Strona 1 - ROW 1964 Rybnik
Transkrypt
Strona 1 - ROW 1964 Rybnik
6 17 kwietnia 2009, nr 3 Jeszcze większy zawód swoim fanom rybniczanie sprawili tydzień później. ROW pojechał do Sosnowca zmierzyć się z outsiderem rozgrywek, miejscowym Zagłębiem, który do tamtej pory nie strzelił ani jednej bramki w sezonie! Niestety sosnowiczanie swoją niemoc przełamali właśnie w pojedynku z ROW. I to już w 5. minucie, kiedy Kowalczyk wykorzystując podanie kadrowicza Jarosika i błąd Śmietany, pokonał Szygułę. Od tej pory zielono-czarni przejęli inicjatywę, naciskali, mieli dogodne sytuacje, ale z powodu nieudolności napastników wyrównać nie zdołali... Po dwóch ostatnich nieudanych meczach trener Trepka postanowił nieco zmienić skład swojego zespołu. W miejsce Śmietany, Gacha i Lercha w kolejnym ligowym meczu od pierwszych minut zagrali Konsek, Lorens i Frydecki. Rywal nie był byle jaki, bo zajmująca wówczas trzecie miejsce w tabeli Wisła Kraków. Jedenaście dni wcześniej Polska rozegrała pamiętny mecz na Wembley. Anglików wówczas starało się zatrzymać dwóch krakowskich obrońców: Musiał i Szymanowski. Ten drugi wraz z innymi wcześniejszymi i późniejszymi kadrowiczami: Maculewiczem, Kusto, Kapką i Kmiecikiem 28 października 1973 roku mocno męczył się z rybnicką jedenastką. Nastawieni na wywiezienie jednego punktu z Krakowa piłkarze ROW cel swój realizowali do 84. minuty. Wtedy to niestety broniącego niczym Tomaszewski na Wembley Szygułę pokonał Kapka i dwa punkty zostały pod Wawelem. Dziewiąta kolejka przyniosła długo oczekiwane drugie zwycięstwo zielono-czarnych w sezonie 1973/74. Po 64 dniach podopieczni Trepki w końcu zgarnęli całą pulę, pokonując przed własną publicznością Pogoń Szczecin. Cztery dni później, mimo znów bardzo dobrej postawy Zdebla oraz niezawodnego Golli, rybnicka jedenastka nie zdołała wywieźć ani jednego punktu z Łodzi. Miejscowy ŁKS, w barwach którego grali m.in. bohaterowie z Wembley: Tomaszewski oraz Bulzacki, w obecności 25 tysięcy widzów pokonał ROW 2:0. Bohaterem spotkania był jednak Białek: „Zrazu niewidoczny, w miarę upływu czasu coraz wyraźniej stawał się pierwszoplanową osobistością w swej drużynie. Grał jak w transie. Nie sposób było go minąć, wymanewrować, spadał na piłkę jak pająk na bezbronną ofiarę i uruchamiał partnerów do kolejnej akcji. Ukoronował piękną grę bramką rzadko oglądaną na naszych boiskach. Oto mianowicie w 52 min. podał na flankę do Kasalika, ten mu zwrócił piłkę i Białek z ponad 30-metrowej odległości huknął mocno, a zaskoczony Szyguła zorientował się w sytuacji gdy arbiter wskazywał” – czytamy obrazową relację w zeszycie pana Andrzeja. Tydzień później rybniczanie przed własną, 15-tysięczną publicznością podejmowali Górnika Zabrze. Nasz Andrzej Frydecki urodzony 22. 10. 1948 roku w Czerwionce. Rozpoczynał karierę w Górniku 23 Chwałowice, kontynuował ją w KS ROW Rybnik. Później zajął się trenerką. Od 2003 roku pracuje w KS Energetyk ROW. Z żoną Sylwią i córką Mają mieszka w Żorach. Jego syn, Filip, jest trenerem juniorów ROW. Przed sezonem 1973/74 zespół opuściło trzech graczy: Józef Sowa, Martyn Fojcik oraz Henryk Wieczorek. Największą stratą było odejście tego ostatniego. Wieczorek był wówczas jedynym zawodnikiem ROW, który grywał w kadrze narodowej. Jego miejsce w defensywie zielono-czarnych próbował zająć Eugeniusz Herman. Poza nim ekipę z Rybnika zasiliło liczne grono młodych piłkarzy. Zmiana nastąpiła również w sztabie szkoleniowym, gdzie pierwszego trenera Teodora Wieczorka (wraz z synem Henrykiem odszedł do Górnika) zastąpił Józef Trepka. Na dzień dobry piłkarze ROW Rybnik starli się na boisku z Latą, Kasperczakiem i Domarskim. Ten ostatni niecałe dwa miesiące później przeszedł do historii jako zawodnik, który strzelił reprezentacji Anglii bramkę na Wembley. Póki co, cała wyżej wymieniona trójka reprezentantów walczyła na ligowych boiskach dla broniącej mistrzowskiego tytułu Stali Mielec. 