nadzieja czy przekleństwo
Transkrypt
nadzieja czy przekleństwo
PPP nadzieja czy przekleństwo Tytuł przewrotny z punktu widzenia teoretycznego. Z praktycznego jak najbardziej na miejscu. Na pewno bliższy zarządzaniu niż marketingowi. Chwila cierpliwości się przyda. Jak spojrzeć na wielki, europejskie inwestycje zrealizowane w drodze partnerstwa publicznoprywatnego dech zapiera piersiach. Zainteresowanych zachęcam do wygooglowania takich obiektów jak wiadukt Millau we Francji czy Media Park w Kolonii. Robią wielkie wrażenie. Zresztą po co daleko szukać. Za naszą południową granicą można sobie obejrzeć takie projekty jak linie kolejowe (Praga – Kladno) czy choćby kompleks rekreacyjny w Ponawie. W Polsce zresztą też dzieje się coraz lepiej, choć przyrost jest z pewnością niezadowalający. Jak podają statystyki w 2010 roku ogłoszono 62 tego typu przedsięwzięcia, gdy rok wcześniej jedynie 41. W tych samych latach jednak, aż 46 projektów unieważniono. PPP ciągle pozostaje sferą tajemniczą, nieokreśloną i percepcyjnie niebezpieczną. Na tle Europy plasujemy się na szarym końcu, a dystans do liderów jak Wielka Brytania czy Niemcy jest wyraźny. Czy to dziwne? W ostatnim czasie, ze względu na koniec roku, dość często bywam na różnego rodzaju konferencjach i seminariach organizowanych przez samorządy terytorialne. Wiadomo, trzeba upłynnić resztki budżetu, bo prawo nie pozwala zostać z kasą. Raz jako zwykły słuchacz, innym razem jak uczestnik panelu. Cały czas przewijają się dyskusje o bezradności sfery publicznej wobec obecnej sytuacji gospodarczej. Obszary inwestycyjne zamierają. Brzmi groźnie ale przede wszystkim groteskowo. Właśnie ze względu na omawiane partnerstwo. Może zanim do głównej tezy, kilka słów o samym zjawisku. Partnerstwo publiczno - prywatne najprościej określić można jako powiązania pomiędzy usługodawcami publicznymi i prywatnymi, w wyniku których obydwaj wnoszą specyficzny wkład do wspólnego procesu świadczenia usług. Inaczej mówiąc, jest to współpraca między instytucjami rządowymi i samorządowymi a podmiotami prywatnymi gospodarczymi i non-profit organizations w celu rozwiązywania lokalnych i regionalnych problemów społeczno-gospodarczych i zapewnienia właściwych (ilość i jakość) usług publicznych na rzecz gospodarstw domowych i gospodarki. Powszechna wiedza o przedmiocie tego typu projektów skupia się wokół remontów obiektów, świadczenia usług i zarządzania składnikami publicznego majątku. Przeciętny samorządowiec, jako typowe, wskaże rozwój infrastruktury sportowej, medycznej i mieszkaniowej. Co bardziej zorientowani dorzucą obiekty kulturalne i edukacyjne. Jego podstawowymi zaletami jest zdecydowana przejrzystość, sprawność realizacji i podział ryzyka. Są też jednak wady. Główne to opłaty za użytkowanie, koszty inwestycji i ryzyko korupcji. Od razu warto dodać, że PPP nie jest żadnym cudownym panaceum na wszystkie bolączki sektora publicznego i 1 usług publicznych, w tym także zagwarantowania wzrostu inwestycji infrastrukturalnych. Nie wolno idealizować tej idei. Choćby z tego powodu, że przykłady efektywności są ambiwalentne. Każde pojedyncze rozwiązanie musi być wszechstronnie ocenione za i przeciw ze względu na wiele różnych uwarunkowań. Myślę, że wystarczy tej teoretycznej podwaliny. Teraz warto powiązać ten temat z marketingiem miejsc. A co mamy na dziś? Przede wszystkim masę przeróżnych jakościowo strategii marek, które zalegają półki departamentów promocji. Nie będę rozwijał tego tematu, bo już go poruszałem przy innej okazji. Poza tym także chaotycznie prowadzoną komunikację marketingową i przede wszystkim wyraźny brak produktów dających świadectwo marce miasta czy regionu. To nie wszystko. Dochodzą także problemy z kolosalnym zadłużeniem JST, dramatyczna organizacja pracy nad marką lokalną i wreszcie kończące się środki europejskie. Szczególnie ten ostatni czynnik jest bardzo dotkliwy, gdyż do tej pory stanowił główny motor napędowy rozwoju kategorii. Samorządy nie poradziły sobie z marketingiem również mentalnie. Oczywiście nie wszystkie, ale to raczej wyjątki. Tak jak wzrost doświadczenia samorządowców, jak ich doradców, z czasem prawdopodobnie, pozwoli opanować głupoty komunikacyjne, tak brak środków finansowych nie pozwoli dostosowywać przestrzeni miejsca i procesów w nim zachodzących do obietnicy jaka została złożona. A to już zapowiada katastrofę. Partnerstwo publiczno-prywatne jest nie tyle nadzieją dla samorządów, co właściwie ich jedyną szansą. To jest właśnie główna teza tych rozważań. Nie chodzi jedynie o zabezpieczenie środków pieniężnych, ale również późniejszą kwestię zarządzania. To również bolączka. PPP pozwala nie tylko rozwinąć produkt marki miejsca, ale także zapewnić mu efektywne funkcjonowanie i oczekiwaną komercjalizację. Jeżeli jednostki terytorialne myślą poważnie o odpowiednim wizerunku i dostarczaniu odbiorcom wskazanych korzyści, musi przeprosić się z tą formą współpracy z obszarem biznesowym. Nie ma innej rady. A byłoby bardzo smutno, gdyby okazało się, że cała, kilkuletnia para, poszła w gwizdek. A ponieważ mamy świąteczny czas i przełom roku, życzę wszystkim przedstawicielom sfery publicznej więcej odwagi i dalekowzroczności w działaniach o charakterze marketingowym. Piotr Lutek 2