otoczmy troską życie - Parafia św. Antoniego w Toruniu
Transkrypt
otoczmy troską życie - Parafia św. Antoniego w Toruniu
Nr 1, Rok 1 Styczeń 2009 r. otoczmy troską życie Ślady na Wrzosach nr 1 strona 1 PARAFIA RZYMSKOKATOLICKA PW. ŚW. ANTONIEGO ul. Św. Antoniego 4; 87-100 Toruń tel. /fax (056) 654 56 34 w numerze co gdzie www.antoni.diecezja.torun.pl e-mail: [email protected] Konto bankowe: 58 1020 5011 0000 9302 0097 0368 DUSZPASTERZE: Proboszcz: ks. kan. mgr Wojciech MISZEWSKI tel. (056) 654 56 34 e-mail: [email protected] Wikariusze: ks. mgr Paweł FIGURSKI tel. (056) 654 57 52 e-mail: [email protected] ks. mgr Adam Czerwiński tel. (056) 655 6287 e-mail: [email protected] ks. mgr Rafał Bochen tel. (056) 655 66 90 e-mail: [email protected] Rezydent: ks. dr Dariusz ŻURAŃSKI tel. (056) 654 67 93 e-mail: [email protected] Diakon Stały mgr Tomasz Chmielewski PORADNIA DLA NARZECZONYCH I MAŁŻEŃSTW: Wtorki od godz. 18.00 BIURO PIELGRZYMKOWE: Od poniedziałku do piątku 16.00 – 17.30 /czynne od 1 marca do 31 października/ tel. (056) 655 62 78 KANCELARIA PARAFIALNA: Czynna - od poniedziałku do piątku: 9.00 – 10.00 i 16.00 – 18.00 w soboty: 9.00 – 10.00 WSPÓLNOTY I AKCJE PARAFIALNE: DO MIŁOSIERDZIA BOŻEGO - piątki godz. 17.45 DO MATKI BOŻEJ NIEUST. POMOCY - środy godz. 8.30 i 18.00 DO ŚW. ANTONIEGO - wtorki godz. 8.30 i 18.00 Żywy Różaniec: I sobota miesiąca godz. 8.00 Czciciele Miłosierdzia Bożego II Wtorki miesiąca godz. 17.00 Odnowa w Duchu Świętym czwartki po Mszy św. o godz. 18.00 Ministranci i lektorzy sobota godz. 10.00 i 11.00 Chór parafialny środa godz. 19.00 Schola parafialna piątek godz. 16.00 Świetlica Antoninek poniedziałek – piątek godz. 16.00 – 19.00 Klub Seniora poniedziałki po Mszy św. o godz. 8.30 Biblioteka Parafialna środa godz. 16.00 – 18.00 Akcja Katolicka Dzieci misyjne Koło misyjne Grupa Młodzieżowa Redakcja „Nauczyciela Ewangelii” SAKRAMENT CHRZTU ŚW.: ROK DUSZPASTERSKI: MSZE ŚWIĘTE: W niedziele i święta: 7.30, 9.00, 10.30, 12.00, 13.30, 18.00 na Barbarce: 13.00 (przez cały rok) w Domu Pomocy Społecznej: 11.00 W tzw. święta zniesione 7.00, 9.00, 17.00, 18.00 W dni powszednie: 7.00, 8.30, 18.00 NABOŻEŃSTWA: -udzielany jest w każdą I niedzielę miesiąca na Mszy św. o godz. 13.30 • wizyty duszpasterskie (styczeń) • rocznica śmierci ks. prał. B. Górskiego SAKRAMENT CHORYCH: • rekolekcje wielkopostne (22-25.03) • Droga Krzyżowa ulicami parafii (piątek (Msza św. godz. 18.00) i odwiedziny duszpasterskie chorych: I soboty miesiąca W nagłych przypadkach: o każdej porze 3.04) • I komunia św. (sobota 16.05) • Sakrament bierzmowania • Nabożeństwa Fatimskie - 13 dnia każde- Boskie oblicze z Manoppello Manoppello to niewielka miejscowość niedaleko Pescary w Abruzji we Włoszech, która stała się słynna dzięki wizerunkowi przedstawiającemu prawdziwe oblicze Chrystusa. O pielgrzymce do tego miejsca pisze Ks. Proboszcz Wojciech Miszewski. 2008: zatrzymane w kadrze Galeria zdjęć uwieczniających różne wydarzenia z życia parafii. 4 7,10 Kalendarz parafialny Z najlepszymi życzeniami błogosławionego Nowego Roku - dla Ciebie, Drogi Czytelniku! 8-9 Orzech na Wielki Post Sylwetka Ks. Prałata Stanisława Orzechowskiego, kultowego duszpasterza wrocławskiego, który w tym roku wygłosi rekolekcje wielkopostne w naszej parafii. 11 W Antoninku rozdają miłość Mamy 10 rok działalności parafialnej świetlicy „Antoninek”. Z p. Elżbietą Cichon, spiritus movens „Antoninka” rozmawia Anna Wiśniewska. 12 Chór parafialny „Kto śpiewa, dwa razy się modli”. Zapraszamy więc wszystkich, którzy kochają śpiew kościelny do współtworzenia naszego chóru parafialnego! Bliskość świętości Z architektem Andrzejem Ryczkiem rozmawia Helena Maniakowska. 14 14 Ks. Leon Dzienisz Biografia pierwszego duszpasterza na Wrzosach, który na swoim obrazku prymicyjnym umieścił słowa: Panie, z Tobą jestem gotów i do więzienia i na śmierć (Łuk. 22,33). 16 Na okładce: Ołtarz św. Joanny Beretty Molli w kościele św. Antoniego na Wrzosach. go miesiąca od maja do października SPOWIEDŹ ŚW.: • Boże Ciało—11.06 (procesja po Mszy św. o godz. 10.30) W dni powszednie: od 17.30 do 18.00 w czasie każdej Mszy św. W niedziele i święta: w czasie Mszy św. Ślady na Wrzosach nr 1 strona 2 • odpust parafialny św. Antoniego - 13.06 (Msza św. odpustowa godz. 18.00) • Piesza Pielgrzymka na Jasną Górę - 4 - 13.08. Wszystkich Świętych - 1.11 (Msza św. na cmentarzu godz. 15.00) • wykłady otwarte o rodzinie • Redakcja: Ks. Wojciech Miszewski, Tadeusz Solecki Korekta: Grażyna Siudowska Skład: Tadeusz Solecki Druk: „OPTIMA”, ul. Urodzajna 4; 87-100 Toruń, Adres redakcji: ul. Św. Antoniego 4; 87-100 Toruń tel. /fax: (056) 654 56 34; e-mail: [email protected] słowo Księdza Proboszcza Kochani Parafianie Inwestycje zrealizowane w 2008 r. Rok 2009 rozpoczynamy od wydawania nowego pisma „Ślady na Wrzosach”. Pragniemy, by pierwszy numer trafił do wszystkich rodzin naszej parafii. To szczególna okazja, aby informacja o tym, czym żyje nasza wspólnota parafialna mogła dotrzeć do każdego domu. • • • • • • • Tytuł pisma ma na celu ukazanie owoców naszej pracy w tej małej ojczyźnie, jaką są toruńskie Wrzosy. Świadectwo pracy wielu osób, utrwalone w formie drukowanej, pozostawi swego rodzaju „ślady”, które przetrwają do następnych pokoleń. Formuła nowej gazety dopiero się tworzy, mam jednak nadzieję, że magazyn na stałe zagości w naszych rodzinach. Okładka pierwszego numeru przedstawia ołtarz św. Joanny Beretty Molli. Ma to związek z hasłem „Otoczmy troską życie”, pod którym Kościół w Polsce przeżywać będzie nowy rok duszpasterski. Św. Joanna, osoba świecka, lekarka, żona, matka potrafiła odkryć piękno rodzinnego życia i realizować w nim powszechne powołanie do świętości. Dzięki heroicznej wierze i całkowitemu oddaniu się Bogu uratowała swoje nienarodzone dziecko kosztem własnego życia . Szczególnie w tym roku, wpatrując się w Jej heroiczny przykład, pragniemy promować wartość rodzinnego i małżeńskiego życia zgodnego z Ewangelią. W naszym piśmie chcemy ukazywać ludzi, którzy swój czas i talenty poświęcają bezinteresownej pracy na rzecz parafii. W tym numerze zamieszczamy wywiad z twórczynią i wieloletnią kierowniczką świetlicy „Antoninek”, p. Elżbietą Cichon oraz rozmowę z architektem, projektantem wnętrza naszego kościoła p. Andrzejem Ryczkiem. • • • • • • • zakup organów epitafium śp. ks. Leona Dzienisza ogrodzenie pierwszej części posesji kościelnej dokończenie stacji Drogi Krzyżowej budowa atrium przy plebanii dokończenie przebudowy domu parafialnego budowa I części kanalizacji deszczowej parking na terenie posesji kościelnej budowa I części drogi procesyjnej budowa nowych schodów zieleń w tylnej części posesji kościelnej tablica pamiątkowa „Jan Paweł II” ołtarzyk z mozaiką Madonny z Madaby druk książki „Z życia parafii św. Antoniego” PODZIĘKOWANIA Bóg zapłać wszystkim, którzy rozumieją konieczność dalszych prac w naszej świątyni oraz jej otoczeniu i wspierają nas swoją modlitwą i ofiarą. Wszystkie imienne „dary serca”, dzięki którym nasz kościół staje się coraz piękniejszy, wpisujemy do „Złotej Księgi Ofiarodawców i Fundatorów”, która przechowywana w archiwum parafialnym