczy „Zakuć, Zdać, Zapomnieć”. Tak niestety wielu uczniów podchodzi do sprawdzianów. W nauczenie się każdej porcji materiału człowiek wkłada wiele wysiłku. Często tak jest, że po sprawdzianie, niepowtarzana wiedza się ulatnia, a trud idzie na zmarnowanie. Ty możesz nie szanować swojej pracy, ale ja ją szanuję i będę wymagał utrwalania. Jeśli ta wiedza poleży w głowie szereg miesięcy, to będzie ci służyła jeszcze długie lata po szkole. ROZDZIAŁ I LEKCJA 1 Temat: Jednostki czasu. Zanim zaczniemy mówić o historii, należy opanować podstawową wiedzę i umiejętności. Historia to przeszłość. Wczorajszy dzień to też już historia. Jednym z podstawowych pojęć w pracy historyka jest czas. Czym jest czas? Nie wiadomo. Naukowcy do dzisiaj nie potrafią tego zjawiska konkretnie wyjaśnić i zdefiniować, ale każdy intuicyjnie rozumie o co chodzi. Każdy też zgodzi się, że dla wygody warto dzielić czas na krótsze i dłuższe jednostki. Najkrótszą stosowaną w codziennym życiu jednostką czasu jest co? Chyba sekunda. Właśnie. A jeśli policzymy 60 sekund to powstanie jaka jednostka czasu? Minuta. A 15 minut to… Kwadrans A 4 kwadranse to… Godzina, czyli 60 minut. A 24 godziny to… Doba, choć czasem mówi się po prostu: „dzień”. Świetnie. A co się dzieje w ciągu dobry? Ziemia robi jeden obrót wokół Słońca. No co ty? Nie! W ciągu doby Ziemia robi jeden obrót wokół własnej osi, a okrążenie Słońca trwa cały rok. Ile dób ma rok? 365 dób, a w roku przestępnym 366. A rok dzielimy na 12 miesięcy, z których każdy ma albo 30 albo 31 dni. Jest jednak jeden wyjątek. Luty ma 28 dni. Chyba, że jest rok przestępny i wtedy luty ma 29 dni. Doskonale. A znasz sztuczkę z kostkami pięści, by wiedzieć ile dni mają pozostałe miesiące? Znam. Wymieniamy miesiące kładąc palec raz na kostce, a raz między kostkami i jeśli dany miesiąc jest na kostce, to ma 31 dni, a jeśli między kostkami, to 30. Jak dojdziemy do lipca, który jest na kostce to zaczynamy liczyć kostki od początku i wtedy sierpień też jest na kostce. To mi się zawsze podobało, bo dzięki temu są dłuższe wakacje . Jest jeszcze jeden fajny sposób. Można wkuć na pamięć taki magiczny wyraz: „KwieCzerWrzeLis”. To początki czterech miesięcy, które mają po 30 dni. Wszystkie pozostałe – z wyjątkiem lutego – mają 31 dni. A powiedz mi teraz jak nazwiemy 10 lat? Dziesięciolecie. Owszem, ale możemy też powiedzieć: „dekada”. A stulecie to inaczej… Wiek. A tysiąclecie można też określić jako milenium. W „Gwiezdnych wojnach” był Sokół Milenium. Tak. Inaczej Sokół Tysiąclecia. Bo był najszybszy w galaktyce. Był najszybszy, jeśli akurat nie był zepsuty. Powtórzmy. 10 lat – dekada; 100 lat – wiek; 1000 lat – milenium Jakiego urządzenia używamy by liczyć krótkie jednostki czasu, takie jak sekunda lub godzina? Zegara. A czego używamy by liczyć tygodnie i miesiące? Kalendarza. A jak nazywa się używany przez nas kalendarz? Kalendarz ma nazwę? Tak. Nazywa się „kalendarz gregoriański”. Kalendarz z 12 miesiącami używany dziś na całym świecie został wprowadzony ponad 2 tyś. lat temu przez władcę starożytnego Rzymu, Juliusza Cezara. Od jego imienia przez długi czas nosił nazwę „kalendarz juliański”. Był jednak troszeczkę niedokładny i po półtora milenium okazało się późni się o 10 dni. Aby temu zaradzić w XVI wieku papież Grzegorza XIII trochę go udoskonalił i od tamtej pory nazywamy nasz kalendarz od jego imienia gregoriańskim. A są inne kalendarze? Oczywiście. Swój własny kalendarz mają Żydzi, którzy w 2000 roku kalendarza gregoriańskiego mieli rok 5760. Inny kalendarz mają muzułmanie, którzy w 2000 roku kalendarza gregoriańskiego mieli rok 1378. ROZDZIAŁ I LEKCJA 2 Temat: Rozpoznawanie wieków. Teraz nauczysz się rozpoznawać wiek z podanej daty. Czyli ja podaję jakąś datę, a ty musisz rozpoznać który to jest wiek. Na przykład 79 r. to pierwszy wiek, gdyż pierwszy wiek zaczął się w 1 r. a skończył w 100 r. Między tymi datami był rok 79, więc rok 79 był w wieku pierwszym. Proste? Proste. A w którym wieku był rok 313? W trzecim? Nie. Jeśli pierwszy wiek był w latach 1r. – 100 r. to drugi wiek był w latach 101 r. – 200 r., a trzeci wiek był w latach 201 r. – 300 r. Wiec czwarty wiek był w latach 301r. – 400 r. Czyli 313 r. był w czwartym wieku. Pięknie. Pamiętaj, że lata zapisujemy liczbami arabskimi, natomiast wieki rzymskimi oraz dopisujemy: „w.”. Na przykład: „IV w.” albo „XX w.”. Na poniższych osiach czasu masz przedstawione cztery milenia od 2000r. p.n.e. do 2000r. Uzupełnij ołówkiem daty zaczynające i kończące poszczególne wieki zgodnie z podanym wzorem. A czy jest jakiś sposób, by szybko określić wiek bez patrzenia na oś czasu? Jasne. Weźmy datę 1364r. Skreślamy w myślach dwie cyferki przed literką „r.” o tak: 1364r., a następnie do tego co zostało dodajemy jeden: 13+1=14, czyli 1364 r. to XIV wiek. Inny przykład: 2008r. -> 2008r. -> 20+1=21 -> XXI w. Trzeba jednak pamiętać, że są wyjątki, gdy mamy datę z dwoma zerami na końcu np.: 1700 r. Wtedy też skreślamy dwie cyferki przed literką „r.”, ale nic nie dodajemy i wiek jest taki jak to co zostało: 1700r. to XVII w. Oś z dwoma mileniami przed naszą erą jest trudniejsza. Oś górna jest kontynuacją osi dolnej. ROZDZIAŁ I LEKCJA 3 Temat: Określanie początku i końca wieku. Umiesz już określać wiek z podanej daty. Dziś powiemy jak szybko określić początek i koniec wieku. Jeśli weźmiemy na przykład rok 1870, to który to będzie wiek? Już liczę: 1870r. -> 18+1=19 -> XIX wiek. Zgadza się. A od którego, do którego roku trwał XIX w.? Czyli który rok był pierwszym rokiem XIX w., a który ostatnim? To można sprawdzić na osi czasu. Albo można zrobić coś takiego: (__01 r. - __00 r.). Podkreślenie to luka zostawiona by w niej coś wpisać. Zapisujemy więc tak: XIX w.(__01 r. - __00 r.). I co dalej? 19-1=18 – tę osiemnastkę wpisujemy w pierwszą lukę. W drugą lukę przepisujemy wiek w liczbie arabskiej, czyli w tym wypadku dziewiętnastkę. Czyli wyjdzie tak: XIX w. (1801r. – 1900r.)? Bardzo dobrze – w tych latach był XIX w. To łatwe. Weźmy VII w. VII w. (__01 r. - __00 r.). -> 7-1=6 -> VII w. (601 r. – 700 r.). Dobrze. A teraz XII w. XII w. (__01 r. - __00 r.). -> 12-1=11 -> XII w. (1101 r. – 1200 r.). No to spróbujmy połączyć dwie umiejętności. Ja ci podam szereg dat, a ty najpierw określisz wiek, a zaraz potem w nawiasach podasz jego początek i koniec. 395 r. – IV w. (301 r. – 400 r.) <- WZÓR 476 r. 962 r. 1025 r. 1370 r. 1466 r. 1569 r. 1610 r. 1920 r. 2000 r. 2012 r. ROZDZIAŁ I LEKCJA 4 Temat: Regiony Polski, kontynenty i oceany. Na tej lekcji powinieneś nauczyć się pięciu rzeczy. Po pierwsze trzeba znać perfekcyjnie kierunki świata z ich angielskimi oznaczeniami: N, E, S, W. Zapisz je w lewym dolnym roku mapy świata na widocznej tam róży wiatrów w odpowiednich miejscach. Po drugie wyucz się sześciu głównych regionów Polski z mapki po lewej stronie. Postaraj się „sfotografować” w pamięci tę mapkę tak, byś był w stanie odpowiedzieć na pytania takie jak: „co jest na N od Wielkopolski (Pomorze)” albo „co jest na S od Mazur (Mazowsze)” – to po trzecie. Po czwarte z pomocą atlasu zapisz ołówkiem na mapie świata nazwy kontynentów (7) i oceanów (5). Po piąte zaś „sfotografuj” tę mapę tak, byś umiał odpowiedzieć np. na takie oto pytania: „co jest na W od Afryki (Ocean Atlantycki)” albo „co jest na E od Europy (Azja)”. ROZDZIAŁ I LEKCJA 5 Temat: Najważniejsze państwa. Chyba nie muszę wiele tłumaczyć. Bierzesz atlas i wkuwasz zaznaczone numerami państwa. Przykro mi, ale taka jest brutalna prawda – żeby zrozumieć historię, trzeba perfekcyjnie orientować się w czasie i przestrzeni. Musisz dużo ćwiczyć z wiekami, by swobodnie poruszać się w czasie. Musisz też porządnie wkuć mapki, by swobodnie poruszać się w przestrzeni. Bez tego nauka historii będzie szła bardzo opornie. A my nie chcemy by szła oporne. Prawda? Prawda No to nie rób takiej skwaszonej miny i do roboty. Dobrze będzie, jeśli pokolorujesz sobie zadane kraje – tak łatwiej się uczyć. ROZDZIAŁ I LEKCJA 6 Temat: Powtórzenie wiadomości. Na tej lekcji poćwiczymy poruszanie się w czasie i przestrzeni, czyli wieki i mapy. Miał pan rację. Jeśli się poświęci trochę czasu to można „sfotografować” mapę w pamięci. Ludzki umysł jest zdolny do wielu rzeczy, jeśli tylko mamy wolę silniejszą od lenistwa. Kartkówka będzie składała się z dwóch rodzajów zadań. Pierwszy rodzaj będzie sprawdzał, czy umiesz określi wiek z podanej daty oraz początek i koniec tego wieku. Wykonaj ćwiczenie wg przykładu. 212r. – III w. (201 r. – 300 r.) 476 r. – 800 r. – 1241 r. – 1525 r. – 1920 r. – Drugi rodzaj zadań będzie sprawdzał czy znasz mapę regionów Polski oraz mapę świata. Co jest na S od Mazowsza? Małopolska Co jest na W od Małopolski? Co jest na NE od Wielkopolski? Co jest na SW od Mazowsza? Co jest na E od Afryki? Co jest na W od Ameryki Południowej? Co jest na N od Azji? ROZDZIAŁ I LEKCJA 7 Temat: Sprawdzian nr 1. Sprawdzian będzie wyglądał bardzo podobnie do kartkówki, ale dla uczniów pretendujących do czwórek lub piątek będą pytania z 30 państw, które poznali na lekcji 6. ROZDZIAŁ II LEKCJA 1 Temat: Rodzina. Zaczynamy drugi rozdział. Czasami mówi się: „z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciu”. W tym powiedzeniu chodzi o to, że rodzina bardziej przeszkadza niż pomaga, że przysparza więcej kłopotów niż korzyści. Mój wujek kiedyś tak powiedział, kiedy tata prosił go o jakąś przysługę. Nie będę wnikał o co chodziło między twoim tatą i wujem, ale jedno mogę ci zagwarantować – rodzina to jedna z najwspanialszych rzeczy pod słońcem. Jest jak zdrowie, którego wartości się nie dostrzega, dopóki go nie stracimy. Potwierdzi to chyba każdy samotny człowiek. Ja nigdy nie słyszałem o kimkolwiek bez rodziny, kto byłby z tego zadowolony. Ale czasami niektórzy członkowie rodziny potrafią być męczący. Postawmy sprawę uczciwie – każdy człowiek od czasu do czasu bywa męczący dla innych. I bywa, że nawet nie jesteśmy tego świadomi. Członków rodziny nie można sobie dobrać, tak jak się dobiera towarzystwo kolegów. Musimy więc często znosić różne charaktery i przywary cioć, dziadków, kuzynów. A oni muszą znosić nasze przypadłości – bo wszyscy je mamy. Ale bez względu na wszystko rodzina to rodzina. Czyli co? Dokładnie to co powiedziałem. Rodzina to rodzina i tyle. Nie ma na to ścisłej definicji, nie da się tego opisać słowami. Rodzina to twoja krew, to twoja dusza, to twoje korzenie. Rodzina to część nas, a my jesteśmy częścią jej. Nie do końca to rozumiem. Bo rodzina to nie jest tylko suma jej członków, to instytucja, która nas chroni, to wspólnota, która nas kształtuje, to dom, który daje nam bezpieczeństwo, to przystań, gdzie odpoczywamy i chronimy się przed burzami, to gniazdo, gdzie czujemy się kochani. Nie wystarczy być w rodzinie, to trzeba czuć, to trzeba przeżywać na spotkaniach rodzinnych. Wtedy jest taki harmider, hałas, a czasem nawet kłótnie, że ja nie pamiętam bym coś czuł poza tym, że mam tego dosyć. Chyba większość ludzi tak opisuje rodzinne zjazdy, ale zauważ, że mimo to rodziny nadal się zjeżdżają. Z okazji urodzin, imienin, rocznic, ślubów, pogrzebów. Grecki filozof Arystoteles powiedział: homo est animal sociale. Człowiek jest zwierzęciem społecznym. Człowiek potrzebuje innych ludzi, bo bez nich nie byłby człowiekiem. Człowiek staje się sobą wśród ludzi, a tymi najbliższymi ludźmi jest właśnie rodzina ze wszystkimi zaletami i wadami stryjów, sióstr i babć. Z nimi łączą nas więzy wspólnego życia całymi latami, więzy krwi, więzy przyzwyczajenia, więzy znajomości i – co niezmiernie ważne – więzy miłości i zaufania. Nie wiem czy mógłbym zaufać jednemu mojemu kuzynowi. Ludzie niegodni zaufania zdarzają się wszędzie i trzeba na nich uważać. Ale w więzach krwi, wśród członków tej samej rodziny istnieje coś takiego, czego nie da się wyjaśnić, ale to coś sprawia, że niezmiernie rzadko się zdarza, by ktoś został skrzywdzony przez swoich krewnych. Więzy krwi mogą ulec osłabieniu, ale są nierozerwalne i to jest piękne, ponieważ to nas chroni przed rozpaczą samotności. Zdarza się, że ktoś straci majątek, pracę, zdrowie, dom, a nawet przyjaciele się go wyprą. Rodzina pozostanie. A jeśli ktoś straci rodzinę w wypadku? To poszuka dalszej rodziny, choćby na całym świecie zostały tylko ten jedyny kuzyn, z którym się nie lubił w dzieciństwie, to jednak jest kuzyn, czyli rodzina. I choćby był ostatnim łotrem, będzie miał wzgląd na więzy krwi i udzieli takiej lub innej pomocy. A jeśli ktoś nie będzie miał już absolutnie nikogo. No to można mu tylko współczuć. A sąsiadka mówi, że jak się słucha w telewizji i czyta w gazetach, to aż strach, bo tam ciągle podają, że ojciec zabił córkę albo pijana matka wyrzuciła synka przez okno. Powiem wprost. Jeśli się za długo obcuje z mediami i ciągle tylko słucha o pożarach, morderstwach i katastrofach, to łatwo można stracić kontakt z rzeczywistością. Wiele złych rzeczy dzieje się na świecie, ale stężenie tych wszystkich nieszczęść w telewizji i gazetach wynika tylko z bezmyślnej pogoni za sensacją. Kolorowe gazetki uwielbiają tragiczne historie rodzinne nie dlatego, że one są częste, ale właśnie dlatego, że są niezmiernie rzadkie, wyjątkowe. Miażdżąca większość zabójstw, oszustw, zdrad i kradzieży zdarza się między ludźmi obcymi, więc dziennikarz jak trafi na takie zdarzenie w rodzinie, to natychmiast krzyczy się o tym na pierwszej stronie. Więc mogę bezgranicznie wierzyć wszystkim krewnym? Nie bezgranicznie, ale jednak rodzina to rodzina. Pokłócić się z bratem to jak stracić dziesięciu najlepszych przyjaciół. Choćby nie wiem jak trzęsły się szyby od kłótni, pamiętaj by dbać o swoją rodzinę, wybaczaj błędy, cierpliwie znoś wady, poświęcaj czas dziadkom, pomagaj rodzicom, bądź wyrozumiały dla rodzeństwa. Rodzina to rodzina, trzeba o nią dbać już. Czasami moja mama dba o mnie tak bardzo, że mam już tego dosyć. Młodzi ludzie często narzekają, że rodzice z troski ciągle im czegoś zabraniają, pouczają, przestrzegają itd. Wyobraź sobie, że masz pod opieką półtorarocznego brzdąca, który chodzi po domu i chwyta noże, zapałki, próbuje zjeść proszek do prania, albo pastę do butów, albo wyjść z domu przez okno. Co byś robił? Zabierał mu niebezpieczne rzeczy i trzymał z dala od okna. Ale ja mam już ponad 10 lat. Nie jestem dzidziusiem. Ale nie jesteś też dorosłym. Widzisz różnicę między niemowlakiem, a dziesięciolatkiem, prawda? Tak. A dostrzegasz różnicę między dziesięciolatkiem, a osobą żyjącą na tym świecie około czterdziestu lat? To, że zdajesz sobie sprawę z zagrożeń, o których nie wie dzidziuś nie znaczy, że widzisz już wszystkie istniejące zagrożenia. Nawet dorośli często nie zdają sobie sprawy z wielu rzeczy i padają ofiarami oszustów lub ulegają niepotrzebnym wypadkom. Ten mały szkrab, któremu zabrałeś nożyczki, zabroniłeś jeść proszku do prania i siłą odciągnąłeś od okna nie będzie miał pojęcia, że w ciągu kilku minut trzy razy uratowałeś mu życie. Ty też pewnie do końca życia nie dowiesz się ile razy twoi rodzice uratowali ci życie, zanim staniesz się zupełnie samodzielny. Ja też nie wiem jak wiele zawdzięczam trosce moich rodziców. Wiem jednak, że zawdzięczam im więcej, niż jestem w stanie sobie wyobrazić i za to należy im się moja dozgonna miłość i wdzięczność. Rodzina z jednym dzieckiem tzw. „ 2+1” Rodzina wielodzietna ROZDZIAŁ II LEKCJA 2 Temat: Rysowanie drzewa genealogicznego. Przykład autentycznego drzewa genealogicznego „gałęziowego” rodziny Korfantych. ROZDZIAŁ II LEKCJA 3 Temat: Krewni i powinowaci. Krewni to ci, którzy wywodzą się od wspólnego przodka i w których płynie wspólna krew, a powinowaci to krewni męża wobec krewnych żony i krewni żony wobec krewnych męża. Nic ich nie łączy poza ślubem dwojga dotąd obcych sobie ludzi. Nadal nie rozumiem. Twój tata albo siostry to twoi krewni, bo płynie w was krew twojego dziadka, czyli ojca twojego taty. A kim jest dla mnie moja mama? A czyja krew płynie w twoich żyłach? Mojej mamy i taty. Zaczynam rozumieć. Jak się ożenisz, to twoi teściowie będą dla ciebie powinowatymi, gdyż pomimo małżeństwa jesteście jednak dwoma różnymi rodzinami. Ale kiedy urodzą ci się dzieci, to dla nich twoi teściowie będą krewnymi, bo twoje dzieci będą miały w żyłach ich krew przekazaną przez matkę, czyli twoją żonę. Ale ja dla rodzeństwa mojej żony wciąż będę powinowatym? Tak. W gruncie rzeczy aby dobrze zrozumieć różne stopnie pokrewieństwa, radzę ci dużo rozmawiać z rodzicami i dziadkami o waszej rodzinie. Ja zauważyłem, że kobiety chyba lepiej się w tym orientują niż mężczyźni. Tutaj zamieszczam ci krótką ściągawkę, ale nie wkuwaj jej bezmyślnie – rozmawiaj przy stole, wieczorami, w czasie odwiedzin, urodzin, imienin, dopytuj się uparcie i staraj się to zrozumieć instynktownie. mama, tata, mąż, żona, brat, siostra - wiadomo bratowa – żona mojego brata szwagierka – siostra mojego męża; siostra mojej żony szwagier –brat mojej żony, brat mojego męża, mąż mojej siostry stryj – brat mojego ojca stryjenka – siostra mojego ojca; żona mojego stryja wuj – brat mojej matki; mąż mojej ciotki ciotka – siostra mojej matki; żona mojego wuja zięć – mąż mojej córki synowa – żona mojego syna teść – ojciec mojej żony teściowa – matka mojej żony świekr – ojciec mojego męża świekra – matka mojego męża bratanek – syn mojego brata bratanica – córka mojego brata siostrzeniec – syn mojej siostry siostrzenica – córka mojej siostry kuzyn – syn wuja, ciotki, stryja, stryjenki kuzynka – córka wuja lub ciotki ojczym – drugi mąż mojej mamy macocha – druga żona mojego taty pasierb – syn żony lub męża z poprzedniego małżeństwa pasierbica – córka żony lub męża z poprzedniego małżeństwa konkubin – mężczyzna żyjący z kobietą jak z żoną, ale bez ślubu konkubina – kobieta żyjąca z mężczyzną jak z mężem, ale bez ślubu konkubinat – związek podobny do małżeństwa, ale bez ślubu stary kawaler – nieżonaty mężczyzna po 30-tce stara panna – niezamężna kobieta po 30-tce sierota – dziecko bez jednego lub obojga rodziców adopcja – przyjęcie samotnego dziecka do rodziny i nadanie mu praw takich jakby było rodzonym dzieckiem testament – zapisanie swojej własności innym po naszej śmierci dziedziczenie – dzieci dostają po śmierci rodziców ich majątek (czasem długi) ROZDZIAŁ II LEKCJA 4 Temat: Polska – moja ojczyzna. Flaga Polski Dziś Polska liczy ok. 38 000 000 mieszkańców. Nasze symbole narodowe to: godło, flaga i hymn pt.: „Mazurek Dąbrowskiego” napisany przez Józefa Wybickiego. Nasi sąsiedzi to: Rosja, Litwa, Białoruś, Ukraina, Słowacja, Czechy i Niemcy. Największe rzeki to Wisła i Odra. Stolicą jest Warszawa. Władzę w Polsce sprawuje kilka instytucji: - Prezydent, który jest wybierany raz na 5 lat przez obywateli i mieszka w Pałacu Prezydenckim przy ul. Krakowskie Przedmieście. - Sejm, który liczy 460 posłów i jest wybierany raz na 4 lata przez obywateli, a jego budynek znajduje się przy ul. Wiejskiej. - Senat, który liczy 100 senatorów i też jest wybierany raz na 4 lata przez obywateli, a jego budynek znajduje się obok Sejmu przy ul. Wiejskiej. - Rząd złożony z premiera i ministrów, którzy są wybierani przez Sejm, a swoją siedzibę mają przy Alejach Ujazdowskich. - Sąd Najwyższy, którego siedziba znajduje się przy placu Krasińskich. Godło Polski Polska jest podzielona na 16 województw. Każde województwo jest podzielone na powiaty, a każdy powiat na gminy. Józef Wybicki Pałac Prezydencki Budynek Sejmu Sala obrad Sejmu ROZDZIAŁ II LEKCJA 5 Temat: Moja mała ojczyzna. ROZDZIAŁ II LEKCJA 6 Temat: Święta w Polsce. Dziś powiemy o najważniejszych świętach i rocznicach, jakie obchodzimy co roku w naszym kraju. 21 i 22 stycznia – Dzień Babci i Dzień Dziadka. Poza rodzicami nikt tak nie kocha dzieci jak dziadkowie, więc zawsze pamiętaj o ich święcie i rób dla nich laurki. Dziadkowie uwielbiają ręcznie wycięte, pokolorowane i wypisane laurki. Prawdę mówiąc ja też bardzo je lubię. A co w nich jest takiego szczególnego? Przecież są zrobione ręcznie, dzieci piszą nieładnie i rysują nieciekawie. Za to w sklepach jest dużo naprawdę pięknych kartek na każdą okazję. Laurka zrobiona samodzielnie, nie na szybko, tylko tak, by było widać, że dziecko włożyło w to swój czas, wysiłek, zdolności i serce – taka laurka jest bezcenna. To tak jakby dać kawałek siebie. Żaden kupiony prezent nie ma w sobie tego osobistego poświęcenia darczyńcy. 14 lutego są Walentynki. E tam! To święto zostało w Polsce wprowadzone sztucznie. Co roku jest rozdmuchiwane przez media tylko po to, by namówić ludzi do kupowania dużej ilości niepotrzebnych drobiazgów z serduszkiem. Jak ktoś chce, to niech kupuje, ale warto wiedzieć, że to nie jest tradycyjne święto. 8 marca – Międzynarodowy Dzień Kobiet. To święto jest różnie oceniane ze względów politycznych. Musiałem o nim powiedzieć, bo jednak jest, ale teraz nie za bardzo wiem jak ci wyjaśnić jego sens, gdyż to trochę skomplikowana kwestia. Kiedyś do tego wrócimy. marzec/kwiecień – Wielkanoc. Jest to największe chrześcijańskie święto w roku, kiedy wspomina się mękę, śmierć i zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa. A dlaczego nie ma konkretnej daty? Bo to święto ruchome. Raz przypada w marcu, a raz w kwietniu. Od czego to zależy? Wielkanoc zawsze ma miejsce w pierwszą niedzielę po pierwszej wiosennej pełni księżyca. To dla mnie zbyt skomplikowane. Wiosna zaczyna się 21 marca. Wtedy patrzysz w kalendarz, by sprawdzić kiedy będzie najbliższa pełnia księżyca i w pierwszą niedzielę po niej będzie Wielkanoc. Muszę to sprawdzić. Sprawdź – wiele rzeczy wydaje się trudnych, choć takie nie są. Inne wydają się łatwe, a w praniu wychodzi, że są trudne. 10 kwietnia – rocznica zbrodni katyńskiej w 1940r. i katastrofy pod Smoleńskiem z 2010r. W 1939 roku Polska została podbita przez Hitlera i Stalina. Armia Polska walczyła dzielnie, ale nie miała szans i wielu polskich żołnierzy trafiło do niewoli. Część była w niewoli niemieckiej, a część w niewoli u Rosjan. Pół roku po pokonaniu Polski, Stalin rozkazał wymordować polskich oficerów będących u niego w niewoli oraz wielu innych Polaków z wyższym wykształceniem – księży, polityków, nauczycieli, lekarzy, uczonych. Specjalne oddziały morderców zrobiły to w kwietniu 1940r. Polacy byli zabijani w różnych miejscach, między innymi w lesie koło miejscowości Katyń. W sumie zabito ponad 22 tysiące ludzi. Skąd wzięła się nazwa zbrodni katyńskiej. To straszne. To było okrutne ludobójstwo. Dlatego co roku obchodzimy rocznicę tej tragicznej karty w naszej historii. W 2010r. była okrągła, 70-ta rocznica. Przygotowano bardzo uroczyste obchody właśnie w lesie koło Katynia, na które 10 kwietnia udał się Prezydent Lech Kaczyński z żoną i wieloma innymi ważnymi osobami. Mieli wylądować na lotnisku w dużym mieście Smoleńsk i stamtąd pojechać samochodem do Katynia. Niestety w niewyjaśnionych okolicznościach samolot rozbił się przy lądowaniu i wszyscy zginęli. Byli tam politycy, księża, oficerowie i wiele innych bardzo ważnych osób. Dokładnie w 70-tą rocznicę? Właśnie. To bardzo wymowny symbol. Nie wolno o tej dacie zapomnieć. 1 maja – Święto Pracy. Sytuacja podobna do 8 marca – omówimy dokładniej jak będziesz znał historię XX wieku. To dzień wolny od pracy, ale większości ludzi źle się kojarzy i dlatego mało kto je świętuje. 2 maja – Święto Flagi. Młode, ale bardzo piękne święto. Każdy Polak powinien wtedy wywiesić flagę przed oknem. Pamiętaj o tym, gdyż rzadko kiedy patriota ma okazję poczuć tak ujmującą dumę. Widok ulicy usianej biało-czerwonymi flagami jest niezapomniany. A można wywiesić 1 maja? Można, ale chyba jeszcze lepiej będzie wywiesić już 10 kwietnia i trzymać wywieszoną przynajmniej do 3 maja. Tylko pamiętaj, że flaga zawsze musi być czysta i wyprasowana. 3 maja – Święto Konstytucji 3 Maja uchwalonej w 1791r. Jedno z najważniejszych świąt patriotycznych w roku. Powiemy o tym szerzej w szóstej klasie. 26 maja – Dzień Matki. Urwę ci głowę jak cię przyłapię, że nie wiesz kiedy jest to święto. W tamtym roku zapomniałem. I co? Mamusi było przykro? Wcale nie. Powiedziała, że nic nie szkodzi. Zdradzę ci tajemnicę. Mamusie zawsze tak mówią, żeby dzieciom nie było przykro, że zapomniały o mamie. A tobie nie byłoby przykro, gdyby rodzice zapomnieli o Dniu Dziecka, który jest 1 czerwca? Byłoby. No to jeśli masz problemy z pamięcią, wymyśl coś, żeby nigdy nie zapominać o mamusi. Tata mi przypomina. Słyszałem, że jest też Dzień Ojca. 23 czerwca – Dzień Ojca. O tym przypomina mi mama . 4 lipca – rocznica bitwy pod Kłuszynem w 1610r. To chyba najwspanialsze zwycięstwo polskiego oręża w historii. Niestety mało znane – twoim zadaniem będzie je rozsławić, gdyż Polacy mają za mało wiedzy o swoich triumfach. Więcej na ten temat powiemy w szóstej klasie. 1 sierpnia – rocznica wybuchu Powstania Warszawskiego w 1944r. Powstanie trwało dwa miesiące. Zostało brutalnie stłumione przez Niemców, którzy wymordowali 200 000 warszawiaków i zniszczyli 90% miasta. To było straszne barbarzyństwo. Powiemy o tym w szóstej klasie. 15 sierpnia – rocznica bitwy pod Warszawą w 1920r. Ta bitwa przeszła do historii jako „Cud nad Wisłą”, gdyż mało kto wierzył w sukces. Podobno niektórzy rosyjscy żołnierze wzięci do niewoli przez Polaków opowiadali jak w najważniejszym momencie bitwy ujrzeli nad Warszawą Matkę Boską chroniącą naszą stolicę. Nie wiadomo czy tak było, ale Rosjanie uciekali spod Warszawy w naprawdę wielkim popłochu. 1 i 17 września – rocznica napaści III Rzeszy i ZSRR w 1939r. Zwykle głośno jest o 1 września, a o 17 się zapomina. Obie te daty są ze sobą ściśle powiązane, gdyż Hitler nie zaatakowałby Polski gdyby nie zawarł paktu ze Stalinem. W każdym razie nie zaatakowałby tak szybko. Można więc powiedzieć, że II Wojnę Światową wywołali wspólnie. 1 i 2 listopada – Święto Wszystkich Świętych i Zaduszki. Niektórzy błędnie określają 1 listopada jako Święto Zmarłych. Pamiętaj by tak nie mówić. 2 listopada, czyli Zaduszki, to dzień modlitw za dusze zmarłych. A dlaczego wszyscy chodzą na groby 1 listopada? Tak się utarło i nie ma w tym nic złego, jeśli się pamięta, że idzie się na cmentarz nie po to, by zapalić znicze, tylko po to, by się przede wszystkim pomodlić za dusze bliskich. Znicze i kwiaty to dodatek, a nie sedno święta. 