26 sierpnia 1973 roku nie zdołali oni jednak na własnym boisku pokonać ekipy z Rybnika. ROW przeciw Stali wystąpił w następującym składzie: Szyguła – Sobczyński, Golla, Herman, Śmietana, Gach, Błachut, Zdebel, Lorens (Wita), Lerch, Pawlik. Rybniczanie sprawili sporą niespodziankę bezbramkowo remisując z faworyzowanym rywalem. Zebrali przy tym zasłużone pochwały, szczególnie bramkarz Szyguła: „Rybniczanie rozegrali w Mielcu dobrą partię i to pod każdym względem. (…) Nie jest łatwo utrzymać w szachu mielczan, nawet jeśli założyć, że nie są oni jeszcze w dużej formie. Jeśli więc gościom udała się sztuka zastopowania napastników Stali, to trzeba z całym uznaniem odnieść się do gry wszystkich piłkarzy drużyny rybnickiej” – czytamy w zeszycie pana Andrzeja. Dwa dni później popularna „Przykopa” podejmowała przed własną, 12-tysięczną widownią Zagłębie Wałbrzych. Zielono-czarni osłabieni brakiem kontuzjowanych Szyguły i Lorensa nie dali szans ekipie z Wałbrzycha. Dobrą partię zagrał jak zwykle Zdebel, ale reprezentacyjnego bramkarza Mariana Szeję pokonał nie on, lecz Wita. I to dwukrotnie, na co Zagłębiacy nie byli w stanie odpowiedzieć ani razu. Trzecia kolejka to wyprawa rybniczan na derbowy pojedynek do Chorzowa z tamtejszym Ruchem. „Niebiescy” byli wówczas wicemistrzami Polski oraz aktualnymi liderami I ligi. ROW po dwóch kolejkach zajmował wysokie, czwarte miejsce w tabeli, ale w starciu z ekipą Ostafińskiego, Wyrobka, Maszczyka, Marxa czy Buli na pewno nie był faworytem. Po raz pierwszy w tym sezonie w zielono-czarnych barwach pojawili się Konsek oraz Goik. Chorzowianie dopingowani przez 25 tysięcy widzów nie dali naszym futbolistom najmniejszych szans. ROW bynajmniej nie zagrał źle, ale Ruch był wówczas tak dobrą drużyną, że nawet z tak ambitną i dobrze prezentującą się pod względem fizycznym ekipą mógł wygrać aż 4:0. Trzy dni później nasi piłkarze w meczu z Odrą Opole chcieli udowodnić, że pochwały, jakie zebrali za pierwsze trzy mecze, nie były tylko kurtuazją. Spotkanie było rozgrywane w Rybniku, gospodarze rozpoczęli z wielkim impetem. Przyjezdni jednak grali mądrze w obronie, a w dodatku w 27. minucie po faulu Śmietany wywalczyli rzut karny, którego skutecznie wyegzekwował Kot. Opolanie od tej pory zaczęli bronić wyniku, co okazało się dla nich zgubne. ROW przeprowadził prawdziwy szturm na bramkę zespołu Zbigniewa Guta i Józefa Klose, ale zdobył tylko jedną bramkę. W 50. minucie po dośrodkowaniu Gacha głową piłkę do siatki skierował Pawlik. jak pająk na ofiarę Cztery dni później zielono-czarni pojechali na pożarcie do Warszawy, gdzie mieli zmierzyć się z Ćmikiewiczem, Deyną i Gadochą broniącym barw Legii. Mimo iż przez niemal 90 minut mecz toczył się na połowie gości, to doskonale kryci przez świetnie grającą rybnicką defensywę Deyna i Gadocha nie potrafili znaleźć drogi do bramki rywala. Mecz zakończył się bezbramkowym wynikiem: „rybniczanie dzięki nienagannej