listopad`2008 - Ludzka Sprawa
Transkrypt
listopad`2008 - Ludzka Sprawa
W 4 numerze: Bieguństwo Olgi Tokarczuk 6 Nie udawaj, że nie widzisz Przemocy wokół Ciebie Gazeta została wydana dzięki wsparciu finansowemu Wydziału Zdrowia Dolnośląskiego Urzędu Marszałkowskiego 7 Wrocław dziękuje Stulatkom – portret Wacławy Pindelskiej 8 Różne drogi Jeden cel Drodzy Czytelnicy, już listopad. Pamiętajmy o tych, którzy od nas odeszli. Dbajmy jednak o tych, którzy są z nami i wokół nas. Nie pozostawajmy obojętni na dziejącą się krzywdę. W tym miesiącu, razem z władzami województwa dolnośląskiego i Wrocławia oraz wydziałami zdrowia Urzędu Marszałkowskiego i Urzędu Miasta, rozpoczynamy kampanię przeciwko przemocy. Najłatwiej jest skrzywdzić dziecko. Nie udawaj, że nie widzisz, postaraj się pomóc. Polecamy rozmowę z Olgą Tokarczuk, tegoroczną laureatką nagrody NIKE, której książka „Bieguni” została nominowana również do literackiej nagrody Europy Środkowej ANGELUS. Ponownie oddajemy glos lekarzom z Kliniki Hematologii Dziecięcej we Wrocławiu, tym razem piszemy o raku złośliwym skóry. Wraz ze Światem Nadziei promujemy aktywność przez sztukę, dziękujemy Stulatkom, polecamy dobrą lekturę. Zapraszamy na naszą stronę internetową www.ludzkasprawa.pl i na spacer po mieście. redakcja 9 Jak trudno Być rodzicem Gdy dziecko Musi zeznawać 10 Uwaga rak Czerniak złośliwy 11 Epidemia naszych czasów To nasz problem 12 Świat nadziei Czyli aktywność przez sztukę 13 Balzakiana Jacka Dehnela 14 Szukam domu I zastępczych rodzin 15 Spacer po Wrocławiu Przedmieście Świdnickie ac Inform Redaktor naczelny: Anna Morawiecka Sekretarz redakcji: Monika Filipowska Redaguje zespół Projekt okładki: anief Skład: Jacek Budziszewski Wydawca: Stowarzyszenie NASZE MIASTO WROCŁAW Adres do korespondencji: 50-540 Wrocław, ul. Orzechowa 42/14 tel. 0607 408 416 e-mail: [email protected] www.ludzkasprawa.pl Na okładce: Olga Tokarczuk Zdjęcie: Anna Smarzyńska a ja Luck Z przyjemnością informujemy, że listopadowy numer „Ludzkiej Sprawy” został w całości sfinansowany przez Wydział Zdrowia Dolnośląskiego Urzędu Marszałkowskiego. Cieszymy się, że dzięki wsparciu władz województwa mogliśmy dotrzeć do szerszego grona odbiorców. W tym miesiącu „Ludzka Sprawa” dostępna będzie we wszystkich gminach naszego regionu. Zapraszamy do współpracy i do wzięcia udziału w konkursie na najciekawszy pamiętnik. Autor opublikowanego tekstu otrzyma od nas honorarium i nagrodę ufundowaną przez księgarnię Świata Książki we Wrocławiu. Czekamy na Wasze prace. Nie dłuższe niż sześć tysięcy znaków, prosimy przysyłać na nasz adres mailowy: [email protected], lub na adres do korespondencji: 50-540 Wrocław, ul. Orzechowa 42/14. *** „Ludzką Sprawę” znajdziesz w Wydziale Zdrowia Urzędu Marszałkowskiego Województwa Dolnośląskiego (ul. Mazowiecka 17), w Dolnośląskim Centrum Informacji Kulturalnej OKiS (Rynek-Ratusz 24), Młodzieżowym Centrum Informacji i Rozwoju (pl. Dominikański 6), w Teatrze Lalek (pl. Teatralny 4) , Wydziale Zdrowia Urzędu Miejskiego (ul. G. Zapolskiej 2/4), w MOPS (ul. Strzegomska 6) i w Urzędzie Pracy (ul. Powstańców Śląskich 98). Ponadto w taksówkach Radio Taxi Serc oraz publicznych i niepublicznych placówkach służby zdrowia. *** Kontakt w sprawie reklam: [email protected] LUDZKA SPRAWA NIEZWYKŁY MAGAZYN DLA ZWYKŁYCH LUDZI 3 Rozmowa miesiąca Bieguństwo Z Olg¹ Tokarczuk rozmawia Anna Morawiecka Anna Morawiecka: Czy pisarze to inny gatunek człowieka? Olga Tokarczuk: Nie, chyba nie. Pisanie to tylko kwestia posiadania jakiejś małej zdolności, którą trzeba rozwijać. To tak, jakbyś zapytała muzyka, czy bycie muzykiem to jest coś innego… Pisanie traktuję jak zawód. Powinno być ono wykonywane z wykorzystaniem swoich zdolności, talentu i już. Wstajesz rano, siadasz i piszesz? Nie, oczywiście, że