Ratuj Maluchy, sześciolatki do szkół, likwidacja zerówek, protest
Transkrypt
Ratuj Maluchy, sześciolatki do szkół, likwidacja zerówek, protest
Ratuj Maluchy, sześciolatki do szkół, likwidacja zerówek, protest Żory Szkoła Podstawowa Nr 17 w Żorach. Dość ciepłe uczucia wywołały u nas informacje, że Szkoła ta jest w programie "Szkoły promującej zdrowie". Uczucia te jednak ostygły po przekroczeniu progu placówki i zapoznaniu się bliżej z panującymi tam warunkami, które można nazwać skandalicznymi. Analizując zwyczaje panujące w tej szkole przychodzi do głowy tylko jedno - reforma systemu oświaty jeszcze tam nie dotarła. Dzieci najmłodszych klas nie mają możliwości korzystania z szatni. Odzież wierzchnia, w której dzieci przychodzą do szkoły (nie jest tajemnicą jak wygląda ona w sezonie jesienno-zimowo-wiosennym) wędruje razem z dziećmi do klas. W klasie zawieszonych zostaje 25 wilgotnych kurtek, czapek, szalików, etc. W klasie, w której nie ma nawet miejsca na kącik rekreacyjny. Razem z kurtkami wędruje obuwie, które jest umieszczane w workach, z których przed chwilą zostało wyjęte obuwie zmienne. W workach, do których to zmienne obuwie wraca po skończonych zajęciach. I buty te przez czas zajęć "gotują się" wisząc w klasie. Udzielono nam informacji, że zimą buty są ustawiane w klasie. Informacja mało wiarygodna z tej prostej przyczyny, że nie ma tam po prostu miejsca, żeby te 25 par butów ustawić taki sposób, żeby nie przeszkadzało to w prowadzeniu zajęć, poruszaniu się po klasie i nie zagrażało bezpieczeństwu uczniów. Jedna strona tego "procederu" to kwestie przede wszystkim higieniczne, druga to zniszczenia i narażanie na dodatkowe koszty, ponieważ nie trudno sobie wyobrazić co dzieje się z butami niesionymi w worku. Kwestia trzecia, ale w przypadku placówki edukacyjnej chyba równie ważna, to brak szacunku do rzeczy i wartości, kompletna nonszalancja w traktowaniu dziecięcej, a tym samym rodziców, własności. Przymus zmiany obuwia powoduje również, że dzieci nie mają możliwości korzystania z przerw na świeżym powietrzu. Za to funduje im się przebywanie w sali lekcyjnej napakowanej wilgotną odzieżą i butami. Ponadto w tej szkole kwestia nauczania zintegrowanego rozwiązana jest w bardzo nowatorski sposób. Uczniowie klas pierwszych są wyganiani z klasy na pięciominutowe przerwy (w przypadku zajęć od 8.oo do 11.15 tylko takie są możliwe) razem ze swoimi śniadaniami i napojami na korytarz, między pozostałe dzieci, gdzie do ich dyspozycji pozostaje kilka ławek i parapet. Może Państwo są w stanie odpowiedzieć na pytanie jak w czasie pięciu minut zdążyć pójść do toalety, umyć ręce (cały czas mając ze sobą śniadanie i bidon bo klasa jest już zamknięta), następnie zjeść to śniadanie i wrócić do klasy. Podczas przerw nasze dzieci przebywają pod "opieką" nauczyciela dyżurującego na korytarzu z przydziału. Nie jest to ich wychowawca, bo on akurat ma dyżur na drugim końcu szkoły i innym piętrze. Jakoś trudno nam się dopatrzyć w tym miejscu szeroko pojętej edukacji społecznej, o której tak wiele się mówi, a na którą między innymi składa się też kultura posiłku i odpoczynku. Nie bez znaczenia pozostają też kwestie zdrowotne. Jak widać nasza szkoła nie pozostaje odosobniona w tym ustawieniu na głowie. Pozostaje natomiast mieć nadzieję, że znajdzie się więcej logicznie i trzeźwo myślących osób i uda się coś z tym zrobić. strona 1 / 1