Fragment 2

Transkrypt

Fragment 2
Bainvoll _Wielki mrok:Bainvoll _Wielki mrok 2013-11-14 11:09 Strona 215
Theresienstadt
Tak zakończyła się nieszczęśliwa podróż, dwa tygodnie, kiedy setki ludzi straciło życie, i to w przeddzień wyzwolenia. Przeliczono ocalałych z naszego transportu. Bilans budził grozę. Z ośmiuset pięćdziesięciu osób, które
opuściły Schlieben, po czternastu dniach podróży przy życiu zostało dwieście pięćdziesiąt. Wśród ocalałych było
wielu, którzy, z powodu warunków, w których żyliśmy, nie
mogli dojść do siebie i zmarli − część przed wyzwoleniem,
część po wyzwoleniu. Dokładnych danych nie ma. Ocenia
się, że z dwustu pięćdziesięciu osób, które wyszły żywe
z transportu, zostało przy życiu jakieś sto dwadzieścia, byłem wśród szczęśliwców. Wierzyć w sny, czy nie?
Pamiętam sen w dzień przed końcem śmiertelnej podróży. Widziałem mamę oddalającą się i niby odpychającą
mnie. Czy był to tylko przypadek? Mama mogła przyśnić
mi się wcześniej, ale widziałem ją we śnie właśnie tego
ostatniego dnia przed wyjazdem do Theresienstadt.
Pociąg jechał przez miasto. Widziałem czyste ulice,
domy, zielone trawniki, kobiety ładnie ubrane, umalowane. Byłem oszołomiony. Co się tu dzieje? Na jakim świecie
jestem? Nie wiedziałem, że takie miejsca jeszcze istnieją.
Myślałem, że nie ma już gett, że Żydzi, których hitlerowcy
nie wymordowali, męczą się w obozach podobnych do
mojego, że chodzą ubrani w cienkie pasiaki i drewniane
215
Bainvoll _Wielki mrok:Bainvoll _Wielki mrok 2013-11-14 11:09 Strona 216
J OSEPH B AINVOLL
holenderki. Zobaczyłem kobietę i kapelusz na uczesanej
głowie − wydawało mi się, że to przywidzenie.
Byliśmy pierwszym transportem z obozów, po nas
przysłano jeszcze tysiące mężczyzn i kobiet. Przyjęcie ze
strony miejscowych okazało się serdeczne i ciepłe. Wielu
z nas nie było w stanie wyjść z wagonów o własnych siłach
i tych młodzi chłopcy nosili na rękach. Mieli też nosze, ale
słabych było tylu, że noszy nie starczyło, zaimprowizowano więc nosze z koców. Miejscowi patrzyli na nas jak
na stworzenia z innej planety. Oni także nie żyli w raju, ale
czy można porównać człowieka ostrzyżonego i w czystym
ubraniu z więźniem w pasiaku wiszącym na wychudzonym
ciele? Więźniem brudnym, zawszonym, zagłodzonym
i zszokowanym po przeżyciu koszmaru?
Wprowadzono nas w podziemny korytarz (tym samym
korytarzem, z bijącym sercem, kroczyłem z moją żoną
pięćdziesiąt trzy lata później, gdy odwiedzałem byłe getto).
Przy wejściu stały kobiety w białych fartuchach. Każdy
z nas dostał kubek gorącej herbaty i kawałek cukru. Zebrano nas na małym placu (też i to miejsce odwiedziłem pięćdziesiąt trzy lata później). Było nas kilkaset osób. Nagle
ogarnęła mnie słabość. Zrobiło mi się ciemno przed oczyma. Poczułem ukłucie zastrzyku i straciłem przytomność.
Ocknąłem się w zaimprowizowanym, skromnym szpitaliku. Na strychu jednego z domów przykryto podłogę
cienką warstwą słomy. Na niej leżało kilkadziesiąt na wpół
martwych ludzi. Lekarstw brakowało, jedzenia było mało,
w żadnym razie nie dość, by postawić na nogi człowieka
konającego z głodu. Wielu nie było w stanie jeść o własnych siłach. Tak, jak w transporcie ze Schlieben, z każdym
dniem przestrzeń między chorymi zwiększała się, bo ludzie
umierali. Brudni i niemyci byliśmy już przedtem, a do tego,
w prowizorycznym szpitaliku, warunki sanitarne były żałosne. Przez cały czas pobytu na strychu żadnemu z nas nie
216
Bainvoll _Wielki mrok:Bainvoll _Wielki mrok 2013-11-14 11:09 Strona 217
W IELKI
MROK
udało się umyć choćby raz. W Schlieben utrzymywałem
względną czystość, tu wszy biegały po podłodze jak mrówki. Po dwóch dniach leczenia byłem kompletnie zawszony.
