styczen mniejszy 2012 do wyslania - Parafia św. Antoniego w Lublinie
Transkrypt
styczen mniejszy 2012 do wyslania - Parafia św. Antoniego w Lublinie
Bóg widzi, czas ucieka, śmierć goni, wieczność czeka. Przysłowie ludowe CZAS MA SWOJĄ PEŁNIĘ Rozpoczął się nowy 2012 rok. Tak po ludzku patrząc, jesteśmy o rok starsi i bliżej nam do wieczności. Starożytni Grecy mieli dwa określenia czasu. Chronos - to czas jako proste zjawisko, dające się mierzyć poprzez układy i ruchy ciał niebieskich. Ten czas mija i już nie wraca. Chrześcijanie zaczęli używać innego greckiego określenia czasu – kairos. To czas, który posiada swoją „pełnię” (por. Gal 4,4). Jest on napełniony obecnością Boga, który w czasie realizuje swoje odwieczne plany zbawienia. Czas dla wierzących, to kairos - czas zbawienia. Czas może być pusty – niczym ważnym nie zapełniony, mijający bezpowrotnie. Ale może być też pełny, czyli jak mówi św. Paweł – gdy Chrystus przychodzi do naszego życia. Wtedy staje się on czasem naszego zbawienia, bo jest w nim obecny Pan Bóg, a wszytko, co robimy, nabiera wartości nieskończonej. Jeśli coś robimy z miłością, to gromadzą się dla nas skarby w niebie i już tu na ziemi zaczyna się życie wieczne. Jesteśmy wdzięczni Panu Bogu za miniony rok, za to, że był z nami i tyle łask nam darował. Jeśli mamy wiarę w Chrystusa, to jest ona jak Gwiazda Betlejemska, która nadaje kierunek i sens wszystkiemu, bo celem naszej egzystencji jest życie w niebie na wieki z Chrystusem. Jeśli tak będziemy to czuli, to wszystkie wydarzenia, jakie nas spotkają w nowym roku nabiorą głębokiego sensu. Bo Bóg przygotował je, aby nas doprowadzić do nieba. Trudne wydarzenia, które mogą nas spotkać, bez wiary są bez sensu, wprowadzają tylko zamęt i bałagan w nasze życie. Ale czas przeżywany z wiarą nadaje sens i kierunek nawet trudnym wydarzeniom, ponieważ pokazuje, że wszystko zmierza ku jednemu celowi – ku życiu wiecznemu. Dlatego prośmy Boga, abyśmy wszystkie wydarzenia nowego roku przeżywali z wiarą, bo to, co nas czeka, będzie służyło dla naszego zbawienia. Ks. Mariusz Salach STYCZEŃ 2012 Nr 1/166 Roraty Ostatnie Nieszpory 31 grudnia prowadził ks. Proboszcz Pasterka rozpoczęła się procesją do szopki, gdzie ks. Łukasz Mudrak umieścił figurkę Jezusa. Głównym celebransem Mszy Świętej był ks. Prałat Marek Słomka, Rektor WSD w Lublinie. Słowo Boże głosił ks. proboszcz. Wśród księży był, przybyły z Turynu, nasz Rodak, ks. Paweł Walkowiak, Salezjanin. NOWI MINISTRANCI W niedzielę 18 grudnia na Mszy św. o godz. 11.00 w dolnym kościele ks. Proboszcz Stanisław Róg przyjął do grona ministrantów pięciu chłopców. Na zdjęciu (fot. Jan Kocowski) od lewej: Jakub Bohacz, Jakub Konieczny, Jakub Kot, Jakub Stachyra i Dariusz Wyroślak. Gratulujemy i zyczymy wytrwałości. Opiekunem Służby Liturgicznej jest ks. Łukasz Mudrak, a jego pomocnikami są Maksymilian Kuźmicz i Kamil Drozdek. Świadectwa ministrantów i rodziców są na str. 17. 2 STYCZEŃ 2012 Nr 1/166 BÓG JEST Z NAMI WIZYTA BISKUPA ARTURA MIZIŃSKIEGO W uroczystość Świętej Bożej Rodzicielki, 1 stycznia 2012 r., odwiedził naszą parafię bp Artur Miziński, który odprawił Mszę św. o godz. 11.00. Poniżej przedstawiamy homilię, jaką wygłosił. W liturgii Kościoła dzień dzisiejszy obchodzony jest jako Oktawa Bożego Narodzenia, czyli ósmy dzień od narodzin Bożego Dziecięcia; dzień w którym wspomina się obrzezanie Jezusa i nadanie Mu imienia. Ten dzień poświęcony został Świętej Bożej Rodzicielce, jest więc świętem Jej Bożego Macierzyństwa. Nowy rok rozpoczynamy zatem w Imię Jezusa i pod opieką Jego Matki. Od wielu już lat, pierwszy dzień roku, obchodzony jest w Kościele jako Światowy Dzień Pokoju; dzień w którym modlimy się o pokój, będący darem Boga, a tak bardzo potrzebny szczególnie dzisiaj światu. W imię Boże rozpoczynamy kolejny rok. Dziś stawiamy sobie po raz kolejny pytania: Jaki będzie ten nowy rok? Co nam przyniesie? Czy będzie lepszy? I z nadzieją kładziemy nacisk na słowa - oby był lepszy. Czy będziemy umieli jeszcze bardziej zbliżyć się do Boga? Czy wystarczy nam siły, by pokonać nasze słabości i pokusy? Nie, ale umocnienie znajdziemy w Chrystusie, Panu naszym. W Nim jest Światłość nad światłościami, nowy czas zbawienia. W tym Świetle, wszystko to, czego doświadczamy na co dzień, radości, smutki, cierpienia, natłok codzien- nych informacji, nabiera nowego znaczenia. Przecież Jezus zapewnia nas, że czuwa nad wszystkimi naszymi krokami, że strzeże nas i opiekuje się nami. Rozpoczynamy nowy, nieznany nam rok, ale na ten czas bierzemy Boże błogosławieństwo, o którym poucza nas wysłuchany dziś fragment z Księgi Liczb. Potem śpiewaliśmy w psalmie: „Bóg miłosierny, niech nam błogosławi”. Także w innych dzisiejszych modlitwach prosimy Boga o błogosławieństwo. W naszych noworocznych życzeniach często życzymy sobie Bożego błogosławieństwa. W słowie „błogosławieństwo” jest zawarta bogata treść. Życząc komuś Bożego błogosławieństwa, życzymy mu tego, co dla tego konkretnego człowieka jest najlepsze i najważniejsze. W tym życzeniu zawiera się wszystko: wszelka pomyślność duchowa i materialna. W naszych życzeniach i modlitwach związanych z darem Bożego błogosławieństwa jest zawarta troska o dobre wykorzystanie nadchodzącego czasu. Sam czas jest bowiem wielkim darem, którego nie wolno marnować i przeżywać byle jak. (Ciąg dalszy na stronie 4.) Naszemu Kochanemu Księdzu Mariuszowi Salachowi z okazji Imienin (19 stycznia) składamy najserdeczniejsze życzenia wszelkich łask Bożych przez pośrednictwo Maryi, Matki Jezusa. Gorąco dziękujemy za trud pracy duszpasterskiej, poświęcenie, cierpliwość i dobroć oraz pomoc w każdej sytuacji. Bóg zapłać! KALENDARIUM 1 stycznia – Świętej Bożej Rodzicielki W oktawę Bożego Narodzenia, dziękując Bogu za przyjście na świat Chrystusa, Kościół obchodzi uroczystość ku czci Matki Bożej, przez którą spełniły się obietnice dane całej ludzkości, związane z tajemnicą Odkupienia. Tego dnia Kościół szczególnie czci Jej Macierzyństwo i składa podziękowania za opiekę nad całym Ludem Bożym. Dogmat o Boskim Macierzyństwie Maryi uchwalił Sobór Efeski w roku 431. Ta godność i przywilej wynosi Maryję ponad wszelkie stworzenia i jest źródłem wszystkich innych Jej przywilejów. Światowy Dzień Pokoju „Wychowanie młodzieży do sprawiedliwości i pokoju”, to temat 45. Światowego Dnia Pokoju. Orędzie z jego okazji Papież poświęca ludziom młodym, na których ideowość i entuzjazm liczy, uważając ich za nadzieję dla świata. „Niepokoje, o których mówiły ostatnio demonstracje wielu młodych w różnych regionach świata, wyrażają pragnienie, by móc patrzeć w przyszłość z uzasadnioną nadzieją” – zauważa Benedykt XVI. Zwraca uwagę, że „budzi w nich niepokój wiele życiowych kwestii: pragnienie uzyskania wykształcenia, trudności związane z założeniem rodziny i znalezieniem stałego miejsca pracy, możliwość wywierania realnego wpływu na świat polityki, kultury i gospodarki. Ważne jest, by to wrzenie i związane z nim idealistyczne zapędy zostały potraktowane z należną uwagą. „Rodzicom pragnę powiedzieć, by się nie zniechęcali. Przykładem własnego życia niech zachęcają dzieci, by pokładały nadzieję przede wszystkim w Bogu, bo tylko On jest źródłem autentycznej sprawiedliwości i pokoju”. Ojciec Święty przypomina, że „trzeba wychowywać do prawdy i do wolności. Jedynie w relacji z Bogiem człowiek pojmuje także znaczenie swojej wolności. Wolność jest wartością cenną, ale delikatną; może być źle rozumiana i źle używana. Aby korzystać ze swojej wolności, człowiek musi wyjść poza perspektywę relatywistyczną i poznać prawdę o samym sobie oraz prawdę na temat dobra i zła”. STYCZEŃ 2012 Nr 1/166 3 KALENDARIUM 6 stycznia – Objawienie Pańskie (Trzech Króli) „Obchodzimy dziś wielkie święto Epifanii – tajemnicę Objawienia Pańskiego wszystkim narodom, reprezentowanym przez Mędrców, przybyłych ze Wschodu, aby oddać pokłon Królowi Żydowskiemu (por. Mt 2,1-2). Ewangelista Mateusz, który opowiada o tym wydarzeniu, podkreśla, że dotarli oni do Jerozolimy, podążając za gwiazdą, której wzejście widzieli i którą odczytali jako znak narodzin Króla, zapowiedzianego przez proroków, czyli Mesjasza. Gdy jednak Mędrcy dotarli do Jerozolimy, potrzebowali wskazówek kapłanów i skrybów, aby poznać dokładne miejsce, do którego zdążali, czyli Betlejem, miasto Dawida (por. Mt 2,5-6; Mich 5,1). Gwiazda i Pismo Święte stanowiły dwa światła, prowadzące Mędrców, którzy jawią się nam jako wzór prawdziwych poszukiwaczy prawdy” (Benedykt XVI). Pokłon Mędrców ze Wschodu złożony Jezusowi symbolizuje pokłon świata pogan, wszystkich ludzi, którzy klękają przed Bogiem Wcielonym. Mędrcy w Betlejem odnajdują Jezusa, ofiarowują Mu swoje dary: złoto, kadzidło i mirrę. W VI wieku dodano im tytuły królewskie, a w IX wieku imiona: Kacper, Melchior i Baltazar. Od XVIII wieku rozpowszechnił się zwyczaj święcenia kredy, którą w święto Trzech Króli na drzwiach wejściowych pisze się litery: K+M+B lub C+M+B oraz datę roku. CMB oznacza Christus Mansionem Benedicat (Niech Chrystus błogosławi temu domowi). Św. Augustyn tłumaczy je jako Christus Multorum Benefactor (Chrystus dobroczyńcą wielu). 8 stycznia – Chrzest Pański W niedzielę po uroczystości Objawienia Pańskiego obchodzi się uroczystość Chrztu pańskiego. Niedziela Chrztu Pańskiego kończy liturgiczny okres Bożego Narodzenia. Moment Chrztu Jezusa w Jordanie, to rozpoczęcie Jego publicznej działalności. Jest to nie tyle święto Jego Chrztu, ale przede wszystkim moment Teofanii, czy objawienia się Boga Ojca nad swoim Synem, który – jako prawdziwy Bóg i prawdziwy człowiek – podejmuje misję zbawienia ludzi. Jezus nie potrzebował chrztu, ale przyjął go na znak solidarności z ludźmi, by „wypełnić wszystko, co sprawiedliwe”. Wziął na siebie całą naszą nieprawość. 4 STYCZEŃ 2012 Nr 1/166 (Ciąg dalszy ze strony 3) Czas winniśmy wypełniać mądrym działaniem. Niekiedy mówimy, że są czasy dobre i złe. Ściśle mówiąc, nie ma czasów dobrych czy złych. To my jako ludzie bywamy w różnych czasach dobrzy albo źli. Zatem ważne jest, aby czas wypełniać ciągle dobrymi czynami. Doświadczenie przemijania czasu jest z pewnością jednym z podstawowych doświadczeń każdego człowieka. Zmieniają się pory dnia, zmieniają się pory roku, człowiek rośnie, dorośleje, ale potem także rozpoczyna się proces jego starzenia się. Pierwsze z wymienionych zmian mają charakter cykliczny, po przejściu jednego cyklu rozpoczyna się cykl kolejny. Zmiany dotyczące kondycji człowieka przebiegają jednorazowo od urodzenia do śmierci. Doświadczenie wszystkich tych zmian rodzi pojęcie czasu, jako czegoś obiektywnego, w czym zmiany się dokonują. Biblia ma swoiste pojęcie czasu. Według Biblii czas to coś, co można sobie wyobrazić jako ruch po linii prostej, a właściwie po bardzo długim odcinku linii prostej, gdyż ma on początek i będzie miał koniec. Takie Biblijne ujęcie czasu pozwalało na stworzenie oryginalnej wizji całej rzeczywistości, w której dominuje istniejący poza czasem Bóg, stwarzający na początku świat i człowieka, i umieszczający tegoż człowieka w ramach historii, która tworzy się w miarę upływu czasu. W tę ludzką historię, dokonującą się w czasie, wkracza sam Bóg, działając i objawiając się w konkretnych momentach. Każde wkroczenie Boga jest wydarzeniem jednorazowym, niepowtarzalnym. Każde wkroczenie Boga jest równocześnie wydarzeniem zbawczym, to znaczy zmierza do przygarnięcia człowieka przez Boga. Dlatego można mówić o historii zbawienia. Historia zbawienia rozpoczęła się (…), gdy Bóg stworzył człowieka, aby go powołać do wspólnoty z sobą samym. Jej kulminacyjnym punktem była krzyżowa śmierć Syna Bożego, poniesiona za grzechy świata, i Jego zmartwychwstanie, jako zadatek powszechnego zmartwychwstania. Historia ta będzie trwać do powtórnego przyjścia Chrystusa, który zamknie dzieje zbawienia. Czas dojdzie do swego kresu. Na początku tego Nowego Roku prosimy Boga, abyśmy umieli w takiej perspektywie właściwie odczytywać nasz czas, historię naszego zbawienia, abyśmy spotykali Boga Zbawiciela, który do nas przychodzi i mieli siłę odpowiadać na Jego wezwania. W drugim dzisiejszym czytaniu, zaczerpniętym z św. Pawła Listu do Galatów słyszeliśmy, że Bóg zesłał swojego Syna, zrodzonego z Niewiasty, abyśmy przez chrzest stali się synami i córkami Boga. Już nie jesteśmy sierotami, ale dziećmi Bożymi, mamy więc rodziców Ojca i Matkę. Za słowem „matka” kryje się macierzyństwo kobiety. To macierzyństwo jest kluczem do zrozumienia tajemnicy Bożej Rodzicielki. Maryja była i na zawsze pozostanie Matką Boga. To było Jej najważniejsze powołanie życia. I od realizacji tego powołania zależą wszystkie pozostałe wydarzenia Jej życia. Całą swoja życiową „karierę”, wszystkie Jej możliwości i talenty są ukierunkowane na Jej Syna, Jezusa Chrystusa. Ale macierzyństwo Maryi jest wyjątkowe i niepowtarzalne. Maryja urodziła Syna Bożego. Jej macierzyńskie starania i troski dotyczyły samego Boga. Tym samym Bóg jest dla Niej kimś najważniejszym i centralnym. Dlatego narodzenie i wychowanie Syna Bożego jest w historii ludzkości wydarzeniem bez precedensu, a Ta która się podjęła tego zadania zasługuje na nasz najwyższy podziw i szacunek. Macierzyństwo Maryi jest dla Niej jedynym sensem życia. Ona postawiła Jezusa w centrum swojego życia. I to w podwójnym znaczeniu: ludzkim i Boskim. Po ludzku, o tym może powiedzieć każda matka, oznaczało to poświęcenie