Monika Brągiel Uwaga, pułapka! Przepisywanie życia w Ostatnim
Transkrypt
Monika Brągiel Uwaga, pułapka! Przepisywanie życia w Ostatnim
Monika Brągiel Uwaga, pułapka! Przepisywanie życia w Ostatnim rozdaniu Wiesława Myśliwskiego. Cień w starych dekoracjach Najnowsza książka Wiesława Myśliwskiego wymaga od czytelnika wyjątkowego skupienia oraz umiejętności spojrzenia na przedstawianą opowieść z perspektywy człowieka świadomego własnej przypadkowości oraz skończoności. Każda historia pojedynczego ludzkiego istnienia zazębia się bowiem tutaj z cudzymi opowieściami, każda zmierza ku ostatecznemu zakończeniu. Nie zawsze pamiętamy, często też zagłuszamy bolesną świadomość bycia, dlatego spotykając się z książką taką jak Ostatnie rozdanie, możemy poczuć się wytrąceni z równowagi, zirytowani przewijającą się przez kolejne strony natrętną melodią przeszłości. Możemy się sprzeciwiać, próbować podważać artystyczną wartość, bo przecież wspominanie, snucie rozważań o ludzkiej naturze, o ontologicznym statusie jednostki, pułapkach pamięci, miłości czy cierpieniu zazwyczaj zakrawa na banał. Tyle już powiedziano, nakręcono niejeden film o każdym z tych wielkich tematów. Wartościowa literatura, jak i każda inna sztuka, jest jednak w stanie stanąć w szranki z oswajanymi od wieków problemami i dać świadectwo wagi indywidualnej historii, po raz kolejny odpowiedzieć na wezwanie toczącego się dalej życia i potwierdzić własną nieodzowność. Taką opowieścią, a właściwie zbiorem opowieści tworzących rozległą narrację jest Ostatnie rozdanie Wiesława Myśliwskiego, w której bohater, dojrzały mężczyzna, podejmuje próbę rozliczenia się z dotychczasowego życia. Pretekstem do tego rozliczenia staje się opasły notes zawierający nazwiska osób, z którymi coś narratora łączyło bądź mogło łączyć. Przebiegając wzrokiem po zapisanych niegdyś danych, mężczyzna zderza się ze ścianami stawianymi przez pamięć, niektóre postaci wizualizuje i odtwarza łączące go z nimi związki, inne, czyli te, których personalia nic mu nie mówią, odprawia, nierzadko zawiedziony własną bezsilnością. Cały jego teraźniejszy świat zdaje się odpływać w sferę niewartą uwagi, aby zrobić miejsce temu, co musi być przywołane i opowiedziane. Komu i po co? Dlaczego w pewnym momencie bohaterowi coraz trudniej żyć tu i teraz? Jego związek z dotychczasowym wyobrażeniem samego siebie rozmywa się, doszukiwanie się nowego wydaje mu się pozbawione sensu, ale bez niego nie sposób wyobrazić sobie przyszłość. Stąd zapewne retrospektywna podróż narratora do kresu pewnej nocy, zastępowanie jawy snem, wywoływanie duchów niedokończonych lub błędnie rozegranych spraw, samotność pośród tłumu nazwisk. 1 Wszystkie sądy ostateczne Strzępy, fragmenty, chwile. Tyle zostaje z życia, ile pamięć potrafi odtworzyć. Porządek, w jakim się tego dokonuje, to nader istotna kwestia, świadcząca o życiowych priorytetach tego, kto w czasie teraźniejszym powołuje do istnienia swoje związki z przeszłością. Nie sposób też mówić o niezwykłości, pojedynczości konkretnego istnienia w oderwaniu od uczestniczących w nim ludzi. W przypadku biografii narratora Ostatniego rozdania uczestnictwo innych jest stale problematyzowane, nieciągłe, fragmentaryczne. Zapisane w notesie nazwiska często nie oznaczają autentycznych życiowych relacji, są za to pozornym oraz prowizorycznym sposobem na wypełnianie samotności mężczyzny, który stale