Prosiłem o zwolnienie z ponurego miejsca. Oprócz słabości nie czułem się chory, a „szpitalik” nie pomagał w dojściu do siebie. Zwolniono mnie po tygodniu.
Pewnego wieczoru zaprowadzono mnie do łaźni i kazano zostawić pasiak do dezynfekcji. Wszedłem do dużego
pokoju, było w nim kilka dziewcząt w białych fartuchach.
Wszystkie wydawały mi się ładne. Leżałem na ławce, a jedna z dziewcząt wygalała mi włosy i to ze wszystkich miejsc
na całym ciele. Zmieszałem się, ale tylko trochę − byłem
za słaby, by odczuwać wstyd. Leżałem nieruchomo jak trup.
Wstrząśnięty, patrzyłem na ludzi siedzących i leżących
w pokoju − żywe szkielety, skóra i kości. Twarze mieli wychudzone, blade, zapadnięte oczy, wielu prawie bez zębów.
Siebie samego nie widziałem, luster nie było. Obmacując
ciało, czułem pod palcami żebra obciągnięte skórą.
Po goleniu wszedłem do łaźni. Po tygodniach brudu
i smrodu czułem, że gorąca woda, lejącą się na moje wychudzone i zmęczone ciało zwraca mi trochę pewności siebie, poprawia samopoczucie. Opuściłem prysznic ostatni.
Po wyjściu z łaźni posmarowali mi ciało cuchnącym, palącym płynem. Zważyli mnie − trzydzieści dwa kilo. Mimo
że mam tylko sto sześćdziesiąt centymetrów wzrostu, trzydzieści dwa kilo nie było nadwagą, ale słyszałem naszych
opiekunów szepczących między sobą. Któryś, wskazując
na mnie, powiedział: „Ten to chyba był kapo albo magazynier, całkiem dobrze wygląda”. Skoro ja, z moją żałosną
wagą, wyglądałem dobrze, to jak wyglądali inni?
Długi pobyt pod ciepłym prysznicem nie opłacił mi
się. W drugim pokoju leżała na ziemi sterta pasiaków. Ci,
którzy byli przede mną, wybrali sobie lepsze. Grzebałem
między resztkami. Wszystkie pasiaki były brudne i porwane.
217
Bainvoll _Wielki mrok:Bainvoll _Wielki mrok 2013-11-14 11:09 Strona 218
J OSEPH B AINVOLL
We wszystkich znalazłem gnidy. Wprawdzie ja też nie byłem za czysty i nie przyjechałem z pensjonatu, jednak brzydziłem się. Do swoich wszy byłem przyzwyczajony (jak już
mieć wszy, to chociaż własne). Zaprowadzono mnie do koszar − czworokątny plac, po czterech stronach trzypiętrowe budynki. Nie pamiętam, ile było nas w pokoju. Nikogo
nie znałem.
Ludzi ze Schlieben od razu przewieziono do innego
miejsca. Z tych, którzy w pierwszy wieczór przybyli ze
mną do szpitala, nikt nie został przy życiu. Przez tydzień,
kiedy tam leżałem, sprowadzono do getta tysiące więźniów. Co dzień przybywało ich więcej. Ciasnota wzmagała
się z dnia na dzień. Rozeszła się pogłoska, nie wiedziałem
na ile prawdziwa, że Niemcy koncentrują w jednym miejscu masy więźniów i zamierzają wysadzić w powietrze całe
miasto, razem z tysiącami Żydów. Można było w to wierzyć, bo jaki inny cel mogli mieć hitlerowcy, przewożąc tu
tysiące ludzi ze wszystkich krańców Niemiec? Tylko zagładę. Optymiści natomiast twierdzili, że wymienią nas
za niemieckich żołnierzy w niewoli. Większość w optymistyczną wersję nie wierzyła. Byli też tacy, którzy na własne
oczy widzieli przedstawicieli Czerwonego Krzyża, wiedzieli nawet, że to ze Szwajcarii, że to właśnie oni pilnują, by
nam się nic złego nie stało. Nawet nie przychodziło mi
do głowy, że po czarnych latach, gdy jestem o krok od ocalenia, zabiją mnie. Nie wątpiłem w to, że ocaleję.
