otoczmy troską życie - Parafia św. Antoniego w Toruniu

Transkrypt

otoczmy troską życie - Parafia św. Antoniego w Toruniu
Nr 1, Rok 1
Styczeń 2009 r.
otoczmy
troską
życie
Ślady na Wrzosach nr 1 strona 1
PARAFIA RZYMSKOKATOLICKA PW. ŚW. ANTONIEGO
ul. Św. Antoniego 4; 87-100 Toruń
tel. /fax (056) 654 56 34
w numerze
co
gdzie
www.antoni.diecezja.torun.pl
e-mail: [email protected]
Konto bankowe:
58 1020 5011 0000 9302 0097 0368
DUSZPASTERZE:
Proboszcz:
ks. kan. mgr Wojciech MISZEWSKI
tel. (056) 654 56 34
e-mail: [email protected]
Wikariusze:
ks. mgr Paweł FIGURSKI
tel. (056) 654 57 52
e-mail: [email protected]
ks. mgr Adam Czerwiński
tel. (056) 655 6287
e-mail: [email protected]
ks. mgr Rafał Bochen
tel. (056) 655 66 90
e-mail: [email protected]
Rezydent:
ks. dr Dariusz ŻURAŃSKI
tel. (056) 654 67 93
e-mail: [email protected]
Diakon Stały
mgr Tomasz Chmielewski
PORADNIA DLA NARZECZONYCH
I MAŁŻEŃSTW:
Wtorki od godz. 18.00
BIURO PIELGRZYMKOWE:
Od poniedziałku do piątku 16.00 – 17.30
/czynne od 1 marca do 31 października/
tel. (056) 655 62 78
KANCELARIA PARAFIALNA:
Czynna - od poniedziałku do piątku:
9.00 – 10.00 i 16.00 – 18.00
w soboty: 9.00 – 10.00
WSPÓLNOTY I AKCJE PARAFIALNE:
DO MIŁOSIERDZIA BOŻEGO
- piątki godz. 17.45
DO MATKI BOŻEJ NIEUST. POMOCY
- środy godz. 8.30 i 18.00
DO ŚW. ANTONIEGO
- wtorki godz. 8.30 i 18.00
Żywy Różaniec:
I sobota miesiąca godz. 8.00
Czciciele Miłosierdzia Bożego
II Wtorki miesiąca godz. 17.00
Odnowa w Duchu Świętym
czwartki po Mszy św. o godz. 18.00
Ministranci i lektorzy
sobota godz. 10.00 i 11.00
Chór parafialny
środa godz. 19.00
Schola parafialna
piątek godz. 16.00
Świetlica Antoninek
poniedziałek – piątek godz. 16.00 – 19.00
Klub Seniora
poniedziałki po Mszy św. o godz. 8.30
Biblioteka Parafialna
środa godz. 16.00 – 18.00
Akcja Katolicka
Dzieci misyjne
Koło misyjne
Grupa Młodzieżowa
Redakcja „Nauczyciela Ewangelii”
SAKRAMENT CHRZTU ŚW.:
ROK DUSZPASTERSKI:
MSZE ŚWIĘTE:
W niedziele i święta:
7.30, 9.00, 10.30, 12.00, 13.30, 18.00
na Barbarce: 13.00 (przez cały rok)
w Domu Pomocy Społecznej: 11.00
W tzw. święta zniesione
7.00, 9.00, 17.00, 18.00
W dni powszednie:
7.00, 8.30, 18.00
NABOŻEŃSTWA:
-udzielany jest w każdą I niedzielę miesiąca na Mszy św. o godz. 13.30
• wizyty duszpasterskie (styczeń)
• rocznica śmierci ks. prał. B. Górskiego
SAKRAMENT CHORYCH:
• rekolekcje wielkopostne (22-25.03)
• Droga Krzyżowa ulicami parafii (piątek
(Msza św. godz. 18.00)
i odwiedziny duszpasterskie chorych:
I soboty miesiąca
W nagłych przypadkach:
o każdej porze
3.04)
• I komunia św. (sobota 16.05)
• Sakrament bierzmowania
• Nabożeństwa Fatimskie - 13 dnia każde-
Boskie oblicze
z Manoppello
Manoppello to niewielka miejscowość
niedaleko Pescary w Abruzji we Włoszech, która stała się słynna dzięki
wizerunkowi przedstawiającemu prawdziwe oblicze Chrystusa. O pielgrzymce do tego miejsca pisze Ks. Proboszcz
Wojciech Miszewski.
2008: zatrzymane
w kadrze
Galeria zdjęć uwieczniających różne
wydarzenia z życia parafii.
4
7,10
Kalendarz parafialny
Z najlepszymi życzeniami błogosławionego Nowego Roku - dla Ciebie, Drogi
Czytelniku!
8-9
Orzech na Wielki Post
Sylwetka Ks. Prałata Stanisława Orzechowskiego, kultowego duszpasterza
wrocławskiego, który w tym roku wygłosi rekolekcje wielkopostne w naszej
parafii.
11
W Antoninku rozdają
miłość
Mamy 10 rok działalności parafialnej
świetlicy „Antoninek”. Z p. Elżbietą
Cichon, spiritus movens „Antoninka”
rozmawia Anna Wiśniewska.
12
Chór parafialny
„Kto śpiewa, dwa razy się modli”. Zapraszamy więc wszystkich, którzy
kochają śpiew kościelny do współtworzenia naszego chóru parafialnego!
Bliskość świętości
Z architektem Andrzejem Ryczkiem
rozmawia Helena Maniakowska.
14
14
Ks. Leon Dzienisz
Biografia pierwszego duszpasterza na
Wrzosach, który na swoim obrazku
prymicyjnym umieścił słowa: Panie,
z Tobą jestem gotów i do więzienia i na
śmierć (Łuk. 22,33).
16
Na okładce: Ołtarz św. Joanny Beretty Molli
w kościele św. Antoniego na Wrzosach.
go miesiąca od maja do października
SPOWIEDŹ ŚW.:
• Boże Ciało—11.06 (procesja po Mszy
św. o godz. 10.30)
W dni powszednie:
od 17.30 do 18.00
w czasie każdej Mszy św.
W niedziele i święta:
w czasie Mszy św.
Ślady na Wrzosach nr 1 strona 2
• odpust parafialny św. Antoniego - 13.06
(Msza św. odpustowa godz. 18.00)
• Piesza Pielgrzymka na Jasną Górę -
4 - 13.08.
Wszystkich Świętych - 1.11 (Msza św.
na cmentarzu godz. 15.00)
• wykłady otwarte o rodzinie
•
Redakcja: Ks. Wojciech Miszewski, Tadeusz Solecki
Korekta: Grażyna Siudowska
Skład: Tadeusz Solecki
Druk: „OPTIMA”, ul. Urodzajna 4; 87-100 Toruń,
Adres redakcji: ul. Św. Antoniego 4; 87-100 Toruń
tel. /fax: (056) 654 56 34; e-mail: [email protected]
słowo Księdza Proboszcza
Kochani Parafianie
Inwestycje zrealizowane w 2008 r.
Rok 2009 rozpoczynamy od wydawania nowego pisma „Ślady na Wrzosach”. Pragniemy, by pierwszy numer
trafił do wszystkich rodzin naszej parafii.
To szczególna okazja, aby informacja
o tym, czym żyje nasza wspólnota parafialna mogła dotrzeć do każdego domu.
•
•
•
•
•
•
•
Tytuł pisma ma na celu ukazanie
owoców naszej pracy w tej małej ojczyźnie, jaką są toruńskie Wrzosy. Świadectwo pracy wielu osób, utrwalone
w formie drukowanej, pozostawi swego
rodzaju „ślady”, które przetrwają do następnych pokoleń. Formuła
nowej gazety dopiero się tworzy, mam jednak nadzieję, że magazyn
na stałe zagości w naszych rodzinach.
Okładka pierwszego numeru przedstawia ołtarz św. Joanny
Beretty Molli. Ma to związek z hasłem „Otoczmy troską życie”, pod
którym Kościół w Polsce przeżywać będzie nowy rok duszpasterski.
Św. Joanna, osoba świecka, lekarka, żona, matka potrafiła odkryć
piękno rodzinnego życia i realizować w nim powszechne powołanie
do świętości. Dzięki heroicznej wierze i całkowitemu oddaniu się
Bogu uratowała swoje nienarodzone dziecko kosztem własnego życia . Szczególnie w tym roku, wpatrując się w Jej heroiczny przykład,
pragniemy promować wartość rodzinnego i małżeńskiego życia
zgodnego z Ewangelią.
W naszym piśmie chcemy ukazywać ludzi, którzy swój czas
i talenty poświęcają bezinteresownej pracy na rzecz parafii. W tym
numerze zamieszczamy wywiad z twórczynią i wieloletnią kierowniczką świetlicy „Antoninek”, p. Elżbietą Cichon oraz rozmowę
z architektem, projektantem wnętrza naszego kościoła p. Andrzejem
Ryczkiem.