nie. Dłużej niż piszę chyba zbieram materiały, myślę, robię notatki. Staram się być systematyczna, choć nie pracuję w sposób urzędniczy, tak jak niektórzy pisarze. Czasem jednak myślę, że przydałoby mi się dużo więcej samodyscypliny. Stać mnie na nią tylko wtedy, kiedy piszę, czyli przelewam na papier to, co przygotowałam wcześniej. Dostałaś Nike za swoich Biegunów. Powiedz, skąd taki pomysł, gdzie znalazłaś tych ludzi? W Moskwie. Czy to oni zainspirowali Cię do napisania tej książki? Na początku miała się ona nazywać Opowieści do podróży i miała wizję fragmentarycznego szybkiego współczesnego świata. Chciałam zrobić coś w rodzaju literackiego studium zjawiska podróżowania: skąd, dokąd, dlaczego. Opisać ten stan między punktem wyjścia a punktem dojścia. Miałam oczywiście swoje intuicje i jakieś wyobrażenie o tym, dlaczego tak się dzieje, skąd w ludziach ten niepokój. Ale w trakcie zbierania tych wszystkich opowieści, szukania materiałów, znalazłam się w Moskwie i tam zetknęłam się z historią biegunów i innych sekt. W moskiewskim metrze olśniło mnie, nagle zobaczyłam, że tak naprawdę piszę o ludziach, którzy świadomie czy nieświadomie, podkładają pod swój ruch pewien rodzaj ideologii. Pomyślałam, że to słowo, pojęcie bieguni jest gotową metaforą dla tego, co chcę powiedzieć. Jeżeli zrozumieć ich system wierzeń w sposób bardziej uniwersalny, poszerzyć go na cały świat, wyciągnąć z samego prawosławia i Rosji, to staje się on potężnym obrazem. Już po ukazaniu się książki słysza- 4 łam, jak o niespokojnym podróżniku mówi się: a, to Biegun… Może stanie się tak, że słowo Biegun wejdzie do powszechnego użytku. Uważasz, że wszyscy jesteśmy Biegunami? Nie, nie. Nie wszyscy. Wydaje mi się, że to wynika z urodzenia, z temperamentu. W życiu są takie etapy albo momenty niepokoju, kiedy stajemy się Biegunami. I są momenty spokoju, zapuszczania korzeni. Często jest tak, że ludzie gdzieś uciekają. I nie zawsze jest to podróż. Czasem zamknięcie, czasem nałóg. Coś, co pozwala oderwać się od rzeczywistości. Czy myślisz, że można uciec od siebie? Nie podoba mi się to pojęcie ucieczka od samego siebie. Żeby uciekać od siebie, trzeba wiedzieć, kim się jest. Myślę, że w rzeczywistości uciekamy nie od siebie, ale od ról, w których utknęliśmy. I to jest męczące. To ucieczka od nadanego nam ja. To również jest bieguństwo, czujemy się zamknięci w różnego rodzaju pudełkach, klatkach własnej tożsamości, niedopasowanych rolach społecznych… Rolę jednak sobie dopasowujesz. Nie bardzo. Rodzisz się w jakiejś klasie społecznej, w biednej pegeerowskiej rodzinie albo w rodzinie bogatego biznesmena, rodzisz się mężczyzną albo kobietą i jesteś po prostu w tę rolę wrzucona. Oczekują od ciebie, że będziesz żoną, matką, urodzisz dziecko… Nie, możesz być sama, możesz nie być matką, możesz… No to cię będą nękać. Prawdę mówiąc, wybór masz niewielki. Nie mów mi więc, że rolę sami sobie wybieramy. Może w jakimś pięknym, futurystycznym społeczeństwie. Moim zdaniem jednak niewielki margines ludzi ucieka od roli społecznej. Może się przyzwyczajają. Lecz są tacy, którym jest trudno przyzwyczaić się; to są właśnie Bieguni. A popadanie w nałogi jest, Twoim zdaniem ucieczką od takiej roli? Spójrzmy niedaleko. Czy uważasz, że w tych postkopalnianych regionach Dolnego Śląska, ktoś tych byłych górników w jakiś sposób wrzucał w role? Role ludzi przegranych, staczających się często na margines społecznego życia, LUDZKA SPRAWA NIEZWYKŁY MAGAZYN DLA ZWYKŁYCH LUDZI mimo szansy, jaką dostali w postaci olbrzymich odpraw choćby. To jednak był ich wybór. Nie, zupełnie tak nie myślę. Tylko do pewnego stopnia był to ich wybór. Ktoś, kto zostaje zwolniony z pracy, a nie jest specjalnie szybki i obyty w świecie, nie zna języków, ani księgowości i zostaje pozostawiony samemu