nieprzespanych nocy i matczynego serca. Z faktu, że był to Syn Boży, należało Mu się całkowite oddanie i zawierzenie. I Jezus otrzymał to od swojej Matki. Czy my, współcześni ludzie, przekonani, że droga do szczęścia wiedzie przez ukoronowanie własnego „ego” potrafimy ma wzór Bożej Rodzicielki postawić w centrum naszego życia Chrystusa? Każdy z nas musi w swoim sercu odpowiedzieć sam sobie na to pytanie. I od tej odpowiedzi zależy, czy uwolnimy się od chorobliwego koncentrowania się na samych sobie, a tym samym czy uwolnimy się od bożków tego świata: władzy, wybujałych ambicji i pieniędzy. Od naszej odpowie- dzi zależy, czy pozostaniemy ludźmi wiary, powierzającymi swoją przyszłość Panu Bogu, stawiając Go w centrum i prosząc Go o błogosławieństwo, którego nam nie skąpi. Dlatego Kościół wielbi dziś Maryję, Bożą Rodzicielkę i naszą Matkę, dzięki której na świat przyszło Słowo i spełniła się Boża obietnica wobec nas. To przez Jej dziewicze macierzyństwo dostąpiliśmy łaski Wcielenia Bożego Syna i pośrednio odkupienia wysłużonego na krzyżu przez jej Syna. To Ona uczy nas, swoje dzieci, jak uwierzyć Bogu. Jej „fiat” jest dla nas wzorem przyjęcia Boga do swojego życia, bo Maryja żyje dla chwały Bożej, nie dla swojej. Jest naszą Przewodniczką w wierze, Nauczycielką w modlitwie i Znakiem nadziei w chwilach zwątpienia. Pobrzmiewają tu słowa z dzisiejszej Ewangelii: „A Maryja zachowywała wszystkie te sprawy i rozważała je w swoim sercu”(Łk 2,19). Dlatego też Bóg obdarował Ją duchowym macierzyństwem obejmującym całą ludzkość. Ona staje się Matką każdego z nas, zgodnie w ostatnią wolą Jezusa, wypowiedzianą w godzinie śmierci: „Oto Matka Twoja, oto twój Syn”. Jesteśmy dziećmi Maryi, bo Ta, która zrodziła Syna Bożego, rodzi także nas do wiary w Jej Syna. Serce jest miejscem, w którym Bóg działa. Dlatego Maryja, cała otwarta na Boga zachowywała Jego słowa w swoim sercu i potrafiła odczytywać Jego wolę w swoim życiu. Dlatego z ufnością otwarła się na dziewicze macierzyństwo, Jej radość, ale i naszą nadzieję. Spójrzmy na tajemnicę Bożego Narodzenia przez pryzmat naszej ludzkiej rzeczywistości, naszego życia. Jeżeli pozwolimy wkroczyć Jezusowi w nasze życie, pozwolimy Mu „narodzić się” w naszych sercach, to dostąpimy łaski zbawienia. Z narodzinami dziecka kojarzy się nam niezaprzeczalnie poczucie bezpieczeństwa i pokój. W związku z tym dzień dzisiejszy obchodzony jest jako Światowy Dzień Pokoju. Na tę okoliczność Papież Benedykt XVI wystosował orędzie, w którym nie tylko życzy nam wszystkim „rzeczywistej sprawiedliwości i pokoju”, ale także wzywa nas do odpowiedzialności za wychowanie. „Wychowanie – jak pisze w orędziu – jest najbardziej fascynującą i najtrudniejszą przygodą życia. Wychowywać – znaczy – wyprowadzać z samego z siebie, by wprowadzać w rzeczywistość, prowadzić ku pełni, która sprzyja rozwojowi osoby”. Proces ten zachodzi na wszystkich płaszczyznach życia społecznego, począwszy od rodziny, na barkach której spoczywa przekazanie młodemu człowiekowi prawdziwych wartości moralnych i prawidłowych postaw religijnych, poprzez media, które kreują w dużej mierze obraz współczesnej rzeczywistości, na aspektach politycznych kończąc. Ale proces ten jest zagrożony, gdyż żyjemy w świecie, w którym Bóg jest usuwany z każdego aspektu życia człowieka, a to burzy wewnętrzny spokój i równowagę. Ponadto, wskutek uwarunkowań ekonomicznych zagrożony jest tradycyjny model rodziny, ale mimo to Papież ma nadzieję, że te przeszkody nie spowodują odarcia młodego człowieka z bogactwa jego wnętrza, że nie zmarnuje się powołanie każdej młodej osoby i że dary Boże zostaną należycie spożytkowane. Aby tak było, odpowiedzialność za taki stan rzeczy spoczywa na naszych barkach. To my dorośli odpowiedzialni jesteśmy za młode latorośle, które winniśmy wychowywać w duchu prawdy i wolności, ale nie tym relatywistycznym, ale autentycznym, który uzmysławia, że człowiek autentycznie wolny żyje w sposób odpowiedzialny w relacji z innymi i z Bogiem w zgodzie, bez absolutyzowania własnego „ja”. I ta perspektywa stwarza podwaliny prawdziwego pokoju, który nie jest tylko „brakiem wojny i nie ogranicza się tylko do równowagi sił”. Ale jest aktem twórczym człowieka i Boga. Aby więc osiągnąć stan pokoju musimy nauczyć się współczucia, solidarności, współpracy, braterstwa, wrażliwości sumienia na sprawy narodowe i międzynarodowe, poszukiwania odpowiednich sposobów rozdziału bogactw, oraz wspierania wzrostu, współpracy w rozwoju i rozwiązywania konfliktów. „Pokój nie jest dobrem, które zostało już osiągnięte – kończy w swoim orędziu Papież – ale celem, do którego wszyscy powinniśmy dążyć”. Jak widzimy, na początku tego nowego roku stoją przed nami wielkie wezwania i zadania, od tych codziennych poczynając – jakże często trudnych i przekraczających nasze możliwości, na tych odnoszących się bezpośrednio do naszego zbawienia kończąc. I choć nas może przeraża rzeczywistość, w której przyszło nam żyć, nie lękajmy się. Uwierzmy, że Bóg jest Panem czasu, a od Jego wkroczenia w naszą historię, stała się ona historią zbawienia – naszego zbawienia. Nie lękajmy się, bo On jest z nami i nam błogosławi – nie odrzucajmy Go tylko z naszego życia, z naszego społeczeństwa. Jest z nami w tym czasie także Jego i nasza Matka, która wciąż troszczy się o każdego z nas, jako najlepsza Matka i otula nas płaszczem swojej miłości, uczy postawy zawierzenia i prowadzi przez życie. Patrzmy więc z wielką nadzieją w przyszłość i dodawajmy sobie nawzajem na tej drodze odwagi, aby nadać naszemu światu, który sami przecież kształtujemy, bardziej ludzki i braterski kształt. W pierwszym dniu Nowego Roku oddajmy się więc w opiekę Maryi, Bożej Rodzicielki. Dzięki Jej wstawiennictwu zawierzmy Bogu nasze troski i nadzieje, smutki i radości. Wszak Pan Bóg nam błogosławi i strzeże, obdarza nas łaską i pokojem. Wierzmy, że czas, który jest przed nami, i jest nam dany przez Boga, przeżyjemy w wierności Bogu, a ludziom przyniesie on pokój i miłość. Niech Boże błogosławieństwo i opieka Matki, Bożej Rodzicielki, towarzyszy nam wszędzie i każdego dnia. Amen. KALENDARIUM 15 stycznia – Św. Pawła z Teb (228-341) Mając 20 lat uciekł na pustynię, aby uniknąć prześladowań, które wybuchły za czasów cesarza Decjusza (249-251). Prześladowania wkrótce ustały, lecz on pozostał jako pustelnik na pustyni przez 90 lat aż do śmierci. Był człowiekiem modlitwy i wielkiego wyrzeczenia. Żywił się tylko daktylami i połówką chleba, którą codziennie przynosił mu kruk. Kiedy był bliski śmierci, odwiedził go św. Antoni, pustelnik. Tego dnia kruk przyniósł cały bochenek. Św. Paweł jest patronem Paulinów, którzy w swoim herbie umieścili siedzącego na palmie kruka z bochenkiem chleba. 17 stycznia - Św. Antoniego Pustelnika (251-356) Pochodził z Egiptu. Mając 20 lat, rozdał majątek ubogim i udał się na pustkowie, gdzie prowadził życie pełne umartwienia i modlitwy. Miał dar widzenia przyszłości. Słynął ze świętości i mądrości. Sława i cuda sprawiły, że zaczęli ściągać do niego uczniowie, pragnący jego duchowego kierownictwa. Wkrótce oaza Farium na pustyni zaczęła zapełniać się rozrzuconymi celami eremitów (około 6000). Te wspólnoty pustelników nazwano „laurami” (stąd nazwa „ławry”). 18 - 25 stycznia - Tydzień Modlitw o Jedność Chrześcijan Ob ch odz on y j est po d h asł em „Przemienieni przez zwycięstwo Jezusa Chrystusa”. Po raz pierwszy w historii materiały do jego obchodów przygotowali chrześcijanie z Polski. Podczas nabożeństw ekumenicznych hierarchowie lokalnych Kościołów wygłoszą kazania w świątyniach innych Kościołów. W Polsce w przygotowywaniu i obchodach Tygodnia uczestniczy Kościół Rzymskokatolicki oraz Polska Rada Ekumeniczna, w której skład wchodzą: Polski Autokefaliczny Kościół Prawosławny, Kościół Ewangelicko-Augsburski, Kościół EwangelickoReformowany, Kościół EwangelickoMetodystyczny, Kościół Polskokatolicki, Kościół Starokatolicki Mariawitów i Kościół Chrześcijan Baptystów. 19 stycznia – Św. Mariusza (+270) Św. Mariusz wraz z żoną Martą i dwoma synami: Audifaksem i Abachumem, przybyli z pielgrzymką z Persji do Rzymu w celu nawiedzenia grobów apostolskich. W czasie prześladowań za cesarza Dioklecjana chowali pomordowanych chrześcijan. Zostali pojmani przez sędziego Muscjanusza i poddani torturom, aby wyrzekli się wiary. Mariusza i jego synów ścięto na Via Cornelia, a Martę utopiono w studni niedaleko Wiecznego Miasta. Rzymianka Felicyta odnalazła ich ciała i pochowała 20 stycznia w swoim majątku w Buxus. Powstał tam kościół, który w średniowieczu stał się miejscem pielgrzymek. STYCZEŃ 2012 Nr 1/166 5 KALENDARIUM 20 stycznia – Św. Sebastiana (+288) Urodził się około 256 roku w galijskim Narbonne. Wstąpił do gwardii cesarskiej w Rzymie, a po pewnym czasie został mianowany jej dowódcą. Za wyznawanie nauki Chrystusa, cesarz Dioklecjan kazał żołnierzom zabić go strzałami z łuków. 21 stycznia – Św. Agnieszki Była jedną z wielu męczennic, zamordowanych w pierwszych wiekach chrześcijaństwa. Według tradycji, zginęła w 304 lub 305 roku, kiedy miała 12 lub 13 lat, prawdopodobnie spalona na stosie na stadionie Domicjana. Dzisiaj w tym miejscu znajduje się Piazza Navona - jedno z najpiękniejszych i najbardziej uczęszczanych miejsc Rzymu. Tuż obok, nad grobem męczennicy, wzniesiono bazylikę pod jej wezwaniem, w której 21 stycznia poświęca się dwa białe baranki, z których wełny wykonywane są paliusze – białe wstęgi z sześcioma krzyżami haftowanymi czarnym jedwabiem, noszone na ornacie. Otrzymują je od papieża wszyscy nowo mianowani metropolici. 21 stycznia – Dzień Babci 22 stycznia – Dzień Dziadka 22 stycznia – św. Wincentego Pallottiego (1795-1850) Założył Zjednoczone Apostolstwo Katolickie, charakteryzujące się programem duszpasterskim, opierającym się na współpracy świeckich i duchownych. Na czele Zjednoczenia miała stać nowa rodzina zakonna, Stowarzyszenie Apostolatu Katolickiego (SAC). Pallotynem jest nasz Rodak, ks. Andrzej Daniewicz. 25 stycznia – Nawrócenia św. Pawła Apostoła Był zdecydowanym prześladowcą Kościoła. W czasie wyprawy do Damaszku, nastąpiło jego radykalne nawrócenie. Po przyjęciu chrztu zmienił imię z Szaweł na Paweł. Stał się gorliwym wyznawcą Chrystusa. Jest nazywany Apostołem Narodów. 31 stycznia – św. Jana Bosco (18151888) Po święceniach kapłańskich w 1841 r. rozpoczął pracę wśród ubogiej i zaniedbanej młodzieży. Organizował szkoły elementarne, zawodowe i internaty. Dbał o katechezę i rekreację. Założył Towarzystwo Św. Franciszka Salezego, czyli Salezjanów. Salezjanami są nasi Rodacy: ks. Krzysztof Grabowski, ks. Andrzej Gołębiowski i ks. Paweł Walkowiak. 6 STYCZEŃ 2012 Nr 1/166 LEPIEJ PRZEŻYĆ NASZ CZAS KS. PROBOSZCZ STANISŁAW RÓG W nawale rozmaitych spraw i trosk, nie zawsze sobie uświadamiamy, że żyjemy w czasie, który nam umyka. A czas jest przecież darem Bożym. Podczas nieszporów w ostatnim dniu 2011 roku przepraszaliśmy Boga za zmarnowany przez nas czas i okazje do czynienia dobra. Grzech zaniedbania jest jednym z cięższych grzechów. Do spowiedzi powszechnej wprowadził go Sobór Watykański II. Dzięki Kopernikowi od ponad 6 wieków ludzkość wie, że 365 dni to jedno okrążenie Ziemi wokół Słońca. Dzięki temu mamy pory roku. Jedno okrążenie Ziemi wokół swojej osi, to doba. Dzięki temu mamy pory dnia. Dzieje się to jakby bez naszej świadomości, ale wiemy, że dzięki temu istnieje życie na Ziemi. Życie jest uzależnione od Słońca. Szukając analogii, możemy sobie uświadomić, że nasze życie duchowe jest darem Bożym i jest od Boga uzależnione. O ile możemy obliczyć moment zakończenia roku, o tyle nie znamy momentu naszego kresu. Nie wiemy, kiedy nas stąd Bóg odwoła i każe zdać sprawę z czasu przeżytego na Ziemi. Celem podstawowym życia człowieka jest dobro. Człowiek został postawiony na Ziemi, by kochać, by żyć miłością, by nią się kierować w swoich wyborach, pracy, działaniu, w chorobie i cierpieniu, w poszukiwaniu sensu. Tylko to się liczy. Na kartach Pisma Świętego znajdziemy wielokrotnie prawdę, że przeminie wiara, nadzieja się spełni, a miłość będzie trwać. To jest jedyna wartość, jaką zabierzemy na drugą stronę. Jakże często egoizm spycha na margines miłość. Na progu nowego roku robimy różne bilanse. Dziękujemy Bogu za dobro, jakie stało się w naszej parafii. Mamy jednak świadomość zaniedbań, zła, słabości, grzechów. W tym roku pobłogosławiliśmy 36 małżeństw. Często ten sakrament jest progiem, za którym nie wiemy, co się dzieje z małżeństwami. A przecież mamy świadomość, a przypominają nam o tym sprawy toczące się przed sądem biskupim, że wiele związków nie wytrzymuje próby czasu. Wynika to z braku miłości, z grzechu, który najmocniej uderza w człowieka. W 2011 roku ochrzciliśmy 94 dzieci. Z tymi dziećmi spotkamy się bliżej przy I Komunii Świętej. I znowu rodzi się refleksja, że jest ona znów jakimś progiem. A przecież rodzice podczas chrztu swoich dzieci przyrzekali, że przyjmą na siebie obowiązek wychowania ich w wierze. Ale wielu ten obowiązek zakończyło na tej deklaracji. Pojawiają się czasem przed Komunią dzieci, które nie znają nawet najprostszych modlitw, nie znają Pana Boga. Dziękujemy Bogu za ten sakrament, ale mamy świadomość braku miłości i konsekwentnej wiary u wielu rodzin. Dziękujemy tu babciom i dziadkom, którzy niejednokrotnie uzupełniają braki rodziców w tej kwestii. Do I Komunii Świętej przystąpiło blisko 90 dzieci. Ale jakże