Krakowianki jedne
Transkrypt
Krakowianki jedne
Detektyw Rutkowski znów w akcji KSIĄDZ, MAFIA I PROSTYTUTKA INDEKS 356441 ISSN 1509-460X http://www.faktyimity.pl Ü Str. 3 Nr 39 (186) 2 X 2003 r. Cena 2,20 zł (w tym 7% VAT) Dobrze Ci jest, bo masz spokojne życie i zdrowe dzieci? No to ciesz się, człowieku, bo nie wszyscy mogą takiej radości zakosztować. Krzysztof Sambor z Wrocławia ma syna, któremu z miłości niespełnionej trochę odbiło. Bezradny ojciec, w chwili słabości, wezwał policję. Przyjechała brygada antyterrorystyczna i... odstrzeliła chłopakowi nogę. Ü Str. 7 Boże, gdzie my żyjemy?! Plan lekcji Krakowianki jedne Do niedawna tylko uczniowie i nauczyciele wiedzieli, co naprawdę dzieje się w szkole. Młodzi o lekcjach mówią niewiele – nie zawsze zresztą mają się czym chwalić... Ale są dzienniczki... A w nich zapisy nauczycieli, często jedyne głosy rozpaczy, na podstawie których możemy być prawie naocznymi świadkami wydarzeń. „Marcin je i pluje na lekcji religii”; „Karol rzuca krzesłami...”. Zakonnice klauzurowe mają to do siebie, że często się modlą i pracują na chwałę Bożą – tak przynajmniej niektórzy mogli sądzić do niedawna. W rękach biskupów rewindykatorów – wciąż żądnych nowych milionów i majątków – pobożne mniszki, ot, choćby norbertanki, zamieniają się w zastępy pazernych krzyżowców. Niestraszne im wyrzucanie dzieci z przedszkoli, sportowców z szatni i klubów, gości z hoteli, najemców z kamienic. Gdzie? Oczywiście w Krakowie! Ü Str. 3, 6 Ü Str. 9, 11 2 Nr 39 (186) 26 IX – 2 X 2003 r. KSIĄDZ NAWRÓCONY KOMENTARZ NACZELNEGO FA K T Y POLSKA Po górnikach z zamykanych kopalń udały się do Warszawy ich żony. Swoje niepokoje i troski powierzyły macierzyńskiej opiece Jolanty Kwaśniewskiej. Część kobiet protestowała także przed mieszkaniem ministra Hausnera w Krakowie. O mediacje samego Kwaśniewskiego nikt jakoś nie zabiega. I słusznie. No bo co górniczy trud ma wspólnego z wartościami chrześcijańskimi? Naczelnik państwa Adam Michnik, oficjalnie zwalczający SLD aferą Rywina, spotkał się przed kilkoma tygodniami z minister Jakubowską i udzielał jej rad, żeby odsunęła się w cień życia politycznego. Czyżby cała ta kosztowna awantura to tylko rodzinna kłótnia?! Delegaci na VII Krajowy Zjazd Lekarzy nie ulegli presji Kościoła (telegram papieża) oraz dewotów we własnym gronie i nie przyjęli do Kodeksu etyki lekarskiej większości zapisów proponowanych pod dyktando biskupów. Zakazano jedynie udziału lekarzy w procedurach klonowania i eutanazji. Nie będzie też solidarności zawodowej w ukrywaniu błędów sztuki lekarskiej. My, pacjenci, solidarnie dziękujemy za zbytek łask... Czeka nas za to najprawdopodobniej wprowadzenie opłat za usługi medyczne. Zdaniem ekspertów ochrony zdrowia, którzy przygotowali oświadczenie dla wicepremiera Hausnera, należy wprowadzić minimalne opłaty za każdą wizytę u lekarza (5 zł), receptę (2 zł) oraz część leczenia rehabilitacyjnego i sanatoryjnego. Wróć kumuno, bo naród kuno!!! Marek Borowski zapowiedział ogólnopolską dyskusję na temat liberalizacji ustawy antyaborcyjnej. Zdaniem marszałka Sejmu, bez debaty nie ma sensu zmieniać ustawy. Po dwóch latach wchodzenia w tyłek biskupom „lewicowa władza” przypomina sobie o obietnicach przedwyborczych? WARSZAWA Choć w jednym nie jesteśmy gorsi od USA, Iraku czy Kenii – doczekaliśmy się ataku terrorystycznego! Młody człowiek na psychotropach zaatakował strażnika TVP, domagając się wystąpienia na antenie. Po negocjacjach oddał się w ręce policji. Szkoda, pewnie chciał powiedzieć to, co wszyscy już od dawna czujemy... ŁÓDŹ Specyficznie rozpoczęło weryfikację tutejsze SLD. Z partii wyrzucono posłankę Alicję Murynowicz za to, że na łamach „Polityki” skrytykowała swoich partyjnych kolegów za pazerność i lewe interesy. Żona redaktora naczelnego łódzkiego dodatku „Trybuny” twierdzi, że „Polityka” przypisała jej słowa, których nie wyrzekła. Taki sam los spotkał radną dwóch kadencji, Ewę Tomaszewską-Grzanek. Teraz wiadomo, kto dla SLD jest wrogiem: nie oszuści i aferzyści, ale gaduły. LUBLIN Policja zatrzymała matkę piątki zamordowanych noworodków z Czerniejowa. Udało się ją zatrzymać dopiero wtedy, gdy organa ścigania wyznaczyły za jej głowę 5 tys. złotych nagrody... Kobieta powiedziała policji, że mąż (podejrzany o współudział w zamordowaniu dzieci) znęcał się nad nią. Ooo, to w zupełności tłumaczy peklowanie dzieci w beczce... TARNÓW Biskup Skworc stwierdził odkrywczo, że za wypadki drogowe współodpowiedzialność ponoszą rządzący (czyt. postkomuna), bo nie budują bezpiecznych dróg. Święta prawda! I jeszcze opieprzający się patron kierowców, święty Krzysztof, i jeżdżący po pijaku duchowni... WATYKAN Przygotowano pierwszą wersję dokumentu regulującego zasady sprawowania liturgii w Kościele. Kontrowersyjny projekt zabrania aktywnego udziału kobiet w nabożeństwach – nawet w charakterze ministrantek – oraz wyklucza taniec w czasie mszy. Dokument zaleca wiernym donoszenie władzom kościelnym o wszystkich nadużyciach liturgicznych. Wojtyła zawsze ten sam, teraz i na wieki... WŁOCHY Pod hasłem: „Nie dla Watykanu, nie dla Talibanu” obchodzono we Włoszech 133 rocznicę zagłady Państwa Kościelnego. Z tej okazji organizacje lewicowe i humanistyczne zorganizowały międzynarodową sesję naukową i manifestację tuż obok Placu Św. Piotra. Janie Pawle, nie przenoście nam stolicy do Lichenia!!! SKANDYNAWIA Tym razem padło na Duńczyków i Szwedów – trzy miliony ludzi, m.in. w Kopenhadze i Malmö, nagle zostało pozbawionych prądu. Stanęło metro i zamknięto most łączący oba kraje. Na szczęście komputery nie sterują jeszcze spłuczkami w klozetach... FRANCJA Prawicowy rząd zabrał się za dopracowanie zasad laickości w szkołach. Premier Raffarin powiedział, że szkoła nie jest miejscem, gdzie dzieci afiszują się ze swoimi przekonaniami religijnymi i zakazał muzułmankom noszenia chust i zakrywania twarzy. W szkołach Katolandu, póki co, księża mają obowiązek noszenia stroju duchownego. SŁOWENIA Kościół odniósł znaczący sukces – w ogólnonarodowym referendum społeczeństwo (57 proc.) sprzeciwiło się handlowi w niedzielę. W referendum uczestniczyło zaledwie 27 proc. wyborców, czyli głównie ci, którzy głosowali po niedzielnej mszy. Lenistwo wyborców (nawet w głupich referendach) bywa zgubne. Patrz: czerwona Łódź, która na podobnej zasadzie „wybrała” Kropiwnickiego. IRAK Ginie tam dziennie nawet 10 Amerykanów. Tymczasem demokratyczny senator Kennedy, brat zamordowanego prezydenta, zarzucił Bushowi oszustwo przy zbieraniu dowodów irackiej winy i stwierdził, że nie rozlicza się on z 2 mld dolarów, tj. połowy tego, co wydaje miesięcznie na iracką awanturę. Rozliczyć się z nich nie może, bo zdaniem Kennedy’ego wydaje je na łapówki dla państw sprzymierzonych. Ciekawe, na czyje konta te łapówki wpływają, bo te rządowe w Polsce świecą pustkami... ARGENTYNA Biskupi diecezji z północy kraju unieśli się świętym oburzeniem po zniesieniu przez miejscowe władze karalności ulicznej prostytucji. Zdaniem purpuratów decyzja ta doprowadzi do upadku moralności, zagraża także interesom rodziny i edukacji. Niestety! Wieki doświadczeń potwierdziły, że łatwy dostęp do prostytucji to gwarancja dobrej atmosfery i trwałości konserwatywnych rodzin... Klęska urodzaju M iller i Glemp odnotowali wzrosty. Miller – gospodarczy, Glemp – tzw. powołań do kapłaństwa. Wzrost Millera może zostać zahamowany przez wzrost Glempa. O ile tego pierwszego wzrostu możemy nigdy nie odczuć, to ten drugi da o sobie znać z całą pewnością. „Rzeczpospolita”, będąca najbliżej źródła, poinformowała w ubiegłym tygodniu, że od pięciu lat przybywa nam kandydatów na księży, ale ten rok jest rekordowy – do seminariów diecezjalnych przyjęto w sumie 1059 młodzieńców, a do zakonnych – 374. W takim np. Wrocławiu na pierwszy rok wstąpiły 62 osoby, a w Tarnowie, który zawsze był w czołówce – 53; w Warszawie – 48; w Radomiu – 43. Wszędzie więcej niż zwykle. Ksiądz Wacław Depo, przewodniczący Konferencji Rektorów Wyższych Seminariów Duchownych, twierdzi, że tak duży napływ „narybku bożego” zaskakuje nawet samych hierarchów. Dlaczego tak się dzieje? Odpowiada rektor Seminarium Warszawskiego, ks. Pawlina: „To boża tajemnica. Miałem obawy, że proces laicyzacji wpłynie na spadek powołań, ale okazuje się, że powołanie, to wszystko, co dzieje się w ludzkim sercu, jest tajemnicą”. Ksiądz Pawlina z pewnością ugryzłby się w język aż do krwi, gdyby przeczytał wywiad, jakiego w tym samym czasie dla „Dziennika Łódzkiego” udzielił biskup Adam Lepa. O ile bowiem – według Pawliny – laicyzacja nie przeszkadza w kiełkowaniu powołań, to dla Lepy jest ona głównym powodem upadku moralnego księży. Warto przytoczyć argumentację, a właściwie mowę obrończą biskupa, gdyż upadków księżowskich – i tu się z ekscelencją zgadzamy – jest co niemiara: „Jakie społeczeństwo, takie duchowieństwo. Jest w tych słowach wiele prawdy. Cele i ideały, hierarchia wartości, jakimi żyją ludzie, oddziałują z dużą mocą na wszystkich, również na duchownych. Wpływ ten potęgowany jest przez media. Jest też zjawisko, o którym wcale się nie mówi: propaganda konformizmu, który robi obecnie oszałamiającą karierę. Jego pokusa wciska się do mentalności człowieka różnymi, z reguły zakamuflowanymi drogami. Może to być poprawność polityczna lub medialna, daleko idąca tolerancja w sprawach etycznych, relatywizm moralny, akceptowanie przeciętniactwa, lęk przed tzw. wychyleniem się i podpadnięciem, wreszcie brak mody na indywidualność”. Dodajmy – indywidualność skutecznie niszczoną w seminariach. Naturalnie biskup nie omieszkał podsumować, że szczyt całościowego procesu laicyzacji, a w konsekwencji zachowań amoralnych streszcza się w haśle: „Róbta, co chceta”, wszystkiemu zaś winne są „czasy komunistyczne”. Uff! Oto jak wiele zagrożeń czyha dziś na wypielęgnowane w seminariach, nieskalane sumienia kapłanów katolickich! Wróćmy do poprzedniej myśli – jeśli obydwaj znamienici duchowni mają rację, to księży w Polsce będzie coraz więcej i będą oni coraz gorsi. Dlaczego? Otóż nic nie wskazuje na to, by konformistycznym światem przestał rządzić pieniądz, żeby mężczyźni przestali interesować się seksem, a w mediach komercyjnych zaczęto na wizji odmawiać różaniec. Kobiety nie chcą rodzić po piętnaścioro dzieci, młodzież wali po łbach nauczycieli, a chłopy pili, piją i pić będą. W takim środowisku na potęgę rodzą się nadprzyrodzone, lecz obarczone ziemskim garbem grzechu powołania, które coraz częściej kompromitują Kościół rektora Pawliny i biskupa Lepy. No to ja się grzecznie, psze Państwa, zapytuję – komu i po jaką cholerę potrzebne są co roku półtoratysięczne, nowe zastępy inkasentów przebranych za pogrzebowe płaczki? Mamy ich już wszelkiej maści w Katolandzie grubo ponad 30 tysięcy. I co, nasz świat jest przez to lepszy, czy może raczej gorszy – głupszy i biedniejszy? Skoro katolicka bozia nie może sobie dać rady z przerabianiem kleryckich grzesznych żywotów na żywoty świętych, to może dać sobie spokój z ich masową produkcją? Co prawda biskup Lepa mówi z naciskiem, że bozia daje „specjalne charyzmaty”, aby grzeszny ksiądz „mógł ofiarnie służyć ludziom”, ale zaraz sam sobie zaprzecza, przyznając, iż księża są tacy jak inni ludzie i otaczający ich świat – czyli do dupy. Skąd się bierze coraz większa liczba księży w Polsce? Według socjologa religii – Andrzeja Datki – powodów jest kilka: wpływ nauczania Jana Pawła II, rozwój ruchów i wspólnot katolickich, powołaniowe duszpasterstwo i... bieda w kraju. „Jest grupa osób, która idzie do seminarium dla zdobycia zawodu, a nie z powodu głębokiego powołania” – mówi socjolog i katolik jak najbardziej. Z tym ostatnim nie zgadza się naturalnie ks. rektor Pawlina: „Ktoś, kto się kieruje takim motywem, nie wytrzyma w seminarium dłużej niż pół roku”. Nooo, to ja miałem, proszę Pawliny, wyjątkowego pecha! Kiedy poszedłem do seminarium w 1986 roku – czyli w czasach, gdy zwykli ludzie nie mogli nic kupić, a księżom w obórkach gniły dary z Zachodu – była podobna zwyżka powołaniowa jak obecnie. Przez sześć długich lat na moich oczach kształciły się setki młodych facetów. I powiem Wam jedno, a znam się na ludziach: co najmniej połowa „idzie na księdza” dla kariery. Dla reszty, tak jak dla mnie, krok ten jest konsekwencją rodzinnej religijności i długoletniej ministrantury. Ponadto co najmniej 1/5 to młodzi homoseksualiści, których przyciąga męskie środowisko. To prawda, średnio po pół roku odchodzą... najbardziej gorliwi w wierze – zawiedzeni seminaryjną formacją nastawioną na produkcję posłusznych urzędników, zgorszeni materializmem, dwulicowością biskupów i przełożonych, a także postawami własnych kolegów. Zostają w seminarium, kończą je i są księżmi do dziś z reguły ci, którzy od samego początku wiedzą dobrze, czego chcą. Oni nie szczędzą nigdy sił w swoiście pojętej „ewangelizacji”, tj. dbaniu o własny tyłek poprzez wchodzenie w tyłek proboszczom i biskupom. A iluż pomimo to chętnie zrzuciłoby sutannę, gdyby nie bieda i bezrobocie oraz ostracyzm środowiska, w tym najbliższej rodziny?! Przy okazji wskazuję kościelnym analitykom pewną prawidłowość – w diecezjach, na terenie których funkcjonuje kilka wyższych uczelni, kleryków jest jak na lekarstwo (za moich czasów w wielkiej Łodzi 5–6 sztuk rocznie). Tam zaś, gdzie tych uczelni nie ma wcale – seminaria pękają w szwach, np. Włocławek (ok. 40 rocznie), Tarnów, Przemyśl. Świadczy to w sposób oczywisty o wzmożonym działaniu Ducha Świętego na tych, którzy mają ambicje zostania w życiu kimś, ale nie mają ochoty (albo pieniędzy) na studiowanie daleko od mamusi. Paradoksalnie my – antyklerykałowie – martwić się nie powinniśmy wcale. Więcej księży to więcej etatów dla nich w parafiach, w wojsku, szpitalach, więzieniach, straży pożarnej – po prostu wszędzie. To również więcej pieniędzy z budżetu państwa m.in. na refundowanie składek ZUS dla duchownych. Przybędzie nam też pobitych na katechezach dzieci, zgwałconych ministrantów, zarwanych oazowiczek, okradzionych parafii, petentów szantażowanych i złupionych w kancelariach przy okazji pogrzebu, ślubu, chrztu itp. Słowem – zbliża się dzień, w którym powiemy: bój to ich będzie ostatni. A nam trzeba teraz siać, siać, siać... JONASZ Przed tygodniem zapraszałem do okienka tv, ale z powodu awarii nadajnika TV Centrum, czyli z przyczyn absolutnie niezależnych ode mnie, powtórki audycji nadano w innym, niż było to podane, terminie. Po raz kolejny przekonałem się, że jak sam czegoś... Oto najnowsza informacja z TV Centrum: powtórka programu – debaty nt. APP RACJA (z udziałem prof. M. Szyszkowskiej, P. Musiała i moim) nastąpi w sobotę, 27.09.2003 r. o godz. 20. TV Centrum jest dostępna w sieciach kablowych na terenie całego kraju i przez satelitę Eutelsat. JONASZ Nr 39 (186) 26 IX – 2 X 2003 r. P edofilia, karty, oszustwa, prostytutki... Skoro na wybryki księży nie reagują biskupi, skoro pobłażliwie traktują ich sądy, to „sprawiedliwość” wzięli w swoje łapy gangsterzy. Po niedawnym, spektakularnym uwolnieniu księdza Przemysława I. (z parafii w Bliżynach – diecezja radomska) od panienki, która po kilku rozbieranych randkach zażądała od swego partnera zadośćuczynienia za rzekome poczęcie nowego życia („Rutkowski odebrał ciążę urojoną” – „FiM” 37/2003), poseł-detektyw zdobył powszechne uznanie facetów w sukienkach. Pomógł w tym również nasz artykuł wzbogacony okładką z detektywem, który na tle ołtarza rehabilituje duchownego w jego parafii. Przyznajmy, że Rutkowski jest profesjonalistą najwyższej rangi i gdyby tylko stać nas było na jego usługi, nie pękalibyśmy przed nikim. W kat. Kościele zapanowała więc prawdziwa moda na usługi detektywa. Blady strach padł na sutenerów próbujących podwajać stawkę za wypożyczenie księdzu dziewczyny, na wierzycieli grożących kalectwem w przypadku wymigiwania się plebana od spłaty karcianych długów oraz na odtrąconych od sutanny młodocianych kochanków, kombinujących mały szantażyk. Że „Rutkowski dobry na wszystko”, pomyślał też 50-letni ks. K. z diecezji warmińsko-mazurskiej. 18 września zgłosił się do biura detektywa i opowiedział taką oto księżycową historyjkę: „Przedwczoraj w sposób wyjątkowo perfidny zostałem wywieziony ze swojej parafii przez nieznaną mi wcześniej kobietę o imieniu Iza. Sam nie wiem, jak znaleźliśmy się w hotelu pod Łodzią. W pewnym momencie zaaplikowano mi środki odurzające, po czym wprowadzono do pokoju hotelowego. Kilka chwil później dwóch mężczyzn uzbrojonych w broń palną i kamerę wideo wtargnęło do pokoju. Sfilmowali mnie nagiego w wannie z dziewczyną i zażądali 315 tysięcy złotych. GORĄCY TEMAT który umożliwia tzw. pozycjonowanie, i udał się na miejsce przekazania haraczu. Później był krótki acz efektowny pościg i pierwszy z szantażystów został przekazany w ręce olsztyńskiej policji. Po 2 dniach policja samodzielnie ujęła drugiego zażądali akurat 315 tys. a nie dajmy na to 300 bądź 350 tys. zł? Po trzecie wreszcie – po jaką cholerę proboszcz z parafii pod Biskupcem wlókł się z prostytutką aż pod Łódź? Czyżby na Mazurach nie było miejsca na „umartwienie” członków? Komornicy Pana B. „Sam nie wiem, jak znaleźliśmy się w hotelu pod Łodzią...” – opowiaZdjęcie operacyjne da ksiądz polskiemu Sherlockowi Holmesowi Po pertraktacjach ustaliliśmy, że zapłacę 275 tys. w zamian za nieupublicznianie nagrania. Jednak przemyślałem sprawę i proszę o pomoc w unieszkodliwieniu tych bezwzględnych szantażystów”. Poseł-detektyw jest dżentelmenem w każdym calu, więc w szczegóły nie wnikał. Tym bardziej że czas gonił – do przekazania okupu miało dojść w ciągu kilkunastu najbliższych godzin. Księżulo został zamieniony w nadajnik satelitarny GPS, opryszka i tylko poszukiwania pani Izy jeszcze trwają. Zdawać by się mogło, że to historia typowa. Podstawiona prostytutka, zdjęcia i nadzieja na łatwe pieniądze od kapłana dbającego o świątobliwy image. Nas zastanowiło jednak parę spraw: po pierwsze – astronomiczna wysokość okupu (wszak powszechnie w Kościele wiadomo, że stawka za tego rodzaju wpadkę wynosi 50, no góra 60 tys. złotych), a po drugie – dlaczego „szantażyści” GŁASKANIE JEŻA I śmieszno, i straszno Nie przypuszczałem, że mój felieton „Stowarzyszenie umarłych uczniów” spotka się z takim odzewem Czytelników. Warto więc, a nawet należy, do sprawy wrócić i spojrzeć na nią szerzej. Kilkadziesiąt osób, które do mnie napisały (za co serdecznie dziękuję) reprezentowało dwa diametralnie spolaryzowane stanowiska: grupa pierwsza generalnie zgadzała się ze mną, że z polską oświatą dzieje się coś bardzo, ale to bardzo niedobrego i obserwujemy eskalację tego zjawiska; grupa druga twierdziła, iż nie ma co rozdzierać szat, bo młodzież zawsze była mniej więcej taka sama i tylko tetrycy (tacy jak ja?) od stuleci ciągle narzekają: „Za moich czasów...”. Szanowni i Kochani Czytelnicy... paradoksalnie i jedni, i drudzy z Was mają rację. Nie o młodzież bowiem tu chodzi, lecz o „jej chowanie”, czyli o model kształcenia, a ten z roku na rok jest gorszy i moim zdaniem system polskiej oświaty wali się. Oto nauczyciel ze stażem kilkunastoletnim w kraju nadwiślańskim może zarobić circa 2 tysiące złotych netto (wariant optymistyczny). No to ja się pytam, kto z pokolenia młodych tygrysów, z populacji, której wtłacza się do głowy, że tylko sukces, że tylko wielka chata z basenem, że tylko luksusowa bryka i stanowisko się liczą, pójdzie na studia pedagogiczne? Prawie nikt, więc na uczelniach kształcących nauczycieli obserwuje się zatrważający dobór negatywny. To znaczy, że idą na kierunki pedagogiczne często (nie zawsze!) tacy, którzy już naprawdę nie mogą nigdzie indziej się dostać. Że co? Że krzywdzę tak zwanych prawdziwych pedagogów z powołaniem? Otóż nie krzywdzę, bo oni istnieją, tylko że według badań socjologicznych jest ich niecałe dziesięć procent (to bez wątpienia Czytelnicy „FiM”). Pozostałe zaś dziewięćdziesiąt chce jedynie mieć mgr przy nazwisku i to jest ich życiowy cel. Gwoli sprawiedliwości muszę dodać, że wcale nie lepiej jest z – na ten przykład – dziennikarzami. Wykładałem nie tak dawno na wydziale dziennikarstwa i na drugim jego roku z tzw. nalotu poprosiłem studentów o przeanalizowanie „Cesarza” Ryszarda Kapuścińskiego. Ufałem bowiem durnie, że na takim mistrzu nad mistrzami pokażę przyszłym żurnalistom, czym może być genialny reportaż. Marzyłem idiotycznie, że pojmą, iż reportaż spod znakomitego pióra staje się literaturą w najczystszej postaci. No i co powiecie... ani jedna osoba (na 25) w całym swoim dwudziestoletnim życiu nie słyszała o istnieniu dziennikarza Kapuścińskiego. I to oni za rok odebrali dyplomy ukończenia wydziału dziennikarstwa (studia licencjackie)... Odwiedziliśmy Księże (nomen omen) Młyny koło Poddębic, gdzie – według księżula – doszło jakoby do nagrania filmu porno z nim w roli głównej. Okazało się ponad wszelką wątpliwość, że w pięciu tamtejszych ośrodkach wczasowych i hotelikach (cztery od miesiąca zamknięte są „na głucho”), w podanym terminie absolutnie nikt nie mieszkał. Ponieważ biuro detektywa odmawia nam dodatkowych (poza oficjalnymi) informacji, kopnęliśmy się do Olsztyna z nadzieją, że na miejscu dowiemy się więcej. Tamtejsza policja raz dwa nadała sprawie klauzulę najwyższej tajności. Wiadomo, autorytet kapłana... Ustaliliśmy jednak, że „szantażystę” schwytanego przez ludzi Rutkowskiego zwolniono i poddano dozorowi policyjnemu. Okazało się bowiem, że został jedynie wynajęty jako kierowca Bartłomieja I. Tego 27-letniego mieszkańca Reszla (woj. warmińsko-mazurskie) policja zatrzymała w niedzielę 21 bm. Sąd Rejonowy w Biskupcu, na wniosek tamtejszej prokuratury, postanowił o tymczasowym aresztowaniu B.I. na okres 3 miesięcy. A co mówią w olsztyńskim półświatku? Ciekawie mówią... I to oni teraz kształtują umysły Polaków (wszak jedną z ważnych funkcji prasy jest funkcja kreatywna), wypisując to i owo w gazetach całego kraju. Przykład ten przywołałem nie bez kozery. Przecież tych młodych ludzi ktoś wcześniej uczył, ktoś wychowywał, ktoś wreszcie „pchnął” na elitarny kierunek drogiej, prywatnej szkoły. Ja Wam powiem, kto! Uczyli ich tacy sami niedouczeni pedagodzy, a „pchnęli” rodzice, którzy nie pożałowali kasiory, by móc powiedzieć pomiędzy jednym a drugim łykiem koniaczku: „Cóż, moja córeczka studiuje dziennikarstwo”... Podczas innych wykładów, tym razem na wydziale polonistyki (trzeci rok) uczelni pedagogicznej, zrobiłem taki test: – Proszę na kartkach zapisać we właściwej kolejności (według epok, które reprezentują) następujące nazwiska: Kraszewski, Krasicki i Krasiński. Chyba już nie będzie dla Was zaskoczeniem, gdy powiem, że na 42 osoby dostałem tylko 9 poprawnych odpowiedzi. I znów powtórzę: ludzie ci zapewne uczą już nasze dzieci języka polskiego. Uczą za... powiedzmy 1200 zł w myśl elementarnej zasady: jaka płaca, taka praca. Tak oto koło się zamyka, a wąż zjada własny ogon: coraz gorzej wykształceni uczniowie trafiają na studia pedagogiczne, aby potem coraz gorzej uczyć dzieci i młodzież. Ta z kolei – już naprawdę mizernie wyedukowana – idzie na pedagogikę itd. Dam sobie łapę uciąć, jeśli nie na tym przede wszystkim polega pauperyzacja polskiego systemu oświaty, i jeśli syn lub córa przychodzi pewnego dnia ze szkoły, oznajmiając, że ma głupiego nauczyciela – niekoniecznie musi być 3 – Ten klecha wisiał ludziom kupę szmalu. Brał panienki na krechę, a potem nie chciał płacić. Puściliśmy mu już te długi w niepamięć, ale od jednego z chłopaków wziął grubszą kasę do przeprania, jako darowiznę na Kościół. Miał z tego oddać 90 procent, ale skusiło gnoja i zaczął się chować. Właśnie te 270 z 300 baniek miał do oddania. Bartek początkowo zbytnio się połakomił. Ostatecznie zgodził się na pięć tysięcy za fatygę. Stąd ta liczba 275” – informuje nas szef jednej z agencji towarzyskich. Księżulo został już przesłuchany w Prokuraturze Rejonowej w Biskupcu. „Wypiłem z Izą po drinku i straciłem świadomość” – opowiadał niewątpliwie skręcającemu się od powstrzymywanego śmiechu prokuratorowi Tomaszowi Ślązakowi. Tymczasem wszystkie media łkają: „Coraz więcej duchownych pada ofiarą szantażystów”. No cóż, panowie gangsterzy wzięli na siebie rolę komorników Pana Boga. Detektyw Rukowski jeszcze we wtorek 23 bm. zapewniał nas, że ksiądz jest czysty jak łza. Dokładnie w tym samym czasie nasz informator z półświatka, do rozpuku zaśmiewał się z tego certyfikatu moralności. Kto ma rację? Pokaże czas i – być może – prokuratura. ANNA TARCZYŃSKA MAREK SZENBORN Za pośrednictwem „FiM” detektyw Krzysztof Rutkowski zwraca się do wszystkich księży i biskupów, którzy mieli jakiekolwiek kłopoty z prawem, szantażem, prostytutkami, wymuszeniami: „Masz problemy, przyjdź do mnie albo zatelefonuj pod numer komórki 0 600 007 007”. to nieprawda (nauczycielka biologii w gimnazjum mojego syna nie wiedziała, że w Europie żyją małpy w stanie dzikim). O braku pedagogów wśród nauczycieli już nawet nie wspomnę. Pozostaje nam jedno smutne, ale zawsze pocieszenie: otóż w Europie Zachodniej jest jeszcze gorzej. Nauczyciele z Niemiec i Francji (z którymi prowadziłem kiedyś zajęcia w ramach jakiegoś programu UE) zadawali mi pytania: „Czy w Polsce wszystkie miasta mają elektryczność?”, „Czy uporamy się ze sforami wilków atakujących podróżnych?”, „Czy zostanie w końcu zniesiony stan wojenny?”