Środa, 2 grudnia 2009 r. - Instytut Praw Pacjenta i Edukacji Zdrowotnej

Transkrypt

Środa, 2 grudnia 2009 r. - Instytut Praw Pacjenta i Edukacji Zdrowotnej
16
Współorganizator
akcji
Środa 2 grudnia 2009 Gazeta Wyborcza www.wyborcza.pl
+
+
LECZYĆ PO LUDZKU
Partnerzy
medialni
Słuchaj dziś w Radiu TOK FM
Akcja społeczna „Gazety” oraz Instytutu
Praw Pacjenta i Edukacji Zdrowotnej
O godz. 13.45 gościem Jakuba
Janiszewskiego będzie dr Małgorzata
Serwach, ekspert prawa medycznego
Adnexectomia, coś tam, coś tam, czyli
gdzie jest mój jajnik?
Po zabiegu lekarz
powiedział tylko:
Wszystko
w porządku, poszło
zgodnie z planem.
Na kontrolę
poszłam
do ginekologa
w osiedlowej
przychodni. Wziął
moją książeczkę:
– Aha, usunięcie
torbieli, usunięcie
jajnika
– przeczytał
na głos.
Osłupiałam
MAŁGORZATA SMOLIŃSKA
ośka miała 17 lat. Przez kilka
miesięcy bolał ją brzuch. Razem z mamą zrobiły rajd po
gastrologach, kolejni specjaliści rozkładali ręce.
Może to zapalenie jajnika? – internistka wysłała ją do ginekologa. Ten dał
antybiotyk, przez jakiś czas był spokój.
Ale podczas kontrolnej wizyty odkrył, że na lewym jajniku jest torbiel.
Trzeba ją usunąć –lekarz wysłał Małgosię do szpitala.
– Byłam maskotką oddziału. Dokoła panie po czterdziestce, z dorosłymi
dziećmi, aja taka świeża. Pamiętam konsylium lekarzy: dziesięć białych kitli, aja
goła rozłożona na samolociku. Dla nastolatki to koszmar – wspomina.
G
Wszystko w porządku
Po zabiegu lekarz powiedział tylko:
Wszystko w porządku, poszło zgodnie
zplanem. Po sześciu dniach mogła wyjść
ze szpitala. „Przebieg pooperacyjny
gładki. Wypisana do domu wstanie ogólnym dobrym i miejscowym dobrym
z zaleceniem kontroli w poradni K za
4-6 tygodni. Zwolnienia nie wymaga”
–przeczytała wksiążeczce zdrowia. –Było tam jeszcze coś po łacinie, jakieś „cystis ovarii, adnexectomia, coś tam coś,
tam”. Ale komu by przyszło do głowy,
żeby to tłumaczyć na polski?
Na kontrolę poszła do ginekologa
w osiedlowej przychodni. – Aha, usunięcie torbieli, usunięcie jajnika – przeczytał na głos.
– Jajnika?! –Gośka imatka osłupiały.
Lekarz: – Jak to, nie wiecie?
– Byłam nastolatką, nie zdawałam
sobie do końca sprawy z tego, co to
znaczy, jakie mogą być tego konsekwencje. Rodzice się zdenerwowali,
ale też nie zrobili w szpitalu awantury – mówi. Dziś ma 32 lata, jest świeżo po ślubie i zastanawia się, czy uda
jej się zajść w ciążę. – Biorąc po uwagę, że mam tylko jeden jajnik, może
nie być łatwo. Już liczę, czy stać mnie
będzie na in vitro.
Boby się nie zgodziła
77-letnia pani Zuzanna miała kłopoty
żołądkowe. Lekarz z POZ skierował ją
do szpitala. Żeby sprawdzić, co dolega
starszej pani, rodzina –notabene lekarska – proponowała, by zrobić tomografię przewodu pokarmowego. Lekarz wolał gastroskopię.
