czytaj więcej
Transkrypt
czytaj więcej
8 Z życia branży Magazyn Przemysłu Mięsnego 5/2008 Postać z okładki „Dużo” nie oznacza „źle”! Z Zakłady Mięsne „Stania” w Świerklanach mają na swoim koncie między innymi rekord Guinnessa w produkcji śląskiego krupnioka. Ale ich właściciel uważa, że „dużo” wcale nie musi oznaczać „gorzej”. Z Andrzejem Stanią rozmawia Sławomir Krempa. Spotykamy się w nowym, doskonale opracowanym architektonicznie budynku firmy w Świerklanach. W okolicy mieści się również nowoczesna, bardzo przestronna, własna ubojnia Pana przedsiębiorstwa. W regionie działa już 29 sklepów firmowych. Można powiedzieć, że firma rozwija się doskonale. Zgadza się, choć początki były całkiem skromne. Ja sam interesowałem się masarstwem już jako młody chłopak. Urodziłem się w Radziejowie, jednej z dzielnic Rybnika. Kiedy miałem jedenaście lat, rodzice musieli niemal wyrzucać mnie z gospodarstwa podczas świniobicia. Byłem jednak tak ciekaw, tak interesowała mnie ta tematyka, że zaprzyjaźniłem się z mistrzem Nikodemem Paszendą, który wędrował po okolicy i w kolejnych gospodarstwach przeprowadzał ubój. Wkrótce zacząłem uczestniczyć w jego pracy. To właśnie mistrz Paszenda nauczył mnie produkcji wędlin swojskich, wprowadzał mnie w tajniki zawodu. Nieco później rozpocząłem naukę w szopienickim technikum i pracowałem w zakładach mięsnych, by w końcu założyć własne przedsiębiorstwo. Swoją drogą – żonę poznałem właśnie podczas świniobicia. To nasi ojcowie pomagali mi w otwarciu pierwszego zakładu w Świerklanach. Początkowo pracowały w nim tylko 4 osoby. Wspólnie otworzyliśmy dwa sklepy firmowe, a dalszy rozwój firmy nastąpił już błyskawicznie. Zresztą od samego początku planowaliśmy przenieść się do zdecydowanie większego obiektu – dlatego też kupiliśmy sporą działkę ziemi. Okazją do wielkich zmian okazał się czas restrukturyzacji i modernizacji zakładów mięsnych oraz dostosowywania ich do norm unijnych. W końcu 4 lata temu w marcu powstał główny budynek firmy. Z kolei rok temu otworzyliśmy własną ubojnię w Jankowicach. Jednak jej otwarcie opóźniało się… To prawda. Przyczyną nie były jednak problemy z inspekcjami kontrolnymi. Po prostu musieliśmy dostosować do wszelkich wymogów 1200 metrów kwadratowych hali i niemal przez rok nie mogliśmy normalnie funkcjonować na terenie własnego obiektu. Dlatego właśnie wydzierżawiliśmy ubojnię w powiecie wodzisławskim, gdzie wówczas odbywał się ubój. A przeniesienie się po roku z powrotem do własnego obiektu nie mogło odbyć się przecież w ciągu paru godzin… Świetną wizytówką przedsiębiorstwa są sklepy firmowe, które działają na terenie całego regionu. O ich estetykę i wysoki poziom dbamy w sposób szczególny. Obecnie działa 29 sklepów firmowych – po jednym w Katowicach, Tychach i Gliwicach oraz w innych miastach regionu śląskiego. Ale ostatnio postanowiliśmy poszerzyć swą ofertę dla Opolszczyzny – stąd nasze sklepy są ulokowane w Kędzierzynie-Koźlu, Strzelcach Opolskich i Zdzieszowicach. Współpracujemy z kilkoma hurtowniami w Polsce, ale nie produkujemy dla żadnej z wielkich sieci handlowych. Sprzedajemy swoje produkty również do Czech, Słowenii i Anglii, dość ciekawie rozwija się sprzedaż na terenie Niemiec. Z życia branży fot. O. Dudek www.mpm.elamed.pl Ale istnienie sklepu to nie wszystko – najważniejsza jest jego oferta. Na pewno jednym z naszych sztandarowych produktów jest dojrzewająca Wędzonka Świerklańska. Przez cztery tygodnie mięso jest peklowane w soli i ziołach, następnie wędzone na zimno i formowane w prasie. To produkt surowy, bardzo ciekawy, z którym klienci już zaczynają kojarzyć naszą firmę. W zeszłym roku za tę właśnie wędzonkę otrzymaliśmy Grand Prix na targach w Warszawie, a ostatnio w Poznaniu zajęliśmy pierwsze miejsce w kategorii wędzonka surowa. Z kolei spośród pozostałych