Franciszek Piper / Teresa Świebocka (red.), Auschwitz

Transkrypt

Franciszek Piper / Teresa Świebocka (red.), Auschwitz
FRANCISZEK PIPER
METODY BEZPO REDNIEGO ZABIJANIA WI
1.
NIÓW
Egzekucje
Jedn z metod bezpo redniej zagłady wi niów w obozie były egzekucje.
Wprawdzie oficjalnie utrzymywano, e o egzekucji wi nia decydowa mo e
jedynie Reichsführer SS Himmler – w praktyce Główny Urz d Bezpiecze stwa Rzeszy – faktycznie wi kszo egzekucji przeprowadzono z pomini ciem
wszelkich formalno ci, na polecenie władz obozowych. Przepisy dotycz ce
egzekucji były bowiem w istocie fikcj słu c kamuflowaniu dokonywanych
w obozie zbrodni.
Wydawane niekiedy przez Główny Urz d Bezpiecze stwa Rzeszy zarz dzenia egzekucyjne były sporz dzane na wniosek władz obozowych w zwi zku
z wykroczeniami dyscyplinarnymi wi niów uznanymi za szczególnie niebezpieczne, na przykład w przypadku zbiorowych ucieczek. Najcz ciej jednak
dokonywano egzekucji na polecenie szefa Politische Abteilung (obozowe
Gestapo), Maximiliana Grabnera. Decyzj o egzekucji podejmował on przewanie w czasie przegl du aresztu obozowego (bunkra), w którym przebywali
wi niowie odbywaj cy kar za ró nego rodzaju wykroczenia dyscyplinarne
lub podejrzani o nielegaln działalno w obozie. Przebieg takiego przegl du
opisuje esesman Pery Broad, jeden z podwładnych Grabnera:
„Grabner zwykł – jak mawiał cynicznie – wykorzystywa ka dy koniec
tygodnia do «odkurzania» bunkra. Po odprawie cały oddział uda si ma do
obozu, do bloku jedenastego. Wła ciwie potrzebni s tylko trzej czy czterej
referenci, ale Grabner ci ga wszystkich, poniewa czuje si dobrze w ród
licznego sztabu. W pokoju słu bowym bloku jedenastego oczekuje si na
zjawienie Lagerführera, SS-Hauptsturmführera Aumeiera. Po okresie oczekiwania, podkre laj cym jego wa no , mały Bawarczyk wkracza pot nym
krokiem do pokoju. Ostry, skrzekliwy głos zdradza pijanic [...]. Nadzorca
bunkra i kilku blockführerów uzupełniaj komisj , która udaje si teraz do
piwnic, by rozpocz «odkurzanie» [...]. Powietrze w piwnicy jest tak st chłe, e
ledwo mo na nim oddycha [...]. Dozorca aresztu otwiera kluczem dobranym
z p ku pierwsze drzwi celi [...]. Aumeier opiera o drzwi list aresztantów, nad
którymi wraz z Grabnerem odprawiaj teraz s dy. Pierwszy wi zie wymienia
nazwisko i podaje, jak długo siedzi w bunkrze. Lagerführer pyta krótko
Rapportführera o przyczyn wtr cenia do bunkra. W wypadkach osadzenia
wi nia przez oddział II decyduj cy głos nale y do Grabnera. Potem obydwaj
148
FRANCISZEK PIPER
obozowi dygnitarze rozstrzygaj : meldunek karny 1 lub meldunek karny 2 [...].
Aumeier maluje niebieskim ołówkiem, tak by wszyscy widzieli, przy nazwisku
danego wi nia gruby krzy yk [...] dla nikogo nie było ju tajemnic , co
oznacza meldunek karny 2”1.
Skazanych na rozstrzelanie wyprowadzano z piwnic bloku nr 11 na parter,
do umywalni, gdzie po rozebraniu si do naga oczekiwali na egzekucj .
W s siednim pomieszczeniu równie nago na rozstrzelanie oczekiwały kobiety.
W pierwszych latach istnienia obozu, kiedy wi niowie nie mieli jeszcze
wytatuowanych na r kach numerów obozowych, ka demu ze skaza ców
wypisywano kopiowym ołówkiem na piersiach numer wi niarski. Do ko ca
1942 roku skaza com krepowano r ce drutem, pó niej tego zaniechano, gdy
wypadki oporu nale ały do rzadko ci. W obliczu nieuchronnej mierci
skaza cy zachowywali si przewa nie spokojnie i godnie. Rozstrzeliwano
pojedynczo lub po dwie osoby strzałem w potylic . Miejscem egzekucji było
zamkni te dwiema cianami podwórze mi dzy blokami nr 11 i nr 10, gdzie
znajdowała si pomalowana na czarno ciana zbudowana z drewna, piasku
i supremy. Pod cian rozsypany był piasek, w który wsi kała krew ofiar. Bez
wzgl du na por roku rozstrzeliwano nago i boso, najpierw kobiety, pó niej
m czyzn. Ociekaj ce jeszcze krwi zwłoki wywo ono samochodami do
krematorium. Po ich przeje dzie na ulicach obozowych pozostawały strugi
krwi.
W ten sposób zgin ło wielu organizatorów i działaczy podziemia obozowego,
osadzonych uprzednio w areszcie obozowym przez Politische Abteilung. W dniu
25 stycznia 1943 roku w wyniku selekcji w bunkrze wybrano i rozstrzelano 51
wi niów. W ród nich znajdowali si polscy wy si oficerowie: pułkownik Jan
Karcz – były szef departamentu kawalerii w Ministerstwie Spraw Wojskowych,
pułkownik Karol Kumuniecki oraz kapitan Edward Gott-Gety ski. 11 pa dziernika 1943 roku po selekcji w bunkrze rozstrzelano 54 wi niów, w ród nich
wybitnych wojskowych, działaczy politycznych i społecznych oskar onych
o spisek wojskowy w obozie. Zostali straceni wówczas: znani adwokaci Wacław
Szuma ski z Warszawy i Józef Wo niakowski z Krakowa; przedwojenny polityk
konserwatywny, publicysta Jan Mosdorf; podpułkownik, były zast pca dowódcy 1. pułku lotniczego w Warszawie Teofil Dziania; pułkownik Juliusz Gilewicz;
kapitan Tadeusz Paolone-Lisowski,
„Jako pierwsi – pisze były wi zie Ludwik. Rajewski – szli pod ekran
[ ciana Strace — FP] pułkownik Dziama i kapitan Lisowski-Paolone. Szli,
jak przystało na ołnierzy. Gdy podeszli pod ekran, Dziama zwrócił si do
katów wykonuj cych wyrok mierci, Stiewitza i Clausena, z pro b o nie
strzelanie w tył głowy, lecz jak do ołnierzy – prosto w twarz [...]. Lisowski
jeszcze krzykn ł: «Niech yje Wolna i Niep...» – to było jego ostatnie
słowo”2.