Przed badaniem powiedział pacjentce, że „obejrzy żołądek i pobierze
wycinek”. Nie zająknął się nawet, że
przez cały przełyk, aż do żołądka, włoży dziewięciomilimetrowej średnicy
rurkę, że ma się przy tym odruchy wymiotne, że człowiek się dusi, że potem
boli go gardło.
Po gastroskopii pani Zuzanna zemdlała, miała torsje. Okazało się, że
przekłuto jej ścianę żołądka. Szybka
operacja, pobyt na intensywnej terapii.
Pani Zuzanna wyzdrowiała i złożyła skargę na lekarza. Ten tłumaczył
się, dlaczego nie powiedział pacjentce, na czym polega gastroskopia:
– Gdyby wiedziała, na pewno by się
nie zgodziła.
Sąd uznał, że złamał prawo – inwazyjny zabieg zawsze wymaga zgody poinformowanego pacjenta.
leczenie pojawił się w 1991 r. w ustawie
ozakładach opieki zdrowotnej, apotem
został rozbudowany w1996r. wustawie
ozawodzie lekarza. Często był postrzegany jako zamach na integralność lekarską, na niepisane zasady traktowania chorych. Nie podobało się to również – co zaskakujące – tym lekarzom,
którzy byli wawangardzie irozmawiali
otwarcie zpacjentami. Bo wcześniej traktowali to jako gest dobrej woli, coś, co robią od serca; poczuli dyskomfort, gdy
stało się to obowiązkiem.
Informacja jest niezbędnym elementem, by pacjent mógł wyrazić świadomą zgodę na konkretną terapię. Lekarz powinien wyjaśnić, na czym polega zabieg, określić ryzyko znim związane, opowiedzieć oprzewidywanych następstwach. Tylko pełna informacja pozwala pacjentowi powiedzieć „chcę” lub
„nie chcę”. Lekarz ma obowiązek pokazać, że istnieją różne możliwości leczenia: że może być albo operacja, albo inny sposób z takimi a takimi konsekwencjami.
Każdy pacjent powinien mieć szansę poznać swoje prawa. Wszystkie ZOZy mają obowiązek to umożliwić. Jak?
Nie ma uniwersalnej metody. W niektórych placówkach (w izbie przyjęć lub
na oddziałach) wywieszono plakaty,
w niektórych pracują na stałe rzecznicy praw pacjenta. Człowiek, który przychodzi do szpitala, powinien mieć możliwość zapoznania się ze swoimi prawami – w kilku placówkach w Łodzi w
izbie przyjęć rozdaje się kartę praw pacjenta – mówi dr Dorota Karkowska. To chondromalacja
Magda przez lata tańczyła w zespole
tańca celtyckiego. Coraz częściej bolały ja kolana. Gdy ból stał się uporczywy,
zapisała się wNFZ-owskiej przychodzi
na warszawskim Ursynowie do ortopedy. Magda: – Przyniosłam rtg. kolana.
Lekarz obejrzał zdjęcie, zbadał mnie.
I powiedział: „Może pani iść”.
– Ale co mi jest? – zapytała.
– Przecież medycyny pani nie studiowała...
Magda: – Powtórzyłam: „Chcę wiedzieć, na co choruję”. Dostał szału:
– Niech się pani natychmiast wynosi!
Pani czas już minął! Miałem na panią
10 minut! – krzyczał.
Nie wyszła. Doktor wziął zdjęcie
i– bazgrząc po nim długopisem –zwściekłością zaczął opisywać budowę kolana. Na koniec powiedział, co jej jest.
– To chondromalacja.
Prawo pacjenta
nie jest zamachem na lekarza
– Gdy wlatach 90. zabraliśmy się za prawa pacjenta, generalnie napotykaliśmy
opór lekarzy: na studiach, na forach internetowych, nie mówiąc o przychodniach i szpitalach – wspomina dr Dorota Karkowska z Katedry Prawa Ubezpieczeń Społecznych iPolityki Społecznej Uniwersytetu Łódzkiego. – Polskiego lekarza i polską pielęgniarkę najbardziej niepokoiło właśnie prawo do informacji. Panowała opinia, że pacjenta
trzeba chronić przez złymi wiadomościami, bo on prawdy nie wytrzyma.