sobie – nawet z jakimiś pieniędzmi, to trochę za mało. Myślisz, że wybrali biedę, że tak chcieli? Nie, ale wybrali na przykład picie. Wielu poszło taką właśnie drogą. I to w pewnym momencie stało się problemem społecznym. Alkoholizm jest chorobą. Trudno w takim razie mówić o wyborze. Można mówić o systemie bardzo skomplikowanych okoliczności, które doprowadzają do choroby i powodują to, że się tego nie leczy. Na przykład brak pieniędzy i wsparcia społecznego. To nie jest jednak choroba, którą się zarażasz. W sensie środowiskowym – jak najbardziej. Są dowody na to, że jeżeli dzieci żyją w środowisku, gdzie wszyscy piją, to jest ogromne prawdopodobieństwo, że one też będą pić. Dlatego w pewnym, społecznym sensie, można mówić o zarażeniu się alkoholizmem. Nie obwiniałabym ludzi, którzy nie poradzili sobie z taką sytuacją, bo nie umieli. Nie mówię o obwinianiu. Chodzi mi o sam proces i powrót do tego, o czym zaczęłyśmy rozmawiać, czyli o ucieczkach. Jednak możesz wybrać, w którą stronę uciekasz. Albo nie potrafisz uciekać. Nie umiesz wsiąść do pociągu… Uważam, że transformacja, która przechodziła w tych postkopalnianych środowiskach została puszczona trochę na żywioł. I tak naprawdę nie zadbano o tych ludzi. Wręczono im pieniądze, licząc, że dadzą sobie radę. A sobie nie dali. Dopiero jak biedaszyby w Wałbrzychu powstały, to okazało się, jaki ten system był dla wielu ludzi bolesny i niesprawiedliwy. Prawdą jest też, że w tym systemie biedni nie mają głosu. Czyli uważasz, że każdy jest włożony w jakąś rolę i albo sobie z nią daje radę, albo nie. I jak nie daje, to wtedy przed nią ucieka, albo przed tym, co go zmusza do trwania w tej roli… Życie jest mniej lub bardziej dotkliwą opresją. Jedni sobie z nią lepiej dają radę, inni gorzej. W takim razie wszyscy gdzieś uciekamy… No! pytałaś mnie, czy wszyscy są Biegunami, czy nie (śmiech). I sama sobie odpowiedziałam. A Ty przed czym uciekasz? Uciekam przed rutyną, przed powtarzalnością. Zawsze miałam kłopoty z pracą na Rozmowa miesiąca pusta i jałowa, nie mam nic do powiedzenia, to sobie sięgam po jedną z nich, czytam i dobrze mi to robi. A autorzy: Canetti na przykład, Bruno Schulz, angielska pisarka Angela Carter. Mało znana, ale była tłumaczona na polski, jest jakaś taka niezwykle soczysta i inspirująca. Lubię też dobre opowiadania, mam wrażenie, że porządkują pewne rzeczy w mojej głowie. Czechow, Gogol, jakaś nowela Manna, uwielbiam opowiadania fantastyczne Edgara Allana Poe, Strobla, Meyrinka na przykład… A ty, lubisz opowiadania? Wolę powieści. Zawsze mi żal, jak się opowiadanie kończy… Ja jestem w ogóle szybka, wiesz, czasem nawet chorobliwie zamaszysta, byle jaka: szu, szu i dalej. Moi bliscy mówią, że trudno ze mną wytrzymać, zawsze wybiegam o krok do przodu. Czasem myślałam sobie o moim upodobaniu do opowiadań, może mam ADHD? Ale niee… Takie krótkie zamknięte formy przynoszą mi ulgę, po przeczytaniu czuję się najedzona, cieszy mnie, że nie muszę niczego odkładać na później. Ale mam też takie doświadczenie zatopienia się w książce. Znasz może Fabera Szkarłatny płatek i biały? Nie. Kiedy będziesz miała czas, weź tę książkę. Jak zaczniesz czytać, to wyłączysz telefony, przestaniesz jeść, gotować. Będziesz się zamykała przed rodziną. Zobaczysz… Jesteś wykształconym psychologiem. Pracowałaś w zawodzie? Tak, prawie dziesięć lat. I pisałaś? Właściwie tak. Godziłam te dwie rzeczy. Moja druga książka E.E. jest osnuta wokół psychologicznych tematów. Olga Tokarczuk, pisarka, autorka scenariuszy, poetka, absolwentka wydziału psychologii Uniwersytetu Warszawskiego. Podczas studiów jako wolontariuszka opiekowała się psychicznie chorymi, początkowo pracowała jako terapeutka w Poradni Zdrowia Psychicznego. Gdy jej pierwsze powieści osiągnęły popularność, zrezygnowała z