styczen mniejszy 2012 do wyslania - Parafia św. Antoniego w Lublinie

Transkrypt

styczen mniejszy 2012 do wyslania - Parafia św. Antoniego w Lublinie
Bóg widzi, czas ucieka,
śmierć goni,
wieczność czeka.
Przysłowie ludowe
CZAS MA SWOJĄ PEŁNIĘ
Rozpoczął się nowy 2012 rok. Tak po ludzku patrząc, jesteśmy o rok starsi i bliżej nam do wieczności. Starożytni Grecy mieli dwa określenia czasu. Chronos - to czas jako proste
zjawisko, dające się mierzyć poprzez układy i ruchy ciał
niebieskich. Ten czas mija i już nie wraca. Chrześcijanie
zaczęli używać innego greckiego określenia czasu – kairos. To czas, który posiada swoją „pełnię” (por. Gal 4,4).
Jest on napełniony obecnością Boga, który w czasie realizuje swoje odwieczne plany zbawienia. Czas dla wierzących, to kairos - czas zbawienia.
Czas może być pusty – niczym ważnym nie zapełniony, mijający bezpowrotnie. Ale może być też pełny, czyli
jak mówi św. Paweł – gdy Chrystus przychodzi do naszego
życia. Wtedy staje się on czasem naszego zbawienia, bo
jest w nim obecny Pan Bóg, a wszytko, co robimy, nabiera
wartości nieskończonej. Jeśli coś robimy z miłością, to
gromadzą się dla nas skarby w niebie i już tu na ziemi zaczyna się życie wieczne.
Jesteśmy wdzięczni Panu Bogu za miniony rok, za to,
że był z nami i tyle łask nam darował. Jeśli mamy wiarę
w Chrystusa, to jest ona jak Gwiazda Betlejemska, która
nadaje kierunek i sens wszystkiemu, bo celem naszej
egzystencji jest życie w niebie na wieki z Chrystusem. Jeśli
tak będziemy to czuli, to wszystkie wydarzenia, jakie nas
spotkają w nowym roku nabiorą głębokiego sensu. Bo Bóg
przygotował je, aby nas doprowadzić do nieba. Trudne
wydarzenia, które mogą nas spotkać, bez wiary są bez sensu, wprowadzają tylko zamęt i bałagan w nasze życie. Ale
czas przeżywany z wiarą nadaje sens i kierunek nawet
trudnym wydarzeniom, ponieważ pokazuje, że wszystko
zmierza ku jednemu celowi – ku życiu wiecznemu.
Dlatego prośmy Boga, abyśmy wszystkie wydarzenia
nowego roku przeżywali z wiarą, bo to, co nas czeka, będzie służyło dla naszego zbawienia.
Ks. Mariusz Salach
STYCZEŃ 2012 Nr 1/166
Roraty
Ostatnie Nieszpory 31 grudnia prowadził ks. Proboszcz
Pasterka rozpoczęła się procesją do szopki, gdzie ks. Łukasz Mudrak umieścił figurkę Jezusa. Głównym celebransem Mszy Świętej był
ks. Prałat Marek Słomka, Rektor WSD w Lublinie. Słowo Boże głosił ks. proboszcz. Wśród księży był, przybyły z Turynu, nasz Rodak,
ks. Paweł Walkowiak, Salezjanin.
NOWI MINISTRANCI
W niedzielę 18 grudnia na Mszy św. o
godz. 11.00 w dolnym kościele
ks. Proboszcz Stanisław Róg przyjął do
grona ministrantów pięciu chłopców.
Na zdjęciu (fot. Jan Kocowski) od lewej:
Jakub Bohacz, Jakub Konieczny, Jakub
Kot, Jakub Stachyra i Dariusz Wyroślak.
Gratulujemy i zyczymy wytrwałości.
Opiekunem Służby Liturgicznej jest
ks. Łukasz Mudrak, a jego pomocnikami
są Maksymilian Kuźmicz i Kamil Drozdek.
Świadectwa ministrantów i rodziców są na str. 17.
2
STYCZEŃ 2012 Nr 1/166
BÓG JEST Z NAMI
WIZYTA BISKUPA ARTURA MIZIŃSKIEGO
W uroczystość Świętej Bożej Rodzicielki, 1 stycznia 2012 r., odwiedził naszą
parafię bp Artur Miziński, który odprawił Mszę św. o godz. 11.00. Poniżej
przedstawiamy homilię, jaką wygłosił.
W liturgii Kościoła dzień dzisiejszy
obchodzony jest jako Oktawa Bożego
Narodzenia, czyli ósmy dzień od narodzin Bożego Dziecięcia; dzień w którym
wspomina się obrzezanie Jezusa i nadanie Mu imienia. Ten dzień poświęcony
został Świętej Bożej Rodzicielce, jest
więc świętem Jej Bożego Macierzyństwa.
Nowy rok rozpoczynamy zatem w Imię
Jezusa i pod opieką Jego Matki. Od wielu już lat, pierwszy dzień roku, obchodzony jest w Kościele jako Światowy
Dzień Pokoju; dzień w którym modlimy
się o pokój, będący darem Boga, a tak
bardzo potrzebny szczególnie dzisiaj
światu.
W imię Boże rozpoczynamy kolejny
rok. Dziś stawiamy sobie po raz kolejny
pytania: Jaki będzie ten nowy rok? Co
nam przyniesie? Czy będzie lepszy? I z
nadzieją kładziemy nacisk na słowa - oby
był lepszy. Czy będziemy umieli jeszcze
bardziej zbliżyć się do Boga? Czy wystarczy nam siły, by pokonać nasze słabości i
pokusy? Nie, ale umocnienie znajdziemy
w Chrystusie, Panu naszym. W Nim jest
Światłość nad światłościami, nowy czas
zbawienia. W tym Świetle, wszystko to,
czego doświadczamy na co dzień, radości, smutki, cierpienia, natłok codzien-
nych informacji, nabiera nowego znaczenia. Przecież Jezus zapewnia nas, że
czuwa nad wszystkimi naszymi krokami, że strzeże nas i opiekuje się nami.
Rozpoczynamy nowy, nieznany
nam rok, ale na ten czas bierzemy
Boże błogosławieństwo, o którym
poucza nas wysłuchany dziś fragment
z Księgi Liczb. Potem śpiewaliśmy w
psalmie: „Bóg miłosierny, niech nam
błogosławi”. Także w innych dzisiejszych modlitwach prosimy Boga o
błogosławieństwo. W naszych noworocznych życzeniach często życzymy
sobie Bożego błogosławieństwa. W
słowie „błogosławieństwo” jest zawarta bogata treść. Życząc komuś
Bożego błogosławieństwa, życzymy
mu tego, co dla tego konkretnego człowieka jest najlepsze i
najważniejsze. W tym życzeniu
zawiera się wszystko: wszelka
pomyślność duchowa i materialna.
W naszych życzeniach i modlitwach
związanych z darem Bożego błogosławieństwa jest zawarta troska o
dobre wykorzystanie nadchodzącego
czasu. Sam czas jest bowiem wielkim
darem, którego nie wolno marnować
i przeżywać byle jak.
(Ciąg dalszy na stronie 4.)
Naszemu Kochanemu Księdzu
Mariuszowi Salachowi z okazji
Imienin (19 stycznia) składamy
najserdeczniejsze życzenia
wszelkich łask Bożych przez
pośrednictwo Maryi, Matki Jezusa.
Gorąco dziękujemy za trud
pracy duszpasterskiej, poświęcenie, cierpliwość i dobroć oraz
pomoc w każdej sytuacji.
Bóg zapłać!
KALENDARIUM
1 stycznia – Świętej Bożej Rodzicielki
W oktawę Bożego Narodzenia, dziękując
Bogu za przyjście na świat Chrystusa,
Kościół obchodzi uroczystość ku czci
Matki Bożej, przez którą spełniły się
obietnice dane całej ludzkości, związane
z tajemnicą Odkupienia. Tego dnia Kościół szczególnie czci Jej Macierzyństwo
i składa podziękowania za opiekę nad
całym Ludem Bożym.
Dogmat o Boskim Macierzyństwie Maryi
uchwalił Sobór Efeski w roku 431. Ta
godność i przywilej wynosi Maryję ponad wszelkie stworzenia i jest źródłem
wszystkich innych Jej przywilejów.
Światowy Dzień Pokoju
„Wychowanie młodzieży do sprawiedliwości i pokoju”, to temat 45. Światowego Dnia Pokoju. Orędzie z jego okazji
Papież poświęca ludziom młodym, na
których ideowość i entuzjazm liczy, uważając ich za nadzieję dla świata.
„Niepokoje, o których mówiły ostatnio
demonstracje wielu młodych w różnych regionach świata, wyrażają pragnienie, by móc patrzeć w przyszłość z
uzasadnioną nadzieją” – zauważa Benedykt XVI. Zwraca uwagę, że „budzi
w nich niepokój wiele życiowych kwestii: pragnienie uzyskania wykształcenia, trudności związane z założeniem
rodziny i znalezieniem stałego miejsca
pracy, możliwość wywierania realnego
wpływu na świat polityki, kultury i
gospodarki. Ważne jest, by to wrzenie
i związane z nim idealistyczne zapędy
zostały potraktowane z należną uwagą.
„Rodzicom pragnę powiedzieć, by się
nie zniechęcali. Przykładem własnego
życia niech zachęcają dzieci, by pokładały nadzieję przede wszystkim w Bogu, bo tylko On jest źródłem autentycznej sprawiedliwości i pokoju”. Ojciec Święty przypomina, że „trzeba
wychowywać do prawdy i do wolności.
Jedynie w relacji z Bogiem człowiek
pojmuje także znaczenie swojej wolności. Wolność jest wartością cenną, ale
delikatną; może być źle rozumiana i
źle używana. Aby korzystać ze swojej
wolności, człowiek musi wyjść poza
perspektywę relatywistyczną i poznać
prawdę o samym sobie oraz prawdę na
temat dobra i zła”.
STYCZEŃ 2012 Nr 1/166
3
KALENDARIUM
6 stycznia – Objawienie Pańskie
(Trzech Króli)
„Obchodzimy dziś wielkie święto Epifanii
– tajemnicę Objawienia Pańskiego wszystkim narodom, reprezentowanym przez
Mędrców, przybyłych ze Wschodu, aby
oddać pokłon Królowi Żydowskiemu (por.
Mt 2,1-2). Ewangelista Mateusz, który
opowiada o tym wydarzeniu, podkreśla, że
dotarli oni do Jerozolimy, podążając za
gwiazdą, której wzejście widzieli i którą
odczytali jako znak narodzin Króla, zapowiedzianego przez proroków, czyli Mesjasza. Gdy jednak Mędrcy dotarli do Jerozolimy, potrzebowali wskazówek kapłanów i
skrybów, aby poznać dokładne miejsce, do
którego zdążali, czyli Betlejem, miasto
Dawida (por. Mt 2,5-6; Mich 5,1). Gwiazda i Pismo Święte stanowiły dwa światła,
prowadzące Mędrców, którzy jawią się
nam jako wzór prawdziwych poszukiwaczy prawdy” (Benedykt XVI).
Pokłon Mędrców ze Wschodu złożony
Jezusowi symbolizuje pokłon świata pogan, wszystkich ludzi, którzy klękają przed
Bogiem Wcielonym. Mędrcy w Betlejem
odnajdują Jezusa, ofiarowują Mu swoje
dary: złoto, kadzidło i mirrę. W VI wieku
dodano im tytuły królewskie, a w IX wieku
imiona: Kacper, Melchior i Baltazar. Od
XVIII wieku rozpowszechnił się zwyczaj
święcenia kredy, którą w święto Trzech
Króli na drzwiach wejściowych pisze się
litery: K+M+B lub C+M+B oraz datę roku.
CMB oznacza Christus Mansionem Benedicat (Niech Chrystus błogosławi temu
domowi). Św. Augustyn tłumaczy je jako
Christus Multorum Benefactor (Chrystus
dobroczyńcą wielu).
8 stycznia – Chrzest Pański
W niedzielę po uroczystości Objawienia
Pańskiego obchodzi się uroczystość
Chrztu pańskiego. Niedziela Chrztu Pańskiego kończy liturgiczny okres Bożego
Narodzenia. Moment Chrztu Jezusa w
Jordanie, to rozpoczęcie Jego publicznej
działalności. Jest to nie tyle święto Jego
Chrztu, ale przede wszystkim moment
Teofanii, czy objawienia się Boga Ojca nad
swoim Synem, który – jako prawdziwy
Bóg i prawdziwy człowiek – podejmuje
misję zbawienia ludzi. Jezus nie potrzebował chrztu, ale przyjął go na znak solidarności z ludźmi, by „wypełnić wszystko, co
sprawiedliwe”. Wziął na siebie całą naszą
nieprawość.
4
STYCZEŃ 2012 Nr 1/166
(Ciąg dalszy ze strony 3)
Czas winniśmy wypełniać mądrym
działaniem. Niekiedy mówimy, że są
czasy dobre i złe. Ściśle mówiąc, nie ma
czasów dobrych czy złych. To my jako
ludzie bywamy w różnych czasach dobrzy albo źli. Zatem ważne jest, aby
czas wypełniać ciągle dobrymi czynami.
Doświadczenie przemijania czasu
jest z pewnością jednym z podstawowych doświadczeń każdego człowieka.
Zmieniają się pory dnia, zmieniają się
pory roku, człowiek rośnie, dorośleje,
ale potem także rozpoczyna się proces
jego starzenia się. Pierwsze z wymienionych zmian mają charakter cykliczny, po przejściu jednego cyklu rozpoczyna się cykl kolejny. Zmiany dotyczące kondycji człowieka przebiegają jednorazowo od urodzenia do śmierci.
Doświadczenie wszystkich tych zmian
rodzi pojęcie czasu, jako czegoś obiektywnego, w czym zmiany się dokonują.
Biblia ma swoiste pojęcie czasu.
Według Biblii czas to coś, co można
sobie wyobrazić jako ruch po linii prostej, a właściwie po bardzo długim odcinku linii prostej, gdyż ma on początek i będzie miał koniec. Takie Biblijne
ujęcie czasu pozwalało na stworzenie
oryginalnej wizji całej rzeczywistości, w
której dominuje istniejący poza czasem
Bóg, stwarzający na początku świat i
człowieka, i umieszczający tegoż człowieka w ramach historii, która tworzy
się w miarę upływu czasu.
W tę ludzką historię, dokonującą
się w czasie, wkracza sam Bóg, działając i objawiając się w konkretnych momentach. Każde wkroczenie Boga jest
wydarzeniem jednorazowym, niepowtarzalnym. Każde wkroczenie Boga
jest równocześnie wydarzeniem zbawczym, to znaczy zmierza do przygarnięcia człowieka przez Boga. Dlatego można mówić o historii zbawienia.
Historia zbawienia rozpoczęła się
(…), gdy Bóg stworzył człowieka, aby
go powołać do wspólnoty z sobą samym. Jej kulminacyjnym punktem
była krzyżowa śmierć Syna Bożego,
poniesiona za grzechy świata, i Jego
zmartwychwstanie, jako zadatek powszechnego zmartwychwstania. Historia ta będzie trwać do powtórnego
przyjścia Chrystusa, który zamknie
dzieje zbawienia. Czas dojdzie do swego kresu.
Na początku tego Nowego Roku
prosimy Boga, abyśmy umieli w takiej
perspektywie właściwie odczytywać
nasz czas, historię naszego zbawienia,
abyśmy spotykali Boga Zbawiciela,
który do nas przychodzi i mieli siłę
odpowiadać na Jego wezwania.
W drugim dzisiejszym czytaniu,
zaczerpniętym z św. Pawła Listu do
Galatów słyszeliśmy, że Bóg zesłał swojego Syna, zrodzonego z Niewiasty,
abyśmy przez chrzest stali się synami i
córkami Boga. Już nie jesteśmy sierotami, ale dziećmi Bożymi, mamy więc rodziców Ojca i Matkę.
Za słowem „matka” kryje się macierzyństwo kobiety. To macierzyństwo jest
kluczem do zrozumienia tajemnicy Bożej
Rodzicielki. Maryja była i na zawsze pozostanie Matką Boga. To było Jej najważniejsze powołanie życia. I od realizacji tego powołania zależą wszystkie pozostałe wydarzenia Jej życia. Całą swoja
życiową „karierę”, wszystkie Jej możliwości i talenty są ukierunkowane na Jej
Syna, Jezusa Chrystusa. Ale macierzyństwo Maryi jest wyjątkowe i niepowtarzalne. Maryja urodziła Syna Bożego. Jej
macierzyńskie starania i troski dotyczyły
samego Boga. Tym samym Bóg jest dla
Niej kimś najważniejszym i centralnym.
Dlatego narodzenie i wychowanie Syna
Bożego jest w historii ludzkości wydarzeniem bez precedensu, a Ta która się podjęła tego zadania zasługuje na nasz najwyższy podziw i szacunek.
Macierzyństwo Maryi jest dla Niej
jedynym sensem życia. Ona postawiła
Jezusa w centrum swojego życia. I to w
podwójnym znaczeniu: ludzkim i Boskim. Po ludzku, o tym może powiedzieć
każda matka, oznaczało to poświęcenie
nieprzespanych nocy i matczynego serca.