Fantazje, które nie opuszczały mnie przez lata, wracały teraz z większą intensywnością. Znów widziałem siebie
wracającego do Łodzi, znów wchodzę do naszego mieszkania. W domu widzę wszystkich moich bliskich, zdrowych
i wesołych. W fantazji widziałem różne sytuacje. Myślałem
o kolegach z dzieciństwa. Gdyby żyli, mieliby, jak ja, prawie dwadzieścia lat, a ja widziałem ich takimi, z jakimi się
rozstałem − czternastoletnich. Widocznie podświadomie
218
Bainvoll _Wielki mrok:Bainvoll _Wielki mrok 2013-11-14 11:09 Strona 219
W IELKI
MROK
chciałem utrzymać w pamięci obrazy z przeszłości, sprzed
kataklizmu. Może chciałem być dzieckiem, a nie dojrzałym
mężczyzną? Może podświadomie bałem się przyszłości,
która mnie czeka, przyszłości, na którą nie byłem przygotowany? Jako dziecko, w rodzinie, czułem się pod ochroną, miałem na kim polegać. Byli rodzice, troszczyli się
o mnie, myśleli za mnie. Po młodych latach spędzonych
za drutami i kompletnym braku wolności, nie wiedziałem,
co zrobię ze sobą jako wolny człowiek. W swoim czasie,
między szarymi ścianami koszar, w oczekiwaniu na oswobodzenie, nie zaprzątałem sobie głowy psychologicznymi
problemami, nie siliłem się na to, by zrozumieć przyczyny
moich fantazji. Przemyślenia przyszły o wiele później,
a właściwie − gdy zacząłem pisać.
*
Nie pamiętam, jak długo przed wyzwoleniem przebywałem w Theresienstadt, przypuszczam, że trzy – cztery tygodnie. Pewnego dnia przechodziła ulicą duża grupa ludzi
w nieznanych mi mundurach. Byli to angielscy i amerykańscy żołnierze schwytani do niewoli. Staliśmy i przepychaliśmy się przy oknach. Każdy chciał widzieć i słyszeć. Krzyczeli i wołali do nas. Nie rozumieliśmy nic. Jednak dwa
słowa wszyscy zrozumieli: Hitler kaputt. Właściwie nie
było potrzeby rozumieć krzyków i wołań. Roześmiane twarze żołnierzy mówiły za siebie. Opanowała nas radość −
śmiechy, uściski, łzy szczęścia. Nazajutrz widziałem przez
okno grupy miejscowej młodzieży. Zrywali ze ścian wszystkie niemieckie napisy. Także z ich twarzy biła radość, wołali do nas, że Rosjanie są blisko, że oswobodzenie to kwestia godzin.
W Skarżysku pracował w transporcie więzień. Nie pamiętam, jak się nazywał. Przed wojną był żonaty, miał dzieci.
219
Bainvoll _Wielki mrok:Bainvoll _Wielki mrok 2013-11-14 11:09 Strona 220
J OSEPH B AINVOLL
Przy każdej okazji opowiadał, co i jak jego żona gotowała.
Opowiadał w tak plastyczny sposób, że ja i inni czuliśmy
w ustach smak cudownej potrawy. Kilka dni przed wyzwoleniem umieszczono go w pokoju, w którym spałem.
Kompletnie wycieńczony, bez sił leżał nieruchomy na pryczy. Był człowiekiem wierzącym, często słyszałem go szepcącego Tehilim − psalmy. Pomagałem mu, jak tylko mogłem. Mawiał do mnie: „Josek, geula (zbawienie) blisko”.
Czasami słabym głosem podśpiewywał: „Zo szojn kumen di
Geula” (niech już przyjdzie zbawienie). Geula w końcu
przyszło, ale biedak nie miał już sił go przywitać. Wyzwolenie zastało go, gdy leżał w cuchnącym pokoju, samotny,
na twardej pryczy. Zmarł dwa dni później.
Opowiadałem o dwóch braciach, którzy w Schlieben
pracowali na oddziale, gdzie był wybuch, i którzy uratowali się dzięki temu, że w chwili wybuchu byli w latrynie. Jeden z nich zmarł w pociągu, drugi − kilka dni po wyzwoleniu. Najsmutniejsze były właśnie śmierci po wyzwoleniu.