... To były autentyczne pytania „wykształconych” ludzi z zachodniej Europy. I śmieszno, i straszno. Co więc nam pozostaje? Czy tędy droga do świetlanej przyszłości świata? Są tacy, którzy twierdzą, że jak najbardziej, że tylko w głębokiej specjalizacji można dziś szukać sukcesu, a genialny informatyk nic nie musi wiedzieć o poezji Szymborskiej. Czy aby na pewno? Wiele lat temu byłem w towarzystwie, w którym brylował słynny teatrolog i literaturoznawca profesor Stefan Treugutt. Rozmowa zeszła „na wykształcenie” i biesiadnicy przelicytowywali się w epatowaniu pozostałych, jakie to oni skończyli uczelnie i jakie mają tytuły. Treugutt zadumał się i po chwili oświadczył: „A ja, panowie, ukończyłem przedwojenne gimnazjum i liceum”. Zapadła cisza. MAREK SZENBORN PS Jak dalece posunięta jest bezradność – tym razem pedagogiczna – współczesnych nauczycieli, poczytajcie w artykule „Plan lekcji” (str. 6). 4 Nr 39 (186) 26 IX – 2 X 2003 r. Z NOTATNIKA HERETYKA Jak długo jeszcze W e wrześniu rozpoczął się w Warszawie proces o nielegalną aborcję; w wyniku zabiegu przerwania ciąży wykonanego w tzw. podziemiu aborcyjnym zmarła młoda kobieta. O tragedii tej pisaliśmy dwa lata temu w publikacji „Piekło kobiet – historie współczesne”. Sprawa ta była również prezentowana podczas posiedzenia trybunału dotyczącego kwestii prawa kobiet do aborcji, a zorganizowanego przez Federację na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny w lipcu 2001 r. Nie ma wątpliwości, że tragedia ta jest skutkiem represyjnej ustawy i nie musiało do niej dojść. Gdyby nie zakaz przerywania ciąży, kobieta mogłaby skorzystać z fachowej pomocy medycznej w szpitalu – zarówno w przerwaniu ciąży, jak i w przypadku ewentualnych komplikacji. Tymczasem lekarka ze strachu przez konsekwencjami zwlekała do ostatniej chwili, zanim poprosiła szpital o pomoc – niestety spóźnioną już, więc nieskuteczną. Na przykładzie tej historii widać bardzo dokładnie, jak represyjne jest prawo polskie. Na ławie oskarżonych poza lekarkami (druga to obecna przy zabiegu anestezjolog) siedzi też kierowca, który przywiózł kobietę i jej męża do lekarza, oraz mąż K to czytał i czyta literaturę sci-fi (zwłaszcza z naciskiem na „fi”), nieraz napotkał opisy przyszłych społeczeństw, w których jednostka niczym jest. I praw żadnych nie ma, nawet do prywatności, nie mówiąc o prywatnych myślach (źle) czy uczuciach (bardzo źle). Taki problem ma nawet mrówka Z z filmu „komputerowanego”, chociaż najbardziej znany jest „Rok 1984” Erica Blaira, którego pseudonim pozwolił na stworzenie przymiotnika – orwellowskie. Proza wyprzedza rzeczywistość, proza życia dogania literaturę. Nosimy te wszystkie NIP-y, Regony, telefony z GPS-em, kamery węszą w supermarketach, na ulicach i cholera wie, gdzie jeszcze, i coraz nam bliżej do krainy Wielkiego Brata. kobiety, który notabene jest opiekunem dziecka urodzonego przed tą tragedią. Oskarżono zatem osoby, które bezpośrednio nie brały udziału w aborcji, lecz tylko wspierały kobietę w jej decyzji. To mogłaby być także matka, która córce pożyczyła pieniądze na zabieg, czy przyjaciółka, która dała adres lekarki. To mógłby być każdy z nas, kto chciałby pomóc zdesperowanej kobiecie. Prawo to de facto prowadzi do całkowitej izolacji kobiety stojącej wobec problemu niepożądanej ciąży, ponieważ wszelka pomoc i udzielone jej wsparcie mogą prowadzić do konsekwencji prawnych wobec osób, które okażą współczucie. O represyjności ustawy antyaborcyjnej wiele się mówiło przy okazji czerwcowej wizyty „Langenorta” we Władysławowie. Również wówczas okazało się, że polska ustawa narusza standardy praw człowieka, ograniczając prawo do informacji, na przykład na temat możliwości przerwania ciąży za granicą. Wizyta „Kobiet na Falach” wpłynęła niewątpliwie na ostatnie wyniki sondażu CBOS, który wykazał duży wzrost akceptacji społeczeństwa dla przerywania ciąży z przyczyn społecznych. Za złagodzeniem ustawy antyaborcyjnej opowiada się 61 procent pytanych, zaś 56 procent społeczeństwa dopuszcza przerywanie ciąży w przypadku trudnej sytuacji materialnej i osobistej kobiety; jest to więc o 12 punktów procentowych więcej niż w badaniach sprzed roku. Na wyniki tych badań powinni zwrócić uwagę szczególnie politycy. W związku ze zbliżającymi się nieubłaganie wyborami do Parlamentu Europejskiego, a wkrótce potem do polskiego, jest to ostatni moment dla obecnej koalicji rządzącej, by wywiązać się ze swoich przedwyborczych obietnic złagodzenia tej kompromitującej ustawy, a także wyjść naprzeciw oczekiwaniom społecznym. Jeśli nie podejmą żadnych kroków w tym kierunku, ich wiarygodność we własnym środowisku niebezpiecznie zbliży się do zera. A czas po temu właściwy. Niebawem powinny być rozpatrywane kolejne dwa sprawozdania rządu za rok 2001 i 2002 z realizacji ustawy o planowaniu rodziny, czyli ustawy antyaborcyjnej. Skądinąd ciekawe, dlaczego nasz parlament nie był w stanie w stosownym czasie omówić sprawozdania za rok 2001. Czyżby strach przed podejmowaniem tematu aborcji we wszelkiej postaci na trwałe ogarnął rządzącą lewicę? Może teraz – rozpatrując, miejmy nadzieję, że rzetelnie i wnikliwie, dwa sprawozdania łącznie – wyciągnie narzucające się wnioski o represyjności, szkodliwości i nieskuteczności obecnego prawa i podejmie oczekiwaną inicjatywę legislacyjną. Oby tragedie, jak ta opisana na wstępie, już nigdy więcej nie miały miejsca. WANDA NOWICKA Prowincjałki Pani Basia spędzała miło czas w sanatorium w Horyńcu Zdroju. Znalazła tam pana Janeczka. Wybuchł gorący romans. Ponieważ z powodu głupawych przepisów nie mogli razem zamieszkać, całe dnie spędzali na spacerach, trzymając się za rączki i patrząc sobie w oczy. Aż... z krzaków wypadł facet i zaczął okładać pana Janeczka. Pani Basia usiłowała go bronić, krzycząc przy tym głośno, ku uciesze licznej grupy gapiów. Z okrzyków wynikało, że ten, który bije, to jej rodzony mąż. Sprawa trafiła do sądu, gdyż ten, który bił, czyli legalny mąż, w trakcie bójki ucierpiał. Ale jak mu złość przeszła, to sprawę wycofał. Pewnie kocha żonę, tylko czemu taki podejrzliwy? Zamiast przytulić sąsiadkę pod nieobecność małżonki, tłukł się na koniec Polski, żeby oczy zobaczyły to, czego sercu żal. Faceci są dziwni. EA KOBIETY SĄ GORĄCE Dyrektor MZK w Bielsku-Białej jedną z młodych pracownic usiłował wciągnąć do swojego gabinetu. Napastowanej kobiecie pospieszyła z pomocą główna księgowa, co skończyło się ostatecznie bijatyką i interwencją związkowców. Napalony dyrektor natychmiast został zdjęty ze stanowiska przez prezydenta miasta. Teraz będzie musiał przejść przyspieszony kurs rozmawiania z ludźmi, niekoniecznie językiem miłości... RP KONWERSACJA SEKSEM Małżonkowie R. z Głogowa, niegdysiejsi miłośnicy panny „S”, poznali się – jak przystało na solidarnościowych działaczy – w kościele. Płomienna miłość zawiodła ich również do ołtarza, ale po 12 latach małżeństwo rozsypało się niczym domek z kart. Gdy pan Krzysztof zapragnął wypłynąć na szerokie wody i wystartował w wyborach prezydenckich, jego odsunięta od łoża połowica wpadła we wściekłość i robiła wszystko, by ambitny plan mężusia spalił na panewce. Tak się zresztą stało, ale niedoszły prezydent uznał, że winę za to ponosi jego żona. Właśnie oskarżył ją o to przed sądem w Lubinie. Nie od dziś wiadomo, że kto jak kto, ale polityk powinien mieć żonę po swojej stronie. RP ETOS SKARŻY ETOS Tadeusz K. z Mławy przejechał na śmierć rowerzystę i uciekł z miejsca wypadku. Był pod wpływem alkoholu. Miał pecha, bo zarówno wypadek, jak i późniejsze porzucenie samochodu obserwowali żołnierze. Pirat drogowy za faktyczne zabójstwo skazany został jedynie na... miesiąc aresztu. Dopiero po interwencji jednego z parlamentarzystów i mediów sąd wydał wyrok 4 lat więzienia i zakaz prowadzenia pojazdów przez 10 lat. Skazany odwołał się, a zabawa w ciuciubabkę z Temidą trwa, choć od wypadku minęło już pięć lat. Tadeusz K., o dziwo, nadal jeździ samochodem i sprawiedliwość ma w nosie. Poseł znów chce interweniować... RP ŚLEPA TEMIDA CHODZI W KÓŁKO Dwie sprzedawczynie w jednym ze sklepów spożywczych w Skierniewicach wykazały się niezwykłą odwagą w obronie całodziennego utargu. Napadnięte w godzinach wieczornych przez dwójkę rabusiów zbrojnych w pistolet odparły atak za pomocą... mopa do mycia podłogi i chlorowego wybielacza. Bandyci okładani i oblewani żrącym środkiem chemicznym uciekli taksówką, a po kilku minutach zostali zatrzymani przez policję, którą zaalarmowały sprzedawczynie. A.C. HEJ, MOPY W DŁOŃ! TEKA TETRYKA Masa górą W Wielkiej Brytanii wymyślono, że pedofilom założy się obroże z nadajnikami. I zawsze będzie wiadomo, gdzie delikwent jest i czy przypadkiem nie je kanapki koło szkoły albo żłobka. Pedofilia nie jest naszą ulubioną rozrywką, ale obroża? Następny logiczny krok to elektroniczny chip wszczepiany w pupkę każdego noworodka jeszcze na sali porodowej. Nic dziwnego, że Anglicy obu płci, rodacy Orwella, piją ostatnio coraz więcej i – jak wynika z badań – za 10 lat będą na czele listy narodów pijaków. Wyspiarscy 16-latkowie również piją dwukrotnie więcej niż przed dekadą... Oni też czują, że nadchodzi era globalnego mrowiska: test w zerówce powie ci, kim będziesz (na przykład suwnicowym). Jeśli się okaże, że masz lęk wysokości, a zrobiono cię pilotem – trudno, interes społeczny. Chcesz wymyślić proch – nie da rady, jesteś kasjerem. Interes społeczny. Idee Lenina wiecznie żywe – masy górą. MAREK SITKOWSKI MYŚLI NIEDOKOŃCZONE, UROJONE Tegoroczna susza była dla Europy pewną nauką i otwarciem oczu. Słyszymy bowiem nieraz, że ludziom brakuje pożywienia, umiera roślinność, ginie życie. (...) Susza to także straszliwy żywioł pożarów lasów, jak to widzieliśmy w Portugalii i Francji, przynoszący śmiertelne ofiary wśród ludzi. (...) Obecne ciężkie lato niech będzie dla nas okazją podziękowania Panu Bogu za Jego dobroć i miłosierdzie. („Niedziela” 36/2003) ¶¶¶ Trwa kampania kłamstw i oszczerstw wymierzonych w dobre imię i podstawy działania Radia Maryja. (...) To na takie – nikomu niepotrzebne – zajęcia idą pieniądze podatników?! Od kiedy to nauczanie Kościoła, Ojca Świętego i księży biskupów interpretuje urząd państwowy, który ośmiela się orzekać, co jest katolickie, a co nie? Dlaczego marnotrawi się czas wielu ludzi, każąc im tropić nieistniejące zagrożenia ze strony katolickiego radia? („Nasz Dziennik” 214/2003) ¶¶¶ To Ona sprawiła (Matka Boska – dop. red.), że za kilka miesięcy cieszyłam się drugą ciążą. („Rycerz Niepokalanej” 9/2003) ¶¶¶ o. Mateusz Pindelski do o. Karola Meissnera: Czy Ojciec jako specjalista (podkr. red.) zauważa, że Polacy lepiej znają swoją seksualność, niż znali ją 20 lat temu? (www.katolik.pl) Wybrały O.H., PaS Nr 39 (186) 26 IX – 2 X 2003 r. BANKRUT RYDZYK? Wkrótce Muchomorkowi zostanie tylko wspomnienie po mediach i władzy, bo jego imperium znalazło się na granicy bankructwa – twierdzi tygodnik „Wprost”. Gwoździem do trumny okazała się telewizja „Trwam”, choć ojczulek przeholował z forsą, budując w Toruniu kompleks „naukowy” (800 mln zł). Prawie przestały się sprzedawać książki, kasety, albumy, nie ma forsy na satelitarne Radyjo, deficytowy jest „Nasz Dziennik”. Słuchacze nie odpowiadają na apele o finansowe wsparcie, a tak w ogóle, to ich szeregi (w sposób naturalny) maleją. My jednak niezmiennie wierzymy w geniusz ojczulka, no i w głupotę części polskiego narodu też. PaS GŁUPOTY 1000-LECIA IPN z triumfem ogłosił zakończenie śledztwa dotyczącego bezprawnego zatrzymania pół wieku temu kardynała Stefana Wyszyńskiego. Śledztwo trwało tyle, ile siedział na przymusowym wypoczynku prymas wszech czasów, a więc trzy lata. Przez ten okres kilkunastu prokuratorów miało zapewnione wynagrodzenie i chyba o to tylko chodziło. Ogłoszono „zaskakujące” ustalenia: nie da się nikogo oskarżyć, bo winni internowania Wyszyńskiego nie żyją, podobnie zresztą jak sam bohater i większość świadków. Teraz proponujemy śledztwo w sprawie niesłusznego oskarżenia myszy o zjedzenie króla Popiela. PaS KROPNĄĆ ŁÓDŹ Łódzkie władze chcą zapłacić 33 tysiące dolarów za promocję miasta w popularnym londyńskim dzienniku „The Times”. Urząd Zamówień Publicznych zgodził się na pominięcie procedur przetargowych, a reklamie ma towarzyszyć wywiad z prezydentem Jerzym Kropiwnickim, mistrzem marnotrawienia społecznej kasy. Inne miasta, do których zwrócił się dziennik, odrzuciły ofertę. Wydawać na promocję w taki sposób nie zamierzają znacznie bogatsze od Łodzi: Gdańsk, Kraków, Warszawa. Kropa jednak ma ambicje... PaS ŁAPÓWKA NA TACĘ Zupełnie niechcący ujawniono mechanizm korupcyjny dotykający także łódzkiej kurii archidiecezjalnej. Otóż walcząca o przejęcie autogiełdy w Łodzi firma Kolor Metal kusiła ludzi Kropiwnickiego skumplowanych z kurią (za zgodę na przejęcie giełdy organizacje kościelne miały otrzymać 1,2 mln zł). Na szczęście do wiązanej transakcji nie doszło, bo w magistracie policzono, że straty miasta z tytułu pozbycia się autogiełdy byłyby wielokrotnie wyższe. RP PAPA NA GŁODZIE Mnożą się ostatnio teorie na temat kiepskiej formy Papy. Niektórzy podejrzewają, że leczenie króla Watykanu jest celowo źle prowadzone. Kardynałowie mieliby namówić papieskiego lekarza, by przestał koksować JPII. Może za tym stać każdy, bo postępowców z linii soborowej wkurza konserwatyzm Wojtyły, a ortodoksów, przeciwnych np. wspólnym modlitwom z żydami czy buddystami, jego zapędy ekumeniczne. Papa nie wstaje już z wózka, ma kłopoty z koordynacją ruchów i wypowiadaniem się. Mimo to jego rzecznik, Joaquin Navarro-Valls, zapewnia, że JPII nadal będzie podróżował. Nowa forma męczeństwa? PaS „ZBRODNIA” I KARA Miesiąc ograniczenia wolności i 40 godzin prac społecznych – taką karę wymierzył sąd obywatelowi Niemiec – Andrzejowi S. – za zakłócenie wraz z żoną Joanną porządku publicznego w krakowskim kościele franciszkanów („FiM” 38/2002). W całej sprawie bulwersuje fakt, że na czas trwania śledztwa sąd aresztował podejrzanych o tak błahe przewinienie aż na dwa miesiące. A wszystko to w kraju, gdzie oszuści i malwersanci chodzą bezkarnie po ulicach. A.C. WYGRAŁA Z KSIĘDZEM! Kazimiera Tomasiak z Lubartowa wygrała proces z księdzem Andrzejem Tokarzewskim, zarządcą tamtejszego cmentarza katolickiego („FiM” 6/2003). Duchowny zlikwidował bezprawnie grób córki pani Tomasiak. Sąd przyznał matce odszkodowanie w wysokości 5 tys. złotych. A.C. WOJNA SPRAWIEDLIWA Kierownictwu polskiego Opus Dei znudziło się olewanie przez PiS. Specjalni wysłannicy dotarli do otoczenia byłego AWS-owskiego premiera Jerzego Buzka. Złożono atrakcyjną ofertę. – Wspólnie 5 NA KLĘCZKACH będziemy zbierać kasę, a potem stworzymy blok wyborczy. Nie ma sensu gadać z Kaczorami, bo ci już dziś nie chcą dzielić się stołkami w Warszawie – płaczą opusdeiści. Porozumienie na linii Dzieło Boże–Jerzy Buzek testowano w Krynicy podczas XIII Forum Ekonomicznego. Na początek postanowiono sprawdzić sprawność byłego premiera w zdobywaniu kasy. Pierwszymi darczyńcami mieli zostać biznesmeni z Donbasu (Rosja). Jackowi Łęckiemu, dziennikarzowi i członkowi Opus Dei pomagali żebrać Jerzy Buzek i Teresa Kamińska (była szefowa jego gabinetu). A. Karw. PRAWNIK BEZPRAWNY rozprawom. Bezpłatne pismo „Tygodnik Poznański” drukuje regularnie informacje, kiedy i w jakim sądzie będzie można posłuchać ciekawych zeznań i pyskówek oraz obejrzeć znane osoby. W przypadku spraw cywilnych podawane są pełne dane osobowe zainteresowanych. Stanowi to oczywiste naruszenie dóbr osobistych. A już gotowi byliśmy uwierzyć słowom episkopatowców, że tylko dziennikarze „FiM” to hieny. MP OKTAWA NIEPRAWOŚCI Mirosława M. z Łodzi wynajęła mieszkanie, lecz po pewnym czasie lokator przestał za nie płacić i zniknął. Po długotrwałych poszukiwaniach kobieta zmieniła zamki. Wtedy niespodziewanie odnalazł się najemca, który... oskarżył Mirosławę M. o kradzież wielu kosztowności. Kobieta procesowała się przez osiem lat, tracąc zdrowie i pracę. Gdy wreszcie skierowała swoją sprawę do Europejskiego Trybunału w Strasburgu, Sąd Okręgowy w Łodzi wreszcie ją uniewinnił. Strasburg przyznał łodziance odszkodowanie w wysokości 16 tys. złotych, ale Mirosława M. swoje krzywdy wyceniła znacznie wyżej. RP Takiej fuchy i takiego sprytu można tylko pozazdrościć sędziemu Dariuszowi C. z Warszawy. Przez kilka lat nadzorował likwidowanie bankrutów – bogatych niegdyś firm: Zakładów Radiowych im. Marcina Kasprzaka, Mody Polskiej, Ledy i Clifa. Dziwnym trafem spieniężony majątek zasilał konto pana sędziego i powiązanych z nim kolesiów. Mechanizm działania obrotnego prawnika był prosty: choć nie zawsze istniały racjonalne przesłanki do likwidacji firm, pan sędzia dbał, by je błyskawicznie dobić, a powiązany z nim bank kupował za bezcen majątek pechowca. Tak było m.in. z „Kasprzakiem”. Obrotnym sędzią zajął się prokurator, choć niektórzy twierdzą, że zgromadzone miliony i szerokie plecy uczyniły go bezkarnym. Dariusz C. jest prezesem Związku Prawników Polskich i kanclerzem jednej z wyższych uczelni, w której wykładają takie tuzy jak Józef Oleksy, Jerzy Jaskiernia i Ryszard Kalisz... RP Eduard Szewardnadze, prezydent Gruzji, zarządził, żeby nie podpisywać porozumienia, na mocy którego Watykan mógłby zacząć budować tam kościoły. Przeciwko porozumieniu protestował Kościół prawosławny, demonstracje organizowali też studenci i mieszkańcy Tbilisi. Maszerujący wykrzykiwali: „Gruzja bez Watykanu”, „Jesteśmy przeciwni zawieraniu poddańczego porozumienia z Watykanem”. Szewardnadze opamiętał się w ostatniej chwili i watykański sekretarz ds. stosunków z państwami arcybiskup Jean-Louis Tauran odjechał z kwitkiem. Katolicy stanowią 2 proc. gruzińskiego społeczeństwa. PaS KOMU AKTA? WIARA Z OGLĄDANIA W polskich sądach zapanowała nowa moda – wobec mizerii kadrowej w sekretariatach coraz częściej zatrudnia się stażystów i praktykantów. Luka prawna pozwala podjąć taką pracę złodziejowi czy wysłannikowi mafii, bo nie można sprawdzić, czy wcześniej kandydat nie miał zatargów z prawem. Niekontrolowany dostęp do akt sądowych umożliwia wynoszenie czy kopiowanie dowolnych dokumentów. Szczególnie zaniepokojeni powinni być przedsiębiorcy, gdyż podczas spraw gospodarczych do akt dołączane są dokumenty zawierające tajemnice biznesowe. Na szczęście „moda” na stażystów i praktykantów obejmuje na razie tylko sądy rejonowe. A. Karw. Brazylijscy katolicy nie poznali się najwyraźniej na geniuszu papieża Polaka, bo każdego roku milion z nich opuszcza Krk i wybiera wolność. Większość przechodzi do kościołów protestanckich. Watykańscy zauważyli, że nasilone odstępstwa występują tam, gdzie wierni mają TEATR DLA UBOGICH Mieszkańcy Poznania mają nową rozrywkę. Wolny czas mogą spędzić w sądach, przysłuchując się MAJĄ NOSA! dostęp do protestanckich audycji telewizyjnych. W tej sytuacji Krk chce zwiększyć o połowę liczbę stacji katolickich w Brazylii. W walce o dusze i portfele Brazylijczyków kler kat. zainwestował nawet 2,5 mln dolarów w nowy film o Matce Boskiej. Jeśli będzie to nowa niewolnica Isaura – sukces murowany! A.C. PREMIER ODKRYWCA Historię XX wieku na nowo pisze premier Włoch, Silvio Berlusconi. W wywiadzie dla dziennika z San Marino oświadczył: „Mussolini nikogo nie zabił, wysyłał ludzi na wakacje na wygnaniu. To, że niektórzy z owych urlopów nie wrócili, jest rzeczą normalną”. Lekceważenie ofiar faszystowskiego reżimu idzie w parze z przywiązaniem do tradycji katolickich, bez których – według prawicowego rządu Włoch – europejska konstytucja będzie marna. MP CO MA WISIEĆ... W Ofena na południu Włoch pewien uczeń – syn Adela Smitha, przewodniczącego Związku Włoskich Muzułmanów – powiesił w szkole publicznej naprzeciwko krzyża obraz z fragmentami Koranu. Następnego dnia jedna z nauczycielek zdjęła islamską inskrypcję, krzyża oczywiście nie ruszając. Ojciec tylko na to czekał i podał nieroztropną panią pedagog do sądu – za ewidentną dyskryminację religijną... Prowokacja, jak sądzimy, możliwa (a nawet wskazana) do skopiowania w Polsce. A.C. BIBLIA NIE KŁAMIE Naukowcy potwierdzili zgodność wieku tunelu, za pomocą którego zaopatrywano w wodę Jerozolimę, z datowaniem biblijnym. Półkilometrowy tunel łączący źródło Gichon z sadzawką Siloe został – według Biblii – wykopany na polecenie króla Ezechiasza około 700 lat p.n.e. Uczeni długo uważali, że jest on znacznie późniejszy. Do badań przeprowadzonych metodą węgla aktywnego zespół Amosa Frumpkina wykorzystał znalezione we wnętrzu tunelu pozostałości roślin i stalaktyty. PaS 6 M iało być śmiesznie, zrobiło się strasznie... Gdy zdobyliśmy dzienniczki, w które nauczyciele jednej z łódzkich szkół ponadpodstawowych wpisują uwagi pod adresem uczniów, chcieliśmy przygotować coś w rodzaju „Humoru belfrów”... Jednak po aferze toruńskiej należy chyba na całą sprawę spojrzeć w całkiem innym kontekście. Dziś zwraca uwagę i przeraża raczej bezradność nauczycieli. Bezradność wobec zachowań kilkunastoletnich chłopców. Przytoczone przez nas wpisy nauczycieli zachowują oryginalną pisow- Grzegorz M. – Bluźni na lekcji geografii. Mariusz A. – Je kanapy na lekcji geografii. Język polski Dariusz K. – Nie uczestniczy w lekcji języka polskiego, przeszkadza kolegom, zachowuje się tak jak żaden przyzwoity człowiek nie powinien. Religia Mateusz R. – Uczeń korzysta na lekcji religii z telefonu komórkowego (bez zezwolenia). Plan lekcji nię (bo wiele uwag ma niewątpliwy urok). Prawie 90 procent wpisów w zeszytach dokonali katecheci. Albo to oni nie potrafią dać sobie rady z klasami, albo młodzież ma do tego przedmiotu wyjątkowy stosunek. Elektrotechnika Adam M. – Złe zachowanie na lekcji elektrotechniki. Podnosi krzesło do góry, zasłania się nim i zachowuje nienormalnie. Przeszkadza nauczycielowi w prowadzeniu lekcji. Proszę o ukaranie. Grzegorz M. – Skandaliczne zachowanie ucznia na lekcji (ryczy na lekcji, używa obelżywych słów). Fizyka Robert M. – Niewłaściwe zachowanie na lekcji – wychodzenie z klasy, arogancka postawa wobec nauczyciela, rzucanie papierami. Mateusz K. – Nic nie robi na lekcji – sam tak