11 listopada – Święto Niepodległości odzyskanej w 1918r. Największe święto narodowe w roku. Tego dnia odbywają się piękne uroczystości przy Grobie Nieznanego Żołnierza. 13 grudnia – rocznica wprowadzenia stanu wojennego w 1981r. Stan wojenny został wprowadzony przez generała Wojciecha Jaruzelskiego w celu zniszczenia „Solidarności”. Powiemy o tym w szóstej klasie. 24, 25 i 26 grudnia – Wigilia i Święta Bożego Narodzenia. Chyba nie muszę wiele tłumaczyć. Pamiętaj, że 24 to Wigilia, czyli „dzień przed”. Natomiast 25 i 26 to pierwszy i drugi dzień Świąt Bożego Narodzenia. NAJWAŻNIEJSZE ŚWIĘTA 21 i 22 stycznia – Dzień Babci i Dziadka marzec/kwiecień –Wielkanoc (pamiątka zmartwychwstania) 10 kwietnia – rocznica zbrodni w Katyniu w 1940 r. 1 maja – Święto Pracy 2 maja – Święto Flagi 3 maja – Święto Konstytucji 3 Maja uchwalonej w 1791 r. 26 maja – Dzień Matki 23 czerwca – Dzień Ojca 1 sierpnia – rocznica wybuchu Pow. W-wskiego w 1944 r. 15 sierpnia – rocznica bitwy pod Warszawą w 1920 r. 1 i 17 września – rocznica napaści Hitlera i Stalina w 1939r. 11 listopada – Święto Niepodległości odzyskanej w 1918 r. ROZDZIAŁ II wiadomości. LEKCJA 7 Temat: Powtórzenie ROZDZIAŁ II LEKCJA 8 Temat: Sprawdzian nr 6 ROZDZIAŁ III LEKCJA 1 Temat: Powstanie świata, życia i człowieka. Czas zacząć naukę historii. Nareszcie. Od czego powinniśmy zacząć? Od początku ? Doskonały pomysł, ale od początku czego? Hmm… może od początku starożytnego Rzymu? A czy historia zaczęła się od Rzymu? Chyba nie. Więc może od początku człowieka? A czy przed człowiekiem było coś wcześniej? Były dinozaury. A czy przed dinozaurami było coś wcześniej? Były chyba gwiazdy. A czy przed gwiazdami było coś wcześniej? … Nie wiem. Gratuluję bardo dobrej odpowiedzi! ? Ale masz zdziwioną minę. Nauczyciel pochwalił mnie za to, że czegoś nie wiem? Pochwaliłem cię nie za to, że nie wiesz, ale za to, że wiesz, że nie wiesz. Zaczynam się gubić. Będziemy teraz mówić o początkach wszystkiego, a w tym temacie każdy się gubi. To jeden z tych obszarów wiedzy, gdzie nauka miesza się z filozofią. Wyjaśnię ci to w trochę inny niż zwykle sposób. W tej chwili mamy dzień, więc musimy użyć wyobraźni. Oprzyj się wygodnie i odchyl głowę do tyłu tak, byś miał twarz skierowaną w górę. Widzę sufit. Teraz zamknij oczy i wyobraź sobie, że jest głęboka noc, a ty siedzisz na łące i patrzysz się w niebo pełne gwiazd. Widzę spadającą gwiazdę! Mogę sobie pomyśleć życzenie? Janku – dosyć tych żartów. To, że robimy coś innego niż do tej pory nie znaczy, że się bawimy. Trwa lekcja i wymagam byś się skupił, bo będę teraz mówił o sprawach, z którymi nie radzą sobie nawet najwięksi geniusze świata. Przepraszam. Zatem patrzysz w rozgwieżdżone niebo. W to samo niebo ludzie wpatrują się od tysięcy lat: królowie, kapłani, uczeni, pisarze, poeci, filozofowie, artyści, dowódcy i zwykli żołnierze, urzędnicy i przeciętni obywatele, mężowie i żony, starzy i młodzi, bogaci i biedni, profesorowie i analfabeci. I ktokolwiek patrzył w gwiazdy oraz w bezgraniczną otchłań kosmosu, zawsze odczuwał onieśmielenie wobec tego nieskończonego ogromu. Po dziś dzień ludzie nadal patrzą w gwiazdy i tak samo jak ludzie sprzed tysięcy lat, stawiają pytania. I nie chodzi mi tutaj o pytania techniczne: ile jest gwiazd, jakie są wielkie, jak są zbudowane itp. Te pytania oczywiście są warte badań, ale one nie spędzają ludziom snu z powiek. Ludzie patrząc w gwiazdy zadają sobie pytania egzystencjalne. Skąd wziął się świat? Dlaczego jest raczej coś niż nic? Dlaczego są te wszystkie gwiazdy zamiast bezkresnej nicości? Kiedy to wszystko się zaczęło? Czy w ogóle się zaczęło czy też istniało od zawsze? A jeśli świat miał początek, to jak ten początek wyglądał? Kto sprawił lub co sprawiło, że świat się zaczął? Skąd wzięło się życie? Czym jest życie? Jak to możliwe, że istnieje pośród mroźnej pustki kosmosu? Kto lub co dało życiu zdolność rozmnażania się? Dlaczego każda istota żywa musi w końcu umrzeć? Czy śmierć jest końcem wszystkiego? Skąd wziął się człowiek? Kto lub co go stworzyło? Dlaczego w tym życiu jest tyle cierpienia? Po co się trudzić, skoro i tak wszystko kończy się śmiercią? Co jest po śmierci? Czy człowiek jest tylko ciałem, czy ma też duszę? Jaki jest sens istnienia? Mnóstwo podobnych pytań ludzie zadają sobie od tysięcy lat patrząc w gwiazdy oraz przy wielu innych okazjach. I za każdym razem jedyną uczciwą odpowiedzią na każde z nich jest…nie wiadomo. Chyba rozumiem. Sprawdźmy. Skąd wziął się świat? Nie wiadomo. Skąd wzięło się życie? Nie wiadomo. Skąd wziął się człowiek? Nie wiadomo. Dobrze. Czyli nic nie wiadomo o niczym? Bez przesady, w końcu żyjemy w XXI wieku. Człowiek nie zmarnował zupełnie tych tysięcy lat poszukiwań. Ktoś kiedyś powiedział: „Nauka odpowie na wszystkie pytania, z wyjątkiem wszystkich najważniejszych”. Te najważniejsze pytania egzystencjalne już poznałeś i wiesz, że nie znamy na nie odpowiedzi. Nie można jednak lekceważyć zdobyczy nauki, gdyż całkiem sporo udało się jej ustalić. Nie milkną spory o to jak zinterpretować tę lub inną teorię, ale przecież spory to naturalna rzecz w badaniach. Teraz prześledzimy co naukowcy mówią o początkach świata, życia i człowieka? Na początku był Wielki Wybuch – tak powiedzieli w jakimś programie na Discovery. Wśród fizyków panuje zgoda, że kosmos, który widzimy nocą nie istnieje od zawsze, czyli kiedyś miał początek. Kiedy i jak ten początek wyglądał? Obecnie najbardziej popularna jest teoria Wielkiego Wybuchu. Otóż mniej więcej 13 000 000 000 lat temu w przestrzeni kosmicznej pojawił się nieskończenie mały, a zarazem nieskończenie ciężki punkt, który eksplodował z gigantyczną mocą. Przepraszam, ale skąd się wziął ten wybuchowy punkcik? Jakby ci to powiedzieć… nie wiadomo. A ci naukowcy, którzy uczą o teorii Wielkiego Wybuchu? Oni też nie wiedzą. To kto wie? Nikt nie wie. Kiedy zaczyna się mówić o początkach, wówczas nawet najwięksi uczeni rozkładają ręce. Ci, którzy uznają, że Wielki Wybuch rzeczywiście miał miejsce, dzielą się z grubsza na dwa obozy, teistów i ateistów. Już gdzieś słyszałem te pojęcia. Teiści to ludzie wierzący w Boga, a ateiści to ludzie twierdzący, że Boga nie ma. Mój wujek jest chyba ateistą. Zapytaj się go. Teiści twierdzą, że ten punkt, który eksplodował, został stworzony przez Boga i w ten sposób Bóg zapoczątkował świat. Ateiści natomiast uważają, że wszystkim rządzi ślepy przypadek, więc ich zdaniem również Wielki Wybuch nastąpił w niewyjaśnionych, ale na pewno przypadkowych okolicznościach. Bóg albo przypadek. Tak mniej więcej wygląda sedno sporu między teistami i ateistami. I nie wiadomo kto ma rację? Gdyby było wiadomo, nie byłoby o co się spierać. A czy kiedyś uda się znaleźć odpowiedź jak było naprawdę? Tego też nie wiadomo. To może wróćmy do tego co wiadomo. Jeśli odłożymy na bok pytanie o przyczynę Wielkiego Wybuchu, będziemy mogli przyjrzeć się temu co było jego skutkiem. Otóż mówiąc bardzo skrótowo z Wielkiego Wybuchu w kosmos wyleciały miliardy galaktyk. Każda galaktyka składa się z miliardów gwiazd takich jak Słońce, czasem większych, a czasem mniejszych. Jedną z tych miliardów galaktyk, które można zaobserwować w kosmosie jest galaktyka zwana Drogą Mleczną. Droga Mleczna? Śmieszna nazwa. Po angielsku Milky Way. Jak batonik? Odwrotnie. To batonik nazwano tak jak wcześniej nazwano naszą galaktykę. Naszą? Tak. W każdej galaktyce są miliardy gwiazd. W galaktyce Droga Mleczna też są miliardy gwiazd, a jedną z nich jest ta, której światło w tej chwili pada na kółka twojego wózka. Czyli my mieszkamy w galaktyce Droga Mleczna? Zgadza się. A jedną z gwiazd Drogi Mlecznej jest słońce, wokół którego krąży planeta Ziemia. Rozumiem. No to powtórz swoimi słowami. Po Wielkim Wybuchu powstały miliardy galaktyk. Jedną z nich jest galaktyka Droga Mleczna. W niej są miliardy gwiazd, a jedną z tych gwiazd jest Słońce. Wokół Słońca krążą planety, a jedną z tych planet jest Ziemia. A potrafisz wymienić planety naszego Układu Słonecznego? Tak. Jest ich osiem. Merkury, Wenus, Ziemia, Mars, Jowisz, Saturn, Uran, Neptun. Kiedyś był jeszcze dziewiąty Pluton, ale naukowcy uznali, że jest za mały by uznawać go za planetę. Pięknie. A na Ziemi jest siedem kontynentów, jednym z nich jest Europa. A w Europie jest ponad 40 państw, jednym z nich jest Polska. A w Polsce są tysiące miast, jednym z nich jest Warszawa. A w Warszawie są tysiące domów, jednym z nich jest mój dom. A w tym domu są pokoje, jednym z nich jest ten, w którym siedzimy. A w tym pokoju siedzi dwóch ludzi, jednym z nich jestem ja . Idziemy dalej? Idziemy. Ziemia na początku była kompletnie martwa. Były na niej góry, pustynie i morza, ale wszystko było kompletnie pozbawione życia. Żadnych traw, lasów, ryb – martwe pustkowie. Aż pewnego razu, około 3 000 000 000 lat temu w jednym z mórz pojawiła się pierwsza żyjąca komórka, która zaczęła się rozmnażać. Skąd ona się wzięła? Nie wiadomo. A no tak. To jedno z pytań o początek. Są dwa obozy, które się spierają. Jakie? Teiści i ateiści. Teiści twierdzą, że życie pochodzi od Boga i to właśnie On stworzył pierwszą komórkę. Ateiści twierdzą, że powstała przypadkiem, w wyniku mieszania się różnych chemicznych związków w martwym morzu. Znowu Bóg albo przypadek. Nie ma możliwości, żeby się ze sobą dogadali? Każdy spór jest pewnego rodzaju próbą odnalezienia prawdy, gdyż tylko poznanie prawdy może przynieść zgodę. Ateiści mówią do teistów mniej więcej tak: „jeśli chcecie, byśmy uwierzyli, że to Bóg stworzył życie, to udowodnijcie najpierw, że Bóg istnieje”. Teiści podają dowody na istnienie Boga, ale dla ateistów nie są wystarczające. Więc teiści odpowiadają ateistom mniej więcej tak: „jeśli chcecie, byśmy uwierzyli, że życie powstało przypadkiem, to udowodnijcie, że to jest w ogóle możliwe. Zróbcie w laboratorium taką mieszankę martwych związków chemicznych, by z nich powstała rozmnażająca się komórka”. Prowadzi się takie eksperymenty? Od ponad stu lat. I co? Jak na razie nikomu nie udało się udowodnić, że z martwej materii może przypadkiem i bez niczyjej pomocy powstać życie. Czyli nie wiadomo skąd wzięło się życie? Nie wiadomo. Przyczyna powstania pierwszej żywej komórki pozostaje dla nas nieznana, ale przyjrzyjmy się skutkom. Otóż ta żywa komórka rozmnażała się, kolejne komórki też i następne i następne. Mijały miliony lat i powstały miliardy komórek, które dalej się rozmnażały. Mijały kolejne miliony lat i z czasem niektóre komórki zaczęły się po trochu zmieniać, stawały się bardziej skomplikowane i różnorodne. Powstały rośliny wodne i lądowe, pojawiły się ryby, które też przez miliony lat się zmieniały. To się chyba nazywa ewolucja. Tak - ewolucja. Widziałem w jakimś programie, że dzięki ewolucji z ryb powstały płazy, a z płazów gady, a potem niektóre gady zmieniły się w ptaki i na końcu pojawiły się ssaki. Masz dobrą pamięć. Czy teraz będzie o dinozaurach? Owszem, wśród mnóstwa najróżniejszych gatunków zwierząt żyjących dawno temu na Ziemi, by też dinozaury. Najstraszniejszy był Tyranozaur. Było mnóstwo różnych dinozaurów. Szkoda, że wyginęły. A wiesz kiedy to się stało? Kiedy? Szacuje się, że około 65 000 000 lat temu. Nie ma pewności co było przyczyną wyginięcia dinozaurów. Wielu naukowców uważa, że w Ziemię uderzył ogromny asteroid, przez niego wybuchły wszystkie wulkany na raz i tak zadymiły planetę, że przetrwały tylko nieliczne rośliny i zwierzęta. Straszny kataklizm. Po jakimś czasie popioły i kurz opadły, a nieliczne rośliny i zwierzęta, które przetrwały, dalej się rozmnażały. Mijały kolejne miliony lat i Ziemia znowu zaroiła się od mnóstwa rozmaitych roślin i zwierząt. Dinozaurów już nie było, ale pojawił się inny ciekawy gatunek. Jaki? Małpy. E tam! Małpy nie są ciekawe. Dla wielu naukowców są wręcz fascynujące. Różni badacze próbują nauczyć je mówić, pisać, malować, a nawet korzystać z komputera. I co – udało się komuś? Jak na zwierzęta, małpy są bardzo bystre i można je wytresować w wielu sztuczkach, ale nie słyszałem by którakolwiek małpa napisała choćby jedno własne słowo – takie od siebie. „Dawaj banana!” Nie ma co się śmiać. Podobno kiedyś jakaś małpa nabazgrała coś kolorowymi farbami na papierze i uznano to za dzieło sztuki. Ktoś to nawet kupił za sporo dolarów. To chyba dlatego, że podobno człowiek pochodzi od małpy. Tak. W XIXw. Karol Darwin napisał książkę „O pochodzeniu gatunków”, w której zaproponował teorię zgodnie z którą wszystkie istoty żywe powstały w wyniku ewolucji. Ponieważ jesteśmy podobni do małp pod wieloma względami, naukowcy uznali, że człowiek też powstał w wyniku ewolucji, a dokładniej wyewoluował od małp. Zgodnie z tą teorią człowiek taki jaki jest teraz, czyli homo sapiens sapiens (człowiek myślący właściwy) pojawił się około 100 000 lat temu. Czyli małpy są naszymi przodkami? To zależy jak na to patrzeć. A pamiętam! Są dwa obozy – teiści i ateiści. Bóg albo przypadek. No właśnie. Teiści nie wykluczają, że teoria ewolucji może być prawdziwa, ale w ich przekonaniu mimo fizycznych podobieństw między małpą i człowiekiem, różnica w inteligencji jest kolosalna. Wszak przez tysiące lat małpy nie nauczyły się niczego – do dziś siedzą na drzewach i machają ogonami, podczas gdy człowiek buduje superszybkie komputery i lata w kosmos. Zdaniem teistów człowiek mógł wyewoluować od małpy, ale tylko dzięki cudownej interwencji Boga, który sprawił, że człowiek nie jest po prostu inteligentniejszym rodzajem małpy, ale jest istotą obdarzoną nieśmiertelną duszą i stojącą o wiele, wiele wyżej od wszystkich zwierząt, które są istotami wyłącznie cielesnymi i wraz ze śmiercią przestają istnieć. A ateiści? Ateiści uważają, że ewolucja przebiega całkowicie przypadkowo i tak jak przypadkowo nastąpił Wielki Wybuch oraz przypadkowo pojawiła się pierwsza komórka, tak samo przypadkowo – czyli bez pomocy Boga – z małpy wyewoluował człowiek. A ponieważ pochodzi od zwierzęcia, to sam też jest zwierzęciem, tyle tylko, że bardziej inteligentnym. Widzisz tę fundamentalną różnicę między tymi dwoma obozami? Tak. A co z duszą według ateistów? Ateiści nie wierzą w Boga, więc nie wierzą również w duszę ani życie po śmierci. Ich zdaniem człowiek, tak samo jak każde inne zwierzę, jest tylko ciałem, więc kiedy ciało umrze i rozpadnie się w proch, człowiek przestanie istnieć na zawsze. Czyli dla teistów jesteśmy stworzeniami Boga i będziemy żyć wiecznie, a dla ateistów jesteśmy dziełem przypadku i znikniemy wraz ze śmiercią? Tak. A kto ma rację? Nie wiadomo. Eh.. Przestało mi się podobać, że niby tyle już wiemy, a najważniejszych odpowiedzi nie znamy. Nie wolno się zniechęcać. Pytania egzystencjalne to chyba najwspanialszy na świecie temat do dyskusji. Internet aż huczy od sporów między ateistami i teistami. Kulturalna wymiana argumentów bardzo rozwija umysłowo, a przede wszystkim jest doskonałą motywacją do poszerzania wiedzy, pogłębiania znajomości rozmaitych dziedzin nauki, kształcenia umiejętności dialogu, formułowania myśli. Naprawdę zachęcam cię do rozmawiania z rodzicami i innymi osobami na temat pytań egzystencjalnych. Tylko unikaj jak ognia dwóch rzeczy: emocji, które prowadzą do kłótni oraz zamykania rozumu na racje drugiej strony. ROZDZIAŁ III LEKCJA 2 Temat: Koczowniczy tryb życia. Zgodnie z teorią ewolucji ludzie tacy jak my teraz, pojawili się na Ziemi około 100 000 lat temu. Nie będziemy rozstrzygać czy wyewoluowali od małpy za sprawą Boga czy przypadku – zostawimy tę kwestię otwartą i skupimy się na tym jak żyli. W tamtym czasie północną połowę Europy zakrywał wielki lodowiec. To była epoka lodowcowa. Widziałem taki film. Tak. Ludzie nie mogli żyć na lodowcu bo tam nie było co jeść, ale żyli na terenach gdzie nie było lodu. W tamtych czasach żyły mamuty, tygrysy szablozębne i wiele zwierząt znanych dzisiaj, jak jelenie, niedźwiedzie, małpy, zające. Mamuty to były takie włochate słonie. Chcesz znowu użyć wyobraźni? Jasne! Wyobraź sobie, że nagle przeniosłeś się w czasie o 100 000 lat i wylądowałeś na łące po której przechadzają się mamuty. A czy mogę sobie wyobrazić, że mam zdrowe nogi? Oczywiście. Podchodzę by pogłaskać mamuta. Nagle inny mamut – wielki samiec – rzucił się na ciebie i poturbował na śmierć. ??? Przykro mi, ale przed chwilą zginąłeś. Chcesz spróbować jeszcze raz? Tak. Nie przewidziałem tego, że w pańskiej grze wszystko jest realistyczne. Więc tym razem nie zbliżam się do mamutów tylko chowam się w najbliższe krzaki, bo w pobliżu mógłby się czaić tygrys szablozębny. Świetnie. I co dalej? Siedzę w krzakach i podziwiam mamuty. Mamuty poszły sobie w dal. No to wychodzę ostrożnie z krzaków i… Rzuca się na ciebie tygrys szablozębny! Zjadł cię na miejscu. Zginąłeś . To nieuczciwe. Dlaczego? Znowu zginąłem. Bo nie walczysz o przetrwanie, tylko bujasz w obłokach. No dobra – za trzecim razem się uda. Siedzę w krzakach i nie wychodzę. I co robisz? Cały czas siedzę. Burczy ci w brzuchu. Ostrożnie rozglądam się czy nie ma niebezpieczeństw. Tygrys sobie poszedł. Wychodzę bardzo ostrożnie. Nic się nie dzieje. Rozglądam się po łące. Od zachodu jest gęsty las, na północ i na wschód od ciebie rozciągają się otwarte łąki z krzakami, gdzie czają się tygrysy, a za tobą, na południe są skaliste góry z niedźwiedziami. Myślę. Burczy ci w brzuchu. Ale muszę pomyśleć. Ale coraz bardziej burczy ci w brzuchu. No dobra – idę do lasu. Słyszysz wrzaski małp. Wołam do nich: „Cześć babciu, cześć dziadku!”. Uważaj, bo rzuci się na ciebie jakiś wielki szympans – potrafi zatłuc pięściami. Idę po cichu i szukam jagód. Znalazłeś. Zjadam. Nadal burczy ci w brzuchu. Szukam padliny. Szukaj. Szukam. Nic nie ma. Szukam grzybów. Są, ale nie wyglądają znajomo. Mogą być trujące, więc nie jem. Burczy ci w brzuchu. No przecież idę i szukam. Zaraz przestaniesz iść, bo opadasz z sił. Nie ma nigdzie padliny? Nie. Ale w dali słyszysz szum wody. To rzeka – będą ryby. Idę tam. Jesteś nad rzeką, a w niej pływają ryby. Nie mam wędki, ale biorę kij i poluję na nie jak włócznią, przebijam i wyciągam z wody. Nie przebijasz, bo patyk jest za tępy – nie masz czym go naostrzyć. Pocieram o jakiś kamień by był ostry. To ci zajęło tyle czasu i wysiłku, że ledwo trzymasz się na nogach i ręce ci drżą z głodu. No to poluję na ryby. Bez rezultatu. Zapada zmrok. Zjadam jeszcze jakieś jagody i kładę się spać. Gdzie? Pod drzewem. Śpisz. Nagle w środku nocy budzi cię jakiś szelest. Co to jest? Nie wiadomo. Jest kompletna ciemność. Słyszysz tylko, że coś szeleści i nie jest to wiatr. To może być dzikie zwierzę. Może. Cicho oddalam się od hałasu, coraz dalej i dalej. Szelesty idą za tobą. Uciekam. Ledwo żyjesz ze zmęczenia. Ale przecież jak się ucieka przed śmiercią, to ma się dodatkowe siły. Masz dodatkowe siły, ale to coś jest szybsze. Zaraz cię dogoni. Wdrapuję się na drzewo! Jesteś na drzewie. Uff… Jesteś kompletnie wycieńczony, głodny i podrapany od gałęzi – biegłeś przez las. Śpię dalej na drzewie. Rankiem budzą cię krzyki małp. Idę poszukać jagód. Po kilku godzinach na drzewie byłeś cały zdrętwiały. Poślizgnąłeś się, spadłeś i skręciłeś nogę. No to już po mnie. Po jakimś czasie umierasz z głodu. Nie gram już – ciągle ginę . A czego się spodziewałeś? Mogłem znaleźć jakąś padlinę. Zjesz i wykończy cię choroba, bo w padlinach jest pełno zarazków. Albo spotkam niedźwiedzia i nie dam rady uciec, bo misie biegają szybciej od ludzi. Albo ukąsi cię wąż. Albo zwyczajnie się rozchoruję na zapalenie płuc i bez lekarstw umrę. Jaki wniosek można wyciągnąć z tej naszej zabawy? Nigdy nie cofaj się czasie . Ale na poważnie. Wniosek jest prosty – nie da się samotnie przetrwać w dziczy. Nie jest to zupełnie niemożliwe, ale na dłuższą metę lepiej tego nie próbować, bo prawie na pewno się zginie. Dlatego gdy pojawili się ludzie, nie żyli samotnie, ale od razu jako kilkudziesięcioosobowe plemiona złożone z większych i mniejszych rodzin. W plemieniu łatwiej przetrwać. Znacznie łatwiej. Takie plemię rozbijało obóz np. w jakiejś dużej jaskini, gdzie można się było schronić przed deszczem i dzikimi zwierzętami. Kobiety zbierały jagody, grzyby, chrust na ognisko, opiekowały się dziećmi. Mężczyźni wspólnie polowali. Razem byli bezpieczniejsi przed tygrysem lub niedźwiedziem. A jak upolowali mamuta, to przynosili mięso, kości i skórę do obozu. Mężczyźni odpoczywali, naprawiali broń, a nawet mogli zająć się rzeźbieniem figurek bogów lub malowaniem obrazów na skałach. Kobiety w tym czasie przygotowywały posiłki, szyły ubrania, pilnowały ognia, wykonywały mnóstwo drobnych czynności, by mężczyźni mieli siły do polowania następnego dnia. Dzięki życiu w plemieniu każdy był bezpieczniejszy, jadł do syta, a na starość opiekowały się nim dzieci i wnuki. Mężczyźni jak się najedli, to mogli budować domy. Mogli, ale tego nie robili. Dlaczego? Przecież mieszkanie w domu jest wygodniejsze od zimnej jaskini bez łóżek. Przyczyna jest prosta. Jeśli plemię liczyło na przykład 30 osób, to żeby wykarmić taką ilość potrzeba dużo jedzenia. Można nazbierać mnóstwo jagód, a nawet złowić wiele ryb, ale czy w ten sposób nakarmisz 30 żołądków? Lepsze jest mięso. No właśnie. Mięso! A czy najesz się mięsem ptaszka lub zająca? Nie. Potrzebne jest mięso dużego zwierzęcia. Najlepiej mamuta, ewentualnie jelenia. Duże zwierzęta mają to do siebie, że żyją w stadach. A te stada raczej unikają ludzi. Więc kiedy grupa głodnych mężczyzn ruszała rankiem na polowanie, to najpierw musieli wiele godzin się nachodzić, żeby znaleźć stado. Potem trzeba było się bardo ostrożne podkraść, tak by zwierzęta nas nie zobaczyły ani nie wyczuły zapachu niesionego przez wiatr. Ludzie dzięki znacznie większej inteligencji zwykle odnosili sukces i zdobywali pożywienie, ale po powrocie nikt nie miał już czasu i ochoty zabierać się za ciężką prace związaną z budową domu. Poza tym nawet gdyby komuś się chciało, to trzeba pamiętać, że stada dzikich zwierząt cały czas migrują, czyli wędrują. Po jakimś czasie przychodził taki dzień, kiedy mężczyźni wracali z polowania z pustymi rękami, bo po wielu godzinach poszukiwań okazywało się, że stado mamutów poszło zbyt daleko, by opłacało się tam iść, a potem kawał drogi wracać niosąc na plecach ciężkie kawały mięsa dla kobiet i dzieci. Co należało więc zrobić? Na razie musieli wytrzymać głód jedząc same jagody i rybki, a na drugi dzień wyprowadzić się z jaskini i zamieszkać całym plemieniem w takim miejscu, by w pobliżu były stada dużych zwierząt. Otóż to. A jeśli się przenieśli i po jakimś czasie stamtąd też odeszły wszystkie stada? To znowu musieli się przenieść. Ano tak. A potem znowu i znowu i znowu. I tak bez przerwy się przeprowadzali z jaskini do jaskini? Tak. To się właśnie nazywa koczowniczy tryb życia. Jeśli tak się ciągle przenosili, to rzeczywiście nie było sensu budować domów. A co jeśli stada znalazły się w takich okolicach, gdzie nie było jaskiń? Wtedy plemię rozstawiało proste szałasy. Budowali szkielet szałasu z gałęzi i przykrywali wielką skórą mamuta. Jak znowu trzeba było się przenieść, to gałęzie zostawiano, bo drzewa są wszędzie, a skórę zwijano i na plecy. W nowym miejscu z nowych gałęzi robiono szkielet i nakładano skórę. Ale to i tak nie było wygodne. Ciągle się przeprowadzać i mieszkać w jaskiniach lub spać na ziemi w takich prymitywnych szałasach. Ubrań też nie mieli takich jak my, tylko okrywali się skórami upolowanych zwierząt. Taka skóra ciągle spadała. Wymyślili, że można dwie skóry zszyć ze sobą oraz przewiązać by nie spadały. A czym je zszywano i wiązano? Jelitami zwierząt. O rety! Jelita są bardzo mocne. Ale to musiało śmierdzieć. Najciekawsza była broń. Robiono włócznie i topory z kamienia łupanego. Jak? Ludzie nauczyli się tak uderzać kamieniem o kamień, by odłupywały się kawałki i tworzyły ostre krawędzie. Taki naostrzony kamień mieszczący się w dłoni nazywano pięściakiem. Można go było trzymać w pięści i rozcinać skórę albo specjalnie wyprofilować, a następnie przywiązać do drewnianego trzonka i broń gotowa. Ponieważ ludzie wykonywali wtedy mnóstwo takich narzędzi, cały ten czas, kiedy prowadzili koczowniczy tryb życia, nazywamy epoką kamienia łupanego. Fachowo mówi się paleolit. Paleolit, czyli epoka, kiedy ciągle wędrowali za stadami zwierząt i robiono narzędzia z kamienia łupanego? Tak. Hmm… Miałem coś powiedzieć o tych kamieniach i zapomniałem co. Acha! Jak się pocierało kamieniami o siebie to powstawały iskry i mogli rozpalić ognisko. Owszem, ale nie wszystkie kamienie tworzą iskry. Najlepsze są specjalne kamienie zwane krzemieniami. I można jeszcze pozyskać ogień pocierając patykiem o patyk. Tak, ale to wymaga wiele cierpliwości. Żeby sobie ułatwić pracę, wymyślono łuk ogniowy. To było chyba najbardziej skomplikowane urządzenie w paleolicie. Jeśli tak, to znaczy, że nie byli zbyt bystrzy. To nie tyle chodzi o ich inteligencje, ale o to, że nie było czasu na tworzenie doskonalonych narzędzi i wynalazków. Mężczyźni mnóstwo czasu poświęcali na polowania, kobiety też ciągle miały dużo pracy. Po prostu walka o przetrwanie była tak ciężka i czasochłonna, że nikt nie mógł sobie po prostu siedzieć w szałasie i zajmować się tylko udoskonalaniem tego czy tamtego. Jak już było trochę wolnego czasu to bardzo niewiele i wtedy można było zrobić coś lekkiego lub przyjemnego. Na przykład malować na ścianie jaskini. Albo przytulić żonę, pobawić się z dziećmi, wystrugać im jakąś zabawkę z drewna lub zwyczajnie położyć się i odpocząć. ROZDZIAŁ III LEKCJA 3 Temat: Rewolucja neolityczna. Rewolucja neolityczna nastąpiła około 10 000 lat temu i była chyba najwspanialszym wynalazkiem w dziejach ludzkości. Ogień? Ogień krzesali już jaskiniowcy, długo wcześniej. Koło? Koło było później. No to nie wiem. Ten wspaniały wynalazek to produkcja żywności. A co to jest? Są dwa podstawowe sposoby, by człowiek sam – bez pomocy dzikiej natury – wyprodukował żywność. Hodowla zwierząt i uprawa ziemi. Rozumiesz różnicę między hodowlą i uprawą? Hoduje się kury, krowy, świnie, a uprawia się zboże, warzywa i owoce. Dokładnie. I to jest najwspanialszy wynalazek