województwa sieradzkiego - Cyfrowa Ziemia Sieradzka

Transkrypt

województwa sieradzkiego - Cyfrowa Ziemia Sieradzka
SPIS TREŚCI
DYDAKTYKA
3n9/2005/XX.
Unijna szansa dla zabytków sakralnych
Andrzej Ruszkowski .................................................................................... 2
ARCHEOLOGIA
WYDAWCA
PTTK
w Sieradzu
Odział
Nowe odkrycia archeologiczne pod Smardzewem
Marek Urbański ........................................................................................... 3
HISTORIA
Powstańcza potyczka
z Moskalami pod Sieradzem
Józef Szubzda.............................................................................................. 6
Związki z Sieradzem króla Kazimierza Jagiellończyka
Andrzej Ruszkowski .................................................................................... 7
ADRES REDAKCJI
98-200 Sieradz
ul. Żwirki i Wigury 4
tel. (0-43) 827 1641
REDAGUJE ZESPÓŁ
W SKŁADZIE
Andrzej Ruszkowski
(przewodniczący)
Janusz Ziarnik
(Zastępca)
Joanna Mrozik (sekretarz)
Tomasz Dronka
Jędrzej Marszałkowski
Krzysztof Gara
Zygmunt Kamiński
Hanna Krawczyk
Jacek Majdański
Włodzimierz Marszałek
Janusz Matusiak
Artur Musiał
Krystyna Okoń
Jadwiga Lew Starowicz
Andrzej Tomaszewicz
Marek Urbański
Redakcja nie wypłaca honorariów
za artykuły oraz zastrzega sobie
prawo skracania tekstów
przyjętych do druku
Sfinansowano z pieniędzy
Urzędu Miasta w Sieradzu
DRUK
Pieka-Druk
98-200 Sieradz
Ul. Przyjazna 5
GEOGRARA I OCHRONA PRZYRODY
Góra Buki
Bartłomiej
Pilarczyk.................................................................................. 9
ZABYTKI
Obraz "Adoracja Imienia Jezus" w kościele podominikańskim
w Sieradzu
Paweł Migasiewicz .................................................................................... 13
Plan Sieradza z 1823 r.
Oprac. Zygmunt Kamiński ........................................................................ 15
STĄD ICH RÓD
Abrysiewiczowie: ojciec i syn
Andrzej Ruszkowski .................................................................................. 19
Ignacy Mąkowski - burmistrz Sieradza w latach 1921-1935
Jan Pietrzak................................................................................................ 20
POZNAJEMY WŁASNY REGION
Rowerem w dolinie Grabi
Bartłomiej Pilarczyk. ................................................................................ .21
WSPÓŁCZESNOŚĆ
Wstęp
do bibliografii województwa sieradzkiego
Anna Jędras ............................................................................................. 24
Z MINIONYCH LAT - PRZEDRUKI
Relacja porucznika 30 p. Strzelców Kaniowskich z wojny 1939r. cz. 2
Janusz Matusiak........................................................................................ 25
ZŻYCIA PTTK
Kolo PTTK: "Sieradzki Szwędaczek"
Leonard Klimczak, Zbigniew Sośnicki .................................................... .19
II rajd rowerowy "Sieradzką eSką"
Bartłomiej Pilarczyk. ................................................................................ 30
PTTK-owska sesja w Małkowie
Jóżef Szubzda........................................................................................... 32
nasieradzkichszlakach - - - - - - - - - - - - - - - - - ' - - - -
1
DYDAKTYKA
Unijna szansa dla zabytków
sakralnych
Andrzej Ruszkowski
Na obszarze dawnych ziem: Sieradzkiej i
Wieluńskiej zachowało się wiele cennych zabytkowych kościołów i budynków klasztornych, sięgających
swoją historią odległych czasów I Rzeczypospolitej.
Na łamach naszego kwartalnika pisaliśmy o nich
wielokrotnie*. Aby zabytki te mogły dalej służyć
społeczeństwu, muszą być co jakiś czas poddawane
remontom. Koszty tych remontów niejednokrotnie
przekraczają możliwości parafii, zwłaszcza tych, które
na swym terytorium, zdarza się, posiadają także
zabytkowe kościoły filialne. Przykładem może być
parafia Dzietrzniki, która posiada w Grębieniu
wyjątkowej wartości drewniany kościół Świętej Trójcy
datowany na około 1500 r., parafia w Kadłubie, gdzie
w pobliskich Popowicach jest drewniany kościół
Wszystkich Świętych zbudowany około 1520 r. czy
parafia w Raczynie, do której należy także drewniany
kościół Ścięcia św. Jana w Łagiewnikach wystawiony
w 1623 r. Istnieją też kosztowne w utrzymaniu duże
świątynie murowane wyposażone w cenne zabytki
ruchome, nadające tym świątyniom rangę prawdziwych muzeów, np. kościoły Wielunia, Sieradza, kościół
Wniebowzięcia NMP i św. Jakuba z 1333-35 r. w
Szadku, ufundowany przez prymasa i kanclerza Jana
Łaskiego, kościół Nawiedzenia NMP i Michała
Archanioła z lat 1517-23 w Łasku i wiele innych.
Kościoły takie, aby się ustrzec przed nieszczęściem,
powinny posiadać także skuteczne urządzenia
antywłamaniowe czy specjalne zabezpieczenia
przeciwpożarowe, które są bardzo drogie...
Zdarza się, że proboszczowskie zabiegi kierowane
do jednostek samorządowych czy też służb konserwatorskich w celu uzyskania dotacji na konserwację
świątyń i stanowiących ich wyposażenie zabytków
ruchomych z powodu braku pieniędzy skazane są na
niepowodzenie. W związku z tym warto zwrócić
uwagę na fakt, że Kościół w Polsce ma także prawo
korzystać z funduszy Unii Europejskiej, przeznaczanych między innymi na konserwację zabytków.
Możliwości takie stwarzają fundusze strukturalne,
przeznaczone na zniwelowanie różnic rozwojowych
pomiędzy nowo przyjętymi a „starymi” krajami UE.
Na ten cel na okres do 2006 r. zarezerwowano 11
miliardów euro. Fundusze te mają wzmacniać
inicjatywy lokalne w celu rozwóju infrastruktury,
turystyki, kultury i zmniejszenia bezrobocia. Wśród
siedmiu programów, na które podzielono fundusze,
istotnym dla Kościoła jest tzw. Zintegrowany Program
Operacyjny Rozwoju Regionalnego (ZPORR),
zawierający m.in. priorytet poświęcony wzmacnianiu
konkurencyjności regionów (1) i inny (3) - w sprawie
rozwoju lokalnego. Jest szansa, aby z obu tych
2
priorytetów uzyskać pieniądze na funkcjonowanie
parafii, w tym także na konserwację zabytków
ruchomych i nieruchomych. Trzeba jednak szczegółowo zapoznać się z warunkami oferowanej pomocy, a
ponadto właściwie wypełnić wymaganą dokumentację. W składanych o dofinansowanie wnioskach
koniecznym jest wykazanie, że realizacja projektu
wspomoże rozwój regionu, np. poprzez fakt, iż
wyremontowane zabytki przyciągną turystów. Trzeba
też wykazać, że realizacja wniosku stworzy miejsca
pracy choćby dla sprzątaczki, a to ze względu na
spodziewany po renowacji obiektu napływ turystów.
Podstawowym problemem jest twardy warunek, że UE
może sfinansować tylko 75 % kosztów planowanej
inwestycji, a więc 1/4 trzeba pokryć ze środków
własnych. Zrealizowany za pieniądze unijne projekt
musi działać minimum 5 lat, a zaplanować go trzeba na
lat 20. Są to poważne utrudnienia, ale możliwe do
spełnienia. Pieniądze przeznaczone na omawiane cele
są w dyspozycji Ministerstwa Gospodarki zwanego na
ten użytek Instytucją Zarządzającą. Zainteresowani
wnioski, przy wykorzystaniu odpowiednich druków,
winni kierować do właściwego miejscowo Urzędu
Wojewódzkiego lub Marszałkowskiego. Strony
internetowe tych urzędów prezentują te druki i
instrukcje w sprawie ich wypełniania. Pracownicy tych
Urzędów służą informacjami i pomocą w gromadzeniu
dokumentacji.
Uzyskanie pieniędzy na rozwój regionalny z
funduszu Priorytetu 1. uwarunkowane jest przeznaczeniem ich na inwestycje o wartości powyżej miliona
euro, przeto z reguły koniecznym jest
wspólne
działanie inwestorów, np. co najmniej kilku proboszczów administrujących zabytkowymi obiektami, w
których niezbędne są kosztowne remonty albo
„pilotowanie” przedsięwzięcia przez biskupa dla całej
diecezji. Z tego Priorytetu zatem mogą być finansowane tylko duże przedsięwzięcia, np. centra noclegowe
(domy pielgrzyma), wielkie albo kompleksowe
remonty, np. całego zespołu drewnianych kościółków
Wieluńszczyzny czy duże inwestycje regionalnej
infrastruktury informatycznej...
Łatwiejsze jest wykorzystanie szansy, jaką UE
stwarza dla Priorytetu 3. - przeznaczonego dla rozwoju
lokalnego. Działania w ramach tego priorytetu nie są
obarczone limitem miliona euro. Z tych pieniędzy
mogą więc korzystać także parafie na wsiach i w
miasteczkach liczących poniżej 20 tys. mieszkańców,
w miastach położonych na zdegradowanych obszarach
przemysłowych, opuszczonych przez wojsko oraz na
terenach podlegających restrukturyzacji. Warunkiem,
który trzeba spełnić, jest przeznaczenie pieniędzy na
lokalną infrastrukturę społeczną, a więc obiekty
służące mieszkańcom. Nie ma więc przeszkód, aby
parafie występowały o dofinansowanie np. budowy
zaplecza turystycznego czy centrów informacji
turystycznej i kulturalnej, budowę domów pielgrzyma
w pobliżu zespołu cennych zabytków, także ośrodków
kultywujących ludowy folklor czy ciekawą okolicę. W
takim przypadku ze wspólnotowych pieniędzy można
sfinansować nawet zaplecze kulturalne w postaci np.
sali koncertowej, pawilonu wystawowego czy
amfiteatru - jednakże pod warunkiem, że takie projekty
są zgodne z planem rozwoju gminy lub powiatu, co
wymusza niejako współdziałanie z lokalnym samorządem. Fundusze ZPORR mogą być użyte także na
lokalne remonty, gdy na terenie parafii znajdują się
zabytkowe obiekty nadające się np. na ośrodek kultury.
Pieniędzy z tego funduszu można też użyć na renowację lokalnych zabytków lub na ich zabezpieczenie
przed kradzieżą lub pożarem; o taki projekt musi
wystąpić jednak nie parafia, lecz gmina lub powiat.
W nowych warunkach ustrojowych coraz częściej
na sieradzkich szlakach
się do rozwoju regionu. Ważnym jest harmonogram
realizacji, który winien uwzględnić podział wykonania
projektu na etapy z podaniem terminów ich realizacji.
Muszą być wyliczone oczekiwane efekty projektu i
sposób, w jaki się będzie je mierzyć. Efekty muszą być
wymierne. Trzeba więc wykazać, jakie efekty wywoła
np. renowacja zabytkowej świątyni. Wyliczeniom
muszą towarzyszyć drobiazgowe kalkulacje z
podaniem źródeł finansowania i kosztów poszczególnych elementów projektu. Do wniosku trzeba
załączyć wymagane załączniki, wśród których
znajduje się tzw. studium wykonalności, czyli
wykonana przez eksperta ocena, czy inwestycje jest
możliwa do wykonania i czy będzie ekonomicznie
efektywna. Trzeba też uzyskać dowody potwierdzające zgodność inwestycji z lokalnym planem
zagospodarowania przestrzennego, pozwolenie na
budowę i projekt techniczny inwestycji oraz ocenę
oddziaływania na środowisko. Wymagane są świadectwa, iż nie chodzi o działalność przynoszącą zyski. Tam,
gdzie chodzi o zabytki, należy dołączyć opinię
konserwatora zabytków.
Istotnym jest, że z funduszu otrzymuje się
refundację poniesionych nakładów na podstawie
wystawionych faktur, trzeba więc zabezpieczyć
pieniądze na zapłacenie w wymaganych terminach
tych rachunków. Wymagane jest też, aby wykonawców, dostawców i usługodawców wyłaniać w trybie
ogłaszanych przetargów.
Na podstawie art. Michała Kuźmińskiego: „Wspólnota
wspólnotom - poradnik proboszcza, czyli jak zdobyć
unijne dotacje” - [w:] „Tygodniku Powszechnym”, nr
21/2005 r.
*
np. w nr 3/1990 art. „Drewniane kościoły województwa sieradzkiego”, w
nr 4/1990 art. „Murowane kościoły województwa sieradzkiego”, w nr 3/1992
„Podominikański zespół klasztorny w Sieradzu”, w nr 1/1985 „Drewniany
kościół św. Ducha w Sieradzu”...
I. Wstęp
Nowe odkrycia
Archeologiczne pod
Smardzewem
Na początku października 2004 r. do
Muzeum Okręgowego w Sieradzu wpłynęło telefoniczne zgłoszenie pana Romualda Płachty1 o odkryciu na
terenie jednej z piaśnic nad Myją jam o czarnym
wypełnisku oraz licznych fragmentów ceramiki, które,
jak sugerował, mogły należeć do kultury trzcinieckiej.
Swoje odkrycie zadokumentował aparatem fotograficznym i przesłał drogą elektroniczną na adres mailowy
Muzeum. Dzięki temu można było dokonać wstępnej
oceny znaleziska i zadecydować o badaniach terenowych, które przeprowadzono wspólnie z p. Płachtą
dnia 29 października 2004 r.
II. Historia badań
Po przyjeździe na miejsce okazało się, że jest
to teren stanowiska 1 (ryc. 1) w miejscowości Kolonia
Smardzew, odkrytego w 1980 r. podczas badań w
ramach Archeologicznego Zdjęcia Polski przez Annę
Kufel-Dzierzgowską. Na arkuszu AZP 70-44 stanowisko to ma nr 14. A. Kufel-Dzierzgowska2 znalezione
przez siebie 12 fragmentów ceramiki zakwalifikowała
jako materiały kultury łużyckiej z okresu halsztackiego. W sąsiednim Smardzewie od końca XIX w. (Br.
Ch. 1889, s. 865) jest znane cmentarzysko ciałopalne,
określane w materiałach archiwalnych3 jako należące
do kultury trzcinieckiej, jednak dokładna lokalizacja
nie jest znana. Nieokreślone pod względem przynależności kulturowej materiały ze Smardzewa opublikow-
Marek Urbański
ARCHEOLOGIA
zdarza się, iż parafie lub organizacje kościelne (np.
parafia św. Urszuli Ledóchowskiej w Sieradzu)
prowadzą szkoły, przedszkola, a nawet kluby sportowe. Wtedy mogą one sięgać po dotację na budowę
bądź rozbudowę budynków, bibliotek, internatów czy
stołówek. UE może też dofinansować hale sportowe i
gimnastyczne, baseny, boiska i stadiony i ich wyposażenie. Ważnym jednak jest, aby beneficjentami była
także lokalna młodzież, a nie tylko uczniowie danej
szkoły.
Niegdyś zakony i organizacje kościelne zajmowały się często prowadzeniem szpitali (np. oo.
bonifratrzy czy ss. szarytki - także w Sieradzu). Często
mieściły się one w obiektach zabytkowych. Tam, gdzie
te podmioty odrodziły się po prześladowaniach
komunistycznych, mają szanse na dofinansowanie
przebudowy obiektów, dostosowanie ich do potrzeb
niepełnosprawnych, wymianę ogrzewania lub zakup
sprzętu zabiegowego.
Parafie czy inne kościelne placówki, jeżeli są
umiejscowione na terenach zdegradowanych, mogą się
nawet starać o pieniądze na remonty lub przebudowę
placów, parkingów, małej architektury czy placów
zabaw. Parafiom ze wsi lub z małych miasteczek UE
może także pomóc wykorzystywać odnawialne źródła
energii - budować generatory wodne, wiatrowe bądź
odzyskiwać ciepło z biomasy.
Uzyskanie unijnych pieniędzy uwarunkowane jest jednak spełnieniem ściśle określonych
warunków. Pomoc w ich spełnieniu oferują także
wyspecjalizowane portale internetowe (www.zporr.gov.pl i www.dopłaty.pl) skąd można pobrać wymagane formularze i zapoznać się z przydatnymi instrukcjami i informacjami.
Uzyskanie dotacji uwarunkowane jest
dokładnym uzasadnieniem projektu, trzeba więc
przedstawić jego cele, sposób realizacji oraz
wytłumaczyć, dlaczego jest potrzebny i jak przyczyni
ał ponadto Edmund Stawiski. W swojej pracy opisał
fragment popielnicy, pacior kamienny, strzałkę
krzemienną i kulkę kamienną (E. Stawiski 1882, s.
153). Bronisław Chlebowski ponadto podaje też, że
znane są 4 mogiły „Francuzów” może są to nieznane
kurhany, ukryte w lesie? Poza tym wspomina się o
„grodzisku oblanym wodą” (Br. Ch. 1889, s. 865; J.
Kobierzycki 1910, s. 29). Wiadomości te powtarzają
także inni autorzy (M. R. Witanowski 1904, s. 213; K.
Walewski 1912, s. 27; J. Kamińska 1953, s. 107-108).
na sieradzkich szlakach
3
A. Ruszkowski (2000, s. 196) pisze, że grodzisko
stożkowate zostało zniszczone po 1980 r. Trzeba też
zaznaczyć, że około roku 1914 odkryto „na uroczysku
Wilczy Dół”, czyli najprawdopodobniej w żwirowni
Oszczywilk, leżącej tuż obok naszego stanowiska,
skarb monet z XI w. (A. Gupieniec i R. Barnycz 1956).
Późne średniowiecze jest już oświetlone źródłami
pisanymi: pierwsze wiadomości o Smardzewie
pochodzą z roku 1400 (S. Zajączkowski, S. M.
Zajączkowski 1970, s. 104). Także w czasie II wojny
światowej dokonywano odkryć archeologicznych na
interesującym nas terenie. Tak więc w 1940 r. Karl
Nölte z Muzeum w Łodzi znalazł w Smardzewie
cmentarzysko kultury przeworskiej z okresu rzymskiego (T. Łaszczewska 1962, s. 86-87). Być może jest
jedno ze znanych od XIX w. stanowisk (M. Urbański
2005). Prawdopodobnie w 1941 r. znaleziono ślady
cmentarzyska kultury łużyckiej z okresu halsztackiego
„ok. 1,5 km na lewo od szosy” w Smardzewie.
Materiały znajdują się w Muzeum Archeologicznym i
Etnograficznym w Łodzi (M. Urbański 2005). I w tym
wypadku nie mamy pewności, czy mamy do czynienia
z nowoodkrytym stanowiskiem, czy z cmentarzyskiem znanym od XIX w. Na dodatek w 1980 r. na północ
od osady znaleziono stanowisko kultury łużyckiej z
końca epoki brązu, które zostało określone jako
cmentarzysko ciałopalne kultury łużyckiej (stanowisko 13 na arkuszu AZP 70-44).
III. Wyniki badań
Ryc. 1. Kolonia
Smardzew, st. 1. Plan
sytuacyjny.
Stanowisko 1 w Kolonii Smardzew, o bardzo
dużej powierzchni, (sięgającej kilku hektarów) jest
położone na prawym brzegu Myji vel Mesznika lub
Meszny, na wysokim brzegu, rozciętym przez
niewielkie dolinki odpływowe (ryc. 1). Jedna z
większych dolinek tworzy północną granicę stanowiska, druga południową. W miejscu tym zalegają piaski
gliniaste i gliny zwałowe, które tworzą terasę doliny
Wa r t y ( T. K r z e m i ń s k i 1 9 8 0 a , s .
20-21; 1980b, s. 24). Na tym podłożu wytworzyły się
gleby rdzawe (pseudobielicowe) i bielicowe (M.
Jastrzębski 1980, s. 41). Obecnie północna część,
gdzie przeprowadzono poszukiwania powierzchniowe
jest nieużytkiem, na którym znajdują się liczne drobne
piaśnice, a także ślady wielkich wyrobisk wyrównanych ciężkim sprzętem mechanicznym. Świadczy to o
długotrwałym niszczeniu stanowiska. Część stanowiska jest używana jako pole orne a część zalesiona
kilkunastoletnim lasem oraz drugim, znacznie
starszym. Z oczywistych względów prospekcja
terenowa była znacznie utrudniona.
0
4
Ogólnie odkryto 56 ułamków naczyń, 1
fragment polepy i 1 przepalony kamień. Co charakterystyczne, nie znaleziono żadnych wyrobów krzemiennych ani fragmentów kości.
Wśród ułamków ceramiki znalezionych na
powierzchni stanowiska znalazły się 3 fragmenty
jasnobrunatnych z zewnątrz i od wewnątrz naczyń o
wygładzanej powierzchni. Jeden fragment wylewu
miał ściętą poziomo, lekko pogrubioną krawędź (ryc.
3: 1), dwa pozostałe fragmenty brzuśców miały
listwy plastyczne, biegnące dookolnie (ryc. 2: 2, 3).
Glina miała głównie domieszkę drobno- i średnioziarnistego tłucznia. Opisane cechy pozwalają zaliczyć
tę ceramikę do kultury trzcinieckiej (M. Gąsior 1975,
s. 110-111)4. Wśród analogii z Polski środkowej
możemy wymienić fragmenty ceramiki z Sopla, st. 2
(Z. Rajewski 1929, s. 98; 1930, s. 258; E. Kłosińska
1997, tabl. LXXIV: 1-6), czy z Okalewa (B. Abramek
1971; E. Kłosińska 1997, tabl. LVIII: 1, 2). Z nowszych badań analogie możemy znaleźć na osadzie w
Lutomiersku Wrzącej-Parceli 1 (W. Czepas, M.
Olędzki 2002-2003, s. 65, ryc. 4: 2, 3) czy w
Tomaszowie Mazowieckim (M. Ziółkowski 20022003, s. 75, ryc. 3: 2, 3; 4: 4, 6). Najprawdopodobniej
mamy tu do czynienia z przedstawicielami grupy
łubieńskiej kultury trzcinieckiej, czyli z przełomu I i II
okresu epoki brązu (E. Kłosińska 1997, s. 118-119).
Materiały kultury trzcinieckiej a także łużyckiej
zostały odkryte niedaleko na st. nr 1 w Smardzewie,
czyli na st. 11 na arkuszu AZP 70-44 (A. Pelisiak 1992,
s. 30).
Jeden fragment brzuśca o obustronnie
gładzonej, jasnobrunatnej powierzchni ma domieszkę
drobno i średnioziarnistego tłucznia i być może piasku.
Widoczny jest dookolny rowek, oddzielający pierwotnie brzusiec od nasady szyjki. Są to cechy wskazujące na naczynie kultury łużyckiej z IV-V okresu
epoki brązu, ewentualnie z początku okresu halsztackiego, na co potwierdzenia można szukać np. w
Podulach (R. Mikłaszewska-Balcer, J. Miśkiewicz
1968, np. ryc. XVI: 1; XVIII: 1), Niechmirowie-Małej
Wsi (A. Kufel-Dzierzgowska, M. Urbański 1986, s.
86-87, np. tabl. IX: gr. 55: 2). A. Kufel-Dzierzgowska,
jak już wspomniano wcześniej, odkryła w Kolonii
Smardzew, stanowisko 1, w 1980 r. i ceramikę, którą
datowała na okres halsztacki.
Na południe od piaśnic z jamami, w odległości około 300 m znaleziono 1 fragment naczynia ręcznie
lepionego z gliny domieszce drobno- i średnioziarnistego tłucznia, czernionego obustronnie, gładzonego i zaopatrzonego w położoną nad płytkim
rowkiem listwę plastyczną z ornamentem dołków
paznokciowych (ryc. 3: 5). Jest to ornament typowy
dla kultury pomorskiej (I. Jadczykowa 1975, s. 181; B.
Chomentowska 1970, s. 207; T. Węgrzynowicz 1984,
s. 5), do którego znajdujemy liczne analogie, w tym w
pobliżu Sieradza (I. Jadczykowa 1991, s. 47; tabl. II: 3,
9; III: 2, 6).
W trakcie inspekcji w 2004 r. stwierdzono
istnienie resztek jamy osadniczej w jednej z piaśnic
(ryc. 2). Pod próchnicą współczesną widoczne było
czarne wypełnisko jamy, zawierającej drobne
przepalone kamienie oraz fragmenty naczyń glinianych. Podobny materiał ruchomy leżał w obrębie
piaśnicy i w najbliższym jej otoczeniu. Z tych
kilkudziesięciu ułamków (w sumie 33) udało się
wyodrębnić fragmenty lepionych ręcznie i słabo
obtaczanych, grubościennych naczyń, wykonanych z
gliny z domieszką grubo- i średnioziarnistego tłucznia
(ryc. 3: 6-8). Wszystkie miały powierzchnie zewnętrzne jasnobrunatne i lekko szorstkie. Od wewnątrz
większość była czerniona. Wyróżnione naczynia były
esowate, o krawędziach wychylonych i skośnie
300 m
na sieradzkich szlakach
ściętych. Zbliżoną ceramikę spotykamy na szeregu
wczesnośredniowiecznych stanowisk w Polsce
środkowej i w jej najbliższym otoczeniu, np. na
osadzie w Sieradzu, st. 5, datowaną na VI-VII w. (A.
Chmielowska 1962, s. 78; tabl. I: 4, 8), ale to datowanie
w kilkanaście lat później zostało postawione pod
znakiem zapytania przez T. Łaszczewską, wyróżniającą „grupę 1” podobnej ceramiki, datowanej na
okres nieco młodszy, czyli VII-VIII w. (T. Łaszczewska 1975, s. 309, 311, tabl. IX: 1-7). W BurzeninieZarzeczu także odkryto analogie, datowane na okres
od VI do VIII w. (J. Kamińska, A. Golczyńska 1970, s.
105, 107-109, ryc. 19: 7, 23: 10), a zbliżona ceramika z
niedawnych badań grodu w Mchówku, została
wydatowana na koniec VIII w. (A. Andrzejewska
2003, s. 176-177, 179, ryc. 2: 1-6, 3: 7), natomiast
ceramika z Łodzi-Szynkielewa na IX w. (R.
