Brak wyboru Dobry Komfort
Transkrypt
Brak wyboru Dobry Komfort
10/13 KWARTALNIK UNIWERSYTETU EKONOMICZNEGO Komfort w Poznaniu Dobry zakorzenienia start Prof. KazimierzRogoziński MarekZefirian Brak wyboru najlepszymrozwiązaniem Prof. Nicholas Barr a informacji d ia s o p ie n i z d Większość lu h wybrać właściwy pozwalającyc talny. i nie jest to fundusz emerycjonalne stwierdzenie tylko protekajmującego się naukowca z i. emeryturam WSTĘP | 3 Spis treści Szanowne Czytelniczki, Szanowni Czytelnicy! Nie zawsze uda się przejść uczelnianymi korytarzami niezauważenie. Mnie w każdym razie się nie udało. Szef dostrzegł mnie z daleka i zastrzelił prostym pytaniem: „Jak to jest, że nasza gazeta nazywa się Forum, a nie ma w niej żadnych tematów do dyskusji, spraw kontrowersyjnych, odbicia sporów które prowadzi nasze środowisko i miejsca dla sprzecznych nurtów i opinii?” Szefa trzeba słuchać. Obiecuję w imieniu redakcji, że bierzemy ostry kurs pod wiatr. Ale jeszcze nie w tym numerze. Hołdując dwóm zasadom: po pierwsze wyraźny temat główny, po drugie pokazywanie najlepszego oblicza uczelni przez pryzmat ludzi z nią związanych, proponuję bowiem mocno listopadowy temat, jakim jest wolność. To do niej nawiązuje nasz bohater okładki – gość wrześniowej konferencji prof. Nicholas Barr mówiąc m.in. o wolności wyboru systemu emerytalnego. Odrobinę kontrowersji może wprowadzić temat strojów i standardów ubioru. Mam nadzieję, że dostrzeżecie Państwo prowokacyjny zamysł zespołu redakcyjnego, który zestawia sylwetkę jednego z największych ekstrawagantów w gronie profesorskim z tekstem dotyczącym standardów elegancji akademickiej. Wolność może być także postrzegana jako autonomia artystyczna. O niej i o samej sztuce mówi jeden z najciekawszych twórców wśród naszej profesury, pokazując zdjęcia tylko kilku z kilkuset dzieł, które stworzył. Z drugiej jednak strony wolność może być dla niektórych wolnością podróżowania i życia całą pełnią. Taką swobodę i roczne wakacje w najpiękniejszych regionach Australii i Azji opisuje bohater innego tekstu. Pamiętam zresztą genezę tego materiału. Podczas dyżuru w moich drzwiach stanął student, którego nie widziałem przez rok. Gdy usłyszałem, jak spędził ten rok, pierwsze moje słowa brzmiały: „Nie mogę Panu pomóc. Albo to co Pan mówi, jest kłamstwem i wtedy mam ku temu powody moralne, albo – jeśli prawdą – to z czystej zazdrości”. Koniec końców, pan Maciej pozostał na studiach. Tych, których porusza moja postawa, zapraszam do wnętrzna numeru gdzie czeka zrozumienie. Życzę, u progu nowego roku akademickiego i jesieni, jak największego poczucia wolności: jakkolwiek ją sobą Państwo zdefiniujecie. dr Jacek Trębecki Redaktor naczelny [email protected] WYDAWCA: 04 Brak wyboru najlepszym rozwiązaniem 08 10 On the job training 12 15 Dobry start 18 Blue de Genes, czyli malowany ptak 21 Mam Tajlandię na plecach 24 Komfort zakorzenienia 26 Paść z wycieńczenia, ale za linią mety Szukaj tego, co chcesz robić Dwurzędówka w kratę Prince of Wales DokToraT 28 Poznałam inną Polskę PomYsł 29 Zaczęło się od taty WYDarzENIa 30 Z Jerozolimy do Poznania po doktorat 30 Studenci triumfują w tegorocznym Google+ Social Media Marketing Awards 30 Światowe sławy polityki społecznej na Uniwersytecie Ekonomicznym w Poznaniu WYDaWNICTWo Uniwersytet Ekonomiczny w Poznaniu ul. Niepodległości 10, 61-260 Poznań www.ue.poznan.pl REDAKCJA: Redaktor naczelny: dr Jacek Trębecki Sekretarz redakcji: Karolina Zagata Rada programowa: prof. dr hab. Henryk Mruk, prof. zw. UEP, prof. dr hab. Maciej Żukowski, prof. zw. UEP, prof. dr hab. Szymon Cyfert, prof. nadzw. UEP, prof. dr hab. Małgorzata Doman, WolNoŚć prof. nadzw. UEP, dr hab. Ewa Sikorska, prof. nadzw. UEP, mgr inż. Przemysław Grzeszczak, mgr Joanna Juśkiewicz. Zdjęcia na okładkę: Archiwum Zdjęcia: Archiwum UEP, Fotolia.pl 31 Migracje i delokalizacje przedsiębiorstw 31 31 Public Relations Ryzyko w zarządzaniu strategicznym. Natura i uwarunkowania FORUM | NR 10 | 2013 4 | WOLNOŚĆ Brak wyboru Rozmawiał | Dr Piotr Michoń najlepszym rozwiązaniem W przypadku olbrzymiej większości ludzi najlepszy system emerytalny to taki, który albo wcale nie daje wyboru (np. obowiązkowy system prowadzony przez państwo), albo daje go w ograniczonym zakresie. – mówi prof. Nicholas Barr z London School of Economics. // Profesorze, jakie są cele współczesnych systemów emerytalnych? Rozłożenie konsumpcji, co rozumiemy jako przenoszenie dochodów z okresu aktywności zawodowej na czas, gdy jesteśmy starsi. Ubezpieczenie – zagwarantowanie ludziom, że nie będą pozbawieni środków do życia, nawet jeżeli dożyją bardzo sędziwego wieku oraz zapobieganie ubóstwu, tzn. sprawienie, że ludzie nie popadną w biedę, gdy się zestarzeją. // Co w takim razie stanowi przeszkodę dla osiągania tych celów? Fakt, że ludzie żyją długo i pozostają zdrowi to jedno z największych osiągnięć XX wieku. Prof. Nicholas Barr brytyjski ekonomista, wykładowca London School of Economics, autor wielu książek oraz opracowań dotyczących państwa dobrobytu i welfare economics. Był gościem organizowanej przez UEP międzynarodowej konferencji „Social Policy and Economic Development”. Pracował dla Banku Światowego nad projektem transferu dochodów i finansowania ochrony zdrowia w Europie ŚrodkowoWschodniej i Rosji. Był doradcą rządów brytyjskich, chińskich i południowoafrykańskich. FORUM | NR 10 | 2013 Wyzwaniem dla systemów emerytalnych nie jest to, że żyjemy zbyt długo, ale że zbyt szybko przechodzimy na emeryturę. Gdybyśmy w XIX wieku, gdy tworzone były systemy zabezpieczenia emerytalnego, zamiast określać wiek emerytalny na poziomie 65 lat powiązali go w jakiś rozsądny sposób z oczekiwaną długością życia, dziś nie mówilibyśmy o „kryzysie”. // W jaki sposób poradzić sobie z tymi problemami? Po pierwsze, jeżeli ludzie żyją długo i pozostają zdrowi, rozwiązaniem mogłoby być to, że pracują nieco dłużej. Po drugie, ludzie mają mniej dzieci, tutaj rozwiązaniem byłoby zwiększenie oszczędności, pod warunkiem jednak, że będą one wykorzystywane do zwiększania produkcji dóbr. Po trzecie, trend do wcześniejszego przechodzenia na emeryturę już w pewnym stopniu udało się odwrócić; to musi być jednak kontynuowane i, przynajmniej w niektórych krajach, przyspieszone. // Czy istnieją jakieś uniwersalne, najlepsze rozwiązania, które mogą być wprowadzone we wszystkich krajach? Nie. System emerytalny ma wiele celów (walka z ubóstwem, ubezpieczenie, rozłożenie konsumpcji) i natrafia na wiele ograniczeń, takich jak: możliwości opodatkowywania, uwarunkowania instytucjonalne, zaszłości historyczne i polityczne. Wagi przypisywane poszczególnym celom mogą być zróżnicowane, a przy tym różne są też ograniczenia. Dla zobrazowania tej teoretycznej zależności można wskazać na fakt, że systemy emerytalne w wielu rozsądnie i demokratycznie zarządzanych krajach są istotnie zróżnicowane – systemy w Holandii, Szwecji, Kanadzie, Nowej Zelandii. A to tylko niektóre z przykładów, które i tak bardzo różnią się od siebie. Tak właśnie powinno być. // Dość powszechnie winą za problemy systemów emerytalnych obciąża się pokolenie baby boomers. Są trzy powody tego, że dzisiaj skupiamy się głównie na tym, jak finansować wypłatę emerytur: fakt, że ludzie żyją dłużej; fakt, że mają mniej dzieci oraz fakt, że (przynajmniej do niedawna) dążyli do wcześniejszego przechodzenia na emeryturę. Wszystkie te trzy trendy obserwujemy przez ostatnie 100 lat. Pokolenie baby boom sprawia, że wspomniane problemy stają się jeszcze bardziej wyraźne, ale to nie jest główny powód trudności w finansowaniu emerytur. Świadczy o tym to, że takie problemy obserwujemy w wielu krajach (np. Chiny i Indie), gdzie nie było pokolenia baby boom, czego przyczyną są długookresowe trendy. // Wcześniejsze dyskusje na temat zmian w systemach emerytalnych w dużej mierze zdominowane były przez zwolenników oraz przeciwników systemu repartycyjnego i kapitałowego. W czasie swojego wykładu na Uniwersytecie Ekonomicznym w Poznaniu podkreślał Pan, że dziś wybór pomiędzy tymi dwoma rozwiązaniami ma charakter drugorzędny. Co Pan miał przez to na myśli? Są dwie i tylko dwie metody, którymi możemy się posłużyć, by zapewnić sobie środki do życia na okres starości. Pierwszy polega na gromadzeniu tego, co produkujemy dzisiaj (np. WOLNOŚĆ | 5 Są trzy powody tego, że dzisiaj skupiamy się głównie na tym, jak finansować wypłatę emerytur: fakt, że ludzie żyją dłużej; fakt, że mają mniej dzieci oraz fakt, że (przynajmniej do niedawna) dążyli do wcześniejszego przechodzenia na emeryturę. FORUM | NR 10 | 2013 6 | WOLNOŚĆ robienie dużych zapasów żywności w okresie, gdy zarabiamy pieniądze po to, by spożywać je, gdy przejdziemy na emeryturę). Z wielu powodów ta metoda jest zła. Dlatego zwykle stosuje się drugą metodę, polegającą na wypracowywaniu sobie prawa do przyszłej produkcji, wtedy na starość konsumujemy dobra i usługi produkowane przez pokolenia ludzi młodszych od nas, tworzących siłę roboczą. Prawo do przyszłej produkcji możemy uzyskać poprzez obietnicę (np. rząd obiecuje nam wypłatę emerytur – to w ten sposób działa system repartycyjny) lub poprzez gromadzenie środków finansowych (to z kolei zasada działania systemu kapitałowego), które mogą zostać sprzedane po to, by sfinansować konsumpcję na starość. System kapitałowy, jak i repartycyjny to po prostu dwa różne mechanizmy zaspokajania praw do przyszłej produkcji. Bo tym ,co naprawdę się liczy, jest właśnie produkcja – sposób finansowania świadczeń emerytalnych jest mniej istotny. // Jednakże zwolennicy systemu kapitałowego podkreślają, że poprzez swój wpływ na oszczędności i rynki kapitałowe prowadzi on do wzrostu gospodarczego. Istnieją dwa powody, dla których stosowanie systemu kapitałowego może nie prowadzić do wzrostu oszczędności. Po pierwsze, gdy rząd wymaga ode mnie oszczędzania 100 Euro na miesiąc na koncie emerytalnym, zmniejszam sumę moich dobrowolnych oszczędności o 100 FORUM | NR 10 | 2013 Euro. Po drugie, 100 Euro moich oszczędności nie może zostać wykorzystane do wypłacenia świadczeń osobom starszym, które już dzisiaj są na emeryturze. A wtedy rząd musi pożyczyć pieniądze, które są mu potrzebne na wypłaty Ponieważ zarówno system kapitałowy, jak i repartycyjny to po prostu dwa różne mechanizmy zaspokajania praw do przyszłej produkcji, tym co naprawdę się liczy jest produkcja – sposób finansowania świadczeń emerytalnych jest mniej istotny. emerytur – a zatem to, co zaoszczędziłem ja, nie zostanie zaoszczędzone przez rząd. W efekcie ogólna wielkość oszczędności nie ulegnie zmianie. Stąd powstaje pytanie o to, w jakim stopniu zwiększenie obowiązkowych oszczędności emerytalnych będzie – częściowo lub całko- wicie – zrównoważone zmniejszeniem innych rodzajów oszczędności. W skrócie - przejście do systemu kapitałowego może, ale nie musi prowadzić do wzrostu oszczędności. Oddzielnym jest pytanie o to, czy większa aktywność na rynkach kapitałowych będzie prowadziła do wzrostu efektywności, z jaką oszczędności są wykorzystywane w inwestycjach produkcyjnych. Nie stanie się tak w krajach wysokorozwiniętych, gdzie rynki finansowe już są efektywne, więc możliwości podwyższenia efektywności są ograniczone. Nie stanie się tak również w krajach o bardzo niskim poziomie rozwoju, gdzie małe rynki finansowe mogłyby się zapaść na skutek dopływu olbrzymich środków z oszczędności emerytalnych. W krajach znajdujących się gdzieś pomiędzy tymi dwoma skrajnościami, dodatkowe środki na rynku kapitałowym mogą zwiększyć efektywność jego funkcjonowania. W skrócie: obydwa argumenty mogą być prawdziwe, ale nie zawsze takimi się okazują – konieczne jest oddzielne zbadanie sytuacji w każdym kraju. // Wiele argumentów prezentowanych w dyskusjach nad polityką społeczną, a w szczególności nad systemem emerytalnym, jest głęboko zakorzenionych w ekonomicznej teorii wyboru jednostki. Jak Pan to WOLNOŚĆ | 7 dzany w Wielkiej Brytanii. ocenia? Ostatnie ustalenia ekonomii behawioralnej pomagają wyjaśnić ograniczenia racjonalności. Dwa problemy są szczególne ważne w przypadku emerytur. To co ekonomiści nazywają „ograniczoną racjonalnością” pojawia się wtedy, gdy problem jest dla człowieka zbyt skomplikowany, by mógł on podjąć dobrą decyzję (stąd, na przykład sprzedaż niektórych leków jest ściśle kontrolowana). Emerytury są zagadnieniem złożonym, wielu ludzi nie rozumie nawet najbardziej podstawowych pojęć, nie mówiąc już o tych trudniejszych, jak choćby „wartość bieżąca”. Naturalną reakcją człowieka postawionego wobec konieczności podjęcia decyzji w sytuacji, która jest dla niego zbyt skomplikowana, jest nierobienie niczego. Dlatego system emerytalny, który daje ludziom wybór, musi obejmować fundusz domyślny, tzn. taki, do którego ludzie trafiają, jeżeli sami wcześniej nie