Z faktu, że był to Syn Boży, należało Mu
się całkowite oddanie i zawierzenie. I
Jezus otrzymał to od swojej Matki.
Czy my, współcześni ludzie, przekonani,
że droga do szczęścia wiedzie przez ukoronowanie własnego „ego” potrafimy ma wzór
Bożej Rodzicielki postawić w centrum naszego życia Chrystusa? Każdy z nas musi w swoim sercu odpowiedzieć sam sobie na to pytanie. I od tej odpowiedzi zależy, czy uwolnimy
się od chorobliwego koncentrowania się na
samych sobie, a tym samym czy uwolnimy
się od bożków tego świata: władzy, wybujałych ambicji i pieniędzy. Od naszej odpowie-
dzi zależy, czy pozostaniemy ludźmi wiary,
powierzającymi swoją przyszłość Panu Bogu,
stawiając Go w centrum i prosząc Go o błogosławieństwo, którego nam nie skąpi.
Dlatego Kościół wielbi dziś Maryję,
Bożą Rodzicielkę i naszą Matkę, dzięki
której na świat przyszło Słowo i spełniła
się Boża obietnica wobec nas. To przez
Jej dziewicze macierzyństwo dostąpiliśmy łaski Wcielenia Bożego Syna i pośrednio odkupienia wysłużonego na
krzyżu przez jej Syna. To Ona uczy nas,
swoje dzieci, jak uwierzyć Bogu. Jej „fiat”
jest dla nas wzorem przyjęcia Boga do
swojego życia, bo Maryja żyje dla chwały
Bożej, nie dla swojej. Jest naszą Przewodniczką w wierze, Nauczycielką w
modlitwie i Znakiem nadziei w chwilach
zwątpienia. Pobrzmiewają tu słowa z
dzisiejszej Ewangelii: „A Maryja zachowywała wszystkie te sprawy i rozważała
je w swoim sercu”(Łk 2,19). Dlatego też
Bóg obdarował Ją duchowym macierzyństwem obejmującym całą ludzkość. Ona
staje się Matką każdego z nas, zgodnie w
ostatnią wolą Jezusa, wypowiedzianą w
godzinie śmierci: „Oto Matka Twoja, oto
twój Syn”. Jesteśmy dziećmi Maryi, bo
Ta, która zrodziła Syna Bożego, rodzi
także nas do wiary w Jej Syna.
Serce jest miejscem, w którym Bóg
działa. Dlatego Maryja, cała otwarta na
Boga zachowywała Jego słowa w swoim
sercu i potrafiła odczytywać Jego wolę w
swoim życiu. Dlatego z ufnością otwarła
się na dziewicze macierzyństwo, Jej radość, ale i naszą nadzieję. Spójrzmy na
tajemnicę Bożego Narodzenia przez pryzmat naszej ludzkiej rzeczywistości, naszego życia. Jeżeli pozwolimy wkroczyć
Jezusowi w nasze życie, pozwolimy Mu
„narodzić się” w naszych sercach, to dostąpimy łaski zbawienia.
Z narodzinami dziecka kojarzy się
nam niezaprzeczalnie poczucie bezpieczeństwa i pokój. W związku z tym dzień dzisiejszy obchodzony jest jako Światowy
Dzień Pokoju. Na tę okoliczność Papież
Benedykt XVI wystosował orędzie, w którym nie tylko życzy nam wszystkim
„rzeczywistej sprawiedliwości i pokoju”, ale
także wzywa nas do odpowiedzialności za
wychowanie. „Wychowanie – jak pisze w
orędziu – jest najbardziej fascynującą i
najtrudniejszą przygodą życia. Wychowywać – znaczy – wyprowadzać z samego z
siebie, by wprowadzać w rzeczywistość,
prowadzić ku pełni, która sprzyja rozwojowi osoby”. Proces ten zachodzi na wszystkich płaszczyznach życia społecznego, począwszy od rodziny, na barkach której spoczywa przekazanie młodemu człowiekowi
prawdziwych wartości moralnych i prawidłowych postaw religijnych, poprzez media, które kreują w dużej mierze obraz
współczesnej rzeczywistości, na aspektach
politycznych kończąc.
Ale proces ten jest zagrożony, gdyż żyjemy w świecie, w którym Bóg jest usuwany z
każdego aspektu życia człowieka, a to burzy
wewnętrzny spokój i równowagę. Ponadto,
wskutek uwarunkowań ekonomicznych
zagrożony jest tradycyjny model rodziny,
ale mimo to Papież ma nadzieję, że te przeszkody nie spowodują odarcia młodego
człowieka z bogactwa jego wnętrza, że nie
zmarnuje się powołanie każdej młodej osoby i że dary Boże zostaną należycie spożytkowane. Aby tak było, odpowiedzialność za
taki stan rzeczy spoczywa na naszych barkach. To my dorośli odpowiedzialni jesteśmy za młode latorośle, które winniśmy
wychowywać w duchu prawdy i wolności,
ale nie tym relatywistycznym, ale autentycznym, który uzmysławia, że człowiek
autentycznie wolny żyje w sposób odpowiedzialny w relacji z innymi i z Bogiem w
zgodzie, bez absolutyzowania własnego
„ja”. I ta perspektywa stwarza podwaliny
prawdziwego pokoju, który nie jest tylko
„brakiem wojny i nie ogranicza się tylko do
równowagi sił”. Ale jest aktem twórczym
człowieka i Boga. Aby więc osiągnąć stan
pokoju musimy nauczyć się współczucia,
solidarności, współpracy, braterstwa, wrażliwości sumienia na sprawy narodowe i
międzynarodowe, poszukiwania odpowiednich sposobów rozdziału bogactw,
oraz wspierania wzrostu, współpracy w
rozwoju i rozwiązywania konfliktów.
„Pokój nie jest dobrem, które zostało już
osiągnięte – kończy w swoim orędziu Papież – ale celem, do którego wszyscy powinniśmy dążyć”.
Jak widzimy, na początku tego nowego roku stoją przed nami wielkie wezwania
i zadania, od tych codziennych poczynając
– jakże często trudnych i przekraczających
nasze możliwości, na tych odnoszących się
bezpośrednio do naszego zbawienia kończąc. I choć nas może przeraża rzeczywistość, w której przyszło nam żyć, nie lękajmy się. Uwierzmy, że Bóg jest Panem czasu, a od Jego wkroczenia w naszą historię,
stała się ona historią zbawienia – naszego
zbawienia. Nie lękajmy się, bo On jest z
nami i nam błogosławi – nie odrzucajmy
Go tylko z naszego życia, z naszego społeczeństwa. Jest z nami w tym czasie także
Jego i nasza Matka, która wciąż troszczy się
o każdego z nas, jako najlepsza Matka i
otula nas płaszczem swojej miłości, uczy
postawy zawierzenia i prowadzi przez życie.
Patrzmy więc z wielką nadzieją w
przyszłość i dodawajmy sobie nawzajem na tej drodze odwagi, aby nadać
naszemu światu, który sami przecież
kształtujemy, bardziej ludzki i braterski kształt.
W pierwszym dniu Nowego Roku
oddajmy się więc w opiekę Maryi, Bożej
Rodzicielki. Dzięki Jej wstawiennictwu
zawierzmy Bogu nasze troski i nadzieje,
smutki i radości. Wszak Pan Bóg nam
błogosławi i strzeże, obdarza nas łaską i
pokojem. Wierzmy, że czas, który jest
przed nami, i jest nam dany przez Boga,
przeżyjemy w wierności Bogu, a ludziom
przyniesie on pokój i miłość. Niech Boże
błogosławieństwo i opieka Matki, Bożej
Rodzicielki, towarzyszy nam wszędzie i
każdego dnia. Amen.
KALENDARIUM
15 stycznia – Św. Pawła z Teb
(228-341)
Mając 20 lat uciekł na pustynię, aby
uniknąć prześladowań, które wybuchły
za czasów cesarza Decjusza (249-251).
Prześladowania wkrótce ustały, lecz on
pozostał jako pustelnik na pustyni
przez 90 lat aż do śmierci. Był człowiekiem modlitwy i wielkiego wyrzeczenia. Żywił się tylko daktylami i połówką chleba, którą codziennie przynosił
mu kruk. Kiedy był bliski śmierci, odwiedził go św. Antoni, pustelnik. Tego
dnia kruk przyniósł cały bochenek. Św.
Paweł jest patronem Paulinów, którzy
w swoim herbie umieścili siedzącego
na palmie kruka z bochenkiem chleba.
17 stycznia - Św. Antoniego Pustelnika (251-356)
Pochodził z Egiptu. Mając 20 lat, rozdał majątek ubogim i udał się na pustkowie, gdzie prowadził życie pełne
umartwienia i modlitwy. Miał dar widzenia przyszłości. Słynął ze świętości i
mądrości. Sława i cuda sprawiły, że
zaczęli ściągać do niego uczniowie,
pragnący jego duchowego kierownictwa. Wkrótce oaza Farium na pustyni
zaczęła zapełniać się rozrzuconymi
celami eremitów (około 6000). Te
wspólnoty pustelników nazwano
„laurami” (stąd nazwa „ławry”).
18 - 25 stycznia - Tydzień Modlitw
o Jedność Chrześcijan
Ob ch odz on y j est po d h asł em
„Przemienieni przez zwycięstwo Jezusa Chrystusa”. Po raz pierwszy w historii materiały do jego obchodów przygotowali chrześcijanie z Polski. Podczas
nabożeństw ekumenicznych hierarchowie lokalnych Kościołów wygłoszą kazania w świątyniach innych Kościołów. W Polsce w przygotowywaniu i
obchodach Tygodnia uczestniczy Kościół Rzymskokatolicki oraz Polska
Rada Ekumeniczna, w której skład
wchodzą: Polski Autokefaliczny Kościół Prawosławny, Kościół Ewangelicko-Augsburski, Kościół EwangelickoReformowany, Kościół EwangelickoMetodystyczny, Kościół Polskokatolicki, Kościół Starokatolicki Mariawitów i
Kościół Chrześcijan Baptystów.
19 stycznia – Św. Mariusza
(+270)
Św. Mariusz wraz z żoną Martą i dwoma synami: Audifaksem i Abachumem, przybyli z pielgrzymką z Persji
do Rzymu w celu nawiedzenia grobów
apostolskich. W czasie prześladowań
za cesarza Dioklecjana chowali pomordowanych chrześcijan. Zostali pojmani
przez sędziego Muscjanusza i poddani
torturom, aby wyrzekli się wiary. Mariusza i jego synów ścięto na Via Cornelia, a Martę utopiono w studni niedaleko Wiecznego Miasta. Rzymianka
Felicyta odnalazła ich ciała i pochowała 20 stycznia w swoim majątku w Buxus. Powstał tam kościół, który w średniowieczu stał się miejscem pielgrzymek.
STYCZEŃ 2012 Nr 1/166
5
KALENDARIUM
20 stycznia – Św. Sebastiana (+288)
Urodził się około 256 roku w galijskim
Narbonne. Wstąpił do gwardii cesarskiej
w Rzymie, a po pewnym czasie został mianowany jej dowódcą. Za wyznawanie nauki Chrystusa, cesarz Dioklecjan kazał
żołnierzom zabić go strzałami z łuków.
21 stycznia – Św. Agnieszki
Była jedną z wielu męczennic, zamordowanych w pierwszych wiekach chrześcijaństwa.
Według tradycji, zginęła w 304 lub 305 roku,
kiedy miała 12 lub 13 lat, prawdopodobnie
spalona na stosie na stadionie Domicjana.
Dzisiaj w tym miejscu znajduje się Piazza
Navona - jedno z najpiękniejszych i najbardziej uczęszczanych miejsc Rzymu. Tuż obok,
nad grobem męczennicy, wzniesiono bazylikę
pod jej wezwaniem, w której 21 stycznia poświęca się dwa białe baranki, z których wełny
wykonywane są paliusze – białe wstęgi z sześcioma krzyżami haftowanymi czarnym jedwabiem, noszone na ornacie. Otrzymują je
od papieża wszyscy nowo mianowani metropolici.
21 stycznia – Dzień Babci
22 stycznia – Dzień Dziadka
22 stycznia – św. Wincentego Pallottiego (1795-1850)
Założył Zjednoczone Apostolstwo Katolickie, charakteryzujące się programem
duszpasterskim, opierającym się na
współpracy świeckich i duchownych. Na
czele Zjednoczenia miała stać nowa rodzina zakonna, Stowarzyszenie Apostolatu
Katolickiego (SAC). Pallotynem jest nasz
Rodak, ks. Andrzej Daniewicz.
25 stycznia – Nawrócenia św. Pawła
Apostoła
Był zdecydowanym prześladowcą Kościoła.
W czasie wyprawy do Damaszku, nastąpiło
jego radykalne nawrócenie. Po przyjęciu
chrztu zmienił imię z Szaweł na Paweł. Stał
się gorliwym wyznawcą Chrystusa. Jest nazywany Apostołem Narodów.
31 stycznia – św. Jana Bosco (18151888)
Po święceniach kapłańskich w 1841 r. rozpoczął pracę wśród ubogiej i zaniedbanej
młodzieży. Organizował szkoły elementarne, zawodowe i internaty. Dbał o katechezę i rekreację. Założył Towarzystwo Św.
Franciszka Salezego, czyli Salezjanów.
Salezjanami są nasi Rodacy: ks. Krzysztof
Grabowski, ks. Andrzej Gołębiowski i ks.
Paweł Walkowiak.
6
STYCZEŃ 2012 Nr 1/166
LEPIEJ PRZEŻYĆ NASZ CZAS
KS. PROBOSZCZ STANISŁAW RÓG
W nawale rozmaitych spraw
i trosk, nie zawsze sobie uświadamiamy, że żyjemy w czasie,
który nam umyka. A czas jest
przecież darem Bożym. Podczas
nieszporów w ostatnim dniu
2011 roku przepraszaliśmy Boga
za zmarnowany przez nas czas i
okazje do czynienia dobra.
Grzech zaniedbania jest jednym
z cięższych grzechów. Do spowiedzi powszechnej wprowadził
go Sobór Watykański II.
Dzięki Kopernikowi od ponad 6 wieków ludzkość wie, że
365 dni to jedno okrążenie Ziemi wokół Słońca. Dzięki temu
mamy pory roku. Jedno okrążenie
Ziemi wokół swojej osi, to doba.
Dzięki temu mamy pory dnia. Dzieje
się to jakby bez naszej świadomości,
ale wiemy, że dzięki temu istnieje
życie na Ziemi. Życie jest uzależnione
od Słońca.
Szukając analogii, możemy sobie
uświadomić, że nasze życie duchowe
jest darem Bożym i jest od Boga uzależnione. O ile możemy obliczyć moment zakończenia roku, o tyle nie
znamy momentu naszego kresu. Nie
wiemy, kiedy nas stąd Bóg odwoła i
każe zdać sprawę z czasu przeżytego
na Ziemi.
Celem podstawowym życia człowieka jest dobro. Człowiek został
postawiony na Ziemi, by kochać, by
żyć miłością, by nią się kierować w
swoich wyborach, pracy, działaniu, w
chorobie i cierpieniu, w poszukiwaniu sensu. Tylko to się liczy. Na kartach Pisma Świętego znajdziemy wielokrotnie prawdę, że przeminie wiara, nadzieja się spełni, a miłość będzie trwać. To jest jedyna wartość,
jaką zabierzemy na drugą stronę.
Jakże często egoizm spycha na margines miłość.
Na progu nowego roku robimy
różne bilanse. Dziękujemy Bogu za
dobro, jakie stało się w naszej parafii. Mamy jednak świadomość zaniedbań, zła, słabości, grzechów. W
tym roku pobłogosławiliśmy 36
małżeństw. Często ten sakrament
jest progiem, za którym nie wiemy,
co się dzieje z małżeństwami. A
przecież mamy świadomość, a przypominają nam o tym sprawy toczące się przed sądem biskupim, że
wiele związków nie wytrzymuje
próby czasu. Wynika to z braku miłości, z grzechu, który najmocniej
uderza w człowieka.
W 2011 roku ochrzciliśmy 94
dzieci. Z tymi dziećmi spotkamy się
bliżej przy I Komunii Świętej. I znowu rodzi się refleksja, że jest ona
znów jakimś progiem. A przecież rodzice podczas chrztu swoich dzieci
przyrzekali, że przyjmą na siebie
obowiązek wychowania ich w wierze.
Ale wielu ten obowiązek zakończyło
na tej deklaracji. Pojawiają się czasem przed Komunią dzieci, które nie
znają nawet najprostszych modlitw,
nie znają Pana Boga. Dziękujemy
Bogu za ten sakrament, ale mamy
świadomość braku miłości i konsekwentnej wiary u wielu rodzin. Dziękujemy tu babciom i dziadkom, którzy niejednokrotnie uzupełniają braki rodziców w tej kwestii.
Do I Komunii Świętej przystąpiło
blisko 90 dzieci. Ale jakże nieliczna
grupka tych dzieci uczestniczy w nowennie pierwszych 9 piątków. Nie mamy pretensji do dzieci, ale gdzie jest
miłość, gdzie konsekwentna realizacja
przyrzeczeń chrzcielnych? Znikają te
dzieci z Mszy św., znikają z Kościoła.