Adamczyk, E. Dziubek, P. Zawilski 2001, s. 254).
Mając przedstawione dane na uwadze, wydaje się, że
opisane materiały wczesnośredniowieczne z Kolonii
Smardzewa można datować na koniec VIII i początek
IX w.5
IV. Wnioski
Nowoodkryte materiały ze stanowiska nr 1 w
Kolonii Smardzew pozwalają przypuszczać, że w tym
miejscu kryją się ślady co najmniej kilku horyzontów
chronologicznych co najmniej od początków epoki
brązu do początków państwa polskiego, z tym, że
materiały wczesnośredniowieczne wydają się być
najobfitsze i najciekawsze. Poza grodziskiem w
Mnichowie, nie mamy dowodów na wczesnosłowiańskie osadnictwo w pobliżu Sieradza. Choćby z
tego względu są wskazane dalsze systematyczne
badania archeologiczne, które pomogą być może w
rozwikłaniu pradziejów Smardzewa i początków
średniowiecznego Sieradza6. Na dodatek trzeba się
spieszyć, ponieważ znane są plany budowy na Myji
tamy i zatopienia albo zniszczenia wielu interesujących nas obszarów.
Ryc. 2. Kolonia
Smardzew, st. 1. Profil
jamy.
Gupieniec A. i Barnycz R.
1956 Skarb monet wczesnośredniowiecznych z Wilczego Dołu
pod Sieradzem, [w:] Na dziesięciolecie Łódzkiego Ośrodka
Archeologicznego, „Acta Archaeologica Universitatis Lodziensis”,
nr 4, Łódź, s. 53-69.
Jadczykowa I.
1975 Kultura wschodniopomorska i kultura grobów kloszowych
w Polsce środkowej, PMMAE, nr 22, s. 167-194.
1991 Kultura pomorska na terenie województwa sieradzkiego,
SRM, t. 7 (1990), s. 35-67.
Jastrzębski M.
1980 Gleby, [w:] Województwo sieradzkie, Łódź Sieradz, s. 3946.
Kamińska J.
1953 Grody wczesnośredniowieczne ziem Polski Środkowej na
tle osadnictwa, Łódź.
Kamińska J., Golczyńska A.
1970
Osada wiejska z wieków VI pocz. XI w BurzeninieZarzeczu, [w:] J. Kamińska (red.), Rozwój osadnictwa w rejonie
Burzenina nad Wartą od VI do XIV wieku, Wrocław Warszawa
Kraków, s. 74-123.
Kłosińska E.
1997 Starszy okres epoki brązu w dorzeczu Warty, Wrocław.
Kobierzycki J.
Ryc. 3. Kolonia
Smardzew, st. 1.
Ceramika z badań
w 2004 r.
Skróty
ŁSA Łódzkie Sprawozdania Archeologiczne, Łódź
PMMAE
Prace i Materiały Muzeum Archeologicznego i
Etnograficznego w Łodzi. Seria archeologiczna Łódź
SRM Sieradzki Rocznik Muzealny, Sieradz Wieluń
WA Wiadomości Archeologiczne, Warszawa
5
1
0
1-5
3 cm
Literatura
Abramek B.
1971
Cmentarzysko kurhanowe kultury trzcinieckiej w
Okalewie, pow. Wieluń. Sprawozdanie z badań za lata 1966-1968,
„Sprawozdania Archeologiczne”, t. 23, s. 67-77.
Adamczyk R., Dziubek E., Zawilski P.
2001 Sprawozdanie z archeologicznych badań ratowniczych na
stanowisku Łódź Szynkielew 4 (AZP 68-51/27), ŁSA, t. 7, s. 249-260.
Andrzejewska A.
2003 Wczesnośredniowieczne grodzisko w Mchówku, gm. Izbica
Kujawska, ŁSA, t. 8 (2002 2003), s. 169-185.
Br.[onisław] Ch.[lebowski]
1889 Smardzew, „Słownik Geograficzny Królestwa Polskiego i
innych krajów słowiańskich”, (red. B. Chlebowski, W. Walewski), t.
10, s. 865-866.
Chmielowska A.
1962 Osada otwarta z VI VII w. na stanowisku 5 w Sieradzu
(kępa Z), PMMAE, nr 7, s. 73-82.
Chomentowska B
1970
Cmentarzyska kultury pomorskiej na Mazowszu,
„Światowit”, t. 31, s. 189-280.
Czepas W., Olędzki M.
2002-2003
Gąsior M.
1975
Kultura trzciniecka na obszarze Polski środkowej,
PMMAE, nr 22, s. 101-121.
na sieradzkich szlakach
2
6
3
7
0
6-8
6 cm
4
8
5
HISTORIA
1910 Ziemia Sieradzka, „Wieś Ilustrowana”, R. I, nr 5, z. VII, s.
29-32.
Krzemiński T.
1980a Budowa geologiczna i surowce skalne, [w:] Województwo
sieradzkie, Łódź Sieradz, s. 11-16.
1980b Rozwój rzeźby, [w:] Województwo sieradzkie, Łódź
Sieradz, s. 22-25.
Kufel-Dzierzgowska A., Urbański M.
1986
Cmentarzysko ciałopalne w Niechmirowie-Małej Wsi,
stanowisko 1(74-45), województwo sieradzkie (część 2), SRM, t. 2,
s. 81-131.
Kurowicz P., Urbański M.
2004 Archeologiczne badania konserwatorskie podczas budowy
sieci wodociągowej we wsiach: Dalików, Lubocha, Dąbrówka
Woźnicka, Brudnów, Psary na terenie gminy Dalików w 2004 r.,
Sieradz (oprac. w archiwum Delegatury w Sieradzu WOSOZ w
Łodzi).
Łaszczewska T.
1962 Osadnictwo w okresie od I w. p.n.e. do V w. n.e., [w:] T.
Łaszczewska, H. A. Ząbkiewicz-Koszańska, Osadnictwo na terenie
powiatu sieradzkiego w okresie starożytności, „Studia i Materiały do
Dziejów Ziemi Sieradzkiej”, t. 1, 1962, s. 54-93.
1975 Polska środkowa w okresie wędrówek ludów, PMMAE, nr
22, s. 293-330.
Mikłaszewska-Balcer R., Miśkiewicz J.
1968 Cmentarzysko kultury łużyckiej z miejscowości Podule,
pow. Łask, stanowisko 1, WA, t. 33, z. 1, s. 3-113.
Pelisiak A.
1992 Początki epoki brązu na terenie województwa sieradzkiego, SRM, t. 8 (1991-1992), s. 25-35.
Rajewski Z.
1929
Zestawienie zabytków przedhistorycznych z powiatu
wieluńskiego (woj. łódzkie), „Z otchłani wieków”, R. IV, z. 5-6, s.
95-101.
1930
Nowe nabytki Działu Przedhistorycznego Muzeum
Wielkopolskiego w Poznaniu w latach 1926-1927, „Przegląd
Archeologiczny”, t. 4 (1928), s. 248-265.
Ruszkowski A.
2000 Sieradz i okolice. Przewodnik turystyczny, Sieradz.
Stawiski E.
Powstańcza potyczka z
Moskalami po Sieradzem
Józef Szubzda
Lakoniczna notatka zawarta w pracy S.
Zielińskiego - „Bitwy i potyczki 1863-1864” informuje, że 18 września 1863 r.
„Rotmistrz Miśkiewicz zaalarmował załogę
moskiewską w Sieradzu i zabrał 7 moskali. Po jego
odejściu moskale, wyszedłszy z miasta, strzelali z dział
w kierunku, w którym odeszli powstańcy”.1
Tak sprecyzowana wiadomość, zaczerpnięta z
anonsu prasowego zamieszczonego w „Czasie”
(„Czas” 221), dawała podstawy do różnych spekulacji, pozwalała wysnuć hipotezę, że powstańcy
dowodzenia przez Miśkiewicza usiłowali się wedrzeć
do Sieradza i wywołali popłoch w rosyjskim garnizonie wojskowym stacjonującym w mieście.2
Przebieg wydarzenia można odtworzyć na
podstawie wspomnień Józefa Okoniewskiego,
uczestnika potyczki. J. Okoniewski pochodził z
Poznańskiego, Brał udział w powstaniu styczniowym.
6
1882 Notatki archeologiczne, WA, t. 4, s. 151-166.
Urbański M.
2005 Odkrycia i badania archeologiczne dokonane w czasie II
wojny światowej w południowo-zachodniej części woj. łódzkiego,
ŁSA, t. 9 (praca w druku).
Walewski K.
1912 Z Sieradza ku Kaliszowi, „Wieś Ilustrowana”, R. III, nr, 5,
s. 26-28; nr 7, s. 32.
Węgrzynowicz T.
1984
Uwagi o kulturze grobów kloszowych na Mazowszu i
Podlasiu w świetle próby typologicznej klasyfikacji ceramiki, WA, t.
49, z. 1, s. 3-15.
Witanowski M. R.
1904
Materyały do mapy archeologicznej. Archeologia
przeddziejowa w „Słowniku Geograficznym Królestwa Polskiego i
innych krajów słowiańskich”, wyd. pod red. F. Sulimierskiego, Br.
Chlebowskiego i Wł. Walewskiego. Tom VII - IX. Warszawa,
1886/91, „Światowit”, t. 5, s. 207-213.
Zajączkowski S., Zajączkowski S. M.
1970 Materiały do Słownika Geograficzno-Historycznego Dawnych
Ziem Łęczyckiej i Sieradzkiej do 1400 roku. Część II, Łódź.
Ziółkowski M.
2002-2003
Przypisy:
1
Pan Romuald Płachta, zam. Kłocko 77.
Dokumentacja w archiwum Delegatury w Sieradzu
Wojewódzkiego Oddziału Państwowej Służby Ochrony Zabytków
w Łodzi.
3
Archiwum Muzeum Archeologicznego i Etnograficznego w Łodzi.
4
Trzeba zaznaczyć, że niektóre formy oraz zastosowana do ich
wyrobu technologia naczyń wczesnośredniowiecznych są
zaskakująco podobne.
5
W świetle powyższych faktów datowanie ostatnio odkrytych
analogicznych materiałów na osadzie wczesnośredniowiecznej w
Psarach, st. 10, gm. Dalików (P. Kurowicz, M. Urbański 2004, s. 11,
ryc. 17), należy przesunąć co najmniej na IX w.
6
Ze stanowiska widać centrum Sieradza (tabl. I).
2
Walczył pod Olszakiem (Pątnowem) i Ślesinem w
partiach Mielęckiego i Younga. W listopadzie 1863 r. po
potyczce pod Łaniętami opuścił Królestwo i osiadł w
Księstwie Poznańskim. Ożenił się z Jadwigą z
Tułodzieckich. Gospodarzył w
dzierżawionym
majątku. Zmarł 9 grudnia 1921 r. w Poznaniu. Jego
wspomnienia przechowywane w Fawley Court pod
Henley nad Tamizą, opublikował o. Józef
Jastrzębowski w antologii „Mówią ludzie roku 1863”,
Londyn 1963.
Oto ich najważniejsze fragmenty. W połowie
września 1863 r. powstańcy, wśród których znajdował
się Józef Okoniewski...
„...zatrzymali się w Warcie, zajmując tymczasową
kwaterę w dawniejszych koszarach szaserów3 polskich.
Z wieży rozpościerał się widok na całą okolicę, nabrano
więc otuchy. Rozsiodłano konie i zajęto się naprawą
poszarpanej odzieży. Duch był tęgi w tej drużynie, zrośli
się z sobą i tworzyli jakoby jedną całość...
Mieszkańcy Warty zwiedzieli się szybko o przybyciu
żołnierzy, rozniosły się opowieści, wyolbrzymiające
przejścia bohaterskie, ubiegano się o pierwszeństwo w
dostarczeniu jedzenia i picia, a ustawiczne odwiedzania
i przebywanie w koszarach spowodowało Józefa, że
zniewolony był zabronić wstępu do stajen ze względu na
bezpieczeństwo w razie alarmu. Sąsiedztwo Sieradza i
jego załoga rosyjska niepokoiły Józefa i do ciągłego
skłaniały czuwania.
Niezadługo nadszedł rozkaz Rządu Narodowego,
zalecający druhom naszym wcielić się do oddziału
Miśkiewicza i zastosować do jego rozkazów. Józef udał
się więc do wioski B. położonej tuż nad rzeką Wartą...
...Wieczorem dnia następnego przeniesiono się
znowu do koszar Warty. Nie podobało się to Józefowi ze
względu na bliskie sąsiedztwo Sieradza, gdzie usadowili się moskale, ale nie oponował, aby nie psuć
harmonii. Zaraz po przybyciu na miejsce wyznaczono
pluton Józefa na straż. Nie zsiadając z koni, pospieszyli
na sieradzkich szlakach
Urodził się 30 XI 1427 r. w Krakowie z ojca
Władysława Jagiełły i jego czwartej żony Sonki
(Zofii, księżniczki holszańskiej). Wiosną 1432 r., gdy
Kazimierz miał zaledwie 4,5 roku, rodzice jego wraz z
dziećmi odbyli podróż do Kalisza, gdzie spędził
Święta Wielkanocne. W drodze powrotnej w dniu 23
kwietnia rodzina królewska zatrzymała się w
Sieradzu, gdzie odbywał się zjazd dostojników z
udziałem książąt mazowieckich i licznych przedstawicieli Wielkopolski. Na zjeździe tym podjęto szereg
decyzji dotyczących Litwy i Krzyżaków, dyskutowano także nad kwestią następcy tronu. Król i
królowa zaprezentowali wówczas swoich synów.
Kazimierz Jagiellończyk dość wcześnie wstąpił
na scenę polityczną bowiem w 1437r., gdy miał
zaledwie 11 lat, część stanów czeskich wybrała go na
króla Czech. Tego tronu jednak nie objął. Wkrótce
jednak 29.VI.1440 r. Litwini powołali go na tron
wielkoksiążęcy, na miejsce zamordowanego w
kwietniu tegoż roku w Trokach Zygmunta
Kiejstutowicza. Początkowo, ze względu na małoletniość Kazimierza faktyczne rządy sprawowała za
niego rada bojarska, później jednak był nie tylko
nominalnym, ale i faktycznym hospodarem.
Tragiczna śmierć króla Władysława pod Warną
w dniu 10 XI 1444 r. spowodowała zmiany w życiu
Kazimierza. Tak jak w 1432 r. zdecydowano w
Sieradzu, iż królem będzie Władysław III, tak znowu
w Sieradzu na zjeździe w dniu 23.IV.1445 r. postanowiono, że królem Polski będzie Kazimierz
Jagiellończyk.
O fakcie tym tak napisał w swej kronice Jan
Długosz:
„Gdy Polacy przekonali się zewsząd o swoim
świeżych kolegów nikt
za nim nie podążył...
Tymczasem Rosjanie
z a t o c z y l i a r m a t y,
piechota w budynkach
na skraju miasta
zrobiła otwory do
strzelania...”.4
R o s j a n w
Sieradzu nie atakowano. Rotmistrz
rozkazał wycofać się
do Warty.
1
Zieliński S., „Bitwy i
potyczki
1863-1864”,
Rapperswil 1913, s. 212.
2
Milczarek J.
„Powstanie styczniowe w
Sieradzkiem” Sieradz,
1983, s. 27.
3
Strzelcy konni, czyli
szaserzy wchodzili obok
szwoleżerów i huzarów w
skład lekkiej kawalerii.
Uzbrojeni byli w lekko
wygięte pałasze i krótkie
karabinki. Mundury
ciemnozielone. W wojsku
Księstwa Warszawskiego
były trzy pułki strzelców
konnych, uformowane w
latach 1806-1807. Różniły
się barwą kołnierza, łapek
na rękawach. lampasów,
wypustek i wierzchów
bermyc. Barwa pułku 1-go pąsowa, 4-go karmazynowa, a 5-go
pomarańczowa.
4
Ks Jarzębowski J., „Mówią ludzie roku 1863”, Londyn 1963, s.
Związki z Sieradzem króla
Kazimierza Jagiellończyka
HISTORIA
zająć stanowiska, a Józef rozstawił widety tak, że
utworzyły łańcuszek naokoło miasta Warty. O 2 w nocy
padł strzał, skoczyli na konie, a wtem nadjechał jeden
z posterunkowych, lekko ranny, z meldunkiem, że
kawaleria rosyjska z Sieradza napadła ich. Rotmistrz
wysłał na zwiady porucznika Miłkowskiego i Józefowi
zlecił towarzyszyć mu wraz z czterema pozostałymi od
służby, a mianowicie z Lewartowskim, Jasińskim,
Zygmuntem i Waldowem. A kiedy za miastem
Miłkowski zaproponował Józefowi, aby jego żołnierze
wysuneli się na front, rozległa się komenda: „W pół na
prawo naprzód - galop !” i Józef wjechał na czoło
oddziału. Ażeby nie wpaść niespodziewanie w
zasadzkę, wysłał Różniewskiego naprzód z poleceniem, by kiwnął pałaszem, gdy spostrzeże nieprzyjaciół,
w nagłym zaś razie miał strzelić. Podjeżdżano kłusem
pod górę drogą ku Sieradzowi, Różniewski kiwnął
pałaszem - baczność, lecz jechano dalej jeszcze
kłusem, a gdy dojeżdżano do szczytu, Różniwski dał
ognia. Naszych było już widać w połowie na szczycie,
kiedy Różniewski wypalił drugi raz i ubił konia
żołnierzowi rosyjskiemu. Okazało się, że był to
komendant oddziału rosyjskiego, okrutnik znany z
prześladowania Polaków, umiał dobrze po polsku i z
tego powodu łatwo podchodził naszych, podając się za
Polaka. Rozstrzelano go jeszcze tego samego
wieczora po ukończonym śledztwie i dostarczeniu
dowodów. Na okrzyk Józefa „hurra!” rzucili się nasi
na nieprzyjaciół, którzy poddali tył i wpadli do
Sieradza, alarmując załogę, że mnogo Lachów jedzie.
...Pod samym Sieradzem pod osłoną wiatraka
zatrzymał się Józef na strzał karabinowy, chcąc, aby
konie odetchnęły. Teraz też dopiero spostrzegł, że
oprócz jego czterech towarzyszy nieodstępnych, z
Andrzej Ruszkowski
osieroceniu, nakazano na dzień św. Wojciecha zjazd w
Sieradzu. Zjechali się nań prałaci i panowie w większej
niż zazwyczaj liczbie. Poczęto naradzać się o przyszłych
rządach w królestwie i powstała znaczna różnica zdań.
Jedni bowiem mniemali, że należało czekać pewniejszych jeszcze o królu wiadomości, inni chcieli odłożyć
narady na czas późniejszy. Wreszcie przeważyło
Zbigniewa, biskupa krakowskiego, który wnosił, aby
przystąpić do obioru króla i zalecał na tron Kazimierza,
księcia litewskiego, rodzonego brata króla
Władysława”.
Po koronacji, w lipcu 1447 r., król wraz z matką
Zofią, wyruszył na objazd Polski trasą przez Miechów,
Lelów, Częstochowę, Kłobuck, Krzepice, Wieluń, skąd
na sieradzkich szlakach
7
przybył do Sieradza, a następnie podążył przez Kalisz
do Poznania. Był to pierwszy pobyt Kazimierza jako
króla w Sieradzu. Król poszukiwał wtedy w
Wielkopolsce stronników w celu skutecznego
przeciwstawienia się panom małopolskim, którym
przewodził biskup, a od 1449 r. kardynał, Zbigniew
Oleśnicki. Zapewne i następna podróż króla do
Wielkopolski wiązała się z tymi zamiarami. Miała ona
miejsce w 1450 r. Król na początku marca opuścił
Kraków i przez Mstów, Wieluń przybył do Sieradza.
W dzień Zmartwychwstania Pańskiego, tj. 25 marca
nadał w Sieradzu prawa sukiennikom wieluńskim, zaś
dwa dni później odnowił przywileje miejskie
Sieradza, albowiem pierwszy dokument w tej sprawie
z połowy XIII w. zaginął. Zatwierdził wówczas
posiadane przez miasto prawa magdeburskie, określił
uprawnienia i obowiązki wójta „...przywileje dawne
przez Sieradz zagubione zatwierdza, jarmarki dwa co
rok (na św. Trójcę i na Wszystkich Św.) po tygodniu
trwać mające stanowi, targi co poniedziałek zachowuje, miastu prawo pobierania mostowego, składowego
od soli zapewnia, i takowe przy pastwiskach zwykłych,
przy borach i krzakach według dawności zostawuje”.
Sieradzanie mogli też zakładać jatki rzeźnicze oraz
kramy szewskie i piekarnie, a ponadto miasto mogło
posiadać wagę miejską i postrzygalnię sukna.
Świadkami tego dokumentu byli najwyżsi dygnitarze
Królestwa z kanclerzem Janem z Koniecpola i
podkomorzym Piotrem ze Szczekocin, marszałkiem
Mikołajem z Brzezia, podskarbim królewskim Hińczą
z Rogowa na czele. W dniu 30 marca król, tak jak jego
ojciec Władysław Jagiełło, odbył tradycyjne roki
sądowe w niedalekiej Brodni nad Wartą (obecnie nad
zalewem Jeziorsko). Z tym pobytem króla w Sieradzu
wiąże się też sprawa zakupienia dla niego czy też dla
jego świty kamienicy. Do niedawna uważano, iż jest to
współcześnie najstarszy dom w Sieradzu, w którym
mieści się Muzeum. Niedawne badania obaliły ten
pogląd. Pewnym jest jednak, iż w 1450 r. prokurator
Ziemi Sieradzkiej Jan Rogaczewski zakupił na
polecenie króla za 7 grzywien pół domu przy ulicy
Grodzkiej (obecnie Zamkowa), na jej obniżeniu w
stronę koryta rzeki w sąsiedztwie młyna i łaźni
w ó j t o w skiej. Dom
ten nie
zachował
się.
Kolejna
wizyta króla
w Sieradzu
m i a ł a
miejsce w
1452 r. i
wiązała się
z udziałem
w zjeździe
w sprawie
zobowiązań
elekcyjnych. Długosz
napisał:
„Złożo
no więc
r a d ę i
uchwalono,
aby w dzień
ś
w
.
Bartłomieja
(24 sierpnia
1 4 5 2 r. )
odbył się
zjazd walny,
8
na który, dogadzając życzeniom panów wielkopolskich,
naznaczył król miasto Sieradz, nie zgodziwszy się na
Piotrków, przy którym panowie ziemi krakowskiej z
przyczyny odległości Rusi obstawali”. Obrady „trwały
przez dni kilka od rana aż do wieczornego zmroku”,
gdyż król wyjechał z Sieradza dopiero 3 września.
Obrady te toczyły się w gorącym okresie, bowiem w
tym czasie ziemię wieluńską najechał książę opolski, a
ziemia ruska doświadczała najazdu Tatarów. Król
wtedy osobiście sprawował sądy na zamku, podpisał
też kilka dokumentów, m.in. w dniu 1 września zwolnił
burgrabiego sieradzkiego Andrzeja z powinności
wynikających z faktu posiadania domu w Sieradzu,
który stał obok domu królewskiego. Król chętnie
wybierał Sieradz na miejsce zjazdów państwowych,
liczył bowiem na liczniejszy w nich udział sprzyjających mu Wielkopolan w rozwiązywaniu problemów
dotyczących Litwy i odzyskania dla Polski Pomorza.
Dążył też w ten sposób do ograniczenia roli Małopolan i
wpływów niechętnego jego polityce kardynała
Zbigniewa Oleśnickiego, z którymi musiał się liczyć.
Panom z Ziemi Sieradzkiej przypadła rola pośredników
między dwoma obozami, choć stanowili oni stronnictwo królowej matki Zofii. Warto też w tym kontekście wspomnieć, iż kanclerzem koronnym w tym
czasie, a więc głównym realizatorem polityki króla był
Jan Gruszczyński (zm. w 1473 r.), zaufany króla, syn
chorążego sieradzkiego Jana z Gruszczyc i Iwanowic
oraz Małgorzaty z Naramowic, późniejszy arcybiskup i
prymas Polski.
W dniu 10 lutego 1454 r. król zawarł ślub z Elżbietą
Rakuszanką, siostrą króla czeskiego i węgierskiego, a
córką Albrechta Habsburga, z którym przed 16 laty
rywalizował bezskutecznie o tron czeski. Było to
oczywiście małżeństwo polityczne, lecz, jak się
okazało, bardzo udane. Gdy król jako wódz wyprawy
przeciw Krzyżakom we wrześniu 1454 r. wyruszył na
Sztum i Chojnice, świeżo poślubioną żonę zostawił na
zamku sieradzkim, gdzie przebywała od września 1454
r. do stycznia 1455 r., a więc do końca jesiennej
kampanii. Królowa żyła w Polsce 51 lat, była osobą
wykształconą, popularną i wpływową. Urodziła
królowi 6 synów (czterech królów: Władysława, Jana
Olbrachta, Aleksandra i Zygmunta, świętego
Kazimierza i kardynała Eryderyka) i 7 córek, dzięki
czemu, poprzez skoligacenie z różnymi rodami
panujących, nawet obecnie nie ma w Europie rodziny
królewskiej, która by nie była spokrewniona z dynastią
Jagiellonów. Edukacją dzieci królewskich zajmował się
od 1467 r. Jan Długosz przy udziale Filipa Kallimacha i
innych cenionych wówczas osobistości.
W r. 1456 król wiosnę i lato spędził w
Wielkopolsce, w lipcu był w Toruniu, później przez
Kalisz przybył do Wielunia, a stąd do Sieradza na
uroczystość Wniebowzięcia NMP (15 sierpnia), gdzie,
jak stwierdza Jan Długosz, „przez całe 8 dni zabawił”.
W Sieradzu król odpoczywał oraz przygotowywał się
do zjazdu w Nowym Korczynie, gdzie za cenę zgody na
uchwalenie podatku na wykup Malborka musiał
uczynić pewne ustępstwa na rzecz panów małopolskich. Król stale walczył z brakiem pieniędzy. Bywał on
tak dotkliwy, że raz zastawił nawet drogocenne szaty
swej żony w zamian za pożyczkę w gotówce...