na wieki będzie świadectwem zaangażowania naszych parafian i przyjaciół w budowę świątyni na Wrzosach. ks. proboszcz Wojciech Miszewski Pismo ma również przypominać ludzi i fakty z ponad siedemdziesięcioletniej historii naszej parafii. W niniejszym numerze znajdziemy opracowanie biografii pierwszego proboszcza i budowniczego starego kościoła – ks. Leona Dzienisza, męczennika z Dachau. Chcemy także informować o ciekawych miejscach odwiedzanych na szlakach organizowanych przez nas pielgrzymek. Kolejne numery powinny przynosić informacje o wspólnotach oraz materiały formacyjne, pomagające nam pogłębiać duchową więź z Bogiem. Pragniemy Was zaprosić do udziału w rekolekcjach wielkopostnych, które w tym roku powinny być wielkim wydarzeniem. Gościć bowiem będziemy, jako naszego duchowego przewodnika, słynnego „Orzecha” czyli znanego w całej Polsce kaznodzieję ks. prał. Stanisława Orzechowskiego z Wrocławia. Mam nadzieję, że nową inicjatywę przyjmiecie Państwo z życzliwością. Zapraszam do współtworzenia nowego pisma, które wraz z wydawanym od piętnastu lat „Nauczycielem Ewangelii” informować będzie o tym, czym żyje nasza społeczność. Wszystkim naszym Parafianom, w imieniu Duszpasterzy życzę, by Nowy Rok 2009 był dla nas wszystkich błogosławiony i bogaty w kolejne inicjatywy duszpasterskie i ekonomiczne w naszej parafialnej wspólnocie. Z darem modlitwy Wasz proboszcz ks. Wojciech Miszewski Książka „Z dziejów parafii św. Antoniego” do nabycia w kancelarii parafialnej. Cena 20 zł. Dochód przeznaczony jest na budowę ołtarza św. Barbary w naszej świątyni. Zapraszamy do wsparcia tego przedsięwzięcia! Ślady na Wrzosach nr 1 strona 3 na pielgrzymkowym szlaku Boskie Oblicze z Manoppello Manoppello to niewielka miejscowość niedaleko Pescary w Abruzji we Włoszech. Miejsce stało się słynne dzięki wydanej w 2005 r. książce niemieckiego dziennikarza „Die Welt” Paula Badde, który twierdzi, że znajduje się tam największa relikwia chrześcijaństwa: wizerunek przedstawiający prawdziwe oblicze Chrystusa. Ruch pielgrzymkowy do tego miejsca przybrał na sile, kiedy wybrał się tam 1 września 2006 r. papież Benedykt XVI w czasie swej pierwszej podróży poza miasto Rzym. Kiedy przed rokiem przeczytałem książkę Paula Badde nie myślałem, że już po kilku miesiącach osobiście zapragnę znaleźć się w tym miejscu i opisane w książce sensacyjne fakty skonfrontować z rzeczywistością. W pierwszą podróż wybrałem się samochodem, aby móc bez skrępowania czasowego zapoznać się z tajemnicą tego miejsca. Moja pielgrzymka była całkowicie spontaniczna, w piątek decyzja, że w najbliższą niedzielę po południu wyruszamy. Droga prowadziła przez tradycyjne pielgrzymkowe i turystyczne trasy z nastawieniem, że celem jest Manoppel- nu za dzisiejsze spotkanie, proste i rodzinne, w miejscu, gdzie możemy rozważać tajemnicę Boga, kontemplując ikonę Świętego Oblicza”. W rzeczywistości to proste kameralne spotkanie było kontemplacją Boga w tajemnicy jego Świętego Oblicza. Relikwia z Manoppello Kiedy przyglądamy się zawartej w relikwiarzu relikwii widzimy tylko kawałek delikatnego, wydaje się przezroczystego, materiału. Przy bliższym spojrzeniu materiał ukazuje Piękna panorama Manoppello (fot. Archiwum) lo. Udało się nam tam dotrzeć po trzech dniach. Kiedy zaparkowaliśmy samochód przed niewielkim i niczym nie wyróżniającym się kościołem, był wieczór. Świątynia od godziny powinna być już zamknięta, jednak naszą uwagę przykuły otwarte drzwi kościoła. Krótkie porozumiewawcze spojrzenie i już jesteśmy w pustej świątyni, tak jak gdyby oczekiwała właśnie na nasze przybycie. W pięknym, bardzo charakterystycznym dla Włoch ołtarzu pośrodku kościoła nasz wzrok przykuł relikwiarz z Boskim Obliczem. Od razu udaliśmy się tam, aby być jak najbliżej. Okazało się, że specjalne schody prowadzą do relikwiarza, dzięki czemu można z bliskiej odległości zobaczyć przechowywany tam skarb. Trudno opisać radość i to niezwykłe uczucie, które nam towarzyszyło. Dłuższy czas mieliśmy okazję z bardzo bliska, bez żadnych świadków, wpatrywać się w Oblicze. Tylko Twarz w relikwiarzu i dwie osoby na kolanach. Właśnie, kiedy człowiek jest na kolanach Oblicze przemawia najbardziej. Towarzyszyły nam słowa, które podczas swojej wizyty w Manoppello wypowiedział Benedykt XVI: „Chciałbym podziękować Pa- Ślady na Wrzosach nr 1 strona 4 „twarz brodatego mężczyzny z lokami na skroniach i złamanym, wąskim nosem. Mężczyzna ma rzadką, młodzieńczą brodę... Na środek czoła opada mały kosmyk. Kiedy się dokładniej przyjrzeć widać, że skóra wokół ust na policzkach i czole ma intensywnie różowy odcień świeżo zadanych ran... Na obrazie nie widać szyi ani uszu, które znikają pod włosami. Z szeroko otwartych oczu emanuje niewytłumaczalny spokój... W czarnych punkcikach źrenic włókna wydają się osmolone, jakby wysoka temperatura przypaliła nici” – To słowa, którymi wizerunek opisuje Paul Badde. Przez ostatnie wieki wizerunek w Manoppello był czczony jako jeden z pięknych cudownych obrazów, jakich wiele czci się w sanktuariach całego świata. Sensacyjnego odkrycia dokonali Niemcy - trapistka i malarka ikon siostra Blandina Schlömer oraz historyk sztuki ojciec Heinrich Pfeiffer SJ. Chusta z Manoppello miała leżeć na głowie Pana Jezusa w Jego grobie. Opisuje to św. Jan: „Potem przybył do grobu Szymon Piotr (...). Wszedł do grobu i zobaczył leżące tam płótna i chustę, którą Jezus miał na głowie; leżała teraz zwinięta nie razem z płótnami, ale oddzielnie na innym miejscu” (J 20,6-7). Znajdujący się na chuście wizerunek ma przedstawiać twarz Zmartwychwstałego. Na obrazie nie ma śladu żadnych farb, pędzla czy ołówka. Wizerunek nie został namalowany ludzką ręką, lecz powstał w chwili zmartwychwstania Chrystusa. Kiedy autorzy tego odkrycia porównali wizerunek z Manoppello z Całunem Turyńskim ukazało się kolejne sensacyjne odkrycie. Całun z Manoppello dokładnie odpowiada Całunowi z Turynu, to znaczy, że Oblicze z Manoppello i Oblicze z Turynu jest obliczem tego samego Człowieka. Arcybiskup Kolonii ks. kard. Joachim Meisner, który widział relikwię w Manoppello stwierdził: „O ile jednak na Całunie z Turynu znajduje się Oblicze Chrystusa umęczonego, o tyle na Całunie z Manoppello widnieje Oblicze Wielkanocnego Pana”. czczono niezwykły wizerunek Chrystusa, który miał być Jego prawdziwym Obliczem. Kiedy Wizerunek znalazł się w Rzymie, do Wiecznego Miasta przybywali pielgrzymi z całej Europy. W Rzymie zaczęto Wizerunek nazywać Chustą Weroniki lub po prostu Weroniką, gdyż łacińsko-grecka zbitka słowa vera eikon oznacza „prawdziwy obraz” lub „prawdziwa ikona”. Papież Urban VIII postanowił wybudować dla relikwii bardziej okazały przybytek. W 1506 r. położono kamień węgielny pod kolumną św. Weroniki, wewnątrz której wybudowano skarbiec Bazyliki św. Piotra, by umieścić w nim Chustę Weroniki. Relikwia musiała być niezwykle cenna, skoro kolumna św. Weroniki była jedną z czterech kolumn podtrzymujących kopułę Bazyliki św. Piotra. Jak twierdzi o. Pfeiffer, podczas prowadzenia prac remontowo-budowlanych przy Bazylice została ona skradziona i przewieziona do Manoppello. Dowodem na to są puste ramy z dwiema zbitymi