Najpierw igrzyska w Pekinie, w później może... w
Transkrypt
Najpierw igrzyska w Pekinie, w później może... w
36 | 25 stycznia 2008 | Polska Dziennik Łódzki Sport Przed kwalifikacjami olimpijskimi Malwina Bukszowana trenuje wśród gwiazd w Rostocku Najpierw igrzyska w Pekinie, w później może... w kosmos? Start poprzedza rytualne smarowanie ciała mazidłami na bazie lanoliny, tłuszczu otrzymywanego z wełny owczej, który zmniejsza utratę ciepła. Sędziowie malują na barkach, ramionach i zewnętrznych częściach dłoni pływaków numery. Zawodnicy stają ławą na pomoście i na komendę... skaczą w morze! Zanim osiągną metę wyścigu na 25 km, muszą spędzić w wodzie około 6 godzin. Maraton na 10 km, który w tym roku będzie konkurencją olimpijską w Pekinie, to dwie godziny zmagań z żywiołem. Podczas takiego wyścigu traci się 3 kilogramy wagi, a ciepłota ciała obniża się o 4 stopnie, spadając nawet poniżej 30 „kresek” Celsjusza. Wielu zawodników „basenowych” nie lubi pływać w morzach, a nawet w jeziorach. Na otwartym akwenie towarzyszy pływakowi specyficzne poczucie nicości wobec niezmierzonego ogromu wodnej przestrzeni. Granica nieuzasadnionego strachu, wręcz fobii, nagle przybliża się. Dziwnie słabnie pewność siebie. Podczas wyścigu uczucie samotności długodystansowca pojawia się nieuchronnie, nawet jeśli obok jest łódka, a wokół widać głowy rozsianych co kilkadziesiąt metrów rywali. Malwina Bukszowana kocha ten nieporównywalny z niczym klimat wielogodzinnej rywalizacji, walki tyleż z samą sobą, ze swoimi kryzysami i słabościami, co z przeciwniczkami. Szczecinianka jest jedyną Polką uprawiającą wyczynowo pływanie długodystansowe. – Podczas wyścigu nie czuję obecności rywalek, bo na ogół płyniemy oddalone od siebie – mówi Malwina. – Zamykam się w swoim świecie i myślę tylko o tym, żeby utrzymać właściwy rytm. Czasem tylko skupienie przerywają mi moi najwięksi wrogowie wodni – meduzy. Może jestem na nie uczulona, ale poparzenia goją mi się bardzo wolno. Przez trzy dni cierpię. Z mistrzostw świata w Melbourne przywiozłam „pamiątkę” – bliznę po oparzeniu przez meduzę. Na wodach Phillip Bay, u wybrzeży Melbourne, Bukszowana odniosła życiowy sukces, zajmując na 25 kilometrów dziewiąte miejsce. Miniony rok zakończyła awansem do pierwszej dwudziestki rankingu światowego. Biorąc pod uwagę pięć najlepszych startów w Pucharze Świata, jest siódma w elicie. Jednoosobowa reprezentacja Polski ma teraz jasny cel – debiut w igrzyskach olimpijskich w Pekinie. Od listopada Malwina trenuje w Niemczech, w Emporze Rostock, pod okiem Christiana FOT. PAP/EPA – BARBARA WALTON Marek Kondraciuk Malwina Bukszowana woli dłuższe dystanse, a więc olimpijski maraton na 10 kilometrów to dla niej niemalże... sprint Bartscha, trenera mistrzyni świata Britty Kamrau-Corstein i liderki rankingu światowego Angeli Maurer. – Choć może zabrzmi to banalnie, ale pływacy długodystansowi tworzą swoistą rodzinę – mówi szczecinianka. – Spotykamy się w różnych zakątkach świata, jesteśmy bar- – Moi najwięksi wrogowie wodni to meduzy – mówi Malwina Bukszowana dzo zżyci, wiemy wszystko o sobie, o swoich rodzinach. Te więzi są znacznie silniejsze niż wśród pływaków startujących na basenach. Któregoś dnia moja serdeczna koleżanka Brita Kamrau zaprosiła mnie do Rostocku, a trener Bartsch powiedział, że mogę dołączyć do jego grupy. Szefowie firmy „Dajar”, mojego sponsora, zgodzili się. Mam chyba najlepszego sponsora na świecie! Chyba nigdy wcześniej Malwina nie trenowała tak ciężko jak w Rostocku. Przede wszystkim jednak jest w elitarnej grupie czołowych pływaczek świata, a to mobilizuje. Pierwszy trening zaczyna się już o 7 rano, trwa 2,5 godziny i nasza pływaczka pokonuje osiem kilometrów. Później godzinazajęćwsiłowni,lekcjaniemieckiego,obiadiodgodziny15 do 18 znów trening w wodzie – 11, czasem 12 kilometrów. – Mimo przeciwności, bo przecież losem jedynaczki w pływaniu