Następne lata wypełniły parze królewskiej
głównie zabiegi o uwolnienie się od wpływów możnowładców, realizacja osadzenia synów królewskich na
tronach Czech i Węgier, a także realizacja polityki
zagranicznej przez właściwe małżeństwa córek.
Zawarcie sojuszu z bawarskimi Wittelsbachami było
możliwe dzięki wydaniu córki Jadwigi za księcia
bawarskiego Jerzego. Huczne wesele odbyło się w
Landshucie 14.XI.1475 r. To właśnie to wydarzenie
było powodem następnej wizyty króla w Sieradzu na
na sieradzkich szlakach
Słowo wstępne
Góra Buki jest przedmiotem mojej pracy, w
której pragnę przedstawić zarówno historię
powstawania tego wzniesienia, jak również jego
obecny wygląd i wpływ człowieka na florę, faunę oraz
rzeźbę terenu. Wybrałem Buki - ostaniec wapienny,
jakich wiele na obszarze Jury KrakowskoCzęstochowskiej, ponieważ jest atrakcyjny nie tylko
pod względem geologicznym, ale także historycznym i
turystycznym. Postaram się dowieść, jak wielką
wartość stanowi ten stworzony przez Naturę przedmiot
moich badań. W mojej pracy wykorzystałem szereg
pomocniczych mapek, wykresów, a nawet rysunków wszystko po to, aby ukazać piękno przyrody jednego z
miejsc w centrum naszego kraju.
Góra Buki wznosi się 238 metrów nad poziom
morza, będąc w ten sposób jednym z najwyższych
wzniesień terenu. W odniesieniu do punktu
wysokościowego poziomu wody w rzece Warcie jej
względna wysokość wynosi 67 metrów. Położona jest
na szerokości geograficznej 51ş 6' N i długości 18ş 45'
E, znajduje się zatem prawie na skraju pełnej
malowniczych zakątków Pasa Wyżyn Małopolskich,
graniczącej już tutaj z Nizinami Środkowopolskimi.
Korzystając z fizyczno-geograficznego podziału
regionalnego według Jerzego Kondrackiego, ustaliłem
dokładne położenie wzniesienia: Góra Buki położona
jest na Wyżynie Śląsko-Krakowskiej, a dokładniej
Wyżynie Woźnicko-Wieluńskiej, najmniejszą
scharakteryzowaną jednostką podziału jest Wyżyna
Wieluńska. Jednocześnie wzniesienie to znajduje się w
granicach administracyjnych Załęczańskiego Paku
Krajobrazowego, który został powołany 5 stycznia
1978 roku na mocy uchwały nr XIII/50/78
Wojewódzkiej Rady Narodowej w Sieradzu.
20 kilometrów na południowy-wschód od
Wielunia nad zakolem i doliną Warty wznosi się góra,
do której zwiedzający z Sieradza mogą dotrzeć koleją
ze Zduńskiej Woli-Karsznice do Działoszyna i z tego
miejsca parokilometrową trasę pokonać pieszo lub
rowerem, podziwiając jednocześnie malownicze
krajobrazy parku.
Tungen. Stronę polską reprezentowali: Jakub z Sienna,
arcybiskup gnieźnieński, Jan Rzeszowski, biskup
krakowski, Zbigniew Oleśnicki, biskup włocławski,
Andrzej Oporowski, biskup nominat warmiński, Uriel
Górka, biskup nominat poznański oraz Jakub z Dębna,
kasztelan i starosta krakowski. Mikołaj Tungen poddał
się Polsce, wielki mistrz, kwestionujący ustalenia
traktatu toruńskiego z 1466 r., dopiero na zjeździe w
Nowym Mieście Korczynie 3.X.1479 r. zaprzysiągł
pokój toruński
Wprawdzie król prawdopodobnie w Sieradzu do
końca swego życia już nie bywał, ale posłużył się
jeszcze miastem w 1485 r., kiedy to zastawił Sieradz
wraz z Szadkiem i Wartą kasztelanowi i staroście
krakowskiemu Jakubowi z Dębna za 1450 florenów.
Fundusze te przeznaczył na opłacenie wojsk zaciężnych przeciwko Turkom.
Kazimierz Jagiellonczyk zakończył życie 7.
VI.1492 r. w Grodnie.
Literatura
1. Jasienica P., „Polska Jagiellonów”, Warszawa 1963,
2. Kobierzycki J., „Przyczynki do dziejów Ziemi Sieradzkiej”,
Warszawa 1915,
3. Kuczyński S.M., Kazimierz Jagiellończyk, PSB XII, s. 269-274,
4. Szymczak J., Związki Kazimierza Jagiellończyka z Sieradzem,
[w:] „Na sieradzkich szlakach”, nr 2/1996, s. 4-7,
5. Wdowiszewski Z., „Genealogia Jagiellonów”, Warszawa 1968 .
Góra Buki - planowany
pomnik przyrody na
terenie
Załęczańskiego Parku
Krajobrazowego
Bartłomiej Pilarczyk
Po krótkiej charakterystyce góry, pragnę
zachęcić do jej obejrzenia, a tym bardziej do wczytania
się w treść opracowania, mając nadzieje, że choć w
małym stopni przyczyni się ono do zachowania tego
wzniesienia w jego pierwotnej formie, aby przyszłe
pokolenia mogły podziwiać wspaniałą panoramę z
jego szczytu. Pragnę tu przytoczyć słowa: Francisa
Bacona „Nie można przyrody zwyciężyć inaczej niż
przez to, że się jej słucha”. Zatem ruszajmy pod górę!
Kształt Góry Buki
Wzniesienie ma kształt regularny, a jego
podstawą jest okrąg. Góra posiada widoczne
krawędzie, które u stóp rozpływają się na pobliskie
pola. Na szycie wypiętrza się wapienny trzon, który
jest charakterystyczny dla ostańców wapiennych. Aby
to zilustrować przygotowałem szkic umieszczony w
załączniku nr 3.
na sieradzkich szlakach
Proces tworzenia się wzniesienia
Główny zrąb skalistego masywu tego
GEOGRAFIA I OCHRONA ŚRODOWISKA
zjeździe, który się zaczął 28.XI.1475 r. Obecność
króla w Sieradzu jest poświadczona od 3 listopada,
chociaż Długosz datuje tę wizytę na 11 . Kronikarz
napisał:
„Po wyparciu z domu córki swojej, Kazimierz król
Polski, znacznie obciążony długami, z Poznania
wyjechał do Pyzdr i Konina, a na dzień św. Marcina
przybył do Sieradza, gdzie złożył zjazd z panami
senatorami w nadziei wyjednania powszechnego
poboru z ziem królestwa, na pokrycie długów, w które
zabrnął przez naznaczenie córce zbyt wysokiej
odprawy”..
Król Kazimierz w następnych latach swego
panowania walczył z zagrożeniami Polski ze strony
Tatarów, Turcji, a także z tendencjami separatystycznymi Litwy, coraz bardziej zagrożonej przez
rosnącą w potęgę Moskwę.
Ostatnią udokumentowaną wizytę w Sieradzu
król złożył w Zielone Świątki w 1479 r. również na
zjeździe, który rozpoczął się w dniu 30 maja. Król na
zjeździe tym zamierzał rozwiązać narastające
problemy związane Zakonem Krzyżackim i z
biskupem warmińskim Mikołajem Tungenem, który
knuł przeciwko Polsce z wrogiem Jagiellonów
Maciejem Korwinem królem węgierskim, skłóconym z Kazimierzem od czasu jego starań o koronę
węgierską. W dniu 6 czerwca do Sieradza przybyli:
mistrz pruski Marcin Truchess i biskup Mikołaj
9
Odcisk amonita
Fot. B. Pilarczyk
wyżynnego terenu powstał w okresie jurajskim (153136 mln lat temu). Ciepłe morze, zalewające w tamtym
czasie Wyżynę Wieluńską, było domem wielu
organizmów roślinnych i zwierzęcych o szkieletach i
muszlach zbudowanych z węglanu wapnia- CaCO3.
Ich szczątki opadały na dno, tworząc w ciągu milionów
lat grube warstwy osadów wapiennych, dochodzące
nawet do 120 metrów szerokości. Około 100 milionów
lat temu (późna kreda) morze wycofało się, odsłaniając
kredową płytę. Te skalne osady zostały poddane
procesom erozyjnym nazwanym krasowniem, ze
względu na ich skład. Omówię to zjawisko
szczegółowo w następnym akapicie. Wietrzeniu
towarzyszyły następnie ruchy tektoniczne, które około
70 mln lat wstecz doprowadziły do wydźwignięcia
tego terenu. Równocześnie powstały uskoki i rowy
tektoniczne, będące, mimo wielu zmian w ciągu swej
historii geologicznej, nadal określnikami głównych
kierunków doliny Warty.
Silnemu procesowi wietrzenia chemicznego i
denudacji nie poddały się tylko partie zbudowane z
bardziej odpornych wapieni skalistych, tworząc tak
zwane ostańce, do których należy właśnie Góra Buki to cała historia trzeciorzędu na tej Wyżynie. Morze
Mioceńskie nie wtargnęło już na tereny położone tak
daleko na północ, wpływało jednak na klimat w
górnym pliocenie, który był ciepły i wilgotny, co
jeszcze pogłębiało i tak już bogatą rzeźbę krasową,
gdyż rozpuszczalne w wodzie wapienie nie poddawały
się innym procesom w takim stopniu jak właśnie
krasowieniu. Szczeliny we wzniesieniu Buki stały się
w ten sposób zarodkami przyszłych jaskiń pełnych
korytarzy i komór, w których w dalszym okresie rosły
stalagmity, stalaktyty i stalagnaty będące już wtórnymi
zjawiskami krasowymi - substancja nie jest już
wymywana, tylko wytrącana. Przedstawione przeze
mnie wzgórze było w tym okresie najprawdopodobniej
bardzo strome, z licznymi głębokimi studniami i
lejami, śmiertelnymi pułapkami dla ówcześnie żyjącej
zwierzyny.
Około pół miliona lat temu w plejstocenie na
obszar ten nasunął się lądolód. Górę Buki pokrywała
gruba warstwa lodu dwa razy, podczas zlodowacenia
południowopolskiego i środkowopolskiego. Lodowiec
ścierał wapienne wzniesienia, a w ciepłych okresach
interglacjalnych wszelkie szczeliny były wypełniane
materiałem z topniejącego lodu, towarzyszyła temu
zjawisku także erozja wodna. Ostańce całkowicie
zostały przykryte piaskami i żwirami, jaskinie się
zamuliły. To dzięki erozji i denudacji w holocenie
dostrzegamy na powierzchni góry wapienie z
pięknymi formami krasowymi.
Współczesne procesy morfologiczne zachodzące
na stokach
Aktualnie na opisywanym przez mnie
wzniesieniu występuje kilka rodzajów procesów
morfologicznych. Jednym z nich a zarazem najbardziej
widocznym i znaczącym jest wietrzenie. Czynnikami
wpływającymi na przebieg wietrzenia są: zmiana
temperatury, zmiany wilgotności, rodzaj podłoża
skalnego, ukształtowanie terenu, ekspozycja stoku,
świat organiczny. Wietrzenia dzielimy na
mechaniczne, w których skały zmieniają właściwości
fizyczne bez zmian składu chemicznego, skała rozpada
się na bloki, ziarna, łuszczy się oraz chemiczne,
polegające na zmianie składu chemicznego skał na
skutek działalności wody, zawierającej gazy - O, N,
CO2, N2o, C. Intensywność tego procesu wzrasta wraz
ze wzrostem temperatury oraz stopniem rozdrobnienia
i porowatości skały. Zachodzi ono najczęściej powyżej
poziomu wód gruntowych. Niszczenie skał może
również zachodzić przy współudziale organizmów
żywych: może być ono wywołane miedzy innymi,
rozsadzaniem skał przez korzenie, wytwarzanie się
kwasów humusowych, ułatwienie dostępu wodzie i
tlenowi na skutek działalności zwierząt. Wietrzenie
zachodzi na Górze Buki już od bardzo dawna, możemy
zatem orzec, iż będzie ono obserwowane w swoich
wszystkich postaciach jeszcze przez bardzo długi
okres.
Na Górze Buki również zachodzą procesy
przemieszczania się zwietrzeliny, która powstaje w
wyniku wietrzenia fizycznego i mechanicznego. Skład
jej zależy od rodzaju podłoża, które w naszym
przypadku jest wapienne. Grubości pokryw
zwietrzelinowych zależy od: klimatu, czasu
wietrzenia, kąta nachylenia terenu. Na stokach tego
wniesienia musi ona zatem być gruba, gdyż jej
powstawaniu sprzyjają tu choćby warunki
klimatyczne. Na stoku przesuwają się również skały
związane i sypkie. Ze względu na pokrycie wzniesienia
lasem, zjawiska te są trudno dostrzegalne.
Do bardziej widocznych procesów morfologicznych,
zauważonych prze mnie należy osuwanie i
spełzywanie. Pierwszy proces polega na
przemieszczaniu się materiałów czwartorzędowych po
stoku i jego prędkość wynosi od kilkunastu
centymetrów na sekundę do kilku metrów na sekundę.
Zachodzi on nagle i niespodziewanie, a jako
jego wynik powstają osuwiska. Drugim
procesem, o którym wspominałem jest
spełzywanie. Można zauważyć ja na całym
stoku. Jest to proces powolnego
przemieszczanie się materiałów
czwartorzędowych, wywołany nasiąkaniem i
wysychaniem oraz zamarzaniem i
odmarzaniem pokrywy zwietrzeliny. W jego
wyniku na stoku powstają zmarszczki, a pnie
drzew na stoku objętym spełzywaniem
przypominają literę „L”, co możemy zauważyć
na Górze Buki.
Budowa geologiczna Góry Buki
Nie można określić bardzo dokładnej budowy
geologicznej tej góry, gdyż nigdy nie zostały tu
przeprowadzone specjalistyczne badania
geologiczne w postaci odwiertów. Góra Buki
jest zbudowana podobnie do innych ostańców
wapiennych, na których przeprowadzono takie
badania, zatem możemy jedynie skorzystać z
typowych dla skał wapiennych przekrojów
10
na sieradzkich szlakach
(zał. nr 4). Wiem na pewno, że góra posiada
jaskinie, w których możemy spotkać takie formy
jak stalagmity, stalaktyty i stalagnaty. Jej
podstawa jest na twardym wapieniu skalistym,
obsypanym wierzchnia warstwa
czwartorzędową. Odkryte wapienie nadal ulegają
procesom krasowienia, a wierzchnia warstwa
ulega zwietrzeniu i na skutek tych działań można
na szczycie obserwować wypiętrzający się
twardy trzon wapienny. Góra ta otoczona jest
wapieniami płytowymi.
Flora i fauna
Najsilniejszym piętnem, jakie człowiek
wycisnął na obliczu tej ziemi było wyniszczenie
lasów liściastych, dlatego flora Góry Buki nie jest
już tak zróżnicowana, choć nie straciła swego
piękna. Fauna tego terenu zmieniała się w czasie,
a wykopaliska pomogły odtworzyć kopalny
ekosystem. Zagłębiamy się zatem w świat
„bukowej” przyrody.
Charakterystyka świata roślinnego
Na współczesną szatę roślinną Góry
Buki składa się duża ilość gatunków roślinnych, dla
których nie jest to naturalne środowisko, ale znalazły
się tu poprzez działalność człowieka.
Dopóki homo sapiens nie zaczął
gospodarować na tych terenach na całym obszarze
panował las liściasty: dębowo-bukowy, miejscami z
domieszką jodły i świerka. Wyniszczenie lasów
liściastych, w tym prawie całkowicie dęba
bezszypułkowego (zał. nr 5), jest najsilniejszym
piętnem, jakie działalność ludzka wycisnęła na obliczu
tej ziemi. Powrót lasów urzeczywistniony przez
zalesienie sosną gruntów porolnych nie oznacza więc
powrotu do naturalnej szaty roślinnej, lecz powstanie
nowego krajobrazu, innego niż przed pojawieniem się
tu człowieka i odmiennego od krajobrazu ostatnich
stuleci.
Najbardziej zaciekawiła mnie roślinność
wapieniolubna, która występuje tu w bardzo dużej
ilości, a zarazem jest dość specyficzna. Warunki
klimatyczne, panujące na Wyżynie Wieluńskiej (jest to
obszar cieplejszy), sprzyjają rozwojowi takiej
roślinności, która jest szczególną cechą tego terenu.
Naturalnym zbiorowiskiem jest szczelinowy zespół
wapieniolubnych paproci, które porastają zacienione i
wilgotne ścianki skalne u wejścia do jaskiń, w
studniach krasowych i głębokich szczelinach.
Najczęściej występują dwie charakterystyczne
paprocie: zanokcica skalna i murowa, które lubują się
w występującej na tych terenach glebie rdzawej,
brunatnej wyrugowanej, a nawet w jurajskich
rędzinach. Drugim naturalnym zespołem jest murawa
naskalna z gatunkami wapieniolubnymi i
kserotermicznymi: kostrzewą bladą, czosnkiem
skalnym, rojnikiem pospolitym, mchem i innymi
roślinami. Tam, gdzie na zwietrzałej wapieniu
wytworzyła się pokrywa glebowa, rosną murawy
kserotermiczne - przystosowane do życia w warunkach
skrajnego uwilgotnienia. Ta bardzo bogata
florystycznie i barwna roślinność występuje w
szczególności na Górze Buki i w jej okolicach, a pełnię
swojego rozwoju osiągają te murawy w czerwcu i
lipcu. Kwitną wówczas fioletowe kwiaty głowienki
wielokwiatowej, dzwonka skupionego, szałwi
okręgowej, żółte - rumianu żółtego, czerwone goździka kartuzka i wiele innych. Do ciekawostek
należy znajdujący się tylko na dwóch górach (Górze
Buki i Zelce) amfork wyblakły (Lotus classicus),
porost nowy dla nauki.
Charakterystyka świata zwierzęcego
Współczesna fauna tych okolic nie jest tak
dobrze zbadana, jak zwierzęta kopalne. Na Górze Buki
i w jej okolicach znaleziono trzy gatunki rzadkich
ślimaków wapieniolubnych, z których Pyramidula
rapestris reprezentuje element geograficzny alpejski i
śródziemnomorski; ma ona tutaj najdalej na północ
wysunięte stanowisko w Polsce. Na wapiennym
wzgórzu występują barwne motyle: paź żeglarek
(gatunek chroniony), modraszek adonis, arion i
wieliczek. Wśród kręgowców lądowych stwierdzono
jeża wschodniego i chomika, a z drobnych ssaków:
mysz polną, leśną i domową, nornika zwyczajnego i
nornicę rudą, ryjówkę malutką i kreta. W zaroślach i
młodych drzewostanach, posadzonych na byłych
użytkach rolnych, żyją zające i króliki, a w lasach
nawet sarny i dziki.
Ptaki reprezentuje rzadki dzięcioł
zielonosiny. Spośród ptaków drapieżnych można na
tych terenach spotkać pustułkę, krogulca, kobuza,
trzmielojada i myszołowa. Żerują i odpoczywają tu
przelotne ptaki wodno-błotne.
Ponieważ zawsze przyjeżdżam w te tereny z
moim psem - Nuną, która uwielbia baraszkowanie w
zaroślach Góry Buki, jeszcze nigdy nie udało mi się
spotkać żadnego wielkiego zwierza. Dostrzegłem
jednak przelatujące motyle i inne ciekawe owady, a
na sieradzkich szlakach
Paproć
Fot. B. Pilarczyk
Wapiennik
Fot. B. Pilarczyk
11
wśród nich kraśnika sześcioplamka ( Zygeana
filipendulea), który uchodzi za silnie trującego. Przed
moimi stopami uchodziły też małe jaszczurki zwinki.
Skamieniałości
Góra Buki jest zbudowana głównie ze
szczątek morskich zwierząt, nic więc dziwnego, że
można na niej znaleźć doskonale zachowane okazy
tych pradawnych zwierząt. W pozostałościach po
odkrywkowych wapiennikach każdy turysta może
odkryć choćby małą muszelkę po małży lub jej odcisk
w wapiennej formie. Częstym znaleziskiem jest także
szkielet amonita (zdjęcie), a na wytrwałych
poszukiwaczy skarbów jurajskiego morza czekają
okazy Perisphinctes lub Peltoceras o średnicy nawet
powyżej 20 centymetrów. Muszę się pochwalić, iż sam
posiadam dwa tak okazałe egzemplarze, które zdobią,
dodając charakteru, ogródek mojej mamy. Warto
jednak zwrócić uwagę, iż nierzadko cała wapienna
ściana jest jakby jedną skamieniałością- po bliższym
przyjrzeniu się temu białemu tworowi skalnemu
dostrzegamy mikroskopijne muszelki, fragmenty
gąbek i belemnitów.
Po lewej: Rojnik
Po prawej: Widłak
Jałowcowaty
Fot. B. Pilarczyk
12
Walory turystyczne i obiekty krajoznawcze
Góra Buki jest planowanym pomnikiem
przyrody, tylko ze względu na brak środków jeszcze
nim nie została. To wyróżnienie oznacza, że
wzniesienie posiada wiele walorów turystycznych i
obiektów krajoznawczych. Jak już wielokrotnie
wspominałem jest ona klasycznym przykładem
ostańca wapiennego, niewiele tak ciekawych obiektów
i w tak dobrym stanie zachowało się na naszym terenie.
Na północnym zboczu znajduje się jaskinia. Niestety
nie posiadam umiejętności ani sprzętu, aby się w nią
zagłębić. Chodząc po górze trzeba zachować
szczególną ostrożność, ponieważ znajdują się tu
wyrobiska wapienne, w pobliżu starych już
niedziałających piecach do wypalania wapienia.
Wapienniki zostały nadgryzione zębem czasu, ale
można sobie
wyobrazić jak one dawniej
funkcjonowały. Służyły one do wypalania wapienia na
użytek lokalny. U podnóża góry znajdują się dwa
bardzo zniszczone budynki, w których przetwarzano
wypalone wapno palone w gaszone. Flora i fauna są
również wielkim bogactwem Góry Buki, która jest
szczególnym typem ekosystemu. Rośliny i zwierzęta
stanowią o harmonii i spokoju tego terenu.
Panorama rozchodząca się z wzniesienia
Spoglądając ze szczytu góry w kierunku
północnym widzimy pola, na których skraju rysuje się
brzeg lasu. Z mapy możemy zauważyć, iż widziane
przez nas drobne wzgórza, zasłaniają nam widok na
dolinę Warty. Podziwianie panoramy rozciągającej się
w kierunku zachodnim jest dla nie możliwe, gdyż jest
ona zasłonięta gęstym lasem. Gdy skierujemy swój
wzrok na południe, mając przed sobą komin
wapiennika, możemy podziwiać umieszczone na
skraju mieszanego lasu wiejskie zabudowania. Patrząc
w kierunku wschodzącego słońca, rozciąga się przed
nami podobna panorama jak w przypadku północnej
Szlaki turystyczne przecinające Górę Buki
Bardzo blisko góry znajduje się szlak
turystyczny, oznaczony kolorem niebieskim,
prowadzący ze Stawisk Parzymiechy poprzez
Rezerwat Szachownicę do Rezerwatu Węże i dalej ku
Wsi Bobrowniki. Zbaczając z tej trasy o około 300
metrów można zahaczyć o opisaną przeze mnie
wzniesienie - Górę Buki. Drugim szlakiem jest trasa
rowerowy prowadząca z Załęcza Wielkiego do
Działoszyna w górę biegu rzeki Warty. Aby dotrzeć z
niego do wzniesienia, należy zboczyć o jakieś 2km.
Zapewniam, że dla osoby pragnącej ciekawych wrażeń
to mały wysiłek. W planach zagospodarowania tego
terenu na razie nie ma żadnego szlaku, prowadzącego
dokładnie przez lub tuz obok góry, a szkoda. Jest o
wielka strata dla turystów przyjeżdżających w te
okolice, którzy mogliby zwiedzić jeszcze jeden
pomnik Natury.
Koncepcja zagospodarowania Góry Buki
Przed rozpoczęciem dyskusji na ten temat,
należy sobie zadać pytanie, czy warto naruszać
naturalny charakter tego wzniesienia. Góra Buki i tak
już zniekształcona przez człowieka, o czym pisałem
wcześniej, została objęta programem ochronnym
dzięki włączeniu jej w obszar Załęczańskiego Parku
Krajobrazowego. Warto tu przypomnieć, że park
krajobrazowy jest przestrzennie wydzielonym
obszarem o określonych granicach, poddanym
ochronie ze względu na nieprzeciętne wartości
środowiska przyrodniczego oraz duże walory
estetyczne i turystyczno-rekreacyjne. Góra Buki jest
zatem chroniona przed szkodliwymi metodami
zagospodarowania prawnie. Na terenie parku
prowadzona jest gospodarka leśna i rolna z
niewielkimi ograniczeniami, niestety zalesienie
badanego przeze mnie wzgórza zostało już
bezpowrotnie zniszczone, wycięte dęby szypułkowe
zastąpiono sosną pospolitą. Zatem najistotniejszą
inwestycją w tym rejonie (spójrzmy przez chwilkę
dalej niż na Górę Buki) powinno stać się
zrekonstruowanie dawnego drzewostanu.
Lokacja w parku krajobrazowym oznacza
również niedopuszczanie do budowy obiektów
przemysłowych- niestety w pobliskim Działoszynie
istnieje cementownia, która jak wiemy, jest bardzo
szkodliwa dla środowiska. W przyszłości, w związku z
wejściem Polski do Unii Europejskiej, normy
ekologiczne dla takich zakładów będą zdecydowanie
bardziej surowe i może wtedy uda się przekonać
władze, iż nowe, mniej szkodliwe technologie, choć są
drogą inwestycją, na dłuższą metę okażą się lepszym
na sieradzkich szlakach
W kościele podominikańskim p.w. Św.
Stanisława w Sieradzu, w ołtarzu Imienia Jezus,
należącym niegdyś do Bractwa Różańcowego,
znajduje się obraz pt. Adoracja Imienia Jezus.1
Malowidło olejne na owalnej blasze miedzianej
zostało ukończone w 1651 r., o czym informuje data
umieszczona w dolnej części kompozycji. Spośród
dzieł przechowywanych w Sieradzu, temu właśnie
obrazowi historycy sztuki poświęcili najwięcej uwagi.