Co pewien czas na apelu wywoływano nazwiska kilku, kilkunastu, a niekiedy i kilkudziesi ciu wi niów z poleceniem zgłoszenia si w kancelarii
obozowej, w bloku nr 24. Byli to m.in. wi niowie, u których w aktach
1
2
O wi cim w oczach SS. Hoss, Broad, Kremer. O wi cim 1972, s. 138-139
Ludwik Rajewski, O wi cim w systemie RSHA. Warszawa-Kraków 1946 s. 112.
METODY BEZPO REDNIEGO ZABIJANIA WI NIÓW
149
nadesłanych przez skierowuj ce ich do obozu placówki Gestapo stwierdzono
adnotacj „powrót niepo dany”. Po sprawdzeniu w kancelarii personaliów
odprowadzano tych wi niów do bloku nr 11 i rozstrzeliwano pod cian
Strace . W oficjalnych aktach zgonu, podobnie jak w przypadku wi niów
rozstrzelanych po przegl dzie bunkra, jako przyczyn mierci podawano jedn
z pospolitych chorób. Niekiedy wi niów takich wprowadzano uprzednio
fikcyjnie w stan szpitala obozowego.
Na zarz dzenie wy szych władz policyjnych Rzeszy i Generalnego Gubernatorstwa wykonywano w obozie równie egzekucje zakładników, których
b d to przywo ono specjalnie w tym celu do obozu, tak jak to miało miejsce
w przypadku 40 Polaków rozstrzelanych 22 listopada 1940 roku, b d te
przebywali oni ju w tym. charakterze w obozie. Rozstrzeliwano ich w odwet za
działalno
ruchu oporu w miejscach ich zamieszkania. Taki odwetowy
charakter miała przeprowadzona 27 maja 1942 roku egzekucja 168 aktorów,
artystów oraz polskich' oficerów, aresztowanych w jednej z krakowskich
kawiar w zwi zku z zamachem dokonanym na wy szego, oficera Luftwaffe.
Z powodu aktów sabota u na l sku 18 sierpnia 1942 roku stracono 56
wi niów z tamtejszych terenów. Za działalno w ruchu oporu na Lubelszczy nie 28 pa dziernika 1942 roku rozstrzelano w obozie około 280 wi niów
przywiezionych z Lublina i Radomia.
Co kilka tygodni w bloku nr 11 odbywały si posiedzenia s du dora nego
(Polizei-Standgericht) placówki Gestapo w Katowicach, w czasie których
s dzono Polaków ze l ska, oskar onych o nielegaln , wrog okupantowi
działalno , przewa nie polityczn . W ród nich znajdowały si równie osoby
aresztowane na przykład za posiadanie radia, przekazywanie bie cych
wiadomo ci politycznych itp. Osoby te, m czy ni i kobiety, a nawet dzieci, nie
były formalnie wi niami obozu, lecz pozostawały do dyspozycji katowickiej
placówki Gestapo. Rozprawa s dowa, której wynik miał zadecydowa o ich
dalszym losie, była zako czeniem długotrwałego ledztwa, w czasie którego,
w celu uzyskania odpowiednich wyja nie i wymuszenia przyznania si do
zarzucanych czynów, stosowano najbardziej wyrafinowane tortury. Wst pem
do nich było z reguły bicie na o lep bykowcem i kopanie po całym ciele. Gdy
udzielane wyja nienia nie zadowalały prowadz cych ledztwo lub przesłuchiwany odmawiał składania zezna , cz sto mog cych obci y jego przyjaciół
czy najbli sz rodzin , stosowano bicie na tak zwanej hu tawce. Wi niowi
skuwano kajdanami r ce, nast pnie polecano obj
nimi ugi te kolana, pod
które wsuwano elazny dr ek. Ten z kolei umocowywano w odpowiednim
stojaku tak, aby ciało wi nia zwisło głow w dół, umo liwiaj c oprawcom
bicie po po ladkach i narz dach płciowych. Bito z tak sił , e ciało
wykonywało rytmicznie ruch wahadłowy, a nawet pełny obrót dookoła osi
dr ka. Gdy bity krzyczał, zakładano mu na twarz mask przeciwgazow .
Innym ze sposobów wymuszania zezna było wlewanie gor cej wody do ust
lub nosa przez specjalny lejek, w wyniku czego torturowany dusił si .
Przesłuchiwanym zdzierano paznokcie, wbijano igły w szczególnie wra liwe
cz ci ciała, stosowano ró ne inne najokrutniejsze tortury. Nic te dziwnego, e
przesłuchiwani przyznawali si do wszystkich zarzucanych im czynów zarówno
popełnionych jak i nie popełnionych, a posiedzenie s du dora nego było tylko
150
FRANCISZEK PIPER
formalno ci . Jego wyrok prawie zawsze brzmiał: „W wyniku dochodze
policji pa stwowej Polak [...] przekroczył ustawodawstwo pa stwa niemieckiego, gdy [...] Policyjny s d dora ny placówki Tajnej Policji Pa stwowej
w Katowicach skazuje go na mier ”3. W nielicznych przypadkach s dzonych
skazywano na pobyt w obozie koncentracyjnym. Akta z posiedze s du
dora nego nie zachowały si . Z dokumentów obozowej organizacji ruchu
oporu, która w miar mo liwo ci dokumentowała przest pcz działalno
władz obozowych, wynika, e w czasie sze ciu posiedze s du dora nego (2
wrze nia 1943 r., 22 pa dziernika 1943, r., 29 listopada 1943 r., w marcu 1944 r.,
29 wrze nia 1944 r. i 30 pa dziernika 1944 r.) spo ród 580 s dzonych 556 osób,
w tym 76 kobiet, skazano na mier , a pozostałe 24 osoby, w tym 1 kobiet ,
skazano na osadzenie w obozie koncentracyjnym. Ogółem liczb straconych
z wyroku s du dora nego szacuje si na około 3-4,5 tysi ca.