nieliczna grupka tych dzieci uczestniczy w nowennie pierwszych 9 piątków. Nie mamy pretensji do dzieci, ale gdzie jest miłość, gdzie konsekwentna realizacja przyrzeczeń chrzcielnych? Znikają te dzieci z Mszy św., znikają z Kościoła. Bierzmowanie. Egzamin dojrzałości chrześcijańskiej. Ponad 90 młodych osób na progu szkoły średniej przystąpiło do tego sakramentu. Ale to, co dzieje się później jest znów konsekwencją tego, co zaniedbała rodzina, wychowując dziecko od chrztu, przygotowując je do I Komunii Świętej. Wiem oczywiście, że bywa różnie, ale mam świadomość w tym względzie jest wiele grzechów zaniedbania. A przecież niemożliwe jest zbawienie przy negowaniu życia sakramentalnego, życia wiarą i miłością. Pożegnaliśmy w minionym roku 76 osób. Ponadto kilkanaście pogrzebów odbyło się poza naszą parafią. Z tych 76 osób 28 odeszło z tego świata bez sakramentów świętych. Najbliższa rodzina nie wie, kiedy zmarły był ostatnio u spowiedzi, u Komunii Świętej. Czy wierzymy w życie wieczne? Ktoś mówi, że śmierć była nagła, a na karcie zgonu przyczyną śmierci jest nowotwór. Na nowotwór nie umiera się nagle. Jest czas na przygotowanie się do odejścia. Zawał, wylew, wypadek, to są przypadki nagłe. Brak sakramentów, to obraz stanu naszej wiary w życie pozagrobowe. Choremu zabezpieczamy wiele rzeczy, opiekę, leki itd. Zapominamy o tym, co najważniejsze. Prawie 300 osób chorych przyjęło kapłana w domu. Z posługą sakramentalną chodzimy co miesiąc. Tym bardziej jest niezrozumiałe, że ktoś nie otrzymał tej posługi. Ponadto w każdą niedzielę ok. 40 osób, które nie mogą przyjść do kościoła, przystępuje w domu do Komunii Świętej dzięki posłudze nadzwyczajnych szafarzy. Dziękujemy za wszystko Bogu. Wiele Mu zawdzięczamy w tym roku jako parafia. Dłuższy czas dziękujemy za 25 lat duszpasterstwa. Pamięcią ogarniamy całą rzeszę parafian i dobrodziejów z innych parafii. Prosimy o siły i łaski dla żyjących oraz o wieczny pokój dla zmarłych. Wielką wdzięczność, jako Polacy, wyrażamy za beatyfikację Jana Pawła II. To największe wydarzenie dla Polski i całego Kościoła Powszechnego. Mamy w niebie orędownika. Czy jednak do końca potrafimy sobie uświadomić łaskę tej beatyfikacji? Przepraszamy też za to, co nie było po myśli Bożej, za brak miłości w życiu społecznym, sąsiedzkim, rodzinnym. Wiele rodzin przeżywa kryzysy, dotkniętych jest chorobą alkoholową, biedą, bezrobociem. Dziękuję tym, którzy wychodzą naprzeciw bolączkom. Ofiary na paczki i żywność, to zakupione ozdoby świąteczne, świece Caritas pokazują praktycznie, że jesteście ludźmi wiary, że autentycznie żyjecie Ewangelią i praktyczną miłością, że jesteście wrażliwi i wspieracie różne ważne dzieła. Niech dobry Bóg przyjmie naszą wdzięczność. Prosimy Go, by pomógł lepiej przeżyć powierzony nam czas. By pomógł naprawić to, co nam w 2011 roku nie wyszło, by był z nami obecny poprzez światło Ducha Świętego, poprzez swoją Matkę, która obecna jest wśród nas, w Kościele, z woli Chrystusa, Jej Syna. On dał Ją nam za Matkę. Niech Maryja nas wspiera, pomaga porządkować nasze życie i wdzięczność naszą przedstawia swojemu Synowi – Jezusowi Chrystusowi. Szczęśliwego Nowego Roku i Bożych mocy na otwierający się przed nami czas. Kompendium KKK 106 TRZY POKUSY KS. ŁUKASZ MUDRAK 106. Co objawia kuszenie Jezusa na pustyni? Sceny kuszenia Jezusa na pustyni odtwarzają w sobie kuszenie Adama w raju oraz Izraela na pustyni. Szatan wystawia na próbę posłuszeństwo Jezusa wobec misji powierzonej Mu przez Ojca. Chrystus, nowy Adam, pozostaje wierny, a Jego zwycięstwo uprzedza zwycięstwo męki, w której okazał najwyższe posłuszeństwo swojej synowskiej miłości do Ojca. Jezus poszcząc przez 40 dni i nocy, przebywał na pustyni. Kiedy minął ten czas przygotowania do publicznej działalności, wtedy przystąpił do Niego szatan i zaczął Go kusić. W Ewangelii czytamy o trzech pokusach, które szatan „stawia” przed Jezusem. Pierwsza z nich, to pokusa chleba. Zły duch pokazuje Jezusowi kamienie i mówi, że skoro jest Synem Bożym, to może sprawić, żeby stały się one chlebem; w takiej sytuacji będzie mógł nimi zaspokoić swój głód. Taka pokusa dotyka i nas. Diabeł wskazuje nam na rzeczy, które nie mogą nas nasycić. Szukamy szczęścia w tym, co nam tego szczęścia nie daje. To może być zdrowie, sukces, pieniądze, w pewnym sensie też rodzina. Jezus mówi, że tylko Bóg może zaspokoić pragnienia człowieka i odpiera pokusę szatana. Poddanie się „pierwszej pokusie” doprowadza do tego, że zaniedbujemy nasze relacje z Bogiem: odmawiamy modlitwy szybko i niedbale; idąc na Eucharystię zastanawiamy się przede wszystkim, jak długo będzie trwała; poznawanie Słowa Bożego, które jest podstawą naszych relacji z Bogiem, odkładamy na dalszy plan. Druga pokusa: Szatan chce, aby Jezus oddał mu pokłon, a wszystkie bogactwa ziemi i władza będą należeć do Niego. Jezus odrzuca tę pokusę i mówi, że tylko Bogu można oddawać pokłon i tylko Jemu można służyć. Ta pokusa też występuje w naszych czasach. W mass mediach ukazywani są ludzie sukcesu, zdrowi, bogaci, mający władzę. Są oni przedstawiani jako najszczęśliwsi na świecie. My w jakiś sposób nasiąkamy takim myśleniem. Są ludzie, którzy mają pracę, ich podstawowe potrzeby życiowe są w pełni zaspokojone, ale to im nie wystarcza. Na pewno znamy takich ludzi, którzy mają wszystko, co potrzebne do życia, ale ciągle chcą więcej. Za cenę pracy i zdobywania coraz to większych sum pieniędzy, zaniedbują relacje z bliskimi. Trzecia pokusa, to pokusa nieakceptacji swojej historii. Szatan chce, aby Jezus rzucił się z narożnika świątyni. Cytuje nawet Pismo Święte: Aniołowie będą cię nosili na swoich rękach. Mówi Jezusowi, że przecież jest zwykłym cieślą z Nazaretu, nikt Go nie zna, a tak wielką misję ma wypełnić, głosić Królestwo Boże, nauczać. Przecież nikt Go nie będzie słuchał. Ale kiedy ludzie zobaczą, jak Jezus skacze z muru świątyni i aniołowie unoszą Go na rękach, wtedy będzie miał posłuch wśród ludu. Jezus odrzuca tę pokusę i mówi, że Boga nie wystawia się na próbę. Akceptuje miejsce, w którym Ojciec Go postawił. Akceptuje to, że pochodzi z biednej rodziny, że nikt właściwie o Nim nic nie wie. Taka pokusa dotyka i nas. Jesteśmy nieraz niezadowoleni z tego, co nas spotyka. Narzekamy na rodzinę, na ludzi, z którymi się spotykamy. Wielu chciałoby się znaleźć w innej sytuacji, mieć innych znajomych, inną rodzinę, obracać się w innym środowisku. Uciekamy wtedy w marzenia. Prawdziwa postawa chrześcijańska polega natomiast na pytaniu Boga, jak mamy żyć w takiej sytuacji, w jakiej jesteśmy? Jaka jest wola Pana Boga – w tym miejscu, w tej rodzinie, z tym człowiekiem. Co zrobić, aby naprawdę w życiu zaistniało szczęście? Jezus pokonuje szatana, nie poddaje się żadnej z tych pokus. My niestety w tej duchowej walce wiele razy przegrywamy. Poddajemy się myśleniu, które podsuwa nam demon. Ale jest wyjście z tej sytuacji. Trzeba przez czas pokusy przechodzić z Jezusem. On każdą z pokus zwyciężał przez Słowo Boże; cytował Pismo Święte, odpierając w ten sposób ataki szatana. To wskazówka, byśmy się zastanowili, jaka jest nasza relacja do Słowa Bożego. Czy je znamy, czytamy? Czy bierzemy do ręki Pismo Święte? Czy pytamy Boga, jak mamy żyć i co robić? Czy zastanawiamy się i szukamy tego, co Bóg w Piśmie Świętym już nam powiedział o naszej konkretnej sytuacji? To zadanie na całe życie, bo pokusy będą przychodziły zawsze. Zaś Jezus jest Tym, który uczy nas te pokusy odpierać. STYCZEŃ 2012 Nr 1/166 7 25 ROCZNICA POWSTANIA PARAFII ŚW. ANTONIEGO PADEWSKIEGO W LUBLINIE Abp Stanisław Budzik Abp Bolesław Pylak Bp Ryszard Karpiński BÓG POSŁUGUJE SIĘ LUDŹMI EWA I TOMASZ KAMIŃSCY Obchody srebrnego jubileuszu naszej parafii rozpoczęły się 11 listopada 2011 r. uroczystą Mszą św. o godz. 18.00, którą celebrował Bp Ryszard Karpiński wraz z kapłanami, którzy odbywali praktykę diakońską w kościele św. Antoniego. Na Mszę św. przybyły również Siostry Betanki, które pracowały i obecnie pracują w parafii. „Cieszymy się, że w tej dzielnicy, wśród bloków, które wyrosły przed trzydziestu laty, udało się uzyskać odpowiednie zezwolenia na budowę kościoła – przez modlitwę, przez odwagę ludzi, którzy jako zwarta 10 milionowa grupa Solidarności upominali się o swoje prawo do Boga i do poszanowania ludzkiej pracy – powiedział Bp Ryszard Karpiński. – Widziałem, jak przychodziliście do pracy, jak przychodziliście z ofiarami, takimi, na jakie Was było stać. A ci, co nie mogli, składali ofiarę cierpienia i modlitwy. (…) To właśnie z tego „niewiele” wyrosła ta świątynia”. W dniu 16 listopada Bp Mieczysław Cisło przypomniał, że w kościele św. Antoniego w 1996 roku udzielał sakramentu kapłaństwa ks. Bogdanowi Kalinowskiemu, ks. Andrzejowi Gołębiowskiemu, salezjaninowi i ks. Tomaszowi Adamczykowi. W ciągu 25 lat święcenia kapłańskie otrzymało 13 księży pochodzących z parafii. Wspominając czas budowy, bp Mieczysław mówił: „Kiedy gromadzili się 8 STYCZEŃ 2012 Nr 1/166 tutaj pierwsi ludzie, wspierający ks. proboszcza, który przybył na puste pole, by tu tworzyć parafię, chyba nie wierzyli, że doczekają się wolności i spełnienia takich marzeń, które nieśli w swoich sercach i powstańcy czasów zaborów, i żołnierze czasów wojen, i ci odważni z dziesięcioleci powojennych. (…) Dziękuję wszystkim, którzy towarzyszyli ks. Proboszczowi przez lata jego posługi. (…) Dziękujmy Bogu za dar ks. prałata Stanisława Roga, który swoją osobowością potrafił tak zespolić parafię we wspólnotę wiary, przyjaźni i miłości”. W uroczystości uczestniczyli wikariusze i rezydenci, którzy pracowali i obecnie pracują w parafii. Ks. prof. Stanisław Fel, pierwszy wikariusz, mieszkający przez te lata (z czteroletnią przerwą) w parafii powiedział: „Byłem świadkiem heroicznej pracy duszpasterskiej ks. Proboszcza i wysiłków organizacyjnych przy budowie. Ks. Prałat budował moją osobowość kapłańską i do dzisiaj jest dla mnie wzorcem kapłana i duszpasterza”. Warto przypomnieć, że to właśnie ks. Stanisław Fel sprowadził z Niemiec organy do kościoła św. Antoniego. Rezydent, ks. Artur Janczarek, kapelan szpitala na Staszica mówiąc o parafii św. Antoniego stwierdził: „Jest to szczególne miejsce. To wielka zasługa ks. Prałata, który ma w sobie ogromny charyzmat. Jest nie tylko proboszczem, wychowawcą, ale przede wszystkim troskliwym ojcem, który opiekuje się każdym z nas. Los parafian i księży nigdy nie był mu obojętny”. W dniu 29 listopada przybył Bp Artur Miziński, rodak z racji zamieszkiwania w parafii jego rodziców, Anny i Przemysława. Mieszkał on także na terenie wspólnoty jako rezydent. Wśród uczestników uroczystości byli księża oraz siostry zakonne pochodzące z parafii św. Antoniego. „To wielki dar od Boga, móc gromadzić się w świątyni, gdzie On zechciał w sposób szczególny zamieszkać, by być dla nas Emmanuelem, Bogiem z nami – powiedział w homilii Bp Artur. – Stąd dzisiejsza uroczystość i nasze dziękczynienie Bogu i ludziom, którzy tę świątynię i parafię wznosili i dzisiaj ją stanowią. (…) Ponosili oni nieraz wiele ofiar, by świątyni nadać ten kształt, by wyróżnić ją spośród innych budynków, przyozdobić, upiększyć, aby mogła pomagać w przeżywaniu spotkania z Bogiem. (…) Dziś pragniemy podziękować Bogu za rodziny w naszej parafii, w szczególności za te, w których zrodziły się powołania kapłańskie i zakonne, prosząc o nowe liczne i święte powołania. (…) Dziękujemy za Ojca tej parafii – ks. Stanisława i za innych kapłanów, za ich świadectwo życia i umacnianie nas na drogach powołania”. 