Obowiązek pełnego informowania
pacjenta przed wyrażeniem zgody na
Imiona pacjentów zostały zmienione
ROZMOWA Z
Krystyną
de Walden-Gałuszko*
prezesem Polskiego Towarzystwa
Psychoonkologicznego
BOŻENA AKSAMIT: Przychodzi człowiek do lekarza...
KRYSTYNA DE WALDEN-GAŁUSZKO: Do
człowieka. W gabinecie lekarskim
siedzi naprzeciwko siebie dwoje ludzi. Każdy ma własną osobowość,
sposób mówienia, swoje stresy, kłopoty, lęki, upodobania. Ta sama osoba w innej sytuacji, o innej godzinie,
zachowa się zupełnie inaczej. Nie
można do końca przewidzieć, jaka
między nimi powstanie relacja.
Zazwyczaj nie za dobra. „Gazeta”
przeprowadziła sondaż. Okazało się,
że aż połowa Polaków czuje się
w szpitalach i przychodniach traktowana przedmiotowo.
– Jest grupa lekarzy, którzy są po
prostu bufonami, ale to margines. Większy problem stanowią młodzi medycy wychowani wrzeczywistości, wktórej najważniejszy jest sukces. Sa przekonani, że ich obowiązkiem jest dobrze leczyć i zapisać właściwy lek,
areszta to już zawracanie głowy.
Niedawno wypróbowałam ten
typ na sobie. Podczas podróży miałam problemy z okiem, trafiłam na
pogotowie. Młody człowiek załatwił
mnie bardzo poprawnie, ale ja czułam się, jakbym była jakimś kołkiem.
Jestem przekonana, że głęboko by
się zdziwił, że nie jestem zadowolona
z jego pracy. Przecież wszystko zrobił
dobrze, tylko był oschły.
Problemy w relacjach lekarz – pacjent wynikają najczęściej z tego, że
70 proc. przekazu, jaki sobie dajemy
w trakcie rozmowy, jest niewerbalne.
Bywa, że lekarz zachowuje się poprawnie i robi wszystko, co do niego
należy. Ale ma kamienną minę, nie patrzy na pacjenta, tylko zerka na zegarek. Chory, mimo że dostał receptę,
został zbadany, dostaje jednocześnie
przekaz: „Ja się tobą nie interesuję, jesteś dla mnie przedmiotem”.
Wydaje się, że to taka prosta czynność, zwykłe spotkanie.
– Relacja między pacjentem a lekarzem, nigdy nie będzie w pełni równa
–lekarz zwłaszcza wsytuacjach poważnych chorób, będzie tym, od którego zależy życie izdrowie. Po obu stronach istnieje ryzyko, że zostanie dodatkowo wykoślawiona. Z jednej strony przez paternalistyczny, może czasem zbyt lekceważący stosunek lekarza do pacjenta. Zdrugiej –pacjent ma swoje indywidualne oczekiwania, potrzeby. Przed laty zrobiono badania, jakich lekarzy cenią pacjenci. Okazało się, że chirurg powinien być kompetentny, zręczny iszybki w decyzjach. Na oddziałach internistycznych pacjenci oczekiwali – oprócz
fachowości – aby lekarze byli przede
wszystkim opiekuńczy iserdeczni.
O co jeszcze powinien zadbać lekarz?
– Przede wszystkim być uprzejmy.
Nazywam to poziomem stewardesy.
Naprawdę każdy może się tego wy-
uczyć. Aby pacjent poczuł się otoczony opieką, bardzo ważne jest wykazanie zainteresowania na poziomie
niewerbalnym. Nawet jeśli będzie powierzchowne, da choremu poczucie
bezpieczeństwa. Ważne jest utrzymywanie kontaktu wzrokowego, właściwa pozycja ciała, gest, mimika,
uśmiech, sposób mówienia. Kolejna
ważna sprawa to umiejętność prowadzenia rozmowy – stawiania właściwych pytań i słuchania odpowiedzi.
