Reportaż z warsztatów teatralnych Pan Mirek i Spółka" Czekałam na

Transkrypt

Reportaż z warsztatów teatralnych Pan Mirek i Spółka" Czekałam na
Reportaż z warsztatów teatralnych
Pan Mirek i Spółka"
Czekałam na nie z niecierpliwością. Wiedziałam, że to dla mnie nowe
wyzwanie. Musiałam stoczyć walkę sama z sobą, dać się ponieść emocjom i
wywołać lawinę uśmiechu. Byłam bardzo ciekawa, co będziemy na nich robić.
Kiedy się zaczęły, czułam jak zostaję wciągana w wir aktorstwa. Wspaniała
przygoda, dużo zabawy i niezapomniane wrażenia. O czym mowa?
19 marca (wtorek) -Dzień Pierwszy
Nigdy nie brałam w czymś takim udziału. To dla mnie nowość, więc tym
bardziej zżera mnie ciekawość.
-Jeszcze tylko dwie lekcje - myślę, zmierzając w kierunku szkoły. - Miną w
mgnieniu oka i zaczną się...warsztaty teatralne!!!
W końcu nadszedł ten moment. Razem z moją klasą czekam w sali na gościa z
Koszalina, który ma prowadzić z nami zajęcia. Wchodzi pani Katarzyna Wójcik
,a z nią bardzo wesoły i sympatycznie wyglądający mężczyzna.
Wychowawczyni opuszcza pomieszczenie i zostajemy sami. Aktor wita nas
ciepło i uprzedza, że marchewkowy Kubuś, którego stawia na biurku jest jego,
co od razu wywołuję burzę śmiechu. Jest intrygującą postacią, zachowuje się
komicznie i emanuje pozytywną energią.
Później wszyscy siadamy w kółku. - Nazywam się Mirosław Gliniecki i
przyjechałem z Teatru STOP, który mieści się w Koszalinie - przedstawia się i
mówi parę słów o sobie. I zaraz zaczyna się zabawa. Każdy z nas ma powtórzyć
imię i kolor bielizny, podane przez siedzącego obok nas kolegę lub koleżankę i
samemu się przedstawić. Zamierzał tym zadaniem złamać anonimowość oraz
sprawdzić naszą pamięć. Następnie prosi każdego po kolei, aby odegrał to, co
on uprzednio pokazał. Dzięki temu dowiaduje się, kto pasuje do jakiej roli.
Robi nam kilka zdjęć i przekazuje wiadomość, że w małych grupkach mamy
przygotować na następny dzień etiudy . Aktor będzie musiał wymyśleć i napisać
specjalnie dla nas scenariusz.
20 marca(środa)- Dzień Drugi
Nie każdy z nas zdąży się zaprezentować, bo mamy bardzo mało czasu i
musimy się spieszyć. Cztery dni warsztatów to wcale nie tak dużo czasu.
Potrzeba wiele wytrwałości, cierpliwości i zdyscyplinowania, żeby
przedstawienie wypadło jak najlepiej. Rówieśnicy odegrali głównie scenki na
podstawie dowcipów i reklam. Aktor daje nam wskazówki, z których
powinniśmy skorzystać i mówi, jakich błędów nie należy popełniać. Na
przykład trzeba mówić głośno i wyraźnie, nie wolno stawać tyłem do widowni.
1
Jeśli zapomnimy jakiegoś słowa, to należy zastąpić je własnym, bo publiczność
nie zna tektu i się nie zorientuje.
Nadchodzi pora na wymyślenie nazwy dla naszego teatru. Przewagą głosów
wygrywa "Teatr KUNA" . Jestem zadowolona, podekscytowana i czekam, co
będzie działo się dalej. Pan Mirek czyta cały scenariusz na głos, zmieniając
tonację i strojąc różne miny. Później nadchodzi chwila prawdy - obsadzenie
ról. Pada moje imię i nazwisko. Dowiaduję się, że zagram Aktorkę I, Płaczkę I i
Ładną I. Mam nadzieję ,że dam radę. Czy każdy jest zadowolony? Po chwili,
gdy już wszyscy wiemy, jaką postać gramy w sztuce, czytamy scenariusz z
podziałem na role. Jutro musimy znać wszystko na pamięć. Nie mam zbyt dużo
kwestii, więc będzie łatwo.