dokonali wyboru. Drugim problemem jest ograniczona siła woli, kiedy dana osoba wie, co chce zrobić, ale tego nie robi. Ludzie wiedzą, że powinni więcej oszczędzać na starość, ale nie oszczędzają lub oszczędzają za mało. Tego rodzaju problemy uzasadniają tworzenie prostych rozwiązań emerytalnych, które dają ludziom ograniczony wybór. Taki rodzaj rozwiązań jest obecnie wprowa- // W swoich książkach i artykułach akcentuje Pan złamanie klasycznych założeń ekonomicznych o pełnej informacji i racjonalnym zachowaniu. Jakie to ma konsekwencje dla tworzenia polityki państwa? Czy zwykli ludzie żyjący w rozwiniętych krajach są w stanie dobrze wybrać to, w jaki sposób oszczędzają na emeryturę? Większość ludzi nie posiada informacji pozwalających wybrać właściwy fundusz emerytalny. I nie jest to tylko protekcjonalne stwierdzenie naukowca zajmującego się emeryturami, ale generalna zasada, która tyczy się większości ludzi, a wśród nich i mnie. Niedawno rozmawiałem z wyższej rangi urzędnikiem państwowym w kraju, który daje swoim obywatelom możliwość wyboru, ale w którym istnieje również fundusz domyślny, do którego trafiają osoby, które same nie dokonały wyboru. Powiedziałem mu, że gdybym ja był w tym systemie, przystąpiłbym do funduszu domyślnego. Oka- zało się, że to było dokładnie to, co zrobił ten urzędnik. Jak wspomniałem wcześniej, w przypadku olbrzymiej większości ludzi najlepszy system to taki, który albo wcale nie daje wyboru (np. obowiązkowy system prowadzony przez państwo) albo daje wybór bardzo ograniczony. // ale przecież większość analityków podkreśla właśnie konieczność dawania wyboru. Tak jak wcześniej dyskutowaliśmy, zakres wyboru powinien być optymalizowany, a nie maksymalizowany. Duży zakres wyboru jest korzystny, gdy ludzie są wystarczająco dobrze poinformowani, gdy wybierają: restaurację, smartphone’a czy ubrania. Gdy rzecz dotyczy zagadnień bardzo złożonych (np. opieki medycznej czy emerytur) nieograniczony wybór jest niepożądany. rmacji fo in a d ia s o p ie in Większość ludhzwybrać właściwy pozwalającyc ytalny. i nie jest to fundusz emer cjonalne stwierdzenie tylko protekajmującego się naukowca z i. emeryturam FORUM | NR 10 | 2013 8 | WOLNOŚĆ On the job training O wolności w korporacji, o szukaniu własnej ścieżki rozwoju i nauce zarządzania sobą z Maciejem Makuszewskim z EY, absolwentem Uniwersytetu Ekonomicznego, rozmawiał dr Jacek Trębecki. // korporacja, maszynka do mielenia, fabryka, kombinat to tylko niektóre określenia na pracę w dużej firmie. Czy naprawdę praca w międzynarodowej, renomowanej firmie jest odpowiednikiem dawnej fabryki z "Dzisiejszych czasów" Chaplina? Pewnie zależy, w której firmie. A tak poważnie, to gdyby naprawdę było tak źle, trzeba byłoby posądzać miliony młodych Polaków o masochizm. Przecież w corocznych rankingach pracodawców czołowe miejsca od lat zajmują międzynarodowe korporacje: Wielka Czwórka, Procter & Gamble, Google, Microsoft, itd. Z tego co wiem, aby stworzyć ranking idealnych pracodawców firma Uniwersum przepytuje ponad 10 tys. studentów każdego roku. Trudno więc odmówić rankingowi rzetelności. I to ci właśnie studenci wskazują między- narodowe, wielkie korporacje jako swoich idealnych pracodawców. Czyli albo mamy do czynienia z jakąś zbiorową halucynacją, albo te firmy mają jednak świetny wizerunek. Fabryk z "Dzisiejszych czasów" trzeba raczej szukać na Dalekim Wschodzie. Już raczej nie w Polsce. // Dlaczego stereotyp każe nam myśleć, że gdzie zaczyna się korporacja, tam kończy się wolność? Dobrze sformułowane pytanie. To właśnie jest stereotyp. Nie wiem dlaczego i komu ten stereotyp każe tak myśleć. Wszystko pewnie zależy od tego, jak pojmujemy wolność. // Jest więc wolność w korporacji, czy też trzeba ją sobie wywalczyć? Dla jednego wolnością jest po prostu nie- Ludzie przychodzą do pracy i mówią "to teraz mnie rozwijajcie". Chcą by im zaplanować szkolenia na kilka lat do przodu. Nie zauważają, że najważniejszy jest tak naprawdę tzw. "on the job training" i informacja zwrotna, którą dostają na co dzień. MacieJ MaKUsZeWsKi FORUM | NR 10 | 2013 przemęczanie się. Lenistwo. W tej sytuacji polecam wyjazd do jakiejś dziczy i polowania oraz zbieractwo. Chociaż, jakby nie było, to też ciężka robota. Kto inny powie, że czuje się zniewo- lony kiedy otaczają go miliony procedur. Gwarantuję, że można spotkać małe i średnie firmy, które są naładowane większą liczbą procedur niż niejedna korporacja. Nie mówiąc już o tym, ile biurokracji kosztuje praca na swoim. A jeśli ktoś chce robić to co kocha, to niech to robi. Jeśli kocha teatr i chce się z tym wiązać zawodowo, to niech odpuści sobie EY. Poważnie – nie polecam. Znam naprawdę wiele osób, które chciałyby robić co innego w życiu, a jednak idą do korporacji, bo na przykład ktoś od nich tego oczekuje. To jest bez sensu. Są też tacy ludzie, którzy czują się wolni kiedy jeżdżą na snowboardzie, grają na gitarze i pływają na desce surfingowej. A jednocześnie są całkiem nieźli w marketingu i lubią swoją pracę. Do tych zaliczam się ja. Pracuję przez wiele miesięcy i, częściej niż nie, lubię to co robię. A potem jadę gdzie chcę i robię to co chcę. I jest dobrze. // Ci, którzy odeszli z korporacji, mówią jednak o poczuciu wolności, który ich ogarnia? Widocznie od początku tak naprawdę nie chcieli pracować w korporacji. Albo po prostu nie wiedzieli, z czym to się wiąże. Mieli większe oczekiwania. Są na przykład tacy ludzie, którzy słyszeli, że w korporacji X są fajne możliwości rozwoju. Przychodzą do pracy i mówią „to teraz mnie rozwijajcie”. Chcą, żeby im zaplanować szkolenia na kilka lat do przodu. Nie zauważają, że najważniejszy jest tak naprawdę tzw. „on the job training” i informacja zwrotna, którą dostają za swoją pracę na co dzień. Kiedy chcę odbyć jakieś szkolenie, analizuję informacje zwrotne, które otrzymuję. Szukam luk w wiedzy. Następnie sam znajduję sobie szkolenia i konferencje. Po prostu idę do szefa mówiąc, że chcę jechać tu i tu, bo nauczę się tego i tego. Można to chyba nazwać jakąś wolnością? // a takie elementy jak strój, korporacyjne wymogi dotyczące standardów zachowania WOLNOŚĆ | 9 się, polityczna poprawność, itd., czy to nie są więzy krępujące indywidualizm? Mam wrażenie, że kwestia stroju jest często wyolbrzymiana. Na przykład w firmach, które zajmują się sprzedawaniem wiedzy – takich jak EY – nie powinno dziwić to, że kiedy idziemy na spotkanie z członkiem zarządu dużego banku, to należy założyć garnitur. Możemy się spodziewać, że na 99% ten człowiek będzie ubrany w strój oficjalny i powinniśmy mu okazać szacunek nie przychodząc do niego w japonkach i tank topie. A że takich spotkań dziennie jest kilka, bo po prostu na tym polega ta praca, trzeba chodzić do biura w garniturze. Nie dajmy się jednak zwariować. Osoby pracujące w EY np. w działach marketingu czy IT, nie mają obowiązku zakładania garnituru do pracy każdego dnia. A prywatnie uważam też, że dobrze dopasowany garnitur z dobrego materiału może być prawie tak wygodny jak dres. Warto odwiedzić krawca i zapłacić więcej, żeby mieć w pracy komfort – nawet przychodząc „pod krawatem”. Co do politycznej poprawności – nie wiem dokładnie o czym mowa, ale chyba o tym, że większość międzynarodowych korporacji ma w swoich wartościach coś takiego jak „encourage diversity”. Wynika to z ich zasięgu i tego, że spotykają się w nich bardzo różne kultury. Myślę, że korporacje w ten sposób uczą szacunku dla odmiennego wyglądu, poglądów, itd., i uważam to za bardzo pożyteczne. Poza tym akurat na bazie własnych doświadczeń myślę, że z trzech firm, w których pracowałem dotychczas, to właśnie w korporacji ludzie są ze sobą najbardziej szczerzy. Czasem do bólu, ale jest to bardzo ważne. W małej firmie często ludzie, z którymi pracujesz stają się Twoimi przyjaciółmi, co nie pozwala ci na pełną szczerość, bo nie chcesz urazić ich uczuć. W dłuższym okresie to bardzo szkodliwe. // Czy w dużej firmie i w rygorach jej standardów jest miejsce na kreatywność i nowatorstwo? A czy Apple jest małą firmą? Google? Nie wiem skąd wzięło się przekonanie, że to mały biznes jest innowacyjny. Wszystkie badania pokazują, że to w korporacjach rodzą się innowacje. Taki IBM patentuje kilka tysięcy rozwiązań rocznie. Prawdziwe innowacje rodzą się w wielkich firmach, bo to one mają pieniądze na to, by inwestować w innowacje. I dawać godziwe wynagrodzenie ludziom, którzy je tworzą. // Dla wielu młodych ludzi praca w znanej firmie jest celem i ważnym elementem kariery. Co mogą otrzymać i czego oczekiwać? Myślę, że wiele z tego co mogą otrzymać opisałem powyżej. Do tego dochodzi, w przypadku niektórych korporacji, dobre wynagrodzenie. Oczekiwać można na pewno ciężkiej pracy. Naprawdę warto zaliczyć epizod w kor- osób, le ie w ę d w a r p Znam na robić co y b y ł a i c h c e r któ nak d e j a , u i c y ż innego w ji, bo na c a r o p r o k o d idą ich tego n d o ś o t k d ła k przy u. s n e s z e b t s je o oczekuje. T poracji, na przykład przed założeniem własnej firmy. Wtedy przekonujemy się, jak można organizować samego siebie, pracę zespołu, itd. W korporacji można się też nauczyć zarządzania ludźmi – obserwując różne style przywództwa u różnych menedżerów. Można też oczekiwać dużej satysfakcji kiedy np. już zamkniemy projekt i dostaniemy dobry feedback. dwa lata. Potem spędziłem cztery lata w jednej z największych w Polsce agencji PR należącej do grupy komunikacji marketingowej Havas. A potem było 2,5 roku w EY na stanowisku koordynatora, a niedawno spotkał mnie awans menedżerski. // Jakich ludzi poszukuje EY? Tu muszę po prostu odesłać do ogłoszeń rekrutacyjnych i naszej strony www.ey.com. pl/kariera. Ale co do zasady to szukamy ludzi mądrych, ambitnych, zaangażowanych, kreatywnych. Takich, którzy potrafią wziąć sprawy w swoje ręce kiedy jest jakiś problem i poprowadzić zespół tak, aby znaleźć rozwiązanie i wdrożyć je jak najszybciej. Krótko mówiąc – ogarniętych. // Co uczelnia dała Ci najcenniejszego? Tu mógłbym się rozgadać. Ale na pewno ważne jest to, że nigdy nie zboczyłem z raz obranej ścieżki. Chciałem pracować w marketingu i PR, i to robię. A specjalizacja na UE bardzo mi pomogła. Na PEiPR można się doskonale przygotować do zawodu PRowca. Po prostu. Wiele żmudnych ćwiczeń z tekstem (na takich przedmiotach jak stylistyka i kultura języka polskiego) oraz wiedza teoretyczna przekazana przez prof. Ławniczaka i wiele innych czynników, dają potem doskonałe efekty. // Jaka była Twoja droga z ław uczelnianych na stanowisko menedżera komunikacyjnego czołowej firmy doradczej na świecie? Zacząłem praktyki w mediach na trzecim roku studiów. Następnie pracowałem w niewielkiej, poznańskiej agencji PR przez prawie // Czy widzisz jakieś różnice między młodymi rocznikami, a tymi sprzed kilku lat? Są ludzie, którzy chcą coś robić i coś osiągnąć i tacy, którzy całe życie czekają, aż coś im spadnie z nieba. To chyba nie ma nic wspólnego z rocznikiem. FORUM | NR 10 | 2013 10 | WOLNOŚĆ Szukaj tego, co chcesz robić Jeśli coś jest twoją pasją, ale nie wiążesz swojej kariery zawodowej z tą dziedziną, wybierz ją jako drugi kierunek lub sam się dokształcaj w tym obszarze. Nie marnuj pięciu lat na to, żeby mieć wyłącznie tytuł magistra. Pracodawcy nie szukają dziś magistrów – mówi Anna Wiatr, dyrektor zarządzająca polskiego oddziału Nicholson International. Rozmawiał | Dr Jacek Trębecki // Ile CV, listów motywacyjnych i ludzi co roku przechodzi przez firmę Nicholson International? Specjalizujemy się w obsadzaniu stanowisk menedżerskich i specjalistycznych. Docieramy do kandydatów poprzez poszukiwania bezpośrednie. Nie prowadzimy masowych rekrutacji, Anna Wiatr Dyrektor zarządzająca w polskim oddziale Nicholson International, firmy konsultingowej świadczącej usługi głównie w obszarze Executive Search. Absolwentka Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu. W roku 2008 ukończyła studia w Chartered Institute of Personnel and Development (CIPD) w Londynie z zakresu HR Management. FORUM | NR 10 | 2013 zatem życiorysów nie jest tak dużo, jak w przypadku firm, które prowadzą rekrutacje na stanowiska niższego szczebla czy masowe. I tak jest ich dużo, coraz więcej. Wynika to z tego, że dziś łatwiej jest zaprezentować swój życiorys. Są to głównie e-maile, coraz częściej kandydaci prezentują CV na portalach biznesowych, np. LinkedIn czy Goldenline. // Jakie błędy popełniają ich autorzy? Nie widać w nich ciekawego człowieka, indywidualności. Biorę dwa życiorysy do ręki i jedyne, co je różni, to dane osobowe. Nawet forma graficzna jest taka sama, ściągnięta z internetu. A chcę zobaczyć w CV konkretnego człowieka. Weźmy zainteresowania – standardowo widzę: literatura, sport, muzyka i psychologia. Przepytam takiego kandydata ze szwedzkiego kryminału (lubię), z pierwszej dziesiątki ATP (śledzę), muzyki Beatlesów (moja pasja) i sposobów motywowania pracowników (jedna z moich specjalizacji). Skoro się tym interesuje, to powinien odpowiedzieć. Ale nie odpowie. Chcę widzieć KOGOŚ w życiorysie. Kogoś ciekawego, konkretnego. Dostałam ostatnio CV, w którym w punkcie zainteresowania kandydat napisał: filmy pornograficzne z lat 70-tych. Pojawił się uśmiech, ale z drugiej strony.... to jest coś konkretnego. Nie wiedziałam, co interesuje kandydata w tych filmach. Zaprosiłam go na spotkanie, bo się wyróżnił, bo zobaczyłam kogoś. // Na jakie czynniki zwraca się uwagę w pierwszej kolejności? Szukamy, czy kandydat spełnia twarde wymogi profilu idealnego kandydata: branża, obszar j czasem e t a , je a d y z r p . Są m o t n e lw Pokora się o s b a zesnym łc ó p dzi s o ł w m je , u y k z a r c r b o i b ę rzedsi p , i iast. w o m j h o c y b t e a z n r ć p ie z id y chcą w t k fe e , y c b y z s razu. i d o i z d o h c y z r p Nie wszystko zawodowy, język obcy, rodzaj doświadczenia. Gdy się zgadzają, szukam, co go jeszcze wyróżnia – na przykład zainteresowania. Lubię CV, w których kandydat spojrzał na swoją pracę/staż od strony tego, co dzięki niej osiągnął. Zazwyczaj wymienia zadania, które wykonywał, często skopiowane z opisu stanowiska. Ja chcę widzieć, czego go dana praca nauczyła. Co osiągnął, co rozwinął. Nie chodzi wyłącznie o twarde wskaźniki efektywności, ale też o kompetencje. // Czy są jakieś cechy odróżniające absolwentów od ich starszych kolegów? Dziś inaczej się studiuje. Inny jest dostęp do wiedzy, języków obcych, praktyk, informacji. Krąży taki obrazek w Internecie – absolwent amerykańskiej uczelni po otrzymaniu dyplomu przemawia: „I want to thank Google, Wikipedia and whoever invented the copy and paste”. Przerysowany obraz współczesnego absolwenta, ale trochę w tym prawdy. On ma gdzie szukać i wie gdzie szukać. Potrafi szybciej odnajdywać się w gąszczu informacji, ale ta łatwość bywa zgubna w pracy. To, że umiesz połączyć informację A z informacją B, to za mało. W pracy są ważne też inne elementy. Pokora się przydaje, a tej czasem brakuje współczesnym absolwentom. Są przebojowi, przedsiębiorczy, młodzi i szybcy, efekty chcą widzieć natychmiast. Nie wszystko przychodzi od razu. Najpierw trzeba trochę popracować. // Jak zaplanować ścieżkę kariery? W czasach, kiedy jedyną stałą rzeczą jest zmiana, nie sposób planować. Przynajmniej, gdy myślimy o planowaniu w standardowy sposób. Pytanie: „gdzie widzisz siebie za 5 lat”, jest dziś pozbawione sensu. Dziś nie mówiłabym o planowaniu kariery, a bardziej o przygotowaniu się do niej. I tutaj wybór studiów, wiedzy, po którą sięgamy, jest kluczowy. Należałoby zacząć od zdefiniowania tego, co chcemy w przyszłości robić. W szybko zmieniającym się otoczeniu często trudno odpowiedzieć, jaki to będzie zawód. Jednak można się zastanowić, co jest dla nas cenne, wartościowe. Czy to jest praca w konkretnej branży? Czy chcemy zarządzać ludźmi? Czy lubimy pracować z liczbami? I wybrać takie studia, kursy, które pozwolą nam rozwijać wiedzę w danym kierunku. Niech to początkowo będzie wiedza, którą łatwo „przenosić”, bo decyzje też mamy prawo zmieniać. Zatem: określ swoje potrzeby, zrób krok w danym kierunku, a po jego zrobieniu zastanów się, czego się nauczyłeś. Wyciągnąwszy wnioski, zrób kolejny krok, itd. Etap refleksji jest bardzo ważny. // Na co zwrócić uwagę na etapie studiów? Bądź aktywny, korzystaj z praktyk, staży. Nawet najgorszy cię czegoś nauczy. Wyciągaj wnioski, zawieraj znajomości. Zrób wszystko, co pozwoli ci określić siebie w kontekście przyszłej, wymarzonej pracy. Rozwijaj kompetencje, które cię do tego celu przybliżą. Zdobywaj wiedzę, która jest „transferable”. Jeśli zmienisz decyzję, co do swojej przyszłości, łatwo ją przeniesiesz do innego obszaru. Jest takie powiedzenie: na zrobienie kariery nigdy nie jest za wcześnie, dopóki nie jest za późno. Studia to dobry czas, żeby zdefiniować Na zrobienie kariery nigdy nie jest za wcześnie, dopóki nie jest za późno. studia to dobry czas, żeby zdefiniować siebie i swoją wymarzoną karierę. Tylko będąc aktywnym jesteś w stanie to zrobić. siebie i swoją wymarzoną karierę. Tylko będąc aktywnym jesteś w stanie to zrobić. Znajdź swoją pasję, a jeśli już znalazłeś, rozwijaj ją. // Czy kariera musi oznaczać rezygnację z wolności osobistej? Każdy powinien zdefiniować, czym jest dla niego wolność. Dla jednego to dużo zer na koncie. Dla innego, to posiadanie czasu na własne pasje. Jeszcze inny powie, że chce być wolny od podejmowania decyzji, dokonywania wyborów, brania odpowiedzialności za innych. Od wolności powinniśmy wyjść, wybierając ścieżkę kariery. Jeśli dla kogoś wolnością jest możliwość podróżowania, niech zostanie rezydentem w biurze podróży. Jeśli realizacja hobby sportowego, niech zostanie menedżerem firmy sportowej. Jeśli chcesz być wolny od odpowiedzialności za innych, zostań ekspertem w dziedzinie, którą lubisz. Nie menedżerem, specjalistą. Nie każdy musi być menedżerem. WOLNOŚĆ | 11 // Czy nie jest za dużym ryzykiem wybieranie zawodu, który jest hobby? Nie ma wtedy odpoczynku, odskoczni, odreagowania. Jest powiedzenie: choose the job you love and you will never work a day in your life. Gdy twoja praca jest hobby, to ciągle odpoczywasz. A tak serio, jeśli masz pasję i chcesz zamienić ją w biznes, przygotuj się na ciężką pracę na początku, w weekendy, wieczorami. A jeśli pracujesz w zawodzie, który nie jest twoim hobby, a może nawet go nie lubisz... przygotuj się na ciężką pracę na początku, w weekendy, wieczorami. A po kilku latach? W pierwszym przypadku jesteś zapracowany i szczęśliwy. W drugim, zapracowany i sfrustrowany. Zaryzykowałabym. // Płynny czas pracy, komórka i laptop powodują, że gdziekolwiek i w dowolnym czasie jesteś w zasięgu, w pracy. zniknęło pojęcie godzin pracy i czasu wolnego. Na przykład tekst tego wywiadu pisałem w sobotę rano. Tekst pisałeś w sobotę, ale siedzimy teraz w kawiarni, rozmawiamy, śmiejemy, a jest wtorek, godz. 13.00. Nie narzekajmy więc. Rzeczywiście dziś mówi się więcej o zadaniowym podejściu do pracy, elastycznym czasie. Tyle, że to jest nasze oczekiwanie jako pracowników. Komórkę można łatwo wyłączyć, dobry pracodawca to zrozumie. A takiego przecież szukamy. // Jesteś szefem jednej z poważniejszych firm doradztwa personalnego. Czy hr to twoje hobby? HR lubię, nawet bardzo. Czy to już hobby, nie wiem. Znam się na tym, śledzę nowinki, staram się w tym obszarze rozwijać, zapytana odpowiem. Ale mam też inne pasje poza pracą, które są ze mną dłużej niż HR. To wszystko daje mi poczucie wolności. Podkreślę – razem. Zdarza mi się przygotowywać coś dla klienta w weekendy lub późnymi wieczorami. Znajdę jednak czas na godzinę czy dwie tenisa w tygodniu. A pracować mogę słuchając Beatlesów. To jest moja wolność. Nie zapominam jednak, że okupiona ciężką pracą. Bywało, że i nocą. „Let it be” wielokrotnie pomagało. I spora grupa wspaniałych ludzi, których miałam szczęście poznać. // Jakaś recepta? żelazna rada? Czytałam kiedyś wywiad ze Stevem Jobsem dotyczący wiary we własną intuicję, ale w kontekście pracy, tej wymarzonej. Dwa zdania się tam przewijały: „keep looking” i „don’t settle”. Ja się pod tym podpisuję. Nie przestawaj szukać wymarzonej, idealnej pracy. Jeśli robisz coś, co ci nie odpowiada, czego nie lubisz, szukaj dalej. Intuicja podpowie ci, kiedy już znajdziesz. Szukaj wymarzonej pracy, szukaj siebie i swojej wolności. Don’t settle! FORUM | NR 10 | 2013 12 | WOLNOŚĆ Dobry start Rozmawiał | Dr Jacek Trębecki O swobodzie podejmowania decyzji i ponoszeniu odpowiedzialności za nie, z MarkiemZefirianem, Prezesem Zarządu Starter Sp. z o.o., lidera branży usług car assistance, absolwentem Uniwersytetu Ekonomicznego rozmawiał dr Jacek Trębecki. // Czy czujesz się wolnym człowiekiem? To bardzo filozoficzne i trudne pytanie, jak na początek rozmowy. Rozumiem, że to jak trzęsienie ziemi, po którym napięcie rośnie… // Jak wygląda typowy dzień pracy prezesa dużej firmy sektora usług motoryzacyjnych? Zdecydowanie łatwiej… Na mój plan dnia składają się zarówno zajęcia codzienne i cotygodniowe rutynowe, jak również te zaplanowane z pewnym wyprzedzeniem i umieszczone przeze mnie lub moją asystentkę w kalendarzu. Trudno zatem powiedzieć, że jest coś takiego jak typowy dzień pracy. Przynajmniej raz każdego dnia staram się przejść po całej firmie, przywitać się z wszystkimi pracownikami i zamienić kilka słów. Codziennie sprawdzam dokumenty do przeprocesowania na dany dzień, korespondencję papierową i korespondencję emailową. Najważ- starter Firma powstała w 2000 r. Kapitał niemiecki, holenderski, belgijski i australijski. Głównym udziałowcem jest niemiecki automobilklub ADAC. Siedziba firmy znajduje się w Poznaniu, firma zatrudnia ok. 90 osób oraz współpracuje z siecią kilkuset partnerów w całej Polsce. Dostarcza kompleksowe usługi Assistance w przypadku awarii lub wypadku samochodu (naprawa na drodze, holowanie, samochód zastępczy, itd.). Współpracuje głównie z producentami samochodów, towarzystwami ubezpieczeń oraz branżą Car Fleet Management. Obecny udział w segmencie rynku Assistance samochodów na gwarancji wynosi ok. 45%. FORUM | NR 10 | 2013 niejsze jednak jest zapoznanie się z kalendarzem i zadaniami wpisanymi na dany dzień. W kalendarzu są wpisane konkretne godziny spotkań, telekonferencji czy innych zadań, do których muszę się odpowiednio przygotować. Rytm moich zajęć wyznaczany jest raczej tygodniami. Przykładowo raz w tygodniu mam indywidualne spotkania z każdym z moich bezpośrednich współpracowników, czyli z moją asystentką i pozostałymi dyrektorami. To nie znaczy, że poza tym się nie spotykamy lub nie rozmawiamy, wręcz przeciwnie. Chodzi jednak o to, aby był wyznaczony stały i z góry określony termin, kiedy jestem do ich dyspozycji i kiedy możemy przedyskutować wszystkie realizowane na bieżąco zadania oraz plany na najbliższy czas. Dzięki temu możemy się do tych spotkań lepiej przygotować. Dla przykładu, z dyrektorem sprzedaży omawiamy przygotowywane przez nas oferty, toczące się procesy przetargowe, jak również relacje z klientami. Z dyrektorem finansowym analizujemy bieżące wyniki firmy, płynność finansową oraz sytuację na rynku walutowym z racji wykonywanych przez nas transakcji z zagranicznymi partnerami. Raz w tygodniu, ścisłe kierownictwo firmy spotyka się na management meetingu. Omawiamy na nim wszystkie bieżące sprawy dotyczące całej firmy lub kliku działów jednocześnie. W ciągu tygodnia mamy ponadto szereg spotkań związanych z realizowanymi projektami, w których uczestniczą zarówno nasi pracownicy, jak i partnerzy lub doradcy zewnętrzni. Przynajmniej jeden dzień w tygodniu przeznaczam na spotkania z obecnymi lub potencjalnymi klientami. To bardzo ważne dla mnie i dla firmy, gdyż ostatecznie to od naszych klientów zależy rozwój firmy. Jako jej szef muszę mieć z nimi kontakt i ich rozumieć. WOLNOŚĆ | 13 // Gdzie tu jest w takim razie miejsce na wolność? Zanim odpowiem na to pytanie muszę wyjaśnić, że zasadniczo menedżer pełni w firmie rolę zarządcy powierzonego mu przez udziałowców majątku, o który powinien jak najlepiej się troszczyć i który powinien pomnażać. Jako menedżer jestem świadom mojej roli w firmie, celów i odpowiedzialności zarówno wobec właścicieli, klientów, partnerów, jak i pracowników. Moja wolność ma zatem pewne granice, które wyznaczone są przez różne interesy, również przez względy formalne związane z funkcjonowaniem firmy (np. umowa spółki czy regulamin zarządu). Z jednej strony mam ogromną swobodę w podejmowaniu decyzji, z drugiej zaś muszę znać i rozumieć granice tej swobody. Prawdą jest jednak, że wolność i swoboda w podejmowaniu decyzji oraz działań zmienia się i wzrasta wraz z pokonywaniem kolejnych szczebli w strukturze firmy, czyli tzw. awansem. Początkujący pracownicy powinni liczyć się z tym, że często ich praca będzie odbywać się pod nadzorem i polegać będzie na realizowaniu dość precyzyjnie określonych zadań. Jeśli jednak posiadają odpowiednie umiejętności oraz wykazują się odpowiednim zaangażowaniem, mają szansę na przechodzenie na kolejne poziomy odpowiedzialności, które wiążą się najczęściej z większą swobodą oraz samodzielnością, czyli można powiedzieć: zawodową wolnością. Nie tylko zarządzanie całą firmą, ale również stopniowe pokonywanie tej drogi i dokonywane na niej postępy dają ogromną satysfakcję. // Jak zatem brzmi Twoja definicja wolności? Dla mnie wolność oznacza przede wszystkim swobodę w podejmowaniu decyzji. Zresztą Menedżer musi lubić podejmować decyzje i nie bać się związanej z tym odpowiedzialności. Osobiście staram się podejmować takie decyzje, z których skutkami sam będę mógł żyć za rok, dwa lub pięć. dla menedżera