Gdy ktoś jest poważnie chory, pytamy
nie tylko: „Czy ma pan kaszel?”. Tu też
są pewne schematy, które można sobie przyswoić i posługiwać się nimi.
A czego nie można się nauczyć?
– Empatii, serdeczności. Do tego
trzeba mieć predyspozycje. Są lekarze, którzy są chłodni emocjonalnie,
nawet w stosunku do swoich bliskich.
Taki typ charakterologiczny. Wymaganie od nich okazywania serdeczności jest bezcelowe, bo byłoby to sztuczne i pacjent też czułby się nieswojo.
Lekarz też ma prawo mieć dosyć. Trudno wymagać heroizmu, kiedy system
opieki zdrowotnej jest fatalny.
– Łatwiej zwalić na system, sięgnąć
po kieliszek lub środek nasenny, niż
poszukać pomocy, wsparcia. Pójść na
warsztaty.
Może ich nie ma?
– Są, tylko lekarze się nie zgłaszają.
Uważają, że ich nie potrzebują, że mają być przede wszystkim dobrymi fachowcami. Z drugiej strony jeżeli ciągle słyszą narzekanie i krytykę, jacy to
oni są wredni, to reagują agresją na
DOMINIK WERNER
Lekarzu, spójrz w oczy pacjentowi
agresję. Lekarze nie są tu wyjątkowi,
okazywanie braku szacunku bliźnim
jest znakiem naszych czasów, w ten
sposób zachowuje się wielu dorosłych
Polaków. Dużo jest między nami zupełnie bezinteresownej niechęci, agresji czy wręcz chamstwa.
Kiedyś lekarz na żywca wyciął mi kawałek nogi, pewnie uznał, że nie będzie mnie boleć. Każdy ma na koncie
kilka takich historii. Zła opinia o środowisku z czegoś się bierze.
– Wynika z wielu nieprzyjemnych
zdarzeń, które miały miejsce. Taka jest
prawda i nie ma co z nią dyskutować.
Jednak jako Polacy mamy tendencję,
aby narzekać na lekarzy, księży, nauczycieli. Można nawet tę skłonność
podciągnąć pod wadę narodową. Łatwiej ichętniej wyszukujemy cechy negatywne niż pozytywne. Dobro jest
mniej medialne. Nie mówi się odobrych
lekarzach, bo to jest nudne, o czym tu
mówić? Podkreśla się i wyszukuje natomiast niedobre historie. Takie postępowanie tworzy pewien obraz. Nie twierdzę, że zupełnie nieprawdziwy, tylko że
wtedy łatwo może dojść do uogólnienia. Należy być ostrożnym, aby nie ferować wyroków na całą grupę zawodową, można w ten sposób skrzywdzić
wiele wspaniałych osób. *PROF. KRYSTYNA
DE WALDEN-GAŁUSZKO
psychiatra, prezes Polskiego
Towarzystwa Psychoonkologicznego
i konsultant krajowy w zakresie
medycyny paliatywnej
1
Leczyć po ludzku 17
Partnerzy
akcji informacyjnej
o prawach pacjenta
www.wyborcza.pl Gazeta Wyborcza Środa 2 grudnia 2009
+
Czytaj jutro w „Gazecie”: O tajemnicy lekarskiej
Nasza strona w internecie: Wyborcza.pl/leczyc
Paręnaście lat temu niewiele się przejmowano tajemnicą lekarską. Nieraz słyszałem, że żona znanego męża gdzieś
pod Łodzią usunęła ciążę. Takie ploteczki były bardzo popularne – plotkarz stawał się gwiazdą przyjęć. A jak jest dziś?