stwierdził. Piotr K. – Niewłaściwe zachowanie na lekcji fizyki, uczeń po zwróceniu uwagi wyszedł z klasy. Geografia Jarosław M. – Używa dezodorantu („w nadmiarze”) na geografii. Z Nr 39 (186) 26 IX – 2 X 2003 r. TAKIE JEST MŁODZIEŻY CHOWANIE... Jarosław M. – Uczeń bluźni na lekcji, arogancko odnosi się do nauczyciela, wyszedł z klasy bez pozwolenia, wnioskuję o udzielenie nagany. Piotr D. – Krzyczy na kolegów, używa przekleństw i bluźnierstw, siedzi „plecami” zwrócony w stronę tablicy, wypowiada się w sposób ordynarny. Andrzej F. – Przeszkadza w prowadzeniu lekcji, rozrzuca kredę po klasie, celując w kolegów i nauczyciela, pluje przez okno, chodzi po klasie. Tomasz J. – Pije na lekcjach religii. Waldemar K. – Chodzi butami po ławce. Kilka miesięcy później: Wywraca ławki w klasie, rozbawiając klasę i bawiąc się tym dobrze. Łukasz K. – Zachowywał się skandalicznie na lekcji religii, w konsekwencji kazałem mu iść do p. dyrektora, ale poszedł nie do p. dyrektora, tylko za okno pod klasę, gdzie paląc papierosy dymem dmuchał w szybę pisząc na niej palcem, cytuję: „walę budy. Czy spuścić ucznia z łańcucha? – zastanawia się Dariusz Chętkowski. W popularnej ostatnio książce polonista i filozof opowiada o szkole w sposób, w jaki nikt wcześniej tego nie robił. Nie moralizuje, nie kryje faktu, że jego pozycja wśród uczniów wynika z wieloletniej praktyki w szkole. Uczelniane zajęcia z pedagogiki, psychologii i metodyki na niewiele się zdały. Dlatego zaraz po dyplomie parafrazował sobie Sokratesa, myśląc: „Wiem, że gówno wiem”. Obok wynurzeń belfra mamy uwagi uczniów, którzy doskonale zdają sobie sprawę, że polskie szkolnictwo jest chore – i chcą to zmienić. Sam autor przyznaje, że dyskusje, prowadzone z uczniami na temat przyszłości polskiej szkoły, przeszły jego oczekiwania... Już przy czytaniu pierwszego rozdziału każdy, kto mniema, że przez lata niewiele się w szkole zmienia, zostaje sprowadzony na ziemię. Sam autor, człowiek niespełna 30-letni, nie może wyjść z podziwu, że wśród religię”. Poważnie zastanawiam się po co przychodzi na te lekcje! Jacek M. – Zajmuje się na lekcjach religii zupełnie czymś innym niż potrzeba, kłamie. Następny wpis: Siedzi tyłem do tablicy i rozmawia z W. i K.; śmieje się i kpi z tej uwagi mówiąc, że i tak już do końca roku szkolnego nie będzie zebrania rodziców. Grzegorz M. – Przeszkadza w prowadzeniu lekcji, nie chodząc na religię otwiera drzwi, wchodzi, wychodzi z klasy. Po kilku tygodniach, recydywa: Ponownie przeszkadza w prowadzeniu religii, nie uczęszcza na zajęcia a przeszkadza. Wchodzi i wychodzi z klasy, idzie za okno opuszczając budynek szkolny i wali rękami w szybę – rozpraszając klasę, przy tym używając wyzwisk. Piotr B. – Je na lekcji religii, dyskutuje po chamsku, przerywa mi co drugie zdanie, rozmawia z kolegami, przesadzony do pierwszej ławki pcha ławkę w moją stronę. W konsekwencji kazałem mu iść do p. dyrektora, nie chciał wyjść, szarpie się ze mną w drzwiach i trzaska drzwiami. Dariusz Cz. – Przeszkadza na lekcji, rozmawia, chodzi, niszczy krzesła, po wpisaniu tej uwagi stwierdził, że „taka uwaga to mu...” Przez całą lekcję zachowuje jego podopiecznych kwitnie na przykład – kiedyś nie do pomyślenia – handel notatkami i wypracowaniami. Ale właściwie nie ma się co dziwić: jeden się natyra, a reszta ma odpisać za frajer? Dzisiejsza młodzież się skandalicznie, nadal krzyczy, chodzi po klasie, maluje kredą po tablicy, stoi nad biurkiem i nie chce usiąść. Dariusz K. – Przychodzi na lekcje religii aby specjalnie przeszkadzać, szarpie się ze mną, nie chce wyjść. Robert M. – Notorycznie je na lekcjach religii. Przy wpisywaniu tej uwagi krzyczy na mnie. Marcin P. – Bawi się i niszczy pomoce naukowe w sali 115 na lekcji religii. Albert S. – Je na lekcji, przeklina, chodzi po klasie, pluje – splunął w moją stronę mając chleb w ustach. Kilka tygodni później, ponownie: Przeszkadza na lekcji religii, nie posiada zeszytu, w sali 115 niszczy krzesła i bawi się silnikami, używa skandalicznych słów, bez pozwolenia chodzi i wychodzi z klasy, uniemożliwiając prowadzenie lekcji. Rozśmiesza klasę swoim postępowaniem. Piotr C. – Chodzi po klasie, w sali 115 niszczy silniki, prowokuje D. do bójki, przeklina prawie jak D. Wychowanie fizyczne Michał C. – Uczeń bije się z kol. F. Na lekcji wych-fiz – przeszkadza na lekcji. dyrekcją ucznia, który nasikał na korytarzu (swoją drogą, szczery podziw dla belfra...), ten wkrótce mu się odwdzięczył. Zmusił kolesiów do posprzątania chlewu, jaki zostawili po szkolnej wyprawie do kina. RECENZJA Kaganiec oświaty jest inteligentniejsza od tej sprzed kilku, kilkunastu lat i wie, że w polskiej rzeczywistości bez kasy, kombinowania lub znajomości nie załatwisz nic. A szkoła? Zawsze znajdzie się wśród uczniów jednostka, która rządzi całą uczniowską hałastrą i jeśli nauczyciel chce coś w szkole załatwić, to tylko przy jej pomocy. Brzmi niedorzecznie? Tak też myślał autor, ale... kiedy Chętkowski nie wsypał przed Chętkowski z jednej strony chce być kumplem, z drugiej – umie zachować odpowiedni dystans. Sam przyznaje, że gorzej mu idzie z nauczycielami. Wspomina wycieczkę, podczas której, jeszcze w autokarze, towarzysząca mu nauczycielka powiedziała szeptem: „Nie podobało ci się coś, to mów mi od razu. Pamiętaj, jak dojedziemy, trzymaj gębę na kłódkę. Jeśli komuś się pożalisz, zrobią z igły widły i tylko my będziemy mieć kłopoty. Warsztaty Piotr D. – Uczeń nieposłuszny, nie chce się uczyć i pracować, wymądrza się ciągle, rzuca narzędziami a w ustach co trzecie słowo to przekleństwo. Wyrzuciłem go z zajęć o godz. 11.15. Nie przyjmę go na zajęcia bez rozmowy z którymś z Rodziców. Wnioskuję o wyrzucenie ze szkoły D. i C. – dla oczyszczenia klasy. Kamil K. – W czasie zajęć warsztatowych zdemolował biurko (pokaleczył blat). Zobowiązałem go do naprawy biurka i dokonałem wpisu do dziennika z powiadomieniem rodziców. Kamil zachowuje się bardzo chamsko i wulgarnie. Proponuję wizytę u psychiatry i psychologa. Inne Jarosław M. – Uczeń zabawia się komórką. Dawid K. – Uczeń wyrzucony z klasy używa wulgarnych słów, na zwróconą uwagę powtarza je do nauczyciela. Wnoszę o obniżenie oceny ze sprawowania. Wszystkie cytaty układają się, jak szkolne puzzle, w pełny obraz przekleństwa: Obyś cudze dzieci uczył! Wybrał MAREK SITKOWSKI Jak masz problem, musisz rozwiązać go sam, bo w szkole nikt ci nie pomoże. Liczymy tylko na siebie: ty na mnie, ja na ciebie”. Chętkowski próbuje zmieniać szkołę na płaszczyźnie, na której najlepiej się zna: w ramach lekcji literatury. Wie na przykład, że postacie biblijne osadzone w historycznych realiach pasują do dzisiejszej rzeczywistości jak wół do karety – dlatego Hioba przenosi do hipermarketu, opowiadając, jak to był wierny jednemu sklepowi; nawet wtedy, gdy ten przestał nęcić go promocjami. Pomysł zaskoczył, przecież hipermarket to dzisiejsza świątynia, a uczeń zapamięta literacki utwór tylko wtedy, gdy odnajdzie w nim cząstkę siebie. A co można powiedzieć o uczniach, współtwórcach książki? „Niestety”, nic złego... Są inteligentni, oczytani i – jak twierdzi autor – nie powinni zdać matury... Nie powinni, bo będą stanowić zagrożenie na rynku pracy. Są za dobrzy. MARTA KACZMAREK Nr 39 (186) 26 IX – 2 X 2003 r. A TO POLSKA WŁAŚNIE Z przyłożenia Godzina 0.48 (ten fragment akcji możemy zrekonstruować już tylko na podstawie relacji Dominika) – Pierwsza kula dosięgła mnie w nogę w przedpokoju. Upadłem i przeczołgałem się do pokoju obok. Wpadli tam za mną. Byłem bity i kopany po ściany, a ci ludzie w jakiś zdumiecałym ciele. Jeden z napastników przyMyślałem, że proszę o pomoc policjantów, wający sposób sami zaczynają się stawił mi lufę karabinu do rannej noa okazało się, że wezwałem do domu nakręcać. Czułem, że coś złego, gi i pociągnął za spust. Dalej już nic bardzo złego, wisi w powietrzu, więc pamiętam... bandytów – mówi ojciec 29-letniego Dominika, błagałem, przekonywałem, że do- nie Godzina 1.05 – w oknach domu któremu antyterroryści odstrzelili nogę. mu nie trzeba zdobywać jak twierzapala się światło. dzy, że po cichu można się doń ¤¤¤ dostać na kilka sposobów. Ale Relacja ojca: – Zapadła złowróżbKilka tygodni temu sformułowaoni byli coraz bardziej podniena – zdawać by się mogło – wieczność liśmy i udowodniliśmy tezę, że w Polceni i głusi na moje prośby. trwająca cisza. Ta wieczność to pięć, sce ludzie chorzy psychicznie (lub Kręciła ich AKCJA. Kazali mi może sześć minut, podczas których choćby tacy, którzy popadli w głęboodejść. Potem... to już tylko nic się nie działo, a ja nie wiedziałem, ką depresję) są traktowani jako obykoszmar jak ze snu... Antyterco się stało z moim synem. watele ostatniej kategorii („FiM” 29 roryści skupili się w dziwnym, Godzina 1.10 – z zaparkowanej i 37/2003). Nasze obserwacje potwiermagicznym dla nich kręgu, na ulicy karetki pogotowia biegnie ledzają napływające do redakcji listy, karz wraz z sanitaa w nich opisy dramatycznych wydariuszem. Po chwili rzeń w rodzinach, w których żyją „dzieci gorszego Boga”. z wnętrza domu zoOto kolejny szokujący przykład. staje wyniesiony Dominik Sambor mieszka we nieprzytomny i blaWrocławiu. Ma 29 lat i jest absolwendy jak ściana Domitem miejscowego uniwersytetu. Młonik – później okady, delikatnej urody i skromnej poże się, że stracił praDyplom, łuski, a gdzie noga? stury, inteligentny człowiek, przed któwie 3 litry krwi, rym świat stał otworem. Stał... niea w międzyczasie Babcia i ojciec nie mogą zrozumieć... stety. Niczym w polsko-unijnej bajce doszło do pierwszej z komórki numer zakochał się bez pamięci w turystce, reanimacji. 997 i... Dziś wiem, przemiłej Francuzce. Dziewczę zaproże to była najgorGodzina 1.35 – ambulans z Dosiło go do Francji, a kiedy Dominik sza decyzja w mominikiem odjeżdża w nieznanym kieprzejechał pół Europy by zrobić swoim życiu. runku. Ojciec bezskutecznie błaga, aby jej ukochanej niespodziankę... zastał mógł pojechać z synem. Prosi cho椤¤ ją w objęciach jakiegoś żabojada. Deby o informację, dokąd go zabierają. Godzina 22.05 presja, już po przyjeździe do WrocłaW odpowiedzi słyszy... ciszę, bo tylko – przybywa dwuPrzestrzeliny w boazerii wia, z czasem przechodziła się w paona pozostaje na „placu boju”. Wchoosobowy patrol ranoję. Cóż... podobno większość dzi do domu i widzi horror. Wszęz Komendy Dzieluklękli, zaczęli szeptać jakieś zaz nas ma jakieś odchyły. Dominik dzie krew, dosłownie brodzi we krwi. nicowej Wrocław Krzyki. Dominik klęcia i odprawiać tajemniczy ryz pewnością miał powód. Na szczęJej gruby, spulchniony „dywan” wypojawia się na schodach domu i hituał. Coś, jak mordercy ninja... ście w tym nieszczęściu Dominik ma pełnia niemal cały pokój. sterycznie krzyczy do policjantów: troskliwego ojca, który rozumie, że „Wypierdalać!!!”. Po chwili cofa się ¤¤¤ ¤¤¤ choroba psychiczna jest taką samą Tymczasem w szpitalu wojewódzdo mieszkania i wraca, trzymając Godzina 0.40 – grupa uderzedolegliwością jak każda inna i trzeba kim przy ulicy Kamieńskiego lekarze w ręku wiatrówkę. Na ten widok poniowa rusza do szturmu na drzwi mieć nadzieję na jej wyleczenie. Padokonują cudu, ratując młodego człolicjant oddala się o kilka kroków i wejściowe. Towarzyszą jej wielekroć radoksalnie, to właśnie owa troskliwieka, który stracił, jak wynika z dospokojnie oświadcza: – Mógłbym cię skandowane okrzyki (słyszeli to liczwość stała się przyczyną niedawnej kumentacji, około 65 procent krwi. teraz zastrzelić, ale tego nie zrobię. ni sąsiedzi): – Chuju, nie żyjesz! tragedii. Jednak niemal całkowicie odstrzeloWezwę posiłki. Idziemy po ciebie! Chuju, zabije– Nie chciał systematycznie przyjnej, wiszącej na resztkach ścięgien nomy cię! Dominik ucieka do domu. mować lekarstw, więc stan jego psygi nie zdołają uratować. Jeden z leGodzina 23.00 – Przybywa bryGodzina 0.47 – za pomocą spechiki był coraz bardziej niestabilny. karzy potwierdza ojcu wrażenie zapagada antyterrorystyczna – dziewięcjalnego łomu drzwi zamieniają się Choć przez większość czasu zachowymiętane przez Dominika: – To był ciu uzbrojonych po zęby zuchów w drzazgi. Atakujący wrzucają do wał się zupełnie normalnie, to jednak strzał „z przyłożenia”. w kamizelkach kuloodpornych, hełśrodka granaty hukowe. Wpadają do niekiedy popadał w apatię, a bywało, Przez dwa tygodnie prób ratomach, z pałkami i długą bronią ostrą. mieszkania i zaczynają strzelać na że okazywał agresję – mówi pan wania życia, a później zdrowia DoPrzywożą ze sobą dwóch negocjaoślep z broni automatycznej. AmuKrzysztof i minuta po minucie przedminika, pod drzwiami jego szpitaltorów. Młody mężczyzna zamyka się nicja jest ostra. Do dziś w ściastawia nam przerażający ciąg zdarzeń, nej sali policja wystawia posterunek: w domu. Grupa kilkudziesięciu nach przedpokoju widać przestrzektóre miały miejsce fatalnego dnia – Nie wolno nam wpuszczać nawet „zwykłych” policjantów otacza całą liny. Z niektórych wystają czubki 15 sierpnia. najbliższej rodziny – mówi jeden z posesję. pocisków. Godzina 23.45 – zasłonięci plek¤¤¤ Godzina 18.00 – pomiędzy ojcem siglasowymi tarczami negocjatorzy a synem wywiązuje się sprzeczka. Popodchodzą do okna domu i próbują szło o jakąś błahostkę. bezskutecznie porozumieć się z DoGodzina 20.30 – Dominik jest cominikiem. Ten oddaje w ich kierunraz bardziej podekscytowany. Przeku trzy strzały z wiatrówki. Negocjachodzi do gróźb (w jego ręku pojajest – zawiadomił policję. Duchowtorzy odstępują, antyterroryści przyeśli myślisz, że twoje dzieci wia się nóż) i nakazuje ojcu opuścić nego zatrzymano w areszcie na 48 gogotowują się do ataku. Widząc, co wysłane na oazę z księdzem dom. dzin. Cztery fotografie przedstawiasię dzieje, pan Krzysztof przekonusą bezpieczne, to masz rację. NaGodzina 20.30–21.30 – Krzysztof ły śpiącą półnago 6-letnią dziewczynje, że syn nie ma już więcej śrutu wet we śnie nic im się nie staSambor, już z zewnątrz, próbuje uspokę z rozchylonymi nogami i podwii „strzela” teraz samym już tylko ponie... no, prawie nic. kajać syna. Na próżno. niętą koszulką. Jak powiedziała „FiM” wietrzem: – Błagam, nie zróbcie mu 40-letniemu księdzu Andrzejowi rzecznik Prokuratury Okręgowej krzywdy! – krzyczy. Zemle, wikariuszowi parafii w Ska¤¤¤ Oddajmy znów głos ojcu: – WteMirosława Kalinowska-Zajdak, auwicy k. Suchej Beskidzkiej, nauczy¤¤¤ dy właśnie doszedłem do przekonatorowi fotosów wyraźnie chodziło Ten fragment akcji ojciec kocielowi religii w miejscowym gimnania, że jedynie przymusowe leczenie, o zbliżenia intymnych części ciała mentuje tak: – Byłem przerażony zjum, Prokuratura Okręgowa w Kranp. w szpitalu, może rokować nadziedziecka. Ksiądz przyznał się do wyi prosiłem policjantów, aby nie kowie postawiła zarzut utrwalania (na ję na radykalną poprawę. Zdawałem konania zdjęć nocą na oazie. Twierprzesadzali. Powtarzałem im wiezdjęciach) treści pornograficznych dził, że... na pamiątkę. Wyszedł za lokrotnie, że moje dziecko jest zaz udziałem małoletniej osoby. sobie sprawę, że sam nie zdołam poręczeniem majątkowym w wysokołamane, psychicznie chore i że nie Ksiądz w Krakowie oddał do wygo tam zawieźć. Postanowiłem więc ści 5 tys. zł. Śledztwo przejmie jedna siła, ale perswazja jest tu potrzebwołania kliszę fotograficzną, a prawezwać policję, ufny, że uzyskam z prokuratur rejonowych. JR na. Nagle pojąłem, iż mówię do cownik zakładu – widząc, co na niej profesjonalną pomoc. Wykręciłem Ksiądz działa nocą J 7 funkcjonariuszy, ale że serce ma miękkie, pozwala wejść ojcu. ¤¤¤ To właśnie oni, zwykli policjanci, zachowali się w tej całej makabrze normalnie, po ludzku, ze współczuciem, ale tylko oni, a nie ci Rambo w polskim wydaniu – powie nam później pan Krzysztof. ¤¤¤ Młody mężczyzna cały czas jest w malignie i półśnie. Nie przeszkodzi to przecież prokuratorowi pofatygować się do szpitala na przesłuchanie, by postanowić o przedstawieniu mu zarzutów popełnienia przestępstwa oraz o zatrzymaniu na 48 godzin. Na szczęście do aresztowania nie dochodzi. ¤¤¤ 9 września Dominik opuścił szpital. Wraca do życia – na jednej nodze. Kiedy następny raz pokłóci się ze swoim ojcem, niewiele będzie już miał do stracenia. Co najwyżej jeszcze jedną nogę... MAREK SZENBORN ANNA TARCZYŃSKA PS Ojciec – Krzysztof Sambor – zapowiada, że sprawy tak nie zostawi i będzie walczył o sprawiedliwość. Jego (i nie tylko jego) zdaniem, nadużyto środków przymusu w sposób rażący. To tak, jakby strzelano z armaty do wróbla. Coś wskóra? Wątpliwe, bo niektóre dowody rzeczowe zaginęły. Np. z depozytu szpitalnego wydano mu jedynie koszulę syna. Spodnie, które mogłyby nosić ślady opisywanego strzału „z przyłożenia” jakoś dziwnie znikły... Możliwe, że ciąg dalszy nie nastąpi. O d załogi upadającej Stoczni Gdynia odwróciła się „Solidarność” wraz z byłym przewodniczącym tutejszego związku – Śniadkiem (dziś na czele „S”). Trzeba było rozgonić bractwo byłego prezesa, żeby powiodła się reanimacja. Stocznia stanęła... na nogi! W stoczni, jeszcze kilka miesięcy temu stojącej na skraju przepaści, ponad 7-tysięczna załoga buduje 9 statków i posiada pełny portfel zamówień do końca 2005 r. W perspektywie są kolejne zamówienia. Klimat stworzony przez rząd, a przede wszystkim poręczenie kredytowe państwa dźwignęły przedsiębiorstwo i uratowały tysiące miejsc pracy. Duża w tym zasługa wiceministra finansów Wiesława Ciesielskiego, który wspólnie z nowym zarządem stoczni stworzył program jej ratowania. Do pełnego optymizmu jeszcze daleko. Nadal istnieją zaległości w wypłacie wynagrodzeń, które zarząd chce uregulować do końca roku; wciąż dzielą załogę związkowe przepychanki. Ludzie coraz częściej odwracają się od pseudodziałaczy panny „S”. Szerzej na temat stoczni – w najbliższym numerze „FiM”. RP, MarS 8 Zakłady energetyczne traktują swoich klientów – a więc wszystkich! – jak niewolników. Na każdym kroku starają się udowodnić swoją przewagę, w czym pomagają im sądy. Jest jednak światełko w tunelu... W Polsce, wzorem wielu cywilizowanych państw, działa Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Jego prezes nakazał wiosną 2003 roku przeprowadzenie kontroli wszystkich zakładów energetycznych. Podwładni prof. Cezarego Banasińskiego zabrali wzory umów, a sztab prawników zabrał się do ich lektury. Wnioski są zatrważające, a lista nadużyć liczy kilkanaście stron. O świetle w ciemno Wszystkie umowy, które każą nam podpisywać energetycy, odwołują się do taryf. Są to książeczki zawierające ceny i stawki opłat; tam też zapisano, kiedy klient może domagać się odszkodowania za straty wywołane skokami napięcia. Niektórzy energetycy przenieśli do taryf zasady opłacania rachunków za prąd – tyle że... odbiorca nie ma prawa otrzymać owej książeczki do ręki. Podpisujemy umowę w ciemno. Takie zasady łamią wszelkie kodeksy, z prawem cywilnym na czele. Kolejnym przedziwnym zapisem są sformułowania typu: „w przypadku zmiany przepisów, na które umowa się powołuje, automatycznie P Nr 39 (186) 26 IX – 2 X 2003 r. CO BY TU JESZCZE SPIEPRZYĆ? Nielegalne umowy zmianie ulega jej treść”. Problem w tym, że według energetyków, owymi przepisami mają być – choć nie są – także taryfy. Zdumienie prawników wywołały też inne zapisy w umowach, np.: „regulowanie wszelkich należności powinno nastąpić w terminie wskazanym na fakturze”. Nie zabezpiecza to zwykłego Kowalskiego przed dowcipnymi energetykami. Elektrownia sama nadała sobie prawo wyznaczania, ile dni da nam na zapłatę rachunków; może to być nawet jeden dzień. Inny zastosowany chwyt polega na nałożeniu na odbiorców prądu obowiązku badania, jak pracują banki i ile czasu potrzebują na dokonanie przelewu. Zwrot „dzień uznania przez bank rachunku” oznacza, że nigdy nie możemy być pewni, czy rachunki opłaciliśmy w terminie. Kontrolerzy urzędu z niemałym trudem przebijali się przez zapisy dotyczące praw klientów w przypadku nagłych wahań napięcia. Rozporządzenie Ministra Gospodarki bardzo szczegółowo wymienia listę zakłóceń w dostawach, za które należą się nam rabaty. W umowach nie znajdziemy jednak jasnych określeń, jak i czego możemy się domagać. Jeden z zakładów pobił rekord, wpisując w umowę następujące zdanie: „W przypadku niedotrzymania jakości, odbiorcy przysługuje prawo do bonifikaty określonej w taryfie”. Czyli energetycy sami obliczą obniżkę ceny i wpiszą ją w rachunek. Taka interpretacja jest bezprawna. odwładni Jerzego Hausnera wpadli na pomysł skoku na państwową kasę. W grę wchodzi 14 miliardów złotych. Tyle nas może kosztować kolejna reforma energetyki. Złotówki zamienione w obligacje skarbowe dostanie specjalnie powołana spółka Przedsiębiorstwo Rozliczeń Opłat Systemowych. Kluczem – a może wytrychem? – do całej sprawy jest to, że firma faktycznie zostanie pozbawiona kontroli ze strony Skarbu Państwa. Niemożliwe? Możliwe! Chętni do zakupu zakładów energetycznych ustawiali się w kolejkach, ale z trudem udawało się opylić elektrownie. Powód prosty: w latach 90. producenci prądu zawarli z Polskimi Sieciami Energetycznymi umowy nazywane fachowo kontraktami długoterminowymi, w skrócie KDT. Tłumacząc na polski wygląda to tak: my, elektrownia, produkujemy prąd za cenę x (z możliwością jej podwyższenia); wy, PSE, płacicie przez kilka, a nawet kilkadziesiąt lat. Wszyscy są zadowoleni. PSE uzyskuje stałe źródło prądu, elektrownie – wiarygodnego partnera. Niestety, Polskie Sieci Energetyczne potrzebowały olbrzymich pieniędzy na modernizację. Jedynym realnym źródłem kapitału były banki, które nie chciały udzielać kredytów bez zabezpieczenia – takim wiarygodnym papierem stały się umowy KDT. Według Mariana Babiucha (szefa Elektrociepłowni Zielona Góra), system: „uratował Zapis zastosowany przez energetyków pozwala wywalać do kosza nawet 80 procent reklamacji. Prąd ci zabierzemy Ustawa „Prawo energetyczne” zawiera zamknięty katalog czterech przypadków, które dają elektrowni prawo do wstrzymania dostaw prądu. Energetycy swobodnie czytają przepisy prawa: na przykład skrócili czas, w którym możemy bezkarnie (nie licząc odsetek) zalegać z opłatami. Prawo mówi o miesiącu, Elektrownię Turów i tysiące miejsc pracy” („Wokół Energetyki” 4/03). Teraz banki, mając w ręku dokumenty gwarantujące sprzedaż prądu, chętniej udzielały kredytów i przeprowadzały emisję obligacji. Rząd Leszka Millera zabrał się na nowo do układania klocków energetycznych. Podstawowym założeniem było zwiększenie ilości prądu dostępnego na tak zwanej Giełdzie Energii, co miało pomóc w wyborze ale energetycy – o 14 dniach. Dalej: przyznali sobie prawo do odcinania licznika w przypadku, gdy „nie daliśmy im prawa do sprawdzenia instalacji i dokonania odczytów”. Ustawa mówi jednak wyraźnie, że o kontroli powinni nas poinformować. Może się przecież zdarzyć urlop czy inny wypadek losowy. Według dostawców prądu naszym obowiązkiem jest widocznie warowanie w domu i czekanie na ich wysłanników. Lektura zapisów, które dotyczą zasad, na jakich mogą być do godziwej rekompensaty. Ma ją wypłacać specjalnie powołana firma – Przedsiębiorstwo Rozliczeń Opłat Systemowych. Spółeczkę zakładają Polskie Sieci Energetyczne: w skład jej rady nadzorczej mają wejść przedstawiciele ministerstw gospodarki, finansów, skarbu, urzędu regulacji energetyki oraz Polskich Sieci Energetycznych. Można by się z tym zgodzić, gdyby szczegółowe zapisy nie czyniły iluzją nadzoru ze Transformacja za 14 mld dostawcy prądu. Tymczasem 70–80 procent mocy polskich elektrowni objęte było sztywnym systemem KDT, uniemożliwiając liberalizację rynku. Pomiędzy PSE, elektrowniami a urzędnikami krążyły pisma... W końcu, wiosną 2003 roku, w resorcie gospodarki opracowano projekt ustawy znoszącej KDT i wprowadzającej w zamian opłaty systemowe. Urzędnicy założyli sobie, że ustawa może