Zabytek był prezentowany na wystawie Malarstwo
wielkopolskie
w Muzeum Narodowym w Poznaniu w
1952 r.2 Na jego temat pisano
w kilku opracowaniach
dotyczących sztuki polskiej3, stał się on także przedmiotem krótkiego artykułu, będącego streszczeniem
niepublikowanego
maszynopisu siostry Magdaleny
Hekker4. Ostatnio został ponownie omówiony 5 w
monografii kościoła podominikańskiego w Sieradzu .
W pierwszej połowie XVII w. w ówczesnym
ołtarzu pod tym6 samym wezwaniem znajdował się
„obraz srebrny” , zapewne również związany z kultem
Imienia Jezus. Wiadomo, że wierni modlili się przed
nim niechętnie, dlatego w 1650 r. postanowiono
zmienić go na nowy, skłaniający do większej pobożności, a stary obraz sprzedać lub przetopić na lichtarze7. Jak głosi Księga Bractwa Różańca Świętego, w
roku następnym został przywieziony z Bolesławca pod
Wieruszowem
obraz namalowany przez Krzysztofa
Fokelskiego8. Nie znamy szczegółów z życia malarza,
wiadomo o nim tylko tyle, że oprócz sieradzkiego
obrazu wykonał dziewięć malowideł na drzwiach
szafek w zakrystii kościoła Paulinów na Jasnej Górze9.
Dzieło szczęśliwie nie doznało uszczerbku podczas
wielkiego pożaru kościoła w 1693 r. i przetrwało do
naszych czasów w dobrym stanie. Nie zachował się
natomiast ołtarz, w którym było ono pierwotnie
umieszczone, obecny pochodzi z 3. ćw. XVIII w.
Obraz nie należy do najwybitniejszych
przykładów polskiego malarstwa barokowego, jego
poziom artystyczny należy uznać za przeciętny, na
uwagę zasługują przede wszystkim przedstawione
treści. Kompozycja dzieli się wyraźnie na trzy części.
W górnej, niebiańskiej strefie znajduje się Dzieciątko
Jezus, nad którego głową widnieje monogram IHS
podtrzymywany przez dwa aniołki. Chrystus jest
adorowany przez klęczących obok aniołów oraz przez
znajdujących się w środkowej, ziemskiej strefie
władców świeckich i najwyższych przedstawicieli
duchowieństwa z papieżem na czele. Na samym dole
Epilog
Wybrałem Górę Buki na podmiot moich
obserwacji, ponieważ jest ona niesłychanie ciekawym
wzniesieniem, mimo swoich stosunkowo niewielkich
rozmiarów. Jej usytuowanie w zakolu rzeki Warty
może być tylko jeszcze jednym walorem spośród jej
okolic, czyli wspaniałego Załęczańskiego Parku
Krajobrazowego. To wzniesienie jest ostoją wielu
ciekawych gatunków flory i fauny, będąc jednocześnie
obiektem zainteresowania zoologów i geologów.
Początkujący paleontolog znajdzie wśród wielu
wyrobisk drobne, ale jakże tajemnicze skamieniałości.
Stoki Góry Buki są też doskonałym miejscem na piknik
w rodzinnym gronie, będąc jednocześnie miejscem
nauki i placem zabawy. Pragnę jednak przypomnieć, że
na terenie parku krajobrazowego należy zachowywać
się tak, aby w żaden sposób nie ingerować w
środowisko naturalne.
Mam nadzieje, że moja praca przekona Czytelnika do
ochrony tego terenu, który jest dziedzictwem naszego
kraju, ponieważ uważam, że choćby mały krok
każdego z nas może się ku temu przyczynić.
Zapraszam na spacer po Górze Buki, oferując chwilę
refleksji na jego szczycie oraz harmonie Natury,
obserwowaną z podnóża nieczynnego już
wapiennika.
Obraz Adoracja Imienia
Jezus w kościele
podominikańskim w
Sieradzu
*
ZABYTKI
rozwiązaniem.
Szlak komunikacyjny jest ograniczony w
Załęczańskim Parku Krajobrazowym, dwie linie
kolejowe omijają jego granice, a drogi samochodowe
można uznać za lokalne i potrzebne strukturom
zarządzającym parkiem. Uważam tę sieć za w pełni
wystarczającą dla potrzeb turystyki krajoznawczej i
specjalistycznej, a także dla nielicznych gospodarstw
znajdujących się na tym terenie.
Niestety przykrym zjawiskiem są liczne
tworzone na zboczach góry nielegalne wysypiska,
które chyba najbardziej zakłócają harmonię tych
terenów. Ludność lokalna i wszyscy odpowiedzialni za
ten proceder powinny być surowo i bezwzględnie
karani. Warto też włączyć to wapienne zbocze ostańca
w program „Sprzątajmy świat”. W ten sposób młodzież
porządkując okoliczne lasy, mogłaby poznawać to
charakterystyczne środowisko. Moją ostatnią
propozycją jest wytyczenie większej ilości szlaków
turystycznych przebiegających przez zbocza Góry
Buki, jest bowiem obiektem wartym zwiedzenia.
Tabliczki informujące o występujących tutaj
gatunkach flory i fauny, biuletyny z historią
wapienników mogłyby uczyć wszystkich
odwiedzających szacunku do jednego z
najpiękniejszych i najcenniejszych krajobrazów w
Polsce.
Paweł Migasiewicz
widać płomienie oznaczające czyściec.
W przytoczonej literaturze władcy świeccy,
klęczący po prawej stronie są zgodnie identyfikowani
jako Zygmunt III i jego synowie: Władysław IV, Jan
Kazimierz i Aleksander. Biskupi również zostali
uznani za synów króla: kard. Jana Alberta i bp. Karola
Ferdynanda Wazę. Papieża rozpoznano jako
Innocentego X, wreszcie dominikanina uznano za
przeora klasztoru. Piszący te słowa wyraził wątpliwości co10 do prawidłowości rozpoznania większości
postaci . Cztery spośród ośmiu osób przedstawionych
w strefie ziemskiej były dotychczas mylnie identyfikowane.
Pierwszy z dostojników świeckich, klęczący
najbliżej środka kompozycji, jest odziany w zbroję i
purpurową kapę, ma hiszpańską bródkę, wąsy i długie,
opadające na ramiona, włosy. Wbrew temu, co dotąd
pisano, nie jest to Zygmunt III, gdyż zdecydowanie
przeczą temu szczegóły ikonograficzne. Po pierwsze
na wszystkich oficjalnych portretach, łącznie z
najsłynniejszym na warszawskiej
Kolumnie, król
11
występuje z krótkimi włosami . Po drugie monarcha z
sieradzkiego obrazu ma na głowie cesarską, a nie
królewską koronę. Jest to zatem panujący
w czasie
12
powstania obrazu cesarz Ferdynand III , bliski krewny
polskich Wazów; wystarczy przypomnieć, że obie
na sieradzkich szlakach
13
żony Zygmunta III i pierwsza żona Władysława IV
były Habsburżankami. Identyfikację postaci potwierdza także typ fizjonomiczny, łącznie z długimi włosami.
Rozpoznanie dwóch kolejnych władców nie
budzi zastrzeżeń i należy się zgodzić z dotychczasową
ich identyfikacją. Za cesarzem, nieco w głębi widać
klęczącego Władysława IV, charakterystyczna otyła
twarz króla nie pozostawia co do tego wątpliwości.
Władca został przedstawiony w koronie, widać
również duży koronkowy kołnierz; wizerunek zgodny
jest z licznymi graficznymi portretami Władysława IV.
Obraz powstał niedługo po jego śmierci (zm. 1648) i
najprawdopodobniej jest to jedyny w obrębie omawianej kompozycji portret pośmiertny.
Obok Władysława IV13 klęczy Jan Kazimierz
ubrany w strój polski, z przypasaną szablą. Jak
wiadomo, król niechętnie pokazywał się w takim
stroju. Wizerunek przypomina jedyny jego duży
portret w takim kostiumie, znajdujący się w szwedzkim zamku
Gripsholm, namalowany przez Daniela
Schulza14. Istotne jest zestawienie omawianego dzieła z
obrazem powstałym niemal w tym samym czasie, tzn. z
Hołdem relikwiom św. Wiktorii przez dwór Jana
Kazimierza i Ludwiki Marii, znajdującym się w
katedrze w Łowiczu. Jan Kazimierz został tam również
ukazany w stroju polskim i w bardzo podobnej pozie15.
Władca klęczący za Janem Kazimierzem został
w cytowanej literaturze uznany za jego brata
Aleksandra (16141634), nie można się jednak z tym
zgodzić. Otóż przedstawiony mężczyzna ubrany jest w
książęcy gronostajowy płaszcz i ma książęcą mitrę na
głowie, Aleksander nie miał natomiast prawa do
takiego stroju, gdyż nie władał żadnym księstwem. Co
więcej, ukazany na obrazie książę jest w wieku około
czterdziestu lat, Aleksander zaś zmarł jako młodzieniec niespełna dwudziestoletni. Znaczne podobieństwo do klęczących obok królów pozwala sądzić, że
książę jest ich krewnym. Wszystko przemawia za tym,
że jest to królewicz Karol Ferdynand (16131655),
biskup wrocławski i płocki16. Z biskupstwem wrocławskim wiązał się tytuł księcia nyskiego, a po śmierci
Władysława IV Karol Ferdynand objął również
księstwo opolsko-raciborskie, oddane przez cesarza1 7w
zastaw .
K a r o l
Ferdynand
panował w
d w ó c h
księstwach
śląskich,
formalnie był
więc poddanym cesarza,
jednocześnie
jako biskup
płocki miał
p r a w o
zasiadania w
p o l s k i m
senacie.
Trzeba jednak
podkreślić, że
pełnił on
j e d y n i e
f u n k c j e
ordynariusza
w s p o m n i a nych diecezji i
nie przyjął
nigdy ani
s a k r y
biskupiej, ani
nawet święceń
kapłańskich,
nie rezydował
również w
s w o i c h
diecezjach i
14
większość czasu spędzał na dworze królewskim18. De
facto był dostojnikiem świeckim, dlatego też został
ukazany obok swych królewskich braci. Oznaką jego
przynależności do stanu duchownego jest biały
kołnierzyk, taki sam jak te, które mają papież i obaj
biskupi na obrazie. Rysy twarzy we wszystkich
szczegółach zgadzają się z wizerunkami Karola
Ferdynanda: te same długie włosy, hiszpańska bródka i
wąsy. Karol Ferdynand jest zazwyczaj przedstawiany
w szatach biskupich: w rokiecie i mucecie19, jednak na
bitych przez siebie monetach pojawia się również w
zbroi, a więc jako świecki władca20.
Po drugiej stronie kompozycji klęczą dostojnicy
kościelni: papież i biskupi w szatach pontyfikalnych
oraz dominikanin. Zakładając, że naprzeciwko
aktualnie panującego cesarza sportretowano ówczesnego papieża, należy przyjąć, iż obraz przedstawia
Innocentego X. Trudno jednak doszukać się podobieństwa do tego papieża, który nie nosił długiej brody,
o czym można się przekonać chociażby dzięki
słynnemu portretowi autorstwa Diego Velázqueza z
1650 r. Krzysztof Fokelski, nie dysponując zapewne
odpowiednią ryciną portretową, stworzył portret
imaginacyjny lub posłużył się ryciną z czasów
poprzedniego pontyfikatu, nie wydaje się natomiast,
by było to zamierzone przedstawienie Urbana VIII.
Biskupi byli mylnie rozpoznawani w dotychczasowej literaturze jako synowie Zygmunta III. Warto
przypomnieć, że Jan Albert Waza (16121634) został
mianowany biskupem warmińskim już jako dziecko i
zmarł jako kardynał i biskup krakowski w wieku
zaledwie 22 lat21. Z tego powodu nie może on być
żadnym z przedstawionych duchownych, ponieważ
młodszy z nich jest w wieku 4050 lat, a drugi jest
starcem z siwą brodą. Żaden z nich nie może być
również Karolem Ferdynandem, gdyż przeczy temu
nie tylko zupełny brak podobieństwa, ale również fakt,
że został on już przedstawiony wśród władców
świeckich.
Symetryczna kompozycja pozwala sądzić, że za
papieżem zostali przedstawieni najwyżsi hierarchowie
polskiego Kościoła, skoro za cesarzem znajdują się
najwyżsi dostojnicy świeccy Rzeczypospolitej.
Bezpośrednio za papieżem, nieco w głębi klęczy zatem
prymas Maciej Łubieński, wskazuje na to sędziwy
wiek arcybiskupa i ogólne podobieństwo rysów
twarzy. Warto dodać, że duchowny urodził się w
Łubnej pod Sieradzem, a swoje pierwsze nauki
pobierał nie gdzie indziej
jak właśnie w sieradzkim
klasztorze Dominikanów22.
Kolejnym duchowym jest prawdopodobnie bp
Andrzej Leszczyński, który w chwili namalowania
obrazu był jedną z najbardziej znaczących postaci w
polskim Kościele i jedną z pierwszych osób w
państwie. Jako biskup chełmiński pełnił jednocześnie
funkcję kanclerza wielkiego koronnego, a po śmierci
prymasa Łubieńskiego (1652 r.) został jego następcą23.
Porównując rysy twarzy utrwalone na obrazie z
rycinami portretowymi Leszczyńskiego
można
dostrzec znaczne podobieństwo24. Maciej Łubieński i
Andrzej Leszczyński zostali również przedstawieni na
wspomnianym obrazie w katedrze łowickiej25.
Rozpoznanie ostatniej postaci musi pozostać
niezupełnie pewne. W dotychczasowej literaturze
uznawano dominikanina za przeora sieradzkiego
klasztoru z czasu powstania obrazu. Godność
tę
piastował wówczas o. Mikołaj Piaskowski26. Taka
identyfikacja postaci wydaje się prawdopodobna, nie
dysponujemy jednak odpowiednim materiałem
ikonograficznym, który potwierdzałby to przypuszczenie.
Z powyższej analizy wynika, że Imię Jezus
adorują najprawdopodobniej następujące osoby (od
lewej): o. Mikołaj Piaskowski, przeor sieradzkiego
klasztoru (?); bp Andrzej Leszczyński, kanclerz wielki
koronny; abp Maciej Łubieński, prymas Polski, papież
Innocenty X, cesarz Ferdynand III, król Władysław IV,
na sieradzkich szlakach
Przypisy:
Artykuł jest wersją rozdziału pracy magisterskiej pt. Barokowe
wyposażenie kościoła podominikańskiego w Sieradzu, napisanej pod
kierunkiem prof. dr. hab. Mariusza Karpowicza w Instytucie Historii
Sztuki UW.
1
Wymiary 1,18 x 0,81 m.
2
Malarstwo wielkopolskie 15201650. Katalog wystawy, oprac. A.
Sławska,
przedmowa Z. Kępiński, Poznań 1952, s. 55.
3
Katalog zabytków sztuki w Polsce, t. II, red. J. Łoziński, Warszawa
1954, s. 306; Sztuka sakralna w Polsce. Malarstwo, oprac. T.
Dobrzeniecki, J. Ruszczycówna, Z. Niesiołowska-Rothertowa,
Warszawa 1958, s. 352; T. Dobrowolski, Malarstwo, [w:] Historia
sztuki polskiej w zarysie od wczesnego średniowiecza do czasów
ostatnich, t. II Sztuka nowożytna, red. T. Dobrowolski, Kraków 1965,
s. 436; Malarstwo polskie. Manieryzm. Barok, wstęp M. Walicki, W.
Tomkiewicz, katalog A. Ryszkiewicz, Warszawa 1971, s. 345346; J.
Pasierb, Malarz gdański Herman Han, Warszawa 1974, s. 268269;
K. Moisan-Jabłońska, Obraz czyśćca w sztuce polskiego baroku.
Studium ikonograficzno-ikonologiczne, Warszawa 1995, s. 113;
reprodukcję obrazu (bez omówienia) zamieścił również W.
Tomkiewicz, Sarmatyzm, [w:] Wielka Encyklopedia Powszechna
PWN, t. X, Warszawa 1967, s. 362.
4
W. Jordan, Obraz „Adoracja Imienia Jezus” w kościele podominikańskim
w Sieradzu, „Na sieradzkich szlakach”, 1987, nr 2, s. 79.
5
P. Migasiewicz, Kościół podominikański w Sieradzu, WarszawaSieradz 2003, s. 118120.
*
W przeszłości ukazało się wiele opracowań
dotyczących istniejących dokumentów kartograficznych miasta Sieradza. Warto nadmienić, że trzy
najstarsze plany Sieradza lub jego fragmentów to:
1. Plan Wzgórza Dominikańskiego i zniszczonego
grodu z lutego 1796 r.
2. Plan całego miasta wraz z jego przedmieściami z 4
sierpnia 1796 r.
3. Plan wałów miejskich z 1803 r.
Były to jednak plany ukazujące przestrzeń miejską
bardzo schematycznie, bez większych wymogów,
jakim odpowiada dzisiejszy plan, czy mapa. Były to
opracowania kartografów pruskich, którzy po drugim
rozbiorze Polski, kiedy to Sieradz znalazł się w ich
Prusach Południowych (Sűdpreussen), szybko zabrali
się do inwentaryzowania nowego stanu posiadania. Są
one jednak cennym źródłem informacji o układzie i
sposobie zagospodarowania przestrzennego miasta.
Bardzo cennym dokumentem jest jednak „Plan
miasta Sieradza w Guberni Warszawskiej w Powiecie
Sieradzkim położonego” z 1823 r., a właściwie jego
przerys z 13 czerwca1859 r. wykonany w Warszawie
przez A. Z. Gustowskiego. Plan ten jest własnością
Muzeum Okręgowego w Sieradzu. Wykonany został
techniką barwną, posiada podziałkę wg „300 stóp
jeometrycznych”. Kopia ta została wykonana przez
6
[Księga Bractwa Różańca Świętego w Sieradzu przy klasztorze
dominikańskim 16381766], Archiwum Diecezjalne we Włocławku,
sygn.
A. zak. 19(299), s. 34.
7
Ibidem.
8
Ibidem, s. 36.
9
J. Golonka, Nieznane obrazy Krzysztofa Fokelskiego, „Tygodnik
Powszechny”, 33: 1979, nr 12, s. 6; K. Moisan-Jabłońska, Graficzne
pierwowzory czterech obrazów Krzysztofa Fokelskiego z zakrystii
jasnogórskiej, „Studia Claromontana”, 15: 1995, s. 417.
10
P. Migasiewicz, op. cit., s. 119.
11
J. Ruszczycówna, Portrety Zygmunta III i jego rodziny, „Rocznik
Muzeum Narodowego w Warszawie”, 13: 1969, s. 151269.
12
K. Repgen, Ferdinand III (16371657), [w:] Die Kaiser der Neuzeit
15191918. Heiliges Römisches Reich, Österreich, Deutschland, red.
A.
Schindling, W. Ziegler, s. 142167.
13
Władysław IV w grafice XVII i XVIII w. Katalog wystawy. Muzeum
Zamkowe w Malborku, oprac. M. Mierzwiński, Malbork 1987,
passim.
14
J. Gajewski, O kilku portretach Jana Kazimierza. Przyczynek do
twórczości Daniela Schulza
i ikonografii króla, „Biuletyn
Historii
Sztuki”, XXXIX: 1977, nr 1, s. 4761.
15
B. Fabiani, Dwór ostatnich Wazów 16451655. Na marginesie
poszukiwań ikonograficznych, „Rocznik Muzeum Narodowego w
Warszawie”, 13: 1969, s. 300; J. A. Chrościcki, Naukowo-literackie
środowisko Villa Regia [w:] Ars et educatio. Kultura artystyczna
Uniwersytetu
Warszawskiego, Warszawa 2003, s. 84.
16
W. Czapliński, Karol Ferdynand Waza, [w:] Polski słownik
biograficzny, t. XII, red. E. Rostworowski, Wrocław, 19661967, s.
8587.
17
G. Ćwięczek, Królewicz Karol Ferdynand Waza jako biskup
wrocławski, [w:] Studia z historii Kościoła w Polsce, t. II, Warszawa
1973,
s. 153.
18
Ibidem, s. 145151
19
Sztuka dworu Wazów. Katalog wystawy w Zamku Królewskim na
Wawelu maj-czerwiec 1976, red. A. Fischinger, [Kraków] 1976, s.
103, poz. 277, il. 92.
20
Ibidem, s. 103104, poz. 281, il. 94.
21
B. Kumor, Dzieje diecezji krakowskiej do 1795, t. 1, Kraków 1998,
s. 522.
22
J. Korytkowski pisze o szkole jezuickiej w Sieradzu, co jest oczywistą
pomyłką, gdyż w tym mieście nigdy takowa nie istniała; niewątpliwie
chodzi o szkołę dominikanów, por. J. Korytkowski, Arcybiskupi
gnieźnieńscy prymasowie i metropolici polscy od roku 1000 aż do 1821,
czyli do połączenia arcybiskupstwa gnieźnieńskiego z biskupstwem
poznańskim, t. IV, Poznań 1891, s. 4; zob. też M. Kosman, Poczet
prymasów Polski, Warszawa 1997, s. 198201.
23
W. Czapliński, Leszczyński Andrzej, [w:] Polski słownik
biograficzny, t. XVII, red. E. Rostworowski, Wrocław 1972, s.
105107.
24
B. Fabiani, op. cit., s. 304305, il. 9, 10.
25
Ibidem, s. 300303; J. A. Chrościcki, op. cit., s. 84.
26
W. Pogorzelski, Sieradz, Włocławek 1927, s. 38.
27
K. Moisan-Jabłońska, Obraz czyśćca…op. cit., s. 113.
28
Cyt. z Listu do Filipian wg następującego wydania: Biblia,
przekład Jakuba Wujka z 1599 r. Transkrypcja typu „B” i wstępy J.
Frankowski, wyd. V, Warszawa 2000.
29
W. Tomkiewicz, Aktualizm i aktualizacja w malarstwie polskim
XVII wieku, cz. I, „Biuletyn Historii Sztuki”, XIII: 1951, nr 1, s. 5594,
cz. II, „Biuletyn Historii Sztuki”, XIII: 1951, nr 3/4, s. 546.
Opis planu Sieradza z 1823
r.
ZABYTKI
król Jan Kazimierz, bp Karol Ferdynand Waza, ks.
nyski i opolsko-raciborski.
Na koniec pozostaje omówienie zagadnienia
najważniejszego, tzn. treści ideowych dzieła. Trzeba
przypomnieć, że w okresie, w którym powstał obraz,
kult Imienia Jezus był bardzo popularny. Istniały
liczne związane z nim nabożeństwa, m.in. różaniec
do Imienia Jezus. Sieradzka kompozycja została
oparta na słowach introitu mszy o Imieniu Jezus,
zaczerpniętych z Listu do Filipian27: „Dla czego i
Bóg wywyższył go i darował mu imię, które jest nad
wszelkie imię, aby na imię Jezusowe wszelkie kolano
klękało: niebieskich, ziemskich i podziemnych a iżby
wszelki język wyznawał, iż Pan Jezus
Chrystus jest
w chwale Boga Ojca” (Flp 2,910)28. Trzy strefy
obrazu to właśnie trzy części Kościoła adorujące
Imię Jezus. W górnej części znajduje się Kościół
triumfujący, na samym dole, zaznaczony płomieniami został Kościół pokutujący, czyli czyściec.
Środkową strefę zajmuje Kościół wojujący, tzn.
ludzie żyjący na ziemi, reprezentowani przez
władców. Sieradzki zabytek jest stosunkowo późnym
przykładem tzw. aktualizacji, czyli przedstawiania na
obrazach religijnych współczesnych osób i strojów
zjawiska typowego dla epoki Wazów29.
Oprac. Zygmunt Kamiński
mierniczego przysięgłego W. Ziółkowskiego i
zatwierdzona przez Komisję Rządową Spraw
Wewnętrznych i Policji. Co najważniejsze plan jest
zredagowany w opisie wyłącznie w języku polskim!
Barwna legenda przedstawia „wyjaśnienia kolorów”
oraz klasyfikuje własności budynków oraz rodzaj
na sieradzkich szlakach
15
Plan miasta Sieradza w Guberni Warszawskiej w Powiecie Sieradzkim z 1823 r.
(przerys z 13 VI 1859 r.)
/~ ''''.I:,A,. ;,,,,, ~
/In-"',,,~~,,,, .
• / t,rr) I/J, ; ; ,,-, ,
~'f' ''fnt~'.I '· 1
/In'~',,~ I'J~~';/:" ,,,, .
I/::r/y
~~~
"-----""'= ;-;?-' - -.-
~
r->·flic;~:tcu
";"""''''''Y'' . 4l" ! _"" '~ ·f.· ....·
/ LI'h""'f"- " 'Y'/{ " ./.V:;y ~· /'/.r~'
'''''''':J;'~y .t .,/. ... , ... /,.,.. .
.... '//.-; •. /"' ... ,..•~ "'" '' / ... " ';"'I'...,A'''~
. //..;,,;I7r..r r:A-~ryr/;y;'( .)"
u f .4 " H<,",,/ .~,,.,,,
/ .-+-..r./.'-:.•~"",.~/..•/
·/f./.~ff.·t
•..;;", .... /.')'
/" '7""/ F." 'y. /,:.....,...;; :."
·:;;'-'"~ ~·.Ą., ..
',.~ ..........
l" " _cO l." ......
I
' ·.... ,, ·
k ....
. ''''i·
.~
. /; ! .. ~7 ............ Au,.. :J._~.! r
r/ / .
~•
f-/·
" ......
h l.),
l
.4 ...
"7'·
1d'''i~ ' 0" .7;~"' " ,1., " '7' .' 0,0..,1,.':.
.bUł9'"--""" '7 "~u,, 'JIw /" ....h:/ńi'};I/4t"--
.J'.:.
.t.'/'..... ,_ / ,uJ' ....
//"'7'".-/r1......... _j'
.. " ..... ,,..I••J. • •
·t · ,
/''7
... h.y'?" /".J; ...... ,i. ,.~..
. •h .."" ..... "" ..h
""6 ...... ~.•.•,.,., ...