Nasz e-mail: [email protected]. Pisz też na: „Leczyć po ludzku”,
„Gazeta Wyborcza” ul. Czerska 8-10, 00-732 Warszawa
2 lata i 10 miesięcy
ROZMOWA Z
ma czekać na operację zaćmy pani
Anna z Gdańska. Ma 67 lat, na ope-
okulistką z Bydgoszczy
rację zapisana jest w szpitalu specjalistycznym w Gdańsku-Zaspie.
Prywatnie może ją wykonać np.
w Laguna Medical na terenie szpitala MSWiA w Gdańsku. Wizyta kwalifikacyjna to 150 zł, operacja jednego oka – 3 tys. zł.
ANNA TWARDOWSKA: Dlaczego pani jest
taka dziwna?
ALEKSANDRA SUPPAN: Słucham?
Czytelniczka opowiadała: Była 9.15.
Lekarka spóźniała się kwadrans. Czyli – według standardów szpitalnych
poradni – właściwie wcale. Nagle stanęła przed nami. Głośno powiedziała: „Dzień dobry, przepraszam za spóźnienie, ale trudna operacja się przeciąga. Muszę wrócić na salę jeszcze
na 20 minut, potem będę już tylko
dla państwa”. Wszyscy byli w szoku.
Rok i 4 miesiące
poczeka na operację zatok Aneta
z Lublina. Ma 26 lat i ostre, przewlekłe zapalenie zatok – przez to problemy z oddychaniem i ze snem. Zabieg planowano w szpitalu klinicznym w Lublinie. Jego termin przesunięto z listopada 2009 r. na 22 lipca 2010 r. Lekarz zaproponował zabieg w swojej prywatnej praktyce.
Musiałaby zapłacić 6 tys. zł.
5 miesięcy
na wizytę u ginekologa w toruńskiej
przychodni Nasz Lekarz poczeka
35-letnia Magda. Jest zdrowa, ale
Aleksandrą Suppan
– Traktuję innych tak, jak sama
chciałabym być traktowana. Też bywam pacjentką i gdy czekam na lekarza, chcę wiedzieć, dlaczego się spóźnia. Więc sama tak robię. Dzięki temu
pacjent czuje się szanowany. Myślę,
że wielu moich kolegów robi to samo.
Nieprawda. Z sondażu „Gazety” wynika, że większość nie przeprasza.
A gdy chory wchodzi do gabinetu, lekarz coś pisze i nawet nie podnosi
głowy. Nie wiadomo, co zrobić: wyjść,
zapukać i ponownie wejść?
profilaktycznie regularnie robi m.in.
USG i cytologię. Gdyby na kontrolę
do ginekologa wybrała się prywatnie, za wizytę i badania zapłaciłaby
ok. 120 zł.
– Nawet gdy jestem zajęta, podnoszę głowę, witam się z chorym, proszę, żeby usiadł, wyjaśniam, że muszę
coś pilnie dokończyć.
A jak długo i na jaki zabieg,
operację czy konsultację
czekasz ty lub twoi bliscy?
Pomóż nam ułożyć Polską Listę
Kolejkową. Wypełnij formularz
w internecie: Wyborcza.pl/leczyc
Możesz też wysłać nam e-maila
na adres: [email protected]
– Oczywiście. Z pacjentem trzeba
rozmawiać, anie tylko komunikować
mu zalecenia. Jeśli choremu dokładnie i rzeczowo wyjaśnię, na czym polega jego dolegliwość, dlaczego musi
brać akurat te leki, czym grozi niedostosowanie się do moich zaleceń, to
ten człowiek autentycznie ze mną
Znowu nietypowo. Może jeszcze rozmawia pani z chorymi?
TYMON MARKOWSKI
Leczę bliźniego jak siebie samego
Polska Lista
Kolejkowa
Aleksandra Suppan (z lewej) przyjmuje pacjentów na oddziale okulistycznym w Szpitalu Uniwersyteckim nr 2
im. dr. J. Biziela w Bydgoszczy oraz w przyszpitalnej przychodni
współpracuje. Zupełnie inaczej prowadzi się wtedy leczenie. Jest skuteczniejsze.
