Nowoczesny Technik Dentystyczny

Transkrypt

Nowoczesny Technik Dentystyczny
fot. archiwum K. Subotowicz
W pogoni
za ideałem
W rodzimym świecie techniki dentystycznej
i protetyki tech. dent. Katarzynę Subotowicz znają
chyba wszyscy. Z autorką książki „Ceramika
dla każdego” rozmawia Sabina Borszcz.
Pomiędzy pracą zawodową, prowadzeniem szkoleń i współpracą z „Nowoczesnym Technikiem Dentystycznym” Katarzyna Subotowicz znalazła jeszcze
czas na napisanie książki dla Wydawnictwa Elamed.
Nasza rozmówczyni lubi jeździć samochodem i gdy trzeba coś zrobić, to
na nic się nie ogląda, tylko po prostu to
robi. Zatem, gdy poprosiliśmy o ostateczne poprawki do książki, autorka
szybko do nas przyjechała, sprawdziła
tekst oraz zdjęcia i zdążyła jeszcze odpowiedzieć na kilka pytań.
Co spowodowało, że została Pani
technikiem dentystycznym?
Od 12. roku życia wiedziałam, że będę
pracować przy zębach albo jako stomatolog, albo jako protetyk. Choć moja
babcia była protetykiem, nikt nie uważał, że jest to rodzinna tradycja, która
musi być kontynuowana. Zawód, jaki
wykonuję, był moim własnym, trafnym
wyborem.
Gdzie stawiała Pani pierwsze kroki
zawodowe?
Zanim przystąpiłam do egzaminu na stomatologię, pracowałam jako asystentka
na Akademii Medycznej w Warszawie.
Niestety na studia się nie dostałam. Złożyłam więc dokumenty do studium techniki dentystycznej... i tak zostałam technikiem. Natomiast jeżeli chodzi o pracę,
to pierwsze kroki zawodowe stawiałam
w 1992 r. w pracowni Jacka Celeja.
Tyle czasu w jednym miejscu...
Dlaczego?
12
Jacek Celej jest dobrym szefem. Pozwala pracownikom rozwijać się zawodowo, mobilizuje nas. Od początku mojej
pracy, sukcesywnie kilka razy do roku
zabierał mnie ze sobą na różne szkolenia. Przy jego boku zdobywałam wiedzę
i nowe umiejętności. Efekty w pracy zawdzięczam nie tylko wsparciu szefa, ale
także własnemu uporowi. Nigdy nie bałam się nowinek, zawsze byłam chętna, aby wypróbować je w naszej pracowni.
Dlaczego Pani konikiem są stałe
uzupełnienia protetyczne?
Chyba najbardziej lubię je za możliwość,
nazwałabym to, ścigania natury, dążenia
do perfekcji.
Szczerze mówiąc, jest jednak mało
prac, które mnie w pełni satysfakcjonują. Kiedy porównuję się do światowych mistrzów techniki dentystycznej,
to wydaje mi się, że jestem taka malusieńka, że nigdy nie będę w stanie ich
dogonić. Jestem wobec siebie bardzo
wymagająca. Poza tym lubię uzupełnienia pełnoceramiczne, bo mają one
w sobie najwięcej artyzmu. To daje mi
dużą satysfakcję. Chyba mam duszę artystyczną.
W zawodzie technika dentystycznego
liczą się nie tylko złote ręce, czyli
talent i umiejętności, ale także
stosunek do drugiego człowieka.
Mam na myśli pacjenta i lekarza.
W obu przypadkach współpraca bywa
trudna. Jak Pani sobie z tym radzi?
Dodałabym także technika, czyli kolegę czy koleżankę z jednej pracowni.
Wielu techników pracuje w pojedynkę
i nie chwali sobie takiego rozwiązania.
W takim układzie nie ma możliwości
porównania efektów pracy, konsultacji. Natomiast jeżeli chodzi o pacjenta
i lekarza, to trzeba być bardzo wyrozumiałym i cierpliwym, a także umieć dążyć do kompromisu. Wiem, że są pracownie, które w ogóle się nie kontaktują
z pacjentami, co uważam za ogromną
pomyłkę. Kontakt z pacjentem sprawia,
że każda praca jest inna i specyficzna.
Mało tego, dobrze jest poznać pacjenta,
bo czasami zęby po prostu nie pasują do
charakteru. Ludzie są przecież różni:
weseli, smutni, ekspresyjni, powściągliwi. Kontakt jest więc bardzo ważny,
ale bywa trudny.