•
•
•
•
•
•
•
zakup organów
epitafium śp. ks. Leona Dzienisza
ogrodzenie pierwszej części posesji kościelnej
dokończenie stacji Drogi Krzyżowej
budowa atrium przy plebanii
dokończenie przebudowy domu parafialnego
budowa I części kanalizacji deszczowej
parking na terenie posesji kościelnej
budowa I części drogi procesyjnej
budowa nowych schodów
zieleń w tylnej części posesji kościelnej
tablica pamiątkowa „Jan Paweł II”
ołtarzyk z mozaiką Madonny z Madaby
druk książki „Z życia parafii św. Antoniego”
PODZIĘKOWANIA
Bóg zapłać wszystkim, którzy rozumieją konieczność dalszych prac w naszej świątyni oraz jej otoczeniu i wspierają nas swoją modlitwą
i ofiarą. Wszystkie imienne „dary serca”, dzięki
którym nasz kościół staje się coraz piękniejszy,
wpisujemy do „Złotej Księgi Ofiarodawców
i Fundatorów”, która przechowywana
w archiwum parafialnym na wieki będzie
świadectwem zaangażowania naszych parafian
i przyjaciół w budowę świątyni na Wrzosach.
ks. proboszcz Wojciech Miszewski
Pismo ma również przypominać ludzi i fakty z ponad siedemdziesięcioletniej historii naszej parafii. W niniejszym numerze znajdziemy opracowanie biografii pierwszego proboszcza i budowniczego starego kościoła – ks. Leona Dzienisza, męczennika z Dachau.
Chcemy także informować o ciekawych miejscach odwiedzanych na szlakach organizowanych przez nas pielgrzymek. Kolejne
numery powinny przynosić informacje o wspólnotach oraz materiały
formacyjne, pomagające nam pogłębiać duchową więź z Bogiem.
Pragniemy Was zaprosić do udziału w rekolekcjach wielkopostnych, które w tym roku powinny być wielkim wydarzeniem. Gościć
bowiem będziemy, jako naszego duchowego przewodnika, słynnego
„Orzecha” czyli znanego w całej Polsce kaznodzieję ks. prał. Stanisława Orzechowskiego z Wrocławia.
Mam nadzieję, że nową inicjatywę przyjmiecie Państwo
z życzliwością. Zapraszam do współtworzenia nowego pisma, które
wraz z wydawanym od piętnastu lat „Nauczycielem Ewangelii” informować będzie o tym, czym żyje nasza społeczność.
Wszystkim naszym Parafianom, w imieniu Duszpasterzy życzę,
by Nowy Rok 2009 był dla nas wszystkich błogosławiony i bogaty
w kolejne inicjatywy duszpasterskie i ekonomiczne w naszej parafialnej wspólnocie.
Z darem modlitwy
Wasz proboszcz ks. Wojciech Miszewski
Książka „Z dziejów parafii św. Antoniego” do
nabycia w kancelarii parafialnej. Cena 20 zł.
Dochód przeznaczony jest na budowę ołtarza
św. Barbary w naszej świątyni. Zapraszamy do
wsparcia tego przedsięwzięcia!
Ślady na Wrzosach nr 1 strona 3
na pielgrzymkowym szlaku
Boskie Oblicze z Manoppello
Manoppello to niewielka miejscowość niedaleko Pescary w Abruzji we Włoszech.
Miejsce stało się słynne dzięki wydanej w 2005 r. książce niemieckiego dziennikarza
„Die Welt” Paula Badde, który twierdzi, że znajduje się tam największa relikwia
chrześcijaństwa: wizerunek przedstawiający prawdziwe oblicze Chrystusa. Ruch
pielgrzymkowy do tego miejsca przybrał na sile, kiedy wybrał się tam 1 września 2006 r.
papież Benedykt XVI w czasie swej pierwszej podróży poza miasto Rzym.
Kiedy przed rokiem przeczytałem książkę Paula Badde
nie myślałem, że już po kilku miesiącach osobiście zapragnę
znaleźć się w tym miejscu i opisane w książce sensacyjne
fakty skonfrontować z rzeczywistością. W pierwszą podróż
wybrałem się samochodem, aby móc bez skrępowania czasowego zapoznać się z tajemnicą tego miejsca.
Moja pielgrzymka była całkowicie spontaniczna,
w piątek decyzja, że w najbliższą niedzielę po południu wyruszamy. Droga prowadziła przez tradycyjne pielgrzymkowe
i turystyczne trasy z nastawieniem, że celem jest Manoppel-
nu za dzisiejsze spotkanie, proste i rodzinne, w miejscu,
gdzie możemy rozważać tajemnicę Boga, kontemplując ikonę Świętego Oblicza”. W rzeczywistości to proste kameralne
spotkanie było kontemplacją Boga w tajemnicy jego Świętego Oblicza.
Relikwia z Manoppello
Kiedy przyglądamy się zawartej w relikwiarzu relikwii
widzimy tylko kawałek delikatnego, wydaje się przezroczystego, materiału. Przy bliższym spojrzeniu materiał ukazuje
Piękna panorama Manoppello (fot. Archiwum)
lo. Udało się nam tam dotrzeć po trzech dniach. Kiedy zaparkowaliśmy samochód przed niewielkim i niczym nie wyróżniającym się kościołem, był wieczór. Świątynia od godziny
powinna być już zamknięta, jednak naszą uwagę przykuły
otwarte drzwi kościoła. Krótkie porozumiewawcze spojrzenie i już jesteśmy w pustej świątyni, tak jak gdyby oczekiwała właśnie na nasze przybycie. W pięknym, bardzo charakterystycznym dla Włoch ołtarzu pośrodku kościoła nasz wzrok
przykuł relikwiarz z Boskim Obliczem. Od razu udaliśmy się
tam, aby być jak najbliżej. Okazało się, że specjalne schody
prowadzą do relikwiarza, dzięki czemu można z bliskiej odległości zobaczyć przechowywany tam skarb. Trudno opisać
radość i to niezwykłe uczucie, które nam towarzyszyło.
Dłuższy czas mieliśmy okazję z bardzo bliska, bez żadnych
świadków, wpatrywać się w Oblicze. Tylko Twarz w relikwiarzu i dwie osoby na kolanach. Właśnie, kiedy człowiek
jest na kolanach Oblicze przemawia najbardziej. Towarzyszyły nam słowa, które podczas swojej wizyty w Manoppello
wypowiedział Benedykt XVI: „Chciałbym podziękować Pa-
Ślady na Wrzosach nr 1 strona 4
„twarz brodatego mężczyzny z lokami na skroniach i złamanym, wąskim nosem. Mężczyzna ma rzadką, młodzieńczą
brodę... Na środek czoła opada mały kosmyk. Kiedy się dokładniej przyjrzeć widać, że skóra wokół ust na policzkach
i czole ma intensywnie różowy odcień świeżo zadanych
ran... Na obrazie nie widać szyi ani uszu, które znikają pod
włosami. Z szeroko otwartych oczu emanuje niewytłumaczalny spokój... W czarnych punkcikach źrenic włókna wydają się osmolone, jakby wysoka temperatura przypaliła nici” – To słowa, którymi wizerunek opisuje Paul Badde.
Przez ostatnie wieki wizerunek w Manoppello był
czczony jako jeden z pięknych cudownych obrazów, jakich
wiele czci się w sanktuariach całego świata. Sensacyjnego
odkrycia dokonali Niemcy - trapistka i malarka ikon siostra
Blandina Schlömer oraz historyk sztuki ojciec Heinrich Pfeiffer SJ. Chusta z Manoppello miała leżeć na głowie Pana
Jezusa w Jego grobie. Opisuje to św. Jan: „Potem przybył do
grobu Szymon Piotr (...). Wszedł do grobu i zobaczył leżące
tam płótna i chustę, którą Jezus miał na głowie; leżała teraz
zwinięta nie razem z płótnami, ale oddzielnie na innym miejscu” (J 20,6-7). Znajdujący się na chuście wizerunek ma
przedstawiać twarz Zmartwychwstałego. Na obrazie nie ma
śladu żadnych farb, pędzla czy ołówka. Wizerunek nie został
namalowany ludzką ręką, lecz powstał w chwili zmartwychwstania Chrystusa. Kiedy autorzy tego odkrycia porównali
wizerunek z Manoppello z Całunem Turyńskim ukazało się
kolejne sensacyjne odkrycie. Całun z Manoppello dokładnie
odpowiada Całunowi z Turynu, to
znaczy, że Oblicze z Manoppello
i Oblicze z Turynu jest obliczem tego
samego Człowieka. Arcybiskup Kolonii ks. kard. Joachim Meisner, który
widział relikwię w Manoppello
stwierdził: „O ile jednak na Całunie
z Turynu znajduje się Oblicze Chrystusa umęczonego, o tyle na Całunie
z Manoppello widnieje Oblicze Wielkanocnego Pana”.
czczono niezwykły wizerunek Chrystusa, który miał być
Jego prawdziwym Obliczem. Kiedy Wizerunek znalazł się w
Rzymie, do Wiecznego Miasta przybywali pielgrzymi z całej
Europy. W Rzymie zaczęto Wizerunek nazywać Chustą Weroniki lub po prostu Weroniką, gdyż łacińsko-grecka zbitka
słowa vera eikon oznacza „prawdziwy obraz” lub
„prawdziwa ikona”. Papież Urban VIII postanowił wybudować dla relikwii bardziej okazały przybytek. W 1506 r. położono kamień węgielny pod kolumną św. Weroniki, wewnątrz
której wybudowano skarbiec Bazyliki
św. Piotra, by umieścić w nim Chustę
Weroniki. Relikwia musiała być niezwykle cenna, skoro kolumna św.
