XXVI Niedziela Zwykła
Transkrypt
XXVI Niedziela Zwykła
XXVI NIEDZIELA ZWYKŁA Lb 11,25-29; Ps 19,8.10.12-14; Jk 5,1-6; Mk 9,38-43.45.47-48 Kolejna niedziela i ponownie jesteśmy zaproszeni, aby towarzyszyć Jezusowi w drodze do Jerozolimy. Jezus kroczył w towarzystwie uczniów, nauczał ich. Możemy dzisiaj powiedzieć, że Jezus żądał wiele od uczniów, stawiał konkretne i niełatwe wymagania. Rodzi się pytanie, czy da się tworzyć Kościół - wspólnotę, tak jak uczył Jezus? Tak, o ile tylko podejmie się we wspólnocie Kościoła decyzję wcielenia w życie tego, co On powiedział. Śpiewaliśmy: „Nakazy Pana są radością serca”. Niestety i w naszym przypadku zdarza się podobnie jak wtedy Apostołom. Zamiast szukać sposobu, jak przyjąć tajemnicę życia i śmierci Mistrza, my stawiamy przed nim różne problemy. Na szczęście On ich nie lekceważy. W takich sytuacjach objawia się jako ktoś bardzo otwarty i wyrozumiały. Oto, Jan Apostoł, pełen dobrych intencji, chciałby – jak słyszeliśmy w pierwszej części Ewangelii narzucić jedność apostolatu. Obawiał się konkurencji kogoś, kto wyrzucał demony nie należąc do grupy Jezusa. Reakcja – powiemy - całkowicie ludzka. Podobna sytuacja miała miejsce w czasie wędrówki ludu wybranego przez pustynię w kierunku Ziemi Obiecanej, o czym przypomniało nam pierwsze czytanie z Księgi Liczb. Mojżesz świadomy swoich ograniczeń zebrał siedemdziesięciu starszych ludu i zgromadził ich wokół Namiotu, aby podzielić się z nimi odpowiedzialnością za Boży lud. Tekst biblijny zapewnia, iż Bóg wziął z ducha, który był w Mojżeszu, i dał go starszym. Mojżesz nie był zazdrosny o dar Boga i dlatego jego obfitość pomnożyła się siedemdziesiąt razy. Gdy dał to, co miał, owi ludzie wpadli w uniesienie prorockie, ożywieni duchem. Na Eldada i Medada, którzy nie byli w miejscu świętym, zstąpił duch i wpadli w uniesienie prorockie pośrodku obozu. Zostali obdarzeni takim samym darem jak pozostali, chociaż nie poddali się specjalnemu przygotowaniu na przyjęcie ducha. Wtedy Jozue zareagował zdecydowanie. Dla niego Bóg był wyłącznie związany z Namiotem Spotkania, właściwym miejscem do objawień Boskich. Jozue poprosił Mojżesza, by zabronił tej parze uniesień charyzmatycznych. Postawa Mojżesza jednak była zupełnie inna niż krótkowzroczna wizja Jozuego, który próbował ograniczyć Wszechmogącego. Jasno dał do zrozumienia, iż nie można stawiać żadnych ograniczeń mocy Bożej, ani warunkować Jego akcji wybawienia. Bóg nie objawia się tylko w swoim małym namiocie… Dzisiaj reagujemy podobnie. Ten duch kastowości nie podobał się Mojżeszowi, a tym bardziej Jezusowi, który zaproponował zasadę przejrzystą i nieskończenie pluralistyczną: „Kto nie jest przeciw nam, ten jest z nami! Jakaż tolerancja! Jest samolubstwo, które prawie każde zdanie zaczyna słowem „ja”. Jest również inne, które zaczyna słowem „my”. To drugie, zbiorowe, odezwało się w Apostołach. „Nauczycielu, widzieliśmy kogoś, kto nie chodzi z nami, jak w Twoje imię wyrzucał złe duchy, i zabranialiśmy mu, bo nie chodzi z nami.” Z usłyszanej odpowiedzi wiemy, że ten egoizm nie podobał się Panu. Chrystus chce powiedzieć, 1 że jeśli przez wyrażenie „wypędzanie złych duchów” rozumiemy wyrzucanie zła, zwłaszcza moralnego, i to w imię Jezusa Chrystusa, pod wpływem Jego nauki i przykładu, siłą Jego łaski, wówczas ten egzorcyzm nie jest zarezerwowany jedynie dla tych, którzy z Nim chodzą. Nie można być więc ciasnym i zazdrosnym, kiedy widzi się sukcesy innych w czynieniu dobra. Trzeba uczyć się szczerze cieszyć z każdego dobra, niezależnie od tego, kto je uczynił, także jeśli zrobił to człowiek, który nie chodzi z Jezusem i nie chce należeć do grupy Jego uczniów. Kto nie jest przeciwko Niemu, jest z Nim. Dziś Kościół - kierując się wolą Jezusa - zmienił stosunek do braci odłączonych, którzy należą do Chrystusa w inny sposób. Jest prawdą, że bracia odłączeni nie są zupełnie Chrystusowi, dopóki z Nim nie chodzą. Ale również i my nie należymy całkowicie do Niego, dopóki zajmujemy wobec nich taki stosunek, za jaki Mistrz upomniał swoich Apostołów. Nie obawiajmy się. Kiedy nas ogarnie niechęć i gniew że i inni wypędzają w imię Chrystusa złe duchy przypomnijmy sobie, że złem, które trzeba jako pierwsze wypędzić - i to najpierw z siebie - jest zło zawiści. Nie ma jednak wątpliwości, że Ewangelista chciał dać swej wspólnocie i nam wskazówkę, jakie zająć stanowisko względem tych, którzy nie są z „naszego Kościoła”. Wśród nich znajdują się sympatycy