podejmowanie decyzji jest jedną z dwóch głównych, obok zarządzania ludźmi, charakterystycznych cech wykonywanego przez niego zawodu. Swobodne podejmowanie decyzji daje ogromne poczucie wolności, bez którego trudno wyobrazić sobie zawód menedżera. Jest jeszcze druga strona tego medalu, mianowicie odpowiedzialność. Menedżer musi lubić podejmować decyzje i nie bać się związanej z tym odpowiedzialności. Osobiście staram się podejmować takie decyzję, z których skutkami sam będę mógł żyć za rok, dwa lub pięć. Nigdy nie podejmuję decyzji zakładając, że „jakoś to będzie”. Dlatego też raczej sam wyznaczam sobie granice wolności kierując się swoją najlepszą wiedzą, doświadczeniem i zdrowym rozsądkiem. Mam przy tym to szczęście, że udziałowcy naszej firmy to bardzo renomowane i silne organizacje, dające mi szerokie pole do działania. Jest to niezwykle ważne, gdyż ich zaufanie i pozostawiona mi swoboda są bardzo motywujące. CO MOŻE ZROBIĆ UCZELNIA, by zwiększyć szanse absolwentów na rynku pracy /według Marka Zefiriana/ Uczelnia powinna stawiać na: wysoki poziom merytoryczny oraz praktyczny studiów, wysokie standardy etyczne, uczciwość i profesjonalizm w relacjach między wykładowcami i studentami, naukę języków obcych tak, aby absolwent faktycznie dobrze znał przynajmniej dwa języki obce, naukę właściwej komunikacji (umiejętność budowania wypowiedzi, dokonywania analiz logicznych, wnioskowania, umiejętność logicznej i interesującej prezentacji), bliskie relacje z biznesem i organizowanie wykładów praktyków, staży oraz praktyk dla najlepszych studentów, wspieranie inicjatyw studentów związanych z zakładaniem własnego biznesu, inicjowanie i utrzymywanie relacji między absolwentami, np. klub absolwentów. Drugi aspekt autonomii to dla mnie robienie tego, co się lubi. Zawsze kierowałem się zasadą, że nie pracuję dla pieniędzy, tylko robię to co lubię. To znaczy również, że byłem zaangażowany, nie oszczędzałem się i nie kalkulowałem. W ostatecznym rozrachunku taka postawa bardzo się opłaca. Przede wszystkim jednak jeśli robi się to, co się lubi, nie odczuwa się przymusu pracy, który ogranicza poczucie niezależności i wolności. Pasja i zaangażowanie wcześniej czy później dadzą efekty, w tym efekty finansowe. // masz prawo mówić o sobie w kategoriach człowieka sukcesu, na ile do tego sukcesu przyczyniła się nasza uczelnia? Dla mnie osobiście miarą sukcesu jest stopień realizacji założonych celów, tzn. na ile moje założenia i plany udało się zrealizować. Myślę tu o wymiarze mojej firmy. Absolutnie nie porównuję się do innych osób, moich kolegów czy innych menedżerów, których znam lub o których można przeczytać w gazecie. Staram się koncentrować na tym co robię i robić to najlepiej jak potrafię. Mogę powiedzieć, że dotąd wiele udało mi się osiągnąć, ale mam też na swoim koncie porażki. Dzięki nim sukcesy smakują lepiej. FORUM | NR 10 | 2013 14 | WOLNOŚĆ ne w naszym kraju bardzo urosły przez ostatnie 20 lat i należą do europejskiej czołówki. Potrzebują inteligentnych i zaangażowanych pracowników, którzy mogą stać się prawdziwymi profesjonalistami, zdolnymi nimi w przyszłości kierować. Jest to szczególnie ważne w dobie szybkiego rozwoju nowoczesnych technologii. Właśnie ten rozwój stanowi wielkie wyzwanie i ogromną szansę dla młodego pokolenia. // Czy znasz przykłady tak szybkich karier wśród młodszego pokolenia? Akademia Ekonomiczna odegrała bardzo ważną rolę w mojej karierze zawodowej. Przede wszystkim moje studia przypadały na początek burzliwych przemian gospodarczych w Polsce na początku lat 90. W tym czasie AE wprowadziła do programu nowe dziedziny (np. mikroekonomia), które pomogły nam, studentom, odnaleźć się w nowej rzeczywistości. W tamtym czasie na uczelni pojawiły się również wykłady, kursy i programy prowadzone przez obcokrajowców. To był nasz pierwszy kontakt z prawdziwą gospodarką rynkową i, co by nie powiedzieć, z fachowym językiem angielskim w wydaniu native speakerów. Starałem się wykorzystać tę szansę najlepiej jak potrafiłem. Studiowanie na AE było również ważnym atutem dla zdobycia pierwszej pracy. Ważną rolę odegrała zgoda uczelni na studia w trybie indywidualnego toku studiów. Pozwoliło mi to już na trzecim roku studiów rozpocząć pracę w Ernst & Young. Kolejnym przełomowym dla mnie etapem były studia MBA, które AE realizowała wspólnie z EAP, berlińską szkołą biznesu. Myślę, że ukończenie tych studiów miało duży wpływ na możliwość pracy w Starterze, który w 49% należy do niemieckiego automobilklubu ADAC. // Wiesz, że młodsi z zazdrością mówią o nas, o pokoleniu 40-latków, że jesteśmy pokoleniem windziarzy. że weszliśmy na rynek pracy akurat wtedy, gdy znajomość języka i podstaw ekonomii wystarczyła do tego, by być prezesem, dyrektorem właściwie już na starcie. Czy dzisiaj możliwa jest taka ścieżka kariery? Słyszę to pytanie i uśmiecham się, bo myślę, że jest w tym trochę racji. Można bowiem powiedzieć, że moją pierwszą poważną pracę otrzymałem w windzie, którą przypadkowo jechałem razem z moim przyszłym szefem. Jadąc tych kilka pięter ucięliśmy sobie miłą pogawędkę, a następnego dnia on zaproponował mi pracę. Dziś, w erze rozmów kwalifikacyjnych, assessment center i testów psychologicznych, trudno sobie to wyobrazić. Wówczas, w nowej gospodarczej rzeczywistości, nasze młode pokolenie było jedynym, które mogło sprostać FORUM | NR 10 | 2013 Jeśli się robi to co się lubi, nie odczuwa się przymusu pracy, który ogranicza poczucie niezależności i wolności. Pasja i zaangażowanie wcześniej czy później dadzą efekty, w tym finansowe. wyzwaniu. To była wspaniała szansa, którą wielu z nas udało się wykorzystać, jednakże okupiona była bardzo ciężką pracą. Dzisiejsi 40-latkowie to pokolenie ciężko pracujących profesjonalistów, często stawiających pracę na pierwszym miejscu. Krzywdzące zatem byłoby stwierdzenie, że osiągnięte sukcesy przyszły łatwo. Trzeba było sprostać ogromnym i błyskawicznym zmianom makroekonomicznym oraz rosnącym z dnia na dzień wymaganiom rynku. Z mojej perspektywy dzisiejsze tempo życia wydaje się zdecydowanie wolniejsze w porównaniu z tym, co działo się na początku lat 90. Dziś również możliwa jest taka kariera i takie sukcesy, choć droga do nich jest nieco inna. Zarówno polskie, jak i zagraniczne firmy obec- Oczywiście, są przykłady szybkich karier zarówno w rozumieniu korporacyjnym, jak i biznesowym. Co ciekawe, dzisiejsze młode pokolenia to często ludzie bardzo otwarci na podejmowanie ryzyka związanego z rozwojem własnego biznesu. Zwróciłbym szczególną uwagę na kariery młodych polskich biznesmenów, którzy odnieśli sukces tworząc własne firmy, głównie w obszarze IT, Internetu, mediów społecznościowych i nowoczesnych technologii. To znak szczególny naszych czasów, z którego powinniśmy się cieszyć. Kilka z tych firm ma swoje siedziby w Poznaniu… // Trudno dziwić się ich frustracji. Czują się jednak od nas lepsi, znają więcej języków, mają międzynarodowe doświadczenia, a lądują na śmieciowych umowach i wiecznym stażu? Okres studiów to najlepszy czas, żeby zdobyć dobre teoretyczne podstawy i rzetelną wiedzę. Warto też mieć pozazawodowe pasje, które sprawiają, że zaciekawiamy innych ludzi. Bardzo ważny jest też wybór pierwszej pracy, gdyż często determinuje on dalszą ścieżkę zawodową. Chodzi o to, aby trafić do firmy posiadającej dobrą strategię rynkową i wysokie standardy zarządzania, dzięki czemu wiele można się w niej nauczyć. Z tego punktu widzenia cieszę się, że Starter jest firmą, do której trafiają zarówno studenci, jak i świeżo upieczeni absolwenci. Wierzę, że doświadczenia zdobyte w naszej firmie będą procentować w ich dalszej karierze zawodowej. WOLNOŚĆ | 15 Dwurzędówka wkratęPrinceofWales TEKST | Tomasz miler, www.milerszyje.pl FoTo | K. Łukowicz Kiedy mówię „Jestem tłumaczem”, wszyscy pytają: „Przysięgłym?”. Kiedy zaprzeczam, widzę szczery zawód. Na szczęście zawód ten znika już po chwili kiedy dodaję „…konferencyjnym”. Jak zapewne się domyślacie, jest to praca, w której nosi się krawat. Chciałbym dzisiaj pokazać przykład zestawu, który założyłbym do pracy podczas konferencji. Na początku muszę jednak dodać, że tłumaczenie symultaniczne zawsze wykonuje się w zespole składającym się z dwóch osób. Pracuję razem z Agnieszką, która po jakimś czasie siedzenia ze mną w biurze dniami (i często nocami), również połknęła bakcyla elegancji i zaczęła szyć na miarę pod moim okiem. Dzień konferencyjny zwykle zaczynam tak: Patrząc z boku, tłumaczenie konferencyjne jest pociągające! Podróże, ciekawi ludzie, poważne obrady i potężne konferencje. Wszystko to zarezerwowane jest jednak wyłącznie dla tych, którzy oprócz wiedzy i umiejętności językowo-komunikacyjnych, potrafią trzymać nerwy na wodzy (i często język za zębami). Nie da się ukryć, że to stresujący zawód i osoby, które nie potrafią poradzić sobie z nim emocjonalnie, nie powinny w ogóle zbliżać się do kabiny tłumaczeniowej. Moja przygoda z tłumaczeniami zaczęła się w STiJO UAM. Wymieniam tę szkołę ponieważ tam też zaczęła się moja przygoda z elegancją. Otóż dyrektor tej placówki – dr Witold Skowroński – swoim niezwykłym i przemyślanym w każdym detalu stylem, uzmysłowił mi, że wizerunek ma kolosalne znaczenie w pracy tłumacza. Później dał mi numer telefonu do mojego pierwszego krawca … i tak wszystko się zaczęło! Później myślę: „Gdzie ona jest?!” FORUM | NR 10 | 2013 16 | WOLNOŚĆ ...i zaczynam trenować m kiedy przyjd inę, którą zrobię zie. rych ó t k w , y t n e m o Są m waty” o s y d n a d „ ie ekstremaln bardzo wygląd jest y dla wizerunku. niekorzystn których zasada Są też takie, w nie sprawdza się za „orły są szare” dobrze. zymy, Jednak pomimo, że czasem się droc to, Za niła. spóź Agnieszka nigdy jeszcze się nie tak… y ądam wygl y, kabin kiedy już zmierzamy do j ele…co czyni z nas jednym z najbardzie aczetłum ołów zesp h iętyc ganckich i uśmiechn niowych w kraju. Garnitur jest Historia mojego dzisiejszego garnituru prew go mał otrzy tata mój Otóż ita! niesamow my ten zencie od znajomego Holendra. Znajo jeszsię czasy e najwyraźniej myśli, że w Polsc do raz ie, tann nieus waż cze nie zeminiły ponie j… ęście najcz które ”, „dary tacie yła roku, przys czyłem no cóż, nie przydają się. Jednak gdy zoba ierzyć tę dwurzędówkę, postanowiłem przym e, stani anym opłak w był ją dla picu. Garnitur m, zegłe dostr h zinac oględ h pnyc ale po wstę , mógłby że gdyby poświęcić mu trochę serca iach! zdjęc na j dzisia wyglądać tak jak wygląda ać! dział ć Postanowiłem zaczą Rewitalizacja garnituru mi Plan rewitalizacji nie był prosty i zajął do itur garn łem odda ierw kilka tygodni. Najp ścią rado z ił, wróc y Kied j. iczne pralni chem g/m b.) zauważyłem, że delikatna (około 220 i nie sza czyst jest ła, włoska tkanina odmłodnia obasię ę troch czego łki, rozpadła się na kawa to wear), wiałem. Garnitury RTW (ang. ready z reguły h, które są na mnie dobre w ramionac dlatego ja niż zego są uszyte na kogoś wyżs enia. skróc do nie spod łem natychmiast odda ch który , ietów mank nie doda o też m Poprosiłe wcześniej nie było. m ze Największym problemem związany około h iarac wym o a dziur spodniami była nabyła a eczn Koni du. przo z udzie na 5×5 mm FORUM | NR 10 | 2013 iwa dzięki prawa spodni, która okazała się możl krawca przez ym owan zach riału mate kom reszt rynaniu „bad im po skracaniu spodni. Po krótk h jącyc oferu firm szość ku” okazało się, że więk ła wysy tak i ania cerow ego tyczn usługę artys ski w Łoswoje zlecenia do pracowni Pawlikow opisadnie dokła i dzi. Zadzwoniłem tam zatem ę Musz nie. spod moje awić łem jak należy napr nie zada e swoj nał wyko d zakła że powiedzieć, zarówno wspaniale, odtwarzając manualnie splot jak i wzór (!) tkaniny. Upewniwsz y się, że sp odnie będz nosić, postan ie można owiłem zabr ać się za m Wymieniłem arynarkę. w niej wszys tko co można podszewki. oprócz Zmienione zostały guzi rynarce po ki, w majawiły się nowe, ręcz obszycia dz nie robione iurek, a takż e nowe po butonierki. większone Marynarka została takż wana. Muszę e wytalioprzyznać, że efekt przeró oczekiwania sł moje , ponieważ garnitur, kt łem od kraw óry odebra ca wyglądał z zewnątrz jak nowy! praktycznie WOLNOŚĆ | 17 Zestaw Kontrastują ce połączen ia krawata, i garnituru koszuli są łatwe do zestawienia, oczywiste. ale także Dlatego tym razem post porwać się anowiłem na nieco gł ęb szą wodę i wać zestaw spróbou bardziej stonowaneg rym charak o, w któteru nadaje gra wzorów kontrast ko i subtelny lorów. Jestem bardzo zado z efektu. Św wolony ietnie spraw dził się tuta ny krawat K j jasnozieloaiser z Gentl eman’s Cho ną kratkę. Z ice w drobestaw pozw ala mi pełnić cza, który pr rolę tłumazecież jest tł em. Ubrania aby podkre są po to, ślać rolę no szącego i po ją pełnić. Są m ag ać mu momenty, w których ekst „dandysowat remalnie y” wygląd je st bardo niek dla wizerun orzystny ku. Są też ta ki e, w któryc „orły są szar h zasada e” nie spraw dza się dobr ze. ponieważ rozporki z tyłu lekko rozchodzą się, h bioder. moic do ny sowa dopa był nie itur garn omfort, dysk Ubranie to sprawia mi pewien dawno już które , ówki gdyż spodnie to biodr z wyżi szelk na i niam spod temu zastąpiłem powinna a nark mary długa Przy m. stane szym w stronę także kierować wprawnego odbiorcę nany wyko itur garn u, lat 90tych. No i w końc ie eczn ostat i ie itywn defin y wełn z około 220g nie są dla ny tkani typu tego że tezę, a ierdz potw zaledwie krępych mężczyzn - mogę go nosić przez kilka godzin. mnóPodsumowując, garnitur ten dał mi esu renoproc z wy zaba ej dobr i ści rado stwo mi się nim wacji, a także atmosfery, którą udało kiedy go ji okaz kilku wytworzyć podczas tych ć, że edzie powi łbym chcia k jedna nosiłem. Jeśli . ałbym skłam , sowe luksu nie to ubra Backstage Nie pomyl faktów! tnie To włoski garnitur RTW, który świe ć, ukry k jedna się da Nie iach. wygląda na zdjęc , łbym chcia Nie . mnie dla y uszyt ł że nie zosta że luzji, doprowadzić nikogo do błędnej konk andu i można wyskoczyć sobie do second-h dobry jak kupić ganritur, który jest równie dzisiaj ten zuję Poka ę. miar na y garnitur uszyt wa histocieka nim za stoi waż ponie garnitur on wolny jest ria. Warto jednak dodać, że nie ydowazdec on ma od wad. Przede wszystkim cz tego Opró ona. rami ite podb o nie zbyt mocn zaA teraz muszą mi Państwo wybaczyć, nąć drzwi zamk ę musz i a rencj konfe się a czyn ać się od kabiny. Od teraz będę komunikow lnie. erba niew z Agnieszką wyłącznie FORUM | NR 10 | 2013 18 | WOLNOŚĆ Blue de Genes, czyli malowany ptak TEKST | Monika Bogdał W opinii poznańskich środowisk akademickich, Uniwersytet Ekonomiczny słynie z nieco większego formalizmu, lekko korporacyjnego sznytu, przywiązania do klasycznej bankowej elegancji. O wyjątkach od tej reguły pisze Monika Bogdał. U roczysta chwila w życiu Uczelni – Aula zapełnia się zaproszonymi gośćmi. Wśród ceremonialnej czerni i granatów garniturów oraz garsonek, białych lub prążkowanych gorsów koszul, spinek i mankietów wyróżnia się jedna postać. Ci mniej obeznani z pracownikami Uniwersytetu Ekonomicznego zastanawiają się, kim może być osoba o długich włosach i lekko egzotycznych rysach. I dlaczego zdecydował się przyjść w dżinsowych spodniach i bluzie. Ci znający Uczelnię nie są zdziwieni. Wiedzą, że to nie egzystencjalny poeta lub muzyk. I jedni, i drudzy myślą o granicach swobody w ubiorze i o tym, jaki wpływ na wizerunek Uczelni mają osoby, które z różnych powodów można nazwać oryginałami. Jedyne, czego w życiu żałuję, to tego, że nie wymyśliłem dżinsów – stwierdził projektant mody, Yves Saint Laurent. Konserwatyści, dla których garnitur to nie tylko standard, ale przede wszystkim oznaka stylu, szacunku czy kultury, patrząc na profesora Janusza Tomidajewicza mogą sparafrazować znanego kreatora i powiedzieć „Jedyne czego żałuję, to że ktoś wymyślił dżins”. Nietrudno się dziwić – według autorytetów w zakresie kultury FORUM | NR 10 | 2013 i savoir vivre`u, wyznacznikiem pewnych standardów jest właśnie strój. Bastionem klasycznej elegancji pozostaje ciemny garnitur, z białą koszulą i krawatem, które wraz z ciemnym obuwiem i paskiem do spodni wyznaczają ponadczasowy kanon elegancji na oficjalne okazje. Rzut oka na korytarze Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu pozwala stwierdzić, że dla większości pracowników naukowych również codzienne wykłady, ćwiczenia czy seminaria są taką oficjalną okazją. Uniwersytet nie ma oficjalnych regulacji dotyczących stroju pracowników. Ich wybór odzwierciedla zarówno potrzebę wyróżnienia się, ale również utrzymania pewnych standardów. Część osób strój traktuje również jako przejaw szacunku dla studentów i współpracowników. Sposób ubierania się zależy w dużej mierze od dziedziny nauki, którą się reprezentuje. Dlatego ekonomiści, którym blisko jest do świata polityki i biznesu, na ogół preferują bardziej formalny strój, w którym dominuje czerń i granat. Jest to w pewnym sensie kwestia dyscypliny. Chociaż trzeba przyznać, że Polacy WOLNOŚĆ | 19 ł drugi a t s w o p ie n t la 0 Przez ponad 13produkt, bez którego tak plastycznyie można się obejść. właściwie n zestrzeni lat dżinsy Chociaż na prj i kolor w zależności od zmieniały kró ndów i humoru właścicieli, aktualnych trenia łączy ludzi niezależnie fakt ich noszei czy zasobności portfela. od wieku, płc są w tej sprawie nieco bardziej sztywni niż inni Europejczycy – potwierdza profesor Janusz Tomidajewicz, który z konsekwentnie noszonych dżinsów uczynił swój znak rozpoznawczy. Na swoją obronę mógłby dodać, że dżinsy są ponadczasowe i nieśmiertelne, a przez lata wywalczyły silną pozycję na rynku odzieżowym. W USA każdego roku kupuje się ich 450 mln par za około 12 mld dolarów. Podobnie jest w Europie. Dżinsy to jednak coś więcej niż materiał – dla niektórych stały się symbolem buntu, niezależności i swobody, także tej ideowej. Wdzierając się w miejsca zarezerwowane dotąd dla strojów bardziej formalnych, akcentują zmianę w naszej mentalności i kulturze. Czy jednak Uniwersytet to dobre miejsce na akcentowanie zmian w mentalności i kulturze i jak daleko można zmiany akcentować? W PoszUkIWaNIU WzorCóW Chociaż dżinsy już dawno zagościły na światowych wybiegach i doczekały się stylizacji kreatorów mody, dla środowisk nauki i biznesu nadal standardem są przecież garnitury, białe koszule i krawaty. Para amerykańskich badaczy Terrence E. Deal oraz Allan A. Kennedy dokonała analizy dwóch charakterystycznych dla kultur korporacyjnych czynników: wielkości ryzyka, jakie wiąże się z podejmowanym w danej kulturze decyzjami i szybkości, z jaką to ryzyko następuje. Sklasyfikowali cztery typy kultur korporacyjnych: kultura macho, kultura chleba i igrzysk, analityczna kultura przedsięwzięć oraz kultura procesu. Elementami wyróżniającymi je są m.in. tzw. artefakty fizyczne, do których należy strój. W kulturze macho strój jest sposobem okazania sukcesu materialnego, tu spotykamy właścicieli garniturów z górnej półki, sygnowanych znakami najdroższych marek i uszytych z najwyższej jakości materiałów. W kulturze chleba i igrzysk strój ma budzić cieple uczucia, komunikować otwartość i życzliwość. W tej kulturze częściej występują sztruksy, tweedy, flanele, ciepłe zgaszone kolory, brązy zielenie, beże. Analityczna kultura przedsięwzięć jest kulturą inżynierską, w której dominuje konserwatywny i ponadczasowy kanon czarnych spodni i białej koszuli, na marynarkę często narzucony jest kitel – symbol naukowej schludności. Kultura procesu jest charakterystyczna dla Chociaż dżinsy już dawno zagościły na światowych wybiegach i doczekały się stylizacji kreatorów mody, dla środowisk nauki i biznesu nadal standardem są garnitury, białe koszule i krawaty. dużych korporacji i to korporacyjne wartości określają często precyzyjnie szczegóły stroju. Jednak analiza uczelnianych korytarzy nie przynosi jednoznacznej odpowiedzi na temat typu kultury. W opinii poznańskich środowisk akademickich, a zwłaszcza studenckich, Uniwer- sytet Ekonomiczny słynie z nieco większego formalizmu, lekko korporacyjnego sznytu, przywiązania do klasycznej bankowej elegancji. Jednak i tu można spotkać wykładowców w sztruksowych marynarkach, zwłaszcza w okolicach towaroznawstwa zaznacza się przywiązanie do stroju sugerującego związki z analityczną kulturą przedsięwzięć. W opinii pracowników nie istnieje uniwersalny standard stroju uczelnianego, jego brak może wynikać również z braku jednoznacznego wymiaru politycznego uczelni. Przykłady ośrodków akademickich z Zachodu pokazują, że przywiązaniem do konserwatywnego, klasycznego i mocno sformalizowanego stroju charakteryzują się pracownicy ośrodków o wyraźnie prawicowym charakterze. Te zaś ośrodki, w których dominują ideały lewicowe, słyną ze swobody stroju i i oryginalności. W dyskusji o tym, czy Uniwersytet Ekonomiczny stworzył bądź tworzy jakiś kanon ubioru przydaje się postać, która przez swą indywidualność kontrastuje z ogółem, pokazując że jednak istnieje niepisana reguła dotycząca stroju. Uwaga, jaką zwraca swoim strojem profesor Tomidajewicz może sporo powiedzieć o tym, jakich norm przestrzegamy. Nie określiłby on siebie jako lewicowego wywrotowca. Chociaż pierwsze oryginalne dżinsy kupił na dwa lata przed maturą, w czasach studenckich na zajęciach pojawiał się przykładnie ubrany w garnitur i wykrochmaloną na sztywno koszulę. Zmiana w jego ubiorze nie była nagłym gestem odrzucenia i manifestacji, dokonała się na przestrzeni lat płynnie i bez planu. Poniekąd była naturalną konsekwencją kolejnych osiągnięć na polu nauki i pokazem rozszerzającego się pola niezależności. Jednak zaczęła FORUM | NR 10 | 2013 20 | WOLNOŚĆ się ona nie od dżinsów tylko … od zapuszczenia długich włosów. Strój nigdy nie miał być narzędziem ideowej manifestacji. Sam mówi o nim „na luzie” i na pierwszy rzut oka widać, że czuje się w nim bardzo swobodnie. Wynika to z wyznawanego przez Tomidajewicza systemu wartości. – Ważne jest to, co człowiek sobą reprezentuje – wiedza, poziom umiejętności, kultura osobista. Oczywiście pierwsze wrażenie ma wpływ na odbiór drugiej osoby, ale nie powinno się kogoś oceniać tylko ze względu na strój. A jednak długie włosy i dżinsy narzucają interpretację „wiecznego opozycjonisty”. Sam zainteresowany odżegnuje się od popularnego w ostatnich latach kombatanctwa. W deklaracjach jednak wyraźnie potwierdza się teza, że długie włosy i dżinsowy strój skrywają potencjalnego rewolucjonistę. – Chciałbym, żeby w tym kraju było idealnie. Dlatego nie zgadzałem się z poprzednim systemem. Zawsze jednak były mi bliskie wartości lewicowe i mam poważne wątpliwości co do neoliberalnego kierunku i sposobu dokonanych przemian. Dlatego, mimo zachodzących zmian, cały czas jestem opozycjonistą . CENa WolNoŚCI Swobodne dżinsy mają niewątpliwie wiele zalet. Są komunikatem o niezależności. Argumentem nie do pogardzenia jest wygoda. Jednak za te elementy płaci się sporą cenę. Doradcy ds. wizerunku politycznego dostrzegli, że jest nią brak powagi, z jakim traktuje się polityka. Jacek Kuroń był popularny, lubiany i szanowany. Nie na tyle jednak, by traktowano go jako osobę mogącą pełnić najpoważniejsze funkcje w państwie. Dżins i głowa państwa? Czy połączenie dżins – szanowany wykładowca ekonomii jest możliwe? Teoretycznie tak, jednak spojrzenia rzucane podczas imprez oficjalnych wiele mówią o granicach i tolerancji. Bo czy można traktować poważnie ekonomistę, który wyglądem bardziej przypomina artystę niż księgowego? FORUM | NR 10 | 2013 Pocieszeniem jest fakt, że nie tylko w Polsce z pełnioną funkcją wiążą się oczekiwania co do stroju. Janusz Tomidajewicz szczególnie pamięta dwie sytuacje. Pierwszy raz gdy wykładał na Uniwersytecie w Algierii. Razem z koleżanką z pracy odbierał z lotniska jej mamę. Po wyjściu z samolotu kobieta rzuciła na niego okiem i przywitała córkę słowami – To artysta? Niemal identyczna sytuacja zdarzyła się podczas rejsu na Islandię. Załoga statku, z którą znalazł wspólny język, nie chciała uwierzyć, że zajmuje się ekonomią. Stąd kompromisy, którym ulega nawet uczelniana dżinsowa legenda. Wprawdzie na co dzień profesor ubiera się na sportowo, najczęściej w dżinsowy mundurek, są okazje, Swobodne dżinsy mają niewątpliwie wiele zalet. Są komunikatem o niezależności. Argumentem nie do pogardzenia jest wygoda. Jednak za te elementy płaci się sporą cenę. Doradcy dostrzegli, że jest nią brak powagi, z jakim traktuje się polityka. gdy do dżinsowych spodni dokłada elegancką marynarkę i koszulę, czasem nawet krawat. Ale można wierzyć tym, którzy widzieli prof. Tomidajewicza w garniturze. Żeby delektować się tym widokiem, trzeba mieć szczęście w operze czy teatrze. – Może jestem kon- serwatywny w tej kwestii, bo ludzie coraz częściej przychodzą na spektakl ubrani nieformalnie. Ja jednak nie czułbym się wygodnie, dlatego zamieniam dżins na coś bardziej eleganckiego – wyjaśnia. Jednak i wtedy dorzuca element nonkorformizmu. Jest nim słabość do błyskotek. W klapie nawet najbardziej odświętnej marynarki zwykle pobłyskuje metalowy znaczek, czasami niejeden. Jest z czego wybierać, bo przez lata udało mu się uzbierać całkiem sporą kolekcję. Każdy z nich ma własną historię, która składa się po części na historię samego profesora. Co uczelniany nonkonformista sądzi o dzisiejszej modzie? Strasznie zabałaganiona, przeładowana i pełną sprzeczności. I chociaż można to nazwać konserwatyzmem, sam trwa uparcie przy wypracowanych rozwiązaniach, nie podążając za kaprysami projektantów. Znalazł swój własny styl – ponadczasowy dżins, który pasuje praktycznie do wszystkiego i na większość okazji. I