Weroniki była jedną z czterech kolumn podtrzymujących kopułę Bazyliki św. Piotra. Jak twierdzi o. Pfeiffer,
podczas prowadzenia prac remontowo-budowlanych przy Bazylice została ona skradziona i przewieziona do
Manoppello. Dowodem na to są puste
ramy z dwiema zbitymi kryształowyHistoria
mi szybami, w których do XVI w.
przechowywano relikwię. Podczas
Jak głosi miejscowa legenda
ostatniej pielgrzymki do Rzymu
Oblicze Jezusa Chrystusa trafiło tam
w skarbcu Bazyliki św. Piotra miałem
w XVI w. za sprawą „cudownej interokazję zobaczyć ramy, które idealnie
wencji Niebios” - przekazane przez
pasują do Oblicza z Manoppello. To
ręce pielgrzyma anioła. Pierwsze piz nich ma pochodzić kawałek szkła
smo potwierdzające obecność w tym
tkwiący w Chuście z Manoppello.
mieście bezcennej Chusty pochodzi
Według oficjalnych danych Chusta
z 1645 r. W dokumencie kapucyn
Weroniki nadal znajduje się w Bazylio. Donato da Bomba opisuje jej dzieje
ce św. Piotra. Wystawiana jest na wina przestrzeni ponad stu lat. Na skudok publiczny tylko przez chwilę i to
tek kradzieży i złego przechowywania
raz w roku. W 2005 r. Paul Badde
Wizerunek z Manoppello (fot. Archiwum)
Chusta uległa w tym czasie poważmiał okazję zobaczyć relikwię. Nienym uszkodzeniom.
wiele mógł na niej dostrzec. Pozwolono mu ją także zmieOd całkowitego zniszczenia uratował ją Donato Anto- rzyć. Obraz okazał się większy niż pusta rama przechowywanio De Fabritiis, który zdecydował się oddać relikwię ojcom na w Watykanie. Tak więc watykańska relikwia nie była tą,
kapucynom. W klasztorze wyrównano jej postrzępione brze- którą przez wieki pokazywano w Rzymie jako Weronikę.
gi i rozpięto na ramach z drewna orzechowego. Następnie
Badania naukowe
płótno zostało umieszczone pomiędzy dwiema szybami”. Od
1646 r. mieszkańcy Manoppello i okolic oddają część WizeW swojej książce „Boskie Oblicze” obok historii Całurunkowi, który nazywają Il Volto Santo czyli Świętym Oblinu Paul Badde opisuje także obecny stan badań naukowych
czem. Nie potrzebują dowodów, wierzą w jego nadprzyrorelikwii. Jako pierwsza przeprowadziła je siostra Blandina,
dzone pochodzenie. Ciekawe wydarzenie miało miejsce na
która odkryła dokładną zgodność rysów Człowieka z Całunu
początku XVIII w., kiedy postanowiono oprawić je w nowe
w Turynie i Oblicza z Manoppello, a nawet rozmieszczenia
srebrne ramy. Okazało się, że
ran. Z tym, że na Całunie
Cudowne Oblicze zniknęło i poTuryńskim rany są otwarte
jawiło się dopiero po ponownym
i krwawiące, a na Chuście
oprawieniu go w stare ramy.
z Manoppello zasklepione
W XIX w. na skutek prześladoi zabliźnione. Wyniki swoich
wań religijnych, jakie dotykały
badań trapistka przesłała ojzakon ojców kapucynów, Wizecu Pfeifferowi. Ten wybitny
runek dwukrotnie pozostawał
syndonolog (badacz Całunu
pod opieką sióstr klarysek. Od
Turyńskiego) przypuszcza,
1871 r. znowu mogą go zobaże oba Całuny znajdujące się
czyć wierni.
w grobie Jezusa „nasączone
były roztworem aloesu i mirW jaki sposób Wizerunek Jezusa
ry, który sprawił, że płótna
trafił do Manoppello?
stały się materiałem światłoczułym. Całun z Turynu to
Już w starożytności chrzenegatyw, oblicze na Chuście,
ścijańskiej najpierw w Edessie,
a potem w Konstantynopolu Kościół w którym przechowywane jest Święte Oblicze (fot. ks. W. Miszewski )
(Ciąg dalszy na stronie 6)
Ślady na Wrzosach nr 1 strona 5
Oblicze”, a w kilka miesięcy potem już jako papież Benedykt XVI podczas wizyty w Manoppello powiedział: „Kiedy
modliłem się przed chwilą, myślałem o dwóch apostołach,
którzy spotykają Pana i pytają: Nauczycielu, gdzie mieszkasz? Tego samego dnia zrozumieli, że znaleźli Mesjasza.
Ale ile drogi mieli jeszcze przed sobą! Nie wyobrazili sobie,
jak głęboka może być tajemnica Jezusa z Nazaretu, jak Jego
Podczas badań pytano także o materiał, z którego potwarz może okazać się nieprzenikniona, tak że po trzech lawstał Całun z Manoppello. Ostatnia osoba znająca tajniki
tach Filip, jeden z nich, podczas ostatniej wieczerzy usłyszał:
pozyskiwania i produkcji morskiego jedwabiu czyli bisioru
Od tak dawna jestem z wami, a nie rozChiara Vigo z wyspy Sant` Anttioco popoznałeś mnie, Filipie. Kto widział
twierdziła, że Oblicze powstało właśnie
mnie, widział i Ojca. Jednak dopiero po
na tym materiale. Morski jedwab był najspotkaniu Zmartwychwstałego apostołodroższą tkaniną w starożytnym świecie.
wie zrozumieją znaczenie słów Jezusa
Przepuszczając jasne światło staje się
i staną się Jego niezmordowanymi głosiprzeźroczysty. Marcin Luter, który słynął
cielami i świadkami aż po męczeństwo”.
z tego, że pragnął demaskować fałszywe
„By zobaczyć Ojca, trzeba poznać Chryrelikwie słysząc, że do Rzymu ściągają
stusa - mówił dalej Papież - Ten, kto
tłumy, aby tę relikwię zobaczyć przybył
spotyka Jezusa, kto pozwala Mu się potam także osobiście i stwierdził, że zobaciągnąć i gotów jest iść za Nim aż po
czył płótno, ale twarzy nie widział. Mógłofiarę z życia, doświadcza tego, czego
by to być pośredni dowód, że chusta
On dokonał na krzyżu, że tylko ziarno,
z Manoppello jest tą, która została pokaktóre upadnie na ziemię i obumrze, przyzana Marcinowi Lutrowi w Rzymie.
nosi owoc. Kto nienawidzi życia na tym
świecie, zachowa je na wieczność. To
Bisior to niezwykła tkanina nazywadoświadczenie prawdziwych przyjaciół
na „morskim jedwabiem”. Nie można na
Boga, świętych, którzy rozpoznali
nim malować, a więc Cudowne Oblicze
w twarzach potrzebujących braci oblicze
nie może być dziełem człowieka. BadaPana. Zapewniają nas, że jeśli wiernie
cze zwrócili także uwagę, że na zachowapójdziemy drogą miłości, i my zaspokonych kopiach Chusty św. Weroniki wykoRelikwiarz z Weroniką (fot. ks. W. Miszewski)
imy głód obecności Boga”. Dzisiaj to
nanych do XVI w. Chrystus ma otwarte
oczy tak jak w Manoppello, natomiast na późniejszych nie- spotkanie z Chrystusem Zmartwychwstałym w sposób szczeproporcjonalną twarz zmarłego i zamknięte oczy. Wszystko gólny dokonuje się w Manoppello, a wszyscy, którzy tam
to skłania do przyjęcia, że Il Volto Santo jest autentycznym przybywają jako pielgrzymi, mają okazję w skupieniu kontemplować i być przekonanymi o tym, że rozpoznali Prawwizerunkiem Chrystusa.
dziwe Oblicze Chrystusa.