człowieka? Moim zdaniem tak. A co w tym takiego wspaniałego? A pamiętasz jak wyglądało życie ludzi w paleolicie, kiedy byli koczownikami i ciągle się przeprowadzali? Mieszkali w jaskiniach albo szałasach, ubierali się w szorstkie i niedopasowane skóry zszyte jelitami i posługiwali się tylko prymitywnymi narzędziami z kamienia łupanego. Chciałbyś tak żyć? Na pewno nie. Wynalazek samodzielnego produkowania żywności umożliwił rozpoczęcie zupełnie nowego sposobu życia – życia osiadłego, w jednym miejscu, z domami, sklepami, muzyką na instrumentach i wieloma innymi atrakcjami. Ale ja nie rozumiem co ma piernik do wiatraka. Co czujesz codziennie rano? Zapach śniadania szykowanego przez mamę. A w brzuchu? Głód. No właśnie. Głód od zawsze był podstawowym problemem człowieka. I kiedy plemię koczowników budziło się rano, to wszyscy byli głodni. Ludzie całe życie spędzali z głodem za pan brat, bo jedzenia prawie nigdy nie było pod bokiem, tylko zawsze trzeba było je upolować. Ale przecież poszli i upolowali. Ale zanim coś znaleźli, godzinami chodzili głodni i szukali stada lub chociaż zająca. A kobiety i dzieci głodne czekały w obozie podjadając jagody, których zawsze było za mało. No i te ciągłe wędrowanie z miejsca w miejsce. Co przyzwyczaisz się do jakiejś okolicy, już musisz ją opuścić. O żadnych bogactwach też nie ma mowy, bo wszystko co warto mieć, to tylko to, co jesteś w stanie udźwignąć i przenieść w nowe miejsce. Krótko mówiąc życie koczowników jest głodne, chłodne, ciężkie, brudne, biedne, śmierdzące i ohydne. I jak to się zmieniło? Nikt nie wie jak to wyglądało dokładnie, ale około 10 000 lat temu, czyli 8 000 lat przed narodzinami Jezusa Chrystusa komuś udało się oswoić psa. Oswoić, czyli zaprzyjaźnić się i sprawić, że dzikie dotąd zwierzę stało się zwierzęciem domowym, zaczęło żyć z ludźmi w plemieniu. Pomyślano, że jeśli można oswoić psa, to można też oswoić inne zwierzęta i po jakimś czasie oswojono świnie, krowy, kozy, owce, kury itd. Ludzie zauważyli, że jeśli się dba o oswojone zwierzęta, to one się rozmnażają i dzięki temu jak plemię wstanie rano głodne, to nie trzeba już iść na wielogodzinne polowanie, tylko wystarczy wziąć jedną świnię i posiłek gotowy w kilka chwil. Rzeczywiście fajnie. W praktyce to nie jest takie proste jak to opisałem. Dbać o oswojone zwierzęta to pilnować by się nie rozeszły, czyli trzeba zbudować ogrodzenie. A jak pada deszcz to będą mokły, więc dobrze też zbudować oborę. Trzeba stada codziennie karmić, czyli wyprowadzać na pastwisko. A jak przyjdą wilki to trzeba je odpędzić, by nam owieczek nie porywały. A jak zwierzęta chorują, to trzeba wiedzieć jak je leczyć. Z tym jest mnóstwo pracy, ale w gruncie rzeczy się opłaca, bo już nie trzeba łazić i szukać dzikich zwierząt. Ludzie sami produkują sobie żywność. Czyli przestali polować? Ludzie polują do dzisiaj, ale od rewolucji neolitycznej już nie muszą. Mogą, ale nie muszą. I jeśli zdarzy się tak, że dzikie stado pójdzie sobie gdzieś daleko, to czy plemię też musi się przenieść? Teraz już nie, bo mają oswojone stada. Otóż to. Człowiek stał się niezależny od dzikich stad i wreszcie, po dziesiątkach tysięcy lat wędrowania, już nie musiał wędrować. Teraz jadł zwierzęta wyhodowane. A ponieważ oswojone stado jest blisko, nie musi godzinami polować, więc ma czas by zbudować sobie domy. Oczywiście. Teraz budowanie wygodnych domostw miało sens, bo wiedział, że jeśli raz się namęczy, by zbudować dom, to nie będzie musiał go opuścić, ale może w nim mieszkać dziesiątki lat. I właśnie wtedy – 10 000 lat temu – plemiona zaczęły zakładać pierwsze wioski. Jakiś czas później niektóre z nich rozrosły się w miasta i tak zaczęła się rozwijać cywilizacja z prawdziwego zdarzenia. Od rewolucji neolitycznej człowiek przestał być koczownikiem i zaczął prowadzić osiadły tryb życia. Tylko pamiętaj, że rewolucja neolityczna, choć zmieniła życie człowieka radykalnie, to jednak trwała tysiące lat, czyli była w gruncie rzeczy daleko idącą ewolucją. A jak wyglądała uprawa ziemi, bo o tym jeszcze nie powiedzieliśmy. Uprawa ziemi jest o wiele bardziej skomplikowana niż hodowla zwierząt, ale też znacznie bardziej opłacalna – daje o wiele więcej żywności w krótszym czasie. Najlepiej to wyjaśnić za pomocą ilustracji, które są niżej. To narzędzie, które ciągną koniki to pług. Tak. Pług służy do spulchniania ziemi, gdyż ziarno rzucone na udeptany grunt nie wbije się korzonkami i uschnie albo zostanie jedzone przez ptaki. A moja babcia na działce nie ma pługa, a sadzi różne rośliny. Ona pewnie używa motyki – na małe kawałki ziemi jest idealna. Gdy ziemia jest już miękka rolnik bierze worek ziarna i sypie mniej więcej równo. Dziś używa się siewników, które robią równe rządki. A potem trzeba podlać i modlić się o słoneczną pogodę. Owszem. Po zasianiu zboża ziarno zapuszcza korzenie w ziemi oraz wypuszcza łodygę ku słońcu. To wspaniały cud życia, kiedy w ciągu kilku miesięcy z jednego, malutkiego ziarenka wyrasta kilkanaście, albo kilkadziesiąt nowych ziarenek. A gdy urośnie to zboże się ścina. Mówimy na to żniwa. Zboże ścinało się kiedyś za pomocą sierpa albo kosy. Dziś robią to kombajny, ale nie mówmy o nowoczesnych maszynach. Wyobraź sobie, że rolnicy ścięli zboże, ułożyli w snopki, zwieźli wozami do wioski i co wtedy? Składamy je do spichlerza. Nie. Wtedy następuje bardzo trudny etap produkcji żywności – trzeba to zboże wymłócić. Wymłócić? Trzeba wyłuskać, czyli wyjąć ziarenka z kłosów. Jak to zrobić? Ja kiedyś widziałem, że rolnik wałkował kłos w dłoniach, potem dmuchnął i gotowe. A wałkowałbyś tak miliony kłosów? Chyba nie. Wymyślono cep, czyli długi kij z przywiązanym krótszym kijem. Rolnik cierpliwie trzepie kolejne snopki zboża. Robi to tak, że od uderzeń ziarenka wypadają z kłosów. Potem pustą słomę odkłada na bok, a na podłodze zostaje ziarno. Sprytne. Potem to ziarno trzeba rozgnieść na proszek i do tego służyło żarno. Były różne żarna. Najprostsze to płaski kamień, na którym rozsypywało się garść ziarna i rozcierało okrągłym kamieniem. Potem jednak wymyślono żadna młynkowe, gdzie dwa kamienie młyńskie tarły o sobie i rozcierały w środku zboże. To było bardzo trudne tak kręcić żarnem młynkowym, więc dla ułatwienia, skonstruowano młyny wodne oraz wiatraki. Dzięki temu młynarz tylko wsypywał ziarno, a woda lub wiatr kręciły kamieniem młyńskim. Czasami trzeba było naprawić mechanizm. Oczywiście. A jak nazywamy ten proszek ze zmielonych ziaren zboża? To mąka. Pięknie. Mąkę miesza się z wodą, dodaje różne inne składniki, zależnie od przepisu i wkłada do pieca. Po jakimś czasie wyjmujemy świeżutki bochenek chleba. Można to zrobić w domu? Oczywiście. Przez tysiące lat ludzie na wsi piekli chleb w domach. Był zawsze zdrowy i pyszny. Dziś też jest smaczny, ale często zawiera różne chemiczne ulepszacze, konserwanty. Poproszę mamę, by upiekła mi bochenek chleba. To nie jest takie proste jak się na początku wydaje, ale całkowicie możliwe. ROZDZIAŁ III LEKCJA 4 Temat: Osiadły tryb życia. Wiesz już jak produkuje się żywność przez hodowlę zwierząt i uprawę ziemi. Czas by zdać sobie sprawę z gigantycznych konsekwencji rewolucji neolitycznej. Człowiek zaczął prowadzić osiadły tryb życia, czyli zamiast ciągle wędrować i mieszkać w jaskiniach, zaczął zakładać wioski i miasta. To tylko bardzo ogólny opis. Samodzielna produkcja żywności nie tylko uwolniła nas od konieczności ciągłych przeprowadzek. Umiejętności rolników w hodowli i uprawie urosły do tego stopnia, że żywności było więcej niż ludzie byli w stanie zjeść. Dzięki temu część ludzi przestała pracować w rolnictwie i stworzyła długi szereg innych profesji. Profesji? Profesja to to samo co zawód. Acha. W koczowniczych plemionach każdy mężczyzna był przede wszystkim myśliwym, a kobiety zajmowały się wszelkimi sprawami w obozie. Mężczyźni poza polowaniem musieli znać się też na innych rzeczach, łupać kamienie, tworzyć z nich narzędzia i broń czy konstruować łuki ogniowe. Jednak nigdy nie było dosyć czasu i ochoty by po długim polowaniu skupić się na produkowaniu porządnych narzędzi, więc poprzestawano na prymitywnych narzędziach z kamienia łupanego. To się sprawdzało i wystarczało. Po rewolucji neolitycznej, dzięki której żywności było pod dostatkiem, niektórzy rolnicy stali się rzemieślnikami, czyli zajęli się profesjonalnym produkowaniem różnego rodzaju narzędzi i rzeczy potrzebnych w życiu. Taki rzemieślnik nie musiał ani polować ani hodować, ani uprawiać ziemi, więc miał dużo czasu na udoskonalanie narzędzi z kamienia łupanego, a nawet wymyślanie nowych, które były potrzebne do pracy rolnikom. Usiadł więc i obłupane ostrze siekiery zaczął dokładnie szlifować o głaz. Pracował nad tym ciężko wiele godzin, ale dzięki temu nowa siekiera była znacznie ostrzejsza i lepsza od tej z kamienia łupanego. Teraz to była siekiera z kamienia gładzonego – wyprodukowana profesjonalnie przez rzemieślnika, a nie jako tako przez myśliwego. A po co temu rzemieślnikowi siekiera? Ten rzemieślnik nie potrzebował siekiery, za to potrzebował jedzenia dla siebie, żony i dzieci. Natomiast rolnik miał więcej jedzenia niż jego rodzina potrzebowała, za to potrzebna mu była siekiera by wyrąbać kawałek lasu i mieć więcej ziemi pod uprawę. Rolnik wiedział, że taką siekierą łatwiej wytnie drzewa, więc wymienił ją za kilka kur. W ten sposób jeden i drugi byli zadowoleni. Nie potrzebowali pieniędzy? Nie. To się nazywało handel wymienny, a profesjonalnie mówi się na to barter. Co jeszcze mógł robić ten rzemieślnik? Mnóstwo rzeczy. Sierpy, młotki, motyki, radła, groty do włóczni i strzał. Takich rzemieślników było wielu, ale nie wszyscy zajmowali się tym samym. Byli szewcy, którzy produkowali buty, byli garncarze, którzy nauczyli się lepić i wypalać w piecu garnki, budowniczowie, którzy specjalizowali się w budowie domów, murów, bram, stolarze, którzy robili najróżniejsze rzeczy z drewna, piekarze piekli chleby i ciasta, rzeźnicy handlowali mięsem itd. Inni produkowali ubrania, worki, torby, ozdoby dla kobiet, wozy, skrzynie, kosze. A prawie wszyscy mieszkali zwykle w miastach, gdyż tam było wielu ludzi, którzy kupowali ich towary na targowiskach. Jeśli zaś chłop chciał coś kupić, to przyjeżdżał na targ z workami zboża, warzywami i zwierzętami, a następnie wymieniał na to, co było mu potrzebne. W miastach mieszkało tak wielu rzemieślników? Czasami były ich setki, bo nie wystarczył np. jeden szewc na całe miasto. Szewców, garncarzy, piekarzy i innych było bardzo wielu, ale z całą pewnością najwięcej było jednak rolników. Wyobraź sobie krainę, w której mieszka np. 10 000 ludzi. Z nich około 8 000 było rolnikami, którzy mieszkali w wioskach, a rzemieślników było kilkuset i mieszkali w mieście. A w miastach mieszkał ktoś jeszcze poza rzemieślnikami? Jasne. Bardzo wielu było kupców, zwanych też handlarzami, którzy handlowali różnymi towarami. Jak to wyglądało? Podstawową rzeczą jest towar – kupiec musi mieć czym handlować. Mógłby sam wyprodukować i upleść z wikliny 10 koszy, ale wtedy nie byłby kupcem tylko wikliniarzem. Powiedzmy więc, że pewien rolnik postanowił zostać kupcem. Wziął 10 owiec i wybrał się w ciężką podróż do odległego miasta leżącego nad morzem. Tam poszedł na targowisko i zobaczył coś pięknego. Jeden człowiek sprzedawał korale z cudnie białych kulek. - Co to jest – zapytał. - To są korale z pereł – odpowiedział tamten. - Skąd masz te piękne kulki zwane perłami? - Wydobywam je z morza i produkuję z nich piękne korale. - Co byś za nie chciał? - A co masz? - Mam 10 zdrowych i tłustych owieczek. - Dam ci za te owce 7 naszyjników. - Chyba żartujesz przyjacielu. Głupie błyskotki za smaczne mięso i wełnę? - Niech będzie 8 naszyjników za 10 owiec. - 12 naszyjników. - 8 mogę dać i ani perełki więcej. - 10 naszyjników – po jednym za każdą owcę. - 9 i to moje ostatnie słowo. - Mogę się zgodzić na 9, jeśli mi dorzucisz tamtego osła. - Masz mnie za osła? - Masz kiepski słuch przyjacielu. Powiedziałem, że chcę osła. - Słyszałem dobrze i pytam się czy uważasz mnie za osła? - Nie uważam, ale sam osłem też nie jestem, choć przyda mi się, bo droga tutaj była długa i ciężka. - Ale mnie ten osioł jest potrzebny – niech będzie 10 naszyjników za 10 owiec. - Oto moja prawica. - A oto moja. Uścisnęli sobie dłonie i w ten sposób dobili targu. Tak mniej więcej wygląda targowanie się, czyli negocjowanie ceny, ustalanie jaka cena będzie najbardziej odpowiednia dla obu stron. Ale po co naszemu kupcowi te korale? Kupiec musi być bystry i spostrzegawczy oraz znać się na ludziach. On pamięta, że w jego krainie nikt nigdy nie widział takich ozdób, a perły robią na kobietach ogromne wrażenie, więc postanowił zaryzykować. Handel często wiąże się z pewnym ryzykiem. Ruszył więc na osiołku w drogę powrotną i po długiej podróży wrócił do swojej krainy. Tam poszedł na targ i rozwiesił korale na sznurku. Perły błyszczały się w słońcu i robiły ogromne wrażenie na wszystkich przechodniach, gdyż nikt dotąd takich cudów nie widział na oczy. Mieszkańcy miasta nad morzem znali perły od lat i nie były dla nich taką atrakcją. Tutejsze panie jednak mdlały z zachwytu. A cenę ustalał nasz kupiec. Właśnie. Podszedł do niego bogaty rolnik z żoną i pyta się: - Co to takiego? - To najcudowniejsze pod słońcem korale z morskich pereł. Za górami nad morzem najpiękniejsze kobiety takie noszą wzbudzając powszechny podziw każdego mężczyzny. - Co tak ci się oczy świecą małżonko. To tylko głupie błyskotki. Co byś chciał za taki naszyjnik handlarzu? - Tylko dwie owce szanowny panie. - CO!? Kurę bym ci za to dał, a nie dwie owce! - Nie ma powodu do nerwów drogi panie. Nie chcesz to nie kupuj. Ale ten kupiec ładnie zachwalał swój towar. A jakże. Jest nawet takie znane powiedzenie: „reklama dźwignią handlu”. Co prawda niektórzy przesadzają i reklamują swoje towary tak gorliwie, że nawet zaczynają kłamać, więc roztropny klient musi być czujny. Mój tata mówi, że dobry towar sam się reklamuje. To prawda. Niestety w obecnych czasach mimo wszystko rządzą reklamy, które zwykle nie są godne zaufania. Pewien Amerykanin zauważył dawno temu, że reklama to zalegalizowane kłamstwa. Warto o tym pamiętać. I co dalej z naszym kupcem – klient nie dał się skusić na naszyjnik za dwie owce. Poczekaj, zobaczysz co się stanie, gdy wróci do domu. - Co się tak boczysz? Nie słyszałaś czego on chciał za ten głupi naszyjnik? - Możesz się do mnie nie odzywać. Kolacji nie będzie! - Co cię ugryzło? - Powiedziałam, żebyś się do mnie nie odzywał, bo ci uszy pourywam ty nieczuły skąpcze! - Babskie gadanie. Idę na pole. No i żona nic nie wskórała. Mąż pozostał nieugięty. Gdy krzyki się nie działają, kobiety stosują inne chwyty. Wieczorem, jak mąż wróci z pola żona podchodzi do niego, oplata swoje ramiona wokół jego szyi, robi takie duże, błagające oczy i mówi: - Mężu ukochany, podane do stołu. Przygotowałam też misę z zimną wodą, może się odświeżysz. Jesteś dla mnie taki dobry. Przepraszam, że czasem krzyczę, ale te korale były takie piękne, a ja chciałbym dla ciebie wyglądać cudownie. Proszę cię. Proszę cię tak ładnie, rozważ jeszcze raz czy nie moglibyśmy rozjaśnić naszego życia czymś wyjątkowym? - Wiem kochanie, że kobieta lubi otaczać się pięknymi rzeczami, stroić się w kolorowe szatki itd., ale dwie owce za naszyjnik to dużo za dużo. Musisz to zrozumieć. No i znowu się nie ugiął. Poczekaj. Teraz ona zastosuje tajną broń, która nigdy nie zawodzi. Przed pójściem spać siada na rogu łóżka i zaczyna cichutko płakać. Łzy lecą po policzkach coraz gęściej, a ona mówi: - Już mnie nie kochasz. Już nie jestem dla ciebie warta nawet jednego głupiego naszyjnika. - Przestań płakać kochanie. - chlip… chlip… - No nie płacz już, przecież nic takiego się nie stało. - chlip… chlip…. - Ech… moja mała. Niech ci będzie. Jutro kupię ci ten naszyjnik. Tylko już nie płacz, proszę. Dopięła swego . A on okazał się wrażliwym i dobrym mężem. Na drugi dzień bierze dwie owce i idzie na targ. Kilka naszyjników już zostało kupionych. Handlarz pyta: - Może jednak weźmie pan naszyjnik? - Wezmę, ale pod jednym warunkiem. Powiedz mi pan skąd je masz? - Sprzedają je w mieście nad morzem. - A możesz mi zdradzić za ile je kupiłeś? - 10 naszyjników dostałem za 10 owieczek. - CO!? A ty mi chcesz hultaju sprzedać tę błyskotkę za dwie owce!! - Nie krzycz tak przyjacielu, bo mi klientów płoszysz. Przecież chciałeś znać prawdę. - Ale to nieuczciwe sprzedawać tak drogo. - Dlaczego nieuczciwe? - Każdy z tych naszyjników kupiłeś za jedną owcę, a sprzedajesz za dwie. - Ty też możesz tam pojechać i kupić je tanio, bo tam jest wielu ludzi handlujących perłami i każdy stara się obniżyć cenę, by klienci kupowali u niego, a nie u konkurencji. - Ale ja nie mam czasu na podróżowanie, muszę zajmować się moim gospodarstwem, na drodze czasem czają się bandyci, a poza tym nie chce mi się. - A mnie się chciało zostawić gospodarstwo, znosić trudy podróży i ryzykować napad bandytów. I dlatego cena jest wyższa. Tutaj naszyjnik jest droższy niż tam, ale za to nie musisz po niego jechać za góry. - O tym nie pomyślałem. - A ja myślałem i umiem liczyć, a to jest bardzo ważne w zawodzie kupca. A co ten kupiec zrobi z tymi dwudziestoma owcami? Jedną może zabić i nakarmić rodzinę, a pozostałe zabierze do miasta nad morzem. Czyli będzie miał 19 naszyjników, które znowu przywiezie do swojego miasta i sprzeda je za 38 owiec. Fajnie być kupcem. Powiedz to tym, których zamordowali bandyci by zabrać ich drogocenne towary. Podróżowanie w dawnych czasach było bardzo ryzykowne. Czasem trzeba było wynająć kilku wojowników, by bronić się przed bandytami, a to obniżało zarobki kupca. Mimo to zawsze znajdowali się ludzie ze smykałką do interesów gotowi ryzykować dla zarobku. W ten sposób każdy pełnił jakąś pożyteczną rolę w społeczeństwie. Rolnicy produkowali żywność, by oni oraz rzemieślnicy i kupcy mieli co jeść. Rzemieślnicy konstruowali narzędzia, aby rolnicy i kupcy mogli zajmować się swoimi obowiązkami, a kupcy przewozili towary, by rolnicy i rzemieślnicy nie musieli odbywać podróży, a mogli kupić różne rzeczy. ROZDZIAŁ III i duchowa. LEKCJA 5 Temat: Władza państwowa Wiemy już jak funkcjonują wsie oraz miasta. Opowiedz. Na wsi żyją rolnicy, którzy produkują żywność za pomocą hodowli i uprawy. Natomiast w miastach mieszkają głównie rzemieślnicy produkujący narzędzia oraz kupcy handlujący wszelkimi towarami między miastami i wsiami. Z grubsza tak to wygląda. Teraz powiemy sobie o władzy. Chciałbyś znowu cofnąć się w czasie? I znowu zginę kilka razy? Teraz będzie bezpiecznie, bo trafisz od razu do plemienia. Takiego wędrownego plemienia koczowników? Właśnie. Fajnie. To plemię żyło w czasach po rewolucji neolitycznej. Część plemion założyła wioski i miasta, ale wciąż sporo ludzi wolało czowniczy tryb życia i wędrowali z miejsca w miejsce. Twoje plemię składało się z kilku dużych rodzin. Miało w sumie 10 silnych mężczyzn, 10 żon, kilkanaścioro dzieci i kilku staruszków i staruszek. W sumie około 40 osób. A co jeśli jakieś plemię rozrosło się jeszcze bardziej i miało na przykład 100 osób? Wtedy życie stawało się coraz cięższe, gdyż nie dawało się znaleźć odpowiedniej ilości dzikiej zwierzyny na wykarmienie tak dużej grupy. Więc mogli się rozdzielić i pójść w różnych kierunkach. Tak robili. Dzięki temu z jednego plemienia powstawały dwa, a po iluś dekadach z tych dwóch były cztery. Po tysiącach lat rozrastania się ludzkości, plemiona można było spotkać prawie na całej planecie. Ale nasze plemię się nie rozdziela, bo jest nas tylko 40 osób. Mimo to dziś skończyły się zapasy jedzenia, a najlepszy łowca oznajmił, że nie ma już żadnych stad w okolicy obozowiska. No to trzeba ruszyć gdzieś w poszukiwaniu stad dużej zwierzyny. Wędrujecie kilka dni, aż tu pewnego razu zobaczyliście wioskę. Czyli natknęliśmy się na inne plemię, które zamiast wędrować jak my, wybrało osiadły tryb życia i mieszkali sobie w jednym miejscu, hodowali zwierzęta oraz uprawiali ziemię. Właśnie tak. Co zrobi twoje plemię koczowników? Moglibyśmy się podkraść w nocy, napaść na nich, pozabijać i zabrać stada zwierząt oraz warzywa i zboże. Ładnie to tak? Może i nieładnie, ale prawo dżungli mówi, że rację ma tylko najsilniejszy. Takie jest prawo dżungli, ale czy trzeba Siudo niego stosować kiedy są inne opcje? Macie ze sobą bardzo ładne futra z upolowanych zwierząt. Moglibyście poprosić chłopów, by nauczyli was hodowli i uprawy oraz wymienić futra na trochę ziarna i narzędzi. Wtedy mogliby gdzieś dalej zbudować własną wioskę i zmienić się z koczowników w rolników. Czemu nie? Tak zrobimy. Zatem macie już wiedzę, ziarna i narzędzia. Poszliście trochę w dół rzeki, nad którą położona jest tamta wioska i wybudowaliście dla siebie chaty. Podoba mi się tak zaczynać nowe życie. To ciekawa przygoda. I całkiem nieźle wam idzie. Umiejętności rolników opanowaliście w mig. Minęły lata, a twoja wioska rozrosła się do ponad stu mieszkańców i nie musicie się z tego powodu rozdzielać. Po prostu powiększacie ilość pól i stad. Macie zagrody pełne bydła i spichlerze pełne zboża. A jak jestem głodny, to łapię kurczaka i mam smaczny obiad. Tak, tylko pojawił się problem. Co? W nocy do waszej wioski zakradł się zwiadowca jakiegoś koczowniczego plemienia, które zatrzymało się na nieopodal. Co zrobi wódz tego plemienia jak się dowie, że pod bokiem ma wioskę pełną jedzenia? Będzie chciał zaatakować. Ale nas jest więcej – sto osób to 50 mężczyzn. Trzeba odliczyć starców i dzieci. No to niech będzie 30 silnych chłopów. A tamtych jest najwyżej kilkunastu. Ale oni od wielu lat bez przerwy polują z włócznią i łukiem w dłoni, a twoi ludzie już od lat nie są hartowani w walce z dzikimi zwierzętami. Teraz to są zwykli, zmęczeni wielogodzinną pracą chłopi, którzy umieją świetnie orać albo młócić, a nie walczyć na śmierć i życie. Poza tym, jeśli jest ich mało, to mogą dogadać się z innym plemieniem koczowników i połączyć siły, a potem podzielić się waszym jedzeniem. No to ćwiczymy walkę i dodatkowo budujemy wokół wioski mur. Chłopi mają mnóstwo pracy przy produkcji żywności – nie mają ani czasu, ani siły, ani zdolności. Zwykłe wioski nigdy nie miały ani żołnierzy ani fortyfikacji. No to jak się obronić przed tymi parszywymi koczownikami, którzy zamiast założyć własną wioskę i ciężko pracować na chleb, wolą napadać na uczciwych ludzi? Wiesz co – jeszcze niedawno sam chciałeś podstępnie napadać, mordować i grabić. Mówiłeś też coś o prawie dżungli . Wiem, ale przecież w końcu nie stałem się zbójem. Czy uczciwi ludzie muszą być frajerami, którzy dają się bezkarnie mordować i ograbiać leniwym bandytom? Masz rację – uczciwi ludzie nie są frajerami. Przed zbójami broni ich państwo. Jak powstało państwo? Tego nie wiadomo. Do dzisiaj naukowcy się spierają, mają różne pomysły i propozycje jak to się mogło stać. Będziesz się o tym uczył na lekcjach Wiedzy o społeczeństwie w liceum. Teraz powiemy tylko pokrótce kiedy powstały pierwsze państwa i jak funkcjonowały w najdawniejszych czasach. Przypomnij mi kiedy pojawił się człowiek taki jak my obecnie, czyli homo sapiens sapiens. Około 100 000 lat temu. Jak wyglądało jego życie? Każdy żył w jakimś plemieniu liczącym po kilkadziesiąt osób, a te plemiona ciągle wędrowały w poszukiwaniu stad dużej zwierzyny i polowali na nie, by mieć co jeść. Był to koczowniczy tryb życia. Kiedy to zaczęło się zmieniać? Około 10 000 lat temu, czyli 8 000 lat przed narodzinami Jezusa Chrystusa. Ludzie nauczyli się hodować zwierzęta i uprawiać ziemię. Dzięki temu mogli zamieszkać w jednym miejscu na stałe, gdyż potrafili sami produkować żywność. Czyli przez około 90 000 lat po Ziemi wędrowały setki, a potem nawet tysiące koczowniczych plemion, które żyły z polowania. Natomiast 10 000 lat temu część z nich zaczęła w różnych miejscach planety zakładać wioski, które przez następne tysiące lat się rozwijały, a niektóre z nich rozbudowały się w miasta. A w nich mieszkali rzemieślnicy i kupcy. Wiele innych osób – rodziny rzemieślników i kupców, sprzątaczki, kucharki, włóczędzy, żebracy, śpiewacy, artyści, nauczyciele, lekarze, mnóstwo najrozmaitszych ludzi no i władza miasta. Kto sprawował władzę w mieście? Zwykle był to król, który miał armię. Co roku zbierał od wszystkich mieszkańców podatki, a z nich budował mury miejskie, płacił żołnierzom oraz żył wygodnie w luksusowym pałacu. A koczownicy-bandyci napadali na takie miasta? A co zrobi kilkunastu, albo nawet 50 koczowników, kiedy staną naprzeciwko 5-metrowych murów, na który czeka tysiąc wyszkolonych łuczników, a z bram miasta wychodzi 10 000 uzbrojonych po zęby żołnierzy króla? Bandziory musieli mieć dość głupie miny. I szybkie nogi, bo król kazał bandytów zabijać bez litości. A czy naszą wioskę też będzie bronił? To leży w jego interesie. Jeśli założyliście wioskę na jego terenie, to musicie płacić mu podatki. Wygląda to tak, że władca rozsyła po całym kraju swoich urzędników, którzy zabierają chłopom i mieszczanom część tego co wyprodukowali lub zarobili. Z waszej wioski po prostu biorą kilka worków zboża i część stada zwierząt. Co my będziemy z tego mieli, że ograbił nas król, a nie bandyci? Bandyci zabraliby wam wszystko, was pozabijali, a wioskę spalili. Król zabiera wam część plonów, ale nic nie niszczy, bo wie, że im więcej będzie wiosek, tym więcej zboża będzie produkowane, a jego państwo będzie się rozwijało. Gdyby pozwolił bandytom spalić wszystkie wioski w okolicy, to miasto zaczęłoby głodować, a głodni mieszkańcy mogą się buntować. Bardzo ładnie. Ale zwykle się nie buntowano, bo królowie autentycznie dbali o kraj i choć czasami zdarzali się źli monarchowie, to jednak państwa były coraz bogatsze, a wiosek było coraz więcej. Mieszczanie i chłopi byli posłuszni władcom z jeszcze jednego powodu. Jakiego? Od najdawniejszych czasów wszyscy ludzie na świecie byli teistami, każdy lud wierzył w bogów oraz w to, że od nich królowie mają władzę. Nieśmiertelnych bogów uznawano za władców świata, a monarcha był ich wybrańcem, by rządzić na Ziemi. Każdy doskonale rozumiał, iż jedyną godną postawą wobec bogów jest postawa sługi na