Taki sam system tortur stosowali funkcjonariusze Politische Abteilung
w czasie przesłuchiwa wi niów obozu.
KL Auschwitz był równie miejscem egzekucji osób cywilnych, członków
Organizacji podziemnych, partyzantów – m czyzn, kobiet i dzieci, przywo onych tutaj przez policj wył cznie w celu wykonania wyroku mierci. Osób
tych nie wci gano do ewidencji obozowej, lecz bezpo rednio po przybyciu do
obozu rozstrzeliwano. Jedn z takich egzekucji opisuje były wi zie obozu, dr
Bolesław Zbozie :
„Kiedy , dokładnej daty nie pami tam, na ulicy obozu o wi cimskiego
spotkali my Palitzscha. Prowadził przed sob m czyzn i kobiet . Kobieta miała
na r ku małe dziecko, dwoje wi kszych dzieci w wieku około czterech i siedmiu lat
szło obok. Cała grupa szła w kierunku bloku II. Zd yli my z kolegami dobiec do
bloku 21. Z okna sali na pi trze spogl dali my na dziedziniec bloku II, stoj c na
stole znajduj cym si w tej sali. Do ko ca ycia pozostanie mi w pami ci scena,
która rozegrała si przed naszymi oczyma. Kobieta i m czyzna nie stawiali
oporu, gdy Palitzsch ustawił ich przed cian mierci. Wszystko to odbywało si
w najwi kszym spokoju. M czyzna trzymał za r czk dziecko znajduj ce si
z lewej strony. Drugie dziecko stało po rodku nich, równie trzymali je za r ce.
Najmłodsze matka tuliła do piersi. Palitzsch najpierw strzelił w główk niemowl cia. Strzał w potylic rozsadził czaszk [...], powoduj c ogromne krwawienie.
Niemowl zaszamotało si jak ryb , lecz matka jeszcze mocniej przytuliła je do
siebie. Palitzsch strzelił nast pnie do dziecka stoj cego w rodku. M czyzna
i kobieta [...] nadal stali nieruchomo jak kamienne pos gi. Pó niej Palitzsch
szamotał si z najstarszym dzieckiem, które nie pozwoliło si zastrzeli . Przewrócił
je na ziemi i stoj c dziecku na plecach strzelił mu w tył głowy. Wreszcie zastrzelił
kobiet , a na samym ko cu m czyzn . Było to co potwornego [...]. Potem,
chocia wykonywano wiele egzekucji, nie ogladałem ich”4.
wiadkiem jednej z takich egzekucji był równie były wi zie Franciszek
Gulba, karnie skierowany do bloku nr 11:
„Którego wieczoru przyprowadzono do bloku 11 kilkana cie osób [...].
W grupie tej były kobiety, m czy ni i dzieci [...] umieszczono ich w pod3
4
O wi cim w oczach SS, s. 149.
Zespół O wiadczenia, t. 70 k. 159-160.
METODY BEZPO REDNIEGO ZABIJANIA WI
NIÓW
151
ziemiach bloku 11 [...]. Około południa nast pnego dnia wyprowadzono
najpierw m czyzn z wspomnianej grupy. Na dziedzi cu bloku 11 wyprowadzono ich po dwóch. R ce mieli zwi zane z tyłu drutem. Wyprowadzał
blokowy, który doprowadzał skaza ców pod « cian
mierci». Egzekucj
wykonywał Rapportführer Palitzsch. W przerwach, nim doprowadzono nast pn grup , zarzucał karabinek na rami , zachowuj c całkowity spokój palił
papierosy, przechadzaj c si po dziedzi cu. Na koniec przyprowadzono
kobiet z dzieckiem – przypuszczali my, e była to matka z córk . Matka [...]
trzymała córk za r k . Obie były rozebrane do koszuli. Palitzsch najpierw
rozstrzelał matk . Kiedy ta obsun ła si na ziemi , dziecko rzuciło si
z płaczem na ciało le cej i rozpaczliwie wołało: Mamo! Mamo! Palitzsch
strzelił do dziewczynki, lecz widocznie chybił, bo dziecko nadal obejmowało
ciało matki i potrz sało nim. Nadbiegł blokowy, który przytrzymał dziewczynk , aby Palitzsch mógł swobodnie wycelowa . Za chwil dziecko było martwe.
Egzekucje takie ogl dali my prawie codziennie”5.
Egzekucje przez rozstrzelanie miały charakter tajny. W czasie ich wykonywania i wywo enia zwłok z dziedzi ca bloku nr 11 do krematorium wi niom
nie wolno było opuszcza bloków. Okna s siaduj cego z Blokiem mierci
bloku nr 10 były zasłoni te specjalnymi osłonami z desek, a w bloku nr 11
cz ciowo zamurowano. Przed egzekucj z sal od strony dziedzi ca przenoszono wi niów do pomieszcze po przeciwnej stronie.