Może rodzić się jeszcze jedno pytanie: skąd tak drogoks. Wojciech Miszewski
cenne płótno na twarzy Pana Jezusa. Kiedy Chrystus umarł
na krzyżu należało pochować Jego ciało w wielkim pośpiechu, ponieważ rozpoczynała się pascha żydowska. Wśród
tych, którzy towarzyszyli Jezusowi w Jego pogrzebie była
Maria Magdalena. Zgodnie ze zwyczajem żydowskim na DUSZPASTERSTWO PIELGRZYMKOWE
ciało zmarłego położono kilka warstw materiału. Pewnie
DIECEZJI TORUŃSKIEJ
jeden z nich to chusta, którą Maria Magdalena miała na głoz siedzibą przy naszej parafii
wie i była jednym z prezentów jakie otrzymywała, kiedy
prowadziła jeszcze grzeszne życie. Nowe odkrycie Chusty
Duszpasterstwo Pielgrzymkowe Diecezji Toruńskiej po
z Manoppello zbiegło się ze śmiercią Jana Pawła II. Krótko
zimowej przerwie 2 marca wznawia swoją działalprzed pogrzebem Papieża niemiecki kard. Meisner z Kolonii ność. W tym roku zostały już opracowane pielgrzymki
przybył do Manoppello. Kiedy ukląkł w kościele, wypowiedo Ziemi Świętej i Jordanii, Włoch, Meksyku, Sanktudział słowa: „Pan mój i Bóg mój”, natomiast w księdze gości
ariów Maryjnych Europy, Wilna i Medugorie. W przykonwentu zapisał: ”On nie patrzy nam jedynie w oczy. On
gotowaniu kolejne trasy pielgrzymkowe, m.in do Grepatrzy w głębię naszego serca. Nie oczami wodza, czy surocji, Turcji, Chin i Indii.
wego sędziego, lecz oczami brata i przyjaciela. To oczy Do-
która leżała na Całunie, to pozytyw. Z punktu widzenia techniki fotograficznej Chusta musiała leżeć na wierzchu”. Dzięki wykorzystaniu fotografii cyfrowej odkryto, że obraz
z Manoppello łączy w sobie niemożliwe do pogodzenia cechy rysunku, fotografii i hologramu. Zdjęcia wykonane aparatem cyfrowym ukazują trójwymiarowość Wizerunku.
brego Pasterza”. Po pogrzebie Jana Pawła II świat obiegły
niezwykłe zdjęcia, papieski ceremoniarz Piero Marini i długoletni sekretarz Papieża arcybiskup Stanisław Dziwisz oddają ostatnią posługę miłości, okrywają twarz „całunem”,
z najdelikatniejszego jedwabiu, tak jak uczyniła to Maria
Magdalena. Jak potem na konferencji prasowej powiedział
arcybiskup Marini to element nowego pontyfikalnego rytu
pogrzebowego, wprowadzonego w tajemnicy przez samego
Jana Pawła II. Obrzędowi temu towarzyszą słowa: „Niech
jego oczy, ukryte przed naszym wizerunkiem, oglądają Twoje piękno”. Kardynał Ratzinger w czasie Mszy św. na rozpoczęcie konklawe powiedział, ze: „Bóg objawił nam swoje
Ślady na Wrzosach nr 1 strona 6
Cała oferta pielgrzymkowa dostępna jest w siedzibie
Duszpasterstwa Pielgrzymkowego na toruńskich
Wrzosach przy parafii św. Antoniego,
ul. św. Antoniego 4. Tel. (056) 655 62 78.
Biuro czynne jest od poniedziałku do piątku od godz.
16.00 do 18.00. Strona internetowa Duszpasterstwa:
www.dpdt.diecezja.torun.pl
ks. Wojciech Miszewski
Diecezjalny Duszpasterz Pielgrzymkowy
życie parafii
Rok Pański 2008: zatrzymane w kadrze
Drodzy Parafianie!
Nasza piękna świątynia czeka na
Was przez okrągły rok!
Poświęcenie drogi krzyżowej
Droga Krzyżowa ulicami Wrzosów to już parafialna tradycja ...
Wielki Czwartek. Kapłani idą w ślady Chrystusa
...podobnie jak kwiaty przy Grobie Pańskim
Wielki Piątek. Ks. Biskup Toruński celebruje Drogę Krzyżową
Ślady na Wrzosach nr 1 strona 7
Ślady na Wrzosach nr 1 strona 8
Ślady na Wrzosach nr 1 strona 9
życie parafii
Lubimy okazywać przywiązanie do wiary. Procesja Fatimska ulicami osiedla...
Gościliśmy pieśniarkę Antoninę Krzysztoń….
… i piesza pielgrzymka na Barbarkę.
… i papieskiego fotografa Arturo Mari
Wydaliśmy książkę o historii parafii
Przez cały rok trwały prace przy naszej świątyni...
Stawiamy na młodzież, bo ona jest naszą przyszłością...
… a ich owoce będą służyć Wam, Drodzy Parafianie
...a w przyszłość ścieżką nadziei prowadzi nas Bożonarodzeniowa Szopka.
Błogosławionego Roku!
Fotografie z archiwum parafialnego
Ślady na Wrzosach nr 1 strona 10
ludzie
Orzech na Wielki Post
Co łączy Władysława Frasyniuka, Hannę i Antoniego Gucwińskich,
Marka Hłasko, Wandę Rutkiewicz i ks. Stanisława Orzechowskiego?
Nie jest to pytanie wprowadzające do odkrycia afery politycznej, czy
gospodarczej, ale próba ukazania postaci ks. prał. Stanisława Orzechowskiego. Wszyscy wymienieni są osobami zasłużonymi dla Wrocławia. Działają lub działali na różnych płaszczyznach życia. Są wśród
nich lekarze, politycy, poeci, sportowcy. W tym przypadku sprawa zasług wydaje się jasna. Jednakże co takiego mógł zrobić dla Wrocławia
ksiądz? I dlaczego ma to interesować wiernych z parafii na toruńskich
Wrzosach?
Przekonajcie się sami!
Poznajcie Orzecha
Ks. prał. Stanisław Orzechowski urodził się w 1939 roku w Kobylinie jako jeden z czterech synów Stanisława i Franciszki Orzechowskich. Ukończył wrocławskie Technikum Budowlane, a w 1958 r. wstąpił do Wyższego Seminarium Duchownego we Wrocławiu. Święcenia
kapłańskie przyjął w 1964 roku i od tej pory trwa jego praca duszpasterska. Tych, którzy mają okazję zetknąć się z ks. Stanisławem, czcigodny prałat prosi, by mówili do niego zwyczajnie – ksiądz Orzech.
Orzechowe ścieżki
Po święceniach ks. Stanisław trafił jako wikariusz do parafii pw. św.
Barbary w Nowej Rudzie – Dobrosławie, a następnie do parafii pw. św.
Wawrzyńca we Wrocławiu. W 1968 roku podjął studia pedagogiczne na
Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, które zakończył pracą licencjacką
na temat: ”Przygotowanie do małżeństwa młodzieży akademickiej”. Po
studiach wrócił do Wrocławia.
Gdzie Orzech korzenie zapuścił…
Ks. Stanisław od wielu lat (dokładnie od 1967 roku) prowadzi Duszpasterstwo Akademickie "Wawrzyny" w kościele pw. św. Wawrzyńca
we Wrocławiu. Zajmuje się także katolickimi ruchami odnowy oraz
duszpasterstwem ludzi pracy. W stanie wojennym słynne były jego
„dwudziestki” – Msze św. sprawowane w każdy czwartek o godz.
20.00. Jest przewodnikiem Pieszej Pielgrzymki Wrocławskiej na Jasną
Górę.
Orzeszki Orzecha, czyli plony rekolekcyjne
Jest człowiekiem renesansu, bo nic, co ludzkie nie jest mu obce.
I to, co zwierzęce też mu nie straszne. Hoduje kozy, wyrabia oscypki.
Jego duszpasterskie dłonie są wyraźnie pasterskie, bo naznaczone
pracą. Głos też ma spracowany, ale sam tłumaczy dlaczego. Przebył
niegdyś operację nowotworu strun głosowych. Udało się, bo
„zaszantażowałem Matkę Bożą i powiedziałem: zrób coś z tym gardłem”.
I tak ks. Stanisław prowadzi rekolekcje – niezliczone ilości rekolekcji w całej Polsce i na świecie. Sławne są jego dni skupienia dla narzeczonych i małżonków oraz kursy – dialogi narzeczeńskie, które często
nazywane są „kursem antymałżeńskim dla zakochanych”. Według
Orzecha bowiem zawrzeć małżeństwo bez przygotowania to zupełnie
jak najeść się surowych ziemniaków (a wie, co mówi – w końcu prowadzi gospodarstwo rolne!). Ma niezwykły dar mówienia o rzeczach ważnych prostym językiem, nie nadużywa puszących się mądrością pojęć
teologicznych. Jego homilie pełne są trafnych porównań, nie brakuje
tam także humorystycznych stwierdzeń, które niekiedy bardzo dobitnie
werbalizują myśli kapłana. Kazania Orzecha to słowa człowieka do
człowieka, od serca do serca.
A po rekolekcjach: spowiedzi, spowiedzi, spowiedzi… W rozumieniu ks. Stanisława Sakrament Pokuty i Pojednania nie może być anonimowy. Dla niego jako spowiednika istotne jest, by spowiadający przed-
Ks. prałat Stanisław Orzechowski wygłosi rekolekcje wielkopostne w naszej parafii. Rozpoczną się w IV niedzielę
Wielkiego Postu, 22 marca i potrwają do środy, 25 marca. Już dzisiaj wszystkich serdecznie zapraszamy.
stawił siebie jako tego, który ma określony wiek, wykształcenie, gdzieś
pracuje, ma rodzinę. Są to te życiowe okoliczności, bez poznania których trudno jest zrozumieć sytuację danego człowieka, a co za tym
idzie i kontekst popełnionego grzechu. Posiadając tego typu informacje
można dokonać obiektywnej oceny sytuacji. Ks. Orzechowski podkreśla, że on „słucha spowiedzi”, a więc ważne również jest, by nie przerywać spowiadającemu się i faktycznie słuchać tego, co mówi.
Myśli w kolorze jasny Orzech
Wypowiedzi ks. Stanisława można… posiekać jak orzechy do makowca: wszystkie razem i każde z osobna mają swoisty smak.