rozwiązać prywatne umowy i jeden akt prawny spowoduje, że w koszu wylądują prywatne kontrakty między elektrowniami a Polskimi Sieciami. Jest to klasyczny przykład wywłaszczenia – konstytucja oraz zasady uczciwego obrotu zobowiązują państwo strony państwa. Firma, która dostanie na dobry początek 14 miliardów złotych, została zwolniona z obowiązku ogłaszania przetargów, nie ma ograniczeń w wysokości wynagrodzeń pracowników itp. I cokolwiek by robiła – nie może upaść: za jej długi (choćby kilkumiliardowe) odpowiada Skarb Państwa i PSE. Nadzór zerowy, odpowiedzialność peeełna! Cały projekt opiera się na założeniu, że za całość zapłacą użytkownicy energii. Firmy i zwykli obywatele będą wnosić tak zwaną opłatę systemową, co ma ograniczyć koszty funkcjonowania systemu. Haracz nie sfinansuje całości projektu, wymyślono więc obligacje. PROS ma je wypowiadane umowy, wywołała u ekspertów szok. Okazało się bowiem, że energetycy nadali sobie prawo wyrzucania umów do kosza niemal zawsze. Co ciekawe, zwolnili się także z pisania uzasadnień. Jest to sprzeczne z kodeksem cywilnym i nie do przyjęcia w państwach cywilizowanych. Ciekawe jest zdanie znalezione w jednej z umów: „W przypadku powzięcia wiadomości o utracie przez odbiorcę tytułu prawnego do obiektu, w którym zainstalowany jest licznik, zakład energetyczny uprawniony jest do natychmiastowego rozwiązania umowy”. To znaczy, że jeśli zakład dowie się o zakończeniu najmu mieszkania, ma prawo zabrać licznik. Nie jest ważne ani źródło informacji, ani jej wiarygodność (w grę wchodzą także plotki). Energetycy uznali także, że gdy nie wykonają przyłącza w odpowiednim czasie, nic właściwie się nie stanie. To problem klienta. Tutaj musimy pochwalić sprywatyzowany Górnośląski Zakład Energetyczny: po zwróceniu uwagi wyrzucił z umów nielegalne zapisy. Inni nie byli tak zgodni. Zakłady Energetyczne Okręgu Radomsko-Kieleckiego nadały sobie nawet prawo wyznaczania sądu, przed którym będą rozpatrywane spory z klientami. Oni też uznali, że nie ma powodu zwracać odbiorcom pieniędzy, gdy nie zostaną podłączeni do sieci. W drugą stronę zasada oczywiście nie obowiązuje, a klienci muszą płacić gigantyczne kary umowne... Wreszcie deser: tylko zakład energetyczny ma prawo do wiążącej interpretacji umowy. Sami napisali, sami będą wyjaśniać. Profesor Cezary Banasiński zapowiedział kolejną kontrolę. A może czas by już wyciągnąć konsekwencje? ANNA KARWOWSKA sprzedawać, a za otrzymaną gotówkę wypłacać elektrowniom odszkodowania. Rząd zabezpieczył się jednak przed niepowodzeniem emisji. Jeżeli nie znajdą się chętni, niesprzedane obligacje PROS wręczy zamiast gotówki elektrowniom. Banki zapowiedziały, że oczywiście zgodzą się na spłatę kredytów papierami wartościowymi. Grożą jednak, że będą je wyceniać o 30, a nawet 40 procent poniżej ceny emisyjnej. Elektrowniom grożą więc straty. Według specjalistów, przyjęty przez ministra Jerzego Hausnera system niesie ze sobą znaczne ryzyko. Wymienia się tu niepokój inwestorów i banków kredytujących inwestycje w energetyce oraz podważenie zaufania do Polski i jej władz. Dla konsumentów, wbrew wyliczeniom urzędników, proponowana ustawa może oznaczać stały wzrost cen. Po pierwsze, w latach 2004–2024 pobierana będzie opłata systemowa. Po drugie, po roku 2010 wisi nad nami (według Mariana Babiucha) groźba wyłączenia trzeciej części funkcjonujących elektrowni, bo już wtedy wszyscy będą musieli wypełniać ekologiczne normy Unii Europejskiej. Szacuje się, że może to spowodować kolejną podwyżkę cen energii o 25–35 procent – DLA NAS! Elektrownie będą potrzebowały gotówki, a banki (bez gwarancji, że prąd się sprzeda), kredytów nie udzielą. Zapłacimy za prąd i jeszcze trochę ekstra – za eksperymenty. MP Nr 39 (186) 26 IX – 2 X 2003 r. N ad Krakowem wiszą czarne chmury w postaci pazernych sióstr norbertanek. 5 hektarów w centrum miasta, łącznie ze stadionem Cracovii, pójdzie „do bozi”. Na deser chcą łyknąć 7 mln zł w gotówce lub... 8 kamienic z lokatorami. KOŚCIELNY ROZBIÓR POLSKI rolniczymi, choć istniał na tym terenie stadion sportowy i zabudowania klubu, wzniesione na podstawie uprzednich umów dzierżawnych z mniszkami. Norbertanki, kiedy władały jeszcze spornym terenem (przed rokiem 1950), nigdy nie dokonały zmiany przeznaczenia, choć miały taki obowiązek pod żądań sióstr, całkowicie wstrzymano proces wykupu lokali. – Od wielu lat obiecywano nam możliwość zakupu, a nagle wszystko się urwało – słyszymy w kamienicy przy ul. Pułaskiego 21, gdzie już nawet pomierzono mieszkania. – Czy teraz oddadzą nas zakonnicom, które będą mogły podnieść czynsz lub wyrzucić na bruk? – pytają rozgoryczeni lokatorzy, wielokrotnie zapewniani o pomocy ze strony miasta. Czarne widmo wisi niczym miecz Damoklesa nad setkami mieszkańców, którzy znaleźli się Krakowianki jedne Mimo że klasztor Sióstr Norbertanek w Krakowie już dawno dostał rekompensatę za upaństwowione dobra (prawie 60 ha), zakonnice wciąż żądają więcej. Czyżby dla kilku klauzurowych mniszek myśl o bogactwach tego świata była bardziej kusząca, niż „oblubieńcze” chwile spędzone z Jezusem na modlitwie? Trudno się oprzeć przekonaniu, że to krakowskie ekscelencje sterują całą akcją wyłudzeń na masową skalę. Przypomnijmy kilka szczegółów skandalu, w którym głównymi bohaterkami są krakowskie norbertanki („FiM” 10/2001, „FiM” 16 /2002, „FiM” 21/2002): Po kilku latach sporów związanych z kolejnymi żądaniami, Komisja Majątkowa umyła ręce, wydając w marcu 2001 r. następujący wyrok: „nie uzgodniliśmy orzeczenia”. Orzeczenie dotyczące 6 hektarów nieruchomości w okolicy ul. Focha (wyceniono je na 25 mln zł!), poprzedziły krwawe zajścia w środę popielcową 2001 roku, kiedy kibice klubu Cracovia stanęli w jego obronie i starli się z policją. Ale decyzja Komisji tylko na krótko uratowała gminny majątek przed pożarciem, dała bowiem „pannom folwarcznym” możliwość dochodzenia roszczeń na drodze sądowej. Nie trzeba było długo czekać. Już w sierpniu tego samego roku pazerne zakonnice na liście żądań sankcją karną (art. 8 dekretu o katastrze gruntowym i budynkowym z 1947 roku). Sąd nie przyjął argumentów pozwanych. 20 lutego 2002 r. orzekł, że roszczenia norbertanek są usprawiedliwione, pomijając całkowicie fakt otrzymania przez nie odszkodowania. Wskazał również w uzasadnieniu wyroku, że nieruchomości winny być zwrócone. Gdyby zaś nie można było przywrócić własności, należy dać działki zamienne lub wypłacić odszkodowanie. W kwietniu gmina złożyła apelację od wyroku. Co działo się dalej? Sąd Apelacyjny w lipcu 2002 r. zaskarżony wyrok w części dotyczącej przywrócenia własności – o dziwo! – oddalił, tłumacząc, że mniszki nigdy nie straciły prawa własności... W sprawie terenów rozdysponowanych (obecny hotel Orbis SA – 9259 m kw.) sąd uchylił zaskarżony wyrok i sprawę pozwały gminę Kraków i Skarb Państwa, żądając zwrotu lukratywnych nieruchomości przy ul. Focha (57 tys. m kw.). Sąd Okręgowy w Krakowie odstąpił od Hotel Polonia – na niego także mają apetyt norbertanki pobrania 2 mln zł wpisowew sprinterskim tempie wyszukały najprzekazał do ponownego rozpoznago (8 procent), które powinny uiścić lepsze kąski wśród kamienic Skarnia Sądowi Okręgowemu. Uzasadzakonnice jako strona pozywająca... bu Państwa usytuowanych w najlepnienie było – nawet według prawniMiasto wniosło o odrzucenie poszych rejonach Krakowa i ków – tak zawiłe, że niejeden muzwu ze względu na bezzasadność siał sobie strzelić strzemiennego, aby żądań i przytoczyło swoje argumenje zrozumieć. Za skandaliczne uznaty. Zarzuciło mniszkom, że zmienizażądały ją miejscy prawnicy również podpoły podstawę prawną żądań w stoodszkodowania. wiadanie stronie kościelnej dalszych sunku do wcześniejszych, formułokroków: to sąd wskazał w uzasadniewanych wobec Komisji Majątkowej, Dokładnie 6 643 800 zł bądź – alniu wyroku, co zakon ma zrobić, by co samo w sobie dyskredytuje droternatywnie – przyznania im ośmiu osiągnąć swój cel, czyli że ma żądać gę sądową. Przypomniało również, konkretnych kamienic. Sąd Okręgowydania nieruchomości lub uzgodże siostry już dostały zadośćuczywy co prawda zawiesił rozprawy nienia treści księgi wieczystej z rzenienie w postaci 60 ha nieruchomodo momentu wydania terenów kluczywistym stanem prawnym. Sąd ści. Władze miasta zanegowały arbu i stadionu Cracovii zakonniApelacyjny stwierdził, że niższa ingument sióstr, że przejęto grunty com, te jednak zaskarżyły decyzję stancja wydała wyrok z naruszeniem i Sąd Apelacyjny we wrześniu br. z pogwałceniem ustawy o dobrach art. 318 kpc, który dopuszcza wydaprzychylił się do ich opinii. Spra„martwej ręki”, ponieważ nieruchonie wyroku tylko wtedy, gdy pozowa może toczyć się równolegle. mość nie podlegała upaństwowieniu. staje do rozpoznania wysokość roszPrzejęcie terenów, gdzie znajduSporne grunty były w chwili przejczenia. Na to wszystko norbertanki je się stadion i klub Cracovia, jest mowania przez państwo terenami 9 kwestią kilku miesięcy. Nie wiadomo, co stanie się z najstarszym w mieście klubem, który istnieje od 1906 r. Trwają zakulisowe rozmowy czarnych dam, krakowskiej kurii oraz klubu i miasta, które ma 70 procent udziałów w klubie i to na nie spadnie zadanie niedopuszczenia do likwidacji Cracovii. Raczej absurdalne wydaje się wyrzucenie klubu przez nowe właścicielki. – Im zależy na intratnej dzierżawie i wykorzystaniu terenów przylegających, z których mogłyby pompować na konta klasztoru ogromną kasę – mówią działacze krakowskiego klubu. Jak nam powiedział Adam Zięba, prezes KS Cracovia, sytuacja jest niewesoła. Wszystkie projekty modernizacji stadionu zostały zawieszone, oczywiście nie ma mowy o żadnym (planowanym) centrum sportowo-rekreacyjnym czy handlowym... Chyba że siostrunie będą chciały wybudować sobie market lub sprzedadzą tereny na działalność komercyjną. Czas pokaże, my napiszemy. Również tylko kwestią czasu jest ostateczny wyrok sądowy w sprawie odszkodowania, jakiego żądają mniszki za teren, na którym stoi hotel Cracovia. Miasto ma twardy orzech do zgryzienia: albo wypłaci prawie 7 mln zł, albo odda osiem kamienic z lokatorami. Wielu mieszkańców zagrożonych domów mieszka w nich od pokoleń. W większości, wraz z pojawieniem się norbertanek. – Wszyscy obiecywali (Skarb Państwa, urząd miasta), że to tylko kwestia czasu, że kamienica przeszła na własność gminy, a były właściciel przebywający w USA dostał odszkodowanie. Niestety, wciąż żyjemy w niepewności, co się z nami stanie – żalą się lokatorzy. Bronią się rękami i nogami, byle nie zostali podarowani mniszkom. Były już listy protestacyjne do prezydenta miasta, były rozmowy... I nic. – Władza zapewnia, że będzie bronić lokatorów – mówi mieszkanka kamienicy przy ul. św. Benedykta 11, po rozmowie z prezydentem, Jackiem Majchrowskim. – Mam nadzieję, że miasto dotrzyma słowa i w końcu będziemy mogli wykupić mieszkania, w których żyjemy, mieszkamy i remontujemy od kilku pokoleń – słyszymy w kamienicy przy ul. Grunwaldzkiej 16. Przy ul. Lwowskiej 4 załamują ręce: – Co z nami będzie, przecież dopiero co robiono remont, a teraz chcą się nas pozbyć? Według mieszkańców, Kościół planuje przy ul. Szujskiego 6 budowę hotelu lub sal wykładowych dla Papieskiej Akademii Teologicznej. Niewesołe miny mieli również lokatorzy przy Rynku Kleparskim 12. Przy ul. Mitery 12 mieszkańcy nawet nie wiedzą, że norbertanki mają chrapkę na ich kamienicę. Na liście żądań norbertanek znalazła się także kamienica najbardziej ekskluzywna, w której mieści się obecnie hotel „Polonia” – ul. Basztowa 25/Pawia 2. Niecały hektar nieruchomości pod hotelem Cracovia (który rzekomo straciły) norbertanki wyceniły na prawie 7 mln zł. – To nieporozumienie. Te tereny są warte może 800 tysięcy – słyszymy w Urzędzie Miasta. Sprytne zakonnice skorzystały przy wycenie ze skandalicznego wewnętrznego protokołu Komisji Wspólnej Rządu RP i Konferencji Episkopatu Polski, podpisanego 22 czerwca 2001 r. przez Longina Komołowskiego, ówczesnego wiceprezesa Rady Ministrów, i arcybiskupa Tadeusza Gocłowskiego. Zgodnie z tym zapisem za niewiele warte poletka państwo musi płacić odszkodowania wielokrotnie przekraczające rzeczywistą wartość utraconych majątków. Wkrótce w Krakowie wybuchnie burza, oczywiście skutecznie przemilczana przez inne media. Na razie panuje złowroga cisza. Ustawa państwo–Kościół premiera Rakowskiego z 1989 r. otwarła duchowieństwu wrota do budowania ziemskiego raju... JAROSŁAW RUDZKI Fot. Autor 10 OBLICZA RELIGII Pastor w spódnicy Wiera Jelinek z Zelowa to pierwsza w Polsce ewangelicka kobieta pastor. Kościół katolicki nadal widzi panią Jelinek wyłącznie wśród garów i pieluch. To był historyczny dzień: 7 września 2003 r. kobieta została ordynowana pastorem Kościoła ewangelicko-reformowanego. Jej ordynacja ściągnęła do Zelowa duchownych z całego świata (zaproszeni duchowni katoliccy nie przybyli), w tym kobiety, m.in. z Anglii i Stanów Zjednoczonych. Wiera Jelinek (fot. 1) ma 43 lata, pochodzi z zelowskiej rodziny Smetanów. Zanim została pastorem, przeszła długą drogę z rodzinnego domu, pełnego wspomnień o losach prześladowanych braci czeskich... – Rodzice i dziadkowie wpoili mi głęboką wiarę i nauczyli angażować się w codzienne życie parafii i społeczności, w której mieszkam. Tak było od dziecka. Gdy kończyłam liceum i zbliżała się matura, musiałam wybrać zawód. Szkoła Biblijna była za daleko i okazała się niezbyt realna. Wybór padł na medycynę – leczenie ciała. Ale „ktoś” chciał inaczej. Oblałam egzaminy wstępne; wtedy Mirosław, mój przyszły mąż, też pastor, szczerze przyznał, że modlił się, bym poszła w jego ślady. W 1979 roku Wiera rozpoczęła studia w Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej w Warszawie, choć decyzja nie była łatwa. – Praca z żywym słowem i drugim człowiekiem była moim marzeniem – wspomina po latach, ale zaraz dodaje: – Nie przystawało to do ówczesnej rzeczywistości. W tamtych czasach rola kobiety w Kościele ograniczała się do wolontariatu. P anteiści – ludzie oddający cześć Naturze, w której upatrują emanacji swych bogów – spotkali się na VI Światowym Kongresie Religii Etnicznych. Jak co roku – w Wilnie. Podczas pierwszego kongresu WCER (World Congress of Ethnic Religions) w roku 1998 przedstawiciele 16 krajów przyjęli deklarację: „My, delegaci WCER (...) zebraliśmy się, by wyrazić naszą solidarność ze wszystkimi etnicznymi, rodzimymi lub tradycyjnymi religiami Europy i innych regionów świata (...). Powołujemy WCER, by pomóc wszystkim grupom religii etnicznych przetrwać i umożliwić im wzajemną współpracę. Nasze motto brzmi: Jedność w różnorodności”. Religie etniczne – zwane też naturalnymi – to systemy światopoglądowe, które wyrosły w drodze wieloletniej ewolucji ludzkiej myśli. Większość posiada wspólne cechy: ubóstwienie Natury, szacunek dla ziemi (szczególnie ojczystej), celebrowanie wspólnoty. Niezależnie od miejsca, w których występują, ze swej istoty i historii stoją w opozycji do tzw. religii monoteistycznych, czyli objawionych, stworzonych (bądź skodyfikowaGreckie naczynie na kanych) przez jednego dzidło człowieka i – z reguły Jednak informacje nadchodzące m.in. z Norwegii, czy z USA, gdzie już w latach 60. kobieta pastor nie była czymś wyjątkowym, nie dały jej przez lata spokoju. Pomagała mężowi, pastorowi w zelowskim zborze, dzieci uzyskały maturę, a pani Wiera ukończyła studia. Dziś twierdzi, że to wszystko trwało stanowczo za długo, że czuje się zmęczona czekaniem. – W zborze zelowskim pracujemy oboje od 21 lat. Mąż otrzymał godność pastora od razu po zakończeniu studiów teologicznych; mnie spotyka to dopiero teraz. Pani Wiera mówi o tym wszystkim z goryczą, bo gdyby mieszkała w każdym innym kraju europejskim, już dawno mogłaby być w swoim Kościele pastorem i ubiegać się o własną parafię. Nastawiona na bezustanną pracę dla najbliższych i parafian, ta elegancka kobieta zwykle ma bardzo mało cza1 su dla siebie. Nawet dziennikarzy, masowo pojawiających się w miasteczku, by porozmawiać z pierwszą w Polsce ewangelicką kobietą pastor, odsyła grzecznie do Internetu. O pracy w parafii nie chce mówić zbyt wiele, chętniej opowiada o roli kobiet w Kościele. Przypomina, że u progu chrześcijaństwa kobiety spełniały wiele funkcji duszpasterskich i stanowiły część kleru. Z czasem, gdy funkcja kapłańska zaczęła ograniczać się do sprawowania ofiary mszy, kobiety zostały odsunięte. – narzuconych innym. WCER zastrzega, że poza sferą jego zainteresowania leżą wszelkie systemy oparte na teoriach okultystycznych oraz synkretyczne tzw. nowe ruchy religijne – sekty i grupy z nurtu New Age. Ciekawe, że kierujące się zasadą poszanowania bogów innych ludów religie etniczne traktowane były przez te wielkie i objawione nie tylko jako pogańskie. Z czasem termin „poganin” nabrał absolut- 2 4 5 W czasach, gdy rozumiemy i uznajemy, że różnorodność flory i fauny jest niezbędna dla przetrwania natury, takie samo przekonanie powinniśmy odnieść do ludzi: przez wieki kultury etniczne były zmiatane z powierzchni ziemi w imię niesprecyzowanej »lepszej« kultury lub wiary. Często działo się to (i nadal dzieje) poprzez brutalną fizyczną eliminację”. – A przecież – dodaje – Bóg stworzył człowieka w podwójnej postaci – kobiety i mężczyzny. Na konferencji kobiet ze Światowej Federacji Luterańskiej w Madison (USA) w 1977 r. padło pytanie: Co ulegnie zmianie, jeśli kobiety podejmą urząd duchowny? Pastor Eva Zbolai-Scekme odpowiedziała, że osobliwości kobiet (z natury opiekuńczych się z biednymi, uciskanymi tych słów podczas niedzielnej 5) nawiązał bp Kościoła ewan go, Marek Izdebski, mówiąc okresem nowej cywilizacji miło bieta potrafi kochać drugiego rody, naturę, troszczyć się o ś Zdaniem Mirosława Jelin ry, u którego żona będzie wikar razie pierwsze kroki; ich wspó – na płaszczyźnie religijnej – do – Czy inne kobiety pójdą my panią pastor. – Myślę, że tak, choć ich d Boję się o ich przyszłość, ale ludzi całe zamiar do nizacji po przy ONZ Obrady Święty ołtarz na Wzgórzu Giedymina Poganie wszystkich krajów nie negatywnego znaczenia (dzikus), a nawet zaczęto nim określać każdego innowiercę. Za czym, oczywiście, szedł absolutny nakaz jego nawrócenia. WCER – legalna organizacja zarejestrowana na Litwie jako instytucja publiczna – skupia przedstawicieli religii etnicznych z Litwy, Łotwy (Romuwa, religia Bałtów), Islandii, Szwecji, Norwegii, Danii (Asatru), Niemiec, Austrii (Osteriker, tradycje germańskie), Polski, Rosji, Ukrainy, Białorusi (Rodzima Wiara Słowian), Indii, Pakistanu (hinduizm, braminizm, sikhowie) Wielkiej Brytanii, Francji, Belgii (tradycje celtyckie, romańskie, normańskie), Grecji, Włoch, Hiszpanii, Japonii (religia shinto), Ameryki. WCER uważa, że „religiom etnicznym grozi dziś zupełny zanik. Delegatki z USA, Litwy, Białorusi i Austrii z naczyniami obrzędowymi tyn „The Oaks” (ang. Dęby), w bieżących przedstawiane są tra ludów i sytuacja wyznawców ro Członkowie litewskiej Romuw nia obrzędowych pieśni Dlatego jej celem jest upowszechnianie wiedzy edukacyjnej na temat etnicznych kultur i ich religii, przy jednoczesnym propagowaniu zaufania i tolerancji dla Nr 39 (186) 26 IX – 2 X 2003 r. Kobiety w kościołach protestanckich 6 3 ią urzędu duchownego h) będzie utożsamianie i zapomnianymi. Do ordynacji (fot. 2, 3, 4, ngelicko-reformowanec, że wiek XXI będzie ości. Któż lepiej niż koczłowieka, świat przyśrodowisko naturalne? nka (fot. 6), męża Wierym, kobiety stawiają na ółpraca z mężczyznami opiero się zaczęła. w pani ślady? – pyta- droga nie będzie łatwa. liczę jednocześnie, że ego świata. WCER ma ołączyć do sieci orgaozarządowych (NGO) Z. Wydaje także biuleWCER w którym obok spraw adycje poszczególnych odzimych religii. wy podczas śpiewa- XVI-wieczni reformatorzy – mimo głoszenia zasady powszechnego kapłaństwa wszystkich wierzących – początkowo nie brali pod uwagę możliwości dopuszczenia kobiet do ołtarza. Pierwszą kobietą, która ukończyła studia teologiczne i została ordynowana na pastora w roku 1853, była Antoinette Brown z Kościoła kongregacjonalnego w USA. Do wybuchu I wojny światowej godność pastora otrzymało kilka kobiet. W Holandii pierwszy taki przypadek odnotowano w 1922 r. Podczas II wojny światowej, gdy znaczna część duchownych płci męskiej znajdowała się na froncie, zaczęto w Niemczech dopuszczać do posług duchownych także kobiety. Dziś zjawisko to objęło protestanckie kościoły zarówno Europy jak Azji i Afryki. W Polsce do 14 września br. żaden z Kościołów ewangelickich nie mógł się zdecydować na równouprawnienie. Polski Kościół ewangelicko-reformowany należy do rodziny kościołów wywodzących się ze szwajcarskiego nurtu Reformacji XVI stulecia. Dysponuje 10 parafiami i 6 placówkami dojazdowymi. W samym Zelowie jest pół tysiąca wiernych. RYSZARD PORADOWSKI może świat stanie się normalniejszy i za kilka lat nikt już nie będzie zwracał uwagi na płeć sług Bożych. Obawy nowej pani pastor są w pełni uzasadnione, o czym podczas uroczystości mówił z żalem biskup Izdebski. W związku z ordynacją Wiery Jelinek już odezwały się głosy, że jej nominacja może przyczynić się do ochłodzenia stosunków między Kościołem ewangelicko-reformowanym a katolickim. Wiera Jelinek twierdzi, że w jej dotychczasowym życiu nic się właściwie nie zmieni. Nadal przecież będzie żoną i matką. Jako pastor zyskała jedynie możliwość udzielania sakramentów chrztu i komunii, czego jako katechetka czynić dotąd nie mogła. Dla polskich księży katolickich i ich poddanych to i tak wielki szok. BARBARA SAWA Fot. Autor Tegoroczny zjazd w Wilnie odbywał się w pomieszczeniach Biblioteki Akademii Nauk i korzystał z gościnności Rady ds. Ochrony Kultury Etnicznej przy Litewskim Parlamencie – przy znacznym (i przychylnym!) zainteresowaniu litewskich mediów. Obrady rozpoczął poseł na Sejmas (litewski sejm), Gediminas Jakavonis: – Świat ma wiele religii, wiele kultur i wiele imion bogów. Jednak my szanujemy, wierzymy, poddajemy się i modlimy do tego samego jedynego źródła życia całego świata i ludzkości, które stymuluje siłę twórczą wszystkich ludów. W czasie konferencji wystąpili m.in. przedstawiciele „neopogan” z Francji, Danii, Szwecji, Grecji i Białorusi (tu wyznawcy rodzimej wiary, aby kultywować swoje święta muszą potajemnie wyjeżdżać za miasto i kryć się w lasach, gdyż nadal grozi im uwięzienie), a także delegat sikhów. Delegacja polska przedstawiła wykład na temat pojmowania przez Słowian roli religii i rytuałów. W skład nowej rady WCER – po raz pierwszy w jej historii – wszedł przedstawiciel krajów słowiańskich, czyli niżej podpisany. A wileńskie Wzgórze Giedymina stało się świadkiem rytuału ognia – przy zachodzącym słońcu zgodnie pobrzmiewała greka, niemiecki, litewski, jeden z języków Indii i wiele innych... IGOR GÓREWICZ Fot. Autor P apieska (czyli ścisła) klauzura obowiązuje w Polsce w mniej więcej dziewięćdziesięciu klasztorach, które należą do kilkunastu żeńskich zakonów kontemplacyjnych. Ich jedynym celem jest wspomaganie Kościoła modlitwą i pokutą. W absolutnym odcięciu od świata przebywa półtora tysiąca kobiet. Kamedułki, klaryski, karmelitanki bose, redemptorystki, wizytki i wszystkie pozostałe amatorki pustelniczo-pokutnego życia Watykan nazywa ozdobą Kościoła i zdrojem łask niebieskich. Reguły w poszczególnych zakonach klauzurowych różnią się mało istotnymi szczegółami. Przepisy regulują tam dokładnie wszystko, włącznie z rodzajem ogrodzenia i zamków w drzwiach. Mury klasztorne wolno siostrom opuścić tylko w nadzwyczajnych sytuacjach, określonych przez prawo kościelne i zakonne. Te „stany wyższej konieczności” to choroba wymagająca specjalistycznego leczenia szpitalnego (w klasztorach mają własny gabinet lekarski i