kryształowyHistoria mi szybami, w których do XVI w. przechowywano relikwię. Podczas Jak głosi miejscowa legenda ostatniej pielgrzymki do Rzymu Oblicze Jezusa Chrystusa trafiło tam w skarbcu Bazyliki św. Piotra miałem w XVI w. za sprawą „cudownej interokazję zobaczyć ramy, które idealnie wencji Niebios” - przekazane przez pasują do Oblicza z Manoppello. To ręce pielgrzyma anioła. Pierwsze piz nich ma pochodzić kawałek szkła smo potwierdzające obecność w tym tkwiący w Chuście z Manoppello. mieście bezcennej Chusty pochodzi Według oficjalnych danych Chusta z 1645 r. W dokumencie kapucyn Weroniki nadal znajduje się w Bazylio. Donato da Bomba opisuje jej dzieje ce św. Piotra. Wystawiana jest na wina przestrzeni ponad stu lat. Na skudok publiczny tylko przez chwilę i to tek kradzieży i złego przechowywania raz w roku. W 2005 r. Paul Badde Wizerunek z Manoppello (fot. Archiwum) Chusta uległa w tym czasie poważmiał okazję zobaczyć relikwię. Nienym uszkodzeniom. wiele mógł na niej dostrzec. Pozwolono mu ją także zmieOd całkowitego zniszczenia uratował ją Donato Anto- rzyć. Obraz okazał się większy niż pusta rama przechowywanio De Fabritiis, który zdecydował się oddać relikwię ojcom na w Watykanie. Tak więc watykańska relikwia nie była tą, kapucynom. W klasztorze wyrównano jej postrzępione brze- którą przez wieki pokazywano w Rzymie jako Weronikę. gi i rozpięto na ramach z drewna orzechowego. Następnie Badania naukowe płótno zostało umieszczone pomiędzy dwiema szybami”. Od 1646 r. mieszkańcy Manoppello i okolic oddają część WizeW swojej książce „Boskie Oblicze” obok historii Całurunkowi, który nazywają Il Volto Santo czyli Świętym Oblinu Paul Badde opisuje także obecny stan badań naukowych czem. Nie potrzebują dowodów, wierzą w jego nadprzyrorelikwii. Jako pierwsza przeprowadziła je siostra Blandina, dzone pochodzenie. Ciekawe wydarzenie miało miejsce na która odkryła dokładną zgodność rysów Człowieka z Całunu początku XVIII w., kiedy postanowiono oprawić je w nowe w Turynie i Oblicza z Manoppello, a nawet rozmieszczenia srebrne ramy. Okazało się, że ran. Z tym, że na Całunie Cudowne Oblicze zniknęło i poTuryńskim rany są otwarte jawiło się dopiero po ponownym i krwawiące, a na Chuście oprawieniu go w stare ramy. z Manoppello zasklepione W XIX w. na skutek prześladoi zabliźnione. Wyniki swoich wań religijnych, jakie dotykały badań trapistka przesłała ojzakon ojców kapucynów, Wizecu Pfeifferowi. Ten wybitny runek dwukrotnie pozostawał syndonolog (badacz Całunu pod opieką sióstr klarysek. Od Turyńskiego) przypuszcza, 1871 r. znowu mogą go zobaże oba Całuny znajdujące się czyć wierni. w grobie Jezusa „nasączone były roztworem aloesu i mirW jaki sposób Wizerunek Jezusa ry, który sprawił, że płótna trafił do Manoppello? stały się materiałem światłoczułym. Całun z Turynu to Już w starożytności chrzenegatyw, oblicze na Chuście, ścijańskiej najpierw w Edessie, a potem w Konstantynopolu Kościół w którym przechowywane jest Święte Oblicze (fot. ks. W. Miszewski ) (Ciąg dalszy na stronie 6) Ślady na Wrzosach nr 1 strona 5 Oblicze”, a w kilka miesięcy potem już jako papież Benedykt XVI podczas wizyty w Manoppello powiedział: „Kiedy modliłem się przed chwilą, myślałem o dwóch apostołach, którzy spotykają Pana i pytają: Nauczycielu, gdzie mieszkasz? Tego samego dnia zrozumieli, że znaleźli Mesjasza. Ale ile drogi mieli jeszcze przed sobą! Nie wyobrazili sobie, jak głęboka może być tajemnica Jezusa z Nazaretu, jak Jego Podczas badań pytano także o materiał, z którego potwarz może okazać się nieprzenikniona, tak że po trzech lawstał Całun z Manoppello. Ostatnia osoba znająca tajniki tach Filip, jeden z nich, podczas ostatniej wieczerzy usłyszał: pozyskiwania i produkcji morskiego jedwabiu czyli bisioru Od tak dawna jestem z wami, a nie rozChiara Vigo z wyspy Sant` Anttioco popoznałeś mnie, Filipie. Kto widział twierdziła, że Oblicze powstało właśnie mnie, widział i Ojca. Jednak dopiero po na tym materiale. Morski jedwab był najspotkaniu Zmartwychwstałego apostołodroższą tkaniną w starożytnym świecie. wie zrozumieją znaczenie słów Jezusa Przepuszczając jasne światło staje się i staną się Jego niezmordowanymi głosiprzeźroczysty. Marcin Luter, który słynął cielami i świadkami aż po męczeństwo”. z tego, że pragnął demaskować fałszywe „By zobaczyć Ojca, trzeba poznać Chryrelikwie słysząc, że do Rzymu ściągają stusa - mówił dalej Papież - Ten, kto tłumy, aby tę relikwię zobaczyć przybył spotyka Jezusa, kto pozwala Mu się potam także osobiście i stwierdził, że zobaciągnąć i gotów jest iść za Nim aż po czył płótno, ale twarzy nie widział. Mógłofiarę z życia, doświadcza tego, czego by to być pośredni dowód, że chusta On dokonał na krzyżu, że tylko ziarno, z Manoppello jest tą, która została pokaktóre upadnie na ziemię i obumrze, przyzana Marcinowi Lutrowi w Rzymie. nosi owoc. Kto nienawidzi życia na tym świecie, zachowa je na wieczność. To Bisior to niezwykła tkanina nazywadoświadczenie prawdziwych przyjaciół na „morskim jedwabiem”. Nie można na Boga, świętych, którzy rozpoznali nim malować, a więc Cudowne Oblicze w twarzach potrzebujących braci oblicze nie może być dziełem człowieka. BadaPana. Zapewniają nas, że jeśli wiernie cze zwrócili także uwagę, że na zachowapójdziemy drogą miłości, i my zaspokonych kopiach Chusty św. Weroniki wykoRelikwiarz z Weroniką (fot. ks. W. Miszewski) imy głód obecności Boga”. Dzisiaj to nanych do XVI w. Chrystus ma otwarte oczy tak jak w Manoppello, natomiast na późniejszych nie- spotkanie z Chrystusem Zmartwychwstałym w sposób szczeproporcjonalną twarz zmarłego i zamknięte oczy. Wszystko gólny dokonuje się w Manoppello, a wszyscy, którzy tam to skłania do przyjęcia, że Il Volto Santo jest autentycznym przybywają jako pielgrzymi, mają okazję w skupieniu kontemplować i być przekonanymi o tym, że rozpoznali Prawwizerunkiem Chrystusa. dziwe Oblicze Chrystusa. Może rodzić się jeszcze jedno pytanie: skąd tak drogoks. Wojciech Miszewski cenne płótno na twarzy Pana Jezusa. Kiedy Chrystus umarł na krzyżu należało pochować Jego ciało w wielkim pośpiechu, ponieważ rozpoczynała się pascha żydowska. Wśród tych, którzy towarzyszyli Jezusowi w Jego pogrzebie była Maria Magdalena. Zgodnie ze zwyczajem żydowskim na DUSZPASTERSTWO PIELGRZYMKOWE ciało zmarłego położono kilka warstw materiału. Pewnie DIECEZJI TORUŃSKIEJ jeden z nich to chusta, którą Maria Magdalena miała na głoz siedzibą przy naszej parafii wie i była jednym z prezentów jakie otrzymywała, kiedy prowadziła jeszcze grzeszne życie. Nowe odkrycie Chusty Duszpasterstwo Pielgrzymkowe Diecezji Toruńskiej po z Manoppello zbiegło się ze śmiercią Jana Pawła II. Krótko zimowej przerwie 2 marca wznawia swoją działalprzed pogrzebem Papieża niemiecki kard. Meisner z Kolonii ność. W tym roku zostały już opracowane pielgrzymki przybył do Manoppello. Kiedy ukląkł w kościele, wypowiedo Ziemi Świętej i Jordanii, Włoch, Meksyku, Sanktudział słowa: „Pan mój i Bóg mój”, natomiast w księdze gości ariów Maryjnych Europy, Wilna i Medugorie. W przykonwentu zapisał: ”On nie patrzy nam jedynie w oczy. On gotowaniu kolejne trasy pielgrzymkowe, m.in do Grepatrzy w