Oto kilka z nich:
„Najpiękniejszą cechą człowieka jest opanowanie umiejętności
dawania”
”Nie myśl, że Pan Bóg coś zrobi za ciebie! To ty musisz wreszcie
podjąć jakąś decyzję w swoim życiu”
”Ogłaszam prymat miłości nad studiami. Studia jakoś skończysz,
a z miłością to różnie bywa”
”Najcięższym zakonem na ziemi jest zakon małżeństwa. Jego
reguła jest najsurowsza i niech się kameduli chowają przy nim”
Takie i inne perełki można usłyszeć na kazaniach głoszonych
przez ks. Stanisława, jak również wyczytać w książkach ks. A. Radeckiego: „Orzech” , „Orzech na Ambonie” cz. I, „Orzech na Ambonie” cz.II
oraz „Testament Jezusa” Inicjatywy Wydawniczej „Jerozolima”, czy
w pozycji „O małżeństwie ... bez zacierania prawdy” cz. I rozmawia
Violetta Nowakowska.
I coś na deser – twardy Orzech do zgryzienia
„Orzech: ks. Stanisław Orzechowski. Legendarny duszpasterz
akademicki, twórca i przewodnik wrocławskiej pieszej pielgrzymki.
Duchowy opiekun ‘Solidarności’ w latach 80-tych. Pasterz kóz i choleryk. Były bokser i przygodny rzeźnik. Na starość chciałby mieć żonę” (ze strony www Centralnego Ośrodka Duszpasterstwa Akademickiego „Maciejówka” w Wrocławiu)
Joanna Kruczyńska
Na zdjęciu Ks. Stanisław Orzechowski głoszący
homilię na dniach skupienia dla pracowników wyższych uczelni i pracowników
nauki w Centrum Wolontariatu
”Caritas” w Przysieku,
kwiecień 2006 r.
Ślady na Wrzosach nr 1 strona 11
wspólnoty
W Antoninku rozdają miłość
ANTONINEK – MAŁE PARAFIALNE ZIARENKO. CZYŻBY? ....
PRZECIEŻ OD ZAŁOŻENIA MIJA 10 LAT. W ZWIĄZKU Z TĄ OKOLICZNOŚCIĄ POPROSIŁAM O ROZMOWĘ PANIĄ ELŻBIETĘ CICHON.
Anka: Elu, znamy się nie tak długo. Minęło trzy i pół roku, odkąd
przeprowadziłam się na Wrzosy i jako wolontariuszka służę pomocą dzieciom w Twoim Antoninku…
Elżbieta: Moim? Czy to jest moje dzieło? No, może trochę moje, ale i Ty,
i inni też mają w nim niemały udział. Więc może nasze wspólne? Zgodzę
się ze stwierdzeniem, że dałam zaczyn, reszta potoczyła się drogą, której
nie mogłam przewidzieć. Czuję jednak, że nie jest to droga przypadkowa.
U Boga przecież nic nie dzieje się przypadkiem.
- A więc jak to się zaczęło?
- Świetlica powstała z okazji pielgrzymki Jana Pawła II do Torunia w czerwcu 1999 roku. Inicjatorami byli członkowie Akcji Katolickiej przy naszej
parafii, której członkiem jestem od początku jej reaktywowania. Śp. ks.
prob. Bogdan Górski zgłosił świetlicę jako dar parafii za tę pielgrzymkę i tak
się zaczęło.
- Elu, powiedz nam coś o sobie. Jesteś kobietą w kwiecie wieku,
zadbaną, skromną, zdecydowaną i taką, która nie boi się śmiałych
wyzwań.
- Masz rację, zdecydowania nigdy mi nie brakowało, chyba przypisane jest
ono do imienia. Znane mi Elżbiety, to właśnie osoby twardo stąpające po
ziemi. Ale mówię to oczywiście żartobliwie. A na poważnie, jeśli chodzi
o śmiałe wyzwania, to masz rację. Tę śmiałość nie sobie zawdzięczam.
Jest w moim życiu osoba, dziś już pełnoletnia, która we mnie te cechy
wyzwoliła. Tą tajemniczą osobą jest mój syn Michał. To on stał się moim
wyzwaniem. A miałam już poukładany dom: odchowane, świetnie uczące
się córki, coraz szersze plany zawodowe. I co? Dość szybko zrozumiałam,
że to nie mój plan życiowy mam realizować. Ktoś moje życie zaplanował
inaczej. Kto? Bóg czekał na mnie długo, był cierpliwy, a kiedy powiedziałam Mu zdecydowane „tak”, to wywrócił mój świat do góry nogami. Popatrz,
jaka to sprawiedliwość! (śmiech). Ale znów poważnie: Tylko my wiemy,
jaką drogę przeszliśmy jako rodzina, przecież wszystko musieliśmy przewartościować. Postawiliśmy syna i brata w centrum naszej rodziny, po
Panu Bogu oczywiście. Michał był naszym najsłabszym ogniwem i wszystkimi możliwymi środkami starliśmy się go wspierać. To on potrzebował
naszej pomocy. Wiedzieliśmy, że bez naszego wsparcia będzie mu trudno
gonić rówieśników.
Opowiem Ci pewną historię, która, choć w małym stopniu, da obraz
tego, przez co przechodziliśmy. Szpital. Przyjechałam na kolejną wizytę kontrolną. Znajoma lekarka pyta mnie, jak sobie radzę z usprawnianiem syna. Odpowiadam, że właśnie niedługo jadę do Anglii na kolejną wizytę
(jeździliśmy co pół roku) i mam kłopot,
bo brakuje mi pieniędzy. A na to
owa lekarka: „My też z mężem,
lekarzem, głowimy się, jak zdobyć
pieniądze, bo ... musimy wymienić
samochód”. Spojrzałam na tę
kobietę i zrobiło mi się jej żal.
Ja oczywiście wyjechałam po
kolejny program usprawniania
dla syna, a czy ta kobieta
wymieniła samochód, nie
wiem.
W życiu codziennym, na każdym
kroku doświadczyliśmy w naszej
rodzinie, że Bóg
nie zostawia
człowieka
samego. Jego
Ślady na Wrzosach nr 1 strona 12
słowa „otwórz oczy”, „otwórz serce” pozwoliły nam na
szukanie Go w drugim człowieku. I nie zawiedliśmy
się. Czekał na nas w przyjaciołach, krewnych, sponsorach prywatnych i instytucjach, ludziach znanych
i nieznanych. Dawał nadzieję, ale i uczył pokory. Czy
odrobiliśmy lekcję, którą nam zadał? Tego oczywiście
nie wiem. Wiem natomiast, że jestem dzisiaj szczęśliwa i spełniona. Mam fantastyczną rodzinę, męża,
dzieci, wnuki i już niczego nie chciałabym w swoim
życiu zmieniać. Ale jest we mnie zgoda na Bożą wolę.
Elżbieta Cichon
- A więc Twoje osobiste, niełatwe doświadczenia przyniosły nam
kolejne „dziecko”, jakim jest Antoninek?
- Tak. Dzięki codziennej rehabilitacji mojego syna nauczyłam się wiele,
zdobyłam wiedzę, której, nie wolno mi było zatrzymywać dla siebie. Wydawało mi się, że dobroć i pomoc której zaznałam od ludzi tylko w ten sposób
mogę spłacić. Ale byłabym nie w porządku, gdybym przypisała wszystkie
sukcesy w tej materii tylko sobie. Mam ogromne wsparcie w osobie mojego
męża, który gdy trzeba, wydeptuje ścieżki w urzędach, Godzi się na to, że
gdy on wraca z pracy, ja znikam. Często całe popołudnia spędzam w Antoninku. Mąż nie ma mi tego za złe. To bardzo ważne, to daje mi siłę.
- Co jeszcze Cię trzyma w tej trudnej, dokuczliwej, i niewdzięcznej
pracy?
- Ja nie nazywam tego pracą. Nie żyjemy na pustyni, potrzebujemy drugiego człowieka, by móc wzrastać. Świetlica to obecne miejsce mojego wzrastania.
Przywołam z pamięci słowa mojej koleżanki Tereni, z którą pracowałyśmy
7 długich lat. Na pytanie, co ją sprowadziło do świetlicy, odpowiedziała mi
tak: „Wiesz, mam dwoje fantastycznych dorosłych dzieci. One mnie już nie
potrzebują, ale ja chciałabym podziękować Panu Bogu za dar, jakim są dla
mnie”. Czy to nie piękna chrześcijańska postawa?
- Rozumiem. Poprzednie pytanie było retoryczne. Powiedz nam,
czy zdarzały Ci się chwile załamania, zwątpienia? Może zadawałaś
sobie pytanie: „Po co to wszystko, skoro mam dom, rodzinę i mogę
być cała dla moich najbliższych”?
- Załamanie nie, ale był taki moment kiedy świetlica mogła
przestać istnieć. Było źle. Bałam się. Z duszą na ramieniu szłam więc do Księdza Proboszcza Wojciecha, żeby
to zakomunikować. Świetlica to dzieło całej parafii,
byłoby mi zatem wstyd przed tymi,
którzy to dzieło tworzyli
i tworzą, że nie potrafiłam
sprostać. Ale udało się,
myślę, że tu moja zasługa
jest najmniejsza. To było
wsparcie z góry....
Święty Antoni?