W przypadku szczególnie gło nych i miałych ucieczek z obozu egzekucji
schwytanych uciekinierów dokonywano przez powieszenie. W przeciwie stwie
do egzekucji przez rozstrzelanie egzekucje te miały charakter publiczny. Ich
celem było sterroryzowanie i przekonanie wi niów o bezcelowo ci wszelkich
prób oporu. Przeprowadzano je w czasie apeli, tak aby wszyscy byli przy nich
obecni. Do tego celu słu yły specjalne, przeno ne dwie szubienice, które stały
na podwórzu bloku nr 11. W razie potrzeby montowano te szubienice
prowizoryczne. Na takiej wła nie szubienicy – szynie umocowanej na trzech
słupach – powieszono 19 lipca 1943 roku dwunastu wi niów komanda
mierników, oskar onych o udzielenie pomocy w ucieczce trzem zbiegłym
kolegom, W grudnia 1943 roku w podobozie Neu-Dachs w Jaworznie
powieszono dziewi tnastu wi niów podejrzanych o przygotowywanie ucieczki
podkopem. W lipcu lub w pierwszej połowie wrze nia 1944 roku powieszono
w Brzezince Polaka, Edwarda Gali skiego schwytanego w czasie wspólnej
ucieczki z ydówk Mal Zimetbaum, która równie została Stracona.
Szczególn groz budziły egzekucje przez zagłodzenie. W przypadku ucieczki wi nia, z bloku w którym mieszkał, komendant lub te kierownik obozu
wybierał w czasie apelu dziesi ciu lub wi cej wi niów, których nast pnie
zamykano w jednej z cel w podziemiach bloku nr 11. Tam, nie otrzymywali ani
jedzenia, ani picia. Po kilku, najdalej kilkunastu dniach umierali w straszliwych m czarniach. Na podstawie rejestru wi niów bloku nr 11 ustalono
kilka dat tego rodzaju „wybiórek”. W dniach 23 kwietnia i 17 czerwca 1941
roku za ka d ucieczk z obozu wybrano i zgładzono po dziesi ciu wi niów.
W czasie jednej z tego rodzaju „wybiórek” przeprowadzanych na przełomie
5
Tam e, k. 46-47.
152
FRANCISZEK PIPER
lipca i sierpnia 1941 roku dobrowolnie wyst pił z szeregu znany przed wojn
w kr gach katolickich polski ksi dz misjonarz, franciszkanin o. Maksymilian
Rajmund Kolbe i zwrócił si do Lagerführera Karla Fritzscha z pro b
o wł czenie go do grupy przeznaczonych na mier w miejsce jednego z wybranych – Franciszka Gajowniczka. Po prze yciu prawie dwóch tygodni
w bunkrze bloku nr 11 i mierci wi kszo ci współtowarzyszy niedoli ksi dz
Maksymilian Kolbe został 14 sierpnia 1941 roku u miercony zastrzykiem fenolu6.
Od 1942 roku kar
mierci głodowej stosowano tylko w stosunku do
pojedynczych wi niów za wykroczenia dyscyplinarne.
Oprócz 12 000 radzieckich je ców wojennych osadzonych i zarejestrowanych w KL Auschwitz, zgodnie z rozkazem szefa Sipo i SD, przywo ono tu
wprost na egzekucje oficerów politycznych i innych je ców radzieckich
wyszukiwanych w obozach jenieckich przez specjalne oddziały Einsatzgruppen. Je cy ci nie byli ewidencjonowani, lecz u miercani natychmiast po
przybyciu do obozu. Pierwsza taka grupa około 300 je ców, w wi kszo ci
oficerów politycznych Armii Czerwonej, przybyła do obozu w lipcu 1941 roku.
W ci gu kilku dni wymordowano ich w czasie pracy w wirowni obok kuchni
obozowej. Do znajduj cych si na dnie wykopu je ców strzelali stoj cy na
brzegu esesmani. Je li który , z je ców nie padł od kuli esesmana, to gin ł z r k
kapów, zabity przez nich za pomoc kijów, łopat lub kilofów.
W zwi zku z faktem fałszowania dokumentacji oraz zniszczenia wi kszo ci
akt obozowych nie mo na ustali ilu spo ród wi niów, którzy stracili ycie
w obozie, zgin ło w wyniku egzekucji7.
Oprócz osób pochodzenia ydowskiego, przywo onych na zagład w transportach masowych, przez cały okres istnienia obozu w komorach gazowych
i krematoriach rozstrzeliwano mniejsze lub wi ksze grupy Polaków – członków podziemnych organizacji ruchu oporu, partyzantów, zakładników oraz
Rosjan – je ców wojennych. Niekiedy doł czano ich do transportów
ydowskich i zabijano gazem. Oto co zeznał w tej sprawie członek Sonderkommanda Alter Feinsilber vel Stanisław Jankowski:
„Prócz tego dwa, trzy razy w tygodniu w tej e sali trupów miała miejsce
«rozwałka», tzn. przyprowadzano wi ksze lub mniejsze grupy, najwy ej do 250
osób (ró nej płci i wieku), które po uprzednim rozebraniu rozstrzeliwano.
Osoby te pochodziły spoza obozu, to znaczy nie były wi niami o wi cimskimi. Były aresztowane przez Gestapo w ró nych miejscowo ciach i przywo one na rozstrzelanie do krematorium bez wpisania do ewidencji obozowej.
W nielicznych tylko wypadkach «rozwałka» obejmowała samych wi niów
o wi cimskich. Zaznaczam, e rozstrzeliwa dokonywał własnor cznie ów
Quakernack. Na czas rozstrzeliwania usuwał wszystkich ydów [z Sonderkommanda – FP] do koksowni i. dokonywał rozstrzeliwa w obecno ci zatrudnionych w krematorium Polaków i Niemców. Poniewa koksownia była
6
APMO. Mat. 605/47a. Materiały o Ojcu Kolbe. Relacje byłych wi niów: Brunona Borgowca,
Maksymiliana Chlebika, Franciszka Gajowniczka i innych.
7
Liczb egzekucji tylko pod cian Strace mo na szacowa na co najmniej kilk tysi cy.
Według zezna byłego wi nia Ciechanowieckiego esesman Palitzsch wyznał, i sam rozstrzelał
25 000 wi niów. APMO. Proces Hössa t. I k. 156; Alfred Konieczny, Pod rz dami wojennego
prawa karnego Trzeciej Rzeszy. Górny l sk 1939-1945. Warszawa-Wrocław 1972, rozdział VII.