pracy, przeniosła do Nowej Rudy i poświęciła się literaturze. Od czterech lat organizuje Festiwal Opowiadania, na którym autorzy krótkich form literackich z wielu krajów prezentują swoje dokonania. Jest laureatką tegorocznej nagrody NIKE za powieść Bieguni, wcześniej trzykrotnie była nominowana do tej nagrody, za każdym razem zdobywając Nagrodę Czytelników. Jej książki: Prawiek i inne czasy, Dom dzienny, dom nocny, Szafa, Gra na wielu bębenkach, E.E., Ostatnie historie, Lalka i perła, Anna In w grobowcach świata były tłumaczone na wiele języków, a jedno z opowiadań – Żurek stało się scenariuszem do filmu nagrodzonego na festiwalu w Gdyni. Czym się zajmowałaś? Terapią uzależnień, moją specjalnością jest psychologia kliniczna dorosłego człowieka. To wykorzystam Twoją wiedzę i zapytam, co trzeba zrobić, żeby wyleczyć się z uzależnienia? Nie oczekuję tu dobrych rad, tylko pokazania światła w tunelu. Dobrze jest mieć wsparcie, jak nie kogoś z bliskich, bo często oni są powycofywani, poobrażani, to przynajmniej grupy. Jest kilka obowiązujących standardów terapeutycznych. Przede wszystkim trzeba przestać używać substancji, od której jest się uzależnionym… No tak, ale interesuje mnie jak do tego dojść. Alkoholik najczęściej sam z siebie nie przestanie pić. Alkoholizm ma straszne skutki, prowadzi do rozpadu rodziny, utraty pracy. Teoria mówi, że alkoholik musi uświadomić sobie, jaką krzywdę wyrządza sobie i swoim bliskim. I jak bardzo jest bezradny wobec nałogu. Obowiązuje zasada, że nie wolno alkoholika podtrzymywać, ani go pilnować. Trzeba mu pozwolić upaść i uderzyć się mocno, bo inaczej nigdy nie podejmie leczenia. To, co robi alkohol z człowiekiem widać na wykresie. Osoba zdrowa ma bardzo dużą amplitudę emocji: gniewu, miłości, jej życie jest bogate. U alkoholików wykres jest płaski. Zmienia się głębokość uczuć, osobowość ulega jakby spłaszczeniu. Zmienia się zdolność do autorefleksji, a wzrasta tendencja do samooszukiwania. A Ty, czego się boisz? Mam ogólnie lękową osobowość (śmiech), więc myślę, że gdybym zaczęła wymieniać, czego się boję, to spędziłybyśmy tu bardzo dużo czasu… Wykręcasz się od odpowiedzi. No. Fot. Anna Smarzyńska pełen etat. Ciągnie mnie do nowości, do nowych wyzwań, lepiej zawsze inicjuje niż kontynuuje… A jeśli uciekasz, to znajdujesz gdzieś ukojenie. Masz jakiś konkretny cel tej ucieczki, wydaje Ci się, że coś znajdziesz? Zawsze staram się posunąć o krok do przodu. Tak mi się przynajmniej wydaje. Może z zewnątrz to tak nie wygląda. Może nie jest to posuwanie, a kręcenie się w kółko, ale lubię pozostawać zawsze w ruchu. I metaforycznie, i tak bardzo dosłownie. A co Cię wyniosło do Nowej Rudy? O, to dobre dawne czasy. Zawsze chciałam mieszkać poza centrum miasta i po studiach w Warszawie i byciu we Wrocławiu miałam dość. Odezwała się we mnie romantyczna pokoleniowa tęsknota do uprawiania ziemi, do owiec, wełny i tak dalej. Wielu moich znajomych zresztą tam się przeprowadziło i do dziś mieszka w Kotlinie Kłodzkiej. Mają tam domy i lepiej lub gorzej sobie radzą. Na początku lat dziewięćdziesiątych wynieśliśmy się z mężem z miasta. Chcesz powiedzieć, że uprawiałaś ziemię i hodowałaś owce? Przez jakiś czas tak, dopóki był rynek na to. Bo nawet romantycznymi ideami okrutnie rządzi ekonomia. Uciekłaś stamtąd z powodów ekonomicznych? Jedną nogą jestem tu, drugą tam. Oczywiście w mieście jest wygodniej. Jestem starsza, częściej jest mi zimno, muszę czasami pojechać na rehabilitację, bo z kręgosłupem mam kłopoty. W mieście wszystko jest lepiej poukładane. Życie na wsi jest po prostu trudne, bardziej pionierskie, nawet jeśli ma się dom z centralnym ogrzewaniem, to trzeba cały czas jeździć samochodem, bo nie można dojść, i tak dalej… Bez czego byłoby Ci źle żyć? Bez pracy, bez pisania, zaangażowania