Bierzmowanie. Egzamin dojrzałości chrześcijańskiej. Ponad 90 młodych
osób na progu szkoły średniej przystąpiło do tego sakramentu. Ale to, co
dzieje się później jest znów konsekwencją tego, co zaniedbała rodzina,
wychowując dziecko od chrztu, przygotowując je do I Komunii Świętej. Wiem
oczywiście, że bywa różnie, ale mam
świadomość w tym względzie jest wiele
grzechów zaniedbania. A przecież niemożliwe jest zbawienie przy negowaniu życia sakramentalnego, życia wiarą
i miłością.
Pożegnaliśmy w minionym roku
76 osób. Ponadto kilkanaście pogrzebów odbyło się poza naszą parafią. Z
tych 76 osób 28 odeszło z tego świata
bez sakramentów świętych.
Najbliższa rodzina nie wie, kiedy
zmarły był ostatnio u spowiedzi, u
Komunii Świętej. Czy wierzymy w
życie wieczne? Ktoś mówi, że śmierć
była nagła, a na karcie zgonu przyczyną śmierci jest nowotwór. Na nowotwór nie umiera się nagle. Jest
czas na przygotowanie się do odejścia. Zawał, wylew, wypadek, to są
przypadki nagłe. Brak sakramentów,
to obraz stanu naszej wiary w życie
pozagrobowe. Choremu zabezpieczamy wiele rzeczy, opiekę, leki itd. Zapominamy o tym, co najważniejsze.
Prawie 300 osób chorych przyjęło
kapłana w domu. Z posługą sakramentalną chodzimy co miesiąc. Tym
bardziej jest niezrozumiałe, że ktoś
nie otrzymał tej posługi. Ponadto w
każdą niedzielę ok. 40 osób, które
nie mogą przyjść do kościoła, przystępuje w domu do Komunii Świętej
dzięki posłudze nadzwyczajnych szafarzy.
Dziękujemy za wszystko Bogu.
Wiele Mu zawdzięczamy w tym roku
jako parafia. Dłuższy czas dziękujemy
za 25 lat duszpasterstwa. Pamięcią
ogarniamy całą rzeszę parafian i dobrodziejów z innych parafii. Prosimy o
siły i łaski dla żyjących oraz o wieczny
pokój dla zmarłych. Wielką wdzięczność, jako Polacy, wyrażamy za beatyfikację Jana Pawła II. To największe
wydarzenie dla Polski i całego Kościoła
Powszechnego. Mamy w niebie orędownika. Czy jednak do końca potrafimy sobie uświadomić łaskę tej beatyfikacji?
Przepraszamy też za to, co nie było
po myśli Bożej, za brak miłości w życiu
społecznym, sąsiedzkim, rodzinnym.
Wiele rodzin przeżywa kryzysy, dotkniętych jest chorobą alkoholową,
biedą, bezrobociem. Dziękuję tym, którzy wychodzą naprzeciw bolączkom.
Ofiary na paczki i żywność, to zakupione ozdoby świąteczne, świece Caritas
pokazują praktycznie, że jesteście ludźmi wiary, że autentycznie żyjecie
Ewangelią i praktyczną miłością, że
jesteście wrażliwi i wspieracie różne
ważne dzieła.
Niech dobry Bóg przyjmie naszą
wdzięczność. Prosimy Go, by pomógł
lepiej przeżyć powierzony nam czas.
By pomógł naprawić to, co nam w 2011
roku nie wyszło, by był z nami obecny
poprzez światło Ducha Świętego, poprzez swoją Matkę, która obecna jest
wśród nas, w Kościele, z woli Chrystusa, Jej Syna. On dał Ją nam za Matkę.
Niech Maryja nas wspiera, pomaga
porządkować nasze życie i wdzięczność
naszą przedstawia swojemu Synowi –
Jezusowi Chrystusowi. Szczęśliwego
Nowego Roku i Bożych mocy na otwierający się przed nami czas.
Kompendium
KKK 106
TRZY POKUSY
KS. ŁUKASZ MUDRAK
106. Co objawia kuszenie Jezusa
na pustyni?
Sceny kuszenia Jezusa na pustyni odtwarzają w sobie kuszenie Adama w
raju oraz Izraela na pustyni. Szatan
wystawia na próbę posłuszeństwo Jezusa wobec misji powierzonej Mu
przez Ojca. Chrystus, nowy Adam, pozostaje wierny, a Jego zwycięstwo
uprzedza zwycięstwo męki, w której
okazał najwyższe posłuszeństwo swojej
synowskiej miłości do Ojca.
Jezus poszcząc przez 40 dni i nocy,
przebywał na pustyni. Kiedy minął ten
czas przygotowania do publicznej działalności, wtedy przystąpił do Niego
szatan i zaczął Go kusić.
W Ewangelii czytamy o trzech pokusach, które szatan „stawia” przed
Jezusem. Pierwsza z nich, to pokusa
chleba. Zły duch pokazuje Jezusowi
kamienie i mówi, że skoro jest Synem
Bożym, to może sprawić, żeby stały się
one chlebem; w takiej sytuacji będzie
mógł nimi zaspokoić swój głód. Taka
pokusa dotyka i nas. Diabeł wskazuje
nam na rzeczy, które nie mogą nas nasycić. Szukamy szczęścia w tym, co
nam tego szczęścia nie daje. To może
być zdrowie, sukces, pieniądze, w pewnym sensie też rodzina. Jezus mówi, że
tylko Bóg może zaspokoić pragnienia
człowieka i odpiera pokusę szatana.
Poddanie się „pierwszej pokusie” doprowadza do tego, że zaniedbujemy
nasze relacje z Bogiem: odmawiamy
modlitwy szybko i niedbale; idąc na
Eucharystię zastanawiamy się przede
wszystkim, jak długo będzie trwała;
poznawanie Słowa Bożego, które jest
podstawą naszych relacji z Bogiem,
odkładamy na dalszy plan.
Druga pokusa: Szatan chce, aby
Jezus oddał mu pokłon, a wszystkie
bogactwa ziemi i władza będą należeć
do Niego. Jezus odrzuca tę pokusę i
mówi, że tylko Bogu można oddawać
pokłon i tylko Jemu można służyć. Ta
pokusa też występuje w naszych czasach. W mass mediach ukazywani są
ludzie sukcesu, zdrowi, bogaci, mający
władzę. Są oni przedstawiani jako najszczęśliwsi na świecie. My w
jakiś sposób nasiąkamy takim
myśleniem. Są ludzie, którzy
mają pracę, ich podstawowe
potrzeby życiowe są w pełni
zaspokojone, ale to im nie
wystarcza. Na pewno znamy
takich ludzi, którzy mają
wszystko, co potrzebne do
życia, ale ciągle chcą więcej.
Za cenę pracy i zdobywania
coraz to większych sum pieniędzy, zaniedbują relacje z
bliskimi.
Trzecia pokusa, to pokusa
nieakceptacji swojej historii.
Szatan chce, aby Jezus rzucił
się z narożnika świątyni. Cytuje nawet
Pismo Święte: Aniołowie będą cię nosili na swoich rękach. Mówi Jezusowi,
że przecież jest zwykłym cieślą z Nazaretu, nikt Go nie zna, a tak wielką misję ma wypełnić, głosić Królestwo Boże, nauczać. Przecież nikt Go nie będzie słuchał. Ale kiedy ludzie zobaczą,
jak Jezus skacze z muru świątyni i
aniołowie unoszą Go na rękach, wtedy
będzie miał posłuch wśród ludu. Jezus
odrzuca tę pokusę i mówi, że Boga nie
wystawia się na próbę. Akceptuje miejsce, w którym Ojciec Go postawił. Akceptuje to, że pochodzi z biednej rodziny, że nikt właściwie o Nim nic nie wie.
Taka pokusa dotyka i nas. Jesteśmy
nieraz niezadowoleni z tego, co nas
spotyka. Narzekamy na rodzinę, na
ludzi, z którymi się spotykamy. Wielu
chciałoby się znaleźć w innej sytuacji,
mieć innych znajomych, inną rodzinę,
obracać się w innym środowisku. Uciekamy wtedy w marzenia. Prawdziwa
postawa chrześcijańska polega natomiast na pytaniu Boga, jak mamy żyć
w takiej sytuacji, w jakiej jesteśmy?
Jaka jest wola Pana Boga – w tym
miejscu, w tej rodzinie, z tym człowiekiem. Co zrobić, aby naprawdę w życiu
zaistniało szczęście?
Jezus pokonuje szatana, nie poddaje się żadnej z tych pokus. My niestety w tej duchowej walce wiele razy
przegrywamy. Poddajemy się myśleniu, które podsuwa nam demon. Ale
jest wyjście z tej sytuacji. Trzeba przez
czas pokusy przechodzić z Jezusem.
On każdą z pokus zwyciężał przez Słowo Boże; cytował Pismo Święte, odpierając w ten sposób ataki szatana. To
wskazówka, byśmy się zastanowili,
jaka jest nasza relacja do Słowa Bożego. Czy je znamy, czytamy? Czy bierzemy do ręki Pismo Święte? Czy pytamy
Boga, jak mamy żyć i co robić? Czy
zastanawiamy się i szukamy tego, co
Bóg w Piśmie Świętym już nam powiedział o naszej konkretnej sytuacji? To
zadanie na całe życie, bo pokusy będą
przychodziły zawsze. Zaś Jezus jest
Tym, który uczy nas te pokusy odpierać.
STYCZEŃ 2012 Nr 1/166
7
25 ROCZNICA POWSTANIA PARAFII ŚW. ANTONIEGO PADEWSKIEGO W LUBLINIE
Abp Stanisław Budzik
Abp Bolesław Pylak
Bp Ryszard Karpiński
BÓG POSŁUGUJE SIĘ LUDŹMI
EWA I TOMASZ KAMIŃSCY
Obchody srebrnego jubileuszu
naszej parafii rozpoczęły się 11 listopada 2011 r. uroczystą Mszą św. o
godz. 18.00, którą celebrował Bp Ryszard Karpiński wraz z kapłanami,
którzy odbywali praktykę diakońską
w kościele św. Antoniego. Na Mszę
św. przybyły również Siostry Betanki,
które pracowały i obecnie pracują w
parafii.
„Cieszymy się, że w tej dzielnicy,
wśród bloków, które wyrosły przed
trzydziestu laty, udało się uzyskać
odpowiednie zezwolenia na budowę
kościoła – przez modlitwę, przez odwagę ludzi, którzy jako zwarta 10 milionowa grupa Solidarności upominali się o swoje prawo do Boga i do poszanowania ludzkiej pracy – powiedział Bp Ryszard Karpiński. – Widziałem, jak przychodziliście do pracy, jak przychodziliście z ofiarami,
takimi, na jakie Was było stać. A ci,
co nie mogli, składali ofiarę cierpienia
i modlitwy. (…) To właśnie z tego
„niewiele” wyrosła ta świątynia”.
W dniu 16 listopada Bp Mieczysław Cisło przypomniał, że w kościele
św. Antoniego w 1996 roku udzielał
sakramentu kapłaństwa ks. Bogdanowi Kalinowskiemu, ks. Andrzejowi
Gołębiowskiemu, salezjaninowi i ks.
Tomaszowi Adamczykowi. W ciągu
25 lat święcenia kapłańskie otrzymało
13 księży pochodzących z parafii.
Wspominając czas budowy, bp Mieczysław mówił: „Kiedy gromadzili się
8
STYCZEŃ 2012 Nr 1/166
tutaj pierwsi ludzie, wspierający ks.
proboszcza, który przybył na puste
pole, by tu tworzyć parafię, chyba
nie wierzyli, że doczekają się wolności i spełnienia takich marzeń, które
nieśli w swoich sercach i powstańcy
czasów zaborów, i żołnierze czasów
wojen, i ci odważni z dziesięcioleci
powojennych. (…) Dziękuję wszystkim, którzy towarzyszyli ks. Proboszczowi przez lata jego posługi.
(…) Dziękujmy Bogu za dar ks. prałata Stanisława Roga, który swoją
osobowością potrafił tak zespolić
parafię we wspólnotę wiary, przyjaźni i miłości”.
W uroczystości uczestniczyli
wikariusze i rezydenci, którzy pracowali i obecnie pracują w parafii.
Ks. prof. Stanisław Fel, pierwszy
wikariusz, mieszkający przez te lata
(z czteroletnią przerwą) w parafii
powiedział: „Byłem świadkiem heroicznej pracy duszpasterskiej ks.
Proboszcza i wysiłków organizacyjnych przy budowie. Ks. Prałat budował moją osobowość kapłańską i do
dzisiaj jest dla mnie wzorcem kapłana i duszpasterza”. Warto przypomnieć, że to właśnie ks. Stanisław
Fel sprowadził z Niemiec organy do
kościoła św. Antoniego.
Rezydent, ks. Artur Janczarek,
kapelan szpitala na Staszica mówiąc
o parafii św. Antoniego stwierdził:
„Jest to szczególne miejsce. To wielka zasługa ks. Prałata, który ma w
sobie ogromny charyzmat. Jest nie
tylko proboszczem, wychowawcą, ale
przede wszystkim troskliwym ojcem,
który opiekuje się każdym z nas. Los
parafian i księży nigdy nie był mu
obojętny”.
W dniu 29 listopada przybył Bp
Artur Miziński, rodak z racji zamieszkiwania w parafii jego rodziców, Anny i Przemysława. Mieszkał on także
na terenie wspólnoty jako rezydent.
Wśród uczestników uroczystości byli
księża oraz siostry zakonne pochodzące z parafii św. Antoniego. „To
wielki dar od Boga, móc gromadzić
się w świątyni, gdzie On zechciał w
sposób szczególny zamieszkać, by być
dla nas Emmanuelem, Bogiem z nami
– powiedział w homilii Bp Artur. –
Stąd dzisiejsza uroczystość i nasze
dziękczynienie Bogu i ludziom, którzy
tę świątynię i parafię wznosili i dzisiaj
ją stanowią. (…) Ponosili oni nieraz
wiele ofiar, by świątyni nadać ten
kształt, by wyróżnić ją spośród innych
budynków, przyozdobić, upiększyć,
aby mogła pomagać w przeżywaniu
spotkania z Bogiem. (…) Dziś pragniemy podziękować Bogu za rodziny
w naszej parafii, w szczególności za
te, w których zrodziły się powołania
kapłańskie i zakonne, prosząc o nowe
liczne i święte powołania. (…) Dziękujemy za Ojca tej parafii – ks. Stanisława i za innych kapłanów, za ich świadectwo życia i umacnianie nas na
drogach powołania”.
25 ROCZNICA POWSTANIA PARAFII ŚW. ANTONIEGO PADEWSKIEGO W LUBLINIE
Bp Mieczysław Cisło
Kolejną stacją na drodze dziękczynienia była Msza św. w sobotę 3
grudnia odprawiona przez Arcybiskupa Seniora Bolesława Pylaka. Dzięki
niemu powstała parafia św. Antoniego i wiele innych kościołów oraz kaplic archidiecezji lubelskiej. Msza św.
została odprawiona w intencji inżynierów, projektantów, budowniczych
i dobrodziejów kościoła. Wielu z nich
przybyło na uroczystości. Na spotkaniu po Eucharystii Abp Bolesław Pylak powiedział m.in.: „Kościół budujemy dla siebie, ale i dla pokoleń. To
ślad po naszym życiu i pracy. Gratuluję tego kościoła wszystkim, którzy
mają jakiś wkład w jego powstanie.
Już nie mówię o ks. Stanisławie, bo co
bym powiedział, to wszystko za mało.
Budować kościół, to droga przez mękę, ale ktoś to musiał zrobić. (…) Parafia, to nie tylko kościół materialny,
ale i żywy. Jest tu reprezentacja parafii. Gratuluję ks. Proboszczowi takich
parafian. Ja byłem i wikariuszem, i
proboszczem, więc wiem, że dobrze
ksiądz się czuje w parafii, kiedy ma
zaplecze, kiedy wie, że ludzi są za
nim. (…) Cieszę się, że w Lublinie powstało wiele wspólnot i są to żywe
wspólnoty”.
Główną uroczystością jubileuszową była Msza św. dziękczynna
odprawiona przez Arcybiskupa Stanisława Budzika w niedzielę 11
grudnia 2011 r. Była to pierwsza
wizyta Metropolity w parafii św.
Antoniego. „Wielbimy Boga za 25
lat istnienia tej parafii – powiedział
ks. Arcybiskup, – za 25 lat posługi
pasterskiej ks. Proboszcza prałata
Bp Artur Miziński
Stanisława, budowniczego tej
świątyni, która jest Bożym i Waszym domem. (…) Kościół został
zbudowany w krótkim czasie –
zaledwie cztery lata. Nie byłoby to
możliwe bez dobrej organizacji,
bez talentów, dynamiki, umiejętności nawiązywania kontaktu z
ludźmi przez ks. Prałata Stanisława. Ale nie byłoby to możliwe
również bez Was, bez Waszej wielkiej współpracy, ofiarności, wynikającej z wiary, że kościół to Dom
Boży, w którym człowiek spotyka
się z Bogiem, aby Mu dziękować
za Jego dary i prosić o Jego błogosławieństwo. Kościół jest też naszym domem. My się tu gromadzeni wezwani przez Boga, aby być
jego ludem, jednoczyć się wokół
ołtarza i karmić się Bożym Słowem i Chlebem dającym życie
wieczne”.