problematyzuje również kwestię własnego istnienia, rozpatrując je w kategorii gry. Poczucie niestałości, wystawienia na igraszki losu odebrało mu niegdyś wiarę w sens zawiązywania i rozwijania partnerskich relacji. Został wielki notes, urywki z miejsc, spotkań, ważkich rozmów. Alfabetyczny spis aktorów, w większości jednak statystów z przedstawienia oglądanego oczyma jednego z jego uczestników. Poszerzając granice przeszłości, czyniąc z niej główną scenę zdarzeń, Myśliwski kreuje przestrzeń, w której pierwszoosobowy narrator ponownie odgrywa swoje życie, powtarza gesty i wybory, co czyni tę i tak niespokojną, wielowątkową egzystencję jeszcze trudniejszą do scalenia. Towarzysząc narratorowi w podróży przez minione zdarzenia szybko można się domyślić, że próba uporządkowania zapisów w notesie nie może się powieść. Przeszłość zagarnęła już zbyt wiele, pamięć nie jest w stanie odsłonić faktów mogących pomóc w ustanawianiu nowego porządku. Chaos panujący w myślach notującego, niepewność trafności własnego osądu, trudność z wykreśleniem jakiegoś nazwiska, numeru telefonu przesądzają o niepowodzeniu przedsięwzięcia. Trudno się dziwić takiemu stanowi rzeczy. Sam narrator przyznaje bowiem, że nawet wiedząc o śmierci kogoś z wpisanych do notesu osób albo nie pamiętając człowieka kryjącego się pod konkretnym imieniem i nazwiskiem, miał nadzieję, że go sobie przypomni, że nie będzie musiał wyrzucać go z notesu, z życia. A tym samym nie będzie musiał pozbawiać się części siebie, obecnego przecież pośród tych żywych i umarłych, z którymi zetknął się na swojej drodze. Obce, czyli własne W Ostatnim rozdaniu zapiski, które stanowią podstawę do snucia opowieści, pozwalają podjąć próbę uwiarygodnienia życia narratora. Wiadomo, że w młodości zamierzał zostać malarzem, jednak porzucił studia. Korzystając z rad matki, uczył się zawodu krawca, później zajmował się handlem, dużo pracował. Nie znał ojca, był natomiast bardzo zżyty z matką. Miał kilkoro przyjaciół, wielu znajomych, poznanych zazwyczaj przy okazji podejmowanych przez siebie zawodowych 2 aktywności. Wszelkie anegdoty, wyznania, opisy mają służyć za kanwę opowieści o kilkudziesięciu, bardziej lub mniej interesujących, latach życia. Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że mimo plastyczności ukazywanych historii, ich dynamiki, zmiennych odczuć towarzyszących sąsiadującym ze sobą sytuacjom, prawdziwość tego minionego czasu częściowo się rozmywa. W miejsce konkretnych spraw wchodzą pozory, w miejsce życia – gra w życie, iluzoryczne próby kontrolowania biegu rzeczy niepoddających się niczyjej władzy. Zdjęcia, których narrator nie lubi, zdania świadczące o bolesnym poczuciu nieprzystawalności do reguł rządzących światem, zdziwienie na widok fotografii radosnej matki z dzieckiem, którym jest on sam, niedowierzanie, że ktoś mógł być kiedyś z twojego powodu szczęśliwy to tylko niektóre przesłanki dające asumpt do doszukiwania się w konstrukcji bohatera powieści Myśliwskiego rysu melancholicznego. Mówi on o swoim życiu jakby tworzył ciągły tekst, przepisuje je na nowo, mając świadomość nieuchronnej skończoności dzieła. W rozważaniach szuka wyznaczników swojej tożsamości, nieustannie odnosi się do wspomnień, przeżyć, ale pozostaje nieprzenikniony, niedostępny. Jakby jego twarz była tylko konturem ze zdjęcia, jakby cała opowieść przypominała na pewnym poziomie jedynie płaskie odwzorowanie