intelektualno-emocjonalnego. Bez ruchu – tak po bieguńsku też mówię… Ale oczywiście ważna jest dla mnie również bliskość drugiego człowieka. Ważne jest zdrowie i poczucie komfortu w ciele. Bardzo się boję choroby, uczucia bólu. Ważne jest dla mnie obracanie się w inspirującym, aktywnym środowisku, strasznie ważne są książki. Nie wyobrażam sobie życia bez czytania. Gdyby tak nagle zniknęły biblioteki, popadłabym chyba w autyzm. A masz coś, co najbardziej lubisz czytać? Mam grupkę takich autorów. Ich książki stoją na specjalnej półce, żebym nie musiała ich szukać. Bardzo często, kiedy czuję się LUDZKA SPRAWA NIEZWYKŁY MAGAZYN DLA ZWYKŁYCH LUDZI 5 Spojrzenia Nie udawaj, że nie widzisz Przemoc wobec dzieci, to dla wielu z nas coś najgorszego na świecie. Zło wyrządzone małemu człowiekowi nigdy nie było tak wyraźnie tępione, jak w ciągu ostatnich kilku lat, ale nigdy też nie było tak wielu przypadków narastającej brutalności wobec dzieci. Co kilka tygodni media donoszą o bulwersujących przypadkach katowania niemowląt i bezbronnych kilkulatków. Równie częsta jak przemoc fizyczna jest przemoc seksualna. – Według ostatnich badań przeprowadzonych w Głogowie sześcioro spośród setki dzieci doświadcza przemocy w rodzinie – mówi Anna Lechowska ze Stowarzyszenia SZANSA, zajmującego się walką z przemocą. Jej zdaniem podobnie jest w całym kraju. Dlatego stowarzyszenie rozpoczęło akcję Nie udawaj, że nie widzisz, która ma uświadomić ludziom, że ten problem może dotyczyć ich najbliższego otoczenia, pokazać, po czym moż- 6 na poznać, że dziecko jest ofiarą przemocy i gdzie można się z tym problemem zgłosić. – To bardzo duże przedsięwzięcie – tłumaczy Anna Lechowska – plakaty propagujące akcję wisiały na każdej klatce schodowej w mieście. Jakie są efekty kampanii? Jej zdaniem trudno mówić o wymiernych skutkach, ale z całą pewnością głogowianie częściej dzwonią i piszą do stowarzyszenia, bo chcą porozmawiać, bo zaniepokoiło ich dziwne zachowanie dziecka. – Otrzymaliśmy na przykład maila od sąsiada pewnej kobiety z piątką dzieci, która piła i prawie w ogóle się nimi nie zajmowała – mówi Anna Lechowska. – W mailu ten pan napisał, że starsze, 8–10-letnie dzieci zajmowały się młodszymi 3–4-latkami, że bardzo często te najmłodsze przesiadywały same na parapecie okiennym. To było znęcanie się przez zaniedbanie, dlatego sytuacja wymagała natychmiastowej interwencji. LUDZKA SPRAWA NIEZWYKŁY MAGAZYN DLA ZWYKŁYCH LUDZI Jeśli podejrzewasz, że dziecko może być bite lub wykorzystywane seksualnie zadzwoń: – na policję, do prokuratury, do MOPS, zgłoś to szkolnemu pedagogowi; – skontaktuj się ze Stowarzyszeniem SZANSA – [email protected] tel. (076) 832 18 04. Instytucje, do których się zwrócisz, zagwarantują Ci anonimowość. Stowarzyszenie żadnego sygnału nie pozostawia bez echa, a dzwonią ludzie z całego województwa i z ościennych miejscowości. Informacje o przypadkach łamania prawa przekazuje się albo policji, albo MOPS, czasem kieruje się je do sądu lub prokuratury. – Skierowanie sprawy dalej nie oznacza dla nas jej zamknięcia – tłumaczy pani prezes. – Co kilka tygodni dzwonimy do instytucji, do której ją przekazaliśmy, aby sprawdzić, jak została załatwiona. Stowarzyszenie SZANSA nie zajmuje się jedynie walką z przemocą wobec najmłodszych. Przed wakacjami, wspólnie z właścicielami pubów i dyskotek, prowadziło akcję Stop. Pigułka gwałtu. Młodzież bawiąca się w nocnych klubach dostawała podstawkę pod napoje z takim właśnie ostrzeżeniem. – Tabletki gwałtu to bardzo delikatna sprawa – wyjaśnia Anna Lechowska. – Nikt oficjalnie nie przyzna się, że stał się ich ofiarą. My też dowiadujemy się o tym „okrężnymi drogami”. Wiem na przykład o sytuacji, gdy na spotkaniu, na którym wszyscy się dobrze znali, jednej z dziewczyn podano taką tabletkę. Żeby zobaczyć, jak