Plama oleju na Wiśle
Transkrypt
Plama oleju na Wiśle
Ekoportal.eu - ochrona środowiska ekologia ochrona przyrody recykling biopaliwa GMO odpady Plama oleju na Wiśle Substancja ropopochodna z uszkodzonej pogłębiarki przepłynęła wczoraj Wisłą w okolicach Warszawy. Strażacy - z braku odpowiedniego sprzętu - nie usuwali plamy. Na szczęście nie była ona groźna dla środowiska. Należąca do Przedsiębiorstwa Budownictwa Wodnego pogłębiarka "Górnik" pracowała na 505. kilometrze Wisły - na wysokości ul. Włóki na Kepie Zawadowskiej. Wydobywała z dna piasek na potrzeby piaskarni Serwal. Nagle pracownicy zauważyli wyciek oleju z układu hydraulicznego służącego do opuszczania urządzenia ssącego piasek z dna. Najprawdopodobniej pękł przewód znajdujący się pięć metrów pod powierzchnią wody. - Pracownicy natychmiast wyłączyli silnik, odcięli dopływ oleju, ale i tak zdążyło wyciec prawie 300 litrów substancji - mówi Andrzej Zalewski, kierownik bazy w PBW. Zalewski zapewnia, że kapitan pogłębiarki, od razu powiadomił odpowiednie służby. Zanim jednak straż pożarna dotarła do płynącej plamy oleju, ta zdążyła juz dotrzeć na Saską Kępę. - Musieliśmy zwodować łódkę, a to zajęło trochę czasu - mówi brygadier Krzysztof Markowski, dowódca jednostki straży pożarnej, która brała udział w akcji. Oznacza to, że plama oleju przepłynęła obok Grubej Kaśki, czyli ujęcia wody pitnej dla Warszawy. Jak zapewnia Andrzej Potapowicz, dyrektor Urzędu Żeglugi Śródlądowej, nie było zagrożenia skażeniem wody w kranach. Jednak po przepłynięciu tak dużej odległości plama (fachowo nazywana filmem oleju) zdążyła się bardzo rozprzestrzenić. - Płynęła całą szerokością rzeki i była tak cienka, że nie mozna było jej zebrać - mówi brygadier Markowski. Na szczęście nie była bardzo groźna dla środowiska. - Olej hydrauliczny jest szkodliwy w znikomym stopniu - uspokajał Krzysztof Płatkowski, inspektor Urzędu Żeglugi Sródlądowej w Warszawie. Niepokoi jednak to, że przy niskim stanie wody z Portu Praskiego nie może wypłynąć jedyny stołeczny skuter gaśniczy "Żar". Strażacy mają zapory sorbcyjne do wyłapywania większych ilości ropy, ale w razie skażenia w czasie niskiej wody zapory trzeba by rozciągać z motorówek albo nawet z łodzi wiosłowych. - W skrajnych przypadkach możemy puścić do rzeki strażaków w woderach - mówi Markowski. Za wczorajszy wyciek załoga "Górnika" raczej nie zosatanie ukarana. - Wyciek oleju zdarza się także w samochodach i kierowca nie jest winny - mówi inspektor Płatkowski. Źródło: Dziennik strona 1 / 1