Ale lekarze nie mają czasu, na jednego pacjenta mają kilka minut. Pani nigdy nie jest zaganiana?
– Bywają dni, gdy muszę przyjąć wiele osób. Jestem wtedy spięta i zdenerwowana. Ale przecież w każdym chorym trzeba widzieć drugiego człowieka. Gdy przychodzi do lekarza, boi się.
Dlatego tak ważne jest uspokajające słowo, poświęcenie uwagi.
Swoją postawą otwiera pani chorych?
Zwierzają się?
– W przychodni rzadko, ale w szpitalu tak. Opowiadają o swoim życiu,
o problemach. Czasami ktoś się popłacze, bo jest ciężko chory albo ma kiepski dzień i jest mu źle.
Wtedy lekarz poklepuje chorego po plecach i mówi: „Wszystko będzie dobrze”.
– Nie tylko. Jeśli pacjent nie widzi na
jedno oko, to w tej sytuacji trzeba mu
pokazać plusy, których ten człowiek może się chwycić.
Czy sprawia to pani trudność?
Nie wiem, czy w ślepocie są plusy.
– Nie jestem osobą śmiałą, ale rozmowa zchorym jest standardem wmojej pracy. Imuszę po prostu pokonywać
nieśmiałość.
– Ktoś traci wzrok wjednym oku, ale
zostaje mu drugie. Chory najczęściej
nie myśli wtakich kategoriach, tylko rozpacza nad utraconym okiem. Ale gdy
7 praw pacjenta | Dziś szerzej o prawie do informacji
Mam prawo do tego, by zostać
| potraktowany
godnie i z szacun1kiem
dla mojej intymności.
2|
Mam prawo wiedzieć, na co choruję, jakie jest proponowane leczenie i rokowanie, a jeśli mam wątpliwości, mam prawo poprosić o inną opinię lub o zwołanie konsylium
lekarskiego.
Prawo do informacji jest prawem
moim, nie mojej rodziny. To ja jako
pierwszy mam wiedzieć, co mi dolega, jakie leczenie proponuje lekarz
i jakie jest rokowanie. Oczekuję, że
lekarz, rozmawiając ze mną, wyjaśni mi wszystko w sposób zrozumiały, a jeżeli mam wątpliwości, czy
dobrze zrozumiałem, powtórzy. To
bardzo ważne, bo ja nie studiowałem medycyny, a jeśli jestem przerażony, mogę mieć problem z koncentracją uwagi.
Lekarz powinien okazać mi cierpliwość. Musi zaznajomić mnie zplanem leczenia i wyraźnie zaznaczyć,
które świadczenia są bezpłatne, za któR
1
+
E
re trzeba dopłacić, aktóre wcałości obciążają mnie zgodnie z ogólnodostępnym cennikiem.
Jedynie wtedy, gdy mam pełne informacje i znam rokowanie, mogę wyrazić świadomą zgodę na proponowane leczenie bądź świadomie się mu
sprzeciwić.
Jeżeli trzeba przeprowadzić zabieg,
mam prawo wiedzieć, na czym on polega i jakie powikłania można przewidzieć. Powinienem być także poinformowany otym, na czym ma polegać zalecane badanie diagnostyczne (np. gastroskopia) i że mam prawo się na nie
nie zgodzić . Jeżeli mam 16 lub 17 lat, wyrażam zgodę razem z rodzicami. Jeśli
nie mam jeszcze 16 lat – zgodę wyrażają za mnie rodzice.
Zgodę wyrazić mogę ustnie. Tylko
na zabieg zwiększonego ryzyka (np. operację) lekarz może poprosić mnie ozgodę na piśmie. Nikt nie może podsuwać
mi wszpitalu zgody in blanco na wszystko, co będzie mi proponowane podczas
pobytu w szpitalu.