21 marca(czwartek)- Dzień Trzeci
Tylko jedna luźna lekcja - godzina wychowawcza, i pracujemy dalej nad
przedstawieniem. Czujemy się swobodnie w swoim towarzystwie, mamy niezły
ubaw i mam wrażenie, że nie ma takiej osoby, której by się te warsztaty nie
podobały. To, że się odbyły, to zasługa naszej wychowawczyni, RADY
SAMORZĄDU UCZNIOWSKIEGO oraz Dyrekcji . Gimnazjum nr 12 jest
pierwszą szkołą w Szczecinie, w której odbyły się warsztaty dla młodzieży z
aktorami z tego teatru. Czyż nie powinniśmy być bardzo wdzięczni? Uważam,
że tak!
Pan Mirek powoli omawia każdą scenę, każdy szczegół z wielką precyzją i
dokładnością. Pokazuje jak ją zagrać, tłumaczy jak wczuć się w rolę i nadzoruje
naszą grę aktorską. Każdy z nas jest jeszcze nieoszlifowanym diamentem i on
stara się z nas wydobyć to, co najlepsze. Czy mu się uda? Efekty naszej pracy
zostaną pokazane w piątek przed tzw. życzliwą publicznością, czyli przed
chętnymi zobaczyć nas w roli aktorów rodzicami, bliskimi i nauczycielami.
Siedzimy do późna w szkole i staramy się z całych sił.
22 marca(piątek)- Dzień Czwarty, czyli Wielki Dzień
Czuję od rana lekką tremę. Zależy mi na tym, by wypaść jak najlepiej, by
wszystko się udało. Musimy ćwiczyć, ćwiczyć i jeszcze raz ćwiczyć. Aż do
skutku.
Najpierw odbywa się próba generalna bez kostiumów i rekwizytów. Nawet w
scenach grupowych należy zachować czujność i skupienie. Nieważne czy
stoimy z przodu, czy z tyłu. Nie jesteśmy niewidoczni. Publiczność obserwuje
każdy nasz ruch. Musimy "odstawić" siebie gdzieś na bok, zrezygnować z
siebie i całą swoją osobą stać się postacią, którą odgrywamy. Chociaż narazie
krzesła pozostają puste i tylko jedno jest zajęte przez pana Mirosława, udajemy,
że publiczność przybyła, a reżysera nie ma. Czy sprostamy temu zadaniu?
Czas na próbę generalną z kostiumami i rekwizytami . Magiczna walizka
zostaje otwarta i jak za dotknięciem różdżki wylatują z niej we wszystkie strony
różnorakie stroje. Pędzę szybko do łazienki i przebieram się w jaskrawe
2
ubrania. Mam przecież wyglądać niemalże jak dziewczyna z teledysku disco
polo, o niskim ilorazie inteligencji. W kulisach zostawiam babciną chustę, którą
jako Płaczka założę na głowę.
Próba dobiega końca. W szkole już od jakiegoś czasu porozwieszane są
plakaty z naszym zdjęciem i informacją o przedstawieniu. Pan Mirek musi nas
artystycznie umalować. Wybija godzina 17.00 i zaczynają przychodzić rodzice.
Zostają wpuszczeni do sali i przyglądają się teatrowi zza kulis.
Nasz wspaniały reżyser i zarazem scenarzysta przemawia do zebranych, po
czym ustępuję nam miejsca. Scena jest nasza. I... AKCJA!! Jak widać,
publiczność jest mile zaskoczona. Zauważamy zachwyt, dumę, zadowolenie i
uśmiech na twarzach widzów. Słychać śmiech - to znaczy ,że wszystko idzie
zgodnie z planem. Nie ma pomyłek, zakłopotania i sztywnej atmosfery.
Najważniejsza jest dobra zabawa.
Na końcu jesteśmy nagrodzeni gromkimi brawami. Pan Mirosław opowiada,
co miał na myśli, pisząc scenariusz, przedstawia aktorów i chwali naszą ciężką
pracę. Zostaliśmy docenieni. Możemy być z siebie dumni.
Radosne chwile
I nagle zdaję sobie sprawę, że to już koniec. Te radosne chwile zawsze tak
szybko mijają. Publiczność i my powoli rozchodzimy się do domów. Mimo
tego, że jeszcze dwa razy będziemy prezentować sztukę "Premierowe granie", to
już nie będzie to samo. Zabraknie tej cudownej atmosfery, którą wprowadził pan
Mirosław, jego poczucia humoru, zaangażowania i ciepłych słów. Może jeszcze
kiedyś się spotkamy...
Klaudia Hewuszt
kl. II "d"
3