- A czy zdarzały się w ciągu tych dziesięciu lat chwile piękne,
wzruszające, jak ta, gdy żegnaliśmy w tym roku Dawidosa, który
wyjeżdżał do Włoch? Elu, płakałaś! Byłam zaskoczona …..
- Było ich wiele. Chyba najbardziej wzruszające są te, kiedy obserwuje się
zmiany, jakie zachodzą w dzieciach. Jak stają się bardziej wyciszone,
twórcze, mądrzejsze. Ale gdybym miała sięgnąć pamięcią wstecz – to
doprowadzenie dziewczynki w V klasie do I Komunii Świętej. To była ra2005. Wolontariusze i wychowankowie z Patronem w głębi
dość dla nas wszystkich. A jeśli idzie o Dawidosa, rzeczywiście, żegnając
go, płakałam. To były łzy szczęścia, przecież on dostał od Boga szansę
i modlę się, żeby mu się udało.
- Czy czujesz się w Antoninku bardziej mamą, czy raczej panią
kierownik? Jaką rolę odgrywają tu czysto ludzkie emocje, uczucia?
- Dla urzędów muszę być kierownikiem, a dla dzieci wolałabym być kimś
bardziej ciepłym. Słowo mama zarezerwowane jest dla kogoś innego, nie
chciałabym swoją osobą tego szczególnego miejsca w sercach dzieci
o „Szkole dla Rodziców”. Nasza parafia powierzona została opiece Joanny
Beretty Molli – świętej patronki naszych rodzin. To zobowiązuje nas by być
wyczulonym na każdą parafialną rodzinę. Chciałabym pomagać tym rodzinom, w których dzieje się coś niedobrego. A jest ich w naszej parafii niemało.
- Na czyją pomoc jeszcze możesz liczyć, niekoniecznie materialną?
Czy rzeczywiście święty Antoni jako patron również Cię wspiera?
2008. Pielgrzymka „Antoninka” do Lichenia
- Taki strumień łask, jaki płynie do nas, nie może się obejść bez wstawiennictwa świętych. Czuję oparcie w św. Antonim, św. Joannie Beretcie Molli.
Wierzę, że Jan Paweł II wyprasza dla nas wiele dobra, wszak to dzieło
właśnie Jemu było dedykowane. Wiem i czuję, że modlą się za nas wszyscy: parafianie, kapłani, nasi Przyjaciele. To bardzo pomaga, ale i zobowiązuje.
- W takim razie zejdźmy trochę na ziemię. Otrzymujesz nagrody,
wyrazy uznania. Wiem, że nie dlatego służysz całą sobą w Antoninku, ale one są. Przyznano Wam – Tobie i Twojemu mężowi
niejedną...
2007. „Antoninkowe” śniadanie wielkanocne
2008. Ferie zimowe w plenerze...
wypełniać. Jak jestem postrzegana, tego nie wiem. Chciałabym umiejscowić się pośrodku. Bardzo staram się, by moimi działaniami nie kierowały
emocje, szczególnie te złe. Ale jak powiedziałaś, jesteśmy tylko ludźmi.
Wiesz, mam taką cechę, że złość mi na szczęście szybko przechodzi.
W ludziach staram się widzieć cechy dobre, nie rozpamiętuję krzywd.
- Kto pomaga Ci zdobyć środki materialne na utrzymanie świetlicy?
- Przede wszystkim parafianie, którzy nie szczędzą nam datków do puszek
i Ksiądz Proboszcz Wojciech Miszewski. Proboszcz ma wielką wiarę, którą
pozytywnie zaraża i środki na nasze utrzymanie zawsze się znajdą. Na co
dzień wspomaga mnie Akcja Katolicka, która jest zresztą organem prowadzącym świetlicę. Do mnie należy poszukiwanie środków na działalność,
na rozszerzenie oferty programowej. Otrzymujemy dotację z Urzędu Miasta
Torunia na realizowanie zajęć socjoterapeutycznych, profilaktycznych
i świetlicowych. Dzięki niej uruchomiliśmy zajęcia teatralne, plastyczne
i baletowe. Urząd Miasta i Urząd Marszałkowski dotują również nasze
wyjazdy letnie. W nowym roku marzy mi się otwarcie punktu konsultacyjnego dla uzależnionych, współuzależnionych i ofiar przemocy. Myślę również
… i przy sztalugach
- Wcale nie jest ich tak wiele, ale nie dla nich pracujemy. W 2004 roku
zostałam wyróżniona w konkursie diecezjalnym „Samarytanin, którego
znam” , a w 2007 – z okazji 15-lecia naszej diecezji zostaliśmy uhonorowani medalem „Zasłużony dla diecezji toruńskiej”.
- Zbliżamy się do końca naszej rozmowy. Nie było tu cyfr, wyliczania nazwisk ciekawych ludzi, którzy przewinęli się przez naszą
świetlicę. Z pewnością masz jeszcze wiele do powiedzenia. Ale
obchody dziesięciolecia Antoninka trwają, więc zostawmy coś na
później.
- Chciałabym, aby ten jubileusz był świętem całej parafii. Dlatego jeśli ktoś
z czytelników ma jakiś pomysł na jego uatrakcyjnienie, wszyscy będziemy
wdzięczni. Liczę na włączenie się różnych grup parafialnych. Na chętnych
do współpracy czekam, oczywiście, w Antoninku.
- Dziękuję Ci serdecznie za rozmowę.
Rozmowę z Elżbietą Cichon przeprowadziła Anna Wiśniewska
Fotografie: archiwum parafialne, archiwum „Antoninka”
Ślady na Wrzosach nr 1 strona 13
Chór parafialny
„Śpiew chórowy i muzyka organowa włączone w liturgię, jak uczy Kościół,
spełniają funkcje znaków, uświęcają wiernych i tworzą wielkie dziedzictwo
sztuki sakralnej”.
ks. bp. Józef Szamocki
Chór parafialny rozpoczął swoją działalność we wrześniu 2005 r. z inicjatywy Ks. Prob. Wojciecha Miszewskiego. Pod kierunkiem organisty Tomasza Kwaśniewskiego miłośnicy śpiewu i muzyki kościelnej spotykali się dwa razy w tygodniu. Na próbach przygotowywano pieśni w czterech głosach. Chór zadebiutował w kościele parafialnym w święto Chrystusa Króla 20 listopada 2005 r., a następnie 30 grudnia
2005 r. uświetnił transmitowaną przez TV TRWAM uroczystość wprowadzenia do naszego kościoła relikwii św. Joanny Beretty Molli
Wielokrotnie chór śpiewał podczas niedzielnych Mszy św. Tradycją stał się coroczny „opłatek” oraz spotkania w kawiarence i na toruńskiej Barbarce.
W styczniu 2007 r. w związku ze zmianą miejsca zamieszkania p. Tomasza Kwaśniewskiego działalność chóru została zawieszona.
W lutym pracę organisty w naszym kościele podjęła p. Anna Różyńska, osoba młoda o doskonałym przygotowaniu muzycznym. Ukończyła m. in. Szkołę Muzyczną I i II stopnia w Płocku /klasa skrzypiec/, Szkołę Muzyczną II stopnia w Toruniu /klasa organów/ oraz Diecezjalne Studium Organistowskie im. G.G. Gorczyckiego w Toruniu. Już
25 marca 2007 r. chór pod nowym kierownictwem wystąpił na niedzielnej Mszy św.
Dużym problemem był brak głosów męskich – basów, dlatego chór
nasz wspomagali członkowie Chóru Nauczycielskiego ZNP „Con
Anima”. Próby odbywały się raz w tygodniu, ale występów było
dużo. Od marca 2007 do listopada 2008 r. chór wystąpił 17 razy na
Mszach św., ślubach i innych uroczystościach kościelnych. Duchowo chórem opiekuje się ks. dr Dariusz Żurański.
Obecnie chór liczy 20 członków – 14 kobiet i 6 mężczyzn. Liczba ta
stanowi niewielki procent wiernych naszej parafii. Zapraszamy więc
wszystkich, którzy kochają śpiew kościelny do współtworzenia naszego chóru. Stare powiedzenie mówi: „Kto śpiewa, dwa razy się
modli”. Na zajęciach chóru można kształcić swój głos, przyjemnie
spędzić czas, poznać nowych ludzi. Próby odbywają się w Domu
Parafialnym w każdą środę o godz. 19.00. Serdecznie zapraszamy
Bogumiła Wieczerzak i Teresa Rapsiewicz chórzystki
Fot. archiwum
rozmowy
Bliskość świętości
Z ARCHITEKTEM ANDRZEJEM RYCZKIEM AUTOREM PROJEKTU WNĘTRZA NASZEGO KOŚCIOŁA ROZMAWIA HELENA MANIAKOWSKA
- Helena Maniakowska: - Pomimo
długiej bytności 36. lat za wielką wodą,
zaznaczył się Pan swoją twórczością
dla Torunia. Jak to było z rodziną,
nauką w szkole i pracą dla Torunian?
- A. Ryczek: - Tak, Toruń jest dla mnie
przede wszystkim miastem rodzinnym,
choć korzenie rodowe sięgają aż do
Wielkopolski ze strony Mamy i Małopolski, mojego Ojca. Tu w Toruniu urodziłem się przed II wojną światową.