stomatologiczny), głosowanie, zagrożenie życia (np. pożar) lub pogrzeby rodziców. Oczywiście, wszystkie tego rodzaju przypadki zdarzają się sporadycznie. Mimo wszystko ktoś musi zachowywać łączność z normalnym światem i troszczyć się o tak przyziemne sprawy jak pieniądze czy codzienne zakupy. Wszystkie sprawy administracyjne, zakupy oraz obsługa gości należą do tzw. sióstr zewnętrznych, które nie składają ślubu klauzury. Dzień mniszki, który zwykle rozpoczyna się pobudką o godz. 5 i kończy o 22 – w całości podporządkowany jest modlitwie. Modły mogą zajmować nawet siedem godzin. Benedyktynki kontemplacyjne, zmieniając się co godzinę, przez całą dobę adorują Najświętszy Sakrament. Klaryski poświęcają się modlitwie w intencji różnych spraw świata oraz modlą się za wszystkich, którzy modlić się nie potrafią lub nie chcą. Kar- 11 Więzienie na własne życzenie melitanki swoje apostolstwo realizują przez żarliwą modlitwę wstawienniczą za cały Kościół, zwłaszcza za kapłanów i teologów. Resztę czasu wypełniają mniszkom obowiązki związane z własnym utrzymaniem i praca zarobkowa (np. pieczenie komunikantów, szycie i haftowanie szat liturgicznych itp.), traktowana jednak bardziej jako misja i rozrywka niż źródło dochodów. I tak bowiem utrzymują się z ofiar składanych na klasztor. W ciągu dnia w klauzurze obowiązuje milczenie względne, wszelkie porozumiewanie się możliwe jest tylko szeptem i w sprawach koniecznych. W nocnych godzinach ścisłego milczenia nawet i to jest zakazane. Jedyną rozrywką klauzurowego życia są tzw. rekreacje po obiedzie i po kolacji (około dwóch godzin dziennie), kiedy siostry mogą sobie swobodnie porozmawiać. W najsurowszej z reguł dotyczącej kamedułek (na całym świecie posiadają zaledwie kilkanaście klasztorów, z tego aż dwa w Polsce) tzw. rekreacja przysługuje jedynie raz w tygodniu – w niedzielę. W zależności od zakonu dopuszczalne bywa czytanie gazet (tylko wybrane tytuły prasy katolickiej), słuchanie Radia Watykańskiego, a nawet – wyjątkowo – oglądanie w telewizji uroczystości z udziałem papieża. Wszelkie nośniki informacji są dobierane tak, żeby „nie rozpraszały atmosfery życia kontemplacyjnego”. Najbliższa rodzina może odwiedzić mniszkę dwa, trzy razy w ciągu roku, nigdy jednak w czasie adwentu i wielkiego postu. Spotkania odbywają się w rozmównicy, w której gęsta drewniana krata rozdziela od siebie obie strony. Milczenie, samotność i całkowity brak kontaktów ze światem zewnętrznym – to praktyki mające prowadzić do zjednoczenia z Bogiem, który mieszka podobno w drugim człowieku... W zakonach klauzurowych rezygnuje się dosłownie ze wszystkiego po to tylko, aby oddawać się nikomu niepotrzebnej pokucie za wyimaginowane winy. Na „radosne pełnienie pokuty” składają się posty, nocne czuwania i umartwiania zarówno ciała, jak i umysłu. Oprócz postów nakazanych przez Kościół nie brak różnych postów zakonnych, a ponadto mniszki poszczą w różnych szczególnych intencjach (np. ofiar kataklizmów, pokoju na świecie, za misje itp.). Regularnie ćwiczą się w ograniczeniach i dyscyplinie. Noszą włosiennice i stosują biczowanie. Do tego dochodzi publiczne wyznawanie grzechów przed całą wspólnotą, połączone z padaniem na twarz, czyli tak zwana kapituła win. Do końca lat 70. klasztory klauzurowe cierpiały na chroniczny brak powołań. Sytuacja zmieniła się po wyborze Polaka na papieża. Jak grzyby po deszczu zaczęły powstawać nowe fundacje. W ciągu zaledwie dwóch dekad w Polsce zbudowano kilkadziesiąt domów zakonnych. Jak dotąd – najbardziej przedsiębiorcze okazały się karmelitanki bose, które mają obecnie 27 placówek. Szerzej jednak znana jest bezwzględność, z jaką odbierają średniowieczne własności klasztorne (np. w Krakowie). Siostrom klauzurowym winniśmy wdzięczność choćby za to, że modlą się także za prześladowców Kościoła... ANNA KALENIK Fot. Alex Wolf 12 Pedofil karierowicz K siądz Daniel Pater z parafii św. Karola w Kettering w stanie Ohio ma dwu aniołów stróżów. Oprócz prywatnego, do którego się mówi: „Ty zawsze przy mnie stój”, Pater ma jeszcze jednego: Watykan. Stróż watykański baczył, by niedole omijały wiernego sługę, a kariera nie doznawała uszczerbku ani zahamowań. Było to wielce pożądane, bo ks. Pater sam się o kłopoty prosił. Podczas siedmioletniej służby duszpasterskiej u św. Karola kapłan molestował seksualnie 14-letnią dziewczynkę. Dziś mamy w USA ciężkie czasy dla księży o tego rodzaju namiętnościach. Ale Pater korzystał ze specjalnej ochrony. Kiedy ofiara oskarżyła go o przemoc seksualną w warunkach recydywy, ks. Pater przyznał się do molestowania, a jego adwokaci (w roku 1995) załatwili sprawę ugodą i włos mu z głowy nie spadł. Mało tego, ks. Daniel (już monsignore) został uhonorowany posadą w dyplomacji watykańskiej i awansował na stanowisko zastępcy szefa misji Watykanu w Indiach. „Watykan znał jego sprawę” – twierdzi rzeczniczka prasowa archidiecezji Cincinnati, Tricia Hempel. Ówczesny bezpośredni zwierzchnik Patera, proboszcz Lawrence Breslin informuje, że dwukrotnie kontaktował się w jego sprawie z Watykanem i rozmawiał z biskupem Jamesem Harveyem, długoletnim notablem w branży spraw zagranicznych Stolicy Apostolskiej, a obecnie szefem osobistego personelu papieża. Biskup zapewnił go, że informacja została przekazana komu trzeba. Dziś Harvey mówi dziennikarzom, że wiedział, iż są pewne problemy z ks. Paterem, ale nie znał szczegółów: „(...) Przyjąłem, że wszystko jest OK, że wszystkie oskarżenia były fałszywe”. Mając takich szefów można naprawdę daleko zajść, i to nie wyrzekając się upodobań do seksu z nieletnimi, za które inni nieboracy płacą co najmniej wieloletnim więzieniem (stosunek z 14-latką to według prawa USA „ustawowy gwałt”. Właśnie skazano w Stanach świeckiego gwałciciela 8-latki na karę śmierci! Jedyną przykrością, jaka spotkała monsignore Patera, była konieczność rezygnacji z dotychczasowej posady. Jednak, wedle danych archidiecezji Cincinnati, wciąż jest on księdzem cieszącym się dobrą opinią... L.F. Arcybiskup winny Z amieszanemu w afery gospodarcze („Stella Maris”) arcybiskupstwu gdańskiemu złej sławy pozazdrościło najwyraźniej inne katolickie arcybiskupstwo – w morawskim Ołomuńcu. Biznesmen Jaroslav Grmolec wygrał właśnie proces z firmą Piwnice Arcybiskupie, należącą do abp. Jana Graubnera. Grmolec posiada nieco starszą firmę o niemal identycznej nazwie (Arcybiskupie Piwnice Winne), także z kościelnym udziałem, ale mniejszościowym. Kiedy arcybiskup Graubner zorientował się, jakie interesy można robić na winie, założył własne przedsiębiorstwo, które poprzedniemu ukradło etykiety i znak handlowy. Na procesie dyrektor kościelnej firmy złodziejki (niestety, nie arcybiskup...) dostał osiem miesięcy w zawieszeniu, a czeka go jeszcze proces o odszkodowanie – przynajmniej równowartości 210 tys. złotych. I pomyśleć, jak się historia powtarza: ileż to lat temu niejaki papież rzymski ukradł niejakiemu Jezusowi z Nazaretu i jego spadkobiercom etykiety i znak firmowy dobrze prosperującego biznesu. Też poszło m.in. o wino, klientów i duże pieniądze. Procesu o odszkodowanie jak dotąd nie było. A.C. Poszli won! G Nr 39 (186) 26 IX – 2 X 2003 r. ZE ŚWIATA orące uczucia wobec biurokratów żywi nie tylko zwykły obywatel, ale i pomniejsi urzędnicy. Przynajmniej w Czechach. Gmina Jindrzichowice koło Liberca wprowadziła zwyczaj, że na jej terenie mogą się pojawić tylko ci urzędnicy państwowi, którzy mają zaproszenie albo uprzednio zgłosili swój przyjazd (prywatnie też mogą). Dla niezapowiedzianych „gości”, choćby samego prezydenta, przewidziano cennik. Godzina rozmowy ze starostą kosztuje 1000 koron, ze zwykłym urzędnikiem – 500. Kara za złamanie zakazu i nielegalny wjazd to 1000 koron. Niby niewiele, ale zawsze coś dla gminy kapnie. Zdaniem gminnej rady, 80 proc. czasu pracy zajmuje lokalnym samorządowcom wykonywanie biurokratycznych poleceń państwowych, a tylko 20 proc. zostaje na sprawy najważniejsze, czyli samorządowe. Stąd ten pomysł... Zdaniem prawników – bezprawny. H.J. Oto kulisy porozumienia między archidiecezją w Bostonie, a ofiarami przemocy seksualnej ze strony jej księży. Archidiecezja (przed miesiącem zarzekała się, że nie da grosza więcej niż 55 mln) zgodziła się wypłacić tytułem odszkodowań 85 mln dolarów. Jest to jak dotąd najwyższa rekompensata wydarta Kościołowi za krzywdy doznane od jego funkcjonariuszy. Wprawdzie w Dallas ława przysięgłych zasądziła od tamtejszej archidiecezji 120 mln dla 11 ofiar ks. Rudy’ego Kosa, ale w postępowaniu odwoławczym poszkodowani zgodzili się zaakceptować kwotę czterokrotnie niższą. W Kalifornii przyznano 30 mln dwu braciom gwałconym przez księży diecezji Stockton, ale otrzymali 11 mln. Drugie co do wysokości wypłaty porozumienie zapadło w czerwcu w Louisville, gdzie 243 ofiary pedofilii duchownych dostały 25,7 mln dolarów. Molestowani przez księży z Bostonu nie zrobią jednak podobnego biznesu: wysokość odszkodowań na głowę waha się od 80 do 300 tys. dolarów. Wśród przypadków pedofilii wykrytych w archidiecezji bostońskiej były sprawy wyjątkowo drastyczne, na przykład wyciąganie chłopców z lekcji religii przez księdza i gwałcenie ich w konfesjonale. Inny ksiądz uwodził dziewczęta uczące się na zakonnice, przekonując je, że w jego osobie materializuje się „drugie zstąpienie Chrystusa na Kościół... płaci! sprawy z zastrzeżeniem, że przysługuje im 33 proc. wygranego odszkodowania i zwrot poniesionych kosztów (zwykle ok. 2 proc. całej kwoty). Jeśli nie dojdzie do wypłaty odszkodowania, oni też nic nie dostają. Organizacja reprezentująca ofiary, Coalition of Catholic and Survivors, orzekła, że prawnicy mają wielkie zasługi w ujawnieniu skandalu. Nowy arcybiskup Bostonu, Sean O’Malley, który zajął miejsce zmuszonego do rezygnacji i doszczętnie skompromitowanego (choć wciąż Wielebny Rudy Kos (po prawej) i dwu- cieszącego się względami nastoletni J. Lemberger, ofiara jego i przyjaźnią papieża) kardynadługoletniego molestowania. Chłopak ła Bernarda Lawa, oświadpopełnił samobójstwo w wieku 21 lat czył, że archidiecezja zapożyczy się, sprzeda część posiadanych nieruchomości i wynegocjuziemię”. Kolejny kapłan zrobił koje wyższe płatności od firm ubezpiebiecie dwójkę dzieci, a potem, gdy czeniowych. Porozumienie nazwał przedawkowała leki, zostawił ją ko„odpowiedzią na swe modlitwy”. Jednającą bez pomocy. nak w homilii 13 września ani słoNiektóre z 552 ofiar są rozgowem o ugodzie nie wspomniał... ryczone faktem, że 30 mln z całej kwoty zgarnie 57 reprezentujących Prokurator generalny stanu Masich adwokatów. Prawnicy wskazusachusetts, Thomas Reilly, komenją, że sformułowanie oskarżenia tując wynegocjowane porozumienie, przeciw Kościołowi i doprowadzestwierdził, że przemoc seksualna nie do porozumienia wymagało niemogła trwać dzięki „instytucjonalzliczonych godzin pracy, czemu sanemu przyzwoleniu” Kościoła, któme ofiary nigdy by nie podołały. rego liderzy „odpowiadają za nieNie byłyby też w stanie płacić adwybaczalne błędy na masową skawokatom za godziny. W tego typu lę”. TOMASZ WISZEWSKI przypadkach prawnicy przyjmują Fot. archiwum K ościół – jak wiadomo z wielokrotnych, uroczystych zapewnień jego przedstawicieli – nie angażuje się w politykę ani nie usiłuje wpływać na decyzje władz świeckich. Tylko religia, wiara, życie po życiu. Wiadomo: królestwo nie z tego świata. Za Polakami I doprowadzić do jego obalenia, bo tak chce Kościół, a więc Bóg. Gdyby ktoś miał jakieś wątpliwości, to rozwieje je znajdująca się w pakiecie agitacyjnym odezwa Serrin Foster – „Kobieta zasługuje na coś lepszego niż aborcja”. W komplecie materiałów propagandowych znajdują się także broszurki, których celem jest obnażanie wypadków skracania przez lekarzy cierpień osób śmiertelnie chorych i dowodzenie, że klonowanie jest sprzeczne z „godnością ludzką”. Gdyby ktoś dał się nabrać wierutnym bzdurom szerzonym przez świecką naukę, że nadmierny przyrost naturalny zagraża ziemi, wróci na drogę prawdy po przyswojeniu broszury „Mit o przeludnieniu i ludzie, którzy go szerzą”. Teraz czytelnikowi pozostaje napić się z krynicy wiedzy ostatniej ulotki, która pouczy o politycznej odpowiedzialności katolików i zaszczepi imperatyw wcielania wartości katolickich. Tak przygotowany może zacząć budować królestwo Boże w Ameryce, obalając pod katolickim przewodem bezbożne, świeckie ustawy i sprzeciwiając się grzesznym prawom. Aby było rajsko – jak w Polsce. T.W. Kościół jak koń: jaki jest, każdy widzi. I słyszy. Jeśli myśli. Chociaż odrobinę. Przy Konferencji Biskupów USA od ponad 30 lat funkcjonuje Secretariat for Pro-Life Activities. Gdyby istniał zwyczaj nazywania rzeczy po imieniu, ów „sekretariat” powinien się nazywać Ośrodek Tajnego Sabotowania Poczynań Cywilnych Władz Ustawodawczych, Wykonawczych i Sądowych, nie Pasujących do Kościelnych Wytycznych. Sekretariat realizuje program „Respect Life”, który, jak deklaruje, „dostarcza informacji o nauczaniu Kościoła oraz godności ludzkiego życia”. Udział jest obligatoryjny dla wszystkich 195 diecezji amerykańskich, a polega głównie na dystrybucji materiałów nadsyłanych z Sekretariatu. Motto tegorocznego programu brzmi: „Życie jest cudem”. Prezes Pro-Life Activities Committee, kard. Bevilaqua objaśnia: „Ta prosta prawda wydaje się dziś często We Włoszech jak w Polsce zapominana”. Wiodącym materia– prawie 90 proc. obywateli dełem agitacyjnym jest opracowanie klaruje się jako katolicy. Tyle, Susan Wills „Prawne przyczyny odże całkiem papierkowi. rzucenia legalności aborcji”. Wills Do kościoła chodzi tylko 30 z wprawą rasowego wywrotowca kreproc. wierzących Włochów. 20 proc. śli 10 przyczyn, dla których należy przyznaje, że nigdy się nie modliniezwłocznie przeciwstawić się prało. Spada też liczba ślubów kościelwu amerykańskiemu zatwierdzonenych: w 2001 roku zawarto ich mu decyzją Sądu Najwyższego USA. Papa mia! o kolejne 10 proc. mniej niż rok wcześniej. Rekordy biją północne Włochy: wśród dzieci pochodzących z katolickich rodzin są takie, które nie potrafią się przeżegnać, a nawet takie, które nie wiedzą, kim był Jezus. Bywają „katolicy”, którzy nie chrzczą dzieci. Jak donosi KAI, na peryferiach Mediolanu aż 60 proc. uczniów szkół podstawowych nie ma pojęcia o fundamentalnych symbolach katolicyzmu. Papa nie dopatrzył? PaS, A.C. Nr 39 (186) 26 IX – 2 X 2003 r. T rwają na świecie deliberacje, czy Kościół podejmuje skuteczne działania i środki, by przezwyciężyć konsekwencje skandalu pedofilskiego, wyrugować zboczeńców i przestępców seksualnych z szeregów kleru i odzyskać autorytet moralny. Aby to jednak nastąpiło, ludzie u jego steru muszą w pełni pojąć, co się stało i przyjąć to do wiadomości. Są z tym poważne problemy. Arcybiskup Julian Herranz, przewodniczący Rady Pontyfikalnej ds. Interpretacji Dokumentów Ustawodawczych i pełniący funkcję prokuratora generalnego Watykanu, już wcześniej dał w publicznych wypowiedziach dowody, że dominującą reakcją na ujawnienie afery pedofilskiej – tajemnicy pilnie strzeżonej przez hierarchów – było u niego rozgoryczenie, że Kościół jest krytykowany. Konsekwencją tej postawy była chęć zdemaskowania i napiętnowania... „inicjatorów nagonki”. Od tamtych wypowiedzi minął rok z okładem, wiele się wydarzyło, był czas na ochłonięcie z emocji i refleksje. 25 sierpnia ukazał się na łamach rzymskiego dziennika „La Repubblica” nowy wywiad z 73-letnim Herranzem. Arcybiskup ani na jotę nie odstąpił od swych interpretacji. Spytany przez dziennikarza, czy Stolicy Apostolskiej udało się stawić czoła problemowi pedofilii W Bez przebaczenia w Kościele, abp Herranz odpowiada: „Nie rozumiem, dlaczego mówi się tylko o pedofilii w Kościele, tak jakby ktoś pragnął skalać jego wizerunek i pozbawić go siły moralnej. Pedofilia tylko w minimalnym stopniu dotyczy Kościoła, dotyka jedynie niewielkiego odsetka księży. Kościół jako pierwszy potępił pedofilię jako odrażające przestępstwo i z tego powodu wprowadził w życie twarde sankcje dyscyplinarne, które trudno by znaleźć w świeckich społeczeństwach”. Sankcje dyscyplinarne? Tysiące księży gwałcących i molestujących seksualnie dzieci i młodzież w wielu krajach świata, wykorzystujących do tego swój unikany status sług Bożych i strażników moralności; dziesiątki kardynałów, arcybiskupów i biskupów chroniących ich latami przed odpowiedzialnością i karą, umożliwiających recydywę; Watykan nakazujący w piśmie do biskupów trzymanie wszystkiego w absolutnej tajemnicy... To są te „sankcje” i to jest ten „minimalny stopień”? T.W. Wiele hałasu o nic? Seattle odbyła się konwencja Religion Newswriters Association, organizacji skupiającej dziennikarzy pisujących na tematy religijne. Gość, przewodniczący Konferencji Biskupów USA bp Wilton Gregory, surowo skarcił media za „obsesję” na punkcie pedofilii kleru. Kontynuacja tej problematyki powoduje „niepotrzebną utratę reputacji biskupów i szkody dla całej społeczności kościelnej”. Gregory utyskiwał, że eksponowane są w mediach historie sprzed kilkudziesięciu lat. Poza tym – wywodził szef biskupów – pedofilia nie jest problemem księży, lecz całego społeczeństwa. Dziennikarze powinni prowadzić dochodzenia w sprawie seksualnego wykorzystywania dzieci w domu i szkole... Jednak nawet badacze sympatyzujący z programowymi celami macierzystej firmy Wiltona Gregory’ego nie są w stanie wskazać grupy zawodowej równie głęboko skażonej pedofilią. Nie jest od niej wolna żadna ze 195 diecezji USA. Liczba krajów, w których wykryto molestowanie seksualne dzieci przez katolicki kler, jest długa. I nie przestaje rosnąć. Eksponowanie starych spraw... Akurat wtedy, gdy Gregory udzielał wskazówek dziennikarzom, jak i co pisać o zboczeniach i przestępstwach jego kolegów, tuż za biskupimi plecami, w tymże Seattle, wyszło dzięki dziennikarzom na jaw, że tamtejsza archidiecezja, z arcybiskupem Hunthausenem na czele, wiedziała od lat z górą 40 o pedofilii swego księdza, a mimo to Monsignore na bezrobociu Najwyższym rangą duchownym odsuniętym od pracy duszpasterskiej w archidiecezji nowojorskiej jest monsignore Charles Kavanagh. Kardynał Edward Egan wydał mu permanentny zakaz występowania w roli księdza. Kavanagh nie chce swego przełożonego słuchać. W roku 2002 były kleryk Daniel Donohue oskarżył monsiniora, członka personelu Cathedral Preparatory Seminary na Manhattanie, o molestowanie seksualne. Wkrótce potem Kavanagh – duchowny wpływowy i powszechnie znany, o świetnych koneksjach w świecie nowojorskiej elity finansowej – został decyzją Egana usunięty ze stanowiska proboszcza parafii św. Raymonda i posady dyrektora odpowiedzialnego za zbieranie pieniędzy dla archidiecezji. Mimo zakazu kardynała, monsinior pojawił się w czerwcu w stroju służbowym na uroczystości wydanej na jego cześć. Kavanagh oświadczył, że odwoła się od decyzji zwierzchnika do Watykanu. Jak dotąd, co najmniej 14 księży zostało w archidiecezji NY odsuniętych od posług kapłańskich z powodu pedofilii. 15 innych zawieszono. T.SZ. 13 ZE ŚWIATA wciąż pozwalała mu kontynuować ów proceder. 20 osób oskarżyło ks. Jamesa McGreala o molestowanie seksualne. On sam wyznał psychoterapeucie, że ma na sumieniu „setki ofiar”. Pokazywał ministrantom (8–12 lat) pornografię, poił ich mszalnym winem, obmacywał i gwałcił. Kościół puszczał mimo uszu liczne skargi i sygnały alarmowe. McGreal przeszedł na emeryturę i znajduje się w ośrodku dla księży; gdyby nie sutanna, miałby w USA pewne dożywocie. Teraz chroni go przedawnienie. Pisanie o takich przypadkach to dla Wiltona Gregory’ego „obsesyjne eksponowanie” starych spraw. Zdanie Gregory’ego nie jest odosobnione. Jeszcze ostrzejsze były opinie wyrażane przez kardynałów i wysokich dostojników watykańskich (kard. Maradiaga, kard. Rivera, abp Herranz i inni). Targa nimi furia, bo nie dość, że Kościół stał się obiektem otwartej krytyki i upokarzających oskarżeń, to żadne fortele z zakresu public relations nie są w stanie tej krytyki zneutralizować, uciszyć i zakończyć. W USA, gdzie media błyskawicznie nudzą się wczorajszą sensacją i węszą w poszukiwaniu nowej, to absolutny ewenement. Drogie eminencje: jedyna dla was nadzieja to ta, że Bóg nie istnieje. W przeciwnym razie wasze rokowania na „tamtym świecie” nie przedstawiają się obiecująco. Ale przynajmniej będziecie w towarzystwie ferajny, z którą trzymacie sztamę. TOMASZ SZTAYER Kibel w konfesjonale W łoska hierachia katolicka oburzona do szpiku kości: rozpusta, grzech, wyuzdanie, nieprzyzwoitość!!! Wejście do bazyliki św. Marii w Rzymie musiało zostać zamknięte, gdyż stało się miejscem schadzek kochanków i azylem birbantów. We Florencji władze kościelne rozpaczają, że schody kościelne zamieniają się w nocy w latrynę. W Wenecji purpuraci poszczuli policją turystów zostawiających resztki jedzenia wokół bazyliki św. Marka. Niedawno monsignor Timothy Verdon z Florencji zwołał konferencję prasową, podczas której żalił się, że świątynie zamieniane są w „otwarte toalety”, ubolewał nad przelewającymi się kubłami śmieci i gromił za brak szacunku dla miejsc świętych. Inny tamtejszy dostojnik, Angelo Livi z kościoła San Lorenzo, sarka, że „coraz więcej i więcej włóczęgów oraz turystów sypia na schodach kościelnych”. Zaatakowany przez purpuratów mer Florencji Leonardo Domenici broni się, wskazując, że jego miasto nie jest gorsze niż inne we Włoszech. A może tym razem nie jest winne przypadkowe społeczeństwo, które wyczuwa na kilometr, co jest warte obsikania... T.SZ. W pełni ludzcy K siądz David Kelley zrezygnował z pracy w parafii Little Flower (Mały Kwiatek), gdy prokurator w Cincinnati oskarżył go o molestowanie seksualne dzieci w latach 70. i 80. Krzywda mu się jednak nie stała: uwił sobie lepsze gniazdko. Telewizja z Cincinnati wyczaiła go właśnie w Northland Intervention Center, ośrodku terapeutycznym pomagającym uzależnionym od narkotyków, alkoholu i... seksu. Wielebny Kelley nie występował tam w roli pacjenta, przeciwnie, był zatrudniony na etacie... terapeuty. Z zapałem pomagał również nieletnim, od których, na mocy wyroku sądowego, miał obowiązek trzymać się na 100 metrów. Archidiecezja nie ma co udawać, że nic nie wiedziała o nowej pracy swego duszpasterza – oświadczyła telewizja. Przed podjęciem pracy w ośrodku badano przeszłość kandydata i archidiecezja słowem nie pisnęła o jego zamiłowaniu do ciał małolatów. Ks. Kelley znów stracił pracę, ale nie ma co popadać w defetyzm: w archiwach archidiecezji wciąż figuruje jako kapłan o dobrej opinii. Gdyby jednak dręczyły go przejściowe zgryzoty, może strzelić sobie kieliszek z kolegą, którego spotkała podobna przykrość, jezuitą Johnem Powellem. Ks. Powell był profesorem na Loyola University i autorem 24 bardzo świątobliwych książek, m.in. „Sekrety bycia kochanym” i „W pełni ludzki, w pełni żywy”. Prof. Powell był do tego stopnia żywy, że przez kilka lat (co najmniej) molestował seksualnie cztery (co najmniej) nieletnie dziewczynki, które obecnie wytoczyły mu proces. Jedna z ofiar, Patrice Regnier, mówi, że gdy miała 13 lat, ks. Powell pod pretekstem spowiedzi wziął ją do sypialni rodziców w ich domu pod Chicago. Zamiast słuchać grzechów dziecka sam się wziął za ich produkcję, molestując Patrycję seksualnie. Może zbierał materiał do książki „Sekrety bycia kochanym”? L.F. W imię Busha G eorge junior Bush w marcu 2001 roku zabronił federalnej Agencji Rozwoju Międzynarodowego udzielania pomocy zagranicznym organizacjom, które propagują kontrolę urodzin inną niż abstynencja. Bushowe polecenie blokuje wszelką pomoc w planowaniu rodziny (udzielaną wcześniej przez Departament Stanu), powodując katastrofalne skutki dla zdrowia i standardu życia milionów ubogich kobiet z krajów Trzeciego Świata. Ale to nieważne – grunt, że słuszne religijnie i ideowo. W listopadzie zeszłego roku przedstawiciele administracji Busha zagrozili wycofaniem się USA z porozumień ONZ-owskich dotyczących kontroli przyrostu ludności (które Ameryka współtworzyła 8 lat temu), jeśli nie zostaną wykreślone sformułowania dotyczące „ochrony zdrowia reprodukcyjnego” oraz „praw reprodukcyjnych”, w których fundamentaliści republikańscy węszyli zielone światło dla aborcji. T.N. 14 Nr 39 (186) 26 IX – 2 X 2003 r. PRZEMILCZANA HISTORIA „Żołnierze! Za chwilę przekroczycie Olzę. Skazaną w ciągu długich lat na upoka rzającą służbę rzeki oznaczającej granicę nieistniejącą w ser cach tych, co oba jej brzegi zamieszkują, ani w sercach całego narodu polskiego”. W roku 1938 nad Czechosłowacją zbierały się chmury o brunatnym, faszystowskim odcieniu. Po przyłączeniu Austrii do III Rzeszy (13 marca) Hitler skoncentrował się na Czechosłowacji. Żądał rozwiązania tzw. problemu Sudetów, czyli przyłączenia do Niemiec zachodnich i północnych obszarów Republiki Czechosłowackiej. Na powierzchni około 40 tys. km kw. (1/3 państwa), żyło 3,3 mln mieszkańców, w przeważającej części pochodzenia niemieckiego. Czechosłowacja, nie szczędząc kosztów, przez wiele lat zabezpieczała się przed niemiecką agresją. przyznania Sudetów Niemcom Polska domagać się będzie Śląska Cieszyńskiego. Te żądania nie zostały dobrze przyjęte przez opinię publiczną na Zachodzie, o czym świadczy choćby tytuł na pierwszej stronie brytyjskiego dziennika „Daily Herald”: „Poland wants to grab Czech territory too” (Polska także chce zagrabić czeskie terytoNiemieccy oficerowie na moście w Bo- ria). W archiwach MSZ guminie podczas wkraczania polskich zachował się dokument z 25 września 1938 roku. wojsk na Zaolzie Przytaczamy fragment: „Ściśle tajne. Ambasador Edward Raczyński do Pana Ministra Spraw Zagranicznych (...). 