plik
Transkrypt
plik
Nikola Ossolińska (lat 10) Szkoła Podstawowa nr 1 im. Orła Białego w Strzyżowie ul. gen. Andersa 4, 38 -100 Strzyżów spjeden–[email protected] (mgr Barbara Wojtowicz) TRAFIONY PREZENT Szkoła, do której uczęszczam znajduje się przy ul. Andersa. Nosi imię Orła Białego. To najstarsza szkoła w moim mieście, tu uczyła się moja mama, babcia, a nawet jej mama. Często opowiadały mi o swoich przygodach szkolnych. Zawsze im zazdrościłam tych przeżyć, bo ja nie przeżyłam nigdy w szkole niczego niezwykłego. Ale do czasu... W końcu i ja mam o czym opowiadać! Był zwyczajny, wiosenny dzień, podobny do innych. Lekcja mijała za lekcją, jak zwykle nic specjalnego. Na zajęciach matematyki, zamiast zająć się mnożeniem i dzieleniem, spoglądałam w okno i wyobrażałam sobie jak pędzę na świetlistym rumaku po łące pełnej chmur. Moje rozmyślania przerwała pani dyrektor, która nagle otworzyła drzwi i weszła do naszej klasy. Z tajemniczą miną poprosiła, byśmy przeszli na salę gimnastyczną. Zadowoleni, że upiecze się matma, szybko się tam udaliśmy. Na sali byli już inni uczniowie, ale nikt nie wiedział dlaczego tu jesteśmy. Gdy zajęliśmy już miejsca, pani dyrektor wprowadziła na scenę pana w czarnym, aksamitnym garniturze. Zwróciłam uwagę na jego cylinder - również czarny, ale przepasany czerwonym jak krew pasem. Nasz gość przedstawił się i wyznał, że jest MAGIKIEM. Po sali przeszedł pomruk radości, taki gość gwarantował przecież miło spędzony czas. Nawet nie obejrzeliśmy się, a już zaczął swe sztuczki. Najpierw z kartki papieru wyczarował królika, później zamknął go w jednej skrzyni, a wyciągnął z drugiej. Na koniec zamienił go w kota. Wszyscy w osłupieniu przyglądaliśmy się sztuczkom, chłopcy za wszelką cenę chcieli odkryć tajemnice magika, ale nie mieli pojęcia jak on to robi. - Niech pan wyczaruje smoka - nagle zawołał Adaś z pierwszej klasy. - No właśnie, to będzie trudniejsze niż królik czy kot - dodali koledzy z mojej klasy. Magik spojrzał w ich kierunku, lekko uniósł brew i rzekł spokojnym głosem*. - Dobrze, ale będę potrzebował pomocy. Kto zostanie moim asystentem? Wszyscy się zgłaszali, podnosili ręce do góry, wykrzykiwali, żeby to ich wybrał. Ja tymczasem siedziałam cichutko na swoim krześle i nie marzyłam nawet o tym, co mnie spotkało. Magik podziękował wszystkim chętnym, podszedł do mnie i kładąc mi rękę na ramieniu zapytał: - A ty, nie chciałabyś zostać moją asystentką? - Chętnie - odparłam cicho i podążyłam za nim na środek sceny. - Wybierz, Nikolko, kartkę papieru - rzekł, a ja podałam mu żółtą kartę. -Pięknie, takiego koloru będzie nasz smok. Następnie włożył papier do cylindra, który leżał na stoliku i zaczął szeptać zaklęcie. Słuchałam go uważnie, ale nie mogłam rozróżnić słów. Wszyscy uczniowie z otwartymi buziami wpatrywali się w cylinder, oczekiwali, że wyjdzie z niego smok. Lecz nic takiego się nie stało, bardziej zawiedzeni już zaczęli burczeć i w ten sposób okazywać swą dezaprobatę, gdy nagle magik kichnął... A wtedy z cylindra zaczęła wydobywać się para... Kłębiła się coraz bardziej i bardziej, wypełniała całą salę gimnastyczną aż trudno było rozróżnić kształty. Wokół dały się słyszeć szepty przestraszonych dziewczynek, nawet najodważniejsi chłopcy stracili odwagę. - Spokojnie, nie panikujcie, pozostańcie na swoich miejscach - usłyszeliśmy głosy nauczycieli, którzy chcieli opanować całą sytuację. - Chłopcy, otwórzcie okna, zaraz wywietrzymy salę. - Nie trzeba otwierać okien! - zawołał magik. - Mgła zaraz sama się rozwieje. Poczekajmy spokojnie. I rzeczywiście, po chwili w sali nie było nawet śladu pary. Wszyscy, a szczególnie pani dyrektor i nauczyciele odetchnęli z ulgą. - A gdzie jest smok, przecież pan obiecał, że wyczaruje nam smoka! - wołali pierwszoklasiści. - No właśnie, gdzie smok? - powtarzali pytanie inni uczniowie. Na sali znów powstał zamęt, wszyscy pytali i się przekrzykiwali. W końcu rozczarowanych uczniów musieli uspokoić nauczyciele. - Proszę o spokój, ta sztuczka nie udała się panu magikowi. Ale przecież my to rozumiemy powiedziała pani dyrektor. - Na dziś już wystarczy tych emocji, jeszcze nam smok potrzebny! A teraz ustawcie się parami, wracamy do klas. Zgodnie z poleceniem pani dyrektor ustawiliśmy się parami i wróciliśmy ze swoimi wychowawcami do klas. Gdy przechodziliśmy obok sceny, ze smutkiem popatrzyłam na pana magika, ale zauważyłam, że nie był wcale zmartwiony. Nie wyglądał jak ktoś, komu nie udał się występ, lecz wprost przeciwnie. Stał dumny i wyprostowany, machał ręką odchodzącym uczniom. 6dy znalazłam się obok niego, puścił do mnie oczko i pogładził się po brzuchu. „Co to ma znaczyć, czyżby nasz czarodziej oszalał?" - pomyślałam, ale popatrzyłam na miejsc, które magik wskazywał na brzuchu. I aż przystanęłam z wrażenia, bo na mojej bluzeczce zobaczyłam pięknego, żółtego smoka. Nie był on ogromny czy przerażający, nie ział ogniem. Przeciwnie, był malutki, delikatny, słodki i tak niewinny. „NAJPRAWDZIWSZY SMOK!!! A w dodatku taki piękny!!!" - pomyślałam i już chciałam podzielić się tą nowiną z moją przyjaciółką lub panią od polskiego, ale magik znacząco przytknął palec do ust. Dał mi znak, żeby nikomu o smoku nie mówić. A więc to będzie nasza tajemnica. Potakująco kiwnęłam głową i razem z moimi koleżankami i kolegami wyszłam z sali. Następnego dnia pojawiłam się w szkole w mojej ukochanej bluzeczce ze smokiem. Wszystkim się bardzo podobała, ale nikomu nie powiedziałam skąd ją mam. Często ją ubierałam do szkoły. W dodatku okazało się, że to moja szczęśliwa koszulka, bo zawsze, gdy miałam ją na sobie, dostawałam dobre stopnie. To się nazywa TRAFIONY PREZENT!