gotowi do przekroczenia progu. W stosunku do nich otrzymujemy zachętę do okazywania im braterskiego szacunku i ufnego oczekiwania, do poszukiwania dróg wewnętrznej jedności i do tego wszystkiego, co może sprzyjać wspólnym spotkaniom. Jezus daje do zrozumienia, że powodzenie żydowskiego egzorcysty bynajmniej nie powinno wzbudzać zazdrości i agresywności, przeciwnie, ma nas zachęcić do uznania, że Duch jest większy od nas i że Jego działanie nie da się powstrzymać przez nasze ograniczenia. Duch tchnie, kędy chce. Nie powinniśmy domagać się monopolu, ani odrzucać innych, którzy czynią dobro poza naszym klanem. Na szczęście jest dobro, które dokonuje się poza strukturami Kościoła i wewnątrz Kościoła, poza tym co widzialne i zewnętrzne. Umiejmy rozpoznawać działanie Ducha wszędzie tam, gdzie powołuje On proroków. Zauważmy przede wszystkim, że Jezus pozostaje solidarny ze swoim Kościołem: „Kto nie jest przeciwko nam, jest z nami.” Poza tym godzina jest tak poważna, że dla zbawienia ludzi trzeba zmobilizować wszystkie pozytywne siły rozproszone po świecie, aby walczyć przeciwko złu. Kościół winien uczynić swoim to wszystko, co służy zbawczym planom Boga. Zaraz potem Jezus podjął problem zgorszenia. W języku biblijnym „zgorszenie” oznacza „zagrożenie zbawienia”, inaczej niebezpieczny wstrząs dla wiary. A bardziej dosłownie oznacza przeszkodę, zasadzkę, pułapkę. Ten, kto wywołuje zgorszenie, chce złapać w tę pułapkę kogoś innego, odwieść go od wiary, utrudnić mu drogę do Jezusa. Patrząc na życie bardzo realistycznie, Jezus wiedział, że człowiek jest wolny. Wolność swą może źle wykorzystać. „Zgorszenie” jest jednym ze sposobów źle wykorzystanej wolności. Jest tak wówczas, gdy uczniowie, zamiast zdecydowanie 2 podążać za Mistrzem, zatrzymują się w drodze, spierają się o pierwszeństwo, zawzięcie dyskutują nad akademickimi kwestiami, zajmują się rzeczami nieważnymi, zadowalają się półśrodkami, nie potrafią całkowicie stanąć po stronie Ewangelii. W takim przypadku stają się zgorszeniem, przeszkodą, zawadą na drodze. Utrudniają przejście. Stoją na drodze i nie pozwalają zbliżyć się do Chrystusa. I znowu powiemy, niestety, w Kościele są tacy, którzy nie boją się doprowadzać do złego prostych ludzi („małych”), którzy bez hałasu starają się dawać codziennie Jezusowi swe świadectwo. Ewangelia nie opisuje kłopotów, w jakie popadają ci mali w wierze; poprzestaje tylko na bardzo wymownym i obrazowym ujęciu sytuacji tego, kto burzy ich wiarę. Groźba Jezusa skierowana jest do tych, którzy świadomie odciągają innych od wiary w Niego. Uczniowie Jezusa nie mogą gorszyć: lepiej byłoby dla gorszyciela, gdyby mu uwiązano u szyi kamień młyński i wrzucono do morza, niż żeby doprowadził do złego jednego z tych małych. Bezdenna, ciemna głębia morza jest obrazem piekła; gorszyciele zasługują na piekło. Jezus jest bardzo stanowczy, jeśli chodzi o obronę „małych”. I wcale nie chodzi tu tylko o dzieci, lecz głównie o słabych i chwiejnych członków wspólnoty, najbardziej pokornych, prostych i bezbronnych braci. Przed Bogiem każdy z tych małych ma największą wartość, dlatego Jego wolą jest, by żaden z nich nie zginął. Po ostrzeżeniu przed próbą zniszczenia wiary w sercach „małych”, Mistrz mówił o innym typie zgorszenia: nie jest to zgorszenie wywołane przez innych, lecz zgorszenie, które rodzi się w naszym wnętrzu. Okazją do zgorszenia może być ręka, noga lub oczy. Nie trzeba tu koniecznie myśleć o pokusach związanych z tymi częściami ciała. W tym miejscu Jezus chciał po prostu powiedzieć, że możliwość upadku, skłonności do zła, związane są z cielesną naturą człowieka. Zbawienie, naśladowanie stawiają radykalne wymagania, dlatego trzeba być gotowym na każdą ofiarę, na każde wyrzeczenie. Nic nie jest cenniejsze od zbawienia… Oczywiście, Jezus nie zalecał okaleczenia się dla uniknięcia grzechu, tym bardziej, że człowiek chromy także może grzeszyć. Jezusowi chodziło o wyzwolenie się z tego wszystkiego, co przeszkadza trwać w komunii z Bogiem. Każdy musi mieć dość odwagi, aby dokonać bolesnych cięć. Oto zagadnienie odpowiedzialności. Pan mówi, że Jego uczeń nie tylko jest odpowiedzialny za siebie samego, ale także za tych, którzy są wokół niego, na których może mieć wpływ. Jest dobro, które się dokonuje z całą pewnością dzięki oddziaływaniu ucznia. Ale może też z powodu jego działania dokonywać się zło. Dlatego Jezus przestrzega uczniów przed tym niebezpieczeństwem… Nakazy Pana są radością serca… 3