25 ROCZNICA POWSTANIA PARAFII ŚW. ANTONIEGO PADEWSKIEGO W LUBLINIE Bp Mieczysław Cisło Kolejną stacją na drodze dziękczynienia była Msza św. w sobotę 3 grudnia odprawiona przez Arcybiskupa Seniora Bolesława Pylaka. Dzięki niemu powstała parafia św. Antoniego i wiele innych kościołów oraz kaplic archidiecezji lubelskiej. Msza św. została odprawiona w intencji inżynierów, projektantów, budowniczych i dobrodziejów kościoła. Wielu z nich przybyło na uroczystości. Na spotkaniu po Eucharystii Abp Bolesław Pylak powiedział m.in.: „Kościół budujemy dla siebie, ale i dla pokoleń. To ślad po naszym życiu i pracy. Gratuluję tego kościoła wszystkim, którzy mają jakiś wkład w jego powstanie. Już nie mówię o ks. Stanisławie, bo co bym powiedział, to wszystko za mało. Budować kościół, to droga przez mękę, ale ktoś to musiał zrobić. (…) Parafia, to nie tylko kościół materialny, ale i żywy. Jest tu reprezentacja parafii. Gratuluję ks. Proboszczowi takich parafian. Ja byłem i wikariuszem, i proboszczem, więc wiem, że dobrze ksiądz się czuje w parafii, kiedy ma zaplecze, kiedy wie, że ludzi są za nim. (…) Cieszę się, że w Lublinie powstało wiele wspólnot i są to żywe wspólnoty”. Główną uroczystością jubileuszową była Msza św. dziękczynna odprawiona przez Arcybiskupa Stanisława Budzika w niedzielę 11 grudnia 2011 r. Była to pierwsza wizyta Metropolity w parafii św. Antoniego. „Wielbimy Boga za 25 lat istnienia tej parafii – powiedział ks. Arcybiskup, – za 25 lat posługi pasterskiej ks. Proboszcza prałata Bp Artur Miziński Stanisława, budowniczego tej świątyni, która jest Bożym i Waszym domem. (…) Kościół został zbudowany w krótkim czasie – zaledwie cztery lata. Nie byłoby to możliwe bez dobrej organizacji, bez talentów, dynamiki, umiejętności nawiązywania kontaktu z ludźmi przez ks. Prałata Stanisława. Ale nie byłoby to możliwe również bez Was, bez Waszej wielkiej współpracy, ofiarności, wynikającej z wiary, że kościół to Dom Boży, w którym człowiek spotyka się z Bogiem, aby Mu dziękować za Jego dary i prosić o Jego błogosławieństwo. Kościół jest też naszym domem. My się tu gromadzeni wezwani przez Boga, aby być jego ludem, jednoczyć się wokół ołtarza i karmić się Bożym Słowem i Chlebem dającym życie wieczne”. Ks. proboszcz Stanisław Róg dziękował ks. Arcybiskupowi za życzliwość i troskę o parafię. Dziękował też wszystkim, którzy w jakikolwiek sposób trudzili się przy budowie wspólnoty parafialnej. Dodał, że obchody jubileuszu są rozciągnięte w czasie, by dziękować przede wszystkim Bogu, ale też i ludziom za ofiarność i zaangażowanie. Ks. Arcybiskup dodał jeszcze, że Kościół powinien stawać się domem i szkołą komunii: „Mam wrażenie, że to, co jest naszym zamiarem i planem, w Waszej parafii już się pięknie realizuje. Gratuluję Wam tego z całego serca. Gratuluję Wam takiego wspaniałego proboszcza, którego po 25 Bp Józef Wróbel latach z takim aplauzem się oklaskuje i składa mu życzenia. (…) A księdzu Proboszczowi gratuluję takich parafian”. Ostatnią stacją świętowania jubileuszu parafii była Msza św., którą 15 grudnia celebrował Bp Józef Wróbel w intencji dziękczynnej z prośbą o Boże błogosławieństwo na następne lata dla parafii. W homilii ks. Biskup mówił: „Przed 25 laty Bóg postawił drabinę jakubową i pochylił się w to miejsce, i zsyła swoich aniołów z darami dla tych, którzy w swojej pielgrzymce do Ziemi Obiecanej przychodzą w swoim Adwencie. I stąd aniołowie zabierają do Boga to, co nasze, niekiedy bardzo skromne i proste, płynące z serca, zwyczajne, ludzkie, pełne miłości zanoszone do Boga dary. To wszystko (…) okazuje się godne Boga. On na to oczekuje na szczycie drabiny, aby to przyjąć. Po ludzku mówiąc, Bóg cieszy się tym, co piękne, szlachetne, z serca płynące. (…) Chcemy Bogu dziękować za dar Bożej Drabiny zbawienia postawionej tu w centrum naszej parafii, w centrum tej naszej ziemi pielgrzymowania, które nazywamy naszym osobistym Adwentem. Obchody jubileuszu zakończył dar parafian. Było to powołanie nowego, 37 już kółka Żywego Różańca pw. Bł. Jerzego Popiełuszki, męczennika i patrona naszych trudnych czasów. Prośmy go oraz św. Antoniego i Najświętszą Maryję Pannę, by pomagali nam na drodze budowania prawdziwej wspólnoty, by czas pielgrzymowania po ziemi przyniósł jak najlepsze owoce na kolejne jubileusze. STYCZEŃ 2012 Nr 1/166 9 25 ROCZNICA POWSTANIA PARAFII ŚW. ANTONIEGO PADEWSKIEGO W LUBLINIE CIĄGNĘŁO MNIE NA BUDOWĘ STANISŁAW ZUBALA W listopadzie 1986 roku wracałem z pracy i zobaczyłem, że w ziemię powbijane są jakieś słupy. To był początek budowy kaplicy. Ja wtedy nie uczestniczyłem w samej budowie. Początkowo moja praca przy budowie polegała na rozładunku materiałów. Pierwszy raz przyszło ze trzydziestu panów. Trzeba było stać w kolejce, żeby zdejmować cegły z samochodu. Potem chętnych było mniej. Nawet kiedyś patrzę, a stoi samochód z cegłami, a przy nim tylko ksiądz Proboszcz i kierowca. Ja akurat byłem na spacerze z synem Grzesiem, który leżał w wózku. Postawiłem wózek z boku i poszedłem pomagać księdzu w rozładunku. Proboszcz wielokrotnie udzielał się fizycznie, dawał przykład innym. Na wiosnę było lasowanie wapna – robota ciężka i niewdzięczna. Przy blokach usypana była pryzma wapna palonego, przykryta folią od deszczu. Stały dwie skrzynie do lasowania. Chętnych nie było wielu, bo w czasie gaszenia wapna unosiły się ciężkie, drażniące opary. Przychodziły panie z piciem, czasem przyniosły coś do jedzenia, lubiły porozmawiać. Potem zaczęła się budowa. W sierpniu, kiedy wróciliśmy z urlopu, były już przygotowane wykopy pod fundamenty pod salę katechetyczną. Zaraz poszedłem na budowę. Ludzi co niemiara, dzieci, starsi. Każdy coś robi. Pytam, co mam robić. Wysłali mnie do pana Bolka. A on mówi, żebym nalewał wody do beczek. Zawsze jakaś robota. We wrześniu już trzeba był zalewać strop sali. Były już zrobione szalunki, trzeba tylko było położyć pustaki na strop Eckermanna. Wszystkie je sam położyłem, inni mi je podawali z dołu. Tak naprawdę, to nie mam wykształcenia budowlanego. Potem dalej się budowało cały budynek katechetyczny, plebanię i w końcu kościół. Wykop na dolny kościół był bardzo głęboki. Część ziemi wywoziło się taczkami. Któregoś dnia trzeba było zalać betonem pierwszy filar w dolnym kościele. Już wcześniej nauczyłem się rozrabiać beton w betoniarce. Kiedy przyszedłem na budowę, nikogo nie było, ale szalunek był przygotowany. Pan Bolek przygotował nawet znacznik na kiju, do jakiego poziomu trzeba zalać. Myślałem, że ktoś jeszcze 10 STYCZEŃ 2012 Nr 1/166 przyjdzie, a jak nie, to sam będę musiał to zalać. Zrobiłem jakieś 450 litrów betonu i wtedy przyszedł pan Hipolit Kuźmicz. To we dwóch zaczęliśmy po chwiejącej się kładce wozić beton taczkami. Akurat przyszedł Proboszcz i mówi: Co, chce pan sam kościół wybudować? A ja mówię, że myślałem, że ktoś przyjdzie. No i tak we dwóch z panem Kuźmiczem zalaliśmy ten słup. Przez noc beton stężał i można było już szalunek rozebrać. Jeden dzień był do przodu. W styczniu 1988 roku murarze zaczęli wznosić mury kościoła. Pogoda była jak w tym roku. Mnie to aż ciągnęło na budowę. Nie mogłem w domu usiedzieć. Wszystko to dzięki żonie, która wzięła na siebie wszystkie obowiązki domowe. Trzeba było opiekować się dziećmi, sprzątać, gotować itd. Ja po przyjściu z pracy i zjedzeniu obiadu zaraz biegłem na budowę. Pracowało się dwie trzy godziny, latem dłużej, więc jakoś można było wytrzymać. Co prawda po wolnej sobocie, w niedzielę trudno było klękać. Na budowę najczęściej przychodzili ci sami ludzie. Na budowie wiele się nauczyłem. Choćby jak przygotowywać zbrojenia. Najpierw patrzyłem, jak się to robi, a potem sam to robiłem. Tak się podszkoliłem na budowie, że nie miałem potem problemu z postawieniem murowanej altanki na działce. Chodziłem też po bloku i zbierałem ofiary na kościół. Ludzie byli ofiarni. Kiedyś roznosiłem wypominki, to myśleli, że zbieram na kościół i pytali, po ile się składamy. Ksiądz Proboszcz zawsze dawał przykład. Sam pracował. Zawsze wszystkich witał, gdy przychodzili do pracy, coś powiedział, zażartował. Czasem w niedzielę na kazaniu prosił o pomoc, bo mało ludzi przychodziło do pracy. Różnie bywało. Teraz cieszę się, że kościół jest blisko i że mogłem pomóc przy jego wznoszeniu. PRACOWAŁO BARDZO WIELU KAZIMIERZ KALINOWSKI Kiedy jesienią 1986 roku przywieziono na plac budowy elementy drewnianej kaplicy z Poniatowej, pomyślałem sobie, że na pewno trzeba będzie z desek wyjmować gwoździe. Wziąłem młotek i kombinerki i poszedłem, aby pomagać przy budowie kaplicy. I tak pracowałem jeden dzień, drugi. Kiedy obok przejeżdżał kierowca z budowy, zatrzymał się i powiedział, że mam nieodpowiednie narzędzia i że jutro da mi łapkę do wyciągania gwoździ. Na drugi dzień portier z budowy przyniósł mi aż dwie łapki do gwoździ. Od razu było łatwiej pracować. Na budowie poznałem pana Bolesława Sobiecha. Był on bardzo dokładny i wymagający. Zwracał nam uwagę, że kiedy odbije się deskę od szalunku, to od razu trzeba zagiąć gwoździe, żeby ktoś nie przebił sobie nogi na gwoździu. Pamiętam, jak wymierzył nam miejsca do kopania dołków pod słupki kaplicy. Grunt był tam bardzo twardy. Trzeba było używać kilofa i metalowego drąga. Pamiętam takie zdarzenie. Pewnej soboty ks. Proboszcz zaprowadził mnie do głównego zaworu wodnego i tam kopałem. W pewnym momencie przyszedł prezes spółdzielni mieszkaniowej i powiedział, że to teren spółdzielni i nie wolno tu kopać. Jak nie przestanę, to wezwie milicję. Na to ksiądz Proboszcz odrzekł, że ma pozwolenie. Ale prezes swoje. Ja jeszcze trochę pokopałem, ale przerwałem, bo przypomniałem sobie, że nie mam przy sobie dowodu osobistego, a jak przyjedzie milicja, to zaraz mnie wezmą na Kawią. Ale nic się nie stało. Przy budowie kościoła pracowało bardzo wielu ludzi. Kiedyś przyszedłem na budowę zaraz po nocnej zmianie. Kiedy o tym się dowiedział ks. Proboszcz od razu odesłał mnie do domu mówiąc, że przecież jest wystarczająco dużo ludzi. Ale ja kiedy tylko mogłem, to przychodziłem do pracy na budowie. Najczęściej to umawialiśmy się razem z śp. Stanisławem Zającem. Razem zbieraliśmy też w naszym bloku pieniądze na rzecz budowy. Cieszę się niezmiernie, że w jakimś stopniu przyczyniłem się do powstania naszej świątyni. 25 ROCZNICA POWSTANIA PARAFII ŚW. ANTONIEGO PADEWSKIEGO W LUBLINIE LUDZIE MODLITWĄ WYPROSILI KOŚCIÓŁ STANISŁAW KOSTRZEWA Nasze osiedle należało początkowo do parafii św. Agnieszki na Kalinowszczyźnie i należałem do Rady Parafialnej. Tam poznałem ks. Stanisława Roga, kiedy jeszcze był wikariuszem. Wiedziałem, że będzie budowany kościół na naszym osiedlu. Któregoś dnia w październiku 1986 r., przyszedłem z pracy do domu, a żona mówi mi, że dzwonił ks. Stanisław Róg, bym szybko przyszedł na plac budowy. Jak się tam zjawiłem, zobaczyłem przyczepę załadowaną jakimiś drewnianymi elementami. Proboszcz powiedział mi, że trzeba ją rozładować, a tu nie ma ludzi. Pobiegłem więc do bloku naprzeciwko, obszedłem mieszkania, ale znalazłem chętnych do pomocy chyba dwóch czy trzech ludzi. Był jeszcze ks. Ryszard Wieczorek. On też się bardzo angażował w budowę, nawet kopał łopatą wykopy na fundamenty. Razem więc wszystko rozładowaliśmy, a następnego dnia ze śp. Bolesławem Sobiechem zabraliśmy się za budowę kaplicy. Tylko że nie mieliśmy narzędzi do kopania. Mówię więc ks. proboszczowi, że mam działkę, a tam są szpadle itd. Trzeba to tylko przywieźć. Ksiądz Róg miał ładę. Wsiedliśmy do niej i pojechali po narzędzia. A potem zaczęliśmy kopać dołki pod słupy kaplicy. Ja od początku bardzo dużo czasu poświęcałem budowie. Nie było dnia, żebym tam nie poszedł. Z pracą na budowie było początkowo bardzo ciężko. Po prostu nie było chętnych do pomocy. Ale jakoś wszystko szło do przodu. Jak już została zbudowana kaplica, to zaraz się zmienił stosunek ludzi do budowy. Po prostu kaplica była za ciasna, więc wszyscy chcieli szybko zbudować kościół. Któregoś dnia przyszło tak dużo ludzi do robienia wykopów, że aż zabrakło dla nich narzędzi. Na budowie robiło się wszystko, co potrzeba. Wykopy kopało się ręcznie. Nie było żadnej koparki. Najcięższa była praca przy lasowaniu wapna. Czasem to aż strach pomyśleć, jakie były warunki pracy. Filary kościoła to się zalewało wiaderkami, a nie tak jak dzisiaj z betoniarek. Bolesław Sobiech przygotowywał szalunki. Było kilku fachowców, ale fizyczne prace wykonywali ochotnicy. W soboty to się przychodziło na cały dzień. Praca na budowie rozpisana była na poszczególne bloki. Trzeba było jeszcze chodzić po domach i przypominać o terminach. Ja zajmowałem się też zbiórką pieniędzy w swoim bloku. Namawiałem też ludzi do pracy przy budowie. W kaplicy kwitło życie religijne. Msze były wspaniałe, choć było ciasno i trzeba było poszerzyć kaplicę. Na pierwszej Mszy zbierałem tacę. Ks. Proboszcz mówił, że to nie ma sensu, ale ja się uparłem i nawet niezłą ofiarę zebrałem. Bardzo lubiłem chodzić do tej drewnianej kaplicy. Ludzie byli bardzo rozmodleni i chyba tą modlitwą wyprosili kościół, ze tak szybko został zbudowany. I oczywiście dzięki ks. Proboszczowi, który się nie oszczędzał i zdrowie tracił przy budowie. Budowa szła szybko. Pamiętam, jak wróciłem z urlopu, to byłem zaskoczony, ile się w tym czasie zrobiło. Ogromnie cieszyłem się, jak już stała konstrukcja kościoła i można było wejść do środka. I pierwsza Msza prymicyjna w murach kościoła, która odprawił ks. Mirosław Zając. To była wielka radość, mimo że wszystko było jeszcze w stanie surowym. A jak już był dach, to dopiero się cieszyłem. Można było przecież pracować przy każdej pogodzie, i jak był deszcz, i śnieg. Nawet nie myślałem, że będę miał tak blisko do kościoła, bo w rodzinnej miejscowości miałem 7 km do świątyni w Radzyniu. I tak jest do dzisiaj. Nic się nie zmieniło. Dziękuję Bogu, że pozwolił mi tu być i pracować przy budowie kościoła. RAZEM CHODZILI POMAGAĆ ZOFIA ZAJĄC Z ks. Proboszczem Stanisławem Rogiem znaliśmy się od czasu, kiedy syn Mirosław poszedł do Seminarium. Był wtedy wikariuszem u św. Agnieszki. Wpadał czasem do nas wieczorem na herbatę i rozmawiał z mężem Stanisławem. Potem, jak zaczęła się budowa kościoła, mąż poznał się z panem Kazimierzem Kalinowskim i razem chodzili pomagać przy budowie. Mąż bardzo chwalił śp. Bolesława Sobiecha i śp. Bolesława Kiełbasińskiego, mówił, że to byli bardzo dobrzy fachowcy. Mąż był radnym i kiedy wypadał dyżur naszego bloku, chodził z panem Kalinowskim po mieszkaniach. Pytali, kto mógłby pójść pracować. Zbierali też pieniądze na budowę. Wszystko razem. Praktycznie to codziennie mąż po przyjściu do domu z pracy, zjadał obiad i szedł z panem Kaziem na plac budowy. Gdy było coś pilnego, to parę razy mąż brał nawet urlop, żeby pracować na budowie. Tak samo pan Kalinowski. Wtedy to już byli przy kościele cały dzień. Mąż pracował również tuż przed prymicjami naszego syna Mirosława, które odbyły się 3 czerwca 1990 r. Razem z ks. Andrzejem Kusiem i Andrzejem Gołębiowskim przygotowywali wszystko, by mogła odbyć się Msza św. prymicyjna. Kościół wówczas nie miał jeszcze dachu. Ja nie mogłam pomagać przy budowie ze względu na zdrowie. Gdy był nasz dyżur, gotowałyśmy obiad razem z sąsiadką śp. Haliną Pioś i zanosiłyśmy go na budowę. Od ośmiu lat pracuję razem z paniami w Punkcie Charytatywnym. Teraz jest bardzo