Zarobić na wietrze i nie stracić na zbiorach

Transkrypt

Zarobić na wietrze i nie stracić na zbiorach
Ekoportal.eu - ochrona środowiska ekologia ochrona przyrody recykling biopaliwa GMO odpady
Zarobić na wietrze i nie stracić na zbiorach
Firma z Koszalina obiecuje, że rolnicy każdego roku dostaną po 10 tysięcy na... wiatraki postawione na ich polach.
Stanisław Burdach, rolnik z Zamku Bierzgłowskiego, ostatnio nie może spać spokojnie. Przed dwoma tygodniami
zjawił się u niego facet z Chojnic. Namawiał, aby zgodził się na postawienie na swoim polu wiatraka. Cała Europa
szukając oszczędności i dbając o środowisko, zaprzęgła wiatr do produkcji prądu. Polska dopiero raczkuje w tej
dziedzinie.
Gość przedstawił się jako przedstawiciel firmy Windhunter z Koszalina, która nie tylko w Polsce, ale i w Grecji,
Hiszpanii, na Łotwie, prowadziła wietrzne inwestycje. W przedwstępnej umowie, firma zobowiązuje się do pokrycia
wszystkich kosztów związanych z postawieniem wiatraków, załatwienia wszystkich pozwoleń w gminie. Gospodarz
nie będzie wykładać żadnych pieniędzy. Przeciwnie, kiedy na jako polu stanie wiatrak, otrzyma 12 tysięcy, i po 10
tysięcy za każdy rok eksploatacji. – To pieniądze warte zachodu – przyznaje rolnik, ale żartem dodaje, że kwoty
mogliby napisać w euro. – Pod wiatrak zajmą tyle ziemi, co ja mam pod chałupą. A w dalszym ciągu będą mógł siać i
zbierać wszystko, co urośnie. Jeśli zrobią jakieś szkody w uprawach, to je pokryją.Umowa o wydzierżawieniu tego
skrawka pola ma obowiązywać przez trzydzieści lat. W przypadku sprzedaży, firma z Koszalina miałaby prawo
pierwokupu gruntu z masztem, a przy przepisywaniu gospodarstwa, następca musi się zobowiązać do utrzymania
wiatraka. Rolnik będzie mógł rozwiązać umowę tylko wówczas, jeśli na czas nie dostanie zapłaty. – Ryzykuję jedynie
tym, że gdyby zbankrutowali, nie miałby, kto rozebrać masztu, ale wówczas potnę go na złom – mówi Burdach.Wieść
o wiatrakach i pieniądzach szybko się rozeszła. Zresztą sam Burdach rzucił swoją robotę, wsiadł w samochód i zaczął
agitować sąsiadów. Jeden czy dwa maszty to za mało. Powinno ich powstać przynajmniej 18. Rolnicy boją się, czy w
umowie nie ma jakiegoś podstępu, jakiegoś haka, czy to nie jest zamach na ich ziemię.Bogdan Jędrzejczyk z Chojnic,
przedstawiciel firmy Windhunter, wyjaśnia, że takie wietrzne fermy to bardzo kosztowna inwestycja, liczona w
milionach euro. Nakłady zwracają się po 8-12 latach. Sam pomiar wiatru, projekty, niezbędne ekspertyzy ekologiczne,
energetyczne czy ornitologiczne kosztują tysiące, a jeden maszt to 2 miliony euro. Stąd umowę podpisują na 30 lat, aby
mieć pewność, że gospodarz albo jego następca nie wycofają się z tego przedsięwzięcia. Podobną inwestycję, znacznie
bardziej zaangażowaną, prowadzą w okolicach Koronowa.Stanisław Burdach obawia się, żeby wszystko nie skończyło
się na przedwstępnej umowie. Nie ma też pewności, że po przeprowadzeniu badań, na jego polu będzie odpowiednio
wiało. Może wypaść z tego wietrznego interesu, chociaż jest pierwszym.
Źródło: nowosci.com.pl
strona 1 / 1