głębię naszego serca. Nie oczami wodza, czy surocji, Turcji, Chin i Indii. wego sędziego, lecz oczami brata i przyjaciela. To oczy Do- która leżała na Całunie, to pozytyw. Z punktu widzenia techniki fotograficznej Chusta musiała leżeć na wierzchu”. Dzięki wykorzystaniu fotografii cyfrowej odkryto, że obraz z Manoppello łączy w sobie niemożliwe do pogodzenia cechy rysunku, fotografii i hologramu. Zdjęcia wykonane aparatem cyfrowym ukazują trójwymiarowość Wizerunku. brego Pasterza”. Po pogrzebie Jana Pawła II świat obiegły niezwykłe zdjęcia, papieski ceremoniarz Piero Marini i długoletni sekretarz Papieża arcybiskup Stanisław Dziwisz oddają ostatnią posługę miłości, okrywają twarz „całunem”, z najdelikatniejszego jedwabiu, tak jak uczyniła to Maria Magdalena. Jak potem na konferencji prasowej powiedział arcybiskup Marini to element nowego pontyfikalnego rytu pogrzebowego, wprowadzonego w tajemnicy przez samego Jana Pawła II. Obrzędowi temu towarzyszą słowa: „Niech jego oczy, ukryte przed naszym wizerunkiem, oglądają Twoje piękno”. Kardynał Ratzinger w czasie Mszy św. na rozpoczęcie konklawe powiedział, ze: „Bóg objawił nam swoje Ślady na Wrzosach nr 1 strona 6 Cała oferta pielgrzymkowa dostępna jest w siedzibie Duszpasterstwa Pielgrzymkowego na toruńskich Wrzosach przy parafii św. Antoniego, ul. św. Antoniego 4. Tel. (056) 655 62 78. Biuro czynne jest od poniedziałku do piątku od godz. 16.00 do 18.00. Strona internetowa Duszpasterstwa: www.dpdt.diecezja.torun.pl ks. Wojciech Miszewski Diecezjalny Duszpasterz Pielgrzymkowy życie parafii Rok Pański 2008: zatrzymane w kadrze Drodzy Parafianie! Nasza piękna świątynia czeka na Was przez okrągły rok! Poświęcenie drogi krzyżowej Droga Krzyżowa ulicami Wrzosów to już parafialna tradycja ... Wielki Czwartek. Kapłani idą w ślady Chrystusa ...podobnie jak kwiaty przy Grobie Pańskim Wielki Piątek. Ks. Biskup Toruński celebruje Drogę Krzyżową Ślady na Wrzosach nr 1 strona 7 Ślady na Wrzosach nr 1 strona 8 Ślady na Wrzosach nr 1 strona 9 życie parafii Lubimy okazywać przywiązanie do wiary. Procesja Fatimska ulicami osiedla... Gościliśmy pieśniarkę Antoninę Krzysztoń…. … i piesza pielgrzymka na Barbarkę. … i papieskiego fotografa Arturo Mari Wydaliśmy książkę o historii parafii Przez cały rok trwały prace przy naszej świątyni... Stawiamy na młodzież, bo ona jest naszą przyszłością... … a ich owoce będą służyć Wam, Drodzy Parafianie ...a w przyszłość ścieżką nadziei prowadzi nas Bożonarodzeniowa Szopka. Błogosławionego Roku! Fotografie z archiwum parafialnego Ślady na Wrzosach nr 1 strona 10 ludzie Orzech na Wielki Post Co łączy Władysława Frasyniuka, Hannę i Antoniego Gucwińskich, Marka Hłasko, Wandę Rutkiewicz i ks. Stanisława Orzechowskiego? Nie jest to pytanie wprowadzające do odkrycia afery politycznej, czy gospodarczej, ale próba ukazania postaci ks. prał. Stanisława Orzechowskiego. Wszyscy wymienieni są osobami zasłużonymi dla Wrocławia. Działają lub działali na różnych płaszczyznach życia. Są wśród nich lekarze, politycy, poeci, sportowcy. W tym przypadku sprawa zasług wydaje się jasna. Jednakże co takiego mógł zrobić dla Wrocławia ksiądz? I dlaczego ma to interesować wiernych z parafii na toruńskich Wrzosach? Przekonajcie się sami! Poznajcie Orzecha Ks. prał. Stanisław Orzechowski urodził się w 1939 roku w Kobylinie jako jeden z czterech synów Stanisława i Franciszki Orzechowskich. Ukończył wrocławskie Technikum Budowlane, a w 1958 r. wstąpił do Wyższego Seminarium Duchownego we Wrocławiu. Święcenia kapłańskie przyjął w 1964 roku i od tej pory trwa jego praca duszpasterska. Tych, którzy mają okazję zetknąć się z ks. Stanisławem, czcigodny prałat prosi, by mówili do niego zwyczajnie – ksiądz Orzech. Orzechowe ścieżki Po święceniach ks. Stanisław trafił jako wikariusz do parafii pw. św. Barbary w Nowej Rudzie – Dobrosławie, a następnie do parafii pw. św. Wawrzyńca we Wrocławiu. W 1968 roku podjął studia pedagogiczne na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, które zakończył pracą licencjacką na temat: ”Przygotowanie do małżeństwa młodzieży akademickiej”. Po studiach wrócił do Wrocławia. Gdzie Orzech korzenie zapuścił… Ks. Stanisław od wielu lat (dokładnie od 1967 roku) prowadzi Duszpasterstwo Akademickie "Wawrzyny" w kościele pw. św. Wawrzyńca we Wrocławiu. Zajmuje się także katolickimi ruchami odnowy oraz duszpasterstwem ludzi pracy. W stanie wojennym słynne były jego „dwudziestki” – Msze św. sprawowane w każdy czwartek o godz. 20.00. Jest przewodnikiem Pieszej Pielgrzymki Wrocławskiej na Jasną Górę. Orzeszki Orzecha, czyli plony rekolekcyjne Jest człowiekiem renesansu, bo nic, co ludzkie nie jest mu obce. I to, co zwierzęce też mu nie straszne. Hoduje kozy, wyrabia oscypki. Jego duszpasterskie dłonie są wyraźnie pasterskie, bo naznaczone pracą. Głos też ma spracowany, ale sam tłumaczy dlaczego. Przebył niegdyś operację nowotworu strun głosowych. Udało się, bo „zaszantażowałem Matkę Bożą i powiedziałem: zrób coś z tym gardłem”. I tak ks. Stanisław prowadzi rekolekcje – niezliczone ilości rekolekcji w całej Polsce i na świecie. Sławne są jego dni skupienia dla narzeczonych i małżonków oraz kursy – dialogi narzeczeńskie, które często nazywane są „kursem antymałżeńskim dla zakochanych”. Według Orzecha bowiem zawrzeć małżeństwo bez przygotowania to zupełnie jak najeść się surowych ziemniaków (a wie, co mówi – w końcu prowadzi gospodarstwo rolne!). Ma niezwykły dar mówienia o rzeczach ważnych prostym językiem, nie nadużywa puszących się mądrością pojęć teologicznych. Jego homilie pełne są trafnych porównań, nie brakuje tam także humorystycznych stwierdzeń, które niekiedy bardzo dobitnie werbalizują myśli kapłana. Kazania Orzecha to słowa człowieka do człowieka, od serca do serca. A po rekolekcjach: spowiedzi, spowiedzi, spowiedzi… W rozumieniu ks. Stanisława Sakrament Pokuty i Pojednania nie może być anonimowy. Dla niego jako spowiednika istotne jest, by spowiadający przed- Ks. prałat Stanisław Orzechowski wygłosi rekolekcje wielkopostne w naszej parafii. Rozpoczną się w IV niedzielę Wielkiego Postu, 22 marca i potrwają do środy, 25 marca. Już dzisiaj wszystkich serdecznie zapraszamy. stawił siebie jako tego, który ma określony wiek, wykształcenie, gdzieś pracuje, ma rodzinę. Są to te życiowe okoliczności, bez poznania których trudno jest zrozumieć sytuację danego człowieka, a co za tym idzie i kontekst popełnionego grzechu. Posiadając tego typu informacje można dokonać obiektywnej oceny sytuacji. Ks. Orzechowski podkreśla, że on „słucha spowiedzi”, a więc ważne również jest, by nie przerywać spowiadającemu się i faktycznie słuchać tego, co mówi. Myśli w kolorze jasny Orzech Wypowiedzi ks. Stanisława można… posiekać jak orzechy do makowca: wszystkie razem i każde z osobna mają swoisty smak. Oto kilka z nich: „Najpiękniejszą cechą człowieka jest opanowanie umiejętności dawania” ”Nie myśl, że Pan Bóg coś zrobi za ciebie! To ty musisz wreszcie podjąć jakąś decyzję w swoim życiu” ”Ogłaszam prymat miłości nad studiami. Studia jakoś skończysz, a z miłością to różnie bywa” ”Najcięższym zakonem na ziemi jest zakon małżeństwa. Jego