dobrze. Mamy oddzielne pomieszczenia na żywność i na odzież. Mimo różnych zdarzeń, czasem nieprzyjemnych, lubię tę pracę i widzę, że jestem ludziom potrzebna. WSPOMINAM DREWNIANĄ KAPLICĘ STANISŁAW STEFANIAK Gdy myślę o jubileuszu naszej parafii, dziękuję Bogu, że dane mi było być świadkiem i uczestnikiem wydarzeń związanych z jej początkiem i rozwojem. Z nostalgią wspominam drewnianą kaplicę – skromny, ale widoczny znak wiary naszej dzielnicy. Nigdy nie zapomnę entuzjazmu, charyzmy i zaradności naszego pasterza – ks. Stanisława Roga – który w tych trudnych czasach dzień po dniu, pokonując wiele przeciwności, prowadził budowę kościoła. Jego serdeczność i otwartość tworzyły dobry klimat na placu budowy. Wszyscy czuliśmy się jak u siebie i mimo wielu obowiązków zawodowych i rodzinnych z radością spieszyliśmy na plac budowy, by włączyć się w powstające dzieło Boże. Do prac fizycznych chętnie i często włączał się sam nasz ksiądz Proboszcz. Dzięki wielkiemu zapałowi i zaangażowaniu księży i parafian, budowa świątyni szybko się zakończyła i z dnia na dzień stawała się piękniejsza. Pragnę wyrazić Bogu wdzięczność, że mogłem choć w małym stopniu poprzez swoją pracę przyczynić się do powstania świątyni, a teraz aktywnie uczestniczyć w życiu parafii (codzienna Eucharystia, Żywy Różaniec). Życzę sobie i wszystkim parafianom przeżywania kolejnych jubileuszy. STYCZEŃ 2012 Nr 1/166 11 25 ROCZNICA POWSTANIA PARAFII ŚW. ANTONIEGO PADEWSKIEGO W LUBLINIE DOBRZE NAM SIĘ WSPÓŁPRACUJE SYLWESTER PUCYK Moja praca przy budowie polegała przede wszystkim na wykonywaniu szalunków. Pracowałem raczej wtedy, gdy wypadł dyżur naszej ulicy. Dopiero moja główna praca w kościele zaczęła się od stolarki. Z synem Waldkiem wykonaliśmy kopułki na dzwonnicy i na kaplicy, wszystkie drzwi w kościele, następnie ławki i konfesjonały. W 1995 r. pojechaliśmy z ks. Proboszczem i organmistrzem do Niemiec, żeby rozebrać organy i załadować na tira, aby części przewieźć do Lublina. Organy 26 głosowe piszczałkowe otrzymaliśmy dzięki staraniom ks. Stanisława Fela od niemieckiej parafii w Holfeld. Przez pełne trzy dni rozbieraliśmy organy na poszczególne części. W ostatnim dniu pakowaliśmy je do tira. Wieczorem, gdy wreszcie skończyliśmy, ruszyliśmy w drogę. My w trójkę jechaliśmy osobno. Proboszcz prowadził, a my z synem ze zmęczenia spaliśmy. Dopiero, gdy przekroczyliśmy granicę i byliśmy już w Polsce, ks. Proboszcz obudził nas, byśmy go wymienili. Organy, które stanowiły jedną całość, w naszym kościele są rozdzielone na dwie części. Złożył je na nowo pan Jerzy Kukla, organmistrz z Bielska-Białej. Niektóre części wiatrownic trzeba było dorobić, bo były stoczone przez szkodniki. Obie szafy organowe wykonaliśmy według przygotowanego projektu. Zrobiliśmy balustrady drewniane i metalowe. Pracowaliśmy przy ołtarzu głównym. Krzyż początkowo miał być obłożony marmurem, ale w końcu wyłożyliśmy go dębiną. Obaj z synem wykonaliśmy pierwszy krzyż misyjny stojący na placu przy kościele. POMAGALIŚMY OD SAMEGO POCZĄTKU MARIANNA I HENRYK MAŁECCY Mój mąż Henryk od samego początku pomagał przy budowie kościoła. Kiedy wypadał dyżur naszego bloku, mąż szedł wraz z zięciem i synami, choć byli bardzo młodzi, na budowę. Zawsze też szedł, gdy była ogłaszana jakaś akcja dodatkowa. Wykopy pod kościół wykonywane były w większości ręcznie. Dzięki temu mniejsze były koszty budowy i obciążenia mieszkańców. Wióry stolarskie na ocieplenie stropu ks. Proboszcz załatwiał w naszym zakładzie stolarskim. Mąż zajął się ich załadunkiem. Czas budowy kościoła mąż wspomina bardzo mile, gdyż wtedy poznał dużo ludzi. Do dziś mają do siebie szacunek i sympatię. Szczególnie pamięta inżyniera Tadeusza Lipskiego oraz majstra Bolesława Sobiecha, który był bardzo dobrym fachowcem. Największy szacunek mamy dla ks. Proboszcza, że podjął się budowy w tak ciężkich czasach, kiedy wszystko trzeba było „załatwiać”. Ja pomagałam inaczej. Od początku należałam do Rady Parafialnej. Chodziłam po bloku, zbierałam pieniądze. Początkowo co miesiąc, a potem co kwartał. Zapisywałam też, kto ma przyjść w czasie dyżuru na budowę. Gotowaliśmy też obiady dla grupy fachowców. Starałam się, żeby obiad był pożywny i składał się z zupy, drugiego dania i kompotu. Do tej pory jestem radną i należę do grupy Caritas. Cieszę się, że mogę udzielać się społecznie. Należę też do Towarzystwa Przyjaciół Seminarium Duchownego. Jesteśmy dumni, że chodzimy do kościoła, który został zbudowany z naszą pomocą. 12 STYCZEŃ 2012 Nr 1/166 Przygotowaliśmy projekty ławek i Proboszcz wybrał jeden do realizacji. Dużo pracy było przy zamykanych konfesjonałach. Trzeba było zastosować wygłuszenia z wełny mineralnej, by dźwięki nie wydostawały się na zewnątrz i odwrotnie. I jest tam cicho. W ołtarzu głównym wykonałem stalle. Kolejną pracą był ołtarz Miłosierdzia Bożego. Planowany jest teraz ołtarz w kaplicy bocznej. Będzie on poświęcony bł. Janowi Pawłowi II. Mam już pierwsze szkice, ale to dalsza przyszłość. Cieszę się, że mogę pracować przy kościele, że jestem potrzebny. Nasz Proboszcz jest bardzo dobrym gospodarzem i wszystko widzi. Od razu mówi: Panie Sylwku, trzeba tam naprawić… Ale przede wszystkim jest wspaniałym człowiekiem i dlatego dobrze się nam współpracuje. W drodze przez życie z Janem Pawłem II POKÓJ MAGDALENA MICHOŃ Warszawa 8 czerwca 1987 r.: Jeśli chcecie zachować pokój, pamiętajcie o człowieku. Ta krótka rada naszego umiłowanego rodaka, wielkiego papieża – bł. Jana Pawła II – jest dla każdego człowieka cenną wskazówką. Osoba ludzka bowiem, swoją uprzejmością i życzliwością, nadaje konkretny kształt własnej osobowości i relacjom z całym swoim otoczeniem. I tylko wówczas, gdy te relacje przyjmują kształt braterskiej miłości, chrystusowy pokój jest możliwy. Albowiem, jeżeli człowiek zaczyna budować stosunki międzyludzkie na własnych zasadach i prawach, bez określonego kształtu i fundamentu jakim jest Ewangelia, wówczas może stracić sens swojego podstawowego powołania, jakim jest powołanie do miłości. Wszelkie naruszenia i nie poszanowania praw człowieka stanowi zagrożenie dla pokoju – mówił papież. Największym zagrożeniem w życiu ludzi współczesnego świata jest egoizm. Człowiek, kierujący się egoizmem, za główny cel stawia własne dobro, wygodę, bezpieczeństwo. Zaczyna żyć, osądzać, instruować według własnych „przykazań”. Osoba ludzka, zapatrzona w siebie, nie troszczy się o nikogo i o nic więcej przez co traci dobry kontakt z człowiekiem jak i Panem Bogiem. Lublin 9 czerwca 1987 r.: Czyż nie są "światłem i solą ziemi" ci wierzący, którzy we wszystkich dziedzinach życia, zwłaszcza w środowisku pracy, starają się wprowadzać w czyn zasady Ewangelii, sprawiedliwości, solidarności?. Zasada Ewangelii opiera się na dialogu między Bogiem a człowiekiem, na osobistej i prawdziwej relacji stworzenia wobec Stworzyciela i Odkupiciela. Najwymowniej stwierdził to św. Hieronim: Nieznajomość Pisma Świętego jest nieznajomością Chrystusa. Aby pokochać prawdziwie Chrystusa trzeba wpierw rozkochać się w Jego Ewangelii. Bóg, jak każda inna osoba, potrzebuje zainteresowania ze strony człowieka, rozmowy z nim, jego oddania. Jak każdej innej osobie, która wyświadczy nam dobro należy Mu się dziękczynienie, miłość i szacunek. Jeżeli chcemy żyć z Panem Bogiem w przyjaźni, to bez Ewangelii jest to nie możliwe. Nie da się inaczej. Możesz codziennie przyjmować sakramenty, chodzić na pielgrzymki, modlić się klęcząc. Bez Ewangelii, zbyt wiele tym sposobem nie osiągniesz. Wiara człowieka musi opierać się na fundamencie, na Chrystusie – to jest Ewangelia. W przeciwnym razie zbudujemy swoje życie na wzór domu postawionego na piasku. Krocząc śladami bł. Jana Pawła II, uczmy się miłości do Ewangelii, która jest drogowskazem dającym życie wieczne, która burzy w nas fałszywy pokój jaki często sobie tworzymy. NAJMILSZE DUCHOWE WSPOMNIENIA ROKU 2011 KAZIMIERA FLIS W ostatnim dniu grudnia dziękowaliśmy Bogu za wszelkie dobro, jakiego doświadczyliśmy w ciągu całego 2011 roku. Uczestnicząc w uroczystych Nieszporach odśpiewaliśmy dziękczynne Te Deum, za co można było uzyskać w tym dniu odpust zupełny za siebie lub w intencji duszy czyśćcowej. O północy odprawiona została tradycyjnie Pasterka Noworoczna, podczas której ks. Proboszcz dokonał podsumowania roku w parafii. Czas, jaki przeżywamy, związany jest ściśle z jubileuszem 25 lat istnienia naszej parafii. Od listopada przeżywaliśmy uroczystości z udziałem księży Biskupów naszej archidiecezji. Wzięło w nich udział wielu kapłanów związanych w różny sposób z parafią – rodaków, wikariuszy, dawnych diakonów odbywających u nas praktykę, a także w inny sposób czujących więź z parafią. Pierwszy przybył do parafii Bp Ryszard Karpiński, potem Bp Mieczysław Cisło, Bp Artur Miziński, Abp Bolesław Pylak, Abp Stanisław Budzik i Bp Józef Wróbel. Bardzo radośnie przeżywaliśmy jubileuszowy nastrój, wspominając miniony czas, zwłaszcza udzielenie sakramentu kapłaństwa naszym trzem rodakom przez bp. Mieczysława Cisło. To wielka łaska, że z naszej parafii pochodzi 13 księży. Również ks. Bp Artur zaliczany jest do naszych Rodaków. w parafii mieszkają jego rodzice. Sam był u nas przez kilka lat rezydentem. Mamy wielkie zobowiązanie wobec Boga, dlatego tak gorąco dziękujemy za wielkie łaski, jakimi nas obdarzył. Tę wdzięczność wyrażaliśmy podczas Misji Świętych, które trwały od 22 do 30 października, przygotowując nas do przeżywania z godnością wzniosłego czasu jubileuszu. Misje prowadzili z wielkim oddaniem Misjonarze Świętej Rodziny. Starali się odnowić w nas ducha wiary na trudy życia w naszej doczesności. Warto wspomnieć codzienne nauki, apele, wspólną modlitwę różańcową, zawierzenia, składanie intencji przed ikoną Świętej Rodziny oraz samo zakończenie Misji Świętych przy pierwszym Krzyżu Misyjnym. Zgromadziliśmy się tam z własnymi domowymi krzyżami i z ogromnym wzruszeniem dziękowaliśmy Misjonarzom, przyrzekając nieustanną modlitwę w ich intencji oraz wier- ność Krzyżowi. Już wtedy zrodziła się w moim sercu myśl, by objąć Misjonarzy patronatem modlitewnym. Tym bardziej, że w dalszym ciągu odczuwamy więź z nimi, dzięki listom i kalendarzom, jakie do nas wysłali na Święta Bożego Narodzenia. Jesteśmy im wdzięczni za pamięć modlitewną. Dlatego zachęcamy, by utworzyć jak najszerszy krąg ludzi modlących się za misjonarzy. Niech to będzie cząstka naszej modlitwy dziękczynnej z racji jubileuszu parafii. Należy też wspomnieć o rekolekcjach adwentowych, które prowadził ks. dr Antoni Nadbrzeżny. W swoich naukach szczególną uwagę zwrócił na grzechy główne, wśród nich szerzej omawiał grzech pychy. Zaraz po Świętach rozpoczęły się spotkania opłatkowe różnych grup parafialnych. Rodzina Różańcowa spotkała się 6 stycznia w uroczystość Objawienia Pańskiego. Dziękując jeszcze raz Bogu w Trójcy Jedynemu za łaski otrzymane w 2011 roku, proszę aby Opatrzność Boża czuwała nad nami w nowym 2012 roku. Szczęść Boże! URUGWAJSKIE JASEŁKA U KSIĘDZA WOJCIECHA Tuż przed Świętami Bożego Narodzenia otrzymaliśmy list od naszego Rodaka, ks. Wojciecha Adamczyka, Sercanina, który pracuje na misjach w Urugwaju. Przesłał nam kilka zdjęć z Jasełek, jakie zostały wystawione jego parafii. Wszystkim Parafianom życzył błogosławionego czasu Świąt Bożego Narodzenia oraz wszelkich łask Bożych na 2012 rok. Ks. Wojtek jest na zdjęciu dolnym po lewej stronie. STYCZEŃ 2012 Nr 1/166 13 ODPOWIEDŹ NA MIŁOŚĆ BOGA EWA KAMIŃSKA W dniach od 18 do 20 grudnia w naszej parafii ks. dr Antoni Nadbrzeżny głosił rekolekcje adwentowe. Nauki rekolekcyjne poświęcone były różnym zagadnieniom m.in. tematowi wiary, grzechów głównych, zwłaszcza pychy. Na roratach rozważania dotyczyły tematyki maryjnej. W związku z tym, że 11 października 2012 roku, w 50 rocznicę otwarcia II Soboru Watykańskiego, rozpoczniemy Rok Wiary, pragnę skoncentrować się na treściach związanych z zagadnieniem wiary. Ks. Antoni odwołał się do słynnego powiedzenia papieża św. Leona Wielkiego: Chrześcijaninie poznaj godność swoją. Zaznaczył, że fundamentem naszej chrześcijańskiej godności jest rzeczywistość wiary. Jest ona Bożym światłem, które prowadzi nas do głębokiego przeżywania pamiątki narodzenia Pana Jezusa. Przykładem pełnej wiary jest postawa Maryi. Na szczególna uwagę zasługuje Jej gotowość do pełnienia woli Bożej, umiejętność słuchania i zachowywania Słowa Bożego, wierność Bogu zwłaszcza w godzinie krzyża oraz trwanie z Apostołami w Wieczerniku w oczekiwaniu na zesłanie Ducha Świętego. Św. Paweł w Liście do Rzymian podkreśla, że wiara rodzi się z tego, co się słyszy. Tym zaś, co się słyszy, jest słowo Chrystusa (Rz 10, 17). Wiara rodzi się ze spotkania z Jezusem Chrystusem, tym, który ukazuje nam oblicze miłosiernego Ojca. Nie każde spotkanie z Jezusem kończyło się wyznaniem wiary. Podobnie jak dwa ty- siące lat temu, kiedy wielu nie rozpoznało w Jezusie Mesjasza i odchodziło zasmuconych, tak i dziś wielu odrzuca prawdę objawioną. Święta Bożego Narodzenia to wielkie osobiste i rodzinne wyznanie wiary w Syna Bożego, który przyszedł na świat, aby uwolnić nas od grzechu i wprowadzić harmonię między Bogiem i człowiekiem. Codziennie mamy możliwość spotkania z niewidzialnym Chrystusem, obecnym w sakramentach świętych, a szczególnie w znaku przemienionego chleba i wina w Najświętsze Ciało i Krew Chrystusa. Ks. Antoni dla rozeznania, jaka jest nasza wiara, polecał lekturę Katechizmu Kościoła Katolickiego. Według papieża Benedykta XVI są trzy wymiary wiary. Wierzyć, to znać podstawowe prawdy i kierować się w życiu ich światłem, to przyjąć swoim rozumem i wolą prawdę objawioną przez Boga i uznawać istnienie Boga. Wiara przedmiotowa wpajana jest od dzieciństwa w rodzinie, przez kapłanów, siostry zakonne i katechetów. Wiara w Boga, to również wejście w głęboką, osobistą relację z Osobami Trójcy Przenajświętszej. To odpowiedź pełną miłością na wielką, niepojętą i nieodgadnioną miłość Bożą. Uwierzyć Bogu, to powierzyć siebie w Jego miłosierne ręce, to podążać śladami Chrystusa i tak jak Maryja, zawierzyć się Bożej logice, zwłaszcza w godzinie próby, którą może być ciężar choroby, starości, utraty pracy lub odejścia bliskich. KONCERT ADWENTOWY MAŁGORZATA ŚWIECA W niedzielę 4 grudnia 2011r. w naszej parafii odbył się koncert artystów scen lubelskich o charakterze adwentowym, który stał się pewnego rodzaju tradycją spotkań z muzyką sakralną i klasyczną w tym właśnie okresie. Muzyka mistrzów rozbrzmiewała i radowała serca słuchaczy a słowo wplecione pomiędzy utworami pobudzało do refleksji na czas adwentu. W programie koncertowym usłyszeliśmy utwory: Jana Maklakiewicza – Módl się o duszo moja, Gaetano Donizettiego – Ave Maria , Georga Friedricha Heandla – aria z Oratorium „Mesjasz”, Vincenzo Belliniego, Franza Schuberta – Serenada, Giacomo Pucciniego – O mio bambina cara, Stanisława Moniuszki – aria Jontka i pieśń Halki oraz Santa Maria – Mirelle Mathieu. Wykonawcami tej pięknej muzyki byli: Bogusława Matys – sopran, Hubert Świeca – tenor, Marek Serweta – fortepian i Bartłomiej Serweta – obój. Myślę, że była to duchowa uczta dla tych co poświęcili swój czas, aby przeżyć to, czego nie mamy na co dzień – co pozwoli nam spojrzeć na siebie oczami wiary i Miłości, która ma się zrodzić w naszych sercach. 