A/"'J.
;"'1-.,:! .Aff,Hf,,_.t: /'0<;" ''''7'
Ze zbiorów Muzeum Okręgowego w Sieradzu
użytego materiału. Wyodrębniono następujące
własności: rządową, duchowną, mieszczańską,
wojskową oraz Żydów. Wyszczególniono też rodzaje
materiałów, z jakich zostały wykonane budynki, tj.:
murowane, drewniane i pruski mur. Ponadto wprowadzono oznaczenia dla użytkowania terenu określając je
jako: pola, ogrody, wody i różne miejsca.
Ważnym i szczególnie cennym elementem planu
poza naniesieniem stanu istniejącego, czyli tzw.
inwentaryzacji stanu posiadania miasta, jest zaznaczenie projektowanych zmian, czyli „regulacji” - jaką
zakładano. Obejmowała ona wytyczenie nowych ulic,
bądź korektę ich przebiegu oraz wyznaczenie nowych
parceli - działek.
Można zatem stwierdzić, iż był to pierwszy w
historii plan zagospodarowania przestrzennego miasta
Sieradza. Zapewne istniał już wcześniej, tj. w wieku
XIII plan założenia miasta, czego dowodem jest
istniejący do dziś rynek i wychodzące z jego naroży
pary ulic (w sumie 8). Jednakże plan z 1823 r. ma już
cechy kartograficzne, a nie szkicowego rysunku.
Wiadomo, że jeszcze w tym czasie nie wymyślono
prezentowania rzeźby terenu w formie warstwic
(poziomic). Zaznaczono jednak w postaci szrafu,
niektóre wyniosłości (np. Poświętną Górkę oraz
krawędź doliny w okolicy: kościoła farnego, klasztoru
i zakładu karnego. Znamiennym jest, że plan nie
zawiera żadnych elementów średniowiecznych
umocnień obronnych, tj. murów miejskich, wałów,
bram i baszt miejskich. Rozebrano je doszczętnie
wcześniej. Jedynie nieliczne fragmenty parcel
budowlanych wskazują na ich prawdopodobny
przebieg.
Wyraźnie zarysowane są średniowieczne bloki
zabudowy wokół Rynku, przy czym na południowywschód od niego przy kościele p.w. Wszystkich
Świętych istniał duży niezabudowany plac. Na północ
od Rynku wybiegały ulice Dominikańska (dawniej
Mnisia) i ulica bez nazwy (obecnie Warszawska dawniej Solna, zaś w średniowiecznych księgach
występuje jako Błotna). Ulica ta była projektowana od
ul. Warckiej jako nowy trakt łączący się z drogą
prowadzącą do Woźnik. Na wschód od Rynku
zaznaczono wybiegającą prostopadle ulicę
Warszawską (obecnie Zamkowa) prowadzącą na
Wzgórze Zamkowe, która na swoim przebiegu miała
dwa mostki na dawnym korycie rzeki Żegliny i Warty.
Mostki te żyją jeszcze w pamięci starszych Sieradzan.
Wzgórze Zamkowe zostało przedstawione na idealnym okręgu z fosą i dwoma pierścieniami „wałów”.
Sądzić należy, że w rzeczywistości tak nie było i
przedstawiony rysunek jest jedynie uproszczeniem
geometrycznym. Prawdopodobnie nie dokonywano
tam żadnych pomiarów geodezyjnych. Uwidocznione
jest też średniowieczne podgrodzie z obecnym
Rynkiem Praskim i z rozproszonymi drewnianymi
budynkami. Nie ma już kościoła Św. Trójcy, na którego
miejscu stoją na obrzeżu parceli inne budynki. Od
wschodniej strony miasta pokazano zaledwie zarys
linii brzegowej cieku wodnego bez nazwy (prawdopodobnie Żegliny), a dopiero bardziej na północy
miasta (dziś w okolicy MOSiR) zaznaczono rzekę
Warta z napisem odnoga Warty.
Pewną ciekawostką jest to, że są trzy te same
nazwy różnych ulic. Ulice o nazwie Wodna są pokazane w miejscach obecnie istniejących ulic Wodna,
Żabia i Toruńska, przy czym ta ostatnia łączyła się z
obszarem bez nazwy, gdzie dziś są ulice: Olendry Małe
i ul. Kwiatowa. Nieliczne drewniane zabudowania na 9
parcelach skupiały się przy dwóch placach kwadratowym i trójkątnym.
Południową historyczną część miasta przedstawiono dość dokładnie. Mianowicie dawne Przedmieście
Krakowskie i ul. Hollendry Wielkie (obecnie Olendry
Duże). Zwraca wagę charakterystyczny układ
18
zabudowy tych ulic. Zdecydowana większość
zabudowy ul. Krakowskie Przemieście ma usytuowanie zabudowań dłuższą osią budynków w kierunku
wschód-zachód, bowiem południowa elewacja
domostw jest wystawiona na najbardziej korzystny
oświetleniowo (energetycznie też!) kierunek.
Większość budynków usytuowana jest przy północnej
granicy działek. Są one wyłącznie drewniane i o różnej
wielkości. Z przekazów historycznych wiadomo, że
były to wyłącznie gospodarstwa rolne. Była to mówiąc
językiem współczesnym „strefa żywicielska miasta”.
Dziś już prawie niewidoczna, a przecież jeszcze w
latach sześćdziesiątych widywano powracające
ulicami: Olendry Duże, Krakowskie Przedmieście i
Polną krowy z pobliskich łęgów. Dzisiejszy „dwupasmowy odcinek” ul. Krakowskie Przedmieście był już
zaprojektowany na omawianym planie z 1823 r.
Jednakże nowa część tej ulicy miała być usytuowana
wyżej. Chodziło zatem przy regulacji miasta, aby ulica
ta wiązała ówczesne posiadłości rządowe tzw.
Wójtostwo (obecnie teren zakładów „Winekta”) i
posiadłości duchowne (rejon kapliczki św. Kajetana).
Uwidocznione tam zabudowania tworzą otwarte
czworoboki budynków drewnianych. Nowy podział
geodezyjny tego obszaru nie został jednak w pełni
zrealizowany. Po sprzedaży dóbr rządowych w II
połowie XIX w. stał się prywatną własnością Kajetana
Trąbczyńskiego, który wzniósł tu browar i pałac oraz
kapliczkę poświęconą patronowi swojego imienia,
która stoi do dziś w pobliżu miejsca dawnego kościoła
św. Mikołaja.
Na planie w tej części miasta istnieje już ulica bez
nazwy (obecnie Wierzbowa) oraz ulica łącząca ją z ul.
Olendry Duże (obecnie Opłotki). Ulicę Olendry Duże
chciano „wyprostować” przy wlocie do ul Krakowskie
Przedmieście. W praktyce uregulowano jej przebieg po
starym śladzie.
Podkreślić w tym miejscu trzeba, że zabudowa
przedmieść Sieradza wyraźnie różniła się od zabudowy wewnątrzmiejskiej STAREGO MIASTA. Domy
na przedmieściach stały dość luźno i miały w pobliżu
pola i ogrody.
Na planie po raz pierwszy zaznaczono nowy
przestrzenny kształt miasta, który zapoczątkował
rozwój w XIX i XX w., a mianowicie rozwiązanie
drogowe oparte na założeniu gwiaździstym. Jest to
obecne RONDO, zwane też przez starszych mieszkańców „Rogatką”. To nowe rozwiązanie komunikacyjne
miasta wyznaczyło nową oś rozwojową w kierunku
zachodnim i północnym. Na planie zaznaczono już
budynek manufaktury Harrera, którą wizytował w
1825 r. Stanisław Staszic i doprowadzającą do niego
projektowaną ulicę o nazwie Fabryczna, co uwiarygodnia ten fakt powstania przemysłu włókienniczego w
Sieradzu.
Obecna ulica T. Kościuszki została nazwana ul.
Kaliską i miała nieregularny przebieg z odchyleniem w
kierunku południowo-zachodnim. Do niej dochodziła
ul. Szpitalna, dziś Ogrodowa.
Niezmiernie ciekawym jest fakt, że większość
obiektów i działek, które wówczas należały do władz
wojskowych, jest do dziś w ograniczonym przestrzenie
zakresie użytkowana. I tak wielki plac przy ul
Kościuszki i Sienkiewicza, a także przy Straży na
Krakowskim Przedmieściu (obecnie budynek ADM)
oraz przy ul. Rycerskiej i Warszawskiej.
Podając ten skrócony opis planu miasta z początku
XIX w. mam nadzieję, że będzie on przyczynkiem do
głębszej analizy przestrzennej przez dzisiejszych
urbanistów i historyków. Szkoda tylko, że oznaczenia
geodezyjne nr działek nie zostały utrwalone w formie
opisowej. Dziś byśmy mieli większą wiedzę na temat
założeń owej regulacji miasta, a także na skład
własnościowy i społeczny mieszkańców.
na sieradzkich szlakach
*********
Jego syn - Adam Abrysiewicz urodził się w
Sieradzu 14 XII 1884 r. Wcielony do armii rosyjskiej
brał udział w I wojnie światowej, a następnie przebywał w niewoli niemieckiej. W grudniu 1922 r. ożenił się
z sieradzanką Stanisławą Ruszkowską, z którą miał
czworo dzieci (Stanisława, Włodzimierza, Marię i
Zofię). Był bardzo muzykalny i zdolności te realizował
w sieradzkiej orkiestrze Ochotniczej Straży Pożarnej.
Z zawodu stolarz jako funkcjonariusz służby więziennej kierował w więzieniu stolarnią. Ewakuowany po
wybuchu wojny do Równego. Po najeździe sowieckim
na Polskę został aresztowany i zamordowany jako
przedstawiciel administracji polskiej wiosną 1940 r.
strzałem w potylicę z niemieckiego pistoletu typu
Walther w podziemiach gmachu NKWD w Twerze
(ówczesny Kalinin), dokąd go przewieziono z obozu w
Ostaszkowie nad jeziorem Seliger. Ciało wrzucono do
dołu w pobliskim Miednoje.
W posiadaniu syna Stanisława zamieszkałego w
Ciechocinku znajduje się jedyna kartka wysłana z
Rosji do rodziny w wigilię Bożego Narodzenia 1939 r.,
w której pisał: „Znajduję się w Rosji Sowieckiej i jestem
zdrów (...) napisz mi co u Was słychać, czy jesteście
zdrowi i czy kogoś z Was nie brakuje. Napisz mi(...) czy
dzieci chodzą do szkoły... Kochający mąż. Adam
Abrysiewicz”
Z danych Polskiego Czerwonego Krzyża wynika,
Abrysiewiczowie: ojciec i
syn
Andrzej Ruszkowski
STĄD ICH RÓD
Pochodził z rodziny osiadłej w Sieradzu. Był
synem Jana i Katarzyny z Jaskulskich. Brał udział w
Powstaniu 1863 r. Uczestniczył w wielu bitwach jako
podkomendny gen. Edmunda Taczanowskiego i płk.
Aleksandra Matuszewicza. W dniu 11 IX 1863 r. pod
Lutomierskiem, w składzie oddziału dowodzonego
przez Matuszewicza, brał udział w pomyślnej utarczce
tego oddziału z Moskalami (3 roty, 2 szwadrony i 2
armaty). Wówczas kilku powstańców odłączyło się od
oddziału i dostało się do niewoli. Wśród nich był
Aleksander Abrysiewicz. Szczęśliwie uniknął
prześladowań. Po upadku powstania nie wyjechał z
kraju mimo możliwości osiedlenia się we Francji,
ukrywał się aż do ogłoszenia amnestii, po czym zawarł
związek małżeński z Antoniną Kowalczyk i pracował
ciężko przez resztę życia jako kołodziej (miał warsztat
przy ul. Złoczewskiej) na utrzymanie licznej rodziny, z
którą osiedlił się pod koniec życia w drewnianym
domku na Pradze. Jako weteran powstania cieszył się
w Sieradzu powszechnym szacunkiem. Zmarł 22
stycznia 1925 r. w wieku 81 lat. W jego pogrzebie
uczestniczyły miejskie korporacje, zrzeszenia i
delegacje szkół oraz tłumy sieradzan. Eksportację
zwłok prowadził proboszcz sieradzki ks. dziekan
Władysław Mikołajewski w asyście księży:
Radkowskiego i Kubisia, który przemawiał nad
grobem zmarłego. W uroczystości uczestniczyły
orkiestry dęte: wojskowa i sieradzkiej straży ogniowej.
Oddział Wojska Polskiego pożegnał go trzykrotną
salwą.
O jego pogrzebie tygodnik „Ziemia Sieradzka” w
nr 5 z dnia 1 II 1925 r. pisał: „W niedziele miasto nasze
odprowadziło na wieczny spoczynek zwłoki Aleksandra
Abrysiewicza, weterana 63 roku. Liczne tłumy
zgromadzone na cmentarzu świadczyły o wielkim
uznaniu dla ofiarnej miłości zmarłego względem
Ojczyzny. Był to objaw bardzo podniosły i pocieszający
w naszym trudnem obecnym położeniu gdyż kraj, w
którym miłość Ojczyzny takie odbiera hołdy mimo
największych trudności zginąć nie może”.
Zmarły miał cztery córki (Teofilę, Franciszkę,
Aleksandrę i Marię) oraz trzech synów (Władysława,
Adama i Józefa - wszyscy wykonywali zawód
stolarzy).
Mogiła Aleksandra Abrysiewicza, w której
spoczywa wraz z żoną Antoniną zmarłą w dniu 12 maja
1927 r., znajduje się pośrodku cmentarza - w alejce
naprzeciwko znanego grobowca Modelskich.
że Adam Abrysiewicz figuruje na wykazie polskich
jeńców wojennych sporządzonym przez NKWD w
Moskwie w dniu 5 IV 1940 r. (str. 25, poz.28) z
poleceniem przekazania do dyspozycji szefa Zarządu
NKWD kalininińskiej obłasti - nr akt sprawy: 4085.
Kserokopie tych dokumentów Rosjanie przekazali
Polsce dopiero w kwietniu 1990 r. (W dniu 2 września
2000 r., z udziałem premiera Buzka, w Miednoje
odbyła się uroczystość odsłonięcia polskiego cmentarza).
W czasie niepotrzebnego nalotu sowieckiego
lotnictwa w dniu 20 stycznia 1945 r. na opuszczony już
przez niemieckie wojska Sieradz w jego drewniany
dom na Pradze nr 2 trafiły dwie bomby !
Na cmentarzu w rodzinnym mieście uczczono jego
pamięć wmurowaniem epitafijnej tabliczki na
symbolicznej mogile „Katyńczyków” znajdującej się
po lewej stronie kościółka cmentarnego św. Ducha.
Żonie Adama Abrysiewicza, wychowującej
czworo dzieci, mimo starań, nie przyznano w czasach
Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej renty wdowiej.
Źródło:
Wywiad z córką Adama, a wnuczką Aleksandra - Zofią Galusową z
Abrysiewiczów z Sieradza.
Literatura:
1. „Pogrzeb weterana”, [w]: „Echo Sieradzkie” nr 5/1925 r., s. 6.,
2. Tomaszewicz A., Nasi w powstaniu, [w:] „Echo” nr 5/1996 r.
na sieradzkich szlakach
Grób rodzinny
Abrysiewiczów
Fot. A. Ruszkowski
19
STĄD ICH RÓD
Ignacy Domini Mąkowski burmistrz Sieradza w
latach 1921-1935
Jan Pietrzak
Był najdłużej urzędującym burmistrzem Sieradza
w dwudziestoleciu międzywojennym. To w okresie
jego władzy miasto, mimo trudnej sytuacji gospodarczej, wzbogaciło się o wiele budynków użyteczności
publicznej istniejących do dziś.
Ignacy Mąkowski urodził się 20 lipca 1874 roku. O
jego edukacji, jak i latach młodości źródła przekazują
nam bardzo skąpe informacje. Wiadomo, że w
początkach naszego stulecia, jeszcze w czasach zaboru
rosyjskiego, jak i w latach I wojny światowej pracował
na stanowisku sekretarza w sieradzkim Magistracie. W
tym okresie działał, również aktywnie w Ochotniczej
Straży Pożarnej i w Sieradzkim Towarzystwie
Muzycznym (był czynnym członkiem chóru).
Po odzyskaniu niepodległości, po dość niestabilnym i burzliwym okresie działania władz miejskich
Sieradza (w latach 1918-1921 zmieniło się aż 6
burmistrzów), w dniu 31 stycznia 1921 roku. Rada
Miejska obdarzyła Ignacego Mąkowskiego godnością
przewodniczącego, z jednoczesnym powierzeniem
mu funkcji burmistrza.
Od pierwszych dni swojego urzędowania z
wielkim zapałem i energią przystąpił do działań w
zakresie rozwoju miasta i polepszenia bytu jego
mieszkańców. To z jego inicjatywy już w 1921 roku
powstał projekt budowy budynku szkoły średniej
(dzisiejsze LO) w Sieradzu według nowoczesnych
wymogów techniki i higieny. Dzięki jego zabiegom i
współpracy Rady Miejskiej powstał m.in. budynek
Szkoły Powszechnej im.
Wł. Reymonta, rozbudowano budynek OSP „z
wieżą strażniczą”, rzeźnia
miejska, łaźnie miejskie i
elektrownia. Ponadto
wybrukowano i oświetlono
wiele ulic, utworzono
piękne aleje, założono
nowe skwery i place, a było
„wszystko to w należytym
porządku utrzymane”.
W 1925 roku z
inicjatywy burmistrza
Mąkowskiego uporządkowano wzgórze zamkowe,
odkopano starą fosę, a cały
nasyp obsadzono drzewami. Z jego też inicjatywy
i zabiegów powstała nowa
dzielnica miasta - Praga. Na
20
wydzielonym bezpłatnie przez Zarząd Miasta
parcelach stanęło prawie pół setki domów z ogrodami,
gdzie zamieszkało setki bezdomnych i najuboższych
mieszkańców Sieradza.
W dziesiątą rocznicę jego urzędowania „Ziemia
Sieradzka” pisała: „Dzięki swemu talentowi i wrodzonej umiejętności w postępowaniu z ludźmi, zjednał
sobie nasz Jubilat poważanie i szacunek wszystkich
obywateli miasta Sieradza i okolicy. Dowodem tego
były wybory, które po każdym 3-leciu kończyły się
zawsze wyrażaniem zaufania dla osoby starego
burmistrza - i dlatego też, jak mało w którym mieście p.
Mąkowski nieprzerwanie od 10-ciu lat rządzi naszym
miastem. Toteż dziesięcioletni jubileusz na stanowisku
burmistrza, jaki przy końcu lutego (1931 - prz. J.P.)
obchodził p. Mąkowski jest naprawdę rzadkością
niektórych tylko miast.
Korzystamy przeto z okazji dziesięcioletniej
uroczystości i życzymy Jubilatowi dalszej owocnej i
długoletniej jeszcze pracy dla dobra społeczeństwa i
miasta Sieradza.
Niechaj imię Jego w kronikach naszego grodu
zapisze się wśród zasłużonych obywateli.”
W 1935 roku za względów statutowych nie mógł
już piastować dalej swej funkcji burmistrza, bowiem
skończyła się jego ostatnia, dozwolona prawem
kadencja.
Ignacy Mąkowski położył również wielkie zasługi
dla Sieradza jako działacz społeczny.
W latach 1922-1935 pełnił funkcję Prezesa
Ochotniczej Straży Pożarnej w Sieradzu, potem aż do
wybuchu wojny był członkiem Zarządu. W 1935 roku
otrzymał godność członka honorowego straży.
W grudniu 1933 roku był jednym z założycieli i
członkiem władz Klubu Obywatelskiego w Sieradzu,
którego celem było „szerzenie kultury i oświaty wśród
członków oraz podnoszenia współżycia towarzyskiego.”
Położył również duże zasługi dla miejscowej fary.
Jak zapisał w swoich wspomnieniach wieloletni jej
proboszcz Walery Pogorzelski „dzięki poparciu
burmistrza p. Ignacego Mąkowskiego, Rada Miejska
powzięła uchwałę, na mocy której skasowała rynek zajazd przed kościołem i plebanią i uliczkę z placem,
oddała kościołowi. /…/ Rada Miasta Sieradza
uchwaliła zakupić jeden osobny 600 kilowy dzwon.
(Dałem mu imię „Ignacy” - imię zasłużonego dla
Kościoła burmistrza p. Mąkowskiego, kazałem też
wyryć na nim herb miasta Sieradza).”
Można by tak wymieniać jeszcze wiele działań,
inicjatyw i przedsięwzięć związanych, jak mawiano,
ze „Starym Burmistrzem”.
Jego aktywne i godne życie przerwał koszmar II
wojny światowej. Fala krwawego terroru, która
nastąpiła po pierwszych miesiącach hitlerowskiej
okupacji, nie ominęła Sieradza. Ignacy Mąkowski
znalazła się wśród ok. 100 aresztowanych w dniu 10
listopada 1939 roku czołowych osobistości miasta,
którzy jako zakładnicy mieli gwarantować spokojne
zachowanie się ludności polskiej w dniu 11 listopada,
święcie niepodległości. Pomimo, że 11 listopada w
Sieradzu nie doszło do żadnych wystąpień, hitlerowcy
dokonali egzekucji 20 zakładników sieradzkich. 14
listopada 1939 roku na cmentarzu żydowskim wśród
ofiar bestialskiego mordu znalazł się również Ignacy
Mąkowski.
W 1945 roku nastąpiła ekshumacja zwłok i
przeniesienie ich na cmentarz katolicki, zaś w 1960 r.
na mogile wzniesiono pomnik ku czci ofiar terroru.
na sieradzkich szlakach
Ogólny opis trasy
Przebieg szlaku: Zduńska Wola-Karsznice (0,0 km)
Kolonia Bilew (1,7 km) Bilew (2,3 km) Marzenin (4,2
km) Wola Marzeńska (4,8 km) Zieleńcice (9,0 km)
Podłaszcze (11,75 km) Łask (13,5 km)
Jesteśmy przy wejściu do Skansenu
Lokomotyw (0,0 km). Ruszamy na południowywschód, kierując się do Koloni Bilew. Po naszej prawej
stronie znajduje się teraz Zakład Taboru w Zduńskiej
Woli. Droga skręca ostro w prawo i po parudziesięciu
metrach po obu stronach mijamy zabudowania
gospodarcze. W takim otoczeniu dojeżdżamy do
skrzyżowania w Bilewie (2,3 km). Skręcamy w prawo i
jadąc na południowy-zachód, mijamy po prawej
pozostałość pagórka kemowego (174,6 m n.p.m.), a po
lewej rzekę Grabię i współtworzące ją bagna.
Wjeżdżamy do Marzenina aleją lipowo-brzozową i
zatrzymujemy się przy kościele parafialnym pod
wezwaniem Wniebowzięcia NMP (4,2 km). Na
skrzyżowaniu przy kościele skręcamy w lewo i po paru
metrach jesteśmy na moście przez Grabię, skąd
rozciąga się wspaniały widok na rzekę i jej rozlewisko.
Jedziemy dalej, przy przydrożnej kapliczce z figurką
świętego Nepomucena, można zatrzymać się na
chwilkę refleksji, a nieco dalej po lewej stronie drogi
widzimy już młyn w Woli Marzeńskiej (4,8 km).
Mijamy młyn i dojeżdżamy do skrzyżowania
4 dróg. My wybieramy wiejską drogę na lewo, która
początkowo biegnie równolegle z odnogą Grabi (po
Rowerem w dolinie Grabii
Bartołomiej Pilarczyk i Zuzanna Karaś
naszej lewej stronie). Otaczają nas domki letniskowe,
które potem zostają wyparte przez las mieszany. Nasza
droga rozgałęzia się, w prawo ku miejscowości
Nicenia, prosto do Zieleńcic.
My zjeżdżamy w wąską zarośniętą ścieżkę w lewo, aby
po pary metrach, wzdłuż lasu dębowo-sosnowego
dojechać do dwóch małych stawów. Otoczenie jest tu
bardzo „romantyczne”, słychać kumkanie żab, na
brzegach stawów kołyszą się dorodne pałki. Wracamy
na drogę do Zieleńcic i jedziemy na północny-wschód
śród szumu lasu, a później spokojnych nawoływań
łąki. Znów zaczyna się las, a po prawej mijamy
pojedyncze zagrody, czas skręcić w lewo w jedną z
leśnych dróżek, którą dojeżdżamy do byłych wyrobisk
torfu, znajdujących się obecnie w prywatnych rękach.
Mijamy sztuczne zagłębienia z lewej i ruszamy dalej w
las, którym dojeżdżamy do drogi, skręcamy w lewo i
widzimy już zabudowania Zieleńcic. Młyn (9,0 km)
znajduje się na lewo w zagrodzie znajdującej się przed
zakrętem. Tu na chwilkę schodzimy z roweru, aby
dojść do Grabi przez zaniedbany park angielski. Z
brzegów rzeki w tym miejscu możemy dostrzec młyn,
a także progi, dzięki którym słyszymy głośny szum jak przy wodospadzie. Wracamy do roweru i pędzimy
cały czas prosto (mijamy nieczynny już sklep).
Wjeżdżamy na szczyt małego wzgórza (168,2 m
n.p.m.) otoczonego przez pola i zjeżdżamy w kierunku
stawów, które powstały wzdłuż rzeki Końskiej.
Zatrzymujemy się na małym mostku ze śluzą i podziwiamy widok na częściowo zarośnięte stawy. Jadąc dalej
wybieramy drogę w lewo, która prowadzi przez
bagienny olszynowy las. Tutaj „suchym kołem” można
przejechać tylko po paru dniach bez deszczu, a o
wielkiej wilgotności świadczy choćby zarośnięte
jezioro, które niezauważalne mijamy po prawej.
Powoli las zmienia się w zagajnik, którym przy
akompaniamencie pól dojeżdżamy do cmentarza
żydowskiego w Podłaszczu (11,75 km). Stąd już blisko
d
o
asfaltowej
d r o g i ,
k t ó r ą
d o j e ż dżamy do
Łasku.