reguła jest najsurowsza i niech się kameduli chowają przy nim” Takie i inne perełki można usłyszeć na kazaniach głoszonych przez ks. Stanisława, jak również wyczytać w książkach ks. A. Radeckiego: „Orzech” , „Orzech na Ambonie” cz. I, „Orzech na Ambonie” cz.II oraz „Testament Jezusa” Inicjatywy Wydawniczej „Jerozolima”, czy w pozycji „O małżeństwie ... bez zacierania prawdy” cz. I rozmawia Violetta Nowakowska. I coś na deser – twardy Orzech do zgryzienia „Orzech: ks. Stanisław Orzechowski. Legendarny duszpasterz akademicki, twórca i przewodnik wrocławskiej pieszej pielgrzymki. Duchowy opiekun ‘Solidarności’ w latach 80-tych. Pasterz kóz i choleryk. Były bokser i przygodny rzeźnik. Na starość chciałby mieć żonę” (ze strony www Centralnego Ośrodka Duszpasterstwa Akademickiego „Maciejówka” w Wrocławiu) Joanna Kruczyńska Na zdjęciu Ks. Stanisław Orzechowski głoszący homilię na dniach skupienia dla pracowników wyższych uczelni i pracowników nauki w Centrum Wolontariatu ”Caritas” w Przysieku, kwiecień 2006 r. Ślady na Wrzosach nr 1 strona 11 wspólnoty W Antoninku rozdają miłość ANTONINEK – MAŁE PARAFIALNE ZIARENKO. CZYŻBY? .... PRZECIEŻ OD ZAŁOŻENIA MIJA 10 LAT. W ZWIĄZKU Z TĄ OKOLICZNOŚCIĄ POPROSIŁAM O ROZMOWĘ PANIĄ ELŻBIETĘ CICHON. Anka: Elu, znamy się nie tak długo. Minęło trzy i pół roku, odkąd przeprowadziłam się na Wrzosy i jako wolontariuszka służę pomocą dzieciom w Twoim Antoninku… Elżbieta: Moim? Czy to jest moje dzieło? No, może trochę moje, ale i Ty, i inni też mają w nim niemały udział. Więc może nasze wspólne? Zgodzę się ze stwierdzeniem, że dałam zaczyn, reszta potoczyła się drogą, której nie mogłam przewidzieć. Czuję jednak, że nie jest to droga przypadkowa. U Boga przecież nic nie dzieje się przypadkiem. - A więc jak to się zaczęło? - Świetlica powstała z okazji pielgrzymki Jana Pawła II do Torunia w czerwcu 1999 roku. Inicjatorami byli członkowie Akcji Katolickiej przy naszej parafii, której członkiem jestem od początku jej reaktywowania. Śp. ks. prob. Bogdan Górski zgłosił świetlicę jako dar parafii za tę pielgrzymkę i tak się zaczęło. - Elu, powiedz nam coś o sobie. Jesteś kobietą w kwiecie wieku, zadbaną, skromną, zdecydowaną i taką, która nie boi się śmiałych wyzwań. - Masz rację, zdecydowania nigdy mi nie brakowało, chyba przypisane jest ono do imienia. Znane mi Elżbiety, to właśnie osoby twardo stąpające po ziemi. Ale mówię to oczywiście żartobliwie. A na poważnie, jeśli chodzi o śmiałe wyzwania, to masz rację. Tę śmiałość nie sobie zawdzięczam. Jest w moim życiu osoba, dziś już pełnoletnia, która we mnie te cechy wyzwoliła. Tą tajemniczą osobą jest mój syn Michał. To on stał się moim wyzwaniem. A miałam już poukładany dom: odchowane, świetnie uczące się córki, coraz szersze plany zawodowe. I co? Dość szybko zrozumiałam, że to nie mój plan życiowy mam realizować. Ktoś moje życie zaplanował inaczej. Kto? Bóg czekał na mnie długo, był cierpliwy, a kiedy powiedziałam Mu zdecydowane „tak”, to wywrócił mój świat do góry nogami. Popatrz, jaka to sprawiedliwość! (śmiech). Ale znów poważnie: Tylko my wiemy, jaką drogę przeszliśmy jako rodzina, przecież wszystko musieliśmy przewartościować. Postawiliśmy syna i brata w centrum naszej rodziny, po Panu Bogu oczywiście. Michał był naszym najsłabszym ogniwem i wszystkimi możliwymi środkami starliśmy się go wspierać. To on potrzebował naszej pomocy. Wiedzieliśmy, że bez naszego wsparcia będzie mu trudno gonić rówieśników. Opowiem Ci pewną historię, która, choć w małym stopniu, da obraz tego, przez co przechodziliśmy. Szpital. Przyjechałam na kolejną wizytę kontrolną. Znajoma lekarka pyta mnie, jak sobie radzę z usprawnianiem syna. Odpowiadam, że właśnie niedługo jadę do Anglii na kolejną wizytę (jeździliśmy co pół roku) i mam kłopot, bo brakuje mi pieniędzy. A na to owa lekarka: „My też z mężem, lekarzem, głowimy się, jak zdobyć pieniądze, bo ... musimy wymienić samochód”. Spojrzałam na tę kobietę i zrobiło mi się jej żal. Ja oczywiście wyjechałam po kolejny program usprawniania dla syna, a czy ta kobieta wymieniła samochód, nie wiem. W życiu codziennym, na każdym kroku doświadczyliśmy w naszej rodzinie, że Bóg nie zostawia człowieka samego. Jego Ślady na Wrzosach nr 1 strona 12 słowa „otwórz oczy”, „otwórz serce” pozwoliły nam na szukanie Go w drugim człowieku. I nie zawiedliśmy się. Czekał na nas w przyjaciołach, krewnych, sponsorach prywatnych i instytucjach, ludziach znanych i nieznanych. Dawał nadzieję, ale i uczył pokory. Czy odrobiliśmy lekcję, którą nam zadał? Tego oczywiście nie wiem. Wiem natomiast, że jestem dzisiaj szczęśliwa i spełniona. Mam fantastyczną rodzinę, męża, dzieci, wnuki i już niczego nie chciałabym w swoim życiu zmieniać. Ale jest we mnie zgoda na Bożą wolę. Elżbieta Cichon - A więc Twoje osobiste, niełatwe doświadczenia przyniosły nam kolejne „dziecko”, jakim jest Antoninek? - Tak. Dzięki codziennej rehabilitacji mojego syna nauczyłam się wiele, zdobyłam wiedzę, której, nie wolno mi było zatrzymywać dla siebie. Wydawało mi się, że dobroć i pomoc której zaznałam od ludzi tylko w ten sposób mogę spłacić. Ale byłabym nie w porządku, gdybym przypisała wszystkie sukcesy w tej materii tylko sobie. Mam ogromne wsparcie w osobie mojego męża, który gdy trzeba, wydeptuje ścieżki w urzędach, Godzi się na to, że gdy on wraca z pracy, ja znikam. Często całe popołudnia spędzam w Antoninku. Mąż nie ma mi tego za złe. To bardzo ważne, to daje mi siłę. - Co jeszcze Cię trzyma w tej trudnej, dokuczliwej, i niewdzięcznej pracy? - Ja nie nazywam tego pracą. Nie żyjemy na pustyni, potrzebujemy drugiego człowieka, by móc wzrastać. Świetlica to obecne miejsce mojego wzrastania. Przywołam z pamięci słowa mojej koleżanki Tereni, z którą pracowałyśmy 7 długich lat. Na pytanie, co ją sprowadziło do świetlicy, odpowiedziała mi tak: „Wiesz, mam dwoje fantastycznych dorosłych dzieci. One mnie już nie potrzebują, ale ja chciałabym podziękować Panu Bogu za dar, jakim są dla mnie”. Czy to nie piękna chrześcijańska postawa? - Rozumiem. Poprzednie pytanie było retoryczne. Powiedz nam, czy zdarzały Ci się chwile załamania, zwątpienia? Może zadawałaś sobie pytanie: „Po co to wszystko, skoro mam dom, rodzinę i mogę być cała dla moich najbliższych”? - Załamanie nie, ale był taki moment kiedy świetlica mogła przestać istnieć. Było źle. Bałam się. Z duszą na ramieniu szłam więc do Księdza Proboszcza Wojciecha, żeby to zakomunikować. Świetlica to dzieło całej parafii, byłoby mi zatem wstyd przed tymi, którzy to dzieło tworzyli i tworzą, że nie potrafiłam sprostać. Ale udało się, myślę, że tu moja zasługa jest najmniejsza. To było wsparcie z góry.... Święty Antoni? - A czy zdarzały się w ciągu tych dziesięciu lat chwile piękne, wzruszające, jak ta, gdy żegnaliśmy w tym roku Dawidosa, który wyjeżdżał do Włoch? Elu, płakałaś! Byłam zaskoczona ….. - Było ich wiele. Chyba najbardziej wzruszające są te, kiedy obserwuje się zmiany, jakie zachodzą w dzieciach. Jak stają się bardziej wyciszone, twórcze, mądrzejsze. Ale gdybym miała sięgnąć pamięcią wstecz – to doprowadzenie dziewczynki w V klasie do I Komunii Świętej. To była ra2005. Wolontariusze i wychowankowie z Patronem w głębi dość dla nas wszystkich. A jeśli idzie o Dawidosa, rzeczywiście, żegnając go, płakałam. To były łzy szczęścia, przecież on dostał od Boga szansę i modlę się, żeby mu się udało. - Czy czujesz się w Antoninku bardziej mamą, czy raczej panią kierownik? Jaką rolę odgrywają tu czysto ludzkie emocje, uczucia? - Dla urzędów muszę być kierownikiem, a dla dzieci wolałabym być kimś bardziej ciepłym. Słowo mama zarezerwowane jest dla kogoś innego, nie chciałabym swoją osobą tego szczególnego miejsca w sercach dzieci o „Szkole dla Rodziców”. Nasza parafia powierzona została opiece Joanny Beretty Molli – świętej patronki naszych rodzin. To zobowiązuje nas by być wyczulonym na każdą parafialną rodzinę. Chciałabym pomagać tym rodzinom, w których dzieje się coś niedobrego. A jest ich w naszej parafii niemało. - Na czyją pomoc jeszcze możesz liczyć, niekoniecznie materialną? Czy rzeczywiście święty Antoni jako patron również Cię wspiera? 