14 STYCZEŃ 2012 Nr 1/166 Wierzyć, to również podążać ku Bogu, to zmierzać ku wieczności, rezygnować z grzechu i tego wszystkiego, co plami naszą chrześcijańską godność. Wiarę należy potwierdzać uczynkami miłości, gdyż jak mówi św. Jakub, wiara bez uczynków jest martwa (por. Jk 2,26). Cechą wiary jest to, że jest bezinteresownym darem, aktem w pełni ludzkim i dobrowolnym. Wiara jest dynamiczna, zamiera, kiedy nie dba się o jej rozwój. Podobna jest do kwiatu, który trzeba pielęgnować, gdyż w przeciwnym razie umiera. Wiara posiada również aspekt społeczny, nie jest czymś prywatnym. Człowiek wiary, to jednocześnie człowiek głębokiej pokory, świadomy niebezpieczeństw, które mogą zniszczyć relację z Bogiem. Wszelkie zwątpienia na drodze wiary są pokonywane dzięki darom Ducha Świętego. Wiara oparta tylko na emocjach jest płytka i powinna być pogłębiona intelektualnie. Nie może być oparta tylko na naszych subiektywnych przekonaniach, ale na trwałych fundamentach łaski i Bożej mocy oraz na działaniu Ducha Świętego. W wyznawaniu wiary powinniśmy zawsze naśladować Maryję, która Kościół nazywa Matka wszystkich wierzących. Ks. Antoniemu z serca dziękujemy za trud głoszenia rekolekcji i zapewniamy o naszej wdzięcznej modlitwie. 4 grudnia 2011. Koncert adwentowy. Było to jak zwykle wielkie wydarzenie dla parafii. Od lewej: Marek Serweta, Bogusława Matys, Małgorzata Świeca, Bartłomiej Serweta, Hubert Świeca. 15 grudnia 2011. do Żywego Różańca zostali przyjęci członkowie nowego Kółka Różańcowego pw. bł. Jerzego Popiełuszki. Są to studenci, którymi opiekuje się ks. Łukasz Mudrak STYCZEŃ 2012 Nr 1/166 15 MODLITWA W DUCHU TAIZÉ KS. ŁUKASZ MUDRAK Cztery hale kompleksu wystawowego Messegelände wypełniają się po brzegi młodymi ludźmi. Przyjechali do Berlina z całego świata, aby się spotkać i wspólnie modlić o pokój i solidarność między narodami. Nastrojowe światła, dziesiątki świec ustawionych wzdłuż jednej ze ścian i kanony stworzone specjalnie dla wspólnoty braci z Taizé, tworzą niezastąpiony klimat sprzyjający modlitwie medytacyjnej. 34. Europejskie Spotkanie Młodych właśnie się zaczęło! W 1940r. 25-letni brat Roger opuścił swój rodzinny kraj, Szwajcarię, i udał się do Francji. W czasie gruźlicy, na którą zachorował w swojej młodości, dojrzała w nim idea stworzenia wspólnoty opartej na prostocie i dobroci serca. Mała wioska Taizé, w której się osiedlił, była dobrym miejscem do okazywania takiej dobroci ludziom będącym w potrzebie. Ponieważ Taizé leżało niedaleko linii dzielącej Francję na dwie części, był to region, gdzie schronienia szukało wielu ludzi uciekających przed wojną. Brat Roger kupił tam opuszczony dom wraz z przyległościami. Zaprosił też jedną ze swoich sióstr – Geneviève – aby pomogła mu w prowadzeniu Dzieła. Jesienią 1942r. przyjaciel rodziny, emerytowany oficer wojska francuskiego, uprzedził ich, że ich działalność została odkryta. Zmusiło to rodzeństwo do bezzwłocznego wyjazdu. Do końca wojny brat Roger przebywał w Genewie. Tam też z pierwszymi braćmi rozpoczęli życie wspólnotowe. Do Taizé wrócili w 1944r. Przez następne lata do wspólnoty przyłączali się kolejni mężczyźni. W 1949 r. siedmiu z nich zobowiązało się na zawsze do zachowywania celibatu, do życia wspólnotowego i coraz większej prostoty. W zimie 1952-53r. brat Roger napisał Regułę Taizé. Mała francuska wioska jest dzisiaj miejscem dosłownie obleganym przez młodych z całego świata. Przyjeżdżają tu na weekend, cały tydzień, a czasami nawet na rok. Znajdują tu dobre warunki do wyciszenia, zastanowienia się nad własnym życiem i poszukiwania w nim Boga. Bracia ze Wspólnoty nie spędzają jednak całego swojego czasu we Francji. Na przełomie każdego roku organizują Spotkania Młodych w jednym z dużych europejskich miast. Tegoroczne spotkanie miało na celu budować pokój i dać nadzieję mieszkańcom Berlina – miejsca, którego bolesna historia głęboko zraniła wiele ludzkich serc. Nasz wyjazd do Berlina był dość spontaniczny. W ostatnim dniu zapisów zebrało się 11 osób, chętnych na przeżycie nowego doświadczenia (tylko dwie osoby z naszej grupy były wcześniej na Spotkaniu Młodych). Do stolicy Niemiec dotarliśmy 28 grudnia rano. Trzeba przyznać, że mieliśmy szczęście, ponieważ nasze miejsce noclegowe zostało wyznaczone w parafii katolickiej, kilka stacji metra od hal wystawowych, gdzie miały miejsce zasadnicze spotkania. Archiwum Kamila Drozdka. Święto Narodów w jednej z parafii Berlina 16 STYCZEŃ 2012 Nr 1/166 Ze względu na to, że parafia gościła wielu Polaków, możliwe było uczestniczenie w codziennej Eucharystii w naszym ojczystym języku. Po „polskiej” Eucharystii i wspólnych porannych modlitwach wszystkich goszczących w parafii, przychodził czas na spotkania w małych grupach. Były to spotkania, których „scenariusz” został zbudowany na bazie tegorocznego Listu brata Aloisa – obecnego przełożonego Wspólnoty. Po spotkaniach w grupach przychodził czas na dojazd do hal, aby tam zjeść obiad i uczestniczyć we wspólnych modlitwach południowych. Popołudnie było zarezerwowane na zwiedzanie Berlina i uczestniczenie w spotkaniach tematycznych. Po kolacji następowały modlitwy wieczorne z rozważaniami braci. W ostatni dzień 2011 roku 6 tysięcy Polaków, co stanowiło 1/5 wszystkich uczestników Spotkania, uczestniczyło w Eucharystii, której przewodniczył ks. abp Stanisław Gądecki, metropolita poznański. Tegoroczne Spotkanie Młodych dopełniły parafialne wieczorne modlitwy i Święto Narodów – wspólne witanie Nowego Roku w klimacie zabawy i radości. Spotkanie w Berlinie pozostanie na długo w naszej pamięci. Niesamowity klimat, jaki panuje w czasie modlitwy prowadzonej w duchu Taizé, jest czymś, co chcielibyśmy przeżywać razem z Wami w naszej parafii. Dlatego prosimy o modlitwę w intencji idei związanej z tą formą modlitwy, która od dłuższego czasu klaruje się wśród naszej młodzieży. ALE BYŁO EKSTRA W roku 2011 na kolędę do naszego domu przyszedł ksiądz Łukasz Mudrak i od słowa do słowa spytał Jakuba czy nie chciałby zostać ministrantem. Zostawił numer telefonu kontaktowego i czekaliśmy do lutego aż zbierze się kilku chętnych. Zachęciłam panią Anetę Stachyrę, aby swojego syna, dobrego kolegę Jakuba namówiła, i chłopcy chodzili obaj na zbiórki. Odbywały się one w każdą sobotę o 9.30 w kościele. Na zbiórkach uczyli się służenia do Mszy i poznawali tajemnice zakrystii. Przygotować się im pomagali oraz próby przy ołtarzu prowadzili Kamil Drozdek i Maksymilian Kużmicz. Pamiętam, jak w którąś sobotę wrócił Jakub z próby i powiedział: "Ale było ekstra" spytałam, co takiego robiliście, odpowiedział: "Nic, siedzieliśmy". Mój mąż odpowiedział, że w domu też może siedzieć i nic nie robić. Jakub na to powiedział: "W domu nie jest już tak extra". Lektorzy czasami przynosili im cukierki i rozpoznawali ich w szkole. Ksiądz Łukasz opowiedział, że chłopcy grają razem w piłkę, rozgrywają mecze i turnieje, mają wyjazdy. Jakub interesuje się piłką nożną i każda możliwość zagrania meczu, zwłaszcza zimą była bezcenna. Chłopcy grali wieczorami w każdą sobotę w szkole. Było bezpiecznie i wieczory sobotnie spędzał w odpowiednim towarzystwie Zdobyli większe grono znajomych. Nie trzeba było zachęcać ich długo. Po pierwszych kilku spotkaniach sami chętnie lecieli na zbiórki. Komże kupowaliśmy razem z panią Anetą i jej synami: Jakubem i Mateuszem. Zrobiłyśmy więc prawdziwą wyprawę do miasta. Święto obłóczyn odbyło się 18 grudnia. Od lutego z przerwą na wakacje przygotowanie trwało 7 miesięcy. Dostawali kserówki, z których mogli uczyć się wszystkich zagadnień egzaminacyjnych. Egzamin był teoretyczny i praktyczny. Chłopcy zgodnie przyznali, że tego egzaminu nie można nie zdać. Więc nie ma się czego bać. Na Mszy 18 grudnia mamusie były bardziej wzruszone niż chłopcy. Było czterech Jakubów i Dariusz. Chłopcy chętnie chodzą do kościoła, mówią, że szybciej płynie czas na Mszy gdy są ministrantami, że zawsze mają miejsce siedzące i wszystkich widzą. Powiększyło im się grono znajomych zarówno w kościele jak i w szkole, rozpoznają się na przerwach i na ulicy. Grają w mecze, spędzają wspólnie czas pod okiem Księdza. Monika (mama) i Jakub Kot BARDZO CHCIAŁEM BYĆ MINISTRANTEM Bardzo chciałem zostać ministrantem już w I klasie, ale można nim zostać dopiero po przygotowaniu do 1 Komunii Świętej. Kandydatem na ministranta byłem około pół roku. Chodziłem na zbiórki od kwietnia do grudnia (z wyjątkiem wakacji). Zbiórki były w każdą sobotę 0 godzinie 9.30. Bardzo chętnie na nie chodziłem. Spotkałem nowych kolegów. Opiekę nad nami sprawował ksiądz Łukasz Mudrak. W trakcie zbiórek uczyliśmy się slużyć do Mszy Świętej. Pomagali nam w tym lektorzy: Kamil Drozdek i Maksymilian Kuźmicz. Musiałem także trochę uczyć się w domu z materiałów dla kandydatów na ministrantów, które są dostępne na stronie internetowej Parafii. Gdy nadszedł dzień pasowania na ministranta byłem bardzo zadowolony. 18 grudnia 2011 roku zostałem uroczyście przyjęty do Liturgicznej Służby Ołtarza przez księdza Proboszcza Stanisława Roga. Poczułem się wyróżniony. Bardzo się cieszyłem i byłem bardzo dumny z zaszczytnej posługi Panu Bogu. Na początku trochę się obawiałem, czy sobie poradzę. Jednak wiedza przeka- zana przez księdza Łukasza i lektorów Kamila i Maksymiliana okazała się pomocna. Ponadto starsi koledzy ministranci i lektorzy są bardzo przychylni. Z tego miejsca chciałem podziękować przede wszystkim Panu Bogu za błogosławieństwo w trudzie przygotowywania się do Liturgicznej Służby Ołtarza, księdzu Proboszczowi Stanisławowi Rogowi za przyjęcie mnie do grona ministrantów, księdzu Łukaszowi Mudrakowi oraz lektorom Kamilowi Drozdkowi i Maksymilianowi Kuźmiczowi za życzliwość i zaangażowanie Jakub Bohacz, klasa III MOJE PRAGNIENIE SIĘ SPEŁNIŁO Przynależność do Liturgicznej Służby Ołtarza jest czymś czego pragnąłem przez bardzo długi czas. Po Pierwszej Komunii Świętej chciałem dołączyć do ministrantów, jednak był to chwilowy zapał i nigdy nie zrealizowałem swojego planu. Po Bierzmowaniu postanowiłem, iż chcę być lektorem. Porozmawiałem o tym z ks. Łukaszem Mudrakiem, który pokierował całą sprawą. Niestety później okazało się, że diecezjalnego kursu nie będzie. Zasmucony tym faktem sądziłem, że nie uda mi się zostać przyjętym do posługi lektora. Po pewnym czasie ks. Łukasz powiedział, iż chciałby zrobić parafialne przygotowanie do Służby Liturgicznej – prócz mnie chętnych nie było. Na pewien czas odłożyłem sprawę lektoratu, jednak ta myśl służenia Bogu na prezbiterium ciągle wracała. Prosiłem w modlitwach o opiekę Bożą nad tą inicjatywą. Kilka tygodni później okazało się to możliwe. Przez ostatni miesiąc razem z pomocą ks. Łukasza oraz Kamila Drozdka ćwiczyłem ministranturę i zasady służby podczas Mszy Świętej. Kiedy razem z księdzem wybieraliśmy stosowną datę przyjęcia mnie do Liturgicznej Służby Ołtarza, bardzo chciałem aby był to właśnie 24 grudnia . Wigilia jest dniem szczególnym. Jest to czas głębokiego oczekiwania na przyjście Chrystusa jako nowonarodzonego Mesjasza. Eucharystia, na której przyjęto mnie do Służby Liturgicznej była celebrowana przez ks. Proboszcza. Kiedy nadszedł czas założenia alby oraz złożenia przyrzeczeń byłem bardzo szczęśliwy. Sam fakt tego, iż rozpoczynam służbę dla Boga wpływał na mnie bardzo budująco. Atmosfera, która panowała w kościele, była również szczególna. Tego dnia na Mszę Świętą przybyli moi przyjaciele, którzy służyli jako lektorzy. Wszyscy uśmiechnięci oraz zadowoleni napawali mnie radością ducha. Kiedy już obrzędy przyjęcia dobiegły końca mogłem