Ciągle po
tej samej
t r a s i e
jedziemy
na sieradzkich szlakach
POZNAJEMY WŁASNY REGION
W tej artykule pragnę przedstawić bardzo
ciekawą pod względem geograficznym, jak również
widokowym i historycznym trasę. Polecam ją całym
rodzinom, a także samotnym miłośnikom rowerowych wypadów, którzy pragną poznać dolinę Grabi
w środkowym biegu rzeki, ciągnącym się między
miastami: Zduńską Wolą a Łaskiem.
Przejechanie tego odcinka nie wymaga
przygotowania fizycznego, gdyż droga prowadzi po
stosunkowo płaskim terenie. Równocześnie istnieje
możliwość dłuższego postoju w wartych zwiedzenia
punktach trasy, której całkowita długość wynosi 13,5
kilometrów.
Z Sieradza można dojechać w pobliże
początku mojej trasy autobusem MPK (linie „Z” i „E”)
lub pociągiem, wysiadając na przystanku w Zduńskiej
Woli-Karsznicach. Następnie jadąc wzdłuż torów w
kierunku na Marzenin (południowy-wschód), należy
przekroczyć wiadukt i zatrzymać się naprzeciwko
Skansenu Lokomotyw (początek trasy). Dla rowerzystów o doskonałej kondycji istnieje możliwość
dojechanie na miejsce drogą numer 14 (około 16 km).
Ta jednodniowa wycieczka umożliwi
poznanie charakteru Grabi, jako rzeki nizinnej, a także
przedstawi krótki zarys historii młynów i nie tylko.
Propozycja rowerowej ścieżki po tak interesującym
terenie to świetny pomysł na sensowne i aktywne
spędzenie wolnego czasu w urokliwym miejscu i
przeżycie emocjonujących przygód w kontakcie z
dziką przyrodą.
Moim celem jest również przedstawienie
problemu dialogu człowiek-przyroda, który na tym
terenie jest związany bardzo blisko z ujarzmieniem
rzeki Grabi. Chcę też przybliżyć Czytelnikom
tragiczne skutki zanieczyszczania środowiska
ściekami. Trasa rowerowa biegnie przez tereny o
różnym stopniu przekształcenia, co pozwoli mi
zobrazować wpływ człowieka na środowisko naturalne. Niektóre przykłady ukażą nam jak bezsilny jest
czasami człowiek i jego technologia w „walce” z siłami
natury, i że zawsze należy pamiętać o szacunku dla
Matki Ziemi.
Pamiętajmy: „Dobrem najwyższym jest
zgadzać się z naturą i stosownie do niej żyć”, jak
powiedział wielki Cyceron. A teraz w drogę!
21
w kierunku centrum miasta, a następnie odbijamy na
lewo, gdzie przy drodze znajduje się już ostatni
przystanek naszej wyprawy - drewniany kościółek
Świętego Ducha (13,5 km).
Lokalizacja doliny Grabi
Rzeka Grabia na całej swojej długości leży w
województwie łódzkim. Płynie Niziną
Południowopolską, przez takie oto mniejsze jednostki
fizykogeograficzne:
źródło wytryska w okolicy wsi Syski na wysokości
229 m n.p.m., jest to Wysoczyzna Piotrkowska.
następnie Grabia wpływa na Równinę Łaską i tworzy
tu dolinę o szerokości do 1000 m (występują tu
płytko zalegające margle).
środkowy bieg rzeki prowadzi przez Wysoczyznę
Łaską, którą poniżej scharakteryzuję dokładnie,
gdyż jest to obszar obejmujący naszą trasę.
i wreszcie ujście Grabi do Widawki (zlewnia Warty)
znajduje się już w Kotlinie Szczercowskiej,
utworzonej przez rzekę na przedpolu lodowca..
Wysoczyznę Łaską budują gliny zwałowe
(utrudniają one wsiąkanie wody, ale powodują jej
szybszy przepływ) moreny dennej oraz żwiry i piaski
wodnolodowcowe typu sandrowego zlodowacenia
Warty. Miąższość utworów czwartorzędowych sięga tu
do 20-60 m. Wszystko to świadczy o występowania na
tym terenie lodowca, który zalegał tu podczas zlodowacenia środkowopolskiego.
Na szczęście klimat doliny Grabi od dawno nie
jest peryglacjalny i obecnie odpowiada typowi klimatu
krain Wielkich Dolin (centralnej Polski).
iają sceny biblijne (cykl scen z życia Marii i Chrystusa)
i miały ułatwić ludziom niewykształconym zrozumienie przesłania Biblii i Kościoła. Dziś możemy je
podziwiać w tym wiejskim kościółku, który kryje w
swoich mrokach także XVI- wieczna drewnianą
chrzcielnicę.
Punkt obserwacyjny 2: Most na Grabi w Marzeninie
Nie sposób określić w tym miejscu, które
koryto Grabi jest główne- widzimy wiele stróżek wody
biegnących z obu stron mostu. Kępy ziemi wystające
nad lustro wody porośnięte są zaroślami bagiennymi,
zauważalne są też olchy. Jest to jedno z tych miejsc, w
których próbowano rzekę uregulować.
Przystanek 3: Młyn w Woli Marzeńskiej
Młyn nad strumieniem
O! strumyczek- jaki piękny,
Wije się wzdłuż polnej ścieżki.
Pewnie do młyna jakiego,
By zemleć mąkę na chleb,
Jaki?- zapewniam, że wiejski.
Po kamieniach i kaskadami
Ciągnie sznur pereł niebieskich,
Tak błękitny jak bławatków toń,
Tak przeźroczysty jak kaczeńców woń.
O! jest i młyn- jaki wielki
Jak nieziemski stwór:
Koło wielkie- oko potwora,
Cielska wielki- skrzydła ptaka
I gęba rozwarta na ziarno
Opis trasy
Start: Zduńska Wola-Karsznice
Przystanek 1: Skansen Lokomotyw
Takie oto trzy lokomotywy witają nas w
zduńskowolskim skansenie (czynny poniedziałekpiątek 8:00-13:00). Skąd w Karsznicach skansen
maszyn kolejowych? Otóż znajdował się tam jeden z
pierwszych dużych węzłów kolejowych w Polsce,
budowany przy współpracy z Francuzami na trasie
Śląsk-Gdynia.
Punkt obserwacyjny 1: Droga Bilew- Marzenin
Po prawej widzimy niski pagórek kemowy, z
drugiej strony jakże inna formacja - podmokłe tereny
nad Grabią. Łączy je pochodzenie polodowcowe.
Przystanek 2: Kościół parafialny p.w. Wniebowzięcia
NMP w Marzeninie
Od 1372 roku stał w tym miejscu murowany
kościół, który przez wieki był przebudowywany, aby
uzyskać obecną formę. Niedawno odkryto w jego
wnętrzu średniowieczne (gotyckie) freski, które są
rzadkością na terenie Polski. Polichromie przedstaw-
22
Jak u małego zwierzaka.
Zuzanna Karaś, 1995
Przy tym młynie możemy dostrzec jak ważne
było dla poprawnego funkcjonowania młyna regulowanie rzeki. Główne jej koryto- młynówka, prowadziła wodę do stawu wzmocnionego groblami. Śluzą
roboczą woda płynęła na chronioną kratą turbinę. Gdy
rzeka za bardzo wezbrała lub gdy trzeba było zatrzymać młyn otwierano śluzę jałowo- upustową. Dla
młyna napędzanego turbiną (została tu zainstalowana
po I wojnie światowej i znajduje się w motorowni
umieszczonej na dębowych palach) wystarczyło
płytkie koryto, za to nurt musiał być wartki.
Pierwszy młyn był mały i powstał przy dworze.
Obecny stoi tu od końca XIX wieku, został wybudowany po pożarze poprzedniego, nadal otacza go
zaniedbany park podworski. Obecnie napędzany
elektrycznie, choć zachowały się pamiątki z
napędu wodnego.
Dzięki uprzejmości właściciela można młyn
zwiedzić.
Punkt obserwacyjny 3: Staw przy drodze do
Nicienia
Stawy porastają szuwary, z jednej strony
graniczą z zabudowaniami, z pozostałych z
podmokłymi łąkami i lasem mieszanym. W okolicy
podczas wiosennych wylewów tworzą się znakomite siedliska dla ptaków bagienno- wodnych
(dotyczy to całej długości doliny Grabi). Przylatują
tu głównie blaszkodzioby i siewkowate. Łatwo
można spotkać czajkę, ale mają tu swoje lęgowiska
również tak rzadkie jak zimorodek.
Najkorzystniejszym okresem obserwacji ornitologicznych jest maj, ale inne dostatecznie ciepłe
miesiące też obiecują owocujące spotkania. Oto
na sieradzkich szlakach
niektóre występujące tu gatunki:
Punkt obserwacyjny 4: Stawy przy dawnych wyrobiskach torfu
Widzimy zalane wyrobiska potorfowe w
zarośniętym starorzeczu, które były niegdyś zarybiane
przez Polski Związek Wędkarski w Łasku, a obecnie
znajdują się w rękach prywatnych właścicieli. Wokół
nas rozciąga się iglasty las wyrosły na glebach
bielicowych. Tereny są bardzo piaszczyste i w związku
z tym rosną na nich bory sosnowe.
Przystanek 4 i punkt obserwacyjny 5: Młyn w
Zieleńcicach i Grabia
Wzmianki o pierwszym młynie w
Zieleńcicach sięgają XVI w. Później na prawym
brzegu Grabi wybudowano młyn drewniany częściowo stojący na wbitych w dno palach, napędzany
kołem podsierbnym, od XX w. turbiną. Przerabiano w
nim dużo zboża, dlatego zwany był kupieckim.
Produkowana w nim mąka miała bardzo dobrą jakość.
W XIX wieku postawiono na drugim brzegu folusz
(pilśniarka- maszyna do zgęszczania tkaniny), który z
kolei przebudowano na młyn gospodarczy, poruszany
dwoma podsierbnymi kołami (w 1916 r. napęd
dołączono do turbiny prawobrzeżnego młyna). Perlak i
jagielnik, specyficzne urządzenia- umożliwiały
produkcję kasz. Oba młyny rozebrali Niemcy w 1942
roku, ale na lewym brzegu wzniesiono kolejny, tym
razem murowany, trzykondygnacyjny. Obecnie
znajduje się w rękach prywatnych. Niestety na teren
posesji nie zostałem wpuszczony aby dokładnie
przyjrzeć się młynowi i dokonać ciekawych fotografii.
Jest on napędzany elektrycznie. Grabia była dla
potrzeb młynów w tym miejscu spiętrzana, a w
przeszłości poprowadzono przez nią drewniany most
(obecnie nie istnieje).
Po drugiej stronie rzeki znajdują się powszechne tu
kiedyś torfowiska niskie z ciekawą biocenozą.
Wracając do naszej strony, warto chwilkę pospacerować wzdłuż rzeki w stronę Łasku. Przechodzimy tu
przez zaniedbany park angielski, który przylegał
niegdyś do szlacheckiego dworku. Spotkać można w
nim liczne drzewa pomnikowe, a nad samą rzeką warte
uwagi są zarośla łozowe, czyli takie których gałęzie lub
korzenie zanurzone są w wodzie.
Punkt obserwacyjny 6: Most na rzece Końskiej
Mostek jest zarazem jazem. Roztacza się z
niego widok na trochę pozarastane już stawy hodowlane porozdzielane groblami. Czasami można na nich
spotkać dostojne łabędzie lub pasące się konie. Za
nami jest teraz lekkie wzniesienie pokryte polami, na
których w 1863 powstańcy bili się z Kozakami, a przed
nami rozciąga się podmokły las nazywany olsem.
Przez większą część roku utrzymuje się tam woda, w
związku z czym na kępach ziemi rosną drzewa i rośliny
hydrofilowe (np.: olsza czarna, brzoza omszona czy
paproć).
Przystanek 5: Cmentarz żydowski na Podłaszczu
XVII wiek to czas gwałtownego napływu
ludności żydowskiej do Łasku, która przez wiele
późniejszych lat dominowała w mieście (w XVIII w.
nawet ponad 70% mieszkańców była wyznania
mojżeszowego). Niestety podczas II-ej wojny
światowej prawie połowa mieszkańców została
zgładzona przez niemieckiego okupanta. Blisko 4
tysiące łaskich Żydów zginęło w Chełmie.
W Łasku istniało wiele zabytków kultury
judaistycznej: synagoga i mykwa (rytualna łaźnia) z
początku XX w., było tu także wiele cmentarzy, które
jednak w większości zostały zdewastowane.
Zachował się kirkut w Podłaszczu, tradycyjnie
podzielony na część męska-strona południowa i
żeńska- północna. Znajduje się na nim około 150
nagrobków (macewy i kilka sarkofagów) które
posiadają bardzo interesującą symbolikę:
książka- dowód pobożności i uczoności;
korona- tu leży głowa rodziny;
lew, orzeł- dostojeństwo i siła;
Gwiazda Dawida- stary symbol Izraelitów;
złożone ręce- groby kapłanów;
dzban i misa- groby lewitów;
świecznik- wyłącznie na grobach kobiet;
złamane drzewo- symbol gwałtownej śmierci;
i wiele innych, których znaczenia można się tylko
domyślać.
Przykre jest to, że wiele grobów jest poprzewracanych
i zwietrzałych, a jedyną informacją o miejscu kultu
zmarłych jest powyginana blaszka. Warto pospacerować wśród macew i uczcić śmierć pochowanych tam
polskich Żydów.
Przystanek 6: Kościół p.w. Św. Ducha w Łasku
Drewniane kościółki mają bardzo specyficzny nastrój. Łaski kościół pod wezwaniem Świętego
Ducha też posiada wyjątkowy charakter.
Przedmieście Św. Ducha
Mały kościółek wśród smutku stoi,
Wśród grobów, wśród łez i kości.
Na cześć wygranej powstał i do dziś stoi,
Drewniany, niby szkielet z kości.
Stał kiedyś na warcie przy szpitalnej bramie.
Gdzie chorzy do niego chodzili
I gdzie się często modlili.
Teraz stoi na „duchowej bramie”:
Tam gdzie słońce nie dociera,
Tam gdzie ludzie mówią AMEN.
Zuzanna Karaś, 1996
Zbudowany w 1666 roku służył jako kaplica szpitalna,
później był kościołem ewangelickim, a obecnie jest
garnizonowym. Posiada drewnianą dzwonnicę, a nad
wejściem znajduje się wieżyczka na sygnaturkę.
Wchodząc do środka warto zwrócić uwagę na tęczową
belkę z umieszczoną na niej datą budowy oraz na
ołtarz, ambonę i chrzcielnicę inkrustowaną muszelkami (ciekawe?). Budowa kościoła jest prosta: trzy
nawy, prostokątne prezbiterium, konstrukcja zrębowa,
a dach kryty gontem; a jakże urokliwa.
Jest to ostatni przystanek naszej wycieczki.
Meta: Łask
Życzę miłych chwil spędzonych na drodze po
dolinie Grabi. Mam nadzieję, że informacje przeze
mnie przedstawione pozwolą Państwu nie tylko
podziwiać piękno tej nizinnej rzeki i jej okolic, ale
także umożliwią zrozumienie potrzeby dialogu z
otaczającą nas naturą. Zobaczmy otaczający nas świat
z roweru i pamiętajmy: „Nie można przyrody
zwyciężyć inaczej niż przez to, że się jej słucha.”
(Francis Bacon).
Bibliografia
Dronka T, Ziarnik J W dolinie Grabi. Oddział PTTK w Łasku. Łask
1994.
Dronka T, Marszałek W, Okoń K Sieradzkie znakowane szlaki
turystyczne. WOiT. Sieradz 1996.
Bąbka- Horbacz E, Horbacz TJ Z drewna, kamienia, ludzkim
staraniem...Zabytki województwa sieradzkiego. WOiT. Sieradz
1997.
Kondracki J Geografia fizyczna Polski. PWN. Warszawa 1980.
Praca zbiorowa pod redakcją Genowefy Glinkowskiej Raport o
stanie środowiska w województwie sieradzkim w latach 1995- 1996.
Biblioteka Monitoringu Środowiska. Sieradz 1997
Praca zbiorowa Raport o stanie środowiska w województwie
łódzkim. Biblioteka Monitoringu Środowiska. Łódź 1999
Praca zbiorowa Raport o stanie środowiska w województwie
łódzkim w 1999 r. Biblioteka Monitoringu Środowiska. Łodź 2000
Paś J Ryby w rzekach województwa sieradzkiego. “Na sieradzkich
szlakach” 3/19/1990.
Ruszkowski A Młyny wodne województwa sieradzkiego. Na
sieradzkich szlakach 2/22/1991.
Ziarnik J Rzeka musi mieć gospodarza. Na sieradzkich szlakach
2/26/1992.
Dronka T Młyn wodny w Zieleńcicach. Na sieradzkich szlakach
2/30/1993.
Dronka T Zachowane obiekty kultury żydowskiej w województwie
sieradzkim. Na sieradzkich szlakach 3/31/1993.
Bąbka E, Horbacz TJ, Salm J Marzenin znany i nieznany. Na
sieradzkich szlakach 4/32/1993.
Dronka T Jak pracuje młyn? Na sieradzkich szlakach 1/33/1994.
Lesner B Ornitologiczne ciekawostki doliny Grabi. Na sieradzkich
szlakach 4/36/1994.
Dronka T Szlak „Młyny nad Grabią”. Na sieradzkich szlakach
4/36/1994.
Durys M. Czy warto? Krótka historia ujarzmienia Grabi. Na
sieradzkich szlakach 5/58/2000.
na sieradzkich szlakach
23
Wstęp
do bibliografii
województwa sieradzkiego
Anna Jędras
Lata 1975-1998 to ważny okres w dziejach
najnowszych Ziemi Sieradzkiej. Zmiany w podziale
administracyjnym kraju przeprowadzone w 1975 roku
przyniosły jej status województwa ze stolicą w
Sieradzu. Dla regionu o bardzo bogatej historii nastąpił
okres znaczących zmian w życiu gospodarczym,
społecznym i kulturalnym. Powstała w tym samym
roku Wojewódzka Biblioteka Publiczna jako
biblioteka centralna dla sieci bibliotek publicznych w
województwie, zgodnie ze swoimi statutowymi
obowiązkami, podjęła prace nad dokumentacją
bibliograficzną życia regionu sieradzkiego,
pozostającego wcześniej w makroregionie łódzkim.
Przedmiotowo-podmiotowe materiały bibliograficzne
gromadzone były w kartotekach regionalnych
stanowiących bardzo ważny element warsztatu
informacyjnego Biblioteki. Część z nich, dotycząca
życia kulturalnego województwa była publikowana w
postaci roczników Kultura województwa sieradzkiego
opracowanych przez Annę J ędras i wydawanych w 1.
1981-1996. W 1997 roku dzięki inicjatywie dyr. Zofii
Sobczak podjęto w Bibliotece prace nad stworzeniem
przedmiotowej bibliografii województwa o pełnym
zakresie tzn. rejestrującej dokumenty z wszystkich
dziedzin życia. Jej zasięg chronologiczny początkowo
miał obejmować 1. 1975-1995. Jednak kolejna reforma
administracyjna kraju wprowadzona w 1999 r. i
likwidująca tym razem województwo sieradzkie
wyznaczyła nowy zasięg czasowy do 1998 r., co
znacznie wydłużyło prace redakcyjne. Podjęcie tych
prac było też odpowiedzią na ciągle rosnące
zainteresowanie problemami miasta i regionu
sieradzkiego, szczególnie wśród młodzieży.
Bibliografia rejestruje wydawnictwa samoistne:
zwarte (książki, broszury) i ciągłe (czasopisma) oraz
wydawnictwa niesamoistne: utwory (artykuły z
czasopism i dzieł zbiorowych) i fragmenty
bibliograficzne (rozdziały z dzieł). Odnotowuje także
ważniejsze dokumenty 'życia społecznego (katalogi,
foldery). Zasięgiem terytorialnym obejmuje obszar
całego kraju.
Bibliografia ma charakter przedmiotowy
rejestruje piśmiennictwo, którego tematem
zainteresowania są różnorodne problemy Ziemi
Sieradzkiej, a także życie i działalność ludzi z nią
związanych. Rejestruje także w jednym z działów
dokumenty podmiotowo związane z województwem
sieradzkim są to czasopismatwydawane na tym terenie
niezależnie od ich profilu. Dział Literatura piękna
Teksty uwzględnia publikacje opisujące region lub
takie, których fabuła rozgrywa się w regionie,
wymieniające nazwy topograficzne, szczególnie w
poezji, albo tylko realia oraz opowiadania z własnych
przeżyć autorów, którzy są związani z regionem.
Opisy prawie wszystkich rejestrowanych
materiałów zostały sporządzone z autopsji. Tylko
nieliczne przejęto z Przewodnika Bibliograficznego,
Bibliografii Zawartości Czasopism, Bibliografii
Historii Polskiej, Polskiej Bibliografii Literackiej.
Podstawową bazą bibliografii były opisy
zgromadzone w kartotece regionalnej WBP w
Sieradzu. Znaczącą pomocą były także opisy
zgromadzone w kartotece regionalnej WiMBP im. J.
Piłsudskiego w Łodzi, za których udostępnienie
składamy serdeczne podziękowania. Ze względu na
zgromadzenie w pierwszym etapie kilkudziesięciu
tysięcy opisów zastosowano selekcję, której
podstawowym kryterium była wartość merytoryczna
zawartych informacji w kontekście poruszanego
problemu.
Bibliografia tworzona w swej podstawowej
formie jako baza komputerowa w programie SOWA-2
opracowanym przez firmę "Sokrates" jest dostępna w
całości w wersji elektronicznej w sieci lokalnej
Biblioteki w Sieradzu, w INTERNECIE i na CDROM.
Zarejestrowane materiały (ok.. 20.000 opisów)
uporządkowano wg nieco zmodyfikowanego
schematu dla bibliografii regionalnej. Elektroniczna
forma bibliografii pozwala na korzystanie z wielu
możliwości prezentowania i wyszukiwania
materiałów bibliograficznych.
Opisy druków zwartych sporządzono zgodnie z
PN-82/N-01152.01 Opis bibliograficzny.
Książki, zaś opisy czasopism i artykułów z czasopism
zgodnie z PN-N-01l52-2: 1997 Opis bibliograficzny.
Wydawnictwa ciągłe.
Mamy nadzieję, że Bibliografia Województwa
Sieradzkiego 1975-1998 dająca obraz bogatego
dorobku wydawniczego o regionie służyć będzie
szerokiej społeczności czytelników, będąc
przewodnikiem po rozległym obszarze piśmiennictwa
o Ziemi Sieradzkiej.
normą
24
na sieradzkich szlakach - - - - - - - - - - - - - - - - -
Relacja porucznika 30 p.
Strzelców Kaniowskich z
wojny 1939 r.”, cz. 2
W ODWROCIE
Dnia 5 września w godzinach
popołudniowych załamała się obrona Armii „Łódź" na
linii Warty i Widawki. W tym samym dniu padł
Piotrków i zarysowało się niebezpieczeństwo
przerwania frontu polskiego na kierunku Warszawy.
Wydarzenia dnia 5 i 6 września można
nazwać przełomowymi w dziejach kampanii. Plan
Naczelnego Wodza, opracowany przed wojną, legł w
gruzach. Dowodzenie stopniowo wymyka się mu z
rąk. Rząd Rzeczypospolitej i Naczelne Dowództwo
opuszczają Warszawę. Cała dotychczasowa
konstrukcja państwa, armii, władzy rozsypuje się z
godziny na godzinę.
Ale właśnie w tych dniach i godzinach rodzi
się nowe. Nieugięta determinacja wojska i narodu;
kontynuowanie walki pomimo wszystko. Znakomitą
ilustracją tego „nowego" w 30 pp są jego losy w dniach
5 i 6 września.
W różnych godzinach dnia 5. IX. bataliony
30 pp. rozpoczęły odwrót znad Warty, idąc
początkowo oddzielnymi kolumnami. Większość
kierowała się w rejon m. Szadek, gdzie rzekomo
zbierać się miała 10 DP. W tym czasie nastąpiło
połączenie batalionów I i III. Baon II dołączył pod
Lutomierskiem, maszerując dwoma oddzielnymi
kolumnami.
Wszyscy byli pod wrażeniem poniesionej
klęski. Fakt utracenia pozycji obronnej, ogromne
wyczerpanie fizyczne i psychiczne, wytworzyły
nastrój ciężkiego przygnębienia, potęgowany
widokiem rozbitków, idących polami i dróżkami,
często bez broni. Wycofujących się w pośpiechu,
postrzelanych tankietek oraz potrzaskanego,
walającego się na drodze i w rowach sprzętu i wozów.
Dokuczał ogień artylerii niemieckiej.
Z zabudowań wynurzył się samotny, bez
uprzęży koń. Szedł powoli za nami, z nisko
zwieszonym łbem. Zatrzymałem się. Koń stanął
również. Kiedy do niego ruszyłem, obrócił się bokiem
jakby w przygotowaniu do ucieczki. Zbliżyłem się. Na
zadzie i brzuchu wyrwane kawały mięsa, z dolnej
żuchwy zwisały krwawe strzępy. Drżał całym ciałem,
patrząc na mnie smutnymi oczami. Roje much
obsiadły rany. Nie mogłem patrzeć na to biedne,
skrzywdzone stworzenie. Obróciłem się, uciekając od
tego. Ale po krótkim czasie obejrzałem się. Koń szedł
wytrwale, powoli, uparcie. Zbliżał się, wreszcie
zatrzymał, jak my, nie podnosząc głowy. Wydał z
siebie długi jęk czy sapnięcie. To było nie do
wytrzymania... Zetknąłem się oczami z ppor.
Iwanickim. Zaklął nagle parszywie, jak tylko zakląć
było można. Skoczył z konia, wyrwał któremuś z
moich chłopców karabin i rzucił przez zęby: „jazda,
już was nie ma". Skoczyliśmy kłusem.
Prześledźmy drogi i wydarzenia
poszczególnych zgrupowań pułku.
Ugrupowanie dowodzone przez mjr
Kamińskiego w składzie II baon, część oddziałów
specjalnych i część taboru, rozpoczęło odwrót około
godz. 14.00, kierując się przez Zduńską Wolę na
Szadek.
