Untitled

Transkrypt

Untitled
„Zamiast fotografii"
Pewnego dnia moja córeczka Zuzia wróciła ze szkoły bardzo podekscytowana. Powiedziała, że
musi stworzyć drzewo genealogiczne naszej rodziny. Chciałam jej pomóc, więc przyniosłam ze strychu
stare fotografie i notatniki. W pewnym momencie natknęłam się na zielony zeszyt. Był do niego malutki
kluczyk. Pomyślałam, że to coś szczególnego, więc zaczęłam czytać:
Był ponury jesienny dzień. Właśnie wracałam z cmentarza, gdy po wielu latach rozłąki ujrzałam
swojego ojca. Nie widziałam go 10 lat, gdyż zostawił mnie i mamę, gdy zachorowała na raka. Wyjechał
za granicą i założył nową rodziną. Nie potrafiłam mu tego wybaczyć. Chciałam podejść bliżej, ale...
stchórzyłam i uciekłam do domu. Postąpiłam tak, jak on 10 łat temu. Byliśmy wtedy tacy szczęśliwi!
Mimo długiego rozstania, nie zapomniałam o nim. Zawsze nosiłam jego zdjęcie przy piersi. Jednak ja
zapamiętałam go jako zupełnie innego człowieka i nie chciałam mieć z nim nic do czynienia. Wieczorem
siedząc przy kominku, zaczęłam wspominać dawne czasy. Chociaż bardzo chciałam, nie potrafiłam
wymazać go ze swej pamięci. Przecież oprócz tego, że nas zostawił, nauczył mnie kochać. Przez 15 lat
nawiązaliśmy ze sobą silną wiąż, a dokładnie w 1985 roku to wszystko, co budowaliśmy przez wiele lat,
legło w gruzach. Nie wiem, czy mam silą, aby odrzucić ten ciężar i zacząć budować od nowa. Podczas,
gdy tak rozmyślałam, zrobiło się późno. Słońce już dawno schowało się za horyzontem. Chociaż była
sobota, nie poszłam do klubu z kumplami, ale położyłam się wcześniej spać.
„Biedna dziewczyna" - pomyślałam i przewróciłam kolejną kartkę. Po pewnej chwili z
zamyślenia wyrwało mnie pukanie do drzwi.
- Dzień dobry! - powiedziałam
- Dzień dobry. Jest Zuzka? - zapytała Asia, przyjaciółka mojej córki.
- Jest u siebie w pokoju. Wejdź. - zaprosiłam ją do środka i zawołałam córeczkę.
- Siemka!
- Cześć! Idziemy pograć na komputerze?
- Yhy.
- Ej, córuniu! Nie zapomniałaś o czymś? Nie odrobiłaś jeszcze swojej pracy domowej.
- Teraz?! Nie mogę za pół godziny? - zapytała.
- Wieczorem idziemy do babci. Ma dzisiaj imieniny. Nie pamiętasz?
- Pamiętam, pamiętam.
- Więc? - ciągnęłam dyskusję.
- No dobra. Co mam robić?
- Przynieś ze strychu czerwony karton, a ja zrobię kakao. Uśmiechnij się trochę! Dwadzieścia minut
później siedziałyśmy już przy stole i przeglądałyśmy zawartość pudełka.
- Papiery, zeszyty, albumy... Czego tu nie ma?! Przecież w takim tempie nie skończymy tego do
poniedziałku!
- Nie denerwuj się tak! Złość piękności szkodzi. Posłuchaj na przykład tego:
Rano wstałam zmęczona i niewyspana. Całą noc myślałam o mamie. Zastanawiałam się, co
zrobiłaby na moim miejscu. Szukając odpowiedzi, udałam się na cmentarz. To ciche i spokojne miejsce.
Wbrew sobie, zaczęłam płakać, gdyż zrozumiałam, że tęsknię za matką. Brakuje mi tych chwil, gdy mnie
przytulała, pocieszała i udzielała rad. Odmawiając modlitwę spostrzegłam leżącą na mogile fotografię.
Podniosłam ją. W pewnej chwili, uświadomiłam sobie, jaka byłam samolubna. Cały czas myślałam o
sobie, a nie o innych. Postanowiłam pójść na poddasze - ulubione miejsce rodziców. Nigdy tam nie
chodziłam, ponieważ to było ich magiczne miejsce. Ich — dopóki nie zostałyśmy same.
Ten fragment wydał mi się wyjątkowo znajomy, ponieważ mój ukochany także wyjechał za
granicę i nie wrócił. Pamiętam, że cała rodzina odradzała mi to małżeństwo, ale wtedy byłam młoda i