METODY BEZPO REDNIEGO ZABIJANIA WI
NIÓW
153
oddalona tylko o kilkana cie metrów, wobec tego my, ydzi, słyszeli my
strzały, odgłosy padania ludzi i ich krzyki. Na własne uszy słyszałem, jak
rozstrzeliwani krzyczeli, e s niewinni, słyszałem krzyki dzieci, a Quakernack
odpowiadał na to: «Naszych wi cej ginie na froncie». Nast pnie wzywano nas
do hali, w której dokonywano rozstrzeliwa , i z hali tej wynosili my my, ydzi,
jeszcze ciepłe krwawi ce zwłoki do pieców w krematorium. Co godzin
wynosili my 30 zwłok ludzkich. Quakernack stał z broni w r ku, zbroczony
i ociekaj cy krwi . Oprócz Quakernacka asystowali przy tego rodzaju rozstrzeliwaniach Lagerführer O wi cimia Schwarz i komendant całego obozu wraz
ze wit SS [...]. Ka dego tygodnia rozstrzeliwano przy piecu krematorium 10-15
Rosjan – je ców wojennych, których trzymano przedtem po kilka dni
w bunkrze bloku 11. Nie byli oni obj ci ewidencj obozow , nie rejestrowano
ich w ogóle, wi c tych strat nawet na podstawie dokumentów obozowych nie
dałoby si ustali . Rozstrzeliwania te obserwowałem przez okres jednego roku
w O wi cimiu, a nast pnie powtarzało si to samo w Birkenau, z tym e
w Birkenau rozstrzeliwano tygodniowo wi cej je ców rosyjskich”8.
O u miercaniu w komorach gazowych Polaków członków ruchu oporu
przywo onych spoza obozu pisze inny członek Sonderkommanda w odnalezionym po wojnie pami tniku:
„Mniej wi cej przed ko cem 1943 roku nast piło takie zdarzenie. Przywieziono 164 Polaków z okolicy, w ród nich 12 młodych kobiet – wszyscy członkowie
tajnej organizacji. Przybyło szereg osobisto ci z SS. Jednocze nie sprowadzono
kilkuset holenderskich ydów, wi niów obozu, celem zagazowania. Pewna
młoda Polka wygłosiła w komorze gazowej króciutkie, ale płomienne przemówienie do wszystkich obecnych rozebranych do naga, pi tnuj c hitlerowskie
zbrodnie i ucisk, i zako czyła: «My teraz nie umieramy, nas uwieczni historia
naszego narodu, nasza inicjatywa i duch yje i rozkwita, naród niemiecki tak
drogo zapłaci za nasz krew, jak tylko jeste my sobie w stanie wyobrazi , precz
z barbarzy stwem w postaci Niemiec Hitlera! Niech yje Polska!». Potem
zwróciła si do nas, ydów z Sonderkommanda: «Pamietajcie, e na was ci y
wi ty obowi zek pomszczenia nas niewinnych. Opowiadajcie naszym braciom,
naszemu narodowi, e w pełni dumy wiadomie szli my naprzeciw naszej
mierci». Nast pnie Polacy ukl kli na ziemi i uroczy cie odmówili modlitw
w pozie, która wywarła ogromne wra enie, potem podnie li si i wszyscy razem
od piewali jednym chórem polski hymn narodowy, ydzi piewali Hatikw [...].
Z gł boko wzruszaj c serdeczno ci wyrazili w ten sposób ostatnie uczucie
swoje i sw nadziej i wiar w przyszło swego narodu. Potem od piewali
pospołu Mi dzynarodówk . Podczas piewu nadjechało auto Czerwonego
Krzy a, wrzucono gaz do komory i wszyscy wyzion li ducha [...]”9.
2.
U miercanie wi niów w komorach gazowych
Komory gazowe i krematoria słu yły równocze nie do u miercania zarejestrowanych wi niów ró nych narodowo ci ( ydów do listopada 1944 r.,
8
9
W ród koszmarnej zbrodni..., s. 41-43.
R kopis Nieznanego Autora. (W:) W ród koszmarnej zbrodni..., s. 110-111.
154
FRANCISZEK PIPER
nie- ydów do kwietnia 1943 r.), których w wyniku prowadzonej od lipca
1941 roku akcji „eutanazji” uznano za nieuleczalnie chorych. Przeprowadzane w szpitalach obozowych bezustanne selekcje sprawiły, e wi niowie
udawali si tam tylko w ostateczno ci. Dłu szy bowiem pobyt w szpitalu lub
choroba zaka na wystarczały, by znale si na li cie przeznaczonych „do gazu”.
Selekcje przeprowadzano nie tylko w ród chorych w szpitalach obozowych, lecz
równie w ród zdrowych. W obozie macierzystym w O wi cimiu selekcje odbywały
si m. in. w ła ni obozowej mi dzy blokiem nr l i nr 2. Jednym z bior cych udział
w tych selekcjach był skazany w 1965 roku w RFN na kar do ywotniego wi zienia
Rapportführer Oswald Kaduk. Cz sto pijany, nie mog c usta na nogach,
dokonywał przegl du defiluj cych przed nim nago wi niów, siedz c na taborecie
z butelk wódki przy nodze. Oto relacja jednego z naocznych wiadków:
„Selekcje na blokach chorych były na porz dku dziennym. Niesamowity
natomiast popłoch padł na wi niów, gdy po apelu wieczornym ogłoszono
Lagersperre, a do łazienki przybyła grupa esesmanów z Lagerführerem Baerem,
Arbeitsdienstem, SS-Untersturmführerem Sellem i Kadukiem na czele [...]. Na
znak blokowego ruszyli my g siego ra nym truchcikiem tak, by oczy esesmanów
mogły spocz na moment na ka dym z nas. Musieli my bardzo uwa a , gdy
podesty pod nieczynnymi natryskami były nierówno poukładane. Łatwo wi c
mo na było zwichn
nog i upa na ziemi . Potkni cie si lub upadek
powodowały natychmiastow odstawk w grono wybra ców mierci. Esesmani
po erali nas łapczywym wzrokiem. Szukali ofiar. Im wi cej, tym lepiej. Po
przegl dzie, podczas którego przebiegli my cały barak ła ni, ustawili my si
wszyscy w Alei Brzóz niedaleko drutów. Blokowy przeliczył ponownie stan
wi niów. Z naszego bloku pozostało w ła ni sze ciu kolegów przeznaczeniem
do gazu lub na zastrzyk fenolu. Prze yli my straszliwe chwile. Jednym odj ły
one cał energi , innym dodały skrzydeł. Adolf po powrocie na blok nie mógł
uwierzy , e przeszedł prób ogniow . Próbował przebiec przez sal w tym
samym tempie co przed chwil w ła ni – potkn ł si na równej drodze. Dotykał
swoich opuchni tych nóg, głaskał je z miło ci i powtarzał bez przerwy: Mein
Gott, mein lieber Gott. Wie habe ich das fortgebracht. Potem chodził nago po
sali, jak gdyby chciał si upewni , e pozostał w ród ywych. Cieszył si jak
dziecko niespodziewanie obdarowane i kazał si podziwia wszystkim, e
wygl da jak młody bóg. W pa dzierniku tego roku przeszli my jeszcze raz tak
prób sił i nerwów. Adolf nie wrócił ju z nami”10.