wyrobów wypadałoby wymienić salcesony, pasztety oraz kiełbasy suszone i podsuszane. Produkujemy nawet własne salami, ale i tak nie jest ono w stanie prześcignąć pod względem popularności kiełbasy krakowskiej suchej. Do klientów kierują Państwo również oferty specjalne… Mamy w naszych sklepach sporo ciekawostek. Na przykład w Gliwicach można kupić zestaw urodzinowy – klient otrzymuje w eleganckiej papierowej torbie dobre wino, ale też wybrany zestaw serów i mięs. Przekonaliśmy również klientów do tego, by zamiast pater aluminiowych sprzedawać niektóre mięsa na desce. Całość jest nieco droższa, ale dzięki temu nie tylko lepiej się komponuje, lecz jest też lepsza w smaku. Są specjalne zestawy: „Koryto rzeźnika” i „Koryto mistrza”, podajemy gorące golonki, żeberka, pieczoną karkówkę, krupnioki w wiankach. Klientom proponujemy również pieczone prosiaki różnej wielkości – od 15 kg do nawet 40 kg czy 50 kg. Wszystkie te wyroby można również zamówić z dowozem do domu klienta. Z jakich przypraw korzystają Państwo na co dzień? Podstawą są przyprawy przygotowane przez naszych technologów. Większość smaków komponują oni samodzielnie, ale korzystamy również z gotowych przypraw, przede wszystkim przygotowywanych przez firmę Almi. W ostatnim czasie sporo mówi się o tym, że wielkie sieci handlowe i zakłady produkcji skupują mięsa wątpliwego pochodzenia i nienajlepszej jakości. Jak wygląda sytuacja w Pana firmie? Podstawą naszych produktów jest wieprzowina. Mogę z całą odpowiedzialnością powiedzieć, że kupujemy mięsa wyłącznie ze sprawdzonych źródeł. Skupiamy się na surowcu od małych i średnich gospodarstw, przede wszystkim z okolic Raciborza i Opolszczyzny. Współpracujemy z hodowcami z okolicy samych Świerklan, którzy oferują dobry żywiec. W naszej bazie zaopatrzeniowej znajdują się również: ziemia pszczyńska, Wisła Mała, Łąka, Pawłowice, Studzionka… Jak wygląda Państwa współpraca z kontrolerami i lekarzami weterynarii? Nasza firma nie ma z tym najmniejszego problemu. Sanepid na bieżąco kontroluje nasze sklepy. Zakład i ubojnia są pod stałą opieką lekarza r e k l a m a ALMI POLSKA Sp. z o. o. 43-109 Tychy, ul. Metalowa 3 tel. 032 325 05 09 do 14 fax 032 325 05 14 e-mail: [email protected] www.almi.at lrgf|surgxfhqwsu}|sudzljrwrz|fk plhv}dqhngrsurgxnfmlzgolqlgrgdwn¥z vshfmdoq|fkgodsu}hp|v xplvqhjr 9 10 Z życia branży weterynarii z Rybnika. Wprowadzony w zakładzie system HACCP, zgodnie z zapisami, jest na wszystkich odcinkach ściśle przestrzegany i na bieżąco monitorowany. W jaki sposób dbają Państwo o kwalifikacje swoich pracowników? Chętnym do pracy stawiamy bardzo wysokie wymagania, a potem ściśle je egzekwujemy, ale stwarzamy również pracownikom możliwość stałego podnoszenia kwalifikacji, m.in. poprzez uczestnictwo w kursach przygotowujących do zdawania egzaminów czeladniczych i mistrzowskich w zawodzie rzeźnik wędliniarz. Przeszkoliliśmy również sprzedawców, którzy dzięki projektowi unijnemu nauczyli się, jak być doradcą konsumenta w zakresie odpowiedniego żywienia. Szkoły przygotowujące sprzedawców nie prowadzą klas specjalistycznych, kształcą w zasadzie tylko „podawaczy towarów”. Naszych zdolnych absolwentów zachęcamy do kontynuowania nauki w technikach i na studiach wyższych. Prowadzimy również stałe wewnętrzne instruktaże dotyczące wszelkich nowości w zakresie technologicznym, technicznym oraz w zakresie obowiązków wynikających z kodeksu pracy – zarówno po stronie pracownika, jak i pracodawcy. Starają się Państwo zachęcić młodych ludzi, by wybrali właśnie szkolenie do pracy w branży mięsnej? Oczywiście. Wydaje się to zresztą konieczne. Organizujemy dni otwarte naszych zakładów, zapraszamy młodzież z okolicznych gimnazjów. Niestety, zwykle przyjeżdża jedynie 5-8 osób z całej klasy, z których jeszcze mniej wróci do nas, by