to działa. Eksperyment skończył się w szpitalu, do którego trafiła ofiara. Wymuszony gwałt, to przemoc, do której dochodzi nie tylko po podaniu tabletki. Zdarzają się również wypadki, gdy chłopak na randce domaga się dowodu miłości i nie uznaje odmowy. To bardzo trudny temat, często ofiara wstydzi się o tym rozmawiać, często czuje się winna, bo to ona odmówiła swojemu chłopakowi. Dlatego SZANSA prowadzi też warsztaty, na których dziewczyny uczą się asertywności oraz technik samoobrony Wen Do (z angielskiego women, czyli kobieta i japońskiego do – droga). W ciągu dwunastogodzinnych warsztatów uczestniczki uczą się, jak bronić swojej niezależności. – To niesamowite – mówi Anna Lechowska – wdziałam, jak te dziewczyny po jednych tylko zajęciach ulegają metamorfozie. Jak stają się pewniejsze. Zmienia się nawet ich postawa, nie są już zalęknione i przygarbione. Stoją wyprostowane z podniesioną głową. Mf. Nasze losy Jak poznać, że dziecko jest krzywdzone? Wrocław dziękuje stulatkom Gdy mamy do czynienia z przemocą fizyczną: – dziecko ma na ciele siniaki lub pręgi, otarcia, obrzęki, ślady oparzeń w dziwnych miejscach; – nosi ubrania zakrywające ręce i nogi, nawet w upalne dni; – boi się dorosłych; – jest smutne, wycofane; – izoluje się od rówieśników; – ulega zmiennym nastrojom; – bywa agresywne; – jest nieufne; – jest nieposłuszne wobec większości osób, które nie stanowią zagrożenia; – kara nie robi na nim żadnego wrażenia. Gdy jest ofiarą przemocy psychicznej: – – – – – – – – – – – bywa opóźnione w rozwoju, późno zaczyna mówić; ssie palec; ma niską samoocenę; ma objawy choroby sierocej; moczy się w nocy; ma zaburzenia w komunikacji; jest skrajnie uległe lub agresywne; ma zaburzenia nastroju; podejmuje próby samobójcze lub samookaleczenia; jest krnąbrne, nieposłuszne; ucieka z domu. Objawy, gdy dziecko jest ofiarą przemocy seksualnej: – cierpi na infekcje układu moczowego i narządów płciowych; – odczuwa ból w okolicy narządów płciowych, odbytu, krzyża, dołu brzucha; – przejawia nadmierną troskę o pielęgnację narządów płciowych; – cierpi na zaburzenia w oddawaniu kału lub moczu; – czuje dyskomfort w trakcie chodzenia lub siedzenia; – zmienia się jego osobowość; – wycofuje się z życia społecznego; – jego poziom wiedzy o seksie jest nieadekwatny do wieku; – wciąga inne dzieci w aktywność seksualną; – sugeruje, że ma jakąś tajemnicę; – cierpi na depresję, ma zaburzenia snu i łaknienia; – często się samookalecza. Wszystkie informacje pochodzą ze strony: www.niebij.pl Wacława Pindelska Oddałam serce moim uczniom Pani Wacława urodziła się 8 sierpnia 1908 roku w Warszawie. Jako najwcześniejsze wspomnienie z dzieciństwa podaje wyjazd do Rosji, nad Dniepr. Przebywała tam wraz z ojcem, który pracował jako kolejarz. W 1933 roku wyszła za mąż. Potem mieszkała w Radomiu i Sandomierzu. Całe życie pracowała w szkole podstawowej, uczyła różnych przedmiotów, ale najbardziej lubiła nauczać języka polskiego, który stał się jej wielką pasją. Pani Wacława mówi o sobie: „Całym sercem i duszą oddana byłam szkole. Kochałam wszystkie dzieci, a one biegały za mną jak psiaczki”. Nauczanie było jej prawdziwym powołaniem, dlatego również po lekcjach bezpłatnie dawała korepetycje słabszym uczniom. Prowadziła też zajęcia taneczne dla dzieci i grała na skrzypcach. Przez pewien czas pracowała także w szkole specjalnej. Wychowankowie Pani Wacławy uwielbiali ją, a ona z wykonywania swego zawodu czerpała ogromną satysfakcję. Za rzetelną pracę i tajne nauczanie w czasie wojny otrzymała odznaczenie Ministerstwa Edukacji Narodowej. Do dzisiaj Pani Wacława uważa, że najważniejsza w życiu jest praca, oddanie się jej całym sobą. Jest przekonana, że tylko człowiek zadowolony z tego, co robi, może być naprawdę szczęśliwy. Pani Wacława twierdzi, że praca w