Scenariusz inscenizacji
Transkrypt
Scenariusz inscenizacji
Targ w Stoczku oczami Marii Dąbrowskiej NARRATOR Ponad 50 lat temu, wielka polska pisarka Maria Dąbrowska gościła w naszej gminie zamieszkiwała w Starych Lipkach. Zafascynowana regionem, jego historią i ludźmi zapisywała swoja wrażenia z pobytu na kartach „Dzienników”. Był rok 1956. SCENA I GŁOS MARII DĄBROWSKIEJ czyta 6 sierpnia 1956 r. Poniedziałek. Rano już o ósmej wyjeżdżamy z Chudzikami na targ do Stoczka. (…) mnóstwo furmanek ciągnie zewsząd na targ ze świniami, z owocami, niektórzy też z cielętami lub pieszo pędzą krowę. Barwne staniki i chustki, plamy zielone, czerwone migoczą w słońcu. Stajemy na wygonie przed rynkiem. Potem przez tłok wozów i ludzi Jadzia prowadzi nas na drugą stronę miasteczka, w boczną ulicędrogę, gdzie apteka i poczta. Kupuję algorhim, wysyłamy listy do Anny i Bogusi. W ubóstwie życia wiejskiego targowy rynek zdaje mi się pełen skarbów Sezamu. Bawi mnie, że znajduję od razu w pierwszym kramie mały guziczek potrzebny do bluzki. Tulcia uszczęśliwiona, że jest lemoniada „pomarańczowa” – wypijamy butelkę. Czyściutka kobiecina sprzedaje lody – to zdaje się nadmiarem używania, chociaż lody są złe. Kupujemy miód od przeciągającej z białoruska kobiety ze Skibniewa. Kupujemy warzywa, pomidory i cztery kilo jabłek, oliwek po 5 i 6 złotych za kilo. O wpół do dwunastej jesteśmy już z powrotem w domu… Podczas czytania na scenie widać targ. Jest stragan z owocami i warzywami, kram z szelkami, sznurowadłami, guzikami, przechodzi handlarz z płynem na porost włosów, widać zwierzęta gospodarskie, itd…. Ruch, odgłosy targu. SCENA II Scenki sytuacyjne na targu. Maria Dąbrowska chodzi wolnym krokiem po scenie i patrzy na rozgrywające się obok niej scenki. Scenka 1 Handlujący płynem na porost włosów mężczyzna (Handlarz I)przechadza się pomiędzy kupującymi, w mocno podniszczonym ubraniu, nosi z przodu na szyi torbę z małymi buteleczkami (takie jak po syropie na kaszel), a z tyłu reklamę swojego towaru wypisaną na dużym kawałku tektury. Jednocześnie handlarz głośno reklamuje swój towar: HANDLARZ I -Kto chce mieć włosy Bujne jak zbożowe kłosy, Niech kupi u mnie płyn na włosy, A nie będzie na głowie bosy. Handlarz jest łysy jak kolano (charakteryzacja). Scenka 2 Handlarz II sprzedający sznurowadła, szelki, sznurki i tym podobne drobiazgi. Towary są wyłożone na stoliku. Do Handlarza II nieśmiało podchodzi Klient. Handlarz II z zapałem zachwala swój towar próbując odgadnąć, co potrzeba klientowi. HANDLARZ II Proszę tu szelki, pierwszorzędne radzieckie szelki! Co pan uważa? A może sznurowadła? Niech pan kupi sznurowadła, to się zawsze przyda. Na zapas. Szanowny pan kupuje sobie spokojną głowę. Wychodzi pan z domu, spieszy się się pan, a tu trach! Sznurowadło zerwane! Co robić? Na szczęście ma pan zapas, ma pan spokojna głowę. Dobrze mówię? KLIENT I -Ile? HANDLARZ II -Dziesięć. KLIENT I ( z przekonaniem) -Pięć. W Ostrowi płaciłem pięć. HANDLARZ II ( z oburzeniem) -Panie, to papier, nie sznurowadła. Też byłem w Ostrowi….A za dziesięć, patrzaj pan, prawdziwa nić… Noo..Ja znam swój towar! KLIENT I (mówi chcąc odejść) -Trzy za dwadzieścia… Albo idę… HANDLARZ II ( macha ręką) -Niech już będzie! Klient I kupuje 3 pary sznurowadeł, płaci. Handlarz II macha mu ręką na pożegnanie i rozgląda się za następnym klientem… Scenka 3 Handlarz III sprzedaje warzywa i owoce. Jabłka, marchew, cebula… Trzy – cztery skrzynki. Przechodzą 2-3 klientki z koszykami, w chustach kolorowych, patrzą, oglądają. Klientka I bierze do ręki jabłko i zaczyna targować się z handlarzem III, pozostałe dwie klientki oglądają towar, biorą do ręki, przekładają… KLIENTKA I - Ile? HANDLARZ III -6 złotych kilo. KLIENTKA I -Coś drogo! W zeszłym tygodniu to po 5 można było dostać… i to jakie piękne… bo te to z plamami jakieś… HANDLARZ III ( z zapałem przekonuje klientkę) -Szanowna Pani! Pierwszorzędne jabłuszka, prawdziwa oliwa, pyszne! Jakie plamy, nie ma żadnych plam, może nakurzyło się trochę, bo ludziska stale latają i kurz tylko! No… to ile pani zważyć? KLIENTKA I -No pan da 3 kilo… Ale za 15 złotych! HANDLARZ III ( zadowolony waży jabłka i wsypuje klientce do koszyka) -Już się robi! Scenka 4 Handlarz IV stoi z koniem na sprzedaż. Koń z tektury albo bujany. Podchodzi dwóch klientów. KLIENT I i II -Dzień dobry! HANDLARZ IV -Dzień dobry! KLIENT I -To pana ta chabeta? HANDLARZ IV -Panie, moja, moja. Ale panie, jaka chabeta, to dwulatka, młodziutka kobyłka, chabety Toś pan chyba tam na brzegu oglądał! (macha ręką w kierunku skąd przyszli klienci) KLIENT II -A obłuczona jest chociaż? HANDLARZ IV -A jakże, panie chodzi tak posłusznie że dzieciaki lejce trzymają. Spokojniutka i uległa bardzo. KLIENT I -Jakaś taka mizerna ona. Czy będzie miała siłę tak jak moja Siwucha w pole iść? (i zwracając się do towarzyszącego mu drugiego kupca mówi) -Józiu, jak myślisz? KLIENT II (JÓZIO) (podchodzi do konia, bierze go za przednią nogę, sprawdza kopyta, potem zagląda w zęby i mówi) -Podkuta, ale ta podkowa jakaś kiepska, rusza się… do kowala trzebaby… No młoda jest… A jak podsypiesz owsa to i siły w pole nabierze… KLIENT I -Ile pan cenisz? HANDLARZ IV -2 tysiące 100 złotych, ale coś opuszczę jak się dogadamy. KLIENT I (bierze rękę HANDLARZA do przybicia) No koniecznie pan opuścisz, tysiąc osiemset i biorę! KLIENT II -No przybij pan, przybij! Lepszej ceny pan nie dostaniesz! HANDLARZ IV (kręci przecząco głową, wyrywa rękę od przybicia) -A nie 2 tysiące i basta! I zaraz przybijam! ( łapie za rękę KLIENTA I) KLIENT I (kręci przecząco głową) -No tysiąc dziewięćset ostatnie słowo! I worek obroku Pan dorzuć. ( wyciąga rękę do HANDLARZA IV) KLIENT II -No będzie dobrze? Przybij Pan! Przybij! (ciągnie rękę HANDLARZA IV do KLIENTA I) HANDLARZ IV -No niech będzie! Przybijam! Przybijam! (Następuje przybicie – HANDLARZ IV i KLIENT I podają sobie ręce z głośnym klaśnięciem) KLIENT II -No Janek, to chyba do szynku pójdziem! Litkup trza wypić, żeby się fartownie chowała! KLIENT I (bierze kobyłkę od HANDLARZA I, płaci , potem mówi) -No to choć ta chłopy, idziem na ten litkup. GŁOS MARII DĄBROWSKIEJ czyta na zakończenie 30 sierpnia 1956 r. Czwartek. Pakowałyśmy się niemal na oślep, bo niebo było zawalone chmurami, a dom i tak ciemny. Czy też wyjedziemy? Byłam w Lipkach taka szczęśliwa, jak już dawno nie byłam nigdzie. I to wbrew oczekiwaniu… Koniec