Selekcje w obozie e skim przeprowadzano zwykle podczas powrotu
komand z pracy lub w czasie tzw. apeli generalnych. W tym celu polecano
id cym w ci kich drewniakach wi niarkom przebiec kilkana cie metrów. Te,
które biegły zbyt wolno, esesmani wyci gali z szeregów za pomoc zakrzywionych lasek i grupowali w pobli u. W przypadku, gdy komory gazowe
były zaj te, umieszczano je w odizolowanym od reszty obozu bloku nr 25. Miał
on zakratowane okna, a na otoczone wokół murem podwórze prowadziła
strze ona stale brama. Dochodziły stamt d płacz i j ki oczekuj cych na mier
kobiet; które przez kraty wyci gały błagalnie r ce z pro b o kubek wody.
Jednak e nikomu nie wolno było nawet zbli y si do tego bloku. Ładowanie
10
Franciszek Stryj, W cieniu krematoriów. Katowice 1960, s.225-226.
METODY BEZPO REDNIEGO ZABIJANIA WI
NIÓW
155
na samochody błagaj cych o ycie ofiar odbywało si niezwykle brutalnie.
Broni ce si rozpaczliwie kobiety chwytano za r ce i nogi i wrzucano
z rozmachem na platformy. Razem z ywymi ładowano umarłych.
W obozie m skim w Brzezince t sam funkcj pełnił blok nr 7. Gromadzono
tam ci ko chorych nie tylko z tamtejszego obozu, lecz równie z obozu
macierzystego. Przeci tny stan bloku wynosił 1200 wi niów. Na trzech do pi ciu
wi niów przydzielano po litrze zupy. Chleba nie wydawano prawie wcale. Całymi
dniami wystawali oni przed blokiem, a nawet cz sto urz dzano im „stójk ” w ci gu
nocy. Bili ich i mordowali pijani esesmani. Gdy nadje d ały samochody, którymi
wywo ono wi niów do komór gazowych, działy si tam dantejskie sceny.
Wi niowie próbowali si ukry , gdzie tylko było mo na by przeczeka odjazd
samochodów. Znajdowano ich zagrzebanych w mieciach, pod słom na kojach, we
wszystkich zakamarkach bloku. Gdy zap dzono ich wreszcie na samochody, jedni
zrezygnowani popadali w apati , inni jeszcze w drodze próbowali ratowa si
ucieczk , wyskakuj c z samochodów. Zdarzało si , e skaza cy piewali pie ni
patriotyczne i religijne. Wstrz saj ce wra enie zrobił na wi niach przejazd do
komór gazowych transportu Francuzek, które dono nym głosem piewały Marsyliank . Sceny te utkwiły gł boko w pami ci wielu wi niów. Odprowadzane ich
wzrokiem samochody znikały za bram krematorium, gdzie rozgrywał si ostatni
akt tragedii nieszcz snych ofiar. Miał on pozosta na zawsze tajemnic katów.
I stałoby si tak zapewne, gdyby nie cudem ocalała garstka niedobitków
Sonderkommanda. Oto, co pisze o ostatnich chwilach wyselekcjonowanych na
mier były wi zie , dr Miklós Nyiszli, który na zlecenie dr. Mengelego w specjalnie
urz dzonym w krematorium II prosektorium przeprowadzał sekcje zwłok:
„Z mojej sali wychodz na podwórze dwa du e zakratowane okna, osłoni te
drucian moskitier . Codziennie, koło godziny siódmej wieczorem, wje d a
w bram krematorium ci arówka. Przywozi około siedemdziesi ciu – osiemdziesi ciu kobiet lub m czyzn do zlikwidowania. Codzienna porcja wyselekcjonowanych z kacetu. Trafiaj tutaj z baraków i szpitali. S to przewa nie
wieloletni lub co najmniej wielomiesi czni mieszka cy kacetu, którzy nie maj
złudze co do swego losu. Kiedy samochód wje d a przez bram , całe podwórze
wypełnia si potwornym przed miertnym krzykiem. Wybrani na mier wiedz , e
spod komina krematorium nie ma ucieczki. Ju nie maj sił, by zej z wysokiej
platformy samochodu. Stra nicy z SS wrzeszcz , ponaglaj . Podoficer prowadz cy samochód traci cierpliwo . Siada za kierownic i zapuszcza motor. Przednia
cz
olbrzymiej skrzyni unosi si powoli w gór i wysypuje ludzi. Chorzy, na wpół
umarli, padaj na głowy, twarze, jedni na drugich – na beton, W niebo uderza
potworny krzyk, wij si konwulsyjnie na ziemi. Okropna scena [...]. Sonderkommando ju zrywa z ofiar ich szmaty i rzuca na stos na podwórze. Nieszcz ników
wnosz do kotłowni, gdzie przed paleniskiem czeka na nich Oberscharführer
Muhsfeld. Dzi jego kolejka. Na r kach ma gumowe r kawiczki, trzyma bro .