kolanach, poddanego, który prosi o zlitowanie się nad naszą marnością. W każdej społeczności, mieście czy wiosce zawsze znajdowali się bardzo pobożni i mądrzy ludzie zwani kapłanami. Wierzono, że kapłani mają niezwykły dar kontaktowania się z bogami, których należy czcić i prosić o łaski, by nas nie zmietli z powierzchni ziemi jednym pstryknięciem palców. W tym celu proszono kapłanów, by składali bogom ofiary. Ofiary, czyli dary? Mniej więcej o to właśnie chodzi. Ofiara to dar od człowieka, który chce bogów przeprosić za niegodne czyny, podziękować za łaski oraz prosić o pomoc w trudach życia. Ale skoro bogowie są nieśmiertelni i potężni, to po co im nasze dary? Co ludzie mogliby im dać, czego bogowie nie mają? Nic. Kiedy ludzie składali ofiary bogom nie robili tego tak jak się daje prezent przyjacielowi albo pieniądze żebrakowi. Składanie ofiary bogom polegało na wyrzeczeniu się jakiegoś dobra i zniszczeniu go, by bogowie widzieli, że są dla nas ważniejsi, niż to co zniszczyliśmy. Nie do końca rozumiem. No to użyjemy wyobraźni. O właśnie – to lubię. Wyobraź sobie, że twoje plemię już od wielu lat nie jest plemieniem, ale społecznością chłopów, a wasza wioska szczęśliwie się rozrasta. Co jakiś czas dochodzą o was wieści, że wioska sąsiadów została spalona przez bandę rozbójników, inna zalana przez powódź, jeszcze inna zniszczona przez burzę, gdzie indziej nastała straszna susza i nieurodzaj, a w innym miejscu tysiące ludzi ginie od zarazy. Natomiast wasza okolica szczęśliwie unika większych nieszczęść. O czym to może świadczyć? Pewnie o tym, że bogowie się nami opiekują. Świetnie. Co więc wypada zrobić? Złożyć im jakieś ofiary by podziękować oraz prosić, by nie spotkały nas nieszczęścia w przyszłości. Doskonale. Tak właśnie rozumowali wszyscy ludzie na świecie. I chłopi w twojej wioski też poprosili jednego z kapłanów, by złożył bogom ofiarę w ich imieniu. Ale co chłop może dać bogom? A co chłop ma najcenniejszego? Diamenty? Zbroję ze złota? Dzieła sztuki? Chłopi tego nie mają. No to co chłop mógł przynieść? Chłopi mają żywność. Może owcę? Właśnie. Najcenniejsze w wiosce jest to, co rolnicy produkują, czyli żywność. Najlepiej zwierzęta, bo mięso zawsze było bardzo cenione. Jeśli więc masz stado owiec, to ile weźmiesz? Wszystkich chyba nie dam, bo wtedy umrę z głodu. Kapłan tego nie wymagał. Wystarczy jedna owieczka, ale która? Pierwsza z brzegu? A może jakaś stara albo chora i niepotrzebna? Nie! To musi być najładniejsza owieczka. Otóż to – najlepsze owieczki to młode owieczki, na przykład jednoroczne, śliczne, bialutkie i puszyste. Każdy pobożny chłop wziął najpiękniejszą i zaniósł do kapłana. Ten natomiast jako pośrednik między zwykłymi ludźmi, a bogami brał owieczkę, związywał jej nogi i zanosił na ołtarz. Ołtarz to taki stół. Tak. Ale to nie może być zwykły stół. Ołtarz to zwykle stół zbudowany z kamienia, na którym nie robi się nic innego jak tylko składa ofiary bogom. A gdzie stoi ten ołtarz? To zależy od tego jak bogaci są ludzie w okolicy. Jeśli są biedni, to kapłan mógł ułożyć ołtarz z kamieni na szczycie pagórka. W mieście natomiast jest wielu bogatych ludzi, dzięki którym kapłani mogli zbudować piękne świątynie. Jednak najważniejszy zawsze był ołtarz i ofiary. W naszej wiosce raczej nie ma świątyni. Nie szkodzi – kapłan zaniósł twój dar na szczyt pagórka, tam na ołtarzu ułożył drewno, a na drewnie położył związaną owieczkę. O nie. Chyba wiem co teraz się stanie. Teraz nastąpi złożenie owieczki w ofierze. Tak jak powiedzieliśmy, bogowie jej nie potrzebują, ale jeśli zobaczą, że człowiek wyrzeka się swej najpiękniejszej owieczki, to znaczy, że darzy ich autentyczną czcią. Kapłan bierze ostry nóż i zabija owieczkę. Następnie podpala drzewno i spala jej ciało na ołtarzu. Biedna owieczka. Kapłani wiedzieli jak zabijać szybko i bez zbędnych cierpień. A nie mogli jej zjeść? Gdyby ją zjedli, to bogowie mogliby pomyśleć, że zabiłeś ją nie po to by okazać swój szacunek do nich, tylko po to by się najeść. Rzeczywiście. Było wiele różnych zwyczajów składania ofiar. Czasami jedzono część zabitego zwierzęcia. Ofiary można było składać samemu i wtedy przed posiłkiem nalewano do pucharu wino i ten pierwszy puchar wina wylewało się na ziemię. Wtedy bogowie widzieli, że pamiętasz o nich, czyli pamiętasz o tym, że bez bogów człowiek nic by nie miał, ani życia, ani bogactwa, ani tego wina, które za chwilę będzie pił do woli. A jak ktoś nie miał owieczek, ani wina? To mógł spalić na ołtarzu trochę zboża albo warzyw i owoców. Władcy też przychodzili do kapłanów z ofiarami? I to jakimi! Król był najbogatszy, więc żeby pokazać bogom swój szacunek, musiał składać naprawdę wspaniałe ofiary. Jeśli udało mu się wygrać wojnę i ograbił sąsiada z jego bogactw, wtedy składał w ofierze 100 byków. 100 byków?? Aż tyle? Byki były bardzo cenne. Nie dawały mleka, ale bardzo dobrze orały ziemię. I wszystkie zabijano na ofiarę? Wszystkie. Ale to musiała być rzeźnia. Krew się lała potokami. Taka ofiara ze 100 byków nazywała się hekatomba. Hekatomba. Władca mógł też innym razem dla uczczenia bogów dać kapłanom pieniądze na zbudowanie pięknej świątyni. Niestety zdarzało się też w historii, że niektóre ludy składały w ofierze wziętych do niewoli ludzi. Widziałem w jakimś programie, że wycinali im serca, które po wyjęciu z klatki piersiowej jeszcze biły. Różne były zwyczaje. W ten sposób omówiliśmy temat władzy. Od najdawniejszych czasów dla wszystkich ludów najważniejsi byli bogowie, na których czele zawsze stał jakiś główny bóg. To oni stworzyli świat, oni byli panami nieba i ziemi, losu ludzi i wszystkiego co żyje, oni tworzyli prawa i domagali się czci oraz oni decydowali o tym się dzieje z człowiekiem po śmierci. A zaraz po bogach był władca. Tak, ale musiał się liczyć z kapłanami. Władca cieszył się szacunkiem mieszkańców wsi i miast, ale zdecydowanie największym szacunkiem zawsze cieszyli się bogowie. Natomiast pośrednikami między ludźmi, a bogami byli właśnie kapłani, którzy też byli podziwiani przez ludzi za swoją pobożność i poświęcenie całego życia bogom. Na czym polegało to poświęcenie życia bogom? Kapłani składali ofiary przynoszone przez ludzi, odmawiali piękne modlitwy do bogów, pisali w świętych księgach opowiadania o bogach, czyli tak zwane mity, całymi latami pilnie się uczyli jak budować świątynie, kierowali pracami i dbali o świątynie, żeby nie niszczały. Ich zdolności były tak wielkie, że pomagali w budowaniu pałaców dla monarchy, spichlerzy, murów, bram, mostów i innych rzeczy dla zwykłych ludzi. To wymagało doskonałej znajomości matematyki, architektury i wielu innych przedmiotów. Kapłani leczyli chorych, mieli mnóstwo ziół, umieli nawet wykonywać skomplikowane operacje. Znali się też na pogodzie, obserwowali gwiazdy, przewidywali zaćmienie słońca i wiele innych rzeczy. A władca tego nie umiał? Z władcami różnie bywało. Jeśli nie chciało mu się uczyć, to nie umiał nawet pisać. Jeśli chciał się uczyć, to monarcha był dobrze wykształcony, gdyż kapłani byli świetnymi nauczycielami. Sam wiesz, że wszystko zależy od człowieka. Jeśli ktoś chce, to się nauczy, a jak nie chce, to nawet geniusz mu wiedzy do głowy nie wepchnie. Słyszałem już to wiele razy od rodziców . ROZDZIAŁ III LEKCJA 6 Temat: Państwa starożytne. ROZDZIAŁ III wiadomości. LEKCJA 7 Temat: Powtórzenie ROZDZIAŁ III LEKCJA 8 Temat: Sprawdzian nr 3. ROZDZIAŁ IV LEKCJA 1 Temat: Starożytny Egipt. Dziś powiemy o jednym z najstarszych państw świata, czyli Egipcie. Kiedy dokładnie powstało państwo egipskie, tego nikt nie wie. Początki najstarszych państw miały miejsce mniej więcej w tym czasie, kiedy ludzie opanowali sztukę pisania, czyli 3 000 lat p.n.e. 5 000 lat temu? Tak. Na początku Egipt nie był jednym państwem, ale były tam dwa państwa egipskie: Egipt Dolny i Egipt Górny – zobacz to na mapie. A dlaczego Egipt Górny jest na dole, a Dolny na górze mapy? A miałeś na przyrodzie lekcję o rzekach? Tak. No to powiedz skąd i dokąd płyną rzeki? Rzeki płyną z gór do morza lub oceanu. No właśnie – rzeki spływają z góry w dół i dlatego część rzeki bliżej ujścia nazywamy dolnym biegiem rzeki. Acha! Dlatego to państwo egipskie, które leżało nad Morzem Śródziemnym nazwano Dolnym Egiptem, bo jest w dole rzeki. Mówiąc bardziej fachowo Egipt Dolny leżał w delcie Nilu. Delta to cały ten zielony obszar, na którym Nil się rozgałęzia i wpada do morza w postaci kilku oddzielnych rzek. Stolicą Egiptu Dolnego było miasto Memfis. A stolicą Egiptu Górnego były Teby? Zgadza się. A władcy każdego z tych Egiptów mieli swoje własne korony. Oczywiście – to były dwa oddzielne państwa, które leżały nad tą samą rzeką. To powodowało, że każdemu królowi od razu przychodziły myśli o tym, jak fajnie by było podbić przeciwnika i stworzyć w ten sposób jedno, wielkie państwo egipskie. I wojowali ze sobą? Wojowali, aż w końcu władca Egiptu Górnego o imieniu Menes podbił Egipt Dolny i połączył oba państwa. Połączył też korony tworząc jedną, wspólną koronę dla całego Egiptu. Tak. Zauważ jednak, że Menes jako zwycięski wódz mógł przecież po prostu wyrzucić czerwoną koronę królów Dolnego Egiptu i nadal chodzić w białej. Wolał jednak uszanować tradycje mieszkańców delty Nilu. Ci ludzie byli już pewnie przyzwyczajeni do czerwonej korony swojego króla i widząc Menesa w białej koronie czuliby się jak podbici niewolnicy. Kiedy stworzono wspólną koronę, wtedy wszyscy Egipcjanie byli zadowoleni i z czasem zaczęli się czuć jak jeden lud, co było pożyteczne dla całego państwa. A czy w Egipcie nie mówiono na króla faraon? Owszem i tak się zwykle nazywa monarchów Egiptu. Ja dla wygody wolę używać słowa „król” gdyż słowo „faraon” nie ma rodzaju żeńskiego, a w Egipcie rządziły czasem kobiety. Można powiedzieć faraonka. Wszystko można powiedzieć, ale tego pojęcia nie ma w słowniku, a w dodatku jakoś tak dziwnie brzmi. To trochę tak jak ze słowem „gość”. Jak to powiedzieć w rodzaju żeńskim? Gościówa . No właśnie . Jeśli chcesz, będziemy więc mówić o faraonach, a jak dojdziemy do kobiet, to nazwiemy je królowymi lub monarchiniami. Czyli pierwszym faraonem zjednoczonego Egiptu był Menes. Tak. Potem było wielu następnych władców, naprawdę wielu gdyż historia Egiptu ciągnęła się przez ponad 3 000 lat od XXXI wieku p.n.e., gdy został zjednoczony przez Menesa, do 31 r. p.n.e., kiedy ostatnia królowa Egiptu o imieniu Kleopatra została pokonana przez potężnych Rzymian. Kleopatra była podobno bardzo piękna. Zachowane wizerunki Kleopatry można różnie oceniać. Była z pewnością bardzo dumną osobą, gdyż nie chciała patrzeć jak jej ojczyzna staje się kawałkiem państwa rzymskiego i popełniła samobójstwo. Jak się zabiła? Kazał sobie przynieść bardzo jadowitą żmiję, której pozwoliła się ukąsić. A gdzie ją ukąsiła ta żmija? Nie wiadomo. Poszukaj w Internecie obrazów na temat Kleopatry – jest ich tam sporo. Artyści zwykle pokazują, że została ukąszona w szyję albo w pierś. Przez te trzy milenia Egipcjanie wykazali się niezwykłą pomysłowością w dziedzinie gospodarki, wojowniczością na polach bitew oraz płodnością w kulturze. Jednym z najwspanialszych osiągnięć Egipcjan były… Piramidy! Kanały irygacyjne. Co? Kanały irygacyjne, czyli nawadniające. A co w tym wspaniałego? Już mówię. Istnieje takie powiedzenie, że Egipt jest darem Nilu. Chodzi o to, że Egipt leży w północnej Afryce, gdzie prawie wszędzie są pustynie. Sam Egipt też jest w większości niemożliwą do zamieszkania pustynią. Wyjątek stanowi wąski pas ziemi wzdłuż brzegów Nilu, który dostarcza słodkiej wody dla roślin, zwierząt i ludzi. Nil ma ryby do łowienia, nad Nilem mieszka mnóstwo ptactwa do upolowania, Nil był też długą i szeroką drogą wodną, którą można było szybko transportować w łodziach różne towary. Nad Nilem rośnie też mnóstwo trzcin zwanych papirusem. Z tych trzcin Egipcjanie budowali łodzie, ale nauczyli się też wyrabiać materiał do pisania, który, podobnie jak samą trzcinę, nazywamy papirusem. Egipcjanie pisali hieroglifami. Tak – to było tzw. pismo obrazkowe, a fachowa nazwa to pismo piktograficzne, gdyż obrazki wymyślone by napisać jakieś słowa nazywa się piktogramami. Pismo piktograficzne jest bardzo skomplikowane i już się go nie używa. Z resztą papirusu też, ale w starożytności wiele ludów kupowało papirus od Egipcjan, ponieważ nie mieli niczego lepszego na czym można by tak wygodnie pisać. Nil to naprawdę wspaniała rzeka, a najwspanialsze w nim są wylewy. Wylewy? Takie małe powodzie, kiedy rzeka się podnosi i rozlewa na boki zalewając mnóstwo ziemi. I te powodzie są takie wspaniałe? Egipcjanie dziękowali bogom za te wylewy, gdyż jak woda opadła, to na obu brzegach rzeki zostawiała po sobie muł – to było takie błoto naniesione przez wodę. Najpierw zalewała ich powódź, potem wszystko było pokryte błotem i za to dziękowali bogom? Czasami tak bywa, że coś co początkowo wydaje się katastrofą, z czasem okazuje się błogosławieństwem. Otóż ten muł naniesiony przez rzekę był bardzo żyzny i dzięki niemu z każdego ziarenka wyrastało więcej nowych ziarenek niż gdzie indziej. Poza tym rolnicy w większości państw zbierali plony tylko raz w roku, a Egipcjanie na tak żyznym mule mogli siać i zbierać zboże dwa albo nawet trzy razy w roku. Wyobraź sobie ile dzięki temu mieli zboża. Znacznie więcej niż byli w stanie zjeść. No właśnie. Mogli je więc sprzedawać za złoto i inne cenne rzeczy. A w dodatku ten muł naniesiony przez rzekę doskonale nadawał się do wyrabiania cegieł. Wkładali muł do foremek i robili z niego babki. Co się dzieje z babką z piasku jak wyschnie na słońcu? Rozpada się. A kiedy wysechł muł z Nilu, to powstawała twarda cegła. Nie była aż tak twarda jak dzisiejsze cegły, ale wystarczyła do budowy solidnych domów. A w tych domach było bardzo przyjemnie, gdyż cegły z tego mułu doskonale chroniły przed upałem. Rzeczywiście ten muł był bardzo pożyteczny. Ale co z tymi kanałami imigracyjnymi? Kanałami irygacyjnymi. Egipcjanie jak już zasiali zboża na zamulonych polach, musieli je ciągle podlewać dużymi ilościami wody z Nilu. Jeśli ktoś miał pole zaraz przy rzece to pół biedy, ale spróbuj podlać wielkie pole znajdujące się kilkaset metrów od rzeki. Trzeba przenieść codziennie kilka wiader wody – to nie jest aż takie trudne. Nie kilka, a kilkaset wiader! Kilkaset wiader dziennie? Pamiętaj, że to Egipt, wszędzie wokoło jest pustynia, żar leje się z nieba, woda szybko wysycha, a rośliny potrzebują jej dużo. Żeby mieć dostęp do wody wykopywano długie kanały od Nilu w głąb lądu, tak by sięgały do każdego pola. Było z tym mnóstwo pracy, a nawet jak już kanał był wykopany, to w czasie wylewów Nilu w kanałach też gromadził się muł i ten muł należało z nich wyciągać, żeby woda swobodnie dopływała w głąb lądu do nawadniania pól. Tę pracę organizowali bardzo dobrze wykształceni kapłani egipscy oraz urzędnicy faraona. W efekcie zbiory były zwykle bardzo wysokie, urzędnicy zbierali podatki, a faraon dzięki nim mógł pozwolić sobie na wznoszenie wielkich i pięknych pałaców, świątyń i piramid. Teraz rozumiem. Nie byłoby piramid gdyby nie kanały irygacyjne. No właśnie – piramid nie budowali niewolnicy, ale chłopi egipscy, którzy wiedzieli, że mogą się tym zająć, bo dzięki kanałom irygacyjnym zbiory były tak obfite, że ich żonom i dzieciom nie groził głód. ROZDZIAŁ IV LEKCJA 2 Temat: Słynni królowie Egiptu. Kto był pierwszym, a kto ostatnim władcą starożytnego Egiptu? Pierwszy był faraon Menes, który zjednoczył Egipt w XXXI w. p.n.e. a ostatnia była królowa Kleopatra, która została pokonana przez Rzymian w 31 r. p.n.e. Pięknie. W ciągu tych trzech tysięcy lat historii Egiptem władali różni faraonowie. Jedni panowali długo, inni krótko, jedni odnosili zwycięstwa, inni przegrywali – tak to zwykle jest w historii, że różni ludzie następują po sobie i to co zbudował ojciec, syn czasem kontynuuje, a czasem rujnuje. Nie da się tego przewidzieć i dlatego historia jest taka ciekawa. Już się wydaje, że kraj rozwija się wspaniale i rośnie w potęgę, aż tu jeden taki lub owaki robi coś głupiego i wszystko się komplikuje. Tak jest chyba do dzisiaj. Nie chyba, a na pewno. Tak było, jest i będzie, a wszystko przez to, że każdy człowiek ma limit czasu na tym świecie. Choćby nie wiem jak wspaniały był monarcha, pożyje najwyżej około 100 lat, a potem ktoś go musi zastąpić. I nikt jeszcze nie wymyślił metody, by zawsze znaleźć godnego następcę. Sposobem by jakoś temu zaradzić jest dziedziczenie władzy z ojca na syna. Wtedy jedna rodzina (zwana dynastią) ma władzę czasem nawet przez kilkaset lat. Ojciec uczy syna jak dobrze rządzić, a ten swojego syna, a ten swojego i wtedy kraj kwitnie. Ale zawsze w końcu zdarzy się ciamajda, albo głupi, albo chciwy, albo leniwy król, który wszystko popsuje. Bywa też i tak, że jakiś żądny władzy generał zabije prawowitego następcę tronu i sam zapoczątkuje rządy swojej dynastii. I w Egipcie też rządziły różne rodziny, to znaczy dynastie faraonów? Oczywiście. Tych dynastii było ponad dwadzieścia. Ponieważ faraonów było bardzo wielu nie możemy powiedzieć o wszystkich. Skupimy się tylko na kilku najsławniejszych. Pierwszy był Menes, który zjednoczył Egipt Górny i Dolny. Tak. Po nim rządzili kolejni władcy. Już wtedy Egipcjanie wierzyli, że dusza ludzka po śmierci idzie do nowego świata, ale żeby mogła tam spokojnie żyć, ciało zmarłego musi być zabezpieczone przed rozpadnięciem się w proch. Aby temu zapobiec Egipcjanie zakopywali ciała zmarłych w piaskach pustyni, które zapobiegały rozkładowi. Jednak faraonowie i bogaci urzędnicy oraz kapłani nie byli przekonani, że zwykłe zakopanie ciała w piaskach jest idealnym sposobem, więc opracowano drogie i skomplikowane metody balsamowania zwłok. Owijano bandażami i tak powstawała mumia. Najpierw ciało było myte i suszone. Potem wyciągano organy wewnętrzne takie jak płuca, serce, żołądek czy wątrobę i wkładano je do ozdobnych słojów glinianych, które nazywano kanopami lub urnami kanopskimi. Te kanopy wkładano do grobu obok ciała, gdyż wierzono, że organy wewnętrzne są potrzebne po śmierci. A mózg? No cóż. Przez nos nieboszczyka wtykano długi szpikulec z ostrym haczykiem i świdrowano tak długo, aż mózg był posiekany na kawałki. Potem wlewano specjalną ciecz, która rozpuszczała te kawałki, a następnie takie ciągnące się gluty wylewano i wyrzucano. Siekano i wyrzucano mózg? Egipcjanie uważali, że mózg jest człowiekowi zupełnie zbędny. Potem owijano ciało długimi bandażami wkładając między poszczególne warstwy czarodziejskie amulety. Taką mumię wkładano do ozdobnej trumny zwanej sarkofagiem. Faraonowie byli najbogatsi, więc mieli sarkofagi ze złota. A sarkofag wkładano do piramidy. Spokojnie. Sarkofagi wkładano do grobowców, a te grobowce w najdawniejszych czasach Egiptu miały różne kształty. Wyglądały trochę jak domy ze ścianami ozdobionymi hieroglifami i obrazkami. Faraonowie budowali sobie większe budynki zwane mastabami. Jednym z tych faraonów był Dżeser, który miał na służbie bardzo zdolnego architekta o imieniu Imhotep. On zbudował pierwszą na świecie piramidę. Ponieważ patrząc na nią ma się wrażenie, jakby były to schody do nieba, nazwaną ją piramidą schodkową. Choć oczywiście trudno byłoby po tych schodach wejść człowiekowi, gdyż każdy stopień ma około 10 metrów wysokości. I ta piramida stoi do dzisiaj? Tak – w mieście Sakkara. Nazywa się ją piramidą Dżesera w Sakkarze. Ponad 100 lat później, w XXVI w. p.n.e. w Egipcie doszedł do władzy faraon Cheops, który kazał sobie zbudować ponad dwa razy wyższą piramidę w miejscowości Giza. Do budowy użyto około 2 300 000 bloków kamiennych, które ważą 2,5 tony albo więcej. Ponad 2 miliony bloków??? Zgadza się. Niektóre z nich ważą nawet 15 ton. W dodatku są tak dokładnie do siebie dopasowane, że nie wciśniesz między nie nawet zapałki. Napisano na ten temat mnóstwo książek i nakręcono wiele filmów dokumentalnych. Piramida robi ogromne wrażenie i była uznawana za jeden z Siedmiu Cudów Świata. Początkowo miała 146 m wysokości, ale dziś jest trochę niższa. Wewnątrz pochowano faraona Cheopsa z żoną. Ich syn, który panował po ojcu nazywał się Chefren i też kazał sobie zbudować piramidę, ale już nie tak wysoką. Za to naprzeciwko niej zbudował wielkiego Sfinksa, choć do dziś nikomu nie udało się odpowiedzieć na pytanie kogo przedstawia i w jakim celu został zbudowany. Czyli Sfinks stoi naprzeciwko piramidy Chefrena? Tak. A trzecia piramida? To piramida Mykerinosa, który był synem Chefrena, a wnukiem Cheopsa. Ona z tych trzech jest najniższa, ale i tak wysoka. Te trzy piramidy Cheopsa, Chefrena i Mykerinosa są dziś jednym z najczęściej odwiedzanych przez turystów miejsc na Ziemi. Mam nadzieję, że kiedyś tam pojadę. Ja też chciałbym zwiedzić ten kraj, gdyż jest tam dużo ciekawych miejsc i budowli, nie tylko piramidy. Wiele lat po Mykerinosie w Egipcie władzę przejęła królowa Hatszepsut. To ona zbudowała wielką świątynię w Tebach, która jest zarazem jej grobowcem.. Ona też postawiła stojący do dzisiaj najwyższy w Egipcie obelisk mierzący 30 metrów wysokości. Czyli faraonów chowano nie tylko w mastabach albo w piramidach, ale też w świątyniach? Zgadza się. Faraonowie mieli jednak gigantyczny problem z tym związany. Otóż powiedzieliśmy już, że sarkofagi faraonów były zrobione ze złota. W grobowcu faraona zostawiano też wiele innych złotych i drogocennych przedmiotów. Jak myślisz, o czym myśleli złodzieje żyjący w Egipcie, w czasach faraonów. Żeby dorwać się do tego złota w grobowcach. Ano właśnie. Dzisiaj kilogram złota kosztuje 120 000 złotych, a w każdym grobowcu były dziesiątki albo setki kilogramów złota. WOW! Wszyscy rabusie świata marzyli o tym, by się włamać choćby do jednego grobowca. I włamywali się. Faraonowie zabezpieczali swoje groby jak umieli, ale wszystko na nic.. To było trochę głupie składać tyle złota do grobowca następnego faraona, jeśli się wiedziało, że on też prędzej czy później zostanie obrabowany. Co byś zrobił jakbyś był faraonem i chciał mieć bogato wyposażony grób, a wiesz, że będą na niego czyhać naprawdę inteligentni rabusie? Postawiłbym strażników. Stawiali straże, ale tych grobowców były dziesiątki, czasami Egipt toczył wojny, były kłopoty finansowe z opłaceniem ludzi lub z innych powodów brakowało strażników i wtedy atakowali rabusie. No to porobię śmiertelne pułapki. Wielu złodziei ginęło, ale zawsze pojawiali się kolejni, którzy widząc trupy poprzedników rozszyfrowywali działanie pułapek i dopinali celu. Może zabarykadować komnatę grobowca grubą, kamienną ścianą? A skąd weźmiesz tę grubą ścianę? Każe ją wykuć w kamieniołomach? A czym ją wykujesz? Egipcjanie mieli chyba odpowiednie narzędzia, jakieś dłuta i młotki. Jasne, że mieli. Ano tak – rabusie też je mieli. Skoro można tę ścianę wykuć to możną też w niej zrobić dziurę. No to jak zabezpieczysz swój grobowiec wielki faraonie? Wiem. Jest coś takiego jak klątwa faraona, która mówi, że jak ktoś zakłóci spokój króla to zostanie zabity w jakiś sposób. To prawda, istniały takie wierzenia i wielu uczciwych ludzi bało się tej klątwy. Ale sądzisz, że one są silniejsze od chciwości złoczyńców? Skoro w końcu obrabowano wszystkie groby, to znaczy, że nie. Więc… nie wiem co jeszcze można wymyślić. Faraonowie i ich doradcy głowili się nad tym problemem wiele lat i w końcu wpadli na naprawdę świetny pomysł. Jeśli nie można ochronić grobowca przed włamaniem, to może da się coś zrobić, by się do niego nie włamywano. Ludzkiej chciwości nie zaspokoisz, nie zastraszysz ani nie przechytrzysz, ale jest takie powiedzenie: czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal. Czego oczy nie widzą – piramidy i świątynie było widać z daleka. No właśnie. A gdyby tak grobowiec schować, by nikt w Egipcie nie wiedział gdzie on jest? Doskonały pomysł. Ale gdzie go schować? W pałacu? Tam się kręci mnóstwo ludzi, służby, żołnierzy. Na pustyni! Świetnie. Gdzieś gdzie nikt nie będzie się spodziewał. Nie musisz stawiać żadnych straży – chronić grobu będą szumiące piaski pustyni i zawodzące kojoty. I naprawdę budowano grobowce na pustyni? Znaleziono pewną przeciętną dolinkę wśród przeciętnych gór i wykuto w niej długi grobowiec z komnatami, pułapkami i pięknie ozdobionymi ścianami. Na końcu była komnata grobowa, a w niej wszystkie kosztowności no i oczywiście sarkofag faraona. Wejście natomiast zamknięto i zasypano piachem takim jaki leży wszędzie wokoło. Miejsca gdzie jest wejście, po jakimś czasie nie dało się w ogóle rozpoznać, bo na pustyni wieją wiatry, które nasypują kolejne warstwy piasku. Faraon spoczywał spokojnie. A co z tymi, którzy budowali ten grób – oni wiedzieli mniej więcej gdzie się znajduje. Oni musieli złożyć przysięgę milczenia i zostali porządnie opłaceni. Czyli udało się – grobowiec został zabezpieczony doskonale. Pomysł się sprawdził, rabusie rzeczywiście nie wiedzieli gdzie są grobowce, więc nie mogli nawet próbować ich okraść. Dlatego faraonowie upodobali sobie tę dolinę jako cmentarz i tam kuto kolejne grobowce, a każdy zasypywano piaskiem. To miejsce nazywa się dziś Doliną Królów, gdyż jest tam kilkadziesiąt takich grobowców. Kilkadziesiąt grobowców, a w każdym po kilkaset kilogramów złota :D. Problem polegał tylko na tym, że ludzka chciwość jest nienasycona. Ludzie mogą żyć naprawdę dostatnio, a mimo to nie mieć dosyć i ciągle myśleć o tym, że jeden napad na niestrzeżony grób uczyni mnie jeszcze bogatszym. Prawdopodobnie tak właśnie było z tymi nielicznymi, którzy pracowali przy wykuwaniu grobowców. Ktoś pewnie za pieniądze się wygadał i w światku złodziejskim zawrzało. Oczywiście znalezienie wejścia do grobowca wymagało mnóstwa starań, przekopywano pewnie piaski na ślepo, ale chętnych było wielu i po setkach lat grobowce jeden po drugim były odnajdywane i grabione doszczętnie. Tyle grobów i bezcennych zabytków przepadło bezpowrotnie. Naukowcy odnaleźli wszystkie splądrowane grobowce, ale strasznie się martwili, że już nigdy się nie dowiedzą jak wyglądał oryginalny grobowiec faraona – taki nieobrabowany. Wiedziano z opisów egipskich, że sarkofag faraona był ze złota, ale nikt nigdy nie widział żadnego na oczy. Niedługo po I wojnie