Ks. proboszcz Stanisław Róg
dziękował ks. Arcybiskupowi za
życzliwość i troskę o parafię. Dziękował też wszystkim, którzy w jakikolwiek sposób trudzili się przy budowie wspólnoty parafialnej. Dodał,
że obchody jubileuszu są rozciągnięte w czasie, by dziękować przede
wszystkim Bogu, ale też i ludziom za
ofiarność i zaangażowanie. Ks. Arcybiskup dodał jeszcze, że Kościół
powinien stawać się domem i szkołą
komunii: „Mam wrażenie, że to, co
jest naszym zamiarem i planem, w
Waszej parafii już się pięknie realizuje. Gratuluję Wam tego z całego
serca. Gratuluję Wam takiego wspaniałego proboszcza, którego po 25
Bp Józef Wróbel
latach z takim aplauzem się oklaskuje
i składa mu życzenia. (…) A księdzu
Proboszczowi gratuluję takich parafian”.
Ostatnią stacją świętowania jubileuszu parafii była Msza św., którą 15
grudnia celebrował Bp Józef Wróbel
w intencji dziękczynnej z prośbą o
Boże błogosławieństwo na następne
lata dla parafii. W homilii ks. Biskup
mówił: „Przed 25 laty Bóg postawił
drabinę jakubową i pochylił się w to
miejsce, i zsyła swoich aniołów z darami dla tych, którzy w swojej pielgrzymce do Ziemi Obiecanej przychodzą w swoim Adwencie. I stąd aniołowie zabierają do Boga to, co nasze,
niekiedy bardzo skromne i proste,
płynące z serca, zwyczajne, ludzkie,
pełne miłości zanoszone do Boga dary. To wszystko (…) okazuje się godne
Boga. On na to oczekuje na szczycie
drabiny, aby to przyjąć. Po ludzku
mówiąc, Bóg cieszy się tym, co piękne, szlachetne, z serca płynące. (…)
Chcemy Bogu dziękować za dar Bożej
Drabiny zbawienia postawionej tu w
centrum naszej parafii, w centrum tej
naszej ziemi pielgrzymowania, które
nazywamy naszym osobistym Adwentem.
Obchody jubileuszu zakończył dar
parafian. Było to powołanie nowego,
37 już kółka Żywego Różańca pw. Bł.
Jerzego Popiełuszki, męczennika i
patrona naszych trudnych czasów.
Prośmy go oraz św. Antoniego i Najświętszą Maryję Pannę, by pomagali
nam na drodze budowania prawdziwej wspólnoty, by czas pielgrzymowania po ziemi przyniósł jak najlepsze
owoce na kolejne jubileusze.
STYCZEŃ 2012 Nr 1/166
9
25 ROCZNICA POWSTANIA PARAFII ŚW. ANTONIEGO PADEWSKIEGO W LUBLINIE
CIĄGNĘŁO MNIE NA BUDOWĘ
STANISŁAW ZUBALA
W listopadzie 1986 roku wracałem z pracy i zobaczyłem, że w ziemię
powbijane są jakieś słupy. To był początek budowy kaplicy. Ja wtedy nie
uczestniczyłem w samej budowie.
Początkowo moja praca przy budowie polegała na rozładunku materiałów. Pierwszy raz przyszło ze trzydziestu panów. Trzeba było stać w
kolejce, żeby zdejmować cegły z samochodu. Potem chętnych było
mniej. Nawet kiedyś patrzę, a stoi
samochód z cegłami, a przy nim tylko ksiądz Proboszcz i kierowca. Ja
akurat byłem na spacerze z synem
Grzesiem, który leżał w wózku. Postawiłem wózek z boku i poszedłem
pomagać księdzu w rozładunku. Proboszcz wielokrotnie udzielał się fizycznie, dawał przykład innym.
Na wiosnę było lasowanie wapna
– robota ciężka i niewdzięczna. Przy
blokach usypana była pryzma wapna
palonego, przykryta folią od deszczu.
Stały dwie skrzynie do lasowania.
Chętnych nie było wielu, bo w czasie
gaszenia wapna unosiły się ciężkie,
drażniące opary. Przychodziły panie
z piciem, czasem przyniosły coś do
jedzenia, lubiły porozmawiać.
Potem zaczęła się budowa. W
sierpniu, kiedy wróciliśmy z urlopu,
były już przygotowane wykopy pod
fundamenty pod salę katechetyczną.
Zaraz poszedłem na budowę. Ludzi
co niemiara, dzieci, starsi. Każdy coś
robi. Pytam, co mam robić. Wysłali
mnie do pana Bolka. A on mówi, żebym nalewał wody do beczek. Zawsze
jakaś robota.
We wrześniu już trzeba był zalewać strop sali. Były już zrobione szalunki, trzeba tylko było położyć pustaki na strop Eckermanna. Wszystkie je sam położyłem, inni mi je podawali z dołu. Tak naprawdę, to nie
mam wykształcenia budowlanego.
Potem dalej się budowało cały budynek katechetyczny, plebanię i w końcu kościół. Wykop na dolny kościół
był bardzo głęboki. Część ziemi wywoziło się taczkami.
Któregoś dnia trzeba było zalać
betonem pierwszy filar w dolnym
kościele. Już wcześniej nauczyłem się
rozrabiać beton w betoniarce. Kiedy
przyszedłem na budowę, nikogo nie
było, ale szalunek był przygotowany.
Pan Bolek przygotował nawet znacznik na kiju, do jakiego poziomu trzeba zalać. Myślałem, że ktoś jeszcze
10
STYCZEŃ 2012 Nr 1/166
przyjdzie, a jak nie, to sam będę
musiał to zalać. Zrobiłem jakieś
450 litrów betonu i wtedy przyszedł
pan Hipolit Kuźmicz. To we dwóch
zaczęliśmy po chwiejącej się kładce
wozić beton taczkami. Akurat przyszedł Proboszcz i mówi: Co, chce
pan sam kościół wybudować? A ja
mówię, że myślałem, że ktoś przyjdzie. No i tak we dwóch z panem
Kuźmiczem zalaliśmy ten słup.
Przez noc beton stężał i można było
już szalunek rozebrać. Jeden dzień
był do przodu.
W styczniu 1988 roku murarze
zaczęli wznosić mury kościoła. Pogoda była jak w tym roku. Mnie to
aż ciągnęło na budowę. Nie mogłem
w domu usiedzieć. Wszystko to
dzięki żonie, która wzięła na siebie
wszystkie obowiązki domowe. Trzeba było opiekować się dziećmi,
sprzątać, gotować itd. Ja po przyjściu z pracy i zjedzeniu obiadu zaraz biegłem na budowę. Pracowało
się dwie trzy godziny, latem dłużej,
więc jakoś można było wytrzymać.
Co prawda po wolnej sobocie, w niedzielę trudno było klękać. Na budowę najczęściej przychodzili ci sami
ludzie. Na budowie wiele się nauczyłem. Choćby jak przygotowywać
zbrojenia. Najpierw patrzyłem, jak
się to robi, a potem sam to robiłem.
Tak się podszkoliłem na budowie, że
nie miałem potem problemu z postawieniem murowanej altanki na działce. Chodziłem też po bloku i zbierałem ofiary na kościół. Ludzie byli
ofiarni. Kiedyś roznosiłem wypominki, to myśleli, że zbieram na kościół i
pytali, po ile się składamy.
Ksiądz Proboszcz zawsze dawał
przykład. Sam pracował. Zawsze
wszystkich witał, gdy przychodzili
do pracy, coś powiedział, zażartował. Czasem w niedzielę na kazaniu
prosił o pomoc, bo mało ludzi przychodziło do pracy. Różnie bywało.
Teraz cieszę się, że kościół jest blisko i że mogłem pomóc przy jego
wznoszeniu.
PRACOWAŁO BARDZO WIELU
KAZIMIERZ KALINOWSKI
Kiedy jesienią 1986 roku przywieziono na plac budowy elementy
drewnianej kaplicy z Poniatowej,
pomyślałem sobie, że na pewno
trzeba będzie z desek wyjmować
gwoździe. Wziąłem młotek i kombinerki i poszedłem, aby pomagać
przy budowie kaplicy. I tak pracowałem jeden dzień, drugi. Kiedy
obok przejeżdżał kierowca z budowy, zatrzymał się i powiedział, że
mam nieodpowiednie narzędzia i że
jutro da mi łapkę do wyciągania
gwoździ. Na drugi dzień portier z
budowy przyniósł mi aż dwie łapki
do gwoździ. Od razu było łatwiej
pracować.
Na budowie poznałem pana
Bolesława Sobiecha. Był on bardzo
dokładny i wymagający. Zwracał
nam uwagę, że kiedy odbije się deskę od szalunku, to od razu trzeba
zagiąć gwoździe, żeby ktoś nie przebił sobie nogi na gwoździu. Pamiętam, jak wymierzył nam miejsca do
kopania dołków pod słupki kaplicy.
Grunt był tam bardzo twardy. Trzeba było używać kilofa i metalowego
drąga.
Pamiętam takie zdarzenie. Pewnej
soboty ks. Proboszcz zaprowadził mnie
do głównego zaworu wodnego i tam
kopałem. W pewnym momencie przyszedł prezes spółdzielni mieszkaniowej
i powiedział, że to teren spółdzielni i
nie wolno tu kopać. Jak nie przestanę,
to wezwie milicję. Na to ksiądz Proboszcz odrzekł, że ma pozwolenie. Ale
prezes swoje. Ja jeszcze trochę pokopałem, ale przerwałem, bo przypomniałem sobie, że nie mam przy sobie
dowodu osobistego, a jak przyjedzie
milicja, to zaraz mnie wezmą na Kawią. Ale nic się nie stało.
Przy budowie kościoła pracowało
bardzo wielu ludzi. Kiedyś przyszedłem
na budowę zaraz po nocnej zmianie. Kiedy o tym się dowiedział ks. Proboszcz od
razu odesłał mnie do domu mówiąc, że
przecież jest wystarczająco dużo ludzi.
Ale ja kiedy tylko mogłem, to przychodziłem do pracy na budowie. Najczęściej
to umawialiśmy się razem z śp. Stanisławem Zającem. Razem zbieraliśmy też w
naszym bloku pieniądze na rzecz budowy. Cieszę się niezmiernie, że w jakimś
stopniu przyczyniłem się do powstania
naszej świątyni.
25 ROCZNICA POWSTANIA PARAFII ŚW. ANTONIEGO PADEWSKIEGO W LUBLINIE
LUDZIE MODLITWĄ WYPROSILI KOŚCIÓŁ
STANISŁAW KOSTRZEWA
Nasze osiedle należało początkowo
do parafii św. Agnieszki na Kalinowszczyźnie i należałem do Rady Parafialnej. Tam poznałem ks. Stanisława Roga, kiedy jeszcze był wikariuszem. Wiedziałem, że będzie budowany kościół na
naszym osiedlu. Któregoś dnia w październiku 1986 r., przyszedłem z pracy
do domu, a żona mówi mi, że dzwonił
ks. Stanisław Róg, bym szybko przyszedł na plac budowy. Jak się tam zjawiłem, zobaczyłem przyczepę załadowaną jakimiś drewnianymi elementami. Proboszcz powiedział mi, że trzeba
ją rozładować, a tu nie ma ludzi. Pobiegłem więc do bloku naprzeciwko, obszedłem mieszkania, ale znalazłem
chętnych do pomocy chyba dwóch czy
trzech ludzi. Był jeszcze ks. Ryszard
Wieczorek. On też się bardzo angażował
w budowę, nawet kopał łopatą wykopy
na fundamenty. Razem więc wszystko
rozładowaliśmy, a następnego dnia ze
śp. Bolesławem Sobiechem zabraliśmy
się za budowę kaplicy. Tylko że nie mieliśmy narzędzi do kopania. Mówię więc
ks. proboszczowi, że mam działkę, a
tam są szpadle itd. Trzeba to tylko przywieźć. Ksiądz Róg miał ładę. Wsiedliśmy do niej i pojechali po narzędzia. A
potem zaczęliśmy kopać dołki pod słupy kaplicy. Ja od początku bardzo dużo
czasu poświęcałem budowie. Nie było
dnia, żebym tam nie poszedł.
Z pracą na budowie było początkowo bardzo ciężko. Po prostu nie było
chętnych do pomocy. Ale jakoś wszystko szło do przodu. Jak już została zbudowana kaplica, to zaraz się zmienił
stosunek ludzi do budowy. Po prostu
kaplica była za ciasna, więc wszyscy
chcieli szybko zbudować kościół. Któregoś dnia przyszło tak dużo ludzi do robienia wykopów, że aż zabrakło dla nich
narzędzi. Na budowie robiło się wszystko, co potrzeba. Wykopy kopało się
ręcznie. Nie było żadnej koparki. Najcięższa była praca przy lasowaniu wapna. Czasem to aż strach pomyśleć, jakie
były warunki pracy. Filary kościoła to
się zalewało wiaderkami, a nie tak jak
dzisiaj z betoniarek. Bolesław Sobiech
przygotowywał szalunki. Było kilku fachowców, ale fizyczne prace wykonywali ochotnicy. W soboty to się przychodziło na cały dzień.
Praca na budowie rozpisana była
na poszczególne bloki. Trzeba było jeszcze chodzić po domach i przypominać o
terminach. Ja zajmowałem się też
zbiórką pieniędzy w swoim bloku. Namawiałem też ludzi do pracy przy budowie.
W kaplicy kwitło życie religijne.
Msze były wspaniałe, choć było ciasno i
trzeba było poszerzyć kaplicę. Na
pierwszej Mszy zbierałem tacę. Ks. Proboszcz mówił, że to nie ma sensu, ale ja
się uparłem i nawet niezłą ofiarę zebrałem. Bardzo lubiłem chodzić do tej
drewnianej kaplicy. Ludzie byli bardzo rozmodleni i chyba tą modlitwą
wyprosili kościół, ze tak szybko został
zbudowany. I oczywiście dzięki ks.
Proboszczowi, który się nie oszczędzał
i zdrowie tracił przy budowie.
Budowa szła szybko. Pamiętam,
jak wróciłem z urlopu, to byłem zaskoczony, ile się w tym czasie zrobiło.
Ogromnie cieszyłem się, jak już stała
konstrukcja kościoła i można było
wejść do środka. I pierwsza Msza prymicyjna w murach kościoła, która
odprawił ks. Mirosław Zając. To była
wielka radość, mimo że wszystko było
jeszcze w stanie surowym. A jak już był
dach, to dopiero się cieszyłem. Można
było przecież pracować przy każdej pogodzie, i jak był deszcz, i śnieg.
Nawet nie myślałem, że będę miał
tak blisko do kościoła, bo w rodzinnej
miejscowości miałem 7 km do świątyni
w Radzyniu. I tak jest do dzisiaj. Nic się
nie zmieniło. Dziękuję Bogu, że pozwolił mi tu być i pracować przy budowie
kościoła.
RAZEM CHODZILI POMAGAĆ
ZOFIA ZAJĄC
Z ks. Proboszczem Stanisławem
Rogiem znaliśmy się od czasu, kiedy
syn Mirosław poszedł do Seminarium.
Był wtedy wikariuszem u św. Agnieszki. Wpadał czasem do nas wieczorem
na herbatę i rozmawiał z mężem Stanisławem.
Potem, jak zaczęła się budowa kościoła, mąż poznał się z panem Kazimierzem Kalinowskim i razem chodzili
pomagać przy budowie. Mąż bardzo
chwalił śp. Bolesława Sobiecha i śp.
Bolesława Kiełbasińskiego, mówił, że
to byli bardzo dobrzy fachowcy. Mąż
był radnym i kiedy wypadał dyżur naszego bloku, chodził z panem Kalinowskim po mieszkaniach. Pytali, kto
mógłby pójść pracować. Zbierali też
pieniądze na budowę. Wszystko razem.
Praktycznie to codziennie mąż po
przyjściu do domu z pracy, zjadał obiad
i szedł z panem Kaziem na plac budowy. Gdy było coś pilnego, to parę razy
mąż brał nawet urlop, żeby pracować na
budowie. Tak samo pan Kalinowski.
Wtedy to już byli przy kościele cały
dzień.
Mąż pracował również tuż przed
prymicjami naszego syna Mirosława,
które odbyły się 3 czerwca 1990 r. Razem
z ks. Andrzejem Kusiem i Andrzejem
Gołębiowskim przygotowywali wszystko,
by mogła odbyć się Msza św. prymicyjna.
Kościół wówczas nie miał jeszcze dachu.
Ja nie mogłam pomagać przy budowie ze względu na zdrowie. Gdy był nasz
dyżur, gotowałyśmy obiad razem z sąsiadką śp. Haliną Pioś i zanosiłyśmy go
na budowę.
Od ośmiu lat pracuję razem z paniami w Punkcie Charytatywnym. Teraz jest
bardzo dobrze. Mamy oddzielne pomieszczenia na żywność i na odzież. Mimo różnych zdarzeń, czasem nieprzyjemnych, lubię tę pracę i widzę, że jestem
ludziom potrzebna.