głupia. Wiele przez niego wycierpiałam, choć na początku mieliśmy „swój własny świat". Zawsze o
pełni księżyca spotykaliśmy się w domku na plaży, spacerowaliśmy brzegiem jeziora lub
rozmawialiśmy aż do świtu. To właśnie tam przeżyłam najpiękniejsze chwile swojego życia.
- Mamo, nie śpij! - zawołała moja córcia.
- Co? A, już! Już czytam dalej!
Na początku wszystko wydawało się normalne. W pewnej chwili zobaczyłam niewielki karton.
Chwyciłam go w ręce i szybko zeszłam na dół. Te pajęczyny i półmrok zawsze przyprawiały mnie o
dreszcze. Przeglądając pudełko znalazłam listy miłosne rodziców, pamiętnik mamy i dziennik taty. Na
samym dnie leżała biała, porządnie zaklejona koperta. Nie byłam pewna, czy mogę zajrzeć do środka, na
kopercie nie było adresata ani nadawcy. Przełamałam się i otworzyłam ją. To kartka z pamiętnika
mamy. Pomyślałam, że warto zapoznać się z przemyśleniami osoby, która była i nadał jest mi bliska. „
Droga Wiktorio!" - zaczęłam czytać.
„Miałam nadzieję, że ta kartka trafi w Twoje ręce. Wiem, że zostało mi niewiele życia. Dlatego zanim
odejdę, chcę Ci o czymś powiedzieć. Osoba na zdjęciu załączonym do listu to twój brat. Tak, masz brata.
Gdy miałaś 5 lat, ponownie zaszłam w ciążę. Nie miałam z czego utrzymać rodziny. Wojtuś (bo tak ma na
imię) jest wychowankiem Domu Dziecka we Wrocławiu. Pragnę, abyś odnalazła go i zapewniła mu to,
czego ja z ojcem nie mogliśmy Ci zapewnić. Wiedz, że bardzo Cię kocham i zawsze będę kochała. "
Nie mogłam w to uwierzyć. Mam brata! Spojrzałam na fotografię. Jeszcze go dobrze nie znałam,
ale czułam, że będziemy tworzyć zgrany duet. Jednak to nie był cały list. Na koniec mama dodała, abym
wybaczyła tacie, bo wie, że go kocham, a widząc z góry całą rodzinę, będzie jeszcze szczęśliwsza.
Następnego dnia poszłam do taty. Wynajmował kawalerkę niedaleko mojej uczelni. Mieszkał
sam. Nie wiedziałam, co mu powiem, ale jedno było pewne. Chcę, aby wrócił do domu. Zabrałam ze sobą
album, gdyż zostały w nim uwiecznione najpiękniejsze chwile naszego życia. Miałam nadzieję, że dzięki
temu łatwiej będzie zapomnieć o przeszłości.
Zapukałam. Tata otworzył i zaprosił mnie do środka. Domyślał się, jaki jest cel moich odwiedzin.
Nie mogłam wydusić z siebie żadnego słowa. Po prostu przytuliłam się do niego i trzymałam, żeby już
nigdy mi nie uciekł. Żadne słowa nie były w stanie wyrazić moich uczuć. Byłam pewna, że teraz wszystko
ułoży się po mojej myśli.
-Mamo, poczekaj chwilkę! Muszę iść do pokoju, bo wypisał mi się długopis. Zaraz przyjdę. — -Dobrze,
biegnij! - Mimo to czytałam dalej
Minęły dwa miesiące. Właśnie wracałam z cmentarza, ale tym razem nie byłam sama. Miałam u
swego boku dwie najbliższe mi osoby.
- Córciu! Chodź no tutaj! Mam pomysł! Twoje drzewo będzie wyjątkowe, ponieważ oprócz zdjęć,
umieścimy na nim kartki z pamiętnika.
Praca nad drzewem genealogicznym zajęła nam mnóstwo czasu, ale warto było go na to
poświęcić. Nauczycielka Zuzi powiedziała, że to drzewo jest jak „żywe" i nigdy jakikolwiek uczeń nie
włożył tyle wysiłku, aby je stworzyć. Dzieci nie mogły powstrzymać się od komentarzy i tak głośno o
tym rozprawiały, że nauczycielka nie mogła ich uspokoić.
Od tej pory drzewo genealogiczne naszej rodziny wisi w salonie, a każdy, kto wejdzie do domu,
może je podziwiać. Jednak nikt nie wyczyta z tych kartek, że to o mnie jest mowa. Postanowiłam, że
zostanie to moją słodką tajemnicą.

Podobne dokumenty