światowej, angielski archeolog Howard Carter znalazł w Dolinie Królów nietknięte wejście do grobowca. Wejście, które zostało zamknięte w czasach starożytnego Egiptu. Czyli znalazł nieobrabowany grobowiec! Właśnie. Howard Carter był chyba pierwszym na świecie człowiekiem, który znalazł grobowiec faraona pełen skarbów i nie ograbił go, tylko dokładnie zbadał, a wszystko co tam znalazł, również wielki złoty sarkofag oddał do muzeum. A czyj to był grobowiec? To był grobowiec faraona Tutanchamona. Słyszałem o tym faraonie. Wszyscy o nim słyszeli, choć ten faraon umarł na jakąś chorobę jako nastolatek niedługo po objęciu władzy i niczego w swym życiu nie zdziałał. To dlaczego jest taki sławny? Tylko dlatego, że jego grób nie został obrabowany. Co ciekawe jak się popatrzy na ilość kosztowności zgromadzonych w grobie tak przeciętnego faraona, to ciekawość bierze ile skarbów musiało być w grobowcach Cheopsa i innych naprawdę wielkich królów Egiptu. Chyba pojadę do Egiptu poszukać grobów . W XIII wielu p.n.e. faraonem został Ramzes II zwany Wielkim. Był rzeczywiście wielkim wodzem, prowadził wojny i odnosił zwycięstwa. To z jego polecenia zbudowano wielką świątynię w Abu Simbel zaraz koło Nilu na południu Egiptu. Przed tą świątynią wyrzeźbiono cztery identyczne posągi króla Ramzesa II, a w środku długi korytarz, na końcu którego jest sala z Ramzesem II siedzącym w towarzystwie egipskich bogów. Ten korytarz ma długość kilkudziesięciu metrów i sięga w głąb góry, gdzie nie ma żadnych okien. Jest jednak tak zbudowany, że dwa razy w roku promienie słońca rozświetlają ostatnią komnatę. ROZDZIAŁ IV LEKCJA 3 Temat: Bogowie Egiptu. ROZDZIAŁ IV LEKCJA 4 Temat: Starożytna Grecja. Starożytna Grecja, podobnie jak Egipt, położona jest nad Morzem Śródziemnym, ale morze które okala, choć jest częścią Morza Śródziemnego nazywa się Egejskim. Przyjrzyj się mapce. Co oznaczają te czarne kropki? To są polis. Polis? Dziś Grecja jest jednym państwem ze stolicą w Atenach. Większość państw świata tak jest zorganizowana, że władca rządzi wieloma krainami, w których jest wiele miast, a jedno z tych miast wybiera sobie na stolicę i tam zwykle mieszka. Grecja w starożytności funkcjonowała inaczej niż Egipt i inne kraje. Prawie każde miasto w Grecji chciało być niezależne od kogokolwiek i mieć swojego własnego króla. W ten sposób wszystkie greckie ziemie były podzielone między dziesiątki malutkich państewek złożonych z jednego miasta i przylegających do niego terenów z wioskami i polami. Takie miasto-państwo nazywano polis. Na mapce masz czerwoną kropką wyróżnione ważniejsze polis, a na północy Grecji była Góra Olimp, na której według wierzeń mieszkali bogowie. A nie lepiej by było jakby mieli jedno duże państwo? Nie wiem czy lepiej, ale z pewnością bezpieczniej, gdyż te polis czasami ze sobą wojowały, a ponieważ było ich wiele, praktycznie cały czas gdzieś toczyły się większe lub mniejsze wojny. Jak oni mogli żyć w takim świecie niekończących się wojen? Wojny były częste, ale mniej wyniszczające niż wojny między zupełnie różnymi państwami. Grecy mieli wspólny język, zwyczaje, broń, sposoby walki, bogów, kulturę. To powodowało, że bitwy, choć oczywiście ginęli w nich ludzie, nie były bardzo krwawe, a polis, która podbiła drugą polis nie niszczyła jej, tylko proponowała sojusz i następnym razem mogli wspólnie zaatakować inną polis. Czasem na jakimś terenie zapanował na dłuższy czas pokój, by gdzie indziej, gdzie pokój trwał wcześniej, znowu wybuchła wojna. A żołnierze wyglądali tak jak na obrazku i mieli takie szczotki na hełmach? Żołnierze greccy to byli hoplici, a te szczotki mieli przeważnie dowódcy i oficerowie, by szeregowi hoplici wiedzieli kogo się słuchać. Gdy armia grecka szła do boju, ustawiała się w długi szereg, za którym stał drugi szereg, a za nim kolejny itd. Takie ustawienie nazywamy falangą. Gdy zaś walczono na morzu, używano galer (zwanych trierami), czyli statków z wieloma wioślarzami, które miały z przodu specjalny taran. Walka polegała na tym, by rozpędzić swoją trierę i z pełną prędkością uderzyć w bok trierę przeciwnika. Taran robił ogromną dziurę w burcie i zatapiał wroga. W telewizji widziałem program, o greckich olimpiadach. Jak już wspomniałem wszyscy Grecy mieli wspólną religię, a największym bóstwem był dla nich Zeus, czyli władca nieba i ziemi rzucający piorunami. W starożytności wszystkie ludy traktowały religie bardzo poważnie – istniał zwyczaj by raz na 4 lata oddać szczególną cześć Zeusowi. Wszystkie polis w wyznaczonym czasie przerywały wojny z tej okazji. Aby uczcić Zeusa zwolnieni z obowiązków wojennych najdzielniejsi żołnierze wyruszali do polis o nazwie Olimpia. Tam organizowano wielkie igrzyska zwane od nazwy polis olimpijskimi. Kiedy indziej swoje igrzyska organizowały Ateny (igrzyska ateńskie) i inne polis, ale żadne nie cieszyły się taką sławą jak igrzyska w Olimpii na cześć Zeusa. Natomiast te 4 lata między igrzyskami nazywano olimpiadą. Olimpiada to były 4 lata? Tak. Dziś nazywa się olimpiadą igrzyska, ale wtedy olimpiada to był ten okres między igrzyskami olimpijskimi. Pierwsze igrzyska w Olimpii miały miejsce w 776 r. p.n.e. Jeśli jakaś polis pokonała inną w 700 r. p.n.e. to mówiono, że pokonali tamtych w trzecim roku drugiej olimpiady. Dziwne liczenie. Zawodnik, który wygrał w igrzyskach otrzymywał koronę z liści drzewa laurowego. Ta korona sama w sobie nie była nic warta, ale sława owego człowieka rozchodziła się na całą Grecję, dawała mu szacunek wszystkich Greków, a wraz z nim i pieniądze. Na przykład Ateny ogłosiły któregoś razu, że obywatel, który rozsławi polis zwycięstwem w igrzyskach dostanie prawo do darmowych obiadów na koszt miasta. Ilu darmowych obiadów? Do końca życia. Chętnych było wielu, ale zawody były trudne i bardzo różnorodne. Biegi na krótkie i długie dystanse, rzut oszczepem na odległość i do celu, rzut dyskiem, skok w dal z ciężarkami, boks i inne. ROZDZIAŁ IV LEKCJA 5 Temat: Wojny Grecji z Persją. Przyjrzyj się teraz mapce Persji i Grecji w V w. p.n.e. Persja byłą taka wielka? Wtedy Persja była największym państwem na świecie. Podbiła nawet Egipt. Owszem. A w 490 r. p.n.e. postanowiła podbić Grecję. Grecy podzieleni na dziesiątki walczących ze sobą polis chyba nie mieli większych szans. Na pierwszy rzut oka istotnie wydawało się, że Persja nie będzie miała problemów z zajęciem tego niewielkiego kawałka Półwyspu Bałkańskiego. Król Persji wysłał na Grecję ponad 25 tysięcy wojowników, którzy na statkach dopłynęli do ziemi Ateńczyków i wysiedli na ląd około 40 kilometrów od Aten, tuż obok miejscowości Maraton. A ilu hoplitów mieli Ateńczycy? W owym czasie mogli wystawić 9 tysięcy. To nie mieli szans. Ateńczycy rzeczywiście obawiali się, że nie dadzą rady, więc wysłali posła do Sparty z prośbą o pomoc. Jednak w tym czasie Spartanie obchodzili ważne święto na cześć Apolla, w czasie którego prowadzenie wojny było zabronione. Śmieszna wymówka. Nie ma w tym nic śmiesznego – dzisiejszym ludziom trudno to pojąć, ale ludy starożytności były bardzo pobożne i naprawdę poważnie traktowały religię oraz święta na cześć swych bogów. To nie była wymówka, oni chętnie by poszli siekać barbarzyńców z Persji, ale naprawdę nie mogli. No to co zrobili Ateńczycy? Dołączyło do nich jeszcze tysiąc hoplitów z zaprzyjaźnionej polis Plateje i mając 10 tysięcy ruszyli na Persów. 10 tysięcy na 25 tysięcy? Tak. Na czele Greków stał dzielny Ateńczyk Miltiades, który ruszył w stronę Maratonu i tam nieopodal przycumowanych okrętów perskich stoczył bitwę. Miltiades wiedział, że najgroźniejszą bronią Persów są łuki, więc rozstawił falangę i ruszył marszem w stronę nieprzyjaciela. Kiedy Persowie przygotowywali się do strzelania, Grecy zaczęli nagle biec w ich stronę by jak najszybciej rozpocząć walkę na włócznie i miecze. Persowie byli bardzo zaskoczeni odwagą Greków, którzy nie przestraszyli się liczebności wroga. Żołnierze dobrze wyszkoleni w strzelaniu z łuku nie są dobrzy w walce bezpośredniej. Otóż to. Hoplici byli mistrzami w walce na włócznie i miecze, zgotowali Persom taką masakrę, że ci rzucili się do ucieczki, w pośpiechu wsiedli na statki i odpłynęli. Na równinie koło Maratonu leżało tego dnia ponad 6 tysięcy zabitych Persów, a Grecy stracili mniej niż 200 ludzi. Ale im pokazali. To było wielkie zwycięstwo. Postanowiono, że trzeba jak najszybciej poinformować mieszkańców Aten, by się nie martwili o mężów, braci i synów. Wyznaczono świetnego biegacza, który mimo zmęczenia po bitwie przebiegł 40 kilometrów z Maratonu do Aten. Niestety zaraz po przekazaniu radosnej wieści zmarł z wycieńczenia. Na pamiątkę tego biegu organizuje się dzisiaj biegi maratońskie. Ateny stały się chyba bardzo sławne dzięki temu sukcesowi. Ateny już wcześniej były sławne i szanowane, a teraz potwierdziły, że są obok Sparty najpotężniejszą polis w Grecji. Jednak Persja nie zamierzała odpuścić i dziesięć lat później znowu zaatakowała. Czyli w 480 r. p.n.e. Tak. Zebrali ponad 100 000 żołnierzy i ponad 1000 wielkich galer wojennych. Na ich czele stanął osobiście król Persji, którym wówczas był Kserkses. Tym razem sami Ateńczycy nie dadzą rady. To prawda, ale tym razem nie byli zdani tylko na siebie. Niechętne wobec siebie polis teraz zrozumiały, że musza zjednoczyć siły, by nie stać się częścią perskiego imperium. Grecy bardzo cenili wolność i byli gotowi do wielkich poświęceń, by jej bronić. Ale jak obronić się przeciwko takiej sile? Dobre pytanie. Prześledźmy przebieg wojny po kolei. Król Kserkses wyruszył z Persji w stronę Grecji, ale nie mógł tak wielkiej armii przewieźć na okrętach, więc szli lądem z zamiarem dotarcia do Grecji od północy przez Macedonię. Minęli Górę Olimp i zajęli północą Grecję bez walki – znajdujące się tam polis poddały się królowi Persji. Jednak kilkadziesiąt kilometrów na północ od miasta Delfy znajduje się szeroki i bardzo gęsty łańcuch gór, których nie da się przebyć z tak wielką armią. Jedyna droga w głąb Grecji wiedzie przez wąski wąwóz koło miejscowości Termopile. Tam ruszył król Sparty Leonidas z trzystoma doskonale wyszkolonymi Spartiatami oraz kilkoma tysiącami sojuszników z różnych polis. Większa armia nie była potrzebna, gdyż w ciasnym wąwozie liczy się nie liczba, a jakość żołnierzy. Leonidas rozstawił falangę w poprzek przejścia i czekał na Persów. Gdy pierwsze oddziały wielkiej armii Kserksesa dotarły do wąwozu termopilskiego, wysłano posłów, którzy wezwali Greków do poddania się i oddania broni. Na to jeden ze Spartiatów odpowiedział: „Chodźcie i weźcie sobie”. Spartiaci słynęli z tego, że nie gadają po próżnicy, tylko wyrażają się w prosty, żołnierski sposób – krótko i zwięźle. Persowie byli zarozumiali i próbowali przestraszyć przeciwnika chwaląc się potęgą swoich łuczników, powiedzieli coś takiego: „Gdy wystrzelimy nasze strzały, będzie ich tak wiele, że przesłonią słońce”. Wtedy padła odpowiedź: „Świetnie, będziemy walczyć w cieniu”. Persowie musieli być wkurzeni, że ich liczba nie robi na Grekach żadnego wrażenia. Byli bardzo wkurzeni i zaatakowali z wielką siłą. Spodziewali się, że falanga pęknie i nie tylko pokonają Greków, ale ich wdepczą w ziemię. Jednak Grecy ćwiczyli walkę w falandze od dziecka i dzięki temu jak się raz ustawili w równym szyku, tak nie dało się ich rozerwać. Przed strzałami chroniły ich duże, okrągłe tarcze, a w walce bezpośredniej siekli Persów niemiłosiernie, gdyż mieli dłuższe włócznie i znacznie lepiej walczyli na miecze. Kserkses wysyłał kolejne odziały, a Grecy wyżynali jeden po drugim. Trupy leżały wszędzie, a najsprawniejszymi byli Spartiaci, którzy cieli atakujących z taką swobodą jak się tnie krzaki maczetą. Ale rzeźnia. Po jakimś czasie kolejne wysyłane do boju oddziały Persów były przerażone widząc stosy trupów. Kserkses też był zdumiony żelazną siłą greckich hoplitów. Wysłał więc na nich swoje elitarne odziały, tak zwanych „nieśmiertelnych”. To byli najlepiej wyszkoleni, najlepiej uzbrojeni i najbardziej doświadczeni żołnierze w jego armii. Oni jednak też rozbijali się o mur greckiej falangi i wracali do obozu przetrzebieni i poranieni. Szacuje się, że w bitwie pod Termopilami zginęło nawet kilkanaście tysięcy Persów. Czyli udało się zatrzymać Persów. Pewnie udałoby się, gdyby nie zdrajca. Zdrajca? Pewien Grek imieniem Efialtes zdradził Kserksesowi, że wąwóz termopilski to jedyna wygodna droga do Grecji, ale nie jedyna możliwa, gdyż istnieje tajna ścieżka górska, którą można obejść falangę i zaatakować ją od tyłu. To był śmiertelny cios w żołnierzy Leonidasa. Falanga sprawdzała się w boju doskonale, ale tylko wtedy, gdy miała bezpieczne tyły. Grecy zaatakowani z dwóch stron nie mieli szans się obronić. A to szumowina! W rzeczy samej. Kserkses wynagrodził Efialtesa i wysłał tą ścieżką swoje oddziały. Leonidas przewidział już wcześniej, że może tak się stać, więc na tej ścieżce też umieścił oddział Greków, ale w górach nie da się ustawić falangi i Persowie nie dali się tam zatrzymać. Leonidas został powiadomiony, że wojska Kserksesa idą ścieżką i już niedługo zajdą go od tyłu odcinając drogę ucieczki. Wtedy było już wiadomo, że bitwa jest przegrana. Trzeba się wycofać i zorganizować obronę gdzieś indziej. Tak postanowił i odesłał wszystkich Greków, by opowiedzieli w wolnych jeszcze polis jak wygląda sytuacja i wymyślili nowy plan. On sam jednak z trzystoma Spartiatami postanowił zostać na miejscu. Czekał aż go otoczą i zabiją? Tak. Sparta miała swoje, specyficzne zasady wojenne, które były dość proste – zwyciężyć albo polec. Ucieczka lub kapitulacja były wykluczone. Poza tym zostając, skupił uwagę Persów na sobie, co dało trochę dodatkowego czasu wycofującym się Grekom. I wszyscy, którzy zostali zginęli? Wszyscy, łącznie z Leonidasem. To było wielkie poświęcenie, które zostało potem uczczone pomnikiem. Natomiast Efialtes został jakiś czas później zabity, a zabójcę wynagrodzono. A Kserkses miał drogę otwartą do Grecji? Przeprowadził armię przez wąwóz i ruszył w stronę Aten, które miały potężne mury, ale znacznie mniej żołnierzy. Ateńczycy postanowili opuścić miasto i na okrętach odpłynęli na pobliską wyspę Salaminę. Kobiety, dzieci i starcy też? Wszyscy mieszkańcy. Persowie zajęli miasto i spalili je. Spalili Ateny? To był straszny widok. Najpiękniejsze miasto w Grecji płonęło podpalone przez barbarzyńskiego króla, dym unosił się wysoko, a wielu Ateńczyków płakało za swoimi domami i zbezczeszczonymi świątyniami. Natomiast wsypa Salamina też nie była do końca bezpiecznym miejscem, gdyż Kserkses dysponował swoją flotą i zamierzał ją wykorzystać. Grecy przeciwko zebrali swoje triery, których było ponad 300. Czyli trzy razy mniej niż mieli Persowie. Tak, ale Grecy mieli kilka atutów. Po pierwsze byli na swoich wodach, które świetnie znali, wiedzieli gdzie są jakie prądy morskie, gdzie są skały podwodne i jak nawigować przy kapryśnej pogodzie i wiatrach. Po drugie ich galery wojenne były mniejsze, szybsze i zwrotniejsze. A po trzecie walczyli o życie, nie mieli już nic do stracenia, więc byli zdeterminowani i gotowi na wszystko. Gdy Kserkses wysłał swoją flotę dużych i licznych trier w wąską cieśninę koło wyspy Salamina, Grecy zgotowali im tam masakrę. Tak zręcznie manewrowali, że co chwila dziurawili kolejne okręty perskie i posyłali je na dno. Inne rozbijały się o podmorskie skały, które Grecy omijali, a jeszcze inne w zamieszaniu wpadały na siebie lub w panice uciekały pieprz rośnie. Znowu zwycięstwo! Perska flota została odesłana do domu, ale na lądzie wciąż była niepokonana armia, która nie zamierzała opuszczać Grecji. Ponieważ powoli zbliżała się zima, działania wojenne ustały. Dopiero w następnym roku, czyli 479 lat p.n.e. Grecy połączyli swoje armie i stoczyli wielką bitwę pod Platerami. To ta polis, która pomogła Atenom w bitwie pod Maratonem. Tak. Koło Platerów. Grecy pokonali trzy razy liczniejszą armię Perską i w ten sposób definitywnie zażegnali niebezpieczeństwo ze strony Persji. A Ateńczycy odbudowali swoje miasto? Jeszcze jak odbudowali. Ateny były piękniejsze niż kiedykolwiek. Ale o tym opowiemy na następnej lekcji. ROZDZIAŁ IV LEKCJA 6 Temat: Bogowie Grecji. ROZDZIAŁ IV LEKCJA 7 Temat: Kultura Grecji. Jakiś czas po wojnie z Persami w Atenach władzę sprawował zręczny polityk o imieniu Perykles. Na jego polecenie zniszczony przez Persów Akropol został przepięknie odbudowany, a dla bogini Ateny, zbudowano wspaniałą świątynię zwaną Partenon. Kolumny podtrzymujące dach są zakończone głowicą. To jest taki ozdobny kamień na szczycie kolumny. Przyjrzyj się ilustracjom i powiedz w jakim stylu zostały wyrzeźbione kolumny w Partenonie. Wydaje mi się, że w doryckim. Bardzo dobrze. Grecy bardo lubili kolumny i zwykle rzeźbili je w jednym z trzech stylów: doryckim, jońskim lub korynckim. A ten czwarty styl? Ten styl wymyślili Rzymianie. Umieściłem go obok stylów greckich byś zobaczył ciekawe podobieństwo. Widzę – styl kompozytowy jest jakby połączeniem stylu jońskiego i korynckiego. Właśnie. Co do Partenonu należy jeszcze powiedzieć, że w środku stanął wielki posąg Ateny wyrzeźbiony przez najzdolniejszego artystę Grecji Fidiasza. Niedługo potem Fidiasz udał się do Olimpii, gdzie wykonał swoje najpiękniejsze dzieło, czyli wielki posąg Zeusa obłożony złotem, srebrem i kością słoniową. Starożytni zaliczali to dzieło do jednego z Siedmiu Cudów Świata. Niestety nie dotrwało do naszych czasów. Ten posąg był w tej Olimpii, gdzie odbywały się igrzyska? Tej samej. W końcu igrzyska organizowano na cześć Zeusa. Poza Fidiaszem w Grecji było wielu innych, utalentowanych rzeźbiarzy. Nie będziemy ich wszystkich wymieniać, ale zapamiętaj takie rzeźby jak Dyskobol i Nike z Samotraki. Wydają mi się znajome. Pewnie widziałeś je już gdzieś, bo są naprawdę sławne. Wracając do Aten, niedługo po zbudowaniu Partenonu na ateńskiej agorze zaczął przechadzać się pewien mądry człowiek imieniem Sokrates. Był bardzo skromny i uprzejmy, nie lubił pyszałków chełpiących się swoją wiedzą i inteligencją. Wchodził z nimi w dyskusje, które pokazywały, że zarozumialcy wcale nie są tacy bystrzy jak im się wydaje. Krótko mówiąc ośmieszał ich w tak inteligentny sposób, że nie mogli tego znieść. Uczył ludzi pokory wykazując, że wiemy o sobie i o świecie znacznie mniej niż nam się wydaje. Jego najsłynniejszym powiedzeniem jest: wiem, że nic nie wiem. Czyli on nic nie wiedział? Wiedział bardzo wiele, ale zdawał sobie sprawę z tego, że wiedza ludzka jest niepewna, nasz rozum jest niedoskonały i łatwo daje się oszukać pozorom, dlatego badając świat i ucząc o nim innych, zawsze należy mieć pokorne serce i otwarty umysł. Niestety nie napisał żadnej książki, ale za to jego najlepszy uczeń o imieniu Platon nie tylko opisał swojego wielkiego nauczyciela, ale i sam był wspaniałym filozofem. Jeden z moich ulubionych cytatów z Platona brzmi: Lepiej pójść choćby kawałek dobrą drogą, niż zajść daleko, lecz źle. Nie jestem pewien czy rozumiem. Lepiej być biednym, a uczciwym, niż nieuczciwie drobić się majątku. Chyba wszyscy dobrzy ludzie się z tym zgadzają. To nie sztuka zgadzać się z mądrym powiedzeniem. Sztuką jest żyć według tej mądrości. Iluż ludzi, którzy chcieliby być dobrzy, uległo pokusie zrobienia kariery na krzywdzie innych. Historia jest pełna takich przykładów. Na szczęście jest też pełna przykładów poświęcenia, pobożności i uczciwości. Będziemy czasem je pokazywać. A czy Platon też miał uczniów? Też. A najlepszym z nich był Arystoteles. On też miał jakieś fajne powiedzenia? Jedno z nich już znasz. Tak? Homo animal socjale est. Rzeczywiście . Powiedział też, że człowiek bez poczucia moralnego jest najniegodziwszym i najdzikszym stworzeniem. Warto o tym pamiętać, gdyż niestety jest to prawda. Na tym świecie żyje mnóstwo dzikich zwierząt, wielkie niedźwiedzie, potężne tygrysy, zębate rekiny czy sfory głodnych wilków, ale żadne z nich, absolutnie żadne nigdy nie było i nie będzie tak bezlitosną, krwiożerczą i nienasyconą bestią, jaką potrafi być niemoralny człowiek. Ktoś taki jak Hitler. Między innymi. Całe szczęście, że on już nie żyje. Chyba jednak nie zrozumiałeś do końca słów Arystotelesa. Dlaczego? Historycy potrafią podać wiele przykładów, jak historia się powtarza. Bo historia bardzo lubi się powtarzać. Wielu ludzie jednak nie ma tej świadomości i odczuwają jakiś rodzaj ulgi, że żyją w czasach, gdy już nie ma Hitlera. Nie zdają sobie sprawy z sensu tego co powiedział Arystoteles. To, że Hitlera już nie ma, wcale nie znaczy, że możemy odetchnąć z ulgą jak Szewczyk Dratewka po zabiciu Smoka. Zło, które przyszło na świat za sprawą Hitlera zawsze kusiło i zawsze będzie kusić wszystkich ludzi. Hitler nie był ani pierwszym ani ostatnim szaleńcem w historii. Ludzie zdolni do takich samych zbrodni żyją także w naszych czasach. Arystoteles jednak podpowiada jak się bronić przed pokusami, które prowadzą do złych czynów. Jak? No jak? Przeczytaj jeszcze raz jego słowa. Trzeba mieć poczucie moralne. No właśnie. Trzeba wychowywać młodzież w cnotliwym i moralnym życiu, nie wystarczy powiedzieć, że to jest złe, a tamto dobre, ale trzeba żyć moralnością, trzeba hartować się w cnotach i panowaniu nad swoimi pożądaniami. Tego uczyli filozofowie starożytności, nie tylko ci trzej najsłynniejsi, czyli Sokrates, Platon i Arystoteles, ale wielu innych. W najpiękniejszy i najgłębszy sposób tego między innymi uczył Jezus Chrystus, a po Nim przykłady cnotliwego życia dali liczni święci. Hmm… Filozofia często kojarzy się z wielkimi tomami nudnych tekstów, ale potrafi być pasjonującą przygodą, jeśli nie będziemy traktować mądrych słów tylko jako ładnie brzmiących złotych myśli, ale zaczniemy je praktykować. Łatwo powiedzieć na przykład: należy być kulturalnym. Każdy się z tym zgodzi, ale co komu po samej deklaracji? Nie wystarczy powiedzieć, trzeba autentycznie być kulturalnym. A co to znaczy autentycznie być kulturalnym? Kiedy widzisz sąsiada albo nauczyciela na ulicy, to skiń uprzejmie głową i powiedz: dzień dobry. I czyń tak za każdym razem, codziennie, bez wyjątków, do końca życia. Wtedy twoje słowa i czyny będą szły w parze. To jest kultura w praktyce. Ja zawsze mówię dzień dobry nauczycielom i sąsiadom, i w ogóle wszystkim starszym osobom jakie znam. I nie przestań nigdy tego robić, bo niestety ten nawyk łatwo gdzieś się gubi. A teraz idziemy dalej. Grecy słynęli nie tylko z rzeźbiarzy i filozofów. Mieli też wspaniałą literaturę. A największym osiągnięciem w tej dziedzinie są z pewnością „Iliada” i „Odyseja”. Tak. Mówiliśmy o tym na języku polskim. O wojnie i koniu trojańskim. Kto jest autorem tych dzieł? Nie pamiętam. Homer. Simpson? Nie. Po prostu Homer. On żył w czasach gdy zaczęto organizować olimpiady. Czyli jeszcze długo przed wojną z Persami. Zgadza się. A co to jest ta grecka waza pod ilustracją z Partenonem? Grecy lubili ozdabiać wazy rysunkami przestawiającymi różne sceny z bogami lub zawodnikami z igrzysk olimpijskich. Nie są to żadne arcydzieła, ale ładnie wygląda. Natomiast naprawdę piękne widowiska organizowano z okazji świąt boga Dionizosa. W specjalnie do tego zbudowanych amfiteatrach wystawiano sztuki teatralne. Jedne z nich były bardzo wesołe i nazywano je komediami. Z kolei tragedie były takimi sztukami, które miały wstrząsnąć widzami i spowodować płacz. I ludzie rzeczywiście płakali? A jakże. A czy ci ludzie siedzący na najdalszych miejscach słyszeli cokolwiek? Przecież wtedy nie było mikrofonów i głośników. Słyszeli wszystko wyraźnie. Amfiteatry były tak skonstruowane, że dźwięki niosły się daleko i słychać było nawet upadającą monetę. ROZDZIAŁ IV wiadomości. LEKCJA 8 Temat: Powtórzenie ROZDZIAŁ IV LEKCJA 9 Temat: Sprawdzian nr 4. ROZDZIAŁ V LEKCJA 1 Temat: Starożytna Macedonia. Przyjrzyjmy się jeszcze raz mapie Persji i Grecji. Popatrz na północ Grecji, tam gdzie styka się z granicami Persji. Widzisz tam jakieś państwo? Nie. W V w. p.n.e. był tam kraj mniejszy od Grecji o nazwie Macedonia. Był tak słaby, że w ogóle nikt się nim nie przejmował. Właściwie można powiedzieć, że te tereny były częścią Grecji, gdyż ludzie tam żyjący mieli grecką kulturę. W IV w. p.n.e. Macedonią zaczął rządzić król Filip II, który wzmocnił swoje państwo i armię do tego stopnia, że zaczął planować podbicie całej Grecji. Jak to? Miał kraj mniejszy od Grecji, a chciał dokonać tego, czego nie udało się ogromnej Persji? Dokładnie. I nie był głupi. Grecja zaraz po wypędzeniu Persów znowu pogrążyła się w wojnach między polis. A Filip II miał łeb na karku i tak zorganizował swoją armię, że stała się niepokonana. Otóż każdy macedoński hoplita, został wyposażony w dłuuuuuugą na 5 metrów włócznię, którą idąc do boju pochylał do przodu i tak tworzył się mur najeżony grotami, który zabijał wszystko przed sobą. Nie chciałbym czegoś takiego atakować. Grecy znowu zjednoczyli się przeciw wspólnemu niebezpieczeństwu, ale tym razem walczyli przeciwko macedońskim hoplitom, znającym tak samo dobrze jak oni formację falangi, a w dodatku wyposażonym w te długie włócznie. Filip II w pokonał armie greckie i wszystkie polis uznały jego panowanie. Nawet Sparta uległa? Nawet Sparta. Mało tego. Zaraz potem zaczął planować wojnę z Persją. CO??? Chciał zaatakować Persję? Popatrz tylko na mapę i wyobraź sobie, że tak – chciał tego kolosa zaatakować i był przekonany, że zwycięży. Ale gość. Miał jednak strasznego pecha, gdyż niedługo przed wyruszeniem został zamordowany przez jednego ze swoich strażników. A czemu go zabił? Nie wiadomo, bo mordercę szybko zabili inni strażnicy. Zgodnie z obyczajem władzę po ojcu przekazano synowi, a był nim dwudziestoletni i bardzo utalentowano wojskowo Aleksander. Ten dokończył przygotowania do wojny i ruszył na Persję. Ile miał wojska? Około 50 tysięcy hoplitów z Macedonii i Grecji, w tym silny oddział konnicy, którą osobiście prowadził do walki sam Aleksander na swoim ukochanym koniu Bucefale. I zwyciężył? Początkowo Persowie nie byli przygotowani do wojny z tak groźnym przeciwnikiem, więc pierwszą bitwę Aleksander wygrał łatwo. Potem jednak król Dariusz III zebrał stutysięczną armię i stawił mu czoła koło miejscowości Issos. 