Nim wyzwolenie nadeszło, miałem ciężką noc, prawie
nie zmrużyłem oka. Przysłuchiwałem się głosom z zewnątrz − ale kanonada armat zamilkła. Martwiłem się: jak
Rosjanie mogą zdobyć miasto i nas uwolnić, skoro nie słychać odgłosów walki? Ale już nad ranem usłyszałem na ulicy głosy setek ludzi. Przez okno widziałem rozradowane
i krzyczące tłumy. Wołano, że Theresienstadt jest wolny.
Wyglądało na to, że tylko my pozostaliśmy zamknięci
po drugiej stronie masywnej bramy. Czeski policjant nie
ruszał się z miejsca. Większość ludzi gromadziła się na podwórku, w nadziei, że a nuż otworzą się wrota. Stałem
w oknie i z bijącym sercem patrzyłem na rozradowane tłumy oswobodzonych. Nagle na ulicy ukazał się rosyjski
czołg, a koło niego nasi. Czołg zatrzymał się przed bramą
koszar. W wieżyczce stał młody rosyjski oficer. Głośno
rozkazał policjantowi otworzyć bramę. Czołg wjechał.
220
Bainvoll _Wielki mrok:Bainvoll _Wielki mrok 2013-11-14 11:09 Strona 221
W IELKI
MROK
Oszołomiony wybiegłem na balkon. Widziałem całe podwórko. Młody, śmiejący się oficer stał w wieżyczce czołgu otoczony ze wszystkich stron pijanym z radości tłumem.
Oficer krzyknął: „Rebiata, wy swabodny!”. Na tę chwilę,
na te słowa czekałem przez lata. O tej chwili śniłem nocami, wyobrażałem ją sobie, leżąc jak bezpański pies w magazynie cegieł, w lesie czy na twardej pryczy w cuchnącej
Ekonomii.
Sama myśl o wolności dodawała mi siły, wiary, odwagi, by walczyć i nie poddawać się.
*
Nie wiedziałem, jak rozpocząć opowiadanie, nie
wiem też, jak je zakończyć. Część, którą nazywam niewolnictwem, zamyka ten etap mojego życia. W ciągu tych
dwudziestu lat było czternaście lat szczęśliwych. Były to lata, kiedy żyłem normalnym życiem, w atmosferze ciepła
i miłości, w otoczeniu drogich mi bliskich. Potem przyszedł
koszmar − rozłąka, strach, głód, chłód, tęsknota i bezlitosna samotność. Jako dziecko zostałem rzucony w ciemność,
jako człowiek dorosły nie wiedziałem, jak rozpocząć nowe,
darowane mi życie.
Ostatni dzień wojny − 8 maja 1945 roku. Mawiałem,
że my, ocaleni, mamy urodziny dwa razy do roku. W tym
niezwykłym dniu nie martwiłem się przyszłością. Czułem
się bezgranicznie szczęśliwy na samą myśl o tym, że jestem
wolny. Ostatnia rzecz, jaka przyszłaby mi wtedy do głowy,
to ta, że prawie pół wieku później zdobędę się wreszcie
na odwagę, by opisać moją historię. Wspominałem już
o tym, że pisanie kosztowało mnie wiele bólu, łez i nieprzespanych nocy. Jednak udało się pokonać barierę, jaką
była potrzeba zapomnienia. Także i to jest moim zwycięstwem.
221
Bainvoll _Wielki mrok:Bainvoll _Wielki mrok 2013-11-14 11:09 Strona 222
J OSEPH B AINVOLL
*
Otwarta brama getta. Setki ludzi, jak olbrzymia fala,
wypłynęły na ulicę. Rozradowany, krzyczący tłum ciągnął
w jednym kierunku. Przyłączyłem się i nagle byłem już poza murami getta. Ludzie biegali bez celu, to w tę, to w tamtą stronę. I ja tak biegłem, nie myśląc dokąd. Nikt mnie nie
zatrzymywał, nikt niczym nie groził, nikt nie rozkazywał,
dokąd mam pójść. Anioł Śmierci nie czatował w pobliżu,
nie straszył. Nikogo się nie bałem. Nareszcie przestałem
być numerowanym stworzeniem, nareszcie byłem wolnym
człowiekiem!
Wolny! Wolny! Wolny!