Musimy pamiętać, że my, technicy,
pracujemy w usługach, a to wskazuje
nam, gdzie jest nasze miejsce. Naszym
zadaniem jest umiejętne naprowadzenie pacjenta na właściwą dla niego drogę. Natomiast kooperacja z lekarzami
nie zawsze jest sielanką, ale tak wygląda współpraca, zwłaszcza w większym
zespole – raz jest lepiej, raz gorzej. Smak
porażki jest gorzki, ale wspólna radość
z sukcesu daje dużo satysfakcji.
Aby prace protetyczne były
uzupełnieniami długotrwałymi,
pacjent powinien być odpowiednio
przygotowany, czyli wyleczony.
Czy tak jest zawsze, czy to raczej
rzadkie zjawisko?
Jest już lepiej, jest większa świadomość
pacjentów na ten temat. W dobie internetu nietrudno zebrać różne informacje. Pacjenci przychodzą do mnie
Nowoczesny Technik Dentystyczny 5/2008
Tech. dent. Katarzyna Subotowicz robi to, co lubi... czyli pracuje
nafaszerowani wiedzą, którą często muszę weryfikować, bo nie wszystko, co
znajdą w internecie, jest prawdą. Jeśli
idziemy do lekarza, to powinniśmy go
słuchać, przecież bez jego pomocy problemu nie rozwiążemy. Standardem jest
już przecież rozmowa z pacjentem, o odpowiednim do niego podejściu mówiłam
zresztą, odpowiadając na poprzednie pytanie. Po konsultacji z nami lekarz będzie wiedział, jakie rozwiązanie będzie
najlepsze. Pacjenci często przyjmują postawy roszczeniowe, stawiają żądania.
To nie jest dobre. Pacjent powinien mieć
możliwość wyboru spośród zalecanych
rozwiązań oraz prawo do ostatecznej decyzji, czy decyduje się na leczenie, ale
nie może wyglądać to tak, że narzuca lekarzowi rozwiązanie, to absurd.
Jak Pani zdaniem powinno
wyglądać prawidłowe zlecenie prac
protetycznych?
Lekarz w momencie, kiedy planuje
dużą pracę protetyczną, powinien przekazać pracowni modele orientacyjne,
abyśmy mogli wspólnie przedyskutować sprawę, zastanowić się, co będzie
najlepszym rozwiązaniem dla pacjenta.
Dopiero po tym powinniśmy otrzymać
właściwe zlecenie.
Gdzie powinna przebiegać granica
między funkcją a estetyką prac
protetycznych?
U Niemców priorytetem jest funkcjonalność, u Amerykanów króluje estetyka. Trudno jest znaleźć złoty środek. Jeżeli pacjent przychodzi do nas z jakimś
problemem, to nie możemy odbierać go
www.technik.elamed.pl
Czas na wykład. Nasza bohaterka i Darryl Millwood, mistrz techniki dentystycznej z Australii
tylko i wyłącznie przez pryzmat estetyki, bo pacjenci chcą, aby efekt naszej
pracy ładnie wyglądał. Choć pacjent
jest najważniejszy, bo on płaci za usługę, musi wziąć pod uwagę opinię lekarza, który często skłania się w stronę
funkcjonalności i trwałości uzupełnienia protetycznego. Naszym zadaniem
jest uświadomienie pacjentowi, że nie
zawsze estetyka jest ważniejsza od funkcji. Jeśli pacjent tego nie chce zrozumieć, to może lepiej dla „czystego sumienia” odpuścić sobie jego leczenie.
W jaki sposób dobrać odpowiedni
kolor zębów w uzupełnieniach
protetycznych?
Na rynku funkcjonuje kilka urządzeń
elektronicznych, które w tej materii bardzo wspomagają lekarzy i techników.
Jednak nawiązując do poprzedniego
pytania, jeśli stawiamy na estetykę, to
ludzkie oko jest tu nieocenione. Praca
nie będzie miała takiej witalności i naturalnego wyglądu jak praca wykonana
przez maszynę lub przy jej wydatnym
wspomaganiu (cyfrowy dobór koloru).
Swoją drogą, nie wszyscy mają predyspozycje do doboru koloru, nie wszyscy są w stanie zobaczyć ten kolor, wyczuć go.
Zaś co do uzyskania prawidłowego
odcienia, lekarz nie jest w stanie sam
go opisać, ponieważ nie wie, czym my,
technicy, pracujemy, jak nazywają się
poszczególne masy i jak je na siebie nakładać, żeby uzyskać widoczny efekt.