długodystansowym mało kto się interesuje, mam chyba trochę szczęścia – mówi Bukszowana. – W Szczecinie pływałam pod okiem znakomitego fachowca Dariusza Czekały, trenera o niesamowitej wiedzy praktycznej, a do tego pasjonata swojej pracy. Teraz trafiłam pod skrzydła jednego z najlepszych trenerów świata. Czym polska pływaczka interesuje się poza pływaniem? – W tej chwili niczym – mówi Malwina. – Tylko pływanie, tylko olimpiada. To mnie pochłania całkowicie, wszystkie inne zainteresowania pozostawiłam na boku. Koncentruję się wyłącznie na starcie w eliminacjach do Pekinu. Nie rozpraszają mnie inne sprawy. W moim życiu jest teraz pływanie, pływanie i pływanie. Na olimpiadzie pływacy długodystansowi będą startować w maratonie na 10 km. – Dla mnie to prawie sprint – mówi Malwina. – Wolę dłuższe dystanse, po 10 kilometrach dopiero dobrze mi się płynie. KiedywRostockuzrobilimibadaniawydolnościowe,topokre- ślili całą kartkę z wynikami naczerwono,bopodobnonigdy takich nie widzieli. Trener Bartsch skomentował krótko: powinnaś pływać na 100 kilometrów, a nie na 10! W ciepłych wodach rozgrywa się supermaratony. To jedno ze sportowych marzeń Bukszowanej: – W Argentynie jest taki wyścig na 80 kilometrów, muszę w nim kiedyś wystartować! Koleżanki i koledzy z pływackiego światka mówią o Malwinie, że jest trochę szaloną dziewczyną. Uwielbia sportyekstremalne.–Nigdynie lubiłam robić tego, co wszyscy rówieśnicy – zwierza się Malwina. – W sporcie pociągały mnie takie dyscypliny, do którychtrafiałyjednostki.Robiłam wszystko, co było choć trochę niebezpieczne.Moimżywiołem jestprędkość,nietakwysokość, jak właśnie prędkość, choć chciałabym kiedyś skoczyć na spadochronie. Samochód? Szybki, w granicach rozsądku. Najbliżsi trochę się podśmiewają, ale moim największym marzeniem – na razie chyba nierealnym – jest polecieć wkosmosiwyjśćzestatkunalinie w przestrzeń – dodaje pływaczka. Czy więc w pływaniu długodystansowym nie brakuje szczeciniance adrenaliny? –Czasemjestjejwnadmiarze – mówi Malwina. – Podczas mi- strzostw świata w Melbourne była taka fala, że obróciła mnie na plecy, a chwilę później poczułam, jak po grzebiecie przepłynęła mi łódka, na szczęście tylkoocierającsięogłowę.Wyścig przerwano i dokończono następnego dnia. Wprost trudno uwierzyć, że w dzieciństwie ta brawurowa dziewczyna... bała się wody. Jako dziecko, w rodzinnym Słupsku,nawetwwanniekąpałamsięnastojąco,żebytylkonie zanurzyćsięcałkowicie–wspomina kandydatka na olimpijkę. – Musiałam być jednak trochę przekorna, bo jako przedszkolak zadziwiłam rodziców, prosząc, żeby... zapisali mnie do sekcji pływackiej. Po czasowej przeprowadzce do Rostocku wzrosła szansa polskiej jedynaczki Malwiny Bukszowanej na olimpijski debiut. Zwłaszcza że maraton zostanie rozegrany w jeziorze, gdzie... nie ma meduz. Od Santosu do Pekinu a Malwina Bukszowana urodziła się w 1981 roku w Słupsku, zaczęła pływać w wieku 7 lat w AZS WSP Słupsk, a następnie w Marlinie i Skalarze. Później jej kariera była związana z SMS i MKP Szczecin. Jest absolwentką Instytutu Kultury Fizycznej Uniwersytetu Szczecińskiego. Jako juniorka specjalizowała się w konkurencji 800 m stylem dowolnym. W 2000 roku spróbowała swoich sił w wyścigu Foerde Crossing z Danii do Niemiec, na dystansie ponad 3 km, zajmując 2. miejsce. Rok później zadebiutowala w triathlonie, najlepiej radząc sobie w pływaniu na jeziorach. W 2002 roku wygrała popularny wyścig „Wpław przez Kiekrz”. Stawała też na podium w zawodach „Błękitna wstęga Ostrowa Lednickiego” i „Klif Jarosławca”. Dzięki wsparciu Urzędu Miasta w Szczecinie zadebiutowała w Pucharze Świata. Pomagał jej też Uniwersytet Szczeciński, a sponsor – firma „Dajar” pomogła jej wystartować w MŚ w Melbourne. Jutro w Santos (Brazylia) Bukszowana zainauguruje sezon Pucharu Świata. Kwalifikację olimpijską będzie mogła zdobyć na MŚ w Sewilli (3 maja) lub w zawodach eliminacyjnych w Pekinie (31 maja).