K
Mam prawo także zrezygnować
z informacji – wtedy wyraźnie mówię
lekarzowi, że nie chcę wiedzieć, i nie
muszę wyjaśniać dlaczego. Lekarz
nadal będzie prosił mnie o zgodę na
zabiegi, może też poprosić, bym pisemnie oświadczył, że rezygnuję z informacji.
Mam prawo upoważnić do odczytania informacji omoim zdrowiu bliską
mi osobę. I nie musi to być nikt z rodziny. Najlepiej zrobić to zwyprzedzeniem,
by uniknąć sytuacji, gdy jestem nieprzytomny np. wwyniku wypadku samochodowego, a lekarz nie wie, komu
ma przekazać informacje o moim stanie zdrowia i kogo prosić o zgodę. Namiary na wskazaną osobę mogę wpisać
w dokumencie, na podstawie którego
uzyskuje świadczenie, albo podać przy
pierwszej wizycie u lekarza czy w szpitalu. Mogę też nosić przy sobie osobną
kartkę z takim oświadczeniem. Jeżeli
nikogo nie upoważnię, a stracę przytomność, lekarz sam podejmie decyzje
o moim leczeniu.
L
mu powiem, że dalej będzie podziwiał
świat, a nawet czytał książki, to zaczyna do niego docierać: „no, fakt”. Zapala
się iskierka nadziei.
To zadanie raczej dla psychologa.
– Gdy mam pacjenta, nie mogę ograniczyć się do leczenia tylko jego oka. Muszę zaopiekować się nim kompleksowo.
Czasem, gdy mam pacjenta wstanie
poważnym, nie mogę przestać o nim
myśleć po wyjściu ze szpitala. Ale trzeba zachowywać umiar. Mówię sobie:
OK, jeszcze przeanalizuję to rozwiązanie, apotem muszę się zrelaksować, pobyć ze sobą, z rodziną.
Znasz więcej takich lekarzy?
Opowiedz nam: [email protected]
Codziennie opisujemy szerzej jedno z praw. 10 grudnia opublikujemy
informator, w którym podpowiemy, jak je egzekwować
Nowością w ustawie o prawach pacjenta jest moje prawo żądania dodatkowej opinii lekarskiej lub konsultacji,
z którego mogę skorzystać, gdy mam
wątpliwości co do diagnozy mojego lekarza. Może mi on odmówić, jeżeli uzna,
że moje żądanie jest bezzasadne – musi wtedy jednak odnotować ten fakt
w mojej dokumentacji.
Mam prawo dostępu do dokumentacji medycznej dotyczącej
mojej choroby i mam prawo wymagać,
by chroniono moje dane przed osobami przeze mnie nieupoważnionymi.
Mam prawo dostępu do świadczeń
opieki zdrowotnej (w tym diagnostyki, rehabilitacji, leków, środków
medycznych, pobytu w szpitalu) finansowanych ze środków publicznych.
Mam prawo korzystać z najnowszych zdobyczy medycyny zarówno w diagnostyce, jak i leczeniu.
Mam prawo do towarzystwa bliskiej osoby podczas wizyty u lekarza czy zabiegu, a także do kontaktowania się z bliskimi i korzysta-
3|
4|
nia z ich opieki podczas pobytu
w szpitalu.
Mam prawo do opieki duszpasterskiej i umierania w godności.
OPRAC. DR DOROTA KARKOWSKA
INSTYTUT PRAW PACJENTA I EDUKACJI ZDROWOTNEJ
7|
Gorąca linia „Gazety”
Zadzwoń do prawnika!
Chcesz wiedzieć, czy złamano twoje
prawo pacjenta gwarantowane
przez ustawy? Nie wiesz, jak dochodzić
swoich praw? Dzwoń:
886 521 721
5|
6|
A
Dyżur pełni dziś
w godz. 15-17
Dorota Karkowska,
dr nauk prawnych,
ekspert Instytutu Praw
Pacjenta i Edukacji
Zdrowotnej
M
28655898
A
28651371