szkolnictwie dawała jej siłę, dzięki której udało jej się dożyć w tak dobrej formie stu lat. Mówi także, że opatrzność zawsze była jej przychylna, Bóg wysłuchiwał jej modlitw i pozwolił tak długo żyć. Pani Wacława jest mieszkanką Wrocławia od prawie sześćdziesięciu lat. Jako swoje ulubione miejsce w naszym mieście podaje ogródek, na którym chętnie spędzała każdą chwilę wolną od obowiązków zawodowych, a później na emeryturze. Kontakt z naturą dawał jej wiele przyjemności. Teraz lubi oglądać telewizję, zwłaszcza programy informacyjne. Doczekała się trójki dzieci: córki Joanny, która zginęła w czasie wojny, PAMIĘTAJ! i dwóch synów – Tadeusza i Tomasza, z którymi mieszka na osiedlu Bijąc – uczysz bić. Naśladownictwo to ważny mechanizm psychologiczny Huby. Ma także wnuczęta i prawnuczęta. Do dzisiaj zachowała mnóstwo u dziecka. energii i opowiada o swoim życiu z ogromnym zaangażowaniem. Bicie niszczy rodzica a czasem wywołuje wyrzuty sumienia do końca życia. Od klapsa i szturchania do maltretowania jest krótka droga. Bicie nie zmienia zachowania dziecka – wywołuje tylko strach przed oprawcą. Bicie nie jest elementem dyscypliny, ale przemocą. Zdjęcie Stefan Arczyński tekst Magdalena Wnuk-Olenicz i Tomasz Frąckowiak LUDZKA SPRAWA NIEZWYKŁY MAGAZYN DLA ZWYKŁYCH LUDZI 7 Spojrzenia Różne drogi, jeden cel Nie ma oficjalnych skierowań do naszej świetlicy, teraz to dziecko przyprowadza dziecko – mówi siostra Ewa Świderska ze Zgromadzenia Sióstr św. Józefa w Bolkowie na Dolnym Śląsku. Początkowo rozmawiała z nauczycielami, pedagogami, a także zachęcała dzieci do udziału w projektach edukacyjnych placówki. Najwyraźniej proponowane przez nią zajęcia przypadły do gustu podopiecznym, bo w świetlicy bywa dziennie około trzydziestu uczniów. Nic dziwnego – mają tam salę sportową, stół pingpongowy i piłkarzyki. W świetlicy działa też biblioteka, prowadzona jest muzykoterapia i teatroterapia. Przychodzą do nas codziennie. Niektórzy od kilku już lat. Staramy się tworzyć dla nich dom i normalną atmosferę. Dzieci mogą się bawić i brać udział w zajęciach. Cieszy mnie, że mają także nawyk odrabiania u nas lekcji. Zauważyłam, że udaje im się poprawiać stopnie w szkole – mówi siostra Danuta. To jej imię zakonne, tak zwracają się do niej dzieci i rodzice. Ona sama jest najczęściej wśród swoich podopiecznych, a biuro prowadzi w wolnej chwili. Świetlica działa od 12.00 do 17.00, ale często zdarza się, że dzieci przychodzą wcześniej. Dlaczego? Bo nie pojechały na wycieczkę szkolną. Mogą za to wybrać się na wyprawę rowerową (w świetlicy jest dziesięć rowerów i tyle samo kasków) szlakiem zamków piastowskich, czy też na Górę Ryszarda. Siostra Ewa pochodzi z Podkarpacia, dlatego – jak mówi – często dopiero odkrywa ciekawe okolice Bolkowa. Zdarza się, że sama jedzie rowerem, by wyznaczyć albo sprawdzić trasę, w którą potem wyśle dzieci. Jej zdaniem uczniowie najbardziej odnajdują się w zajęciach plastycznych. Są na to dowody rzeczowe. Na ścianach świetlicy wiszą dyplomy wielu konkursów, w których brali udział. W ramach zajęć teatralnych dzieci zaczęły już przygotowywać Jasełka – nie tylko występują jako aktorzy, ale także pracują nad scenografią i pomagają szyć kostiumy. Ich pierwszymi widzami będą rodzice, potem spektakl zobaczą goście, np. przedstawiciele gminy i starostwa, którzy wspierają finansowo program edukacyjny sióstr Różne drogi, jeden cel. Spektakle powstające w świetlicy zwykle pokazywane są kilka razy, a grupa małych aktorów bierze z powodzeniem udział w konkursach teatralnych i recytatorskich. Ale nie zawsze jest łatwo. Siostra chciała, żeby Kacperek był owieczką w przedstawieniu, a ten nie wyszedł na scenę, tylko schował się pod ławą w pomieszczeniu obok. Ale już kilka miesięcy później zaśpiewał piosenkę. Udało się więc przełamać