WSPOMINAM DREWNIANĄ KAPLICĘ
STANISŁAW STEFANIAK
Gdy myślę o jubileuszu naszej parafii, dziękuję Bogu, że dane mi było być świadkiem i uczestnikiem wydarzeń związanych z jej początkiem i rozwojem. Z nostalgią
wspominam drewnianą kaplicę – skromny, ale widoczny znak wiary naszej dzielnicy.
Nigdy nie zapomnę entuzjazmu, charyzmy i zaradności naszego pasterza – ks.
Stanisława Roga – który w tych trudnych czasach dzień po dniu, pokonując wiele przeciwności, prowadził budowę kościoła. Jego serdeczność i otwartość tworzyły dobry
klimat na placu budowy. Wszyscy czuliśmy się jak u siebie i mimo wielu obowiązków
zawodowych i rodzinnych z radością spieszyliśmy na plac budowy, by włączyć się w
powstające dzieło Boże. Do prac fizycznych chętnie i często włączał się sam nasz
ksiądz Proboszcz. Dzięki wielkiemu zapałowi i zaangażowaniu księży i parafian, budowa świątyni szybko się zakończyła i z dnia na dzień stawała się piękniejsza.
Pragnę wyrazić Bogu wdzięczność, że mogłem choć w małym stopniu poprzez
swoją pracę przyczynić się do powstania świątyni, a teraz aktywnie uczestniczyć w
życiu parafii (codzienna Eucharystia, Żywy Różaniec).
Życzę sobie i wszystkim parafianom przeżywania kolejnych jubileuszy.
STYCZEŃ 2012 Nr 1/166
11
25 ROCZNICA POWSTANIA PARAFII ŚW. ANTONIEGO PADEWSKIEGO W LUBLINIE
DOBRZE NAM SIĘ WSPÓŁPRACUJE
SYLWESTER PUCYK
Moja praca przy budowie polegała
przede wszystkim na wykonywaniu
szalunków. Pracowałem raczej wtedy,
gdy wypadł dyżur naszej ulicy.
Dopiero moja główna praca w kościele zaczęła się od stolarki. Z synem
Waldkiem wykonaliśmy kopułki na
dzwonnicy i na kaplicy, wszystkie
drzwi w kościele, następnie ławki i
konfesjonały.
W 1995 r. pojechaliśmy z ks. Proboszczem i organmistrzem do Niemiec, żeby rozebrać organy i załadować na tira, aby części przewieźć do
Lublina. Organy 26 głosowe piszczałkowe otrzymaliśmy dzięki staraniom
ks. Stanisława Fela od niemieckiej parafii w Holfeld. Przez pełne trzy dni
rozbieraliśmy organy na poszczególne
części. W ostatnim dniu pakowaliśmy
je do tira. Wieczorem, gdy wreszcie
skończyliśmy, ruszyliśmy w drogę. My
w trójkę jechaliśmy osobno. Proboszcz prowadził, a my z synem ze
zmęczenia spaliśmy. Dopiero, gdy
przekroczyliśmy granicę i byliśmy już
w Polsce, ks. Proboszcz obudził nas,
byśmy go wymienili.
Organy, które stanowiły jedną
całość, w naszym kościele są rozdzielone na dwie części. Złożył je na nowo pan Jerzy Kukla, organmistrz z
Bielska-Białej. Niektóre części wiatrownic trzeba było dorobić, bo były
stoczone przez szkodniki. Obie szafy
organowe wykonaliśmy według przygotowanego projektu.
Zrobiliśmy balustrady drewniane i
metalowe. Pracowaliśmy przy ołtarzu
głównym. Krzyż początkowo miał być
obłożony marmurem, ale w końcu wyłożyliśmy go dębiną. Obaj z synem wykonaliśmy pierwszy krzyż misyjny stojący na placu przy kościele.
POMAGALIŚMY OD
SAMEGO POCZĄTKU
MARIANNA I HENRYK MAŁECCY
Mój mąż Henryk od samego początku pomagał przy budowie kościoła. Kiedy wypadał
dyżur naszego bloku, mąż szedł wraz z zięciem
i synami, choć byli bardzo młodzi, na budowę.
Zawsze też szedł, gdy była ogłaszana jakaś akcja dodatkowa. Wykopy pod kościół wykonywane były w większości ręcznie. Dzięki temu
mniejsze były koszty budowy i obciążenia
mieszkańców. Wióry stolarskie na ocieplenie
stropu ks. Proboszcz załatwiał w naszym zakładzie stolarskim. Mąż zajął się ich załadunkiem.
Czas budowy kościoła mąż wspomina bardzo mile, gdyż wtedy poznał dużo ludzi. Do
dziś mają do siebie szacunek i sympatię.
Szczególnie pamięta inżyniera Tadeusza Lipskiego oraz majstra Bolesława Sobiecha, który
był bardzo dobrym fachowcem.
Największy szacunek mamy dla ks. Proboszcza, że podjął się budowy w tak ciężkich
czasach, kiedy wszystko trzeba było
„załatwiać”.
Ja pomagałam inaczej. Od początku należałam do Rady Parafialnej. Chodziłam po bloku, zbierałam pieniądze. Początkowo co miesiąc, a potem co kwartał. Zapisywałam też, kto
ma przyjść w czasie dyżuru na budowę. Gotowaliśmy też obiady dla grupy fachowców. Starałam się, żeby obiad był pożywny i składał się
z zupy, drugiego dania i kompotu.
Do tej pory jestem radną i należę do grupy
Caritas. Cieszę się, że mogę udzielać się społecznie. Należę też do Towarzystwa Przyjaciół
Seminarium Duchownego. Jesteśmy dumni,
że chodzimy do kościoła, który został zbudowany z naszą pomocą.
12
STYCZEŃ 2012 Nr 1/166
Przygotowaliśmy projekty ławek i
Proboszcz wybrał jeden do realizacji.
Dużo pracy było przy zamykanych
konfesjonałach. Trzeba było zastosować wygłuszenia z wełny mineralnej,
by dźwięki nie wydostawały się na zewnątrz i odwrotnie. I jest tam cicho.
W ołtarzu głównym wykonałem
stalle. Kolejną pracą był ołtarz Miłosierdzia Bożego.
Planowany jest teraz ołtarz w kaplicy bocznej. Będzie on poświęcony
bł. Janowi Pawłowi II. Mam już pierwsze szkice, ale to dalsza przyszłość.
Cieszę się, że mogę pracować przy
kościele, że jestem potrzebny. Nasz Proboszcz jest bardzo dobrym gospodarzem
i wszystko widzi. Od razu mówi: Panie
Sylwku, trzeba tam naprawić… Ale
przede wszystkim jest wspaniałym człowiekiem i dlatego dobrze się nam współpracuje.
W drodze przez życie z Janem Pawłem II
POKÓJ
MAGDALENA MICHOŃ
Warszawa 8 czerwca 1987 r.: Jeśli chcecie zachować pokój, pamiętajcie o człowieku.
Ta krótka rada naszego umiłowanego rodaka, wielkiego papieża – bł. Jana
Pawła II – jest dla każdego człowieka cenną wskazówką. Osoba ludzka bowiem,
swoją uprzejmością i życzliwością, nadaje konkretny kształt własnej osobowości i
relacjom z całym swoim otoczeniem. I tylko wówczas, gdy te relacje przyjmują
kształt braterskiej miłości, chrystusowy pokój jest możliwy. Albowiem, jeżeli człowiek zaczyna budować stosunki międzyludzkie na własnych zasadach i prawach,
bez określonego kształtu i fundamentu jakim jest Ewangelia, wówczas może stracić
sens swojego podstawowego powołania, jakim jest powołanie do miłości.
Wszelkie naruszenia i nie poszanowania praw człowieka stanowi zagrożenie
dla pokoju – mówił papież.
Największym zagrożeniem w życiu ludzi współczesnego świata jest egoizm.
Człowiek, kierujący się egoizmem, za główny cel stawia własne dobro, wygodę, bezpieczeństwo. Zaczyna żyć, osądzać, instruować według własnych „przykazań”. Osoba ludzka, zapatrzona w siebie, nie troszczy się o nikogo i o nic więcej przez co traci
dobry kontakt z człowiekiem jak i Panem Bogiem.
Lublin 9 czerwca 1987 r.: Czyż nie są "światłem i solą ziemi" ci wierzący, którzy we wszystkich dziedzinach życia, zwłaszcza w środowisku pracy, starają się
wprowadzać w czyn zasady Ewangelii, sprawiedliwości, solidarności?.
Zasada Ewangelii opiera się na dialogu między Bogiem a człowiekiem, na osobistej i prawdziwej relacji stworzenia wobec Stworzyciela i Odkupiciela. Najwymowniej stwierdził to św. Hieronim: Nieznajomość Pisma Świętego jest nieznajomością Chrystusa. Aby pokochać prawdziwie Chrystusa trzeba wpierw rozkochać
się w Jego Ewangelii. Bóg, jak każda inna osoba, potrzebuje zainteresowania ze
strony człowieka, rozmowy z nim, jego oddania. Jak każdej innej osobie, która wyświadczy nam dobro należy Mu się dziękczynienie, miłość i szacunek. Jeżeli chcemy żyć z Panem Bogiem w przyjaźni, to bez Ewangelii jest to nie możliwe. Nie da
się inaczej. Możesz codziennie przyjmować sakramenty, chodzić na pielgrzymki,
modlić się klęcząc. Bez Ewangelii, zbyt wiele tym sposobem nie osiągniesz. Wiara
człowieka musi opierać się na fundamencie, na Chrystusie – to jest Ewangelia. W
przeciwnym razie zbudujemy swoje życie na wzór domu postawionego na piasku.
Krocząc śladami bł. Jana Pawła II, uczmy się miłości do Ewangelii, która jest
drogowskazem dającym życie wieczne, która burzy w nas fałszywy pokój jaki często
sobie tworzymy.
NAJMILSZE DUCHOWE WSPOMNIENIA ROKU 2011
KAZIMIERA FLIS
W ostatnim dniu grudnia dziękowaliśmy Bogu za wszelkie dobro, jakiego doświadczyliśmy w ciągu całego
2011 roku. Uczestnicząc w uroczystych
Nieszporach odśpiewaliśmy dziękczynne Te Deum, za co można było uzyskać
w tym dniu odpust zupełny za siebie
lub w intencji duszy czyśćcowej. O północy odprawiona została tradycyjnie
Pasterka Noworoczna, podczas której
ks. Proboszcz dokonał podsumowania
roku w parafii.
Czas, jaki przeżywamy, związany
jest ściśle z jubileuszem 25 lat istnienia
naszej parafii. Od listopada przeżywaliśmy uroczystości z udziałem księży
Biskupów naszej archidiecezji. Wzięło
w nich udział wielu kapłanów związanych w różny sposób z parafią – rodaków, wikariuszy, dawnych diakonów
odbywających u nas praktykę, a także
w inny sposób czujących więź z parafią. Pierwszy przybył do parafii Bp Ryszard Karpiński, potem Bp Mieczysław
Cisło, Bp Artur Miziński, Abp Bolesław
Pylak, Abp Stanisław Budzik i Bp Józef
Wróbel. Bardzo radośnie przeżywaliśmy jubileuszowy nastrój, wspominając miniony czas, zwłaszcza udzielenie
sakramentu kapłaństwa naszym trzem
rodakom przez bp. Mieczysława Cisło. To wielka łaska, że z naszej parafii pochodzi 13 księży. Również ks.
Bp Artur zaliczany jest do naszych
Rodaków. w parafii mieszkają jego
rodzice. Sam był u nas przez kilka lat
rezydentem. Mamy wielkie zobowiązanie wobec Boga, dlatego tak gorąco
dziękujemy za wielkie łaski, jakimi
nas obdarzył.
Tę wdzięczność wyrażaliśmy
podczas Misji Świętych, które trwały
od 22 do 30 października, przygotowując nas do przeżywania z godnością wzniosłego czasu jubileuszu. Misje prowadzili z wielkim oddaniem
Misjonarze Świętej Rodziny. Starali
się odnowić w nas ducha wiary na
trudy życia w naszej doczesności.
Warto wspomnieć codzienne nauki,
apele, wspólną modlitwę różańcową,
zawierzenia, składanie intencji przed
ikoną Świętej Rodziny oraz samo
zakończenie Misji Świętych przy
pierwszym Krzyżu Misyjnym. Zgromadziliśmy się tam z własnymi domowymi krzyżami i z ogromnym
wzruszeniem dziękowaliśmy Misjonarzom, przyrzekając nieustanną
modlitwę w ich intencji oraz wier-
ność Krzyżowi.
Już wtedy zrodziła się w moim
sercu myśl, by objąć Misjonarzy patronatem modlitewnym. Tym bardziej, że
w dalszym ciągu odczuwamy więź z
nimi, dzięki listom i kalendarzom, jakie do nas wysłali na Święta Bożego
Narodzenia. Jesteśmy im wdzięczni za
pamięć modlitewną. Dlatego zachęcamy, by utworzyć jak najszerszy krąg
ludzi modlących się za misjonarzy.
Niech to będzie cząstka naszej modlitwy dziękczynnej z racji jubileuszu parafii.
Należy też wspomnieć o rekolekcjach adwentowych, które prowadził
ks. dr Antoni Nadbrzeżny. W swoich
naukach szczególną uwagę zwrócił na
grzechy główne, wśród nich szerzej
omawiał grzech pychy.
Zaraz po Świętach rozpoczęły się
spotkania opłatkowe różnych grup parafialnych. Rodzina Różańcowa spotkała się 6 stycznia w uroczystość Objawienia Pańskiego.
Dziękując jeszcze raz Bogu w Trójcy Jedynemu za łaski otrzymane w
2011 roku, proszę aby Opatrzność Boża
czuwała nad nami w nowym 2012 roku. Szczęść Boże!
URUGWAJSKIE JASEŁKA
U KSIĘDZA WOJCIECHA
Tuż przed Świętami Bożego Narodzenia otrzymaliśmy list od naszego Rodaka, ks. Wojciecha Adamczyka, Sercanina, który pracuje na misjach w Urugwaju.
Przesłał nam kilka zdjęć z Jasełek, jakie zostały wystawione jego parafii.
Wszystkim Parafianom życzył błogosławionego czasu Świąt Bożego Narodzenia oraz wszelkich łask Bożych na 2012 rok.
Ks. Wojtek jest na zdjęciu dolnym po lewej stronie.
STYCZEŃ 2012 Nr 1/166
13
ODPOWIEDŹ NA MIŁOŚĆ BOGA
EWA KAMIŃSKA
W dniach od 18 do 20 grudnia w
naszej parafii ks. dr Antoni Nadbrzeżny głosił rekolekcje adwentowe. Nauki
rekolekcyjne poświęcone były różnym
zagadnieniom m.in. tematowi wiary,
grzechów głównych, zwłaszcza pychy.
Na roratach rozważania dotyczyły tematyki maryjnej.
W związku z tym, że 11 października 2012 roku, w 50 rocznicę otwarcia II Soboru Watykańskiego, rozpoczniemy Rok Wiary, pragnę skoncentrować się na treściach związanych
z zagadnieniem wiary.
Ks. Antoni odwołał się do słynnego powiedzenia papieża św. Leona
Wielkiego: Chrześcijaninie poznaj
godność swoją. Zaznaczył, że fundamentem naszej chrześcijańskiej godności jest rzeczywistość wiary. Jest
ona Bożym światłem, które prowadzi
nas do głębokiego przeżywania pamiątki narodzenia Pana Jezusa. Przykładem pełnej wiary jest postawa Maryi. Na szczególna uwagę zasługuje Jej
gotowość do pełnienia woli Bożej,
umiejętność słuchania i zachowywania Słowa Bożego, wierność Bogu
zwłaszcza w godzinie krzyża oraz
trwanie z Apostołami w Wieczerniku
w oczekiwaniu na zesłanie Ducha
Świętego.
Św. Paweł w Liście do Rzymian
podkreśla, że wiara rodzi się z tego,
co się słyszy. Tym zaś, co się słyszy,
jest słowo Chrystusa (Rz 10, 17). Wiara rodzi się ze spotkania z Jezusem
Chrystusem, tym, który ukazuje nam
oblicze miłosiernego Ojca. Nie każde
spotkanie z Jezusem kończyło się wyznaniem wiary. Podobnie jak dwa ty-
siące lat temu, kiedy wielu nie rozpoznało w Jezusie Mesjasza i odchodziło zasmuconych, tak i dziś wielu
odrzuca prawdę objawioną.
Święta Bożego Narodzenia to
wielkie osobiste i rodzinne wyznanie
wiary w Syna Bożego, który przyszedł na świat, aby uwolnić nas od
grzechu i wprowadzić harmonię
między Bogiem i człowiekiem. Codziennie mamy możliwość spotkania
z niewidzialnym Chrystusem, obecnym w sakramentach świętych, a
szczególnie w znaku przemienionego
chleba i wina w Najświętsze Ciało i
Krew Chrystusa.
Ks. Antoni dla rozeznania, jaka
jest nasza wiara, polecał lekturę Katechizmu Kościoła Katolickiego. Według papieża Benedykta XVI są trzy
wymiary wiary. Wierzyć, to znać
podstawowe prawdy i kierować się w
życiu ich światłem, to przyjąć swoim
rozumem i wolą prawdę objawioną
przez Boga i uznawać istnienie Boga.