starać się o praktyczną naukę zawodu. Winą za to należy obarczać wadliwy system szkolenia zawodowego w naszym kraju. Właściwie specjalistycznych szkół zawodowych w naszym regionie jest niewiele. Zasadnicze szkoły zawodowe to głównie szkoły wielozawodowe, w tamtejszych klasach uczą się wspólnie specjaliści z różnych Magazyn Przemysłu Mięsnego 5/2008 branż. Program nauki zostaje więc ograniczony do przedmiotów ogólnokształcących. Wiedzy teoretycznej w konkretnym zawodzie w sposób niewystarczający uczy się na krótkoterminowych kursach. Dlatego to na mistrzach szkolących uczniów spoczywa odpowiedzialność, aby odpowiednio przygotować kandydata w ciągu 36 miesięcy nauki do egzaminu czeladniczego oraz przyczynić się do ogólnego rozwoju zawodowego i społecznego ucznia. Śląski Cech Rzeźników i Wędliniarzy w Katowicach, w którym mam zaszczyt być prezesem zarządu, szczególną wagę przykłada do kształcenia uczniów w branży rzeźniczo-wędliniarskiej. Jako jedyny w Polsce wydał on do dyspozycji uczniów i mistrzów szkolących podręcznik „Rzeźnictwo i wędliniarstwo”, którego trzecia już edycja została uzupełniona o wymogi Unii Europejskiej. Co roku w uroczystej formie Cech przyjmuje do zawodu absolwentów gimnazjów, którzy składają ślubowanie na Sztandar Cechu. Uczniowie mają możliwość spotkania się ze swoimi starszymi kolegami, którzy po zdanych egzaminach czeladniczych, a niektórzy nawet po ukończonych studiach nadal pracują w zakładzie, który przyjął ich do praktycznej nauki zawodu. To właśnie oni są najlepsza reklamą firmy. Niemniej nasza branża odczuwa poważne kłopoty z zatrudnieniem dobrych rzeźników i wędliniarzy, ponieważ sporo z nich wyjechało do pracy za granicę. W Zakładach Mięsnych „Stania” zatrudnionych jest ponad 200 osób i nadal możemy przyjąć chętnych do pracy w charakterze wykrawacza, rozbieracza czy też ubojowca. Stanowiska pracy zezwalają również na przyjęcie do nauki zawodu wielu absolwentów gimnazjów. zastąpiony! Zawsze mówię uczniom oraz pracownikom, których przyjmuję do pracy, że zawód rzeźnik wędliniarz to nie tylko praca, ale i powołanie, ponieważ każdy zatrudniony w zakładzie musi mieć świadomość, że życie i samopoczucie człowieka zależą przede wszystkim od tego, jakimi produktami się odżywia. Pracownicy muszą wiedzieć, że ich praca i umiejętności mają ogromny wpływ na społeczeństwo, ponieważ mięso i jego przetwory od wieków były i nadal pozostają barometrem nastrojów społecznych. Od pewnego już czasu we wszystkich cywilizowanych krajach odchodzi się od tzw. kuchni pałacowej na rzecz kuchni tradycyjnej. Wyroby tradycyjne stają się również wizytówką każdego kraju, są elementem miejscowej kultury. Ich przygotowanie wymaga osobistego zaangażowania pracownika. Czy nie należy się bać, że dotychczasowi pracownicy za kilka lat w wyniku postępującej automatyzacji produkcji stracą pracę? Wręcz przeciwnie! W branży rzeźniczej i wędliniarskiej człowiek jest nie- W domu jada Pan produkty własnej firmy? Oczywiście, moje córki bynajmniej nie stały się wegetariankami, a moja małżonka i ja często jemy mięso i jego przetwory oraz wędliny. Jak duży jest dzienny przerób Pana zakładu? Każdego dnia produkujemy około 15 ton wędlin i mięsa. Na pewno nie będziemy spoczywać na laurach. Ale rekordy zdarzało się Państwu pobijać… Owszem, ustanowiliśmy rekord Guinnessa w produkcji krupnioka śląskiego. Na pewno nie chodzi nam wyłącznie o zyski ze sprzedaży. Ustanawianie rekordu było dla nas wspaniałą zabawą, ale i doskonałą reklamą firmy, bowiem zapis o nim znalazł się w Księdze rekordów Guinnessa, opublikowanej w 40 językach. Prawdę powiedziawszy, nie sądziłem nawet, że będzie to możliwe, ale trzeba marzyć i wytyczać sobie kolejne cele – tylko wtedy mamy szansę, aby się rozwijać. Z całą pewnością do tego typu działań jeszcze nieraz powrócimy.