nie jest w tej decyzji osamotniony. Przez ponad 130 lat nie powstał drugi tak plastyczny produkt, bez którego właściwie nie można się obejść. Chociaż na przestrzeni lat dżinsy zmieniały krój i kolor w zależności od aktualnych trendów i humoru właścicieli, fakt ich noszenia łączy ludzi niezależnie od wieku, płci czy zasobności portfela. Warto jednak pamiętać, że w ogólnym rozrachunku liczy się przede wszystkim to, co mamy do powiedzenia, a nie to, w czym te słowa wypowiadamy. Jednak mając do wyboru różne opcje – zdecydowanie stawia na dżins! A to, że jedna postać w dżinsach i z długimi włosami tak bardzo się wyróżnia świadczy jednak o tym, że Uniwersytet Ekonomiczny dopracował się pewnych standardów, kanonów stroju. I że pomimo tego, iż sami nawzajem postrzegamy siebie jako zróżnicowanych, w oczach osób postronnych jesteśmy jednorodni. Dlatego tak bardzo z masy ubranych w garnitury, jak malowany ptak, wyróżnia się postać dżinsach. WOLNOŚĆ | 21 Mam Tajlandię na plecach TEKST | maciej wereszczyński Po ukończeniu studiów pierwszego stopnia uznałem, że nie jestem gotów podążać akademickim tokiem nauczania, że brakuje mi wiedzy o życiu, świadomości obywatelstwa świata, prozaicznego poznania siebie i muszę odłożyć dalszą naukę, by zagubić się w przygodzie. FORUM | NR 10 | 2013 22 | WOLNOŚĆ K u mojemu nieopisanemu szczęściu mój przyjaciel miał podobne plany. Udało nam się znaleźć tani lot do Australii, który jednak wymagał uzyskania wszystkich dokumentów i pozwoleń w przeciągu miesiąca. Przeznaczenie, w kooperatywie z przychylnymi urzędnikami, doprowadziło mnie na miejsce. Przy dopisującej kondycji fizycznej i finansowej (ta druga tylko na papierze, ponieważ fundusze pozwoliłyby zapewne przeżyć niespełna dwa tygodnie), dolecieliśmy do Perth. Wśród uroków dzikiej natury parków miejskich spędziliśmy dwie gorące noce, by po pobudce (niech żyją zraszacze!), korzystając z darmowego Internetu w bibliotece publicznej, szukać substytutów naszego lokum. ŚPIąC W samoChoDaCh Nazajutrz siedziałem za kierownicą prawie nowego Land Cruisera 4x4 V8. Opcja 'car relocation' polegała na przeprowadzeniu wcześniej wynajętego samochodu z Perth do Sydney. Beztrosko mknęliśmy przez 2 tygodnie i prawie 5000 km po pustyniach i stepach południowej Australii, zatrzymując się na nocleg i śniąc o 140$ czekających w Sydney. Kolejne dwa tygodnie spędziliśmy na woofingu (wolontariacie na farmach organicznych), by stwierdzić, że to nie dla nas i ruszyć dalej. Wróciliśmy do Sydney i dzięki pomocy z zewnątrz zaopatrzyliśmy się w deski surfingowe i Toyotę Tarago (w której miałem spać kolejnych 5 miesięcy). NUrkoWaNIE – moJa mIłoŚć Na trudzie pierwszych samodzielnych prób surfowania, lekcjach na środku oceanu udzielanych przez nieznajomych weteranów tego sportu, ciągłej wędrówce po zapomnianych przez świat miejscowościach, gdzie przyszło nam nielegalnie kampować na parkingach, minęły kolejne 2 miesiące. Kiedy zmierzaliśmy na północ, do moich uszu zaczęły docierać szepty, przybierające na sile z każdym kilometrem przybliżającym nas do równika. Mówiły o końcu sielanki, o wielkiej rafie koralowej i jej katastrofalnym wpływie na nasze ówczesne życie. Great Barrier Reef? Jeden z cudów natury widzianych z kosmosu? Przecież to musi być pięk- ne. Owszem było, lecz definitywnie zakończyło naszą przygodę z australijskim surfem. Razem z nią przyszły myśli o powrocie do Polski, jednak czuliśmy się z Michałem zobowiązani zanurkować i sprawdzić ją z perspektywy domu, czyli od dołu. Tak zrodziła się moja kolejna miłość. Udało nam się zostać na wolontariacie i przez 3 miesiące pracowałem na łodzi kursującej na knuckle reef, tam nurkowałem jako pomocnik instruktora przez 4-5 godzin, by po powrocie siadać w Tarago, włączać lampkę na tylnym sie- O ile Bangkok jest sercem i mózgiem Tajlandii, o tyle Chang Mai jest zdecydowanie jego duszą. Mnisi w pomarańczowych szatach niespiesznie snujący się po ulicach i świątynna zabudowa tworzą uspokajającą atmosferę. dzeniu i zagłębiać się w lekturze przybliżającej mnie do certyfikatu intstruktora i mojego idola, Jacques-Yves Cousteau. Po 3 miesiącach udało mi się zdać certyfikaty, przetrwałem sztormy, nocując część wolontariatu na stanowisku nurkowym na środku oceanu, doglądając sprzętu i przygotowując go dla turystów. Jak zoBaCzYć skałę? Mój czas w Australii definitywnie zbliżał się ku końcowi ze względu na 6-miesięczną wizę, jednak chciałem zobaczyć słynne Ayers Rock (w języku aborygenów – Uluru). Mając w zanadrzu kilka dni, wyruszyliśmy stopem zobaczyć Głaz. Przejechaliśmy prawie 3000 km w 4 dni, by zatonąć w Alice Springs na niezamierzony tydzień, szukając najtańszej możliwości zoba- czenia Skały. W hostelu poznaliśmy Jacoba, udało nam się wypożyczyć samochód do podziału na trzech, pojechać nim pod Ayers Rock, spędzić w trasie kolejne 2 dni, by odstawić go na 2 godziny przed odlotem, taksówką dostać się na lotnisko, wyrzucić nadbagaż i przedrzeć przez bramki, by w końcu rozsiąść się na siedzeniu drugiej klasy. BalI zamIasT PolskI Jednak lot z Darwin nie prowadził do Polski. Ze względu na fakt, że egzaminy na drugi stopień studiów już się odbyły, a ja byłem w tak odległym zakątku świata, zdecydowałem się pokierować do Azji. Bali – moje pierwsze zetknięcie z egzotyczną kulturą azjatycką, buddyzmem, pierwsze nocne nurkowanie, pierwsze na wraku statku (U.S.S. Liberty). Tam też zaczęła się moja indywidualna podróż – skierowałem się do Singapuru, po drodze zwiedzając Jakartę. Przez tydzień doświadczyłem w całej swej różnorodności jednego z najważniejszych centrów finansowych Azji, przeżyłem ekscytującą przygodę w jednym z największych parków rozrywki w tej części Azji (Sentosa Island) oraz obejrzałem nocny wyścig F1. Z Singapuru drogą lądową udałem się do Malezji i zawitałem do hostelu Jalan Jalan w Melace, który zahipnotyzował mnie do tego stopnia, że przez 3 tygodnie pracowałem w recepcji, zwalczając łóżkowe robaki i czyszcząc mech ze ścian toalet, który codziennie objawiał się na nowo. Z ciężkim sercem, pozostawiając sobie ‘zaułek’ (Jalan Jalan), zahaczyłem o Kuala Lumpur z jego rozwarstwieniem społecznym, którego szczytem były Petronas Towers, z urokliwą infrastrukturą leżącą w niedalekim sąsiedztwie zapomnianych budynków i biedy. Następnym przystankiem był magiczny Półwysep Penang. Punktem wypadowym było miasto Georgetown, które pod kamienicami pamiętającymi czasy kolonizatorskie, oferowało wyborne dania malezyjskich szefów kuchni. PrzYsTaNEk: kamBoDża I WIETNam Tam spotkałem kolejnego towarzysza podróży – Iaina – nauczyciela matematyki WOLNOŚĆ | 23 wicie hojnie obdarzone przez naturę. Miłość do tego miejsca wybuchła od razu, szacunek do ludzi wzrastał z każdą kolejną rozmową, bym po 3 tygodniach, wyjeżdżając do Laosu, mógł powiedzieć, że mnie jeszcze zobaczą. Zapomniany przez swoje górskie położenie, Laos skradł tydzień z mojego życia, pokazując nieśmiało spokojne ulice, chcące aspirować do miana nowoczesnego miasto Vientien oraz porywając mnie z nurtem dostojnego Mekongu i spokojnie, po trzech dniach rejsu przez dzikie i niedostępne rejony kraju, odstawiając do Chiang Saen. Tam moja trasa zatoczyła koło i ponownie trafiłem do Tajlandii. O ile Bangkok jest sercem, mózgiem i pewnie wszystkimi innymi narządami tego państwa, o tyle Chang Mai jest zdecydowanie jego duszą. Mnisi w pomarańczowych szatach niespiesznie snujący się po ulicach i świątynna zabudowa tworzą uspokajającą atmosferę. sPosóB Na zaroBEk z Wielkiej Brytanii. To dzięki niemu i jego kursowi nurkowania posiadałem własne, darmowe łóżko na Koh Tao, mekce tajskiego nurkowania oraz uniknąłem nadepnięcia dwumetrowego pytona siatkowanego w parku narodowym Khao Yai. Nasze drogi rozeszły się w Sihanoukville w Kambodży, gdzie ze względu na urok miejsca, imprezową energię oraz urodę Khmerki – Sin, zostałem, by pracować w beach barze ‘The Cove’. Prawie dwa miesiące przeplatane były imprezami w gronie moich współpracowników – Jesusa i Nicka oraz krótkimi wypadami w celu zwiedzenia chociaż części Kambodży. Muszę wspomnieć o jej najbardziej rozpoznawalnej atrakcji – Angkor Watt, którego klimat został zatracony przez turystów i żądnych ich pieniędzy ulicznych naganiaczy. Z Sihanoukville wyruszyłem do Wietnamu, do Ho-Chi-Min, znanego jako Saigon. Tu doznałem prawdziwego szoku kulturowego. Wietnamczycy są dość charakterną i trudną w oswojeniu nacją. Ich kultura jest całkowicie różna od naszej, a kontakty bez uśmiechu na twarzy są niemożliwe. Jednocześnie jest to miejsce spowite tajemnicą, swoistą magią i niesamo- Wietnamczycy są dość charakterną i trudną w oswojeniu nacją. Ich kultura jest całkowicie różna od naszej, a kontakty bez uśmiechu na twarzy są niemożliwe. Jednocześnie jest to państwo spowite tajemnicą, swoistą magią i niesamowicie hojnie obdarzone przez naturę. Na dwa dni przed wylotem spotkałem taksówkarza, Sakda Nuanina. Po wstępie, kiedy próbował mi sprzedać darmową mapę miasta, okazało się, że poszukuje kogoś, kto pomoże mu szybko zarobić 1200 bahtów (120zł), jednocześnie dostając drugie tyle. Zdecydowałem się na zadanie, które polegało na objechaniu miasta i zatrzymywaniu się u każdego krawca lub w biurze podróży, gdzie rozpoczynała się moja część pracy. Jako bogaty i niefrasobliwy turysta, miałem rzekomo zostać podwieziony w dane miejsce, aby znaleźć tam usługowy creme de la creme. Gdy ja zadawałem ułożone pospiesznie w samochodzie pytania, Sakda odbierał od właściciela 200 bahtów i nierzadko również butelkę whisky. Dzięki efektywności, mogliśmy sobie pozwolić na skończenie pracy dość wcześnie i udać na nieskromną kolację – grill poprzedzony tajskim masażem. Kolejnego dnia, pomimo mojej słabej wydolności, Sakda zabrał mnie do świątyni słynącej z tatuaży tworzonych za pomocą cienkiego bambusa zamoczonego w atramencie. I tak dzień przed wylotem, Tajlandia na stałe podpisała się na moich plecach. Dziękuję! 24 | WOLNOŚĆ Kuligowo, leśna osada zagubiona wśród lasu. Tu znalazł swoje miejsce, swój „osobny świat” prof. KazimierzRogoziński. Tu od 25 lat powstają dzieła, w których zamykana jest historia i teraźniejszość tego miejsca. Komfort zakorzenienia FORUM | NR 10 | 2013 WOLNOŚĆ | 25 nkcji fu z e n o z c z s y z Przedmioty oc ją w innym świecie, użytkowych żynego znaczenia, inny nabierają in i przekaz. To jest to, co kryje się za nim . mnie fascynuje K uligowo było niemiecką osadą "w naszym żywiole polskości". Dom wybudowano w 1896 roku. To miejsce jest jakby osobne, ale właśnie dzięki temu mam w nim komfort zakorzenienia. Jestem stąd, urodziłem się i wychowałem na tym terenie, wiem co tu było kiedyś, kim byli mieszkańcy tej osady, wiem dlaczego tu się pojawiłem i dlaczego tu utkwiłem. I to jest właśnie mój osobny świat. Tutaj się odnajduję – mówi prof. Kazimierz Rogoziński. Powiązanie Profesor z wielką pasją opowiada o swojej twórczości, odnosząc poszczególne dzieła do różnych wydarzeń z jego życia i z życia osady, które były inspiracją do kreacji. W swoich instalacjach wykorzystuje kamień, metal, drewno, piasek, stare przedmioty codziennego użytku. Przy każdej pracy wskazuje na metafizyczne odniesienie, związek użytego materiału z zamysłem. – Tutaj mamy część kontrabasu, do tego elementy z kości słoniowej, elementy fortepianu. Przejąłem skrzynkę stroiciela fortepianów. W tej skrzynce było tyle różnych rzeczy, część z nich wykorzystałem – mówi profesor. – Teraz robię całą serię instalacji z elementów narzędzi, wyposażenia kuźni. Prowadziłem likwidację kuźni w Babimoście i używając tych przedmiotów w moich pracach, nadaję im nowe życie. Nowe znaczenia To nowe życie oznacza również nowe spojrzenie na przedmiot oczyszczony z funkcji użytkowych. – Są to przedmioty, których kiedyś dotknęła ręka ludzka albo które wytworzone zostały przez człowieka, miały konkretne zastosowanie. Oczyszczone z funkcji użytkowych żyją w innym świecie, nabierają innego znaczenia, inny kryje się za nimi przekaz. To jest to, co mnie fascynuje. Te elementy są dobierane i komponowane z myślą o wywieraniu emocji – podsumowuje swoją twórczość prof. Kazimierz Rogoziński. Od czego się zaczęło Kolekcja profesora jest nierozerwalnie związana z domem, w którym mieszka. Pierwszym dziełem była wspólna praca z czeskim artystą Jirim Nečasem. Powstała... z nudy. Podczas całego tygodniowego pobytu Czecha w 1978 roku w Kuligowie padało i obaj panowie poświęcili czas na tworzenie. Z czasem dołączały kolejne prace. Jak „Impresja hiszpańska”. – Szliśmy kiedyś ulicami Sewilli. Pochyliłem się nad zwykłym wykopem, powstałym przy okazji prac drogowych i zobaczyłem, że tam sypie się złoto. Struktura gleby, kolor piasku zrobiły na mnie takie wrażenie, że przywiozłem go do siebie i wykorzystałem w pracy. Konsekwencja Profesor podkreśla, że „własne miejsce” nie