2008. Pielgrzymka „Antoninka” do Lichenia - Taki strumień łask, jaki płynie do nas, nie może się obejść bez wstawiennictwa świętych. Czuję oparcie w św. Antonim, św. Joannie Beretcie Molli. Wierzę, że Jan Paweł II wyprasza dla nas wiele dobra, wszak to dzieło właśnie Jemu było dedykowane. Wiem i czuję, że modlą się za nas wszyscy: parafianie, kapłani, nasi Przyjaciele. To bardzo pomaga, ale i zobowiązuje. - W takim razie zejdźmy trochę na ziemię. Otrzymujesz nagrody, wyrazy uznania. Wiem, że nie dlatego służysz całą sobą w Antoninku, ale one są. Przyznano Wam – Tobie i Twojemu mężowi niejedną... 2007. „Antoninkowe” śniadanie wielkanocne 2008. Ferie zimowe w plenerze... wypełniać. Jak jestem postrzegana, tego nie wiem. Chciałabym umiejscowić się pośrodku. Bardzo staram się, by moimi działaniami nie kierowały emocje, szczególnie te złe. Ale jak powiedziałaś, jesteśmy tylko ludźmi. Wiesz, mam taką cechę, że złość mi na szczęście szybko przechodzi. W ludziach staram się widzieć cechy dobre, nie rozpamiętuję krzywd. - Kto pomaga Ci zdobyć środki materialne na utrzymanie świetlicy? - Przede wszystkim parafianie, którzy nie szczędzą nam datków do puszek i Ksiądz Proboszcz Wojciech Miszewski. Proboszcz ma wielką wiarę, którą pozytywnie zaraża i środki na nasze utrzymanie zawsze się znajdą. Na co dzień wspomaga mnie Akcja Katolicka, która jest zresztą organem prowadzącym świetlicę. Do mnie należy poszukiwanie środków na działalność, na rozszerzenie oferty programowej. Otrzymujemy dotację z Urzędu Miasta Torunia na realizowanie zajęć socjoterapeutycznych, profilaktycznych i świetlicowych. Dzięki niej uruchomiliśmy zajęcia teatralne, plastyczne i baletowe. Urząd Miasta i Urząd Marszałkowski dotują również nasze wyjazdy letnie. W nowym roku marzy mi się otwarcie punktu konsultacyjnego dla uzależnionych, współuzależnionych i ofiar przemocy. Myślę również … i przy sztalugach - Wcale nie jest ich tak wiele, ale nie dla nich pracujemy. W 2004 roku zostałam wyróżniona w konkursie diecezjalnym „Samarytanin, którego znam” , a w 2007 – z okazji 15-lecia naszej diecezji zostaliśmy uhonorowani medalem „Zasłużony dla diecezji toruńskiej”. - Zbliżamy się do końca naszej rozmowy. Nie było tu cyfr, wyliczania nazwisk ciekawych ludzi, którzy przewinęli się przez naszą świetlicę. Z pewnością masz jeszcze wiele do powiedzenia. Ale obchody dziesięciolecia Antoninka trwają, więc zostawmy coś na później. - Chciałabym, aby ten jubileusz był świętem całej parafii. Dlatego jeśli ktoś z czytelników ma jakiś pomysł na jego uatrakcyjnienie, wszyscy będziemy wdzięczni. Liczę na włączenie się różnych grup parafialnych. Na chętnych do współpracy czekam, oczywiście, w Antoninku. - Dziękuję Ci serdecznie za rozmowę. Rozmowę z Elżbietą Cichon przeprowadziła Anna Wiśniewska Fotografie: archiwum parafialne, archiwum „Antoninka” Ślady na Wrzosach nr 1 strona 13 Chór parafialny „Śpiew chórowy i muzyka organowa włączone w liturgię, jak uczy Kościół, spełniają funkcje znaków, uświęcają wiernych i tworzą wielkie dziedzictwo sztuki sakralnej”. ks. bp. Józef Szamocki Chór parafialny rozpoczął swoją działalność we wrześniu 2005 r. z inicjatywy Ks. Prob. Wojciecha Miszewskiego. Pod kierunkiem organisty Tomasza Kwaśniewskiego miłośnicy śpiewu i muzyki kościelnej spotykali się dwa razy w tygodniu. Na próbach przygotowywano pieśni w czterech głosach. Chór zadebiutował w kościele parafialnym w święto Chrystusa Króla 20 listopada 2005 r., a następnie 30 grudnia 2005 r. uświetnił transmitowaną przez TV TRWAM uroczystość wprowadzenia do naszego kościoła relikwii św. Joanny Beretty Molli Wielokrotnie chór śpiewał podczas niedzielnych Mszy św. Tradycją stał się coroczny „opłatek” oraz spotkania w kawiarence i na toruńskiej Barbarce. W styczniu 2007 r. w związku ze zmianą miejsca zamieszkania p. Tomasza Kwaśniewskiego działalność chóru została zawieszona. W lutym pracę organisty w naszym kościele podjęła p. Anna Różyńska, osoba młoda o doskonałym przygotowaniu muzycznym. Ukończyła m. in. Szkołę Muzyczną I i II stopnia w Płocku /klasa skrzypiec/, Szkołę Muzyczną II stopnia w Toruniu /klasa organów/ oraz Diecezjalne Studium Organistowskie im. G.G. Gorczyckiego w Toruniu. Już 25 marca 2007 r. chór pod nowym kierownictwem wystąpił na niedzielnej Mszy św. Dużym problemem był brak głosów męskich – basów, dlatego chór nasz wspomagali członkowie Chóru Nauczycielskiego ZNP „Con Anima”. Próby odbywały się raz w tygodniu, ale występów było dużo. Od marca 2007 do listopada 2008 r. chór wystąpił 17 razy na Mszach św., ślubach i innych uroczystościach kościelnych. Duchowo chórem opiekuje się ks. dr Dariusz Żurański. Obecnie chór liczy 20 członków – 14 kobiet i 6 mężczyzn. Liczba ta stanowi niewielki procent wiernych naszej parafii. Zapraszamy więc wszystkich, którzy kochają śpiew kościelny do współtworzenia naszego chóru. Stare powiedzenie mówi: „Kto śpiewa, dwa razy się modli”. Na zajęciach chóru można kształcić swój głos, przyjemnie spędzić czas, poznać nowych ludzi. Próby odbywają się w Domu Parafialnym w każdą środę o godz. 19.00. Serdecznie zapraszamy Bogumiła Wieczerzak i Teresa Rapsiewicz chórzystki Fot. archiwum rozmowy Bliskość świętości Z ARCHITEKTEM ANDRZEJEM RYCZKIEM AUTOREM PROJEKTU WNĘTRZA NASZEGO KOŚCIOŁA ROZMAWIA HELENA MANIAKOWSKA - Helena Maniakowska: - Pomimo długiej bytności 36. lat za wielką wodą, zaznaczył się Pan swoją twórczością dla Torunia. Jak to było z rodziną, nauką w szkole i pracą dla Torunian? - A. Ryczek: - Tak, Toruń jest dla mnie przede wszystkim miastem rodzinnym, choć korzenie rodowe sięgają aż do Wielkopolski ze strony Mamy i Małopolski, mojego Ojca. Tu w Toruniu urodziłem się przed II wojną światową. Jednak pomimo wojennej tułaczki w południowej części kraju, rodzina powróciła tu do „siebie”. Krotko po wojnie, bracia mojej Mamy, Jozef Gruszka, znany grafik Toruński i Antoni Gruszka zasłużony dla miasta budowniczy, wywarli ogromny wpływ na ukształtowanie mojej osobowości, mogę powiedzieć że dzięki nim, zostałem architektem. Moje wczesne lata szkolne przeżyłem w Technikum Budowlanym, a trzeba zaznaczyć, że w latach powojennych uczyła w niej najlepsza Ślady na