Wiara przedmiotowa wpajana jest
od dzieciństwa w rodzinie, przez
kapłanów, siostry zakonne i katechetów.
Wiara w Boga, to również wejście
w głęboką, osobistą relację z Osobami
Trójcy Przenajświętszej. To odpowiedź
pełną miłością na wielką, niepojętą i
nieodgadnioną miłość Bożą. Uwierzyć
Bogu, to powierzyć siebie w Jego miłosierne ręce, to podążać śladami Chrystusa i tak jak Maryja, zawierzyć się
Bożej logice, zwłaszcza w godzinie
próby, którą może być ciężar choroby,
starości, utraty pracy lub odejścia bliskich.
KONCERT ADWENTOWY
MAŁGORZATA ŚWIECA
W niedzielę 4 grudnia 2011r. w naszej parafii odbył się koncert artystów scen lubelskich o charakterze adwentowym, który stał się pewnego rodzaju tradycją spotkań z muzyką sakralną i klasyczną w tym właśnie okresie.
Muzyka mistrzów rozbrzmiewała i radowała serca słuchaczy a słowo wplecione pomiędzy utworami pobudzało do refleksji na czas adwentu.
W programie koncertowym usłyszeliśmy utwory: Jana Maklakiewicza
– Módl się o duszo moja, Gaetano Donizettiego – Ave Maria , Georga Friedricha Heandla – aria z Oratorium „Mesjasz”, Vincenzo Belliniego, Franza
Schuberta – Serenada, Giacomo Pucciniego – O mio bambina cara, Stanisława Moniuszki – aria Jontka i pieśń Halki oraz Santa Maria – Mirelle Mathieu.
Wykonawcami tej pięknej muzyki byli: Bogusława Matys – sopran,
Hubert Świeca – tenor, Marek Serweta – fortepian i Bartłomiej Serweta –
obój. Myślę, że była to duchowa uczta dla tych co poświęcili swój czas, aby
przeżyć to, czego nie mamy na co dzień – co pozwoli nam spojrzeć na siebie
oczami wiary i Miłości, która ma się zrodzić w naszych sercach.
14
STYCZEŃ 2012 Nr 1/166
Wierzyć, to również podążać ku
Bogu, to zmierzać ku wieczności, rezygnować z grzechu i tego wszystkiego,
co plami naszą chrześcijańską godność. Wiarę należy potwierdzać
uczynkami miłości, gdyż jak mówi św.
Jakub, wiara bez uczynków jest martwa (por. Jk 2,26).
Cechą wiary jest to, że jest bezinteresownym darem, aktem w pełni
ludzkim i dobrowolnym. Wiara jest
dynamiczna, zamiera, kiedy nie dba
się o jej rozwój. Podobna jest do
kwiatu, który trzeba pielęgnować,
gdyż w przeciwnym razie umiera.
Wiara posiada również aspekt społeczny, nie jest czymś prywatnym.
Człowiek wiary, to jednocześnie
człowiek głębokiej pokory, świadomy niebezpieczeństw, które mogą
zniszczyć relację z Bogiem. Wszelkie
zwątpienia na drodze wiary są pokonywane dzięki darom Ducha Świętego. Wiara oparta tylko na emocjach
jest płytka i powinna być pogłębiona
intelektualnie. Nie może być oparta
tylko na naszych subiektywnych
przekonaniach, ale na trwałych fundamentach łaski i Bożej mocy oraz
na działaniu Ducha Świętego.
W wyznawaniu wiary powinniśmy
zawsze naśladować Maryję, która Kościół nazywa Matka wszystkich wierzących.
Ks. Antoniemu z serca dziękujemy
za trud głoszenia rekolekcji i zapewniamy o naszej wdzięcznej modlitwie.
4 grudnia 2011. Koncert adwentowy. Było to jak zwykle wielkie wydarzenie dla parafii.
Od lewej: Marek Serweta, Bogusława Matys, Małgorzata Świeca, Bartłomiej Serweta, Hubert Świeca.
15 grudnia 2011. do Żywego Różańca zostali przyjęci członkowie nowego Kółka Różańcowego pw. bł. Jerzego Popiełuszki.
Są to studenci, którymi opiekuje się ks. Łukasz Mudrak
STYCZEŃ 2012 Nr 1/166
15
MODLITWA W DUCHU TAIZÉ
KS. ŁUKASZ MUDRAK
Cztery hale kompleksu wystawowego Messegelände wypełniają się po
brzegi młodymi ludźmi. Przyjechali do
Berlina z całego świata, aby się spotkać
i wspólnie modlić o pokój i solidarność
między narodami. Nastrojowe światła,
dziesiątki świec ustawionych wzdłuż
jednej ze ścian i kanony stworzone
specjalnie dla wspólnoty braci z Taizé,
tworzą niezastąpiony klimat sprzyjający modlitwie medytacyjnej. 34. Europejskie Spotkanie Młodych właśnie się
zaczęło!
W 1940r. 25-letni brat Roger opuścił swój rodzinny kraj, Szwajcarię, i
udał się do Francji. W czasie gruźlicy,
na którą zachorował w swojej młodości, dojrzała w nim idea stworzenia
wspólnoty opartej na prostocie i dobroci serca. Mała wioska Taizé, w której się osiedlił, była dobrym miejscem
do okazywania takiej dobroci ludziom
będącym w potrzebie. Ponieważ Taizé
leżało niedaleko linii dzielącej Francję
na dwie części, był to region, gdzie
schronienia szukało wielu ludzi uciekających przed wojną. Brat Roger kupił
tam opuszczony dom wraz z przyległościami. Zaprosił też jedną ze swoich
sióstr – Geneviève – aby pomogła mu
w prowadzeniu Dzieła. Jesienią 1942r.
przyjaciel rodziny, emerytowany oficer
wojska francuskiego, uprzedził ich, że
ich działalność została odkryta. Zmusiło to rodzeństwo do bezzwłocznego
wyjazdu. Do końca wojny brat Roger
przebywał w Genewie. Tam też z
pierwszymi braćmi rozpoczęli życie
wspólnotowe. Do Taizé wrócili w
1944r. Przez następne lata do wspólnoty przyłączali się kolejni mężczyźni. W 1949 r. siedmiu z nich zobowiązało się na zawsze do zachowywania celibatu, do życia wspólnotowego
i coraz większej prostoty. W zimie
1952-53r. brat Roger napisał Regułę
Taizé.
Mała francuska wioska jest dzisiaj miejscem dosłownie obleganym
przez młodych z całego świata. Przyjeżdżają tu na weekend, cały tydzień,
a czasami nawet na rok. Znajdują tu
dobre warunki do wyciszenia, zastanowienia się nad własnym życiem i
poszukiwania w nim Boga. Bracia ze
Wspólnoty nie spędzają jednak całego swojego czasu we Francji. Na
przełomie każdego roku organizują
Spotkania Młodych w jednym z dużych europejskich miast. Tegoroczne
spotkanie miało na celu budować
pokój i dać nadzieję mieszkańcom
Berlina – miejsca, którego bolesna
historia głęboko zraniła wiele ludzkich serc.
Nasz wyjazd do Berlina był dość
spontaniczny. W ostatnim dniu zapisów zebrało się 11 osób, chętnych na
przeżycie nowego doświadczenia
(tylko dwie osoby z naszej grupy były
wcześniej na Spotkaniu Młodych).
Do stolicy Niemiec dotarliśmy 28
grudnia rano. Trzeba przyznać, że
mieliśmy szczęście, ponieważ nasze
miejsce noclegowe zostało wyznaczone w parafii katolickiej, kilka stacji
metra od hal wystawowych, gdzie
miały miejsce zasadnicze spotkania.
Archiwum Kamila Drozdka. Święto Narodów w jednej z parafii Berlina
16
STYCZEŃ 2012 Nr 1/166
Ze względu na to, że parafia gościła
wielu Polaków, możliwe było uczestniczenie w codziennej Eucharystii w
naszym
ojczystym
języku.
Po
„polskiej” Eucharystii i wspólnych
porannych modlitwach wszystkich
goszczących w parafii, przychodził
czas na spotkania w małych grupach.
Były
to
spotkania,
których
„scenariusz” został zbudowany na
bazie tegorocznego Listu brata Aloisa
– obecnego przełożonego Wspólnoty.
Po spotkaniach w grupach przychodził czas na dojazd do hal, aby
tam zjeść obiad i uczestniczyć we
wspólnych modlitwach południowych. Popołudnie było zarezerwowane na zwiedzanie Berlina i uczestniczenie w spotkaniach tematycznych.
Po kolacji następowały modlitwy
wieczorne z rozważaniami braci. W
ostatni dzień 2011 roku 6 tysięcy Polaków, co stanowiło 1/5 wszystkich
uczestników Spotkania, uczestniczyło w Eucharystii, której przewodniczył ks. abp Stanisław Gądecki, metropolita poznański. Tegoroczne
Spotkanie Młodych dopełniły parafialne wieczorne modlitwy i Święto
Narodów – wspólne witanie Nowego
Roku w klimacie zabawy i radości.
Spotkanie w Berlinie pozostanie
na długo w naszej pamięci. Niesamowity klimat, jaki panuje w czasie modlitwy prowadzonej w duchu Taizé,
jest czymś, co chcielibyśmy przeżywać razem z Wami w naszej parafii.
Dlatego prosimy o modlitwę w intencji idei związanej z tą formą modlitwy, która od dłuższego czasu klaruje
się wśród naszej młodzieży.
ALE BYŁO EKSTRA
W roku 2011 na kolędę do naszego
domu przyszedł ksiądz Łukasz Mudrak
i od słowa do słowa spytał Jakuba czy
nie chciałby zostać ministrantem. Zostawił numer telefonu kontaktowego i
czekaliśmy do lutego aż zbierze się kilku chętnych. Zachęciłam panią Anetę
Stachyrę, aby swojego syna, dobrego
kolegę Jakuba namówiła, i chłopcy chodzili obaj na zbiórki. Odbywały się one
w każdą sobotę o 9.30 w kościele. Na
zbiórkach uczyli się służenia do Mszy i
poznawali tajemnice zakrystii. Przygotować się im pomagali oraz próby przy
ołtarzu prowadzili Kamil Drozdek i
Maksymilian Kużmicz.
Pamiętam, jak w którąś sobotę
wrócił Jakub z próby i powiedział:
"Ale było ekstra" spytałam, co takiego
robiliście, odpowiedział: "Nic, siedzieliśmy". Mój mąż odpowiedział, że
w domu też może siedzieć i nic nie
robić. Jakub na to powiedział: "W
domu nie jest już tak extra". Lektorzy czasami przynosili im cukierki i
rozpoznawali ich w szkole. Ksiądz
Łukasz opowiedział, że chłopcy grają razem w piłkę, rozgrywają mecze i
turnieje, mają wyjazdy. Jakub interesuje się piłką nożną i każda możliwość zagrania meczu, zwłaszcza zimą była bezcenna. Chłopcy grali wieczorami w każdą sobotę w
szkole. Było bezpiecznie i wieczory
sobotnie spędzał w odpowiednim
towarzystwie Zdobyli większe grono
znajomych.
Nie trzeba było zachęcać ich długo. Po pierwszych kilku spotkaniach
sami chętnie lecieli na zbiórki.
Komże kupowaliśmy razem z panią Anetą i jej synami: Jakubem i Mateuszem. Zrobiłyśmy więc prawdziwą
wyprawę do miasta.
Święto obłóczyn odbyło się 18 grudnia. Od lutego z przerwą na wakacje
przygotowanie trwało 7 miesięcy. Dostawali kserówki, z których mogli uczyć
się wszystkich zagadnień egzaminacyjnych. Egzamin był teoretyczny i praktyczny. Chłopcy zgodnie przyznali, że
tego egzaminu nie można nie zdać.
Więc nie ma się czego bać. Na Mszy 18
grudnia mamusie były bardziej wzruszone niż chłopcy. Było czterech Jakubów i Dariusz.
Chłopcy chętnie chodzą do kościoła, mówią, że szybciej płynie czas na
Mszy gdy są ministrantami, że zawsze
mają miejsce siedzące i wszystkich widzą. Powiększyło im się grono znajomych zarówno w kościele jak i w szkole,
rozpoznają się na przerwach i na ulicy.
Grają w mecze, spędzają wspólnie czas
pod okiem Księdza.
Monika (mama) i Jakub Kot
BARDZO CHCIAŁEM BYĆ MINISTRANTEM
Bardzo chciałem zostać ministrantem
już w I klasie, ale można nim zostać dopiero po przygotowaniu do 1 Komunii
Świętej. Kandydatem na ministranta
byłem około pół roku. Chodziłem na
zbiórki od kwietnia do grudnia (z wyjątkiem wakacji). Zbiórki były w każdą sobotę 0 godzinie 9.30. Bardzo chętnie na
nie chodziłem. Spotkałem nowych kolegów.
Opiekę nad nami sprawował ksiądz Łukasz Mudrak. W trakcie zbiórek uczyliśmy się slużyć do Mszy Świętej. Pomagali nam w tym lektorzy: Kamil Drozdek i
Maksymilian Kuźmicz. Musiałem także
trochę uczyć się w domu z materiałów
dla kandydatów na ministrantów, które są dostępne na stronie internetowej
Parafii.
Gdy nadszedł dzień pasowania na ministranta byłem bardzo zadowolony.
18 grudnia 2011 roku zostałem uroczyście przyjęty do Liturgicznej Służby
Ołtarza przez księdza Proboszcza Stanisława Roga. Poczułem się wyróżniony. Bardzo się cieszyłem i byłem bardzo dumny z zaszczytnej posługi Panu
Bogu.
Na początku trochę się obawiałem, czy
sobie poradzę. Jednak wiedza przeka-
zana przez księdza Łukasza i lektorów
Kamila i Maksymiliana okazała się pomocna. Ponadto starsi koledzy ministranci i lektorzy są bardzo przychylni.
Z tego miejsca chciałem podziękować
przede wszystkim Panu Bogu za błogosławieństwo w trudzie przygotowywania
się do Liturgicznej Służby Ołtarza, księdzu Proboszczowi Stanisławowi Rogowi
za przyjęcie mnie do grona ministrantów, księdzu Łukaszowi Mudrakowi oraz
lektorom Kamilowi Drozdkowi i Maksymilianowi Kuźmiczowi za życzliwość i
zaangażowanie
Jakub Bohacz, klasa III
MOJE PRAGNIENIE SIĘ SPEŁNIŁO
Przynależność do Liturgicznej Służby Ołtarza jest czymś czego pragnąłem
przez bardzo długi czas. Po Pierwszej
Komunii Świętej chciałem dołączyć do
ministrantów, jednak był to chwilowy
zapał i nigdy nie zrealizowałem swojego
planu. Po Bierzmowaniu postanowiłem,
iż chcę być lektorem. Porozmawiałem o
tym z ks. Łukaszem Mudrakiem, który
pokierował całą sprawą. Niestety później okazało się, że diecezjalnego kursu nie będzie. Zasmucony tym faktem
sądziłem, że nie uda mi się zostać
przyjętym do posługi lektora. Po pewnym czasie ks. Łukasz powiedział, iż
chciałby zrobić parafialne przygotowanie do Służby Liturgicznej – prócz
mnie chętnych nie było. Na pewien
czas odłożyłem sprawę lektoratu, jednak ta myśl służenia Bogu na prezbiterium ciągle wracała. Prosiłem w modlitwach o opiekę Bożą nad tą inicjatywą. Kilka tygodni później okazało się
to możliwe.
Przez ostatni miesiąc razem z pomocą ks. Łukasza oraz Kamila Drozdka ćwiczyłem ministranturę i zasady
służby podczas Mszy Świętej. Kiedy
razem z księdzem wybieraliśmy stosowną datę przyjęcia mnie do Liturgicznej Służby Ołtarza, bardzo chciałem aby był to właśnie 24 grudnia .
Wigilia jest dniem szczególnym. Jest
to czas głębokiego oczekiwania na
przyjście Chrystusa jako nowonarodzonego Mesjasza.
Eucharystia, na której przyjęto mnie do
Służby Liturgicznej była celebrowana przez
ks. Proboszcza. Kiedy nadszedł czas założenia alby oraz złożenia przyrzeczeń byłem
bardzo szczęśliwy. Sam fakt tego, iż rozpoczynam służbę dla Boga wpływał na mnie
bardzo budująco. Atmosfera, która panowała w kościele, była również szczególna. Tego
dnia na Mszę Świętą przybyli moi przyjaciele, którzy służyli jako lektorzy. Wszyscy
uśmiechnięci oraz zadowoleni napawali
mnie radością ducha. Kiedy już obrzędy
przyjęcia dobiegły końca mogłem wejść na
prezbiterium i odczytać modlitwę wiernych.
Po tych wydarzeniach oczekuję łaski Ducha Świętego, który będzie prowadził mnie w tej służbie, abym mógł z
czcią i szacunkiem odczytywać Słowo
Boże.
Na zakończenie chciałbym bardzo serdecznie podziękować za pomoc wszystkim,
którzy wspierali mnie w tej wędrówce, a
szczególnie ks. Łukaszowi Mudrakowi, Kamilowi Drozdkowi, Mateuszowi Wójcikowi,
Maksymilianowi Kuźmiczowi oraz wszystkim księżom i lektorom z naszej parafii.