Stawiaj przed nim ludzi, którzy – jeden po drugim padaj martwo na
posadzk , daj miejsce nast pnym. W ci gu kilku minut Muhsfeld «wywrócił»
wszystkich osiemdziesi ciu – tak wła nie zwykł mówi : umgelegt. W pół
godziny pó niej pozostała z nich tylko gar popiołów”11.
11
Miklós Nyiszli, Pracownia doktora Mengele. Wspomnienia lekarza z O wi cimia. Warszawa 1966, s. 96-97.
156
FRANCISZEK PIPER
W okresie szalej cych w obozie epidemii tyfusu zabijano w komorach
gazowych nie dziesi tki, lecz setki wi niów. W dniu 29 sierpnia 1942 roku,
nowo mianowany lekarz garnizonowy, Kurt Uhlenbrock polecił zagazowa
wszystkich chorych na tyfus, ł cznie z rekonwalescentami przebywaj cymi
w szpitalu obozowym. Wywieziono wówczas ze szpitala i zabito w komorach
gazowych 746 wi niów.
W dniach 10/11 i 11/12 lipca 1944 roku, w czasie likwidacji obozu
rodzinnego ydów z. Terezina w Brzezince zagazowano około 7000 osób.
2 sierpnia, w zwi zku z likwidacj obozu cyga skiego w Brzezince, u miercono
gazem 2897 Cyganów – m czyzn, kobiet i dzieci. Była to ostatnia grupa
spo ród ponad 20 000 Cyganów przywiezionych do obozu od lutego 1943
roku. Poza nielicznymi zwolnionymi i przeniesionymi do innych obozów
(ok. 2000) wszyscy zgin li wskutek zabójstw, głodu i chorób.
W komorach gazowych zabijano równie wi niów z obozów filialnych,
którzy uznani zostali przez lekarzy SS wizytuj cych tamtejsze izby chorych za
nie rokuj cych nadziei na rychły powrót do pracy. W ten sposób dr Horst
Fischer, pełni cy funkcj lekarza obozowego w obozie KL Auschwitz III, od
listopada 1943 do stycznia 1945 roku wyselekcjonował w podobozach NeuDachs w Jaworznie, Eintrachthütte w wi tochłowicach, Janinagrube w Libi u i Jawischowitz w Jawiszowicach około 1300-1600 wi niów. Selekcje
w podobozach przeprowadzali równie upowa nieni przez niego sanitariusze
SS. Liczba jednorazowo wyselekcjonowanych wynosiła od kilkunastu do
kilkudziesi ciu osób. W najwi kszych podobozach, takich jak Buna w Monowicach czy Neu-Dachs w Jaworznie, dochodziła nawet do kilkuset. Na
przykład 18 stycznia 1944 roku wyselekcjonowano w podobozie Neu-Dachs
254 wi niów, z których do dnia 3 lutego czterech wi niów zmarło, trzech
skre lono z listy wyselekcjonowanych, a pozostałych 247 zagazowano w komorach gazowych w KL Auschwitz II.
W najwi kszym z o wi cimskich obozów filialnych, KL Monowitz, zało onym przy zakładach koncernu IG Farbenindustrie, w latach 1942-1943 selekcje
przeprowadzano regularnie co dwa tygodnie, pó niej rzadziej. W ich wyniku
od listopada 1942 do grudnia 1944 roku przeniesiono do KL Auschwitz II
w Brzezince oraz cz ciowo do KL Auschwitz I ponad 8000 wi niów.
Na miejsce wyselekcjonowanych przysłano nowych, zdrowych i silnych
wi niów. Przedsi biorstwa traktowały tego rodzaju stał wymian siły
roboczej jako jeden ze sposobów utrzymania na odpowiednim poziomie
wydajno ci pracy wi niów. Była ona zreszt , zastrze ona odpowiednimi
postanowieniami umów o wynajem wi niów. W umowie z 26 kwietnia 1944
roku, zawartej mi dzy Głównym Urz dem Gospodaczo-Administracyjnym SS
a firm Ost-Maschinenbau GmbH w Sosnowcu, stwierdza si wyra nie
w punkcie 4: „Wi niowie chorzy b d zabierani z powrotem do obozu
koncentracyjnego w O wi cimiu, o ile choroba nie ma charakteru przej ciowego i nie mo na oczekiwa ich powrotu do pracy”l2.
Dodatkow gwarancj sprawnego funkcjonowania tego systemu wymiany
siły roboczej były zasady rozlicze finansowych, Przedsi biorstwa płaciły
12
METODY BEZPO REDNIEGO ZABIJANIA WI
NIÓW
157
obozowi wył cznie za dniówki faktycznie przepracowane przez wi niów. Tak
wi c w razie choroby wi nia skarb pa stwa, na rzecz którego obóz pobierał
opłaty, ponosił straty. Usuwanie zatem z podobozów chorych i niezdolnych do
pracy le ało w interesie obydwu stron.
Zdarzało si , e przedstawiciele przedsi biorstw sami brali udział w selekcjach, typuj c wi niów do wywiezienia z podobozu. Niekiedy udost pniali
w tym celu obozowi własne rodki transportowe. O jednym z takich
przypadków zeznał Stanisław Pluta zatrudniony w rafinerii w Trzebini jako
kierowca:
„Na polecenie mojego dyspozytora udałem si samochodem ci arowym do
obozu w Trzebionce, gdzie na samochód wsadzono około 15 chorych,
wzgl dnie wycie czonych wi niów ydowskich. Wi niów tych pod eskort
esesmanów odwiozłem samochodem do obozu koncentracyjnego w Brzezince.
Po wysadzeniu ich w obozie umieszczono na samochodzie kilkunastu innych
zdrowych wi niów z Brzezinki, których przywie li my do obozu w Trzebionce”13.