25 września wezwany zostałem do Foreign Office przez lorda Halifaxa. Spotkaodniosłem wrażenie, że jest to członie było jeszcze bardziej oschłe, jeszwiek, na którym można polegać” cze chłodniejsze, niż poprzednio. (...) (Keith Feiling „Życie N. Chamrząd brytyjski z niepokojem przyjął berlaina”). Gdy 15 września Hitler zażądał oddania Sudetów Niemcom (w ciągu pięciu dni), konflikt postanowiono rozwiązać na konferencji czterech mocarstw, czyli Wielkiej Brytanii, Francji, Niemiec i Włoch. Przed odlotem do Niemiec, brytyjski premier bezczelnie W kolejnym tajnym raporcie czytamy: „W wyniku akcji przeprowadzonej przez patrole będące w dyspozycji Ekspozytury 2, zostało zdemolowanych, w większym lub mniejszym stopniu, 16 szkół czeskich na całym terenie Śląska, w tym gimnazjum państwowe w Cieszynie. Większość akcji polegała na wybiciu szyb w lokalach szkolnych i mieszkaniach nauczycieli. W kilku przypadkach zniszczono pomoce szkolne i usunięto godła państwowe czeskie. Niektóre akcje przeprowadzono przeciw szkołom pilnowanym przez żandarmerię. Były przypadki ostrzelania bojowców przez żandarmów”. Postanowienia konferencji monachijskiej rozzuchwaliły Becka i Śmigłego. Jeszcze tego samego dnia, gdy ogłoszono decyzje czwórki (30 września), ambasador Polski w Pradze, Kazimierz Papee, wręczył czechosłowackiemu ministrowi spraw zagranicznych ultimatum, którego treści nie powstydziłby się Adolf Hitler. Dokument zawierał żądanie przekazania Polsce wiadomość o koncentracji wojska polskiego na Śląsku przy granicy Czechosłowacji. Rząd brytyjski ma nadzieję, że te wojska zostaną cofnięte i ostrzega rząd polski przed uciekaniem się do faktów dokonanych na tym terenie. Lord Halifax dorzucił jedno tylko zdanie, a mianowicie ostrzeżenie przed nabrzmiewającą przeciw nam angielską opinią publiczną”. Z innych dokumentów wynika, że wkroczenie wojsk polskich na Zaolzie poprzedzone było akcjami dywersyjnymi, organizowanymi przez wywiad wojskowy – dziś takie działania nazwalibyśmy terrorystycznymi... Dokumenty dotyczące akcji o kryptonimie Łom, udostępniła „Wojskowemu Przeglądowi Historycznemu” żona przedwojennego pułkownika, p. Barbara Pluta-Czachowska. W jednym ze ściśle tajnych raportów do Oddziału II Sztabu Generalnego WP czytamy: „14 września 1938 roku mjr Feliks Ankerstein wydał patrolowi dywersyjnemu rozkaz przystąpienia do realizacji zaplanowanych akcji. Wieczorem tego dnia, jeden z patroli zaatakował posterunek policyjny w Skrzeczesiu i rozbił go (...). W okolicach Ropicy zdemolowano placówkę żandarmerii czeskiej. Następnego dnia obrzucono granatami czeską szkołę koedukacyjną w Nieborach”. Zaolzia, a także części Spisza i Orawy. W razie nieudzielenia pozytywnej odpowiedzi do... 1 października „rząd polski czyni jedynie rząd czechosłowacki odpowiedzialnym za dalszy ciąg zdarzeń”. Rząd czechosłowacki przyjął te żądania, bo nie miał innego wyjścia, Hitler i Mussolini też wyrazili zgodę. Dla III Rzeszy akcja ta była wyjątkowo korzystna, bo zdejmowała z hitlerowców odium jedynego państwa, które zniszczyło słabszego sąsiada. Hitler stawał się tylko jednym z uczestników rozbiorów Czechosłowacji, obok Polski i Węgier, które także skorzystały z okazji i zajęły południową Słowację z Komarnem i Koszycami oraz znaczną część Rusi Zakarpackiej. Trudno odmówić sobie rodzinnego wspomnienia. Mój ojciec, lekarz, został we wrześniu 1938 roku wzięty na ćwiczenia wojskowe; jego szpital polowy skierowano na Zaolzie. Ojciec był świadkiem polskiej defilady zwycięstwa w czeskim Cieszynie. Maszerującą piechotę witali niezbyt liczni Polacy z flagami, a Czesi wyglądali z okien. Wielu płakało. Ich nastrój szybko się zmienił, gdy po przemarszu piechoty i szwadronu ułanów pojawił się oddział pancerny, czyli... kilka małych, pyrkoczących tankietek. Z okien rozległ się głośny śmiech... JANUSZ CHRZANOWSKI Fot. archiwum Pod rękę z Hitlerem To fragment rozkazu, który marszałek Edward Rydz-Śmigły wydał 2 października 1938 roku grupie operacyjnej Śląsk. Od tych wydarzeń mija właśnie 65 lat. Polsko-czeski spór o Zaolzie trwał od zakończenia I wojny światowej. W październiku 1918 roku polskie stronnictwa polityczne na Śląsku Cieszyńskim ogłosiły przejęcie władzy nad regionem i opowiedziały się za przyłączeniem go do Polski. Zawarto umowę z czeskim Narodnim Vyborem na Śląsku i podzielono dawne Księstwo Cieszyńskie na strefy wpływów – polską i czeską. Powołano do życia Polski Tymczasowy Rząd Krajowy Księstwa Cieszyńskiego, który funkcjonował do 23 stycznia 1919 roku, kiedy to wojsko czechosłowackie zajęło polską część Śląska Cieszyńskiego. Układ polsko-czechosłowacki z 3 lutego 1919 roku przewidywał przeprowadzenie plebiscytu na Zaolziu, gdzie mieszkało ćwierć miliona osób, z których większość stanowili wówczas Polacy. Umowa z 6 listopada 1921 roku zatwierdzała terytorialne status quo, choć polski sejm umowy nie ratyfikował. W kolejnej umowie polsko-czechosłowackiej, z 23 kwietnia 1925 roku, zawarto zasadę określania narodowości poprzez deklarację składaną przez obywateli, co miało ure- Na granicy z Niemcami zbudowano pas umocnień. Rozwinięto przemysł zbrojeniowy, dzięki czemu armia czechosłowacka była wyposażona w nowoczesne czołgi i silne lotnictwo. Mogła okazać się trudnym przeciwnikiem. W dodatku Czechosłowacja miała podpisane układy wojskowe z Francją i ZSRR, a więc niemiecka agresja mogła doprowadzić do wybuchu wojny światowej. Hitler wolał zatem postawić na „dyplomatyczne” załatwienie sprawy, a jedynym narzędziem jego „dyplomacji” był szantaż. Mocarstwa zachodnie nie zamierzały bić się za Sudety. Brytyjski premier Neville Chamberlain spotkał się trzykrotnie z Hitlerem Zaolzie po zajęciu Karwiny – przemawia generał Bortnowski gulować sytuację Polaków na Zaolziu. Pretensji terytorialnych rząd polski oficjalnie nie zgłaszał. Uczynił to dopiero w roku 1938. Dlaczego właśnie wtedy? i był skłonny pójść niemal na wszelkie ustępstwa, by „uratować pokój”. Wódz III Rzeszy wzbudził zaufanie brytyjskiego premiera: „Mimo twardego i bezlitosnego wyrazu twarzy, oświadczył: „Pomimo całego współczucia, jakie możemy mieć dla małego narodu zagrożonego przez potężnego sąsiada, nie możemy z tego powodu brać na siebie zobowiązań do wprowadzenia w wojnę całego Imperium. Jeśli się mamy bić, to dla celów szerszych”. 28 września do Monachium zjechali: Neville Chamberlain, francuski premier Edouard Daladier, Adolf Hitler i Benito Mussolini. Daladier wyznał później, iż czuł takie obrzydzenie wobec Hitlera i Mussoliniego, że nie mógł ich słuchać i pragnął tylko, aby konferencja skończyła się jak najprędzej... Obrady okazały się czystą formalnością, a podjęte decyzje były całkowicie zgodne z żądaniami Hitlera. Dopiero nazajutrz poinformowano o nich prezydenta Czechosłowacji Edwarda Benesza. Cztery dni po sformułowaniu przez Hitlera „ostatecznego żądania” przyłączenia Sudetów do Rzeszy, 19 września, minister spraw zagranicznych Rzeczypospolitej, Józef Beck powiadomił rządy Wielkiej Brytanii i Francji, że w przypadku Nr 39 (186) 26 IX – 2 X 2003 r. MITY KOŚCIOŁA Niech stanie się piwo! Czy klechy nie mogłyby robić tego, co potrafią najlepiej – warzyć piwo? No więc warzą... tylko niekoniecznie takie, jakie lubimy na co dzień. Hierarchia piwa odpowiadała oczywiście hierarchii zakonnej. Mocno alkoholizowanym piwem najlepszej jakości raczyli się ojcowie przełożeni, gorszym i słabszym – braciszkowie, a najnędzniejsze, określane wdzięcznym mianem debilis, rezerwowano dla zakonnic, nowicjuszy i ubogich pielgrzymów. Przez wieki zakonnicy oddawali się udoskonalaniu kunsztu piwowarskiego. Datowane na koniec XII wieku powszechne zastosowanie Piwo – w przeciwieństwie do „chrześcijańskiego” wina – uchodzi za napój „pospolity i barbarzyński”. Ta opinia jest spadkiem po starożytnych Rzymianach, którzy pogardzali złotym trunkiem jako nędznym „winem z jęczmienia”. To za ich sprawą na początku naszej ery omal nie upadła sztuka piwowarska. Przetrwała i odrodziła się jednak dzięki pobożnym mnichom chrześcijańskim, którzy w zaciszu klasztorów kontynuowali starożytne tradycje warzelnictwa. Na przestrzeni wieków szczególnie wyspecjalizowali się w tej profesji benedyktyni i cystersi oraz w nieco mniejszym stopniu augustianie, franciszkanie i paulini. Początki klasztornego warzelnictwa sięgają końca IV wieku. W VII wieku opactwo Saint-Denis koło Paryża, a browary Saint Remy i Corbie w Pikardii niewiele później, robiły najlepsze – zdaniem ówczesnych piwoszy – piwa w całej Europie. Z wyśmienitego piwa słynął również klasztor założony przez irlandzkich mnichów Saint Gall w Szwajcarii. W VIII w. do najbardziej znanych piwowarów dołączyli benedyktyni z Westfalii i Anglii. W klasztorach produkowano niskoprocentowe piwo słodowe wyrabiane z palonego ziarna i cykorii według starożytnych przepisów – początkowo głównie na własne potrzeby (służyło zakonnikom jako napój codzienny) i dla gości, a z czasem niemal na przemysłową skalę. Już w X wieku trzy browary należące do opactwa w Saint Gall wytwarzały dziennie 1000–1200 litrów. Warzelnie szybko zaczęły przynosić klasztorom znaczne dochody, tym bardziej że z surowcem do produkcji nie było problemów, bo pochodził z obowiązkowych dziesięcin. Ówczesne piwo zawierało od 2 do 3 procent alkoholu i pito je na co dzień zamiast wody. Traktowane było jako napój zwykły lub... pokutny, w odróżnieniu od wina uważanego za trunek odświętny. Na przykład św. Benedykt z Aniane w swoich klasztorach zezwalał na dwa razy większe porcje piwa niż wina, a benedyktynka z Nadrenii, święta Hildegarda, rekomendowała piwo jako napój zdrowotny, który należy pić codziennie. Nic przeto dziwnego, że w wielu klasztorach piwo lało się strumieniami. Podczas soboru w Akwizgranie (837 r.) każdemu z kanoników przydzielano po 4 litry piwa na dobę. Ale skądinąd wiadomo, że w niektórych klasztorach żeńskich pobożne siostrzyczki potrafiły wypić nawet siedem litrów dziennie! aczęło funkcjonować słowo „kościół”, najpierw odnoszące się do samych chrześcijan, a później do budynków, w których oddawali oni cześć Bogu. Sobór nicejski (325 r.) formalnie uznał sprawowany w miastach urząd biskupa, a ci zapragnęli mieć świątynie godne swego stanowiska. Chcąc pokreślić swe znaczenie i wielkość, zaczęli wznosić monumentalne budowle; francuski historyk Georges Duby nazwał ten okres czasem katedr. Od VII do XIV w. potroiła się liczba mieszkańców Europy. W najbogatszych miastach, dokąd napływały największe pieniądze, zaczęto wznosić ogromne katedry, a ich powstawaniu sprzyjała narastająca adoracja Marii Panny i relikwii świętych. We Francji budowle te zaczęto nawet nazywać Notre Dame (Nasza Pani), w tym katedrę paryską, wznoszoną pierwotnie pod wezwaniem św. Szczepana. W dziele „W kręgu wielkich katedr” czytamy: „Żadna inna postać – nawet samego Chrystusa – nie zdominowała życia i myśli budowniczych katedr tak bardzo, jak Maria Panna”, przy czym rywalizacja bogatych miast i lokalny patriotyzm dyktowały Katedry Z chmielu do produkcji piwa oraz przeniesienie fermentacji do zimnej piwnicy (1429 r.) zawdzięczamy klasztorom bawarskim. W celu schrystianizowania „pogańskiego” trunku Kościół ustanowił licznych patronów napitku (śś. Florian, Ambroży, Augustyn, Marcin, Bonifacy, Po śmierci apostołów (nie bacząc na ostrzeżenia Chrystusa), „starsi” grup chrześcijańskich zaczęli wynosić się ponad innych. Tak powstali biskupi... ogromne i coraz większe rozmiary budowli. Już w IV w. w niemieckim Trewirze i w szwajcarskiej Genewie wzniesiono okazałe budowle sakralne (przy stosunkowo małej liczbie wiernych), podobnie w niemieckim mieście Spira. Rozmach, rozmiary (budowle miały przeciętnie 100 m długości, a celem konstruktorów było postawienie obiektu równie wysokiego, co długiego) i przepych zdradzają przede wszystkim wyniosłą dumę biskupów lub opatów, którzy katedrom patronowali. Do największych katedr Europy należy długa na 169 m budowla w angielskim Winchesterze i mediolańska, o długości 145 m. Hiszpański urzędnik z Sewilii w 1402 r. powiedział: „Zbudujemy katedrę tak wielką, że ci, którzy zobaczą ją ukończoną, posądzą nas o szaleństwo”. Trudno o bardziej prorocze słowa – sklepienie ma wysokość 56 m i jest drugie pod tym względem na świecie. Wieża katedry w Strasburgu ma 142 m – tyle, co 40-piętrowy budynek. Jakże znamienne słowa wypowiedział Pierre du Colombier, historyk francuski: „Żadne wymogi kultu religijnego nie usprawiedliwiają tak kolosalnej przesady”. Katedry są przy tym niewątpliwie świadectwem wielkiej inwencji twórczej człowieka, powstawały bowiem za pomocą prymitywnych urządzeń technicznych. Na placach budów (niezbyt bezpiecznych: w 1284 roku we francuskim Beauvais z powodu zbyt dużej rozpiętości sklepienia runęła cała budowla) używano tak prostych sprzętów jak bloki liniowe i kołowrotki; nie znano też 15 Arnold), którzy mieli zapewniać udane warzenie. Na starych kuflach i dzbanach zachowały się wizerunki apostołów i ukrzyżowanego Chrystusa, a cysterscy piwowarzy odmawiali nawet specjalną modlitwę, w której dziękowali Bogu za genialny wynalazek piwa. Tradycja piwa klasztornego jest kultywowana do dziś. Wśród tysięcy rodzajów piw na świecie niektóre piwa klasztorne stały się markami o silnej pozycji rynkowej, są bardzo popularne i doskonale się sprzedają – to przeważnie piwa warzone tradycyjną metodą górnej fermentacji, o zróżnicowanej zawartości alkoholu, dodatkowo fermentowane w butelce (charakterystyczny osad drożdżowy na dnie naczynia). Jednak współczesne piwa klasztorne niekoniecznie muszą być warzone w zakonnych warzelniach, aczkolwiek wciąż istnieje sporo przyklasztornych browarów (głównie w Belgii, Niemczech, Francji i Anglii) i produkujące je browary z reguły mają luźne powiązania z klasztorami. Spośród piw klasztornych do najbardziej znanych należą dziś piwa belgijskie: St. Feuillien Triple (św. Florenty) – poddawane potrójnej fermentacji (8,5 proc. alk.) z zachowaniem dwunastowiecznych receptur; Maredsous Triple o intrygującym ziołowym smaku (10 proc. alk.), zawdzięczające nazwę klasztorowi Maredsous; Leffe (6,6 proc. alk.) uznawane za ,,ambasadora Belgii”; Grimbergen Blonde – bardzo wytrawne o nieco winnym smaku (7 proc. alk.), warzone na podstawie oryginalnej średniowiecznej receptury powierzonej w 1956 r. przez zakon premontorystów. Specyficznym typem piwa klasztornego jest piwo trapistów, produkowane przez milczących mnichów z zakonu o regule najsurowszej w Kościele katolickim. Nazwa i logo „Authentic Trappist Berr” są zastrzeżone. Wyłączne prawo do ich używania posiada jedynie siedem prowadzonych przez trapistów browarów – sześć w Belgii i jeden w Holandii. Trapiści warzą swoje piwo osobiście, wewnątrz klasztorów, zachowując starą technologię górnej fermentacji i przechowywane od wieków receptury. Produkują piwa mocne (6–12 proc. alk.) o różnej barwie (od jasnozłocistego do głębokiego brązu), w różnych smakach (np. owocowy, korzenny) i różnej gęstości. Charakterystyczne dla nich jest dosładzanie słodu i dojrzewanie piwa w butelkach. Najszlachetniejsze gatunki leżakują nawet do kilkunastu miesięcy. Na koniec warto wspomnieć, że w Polsce tradycje piwa klasztornego produkowanego według starej receptury próbowali wskrzesić cystersi w latach 1993–97 w Szczyrzycu koło Limanowej. To jedyne u nas opactwo, gdzie znajdował się klasztorny browar. ANNA KALENIK wzorów matematycznych wykorzystywanych przez współczesnych konstruktorów. Wyjątkowo czasochłonne i kosztowne było wydobycie i transport materiałów. Jak twierdzi inny francuski historyk, Jean Gimpel, pomiędzy rokiem 1050 a 1350 wydobyto we Francji więcej kamienia niż w starożytnym Egipcie. Katedry miały swoich sponsorów, a ponadto duże środki uzyskiwano z datków wiernych, sprzedaży odpustów i kar pieniężnych za grzechy. We francuskim Rouen, aby nabyć prawo do jedzenia nabiału podczas Wielkiego Postu, należało dokonać wpłaty na rzecz wieży katedralnej nazywanej wieżą Maślaną. Koszty budowy pokrywano również z wpływów diecezji, na które składały się podatki feudalne i dochody z posiadanych dóbr, a te bywały niekiedy gigantyczne (na przykład biskup Bolonii miał aż 200 majątków ziemskich!). Wydatki często przekraczały początkowy kosztorys, więc aby zapewnić stały dopływ dużej gotówki, bogatych oskarżano o herezję, a ich mienie konfiskowano – w taki właśnie sposób złupiono katarów, a za ich dobra zbudowano kilka wielkich kościołów. Ostatnio jesteśmy świadkami swoistego zmartwychwstania idei wielkich kościołów. W Moskwie odbudowano sobór pw. Chrystusa Zbawiciela, zburzony w 1931 r. na rozkaz Stalina. Jego złote kopuły błyszczą teraz pełnym blaskiem; w podparyskim Évry ostatni szlif otrzymała jedyna zbudowana w XX w. (oczywiście, poza Polską!) katedra, do dziś poddawana ostrej krytyce. Dla wierzących świątynie te są świadectwem wiary w Boga, dla niewierzących – perłami architektury, ale też dowodem na istnienie błędnej hierarchii wartości, która nie ma nic wspólnego z Bogiem i ewangelią. Kościoły powinny głosić prawdę o Bogu duchowym, mieszkającym w sercu człowieka, przeznaczać środki na rzecz ludzi, a nie na kamienie. Jezus nigdy nie sugerował, by jego wyznawcy wznosili okazałe miejsca kultu. Oczekiwał oddawania czci w duchu i prawdzie – monumentalne katedry kłócą się z jego naukami. Polscy hierarchowie kościelni mają za to wyjątkową słabość do blichtru, pod którym nie ma ani Boga, ani miłości bliźniego. Po kiczowatym Licheniu gubernator Glemp buduje kolejnego molocha – Świątynię Opatrzności Bożej. Kolejny pomnik ku chwale ludzi, nie Boga. KRYSTYNA POTOCKA 16 Nr 39 (186) 26 IX – 2 X 2003 r. MITY KOŚCIOŁA K ościół rzymskokatolicki mówi chętnie o tym, że prawosławie jest dlań siostrzanym, bliskim doktrynalnie Kościołem. Być może. Zobaczmy tymczasem, co o nowym ka techizmie sądzą duchowni prawosław ni z Francji. w „Dialogu z Tryfonem” (88, 4). To samo twierdzą Klemens z Aleksandrii i Grzegorz z Nazjanzu. Ojcowie Kościoła uczyli, że Bóg nie stworzył śmierci. Według pierwotnej wiary, Bóg nie jest twórcą zła i nie okazuje ludziom ani swe- zwierzchnictwo papieża Rzymu nad całym Kościołem i dał mu władzę uniwersalną nad wszystkimi wierzącymi. Ale nie można tego zwierzchnictwa odnaleźć w tekście Ewangelii. Piotr był pierwszym, który otrzymał błogosławieństwo Je- honorowe pierwszeństwo biskupa Konstantynopola przed biskupem Rzymu. W Ewangelii nie ma mowy o władzy zwierzchniej Piotra nad innymi apostołami i o przekazywaniu tego zwierzchnictwa następcom. Konsekwencją tej zafał- Prawosławni kontra katechizm Kościół papieski zwykł z upodobaniem powoływać się na starożytną tradycję oraz autorytet swych „ojców”. Uważa się za kontynuatora myśli pierwszych teologów chrześcijańskich. Co o tym sądzą chrześcijanie nie należący do Krk? Oczywiście, krytykują mniej lub bardziej odważnie. Najbardziej przekonująca jest krytyka dokonywana przez prawosławnych powołujących się przecież na autorytet tych samych myślicieli wczesnochrześcijańskich. Oto garść argumentów zaprezentowanych w książce „Nowy katechizm przeciwko wierze ojców” napisanej przez Photisa i Philarere’a – duchownych z Paryża. Pierwsza rzecz – to sprawa grzechu pierworodnego. Prawosławni zwracają uwagę, że koncepcja, którą proponuje katolicki katechizm, była nieznana w kościele starożytnym. Skonstruowano ją według myśli Augustyna z Hippony (V wiek po Chrystusie). Otóż biskup ten doszedł do wniosku, że z powodu winy Adama wszyscy ludzie przychodzą na świat w grzechu i zasługują na piekło. W epoce Augustyna traktowano takie poglądy jak herezję. Apostołowie i ojcowie Kościoła nigdy nie nauczali, że ludzie rodzą się w grzechu. Według nauki Cyryla Jerozolimskiego, urodziliśmy się bez grzechu (Katechezy 4, 19). Jan Chryzostom mówi, że Adam przekazał potomkom słabość, ale nie winę (Homilia o Liście do Rzymian 10–13). Podobnie Justyn go gniewu, ani tym bardziej mściwości. Mówią tak w swoich pismach Grzegorz z Nyssy, Teofil z Antiochii i Ireneusz z Lyonu. Dopiero w średniowieczu, idąc za Augustynem, Anzelmem z Canterbury i Tomaszem z Akwinu, Krk wypracował doktrynę konieczności zadośćuczynienia za grzechy, która nie była znana w czasach apostolskich. Następny błąd to identyfikowanie Boga z jakąś istotą rodem z umysłowych dywagacji. Dawni ojcowie Kościoła zakazywali tego, odradzając tworzenie filozoficznych koncepcji Boga. Przeciwny sposób myślenia wniósł dopiero Tomasz z Akwinu. Nazywa się to lepszym rozwinięcim doktryny świętych: Hieronima, Ambrożego i Hilarego z Poitiers. W rzeczywistości jednak scholastyka jest z nimi w sprzeczności. To właśnie z powodu abstrakcyjno-filozoficznych koncepcji Boga potrzebni są pośrednicy między nim i ludźmi. To dlatego rola papieża i kleru ma tak wielkie znaczenie dla wiary w Kościele rzymskim. Idąc dalej, poprzez zmodyfikowanie pewnych tekstów i poprzez zmianę interpretacji innych Zachód ustanowił Przykład idzie z Rzymu Według kościelnych autorytetów, „tylko taką kobietę nazwać można prostytutką, która 23 000 razy zgrzeszyła cieleśnie” 1). W papieskim Rzymie nierządnice miały swój cech oraz sztandar cechowy, który podczas różnych uroczystości był – jak każdy inny – wyświęcany w kościele, a panie zrzeszone w cechu ochoczo i nabożnie brały udział w procesjach. Prostytucja sakralna uprawiana była już w Rzymie przedchrześcijańskim – prawne pojęcia określiła „lex Julia” za cesarza Augusta (63 p.n.e. –14 n.e.), a niebawem jurysprudencja rzymska zajmowała się tym zagadnieniem na równi z innymi, ważnymi dla państwa sprawami. Zdefiniowano wówczas dokładnie pojęcia: „prostytucja” i „stręczycielstwo”. Rejestracja kobiet publicznych w celu ściągania podatków (wpłacanych do skarbu państwa) miała także inne znaczenie – rejestr podatkowy służył jednocześnie jako swego rodzaju księga meldunkowa. Prostytucję tajną, nielegalną (na przykład na ulicach i drogach) ścigano surowo, a jej krzewicielki wyganiano z miasta. Papieski Rzym bez cienia żenady kontynuował tę formę „dorabiania” do skarbca Namiestnika Chrystusa, gdyż była ona źródłem stałych i niemałych dochodów. Papieże nie tylko czerpali korzyści z tego procederu, ale niektórzy z nich za kościelne pieniądze wystawiali burdele, które następnie, za duże sumy, puszczali w dzierżawę osobom trzecim... Polski rząd powinien odważniej sięgać do – akceptowanych, jak widać przez Kościół! – sprawdzonych wzorców z historii. BOGDAN MOTYL PRZYPIS: 1) Weber C.I.; Das Papsttum und die Päpste; Stuttgart 1834. zusa (Mt 18. 