Szczęść Wam Boże!
Arkadiusz Włodarczyk
STYCZEŃ 2012 Nr 1/166
17
POWIEDZ AARONOWI I JEGO SYNOM
DIAKON JAROSŁAW SIEJKO
Słyszałem kiedyś, że przy jednej z
ze swoich homilii. Wspominał on o
lubelskich parafii siostry zakonne zorrodzinie, w której zaczęły dziać się
ganizowały świetlicę dla dzieci z tzw.
różne nieszczęścia i tragedie, można
„zaniedbanych” rodzin. Miejsce to cieby rzec, że zawisło nad nią jakieś faszyło się dużą popularnością, ponieważ
tum, ale nikt nie wiedział dlaczego
dzieciaki nie tylko wspólnie bawiły się,
tak się dzieje. W końcu okazało się,
czy przygotowywały do szkoły na kolejże gdzieś w przeszłości ich przodkony dzień, ale codziennie miały okazję
wie zamiast błogosławieństwa, przezjeść ciepły posiłek. Siostry dbały jedklinali swoich bliskich. To jest równak nie tylko o strawę fizyczną, ale
nież przestroga dla nas, byśmy nakażdego dnia ukazywały swoim podwet, może czasami w żartach czy nieopiecznym: znaczenie modlitwy, wproświadomie, nie złorzeczyli nikomu.
wadzały w liturgię Kościoła, czy przeI druga, bardzo wymowna sytukazywały zasady chrześcijańskiego żyacja zdarzyła się na zakończenie tego
cia.
świętego czasu. Otóż w obrzędzie
Spośród wielu chrześcijańskich
zakończenia Misji był taki moment,
tradycji i zwyczajów, jedna z sióstr podkreślała
znaczenie błogosławieństwa. Kiedy dzieci późnym popołudniem opuszczały świetlicę, owa siostra czyniła na ich czołach znak krzyża świętego, prosząc dla nich o
Bożą opiekę. Kiedy pewnego dnia zapomniała
pobłogosławić
swoich
podopiecznych, oni skutecznie jej to przypomnieli, zgodnie mówiąc,
że nie wyjdą i nie wrócą
do swoich domów bez
tego szczególnego znaku.
Przykład ten ukazuje
nam, jak ważne w życiu
człowieka jest Boże błogosławieństwo. Dlatego
właśnie na progu Nowego
2012 roku gromadzimy
się w świątyni, aby swoje Mojżesz konsekruje na kapłanów Aarona i jego synów
serca otworzyć na ten
wyjątkowy dar. Już w pierwszym czykiedy ksiądz Proboszcz, na cztery
taniu słyszeliśmy o tym, jak Bóg przestrony świata błogosławił parafię
kazuje Mojżeszowi swój zamiar wobec
Najświętszym Sakramentem, wszyIzraelitów. Czyni to w słowach: Poscy zaś kapłani i siostry zakonne, klęwiedz Aaronowi i jego synom, czyli
cząc otrzymali takie błogosławieńpowiedz kapłanom, aby wzywali imiestwo indywidualnie. Dotarło do mnie
nia Bożego nad ludem i prosili o błogowówczas, jak wielki dar Pan Bóg
sławieństwo. Szczególnym bowiem
składa w kapłańskie ręce.
zadaniem kapłanów zawsze było i jest
W tych dniach przeżywamy rówbłaganie Boga o dar Bożego błogosłanież wizytę duszpasterską, czyli tzw.
wieństwa dla swoich wiernych. Z kolei
kolędę. Jest ona okazją nie tylko do
naszym zadaniem jest to, aby otworzyć
wspólnej rozmowy, ale ma także inne
się na ten Boży dar oraz odpowiedzieć
znacznie. Jest to moment wspólnotona niego wdzięcznością i uwielbieniem
wej modlitwy o dar Bożego błogosłaBoga.
wieństwa dla konkretnego domu i
Aby jednak jeszcze bardziej uwywszystkich jego mieszkańców, zarówpuklić znaczenie błogosławieństwa
no obecnych, jak i nieobecnych. Dlachciałbym przytoczyć dwie konkretne
tego, w miarę możliwości, starajmy
sytuacje. Kilka miesięcy temu dane mi
się jak najliczniej uczestniczyć w tym
było uczestniczyć w pewnym ważnym
czasie nawiedzenia.
wydarzeniu w życiu każdej parafii. W
Ciekawym wydaje się także fakt,
ostatnim tygodniu października tutaj,
że w języku hebrajskim wszystkie
w parafii św. Antoniego, odbywały się
formy błogosławieństwa wywodzą się
Misje święte. I chociaż mogłem brać w
od jednego rdzenia, który jest sponich udział tylko przez kilka dni, to w
krewniony ze słowami „kolano” i
pamięci utkwiły mi dwa obrazy. Pierw„adoracja”. Można więc powiedzieć,
szy z nich, to sytuacja, o której opowiaże tylko ten człowiek cieszy się prawdał ojciec misjonarz Bogusław w jednej
dziwym bożym błogosławieństwem,
18
STYCZEŃ 2012 Nr 1/166
który każdego dnia uklęknie przed PANEM i uczci Go modlitwą, wyznaniem
wiary, czy uwielbieniem.
Nowy 2012 rok rozpoczynamy również w znaku Maryi, Bożej Rodzicielki.
W swoim życiu także ona doświadczyła
łaski błogosławieństwa, wypowiadając
je w dziękczynnym hymnie Magnificat.
Spotykamy ją dzisiaj w Betlejem, przy
kołysce swego Syna Jezusa. Jak słyszeliśmy w Ewangelii, w ósmym dniu od
narodzin dziecka, według zwyczaju,
nadano mu imię Jezus. To imię jest
większe ponad wszelkie imię, na imię
Jezusa zegnie się każde kolano istot
niebieskich, ziemskich i podziemnych.
I wszelki język wyzna, że
Jezus Chrystus jest Panem – czytamy w liście do
Filipian. To Archanioł
Gabriel oznajmił Maryi w
Nazarecie, imię Bożego
Syna. W tym imieniu
wszystkie ludy znajdą łaskę odkupienia, a Matka
Jezusa będzie błogosławioną w każdym pokoleniu.
Pan Bóg zechciał, aby
Maryja była nie tylko
Matką Jego Syna, ale
również naszą Matką.
Pan Jezus nadał Jej ten
szlachetny tytuł, umierając na krzyżu. Skierował
wtedy do Maryi słowa:
Niewiasto oto syn Twój.
Następnie
rzekł
do
ucznia: Oto Matka twoja (J 19, 26-27). I od tej
chwili mamy przemożną
Matkę, która nieustannie oręduje za nami u Boga. Jest
Matką Boga może więc wszystko
otrzymać. Jest też naszą Matką może
nam więc wszystko wyprosić.
Dzisiaj Kościół i wiara katolicka
znajdują się w wielkim niebezpieczeństwie. Ludziom zagraża odrzucenie przykazań, lekceważenie Boga i
Jego woli. Trudne chwile przeżywają
małżeństwa i rodziny, które rozpadają się z powodu wielu nadużyć. Dlatego wołajmy do Matki Bożej o ratunek – ufając, że nasza Matka wszystko słyszy, a proszących Ją ocali. Pamiętając o tym, co uczyniła i co nieustannie czyni dla Kościoła i dla każdego z nas, czcijmy Ją i kochajmy z
całego serca. (…) Módlmy się do Boga Ojca prosząc, by zechciał udzielać
nam potrzebnych łask. Pamiętajmy
jednak, że w naszych prośbach nigdy
nie jesteśmy osamotnieni, bowiem
wstawia się za nami Matka Przenajświętsza.
Homilia z 1 stycznia 2012 r.
Uroczystość Świętej Bożej
Rodzicielki
Kompendium
KKK 107
ZAPROSZENI DO KRÓLESTWA BOŻEGO
KS. MARIUSZ SALACH
107. Kto jest zaproszony do
uczestnictwa w Królestwie
Bożym, głoszonym
i urzeczywistnionym
przez Jezusa?
Jezus zaprasza wszystkich ludzi do
uczestnictwa w Królestwie Bożym.
Nawet największy grzesznik jest wezwany, aby się nawrócił i przyjął bezgraniczne miłosierdzie Ojca. Królestwo należy już tu na ziemi do tych,
którzy je przyjmują pokornym sercem. To im objawione są Jego misteria.
Co to jest Królestwo Boże? Jan
Chrzciciel głosił: Nawróćcie
się, bo bliskie jest królestwo niebieskie (por. Mt 3,1-2). Jeszcze przed
swoim uwięzieniem ochrzcił Pana
Jezusa. Pokazał, że Jezus jest obiecanym Mesjaszem. Pan Jezus na początku publicznej działalności mówił
podobnie: Czas się wypełnił i bliskie
jest królestwo Boże. Nawracajcie
się i wierzcie w Ewangelię (Mk
1,15). Jan Chrzciciel i wszyscy prorocy Starego Testamentu zapowiadali
nadejście Królestwa Bożego. Jezus
ogłasza Jego nadejście i je zapoczątkowuje.
Królestwo Boże jest to królowanie Pana Boga w sercu i życiu człowieka, a poprzez człowieka, królowanie Boga na ziemi. Człowiek ma
troszczyć się o ten świat. Jeśli w sercu Bóg jest na pierwszym miejscu, to
człowiek cały świat podporządkowuje Panu Bogu.
W Księdze Rodzaju napisane
jest, że wszyscy jesteśmy dotknięci
grzechem, to znaczy, że słuchamy
złego ducha, który mówi nam, byśmy
żyli po swojemu, nie oglądając się na
Pana Boga. Sugeruje nam, że to my
jesteśmy najważniejsi. I stawiamy
siebie na tronie, a tak naprawdę to
wygrywa wtedy zły duch, który namawia nas do takiego sposobu życia.
Dlatego potrzebne jest prawdziwe przyjście Królestwa Bożego. Tym,
który je wprowadza jest Pan Jezus,
bo jest całkowicie poddany Ojcu we
wszystkim, co robi, co mówi, naucza.
W Jego sposobie życia objawia się
Królestwo Boże, czyli całkowite panowanie Boga w życiu człowieka,
pełne oddanie się człowieka Bogu.
Jezus jest człowiekiem całkowicie zjednoczonym z Bogiem, dlatego
esencją Królestwa Bożego jest On
sam. Pan Jezus pokonał złego ducha,
który kusił Go do buntu przeciw Bogu. Nawet kiedy Jezus umierał na
krzyżu, zły duch poprzez ludzi mówił, aby zszedł z krzyża, to wtedy
uwierzą. Jezus, mimo że odczuwał
naszą ludzką, grzeszną naturę i mówił: Boże mój, Boże, czemuś mnie
opuścił? mimo, że czuł, iż Bóg jest
daleko, to jednak powiedział ostatecznie: W ręce Twoje powierzam
ducha mojego. Pokonał złego ducha, bo do końca ufał Panu Bogu.
Przez śmierć i Zmartwychwstanie
wysłużył nam Ducha Świętego, posyłając Go do naszych serc, aby
wyparł z nas ducha buntu. Duch
Święty daje nam zaufanie, wiarę i
doświadczenie miłości Pana Boga,
abyśmy Mu w każdej sytuacji ufali i
służyli. W ten sposób Królestwo
Boże rozpowszechnia się na ziemi.
Jezus, zapoczątkowując Królestwo Boże, gromadzi wokół siebie
uczniów. W ten sposób powstaje
Kościół – wspólnota doświadczająca panowania w ich życiu Boga,
który jest mocniejszy, niż grzech,
bunt, zwątpienie. Kościół jest zalążkiem Królestwa Bożego na ziemi. Jezus mówi do Piotra: Tobie
dam klucze do Królestwa Bożego.
Dlatego Piotr i papieże mają władzę określać, kto należy do Królestwa Bożego.
Wszyscy ludzie są powołani do
Królestwa Bożego. Ale najpierw
Królestwo Boże było głoszone Izraelowi – Narodowi Wybranemu,
który pośród ludów pogańskich,
wierzył w jednego Boga. To właśnie
Maryja - Córka Izraela przyjęła
Mesjasza, aby się w Niej narodził.
Jezus także posyła apostołów najpierw do Żydów. Widzimy jednak,
że wielu z nich nie uwierzyło w Mesjasza. Wtedy Chrystus posyła
uczniów do wszystkich narodów i
wielu pogan przyjmuje Jego naukę.
My też należymy do tej grupy. Nie
urodziliśmy się w Narodzie Wybranym. W ten sposób przez niewiarę
wielu Żydów, poganie otrzymali łaskę wejścia do Królestwa Bożego i
zostali zaliczeni do Kościoła – Nowego Ludu Wybranego.
Najbardziej otwarci na Królestwo Boże są ubodzy i malutcy, którzy widzą swoją słabość. Wiedzą, że
potrzebują pomocy. Oni przyjmowali
nauczanie Jezusa i wierzyli w Niego.
To także wielcy grzesznicy. Jezus
mówi: Celnicy i nierządnice wyprzedzają was do Królestwa niebieskiego. Celnicy i nierządnice, to byli publiczni grzesznicy. Człowiek, który
widzi swoje grzechy, ma ich świadomość, słysząc dobrą nowinę, że Bóg
go kocha i zaprasza do życia wiecznego, jest pełen radości i czuje się
obdarowany. Nawrócić się człowiekowi, który myśli o sobie, że jest porządny, nikogo nie zabił, nie okradł,
nie cudzołożył, jest bardzo trudno,
bo myśli, że o własnych siłach sobie
poradzi. Doświadczenie wskazuje, że
ubodzy, słabi, grzeszni najbardziej
otwierają swoje serca na Królestwo
Boże.
W Ewangelii znajduje się wiele
przypowieści, w których Jezus opowiada, jak rozwija się Królestwo Boże. To m.in. przypowieść o ziarnku
gorczycy, o perle. Wiele jest opowieści, które mówią, jak Królestwo Boże
rozszerza się w świecie, mimo że nie
jest jeszcze tak bardzo widoczne i
podlega różnym słabościom. Ostatecznie to w niebie będzie doskonałe
panowanie Boga w sercu każdego
człowieka. Jezus zaprasza nas, aby
wszystko zostawić, wszystko sprzedać, by wejść do Królestwa Bożego,
bo to jest najcenniejsza rzecz, jaką w
życiu można osiągnąć.
OPŁATEK OAZY I DOMOWEGO KOŚCIOŁA
1 STYCZNIA 2012
Fot. Iwona Strojek
STYCZEŃ 2012 Nr 1/166
19
DZIEŃ PO DNIU—CZYLI JAK TO JEST Z NASZYM STARZENIEM SIĘ
JANINA SWÓŁ
Czym możemy Mu zaimponować,
od moich lat młodych!/... Nie odtrąjakim darem, jakim awansem? Dał
caj mnie w czasie starości; /gdy siły
nam do zrozumienia czynem, zanim
ustaną, nie opuszczaj mnie!/ [Ps. 71;
słowem nas pouczył. Zakrył swoją
5,9]. Sama wybrałam jeden ze sposochwałę i stanął przed nami tak, aby
bów. Można by go bliżej określić,
okazać miłość i wzbudzić miłość. [S.
jako jak najczęstsze zwracanie się ku
M. Borkowska OSB: Świat na głowie.
„pożytkom”, które niesie późny wiek,
Tyg. Powsz. 52/25 grudnia]. Przeżywacieszenie się nimi i korzystanie z ich
ne niedawno Boże Narodzenie po nadobrodziejstwa w codziennym życiu.
szemu, czyli po ludzku, odzwierciedlaOkreśla się taką postawę: dodawało tę miłość, gromadząc przy wigilijniem życia do lat, albo młodzi dunym stole młodych i starych. Młodzi
chem. Aby nie „zastygnąć” w jakimś
wrócili już do swoich zajęć, a starszym
swoim odległym w czasie świecie,
pozostała jeszcze wiara i nadzieja. Niepróbuję jak najwięcej uczyć się bieżączęsto mówi się o starzeniu i starości.
cej rzeczywistości i obserwować luJak „odnajdujemy się” na tym etapie
dzi. Czasami też, w bardzo różnych
życia, jak dajemy sobie radę (nie tylko
okolicznościach, „testuję” również
fizycznie)? Mówmy więc,
niech nie pryśnie czar świątecznej wspólnoty.