postaci, przestrzeni, przedmiotów. Przez całą powieść przewija się także wątek niezgody na umieszczenie w statycznych formach usankcjonowanych kulturą, a nawet dyspozycją psychiczną. Mężczyzna spotyka kobiety, zgłębia naturę miłości, jednak nie pozwala sobie na żaden bliższy związek, na rozwój uczucia. Wycofuje się, milknie, nie pozwala nawiązać ze sobą kontaktu. W imię bardzo subiektywnie pojmowanej, egoistycznej i stroniącej od odpowiedzialności wolności traci miłość. Za każdym razem, kiedy kobieta daje mu do zrozumienia, że chce, by został z nią już na zawsze, odchodzi. Jest przywiązany do samego gestu utraty, znamionującego dla niego wolność. Można by w tym momencie przywołać jedną z najważniejszych myśli z Traktatu o łuskaniu fasoli, zgodnie z którą samo słowo wolność jest jednocześnie negacją powszechnie przyjmowanego, wielowymiarowego przecież, znaczenia pojęcia. Dystansując się od wszelakich przymusów, człowiek musi zerwać również z samym sobą, najdotkliwszym z przymusów. Czyżby więc w destrukcji miała się kryć tajemnica wolności? Myśliwski, tak mi się wydaje, stara się zdemaskować złudność przedsięwzięć mających prowadzić do osiągnięcia tego niepochwytnego w swej istocie stanu. Pokazuje, że również bohaterem Ostatniego rozdania żądzą złudzenia, utrudniające nawet ważkie próby określenia siebie, odnalezienia drogi do samego siebie, czyli do niezwykle trudno dostępnej, a przecież podstawowej wiedzy. Śpij, laleczko Miłość to jeden z głównych tematów podejmowanych w najnowszej powieści Myśliwskiego. Jest cierpieniem, raną, kolejnym złudzeniem. Jest niemożliwa, ponieważ bohater wszystkimi 3 przemyśleniami i decyzjami oddala od siebie jej potrzebę, uważa, że na nią nie zasługuje. Kochałem ją i nie przestałem kochać, wyznaje, przy okazji opowiadania o jednym z listów od Marii, kobiety darzącej go wielkim uczuciem, odepchniętej, ale nie wyrugowanej z życia. Maria to postać symbolizująca przejmującą niemożność pełnego istnienia bohatera, brak (dez)organizujący jego świat. Ten brak domaga się głosu i dostaje go w formie listów od Marii, dochodzących pod różne adresy, prezentujących fragmentów innego życia oraz przejmującej tęsknoty. Odbiorca na żaden nigdy nie odpisał. Jego odpowiedzią było uparte milczenie. Mimo to relacja jest obustronna, bowiem dzięki listom mężczyzna rozmawia z Marią. Raz w pamięci, odtwarzając dawne spotkania, kiedy indziej rozwija kwestie poruszone w liście, przedstawiając własne stanowisko. Czasem wydaje mu się, że przez list czuje jej ciepło. Nie ma jej zdjęcia, ale wyobraża ją sobie na różnych etapach życia. Traci ją za każdym razem, kiedy otwiera kolejny list. Miłość to lęk, kruchość i ból, więc nie zmuszaj się do takich samych wyobrażeń, pisze Maria, potwierdzając, że bohatera powieści Myśliwskiego nigdy nie stać było na wychylenie się z ram tej dziwnej wolności, którą sobie narzucił. Jej głos nadaje formę jego strachowi i błędom, ale nie obwinia, nie wymawia. Nadal jest głosem świadomym współodpowiedzialności za kształt dawnego związku. Cała książka natomiast jest otwarta na głosy z przeszłości dużo bardziej niż na teraźniejszość, która motywuje bohatera do snucia rozległych dygresji oraz przywoływania nieobecnych, co może utrudniać pośpieszną lekturę. I tak jest dobrze, bo przy Ostatnim rozdaniu warto być uważnym. Wiesław Myśliwski, Ostatnie rozdanie, Znak, Kraków 2013 Monika Brągiel 4