Miejsca nieświadome Franciszka Schmidta. Podczas wernisa u

Transkrypt

Miejsca nieświadome Franciszka Schmidta. Podczas wernisa u
Miejsca nieświadome Franciszka Schmidta.
Podczas wernisażu wystawy pokonkursowej „Moja Wielkopolska”, jesienią 2009
roku, gdy rozmowa toczyła się już w niewielkim gronie pozostałych jeszcze gości w pewnym
momencie Władek Nielipiński wprowadził starszego pana mówiąc, że chciałby on pokazać
swoje zdjęcia. Okazało się, że jest to zbiór kilkudziesięciu plansz w formie tableau, każde z
innego miasta wielkopolski, które wykonał 40 lat temu.
Przed naszymi oczyma ukazały się obrazy z czasów młodości. Świat trochę zapomniany, ale
pieczołowicie przechowywany w pamięci, świat wywołujący nostalgię. Lecz te pozytywne
wspomnienia były zakłócane wszechobecnymi wielkimi napisami i transparentami, wielością
i oddziaływaniem przypominające współczesne bilbordy, z których płynął złowrogi jad
ówczesnej propagandy. „Nasze serca myśli i czyny Polsce Ludowej” głosi, nie znoszący
sprzeciwu, jeden z napisów, inny gloryfikuje wyższość socjalizmu nad kapitalizmem a
kolejny mówi o czci oddawanej 25-leciu PRL. Momentalnie rozbłyskują wspomnienia tych
zakłamanych czasów, gdy oficjalna historia i ideologia obowiązująca i egzekwowana w
szkole, apodyktyczna i nie dopuszczająca dialogu, pozostawała w jawnej sprzeczności z
prawdą i wartościami wpajanymi w domu rodzinnym.
Fotografie Franciszka Schmidta to widoki ulic, placów, pomników i przedmieść.
Statycznie komponowane kadry, zdają się niczego nie przekazywać. Budynki widoczne na
większości fotografii to niczym niewyróżniające się budownictwo użytkowe stare domy,
kamienice, bloki z lat sześćdziesiątych, typowa małomiasteczkowa zabudowa. Miejsca, które
pokazuje, to miejsca w których ludzie żyjąc nie zwracają na nie uwagi. Stare i nowe
fragmenty miasteczek i przedmieść mają jedną cechę wspólną : z powodu powtarzalności i
niskiej jakości architektury, a także oczywistości otoczenia w którym mieszkańcy
przebywają, sprawiają, że stają się przezroczyste, niewidoczne. Fotografie Schmidta stawiają
nam przed oczyma nasze przestrzenie życiowe z przeszłości, niczym puste sceny.
Fotografował ulice w dni wolne i świąteczne kiedy na ulicach nie było ludzi. Tylko na
nielicznych zdjęciach znajdują się bawiące dzieci lub pojedynczy ludzie a dwie małe
fotografie z Gniezna przedstawiają „procesję ideologiczną” z transparentami i festyn,
pozostałe są całkowicie opustoszałe. Zdjęcia te przypominają wczesne, dziewiętnastowieczne
fotografie miast, kiedy długie czasy naświetlania nie pozwalały utrwalić sylwetek
przechodniów i powozów, pozostawiając przestrzeń miejską jako bohatera przedstawienia;
przestrzeń w której każda cegła czy kamień nosi znak upływu czasu.
W tym miejscu warto przywołać ostatni esej Waltera Benjamina „O pojęciu historii” w
którym pisze „Prawdziwy obraz przeszłości przemyka niczym wiatr. Przeszłość daje sie
utrwalić jedynie jako obraz, który rozbłyska w teraz swej rozpoznawalności, aby już nigdy nie
powrócić.” Cykle zdjęć Franciszka Schmidta tworzą właśnie takie obrazy. Architektura i
przestrzeń miejska są niemymi świadkami historii, które domagają się odczytania.
Jednocześnie te fotografie są obrazami lat siedemdziesiątych, przedstawiającymi rzeczywistą
przestrzeń w której żyliśmy. Są w pewnym sensie odbiciem całej sieci relacji społecznych i
indywidualnych doświadczeń tamtych czasów.
9.01.2010
Piotr Chojnacki