wejść na prezbiterium i odczytać modlitwę wiernych. Po tych wydarzeniach oczekuję łaski Ducha Świętego, który będzie prowadził mnie w tej służbie, abym mógł z czcią i szacunkiem odczytywać Słowo Boże. Na zakończenie chciałbym bardzo serdecznie podziękować za pomoc wszystkim, którzy wspierali mnie w tej wędrówce, a szczególnie ks. Łukaszowi Mudrakowi, Kamilowi Drozdkowi, Mateuszowi Wójcikowi, Maksymilianowi Kuźmiczowi oraz wszystkim księżom i lektorom z naszej parafii. Szczęść Wam Boże! Arkadiusz Włodarczyk STYCZEŃ 2012 Nr 1/166 17 POWIEDZ AARONOWI I JEGO SYNOM DIAKON JAROSŁAW SIEJKO Słyszałem kiedyś, że przy jednej z ze swoich homilii. Wspominał on o lubelskich parafii siostry zakonne zorrodzinie, w której zaczęły dziać się ganizowały świetlicę dla dzieci z tzw. różne nieszczęścia i tragedie, można „zaniedbanych” rodzin. Miejsce to cieby rzec, że zawisło nad nią jakieś faszyło się dużą popularnością, ponieważ tum, ale nikt nie wiedział dlaczego dzieciaki nie tylko wspólnie bawiły się, tak się dzieje. W końcu okazało się, czy przygotowywały do szkoły na kolejże gdzieś w przeszłości ich przodkony dzień, ale codziennie miały okazję wie zamiast błogosławieństwa, przezjeść ciepły posiłek. Siostry dbały jedklinali swoich bliskich. To jest równak nie tylko o strawę fizyczną, ale nież przestroga dla nas, byśmy nakażdego dnia ukazywały swoim podwet, może czasami w żartach czy nieopiecznym: znaczenie modlitwy, wproświadomie, nie złorzeczyli nikomu. wadzały w liturgię Kościoła, czy przeI druga, bardzo wymowna sytukazywały zasady chrześcijańskiego żyacja zdarzyła się na zakończenie tego cia. świętego czasu. Otóż w obrzędzie Spośród wielu chrześcijańskich zakończenia Misji był taki moment, tradycji i zwyczajów, jedna z sióstr podkreślała znaczenie błogosławieństwa. Kiedy dzieci późnym popołudniem opuszczały świetlicę, owa siostra czyniła na ich czołach znak krzyża świętego, prosząc dla nich o Bożą opiekę. Kiedy pewnego dnia zapomniała pobłogosławić swoich podopiecznych, oni skutecznie jej to przypomnieli, zgodnie mówiąc, że nie wyjdą i nie wrócą do swoich domów bez tego szczególnego znaku. Przykład ten ukazuje nam, jak ważne w życiu człowieka jest Boże błogosławieństwo. Dlatego właśnie na progu Nowego 2012 roku gromadzimy się w świątyni, aby swoje Mojżesz konsekruje na kapłanów Aarona i jego synów serca otworzyć na ten wyjątkowy dar. Już w pierwszym czykiedy ksiądz Proboszcz, na cztery taniu słyszeliśmy o tym, jak Bóg przestrony świata błogosławił parafię kazuje Mojżeszowi swój zamiar wobec Najświętszym Sakramentem, wszyIzraelitów. Czyni to w słowach: Poscy zaś kapłani i siostry zakonne, klęwiedz Aaronowi i jego synom, czyli cząc otrzymali takie błogosławieńpowiedz kapłanom, aby wzywali imiestwo indywidualnie. Dotarło do mnie nia Bożego nad ludem i prosili o błogowówczas, jak wielki dar Pan Bóg sławieństwo. Szczególnym bowiem składa w kapłańskie ręce. zadaniem kapłanów zawsze było i jest W tych dniach przeżywamy rówbłaganie Boga o dar Bożego błogosłanież wizytę duszpasterską, czyli tzw. wieństwa dla swoich wiernych. Z kolei kolędę. Jest ona okazją nie tylko do naszym zadaniem jest to, aby otworzyć wspólnej rozmowy, ale ma także inne się na ten Boży dar oraz odpowiedzieć znacznie. Jest to moment wspólnotona niego wdzięcznością i uwielbieniem wej modlitwy o dar Bożego błogosłaBoga. wieństwa dla konkretnego domu i Aby jednak jeszcze bardziej uwywszystkich jego mieszkańców, zarówpuklić znaczenie błogosławieństwa no obecnych, jak i nieobecnych. Dlachciałbym przytoczyć dwie konkretne tego, w miarę możliwości, starajmy sytuacje. Kilka miesięcy temu dane mi się jak najliczniej uczestniczyć w tym było uczestniczyć w pewnym ważnym czasie nawiedzenia. wydarzeniu w życiu każdej parafii. W Ciekawym wydaje się także fakt, ostatnim tygodniu października tutaj, że w języku hebrajskim wszystkie w parafii św. Antoniego, odbywały się formy błogosławieństwa wywodzą się Misje święte. I chociaż mogłem brać w od jednego rdzenia, który jest sponich udział tylko przez kilka dni, to w krewniony ze słowami „kolano” i pamięci utkwiły mi dwa obrazy. Pierw„adoracja”. Można więc powiedzieć, szy z nich, to sytuacja, o której opowiaże tylko ten człowiek cieszy się prawdał ojciec misjonarz Bogusław w jednej dziwym bożym błogosławieństwem, 18 STYCZEŃ 2012 Nr 1/166 który każdego dnia uklęknie przed PANEM i uczci Go modlitwą, wyznaniem wiary, czy uwielbieniem. Nowy 2012 rok rozpoczynamy również w znaku Maryi, Bożej Rodzicielki. W swoim życiu także ona doświadczyła łaski błogosławieństwa, wypowiadając je w dziękczynnym hymnie Magnificat. Spotykamy ją dzisiaj w Betlejem, przy kołysce swego Syna Jezusa. Jak słyszeliśmy w Ewangelii, w ósmym dniu od narodzin dziecka, według zwyczaju, nadano mu imię Jezus. To imię jest większe ponad wszelkie imię, na imię Jezusa zegnie się każde kolano istot niebieskich, ziemskich i podziemnych. I wszelki język wyzna, że Jezus Chrystus jest Panem – czytamy w liście do Filipian. To Archanioł Gabriel oznajmił Maryi w Nazarecie, imię Bożego Syna. W tym imieniu wszystkie ludy znajdą łaskę odkupienia, a Matka Jezusa będzie błogosławioną w każdym pokoleniu. Pan Bóg zechciał, aby Maryja była nie tylko Matką Jego Syna, ale również naszą Matką. Pan Jezus nadał Jej ten szlachetny tytuł, umierając na krzyżu. Skierował wtedy do Maryi słowa: Niewiasto oto syn Twój. Następnie rzekł do ucznia: Oto Matka twoja (J 19, 26-27). I od tej chwili mamy przemożną Matkę, która nieustannie oręduje za nami u Boga. Jest Matką Boga może więc wszystko otrzymać. Jest też naszą Matką może nam więc wszystko wyprosić. Dzisiaj Kościół i wiara katolicka znajdują się w wielkim niebezpieczeństwie. Ludziom zagraża odrzucenie przykazań, lekceważenie Boga i Jego woli. Trudne chwile przeżywają małżeństwa i rodziny, które rozpadają się z powodu wielu nadużyć. Dlatego wołajmy do Matki Bożej o ratunek – ufając, że nasza Matka wszystko słyszy, a proszących Ją ocali. Pamiętając o tym, co uczyniła i co nieustannie czyni dla Kościoła i dla każdego z nas, czcijmy Ją i kochajmy z całego serca. (…) Módlmy się do Boga Ojca prosząc, by zechciał udzielać nam potrzebnych łask. Pamiętajmy jednak, że w naszych prośbach nigdy nie jesteśmy osamotnieni, bowiem wstawia się za nami Matka Przenajświętsza. Homilia z 1 stycznia 2012 r. Uroczystość Świętej Bożej Rodzicielki Kompendium KKK 107 ZAPROSZENI DO KRÓLESTWA BOŻEGO KS. MARIUSZ SALACH 107. Kto jest zaproszony do uczestnictwa w Królestwie Bożym, głoszonym i urzeczywistnionym przez Jezusa? Jezus zaprasza wszystkich ludzi do uczestnictwa w Królestwie Bożym. Nawet największy grzesznik jest wezwany, aby się nawrócił i przyjął bezgraniczne miłosierdzie Ojca. Królestwo należy już tu na ziemi do tych, którzy je przyjmują pokornym sercem. To im objawione są Jego misteria. Co to jest Królestwo Boże? Jan Chrzciciel głosił: Nawróćcie się, bo bliskie jest królestwo niebieskie (por. Mt 3,1-2). Jeszcze przed swoim uwięzieniem ochrzcił Pana Jezusa. Pokazał, że Jezus jest obiecanym Mesjaszem. Pan Jezus na początku publicznej działalności mówił podobnie: Czas się wypełnił i bliskie jest królestwo Boże. Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię (Mk 1,15). Jan Chrzciciel i wszyscy prorocy Starego Testamentu zapowiadali nadejście Królestwa Bożego. Jezus ogłasza Jego nadejście i je zapoczątkowuje. Królestwo Boże jest to królowanie Pana Boga w sercu i życiu człowieka, a poprzez człowieka, królowanie Boga na ziemi. Człowiek ma troszczyć się o ten świat. Jeśli w sercu Bóg jest na pierwszym miejscu, to człowiek cały świat podporządkowuje Panu Bogu. W Księdze Rodzaju napisane jest, że wszyscy jesteśmy dotknięci grzechem, to znaczy, że słuchamy złego ducha, który mówi nam, byśmy żyli po swojemu, nie oglądając się na Pana Boga. Sugeruje nam, że to my jesteśmy najważniejsi. I stawiamy siebie na tronie, a tak naprawdę to wygrywa wtedy zły duch, który namawia nas do takiego sposobu życia. Dlatego potrzebne jest prawdziwe przyjście Królestwa Bożego. Tym, który je wprowadza jest Pan Jezus, bo jest całkowicie poddany Ojcu we wszystkim, co robi, co mówi, naucza. W Jego sposobie życia objawia się Królestwo Boże, czyli całkowite panowanie Boga w życiu człowieka, pełne oddanie się człowieka Bogu. Jezus jest człowiekiem całkowicie zjednoczonym z Bogiem, dlatego esencją Królestwa Bożego jest On sam. Pan Jezus pokonał złego ducha, który kusił Go do buntu przeciw Bogu. Nawet kiedy Jezus umierał na krzyżu, zły duch poprzez ludzi mówił, aby zszedł z krzyża, to wtedy uwierzą. Jezus, mimo że odczuwał naszą ludzką, grzeszną naturę i mówił: Boże mój, Boże, czemuś mnie opuścił? mimo, że czuł, iż Bóg jest daleko, to jednak powiedział ostatecznie: W ręce Twoje powierzam ducha mojego. Pokonał złego ducha, bo do końca ufał Panu Bogu. Przez śmierć i Zmartwychwstanie wysłużył nam Ducha Świętego, posyłając Go do naszych serc, aby wyparł z nas ducha buntu. Duch Święty daje nam zaufanie, wiarę i doświadczenie miłości Pana Boga, abyśmy Mu w każdej sytuacji ufali i służyli. W ten sposób Królestwo Boże rozpowszechnia się na ziemi. Jezus, zapoczątkowując Królestwo Boże, gromadzi wokół siebie uczniów. W ten sposób powstaje Kościół – wspólnota doświadczająca panowania w ich życiu Boga, który jest mocniejszy, niż grzech, bunt, zwątpienie. Kościół jest zalążkiem Królestwa Bożego na ziemi. Jezus mówi do Piotra: Tobie dam klucze do Królestwa Bożego. Dlatego Piotr i papieże mają władzę określać, kto należy do Królestwa Bożego. Wszyscy ludzie są powołani do Królestwa Bożego. Ale najpierw Królestwo Boże było głoszone Izraelowi – Narodowi Wybranemu, który pośród ludów pogańskich, wierzył w jednego Boga. To właśnie Maryja - Córka Izraela przyjęła Mesjasza, aby się w Niej narodził. Jezus także posyła apostołów najpierw do Żydów. Widzimy jednak, że wielu z nich nie uwierzyło w Mesjasza. Wtedy Chrystus posyła uczniów do wszystkich narodów i wielu pogan przyjmuje Jego naukę. My też należymy do tej grupy. Nie urodziliśmy się w Narodzie Wybranym. W ten sposób przez niewiarę wielu Żydów, poganie otrzymali łaskę wejścia do Królestwa Bożego i zostali zaliczeni do Kościoła – Nowego Ludu Wybranego. Najbardziej otwarci na Królestwo Boże są ubodzy i malutcy, którzy widzą swoją słabość. Wiedzą, że potrzebują pomocy. Oni przyjmowali nauczanie Jezusa i wierzyli w Niego. To także wielcy grzesznicy. Jezus mówi: Celnicy i nierządnice wyprzedzają was do Królestwa niebieskiego. Celnicy i nierządnice, to byli publiczni grzesznicy. Człowiek, który widzi swoje grzechy, ma ich świadomość, słysząc dobrą nowinę, że Bóg go kocha i zaprasza do życia wiecznego, jest pełen radości i czuje się obdarowany. Nawrócić się człowiekowi, który myśli o sobie, że jest porządny, nikogo nie zabił, nie okradł, nie cudzołożył, jest bardzo trudno, bo myśli, że o własnych siłach sobie poradzi. Doświadczenie wskazuje, że ubodzy, słabi, grzeszni najbardziej otwierają swoje serca na Królestwo Boże. W Ewangelii znajduje się wiele przypowieści, w których Jezus opowiada, jak rozwija się Królestwo Boże. To m.in. przypowieść o ziarnku gorczycy, o perle. Wiele jest opowieści, które mówią, jak Królestwo Boże rozszerza się w świecie, mimo że nie jest jeszcze tak bardzo widoczne i podlega różnym słabościom. Ostatecznie to w niebie będzie doskonałe panowanie Boga w sercu każdego człowieka. Jezus zaprasza nas, aby wszystko zostawić, wszystko sprzedać, by wejść do Królestwa Bożego, bo to jest najcenniejsza rzecz, jaką w życiu można osiągnąć. OPŁATEK OAZY I DOMOWEGO KOŚCIOŁA 1 STYCZNIA 2012 Fot. Iwona Strojek STYCZEŃ 2012 Nr 1/166 19 DZIEŃ PO DNIU—CZYLI JAK TO JEST Z NASZYM STARZENIEM SIĘ JANINA SWÓŁ Czym możemy Mu zaimponować, od moich lat młodych!/... Nie odtrąjakim darem, jakim awansem? Dał caj mnie w czasie starości; /gdy siły nam do zrozumienia czynem, zanim ustaną, nie opuszczaj mnie!/ [Ps. 71; słowem nas pouczył. Zakrył swoją 5,9]. Sama wybrałam jeden ze sposochwałę i stanął przed nami tak, aby bów. Można by go bliżej określić, okazać miłość i wzbudzić miłość. [S. jako jak najczęstsze zwracanie się ku M. Borkowska OSB: Świat na głowie. „pożytkom”, które niesie późny wiek, Tyg. Powsz. 