Jednak pomimo wojennej tułaczki
w południowej części kraju, rodzina
powróciła tu do „siebie”. Krotko po
wojnie, bracia mojej Mamy, Jozef
Gruszka, znany grafik Toruński i Antoni
Gruszka zasłużony dla miasta budowniczy, wywarli ogromny wpływ na
ukształtowanie mojej osobowości, mogę powiedzieć że dzięki nim, zostałem
architektem. Moje wczesne lata szkolne przeżyłem w Technikum Budowlanym, a trzeba zaznaczyć, że w latach
powojennych uczyła w niej najlepsza
Ślady na Wrzosach nr 1 strona 14
kadra inżynierska wywodząca się z Wilna i Lwowa. Poziom w tym Technikum
był co najmniej na równi z politechniczną wiedzą, więc dostaliśmy znakomite przygotowanie do szkół wyższych.
Moje dalsze studia na Wydziale Architektury Politechniki w Gdańsku, której
poziom podnosili również profesorowie
wileńscy wraz z dwoma kolegami, też
z Torunia, ukończyliśmy z bardzo dobrymi dyplomami. W latach 60. pracowałem w Toruńskiej MPU, pod kierownictwem Kazimierza Gregorkiewicza. Od
roku 1995 do 2000 pod patronatem
Urzędu Miasta założyłem i prowadziłem
Miejską Pracownię Urbanistyczną. Wtedy to powstały ważne dla miasta projekty urbanistyczne jak wyjściowa strategia rozwoju miasta, oraz plany miejscowe dzielnic Bielawy, Kaszczorek,
Wrzosy, Podgórz. Pomimo, że byłem
urbanistą, zawsze tęskniłem do projektowania architektury kubaturowej. Pasja i udział w konkursach architektonicznych (kilka wygranych konkursów)
dały mi radość tworzenia architektury,
Zaprojektowałem kilka obiektów określonych jako „obiekt roku”, między innymi to „panorama-apartamentowiec”,
„hala - targi toruńskie” potocznie zwana
„central parkiem”, dach nad Toruńskim
stadionem piłkarskim...
- Rozmach projektów architektonicznych wzrasta razem z praktyką i bytnością w tzw. „świecie” jakie jest Pana
doświadczenie w tej sferze?
- Po 12-letniej pracy w kraju, wyjechałem w 1972 r. do Stanów Zjednoczonych. Sam wyjazd nie był jednak związany z chęcią zaistnienia za granicą.
Tam moja praca skupiła się na projektach wnętrz, które były wykonywane
dla dużych korporacji wystawiennictwa
i handlu, na terenie całych Stanów.
Moją pasję do malowania i rysunku
rozwinąłem w projektach, przez proponowanie także elementów towarzyszących architekturze, tj. place, patia, rzeźby, formy zieleni. Zaprojektowałem
elementy „umeblowania” naszego zespołu staromiejskiego: kioski kwiatowe
wokół Ratusza, ławeczki z lampami na
wylotach Szczytnej i Mostowej, zegar
przy KMPiK-u, lampy na Bulwarze nad
Wisłą. W roku 2005 ponownie zamieszkałem w Stanach, i tu los okazał się
łaskawy, obdarzając mnie możliwością
projektowania obiektów sakralnych na
terenie Diecezji Toruńskiej. Między
A. Ryczek wraz z Proboszczem W. Miszewskim
prezentują Biskupowi A. Suskiemu wystrój świątyni
na Wrzosach
innymi w kościele św. Antoniego projektu znanego architekta Czesława Sobocińskiego zaprojektowałem kompletne wnętrze tego kościoła, Było to możliwe dzięki proboszczowi ks. Wojciechowi Miszewskiemu. W Stanach nie
mam ścisłych kontaktów z grupami
polonijnymi, choć nie omijam wszelkich
imprez kulturowych organizowanych
przez Polonię. Chylę głowę przed Tymi,
którzy dbają tam o zachowanie naszej
tradycji i Kultury Narodowej! Chwała
im!!
- Pan zaprojektował także ołtarz papieski na lotnisku, razem z „bramami”,
gdy 7 czerwca 1999 r.
Ojciec Święty Jan Paweł
II gościł w Toruniu. Nawiązywał ten projekt do
architektury gotyku toruńskiego, a wypowiedzi
pielgrzymów „nasz ołtarz
był wspaniały” świadczą
o odbiorze. Czy projekt
ten zapoczątkował jakiś
zwrot w Pana twórczości
architektonicznej ?
- Tak było w istocie, gdy
ze względów rodzinnych,
jak i ciężkiej chorobie mojej mamy, zamieszkałem
w Toruniu, ten właśnie
zwrot w twórczości nastąpił w momencie wskazania do realizacji mojego
projektu ołtarza dla wizyty Papieskiej
Rozpocząłem w tym momencie okres
twórczego oddania dla Kościoła
i bardziej zwróciłem się w projektowaniu w kierunku obiektów sakralnych.
Również wtedy Biskupi Toruńscy, dekretem z 31 sierpnia 1999r. ustanowili
parafię bł. W. St. Frelichowskiego, aby
silniej zaznaczyć obecność Ojca Świętego w tamtym czasie. Zadecydowali,
aby strzelistą gotycką konstrukcję ołtarza papieskiego powtórzyć w tym kościele. Tym sposobem papieski ołtarz
znalazł pewnego rodzaju przedłużenie
swojej funkcji. Całą architekturą miał
ten kościół przypominać wizytę Papieża
w Toruniu, tak jak ołtarz otaczał Ojca
Świętego w czasie Mszy św. celebrowanej przez niego forma modernistycznej struktury gotyckiego sklepienia,
repliki sklepienia z naszej Katedry Św.
Janów. Moje projekty związane ze sztuką sakralną są twórczym oddaniem dla
Kościoła, niejako hołdem za najpiękniejszą strefę narodu polskiego i mojej
rodziny, jaką stanowiła wiara katolicka.
Począwszy od roku 1999 są one zawsze bezinteresownym darem dla Kościoła.
- Proszę wskazać na inne jeszcze zrealizowane projekty sakralne:
- Zaprojektowałem wnętrze Kaplicy
w naszym Seminarium Duchownym,
prezbiteria kościołów w Grudziądzu , na
Rubinkowie II w kościele Najświętszego Ciała i Krwi Chrystusa.
- A jak przeżył Pan duchowo ten czas
wizyty Ojca Świętego w Toruniu?
- Podobnie jak dla wielu Polaków i ludzi
na świecie, kontakt z Ojcem Świętym
Janem Pawłem II zaowocował głębią
przeżyć. Wyrazem tego między innymi,
było namalowanie obrazu dość sporych
rozmiarów, przedstawiającego Papieża
w alegorii świętości. Obraz jest darem
Najnowsze dziecko A. Ryczka: projekt świątyni na terenie kampusu Wyższej Szkoły Kultury Społecznej i Medialnej, który został wybrany spośród
18 nadesłanych prac. W górnym poziomie znajdzie się kopia ołtarza z prywatnej kaplicy Jana Pawła II w Watykanie, zaś dolny będzie kaplicą pamięci
z wiecznie płonącym zniczem. Na ścianach wyryte będą nazwiska osób
niosących pomoc Żydom w okresie Holocaustu i napis: "Nie ma większej
miłości, od tej, gdy ktoś życie oddaje za przyjaciół swoich"
dla parafian, budującego się kościoła
p.w. bł. S.W. Frelichowskiego, który to
kościół buduje „najlepszy budowniczy”
wśród księży ks. Ryszard Domin! Często przypomina on słowa Jana Pawła II
- „Kościoły buduje się trudno, ale Kościoły budować trzeba”. Ojciec Święty
jest przedstawiony na nim z wyrazem
skupienia i zasadniczości na twarzy,
opinie, które słyszałem uspokajają
Elementy wystroju kościoła św. Antoniego
zaprojektowane przez Andrzeja Ryczka
Ołtarz główny: figura Jezusa Miłosiernego, Tabernakulum, stalle w prezbiterium
i przy zakrystii, stół ofiarny, ambonki
Ołtarz Matki Bożej Nieustającej Pomocy
Ołtarz św. Antoniego
Ołtarz św. Joanny Beretty Moli
Ołtarz św. Barbary
Chrzcielnica i kropielnice
Ławki
Żyrandole i kinkiety
Portret Jana Pawła II
Epitafium ks. Leona Dzienisza
Nowe schody do świątyni
Atrium przy plebanii
mnie, że to się udało! Metafora polega
na przedstawieniu otwartego, bardzo
jasnego nieba nad głową Papieża, które
sugeruje Ducha Świętego. Z tego rozwartego nieba leci promień od Boga.
Promień ten zatrzymuje się na błogosławiącej dłoni Piotra naszych czasów.
Papież jest tu w roli pośrednika między
Bogiem a nami. Promień przetworzony
niejako na ręce Papieża, w nowej formie, od wewnętrznej strony dłoni przechodzi i rozpościera się na masę światełek na ziemi. Światełka to jakby symbol naszego narodu. Ale mieli też je
w rękach ludzie w czasie Jego ostatnich chwil życia. Miałem tu też na uwadze światła na wielu polskich grobach,
także i tych w świecie. Ale promień
światła Bożego przez błogosławiącą
dłoń Papieża Polaka trafia także do masy ludzkich istnień na całej kuli ziemskiej, te światełka to ci zwykli ludzie,
którzy z dala tylko przeżywali Jego Pontyfikat. Te światełka to symbol życia
i śmierci. Namalowanie tego obrazu
i przeżycia z tym związane były na tyle
silne, że nie jestem pewien czy uda mi
się namalować jeszcze jeden obraz
o podobnej mocy wyrazu i przekazie
treści.