Wi niów wyselekcjonowanych najcz ciej zabijano od razu w komorach
gazowych lub przetrzymywano przez pewien czas w pomieszczeniach szpitala
m skiego w Brzezince. Oto co na ten temat pisze w swoich wspomnieniach
były wi zie Juliusz Ganszer:
„Pewnego dnia przyprowadzili do nas [do obozu szpitalnego w Brzezince
— FP] cał grup wyn dzniałych wi niów z okolicznych lagrów kopalnianych. Zamkni to ich w Waschraumie, gdzie trzymano ich przez 3 noce
i 2 dni. Blokowym Waschraumu był Staszek Paduch. Nie bacz c, na co si
nara a, wraz ze mn dostarczył im beczk zupy. U mnie w bloku było du o
Polaków, którzy dostawali paczki, tak e zupy zostawało. Gdy my wtaszczali
do otwartego przez Paducha Waschraumu beczk , uderzył nasze nosy zaduch
i smród. Nadzy skaza cy ciepłot swego ciała ogrzali zimn , betonow sal
prysznicow . Jedni z nich modlili si na głos, drudzy przemawiali. Na zup
rzucili si wszyscy. Nast pnego dnia wieczorem wszystkich wzi to do gazu”14.
Komory gazowe i krematoria były najtrwalszymi budowlami, jakie powstały
w KL Auschwitz. One te , wraz z planowanym nast pnym krematorium VI,
przewy szaj cym wszystkie dotychczasowe rozmiarami i chłonno ci , nakre lały dalszy rozwój tego obozu. Chc c zatrze lady popełnionych tu zbrodni,
hitlerowcy wysadzili je w powietrze. Lecz jeszcze dzi ich elbetowe ruiny
stanowi gro ny „pomnik” uwieczniaj cy pami
ofiar nazistowskiego ludobójstwa.
3.
U miercanie zastrzykami
Sytuacja polityczna w Europie, sukcesy militarne Niemiec, a przede
wszystkim przewidywany przez nie upadek w niedługim czasie pa stwa
radzieckiego wzmogły poczucie bezkarno ci nazistowskich władz i stworzyły
przesłanki do przyspieszenia prowadzonej w obozach akcji zagłady. Poniewa
13
14
Akta Okr gowej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich w Krakowie, sygn. 18/67.
APMO. Zespół WsDomnienia. t. 2 k .379.
158
FRANCISZEK PIPER
stosowane dotychczas rodki eksterminacji okazały si niewystarczaj ce,
postanowiono zabija wi niów przez wstrzykiwanie trucizn oraz w komorach
gazowych stosowanych dotychczas w Niemczech, w tzw. zakładach eutanazji,
do zabijania umysłowo chorych. Były to specjalnie urz dzone ła nie, w których pod pozorem k pieli truto chorych tlenkiem w gła, doprowadzanym
przez instalacj wodoci gow .
Przeznaczonych do u miercenia w zakładach eutanazji wi niów obozów
koncentracyjnych typowały pocz tkowo specjalne komisje lekarskie według
kryteriów przydatno ci do pracy. Cz sto te do transportów przewlekle
chorych i inwalidów, wywo onych rzekomo do l ejszej pracy lub na leczenie,
doł czano równie innych wi niów, których chciano si pozby .
W KL Auschwitz pierwsz tego rodzaju selekcj przeprowadzono 28 lipca
1941 roku. Ofiar jej padło 575 wi niów, których jeszcze nie zabito na
miejscu, lecz wywieziono i zagazowano w o rodku eutanazji w Sonnenstein
w Saksonii,
Kontynuacj tej akcji, opatrzonej w urz dowej korespondencji sygnatur
„14 f 13”, była rozpocz ta w sierpniu 1941 roku likwidacja chorych za pomoc
dosercowych iniekcji fenolu. Selekcje chorych przeprowadzali w ró nych
okresach czasu lekarze SS: Friedrich Entress, Erwin von Helmersen, Heinz
Thilo, Edmund König, Josef Mengele, Bruno Kitt. Zastrzyki fenolu robili
najcz ciej sanitariusze SS: Josef Klehr (odbywaj cy od 1965 roku kar
do ywotniego wi zienia w Republice Federalnej Niemiec) oraz Herbert
Scherpe, a tak e przyuczeni do tego wi niowie: Alfred Stesel i Mieczysław
Pa szczyk. Przeznaczeni na „szpilowanie” wi niowie musieli si zgłosi
w bioku nr 20. Tam wzywani pojedynczo do ambulatorium sadzani byli na
krze le, po czym dwóch wyznaczonych do tego celu wi niów chwytało ofiar
za r ce, a trzeci zasłaniał r cznikiem oczy. Wówczas Klehr wbijał do serca igł
i wtłaczał znajduj cy si w strzykawce fenol. Zwłoki wrzucano do s siedniej
umywalni i natychmiast wzywano nast pnego wi nia. W ten sposób w niektórych okresach zabijano dziennie kilkudziesi ciu, a cz sto nawet wi cej
wi niów. Na przykład w czasie czterech miesi cy 1942 roku (sierpie ,
wrzesie , listopad, grudzie ) zabito zastrzykami fenolu 2467 osób.
ródło: Franciszek Piper : Direkte Methoden der Tötung von Häftlingen, w: in: Franciszek Piper/ Teresa wiebocka (Red.): Auschwitz. Nationalsozialistisches Vernichtungslager,
Verlag Staatliches Museum Auschwitz-Birkenau, O wi cim 1997, s. 240b, tłumaczenie opisów PNWM.
Zezwolenie wyjazdu samochodu ci arowego do Dessau
w celu „odbioru materiału do specjalnego zastosowania”
(tzn. Cyklonu B).
KL Auschwitz I. Wn trze komory gazowej w krematorium 1. Działała od
jesieni 1941 do jesieni 1942 i mie ciła przeci tnie 700-800 osób. Po wybudowaniu
komory gazowej w Brzezince była tylko rzadko u ywana.
Puszka z Cyklonem B z etykiet
firmy Degesch, jak równie wysypana
krzemionka nas czona kwasem
cyjanowodorowym. Według komendanta
Hoessa do u miercenia 1500 osób potrzebne
było 5 do 7 kg Cyklonu B.