Wrzosach nr 1 strona 14 kadra inżynierska wywodząca się z Wilna i Lwowa. Poziom w tym Technikum był co najmniej na równi z politechniczną wiedzą, więc dostaliśmy znakomite przygotowanie do szkół wyższych. Moje dalsze studia na Wydziale Architektury Politechniki w Gdańsku, której poziom podnosili również profesorowie wileńscy wraz z dwoma kolegami, też z Torunia, ukończyliśmy z bardzo dobrymi dyplomami. W latach 60. pracowałem w Toruńskiej MPU, pod kierownictwem Kazimierza Gregorkiewicza. Od roku 1995 do 2000 pod patronatem Urzędu Miasta założyłem i prowadziłem Miejską Pracownię Urbanistyczną. Wtedy to powstały ważne dla miasta projekty urbanistyczne jak wyjściowa strategia rozwoju miasta, oraz plany miejscowe dzielnic Bielawy, Kaszczorek, Wrzosy, Podgórz. Pomimo, że byłem urbanistą, zawsze tęskniłem do projektowania architektury kubaturowej. Pasja i udział w konkursach architektonicznych (kilka wygranych konkursów) dały mi radość tworzenia architektury, Zaprojektowałem kilka obiektów określonych jako „obiekt roku”, między innymi to „panorama-apartamentowiec”, „hala - targi toruńskie” potocznie zwana „central parkiem”, dach nad Toruńskim stadionem piłkarskim... - Rozmach projektów architektonicznych wzrasta razem z praktyką i bytnością w tzw. „świecie” jakie jest Pana doświadczenie w tej sferze? - Po 12-letniej pracy w kraju, wyjechałem w 1972 r. do Stanów Zjednoczonych. Sam wyjazd nie był jednak związany z chęcią zaistnienia za granicą. Tam moja praca skupiła się na projektach wnętrz, które były wykonywane dla dużych korporacji wystawiennictwa i handlu, na terenie całych Stanów. Moją pasję do malowania i rysunku rozwinąłem w projektach, przez proponowanie także elementów towarzyszących architekturze, tj. place, patia, rzeźby, formy zieleni. Zaprojektowałem elementy „umeblowania” naszego zespołu staromiejskiego: kioski kwiatowe wokół Ratusza, ławeczki z lampami na wylotach Szczytnej i Mostowej, zegar przy KMPiK-u, lampy na Bulwarze nad Wisłą. W roku 2005 ponownie zamieszkałem w Stanach, i tu los okazał się łaskawy, obdarzając mnie możliwością projektowania obiektów sakralnych na terenie Diecezji Toruńskiej. Między A. Ryczek wraz z Proboszczem W. Miszewskim prezentują Biskupowi A. Suskiemu wystrój świątyni na Wrzosach innymi w kościele św. Antoniego projektu znanego architekta Czesława Sobocińskiego zaprojektowałem kompletne wnętrze tego kościoła, Było to możliwe dzięki proboszczowi ks. Wojciechowi Miszewskiemu. W Stanach nie mam ścisłych kontaktów z grupami polonijnymi, choć nie omijam wszelkich imprez kulturowych organizowanych przez Polonię. Chylę głowę przed Tymi, którzy dbają tam o zachowanie naszej tradycji i Kultury Narodowej! Chwała im!! - Pan zaprojektował także ołtarz papieski na lotnisku, razem z „bramami”, gdy 7 czerwca 1999 r. Ojciec Święty Jan Paweł II gościł w Toruniu. Nawiązywał ten projekt do architektury gotyku toruńskiego, a wypowiedzi pielgrzymów „nasz ołtarz był wspaniały” świadczą o odbiorze. Czy projekt ten zapoczątkował jakiś zwrot w Pana twórczości architektonicznej ? - Tak było w istocie, gdy ze względów rodzinnych, jak i ciężkiej chorobie mojej mamy, zamieszkałem w Toruniu, ten właśnie zwrot w twórczości nastąpił w momencie wskazania do realizacji mojego projektu ołtarza dla wizyty Papieskiej Rozpocząłem w tym momencie okres twórczego oddania dla Kościoła i bardziej zwróciłem się w projektowaniu w kierunku obiektów sakralnych. Również wtedy Biskupi Toruńscy, dekretem z 31 sierpnia 1999r. ustanowili parafię bł. W. St. Frelichowskiego, aby silniej zaznaczyć obecność Ojca Świętego w tamtym czasie. Zadecydowali, aby strzelistą gotycką konstrukcję ołtarza papieskiego powtórzyć w tym kościele. Tym sposobem papieski ołtarz znalazł pewnego rodzaju przedłużenie swojej funkcji. Całą architekturą miał ten kościół przypominać wizytę Papieża w Toruniu, tak jak ołtarz otaczał Ojca Świętego w czasie Mszy św. celebrowanej przez niego forma modernistycznej struktury gotyckiego sklepienia, repliki sklepienia z naszej Katedry Św. Janów. Moje projekty związane ze sztuką sakralną są twórczym oddaniem dla Kościoła, niejako hołdem za najpiękniejszą strefę narodu polskiego i mojej rodziny, jaką stanowiła wiara katolicka. Począwszy od roku 1999 są one zawsze bezinteresownym darem dla Kościoła. - Proszę wskazać na inne jeszcze zrealizowane projekty sakralne: - Zaprojektowałem wnętrze Kaplicy w naszym Seminarium Duchownym, prezbiteria kościołów w Grudziądzu , na Rubinkowie II w kościele Najświętszego Ciała i Krwi Chrystusa. - A jak przeżył Pan duchowo ten czas wizyty Ojca Świętego w Toruniu? - Podobnie jak dla wielu Polaków i ludzi na świecie, kontakt z Ojcem Świętym Janem Pawłem II zaowocował głębią przeżyć. Wyrazem tego między innymi, było namalowanie obrazu dość sporych rozmiarów, przedstawiającego Papieża w alegorii świętości. Obraz jest darem Najnowsze dziecko A. Ryczka: projekt świątyni na terenie kampusu Wyższej Szkoły Kultury Społecznej i Medialnej, który został wybrany spośród 18 nadesłanych prac. W górnym poziomie znajdzie się kopia ołtarza z prywatnej kaplicy Jana Pawła II w Watykanie, zaś dolny będzie kaplicą pamięci z wiecznie płonącym zniczem. Na ścianach wyryte będą nazwiska osób niosących pomoc Żydom w okresie Holocaustu i napis: "Nie ma większej miłości, od tej, gdy ktoś życie oddaje za przyjaciół swoich" dla parafian, budującego się kościoła p.w. bł. S.W. Frelichowskiego, który to kościół buduje „najlepszy budowniczy” wśród księży ks. Ryszard Domin! Często przypomina on słowa Jana Pawła II - „Kościoły buduje się trudno, ale Kościoły budować trzeba”. Ojciec Święty jest przedstawiony na nim z wyrazem skupienia i zasadniczości na twarzy, opinie, które słyszałem uspokajają Elementy wystroju kościoła św. Antoniego zaprojektowane przez Andrzeja Ryczka Ołtarz główny: figura Jezusa Miłosiernego, Tabernakulum, stalle w prezbiterium i przy zakrystii, stół ofiarny, ambonki Ołtarz Matki Bożej Nieustającej Pomocy Ołtarz św. Antoniego Ołtarz św. Joanny Beretty Moli Ołtarz św. Barbary Chrzcielnica i kropielnice Ławki Żyrandole i kinkiety Portret Jana Pawła II Epitafium ks. Leona Dzienisza Nowe schody do świątyni Atrium przy plebanii mnie, że to się udało! Metafora polega na przedstawieniu otwartego, bardzo jasnego nieba nad głową Papieża, które sugeruje Ducha Świętego. Z tego rozwartego nieba leci promień od Boga. Promień ten zatrzymuje się na błogosławiącej dłoni Piotra naszych czasów. Papież jest tu w roli pośrednika między Bogiem a nami. Promień przetworzony niejako na ręce Papieża, w nowej formie, od wewnętrznej strony dłoni przechodzi i rozpościera się na masę światełek na ziemi. Światełka to jakby symbol naszego narodu. Ale mieli też je w rękach ludzie w czasie Jego ostatnich chwil życia. Miałem tu też na uwadze światła na wielu polskich grobach, także i tych w świecie. Ale promień światła Bożego przez błogosławiącą dłoń Papieża Polaka trafia także do masy ludzkich istnień na całej kuli ziemskiej, te światełka to ci zwykli ludzie, którzy z dala tylko przeżywali Jego Pontyfikat. Te światełka to symbol życia i śmierci. Namalowanie tego obrazu i przeżycia z tym związane