100 tysięcy miał też Kserkses jak ruszył na Grecję w 480 r. p.n.e. Zgadza się. W bitwie pod Issos Aleksander zwyciężył dzięki prowadzonej przez niego bardzo odważnej szarży konnicy, która przedarła się przez wojska Dariusza III i prawie go dopadła. Król Persji widząc, że Aleksander jest tak blisko, spanikował i uciekł z pola bitwy w swoim rydwanie. Wojska perskie na widok uciekającego króla też spanikowały. Ale tchórz. Istotnie. Jednak Dariusz III wciąż był potężny. Tym razem zebrał ponad 200 tysięcy żołnierzy i do trzeciej, największej bitwy doszło pod Gaugamelą w 331 r. p.n.e. 200 000 Persów na 50 000 Macedończyków i Greków. Ale to musiał być widok. Aleksander postanowił zastosować ten sam chwyt co pod Issos, czyli w decydującej fazie bitwy zaatakować swoją kawalerią, wyrąbać przejście przez szeregi wroga by dopaść osobiście samego Dariusza III. Tak właśnie zrobił. Dariusz nie mógł uwierzyć, że mimo tak miażdżącej przewagi jego armia nie jest w stanie powstrzymać konnicy Aleksandra. Gdy król Macedonii był już bardzo blisko Dariusza, ten zawrócił swój rydwan i znowu uciekł, a jego armia teraz już zupełnie poszła w rozsypkę i to był praktycznie koniec Persji. Niesamowite. Tak – to było niesamowite. Generałowie wszystkich armii świata podziwiają Aleksandra, jego geniusz wojenny, odwagę i charyzmę. Aleksander niedługo po tej bitwie wkroczył do pięknego miasta Babilon, a jakiś czas potem do stolicy Persepolis. Macedończycy i Grecy spodziewali się, że teraz będą mogli wziąć skarby zagrabione w miastach perskich i wrócić do domów, ale Aleksander miał inne plany. Ruszył dalej na wschód. Potem jeszcze dalej i dalej, aż wyszedł poza granice Persji i wszedł do Indii. Nie tam chciał dojść? Nie wiadomo. W tym czasie wierzono, że Ziemia jest płaska, coś jak naleśnik. Może chciał dojść do krawędzi świata. Raczej nie doszedł. Nie doszedł, ale za to znalazł nowych wrogów, czyli mieszkańców Indii. Ci też zebrali armię i mieli nawet 200 słoni bojowych. I falanga macedońska poradziła sobie z nimi. Po ciężkiej bitwie Aleksander znowu zwyciężył, ale zginął jego koń Bucefał. Na jego cześć założył w Indiach miasto, które istnieje do dzisiaj. Żołnierze Aleksandra mieli już dosyć wojen. Prośbami i groźbami przekonali go, że nie ma sensu iść dalej, bo w końcu przegrają i wszystko stracą. Aleksander ruszył w drogę powrotną i zamieszkał w Babilonie. Miał tak wielką władzę i był tak uwielbiany, że niestety woda sodowa uderzyła mu do głowy i zaczął się uważać za boga. Za boga? Tak. Kiedy się odnosi sukcesy istnieje niebezpieczeństwo, że wbijemy się w pychę – to się przytrafiło Aleksandrowi. Jednak nasze złudzenia o swojej wielkości zawsze okazują się fałszywe. Niedługo potem Aleksander zachorował i zmarł w wieku 33 lat. Wygrał tyle bitew, podbił tyle ziem, przejechał na Bucefale tysiące kilometrów, ogłosił się bogiem… i umarł w łóżku. I kto go zastąpił? No właśnie. Kto obejmie w posiadanie to gigantyczne i bogate państwo? Aleksander jeszcze przed śmiercią ożenił się, a jego żona była w ciąży w chwili jego zgonu. Kilka miesięcy później urodziła chłopca, którego też nazwano Aleksander (na takie dzieci mówi się pogrobowcy, bo urodziły się po śmierci ojca). Ale niemowlak nie może rządzić. I powstał problem. Aleksander mógł wcześniej wyznaczyć jednego ze swoich dowódców, by ten sprawował władzę do czasu, aż jego syn dorośnie, ale nikogo nie wyznaczył i między dowódcami zaczęły się kłótnie. Znowu wojny? Chciwość i rządza władzy po raz kolejny dały o sobie znać. Po jakimś czasie wojny ustały, a skłóceni wodzowie po prostu podzielili ziemie między siebie na kilka części. Czyli cały wysiłek Aleksandra, by zbudować wielkie imperium, poszedł na marne. Można tak powiedzieć, ale trzeba pamiętać o bardzo ważnej rzeczy. Pamiętasz jak mówiliśmy o kulturze greckiej? Coś pamiętam, ale podejrzewam, że każe mi pan to utrwalić . Grecka kultura, czyli architektura, sztuka, filozofia, literatura i religia do czasów Aleksandra były znane i mogły być podziwiane tylko w Grecji. Kiedy Aleksander podbijał kolejne miasta, zakładał nowe i zajmował kolejne regiony Persji, wszędzie za jego armią docierały setki greckich kupców, artystów, pisarzy, budowniczych, kapłanów i tysiące zwykłych ludzi. Mieszkańcy miast podbitej Persji czytali dzieła Homera, uczyli się o filozofii Sokratesa, Platona, Arystotelesa, stawiano budowle z kolumnami w stylach doryckim, jońskim i korynckim, poznawano grecki język, zamawiano u greckich rzeźbiarzy posągi, wynajmowano bardzo mądrych greckich nauczycieli, greccy kapłani opowiadali o greckich bogach. Kultura Grecji rozpowszechniła się wśród niezliczonych ludów od Egiptu po Indie. A ponieważ była (i wciąż jest) fascynująca i przebogata, ludzie, którzy ją poznawali byli tak zachwyceni, że uczyli się języka greckiego, by móc czytać oryginalne dzieła greckich dramatopisarzy i uczonych. To chyba trochę tak jak dziś wszyscy uczą się języka angielskiego. Dokładnie. Dziś jak się zna angielski to można się dogadać z ludźmi z całego świata i chyba też na całym świecie ludzie znają kulturę amerykańską, czyli jedzenie z McDonald’s czy filmy z Hollywood jak na przykład „Gwiezdne Wojny”. „Gwiezdne Wojny” znają wszyscy, chyba nawet Eskimosi. Wtedy tak popularna stała się kultura Grecji, a język grecki znało mnóstwo ludzi od Morza Śródziemnego do rzeki Indus. Ten czas od Aleksandra Macedońskiego, kiedy Grecy rozpowszechnili swoją kulturę, nazywamy epoką hellenistyczną. Epoką hellenistyczną? To tak jakbyś powiedział: epoka grecka, bo Grecy nazywali sami siebie Hellenami. ROZDZIAŁ V LEKCJA 2 Temat: Starożytny Rzym. Rzym był najpotężniejszym państwem starożytności. Nie wiadomo kiedy dokładnie został założony, ale legenda głosi, że był to rok 753 przed narodzinami Chrystusa. Od tej daty Rzymianie liczyli lata. Oczywiście oni sami nie używali skrótu p.n.e., dla nich Rzym został założony w roku pierwszym, natomiast siedem i pół wieku później, kiedy w Betlejem Maria urodziła Syna Bożego, rzymski urzędnik powiedziałby, że narodziny dziecka nastąpiły w 753 roku. A Jezus Chrystus narodził się w roku zerowym? Nie ma roku zerowego. Tradycyjnie przyjmuje się, że Mesjasz narodził się 25 grudnia 1 r. p.n.e., ale tak naprawdę nikt nie zna dokładnej daty, gdyż nie mamy wystarczających informacji. Czyli nie wiadomo ani tego kiedy założono Rzym ani tego kiedy narodził się Mesjasz? Nie wiadomo też jak powstał Rzym i kto go założył. Znamy natomiast starą, rzymską legendę o Romulusie i Remusie: Pewnego razu kapłanka bogini Westy, Rea Sylwia urodziła dzieci boga Aresa - bliźnięta Romulusa i Remusa. Jej wuj, który był królem, obawiał się, że chłopcy odbiorą mu władzę, więc zamorzył westalkę głodem, a bliźnięta w koszyku wrzucił do Tybru. Koszyk szczęśliwie zaczepił się o pień drzewa, a płacz głodnych dzieci posłyszała wilczyca i przychodziła ich karmić. Pewnego dnia spostrzegł to pasterz i zabrał bliźnięta do domu. Razem z żoną wychował ich na tęgich i pięknych młodzieńców. Postanowili założyć swoje miasto w miejscu gdzie byli karmieni przez wilczycę. Zaczęli się jednak kłócić kto nada mu nazwę. Postanowili więc wybadać wolę bogów. Zasiedli nocą do czuwania, żeby wróżyć z lotu ptaków. Każdy patrzył w swoją stronę nieba i czekali, kto zobaczy więcej ptaków. Remus zobaczył sześć sępów, a Romulus dwanaście. Wszyscy uznali więc, że Romulus ma założyć miasto. Zgodnie z legendą Romulus założył Rzym w roku 753 p.n.e., od którego Rzymianie liczyli lata. Zaorał on pewną przestrzeń ziemi, na której miał stanąć Rzym. Remus z pogardą powiedział do Romulusa „Silne miasto budujesz” i został zabity przez brata. Romulus sprowadził do swego miasta złodziei i przestępców będących pierwszymi osadnikami. Z ich pomocą zabudował Rzym i otoczył go murem. Ta legenda jest prawdziwa? Legenda to nie jest historia, ale ponoć w każdej legendzie jest ziarnko prawdy. Tak czy owak Rzym został założony w VIII w. p.n.e. czyli mniej więcej wtedy gdy w Grecji zaczęto organizować igrzyska olimpijskie. Grecy rzucali dyskiem, a w tym samym czasie Rzymianie budowali mur wokół miasta. Otóż to. Wiadomo też, że na początku Rzymem rządziło kilku kolejnych królów z narodu Etrusków, aż pewnego razu Rzymianie wygnali ostatniego z nich i zmienili ustrój z monarchii na republikę. Republikę? Republika to taki ustrój, w którym zamiast króla władzę sprawuje grupa najbogatszych obywateli. W Rzymie było kilkadziesiąt bardzo bogatych rodzin – tę grupę nazywano patrycjuszami. Tysiące pozostałych obywateli to byli ludzie średnio zamożni lub biedni – ich nazywano plebejuszami. I rządzili patrycjusze? Przedstawiciele rodzin patrycjuszowskich zbierali się razem na jakiejś sali i tam podejmowali wspólnie najważniejsze decyzje. Takie zebranie nazywano Senatem, a zebranych Senatorami. A plebejusze musieli się słuchać. Plebejusze też wybierali swoich przedstawicieli, którzy zostali dopuszczeni do współdecydowania o losach państwa, ale znacznie więcej władzy posiadał Senat. I w każdej sprawie musieli się zbierać i ze sobą dogadywać? To byłoby bardzo męczące, więc Senatorowie wybierali spośród siebie dwóch najwyższych urzędników zwanych konsulami, którzy rządzili państwem wspólnie. Wyglądało to trochę podobnie do ustroju Sparty, gdzie było dwóch królów, ale konsulowe nie byli królami i po roku Senat znowu wybierał inną parę konsulów i tak co roku. Jak była wojna to jeden z konsulów prowadził armię do boju, drugi pilnował bezpieczeństwa Rzymu. A możemy teraz pomówić o armii? Wiem, że żołnierze nazywali się legionistami i byli niepokonani w walce. Wojsko to rzeczywiście jeden z najciekawszych tematów, choć pewnie dziewczyny mają inne zdanie. Rzymianie organizowali swoje wojska tworząc legiony, czyli takie oddziały po około 5000 legionistów każdy. Były bardzo skuteczne w boju, choć wbrew potocznej opinii, nie były niepokonane. Rzymskim legionom wiele razy zdarzyło się przegrywać bitwy, ale byli bardzo wytrwali, cierpliwi, nigdy się nie poddawali, uczyli się na własnych błędach, ciągle się doskonalili, gromadzili kolejne legiony i w końcu wygrywali najważniejsze bitwy oraz wojny. Jakbym był jednym z konsulów, to wolałbym dowodzić legionami i podbijać nowe ziemie niż siedzieć w Rzymie i się nudzić. No cóż. Prowadzenie kampanii wojennych w praktyce nie jest takie ciekawe jak się może wydawać. Ciągłe spanie w namiocie, kilka lub kilkanaście godzin dziennie w siodle lub w marszu na piechotę, nieustanne zagrożenie wpadnięciem w pułapkę albo śmierć na polu bitwy. Niemniej jeśli konsul wytrwał to wszystko i jego legiony odniosły zwycięstwa, to wtedy z podbitych terenów grabiono złoto i inne kosztowności, a część ludności zabierano jako niewolników. Aby wyrazić szacunek dla sławnego zwycięzcy w stolicy organizowano tak zwany triumf. Triumf to była taka parada. Tak. Rzymianie tłumnie ustawiali się na trasie przemarszu i wiwatowali, a przystrojoną drogą maszerowali legioniści, wieziono zdobyte skarby, pokonanych władców i dowódców, a na uroczystym rydwanie jechał triumfator, czyli bohaterski konsul. Był chyba tak sławny jak najlepsi sportowcy. Owszem – wszyscy mieszkańcy Rzymu go podziwiali i byli mu wdzięczni, gdyż dzięki zdobytym przez niego pieniądzom rozbudowywano miasto, a przywiezieni niewolnicy pracowali dla Rzymian. Pamiętasz jak zarozumiały stał się Aleksander po podbiciu Persji? Uważał się za boga. Rzymianie zdawali sobie sprawę z tej żądzy, z pychy, która kusi wielkich zwycięzców, by uznali siebie za kogoś więcej niż ludzi. Dlatego triumfator nie jechał na rydwanie sam. Stał za nim niewolnik, który przez cały czas parady triumfalnej powtarzał mu: „Pamiętaj, że jesteś tylko człowiekiem”. I to działało. Nie wiem czy na każdego, ale chyba w jakiś sposób uczyło, że mądry człowiek nawet z wielkimi osiągnięciami nie unosi się pychą, tylko zachowuje umiarkowaną dumę. A mieli powody do dumy, gdyż prędzej czy później wygrywali z każdym. Najpierw zawojowali całą Italię, czyli ten półwysep w kształcie buta, a potem wielu innych przeciwników i zagarnęli dla siebie całe Morze Śródziemne. Mówili na nie „nasze morze” i mieli do tego pełne prawo. Wygrali nawet z Macedonią. Tak. Rzymianie skruszyli nawet najeżoną włóczniami macedońską falangę. Najciekawsze jest jednak to w jaki sposób udało im się utrzymać tyle ludów w posłuszeństwie przez kilkaset lat. Jeśli ktoś nie chciał płacić podatków albo się buntował, to wysyłali legiony i wycinali nieposłusznych. A żeby pozostali zapamiętali sobie, że nie opłaca się buntować, przybijali buntowników gwoździami do ustawionych w ziemi krzyży, by się powoli wykrwawiali w męczarniach. Tak właśnie wygląda rzeczywistość, ale na dłuższą metę zwykłe okrucieństwo to za mało. Rozumni ludzie nie używają tylko kija, trzeba mieć też marchewkę. Karzą za nieposłuszeństwo, ale i nagradzają za dobre sprawowanie. I co robili Rzymianie? Przywozili marchewki ? Budowali. Budowali marchewki??? Janku, przestań mnie rozśmieszać . Budowali świątynie, amfiteatry, akwedukty, łaźnie i bazyliki. Z tych gmachów korzystali nie tylko obywatele Rzymu, ale też podbite ludy, co pomagało im pogodzić się z tym, że zostali podbici. Jednak najważniejszymi budowlami Rzymian były drogi. Drogi były najważniejsze? Tak. W tamtych czasach dróg było bardzo mało, a te istniejące były tylko pasami ubitej ziemi i po dłuższym deszczu zmieniały się w trudne do przejechania błoto. Natomiast gdy Rzymianie budowali drogę, to była to droga z prawdziwego zdarzenia. Równa, prosta, wyłożona kamieniami, bardzo trwała i tak wyprofilowana, by nie robiły się kałuże. Gdy droga natrafiła na rzekę, to budowano bardzo solidne mosty, a gdy dotarła do góry, to drążono tunele. Niektóre z tych dróg służą do dzisiaj i będą się nadawały do użytku jeszcze przez wiele lat. Tata mówi, że wszystkie nasze jezdnie powinny być zbudowane od nowa, gdyż jest tyle dziur i kolein. Prawdę mówiąc ja sam nie wiem dlaczego w innych krajach można położyć asfalt, który jakoś wytrzymuje i mrozy i upały, a u nas wszystkie drogi tak szybko się zużywają. Pewnie jest to jeden z efektów korupcji. Korupcji? Wyjaśnię ci to przy innej okazji. Drogi w państwie rzymskim pełniły dwie bardzo ważne funkcje. Po pierwsze rozwijały handel., Kupcy mogli teraz bez względu na pogodę przewozić mnóstwo towarów, nieraz z bardzo odległych krain. A jak jest więcej towaru, to co się dzieje? Cena jest niższa. Dokładnie. Niższe ceny oznaczają, że mogę więcej kupić za swoje zarobki i tak wszyscy korzystają. A druga funkcja dróg? Jeśli jakaś prowincja się zbuntowała, to ważne było, aby legiony dotarły na miejsce jak najszybciej, gdyż wtedy buntownicy mieli mało czasu na przygotowanie się do obrony. Drogi umożliwiły sprawne przemieszczanie legionów z miejsca na miejsce. Ale przecież buntownicy mogli rozwalić drogę albo most. To nie zdałoby się na wiele, gdyż wiele dróg i mostów zostało zbudowanych właśnie przez legiony. To był jeden z najlepszych atutów rzymskiej armii, że legioniści byli nie tylko żołnierzami, ale też świetnymi rzemieślnikami. Kiedy natrafili na zburzony most to szybko go naprawiali albo budowali obok nowy. Gdy mieli zdobyć ufortyfikowane miasto, budowali skomplikowane, ale bardzo skuteczne machiny oblężnicze. Jednak bardzo pomagało im właśnie to, że dzięki drogom buntownicy nie mieli zbyt wiele czasu na przygotowanie się do walki. Czyli dzięki drogom podbite ludy szybciej rozwijały swoją krainę, a jednocześnie Rzymianie łatwiej trzymali te ludy w niewoli. Ciekawe jak jedna rzecz może pełnić dwie tak skrajnie odmienne funkcje. ROZDZIAŁ V Kartaginą. LEKCJA 3 Temat: Wojny Rzymu z Pamiętasz jak mówiliśmy o tym, że rzymskie legiony nie były niepokonane? Szczególnie widać to było podczas wojen punickich. Punickich? Pamiętasz jak mówiliśmy o Fenicjanach? Oni wymyślili pieniądze i pismo fonetyczne. Właśnie. Rzymianie mówili na Fenicjan Punici. Fenicjanie założyli miasto Kartagina, które z czasem stało się równie potężne co Rzym. Przyjrzyj się mapce – to było w czasach zanim podbili ziemie dookoła Morza Śródziemnego. Gdy wybuchła wojna między Rzymem i Kartaginą, Rzymianie nazwali ją wojną punicką, co znaczy tyle co wojna fenicka, czyli z Fenicjanami. I Rzymianie wygrali tę wojnę? Wygrali i zabrali im kilka wysp, ale jakiś czas potem Kartagina postanowiła się zemścić i tak wybuchła druga wojna punicka. Bardzo utalentowany wódz Hannibal zebrał potężną armię z kilkudziesięcioma słoniami bojowymi i ruszył na Rzym. Rzymianie sądzili, że ich granice na północy są bezpieczne dzięki górom Alpy, ale mimo wielkich trudności Hannibal przeprowadził swoją armię i wszedł do Italii. Tam już był blisko Rzymu. Bardzo blisko. Tyle tylko, że w górach stracił słonie, które zabiła mroźna pogoda. Biedne słoniki. Jeden tylko zdołał przetrwać i podobno na nich Hannibal ruszył w stronę Rzymu. Przeciwko niemu Rzymianie wysłali wojska i doszło do bitwy, którą wygrał Hannibal. Pokonał legiony? Tak. Gdy Hannibal był już blisko, Rzym wysłał większą armię i doszło do drugiej bitwy. Hannibal znowu zwyciężył. Znowu? Wtedy Rzymianie poważnie zaczęli się obawiać, że przegrają. Tym razem wystawili wszystkie siły jakie mieli, 20 legionów, to była armia dwa razy silniejsza od wojsk Hannibala. Doszło to wielkiej bitwy, w której Rzymianie… przegrali. Trzeci raz z rzędu?? Wszyscy byli w szoku, ale to nie był pierwszy raz, gdy utalentowany dowódca zwycięża liczniejszego nieprzyjaciela. Tak samo było w bitwach Aleksandra Macedońskiego. A wcześniej w bitwie morskiej pod Salaminą i bitwie lądowej po Platejami. I co wtedy zrobili Rzymianie? Hannibal oczekiwał, że Rzym się podda, ale bardzo się rozczarował. Rzymianie wiedzieli, że jeśli nie otworzą bram po dobroci, a Hannibal zdobędzie mury miasta, to wszyscy mieszkańcy zostaną zmasakrowani. Problem Hannibala polegał na tym, że jego żołnierze nie byli tak dobrymi rzemieślnikami jak legioniści i nie umieli skutecznie oblegać miast, a Rzym miał potężne mury i gotowych do walki na śmierć i życie obrońców. I nie potrafił zdobyć Rzymu? Nie dał rady, więc ze złości grabił i palił wioski w Italii. Tymczasem Rzymianie postanowili zastosować inną strategię. W ciągu kilkunastu następnych lat zorganizowali nowe legiony, ale tym razem zamiast walczyć z Hannibalem w Italii, przewieźli je galerami wojennymi pod Kartaginę. Ale numer. Zaatakowali stolicę jego ojczyzny. Hannibal chcąc ratować Kartaginę musiał jak najszybciej opuścić Italię. Jak już dotarł do Kartaginy, miał tam kilkadziesiąt zdrowych i wytresowanych słoni bojowych. Doszło do wielkiej bitwy w Afryce koło miejscowości Zama, którą wygrali Rzymianie. Mimo słoni bojowych? Rzymianie tak skutecznie rzucali włóczniami i krzyczeli, że słonie się wystraszyły i zaczęły uciekać tratując wojska Hannibala. Zostali stratowani przez swoje własne słonie. To jedna z ważnych sztuk wojennych, umieć obrócić siłę przeciwnika przeciwko jemu samemu. Kartagińczycy się poddali, a Rzymianie zabrali im mnóstwo ziem, statków i pieniędzy. Po kilku dekadach Kartagina znowu zaczęła rosnąć w siłę. Nie była już tak potężna jak za czasów Hannibala, ale Rzymianie bardzo się bali, że historia mogłaby się powtórzyć i znajdą się z jej powodu w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Na wszelki wypadek zaatakowali – to była trzecia wojna punicka. Miasto zostało zdobyte i doszczętnie zniszczone. Kartagina przestała istnieć. ROZDZIAŁ V LEKCJA 4 Temat: Juliusz Cezar. Po zniszczeniu Kartaginy Rzym stał się najpotężniejszym państwem na świecie, ale jeszcze nie podbił wszystkich ziem dookoła Morza Śródziemnego. W kwestii powiększania państwa chyba nikt nie zasłużył się tak jak Juliusz Cezar. Ten utalentowany dowódca na czele kilku rzymskich legionów podbił ogromne ziemie współczesnej Francji, które wtedy nazywano Galią. Pokonał Galów? Asteriks i Obeliks to Galowie. Tak, ale to postacie z bajki. Natomiast Juliusz Cezar jest postacią historyczną i żadna wioska Galów mu się nie oparła. Nawet największy galijski wódz o imieniu Wercyngetoryks przegrał w krwawej bitwie i musiał się poddać. Cezar został namiestnikiem całej Galii, co po krótkim czasie dało mu ogromne bogactwa. Za te sukcesy pewnie zorganizowano dla niego triumf. Odwrotnie. Senatorowie byli zazdrośni o tę sławę cezara, o to, że plebejusze i tysiące legionistów go podziwia, no i o jego majątek. Senat obawiając się rosnących wpływów Cezara, pozbawił go urzędu namiestnika Galii i chciał sprowadzić do roli zwykłego obywatela. Ja bym się wkurzył na jego miejscu Nie wiem czy się wkurzył, ale wziął legiony i ruszył na Rzym. Zaatakował swoją stolicę??? Można tak powiedzieć. A jego legioniści nie mieli nic przeciwko temu? Cezar był bardzo inteligentny i udało mu się przekonać żołnierzy, że postępuje słusznie, a Senat jest niesprawiedliwy. Na północy półwyspu płynie niewielka rzeczka Rubikon. Na niej była wtedy wyznaczona granica Italii. Każdy kto ją przekroczył bez pozwolenia był traktowany przez Senat jak wróg, którego należało zabić. Gdy Cezar przemaszerował przez nią ze swoimi legionami miał powiedzieć takie słowa: „Kości zostały rzucone”. To oznacza, że od tej chwili dla Senatorów nie był już tylko przeciwnikiem, ale śmiertelnym wrogiem. Nie było już odwrotu, miał ze sobą tylko kilka legionów z Galii, a przeciwko sobie wszystkie pozostałe legiony i całe państwo. Taka sytuacja, gdzie w jednym kraju dwie strony walczą zbrojnie ze sobą nazywa się wojną domową. I kto ją wygrał? Juliusz Cezar szybkim marszem doszedł do Rzymu i bez walki zajął miasto. W ciągu kilku następnych lat, po kilku bitwach Cezar pokonał wszystkich Senatorów i przeciwników. Zanim wrócił do Rzymu, odwiedził Egipt, gdzie mieszkał przez jakiś czas z Kleopatrą. Zakochał się w niej? Możliwe, gdyż w tym Rzym był dość potężny by spokojnie podbić Egipt. Taka zdobycz byłaby znacznie cenniejsza niż Galia, ponieważ Egipt od dawien dawna produkował mnóstwo zboża, które było potrzebne Rzymianom. Cezar jednak pozostawił Egipt pod władzą Kleopatry. Niedługo potem zaś urodziła mu syna. Mógł być z czasem jego następcą. Mógł próbować, ale nie miałby większych szans, gdyż to był syn Cezara z cudzoziemką. Cezar w końcu wrócił do Rzymu i tam, już jako niekwestionowany władca całego państwa, odbył triumf, w czasie którego mieszkańcy miasta wiwatowali na jego cześć. Senatorowie ciągle nie mogli się pogodzić, że stracili władzę i zastanawiali się co można by zrobić. Słyszałem, że go zamordowali sztyletami. Dobrze słyszałeś. Jeśli nie można kogoś osłabić pokojowo ani pokonać na wojnie, to wtedy zawiązują się spiski. I część senatorów – tych najodważniejszych – rzeczywiście zorganizowała spisek na życie Cezara. A co to jest spisek? To taka potajemna zmowa. Jeśli chcesz zabić władcę, a boisz się jego żołnierzy, to organizujesz z innymi jego wrogami tajne spotkania, gdzie wspólnie wymyślacie plan działania. Jedni mają za zadanie obserwować gdzie w danej chwili jest przyszła ofiara, inni próbują się dowiedzieć jakie ma plany na przyszłość, jeszcze inni załatwiają truciznę albo inny rodzaj broni, której postanowicie użyć. Jeśli spiskowcy się dowiedzą, że dana osoba będzie powiedzmy jutro o tej godzinie w tym miejscu, to ustalają kto ma zabić oraz jak. I co ustalili? Postanowiono zabić Cezara w Senacie, bo tam często się pojawiał. W 44 r. p.n.e. spiskowcy ukryli w ubraniach sztylety i nagle razem zadźgali Juliusza Cezara. Wśród morderców był jego przyjaciel Brutus. Podobno krwawiący Cezar powiedział przed śmiercią: „I ty, Brutusie, przeciwko mnie?”