18). Nie można tego jednak inaczej interpretować niż jako przywództwa honorowego. Ojcowie nie przyzna- wali Piotrowi roli większej, niż mieli pozostali apostołowie, a pogląd ten podzielali: Hilary z Poitiers, Grzegorz z Nyssy, Ambroży, Hieronim, Jan Chryzostom, Cyryl z Aleksandrii, Leon I, Grzegorz Wielki i Jan z Damaszku. W dodatku trzeci kanon soboru w Konstantynopolu (381 r.) ustanawiał szowanej doktryny jest uprawomocnienie monarchii zamiast kolegialności apostołów. Jest to rzeczywistość odwrotna od tej, jaką żyli pierwsi chrześcijanie. Znaczenie sakramentów, takie jak je rozwija katechizm, jest innowacją. Nie wierzono, że sakramenty działają automatycznie. Słowa wypowiadane przez kapłana (na początku nie było też kapłanów!) nie miały mocy magicznych zaklęć, które natychmiast zmieniały rzeczywistość. Podobnie rzecz się miała ze spowiedzią. W pierwszych wiekach chrześcijaństwa praktykowano jedynie samo wyznanie grzechów podczas łamania chleba i wierzono, że ten akt pozwala uwolnić się od nich. Nie działo się to poprzez formułę absolucji, którą ksiądz wypowiada, świadomie utożsamiając się z Bogiem. Francuscy prawosławni piszą jeszcze o zmianach dokonanych w dogmacie Trójcy Świętej i o wymyśleniu nowości takiej jak wniebowzięcie Maryi. Jednym słowem, pozostaje wrażenie, że wszystko zostało zmienione i nic już nie jest prawdziwe. Argumenty prawosławnych są druzgocące, tym bardziej że podobną opinię mają na ten temat współcześni historycy, np. ekipa, która pod dyrekcją profesora Charles’a Pierti opublikowała czternastotomowe dzieło pt. „Histoire du Christianisme”. Jedno jest zdecydowanie pewne – w porównaniu z pierwotnym Kościołem, zmiany teologii i zwyczajów stały się tak głębokie, że należy poważnie się zastanowić, czy ta dobrze zorganizowana klerykalna instytucja o nazwie Kościół rzymskokatolicki ma jeszcze jakiekolwiek prawo do powoływania się na ewangelię Jezusa Chrystusa. ALICJA DOAN Eden istniał naprawdę? T ak zwany drugi opis stworzenia ukazuje świat jako pełen przepychu ogród, w którym Bóg umieścił czło wieka. Nawet wierzący naukowcy dawno odrzucili historię o Edenie jako biblijny mit. Tymczasem najnowsze badania... „Potem zasadził Pan Bóg ogród w Edenie, na wschodzie. Tam umieścił człowieka, którego stworzył (...). A rzeka wypływała z Edenu, aby nawadniać ogród. Potem rozdzielała się na cztery odnogi. Nazwa pierwszej: Piszon. To ta, która opływa cały kraj Chawila, gdzie jest złoto. A złoto tego kraju jest wyborne. Tam jest wonna żywica i kamień onyksowy. Nazwa drugiej rzeki: Gichon. To ta, która opływa cały kraj Kusz. A nazwa trzeciej rzeki: Chiddekel. To ta, która płynie na wschód od Asyrii. Czwartą zaś rzeką jest Perat” (Rdz 2. 8–15). Ulegając sceptykom wątpiącym w Biblię, archeolodzy zredukowali zaufanie w historyczną wiarygodność Starego Testamentu. Jednak liczne odkrycia, zwłaszcza dokonane w ostatnich trzydziestu latach, dostarczyły obiektywnego świadectwa, że opowieści znajdujące się w Biblii hebrajskiej nie muszą być legendami. Weźmy opis czterech rzek ogrodu Eden w Księdze Rodzaju 2. 10–14. Dwie z nich, Tygrys i Eufrat, są dobrze znane; jednak dwóch pozostałych, Gichon i Piszon, nie udało się zlokalizować, więc sceptycy odrzucili ich istnienie. Sceptycyzm ten zaczął jednak zanikać dzięki pracy prof. Jurisa Zarinsa z Southwest Missouri State University. W latach 80. Zarins odkrył, że północny koniec Zatoki Perskiej (gdzie kończą się Tygrys i Eufrat) był kiedyś bujnym i żyznym regionem. W okolicy terenu, który badał, znajdują się cztery rzeki: Tygrys, Eufrat, Karun w południowo-zachodnim Iranie (Zarins postuluje, że jest to biblijna Gichon) oraz łożysko obecnie wyschniętej rzeki Rimah-Batin, która według Zarinsa jest rzeką Piszon. Zarins wysunął taką hipotezę, kiedy – badając fotografie satelitarne Bliskiego Wschodu – zwrócił uwagę na skamieniałe, czyli wyschnięte od setek lat koryto rzeki, leżącej tam, gdzie powinna znajdować się rzeka Piszon. W następnym dziesięcioleciu geolog z Boston University, Farouk El-Baz, zbadał dodatkowe fotografie satelitarne Półwyspu Arabskiego oraz terenu Zatoki Perskiej. Odkrył skamieniałą rzekę, która przecinała Arabię i kończyła się w Kuwejcie, w północnym krańcu Zatoki Perskiej – dokładnie tam, gdzie, według spekulacji Zarinsa, zlokalizowany był ogród Eden. Co więcej, dr El-Baz odkrył, że wyschnięte łożysko rzeki to Wadi Al-Batin, czyli Rimah-Batin – ta sama rzeka, którą odkrył Zarins. Jest zatem bardzo prawdopodobne, że skamieniała rzeka Kuwait/Batin jest rzeką Piszon z Edenu. Księga Rodzaju (2. 11) stwierdza, że Piszon płynie przez ziemię, „gdzie się znajduje złoto”. Ciekawe, że skamieniała rzeka Kuwait/Batin biegnie przez Mahd edh-Dhahab (po arabsku – płuczka do rudy złotonośnej), główne źródło tego szlachetnego metalu. Kolejny werset (2.12) stwierdza, że w ziemi, przez którą płynie Piszon, znajduje się wonna żywica. Ta aromatyczna żywica jest powszechnie produkowana w południowo-zachodniej Arabii, niedaleko od rzeki Kuwait/Batin. Po zapoznaniu się z tymi faktami dr James Sauer, były kurator Muzeum Semickiego na Uniwersytecie Harvarda oraz dyrektor American Schools of Oriental Research, stwierdził: „Mówię jako dawny sceptyk. (...) Teraz to odwołuję (...) żadna inna rzeka nie wydaje się pasować do opisu biblijnego. Dlatego jestem skłonny sądzić, że rzeka Kuwait może być rzeką Piszon z Biblii. Jeśli tak, to należy wnioskować, że autorzy biblijni mieli nadzwyczajną pamięć, ponieważ rzeka ta wyschła w okresie 3500–2000 lat przed nasza erą”. ROMUALD PANEK Nr 39 (186) 26 IX – 2 X 2003 r. WIARA I WĄTPIENIE Pośrednicy Historia pokazuje, że tak jak synagoga z czasów Jezusa, również i Kościół papieski daleki jest obecnie od boskiego ideału. Oba typy religijności – dewocyjny papizm i faryzejski formalizm – uznają tradycję i nauki ludzkie za najważniejszy element swojego przesłania „duchowego”. Jezus, na którym rzekomo wzoruje się papizm, był postrzegany jako rewolucjonista, wywrotowiec, sekciarz próbujący stworzyć nowe ugrupowanie religijne. Nie zabiegał jednak o tytuły ani o wpływy w świecie polityki. Wśród duchownych tamtych czasów – faryzeuszy – uchodził za przedstawiciela sekty „nazarejczyków” albo „ebionitów”, o czym wspomina relacja z Nowego Testamentu. Pomijając teologię zbawienia, Jezus nie przyszedł na ziemię dlatego, że w synagodze działo się dobrze, ale dlatego, że toczył ją rak zgnilizny moralnej. To On ośmielił się zaprotestować przeciw „eklezjalnemu establishmentowi” tamtych czasów oraz tradycji unieważniającej przewidziane przez Absolut zalecenia. Rozwalał stoły handlujących w synagodze, a „świątobliwym” wytykał hipokryzję. Innym znów razem żydowskich duchownych chcących kamieniować pewną kobietę uraczył słowami: A co, wy to może lepsi jesteście? Jakkolwiek oceniać postać Jezusa i Jego misję, był to na pewno ktoś, kto pojawił się, aby zdemaskować zakłamanie wśród jaśnie panującego kleru. A czy dziś reagowałby inaczej na widok przedstawicieli rzekomo „swojego” Kościoła? Ubrany w Tradycję Klasyczny kapłan Kościoła „powszechnego” w niczym nie ustępuje faryzeuszom. Podobnie jak oni uważa się za przedstawiciela kasty lepszych, wybranych. Wciąż pokutuje przekonanie, że ksiądz wie najlepiej. I rzeczywiście kler wyróżnia się pośród szarego tłumu nie tylko dostojnym odzieniem, ale i stanem posiadania. Podobnie jak niegdyś uczeni w Piśmie, pozoruje swoją religijność. Innym przywiązuje do szyi nadmierne ciężary, podczas gdy sam niejednokrotnie pławi się w luksusie. Hołduje mechanicznym rytuałom, zapominając o Bożych przykazaniach unieważnionych naukami ludzkimi. Powszechnie wiadomo przecież, że katolicyzm zbudował swój majestat na naukach tzw. ojców kościoła i na tradycji, dopełniając to wszystko wybranymi cytatami z Pisma Świętego. Czytając książkę ks. Mariana Banaszaka „Historia Kościoła katolickiego”, wydaną przez Akademię Teologii Katolickiej, dowiadujemy się, w jaki sposób – wraz z upływem czasu – zostały wypaczone proste nauki apostołów. Pisze więc ks. Banaszak, jak to w okresie wczesnochrześcijańskim (30–140. r. n.e.) poganie uznawali Kościół za „jakąś nową wiarę bez wizerunków bóstw” (str. 46). Nawet synod w Elwirze (306 rok n.e.) „postawił zasadę prawną: OBRAZY są ZAKAZANE w kościołach, NIE WOLNO na ścianach umieszczać NICZEGO, CO BYŁOBY CZCZONE i do czego by się modlono”. Dalej jednak autor spokojnie konstatuje, że „chrześcijanie jednak nie oderwali się od upiększania swoich domów malowidłami i freskami, do czego przywykli przed nawróceniem. Eliminowali to, co miało treść pogańską, symbolom zaś nadawali treść chrześcijańską” (str. 94). Z czasem Kościół przypieczętował swoim autorytetem nowe praktyki, co widać po licznych ołtarzach ociekających złotem i drogimi kamieniami. Uczyniono to wbrew przykazaniom oddanym swojemu ludowi w depozyt przez Chrystusa. Na nic zdały się Jego słowa: „Jeśli mnie miłujecie, przykazań moich przestrzegać będziecie”. Inną wspomnianą przez księdza niechrześcijańską tradycją stała się asceza przejęta z kultury greckiej i wprowadzona do terminologii chrześcijańskiej przez Klemensa Aleksandryjskiego po 140 roku. Z ascetyzmu z kolei powstało życie pustelnicze i klasztorne. Tzw. grupa enkratytów próbowała narzucić wszystkim bezżenność i praktyki samoumartwiające. Chociaż po pewnym czasie Kościół wyłączył enkratytów ze wspólnoty, to jednak „tolerował indywidualne praktykowanie tej filozofii, podobnie jak i samookaleczenia dla wzniosłego celu” (str. 95). I znów wraz z upływem czasu błogosławieństwo Boga dane człowiekowi w raju: „Idźcie i rozmnażajcie się” – zastąpiła tradycja sprzeczna nawet ze zdrową logiką. Kolejnym przejawem źle rozumianej tradycji Kościoła jest praktykowanie kultu świętych jako pośredników – wbrew naczelnemu przykazaniu o oddawaniu czci Jedynemu Bóstwu. Jak relacjonuje ks. Banaszak, kult tzw. męczenników zapoczątkowano dopiero w połowie II wieku, kiedy to stali się oni „pośrednikami między Bogiem i żyjącymi” (str. 127). Stoi to w rażącej sprzeczności z teologią Pisma Świętego, które twierdzi, że pośrednictwo należy tylko i wyłącznie do centralnej postaci – Jezusa. Gdzie szukać prawdy? Jak najdalej od katolickiego faryzeizmu. Z dala od pustych, zewnętrznych form i bogatego rytuału, bliżej krytycznego postrzegania współczesnej religijności. Katolicyzm w wydaniu narodowym to nic innego, jak kolejny monopol próbujący stłamsić niezależne myślenie swoich poddanych. W tym sensie niczym nie różni się od innych jedynie słusznych idei, jedynie słusznych partii czy jedynie słusznych programów gospodarczych. Tam zaś, gdzie panoszy się monopol, prędzej czy później dojdzie do nadużyć. Prawdy trzeba poszukiwać u źródeł, a nie u pośredników. Tak jak Jezus wyrzucił handlarzy ze świątyni, tak należałoby usunąć ze swoich umysłów wszystkich kupczących zbawieniem. To jednak wymaga odwagi. Nie zawsze pływanie z prądem zapewnia odnalezienie zamierzonego kierunku w życiu. Bezkrytyczne przyjmowanie rzeczywistości, pozbawione osobistych refleksji, skutkuje poddaniem się masowej manipulacji. „Jakże ciasna jest brama i wąska droga, która prowadzi do życia, a mało jest takich, którzy ją znajdują”. BaP Św. Joanno, módl się za nami! Gdy miliony katolików zasypują codziennie różnych patronów rzeką próśb i błagań, jedna święta permanentnie cierpi na bezrobocie. Jest nią (mało znana w Polsce) patronka ludzi odrzucających religię – św. Joanna de Lestonnac. Dlaczego wiodąca katolicki żywot francuska arystokratka (1556–1640) została obdarowana tak dziwaczną misją? Jej życiorys świadczy o wielkiej pobożności. W wieku szesnastu lat wyszła za mąż za barona Gastona de Montferrant, któremu – jak na prawdziwą katoliczkę przystało – urodziła siedmioro dzieci. Po śmierci męża postanowiła wstąpić do cysterskiego zakonu w Tuluzie. Jednak reguła i dyscyplina w zakonie z bliżej nieznanych przyczyn nie przypadły jej do gustu. Szybko więc z niego wystąpiła i założyła własny zakon – Zgromadzenie Córek Najświętszej Maryi Panny – który zajął się katolickim wychowaniem dziewcząt. Obecnie zgromadzenie liczy ponad 2,5 tysiąca sióstr w 17 krajach. W 1900 roku Joanna de Lestonnac dostąpiła beatyfikacji, a w 1949 została kanonizowana przez papieża Piusa XII. Skoro istnieje taka patronka, to widocznie jest jeszcze dla nas szansa... A.K. 17 Rozmowa z prof. Marią Szyszkowską, filozofem, senatorem RP – Nie ma chyba w Polsce nikogo, kto byłby zadowolony z wymiaru sprawiedliwości: irytuje i przeraża szalejąca przestępczość, bezradność organów ścigania, opieszałość sądów, niesprawiedliwość wyroków. Jedni głoszą potrzebę reform społecznych i rozwoju resocjalizacji w więzieniach, widząc w tym ratunek przed zalewem przestępczości. Drudzy chcą straszyć karą śmierci i wieloletnimi wyrokami. – Kara nie powinna być traktowana jak zemsta. Powinna mieć na celu przywrócenie skazanego społeczeństwu. Z drugiej jednak strony powinna też odstraszać potencjalnych złoczyńców. Są ludzie, którzy nie mają wewnętrznych hamulców i tylko Fot. Krzysztof Krakowiak ale nie w sytuacji panującego obecnie powszechnego bezrobocia. Doprowadziliśmy do tego, że praca stała się przywilejem. Jaki zatem sens miałoby uprzywilejowanie zatrudnieniem więźniów kosztem osób przebywających na wolności? – Czy nie należałoby jakoś rozszerzyć repertuaru stosowanych kar? – Brytyjczycy eksperymentowali kiedyś z koloniami karnymi w Australii, gdzie przestępcy skazywani byli na własne towarzystwo. Sądzę, że to nie był zły pomysł, ale teraz chyba raczej niemożliwy technicznie do zrealizowania. OKIEM HUMANISTY (43) Wina i kara strach przed wymiarem sprawiedliwości powstrzymuje ich przed szkodzeniem innym. Tym bardziej że wiara religijna nie jest skuteczną zaporą dla przestępstw, chociaż kapłani wzniecają lęk przed karą Boga. Przecież w Polsce więzienia są pełne ludzi wierzących, na ogół katolików. Choć zabrzmi to może brzydko, uważam, że niektórych ludzi trzeba poddawać tresurze, a jej narzędziem powinno być prawo. – Czy to znaczy, że należy zaostrzać kary? – Nie sądzę, aby długoletnie przetrzymywanie skazanych było celowe. Gdyby jeszcze polskie więziennictwo oferowało solidną psychoterapię i resocjalizację, to może długi pobyt za murami więzień miałby sens. Tymczasem tylko pomnaża koszty, które musi ponosić pozostała część społeczeństwa. Rzecz, na którą należy zwrócić uwagę, to dobór odpowiedniej kadry więziennej. Niestety, dozorcy to często osoby o skłonnościach sadystycznych, a to u skazanych może rodzić tylko nienawiść, a więc raczej demoralizuje. Interesowałam się kiedyś tym zagadnieniem, odwiedzałam więzienia i spostrzegłam, że poziom niektórych pracujących tam osób pozostawia wiele do życzenia. Ponadto uważam, że wielu winowajców można by – ze względu na koszty – skazywać na ograniczenie wolności w formie swoistego aresztu domowego. Dysponuje się już środkami technicznymi, które potrafią dobrze lokalizować oznakowane elektronicznie osoby. Nie zapominajmy, że w obecnej sytuacji pobyt w więzieniu demoralizuje. – A praca przymusowa więźniów? – Miałaby ona niewątpliwie sens pewnego zadośćuczynienia, no i niebagatelne znaczenie wychowawcze, Może to zbulwersuje wielu czytelników, ale jestem zwolenniczką przywrócenia w jakimś wymiarze kary chłosty. Nie chodzi oczywiście o fizyczne znęcanie się nad kimś lub powodowanie uszkodzeń ciała. Myślę jednak, że sprawienie – zwłaszcza w przypadku młodocianych przestępców – dolegliwości fizycznej zamiast zamykania w domach poprawczych byłoby skuteczniejszą formą oddziaływania. Tak zwane poprawczaki to wylęgarnie przyszłych kryminalistów. Chciałabym też przypomnieć, że legalne do niedawna fizyczne karanie w szkołach i domach było właśnie formą chłosty. – Wiele osób postuluje przywrócenie kary śmierci... – Nie jestem jej zwolenniczką. Po pierwsze, w historii było mnóstwo pomyłek w jej orzekaniu, a przecież szkoda, jaką czynimy niesłusznie skazanemu na śmierć, jest nieodwracalna. Poza tym nie sądzę, abyśmy jako społeczeństwo mieli prawo pozbawiać kogoś życia. Są pewne granice, których nie powinniśmy przekraczać, nawet wobec morderców. Jestem natomiast za skazywaniem szczególnie niebezpiecznych kryminalistów na rzeczywiste kary dożywotniego więzienia. Mam na myśli osoby o trwale wypaczonej psychice, niebezpieczne dla otoczenia. – W Polsce szczególnie bezkarne pozostają osoby, które popełniły wielkie przestępstwa gospodarcze. – Zdecydowanie popieram stosowanie kary przepadku mienia pochodzącego z przestępstwa. Szczególnie też należałoby badać, czy osoby bliskie przestępcy nie wzbogaciły się w niewyjaśnionych okolicznościach. W naszym kraju oszuści są formalnie bardzo ubodzy. Rozmawiał ADAM CIOCH 18 Nr 39 (186) 26 IX – 2 X 2003 r. NASZA RACJA OGŁOSZENIA PARTYJNE Zarząd Krajowy APP RACJA – ul. Zegrzyńska 8, 05-110 Jabłonna, tel. (22) 782 45 86; strona internetowa: www.racja.org; e-mail: [email protected]. Osoby zainteresowane finansowym wspieraniem działalności partii prosimy o dokonywanie wpłat na konto: APP RACJA ING BANK ŚLĄSKI Oddział w Łodzi; 041050146110000022 66001722. Wpłaty muszą zawierać imię, nazwisko, adres, PESEL darczyńcy i tytuł wpłaty. DOLNOŚLĄSKIE Wrocław – zarząd wojewódzki, ul. Braniborska 19/3, tel.(71) 355 45 03. Konto: PKO BP I/o Wrocław 2910205226-128520231. Wrocław – Urszula Bielska (71) 355 45 03; 0-609 113 566, Marek Grządziel (71) 361 60 34; 0-605 033 720; Edward Hołówko (71) 344 53 33; 0-600 856 904; Bolesławiec – Antoni Liput 0-609 814 643; Głogów – Marcin Malczyk 0-506 869 511; Grudziądz – Teresa Nowaczyk, Edward Poraziński (56) 462 13 95; 0-603 703 904; Jawor – Paweł Rybczyński (76) 870 20 04; 0-601 960 185; Jelenia Góra – Andrzej Turkiewicz (75) 755 25 04; 0-502 049 532; Urszula Musielak (75) 761 19 02; Kamienna Góra – Maria Lemańska (75) 742 65 96; Kłodzko – Kazimierz Sobol (74) 647 04 86; Legnica – Alfred Giebień (76) 856 13 22; 0-602 588 297; Polkowice – Jan Forościej (76) 845 50 11; 0-604 577 561; Strzelin – Roman Szwarc (71) 394 90 12; Świebodzice – Krzysztof Filipiak (74) 666 88 01; 0-609 474 729; Ząbkowice Śląskie – Marian Gawęda (74) 641 02 25; 0-600 552 449; Zgorzelec – Jerzy Grzyb (75) 648 21 21; 0-607 915 612; Złotoryja – Kazimierz Kozłowski 0-603 369 599; Zarząd wojewódzki poszukuje osób do koordynacji działalności na terenie Wałbrzycha i okolic. Kontakt: Urszula Bielska. Najbliższe zebrania: Świdnica – 26.09, godz.17, ul. Armii Krajowej 10, Dom Działkowca; Zgorzelec – 27.09, godz.18, ul. Warszawska 1 (dawny ZUS) – zjazd powiatowy; Wałbrzych – 28.09, godz. 11, klub „NOT”, ul. Szmidta 4a. KUJAWSKO-POMORSKIE Bydgoszcz – zarząd wojewódzki i miejski, ul. 20 Stycznia 21, tel. (52) 347 83 60-62. Dyżury w każdy czwartek w godz.17–19. Przewodniczący zarządu wojewódzkiego – Leszek Niedźwiecki 0-603 362 577; Przewodniczący zarządu miejskiego – Stanisław Kantorowski 0-606 358 817; Wiceprzewodniczący – Franciszek Lemańczuk 0-601 617 385; Wiceprzewodniczący – Marek Moszyński (52) 361 08 64; Skarbnik – Grażyna Niewiadomska 0-607 852 753; Członek – Hanna Rokicka 0-609 290 723; Toruń – Stanisław Gęsicki (56) 651 93 58; Chełmża – J. Kowalski (56) 675 67 54; Najbliższe zebrania: Toruń – 28.09, godz.15, ul. Sienkiewicza 35 (kasyno wojskowe) – zjazd miejski. Grudziądz – 3.10, godz. 17, ul. Pułaskiego 10A/18, siedziba zarządu. LUBELSKIE Lublin – zarząd wojewódzki, tel. (81) 746 97 24; Lublin – Jerzy Majewski (81) 746 97 24; 0-693 378 871; Piotr Podstawka (81) 534 62 30; 0-601 165 841; Biłgoraj – Stanisław Pułapa (84) 685 42 12; Chełm – Zbigniew Pierściński 0-501 711 386; Kraśnik – Olgierd Barcikowski (81) 825 82 11; Puławy – Dariusz Filipek 0-693 388 945; Włodawa – Edward Gorczycki (82) 572 21 01; Zamość – Zbigniew Przepiórka 0-696 438 007; Chętnych do zakładania struktur na terenie województwa prosimy o kontakt z Jerzym Majewskim lub Piotrem Podstawką z Lublina. Najbliższe zebrania: Lublin – 26.09, godz.17, ul. Nałęczowska 53, restauracja „Zacisze”. Biała Podlaska – 28.09, godz.17, ul. Okopowa 18/3, świetlica Spółdzielni Mieszkaniowej „Terebelska II”. Łódź – Elżbieta Szmigielska 0-503 162 608; Agata Szubka 0-507 345 522; Tomaszów Mazowiecki – Jarosław Kość 0-602 586 646, dyżury: wtorek 17.30–19, ul. Żurawia 21; Łowicz – Mirosław Iwański (46) 837 78 39; Waldemar Szalewia (46) 837 46 46; Piotrków Trybunalski – Waldemar Świder 0-601 346 223. MAŁOPOLSKIE Kraków – zarząd wojewódzki, ul. Wójtowska 3/39, tel. (12) 634 54 53, dyżury: środy 16–18, piątki 12–14; Kraków – Zbigniew Sawiński 0-502 715 902; Stanisław Błąkała (12) 636 73 48; Olgierd Krupiński 0-603 420 074; Andrychów, Wadowice – Jan Smolec (33) 875 85 20; Chrzanów – Marian Wojnar (32) 623 22 92; Nowy Sącz – Andrzej Idzik (18) 443 62 61; Zbigniew Bosek (18) 441 54 65; Olkusz – Tomasz Kulig (32) 643 40 90; Andrzej Łukowski (32) 642 49 48; Oświęcim – Tadeusz Paradysz 0-607 334 886; Lucjan Fidyt (33) 843 28 48; Proszowice – Janusz Skoczylas 0-602 382 135; Tarnów – Bogdan Kuczek (14) 624 27 93. Zarząd wojewódzki poszukuje chętnych do organizowania struktur partii w powiatach: Bochnia, Brzesko, Dąbrowa Tarnowska, Myślenice, Miechów, Sucha Beskidzka, Wieliczka Najbliższe zebrania: Andrychów – 3.10, godz. 16, ul. Lenartowicza 7, klub osiedlowy. MAZOWIECKIE Warszawa – zarząd wojewódzki, ul. Zegrzyńska 8, 05-110 Jabłonna, tel. (22) 782 45 86. Dyżury: poniedziałki w godz.15–19. Konto APP RACJA: ING BANK ŚLĄSKI Oddział w Warszawie nr 60105010381000002271547404. Warszawa: Bemowo – Alicja Dominiak 0-503 433 133; Mokotów – Mirosława Zając 0-502 362 404; Ochota – Marek Dembowski 0-691 539 445; Praga – Marek Foryś 0-502 383 166; Śródmieście – Michał Struszewski 0-504 150 733; Targówek – Alfred Stęplewski 0-609 133 308; Włochy – Piotr Skorko 0-506 979 978; Wola – Waldemar Cieśluk 0-604 913 577. Ciechanów – Lidia Cyranowicz (23) 671 35 20; Nowy Dwór – Zbigniew Kwaśniewski 0-601 230 614; Otwock – Stanisław Wiśniewski 0-601 761 652; Płock – Gabriel Kemicer 0-504 587 261, Płońsk – Stefan Kamiński 0-607 048 581; Pruszków – Krystyna Laskowska 0-600 248 875; Radom – Marek Motyka 0-603 196 411 Siedlce – Marian Kozak 0606 153 691; Najbliższe zebrania: Warszawa–Żoliborz – 28.09, godz.13, ul. Próchnika 8A, Dom Kultury – barek (na tyłach teatru „Komedia”); Warszawa – 4.10, godz. 16, ul. Kwatery Głównej 46, Wild West Saloon – spotkanie integracyjne członków i sympatyków Antyklerykalnej Partii Postępu RACJA oraz czytelników FiM (piwo i grill na koszt własny). OPOLSKIE Opole – zarząd wojewódzki, ul. Domańskiego 21, tel. (77) 457 49 04; Stanisław Bukowski (77) 457 49 04; Stanisław Pokrywka 0-696 667 317. Najbliższe zebrania: Opole – 26.09, godz. 19, ul. Domańskiego 21. PODLASKIE Białystok – zarząd wojewódzki, ul. Zwycięstwa 8, tel. 651 25 70 (wew. 119), dyżury: wtorki, środy, czwartki 16–18; Łomża – Grzegorz Kotarski 0-501 247 578, Radosław Zawojski 0-600 052 540; Hajnówka – Stanisław Sobczak (85) 683 33 34. Najbliższe zebrania: Łomża – 28.09, godz. 16, ul. Długa 6, restauracja „Tango” (II p.). PODKARPACKIE