wytrzymałości, szybkości, zwrotności i skoczności, harmonijnej współpracy wszystkich zawodników oraz żelaznej dyscyplinie taktycznej zdolni byli wykonać plan zakładający uzyskanie jednego punktu” – czytamy w zeszycie. W szóstej kolejce „Przykopa” na własnym boisku podejmowała bytomską Polonię. W pierwszej połowie miejscowi przeprowadzili prawdziwą kanonadę strzelecką, zakończoną jedynie bramką Wity już w 2. minucie meczu. Po zmianie stron kibice jednak oglądali zupełnie inny mecz. Do głosu doszli poloniści, którzy ostatecznie wywieźli z Rybnika satysfakcjonujący ich remis 1:1. W meczu tym po raz pierwszy w tamtym sezonie na murawę wybiegł Frydecki. fot. Archiwum Łukasz Kozik Sezon 1972/1973 był dotychczas najlepszym w historii dla piłkarzy ROW Rybnik. Zielonoczarni po raz pierwszy zdołali utrzymać się w ekstraklasie zajmując w niej 7. miejsce. Jak się okazało, rok później jeszcze większe powody do zadowolenia mieli fani rybnickiego ROW. zespół wystąpił w następującym składzie: Szyguła – Sobczyński, Golla, Konsek, Herman, Gach, Błachut, Zdebel, Lorens, Lerch, Frydecki. obrzydzony Szarmach W ekipie gości oprócz znanych kadrowiczów Gorgonia, Szołtysika i Szarmacha nie zabrakło dobrze znanej w Rybniku pary Teodor i Henryk Wieczorek „Po żywej, interesującej, choć momentami nieco chaotycznej grze, gospodarze odnieśli niespodziewane zwycięstwo. Było ono jednak – bez dyskusji – całkowicie zasłużone” – czytamy w zeszycie. Mecz rozpoczął się jednak pomyślnie dla gości, którzy po samobójczym trafieniu Golli objęli prowadzenie. W odpowiedzi przed przerwą wynik meczu wyrównał Błachut. Po zmianie stron gospodarze przypuścili generalny szturm, czego efektem była bramka samobójcza Gorgonia. Ojcem zwycięstwa ROW był Sobczyński, który wyłączył z gry Szołtysika oraz wypracował zwycięską bramkę. Dobrze sekundował mu Herman, który skutecznie obrzydzał życie Szarmachowi. W 12. kolejce popularna „Przykopa” w zimowej scenerii zremisowała 1:1 na wyjeździe z Gwardią Warszawa. Gola dla gospodarzy zdobył w pozycji leżącej 18-letni Terlecki. Wyrównał Lerch wykorzystując podanie Błachuta. Głównym organizatorem gry zielono-czarnych był jednak wtedy Lorens, ówczesny członek reprezentacji juniorów. Ze znanych nazwisk grających w tym meczu warto odnotować 19-letniego wówczas Żmudę, późniejszego 91-krotnego reprezentanta Polski. Kolejny pojedynek u siebie z Szombierkami Bytom przyniósł niestety spory zawód rybnickim kibicom. Ich pupile niemal przez cały mecz posiadali sporą przewagę. Znakomitą partię rozgrywał członek kadry młodzieżowej Sobczyński. Niestety w 78. minucie popełnił fatalny błąd, po którym padła jedyna bramka w tym meczu. Tydzień później zielono-czarni bezbramkowo zremisowali na wyjeździe ze Śląskiem Wrocław, w którym główne skrzypce grali wówczas bramkarz Kalinowski i napastnik Sybis. Ostatnim akordem roku 1973 w Rybniku było ciekawe spotkanie ROW z Lechem Poznań. Na bramkę Zdebla w pierwszej połowie, po zmianie stron odpowiedział Jakóbczak i oba zespoły podzieliły się punktami. Rybniczanie ostatecznie na koniec rundy jesiennej uplasowali się na 11. miejscu w tabeli. Bezsprzecznym liderem był Ruch Chorzów, który zgromadził 24 punkty. ROW na koncie miał wówczas zaledwie 13 oczek zdobytych w 15 meczach (3 zwycięstwa, 7 remisów i 5 porażek). Bilans bramkowy zielono-czarnych wynosił 10:15. Na szczęście w rundzie jesiennej było znacznie lepiej. Ale o tym w kolejnym numerze „Regionu po godzinach”.