. ROZDZIAŁ V LEKCJA 5 Temat: Oktawian August. Senatorowie sądzili, że po udanym zamachu Senat znowu będzie rządzić, ale ludność Rzymu tak polubiła silne rządy Cezara, że zamachowcy nie tylko nie zostali uznani za bohaterów, którzy zabili tyrana, ale musieli uciekać. W dodatku najbliższy współpracownik Cezara, Marek Antoniusz od razu przejął po nim władzę i być może stałby się jego następcą, gdyby nie to, że Cezar jeszcze przed śmiercią spisał testament. Ciekawe co w nim zapisał. Cezar bardzo lubił wnuka swojej siostry Oktawiana. W testamencie ogłosił, że go adoptuje oraz przekazuje mu cały swój majątek. Jeśli się nie mylę, to Rzym był za mały dla nich dwóch. Znowu wojna domowa? Otóż nie. Dogadali się, wspólnie wyłapali i zabili wszystkich spiskowców oraz wielu innych wpływowych ludzi, których podejrzewali, że mogą organizować kolejne spiski. To były bardzo krwawe czasy. I rządzili wspólnie? Aby nie wchodzić sobie w drogę, podzielili się państwem. Oktawian objął panowanie nad zachodnią częścią, a Marek Antoniusz nad wschodnią. Żeby utrwalić ten sojusz Marek Antoniusz ożenił się z siostrą Oktawiana. Czyli powstały dwa państwa rzymskie? Nie. To wciąż było jedno państwo i żadnemu z nich nie wolno było traktować swojej części jak swojej własności. Każdy miał za zadanie dbać o całość. Oktawian pozostał w Rzymie, a Marek Antoniusz wyjechał na wschód i odwiedził Egipt. A tam była Kleopatra. Kleopatra wiedziała, że Marek Antoniusz może bez trudu podbić Egipt i włączyć go do swojej części państwa rzymskiego. To dałoby mu wielką popularność. On jednak prawdopodobnie zakochał się w Kleopatrze, a ona chyba też go kochała. W każdym razie Marek Antoniusz rozwiódł się z siostrą Oktawiana i ożenił z królową Egiptu. Co na to Oktawian? Oktawian był ambitny i chciał rządzić sam. W tym celu trzeba było pokonać Marka Antoniusza. Jednak w Rzymie była taka tradycja, że nie wolno wywoływać wojen bez powodu, wojny powinny być sprawiedliwe, czyli trzeba było mieć poważny powód. I po jakimś czasie Marek Antoniusz popełnił straszny błąd, gdyż wyszło na jaw, że w swoim testamencie zapisał niektóre prowincje wschodniej części państwa rzymskiego swoim dzieciom, które miał z Kleopatrą. W ten sposób działał na szkodę Rzymu, gdyż uszczuplał jego terytorium, a dobry władca powinien je poszerzać. Oktawian miał sprawiedliwy powód do wojny. I natychmiast go wykorzystał. Senat i wszyscy Rzymianie byli oburzeni zuchwałością Marka Antoniusza. Oktawian ruszył na wschód. Marek Antoniusz był wspierany przez wojska Egiptu, ale mimo to przegrał wielką bitwę morską i jego los został przesądzony. Oktawian spokojnie dotarł do Egiptu, gdzie spodziewał się pojmać oboje małżonków i wziąć ich do niewoli, ale zanim to się stało, oboje popełnili samobójstwo. Kleopatrę ukąsiła żmija, a on jak się zabił? Podobno przebił się mieczem. Od tej pory Rzym miał jednego władcę, a Senat nie odgrywał już większej roli, choć nie został rozwiązany. Ponieważ Oktawian został pośmiertnie adoptowany przez Cezara, zgodnie z tradycją przyjął nazwisko ojca i kazał się nazywać Cezarem. Tak Rzym z republiki znowu stał się monarchią, a na króla mówiono cesarz. I dobrze rządził? Był pierwszym cesarzem rzymskim. To on po śmierci Kleopatry przyłączył Egipt i w ten sposób Rzym ogarnął wszystkie ziemie dookoła Morza Śródziemnego. Wprowadził wiele reform. Aby sprawniej zbierać podatki musiał dokładnie policzyć ilu ludzi mieszka w całym jego państwie. Ale jak to zrobić, kiedy ludzie ciągle się przemieszczają? Wydał polecenie, by każdy mężczyzna udał się do miasta, z którego pochodzi i tam odpowiedni urzędnik zapisze go na listę. W ten sposób uniknięto sytuacji, że ktoś mógłby być policzony dwa razy. W wszyscy mieszkańcy musieli jednocześnie wybrać się w podróż? Większość ludzi zwykle mieszka tam skąd pochodzi, więc trudność mieli tylko ci, którzy się wyprowadzili z rodzinnego miasta. I akurat tak się złożyło, że pewien człowiek imieniem Józef, który mieszkał w miasteczku Nazaret, musiał udać się podróż. Wziął ze sobą swoją niedawno poślubioną małżonkę Marię, która w Betlejem urodziła chłopca. Acha! To wtedy urodził się Jezus Chrystus! Za panowania Oktawiana. Tak. W tamtym czasie mówiono na niego Oktawian August. ROZDZIAŁ V LEKCJA 6 Temat: Kultura Rzymu. ROZDZIAŁ V wiadomości. LEKCJA 7 Temat: Powtórzenie ROZDZIAŁ V LEKCJA 8 Temat: Sprawdzian nr 5. NAJWIĘKSZE RELIGIE Judaizm Chrześcijaństwo Islam Hinduizm Buddyzm IMIĘ BOGA Jahwe Allach Brahma, Wisznu i Śiwa __________ ZAŁOŻYCIEL Mojżesz Jahwe Trójca Święta (Bóg Ojciec, Syn Boży, Duch Święty) Jezus Chrystus Mahomet __________ Budda SYMBOLE Gwiazda Dawida Menora Ryba Krzyż Półksiężyc Głoska Om Swastyka Koło Dharmy KSIĘGA Biblia hebrajska Koran Wedy ŚWIĘTA Pascha Biblia chrześcijańska (Stary i Nowy Testament) Wielkanoc Ramadan Holi DUCHOWNY rabin imam bramin Cztery Szlachetne Prawdy Dzień Oświecenia Buddy mnich ŚWIĄTYNIA synagoga zwana bożnicą ŚWIĘTE MIEJSCA Jerozolima Auschwitz-Birkenau w Oświęcimiu ok. 13 mln żydów LICZBA WYZNAWCÓW katolicki- ksiądz prawosławny- batiuszka protestancki- pastor katolicki- kościół prawosławny- cerkiew protestancki- zbór Jerozolima Rzym meczet mandir pagoda Kaaba w Mekce Jerozolima Rzeka Ganges Bodh Gaja ponad 2 mld chrześcijan ponad 1 mld muzułmanów ponad 1 mld hindusów niecałe 0,5 mld buddystów ROZDZIAŁ VI LEKCJA 1 Temat: Historia judaizmu. Adam i Ewa Pan Bóg wziął zatem człowieka i umieścił go w ogrodzie Eden, aby uprawiał go i doglądał. A przy tym Pan Bóg dał człowiekowi taki rozkaz: Z wszelkiego drzewa tego ogrodu możesz spożywać według upodobania; ale z drzewa poznania dobra i zła nie wolno ci jeść, bo gdy z niego spożyjesz, niechybnie umrzesz. Potem Pan Bóg rzekł: Nie jest dobrze, żeby mężczyzna był sam; uczynię mu zatem odpowiednią dla niego pomoc. Ulepiwszy z gleby wszelkie zwierzęta lądowe i wszelkie ptaki powietrzne, Pan Bóg przyprowadził je do mężczyzny, aby przekonać się, jaką on da im nazwę. Każde jednak zwierzę, które określił mężczyzna, otrzymało nazwę istota żywa. I tak mężczyzna dał nazwy wszelkiemu bydłu, ptakom powietrznym i wszelkiemu zwierzęciu polnemu, ale nie znalazła się pomoc odpowiednia dla mężczyzny. Wtedy to Pan sprawił, że mężczyzna pogrążył się w głębokim śnie, i gdy spał, wyjął jedno z jego żeber, a miejsce to zapełnił ciałem. Po czym Pan Bóg z żebra, które wyjął z mężczyzny, zbudował niewiastę. A gdy ją przyprowadził do mężczyzny, mężczyzna powiedział: Ta dopiero jest kością z moich kości i ciałem z mego ciała! Ta będzie się zwała niewiastą, bo ta z mężczyzny została wzięta. Dlatego to mężczyzna opuszcza ojca swego i matkę swoją i łączy się ze swą żoną tak ściśle, że stają się jednym ciałem. Chociaż mężczyzna i jego żona byli nadzy, nie odczuwali wobec siebie wstydu. A wąż był bardziej przebiegły niż wszystkie zwierzęta lądowe, które Pan Bóg stworzył. On to rzekł do niewiasty: Czy rzeczywiście Bóg powiedział: Nie jedzcie owoców ze wszystkich drzew tego ogrodu? Niewiasta odpowiedziała wężowi: Owoce z drzew tego ogrodu jeść możemy, tylko o owocach z drzewa, które jest w środku ogrodu, Bóg powiedział: Nie wolno wam jeść z niego, a nawet go dotykać, abyście nie pomarli. Wtedy rzekł wąż do niewiasty: Na pewno nie umrzecie! Ale wie Bóg, że gdy spożyjecie owoc z tego drzewa, otworzą się wam oczy i tak jak Bóg będziecie znali dobro i zło. Wtedy niewiasta spostrzegła, że drzewo to ma owoce dobre do jedzenia, że jest ono rozkoszą dla oczu i że owoce tego drzewa nadają się do zdobycia wiedzy. Zerwała zatem z niego owoc, skosztowała i dała swemu mężowi, który był z nią: a on zjadł. A wtedy otworzyły się im obojgu oczy i poznali, że są nadzy; spletli więc gałązki figowe i zrobili sobie przepaski. Gdy zaś mężczyzna i jego żona usłyszeli kroki Pana Boga przechadzającego się po ogrodzie, w porze kiedy był powiew wiatru, skryli się przed Panem Bogiem wśród drzew ogrodu. Pan Bóg zawołał na mężczyznę i zapytał go: Gdzie jesteś? On odpowiedział: Usłyszałem Twój głos w ogrodzie, przestraszyłem się, bo jestem nagi, i ukryłem się. Rzekł Bóg: Któż ci powiedział, że jesteś nagi? Czy może zjadłeś z drzewa, z którego ci zakazałem jeść? Mężczyzna odpowiedział: Niewiasta, którą postawiłeś przy mnie, dała mi owoc z tego drzewa i zjadłem. Wtedy Pan Bóg rzekł do niewiasty: Dlaczego to uczyniłaś? Niewiasta odpowiedziała: Wąż mnie zwiódł i zjadłam. Wtedy Pan Bóg rzekł do węża: Ponieważ to uczyniłeś, bądź przeklęty wśród wszystkich zwierząt domowych i polnych; na brzuchu będziesz się czołgał i proch będziesz jadł po wszystkie dni twego istnienia. Wprowadzam nieprzyjaźń między ciebie a niewiastę, pomiędzy potomstwo twoje a potomstwo jej: ono zmiażdży ci głowę, a ty zmiażdżysz mu piętę. Do niewiasty powiedział: Obarczę cię niezmiernie wielkim trudem twej brzemienności, w bólu będziesz rodziła dzieci, ku twemu mężowi będziesz kierowała swe pragnienia, on zaś będzie panował nad tobą. Do mężczyzny zaś Bóg rzekł: Ponieważ posłuchałeś swej żony i zjadłeś z drzewa, co do którego dałem ci rozkaz w słowach: Nie będziesz z niego jeść - przeklęta niech będzie ziemia z twego powodu: w trudzie będziesz zdobywał od niej pożywienie dla siebie po wszystkie dni twego życia. Cierń i oset będzie ci ona rodziła, a przecież pokarmem twym są płody roli. W pocie więc oblicza twego będziesz musiał zdobywać pożywienie, póki nie wrócisz do ziemi, z której zostałeś wzięty; bo prochem jesteś i w proch się obrócisz! Mężczyzna dał swej żonie imię Ewa, bo ona stała się matką wszystkich żyjących. Pan Bóg sporządził dla mężczyzny i dla jego żony odzienie ze skór i przyodział ich. Po czym Pan Bóg rzekł: Oto człowiek stał się taki jak My: zna dobro i zło; niechaj teraz nie wyciągnie przypadkiem ręki, aby zerwać owoc także z drzewa życia, zjeść go i żyć na wieki. Dlatego Pan Bóg wydalił go z ogrodu Eden, aby uprawiał tę ziemię, z której został wzięty. Wygnawszy zaś człowieka, Bóg postawił przed ogrodem Eden cherubów i połyskujące ostrze miecza, aby strzec drogi do drzewa życia. Kain i Abel Mężczyzna zbliżył się do swej żony Ewy. A ona poczęła i urodziła Kaina, i rzekła: Otrzymałam mężczyznę od Pana. A potem urodziła jeszcze Abla, jego brata. Abel był pasterzem trzód, a Kain uprawiał rolę. Gdy po niejakim czasie Kain składał dla Pana w ofierze płody roli, zaś Abel składał również pierwociny ze swej trzody i z ich tłuszczu, Pan wejrzał na Abla i na jego ofiarę; na Kaina zaś i na jego ofiarę nie chciał patrzeć. Smuciło to Kaina bardzo i chodził z ponurą twarzą. Pan zapytał Kaina: Dlaczego jesteś smutny i dlaczego twarz twoja jest ponura? Przecież gdybyś postępował dobrze, miałbyś twarz pogodną; jeżeli zaś nie będziesz dobrze postępował, grzech leży u wrót i czyha na ciebie, a przecież ty masz nad nim panować. Rzekł Kain do Abla, brata swego: Chodźmy na pole. A gdy byli na polu, Kain rzucił się na swego brata Abla i zabił go. Wtedy Bóg zapytał Kaina: Gdzie jest brat twój, Abel? On odpowiedział: Nie wiem. Czyż jestem stróżem brata mego? Rzekł Bóg: Cóżeś uczynił? Krew brata twego głośno woła ku mnie z ziemi! Bądź więc teraz przeklęty na tej roli, która rozwarła swą paszczę, aby wchłonąć krew brata twego, przelaną przez ciebie. Gdy rolę tę będziesz uprawiał, nie da ci już ona więcej plonu. Tułaczem i zbiegiem będziesz na ziemi! Kain rzekł do Pana: Zbyt wielka jest kara moja, abym mógł ją znieść. Skoro mnie teraz wypędzasz z tej roli, i mam się ukrywać przed tobą, i być tułaczem i zbiegiem na ziemi, każdy, kto mnie spotka, będzie mógł mnie zabić! Ale Pan mu powiedział: O, nie! Ktokolwiek by zabił Kaina, siedmiokrotną pomstę poniesie! Dał też Pan znamię Kainowi, aby go nie zabił, ktokolwiek go spotka. Po czym Kain odszedł od Pana i zamieszkał w kraju Nod, na wschód od Edenu. Dzieje Noego Oto dzieje Noego. Noe, człowiek prawy, wyróżniał się nieskazitelnością wśród współczesnych sobie ludzi; w przyjaźni z Bogiem żył Noe. A Noe był ojcem trzech synów: Sema, Chama i Jafeta. Ziemia została skażona w oczach Boga. Gdy Bóg widział, iż ziemia jest skażona, że wszyscy ludzie postępują na ziemi niegodziwie, rzekł do Noego: Postanowiłem położyć kres istnieniu wszystkich ludzi, bo ziemia jest pełna wykroczeń przeciw mnie; zatem zniszczę ich wraz z ziemią. Ty zaś zbuduj sobie arkę z drzewa żywicznego, uczyń w arce przegrody i powlecz ją smołą wewnątrz i zewnątrz. A oto, jak masz ją wykonać: długość arki - trzysta łokci, pięćdziesiąt łokci jej szerokość i wysokość jej - trzydzieści łokci. Nakrycie arki, przepuszczające światło, sporządzisz na łokieć wysokie i zrobisz wejście do arki w jej bocznej ścianie; uczyń przegrody: dolną, drugą i trzecią. Ja zaś sprowadzę na ziemię potop, aby zniszczyć wszelką istotę pod niebem, w której jest tchnienie życia; wszystko, co istnieje na ziemi, wyginie, ale z tobą zawrę przymierze. Wejdź przeto do arki z synami twymi, z żoną i z żonami twych synów. Spośród wszystkich istot żyjących wprowadź do arki po parze, samca i samicę, aby ocalały wraz z tobą od zagłady. Z każdego gatunku ptactwa, bydła i zwierząt pełzających po ziemi po parze; niechaj wejdą do ciebie, aby nie wyginęły. A ty nabierz sobie wszelkiej żywności - wszystkiego, co nadaje się do jedzenia - i zgromadź u siebie, aby była na pokarm dla ciebie i na paszę dla zwierząt. I Noe wykonał wszystko tak, jak Bóg polecił mu uczynić. A potem Pan rzekł do Noego: Wejdź wraz z całą twą rodziną do arki, bo przekonałem się, że tylko ty jesteś wobec mnie prawy wśród tego pokolenia. Z wszelkich zwierząt czystych weź z sobą siedem samców i siedem samic, ze zwierząt zaś nieczystych po jednej parze: samca i samicę; również i z ptactwa - po siedem samców i po siedem samic, aby w ten sposób zachować ich potomstwo dla całej ziemi. Bo za siedem dni spuszczę na ziemię deszcz, który będzie padał czterdzieści dni i czterdzieści nocy, aby wyniszczyć wszystko, co istnieje na powierzchni ziemi - cokolwiek stworzyłem. I spełnił Noe wszystko tak, jak mu Pan polecił. Noe miał sześćset lat, gdy nastał potop na ziemi. Noe wszedł z synami, z żoną i z żonami swych synów do arki, aby schronić się przed wodami potopu. Ze zwierząt czystych i nieczystych, z ptactwa i ze wszystkiego, co pełza po ziemi, po dwie sztuki, samiec i samica, weszły do Noego, do arki, tak jak mu Bóg rozkazał. A gdy upłynęło siedem dni, wody potopu spadły na ziemię. W roku sześćsetnym życia Noego, w drugim miesiącu roku, siedemnastego dnia miesiąca, w tym właśnie dniu trysnęły z hukiem wszystkie źródła Wielkiej Otchłani i otworzyły się upusty nieba; przez czterdzieści dni i przez czterdzieści nocy padał deszcz na ziemię. I właśnie owego dnia Noe oraz jego synowie, Sem, Cham i Jafet, żona Noego i trzy żony jego synów weszli do arki, a wraz z nimi wszelkie gatunki zwierząt, bydła, zwierząt pełzających po ziemi, wszelkiego ptactwa <i istot ze skrzydłami>. Wszelkie istoty, w których było tchnienie życia, weszły po parze do Noego do arki. Gdy już weszły do arki samiec i samica każdej istoty żywej, jak Bóg rozkazał Noemu, Pan zamknął za nim [drzwi]. A potop trwał na ziemi czterdzieści dni i wody wezbrały, i podniosły arkę ponad ziemię. Kiedy przybywało coraz więcej wody i poziom jej podniósł się wysoko ponad ziemią, arka płynęła po powierzchni wód. Wody bowiem podnosiły się coraz bardziej nad ziemię, tak że zakryły wszystkie góry wysokie, które były pod niebem. Wody się więc podniosły na piętnaście łokci ponad góry i zakryły je. Wszystkie istoty poruszające się na ziemi z ptactwa, bydła i innych zwierząt i z wszelkich jestestw, których było wielkie mnóstwo na ziemi, wyginęły wraz ze wszystkimi ludźmi. Wszystkie istoty, w których nozdrzach było ożywiające tchnienie życia, wszystkie, które żyły na lądzie, zginęły. I tak Bóg wygubił doszczętnie wszystko, co istniało na ziemi, od człowieka do bydła, zwierząt pełzających i ptactwa powietrznego; wszystko zostało doszczętnie wytępione z ziemi. Pozostał tylko Noe i to, co z nim było w arce. A wody stale się podnosiły na ziemi przez sto pięćdziesiąt dni. Ale Bóg, pamiętając o Noem, o wszystkich istotach żywych i o wszystkich zwierzętach, które z nim były w arce, sprawił, że powiał wiatr nad całą ziemią i wody zaczęły opadać. Zamknęły się bowiem zbiorniki Wielkiej Otchłani tak, że deszcz przestał padać z nieba. Wody ustępowały z ziemi powoli, lecz nieustannie, i po upływie stu pięćdziesięciu dni się obniżyły. Miesiąca siódmego, siedemnastego dnia miesiąca arka osiadła na górach Ararat. Woda wciąż opadała aż do miesiąca dziesiątego. W pierwszym dniu miesiąca dziesiątego ukazały się szczyty gór. A po czterdziestu dniach Noe, otworzywszy okno arki, które przedtem uczynił, wypuścił kruka; ale ten wylatywał i zaraz wracał, dopóki nie wyschła woda na ziemi. Potem wypuścił z arki gołębicę, aby się przekonać, czy ustąpiły wody z powierzchni ziemi. Gołębica, nie znalazłszy miejsca, gdzie by mogła usiąść, wróciła do arki, bo jeszcze była woda na całej powierzchni ziemi; Noe, wyciągnąwszy rękę, schwytał ją i zabrał do arki. Przeczekawszy zaś jeszcze siedem dni, znów wypuścił z arki gołębicę i ta wróciła do niego pod wieczór, niosąc w dziobie świeży listek z drzewa oliwnego. Poznał więc Noe, że woda na ziemi opadła. I czekał jeszcze siedem dni, po czym wypuścił znów gołębicę, ale ona już nie powróciła do niego. W sześćset pierwszym roku, w miesiącu pierwszym, w pierwszym dniu miesiąca wody wyschły na ziemi, i Noe, zdjąwszy dach arki, zobaczył, że powierzchnia ziemi jest już prawie sucha. A kiedy w miesiącu drugim, w dniu dwudziestym siódmym ziemia wyschła, Bóg przemówił do Noego tymi słowami: Wyjdź z arki wraz z żoną, synami i z żonami twych synów. Wyprowadź też z sobą wszystkie istoty żywe: z ptactwa, bydła i zwierząt pełzających po ziemi; niechaj rozejdą się po ziemi, niech będą płodne i niech się rozmnażają. Noe wyszedł więc z arki wraz z synami, żoną i z żonami swych synów. Wyszły też z arki wszelkie zwierzęta: różne gatunki zwierząt pełzających po ziemi i ptactwa, wszystko, co się porusza na ziemi. Noe zbudował ołtarz dla Pana i wziąwszy ze wszystkich zwierząt czystych i z ptaków czystych złożył je w ofierze całopalnej na tym ołtarzu. Gdy Pan poczuł miłą woń, rzekł do siebie: Nie będę już więcej złorzeczył ziemi ze względu na ludzi, bo usposobienie człowieka jest złe już od młodości. Przeto już nigdy nie zgładzę wszystkiego, co żyje, jak to uczyniłem. Będą zatem istniały, jak długo trwać będzie ziemia: siew i żniwo, mróz i upał, lato i zima, dzień i noc. Po czym Bóg pobłogosławił Noego i jego synów, mówiąc do nich: Bądźcie płodni i mnóżcie się, abyście zaludnili ziemię. Wszelkie zaś zwierzę na ziemi i wszelkie ptactwo powietrzne niechaj się was boi i lęka. Wszystko, co się porusza na ziemi i wszystkie ryby morskie zostały oddane wam we władanie. Wszystko, co się porusza i żyje, jest przeznaczone dla was na pokarm, tak jak rośliny zielone, daję wam wszystko. Nie wolno wam tylko jeść mięsa z krwią życia. Upomnę się o waszą krew przez wzgląd na wasze życie - upomnę się o nią u każdego zwierzęcia. Upomnę się też u człowieka o życie człowieka i u każdego - o życie brata. [Jeśli] kto przeleje krew ludzką, przez ludzi ma być przelana krew jego, bo człowiek został stworzony na obraz Boga. Wy zaś bądźcie płodni i mnóżcie się; zaludniajcie ziemię i miejcie nad nią władzę. Potem Bóg tak rzekł do Noego i do jego synów: Ja, Ja zawieram przymierze z wami i z waszym potomstwem, które po was będzie; z wszelką istotą żywą, która jest z wami: z ptactwem, ze zwierzętami domowymi i polnymi, jakie są przy was, ze wszystkimi, które wyszły z arki, z wszelkim zwierzęciem na ziemi. Zawieram z wami przymierze, tak iż nigdy już nie zostanie zgładzona wodami potopu żadna istota żywa i już nigdy nie będzie potopu niszczącego ziemię. Po czym Bóg dodał: A to jest znak przymierza, które ja zawieram z wami i każdą istotą żywą, jaka jest z wami, na wieczne czasy: Łuk mój kładę na obłoki, aby był znakiem przymierza między Mną a ziemią. A gdy rozciągnę obłoki nad ziemią i gdy ukaże się ten łuk na obłokach, wtedy wspomnę na moje przymierze, które zawarłem z wami i z wszelką istotą żywą, z każdym człowiekiem; i nie będzie już nigdy wód potopu na zniszczenie żadnego jestestwa. Gdy zatem będzie ten łuk na obłokach, patrząc na niego, wspomnę na przymierze wieczne między mną a wszelką istotą żyjącą w każdym ciele, które jest na ziemi. Rzekł Bóg do Noego: To jest znak przymierza, które zawarłem między Mną a wszystkimi istotami, jakie są na ziemi. Abraham i Izaak A po tych wydarzeniach Bóg wystawił Abrahama na próbę. Rzekł do niego: Abrahamie! A gdy on odpowiedział: Oto jestem - powiedział: weź twego syna jedynego, którego miłujesz, Izaaka, idź do kraju Moria i tam złóż go w ofierze na jednym z pagórków, jakie ci wskażę. Nazajutrz rano Abraham osiodłał swego osła, zabrał z sobą dwóch swych ludzi i syna Izaaka, narąbał drzewa do spalenia ofiary i ruszył w drogę do miejscowości, o której mu Bóg powiedział. Na trzeci dzień Abraham, spojrzawszy, dostrzegł z daleka ową miejscowość. I wtedy rzekł do swych sług: Zostańcie tu z osłem, ja zaś i chłopiec pójdziemy tam, aby oddać pokłon Bogu, a potem wrócimy do was. Abraham, zabrawszy drwa do spalenia ofiary, włożył je na syna swego Izaaka, wziął do ręki ogień i nóż, po czym obaj się oddalili. Izaak odezwał się do swego ojca Abrahama: Ojcze mój! A gdy ten rzekł: Oto jestem, mój synu - zapytał: Oto ogień i drwa, a gdzież jest jagnię na całopalenie? Abraham odpowiedział: Bóg upatrzy sobie jagnię na całopalenie, synu mój. I szli obydwaj dalej. A gdy przyszli na to miejsce, które Bóg wskazał, Abraham zbudował tam ołtarz, ułożył na nim drwa i związawszy syna swego Izaaka położył go na tych drwach na ołtarzu. Potem Abraham sięgnął ręką po nóż, aby zabić swego syna. Ale wtedy Anioł Pański zawołał na niego z nieba i rzekł: Abrahamie, Abrahamie! A on rzekł: Oto jestem. Anioł powiedział mu: Nie podnoś ręki na chłopca i nie czyń mu nic złego! Teraz poznałem, że boisz się Boga, bo nie odmówiłeś Mi nawet twego jedynego syna. Abraham, obejrzawszy się poza siebie, spostrzegł barana uwikłanego rogami w zaroślach. Poszedł więc, wziął barana i złożył w ofierze całopalnej zamiast swego syna. I dał Abraham miejscu temu nazwę "Pan widzi". Stąd to mówi się dzisiaj: Na wzgórzu Pan się ukazuje. Po czym Anioł Pański przemówił głośno z nieba do Abrahama po raz drugi: Przysięgam na siebie, wyrocznia Pana, że ponieważ uczyniłeś to, a nie oszczędziłeś syna twego jedynego, będę ci błogosławił i dam ci potomstwo tak liczne jak gwiazdy na niebie i jak ziarnka piasku na wybrzeżu morza; potomkowie twoi zdobędą warownie swych nieprzyjaciół. Wszystkie ludy ziemi będą sobie życzyć szczęścia takiego, jakie jest udziałem twego potomstwa, dlatego że usłuchałeś mego rozkazu. Abraham wrócił do swych sług i wyruszywszy razem z nimi w drogę, poszedł do Beer-Szeby. I mieszkał Abraham nadal w Beer-Szebie. Mojżesz Gdy doniesiono królowi egipskiemu o ucieczce ludu, zmieniło się usposobienie faraona i jego sług względem niego i rzekli: Cóżeśmy uczynili pozwalając Izraelowi opuścić naszą służbę? Rozkazał wówczas faraon zaprzęgać swoje rydwany i zabrał ludzi swoich ze sobą. Wziął sześćset rydwanów wyborowych oraz wszystkie inne rydwany egipskie, a na każdym z nich byli dzielni wojownicy. Pan uczynił upartym serce faraona, króla egipskiego, który urządził pościg za Izraelitami. Ci jednak wyszli z podniesioną ręką. Egipcjanie więc ścigali ich i dopędzili obozujących nad morzem - wszystkie konie i rydwany faraona, jeźdźcy i całe wojsko jego - pod Pi-Hachirot naprzeciw Baal-Sefon. A gdy się zbliżył faraon, Izraelici podnieśli oczy, a ujrzawszy, że Egipcjanie ciągną za nimi, ogromnie się przerazili. Izraelici podnieśli głośne wołanie do Pana. Rzekli do Mojżesza: Czyż brakowało grobów w Egipcie, że nas tu przyprowadziłeś, abyśmy pomarli na pustyni? Cóż za usługę wyświadczyłeś nam przez to, że wyprowadziłeś nas z Egiptu? Czyż nie mówiliśmy ci wyraźnie w Egipcie: Zostaw nas w spokoju, chcemy służyć Egipcjanom. Lepiej bowiem nam było służyć im, niż umierać na tej pustyni. Mojżesz odpowiedział ludowi: Nie bójcie się! Pozostańcie na swoim miejscu, a zobaczycie zbawienie od Pana, jakie zgotuje nam dzisiaj. Egipcjan, których widzicie teraz, nie będziecie już nigdy oglądać. Pan będzie walczył za was, a wy będziecie spokojni. Pan rzekł do Mojżesza: Czemu głośno wołasz do Mnie? Powiedz Izraelitom, niech ruszają w drogę. Ty zaś podnieś swą laskę i wyciągnij rękę nad morze i rozdziel je na dwoje, a wejdą Izraelici w środek na suchą ziemię. Ja natomiast uczynię upartymi serca Egipcjan, że pójdą za nimi. Wtedy okażę moją potęgę wobec faraona, całego wojska jego, rydwanów i wszystkich jego jeźdźców. A gdy okażę moją potęgę wobec faraona, jego rydwanów i jeźdźców, wtedy poznają Egipcjanie, że ja jestem Pan. Anioł Boży, który szedł na przedzie wojsk izraelskich, zmienił miejsce i szedł na ich tyłach. Słup obłoku również przeszedł z przodu i zajął ich tyły, stając między wojskiem egipskim a wojskiem izraelskim. I tam był obłok ciemnością, tu zaś oświecał noc. I nie zbliżyli się jedni do drugich przez całą noc. Mojżesz wyciągnął rękę nad morze, a Pan cofnął wody gwałtownym wiatrem wschodnim, który wiał przez całą noc, i uczynił morze suchą ziemią. Wody się rozstąpiły, a Izraelici szli przez środek morza po suchej ziemi, mając mur z wód po prawej i po lewej stronie. Egipcjanie ścigali ich. Wszystkie konie faraona, jego rydwany i jeźdźcy weszli za nimi w środek morza. O świcie spojrzał Pan ze słupa ognia i ze słupa obłoku na wojsko egipskie i zmusił je do ucieczki. I zatrzymał koła ich rydwanów, tak że z wielką trudnością mogli się naprzód posuwać. Egipcjanie krzyknęli: Uciekajmy przed Izraelem, bo w jego obronie Pan walczy z Egipcjanami. A Pan rzekł do Mojżesza: Wyciągnij rękę nad morze, aby wody zalały Egipcjan, ich rydwany i jeźdźców. Wyciągnął Mojżesz rękę nad morze, które o brzasku dnia wróciło na swoje miejsce. Egipcjanie uciekając biegli naprzeciw falom, i pogrążył ich Pan w środku morza. Powracające fale zatopiły rydwany i jeźdźców całego wojska faraona, którzy weszli w morze, ścigając tamtych, nie ocalał z nich ani jeden. Izraelici zaś szli po suchym dnie morskim, mając mur wodny po prawej i po lewej stronie. W tym to dniu wybawił Pan Izraela z rąk Egipcjan. I widzieli Izraelici martwych Egipcjan na brzegu morza. Gdy Izraelici widzieli wielkie dzieło, którego dokonał Pan wobec Egipcjan, ulękli się Pana i uwierzyli Jemu oraz Jego słudze Mojżeszowi. Salomon Potem dwie nierządnice przyszły do króla i stanęły przed nim. Jedna z kobiet powiedziała: Litości, panie mój! Ja i ta kobieta mieszkamy w jednym domu. Ja porodziłam, kiedy ona była w domu. A trzeciego dnia po moim porodzie ta kobieta również porodziła. Byłyśmy razem. Nikogo innego z nami w domu nie było, tylko my obydwie. Syn tej kobiety zmarł w nocy, bo położyła się na nim. Wtedy pośród nocy wstała i zabrała mojego syna od mego boku, kiedy twoja służebnica spała, i przyłożyła go do swoich piersi, położywszy przy mnie swego syna zmarłego. Kiedy rano wstałam, aby nakarmić mojego syna, patrzę, a oto on martwy! Gdy mu się przyjrzałam przy świetle, rozpoznałam, że to nie był mój syn, którego urodziłam. Na to odparła druga kobieta: Wcale nie, bo mój syn żyje, a twój syn zmarł. Tamta zaś mówi: Właśnie że nie, bo twój syn zmarł, a mój syn żyje. I tak wykrzykiwały wobec króla. Wówczas król powiedział: Ta mówi: To mój syn żyje, a twój syn zmarł; tamta zaś mówi: Nie, bo twój syn zmarł, a mój syn żyje. Następnie król rzekł: Przynieście mi miecz! Niebawem przyniesiono miecz królowi. A wtedy król rozkazał: Rozetnijcie to żywe dziecko na dwoje i dajcie połowę jednej i połowę drugiej! Wówczas kobietę, której syn był żywy, zdjęła litość nad swoim synem i zawołała: Litości, panie mój! Niech dadzą jej dziecko żywe, abyście tylko go nie zabijali! Tamta zaś mówiła: Niech nie będzie ani moje, ani twoje! Rozetnijcie! Na to król zabrał głos i powiedział: Dajcie tamtej to żywe dziecko i nie zabijajcie go! Ona jest jego matką. Kiedy o tym wyroku sądowym króla dowiedział się cały Izrael, czcił króla, bo przekonał się, że jest obdarzony mądrością Bożą do sprawowania sądów. ROZDZIAŁ VI LEKCJA 2 Temat: Kultura judaizmu. ROZDZIAŁ VI chrześcijaństwa. LEKCJA 3 Temat: Historia Narodziny Jezusa Chrystusa W owym czasie wyszło rozporządzenie Cezara Augusta, żeby przeprowadzić spis ludności w całym państwie. Pierwszy ten spis odbył się wówczas, gdy wielkorządcą Syrii był Kwiryniusz. Wybierali się więc wszyscy, aby się dać zapisać, każdy do swego miasta. Udał się także Józef z Galilei, z miasta Nazaret, do Judei, do miasta Dawidowego, zwanego Betlejem, ponieważ pochodził z domu i rodu Dawida, żeby się dać zapisać z poślubioną sobie Maryją, która była brzemienna. Kiedy tam przebywali, nadszedł dla Maryi czas rozwiązania. Porodziła swego pierworodnego Syna, owinęła Go w pieluszki i położyła w żłobie, gdyż nie było dla nich miejsca w gospodzie. W tej samej okolicy przebywali w polu pasterze i trzymali straż nocną nad swoją trzodą. Naraz stanął przy nich anioł Pański i chwała Pańska zewsząd ich oświeciła, tak że bardzo się przestraszyli. Lecz anioł rzekł do nich: Nie bójcie się! Oto zwiastuję wam radość wielką, która będzie udziałem całego narodu: dziś w mieście Dawida narodził się wam Zbawiciel, którym jest Mesjasz, Pan. A to będzie znakiem dla was: Znajdziecie Niemowlę, owinięte w pieluszki i leżące w żłobie. I nagle przyłączyło się do anioła mnóstwo zastępów niebieskich, które wielbiły Boga słowami: Chwała Bogu na wysokościach, a na ziemi pokój ludziom Jego upodobania. Gdy aniołowie odeszli od nich do nieba, pasterze mówili nawzajem do siebie: Pójdźmy do Betlejem i zobaczmy, co się tam zdarzyło i o czym nam Pan oznajmił. Udali się też z pośpiechem i znaleźli Maryję, Józefa i Niemowlę, leżące w żłobie. Gdy Je ujrzeli, opowiedzieli o tym, co im zostało objawione o tym Dziecięciu. A wszyscy, którzy to słyszeli, dziwili się temu, co im pasterze opowiadali. Lecz Maryja zachowywała wszystkie te sprawy i rozważała je w swoim sercu. A pasterze wrócili, wielbiąc i wysławiając Boga za wszystko, co słyszeli i widzieli, jak im to było powiedziane. Osiem Błogosławieństw Jezus, widząc tłumy, wyszedł na górę. A gdy usiadł, przystąpili do Niego Jego uczniowie. Wtedy otworzył swoje usta i nauczał ich tymi słowami: Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem do nich należy królestwo niebieskie. Błogosławieni, którzy się smucą, albowiem oni będą pocieszeni. Błogosławieni cisi, albowiem oni na własność posiądą ziemię. Błogosławieni, którzy łakną i pragną sprawiedliwości, albowiem oni będą nasyceni. Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią. Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą. Błogosławieni, którzy wprowadzają pokój, albowiem oni będą nazwani synami Bożymi. Błogosławieni, którzy cierpią prześladowanie dla sprawiedliwości, albowiem do nich należy królestwo niebieskie. Błogosławieni jesteście, gdy /ludzie/ wam urągają i prześladują was, i gdy z mego powodu mówią kłamliwie wszystko złe na was. Cieszcie się i radujcie, albowiem wasza nagroda wielka jest w niebie. Tak bowiem prześladowali proroków, którzy byli przed wami. Wy jesteście solą dla ziemi. Lecz jeśli sól utraci swój smak, czymże ją posolić? Na nic się już nie przyda, chyba na wyrzucenie i podeptanie przez ludzi. Wy jesteście światłem świata. Nie może się ukryć miasto położone na górze. Nie zapala się też światła i nie stawia pod korcem, ale na świeczniku, aby świeciło wszystkim, którzy są w domu. Tak niech świeci wasze światło przed ludźmi, aby widzieli wasze dobre uczynki i chwalili Ojca waszego, który jest w niebie. Nie sądźcie, że przyszedłem znieść Prawo albo Proroków. Nie przyszedłem znieść, ale wypełnić. Zaprawdę bowiem powiadam wam: Dopóki niebo i ziemia nie przeminą, ani jedna jota, ani jedna kreska nie zmieni się w Prawie, aż się wszystko spełni. Ktokolwiek więc zniósłby jedno z tych przykazań, choćby najmniejszych, i uczyłby tak ludzi, ten będzie najmniejszy w królestwie niebieskim. A kto je wypełnia i uczy wypełniać, ten będzie wielki w królestwie niebieskim. Bo powiadam wam: Jeśli wasza sprawiedliwość nie będzie większa niż uczonych w Piśmie i faryzeuszów, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego. Miłość nieprzyjaciół Słyszeliście, że powiedziano: Oko za oko i ząb za ząb! A Ja wam powiadam: Nie stawiajcie oporu złemu. Lecz jeśli cię kto uderzy w prawy policzek, nadstaw mu i drugi! Temu, kto chce prawować się z tobą i wziąć twoją szatę, odstąp i płaszcz! Zmusza cię kto, żeby iść z nim tysiąc kroków, idź dwa tysiące! Daj temu, kto cię prosi, i nie odwracaj się od tego, kto chce pożyczyć od ciebie. Słyszeliście, że powiedziano: Będziesz miłował swego bliźniego, a nieprzyjaciela swego będziesz nienawidził. A Ja wam powiadam: Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują; tak będziecie synami Ojca waszego, który jest w niebie; ponieważ On sprawia, że słońce Jego wschodzi nad złymi i nad dobrymi, i On zsyła deszcz na sprawiedliwych i niesprawiedliwych. Jeśli bowiem miłujecie tych, którzy was miłują, cóż za nagrodę mieć będziecie? Czyż i celnicy tego nie czynią? I jeśli pozdrawiacie tylko swych braci, cóż szczególnego czynicie? Czyż i poganie tego nie czynią? Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski. Czystość zamiarów Strzeżcie się, żebyście uczynków pobożnych nie wykonywali przed ludźmi po to, aby was widzieli; inaczej nie będziecie mieli nagrody u Ojca waszego, który jest w niebie. Kiedy więc dajesz jałmużnę, nie trąb przed sobą, jak obłudnicy czynią w synagogach i na ulicach, aby ich ludzie chwalili. Zaprawdę, powiadam wam: ci otrzymali już swoją nagrodę. Kiedy zaś ty dajesz jałmużnę, niech nie wie lewa twoja ręka, co czyni prawa, aby twoja jałmużna pozostała w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie. Gdy się modlicie, nie bądźcie jak obłudnicy. Oni lubią w synagogach i na rogach ulic wystawać i modlić się, żeby się ludziom pokazać. Zaprawdę, powiadam wam: otrzymali już swoją nagrodę. Ty zaś, gdy chcesz się modlić, wejdź do swej izdebki, zamknij drzwi i módl się do Ojca twego, który jest w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie. Na modlitwie nie bądźcie gadatliwi jak poganie. Oni myślą, że przez wzgląd na swe wielomówstwo będą wysłuchani. Nie bądźcie podobni do nich! Albowiem wie Ojciec wasz, czego wam potrzeba, wpierw zanim Go poprosicie. MODLITWA PAŃSKA Wy zatem tak się módlcie: Ojcze nasz, który jesteś w niebie, niech się święci imię Twoje! Niech przyjdzie królestwo Twoje; niech Twoja wola spełnia się na ziemi, tak jak i w niebie. Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj; i przebacz nam nasze winy, jak i my przebaczamy tym, którzy przeciw nam zawinili; i nie dopuść, abyśmy ulegli pokusie, ale nas zachowaj od złego! Jeśli bowiem przebaczycie ludziom ich przewinienia, i wam przebaczy Ojciec wasz niebieski. Lecz jeśli nie przebaczycie ludziom, i Ojciec wasz nie przebaczy wam waszych przewinień. Dobra trwałe Kiedy pościcie, nie bądźcie posępni jak obłudnicy. Przybierają oni wygląd ponury, aby pokazać ludziom, że poszczą. Zaprawdę, powiadam wam: już odebrali swoją nagrodę. Ty zaś, gdy pościsz, namaść sobie głowę i umyj twarz, aby nie ludziom pokazać, że pościsz, ale Ojcu twemu, który jest w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie. Nie gromadźcie sobie skarbów na ziemi, gdzie mól i rdza niszczą i gdzie złodzieje włamują się i kradną. Gromadźcie sobie skarby w niebie, gdzie ani mól, ani rdza nie niszczą i gdzie złodzieje nie włamują się i nie kradną. Bo gdzie jest twój skarb, tam będzie i serce twoje. Światłem ciała jest oko. Jeśli więc twoje oko jest zdrowe, całe twoje ciało będzie w świetle. Lecz jeśli twoje oko jest chore, całe twoje ciało będzie w ciemności. Jeśli więc światło, które jest w tobie, jest ciemnością, jakże wielka to ciemność! Nikt nie może dwom panom służyć. Bo albo jednego będzie nienawidził, a drugiego będzie miłował; albo z jednym będzie trzymał, a drugim wzgardzi. Nie możecie służyć Bogu i Mamonie. Obłuda Nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni. Bo takim sądem, jakim sądzicie, i was osądzą; i taką miarą, jaką wy mierzycie, wam odmierzą. Czemu to widzisz drzazgę w oku swego brata, a belki we własnym oku nie dostrzegasz? Albo jak możesz mówić swemu bratu: Pozwól, że usunę drzazgę z twego oka, gdy belka /tkwi/ w twoim oku? Obłudniku, wyrzuć najpierw belkę ze swego oka, a wtedy przejrzysz, ażeby usunąć drzazgę z oka twego brata. Nie dawajcie psom tego, co święte, i nie rzucajcie swych pereł przed świnie, by ich nie podeptały nogami, i obróciwszy się, was nie poszarpały. Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam. Albowiem każdy, kto prosi, otrzymuje; kto szuka, znajduje; a kołaczącemu otworzą. Gdy którego z was syn prosi o chleb, czy jest taki, który poda mu kamień? Albo gdy prosi o rybę, czy poda mu węża? Jeśli więc wy, choć źli jesteście, umiecie dawać dobre dary swoim dzieciom, o ileż bardziej Ojciec wasz, który jest w niebie, da to, co dobre, tym, którzy Go proszą. Złota zasada postępowania Wszystko więc, co byście chcieli, żeby wam ludzie czynili, i wy im czyńcie! Albowiem na tym polega Prawo i Prorocy. Przypowieść o synu marnotrawnym Zbliżali się do Niego wszyscy celnicy i grzesznicy, aby Go słuchać. Na to szemrali faryzeusze i uczeni w Piśmie. Ten przyjmuje grzeszników i jada z nimi. Opowiedział im wtedy następującą przypowieść: Któż z was, gdy ma sto owiec, a zgubi jedną z nich, nie zostawia dziewięćdziesięciu dziewięciu na pustyni i nie idzie za zgubioną, aż ją znajdzie? A gdy ją znajdzie, bierze z radością na ramiona i wraca do domu; sprasza przyjaciół i sąsiadów i mówi im: Cieszcie się ze mną, bo znalazłem owcę, która mi zginęła. Powiadam wam: Tak samo w niebie większa będzie radość z jednego grzesznika, który się nawraca, niż z dziewięćdziesięciu dziewięciu sprawiedliwych, którzy nie potrzebują nawrócenia. Albo jeśli jakaś kobieta, mając dziesięć drachm, zgubi jedną drachmę, czyż nie zapala światła, nie wymiata z domu i nie szuka staranne, aż ją znajdzie. A znalazłszy ją, sprasza przyjaciółki i sąsiadki i mówi: Cieszcie się ze mną, bo znalazłam drachmę, którą zgubiłam. Tak samo, powiadam wam, radość powstaje u aniołów Bożych z jednego grzesznika, który się nawraca. Powiedział też: Pewien człowiek miał dwóch synów. Młodszy z nich rzekł do ojca: Ojcze, daj mi część majątku, która na mnie przypada. Podzielił więc majątek między nich. Niedługo potem młodszy syn, zabrawszy wszystko, odjechał w dalekie strony i tam roztrwonił swój majątek, żyjąc rozrzutnie. A gdy wszystko wydał, nastał ciężki głód w owej krainie i on sam zaczął cierpieć niedostatek. Poszedł i przystał do jednego z obywateli owej krainy, a ten posłał go na swoje pola żeby pasł świnie. Pragnął on napełnić swój żołądek strąkami, którymi żywiły się świnie, lecz nikt mu ich nie dawał. Wtedy zastanowił się i rzekł: Iluż to najemników mojego ojca ma pod dostatkiem chleba, a ja tu z głodu ginę. Zabiorę się i pójdę do mego ojca, i powiem mu: Ojcze, zgrzeszyłem przeciw Bogu i względem ciebie; już nie jestem godzien nazywać się twoim synem: uczyń mię choćby jednym z najemników. Wybrał się więc i poszedł do swojego ojca. A gdy był jeszcze daleko, ujrzał go jego ojciec i wzruszył się głęboko; wybiegł naprzeciw niego, rzucił mu się na szyję i ucałował go. A syn rzekł do niego: Ojcze, zgrzeszyłem przeciw Bogu i względem ciebie, już nie jestem godzien nazywać się twoim synem. Lecz ojciec rzekł do swoich sług: Przynieście szybko najlepszą szatę i ubierzcie go; dajcie mu też pierścień na rękę i sandały na nogi. Przyprowadźcie utuczone cielę i zabijcie: będziemy ucztować i bawić się, ponieważ ten mój syn był umarły, a znów ożył; zaginął, a odnalazł się. I zaczęli się bawić. Tymczasem starszy jego syn przebywał na polu. Gdy wracał i był blisko domu, usłyszał muzykę i tańce. Przywołał jednego ze sług i pytał go, co to ma znaczyć. Ten mu rzekł: Twój brat powrócił, a ojciec twój kazał zabić utuczone cielę, ponieważ odzyskał go zdrowego. Na to rozgniewał się i nie chciał wejść; wtedy ojciec jego wyszedł i tłumaczył mu. Lecz on odpowiedział ojcu: Oto tyle lat ci służę i nigdy nie przekroczyłem twojego rozkazu; ale mnie nie dałeś nigdy koźlęcia, żebym się zabawił z przyjaciółmi. Skoro jednak wrócił ten syn twój, który roztrwonił twój majątek z nierządnicami, kazałeś zabić dla niego utuczone cielę. Lecz on mu odpowiedział: Moje dziecko, ty zawsze jesteś przy mnie i wszystko moje do ciebie należy. A trzeba się weselić i cieszyć z tego, że ten brat twój był umarły, a znów ożył, zaginął a odnalazł się. Wyznanie Piotra Gdy Jezus przyszedł w okolice Cezarei Filipowej, pytał swych uczniów: Za kogo ludzie uważają Syna Człowieczego? A oni odpowiedzieli: Jedni za Jana Chrzciciela, inni za Eliasza, jeszcze inni za Jeremiasza albo za jednego z proroków. Jezus zapytał ich: A wy za kogo Mnie uważacie? Odpowiedział Szymon Piotr: Ty jesteś Mesjasz, Syn Boga żywego. Na to Jezus mu rzekł: Błogosławiony jesteś, Szymonie, synu Jony. Albowiem nie objawiły ci tego ciało i krew, lecz Ojciec mój, który jest w niebie. Otóż i Ja tobie powiadam: Ty jesteś Piotr [czyli Skała], i na tej Skale zbuduję Kościół mój, a bramy piekielne go nie przemogą. I tobie dam klucze królestwa niebieskiego; cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane w niebie. Wtedy surowo zabronił uczniom, aby nikomu nie mówili, że On jest Mesjaszem. Ostatnia Wieczerza W pierwszy dzień Przaśników przystąpili do Jezusa uczniowie i zapytali Go: Gdzie chcesz, żebyśmy Ci przygotowali Paschę do spożycia? On odrzekł: Idźcie do miasta, do znanego nam człowieka, i powiedzcie mu: Nauczyciel mówi: Czas mój jest bliski; u ciebie chcę urządzić Paschę z moimi uczniami. Uczniowie uczynili tak, jak im polecił Jezus, i przygotowali Paschę. Z nastaniem wieczoru zajął miejsce u stołu razem z dwunastu <uczniami>. A gdy jedli, rzekł: Zaprawdę, powiadam wam: jeden z was mnie zdradzi. Bardzo tym zasmuceni zaczęli pytać jeden przez drugiego: Chyba nie ja, Panie? On zaś odpowiedział: Ten, który ze Mną rękę zanurza w misie, on Mnie zdradzi. Wprawdzie Syn Człowieczy odchodzi, jak o Nim jest napisane, lecz biada temu człowiekowi, przez którego Syn Człowieczy będzie wydany. Byłoby lepiej dla tego człowieka, gdyby się nie narodził. Wtedy Judasz, który Go miał zdradzić, rzekł: Czy nie ja, Rabbi? Odpowiedział mu: Tak jest, ty. A gdy oni jedli, Jezus wziął chleb i odmówiwszy błogosławieństwo, połamał i dał uczniom, mówiąc: Bierzcie i jedzcie, to jest Ciało moje. Następnie wziął kielich i odmówiwszy dziękczynienie, dał im, mówiąc: Pijcie z niego wszyscy, bo to jest moja Krew Przymierza, która za wielu będzie wylana na odpuszczenie grzechów. Lecz powiadam wam: Odtąd nie będę już pił z tego owocu winnego krzewu aż do owego dnia, kiedy pić go będę z wami nowy, w królestwie Ojca mojego. Ukrzyżowanie Jezusa Chrystusa Zabrali zatem Jezusa. A On sam dźwigając krzyż wyszedł na miejsce zwane miejscem Czaszki, które po hebrajsku nazywa się Golgota. Tam Go ukrzyżowano, a z Nim dwóch innych, z jednej i drugiej strony, pośrodku zaś Jezusa. Wypisał też Piłat tytuł winy i kazał go umieścić na krzyżu. A było napisane: Jezus Nazarejczyk, Król Żydowski. Ten napis czytało wielu Żydów, ponieważ miejsce, gdzie ukrzyżowano Jezusa, było blisko miasta. A było napisane w języku hebrajskim, łacińskim i greckim. Arcykapłani żydowscy mówili do Piłata: Nie pisz: Król Żydowski, ale że On powiedział: Jestem Królem Żydowskim. Odparł Piłat: Com napisał, napisałem. […] Ci zaś, którzy przechodzili obok, przeklinali Go i potrząsali głowami, mówiąc: Ty, który burzysz przybytek i w trzech dniach go odbudowujesz, wybaw sam siebie; jeśli jesteś Synem Bożym, zejdź z krzyża. Podobnie arcykapłani z uczonymi w Piśmie i starszymi, szydząc, powtarzali: Innych wybawiał, siebie nie może wybawić. Jest królem Izraela: niechże teraz zejdzie z krzyża, a uwierzymy w Niego. Zaufał Bogu: niechże Go teraz wybawi, jeśli Go miłuje. Przecież powiedział: Jestem Synem Bożym. […] Jeden ze złoczyńców, których [tam] powieszono, urągał Mu: Czy Ty nie jesteś Mesjaszem? Wybaw więc siebie i nas. Lecz drugi, karcąc go, rzekł: Ty nawet Boga się nie boisz, chociaż tę samą karę ponosisz? My przecież - sprawiedliwie, odbieramy bowiem słuszną karę za nasze uczynki, ale On nic złego nie uczynił. I dodał: Jezu, wspomnij na mnie, gdy przyjdziesz do swego królestwa. Jezus mu odpowiedział: Zaprawdę, powiadam ci: Dziś ze Mną będziesz w raju. […] Nazajutrz, to znaczy po dniu Przygotowania, zebrali się arcykapłani i faryzeusze u Piłata i oznajmili: Panie, przypomnieliśmy sobie, że ów oszust powiedział jeszcze za życia: Po trzech dniach powstanę. Każ więc zabezpieczyć grób aż do trzeciego dnia, żeby przypadkiem nie przyszli jego uczniowie, nie wykradli Go i nie powiedzieli ludowi: Powstał z martwych. I będzie ostatnie oszustwo gorsze niż pierwsze. Rzekł im Piłat: Macie straż: idźcie, zabezpieczcie grób, jak umiecie. Oni poszli i zabezpieczyli grób opieczętowując kamień i stawiając straż. Zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa Po upływie szabatu, o świcie pierwszego dnia tygodnia przyszła Maria Magdalena i druga Maria obejrzeć grób. A oto powstało wielkie trzęsienie ziemi. Albowiem anioł Pański zstąpił z nieba, podszedł, odsunął kamień i usiadł na nim. Postać jego jaśniała jak błyskawica, a szaty jego były białe jak śnieg. Ze strachu przed nim zadrżeli strażnicy i stali się jakby umarli. Anioł zaś przemówił do niewiast: Wy się nie bójcie! Gdyż wiem, że szukacie Jezusa Ukrzyżowanego. Nie ma Go tu, bo zmartwychwstał, jak powiedział. Chodźcie, zobaczcie miejsce, gdzie leżał. A idźcie szybko i powiedzcie Jego uczniom: Powstał z martwych i oto udaje się przed wami do Galilei. Tam Go ujrzycie. Oto, co wam powiedziałem. Pośpiesznie więc oddaliły się od grobu, z bojaźnią i wielką radością, i biegły oznajmić to Jego uczniom. A oto Jezus stanął przed nimi i rzekł: Witajcie. One podeszły do Niego, objęły Go za nogi i oddały Mu pokłon. A Jezus rzekł do nich: Nie bójcie się. Idźcie i oznajmijcie moim braciom: niech idą do Galilei, tam Mnie zobaczą. […] Gdy one były w drodze, niektórzy ze straży przyszli do miasta i powiadomili arcykapłanów o wszystkim, co zaszło. Ci zebrali się ze starszymi, a po naradzie dali żołnierzom sporo pieniędzy i rzekli: Rozpowiadajcie tak: Jego uczniowie przyszli w nocy i wykradli Go, gdyśmy spali. A gdyby to doszło do uszu namiestnika, my z nim pomówimy i wybawimy was z kłopotu. Ci więc wzięli pieniądze i uczynili, jak ich pouczono. I tak rozniosła się ta pogłoska między Żydami i trwa aż do dnia dzisiejszego. […] Wieczorem owego pierwszego dnia tygodnia, tam gdzie przebywali uczniowie, gdy drzwi były zamknięte z obawy przed Żydami, przyszedł Jezus, stanął pośrodku i rzekł do nich: Pokój wam! A to powiedziawszy, pokazał im ręce i bok. Uradowali się zatem uczniowie ujrzawszy Pana. A Jezus znowu rzekł do nich: Pokój wam! Jak Ojciec Mnie posłał, tak i Ja was posyłam. Po tych słowach tchnął na nich i powiedział im: Weźmijcie Ducha Świętego! Którym odpuścicie grzechy, są im odpuszczone, a którym zatrzymacie, są im zatrzymane. […] Ale Tomasz, jeden z Dwunastu, zwany Didymos, nie był razem z nimi, kiedy przyszedł Jezus. Inni więc uczniowie mówili do niego: Widzieliśmy Pana! Ale on rzekł do nich: Jeżeli na rękach Jego nie zobaczę śladu gwoździ i nie włożę palca mego w miejsce gwoździ, i nie włożę ręki mojej do boku Jego, nie uwierzę. A po ośmiu dniach, kiedy uczniowie Jego byli znowu wewnątrz /domu/ i Tomasz z nimi, Jezus przyszedł mimo drzwi zamkniętych, stanął pośrodku i rzekł: Pokój wam! Następnie rzekł do Tomasza: Podnieś tutaj swój palec i zobacz moje ręce. Podnieś rękę i włóż /ją/ do mego boku, i nie bądź niedowiarkiem, lecz wierzącym. Tomasz Mu odpowiedział: Pan mój i Bóg mój! Powiedział mu Jezus: Uwierzyłeś dlatego, ponieważ Mnie ujrzałeś? Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli. Wniebowstąpienie Jezusa Chrystusa Wtedy Jezus podszedł do nich i przemówił tymi słowami: Dana Mi jest wszelka władza w niebie i na ziemi. Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody, udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Uczcie je zachowywać wszystko, co wam przykazałem. A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata. […] A podczas wspólnego posiłku kazał im nie odchodzić z Jerozolimy, ale oczekiwać obietnicy Ojca: Słyszeliście o niej ode Mnie - /mówił/ - Jan chrzcił wodą, ale wy wkrótce zostaniecie ochrzczeni Duchem Świętym. Zapytywali Go zebrani: Panie, czy w tym czasie przywrócisz królestwo Izraela? Odpowiedział im: Nie wasza to rzecz znać czasy i chwile, które Ojciec ustalił swoją władzą, ale gdy Duch Święty zstąpi na was, otrzymacie Jego moc i będziecie moimi świadkami w Jerozolimie i w całej Judei, i w Samarii, i aż po krańce ziemi. Po tych słowach uniósł się w ich obecności w górę i obłok zabrał Go im sprzed oczu. Kiedy uporczywie wpatrywali się w Niego, jak wstępował do nieba, przystąpili do nich dwaj mężowie w białych szatach. I rzekli: Mężowie z Galilei, dlaczego stoicie i wpatrujecie się w niebo? Ten Jezus, wzięty od was do nieba, przyjdzie tak samo, jak widzieliście Go wstępującego do nieba. ROZDZIAŁ VI LEKCJA 4 Temat: Kultura chrześcijaństwa. ROZDZIAŁ VI LEKCJA 5 Temat: Historia i kultura islamu. ROZDZIAŁ VI LEKCJA 6 Temat: Historia i kultura hinduizmu i buddyzmu. ROZDZIAŁ VI LEKCJA 7 Temat: Powtórzenie wiadomości. ROZDZIAŁ VI LEKCJA 8 Temat: Sprawdzian nr 6. PAKIET PODSTAWOWY MAZUREK DĄBROWSKIEGO Józef Wybicki Jeszcze Polska nie zginęła, Kiedy my żyjemy. Co nam obca przemoc wzięła, Szablą odbierzemy. Marsz, marsz Dąbrowski, Z ziemi włoskiej do Polski. Za twoim przewodem Złączym się z narodem. Przejdziem Wisłę, przejdziem Wartę, Będziem Polakami. Dał nam przykład Bonaparte, Jak zwyciężać mamy. Marsz, marsz... Jak Czarniecki do Poznania Po szwedzkim zaborze, Dla ojczyzny ratowania Wrócim się przez morze. Marsz, marsz... Już tam ojciec do swej Basi Mówi zapłakany Słuchaj jeno, pono nasi Biją w tarabany. Marsz, marsz... INFORMACJE O ŚWIECIE I POLSCE Na Świecie żyje obecnie około 7 000 000 000 ludzi. Najpotężniejszym i najbogatszym państwem są USA. Stolicą USA jest Waszyngton, gdzie mieszka prezydent – obecnie Barak Obama. Dziś Polska liczy ok. 38 000 000 mieszkańców. Nasze symbole narodowe to: godło, flaga i hymn pt.: „Mazurek Dąbrowskiego” napisany przez Józefa Wybickiego. Sąsiedzi: Rosja, Litwa, Białoruś, Ukraina, Słowacja, Czechy, Niemcy. Największe rzeki to Wisła i Odra. Polska jest częścią Unii Europejskiej, której stolicą jest Bruksela. NAJWAŻNIEJSZE ŚWIĘTA 21 i 22 stycznia – Dzień Babci i Dziadka marzec/kwiecień –Wielkanoc (pamiątka zmartwychwstania) 10 kwietnia – rocznica zbrodni w Katyniu w 1940 r. 1 maja – Święto Pracy 2 maja – Święto Flagi 3 maja – Święto Konstytucji 3 Maja uchwalonej w 1791 r. 26 maja – Dzień Matki 23 czerwca – Dzień Ojca 1 sierpnia – rocznica wybuchu Pow. W-wskiego w 1944 r. 15 sierpnia – rocznica bitwy pod Warszawą w 1920 r. 1 i 17 września – rocznica napaści Hitlera i Stalina w 1939r. 11 listopada – Święto Niepodległości odzyskanej w 1918 r. KONTYNENTY I OCEANY REGIONY POLSKI 30 PAŃSTW DATY Z TABELI DATY PREHISTORIA STAROŻYTNOŚĆ ŚREDNIOWIECZE NOWOŻYTNOŚĆ „XIX WIEK” „XX WIEK” 13 000 000 000 lat temu – Wielki Wybuch (początek wszechświata) 3 000 000 000 lat temu – pierwsza komórka (początek życia na Ziemi) 100 000 lat temu – homo sapiens sapiens (początek człowieka) 10 000 lat temu – rewolucja neolityczna (człowiek nauczył się hodować zwierzęta i uprawiać ziemię – osiadły tryb życia) 3 000 lat p.n.e. – sztuka pisania i pierwsze państwa (Egipt, Sumer, Indie i Chiny) XVIII w. p.n.e. – Abraham (miał syna Izaaka, ten miał syna Jakuba (zwanego Izrael) – nazywa się ich patriarchami) XIII w. p.n.e. – Mojżesz (wyprowadził Żydów z Egiptu, na górze Synaj otrzymał Dekalog, mniej więcej wtedy Grecy podbili Troję) 753 r. p.n.e. – założenie Rzymu (mniej więcej wtedy w Grecji żył Homer, a w Olimpii zaczęło organizować igrzyska sportowe) 480 r. p.n.e. – bitwa pod Termopilami (król Persji Kserkses pokonał króla Sparty Leonidasa, ale mimo to przegrał wojnę z Grecją) 331 r. p.n.e. – bitwa pod Gaugamelą (Aleksander Macedoński podbił Persję) 44 r. p.n.e. – śmierć Juliusza Cezara (został zabity przez Senatorów, którzy nie chcieli, by Cezar stał się królem Rzymu) 30 r. – nauczanie Jezusa Chrystusa (początek Kościoła Katolickiego) 476 r. – upadek Rzymu (plemiona germańskie podbiły Cesarstwo Zachodniorzymskie, wschodnia część ocalała – Ces. Bizantyjskie) 622 r. – ucieczka Mahometa (z Mekki do Medyny, uznawana za początek islamu) 1054 r. – Schizma Wschodnia (oddzielenie się prawosławia od Kościoła Katolickiego) 1095 r. – Krucjaty (papież Urban II wezwał chrześcijańskie rycerstwo do walki z agresywnymi muzułmanami atakującymi Bizancjum). 1453 r. – upadek Bizancjum (wycieńczone atakami zostało w końcu podbite przez Turków) 1492 r. – Krzysztof Kolumb (odkrył Amerykę sądząc, że odnalazł drogę do Indii) 1517 r. – Marcin Luter (zapoczątkował protestantyzm, czyli oddzielanie się od Kościoła Katolickiego różnych grup chrześcijan) 1776 r. – rewolucja w USA (13 kolonii angielskich w Ameryce ogłosiło niepodległość i stworzyło własne państwo – USA) 1789 r. – rewolucja we Francji (próba zniszczenia monarchii i Kościoła Katolickiego w celu zbudowania państwa ateistycznego) 1805-15 r. – wojny napoleońskie (próba podboju Europy przez Napoleona Bonaparte) 1848 r. – Manifest Komunistyczny napisany przez Karola Marksa i Fryderyka Engelsa wzywał do zniesienia własności prywatnej) 1861-65 r. – wojna secesyjna (południowe stany oddzieliły się od USA (secesja), ale przegrały wojnę i zmuszono je do powrotu) 1914-18 r. – I wojna światowa (Państwa Centralne kontra Ententa) 1917 r. – rewolucja w Rosji (w lutym obalono cara Mikołaja II, Włodzimierz Lenin wykorzystał chaos i w październiku przejął władzę) 1939-45 r. – II wojna światowa (Oś: Niemcy, Włochy i Japonia kontra Alianci: Polska, Francja, Wielka Brytania, USA, później ZSRR) 1945-91 r. – zimna wojna (NATO: USA i sojusznicy z Europy Zach. kontra Układ Warszawski: ZSRR i sojusznicy z Europy Wsch.) 1962 r. – kryzys kubański (USA umieściły rakiety blisko ZSRR – w Turcji, więc ZSRR umieściło rakiety blisko USA – na Kubie; niewiele brakło do wybuchu III wojny światowe i zagłady ludzkości, ale obie strony się dogadały i każda zabrała swoje rakiety. 1989 r. – upadek muru berlińskiego (komunizm zaczął upadać najpierw w Polsce, następnie w Niemczech, a potem dalej) 1991 r. – bankructwo ZSRR (koniec zimnej wojny – USA stały się największą potęgą w historii i hegemonem świata) 2001 r. – zniszczenie WTC (World Trade Center, czyli Światowe Centrum Handlu w Nowym Jorku)