Dlatego odpowiedni dobór koloru,
zwłaszcza w przypadku pojedynczych
siekaczy przednich, jest bardzo waż-
ny. Warto wtedy spotkać się z pacjentem lub chociaż posłużyć się indywidualnymi kolornikami poszczególnych
warstw.
Co jest najtrudniejsze w odbudowach
w odcinku przednim?
Symetria, której prawie nikt z nas nigdy nie miał i mieć nie będzie, a którą, jeśli zaczynamy się przyglądać robionym
zębom, wszyscy chcieliby mieć. Na co
dzień nawet jej nie zauważamy. Drugą
ważną kwestią jest kolor. Często trudny do osiągnięcia. Musimy pamiętać,
że my, technicy, paramy się protetyką,
robimy protezy, a proteza nigdy nie zastąpi zębów własnych. Możemy dążyć
do tego, aby proteza wyglądała jak najlepiej. Nowoczesne materiały i technologie są w tym bardzo pomocne. Jednak
pacjent musi zostać uświadomiony, że
będzie to tylko proteza.
Czy ceny uzupełnień protetycznych są
adekwatne do pracy, jaką wykonują
technicy?
Polska jest jednym z nielicznych krajów, w którym często lekarz bierze kilkukrotne przebicie rzeczywistej ceny
pracy technika. Moim marzeniem jest,
aby pacjent dostawał rachunek, na którym będą wyszczególnione usługi, za
które on płaci.
Jakie korzyści dla pracowni płyną
z wprowadzenia systemu CAD/CAM?
Jeśli mówimy o dużej pracowni, to na
pewno warto o tym pomyśleć. CAD/
CAM w pewnym sensie zastępuje technika, ale nie oznacza to, że od tej pory
13
będzie on zbędny. W czasie, kiedy CAD/
CAM „robi swoje”, technik może zająć
się czymś innym. Projekty prac frezowanych powinien wykonać technik, ponieważ zna anatomię, zna wielkości, które
powinny być zachowane do prawidłowego licowania. Także późniejsza praca,
już po frezowaniu, powinna być również
sprawdzona przez technika.
Pewne mankamenty w systemie CAD/
CAM też mają miejsce. Wniosek jest jeden – żadna maszyna nie zastąpi człowieka, przynajmniej na razie, ale może
wydatnie usprawnić pracę w laboratorium.
Czy jest Pani sceptyczna przy
wyborze nowych materiałów,
z których będzie Pani korzystać
w pracy?
Jestem bardzo uważna. Na pewno nie
jest tak, że jak tylko coś wpadnie mi
w ręce, to od razu jestem skłonna to zastosować. Zawsze powtarzam, że dla
mnie nie ma materiałów idealnych. Są
tylko materiały, którymi nam się dobrze
pracuje. Ale tak w ogóle to bardzo lubię nowości, o czym już mówiłam. Przy
obecnym tempie życia i pracy trudno
wyłapać wszystkie nowinki, ale staram
się być na czasie.
Bardzo często prowadzi Pani
szkolenia. To czasochłonna część
pracy, ale chyba satysfakcjonująca?
Bardzo satysfakcjonująca. Jest też odmienna od tego, co robię na co dzień
w pracowni. Bardzo lubię kontakt
z ludźmi i lubię dzielić się swoją wiedzą. Cieszę się, kiedy kursanci mówią
mi, że warto było wziąć udział w moim szkoleniu. Lubię uczyć początkujących techników i wprowadzać ich w arkana techniki dentystycznej, ale praca
dla doświadczonych techników jest również bardzo satysfakcjonująca, bo to już
swojego rodzaju wyzwanie. Często uczymy siebie nawzajem, nie wierzę, że są
„wszystkowiedzący”, każdy może się dowiedzieć czegoś nowego od innych.
Dlaczego współpracuje Pani z firmą
DeguDent?
Ta współpraca zaczęła się trochę przez
przypadek. Po trzech latach mojej pracy
w pracowni Jacek Celej zakupił piec do
14
wypalania ceramiki. W tym czasie w Polsce szkolenia nie były tak powszechnym
zjawiskiem jak dziś. Aby podszkolić się
w napalaniu ceramiki, wybraliśmy się
na szkolenie do Londynu, organizowane
przez firmę Dentsply. Na miejscu okazało się, że nie ma tłumacza. Z racji tego,
że znałam angielski, przypadkowo zostałam tłumaczem. Choć miałam sporą tremę, okazało się, że wyszło wystarczająco
dobrze. Firma zaproponowała mi, żebym przyjeżdżała razem z polskimi grupami. Tak wyglądały moje początki jako
szkoleniowca.