Wielu żartuje sobie ze
starości, niektórzy długo ją
lekceważą, a jeszcze inni mówią, że się Panu Bogu nie
udała. Pewne jest, że mimo
medycznych wyliczanek, co
na nią wskazuje i kiedy się
zaczyna, każdy z nas przeżywa
ją i odczuwa inaczej, a także w
innym momencie swojego
życia zaczyna mieć świadomość nieuniknionego starzenia się. Wszak, obok pożytków, które niesie wiek
(doświadczenie, skrystalizowane
zainteresowania
i
upodobania, pewien dystans Ławeczka Kaszubów na Placu Kaszubskim w Gdyni
do rzeczywistości, mniej obciążeń obowiązkami), zaskakuje rówstosunek innych, szczególnie młonież utrudnieniami i kłopotami
dych do mnie, (czyli mojego tuż(problemy ze zdrowiem, troska o dzieci
powojennego pokolenia). Dobrą okai wnuki, opieka nad starymi rodzicami,
zją są m.in. odbywane w ostatnim
bądź chorymi członkami rodziny, trudczasie podróże do Warszawy. W buności materialne, stany depresyjne,
sach, trochę mniej w autobusach i
wycofywanie się, a nawet izolacja, sapociągu, czuję się już naprawdę
motność). Wtedy nachodzą refleksje i
„dinozaurem”. I okazuje się, że nie
pytanie: jak przyjmować starzenie się i
jest tak źle z komunikacją międzypostarość? Wszak od zawsze wiadomo
koleniową. Udaje mi się bardzo częczłowiekowi, że jej nie uniknie. /Dni
sto nawiązywać tak ciekawy kontakt,
człowieka są jak trawa; /kwitnie jak
że żal kończyć podróż. Od młodych,
kwiat na polu: /ledwie muśnie go
studiujących, pracujących, poszukuwiatr, a już go nie ma, /i miejsce,
jących swojego miejsca w życiu, bargdzie był, już go nie poznaje./ [Ps.103,
dzo wiele dowiaduję się, uczę. Cieka15- 16]. Najbardziej podoba mi się
wi mnie ich życie, zainteresowania,
przekonanie, że cokolwiek nam przypasje i już trochę odmienne niż w
niosą, godne przeżywanie tego okresu
mojej młodości, podchodzenie do
życia jest sztuką. Ale… czy jakoś można
rzeczywistości; oni zaś zaskakująco
się jej uczyć, czy może mamy o tym
często pytają o moje doświadczenia i
jakąś wiedzę wrodzoną?
zdanie na podejmowane w rozmoZałożyłam, że mając ufność w Bowach tematy. Bardzo wiele korzygu, w pewnym stopniu można zgłębiać
stam też, będąc świadkiem, a niekietę sztukę. /Ty bowiem mój Boże jesteś
dy (w skromnym zakresie) uczestnimoją nadzieją, /Panie, ufności moja
kiem życia rodzinnego własnych
20
STYCZEŃ 2012 Nr 1/166
dzieci. Korzystam wtedy i proszę o wyjaśnianie nowych dla mnie kwestii,
podziwiam, jak radzą sobie z pracą i
wychowaniem swoich dzieciaków. Tu
niezbędna staje się też często umiejętność dystansowania się od spraw młodej rodziny, a trening przechodzi potrzeba bycia wyrozumiałą dla ich postaw i sposobów na życie. Chwalę przy
okazji współczesny „wynalazek”, polegający na oddzielnym zamieszkiwaniu
rodziców i dorosłych, samodzielnych
już dzieci. Od wnucząt też się uczę.
Przede wszystkim wyrażania miłości,
uważności, cierpliwości i radości życia.
Zdaję sobie sprawę, że w natłoku obowiązków, zbyt mało czasu mogłam poświęcić kiedyś własnym dzieciom i dlatego obecnie, rzetelne,
serdeczne zajmowanie się maluchami w rodzinie, gdy zachodzi taka potrzeba, śledzenie ich
rozwoju, jest namiastką rekompensaty, choć trudno orzec komu: dzieciom, czy sobie?
Proces starzenia zaczyna się
powoli, stopniowo. Początkowo
sami wyjaśniamy jakieś zauważone, niepokojące nas objawy,
różnymi niesprzyjającymi okolicznościami. Bliscy też często
nas tłumaczą. Ostatnio zauważyłam na przykład u siebie trudności z podzielnością uwagi.
Gdy potrzebuję koncentrować
się na kilku sprawach w tym
samym czasie, bywa, że któraś mi
„umyka”. Synowa Agnieszka pocieszyła mnie, że zdarza się to również
innym, także młodszym. Mała pociecha. Mój wykonywany przez wiele lat
zawód wymagał koncentracji zarówno
na treści prowadzonych zajęć, jak też
na wszystkim, co się działo w grupie.
„Ogarniałam” sprawy związane zarówno z pracą, jak i życiem rodzinnym.
Idąc dalej, zaobserwowałam zwolnienie tempa w wykonywaniu nawet dobrze opanowanych czynności. Mówiły
mi już również w tym aspekcie o sobie
znajome osoby. Podobne spostrzeżenie
dotyczy wysiłku i zmęczenia. Czasami
organizm mnie zaskakuje. Zdecydowanie i natychmiast domaga się odpoczynku i potem znów mogę kontynuować pracę, być aktywna. Dojrzewam
do decyzji, aby powoli uczyć się mówić
bliskim o tych zauważonych u siebie
„niedyspozycjach” i niekiedy prosić ich
o zrozumienie, a nawet pomoc. Zmiany zauważają czasami bliscy i przyjaciele, którzy rzadko nas widują. Obserwowałam je przy spotkaniach z moimi
rodzicami, a pracująca ze mną kiedyś
młoda osoba (chyba najmłodsza z rodzeństwa) opowiadała, że wizyty u rodziny na Podkarpaciu są dla niej coraz
bardziej trudne. Rodzice wydają jej się
jakby obcy. Pamięta ich zupełnie innych. Wolniej się poruszają, bywa, że
dwa razy pytają o to samo, reagują inaczej, są albo zbyt zdystansowani, jakby
nierozumiejący, o co chodzi, albo bez
widocznej przyczyny, nadmiernie emocjonalni.
Od pewnego czasu zaczęły mnie
interesować zagadnienia związane z tą
dziedziną. Czytam ciekawe teksty, słucham wywiadów i reportaży, a także
zaczęłam baczniej obserwować swoich
rówieśników i ludzi starszych ode
mnie. Wielu podziwiam za podejmowanie niezwykłych bądź pożytecznych
form aktywności, zajmowanie się dziedzinami, a nawet pasjami, którym
wcześniej nie mogli poświęcić czasu,
pomocą potrzebującym, opieką nad
wnukami, kulturą. Żywię głęboki szacunek dla starszych ludzi, dzielnie
przezwyciężających życiowe trudności,
innym zaś, nawet (śmieszne, ale już z
wyprzedzeniem) zazdroszczę np. niezwykłej w bardzo zaawansowanym
wieku sprawności umysłu. Można założyć, że nie wiemy, jak będzie z naszym
zdrowiem, sprawnością i żyć, w miarę
możliwości, jak dotąd. Zalecane jest
też powszechnie stosowanie profilaktyki, oszczędzanie się, dbanie o zdrowie.
Okazuje się, że podejście do zmiany
stylu życia starzejących się osób jest
bardzo zróżnicowane. Wiem, obserwując też własne zachowania. Bywa, że
może nawet nieświadomie, próbuję
„udowodnić” sobie i otoczeniu, że nic
się nie zmieniło, jestem tak sprawna,
jak dawniej. Mają z tym niejednokrotnie problem odczuwające troskę o rodziców dorosłe dzieci, usiłujące skłonić
ich do zwolnienia tempa życia. Podobnie lekarze, dając wskazania, gdy czyjeś zdrowie bardzo zaczyna szwankować, mogą zakładać, że w wielu przypadkach nie będą one realizowane.
Uśmiechnijmy się więc na koniec: Tak
uzależnili się od życia, że nie byli w
stanie umrzeć, choć powinni zrobić to
już dawno. W końcu po latach to ona
ocknęła się pierwsza i zachorowała
[O. Tokarczuk: Dom dzienny, dom
nocny]. Stop! Jeszcze nie teraz. W tym
miesiącu Ci, którzy mają wnuki własne
lub „przyszywane”, na Dni Babci i
Dziadka potrzebują być przecież zdrowi i pogodni. Przecież tak bardzo kochamy te swoje skarby. Podołamy./
Pan jest moim pasterzem, nie brak mi
niczego./…Tak, dobroć i łaska pójdą
za mną/ przez wszystkie dni mojego
życia./ [Ps. 23;1,6].
Styczeń. 2012 r
PAPIESKIE INTENCJE APOSTOLSTWA
MODLITWY NA 2012 ROK
Styczeń
Ogólna: Aby ofiary katastrof naturalnych otrzymywały pomoc duchową i materialną, potrzebną do odbudowania życia.
Misyjna: Aby zaangażowanie chrześcijan na rzecz pokoju było okazją do dawania świadectwa o Chrystusie wszystkim ludziom dobrej woli.
Luty
Ogólna: Aby wszyscy ludzie mieli pełny dostęp do wody i do zasobów potrzebnych do życia codziennego.
Misyjna: Aby Pan wspierał wysiłki pracowników służby zdrowia, którzy opiekują się chorymi i osobami starszym w najuboższych regionach.
Marzec
Ogólna: Aby wkład kobiet w rozwój społeczeństwa był właściwie doceniany
na całym świecie.
Misyjna: Aby Duch Święty dał wytrwałość tym, którzy – zwłaszcza w Azji –
są dyskryminowani, prześladowani i zabijani ze względu na Chrystusa.
Kwiecień
Ogólna: Aby wielu młodych ludzi potrafiło odpowiedzieć na powołanie Chrystusa i naśladować Go na drodze kapłaństwa i życia zakonnego.
Misyjna: Aby zmartwychwstały Chrystus był znakiem niezawodnej nadziei
dla mieszkańców kontynentu afrykańskiego.
Maj
Ogólna: Aby w społeczeństwie były promowane inicjatywy chroniące i umacniające rolę rodziny.
Misyjna: Aby Maryja, Królowa Świata i Gwiazda Ewangelizacji, towarzyszyła
wszystkim misjonarzom głoszącym Jej Syna, Jezusa.
Czerwiec
Ogólna: Aby wierzący potrafili rozpoznawać w Eucharystii żywą obecność
Zmartwychwstałego, który im towarzyszy w życiu codziennym.
Misyjna: Aby chrześcijanie w Europie odkryli na nowo swoją tożsamość i z
większym zapałem uczestniczyli w głoszeniu Ewangelii.
Lipiec
Ogólna: Aby wszyscy mogli znaleźć stałą pracę i wykonywać ją w bezpiecznych warunkach.
Misyjna: Aby chrześcijańscy wolontariusze na terenach misyjnych potrafili
dawać świadectwo miłości Chrystusa.
Sierpień
Ogólna: Aby więźniowie byli traktowani w sposób sprawiedliwy i z poszanowaniem ich ludzkiej godności.
Misyjna: Aby ludzie młodzi, powołani do naśladowania Chrystusa, byli gotowi głosić Ewangelię i dawać jej świadectwo po krańce ziem!
Wrzesień
Ogólna: Aby postępowanie polityków cechowały zawsze uczciwość, prawość i
umiłowanie prawdy.
Misyjna: Aby we wspólnotach chrześcijańskich wzrastała gotowość do ofiarowania misjonarzy, kapłanów i wiernych świeckich, a także konkretnych zasobów Kościołom uboższym.
Październik
Ogólna: O rozwój i postępy nowej ewangelizacji w krajach od wieków chrześcijańskich.
Misyjna: Aby obchody Światowego Dnia Misyjnego były okazją do odnowy
zaangażowania w dzieło ewangelizacji.
Listopad
Ogólna: Aby biskupi, kapłani i wszyscy słudzy Ewangelii dawali odważne
świadectwo wierności ukrzyżowanemu i zmartwychwstałemu Panu.
Misyjna: Aby Kościół pielgrzymujący na ziemi był promiennym światłem
narodów.
Grudzień
Ogólna: Aby migranci na całym świecie byli przyjmowani, zwłaszcza przez
wspólnoty chrześcijańskie, z wielkodusznością i autentyczną miłością.
Misyjna: Aby Chrystus objawił się całej ludzkości jako światło, które płynie z
Betlejem i odbija się na obliczu Jego Kościoła.
STYCZEŃ 2012 Nr 1/166
21
OPŁATEK ŚWIETLICY
OBRAZ JANA PAWŁA II
W kaplicy Matki Bożej, Świętych i
Błogosławionych Polskich ks. Łukasz
Mudrak poświęcił obraz bł. Jana Pawła
II, który został beatyfikowany przez
Benedykta XVI w Rzymie w dniu 1 maja 2011 roku.
Tradycyjnie przed Świętami odbył się 21 grudnia opłatek Świetlicy, przygotowany przez dzieci, rodziców i wychowawców pod kierunkiem kierowniczki
Agnieszki Woś. Na początku spotkania dzieci przedstawiły jasełka "Dary dla Jezusa". Ks. Proboszcz podziękował za prowadzenie tego dzieła nie tylko kierowniczce, ale też wychowawcom i wolontariuszom.
Pani Agnieszka Woś wyraziła wdzięczność księdzu Proboszczowi, wolontariuszom, sponsorom, wszelkim darczyńcom i osobom, które pomagają Świetlicy.
Dziękowała za przybycie kapłanom, przedstawicielce Wydziału Zdrowia i Spraw
Społecznych Urzędu Miasta Lublin pani Wioletcie Wziątek, pani Księgowej Annie Kusy, wolontariuszom, zwłaszcza obecnym na Wigilii: Katarzynie Kośmiej,
Marcie Kowalskiej, Natalii Jastrzebskiej, panu Henrykowi Serwatce, a także byłym wychowawcom: Agnieszce Zagrabie, Agnieszce Zielińskiej i byłej kierowniczce Annie Czerwonce.
OPŁATEK GIMNASTYKI DLA PAŃ
ODESZLI DO PANA
Wiesława Mazurkiewicz 1948
Tadeusz Dojutrek
1937
Janina Wójcik
1928
Krzysztof Kloss
1993
Czesław Grzelak
1938
Nasz dar modlitwy:
Ojcze Nasz, Zdrowaś Maryjo,
Chwała Ojcu,
Wieczne odpoczywanie
INFORMACJE
Głos św. Antoniego
Miesięcznik parafii św. Antoniego w Lublinie, Adres: ul. Kasztanowa 1,
20-245 Lublin; mail: [email protected]
Zespół redakcyjny: Ewa i Tomasz Kamińscy
Rada programowa: ks. Prałat Stanisław Róg, ks. Mariusz Salach, ks. Łukasz Waś
Stali współpracownicy: Kazimiera Flis, s. Konstancja Kubiak, Janina Swół,
Roman Wołczyk
Skład komputerowy własny. Druk Polihymnia
Redakcja zastrzega sobie prawo opracowywania i skracania wszystkich tekstów
oraz zmianę tytułów bez uprzedniego zawiadomienia autorów
22
STYCZEŃ 2012 Nr 1/166
Niedziele i święta: 7:00, 8:00, 9:30, 11:00
(górny kościół – dorośli, dolny kościół - dzieci),
12:30, 18:00 (dla młodzieży)
Święta zniesione: 7:00, 9:30,16:30,18:00
Dni powszednie: 7:00, 7:30, 18:00, dodatkowo
16:30 (pierwsze piątki miesiąca w roku szkolnym)
Nabożeństwa okresowe: codziennie o
17:30. W pierwszą sobotę miesiąca oraz 16.
dnia miesiąca — adoracja po Mszy św.
wieczorowej zakończona o godz. 21:00 Apelem
Jasnogórskim
Adoracja Najświętszego Sakramentu w każdy
czwartek od godz. 15:00 do 18:00
Adres: ul. Kasztanowa 1, 20-245 Lublin.
tel. 0-81 747 70 75
Kancelaria otwarta w dni powszednie:
7:30 – 8:00 oraz 17:00 – 17:45
W niedzielę po każdej Mszy św. udzielane
są informacje i przyjmowane intencje
Mszy św.
Kiosk parafialny czynny od poniedziałku do
soboty od 7.30 do 8.30 i od 17.00 do 18.00 oraz
po Mszy św. wieczorowej. W niedziele i święta od
17.00 do 18.00 i po każdej Mszy św.
POŚWIĘCENIE MEDALIKÓW I WIZYTA ŚW. MIKOŁAJA - 4.12.2011
Fot. Magdalena Paśnikowska
Fot. Magdalena Paśnikowska
GODZINA ŁASKI DLA ŚWIATA - 8.12.2011
W dniu 8 grudnia 2011 roku modlitwę w godzinie łaski dla świata poprowadził ks. Łukasz Waś. Mimo, że był to dzień roboczy,
w kościele zgromadziło się wiele osób, pragnących jednoczyć się z Chrystusem i prosić o łaski dla świata.
Przed Świętami Bożego Narodzenia odbyły się kiermasze ozdób świątecznych. Pierwszy zorganizowała Świetlica 4 grudnia (po lewej),
drugi — Eucharystyczny Ruch Młodych 18 grudnia.
STYCZEŃ 2012 Nr 1/166
23
STACJE JUBILEUSZOWE
11 listopada 2011. Msza św. pod przewodnictwem
Biskupa Ryszarda Karpińskiego
29 listopada 2011. Msza św. pod przewodnictwem
Biskupa Artura Mizińskiego
16 listopada 2011. Msza św. pod przewodnictwem
Biskupa Mieczysława Cisło
3 grudnia 2011. Msza św. pod przewodnictwem
Arcybiskupa Bolesława Pylaka
11 grudnia 2011. Msza św. pod przewodnictwem Arcybiskupa Stanisława Budzika
11 grudnia 2011. Podziękowania dla ks. Proboszcza
Stanisława Roga
z okazji Jubileuszu Parafii
STYCZEŃ 2012 Nr 1/166
24
15 grudnia 2011. Msza św. pod przewodnictwem
Biskupa Józefa Wróbla

Podobne dokumenty