- Dziękuję za rozmowę i życzę wielu
pięknych projektów nie tylko o tematyce sakralnej, ale też na użytek tzw.
zwykłego człowieka, a w czasie bytności w Polsce wielu spotkań z serdecznymi Rodakami.
Helena Maniakowska
Fot. archiwum
Ślady na Wrzosach nr 1 strona 15
pamiętamy
Ks. Leon Dzienisz pierwszy duszpasterz na Wrzosach
Urodził się dnia 21 X 1906 roku w Praszkowie, w granicach parafii Starzyno w dekanacie puckim. Jego rodzicami byli Józef i Rozalia
z domu Kalf. Ojciec był z zawodu stolarzem-kołodziejem. Około 1910 roku rodzina wyprowadziła się do Gdyni-Chyloni. Dnia 13 VI 1927
roku ukończył gimnazjum w Wejherowie. Następnie wstąpił do Seminarium Duchownego diecezji chełmińskiej w Pelplinie. Święcenia
otrzymał dnia 19 XII 1931 roku. Następnego dnia odprawił mszę św. prymicyjną. Na zachowanym do dzisiaj obrazku prymicyjnym umieścił następujące słowa: Panie, z Tobą jestem gotów i do więzienia i na śmierć. Łuk. 22,33. Gdynia-Chylonia dnia 20. 12. 1931 r.
Obowiązki duszpasterskie pełnił w następujących miejscowościach: kapelan szpitala powiatowego w Chełmnie; wikariusz w Brodnicy
(1932-1935); administrator parafii w Nawrze (IV 1936); wikariusz w grudziądzkiej farze (1936). Dnia 1 IV 1937 roku został mianowany
pierwszym kuratusem nowoutworzonej samodzielnej placówki duszpasterskiej w Toruniu na Wrzosach. Kiedy wybuchła wojna pełnił
obowiązki kapelana wojskowego. Przebywał na froncie pod Grudziądzem, a następnie udał się z armią pod Warszawę. Po zakończeniu
działań wojennych powrócił na Wrzosy.
Z okresu wojny pochodzi tylko jeden wpis ks. Dzienisza do ksiąg metrykalnych. Dnia 4 października 1939 roku dokonał pochówku parafianina Stanisława
Rygielskiego. Został aresztowany dnia 19 X 1939 roku. Początkowo był przetrzymywany wraz z innymi księżmi w toruńskim Forcie VII. Przebywał tam niecałe
trzy miesiące. Zachował się gryps napisany przez ks. Dzienisza właśnie z tego miejsca. Oto jego treść: Jak najserdeczniejsze życzenia świąteczne zasyłam
Zacnej Pani jako i całej rodzinie. Dziękował zapewne w ten sposób za otrzymaną pomoc. Nie można wykluczyć, że tajemnicza „Pani” to być może osoba
z parafii na Wrzosach.
Na początku 1940 roku, dokładnie 8 stycznia, został przewieziony wraz z dużą grupą innych więźniów do powstającego obozu Stutthof. W tym czasie więziono w tym miejscu około 200 duchownych. Jednym ze współwięźniów, który od Torunia dzielił czas niedoli z ks. Dzieniszem, był późniejszy błogosławiony
ks. Stefan Wincenty Frelichowski.
Dnia 9 IV 1940 roku znalazł się w grupie więźniów, która została wysłana do podberlińskiego obozu koncentracyjnego Sachsenhausen. Następnego dnia
transport więźniów przybył do położonej w pobliżu obozu koncentracyjnego stacji kolejowej Oranienburg. Obóz ten powstał w 1936 roku po zakończeniu olimpiady w Berlinie. Powstał dokładnie na terenie wioski olimpijskiej. Przeznaczony był głównie dla niemieckich antyfaszystów.
W obozie tym doświadcza prześladowań ze strony blokowego, kryminalisty Hugona Kreya. Tak jedno ze zdarzeń opisuje współwięzień ks. Wojciech Gajdus: Zakomenderował [Hugo Krey] czołganie. Czołgamy się w pocie czoła. Po chwili zarządza wyścig w czołganiu się. Długo i szeroko rozpostarta masa jasnoniebiesko-białych plam szybko spełnia rozkaz. Wyciąga się długi wąż. Na czele oczywiście najmłodsi, bo najsilniejsi. Jednym z pierwszych jest ks. Dzienisz.
Hugo każe mu wstać. Wszyscy leżymy cicho, czekając, jaką to znowu zainscenizuje diabelską fantazję. Hugo pyta ks. Dzienisza, czy umie błogosławić. Pytany
potakuje. „Błogosław ich”- wskazuje na nas leżących.
Unosi się ręka kapłana powoli, uroczyście, jak we Mszy
świętej. Przez powietrze płynie donośny głos: Benedicat vos Omnipotens Deus: Pater et Filius et Spiritus
Sanctus. Amen- rechocze Hugo i niczego nie spodziewającego się księdza z taką mocą kopie w krok, że ten
dość silny i młody, wali się z hukiem jak ścięty dąb na
ziemię.
W połowie grudnia 1940 roku wszystkich
kapłanów z obozu w Sachsenhausen przytransportowano do obozu w Dachau. Był to najstarszy obóz koncentracyjny na terenie Niemiec, został wzniesiony
w 1933 roku. Ks. Leon Dzienisz dotarł do niego
w transporcie, który przybył do Dachau w sobotę przed
południem, dnia 14 grudnia. Otrzymał numer obozowy:
22642. W nieludzkich warunkach obozowych udało mu
się przeżyć około półtora roku. Zginął w tzw. transporcie inwalidów, czyli chorych więźniów, dnia 10 VIII 1942
roku. Urzędową datę śmierci podano jednak 16 września.
Interesującym jest fakt, że o śmierci ks. Leona Dzienisza napisze w jednym z listów wysłanym z obozu
w Dachau ks. Stefan Frelichowski. Pisząc do mamy,
dnia 22 VIII 1942 roku napisał następujące słowa:
Według mojego zdania, pani Dzieniszówna nie jest
nadal z Wincentą. Czy ona przypadkowo nie odwiedziła
pani Stefaniak. Ten zaszyfrowany przekaz należy
rozumieć w ten sposób, że ks. Dzienisz nie był już
w tym czasie obozie z ks. Stefanem. Pytając się
o tajemnicze odwiedziny sugerował, że ks. Dzienisz
jest u ks. Stanisława Stefaniaka. Dodajmy, że wspomniany ksiądz nie żył już od czerwca 1942 roku. W związku z tym ks. Stefan przypuszczał, że ks. Leon
także już nie żyje.
Wydaje się, że w jednym ze wcześniejszych listów wspomina jego chorobę. W liście do mamy z dnia 27 VI 1942 roku czytamy: Napisz mi możliwie szybko
o Lechu Kentzerze. Czy rzeczywiście jest tak okropnie z Bernardem i jego bliskimi. Przecież jeszcze przed kilku miesiącami pisałaś mi, że oni tak dobrze wyglądają, szczególnie Dzienisz, Główczewski. Pytania o zdrowie różnych osób sugerują, że ks. Dzienisz mógł chorować. Być może jego stan uległ nawet jakiejś
poprawie. Jednakże wydaje się, że zapewne to właśnie choroba i jej skutki sprawiły, że ks. Dzienisz trafił do wspomnianego transportu inwalidów, który został
wysłany po niechybną śmierć.
Dodajmy, że ks. Frelichowski wspominał jeszcze w dwóch listach rodziców ks. Dzienisza, gdyż ci przysyłali nadal paczki do obozu. Ich wymowa mówi wiele
o relacjach, jakie musiały istnieć pomiędzy ks. Stefanem i ks. Leonem. W liście datowanym na dzień 5 VI 1943 roku napisze między innymi: Moje najlepsze
życzenia będą towarzyszyły Steni w jej podróży wypoczynkowej. Może będzie ona mogła odwiedzić pp. Dzienisz w Chylonii. Kochana Mamusiu, nie wiesz jak
silnie Leo [ks. Leon Dzienisz] i Teo [ ks. Teofil Falkowski] żyją w naszych sercach, i nikt nie może sobie wyobrazić, jak głęboko jesteśmy poruszeni i poważninie weseli, ale bardzo, bardzo poważni, gdy otrzymujemy paczki od pp. Dzieniszów. Drugą otrzymaliśmy 23 V - wiem najlepiej, co by to znaczyło dla Leona
[ks. Leona Dzienisza]. I te przesyłki możemy tylko przyjmować jako dary od naszych drogich Braci, Braci, którzy osiągnęli swój cel.
W liście z dnia 7 V 1944 roku dziękując za pozdrowienia prosi, aby pozdrowić: Jasia Linowo Bruskiego i Falka i Dzienisza. Przypomniał w ten sposób
o pamięci modlitewnej za swoich trzech kolegów: ks. Jana Bruskiego, ks. Teofila Falkowskiego oraz ks. Leona Dzienisza.
Waldemar Rozynkowski. Fot. archiwum
Ślady na Wrzosach nr 1 strona 16