Przechodząca przez zbombardowaną,
jeszcze tlącą się Zduńską Wolę kolumna została
ostrzelana przez dywersantów, ukrytych w piwnicach.
oprac. Janusz Matusiak
Kilku żołnierzy zostało rannych. Nie wywołało to
popłochu, lecz ujawniło, z czym należy się dodatkowo
liczyć w dalszym odwrocie i wprowadziło czujne
napięcie wśród maszerujących.
Po zapadnięciu zmroku niespodziewanie
zaszarżował z boku nieznany oddział kawalerii
polskiej. Powstało duże zamieszanie, gdyż szarża
rozerwała kolumnę, powodując splątanie zaprzęgów,
ucieczkę koni i rozpierzchnięcie się bezpośrednio
zaatakowanych żołnierzy. Otworzono ogień, ale
spóźniony i szczęśliwie niecelny. Straty były
minimalne. Dalszy marsz stał się jednak niespokojny,
w jeszcze większym napięciu. Około godz. 21.00, po
wyminięciu ostrzeliwanego artylerią Szadka, pułk
zatrzymał się na odpoczynek w lesie przylegającym
do niewielkiej wsi...W lesie znajdowała się już część
pułkowego plutonu łączności, pluton artylerii (dwa
działony) i część taboru bez kuchen polowych tak, że
strudzone oddziały udały się na odpoczynek bez
posiłku. Ubezpieczony postój trwał przez noc do
godzin popołudniowych dnia 6. IX., mimo nękającego
ognia artylerii niemieckiej.
Batalion I rozpoczął odwrót znad Warty
poszczególnymi kompaniami. Kompania pierwsza z
plutonem łączności i częścią kompanii ckm pod
dowództwem por. Raka poszła na Szadek. W czasie
drogi dołączyła również kompania trzecia. Por. Rak
wyprzedził kolumnę, starając się odnaleźć kogoś z
dowództwa dywizji, o postoju, którego w
Wojsławicach otrzymał wiadomości. Dotarł do dworu
pilnowanego przez kilku wartowników. Na nic nie
zdały się molestowania. Wartownicy milczeli jak
zaklęci. Zapadła noc, a ponieważ Szadek był
ostrzeliwany przez artylerię, postanowiono go
ominąć. Aby nie zgubić się w nieznanym terenie,
skorzystano chętnie z pomocy ofiarowanej przez
wieśniaka, podejmującego się poprowadzić oddziały.
Po krótkim marszu kolumna dostała się pod ogień i
przejściowo uległa rozproszeniu. Uskoczywszy spod
ognia, kompanie zebrały się, po czym ruszono dalej,
docierając do wsi, w której zarządzono postój. Noc
minęła spokojnie. Około godz. 10.00 następnego dnia
dołączyła kompania druga, bardzo wyczerpana
poszukiwaniem swego oddziału.
Oto fragment relacji ppor. Gałaja (d-cy 2
komp.) z jego marszu: „Do Szadka dotarliśmy
wczesnym rankiem w dn. 6. IX. Od czasu do czasu
padały pociski artylerii. Jeden z nich padł tak blisko
nas, że drobnym odłamkiem zostałem ranny w bok
(odłamek noszę w ciele do dziś). Weszliśmy do
Szadka zupełnie opustoszałego, częściowo spalonego.
Przechodząc przez rynek, dostrzegliśmy, jak z
jednego domu, przez uchylone okiennice ktoś
na sieradzkich szlakach
Z MINIONYCH LAT - PRZEDRUKI
Jest to trzecia i ostatnia część wspomnień
porucznika Podbielskiego z udziału w Wojnie
Obronnej Polski w 1939 roku. Obejmuje ona okres od
chwili opuszczenia pozycji głównej na Warcie pod
Sieradzem do momentu kapitulacji Warszawy, gdzie
30 pułk Strzelców Kaniowskich zajmował pozycje
obronne na Żoliborzu. Ta część wspomnień została
opublikowana w miesięczniku „Więź” nr 9/1966.
25
ukradkiem nas obserwuje. Wydało mi się to
podejrzane, więc z kilku żołnierzami wpadłem do
mieszkania. Zastaliśmy tam tylko jakiegoś starca,
siedzącego przy piecu, opartego o drzwiczki.
Żołnierze rozbili piec i znaleźli ku memu osłupieniu
radiowy aparat nadawczy. Starzec na żadne pytanie
nie chciał odpowiadać"...
Wkrótce po przybyciu drugiej kompanii
nadeszła wiadomość, że w niewielkiej odległości
znajduje się na postoju 30 pp. Szybko zebrano
oddziały i około godziny 10.30 batalion połączył się z
pułkiem.
Rano 6. IX. major Kamiński z adiutantem i
kwatermistrzem udali się na poszukiwanie dywizji,
przy czym dowódcą pułku został kpt. Wysocki,
któremu major polecił dalsze prowadzenie pułku, w
przypadku gdyby nie powrócił na czas. Odwrót
rozpocząć po południu, gdy zmniejszy się aktywność
lotnictwa. Kierunek: Lutomiersk - Zgierz.
Ponieważ major nie wracał, kpt. Wysocki
rozpoczął marsz o godz. 17.00. Przez
zbombardowany, dopalający się Lutomiersk pułk
przeszedł o zmroku, w szyku rozczłonkowanym ze
względu na niedalekie odgłosy toczącej się walki. Za
Lutomierskiem zarządzony został odpoczynek w
nadziei przybycia dowódcy pułku. Po godzinnym
daremnym oczekiwaniu kpt. Wysocki postanowił
maszerować dalej. W czasie przygotowywania
oddziałów do odmarszu nadciągnęła część II baonu,
dowodzona przez por. Zborowskiego; kpt. Wysocki
wcielił ją przejściowo do baonu, którego dowódcą
został por. Lange.
Szosa na Aleksandrów zawalona była
sunącymi bezładnie kolumnami wojska i taborów.
Obawiając -się utonięcia w tej rzece, kpt. Wysocki
postanowił zejść na boczne drogi, kierując się na
Rąbień. W rejonie tym znalazła się już wcześniej
reszta II baonu z kpt. Supińskim, który po
przeciwnatarciu pod Strońskiem, nie czekając na
dołączenie gros swego baonu, z częścią wojska i 35
rannymi wcześniej rozpoczął odwrót. Trasa biegła
przez Świerzyny, Mołdawin Górny, Okup Fabryczny
do Łaskiej Woli, gdzie zatrzymano się na nocleg.
Rannych udało się umieścić na przejeżdżających
wozach sanitarnych, zdążających do Łodzi. W dn. 6.
IX. kpt. Supiński przekroczył Ner, zatrzymując się na
odpoczynek. W dalszej drodze przy dworze Babice
nastąpiło spotkanie z pułkiem.
Gros baonu prowadzone przez .por.
Zborowskiego po akcji pod Strońskiem, nie
znalazłszy swego dowódcy, nocleg spędziło w
Ptaszkowicach, W nocy nadeszła wiadomość, że kpt.
Supiński jest w Łasku. Ruszono więc bezzwłocznie,
starając się dopędzić swego dowódcę. Niestety, po
przybyciu do Łaska otrzymano wiadomość, że oddział
pomaszerował na Lutomiersk. Po odpoczynku
ruszono śladem, maszerując cały dzień. Pod wieczór
otrzymano wskazówkę o koncentracji pułku w rejonie
Lutomierska. Tu nastąpiło przypadkowe spotkanie z
całością. Tak, więc poszczególne zgrupowania
zdołały szczęśliwie połączyć się tworząc oddział w
sile około dwóch batalionów.
Wkrótce rozpoczęto wśród ciemnej nocy
dalszy odwrót, zmierzając na Zgierz. Do szpicy
wysunął się kpt. Wysocki, prowadząc całość.
Niebawem dostrzeżono z niepokojem sygnały
świetlne dawane z drogi, po której maszerował pułk.
Spotkano się już z działalnością dywersantów, dlatego
kpt. Wysocki zatrzymał kolumnę, wysuwając się ze
szpicą do przodu. Z przerwami, sygnały podawane
były nadal. Jakież było zdziwienie i radość, gdy
okazało się, że to pułkownik Rutkowski, dowódca
pułku z czasów pokojowych.
Pułkownik dypl. Stanisław Rutkowski w
marcu 1939 roku odszedł do sztabu armii „Łódź”.
26
Teraz z rozkazu dowódcy armii miał objąć znów pułk.
Znając przypuszczalny rejon, przez który powinien
przechodzić oddział, wyjechał samochodem na
poszukiwania i szczęśliwie znalazł się akurat na
drodze, którą pułk maszerował.
Oto relacja płk. Rutkowskiego: „O świcie 6.
IX. stałem już na skrzyżowaniu szos pod
Lutomierskiem, wyławiając z cofającej się w
nieładzie kolumny dywizyjnej poszczególnych
żołnierzy, oficerów, obsługi ckm z bronią lub bez,
wozy, kuchnie i inne elementy należące do 30 pułku.
Na chwilę zjawił się płk Zientarski, który wyznaczył
pułkom rejony zbiórek dla 30 pp rejon Rąbień. W
ciągu kilku godzin udało mi się zebrać około dwie
kompanie, kilka ckm oraz większą część taboru,
polecając ukryć się w cieniu licznych tamtejszych
sadów. Po południu przyjechał ponownie płk
Zientarski i wydał rozkaz obsadzenia linii obronnej:
trygonometr 196,8 - około 3 km na płd. zachód od
miejscowości Rąbień. Po wykonaniu rozkazu udałem
się na odprawę do sztabu dywizji, gdzie gen. DindorfAnkowicz zadysponował dalszy odwrót w rejon
Głowna, z tym, że na dzień 7. IX. wyznaczył pozycję
obronną dla pułku w lasku tuż na południe od Zgierza.
Po powrocie do pułku zadysponowałem marsz taboru
pułku przez północne przedmieście Łodzi do lasu przy
szosie Zgierz-Stryków, ściągając oddział z pozycji
obronnej, przygotowując go do marszu. Wyruszyłem
następnie samochodem na boczną drogę, licząc na to,
że może uda mi się spotkać pozostałą część pułku. Byt
już późny wieczór. Zatrzymałem samochód i
poleciłem kierowcy reflektorami dawać sygnały. Po
kilku zaświeceniach uskakiwaliśmy w bok, licząc się,
że możemy otrzymać ogień. Niebawem usłyszałem
idącą jakąś kolumnę. Sylwetki wynurzyły się i ku
mojej radości poznałem kpt. Wysokiego. Udało się”.
Po krótkim odpoczynku rozpoczęto dalszy
marsz do lasku pod Zgierzem, do którego pułk doszedł
7. IX. około godz. 7,00 rano, obsadzając początkowo
południowe jego skraje, a następnie wszystkie,
tworząc „jeża”.
W tym czasie 28 pp znalazł się na północ
od Zgierza w lesie Lućmierz, a 31 pp na wschód w
rejonie lasu Łagiewniki, Z 28 pp nawiązano
łączność.
...Nocą z 6 na 7. IX. podjęliśmy odwrót przez
Lutomiersk na Łódź! Nad Nerem złapał mnie sen.
Było to dno kryzysu, które mijało. Począwszy od tego
dnia, mimo coraz większego wyczerpania, zmęczenia
i głodu nie uległem już takiemu zamroczeniu. Nocą, w
dopalającym się Lutomiersku, ujrzałem, serdecznie
się radując, pułkownika Rutkowskiego. Obejmował
dowództwo. Pułkownik był wstrząśnięty widokiem
resztek pułku, nie przekraczających chyba l 000 ludzi.
7. IX. dotarliśmy do lasu na południe od
Zgierza, obsadzając go ze wszystkich stron „jeżem".
Żołnierze z wyczerpania walili się z nóg, natychmiast
zasypiając. Kuchni ani taboru nie było, szliśmy więc
bez pożywienia, W tej sytuacji oraz ze względu na
możliwość nalotów, dowódca pułku zadecydował
pozostać w lesie, dać ludziom odpoczynek, a o zmroku
ruszyć w kierunku Główna, gdzie miała zbierać się
nasza 10 dywizja.
Tu, po siedmiu dniach, ujrzałem Wacka ze
zmniejszoną do połowy baterią. Uścisnęliśmy się
serdecznie, długo oklepując swe plecy. Dostałem od
niego sporo papierosów, które wystarczyły mi aż do
Warszawy.
Szosę zamknięto barykadą ściętych drzew i
strzeżono bronią maszynową i działkiem ppanc.
Wpadł na nią zdążający od Zgierza niemiecki patrol
motocyklistów, nie spodziewający się widocznie
żadnego polskiego oddziału. Celnym strzałem z
działka motocykl został zniszczony, jeden z Niemców
zabity, a drugi wzięty do niewoli. Rozpoznanie
na sieradzkich szlakach
prowadził pluton ułanów, który utraciwszy łączność
ze swym pułkiem, dołączył do nas. Natknąwszy się w
jednym miejscu na patrol nieprzyjaciela, rozbił go,
zdobywając ckm.
Wstrząsające wrażenie spowodowała śmierć
kaprala Bujewa. Został znienacka, we śnie
zamordowany przez dywersanta, którego nikt nawet
nie widział.
Coraz wyraźniej słychać strzelającą baterię
artylerii. Idziemy w zupełnej ciszy, nieomal na
palcach. Raz, dwa, trzy, cztery wybuchy. I znów raz,
dwa, trzy... Teraz już jesteśmy w bezpośredniej
bliskości dział. Zupełnie wyraźnie widać wytryski
płomieni z luf. Nie ulega wątpliwości, że to niemiecka
linia. Powietrzem wstrząsają detonacje. Pociski idą
tuż nad naszymi głowami. Kolumna zwiera się jeszcze
bardziej. Ręce ściskają karabiny i granaty, myślę, że
zaraz się zacznie. Sto metrów, jeszcze tor i jeszcze
sto... Skręcamy w bok. Mijamy tor kolejowy.
Wchodzimy w willowe przedmieście Łodzi, Julianów.
Bateria zostaje za nami. Wymarłe, czarne prostokąty
domów okolone zewsząd parkanami. Oby tylko konie
zachowywały się cicho! Jak cienie przesuwamy się po
ciemnej od drzew ulicy- Jeśli tam była niemiecka
artyleria, tu gdzieś musi być jej osłona. Wszędzie
parkany... Jak tu uderzać?... Każdy metr wymierzony
jest napiętymi do bólu nerwami. Jakże potwornie
długo to trwa! Nareszcie koniec zabudowań. Znów
skręcamy na polną drogę. Zanurzamy się w czarną
noc.
Nie do wiary. Bez jednego strzału! Pod
lufami niemieckiej artylerii! Rozwierają się zaciśnięte
na broni, zdrętwiałe palce. Czemu tak wolno idziemy?
Teraz chciałoby się biegiem. Powoli mija naprężenie.
Dołącza z częścią plutonu Iwanicki i znowu
człapiemy jako straż tylna. Droga staje się ciężka,
piaszczysta. Zmęczenie ogarnia nas. Kolumna rwie
się często, marsz staje się coraz bardziej nierówny.
Mijamy wioski, do których urywają się żołnierze w
poszukiwaniu jedzenia i wody. Coraz trudniej ich
stamtąd wygarniać. Już nie mogę wytrzymać w siodle.
Znowu oddaję konia i idę pieszo. I tak już pójdę do
Warszawy, gdyż strzelec prowadzący mego drugiego
wierzchowca zdrzemnął się, wypuszczając wodze z
ręki. Koń odłączył się gdzieś.
Maszerujemy tak do świtu 8. IX., osiągając
rejon Boginia, gdzie na odpoczynek kryjemy się w
zaroślach i krzakach. Większość żołnierzy
natychmiast zasypia. Nieliczni myszkują po nędznych
zabudowaniach. Na bezpośrednią odległość wystawia
się ubezpieczenie. Koniom popuszczamy tylko
popręgi. Biedaczyska brudne, zakurzone, zmarniałe,
skubią trawę. Dostaję od jednego ze swoich żołnierzy
dwa sucharki i kostkę kawy. Siadam pod krzakiem i
natychmiast zasypiam, trzymając dary w ręku.
Około południa pułk formuje się ospale w
kolumnę na drodze leżącej na wzgórzu, a oficerowie
zebrali się na krótką odprawę. Otrzymawszy rozkazy
rozchodzimy się. I w tym momencie spada na nas
silny, niesłychanie celny ogień broni maszynowej i
moździerzy. Osłupienie trwa sekundy. Biegnę pod
górę do swoich i kiedy mijam w odległości nie
większej niż 5 metrów stojącego na zboczu dowódcę
pułku, pada między nas pocisk moździerza. Wionęło
gorącym powietrzem, poszły z gwizdem odłamki. Do
dziś pojąć nie mogę, jak to się stało, że nie odnieśliśmy
najmniejszej nawet rany. Przecięło mi tylko płaszcz.
Kolumna pękła, rozbiegając się na wszystkie
strony. Nawoływania dowódców, jęki rannych, kwik
koni, wybuchy, i gwizd pocisków, zmieszały się w
jeden potworny zgiełk. Wołam i gwiżdżę na konnych,
ale tylko część zdołałem zebrać i rzucić w pobliski
parów dający osłonę. Reszta pierzchła. Pędzę w dół,
gdzie przy zabudowaniach stoją dwa wozy szybko
zapełniające się żołnierzami. Nagle słyszę, jak woła
mnie leżący na zboczu 'ranny. Dostał w nogę i nie
może się ruszyć. Z przebiegającym jakimś
podchorążym robimy „stołeczek". Szybko w dół,
wśród pocisków tnących powietrze. Ranny
konwulsyjnie zaciska ręce na naszych szyjach
pozbawiając nas niemal oddechu. Puść, do ciężkiej
cholery - udusisz! Dopadamy zapóźniony wóz i
ładujemy rannego. Podchorąży daje mu swój
opatrunek osobisty. Jazda! Idziemy i my. Przy drodze
leży porzucony ckm. Zabieramy. Dopędza nas kilku
strzelców, którzy samorzutnie odbierają nam broń i
niosą sami. Lżej ranni idą. Widać grupki zdążające do
widniejącego przy drodze lasku opodal miasta
Paprotnia. Tam zbierają się resztki pułku. Nie możemy
ochłonąć po przebytym wstrząsie.
Jesteśmy wszyscy tak wstrząśnięci klęską,
którą zadali nam Niemcy, nie ponosząc przy tym
najmniejszych strat, że zapada na dłuższy czas
zupełne milczenie. Straciłem kilkunastu konnych,
którzy gdzieś się rozbiegli. Została mi garstka około
10 ludzi. Koniec. Nie mam już nawet plutonu. Zalewa
mnie gorycz, żal i zwątpienie w możliwość oderwania
się od nieprzyjaciela. Biją nas, gdzie i jak chcą. Nie
umiem dziś powiedzieć, ilu nas zebrało się w lesie.
Szczątki. O zmroku ruszamy dalej. Znowu wloką się
godziny wymierzane coraz cięższym krokiem.
Krańcowe wyczerpanie. Z resztą konnych idę, jak
zwykle, w straży tylnej.
Uparcie, zgodnie z
rozkazem d-cy dywizji, kierujemy się na północny
wschód, na Głowno. Marsz trwa całą noc i nad ranem,
na wpółprzytomni docieramy do lasków w rejonie
Cyrusowej Woli. Żołnierze są tak wyczerpani, że nie
ma mowy o pełnieniu przez nich żadnego
ubezpieczenia. Zasną. Na rozkaz dowódcy pułku
wojsko kryje się w jednym z lasków, a ubezpieczać
mają oficerowie, stając na skrajach dookoła. Penetruję
teren lornetką oczami piekącymi i obrzmiałymi.
Huczy coś w głowie, ręce opadają. Bezwiednie
oparłem się o drzewo i przyłapałem się na drzemce.
Odchodzę od drzew. Muszę sam stać. Zaraz, który
dziś? 8 czy 9, a może l0? Nie, przecież 9. Pomyśleć
tylko, że tak niedawno można było dostać chleba i
mleka, ile się chciało.
A dziś? 30 pułk Strzelców Kaniowskich to te
szczątki śpiące w lasku, głodne, zmordowane,
zagonione... Nie, dziś nie 9. Dziś - to wieki całe klęsk,
odwrotów, marszów nocnych bez snu i pożywienia.
Coraz bardziej rozpaczliwy, ale uparty odwrót i
malejąca nadzieja na włączenie się do dywizji, na
odpoczynek, na stworzenie nareszcie linii obronnej.
Czy tylko nasz pułk znalazł się w tak tragicznym
położeniu? A może i inne? Może pechowo jesteśmy na
głównym kierunku uderzenia Niemców? Jakoś mniej
spać się chce, jak się myśli. Jak bardzo odległe i
dziecinne są dziś marzenia o Wyższej Szkole
Wojennej, pracy w sztabach. Cytadela... Radzymin...
Tymczasem pułkownik Rutkowski wysyła
patrole mające za zadanie ściągnąć z okolicznych
wiosek możliwie dużą ilość wozów, na które można
by załadować najsłabszych. Trzeba koniecznie
przyspieszyć marsz. Rzeczywiście patrole kilka
wozów przywiozły, meldując, że z wielu kierunków
byli ostrzeliwani.
Odpoczynek trwa do południa, W tym czasie
zauważyliśmy na dalekim przedpolu jakieś wojsko
zajmujące stanowiska, Nie można było ze skraju lasu
ustalić czy to nasi, czy Niemcy. Dowódca pułku,
przypuszczając, iż może to być 4 pp Legionów
usiłował, wyszedłszy przed las, głosem nawiązać
łączność. Niestety, bez skutku. Wysłany w tamtym
kierunku podoficer został z miejsca ostrzelany i ranny.
Jednocześnie z innej strony lasu również zauważono
okopujące się wojsko. Po pewnym czasie nie było już
wątpliwości, że są to Niemcy.
Wobec takiej sytuacji dowódca pułku podjął
na sieradzkich szlakach
27
decyzję przebicia się przez nich. Jest nam już
wszystko jedno. Twarze żołnierzy zdeterminowane,
zawzięte. Z konnymi i erkaemem mam skrycie doliną
objechać wzgórze, przedostać się na bok
nieprzyjaciela i odciągnąć część jego sił. W czasie
organizowania natarcia i wydawania rozkazów zupełnie wyczerpany dowódca pułku traci
przytomność. Zgorączkowany, bezwładny - majaczy.
Pionierzy przez potok przenoszą go na plecach.
Podtrzymywany, z trudem utrzymuje się na koniu, na
którego go wsadzono. Udaje się nam wreszcie znaleźć
wóz, umieścić na nim zupełnie nieprzytomnego
dowódcę pułku i w towarzystwie osłony skierować do
Skierniewic. Nie ma czasu ani na żal, ani rozmyślanie.
Łapię konia i z ppor. Iwanickim oraz garstką moich
„gwardzistów" ruszamy... Już w czasie jazdy
słyszymy z lewej strony, na wzgórzu, ogień broni
maszynowej i przytłumione detonacje. Ruszyło
natarcie. Przechodzimy w kłus, aby jak najszybciej
wyjść na skrzydło nieprzyjaciela. Z przerażeniem
dowiaduję się, że jedyny już mój rkm ma tylko dwa
magazynki amunicji. Jeszcze tylko tego brakowało!
Wreszcie teren podnosi się i skręcamy w lewo, gdzie
powinien być nieprzyjaciel. Przybyliśmy jednak za
późno, gdyż uderzenie główne rozbiło już Niemców.
Drogę mieliśmy wolną, choć okupioną stratami.
Ciężko ranny został zawsze pełen humoru, o
niespożytych siłach kapitan Wysocki.
WARSZAWA
...Major Kamiński, dowodzący resztkami
pułku, organizuje rozpoznanie na Otwock. Niestety
Niemcy doszli już do Wisły, przecinając drogi
wiodące na południe, wobec czego postanawiamy iść
do Warszawy. I oto 14. IX wchodzimy do Cytadeli
witani wybuchami łez szczęścia i radości rodzin. Ze
ściśniętym sercem patrzymy na nasze spalone
koszary, z których jeszcze snuje się dym i wstrętna, tak
już nam znana, woń spalenizny. Oto narożnik, gdzie
na pierwszym piętrze, przed dwoma zaledwie
tygodniami, mieścił się jeszcze oddział zwiadowczy.
A teraz, teraz przyprowadzam, ja, dowódca kompanii,
tylko garstkę konnych. Przestał istnieć 30 pułk
Strzelców Kaniowskich. Jest mi ciężko na sercu,
bardzo ciężko.
I oto najbardziej niespodziewanie, ku naszej
radości, spotykamy pułkownika Rutkowskiego.
Niestrudzony, natychmiast zarządza odtworzenie
pułku w sile dwóch batalionów. Zaraża nas swym
zapałem, nie zostawia czasu na rozpamiętywanie
klęsk, przełamuje przygnębienie. Cytadela nabita
mnóstwem rozbitków z rozmaitych jednostek. Z nich
mają powstać te bataliony. Mam stworzyć nowy
zwiad, złożony z małego plutonu konnych i możliwie
dużego kolarzy. Z ppor. Iwanickim zabieramy się do
roboty. I nagle druga radość. Odnajduje się dowódca
plutonu kolarzy ppor. B. z częścią moich strzelców. Na
ogół żołnierze chętnie włączają się do tworzonych
oddziałów, ale są też jednostki zupełnie
zdemoralizowane," unikające wszelkiego rodzaju
szarż; widząc, że zaczyna się coś organizować,
ulatniają się z Cytadeli. 15. IX. po południu mam już
około 20 konnych i ponad 70 kolarzy. Z bronią i
amunicją nie jest źle. Kończy organizację batalion I
pod dowództwem majora Kamińskiego. Batalion II
dopiero w przeddzień kapitulacji osiąga stan zbliżony
do normy.
Opuszczamy, tym razem już na zawsze, mury
Cytadeli, lokując się w Arsenale, przy ulicy Przeskok,
Leszno i Ogrodowej. Konnych utykani w Pałacyku
Radziwiłłowskim na Bielańskiej, gdzie przynajmniej
konie, stojąc w ogrodzie, miały trochę swobody.
O zmroku dostajemy z ppor. Iwanickim
krótkie przepustki na miasto i rowerami jedziemy
28
przez Warszawę, w pełnym zaciemnieniu do mego
domu. Kilkakrotnie zatrzymują nas i legitymują
wojskowe i cywilne patrole.