jest odskocznią, ucieczką od codzienności, ale integralnym elementem, pozwalającym na głębsze spojrzenie, nadawanie nowego sensu i egzystencjalne poszukiwania. – Ten osobny świat jest w jakimś sensie przejawem tego, że próbuję nie tylko aranżować sobie przestrzeń, ale układać też pracę naukową nie podlegając koniunkturom, presjom ani modom. To, że na początku mojej drogi zawodowej zdecydowałem się na naukowe zainteresowanie usługami, wiedząc, że jestem skazany na „samoeliminację”, to było również pod prąd. Nie dałem sobie narzucić tego, co można uznać za poprawne i godne zainteresowania. Staram się być wolny, wyzwolony do tego, aby potwierdzić sens swojego życia. Niewiele osób tu trafia. A ci, którzy przyjeżdżają: oglądają, patrzą, ale czy widzą? – pyta na koniec profesor. FORUM | NR 10 | 2013 26 | WOLNOŚĆ Paśćzwycieńczenia, alezaliniąmety TEKST | marcin Piechocki Żelazna dyscyplina, zmiana priorytetów w życiu, wyzbycie się małostkowości, znacznie lepsze planowanie i zarządzanie czasem… to efekty zaangażowania w triathlon. T riathlon cieszy się coraz większą popularnością w Polsce. Choć pierwsze zawody odbyły się w USA w 1974 roku, to począwszy od Igrzysk w Sydney w 2000 roku ma on status dyscypliny olimpijskiej. Uprawiający triathlon przekonują, że to dyscyplina dla każdego, wystarczy odpowiedni trening. Przygoda prof. Jacka Łuczaka z trójbojem zaczęła się w dość typowy sposób. Podobnie jak z maratonami, zaczęło się od zakładu z sąsiadem. W obu przypadkach, choć wystartował w zasadzie bez żadnego przygotowania, dał radę. Szczerze przyznaje, że wcześniej wydawało mu się, że umie pływać i trochę jeździł na rowerze. Jednak pływanie w piance, pośród innych startujących, w otwartym akwenie i nieprzejrzystej wodzie, to coś zupełnie innego niż pływanie w 25-metrowym basenie. Do tego opaska z czujnikiem tętna, strój triathlonowy (oczywiście kompresyjny), a na tym wszystkim pianka (specyficzna, bardzo obcisła, dlatego często nazywana drugą skórą) – robi wrażenie, jakby chciała udusić i zmiażdżyć. ZawoDY W takim stroju należy pokonać określony dystans, walcząc nie tylko z czasem, często falami, ale i innymi pływakami. Chyba, że jest się – jak wyjaśnia profesor Łuczak – na czele stawki, co niestety jego nie dotyczyło. Problematyczne jest również utrzymanie azymutu, on świadomie uczynił swój dystans nieco dłuższym, by płynąć z boku i uniknąć przepychania. - To kolejna różnica – nie jest to proste zmierzanie do wyznaczonego punktu, jak w basenie. W końcu jednak wychodzi się z wody, na przykład po około 40 minutach trzeba stanąć do pionu, by biec do strefy zmian. W Sierakowie było to 400 metrów pod stromą górkę. A w tym czasie trzeba odpocząć i… do połowy zdjąć piankę, czepek i okularki, a człowiek się zastanawia, czy żyje – opowiada prof. Łuczak. W strefie zmian nie można błądzić. Konieczne jest wcześniejsze przemyślenie najlepszej drogi do swojego stanowiska. Błądzenie to nerwy i czas – zdjęcie pianki, ubieranie należy zacząć od kasku, który musi być zapięty (nie można się ruszyć bez kaFORUM | NR 10 | 2013 sku, choć właśnie w Poznaniu Piotr Adamczyk biegał w strefie zmian z kaskiem w ręce, a mojego znajomego za odpięty kask zdyskwalifikowano – dodaje), okulary, skarpety, buty rowerowe. Strój triathlonowy mamy na sobie, oczywiście całkowicie mokry. W strefie zmian koniecznie trzeba się napić i zjeść baton, żel czy banana. Wszystko w możliwie najkrótszym czasie. Następnie rower trzeba doprowadzić do zielonej kreski – granicy strefy zmian. Dopiero za nią można wsiąść na niego, inaczej – żółta kartka (czyli 6 minut doliczonych do czasu, i świadomość że druga kartka to dyskwalifikacja). Jazda rowerem – bez driftingu, czyli jazdy za kimś, by skorzystać z tunelu powietrznego. Za to otrzymuje się bezwzględnie żółtą kartkę. Często się mówi, że rower podczas triathlonu to bufet Na zawodach można spotkać wielu celebrytów, zatem musi to być sposób na własną promocję. Jednak każdy, kto pokonał przynajmniej raz w życiu maraton czy triathlon, doceni fakt ich determinacji i kondycji. – trzeba pamiętać o jedzeniu (żele, batony) i piciu (woda, izotoniki, własne tajne mikstury). Przed zieloną linią (granicą strefy zmian), trzeba zejść z roweru, co nie jest bardzo komfortowe po przejechaniu 90 km. W tym momencie pojawia się obawa, czy nogi utrzymają mnie w pionie przy tak nagłej zmianie. Biegiem z rowerem do boxu i ponownie – konieczne jest skupienie, odpięcie kasku dopiero po odstawieniu roweru, zmiana obuwia z kolarskiego na biegowe, polar (zegarek sportowy) z roweru na rękę, zależnie od warunków – okulary i czapka. Ze strefy zmian trzeba wybiec na trasą biegową. Tu przydają się doświadczenia maratońskie, sił musi wystarczyć do mety, co nie jest takie oczywiste, tym bardziej, że nie wiadomo, ile ich zostało. Największy problem polega na tym, że po zejściu z roweru bieg zaczyna się najczęściej bez problemu z dużą (za dużą) szybkością. A w perspektywie 21 km to właśnie na biegu najwięcej się nadrabia lub traci. DlaCzEGo TrIaThloN? To pytanie zadaje sobie z pewnością każdy, kto obserwuje morderczy wysiłek zawodników. Profesor Łuczak wyjaśnia, że powód jest prozaiczny – robi to dla siebie. Być może to syndrom 40-latka. Jak wyjaśnia, jeszcze nigdy nie stoczył ze sobą takiej walki, jak podczas niektórych maratonów i triathlonu w Poznaniu w sierpniu tego roku. Za każdym razem była to inna walka – z motywacją, myślami, organizmem. W zamiarze uzyskania rekordu życiowego, nieraz treningowo, niekiedy o pokonanie dystansu, przekroczenie linii mety – ukończenie imprezy. Triathlon stał się ważny i zmienił jego życie – w sensie generalnym i każdy dzień. Plan treningowy dotyczy każdego dnia: 5:00 – start do dwugodzinnego biegu z kilkoma podbiegami, lub 5:30 – wejście do jeziora Strzeszynek i 60 minut wpław. Każdy dzień z treningiem i życie rodzinne w dużej mierze podporządkowane startom. Zawody dają wiele ciekawych doświadczeń. To nie tylko nowi ludzie spotykani na zawodach czy treningach, to zupełnie różna motywacja, zachwyt dla trenera, który poświęca się – startując w tandemie z niewidomym, podziw dla ludzi, którzy, mimo wielu obowiązków, o 4 rano biegają nad Maltą, żeby nie kolidowało to z życiem rodzinnym i zawodowym. To chwile na starcie, wśród kilkuset pływaków w piankach, którzy za moment wbiegną do wody. Realizacja przyjętej strategii. I walka na granicy świadomości, linia mety z czasem życia, potworne zmęczenie i błyskawiczna analiza błędów i przyjmowanie zweryfikowanych założeń na kolejny start za kilka dni. Rozmowa na mecie z mężczyzną, na oko ponad 70-letnim i za WOLNOŚĆ | 27 żdego a k y z c y t o d y w Plan treningo art do dwugodzinnego dnia: 5:00 – st0 – wejście do jeziora biegu lub 5:360 minut wpław. Każdy Strzeszynek i ingiem i życie rodzinne dzień z tren e podporządkowane w dużej mierz startom. chwilę z kobietą niespełna 18-letnią, startującą z specjalną zgodą. Pierwsze wyniki poprawia się o dziesiątki minut, kolejne o minuty, później przegrywa się lub wygrywa z sobą o sekundy. Do tego porażki – zawody nieukończone w dramatycznych okolicznościach. Walka z bólem i kontuzjami. Bezcenne doświadczenia. I doświadczenia dotyczące strategii kraula, jazdy na rowerze i biegu. Poznanie i doskonalenie możliwości, ich ocena na każdym kilometrze. Żelazna dyscyplina, zmiana priorytetów w życiu, wyzbycie się małostkowości, znaczenie lepsze planowanie i zarządzanie czasem… to efekty zaangażowania w sport. Czy to sport dla każdego? Na zawodach można spotkać wielu celebrytów, zatem musi to być sposób na własną promocję. Jednak każdy, kto pokonał przynajmniej raz w życiu maraton czy triathlon, doceni fakt ich determinacji i kondycji. I w zasadzie tylko tyle – bo jak wyjaśnia Jacek Łuczak – jego amatorskie czasy są lepsze od niemal każdego celebryty. Za wyjątkiem Macieja Dowbora – wytrawnego triathlonisty, o czym świadczą nie tylko wyniki, ale nawet wypowiedzi na forach o jego startach. On wie, o czym pisze. Ma fantastyczną umiejętność – pada z wycieńczenia w czasie zawodów, ale za linią mety. W moim przypadku – dodaje – niekiedy to następowało przed nią. Powrót świadomości w karetce czy wozie strażackim – to dopiero wspomnienie z zawodów. Triathlon to sport widowiskowy, ale nieco elitarny ze względu na cenę sprzętu i wsparcia trenera. Oczywiście to względne kwestie, ale zdecydowanie pasuje tu slogan reklamowy – „przewaga dzięki technice”. Rower sam nie jedzie, jednak trudno uwierzyć, jakie różnice w czasach można odnotować jadąc na zwykłej szosówce i topowym rowerze z najlepszym osprzętem dedykowanym do jazdy czasowej. Podobnie jest z piankami do pływania – te lepsze są zdecydowanie droższe. Myśląc o triathlonie trzeba przeznaczyć na ten cel przynajmniej kilkadziesiąt tysięcy złotych. Górnej granicy nie ma. Można jednak zacząć od sztafety, czyli startować w jednej z trzech dyscyplin, w zespole. W ten sposób można się przekonać, czy triathlon jest odpowiedni dla nas. Przepisy Polskiego Związku Triathlonu stanowią, że dyscyplina ta jest sportem wszechstronnym o charakterze wytrzymałościowym, w którym zawodnik indywidualnie pokonuje część pływacką, kolarską i biegową jednym ciągiem, a końcowy rezultat obejmuje również czas przebierania. Rozgrywana jest na różnych dystansach: sztafeta – 250m pływania, 6,6km jazdy rowerem i 1,6km biegu. sprint – 750m pływania, 20km jazdy rowerem i 5km biegu. standard – 1,5km pływania, 40km jazdy rowerem i 10km biegu. długi – 3 lub 4km pływania, 80 lub 120km jazdy rowerem i 20 lub 30km biegu. FORUM | NR 10 | 2013 28 | DOKTORAT Poznałam inną Polskę TEKST | Neta Sagiv Sporo czasu zajęło mi podjęcie decyzji o studiach doktoranckich na polskim uniwersytecie. Dzwonił do mnie przedstawiciel uczelni i pytał, czy nie chcę się zarejestrować. Przypominał, że pierwsze spotkanie nie będzie na mnie czekać, a czas ucieka. J ednak jakoś nie mogłam się zdecydować, żeby zadzwonić. Licencjat i magisterium uzyskałam na czołowych izraelskich uniwersytetach i tam planowałam zrealizować doktorat. Jako badacz w ramach „wirtual- Neta Sagiv FORUM | NR 10 | 2013 nego zespołu” pomyślałam, że byłoby świetnie, gdybym zrealizowała studia zdalnie, na jednym z europejskich uniwersytetów. Jednak dlaczego w Polsce? Byłam w Polsce w dwunastej klasie. Odwiedziłam Auschwitz, Majdanek, Warszawę i inne miejsca związane z Holocaustem. Nie pojechałam do Łodzi, ponieważ postanowiłam, że odbędę taką sentymentalną podróż z dziadkami, jednak oni nie chcieli. Polska kojarzy mi się nie tylko ze smutną historią, ale również tragedią mojej rodziny. Jednak coś mnie pchnęło w kierunku przygody i 1 lipca o godzinie 1000 stałam przed bramą Uniwersytetu Ekonomicznego przy al. Niepodległości. Zanim zaczęliśmy warsztaty, odbyliśmy spacer po Poznaniu i stało się dla mnie jasne, że poznam teraz inną Polskę. To było piękne, studenckie miasto, wesołe, pełne życia i młode. Odnalazłam te same trendy i modę, które znałam z Tel Avivu. Ten spacer był dla mnie ważny, ponieważ poznałam Polskę odmienną, co napełniło mnie optymizmem i spokojem – byłam gotowa rozpocząć studia. Tak, na polskim uniwersytecie! Pierwsze wrażenie związane było z pracownikami uczelni, którzy bardzo szybko pozwolili nam poczuć się jak w domu. Różnice kulturowe i wyzwania językowe były całkowicie akceptowalne i potraktowaliśmy je jako przygodę. Kolejnym czynnikiem, który pomógł nam poczuć się jak w domu, był język akademicki. Chociaż na studiach I i II stopnia nie uczestniczyłam w międzynarodowych konferencjach, wszystkie materiały były z międzynarodowych czasopism, a zajęcia dostosowano do standardów. Miłym zaskoczeniem było to, że wiele rzeczy jest podobnych. Mam na myśli nie tylko metody badawcze w naukach społecznych czy narzędzia, ale również najlepsze praktyki. Wiedziałam, że wszyscy należymy do szerokiej, wirtualnej, akademickiej społeczności nauk społecznych, ale na Uniwersytecie w Poznaniu faktycznie to odczułam. Kolejnym aspektem związanym ze studiami III stopnia na UEP jest ponowne zostanie studentem (nawet, jeśli tylko na część etatu). Niektórzy mówią, że są ludzie, którzy nie mogą przestać studiować. Ja byłam jedną z najmłodszych w mojej grupie (choć 10 lat temu otrzymałam dyplom) i nadal odczuwam satysfakcję, kiedy uczę się nowych rzeczy. Jak inni członkowie grupy, jestem ceniona w branży i na co dzień bardzo staram się pomóc instytucji, dla której pracuje. Warsztaty były początkiem okresu, w którym odkrywamy samych siebie i jest to zasługą Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu. Chciałabym polecić każdemu zrealizowanie badań na zagranicznym uniwersytecie, co czyni je fascynującymi, inspirującymi i na pewno otworzy wasze umysły. POMYSŁ | 29 Zaczęło się od taty Chyba każdemu zdarzyło się narzekać na jakość pieczywa, które