były na tyle silne, że nie jestem pewien czy uda mi się namalować jeszcze jeden obraz o podobnej mocy wyrazu i przekazie treści. - Dziękuję za rozmowę i życzę wielu pięknych projektów nie tylko o tematyce sakralnej, ale też na użytek tzw. zwykłego człowieka, a w czasie bytności w Polsce wielu spotkań z serdecznymi Rodakami. Helena Maniakowska Fot. archiwum Ślady na Wrzosach nr 1 strona 15 pamiętamy Ks. Leon Dzienisz pierwszy duszpasterz na Wrzosach Urodził się dnia 21 X 1906 roku w Praszkowie, w granicach parafii Starzyno w dekanacie puckim. Jego rodzicami byli Józef i Rozalia z domu Kalf. Ojciec był z zawodu stolarzem-kołodziejem. Około 1910 roku rodzina wyprowadziła się do Gdyni-Chyloni. Dnia 13 VI 1927 roku ukończył gimnazjum w Wejherowie. Następnie wstąpił do Seminarium Duchownego diecezji chełmińskiej w Pelplinie. Święcenia otrzymał dnia 19 XII 1931 roku. Następnego dnia odprawił mszę św. prymicyjną. Na zachowanym do dzisiaj obrazku prymicyjnym umieścił następujące słowa: Panie, z Tobą jestem gotów i do więzienia i na śmierć. Łuk. 22,33. Gdynia-Chylonia dnia 20. 12. 1931 r. Obowiązki duszpasterskie pełnił w następujących miejscowościach: kapelan szpitala powiatowego w Chełmnie; wikariusz w Brodnicy (1932-1935); administrator parafii w Nawrze (IV 1936); wikariusz w grudziądzkiej farze (1936). Dnia 1 IV 1937 roku został mianowany pierwszym kuratusem nowoutworzonej samodzielnej placówki duszpasterskiej w Toruniu na Wrzosach. Kiedy wybuchła wojna pełnił obowiązki kapelana wojskowego. Przebywał na froncie pod Grudziądzem, a następnie udał się z armią pod Warszawę. Po zakończeniu działań wojennych powrócił na Wrzosy. Z okresu wojny pochodzi tylko jeden wpis ks. Dzienisza do ksiąg metrykalnych. Dnia 4 października 1939 roku dokonał pochówku parafianina Stanisława Rygielskiego. Został aresztowany dnia 19 X 1939 roku. Początkowo był przetrzymywany wraz z innymi księżmi w toruńskim Forcie VII. Przebywał tam niecałe trzy miesiące. Zachował się gryps napisany przez ks. Dzienisza właśnie z tego miejsca. Oto jego treść: Jak najserdeczniejsze życzenia świąteczne zasyłam Zacnej Pani jako i całej rodzinie. Dziękował zapewne w ten sposób za otrzymaną pomoc. Nie można wykluczyć, że tajemnicza „Pani” to być może osoba z parafii na Wrzosach. Na początku 1940 roku, dokładnie 8 stycznia, został przewieziony wraz z dużą grupą innych więźniów do powstającego obozu Stutthof. W tym czasie więziono w tym miejscu około 200 duchownych. Jednym ze współwięźniów, który od Torunia dzielił czas niedoli z ks. Dzieniszem, był późniejszy błogosławiony ks. Stefan Wincenty Frelichowski. Dnia 9 IV 1940 roku znalazł się w grupie więźniów, która została wysłana do podberlińskiego obozu koncentracyjnego Sachsenhausen. Następnego dnia transport więźniów przybył do położonej w pobliżu obozu koncentracyjnego stacji kolejowej Oranienburg. Obóz ten powstał w 1936 roku po zakończeniu olimpiady w Berlinie. Powstał dokładnie na terenie wioski olimpijskiej. Przeznaczony był głównie dla niemieckich antyfaszystów. W obozie tym doświadcza prześladowań ze strony blokowego, kryminalisty Hugona Kreya. Tak jedno ze zdarzeń opisuje współwięzień ks. Wojciech Gajdus: Zakomenderował [Hugo Krey] czołganie. Czołgamy się w pocie czoła. Po chwili zarządza wyścig w czołganiu się. Długo i szeroko rozpostarta masa jasnoniebiesko-białych plam szybko spełnia rozkaz. Wyciąga się długi wąż. Na czele oczywiście najmłodsi, bo najsilniejsi. Jednym z pierwszych jest ks. Dzienisz. Hugo każe mu wstać. Wszyscy leżymy cicho, czekając, jaką to znowu zainscenizuje diabelską fantazję. Hugo pyta ks. Dzienisza, czy umie błogosławić. Pytany potakuje. „Błogosław ich”- wskazuje na nas leżących. Unosi się ręka kapłana powoli, uroczyście, jak we Mszy świętej. Przez powietrze płynie donośny głos: Benedicat vos Omnipotens Deus: Pater et Filius et Spiritus Sanctus. Amen- rechocze Hugo i niczego nie spodziewającego się księdza z taką mocą kopie w krok, że ten dość silny i młody, wali się z hukiem jak ścięty dąb na ziemię. W połowie grudnia 1940 roku wszystkich kapłanów z obozu w Sachsenhausen przytransportowano do obozu w Dachau. Był to najstarszy obóz koncentracyjny na terenie Niemiec, został wzniesiony w 1933 roku. Ks. Leon Dzienisz dotarł do niego w transporcie, który przybył do Dachau w sobotę przed południem, dnia 14 grudnia. Otrzymał numer obozowy: 22642. W nieludzkich warunkach obozowych udało mu się przeżyć około półtora roku. Zginął w tzw. transporcie inwalidów, czyli chorych więźniów, dnia 10 VIII 1942 roku. Urzędową datę śmierci podano jednak 16 września. Interesującym jest fakt, że o śmierci ks. Leona Dzienisza napisze w jednym z listów wysłanym z obozu w Dachau ks. Stefan Frelichowski. Pisząc do mamy, dnia 22 VIII 1942 roku napisał następujące słowa: Według mojego zdania, pani Dzieniszówna nie jest nadal z Wincentą. Czy ona przypadkowo nie odwiedziła pani Stefaniak. Ten zaszyfrowany przekaz należy rozumieć w ten sposób, że ks. Dzienisz nie był już w tym czasie obozie z ks. Stefanem. Pytając się o tajemnicze odwiedziny sugerował, że ks. Dzienisz jest u ks. Stanisława Stefaniaka. Dodajmy, że wspomniany ksiądz nie żył już od czerwca 1942 roku. W związku z tym ks. Stefan przypuszczał, że ks. Leon także już nie żyje. Wydaje się, że w jednym ze wcześniejszych listów wspomina jego chorobę. W liście do mamy z dnia 27 VI 1942 roku czytamy: Napisz mi możliwie szybko o Lechu Kentzerze. Czy rzeczywiście jest tak okropnie z Bernardem i jego bliskimi. Przecież jeszcze przed kilku miesiącami pisałaś mi, że oni tak dobrze wyglądają, szczególnie Dzienisz, Główczewski. Pytania o zdrowie różnych osób sugerują, że ks. Dzienisz mógł chorować. Być może jego stan uległ nawet jakiejś poprawie. Jednakże wydaje się, że zapewne to właśnie choroba i jej skutki sprawiły, że ks. Dzienisz trafił do wspomnianego transportu inwalidów, który został wysłany po niechybną śmierć. Dodajmy, że ks. Frelichowski wspominał jeszcze w dwóch listach rodziców ks. Dzienisza, gdyż ci przysyłali nadal paczki do obozu. Ich wymowa mówi wiele o relacjach, jakie musiały istnieć pomiędzy ks. Stefanem i ks. Leonem. W liście datowanym na dzień 5 VI 1943 roku napisze między innymi: Moje najlepsze życzenia będą towarzyszyły Steni w jej podróży wypoczynkowej. Może będzie ona mogła odwiedzić pp. Dzienisz w Chylonii. Kochana Mamusiu, nie wiesz jak silnie Leo [ks. Leon Dzienisz] i Teo [ ks. Teofil Falkowski] żyją w naszych sercach, i nikt nie może sobie wyobrazić, jak głęboko jesteśmy poruszeni i poważninie weseli, ale bardzo, bardzo poważni, gdy otrzymujemy paczki od pp. Dzieniszów. Drugą otrzymaliśmy 23 V - wiem najlepiej, co by to znaczyło dla Leona [ks. Leona Dzienisza]. I te przesyłki możemy tylko przyjmować jako dary od naszych drogich Braci, Braci, którzy osiągnęli swój cel. W liście z dnia 7 V 1944 roku dziękując za pozdrowienia prosi, aby pozdrowić: Jasia Linowo Bruskiego i Falka i Dzienisza. Przypomniał w ten sposób o pamięci modlitewnej za swoich trzech kolegów: ks. Jana Bruskiego, ks. Teofila Falkowskiego oraz ks. Leona Dzienisza. Waldemar Rozynkowski. Fot. archiwum Ślady na Wrzosach nr 1 strona 16