Z powrotem idziemy Krakowskim
Przedmieściem. Iwanicki wciąga mnie do restauracji
hotelu Bristol. Przez zaciemniony kotarami hali
wchodzimy do rzęsiście oświetlonej sali. Wrażenie
jest tak silne, że tracę poczucie rzeczywistości. Stoliki
z białymi obrusami, bezszelestnie poruszający się
kelnerzy, błysk luster i sztućców, dywany. Tracę
zupełnie pewność siebie, siadam na brzeżku krzesła,
nie śmiejąc się rozejrzeć po sali. Można dostać tylko
kawałek sarniny (!) z borówkami i kawą. Zjadam
szybko, poganiając swego szwoleżera. Z ulgą
wychodzę w ciemną ulicę, której ciszę przerywa od
czasu do czasu grzmot detonacji.
W Arsenale, gdzie znajdowało się
dowództwo pułku, włączam się do prac
organizacyjnych, przygotowując legitymacje
obrońców Warszawy, pełniąc nocne dyżury itp. Tu
właśnie, na tych nocnych dyżurach zadzierzgnęły się
więzy przyjaźni z por. Rajewskim, kochanym
Czesławem. Wacek, któremu rany nogi bardzo
dokuczały, odszedł do szpitala. Już nigdy z nim się nie
spotkałem. Zmarł w czasie okupacji.
Pełniąc dyżury, zwłaszcza w nocy, starałem
się uporać z wirem wydarzeń, jaki porwał mnie z
uderzeniem godziny 10 w dniu 24. VIII.
Błyskawiczność ich pozbawiała mnie możliwości
spokojnego myślenia. Siedemnaście dni wojny. Dwa
tygodnie piekielnych marszów, nieprzespanych nocy,
bez wyżywienia, odpoczynku. Kilka dni
beznadziejnych walk. I oto siedzimy w Warszawie
zewsząd otoczonej, bombardowanej i ostrzeliwanej
zupełnie bezkarnie. Jak to się stało? Jak do tego
doszło? Czy nie potrafiliśmy się bić czy bić się nie
było można? Czy przyjdzie odsiecz? Co się dzieje na
innych frontach? Co dalej? Warszawa. Tu każdy,
absolutnie każdy pocisk jest celny. Za dnia coraz
częściej widać dymy, a nocą łuny płonących domów.
Wiedziałem, że ponieśliśmy straszną klęskę, ze nie
spełniliśmy nadziei, jakie w nas pokładało
społeczeństwo. Chodziłem struty, przygnębiony
fizycznie, zupełnie rozbity wzmagającymi Się
dolegliwościami żołądkowymi. Dręczyła mnie troska
o los rodziny, bezbronnej jak ja. Przygnębienie
ogarnęło nas wszystkich. Nie widziało się nigdzie ani
śladu uśmiechu.
18. IX. z rozkazu dowództwa obrony
Warszawy batalion I wzmocniony oddziałami
specjalnymi (również plutonem kolarzy) wyruszył do
Młocin, w celu stworzenia tam silnego ośrodka oporu i
ułatwienia przebicia się do stolicy armiom „Poznań" i
„Toruń". Szczegółowe działanie batalionu trudno dziś
ustalić ze względu na niesłychanie lakoniczne i
zresztą rozbieżne wzmianki źródłowe, a głównie ze
względu na niemal zupełne zniszczenie tej jednostki
przez nieprzyjaciela. Można jednak przypuszczać, że
w dniu 19. IX. batalion osiągnął nakazane wzgórze
między Młocinami i Placówką, z których udanym
uderzeniem spędził Niemców. Wzgórza trzymano
mocno do dnia 21. IX. W dniu tym dowódca batalionu,
major Kamiński, otrzymać miał od generała Altera,
dowódcy przebijającej się do stolicy 25 DP, rozkaz
wykonania natarcia na Placówkę, zdobycia jej i
utrzymania w celu poszerzenia pasa dla nacierających
oddziałów Kutrzeby. Major Kamiński, jak zawsze
prawdziwy, zdyscyplinowany żołnierz i kolega,
spieszący z pomocą tym, co znaleźli się w ciężkim
położeniu, rozkaz wykonał. Batalion podczas dnia, jak
się dziś wydaje, bez wsparcia artylerii i czołgów, trafił
na niesłychanie silnie zorganizowaną obronę
niemiecką. Odkryty teren, ze spadkiem ku północy,
dawał wspaniały wgląd nieprzyjacielowi. Cała potęga
ogniowa spadła na nieszczęsny batalion, zadając mu
na sieradzkich szlakach
Znowu wraz ze słońcem wstało piekło. Godziny
wlokły się, trzymając nas w nerwowym napięciu, a
jednocześnie w jakimś otępieniu. Po południu naloty
niemal ustały. I wtedy przybiegł goniec z
zawiadomieniem o śmierci ppor. Iwanickiego. Idę
tam natychmiast. Skokami od bramy do bramy
(właściwie bez sensu, gdyż pociski padają ze
wszystkich stron i tylko w odosobnionych
wypadkach słychać ich nadlatywanie), po
rumowiskach, zgrzytając butami po szkle
zaściełającym chodniki, omijając leje i zwisające
wszędzie druty i przewody, docieram do pałacyku.
W parterowym budynku, na stołach, stoi trumna skrzynia ze świeżych nieheblowanych desek, a w
niej spoczywa śp. ppor. Iwanicki. Na głowie hełm z
wyrwaną dziurą w okolicy skroni. Jedna strona
twarzy zsiniała z wpadniętym okiem. Wstrząśnięty
do głębi, nie mogę oderwać oczu od tej straszliwej
dziury. Powtarzam bezwiednie w myślach - to
Władek, to Władek, to jest Władek. Na kołnierzu
munduru dwa szwoleżerskie proporczyki. Skądś, z
niezmierzonej dali dochodzi głos: panie poruczniku,
panie poruczniku, gotowe; trzeba chować. Niosą
wieko - drugą część skrzyni. Jak pachnie żywica?..
Kładę rękę na zimnych, skrzyżowanych dłoniach.
Lekkim uściskiem, jak bym bał się sprawić ból,
żegnam swego dowódcę plutonu konnych śp.
podporucznika Władysława Iwanickiego z l pułku
szwoleżerów. Do zobaczenia, Władku, dzielny,
wierny szwoleżerze. Stuk młotków i po chwili
wynosimy ciało do ogrodu, gdzie przy murze, pod
drzewami widnieje przygotowany dół. Na
drewnianej tabliczce piszę, najstaranniej, jak umiem,
dane osobiste. Klękamy, garstka konnych, wśród
łomotu pocisków. Nie modlę się. Nie umiem w tej
chwili znaleźć słów modlitwy. I wtedy, właśnie
wtedy, czuję, jak mi z ręki ktoś zabiera powoli
furażerkę. Czuję zamiast niej twardość rzemienia.
Hełm. Jeden z moich kochanych, wiernych
„gwardzistów”, pochyla się i mówi prosząco:
„Hełm, panie poruczniku, hełm. Proszę posłusznie,
niech pan porucznik założy. Tak mocno strzelają"...
Hełm, powiadasz? Prosisz posłusznie? Żebym
założył?... Mój kochany, drogi żołnierzu - bracie!
Myślisz w tej chwili nie o sobie, a o mnie? Pękło coś
we mnie, załamało się. Trzeba, trzeba mocno
zacisnąć szczęki...
KoBo PTTK Sieradzki Szwdaczek
przy Komendzie Powiatowej Policji w Sieradzu
W dniu 14 maja 2002 roku grupa inicjatywna
turystów z Komendy Powiatowej Policji w Sieradzu
postanowiBautworzy ZakBadoweKoBoPTTK. Które
miaBozrzesza policjantów, pracowników cywilnych
policji oraz czBonków ichrodzin, zwracajc si o jego
rejestracj do OddziaBuPTTK w Sieradzu.
Na zebraniu zaBo|ycielskim, które odbyBosi
w dniu 06.06.2002 r. wybrano Zarzd i Komisj
Rewizyjn utworzonego ZakBadowegoKoBaPTTK
przy KPP w Sieradzu.
W skBadZarzdu weszli:
1. Prezes
Zbigniew So[nicki
2. V-ce Prezes
Leonard Klimczak
3. Skarbnik
CzesBawDobrzyDski
4. Sekretarz
Barbara Amroziak
Komisji Rewizyjnej w skBadzie:
! MirosBawMarciniak
! Halina Janus
Na zebraniu przyjt o, |e KoBo PTTKprzy KPP w
na sieradzkich szlakach
Sieradzki Szwędaczek
Z ŻYCIA PTTK
straszliwe straty. Znalazł śmierć bohaterski, zawsze
spokojny i opanowany śp. major Kamiński u boku
swych dowódców kompanii: por. Lange, kpt.
Rudowskiego, ppor. Teichtelda, ppor. Pelczarskiego.
Drobne strzępy zdołały wyrwać się z pogromu i
powrócić do Warszawy.
Wieść o tej klęsce dopełniła miarę naszego
przygnębienia i goryczy. Miała ona o wiele
smutniejszy skutek, gdyż z formowanego batalionu II
zaczęły się, nieliczne wprawdzie, dezercje żołnierzy.
W tych dniach przenieśliśmy się na krótki
czas do potężnego gmachu sądów na Lesznie. W
podziemiach magazyny wojskowe były zawalone
wszelkiego rodzaju umundurowaniem. Na jednym z
pięter zainstalowano szpital. Na siennikach, słomie,
płaszczach leżeli ranni. Z Czesławem pomagaliśmy
nielicznym siostrom roznosić posiłki. Nie robimy już
nic, tkwiąc jako obwód dowództwa obrony Warszawy.
Bezczynność wśród wycia samolotów, dymów i
pożarów, grzmotu rwących się pocisków, kurzawy
rozpadających się domów, działała niesłychanie
deprymująco. Czujemy się zupełnie bezradni,
oczekując tylko swej kolejności.
Zaglądam do swych kolarzy i konnych.
Niewielu zostało żołnierzy z mej starej gwardii.
Chociaż zawsze witają mnie serdecznie, wyczuwam
jakiś dystans. Nieraz padają uwagi o bezsensowności
dalszej walki, o bezcelowym oczekiwaniu śmierci.
Dopytują się, czy jeszcze będziemy rzuceni w bój i czy
nie będziemy kapitulować. Cóż mam im powiedzieć
ja, który tak samo jak oni nic już nie wiem, nic nie
rozumiem.
Nadeszły pamiętne dni 25 i 26. IX.
Najcięższe dni w obronie stolicy, kiedy to Niemcy
przystąpili do generalnego ataku. Od świtu rozpoczął
się gwałtowny ogień artylerii, a setki samolotów
zrzucały swój ładunek, przelatując niemal po dachach
domów. Miastem wstrząsał bezustanny grzmot
wybuchów. Wycie silników, łomot detonacji, trzask
walących się domów, słupy ognia, kurzu i dymów
wypełniły ulice. Życie zamarło, schodząc do piwnic i
nielicznych schronów. Nadeszły wiadomości o
masowych natarciach na polskie pozycje. Tkwiliśmy
w czujnym pogotowiu, spodziewając się lada chwila
rozkazów uderzenia na wroga, który z pewnością
wedrze się w ulice miasta.
Nastał dzień 26. IX. Pogodny, ale słońce ledwo
zdołało przebijać chmury dymów spowijające
nieszczęsne miasto. Znowu zaczęły się naloty.
Leonard Klimczak, Zbigniew Sośnicki
29
Sieradzu u|ywa
b dzie nazwy
Sieradzki
Szwdaczek . Na
podstawie statutu
OddziaBu PTTK
w Sieradzu
opracowano
Regulamin KoBa
PTTK Sieradzki
Szwdaczek . W
pocz tkowej
fazie koBoliczyBo
2 2 c z Bo n k ó w.
Obecnie 24.
O
d
chwili
zaBo|enia
I Rajd „Sieradzkiego
Szwędaczka” Szlakiem KoBaPTTK Sieradzki Szwdaczek jego czBonkowie
Walk nad Wartą 1939 r. systematycznie bior udziaBw imprezach turystyczny18 październik 2003 r. ch o zasigu krajowym i regionalnym.
Fot. K. Brodowska
W dniach 23-29.06.2002 r. po raz pierwszy
przedstawiciele KoBaPTTK Sieradzki Szwdaczek
wzi li udziaB w XXXI Ogólnopolskim Rajdzie
Górskimi Szlakami ObroDców Granic w Szklarskiej
Porbie.
W rajdzie uczestniczyBy dru|yny kóB PTTK Stra|y
Granicznej, Jednostek Wojskowych, Policji, zakBadów
Koło PTTK „Sieradzki pracy oraz mBodzie|yszkolnej.
Szwędaczek” na Rajdzie
D r u | y n a K o Ba P T T K S i e r a d z k i
Szlakami Obrońców
Granic w Bieszczadach Szwdaczek zajBa I miejsce w[ród dru|yn policyjnych i zdobyBa puchar Komendanta Wojewódzkiego
2004 r.
Policji we WrocBawiu.
Fot. z Kroniki Koła
W
kolejnych
Ogólnopolskich
R a j d a c h
S z l a k a m i
O b r o Dc ó w
Granic czBonk o w i e K o Ba
P T T K S i e ra d z k i
Szw daczek
m o g p o s z czyci
si
kolejnymi
sukcesami min.
W ubiegBymroku dwie dru|yny uczestniczce w tym
rajdzie, który odbyBsi w czerwcu w Wetlinie zajBy II i
III miejsce w ogólnej rywalizacji zdobywajc puchary
Przewodnicz cego Rady Kultury Fizycznej przy
MSWiA w Warszawie oraz Puchar Zarzdu GBównego
PTTK.
Od daty utworzenia naszego koBa jego
czBonkowie uczestniczyli równie| we wszystkich
corocznych Spotkaniach Turystycznych Policji.
W 2004 r. nasza dru|yna w XII Spotkaniach
Turystycznych Policji zajBa I miejsce otrzymujc
puchar Przewodniczcego Rady Kultury MSWiA w
Warszawie.
Od 2003 r. CzBonkowie KoBa PTTK Sieradzki Szwdaczek s organizatorami Rajdu Sieradzkiego SZWDACZKA
- Szlakami Walk nad
Wart 1939 r., który jest kontynuacj Ogólnopolskiego
rajdu organizowanego od 1975 r. przez OddziaBPTTK
w Sieradzu.
Rajd cieszy si coraz wikszym zainteresowaniem przede wszystkim w[ród mBodzie|y szkolnej. W
2003 r. udziaBw tym rajdzie wziBo 200 osób, natomiast
w 2004 r. ju| 450.
W 2005 r.
III Rajd Sieradzkiego
Szwdaczka
Szlakami Walk nad Wart 1939 r.
odbdzie si w dniu 17.09.2005 r. Planowana trasa
StroDsko Sieradz, Mcka Wola Ruda, gdzie odbdzie
si jego zakoDczenie.
CzBonkowie naszego KoBa w br. planuj
udziaB w nastpujcych imprezach turystycznych w
charakterze ogólnopolskim:
! IXX - Zlot Aktywu Turystycznego w Sobótce
(19-23.04.2005)
! XXXIV - Ogólnopolski Rajd Górski Zladami
ObroDców Granic: Góry StoBowe - A|yce
k/Kudowy (19-25.06.2005)
- XIII Spotkania Turystyczne Policji w Zwieradowie (20-24.09.2005)
W 2005 r. na zebraniu OddziaBu PTTK w
Sieradzu czBonkowienaszego KoBawybrani zostali do
skBaduZarzdu OddziaBuna nastpujce funkcje:
- Leonard Klimczak
- V- c e
Prezes Zarzdu OddziaBPTTK w Sieradzu
- Zbigniew So[nicki
CzBonekZarzdu OddziaBuPTTK w Sieradzu
- Krzysztof Siewierski
- CzBonek
Komisji Rewizyjnej.
Z ŻYCIA PTTK
W dniu 20 czerwca bieżącego roku odbył się
II Rajd „Sieradzką eSką”. Impreza ta jest
organizowana przez sieradzki oddział PTTK, który
promuje w naszym regionie wśród młodzieży aktywną
turystykę.
Ponad stu uczestników wraz z opiekunami
odmeldowało się na linii startu. Pogoda i humory
wszystkim dopisywały. Po odprawie grup wszyscy
ruszyli na trasę drugiego rajdu „Sieradzką eSką”.
Pierwszy postój był zaplanowany przy
Sanktuarium Maryjnym w Charłupi Małej. Po
godzinnym oczekiwaniu na ks. Mariana i dokładnym
zwiedzeniu kościoła i cmentarza który znajduje się tuż
obok uczestnicy rajdu zostali „zalani” ogromem
informacji na temat Sanktuarium Maryjnego, jego
historii oraz cudownych wydarzeń które się tu
zdarzyły. Ponadto złożyli kwiaty, zapalili znicz i
wysłuchali krótkiego wykładu przygotowanego przez
Izę Krzywańska na temat osoby barona Stanisława
II Rajd “Sieradzką eSką”
Bartłomiej Pilarczyk
30
na sieradzkich szlakach
Na trasie rajdu Fot. B. Pilarczyk?
Konkurs sprawnośiowy Fot. B. Pilarczyk?
Graeve wybitnego etnografa i działacza PTTK.
Młodzież po wysłuchaniu wszystkich
wiadomości miała jeszcze chwilę na zjedzenie
drugiego śniadania przed wyruszeniem do wsi
Kamionacz aby obejrzeć niepowtarzalny kościół. Po
drodze mijaliśmy zabytkowy pałac w Biskupicach.
Po przerwie na zwiedzanie kościoła i
usunięciu drobnych usterek przy rowerach grupa
ruszyła do jednego z najbardziej znanych twórców
ludowych w kraju Stanisława Korpę w jego domu w
Rudzie pod Sieradzem. Artysta pokazał swoje prace i
opowiedział o procesie ich powstawania. Młodzież
była zachwycona dziełami sztuki i samą osobą
Stanisława Korpy.
Tu zaczął się ostatni etap rajdu, który kończył
się w Muzeum Etnograficznym w Sieradzu. Na
miejscu czekał na uczestników posiłek przygotowany
przez organizatorów i mnóstwo zabaw i konkursów.
Po krótkiej przerwie związanym z posiłkiem i
zwiedzaniem Muzeum rozpoczęła się najbardziej
emocjonująca część dnia.
Na początku był konkurs, w którym
uczestnicy musieli popisać się wiedzą z zakresu ruchu
drogowego i uczestniczenia w nim na rowerze.
Najlepsi zostali obdarowaniu cennymi nagrodami.
1.
Łukasz Michalak z LO Nr 2 „Meander”
2. Mateusz Chrebelski z Gimnazjum
Nr 2 „KTK 2”
3. Piotr Koziej z Gimnazjum Nr 2
„Dzikie Bąki”
Druga część konkursów była typowo
zręcznościowa. Każdy uczestnik musiał wykazać się
dokładnością i umiejętnościami panowania nad
rowerem w różnych sytuacjach. Wygrali najlepsi z
najlepszych.
1.
Paweł Bobrowski z Gimnazjum Nr 2
„KTK 2”
2. Paweł Leśniewski z Gimnazjum Nr
2 „Dzikie Bąki”
3. Tomasz Żóraw z Gimnazjum Nr 2
„Oswojone Bąki”
Impreza zakończyła się rozdaniem nagród,
wręczeniem dyplomów i wyróżnień. Wszyscy
uczestnicy lekko zmęczeni żarem lejącym się z nieba
rozjechali się do domów z uśmiechem na twarzach.
Na trasie rajdu
Fot. B. Pilarczyk?
Uczestnicy w kościele w
Charlupi Małej
Fot. B. Pilarczyk?
na sieradzkich szlakach
31
Z ŻYCIA PTTK
PTTK-owska sesja w
Małkowie
Józef Szubzda
W pięknie odrestaurowanym małkowskim pałacu 17
czerwca 2005 r. odbyła się popularnonaukowa sesja z
okazji jubileuszu 750-lecia nadania praw miejskich
Warcie. Sesję, pod tytułem „Warta - szkice z dziejów
miasta”, zorganizowało Muzeum Miasta i Rzeki
Warty egzystujące przy miejscowym Oddziale PTTK,
a sfinansował Burmistrz Gminy i Miasta Warty.
Obradom przewodniczyła kustosz Muzeum - mgr
Barbara Cichecka.
Referat o osadnictwie pradziejowym i
wczesnośredniowiecznym w okolicach Warty
wygłosił archeolog sieradzkiego Muzeum - Marek
Urbański. Materiał ilustrowany mapami i rysunkami
ukazał odnalezione ślady osadnictwa w postaci
licznych wykopalisk, ślady osad z epoki brązu w
Proboszczowicach oraz tzw. kultury prapolskiej z
wczesnego średniowiecza odkryte na wysokim brzegu
rzeki. Autor referatu zaprezentował pogląd, że rozwój
osadnictwa w okolicach Warty był podobny jak w
całym regionie sieradzkim.
Charakteryzując życie społeczne i kulturalne
Warty w XIX i w 1. poł. XX w. dr Andrzej
Tomaszewicz skupił się na życiu muzycznym i
teatralnym Warty, czytelnictwie i rozwoju bibliotek.
Prelegent precyzyjnie określił sytuację materialną
mieszczan warckich stwierdzając w konkluzji, że
„obszary nędzy były bardzo rozległe”. Stąd dążność do
utworzenia w Warcie szpitala i zapewnienia środków
egzystencji domu starców. Na tym polu zasłużyli się
aptekarz Ludwig Śniegocki i dr Witold Łuniewski.
Autor omówił solidarność ludzi pomagającym ofiarom
licznych pożarów i ofiarność na rzecz tworzących się w
1918 r. polskich sił zbrojnych. Opisał działalność
organizacji społecznych, zawodowych i kulturalnych
w okresie międzywojennym.
Starostowie królewskiego miasta Warty od
XV do końca XVIII w. byli przedmiotem referatu Jana
Pietrzaka. Referent wymienił 21 dzierżawców miasta,
w większości należących do rodzin Brudzewskich i
Walewskich. Charakteryzując tenutariuszy skupił się
głównie na działalności Jaranda z Brudzewa, który
przeznaczył znaczne sumy na wybudowanie klasztoru
bernardynów w Warcie, na karierze Jana Andrzeja
Morsztyna, poety i dyplomaty, uznanego za zdrajcę
kraju oraz na kontrowersyjnej postaci Pawła
Biernackiego, który przywłaszczał nieruchomości
32
miejskie, bezprawnie pobierał cło mostowe i dochody
ze sprzedaży alkoholu.
Dariusz Ciesielski, nauczyciel Gimnazjum w
Warcie, przedstawił obraz miasta w latach 1795-1869.
Opisał przyrost ludności, jej strukturę zawodową,
walkę z epidemiami, które trzykrotnie w XIX w.
nawiedzały Wartę, opiekę społeczną, stan
budownictwa. Znaczną część referatu poświęcił
szkolnictwu elementarnemu i pracy szkoły oo.
Bernardynów. Autor oparł się na dokumentach
Archiwum Państwowego w Kaliszu i materiałach do
historii miast opracowane pod red. N. Gąsiorowskiej.
„Warta w okresie Powstania Styczniowego”
to artykuł Andrzeja Ruszkowskiego, znawcy dziejów
tego Powstania na Ziemi Sieradzkiej. Prelegent
omówił koncentrację pierwszego oddziału
powstańczego w lasach koło Miedźna, przedstawił
bitwy i potyczki stoczone w pobliżu Warty: pod
Goszczanowem, w Poprężnikach, koło Skęczniewa,
pod Dobrą, Bartochowem, Wrzącą, Rożdżałami i koło
Boczek. Krwawy epizod Powstania zakorzenił się w
świadomości narodowej, a groby stały się
świadectwem patriotyzmu i narzędziem edukacji
społecznej. Moskale mordowali uczestników walk o
wolność, zsyłali na Syberię, do rot aresztanckich...
Mieszkańcy Warty byli świadkami wyroków śmierci
wykonywanych na rynku. Artykuł kończy odnalezione
przypadkowo patriotyczne kazanie ks. Stanisława
Chodyńskiego wygłoszone w Warcie 23 lipca 1863 r.
na pogrzebie powstańca Franciszka Zawadzkiego,
który „...na pierwszy odgłos bolesnego jęku Ojczyzny
pospieszył ze słabą swoją dla Niej pomocą niosąc w
ofierze wszystko co miał najdroższego, bo życie własne.
Ranny ciężko przez trzy miesiące strasznych mąk i
cierpień dogorywał zwolna w 22-ej wiośnie życia...”.
Maciej Milak, prawnik, przedstawił przebieg
walk toczonych we wrześniu 1939 r. w pobliżu Warty.
O p i s a ł k o n c e n t r a c j ę p o l s k i c h o d d z i a ł ó w,
przemieszczanie Kresowej Brygady Kawalerii,
bombardowanie przez Niemców Rossoszycy, walki o
mosty na rzece i bój pod Glinnem. Autor, poza
materiałami Komisji Historycznej Polskiego Sztabu
Głównego w Londynie z pracy „Polskie Siły Zbrojne w
II wojnie Światowej”, wykorzystał informacje zawarte
w niemieckiej dysertacji „Geschichte der 24 Infanterie
Division 1935”, materiały Instytutu Historycznego i
Muzeum gen. W. Sikorskiego w Londynie oraz opisy
wydarzeń uczestników walk.
Na zakończenie sesji mgr Barbara Cichecka
opowiedziała o barwnym życiu i twórczości wybitnego
rzeźbiarza Stanisława Szukalskiego, który sam
nazywał się „Stachem z Warty”. Jego talent i
nieograniczona wyobraźnia twórcza umożliwiły
stworzenie dzieł pełnych symboliki i patriotycznej
treści. Większość dzieł zdruzgotały bomby
niemieckiego najeźdźcy.
Wykonane po wojnie, na emigracji w Stanach
Zjednoczonych, stanowią własność L. Zwalwe i L.
Bray.
Szukalski do końca życia utrzymywał kontakty z
rodzinnym miastem - Wartą.
Zaprezentowane na sesji opracowania,
utrwalone na płytkach CD (do nabycia w Muzeum w
Warcie) stanowią cenny materiał do dziejów miasta
Warty.
na sieradzkich szlakach

Podobne dokumenty