52/25 grudnia]. Przeżywacieszenie się nimi i korzystanie z ich ne niedawno Boże Narodzenie po nadobrodziejstwa w codziennym życiu. szemu, czyli po ludzku, odzwierciedlaOkreśla się taką postawę: dodawało tę miłość, gromadząc przy wigilijniem życia do lat, albo młodzi dunym stole młodych i starych. Młodzi chem. Aby nie „zastygnąć” w jakimś wrócili już do swoich zajęć, a starszym swoim odległym w czasie świecie, pozostała jeszcze wiara i nadzieja. Niepróbuję jak najwięcej uczyć się bieżączęsto mówi się o starzeniu i starości. cej rzeczywistości i obserwować luJak „odnajdujemy się” na tym etapie dzi. Czasami też, w bardzo różnych życia, jak dajemy sobie radę (nie tylko okolicznościach, „testuję” również fizycznie)? Mówmy więc, niech nie pryśnie czar świątecznej wspólnoty. Wielu żartuje sobie ze starości, niektórzy długo ją lekceważą, a jeszcze inni mówią, że się Panu Bogu nie udała. Pewne jest, że mimo medycznych wyliczanek, co na nią wskazuje i kiedy się zaczyna, każdy z nas przeżywa ją i odczuwa inaczej, a także w innym momencie swojego życia zaczyna mieć świadomość nieuniknionego starzenia się. Wszak, obok pożytków, które niesie wiek (doświadczenie, skrystalizowane zainteresowania i upodobania, pewien dystans Ławeczka Kaszubów na Placu Kaszubskim w Gdyni do rzeczywistości, mniej obciążeń obowiązkami), zaskakuje rówstosunek innych, szczególnie młonież utrudnieniami i kłopotami dych do mnie, (czyli mojego tuż(problemy ze zdrowiem, troska o dzieci powojennego pokolenia). Dobrą okai wnuki, opieka nad starymi rodzicami, zją są m.in. odbywane w ostatnim bądź chorymi członkami rodziny, trudczasie podróże do Warszawy. W buności materialne, stany depresyjne, sach, trochę mniej w autobusach i wycofywanie się, a nawet izolacja, sapociągu, czuję się już naprawdę motność). Wtedy nachodzą refleksje i „dinozaurem”. I okazuje się, że nie pytanie: jak przyjmować starzenie się i jest tak źle z komunikacją międzypostarość? Wszak od zawsze wiadomo koleniową. Udaje mi się bardzo częczłowiekowi, że jej nie uniknie. /Dni sto nawiązywać tak ciekawy kontakt, człowieka są jak trawa; /kwitnie jak że żal kończyć podróż. Od młodych, kwiat na polu: /ledwie muśnie go studiujących, pracujących, poszukuwiatr, a już go nie ma, /i miejsce, jących swojego miejsca w życiu, bargdzie był, już go nie poznaje./ [Ps.103, dzo wiele dowiaduję się, uczę. Cieka15- 16]. Najbardziej podoba mi się wi mnie ich życie, zainteresowania, przekonanie, że cokolwiek nam przypasje i już trochę odmienne niż w niosą, godne przeżywanie tego okresu mojej młodości, podchodzenie do życia jest sztuką. Ale… czy jakoś można rzeczywistości; oni zaś zaskakująco się jej uczyć, czy może mamy o tym często pytają o moje doświadczenia i jakąś wiedzę wrodzoną? zdanie na podejmowane w rozmoZałożyłam, że mając ufność w Bowach tematy. Bardzo wiele korzygu, w pewnym stopniu można zgłębiać stam też, będąc świadkiem, a niekietę sztukę. /Ty bowiem mój Boże jesteś dy (w skromnym zakresie) uczestnimoją nadzieją, /Panie, ufności moja kiem życia rodzinnego własnych 20 STYCZEŃ 2012 Nr 1/166 dzieci. Korzystam wtedy i proszę o wyjaśnianie nowych dla mnie kwestii, podziwiam, jak radzą sobie z pracą i wychowaniem swoich dzieciaków. Tu niezbędna staje się też często umiejętność dystansowania się od spraw młodej rodziny, a trening przechodzi potrzeba bycia wyrozumiałą dla ich postaw i sposobów na życie. Chwalę przy okazji współczesny „wynalazek”, polegający na oddzielnym zamieszkiwaniu rodziców i dorosłych, samodzielnych już dzieci. Od wnucząt też się uczę. Przede wszystkim wyrażania miłości, uważności, cierpliwości i radości życia. Zdaję sobie sprawę, że w natłoku obowiązków, zbyt mało czasu mogłam poświęcić kiedyś własnym dzieciom i dlatego obecnie, rzetelne, serdeczne zajmowanie się maluchami w rodzinie, gdy zachodzi taka potrzeba, śledzenie ich rozwoju, jest namiastką rekompensaty, choć trudno orzec komu: dzieciom, czy sobie? Proces starzenia zaczyna się powoli, stopniowo. Początkowo sami wyjaśniamy jakieś zauważone, niepokojące nas objawy, różnymi niesprzyjającymi okolicznościami. Bliscy też często nas tłumaczą. Ostatnio zauważyłam na przykład u siebie trudności z podzielnością uwagi. Gdy potrzebuję koncentrować się na kilku sprawach w tym samym czasie, bywa, że któraś mi „umyka”. Synowa Agnieszka pocieszyła mnie, że zdarza się to również innym, także młodszym. Mała pociecha. Mój wykonywany przez wiele lat zawód wymagał koncentracji zarówno na treści prowadzonych zajęć, jak też na wszystkim, co się działo w grupie. „Ogarniałam” sprawy związane zarówno z pracą, jak i życiem rodzinnym. Idąc dalej, zaobserwowałam zwolnienie tempa w wykonywaniu nawet dobrze opanowanych czynności. Mówiły mi już również w tym aspekcie o sobie znajome osoby. Podobne spostrzeżenie dotyczy wysiłku i zmęczenia. Czasami organizm mnie zaskakuje. Zdecydowanie i natychmiast domaga się odpoczynku i potem znów mogę kontynuować pracę, być aktywna. Dojrzewam do decyzji, aby powoli uczyć się mówić bliskim o tych zauważonych u siebie „niedyspozycjach” i niekiedy prosić ich o zrozumienie, a nawet pomoc. Zmiany zauważają czasami bliscy i przyjaciele, którzy rzadko nas widują. Obserwowałam je przy spotkaniach z moimi rodzicami, a pracująca ze mną kiedyś młoda osoba (chyba najmłodsza z rodzeństwa) opowiadała, że wizyty u rodziny na Podkarpaciu są dla niej coraz bardziej trudne. Rodzice wydają jej się jakby obcy. Pamięta ich zupełnie innych. Wolniej się poruszają, bywa, że dwa razy pytają o to samo, reagują inaczej, są albo zbyt zdystansowani, jakby nierozumiejący, o co chodzi, albo bez widocznej przyczyny, nadmiernie emocjonalni. Od pewnego czasu zaczęły mnie interesować zagadnienia związane z tą dziedziną. Czytam ciekawe teksty, słucham wywiadów i reportaży, a także zaczęłam baczniej obserwować swoich rówieśników i ludzi starszych ode mnie. Wielu podziwiam za podejmowanie niezwykłych bądź pożytecznych form aktywności, zajmowanie się dziedzinami, a nawet pasjami, którym wcześniej nie mogli poświęcić czasu, pomocą potrzebującym, opieką nad wnukami, kulturą. Żywię głęboki szacunek dla starszych ludzi, dzielnie przezwyciężających życiowe trudności, innym zaś, nawet (śmieszne, ale już z wyprzedzeniem) zazdroszczę np. niezwykłej w bardzo zaawansowanym wieku sprawności umysłu. Można założyć, że nie wiemy, jak będzie z naszym zdrowiem, sprawnością i żyć, w miarę możliwości, jak dotąd. Zalecane jest też powszechnie stosowanie profilaktyki, oszczędzanie się, dbanie o zdrowie. Okazuje się, że podejście do zmiany stylu życia starzejących się osób jest bardzo zróżnicowane. Wiem, obserwując też własne zachowania. Bywa, że może nawet nieświadomie, próbuję „udowodnić” sobie i otoczeniu, że nic się nie zmieniło, jestem tak sprawna, jak dawniej. Mają z tym niejednokrotnie problem odczuwające troskę o rodziców dorosłe dzieci, usiłujące skłonić ich do zwolnienia tempa życia. Podobnie lekarze, dając wskazania, gdy czyjeś zdrowie bardzo zaczyna szwankować, mogą zakładać, że w wielu przypadkach nie będą one realizowane. Uśmiechnijmy się więc na koniec: Tak uzależnili się od życia, że nie byli w stanie umrzeć, choć powinni zrobić to już dawno. W końcu po latach to ona ocknęła się pierwsza i zachorowała [O. Tokarczuk: Dom dzienny, dom nocny]. Stop! Jeszcze nie teraz. W tym miesiącu Ci, którzy mają wnuki własne lub „przyszywane”, na Dni Babci i Dziadka potrzebują być przecież zdrowi i pogodni. Przecież tak bardzo kochamy te swoje skarby. Podołamy./ Pan jest moim pasterzem, nie brak mi niczego./…Tak, dobroć i łaska pójdą za mną/ przez wszystkie dni mojego życia./ [Ps. 23;1,6]. Styczeń. 2012 r PAPIESKIE INTENCJE APOSTOLSTWA MODLITWY NA 2012 ROK Styczeń Ogólna: Aby ofiary katastrof naturalnych otrzymywały pomoc duchową i materialną, potrzebną do odbudowania życia. Misyjna: Aby zaangażowanie chrześcijan na rzecz pokoju było okazją do dawania świadectwa o Chrystusie wszystkim ludziom dobrej woli. Luty Ogólna: Aby wszyscy ludzie mieli pełny dostęp do wody i do zasobów potrzebnych do życia codziennego. Misyjna: Aby Pan wspierał wysiłki pracowników służby zdrowia, którzy opiekują się chorymi i osobami starszym w najuboższych regionach. Marzec Ogólna: Aby wkład kobiet w rozwój społeczeństwa był właściwie doceniany na całym świecie. Misyjna: Aby Duch Święty dał wytrwałość tym, którzy – zwłaszcza w Azji – są dyskryminowani, prześladowani i zabijani ze względu na Chrystusa. Kwiecień Ogólna: Aby wielu młodych ludzi potrafiło odpowiedzieć na powołanie Chrystusa i naśladować Go na drodze kapłaństwa i życia zakonnego. Misyjna: Aby zmartwychwstały Chrystus był znakiem niezawodnej nadziei dla mieszkańców kontynentu afrykańskiego. Maj Ogólna: Aby w społeczeństwie były promowane inicjatywy chroniące i umacniające rolę rodziny. Misyjna: Aby Maryja, Królowa Świata i Gwiazda Ewangelizacji, towarzyszyła wszystkim misjonarzom głoszącym Jej Syna, Jezusa. Czerwiec Ogólna: Aby wierzący potrafili rozpoznawać w Eucharystii żywą obecność Zmartwychwstałego, który im towarzyszy w życiu codziennym. Misyjna: Aby chrześcijanie w Europie odkryli na nowo swoją tożsamość i z większym zapałem uczestniczyli w głoszeniu Ewangelii. Lipiec Ogólna: Aby wszyscy mogli znaleźć stałą pracę i wykonywać ją w bezpiecznych warunkach. Misyjna: Aby chrześcijańscy wolontariusze na terenach misyjnych potrafili dawać świadectwo miłości Chrystusa. Sierpień Ogólna: Aby więźniowie byli traktowani w sposób sprawiedliwy i z poszanowaniem ich ludzkiej godności. Misyjna: Aby ludzie młodzi, powołani do naśladowania Chrystusa, byli gotowi głosić Ewangelię i dawać jej świadectwo po krańce ziem! Wrzesień Ogólna: Aby postępowanie polityków cechowały zawsze uczciwość, prawość i umiłowanie prawdy. Misyjna: Aby we wspólnotach chrześcijańskich wzrastała gotowość do ofiarowania misjonarzy, kapłanów i wiernych świeckich, a także konkretnych zasobów Kościołom uboższym. Październik Ogólna: O rozwój i postępy nowej ewangelizacji w krajach od wieków chrześcijańskich. Misyjna: Aby obchody Światowego Dnia Misyjnego były okazją do odnowy zaangażowania w dzieło ewangelizacji. Listopad Ogólna: Aby biskupi, kapłani i wszyscy słudzy Ewangelii dawali odważne świadectwo wierności ukrzyżowanemu i zmartwychwstałemu Panu. Misyjna: Aby Kościół pielgrzymujący na ziemi był promiennym światłem narodów. Grudzień Ogólna: Aby migranci na całym świecie byli przyjmowani, zwłaszcza przez wspólnoty chrześcijańskie, z wielkodusznością i autentyczną miłością. Misyjna: Aby Chrystus objawił się całej ludzkości jako światło, które płynie z Betlejem i odbija się na obliczu Jego Kościoła. STYCZEŃ 2012 Nr 1/166 21 OPŁATEK ŚWIETLICY OBRAZ JANA PAWŁA II W kaplicy Matki Bożej, Świętych i Błogosławionych Polskich ks. Łukasz Mudrak poświęcił obraz bł. Jana Pawła II, który został beatyfikowany przez Benedykta XVI w Rzymie w dniu 1 maja 2011 roku. Tradycyjnie przed Świętami odbył się 21 grudnia opłatek Świetlicy, przygotowany przez dzieci, rodziców i wychowawców pod kierunkiem kierowniczki Agnieszki Woś. Na początku spotkania dzieci przedstawiły jasełka "Dary dla Jezusa". Ks. Proboszcz podziękował za prowadzenie tego dzieła nie tylko kierowniczce, ale też wychowawcom i wolontariuszom. Pani Agnieszka Woś wyraziła wdzięczność księdzu Proboszczowi, wolontariuszom, sponsorom, wszelkim darczyńcom i osobom, które pomagają Świetlicy. Dziękowała za przybycie kapłanom, przedstawicielce Wydziału Zdrowia i Spraw Społecznych Urzędu Miasta Lublin pani Wioletcie Wziątek, pani Księgowej Annie Kusy, wolontariuszom, zwłaszcza obecnym na Wigilii: Katarzynie Kośmiej, Marcie Kowalskiej, Natalii Jastrzebskiej, panu Henrykowi Serwatce, a także byłym wychowawcom: Agnieszce Zagrabie, Agnieszce Zielińskiej i byłej kierowniczce Annie Czerwonce. OPŁATEK GIMNASTYKI DLA PAŃ ODESZLI DO PANA Wiesława Mazurkiewicz 1948 Tadeusz Dojutrek 1937 Janina Wójcik 1928 Krzysztof Kloss 1993 Czesław Grzelak 1938 Nasz dar modlitwy: Ojcze Nasz, Zdrowaś Maryjo, Chwała Ojcu, Wieczne odpoczywanie INFORMACJE Głos św. Antoniego Miesięcznik parafii św. Antoniego w Lublinie, Adres: ul. Kasztanowa 1, 20-245 Lublin; mail: [email protected] Zespół redakcyjny: Ewa i Tomasz Kamińscy Rada programowa: ks. Prałat Stanisław Róg, ks. Mariusz Salach, ks. Łukasz Waś Stali współpracownicy: Kazimiera Flis, s. Konstancja Kubiak, Janina Swół, Roman Wołczyk Skład komputerowy własny. Druk Polihymnia Redakcja zastrzega sobie prawo opracowywania i skracania wszystkich tekstów oraz zmianę tytułów bez uprzedniego zawiadomienia autorów 22 STYCZEŃ 2012 Nr 1/166 Niedziele i święta: 7:00, 8:00, 9:30, 11:00 (górny kościół – dorośli, dolny kościół - dzieci), 12:30, 18:00 (dla młodzieży) Święta zniesione: 7:00, 9:30,16:30,18:00 Dni powszednie: 7:00, 7:30, 18:00, dodatkowo 16:30 (pierwsze piątki miesiąca w roku szkolnym) Nabożeństwa okresowe: codziennie o 17:30. W pierwszą sobotę miesiąca oraz 16. dnia miesiąca — adoracja po Mszy św. wieczorowej zakończona o godz. 21:00 Apelem Jasnogórskim Adoracja Najświętszego Sakramentu w każdy czwartek od godz. 15:00 do 18:00 Adres: ul. Kasztanowa 1, 20-245 Lublin. tel. 0-81 747 70 75 Kancelaria otwarta w dni powszednie: 7:30 – 8:00 oraz 17:00 – 17:45 W niedzielę po każdej Mszy św. udzielane są informacje i przyjmowane intencje Mszy św. Kiosk parafialny czynny od poniedziałku do soboty od 7.30 do 8.30 i od 17.00 do 18.00 oraz po Mszy św. wieczorowej. W niedziele i święta od 17.00 do 18.00 i po każdej Mszy św. POŚWIĘCENIE MEDALIKÓW I WIZYTA ŚW. MIKOŁAJA - 4.12.2011 Fot. Magdalena Paśnikowska Fot. Magdalena Paśnikowska GODZINA ŁASKI DLA ŚWIATA - 8.12.2011 W dniu 8 grudnia 2011 roku modlitwę w godzinie łaski dla świata poprowadził ks. Łukasz Waś. Mimo, że był to dzień roboczy, w kościele zgromadziło się wiele osób, pragnących jednoczyć się z Chrystusem i prosić o łaski dla świata. Przed Świętami Bożego Narodzenia odbyły się kiermasze ozdób świątecznych. Pierwszy zorganizowała Świetlica 4 grudnia (po lewej), drugi — Eucharystyczny Ruch Młodych 18 grudnia. STYCZEŃ 2012 Nr 1/166 23 STACJE JUBILEUSZOWE 11 listopada 2011. Msza św. pod przewodnictwem Biskupa Ryszarda Karpińskiego 29 listopada 2011. Msza św. pod przewodnictwem Biskupa Artura Mizińskiego 16 listopada 2011. Msza św. pod przewodnictwem Biskupa Mieczysława Cisło 3 grudnia 2011. Msza św. pod przewodnictwem Arcybiskupa Bolesława Pylaka 11 grudnia 2011. Msza św. pod przewodnictwem Arcybiskupa Stanisława Budzika 11 grudnia 2011. Podziękowania dla ks. Proboszcza Stanisława Roga z okazji Jubileuszu Parafii STYCZEŃ 2012 Nr 1/166 24 15 grudnia 2011. Msza św. pod przewodnictwem Biskupa Józefa Wróbla