po dwóch dniach od zakupu nie nadaje się do jedzenia. O ile z tym problemem poradzić sobie można piekąc bochenki samodzielnie, to problemem pozostaje ich przechowywanie. Zaradzi temu firma AleWorek, założona przez Adriannę Wołczyk, absolwentkę studiów magisterskich na kierunku Zarządzanie. J ak sama wyjaśnia, pomysł na szycie lnianych worków do przechowywania pieczywa był potrzebą chwili. Tata zaczął piec chleb i narzekał, że nie ma w czym go przechowywać, jednak wspominał o stosowanych przez nasze babcie woreczkach z lnu. Adrianna postanowiła zgłębić tę kwestię i dowiedziała się, że ten ma właściwości przeciwbakteryjne, antyalergiczne, pochłania wodę i zapobiega pleśnieniu, dzięki czemu zapewnia świeżość produktom spożywczym. Dodatkowo jest w 100% naturalny. Postanowiła uszyć pierwszy woreczek, który do dzisiaj służy rodzicom. Kolejnym krokiem był udział w konkursie „Startuj z biznesem”, realizowanym w ramach działania 6.2 Programu Operacyjnego Kapitał Ludzki. Po przejściu wszystkich etapów, pomysł spotkał się z akceptacją i otrzymał dotację w wysokości 40 tysięcy złotych, co pozwoliło otworzyć własną działalność gospodarczą. W internetowym sklepie, który można znaleźć pod adresem www.aleworek.pl, zamówić można ponadto etui na telefon komórkowy, fartuszek, poduszki i ręczniki. Wszystko wykonane z lnu. Specyfika firmy to możliwość indywidualizowania oferty według potrzeb klienta. Każdy może wybrać wzór woreczka i ręcznie wykonany napis lub haft. Firma oferowała już jutowe woreczki na kawę, lniane na suszoną miętę, grzyby, czosnek, lawendę czy… notebooka, który zażyczyła sobie klientka z Niemiec. Pomysły pochodzą od założycielki firmy i fanów profilu AleWorek na portalu Facebook. Adriannę spotkać można podczas lokalnych imprez kulinarnych, ale gościła również w programie Dzień dobry TVN, gdzie opowiadała o swojej pasji. Witryna internetowa AleWorek służy nie tylko sprzedaży produktów, ale skupia miłośników dobrego chleba, oferując również rady dotyczące przechowywania pieczywa czy przybliżając jego rodzaje. AleWorek to od pomysłu do realizacji Pani koncepcja. Czy zawsze chciała Pani być samodzielnym przedsiębiorcą? W trakcie studiów pojawił się pomysł, żeby podążyć inną drogą niż kariera w korporacji – ciągnęło mnie do ciekawych warsztatów z różnych dziedzin i w końcu stanęło na tym, że żeby zrealizować wszystkie swoje plany i pomysły, muszę postawić na własną działalność – człowiek nie zamyka się w jednej dziedzinie, musi być na bieżąco w branży, z umiejętnościami, ciągle się edukować w praktyce. Obok woreczków na produkty spożywcze w ofercie pojawiają się elementy garderoby, jak fartuszki czy torby. Jakie ma Pani plany wykorzystania lnu jako tworzywa? Len okazał się rewelacyjny – oprócz wspomnianych wcześniej właściwości stosowany do odzieży latem chłodzi, zimą grzeje. W kuchni sprawdza się jako ręcznik, bo doskonale absorbuje wodę i jest nie do zdarcia. W planach mam poszerzanie asortymentu, tak by każdy mógł się spotkać z lnem w każdym pomieszczeniu w domu – od kuchni, przez łazienkę po salon i sypialnię – bo dlaczego nie postawić na naturalność? W przyszłości wraz z rozwojem działalności będę potrzebować rąk do pracy – od działań na Facebooku, po akcje z blogerkami i działania promocyjne oraz pozyskiwanie nowych klientów. Dlatego, jeżeli zainteresowała Cię moja działalność i uważasz, że się dogadamy, prześlij swoją propozycję i CV na adres: [email protected] Zajmuje się Pani projektowaniem, szyciem, marketingiem i sprzedażą. Czy łatwo godzić to z pracą i studiami? Jestem absolwentką na jednym kierunku (WZ) i prawie na drugim (WGM) – do zakończenia edukacji na UEP została do napisania tylko praca magisterska, która przy nawale obowiązków niestety nie pisze się sama. Uważam, że praca na własny rachunek to świetne rozwiązanie podczas studiów – najczęściej w utrzymaniu wspierają rodzice, a student może wówczas skupić się na interesach i rozwoju swoich pasji oraz zdobywaniu doświadczenia. FORUM | NR 10 | 2013 30 | SUKCESY Z JEROZOLIMY DO POZNANIA PO DOKTORAT Od 1 do 6 lipca na Uniwersytecie Ekonomicznym w Poznaniu grupa czternastu doktorantów z Izraela uczestniczyła w warsztatach metodycznych w ramach programu Doctoral Seminars in English (DSE). Warsztaty stanowią początek trzyletniego programu, którego celem jest przygotowanie do napisania rozprawy doktorskiej w języku angielskim. DSE to elitarny program przeznaczony dla małej grupy uczestników, oparty na aktywnych formach nauki, zindywidualizowanym toku studiów i bezpośredniej relacji z opiekunem. Indywidualne relacje i ścisła współpraca między studentem a prowadzącym mają służyć osiąganiu jak najlepszych postępów w nauce. – Tego typu spotkania służą również poznawaniu różnic kulturowych oraz pogłębianiu dialogu między narodami, co stanowi dla nas dużą wartość w czasach globalizacji i „kurczenie się” współczesnego świata nauki – dodaje dr Piotr Michoń, koordynator programu DSE. Jest to już II edycja programu z udziałem izraelskich słuchaczy. Ogółem, w programie uczestniczy obecnie 30 osób. Za około 2-3 lata powinniśmy doczekać się pierwszych doktorów z Izraela, którzy swój dyplom uzyskają na UEP. STUDENCI TRIUMFUJĄ W TEGOROCZNYM GOOGLE+ SOCIAL MEDIA MARKETING AWARDS Zespół studentów Wydziału Informatyki i Gospodarki Elektronicznej Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu, pod opieką dr. inż. Wojciecha Wizy, został europejskim zwycięzcą w tegorocznym konkursie Google+ Social Media Marketing Awards. Zwycięską drużynę tworzyli: Adrian Gasiński, Marta Musiał, Hanna Pietruszyńska, Ilona Sadłowska, Olga Żytkowiak i Maciej Żytkowiak. Google+ Social Media Marketing Awards jest organizowany w ramach corocznego konkursu Google Online Marketing Challenge. Zawody polegają na nawiązaniu współpracy z lokalną firmą bądź organizacją samorządową i prowadzeniu dla niej przez 6 tygodni fanpage'a w portalu społecznościowym Google+ wraz z opracowaniem planu promocji, przy wykorzystaniu narzędzi marketingu internetowego firmy Google. Uczestnicy działają w maksymalnie sześcioosobowych zespołach. Zespół UEP wybrał do współpracy poznańskie Kino Muza. Studentom z sukcesem udało się wykorzystać Google+, pokazując jak nowe technologie mogą uatrakcyjnić i usprawnić dialog kina z jego klientami. – Praca nad projektem pozwoliła nam wczuć się w rolę specjalistów i zdobyć cenne doświadczenie. – podsumowuje projekt student Wydziału Gospodarki Elektronicznej i Informatyki UEP. ŚWIATOWE SŁAWY POLITYKI SPOŁECZNEJ NA UNIWERSYTECIE EKONOMICZNYM W POZNANIU Nigdy jeszcze w naszym kraju nie udało się zgromadzić w jednym miejscu i w jednym momencie tak doskonałego towarzystwa naukowców zajmujących się polityką społeczną. Podczas organizowanej przez Uniwersytet Ekonomiczny w Poznaniu konferencji, naukowcy mieli okazję do wymiany myśli na temat roli rządu we współczesnym świecie, problemów migracji, bezrobocia, edukacji. Badacze z całego świata pochylili się również nad problemami kobiet, ubóstwem, nierównościami w społeczeństwie oraz inwestycjami społecznymi. W dniach 5-7 września 2013 Katedra Pracy i Polityki Społecznej, FORUM | NR 10 | 2013 Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu organizowała międzynarodową konferencję naukową „Social Policy and Economic Development”. Konferencja stanowi coroczne spotkanie członków największej w Europie sieci naukowej gromadzącej naukowców zajmujących się polityką społeczną: The European Network for Social Policy Analysis (ESPAnet). W tym niezwykle prestiżowym wydarzeniu wzięło udział 200 naukowców z całego świata, m.in.: Diane Sainsbury ze Stockholm Univeristy, Peter Taylor-Gooby profesor polityki społecznej na University of Kent, Bernhard Ebbinghaus z Universität Mannheim, Giuliano Bonoli ze Swiss Graduate School of Public Administration czy Nicholas Barr z London School of Economics oraz Adrew Clark z Paris School of Economics. WYDAWNICTWO UNIWERSYTETU EKONOMICZNEGO | 31 Nowości wydawnicze EwaMałuszyńska Migracjeidelokalizacjeprzedsiębiorstw Mobilność w przenoszeniu produkcji jest powszechnie uznawana za jeden z głównych trendów definiujących współczesną gospodarkę. Z jednej strony można dostrzec pozytywy tego zjawiska: obniżenie cen, promocja międzynarodowych standardów pracy i jakości, korzyści dla ubogich krajów, które dzięki taniej sile roboczej mogą przyciągnąć zagranicznych inwestorów, co jest dla nich szansą wyrwania się z zaklętego kręgu ubóstwa. Z drugiej jednak strony doniesienia o fatalnych warunkach pracy, zatrudnianiu dzieci, kompletnym lekceważeniu prawa pracy i norm humanitarnych obnażają drugą, mroczniejszą twarz renomowanych firm i ich inwestycji w produkcję. Ofiarą tej dynamiki jest również Polska. Jeszcze kilkanaście lat temu traktowana jako fantastyczny obszar inwestycyjny, dziś wyraźnie przegrywa rywalizację z innymi krajami. Profesor Ewa Małuszyńska dokonała zaskakująco dogłębnej, jak na niepozorną formę książki, analizy zjawiska migracji i delokalizacji przedsiębiorstwa. Po omówieniu zagadnień metodologii i definicji wskazuje uwarunkowania, motywy i efekty delokalizacji. Całość wieńczy analizą postawy Unii Europejskiej i próbami kontroli zjawiska. Książką powinny szczególnie być zainteresowane osoby, które w strukturach administracji rządowej i samorządowej odpowiadają za politykę proinwestycyjną. Wprawdzie od czytania książki inwestycji nie przybędzie, ale jest szansa, że docenią możliwość wykorzystania jej jako swojego rodzaju mapy, przewodnika po nadziejach i oczekiwaniach inwestorów. Dr Jacek Trębecki PiotrAndrzejewski,PrzemysławDeszczyński PublicRelations Public Relations to disco polo polskiej nauki – takie stwierdzenia można było usłyszeć, na początku tego stulecia z ust nawet poważnych ekonomistów. Jednak rozwój nurtów ekonomii heterodoksyjnej i behawioralnej czy odkrycie znaczenia informacji w procesach decyzyjnych uzmysłowiły znaczenie reputacji i wizerunku. Niemały wpływ na docenienie PR miał fakt, że przeszło jedna trzecia noblistów nominowanych w obszarze ekonomii w ostatnim dziesięcioleciu otrzymała wyróżnienia właśnie za prace z zakresu informacji i komunikowania. Pomimo tego, wokół public relations panuje dziwna atmosfera niedomówień i domysłów. Dla części odbiorców to nie nauka, lecz tylko zestaw socjotechnik, manipulacji i kuglarskich sztuczek retorycznych. Dlatego każda książka, która wyjaśnia czym jest kreowanie wizerunku, jakie stawia sobie cele, jaką ma metodologię i narzędzia, jest bezcenna. Autorzy, po wstępie metodologicznym, omówili sześć najważniejszych obszarów PR, opisując ich specyfikę i narzędzia. Książka ma walor wybitnie praktyczny, gdyż odpowiada na dwa proste pytania: co to jest PR? I jak to się robi? Nieuchronne, przy tak zwięzłej formie i szeroko zaprojektowanym obszarze, stają się uogólnienie i skrótowość. Ktoś o zaawansowanej wiedzy może więc czuć pewne rozczarowanie. Jeśli jednak książka ma być zarysem czy też wstępem do PR, to swą rolę spełnia wybornie. Mam przeczucie, że zielona książeczka stanie się obowiązkowym wyposażeniem każdego adepta komunikowania publicznego nie tylko na naszej uczelni. Dr Jacek Trębecki ElżbietaUrbanowska-Sojkin,Maciej Brzozowski Ryzykowzarządzaniustrategicznym. Natura i uwarunkowania Debata na temat ekonomii i jej instrumentów prognozowania jaka rozgorzała w akademickim świecie po 2008 roku wniosła powiew świeżości i otwarcie na nowe idee. Trzeba było finansowego tsunami, aby dostrzec, że istniejące sposoby prognozy i oceny zjawisk ekonomicznych nie zawsze nadążają za dynamiką zmian w gospodarce. Ostatni kryzys to źródło analiz dla świata nauki na następne kilka lat i z tego powodu można być zadowolonym, że zaistniał. Informatyzacja, automatyzacja, gospodarka oparta na wiedzy i dynamika zmian otoczenia gospodarczego, jak słusznie zauważają redaktorzy książki „Ryzyko w zarządzaniu strategicznym. Natura i uwarunkowania” wywierają istotny wpływ na cele i sposoby ich osiągania przez przedsiębiorstwa. Kto zrozumie istotę tych zmian i znajdzie algorytm wykrywania i minimalizowania ryzyk biznesowych w tak dynamicznym środowisku, posiądzie umysły i kieszenie konsumentów zapewniając sukces rynkowy własnemu przedsiębiorstwu. Monografia przygotowana pod redakcją E. Urbanowskiej-Sojkin i M. Brzozowskiego zawiera w sobie szeroki przekrój koncepcji oraz opinii badaczy zajmujących się problematyką ryzyka. Z mojego punktu widzenia za najciekawsze uznałbym rozdziały poświęcone określeniu uwarunkowań wpływających na materializację ryzyk, obszarów i siły ich oddziaływania. Mogę jednak zapewnić, że każdy kto sięgnie po tę książkę, jeśli tylko poszukuje nowej wiedzy na temat ryzyka i różnych jego aspektów, nie będzie żałował czasu poświęconego na lekturę. Dr hab. Waldemar rydzak FORUM | NR 10 | 2013