Rzeszów – zarząd wojewódzki, ul. Słowackiego 24, dyżury: wtorki, czwartki 16–18, soboty 11–13. Rzeszów – Jan Stępień (17) 857 82 57. LUBUSKIE Gorzów Wlkp. – Eugeniusz Mikołajczak (95) 737 10 58; Zielona Góra – Konrad Ciesielski (68) 320 44 02; Gubin – Mirosław Sączawa 0-609 591912; Nowa Sól – Mieczysław Ratyniak (68) 388 76 20; Sulechów Babimost – Piotr Kozyra 0-507 862 427; Żary – Józef Abramowicz (68) 479 32 32. Zarząd wojewódzki poszukuje osób chętnych do tworzenia struktur na terenie powiatów: Przemyśl, Kolbuszowa, Łańcut, Brzozów, Jasło, Lubaczów, Nisko, Krzyżów, Krosno, Mielec, Przeworsk, Lesko i Bieszczady. Dębica – Piotr Michoń 0-503 177 859; Najbliższe zebrania: Dębica – 26.09, godz. 18, Rynek 14, budynek Rzemieślnik; Rzeszów – 5.10, godz.11, ul. Kamińskiego 12. ŁÓDZKIE Łódź – zarząd wojewódzki, ul. Próchnika 1, pok. 307, tel. (42) 632 34 83, dyżury: poniedziałek 14–17.30, środa 10–18; POMORSKIE Gdańsk – zarząd wojewódzki, ul. Grodza Kamienna 1, tel. (58) 305 17 30, dyżury: środy 15–18, soboty 10–14. Gdańsk – Andrzej Kotłowski 0-601 258 016; Zbigniew Krasnodębski 0-693 410 662; Gdynia – Ziemowit Bujko 0-606 924 771; Sztum – Andrzej Petrykowski 0-602 446 758; Kwidzyń – Leszek Maroń 0-502 358 947. ŚLĄSKIE Bytom – zarząd wojewódzki, ul. Dworcowa 2, dyżury: poniedziałki 14–16, kontakt: Tomasz Sroka 0-501 858 115. Konto: Zarząd Wojewódzki APP RACJA, 41-902 Bytom, MILLENNIUM BIG BANK S.A. o/Bytom nr 81116022020000000035906515. Powiaty: Bytom – Julian Marcichow 0-502 718 111; Będzin – zarząd powiatowy, ul. Małachowskiego 29, tel. 265 86 54, dyżury: środy 11–13, piątki 16–18, Kazimierz Zych 0-601 404 945; Chorzów – Tomasz Sroka 0-501 858 115; Rafał Maćkowiak 0-600 299 101; Cieszyn – Bogdan Starski 0-604 461 510; Częstochowa – zarząd powiatowy, al. NMP 24 (II piętro, lokal PPS), dyżury: wtorki i czwartki 17–19, Andrzej Bak 0-502 085 148; Maciej Kołodziejczyk 0-601 505 890; Gliwice – zarząd powiatowy, czytelnia EMPiK /pok 103/, dyżury we wtorki 15–17 i czwartki 11–13, tel. 0-694 309 198; Katowice – zarząd powiatowy, ul. Sokolska 10A/4, tel. (32) 259 78 17, dyżur: czwartki 15–18. Ruda Śląska, Wirek – zarząd powiatowy, ul. 1 Maja 270, tel. 242 30 33; 240 70 34, dyżury: wtorki 17–19, piątki 10–12, Henryk Wiedehoeft 0-605 369 803; Tarnowskie Góry – Mariusz Podgórny 0-609 068 592; Tychy – siedziba: ul. Grota Roweckiego 10 (pok. 102), dyżury w środy 17–19. Najbliższe zebrania: Będzin – 29.09, godz. 18, ul. Małachowskiego 29. Bielsko-Biała – 30.09, godz. 17, ul.1 Maja 45/4. Jastrzebie Zdrój – 27.09, godz. 17, ul. Jasna, bar „Caro”. Katowice – 9.10, godz. 17, ul. Sokolska 10A/4. Sosnowiec – 2.10, godz. 17, ul. Przyjaciół Żołnierza, hotel „Orion”. Świętochłowice – 01.10, godz. 18 – Wirek, ul. 1 Maja 270, siedziba powiatowa w Rudzie Śląskiej. Zabrze – 04.10, godz.15, ul. Szczęść Boże, pub „Galeria”. ŚWIĘTOKRZYSKIE Kielce – zarząd wojewódzki, ul. Warszawska 6 /p. 7/, tel. (41) 344 72 73, dyżury: wtorki i czwartki 14–18, konto: APP Racja. ING Bank Śląski o/Kielce STAREO nr 50105014161000002272130010. Kielce – Józef Niedziela 0-609 483 480; Ostrowiec Świętokrzyski – Arkadiusz Freilich 0-503 021 744; Pinczów – Andrzej Sedrowski 0-694 835 548; Skarżysko-Kamienna – Przemysław Skorek 0-608 366 267; Wiesław Milczarczyk 0-693 424 226; (41) 251 00 14; Staszów – Dariusz Klimek 0-606 954 842; Włoszczowa – Zbigniew Nowak (41) 394 38 20; Starachowice – (41) 274 15 76; Nowiny ,Chęciny, Małogoszcz – Mariusz Nowak 0-601 705 305; Paweł Jaworski 0-604 445 623; Warszawsko-watykański spisek 4 października 2003 r. w Rzymie rozpocznie się konferencja międzyrządowa, podczas której ma zostać uzgodniony ostateczny tekst unijnej konstytucji. W Polsce Kościół watykański wywiera na rządzących presję, aby domagali się umieszczenia w preambule konstytucji odwołania do wartości chrześcijańskich. Polscy negocjatorzy liczą na poparcie m.in. Włoch i Irlandii – eksportując tym samym ciemnogród, który prowadzi do zaniechania postępu i rozwoju społeczeństw europejskich. Utworzenie „europejskiej unii religijnej” pod egidą Watykanu jest jednym z głównych starannie ukrywanych celów Karola Wojtyły. Odwołanie się do katolickiego Boga w ustawie zasadniczej oznaczać będzie de facto kres reformacji, gdyż zgodnie z deklaracją „Dominus Iesus” z 2000 r. jedynym pośrednikiem na drodze zbawienia jest Kościół katolicki. A gdzie jest poszanowanie dla wyznawców innych religii i kościołów? A gdzie szacunek dla Konstytucji RP i jej zapisów o wolności sumienia i wyznania? Rzym dąży do otoczenia swą kuratelą wspólnoty europejskiej od początku jej istnienia. Czy za taką Unią głosowaliśmy w referendum? Wiernymi „dywizjami” Watykanu są wszystkie partie chadeckie i tzw. chrześcijańskie, jak również sklerykalizowane SLD. To za ich pośrednictwem wmawia się opinii publicznej, że zjednoczenie Europy jest wolą bożą, a prawo wspólnoty – prawem bożym. Nowa konstytucja europejska z katowartościami, jak to proponuje rząd, oraz postępująca klerykalizacja życia społecznego i politycznego narzucą nam katolickiego cezara, który stanie się zwierzchnikiem moralnej obłudy dla wszystkich postępowych krajów, a światłe społeczeństwa (wzorem polskiego) staną się watykańskim wasalem. Zadaniem wasala będzie oddać cezarowi to, co do niego należy – wolną, demokratyczną Polskę i Europę. Antyklerykalna Partia Postępu RACJA stanowczo protestuje przeciwko dalszemu życiu w czarnej rzeczywistości! JERZY WRÓBEL Sekretarz generalny APP RACJA RACJA u Rybaka W Krzeszowie, nieoficjalnej letniej siedzibie biskupów legnickich, coroczną atrakcją jest odpust u stóp „cudownego” obrazu. W tym roku atrakcją stała się akcja i stoisko APP RACJA. Miejsce na przyklasztornym parkingu zostało wykupione dużo wcześniej i w dzień odpustu zjechali do Krzeszowa liczni członkowie partii: zarząd województwa dolnośląskiego, jeleniogórzanie, koledzy ze Świdnicy, Świebodzic, Kamiennej Góry (organizator). Większość pięknie odziana w antyklerykalne koszulki. Reakcja sukienkowych – bezpłatny opieprz z ambony, spowodowała większy wzrost zainteresowania i ludzie napłynęli szerokim strumieniem. Po odpuście zgłosiło się wielu nowych członków – co będzie, kiedy sukienkowi nagłośnią burdele i meliny? Ciekawie było też w toalecie, poza klasztornym terenem, gdzie rozlegały się z głośników odgłosy mszy... Wierni byli zbulwersowani. Świętych miejsc, obrazów i odpustów jest w III RP dostatek – koledzy z innych rejonów kraju – korzystajcie! HJ Fot. Marek Grządziel WARMIŃSKO-MAZURSKIE Olsztyn – zarząd wojewódzki, ul. Panasa 1A, tel. (89) 541 19 05, dyżury: środy 17–20, soboty 14–17; Konto ZW APP RACJA, Bank Pocztowy S.A. Oddział Olsztyn ul. Kopernika 40 nr 1320110431299233-27006-21100-100010/0 Olsztyn – Bronisław Oleszkiewicz (89) 543 26 33; Grażyna Kurczewska 0-608 335 102; Anania Toczko-Sandowicz 0-605 535 207; Iława – Kazimierz Jeziorski 0-506 195 556; Olecko – Zbigniew Kaczmarek 0-501 426 665; Jerzy Woźniak 0-504 608 716; Biskupiec – Tadeusz Markiewicz (89) 715 31 98; Ełk – Zbigniew Draniewicz (87) 610 18 79; Elbląg – Leszek Bogutyn 0-601391 586; Giżycko – Grzegorz Rutkiewicz (87) 428 82 01; Najbliższe zebrania: Elbląg – 4.10, godz.16, ul. Grunwaldzka 31. ZACHODNIOPOMORSKIE Szczecin – Zbigniew Ciechanowicz 0-600 368 666; Krzysztof Mościbroda 0-602 763 226; Białogard – Jerzy Grzelak 0-604 914 621; Choszczno – Lucjan Fałdrowicz 0-692 787 803; Drawno – Adam Janił 0-505 702 412; Goleniów – Ireneusz Kosmala 0-605 892 613; Gryfice – Henryk Krajnik 0-603 947 963; Gryfino – Henryka Pankowska 4161118 Kołobrzeg – Grzegorz Stelmach 0-505 155 172; Koszalin – Jan Piechowski (94) 345 42 89; Pyrzyce – Leopold Wolański 0-692 597 374; Stargard Szczeciński – Wojciech Kłaczkiewicz 0-601 723 440; Świnoujście – Jerzy Strymiński 0-604 797 181; Wałcz – Józef Ciach 250 95 46. Najbliższe zebrania: Stargard Szczeciński – 28.09, godz.17, ul. Wieniawskiego, pub „YES”; Szczecin – 28.09, godz. 17, hotel „Radisson” – zjazd połączony z wyborem władz miejskich. Dawny Dom Pielgrzyma, dziś domek biskupa Rybaka Koszulki antyklerykalne przebiły różańce Nr 39 (186) 26 IX – 2 X 2003 r. LISTY By żyć godnie Nasz kraj osiągnął już dno. Dno gospodarcze, społeczne i kulturowe. Rządzą nami nieudacznicy i popaprańcy, którzy nie robią nic poza nabijaniem swojej kiesy naszymi pieniędzmi. My, młodzi ludzie, wbrew pozorom interesujemy się polityką i losem naszego kraju, tryskamy energią i mamy głowy pełne pomysłów, jednak nikt się z nami nie liczy. Mamy być kwiatem młodzieży, a ja mam wrażenie, że jesteśmy chwastem społeczeństwa polskiego. Chcemy żyć godnie. Mamy w dupie Kościół i całą czarną mafię, która chce się wedrzeć w każdą dziedzinę życia. To dzięki Wam zacząłem głośno mówić o tym, co myślę, to Wy pomogliście mi zrozumieć, że nie jestem sam. Mam nadzieję, że uda mi się wstąpić do APP RACJA, bo, jak na razie, jesteście jedyną alternatywą na normalne życie. Tomek ze Szczecina Młodzież przyszłością... Pozwalam sobie skreślić te parę słów jako stały i młody czytelnik „Faktów i Mitów” (mam 17 lat). Zostałem wychowany w całkowitych przekonaniach antyklerykalnych, z czego jestem dumny! Dlatego też cieszę się, że jest gazeta niszcząca i ujawniająca afery związane z czarną szarańczą, wpieprzającą się z butami w nasze życie!!! Czarne zgredy myślą, że w tym kraju można wszystko, że jak lewicowy rząd liże dupy wszystkim, którzy są związani z klerem, to naród się z tego cieszy! Ja mówię NIE i tym brudnym politykom i całemu zasranemu Kościołowi. Adam Dernoga, Piła Przekupny ksiądz Mam 13 wiosen, a Wasze pismo czytam od dawna. Pokazała mi je babcia, która zaczytuje się w Waszych, często szokujących, artykułach. Chciałabym przytoczyć pewną historię, która przydarzyła mi się, kiedy byłam w piątej klasie. Otóż ksiądz, który nas uczył religii zaproponował mojej koleżance (cytuję): „Jeżeli obiecasz mi przed obliczem naszego Stwórcy, że będziesz chodzić co niedziela do kościoła, to postawię ci piątkę na świadectwie”. To było najprostsze przekupstwo! Mi też to zaproponował, lecz ja – pewna swoich lekko ateistycznych poglądów – wybrałam gorszą, ale sprawiedliwą ocenę. Z kolejną niemiłą sytuacją „religijną” spotkałam się później, po 3 miesiącach, tym razem z katechetką. Pani D. przepytywała nas z ostatniej lekcji. Podniosłam rękę i, zamiast udzielić poprawnej odpowiedzi na jej pytanie, zapytałam: „Dlaczego w Piotrkowie jest tak dużo kościołów?”, a ona na to: „Dziecko. LISTY OD CZYTELNIKÓW do figur i obrazów itp. No i co wtedy? Kasa pusta, datków nie ma i hierarchia kościelna więdnie jak niepodlewana roślina. Aż wreszcie – uschnięta – zostaje wyrzucona na śmietnik historii. Piękne marzenia, chyba nie do zrealizowania! Ktoś powiedział, że głupota ludzka – tak jak wszechświat – nie ma to fanatyczka Rydzyka, druga z kolei ma w rodzinie księdza. Taka promocja obrazu proboszcza w telewizji to nic innego, jak dobra reklama (darmowa!), a co za tym idzie – to pielgrzymki i kasa. I o to właśnie chodzi, a w ciemnogrodzie uwierzą we wszystko. Była mieszkanka Bogdanowic Najpierw pielgrzymka Pomyśl, jeżeli ludzie nie chodzą do kościoła, to co Kościół musi zrobić? Oczywiście przyjść do ludzi!”. To było zarazem śmieszne i straszne. Po tym wydarzeniu pani D. była w stosunku do mnie niesympatyczna i złośliwa. Marysieńka Piotrków Trybunalski Polski cyrk Ten cały grany bezustannie na polskiej arenie „Cyrk według Monthy Papieża” dzieje się na oczach dawno pozbawionych honoru parafian, którzy żyją w doktrynalnie obowiązującym systemie upodlenia, charakteryzującym się m.in. takimi praktykami jak: przyklęki, walenie się na kolana na pokaz, padanie krzyżem na twarz, bicie się w piersi, samodonosicielstwo spowiedzi, wyznanie wiary depczące prawo do milczenia w sprawach przekonań czy wreszcie żywcem zerżnięte ze zwyczajów pańszczyźnianych całowanie kleru po rękach, podejmowanie „pod kolana” zamienione w przyklęk z pochyleniem głowy, by mógł on położyć na niej rękę w geście błogosławieństwa. Podejmują tym samym decyzję o zawieszeniu swoich praw obywatelskich, tak ciężko wywalczonych i okupionych krwią milionów bojowników o wyzwolenie mas spod jarzma. L.B.Bielski Pomarzyć... Wyobraźmy sobie, że kościoły opustoszały, wierni zrezygnowali z usług księży, lud przestał pielgrzymować granic. Jeżeli chodzi o wszechświat, to mam pewne wątpliwości... Józef P., Łódź Propagandyści? 60 proc. Polaków przeciwnych irackiej kompromitacji Wojska Polskiego nie natrafi w żadnej stacji telewizyjnej ani radiowej na choćby jeden głos zgodny z ich odczuciami. Czy to dziennikarze „wolnych, niezależnych” mediów, czy tępi propagandyści, którzy otrzymali zadanie ogłupienia ludzi i czynią to w sposób prymitywny, wywołujący mdłości? Chwała „Faktom i Mitom”, że jako jedyne na rynku prasowym zachowują się godnie i rozumnie. Andrzej K., Warszawa Cuda dewotów W niedzielę włączam telewizor i kanał lokalny z Wrocławia. W programie emitują relację z Bogdanowic, gdzie w tamtejszym kościele znajduje się obraz M.B. z Monastyrza. Tamtejszy proboszcz A. Szubka bez zająknięcia opowiada, jakich łask ludzie doznali, a nawet, że pojawiły się łzy na obrazie. Cud to jest, ale taki, że nikt o tym w Bogdanowicach od czasów, kiedy obraz został przewieziony przez poprzedniego proboszcza śp. K. Jońca, nic nie słyszał. Gdyby były cuda, to i byłyby pielgrzymki, tak jak do Oławy. Ciekawostką był komentarz dwóch pań, które jedzą księdzu z ręki. Łask płynących z cudownego obrazu doznały takich: jedna Kilka dni temu oglądałem reportaż telewizyjny o kłopotach bardzo biednej rodziny chłopskiej. Zabiedzona, sympatyczna z buzi kobieta, otoczona wianuszkiem umorusanych dzieci, mówiła o swych niedostatkach. Mąż bez pracy, gospodarstwo malutkie, czasem z opieki społecznej kapnie kilka groszy. Teraz, w lecie jest trochę lżej, bo zbierają i sprzedają jagody, choć z powodu suszy urodzaj niewielki. Ale już pokazują się w lesie grzyby i z ich sprzedaży zbierze się trochę pieniędzy... na pielgrzymkę do Częstochowy w sierpniu. Nie na treściwszą zupę dla dzieci, nie na kawałek mydła, by je umyć, nie na puszkę farby, by odświeżyć mieszkanie itp., ale na pielgrzymkę! Takich właśnie biednych i głupich rodaków kocha Kościół. Robić dzieci, bo tak podobno chce Bóg, i żyć na melodię popularnej niedawno pieśni patriotycznej – oto ich cel. Wszystko, co nasze klechom oddamy, Wolność i portfel, i każdą myśl. Cieszą się czarni: „Idą barany, Otwórzcie bramy, będziemy strzyc”. Janusz Matyas, Wrocław Komu bije... To straszne. Od 2 lat mieszkam w kamienicy, za którą znajduje się kościół. Codziennie mój sen jest przerywany o godz. 6.00 (potem co godzinę) potężnym biciem dzwonów. Wstawiłam szczelne okna, ale nie pomogło. Śpię przy zamkniętych i też nie wytrzymuję. Napisałam do tutejszej gazety „Express”. Wydrukowali mały artykuł, ale co to dało? Kiedyś wkurzona zadzwoniłam do proboszcza i najzwyczajniej w świecie wykrzyczałam, co o tym myślę. Wszyscy mi mówią, że nie wygram, że takich jak ja musiałoby się zebrać znacznie więcej, ale wiem, że to jest niemożliwe. Uważam to za ogromny problem. Msze przez megafon i dzwony kościelne w XXI wieku to debilizm. Jakim prawem ktoś katuje innych swoją wiarą? Już widzę, jak np. świadkowie Jehowy na swoich 19 „Salach królestwa” zawieszają dzwony i puszczają je w ruch od 6.00 do 23.00. Albo jeszcze lepiej – wszystkie wyznania zaczynają w ten sposób akcentować swoje istnienie. Możecie to sobie wyobrazić? A.R. Sprostowanie W artykule pt. „Łatwiej, czyli trudniej” („FiM” 33/2003) ukazały się nieścisłe i wprowadzające w błąd informacje dotyczące nowelizacji przepisów w sprawie miejsc uznanych odpraw celnych. Nowelizacja ustawy Kodeks celny przewiduje, że dotychczasowe miejsca wyznaczone lub uznane stracą ważność po okresie trzech miesięcy od dnia wejścia w życie nowego rozporządzenia w sprawie miejsca wyznaczonego lub uznanego przez organ celny, w którym mogą być dokonywane czynności przewidziane przepisami prawa celnego. Jednakże po upływie tego okresu nastąpi utrata możliwości uzyskania zgody organu celnego w miejscu uznanym. Po wejściu w życie ww. rozporządzenia zarówno osoby, które obecnie są adresatami decyzji o uznaniu miejsca, jak i osoby, które dopiero zamierzają ubiegać się o uznane miejsca, będą mogły wystąpić z wnioskiem o uznanie miejsca do właściwego dyrektora izby celnej. p.o. Dyrektor Biura Prasowego Ministra Finansów Izabella Laskowska REWELACJA DLA KONESERÓW Już za tydzień zapraszamy wszystkich PT Czytelników do lektury niebywałej. Do lektury jedynej w swoim rodzaju. Redakcja „FiM” odnalazła (i przetłumaczyła) książkę w Polsce nieosiągalną od lat. Książkę tak obrazoburczą, że sam autor nie odważył się na publikację swojego dzieła. Już w następnym numerze „Faktów i Mitów” „Listy z Ziemi” Marka Twaina! OGŁOSZENIE Czytelników, którzy nie mogą kupić naszej gazety w którymkolwiek z punktów sprzedaży prasy, prosimy o zasięgnięcie informacji u sprzedawcy na temat adresu punktu i nazwy kolportera dostarczającego gazety, a następnie o kontakt (tel. 0-501 361 333). Redakcja TYGODNIK FAKTY i MITY Prezes zarządu i redaktor naczelny: Roman Kotliński (Jonasz); Zastępcy red. naczelnego: Marek Szenborn, Marek Sitkowski; Sekretarz redakcji: Adam Cioch – tel. (42) 637 10 27; Dział reportażu: Anna Tarczyńska, Ryszard Poradowski – tel. (42) 639 85 41; Dział historyczno-religijny: Paulina Starościk – tel. (42) 630 72 33; Redaktor graficzny: Tomasz Kapuściński; Fotoreporter: Marcin Bobrowicz; Dział promocji i reklamy: tel. (42) 630 73 27; Dział łączności z czytelnikami: (42) 630 70 66; Adres redakcji: 90-601 Łódź, ul. Zielona 15; e-mail: [email protected]; Wydawca: „BŁAJA News” Sp. z o.o.; Sekretariat: tel./fax (42) 630 70 65; Druk: POLSKAPRESSE w Łodzi. Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych oraz zastrzega sobie prawo do adiustacji i skracania tekstów. WARUNKI PRENUMERATY: 1. W Polsce przedpłaty przyjmują: a) Urzędy pocztowe i listonosze – do 25 listopada na pierwszy kwartał 2004 r. Cena prenumeraty – 28,60 zł za jeden kwartał; b) RUCH SA – do 25 listopada na pierwszy kwartał 2004 r. Cena prenumeraty – 28,60 zł kwartalnie. Wpłaty przyjmują jednostki kolportażowe RUCH SA w miejscu zamieszkania prenumeratora. 2. Prenumerata zagraniczna: Wpłaty przyjmuje jednostka RUCH SA Oddział Krajowej Dystrybucji Prasy na konto w PEKAO SA IV O/Warszawa nr 12401053-40060347-2700-401112-005 lub w kasie Oddziału. Informacji o warunkach prenumeraty udziela ww. Oddział: 01-248 Warszawa, ul. Jana Kazimierza 31/33, tel.: 0 (prefiks) 22 532 87 31, 532 88 16, 532 88 19, 532 88 20; infolinia 0 800 12 00 29. Ceny prenumeraty z wysyłką za granicę w PLN dla wpłacających w kraju: pocztą zwykłą (cały świat) 132,–/kwartał; 227,–/pół roku; 378,–/rok; pocztą lotniczą (Europa) 149,–/kwartał; 255,–/pół roku; 426,–/rok; pocztą lotniczą (reszta świata) 182,–/kwartał 313,–/pół roku 521,–/rok. W USD dla wpłacających z zagranicy: pocztą zwykłą (cały świat) 88,–/rok; pocztą lotniczą (Europa) 99,–/rok; pocztą lotniczą (reszta świata) 121,–/rok. Prenumerata zagraniczna RUCH SA płatna kartą płatniczą na www.ruch.pol.pl 3. Prenumerata w Niemczech: Verlag Hûbsch & CO., Dortmund, tel. 0 231 101948, fax 0 231 7213326. 4. Dystrybutorzy w USA: New York – European Distribution Inc., tel. (718) 821 3290; Chicago – J&B Distributing c.o., tel. (773) 736 6171; Lowell International c.o., tel. (847) 439 6300. 5. Dystrybutor w Kanadzie: Mississauga – Vartex Distributing Inc., tel. (905) 624 4726. Księgarnia „Pegaz” – Polska Plaza Wisła, tel. (905) 238 9994. 6. Prenumerata redakcyjna: do 5 grudnia na pierwszy kwartał 2004 r. Cena 28,60 zł. Wpłaty dokonywać na konto: BŁAJA NEWS, 90-601 Łódź, ul. Zielona 15, Bank Przemysłowo-Handlowy PBK SA o/Łódź 87 1060 0076 0000 3300 0019 9492. 7. Zagraniczna prenumerata elektroniczna: p–[email protected]. 8. Prenumerata na całym świecie: www.exportim.com. Szczegółowe informacje na stronie internetowej http://www.faktyimity.pl Prenumerator upoważnia firmę „BŁAJA News” Sp. z o.o. ul. Zielona 15, 90-601 Łódź, NIP: 725-00-20-898 do wystawienia faktury VAT na prenumeratę tygodnika „Fakty i Mity” bez podpisu. 20 Nr 39 (186) 26 IX – 2 X 2003 r. JAJA JAK BIRETY ŚWIĘTUSZENIE W Niemczech też... D ochody czerpane ze sprzedaży widoku nagich ciał powinny być przekazywane na cele religijne – stwierdził Wojciech Eichelberger w rozmowie z Renatą Arendt-Dziurdzikowską. Tematem rozmowy (kwietniowe „Zwierciadło”) było wykorzystywanie przez media i agencje reklamowe widoku nagich ciał kobiecych do promocji produktów oraz fakt, że dzięki prezentowaniu skąpo ubranych modelek wzrastają zyski prasy i producentów. Zyski, które firmy zatrzymują dla siebie, zamiast dzielić się nimi na przykład z księżmi! Skandal! Zdaniem Wojciecha Eichelbergera, psychologa, psychoterapeuty i... buddysty, korzyści związane ze sprzedażą obrazów atrakcyjnego ludzkiego ciała powinien czerpać Kościół. Filozofia uprawniająca pana Eichelbergera do takiego twierdzenia Szkolny humor Pamiętaj! Nigdy nie dyskutuj z dziećmi. Są cwane, przebiegłe i zagną cię bez trudu. Nie wierzysz? Oto dowód: Rys. Tomasz Kapuściński Ulotka z „Der geistige Revolutionär Christus”: „Zatrzymać pedofilów”; „Już teraz wystąp z Kościoła” – nawołują antyklerykałowie Na lekcji religii nauczyciel omawia z 5- i 6-latkami Dziesięcioro Przykazań. Właśnie omówili przykazanie o szanowaniu rodziców i nauczyciel spytał: – A czy jest jakieś przykazanie, które mówi o tym, jak traktować braci i siostry? Kościół alfonsem? zawiera się w rozumowaniu, że nasze ciało wcale do nas nie należy. Nie mamy prawa go sprzedawać, ponieważ ciało nie jest produktem naszej pracy; nie mamy też moralnego tytułu, aby za pokazywanie go brać pieniądze. Kasowanie szmalu za sesje zdjęciowe jest naganne. Ponieważ istnieje problem, do kogo w rzeczywistości należy nasze ciało, dochody czerpane z tej działalności są podejrzane i jako takie najlepiej przeznaczać je na wspieranie ludzi i instytucji rozważających kwestię, kto jest właścicielem ludzkiego ciała – człowiek czy Bóg? Jeśli Bóg, to oczywiście Krk. Uważamy, że postulat Wojciecha Eichelbergera jest jak najbardziej słuszny. Kościół rzymskokatolicki jest instytucją w pełni uprawnioną do czerpania dochodów ze sprzedaży ciał – robi to bowiem od wieków, choćby poprzez handlowanie „ciałem Chrystusa”. Czerpie również ogromne korzyści ze sprzedaży wizerunków ciała ukrzyżowanego Syna Bożego czy też twarzy i przeróżnych postaci Matki Boskiej i innych świętych. Dlaczego nie może oficjalnie brać kasy za sprzedaż wizerunków roznegliżowanych panienek reklamujących luksusowe samochody, mydła, kremy czy wodę mineralną? Oczekujemy na szybkie inicjatywy parlamentarne. Nie można pozwolić, by taka fura pieniędzy marnowała się, nie służąc ludziom i instytucjom poszukującym właściciela naszych ciał! J. KOSER Mały chłopiec (najstarszy z rodzeństwa) odpowiada: – Nie zabijaj. ¤¤¤ Przedszkolanka przechadzała się po sali, obserwując rysujące dzieci. Od czasu do czasu spoglądała, jak idzie praca. Podeszła do dziewczynki pracującej w wielkim skupieniu i spytała ją, co rysuje. – Rysuję Boga. Nauczycielka wyraziła zdziwienie: – Ale przecież nikt nie wie, jak Bóg wygląda... Dziewczynka, nie przerywając pracy, odpowiedziała: – Za chwilę będą wiedzieli. ¤¤¤ Do szkoły zaproszono fotografa i nauczyciel namawia dzieci, by każde kupiło odbitkę zdjęcia grupowego. – Pomyślcie tylko, gdy już będziecie dorosłe, popatrzycie na fotografię i powiecie: „To Ania, teraz jest prawnikiem”. Albo: „To jest Michał. Teraz jest lekarzem”. Na to cienki głosik z tyłu sali: – „A to jest nauczyciel. Teraz już nie żyje”.