W międzyczasie tłumaczyłam zagraniczne książki, instrukcje sprzętu czy
opisy materiałów, nie tylko dla Dentsplya. Potem wraz z moim przełożonym
rozpoczęliśmy szkolenia w naszym laboratorium. W tym okresie Dentsply
oraz Degussa połączyły się w DeguDent
i w ten sposób zostałam szkoleniowcem
DeguDentu. A współpracuję z firmą już
tak długo, ponieważ jej produkty są po
prostu dobre i dzięki temu, że współpraca z firmą zarówno w Polsce, jak
i za granicą dobrze się układa. Nie wyobrażam sobie, abym mogła prowadzić
szkolenia na produktach, do których nie
mam przekonania. Dzięki wcześniejszej
współpracy z angielskim Dentsplyem
dziś prowadzę szkolenia i wykłady także w Rosji, na Ukrainie, w Chorwacji
i w Bułgarii.
Nakładem Wydawnictwa Elamed
ukazała się właśnie Pani pierwsza
książka „Ceramika dla każdego”. Jak
doszło do jej powstania?
To, że książka powstała, jest konsekwencją najodważniejszej decyzji w moim życiu. Bardzo lubię pisać, jak już zacznę,
to nie mogę skończyć (śmiech). Pewnie
dlatego Justyna Drela zaproponowała mi wydanie książki, po tych wszystkich artykułach, które napisałam dla
„Nowoczesnego Technika Dentystycznego”. Jednak książka to coś innego.
Teraz, z perspektywy jej ukończenia,
śmiało mogę stwierdzić, że to ogromne
wyzwanie. Tym bardziej że to mój debiut. Szykuję się więc na słowa krytyki, bo pewnie takie się pojawią. Jestem
jednak bardzo dumna z siebie, że udało mi się sprostać temu wyzwaniu. Na
rynku nie ma żadnej pozycji poświęco-
nej tej tematyce, a wiem, jak ogromne
jest nią zainteresowanie. Postanowiłam
wyjść naprzeciw potrzebom młodych
techników i napisać książkę o podstawach pracy z ceramiką. Myślę też, że
praca ta może okazać się przydatna także uczniom, na wczesnym etapie, kiedy
nie mają jeszcze pojęcia o tym, jak wygląda praca technika.
Kilka lat temu rozkochała Pani
techników w porcelanie Finess,
a teraz pojawiają się pogłoski o jej
wycofaniu z rynku? Czy tak się
stanie?
Nie wiem, czy zostanie wycofana, nikt
nigdy nie potwierdził tej informacji. Jest
faktem, że porcelana ta umiera śmiercią
naturalną, bo jest kontrowersyjna, tzn.
cześć techników ją uwielbia, a część nie
– i tych osób jest znacznie więcej. Stała
się więc produktem nieprzynoszącym
zysków, ze względu na małą sprzedaż.
A dalej rządzą już prawa rynku. Istnieje pewna alternatywa, jest nią DuceraGold (obecnie w wersji Kiss), produkt
niskotopliwy, który nadaje się na ceramikę tłoczoną i metal, zarówno na szlachetny, jak i stosunkowo od niedawna
nieszlachetny. Jest słabo rozpropagowana na naszym rynku.
Jest Pani niezwykle aktywną
zawodowo osobą, znaną i bardzo
lubianą w środowisku. Skąd czerpie
Pani tyle pozytywnej energii?
Im więcej mam zajęć, tym więcej jestem
w stanie zrobić, a chciałabym zrobić jak
najwięcej! Sama się napędzam, chętnie
podejmuję wyzwania – im jest ich więcej, tym lepiej. Nie dla mnie osiem godzin w pracy, potem dom i koniec dnia,
i tak w kółko. Chociaż czasem odczuwam zmęczenie czy zniechęcenie, szybko pokonuję czarne myśli. Jestem szczęśliwa. Po pracy lubię jeździć z synem
na rowerze, pływać, chciałabym spróbować jeszcze tak wielu rzeczy! Ostatnio
zakosztowałam wolności w chmurach
– nabrałam ogromnej ochoty na skoki
ze spadochronem i myślę o tym bardzo
poważnie. Bardzo lubię również jeździć
samochodem (śmiech) – to tak zwany
„spacer po amerykańsku”.
Dziękuję za rozmowę.
‰
Nowoczesny Technik Dentystyczny 5/2008