jego tremę i zahamowania. Z kolei Patryk nie angażował się dwa lata, był zamknięty w sobie, a emocje nie pozwalały mu wyjść na scenę. Tymczasem w ostatnim przedstawieniu tańczył! To dowód na to, że systematyczna praca i cierpliwość daje korzyści. Terapia przynosi skutki – dzieci stają się odważniejsze i potrafią rozmawiać. Przekazać własnymi słowami, co czują, a nie Świetlica Socjoterapeutyczna im. św. ks. Z. Gorazdowskiego prowadzona przez Zgromadzenie Sióstr św. Józefa 59-420 Bolków, Rynek 37 tel. (075) 741 37 83 www.swietlicaxzg.ovh.org 8 LUDZKA SPRAWA NIEZWYKŁY MAGAZYN DLA ZWYKŁYCH LUDZI reagować agresją. To długa i żmudna praca, w której wykorzystuje się również elementy zabawy – pacynki, maskotki, wywiady, gestykulację… Ale bywają momenty, gdy wprost należy powiedzieć dziecku, jak wyrazić uczucia, np. złość. Zdarzają się przypadki biedy, niezaradności, pojawia się przemoc w rodzinie, ale to sprawy, które trzeba traktować delikatnie, bo zwykle są głęboko skrywaną tajemnicą rodzinną. Dzieci wiedzą i czują, że coś się dzieje… Trzeba być uważnym. Widzimy często, jak odreagowują – zabawa w dom wygląda czasem bardzo drastycznie – mówi siostra Danuta. Próbuję wtedy delikatnie rozmawiać z rodzicami, tłumaczyć. Nie mam kontroli nad tym, co dzieje się później, bo każdy z nich na swój sposób próbuje tworzyć rodzinę. Mimo trudności siostrę Danutę cieszy, że dzieci zachowują się naturalnie, są otwarte i chcą rozmawiać z opiekunami, bo im ufają. To znaczy, że czują się w świetlicy bezpiecznie. Przecież często pochodzą z rodzin, które borykają się np. z problemem alkoholowym. Na współpracę z rodzicami trudno więc liczyć, choć zdarzają się wyjątki. Najczęściej jednak są to dzieci zaniedbane, a przynajmniej część z nich nie miałaby gdzie się podziać po szkole. U sióstr dostają nie tylko podwieczorek i zaproszenie do zabawy, ale przede wszystkim wsparcie, pomoc i zainteresowanie. Czuję, że jesteśmy im potrzebne. Świetlica działa od sześciu lat, choć nie ma w niej etatów i pensji. A przydałyby się. W realizacji projektów edukacyjnych i prowadzeniu zajęć pomagają trzy siostry, dwie stażystki z Urzędu Pracy i czasem praktykanci z Kolegium Karkonoskiego. Siostra Ewa Świderska ze Zgromadzenia Sióstr św. Józefa kieruje świetlicą w Bolkowie od pięciu lat. Swoje życie zakonne rozpoczęła tuż po maturze. Jest absolwentką Uniwersytetu Wrocławskiego, ukończyła także studia podyplomowe z zakresu doradztwa zawodowego, wspomagania wychowawczego i terapii pedagogicznej oraz szkolenia dotyczące problemów alkoholowych i przeciwdziałania przemocy w rodzinie. Zawsze wiedziała, że chce pracować z dziećmi: – Miałam takie pragnienie i tak się zdarzyło. Przez 20 lat pracowałam w przedszkolu przy ul. Prusa we Wrocławiu. Teraz czuję, że jest potrzeba, by istniała taka świetlica. Życie toczy się tak prozaicznie, a nam wszystkim potrzebna jest miłość i akceptacja. Beata Gigiel Warto wiedzieć Jak trudno być rodzicem Od najdawniejszych czasów bicie, lanie, klapsy i wszelkie inne kary cielesne były ważnym elementem wychowania dzieci. Witka wierzbowa, linijka pani nauczycielki, pas ojca, ścierka do naczyń mamy, ręka, kabel od żelazka, pejcz, co kto miał, tym lał. Czy na pewno kiedyś nie było tak wielu aktów przemocy wobec dzieci? Czy prowadzone były statystyki: ile dzieci zmarło z powodu zespołu nagłej śmierci łóżeczkowej, a ile poddusiła bliska osoba? Czy kiedyś, gdy matka trafiała do szpitala z posiniaczonym dzieckiem i mówiła, że upadło ze schodów, podawano jej słowa w wątpliwość? Ile noworodków lądowało na śmietnikach? Co się zmieniło? Z pewnością zmieniło się społeczne podejście do bicia. Rodzice, którzy jawnie manifestują agresję wobec dziecka spotykają się z brakiem aprobaty, a nawet wrogością otoczenia, co jedynie uczy ich nie bić na ulicy. Stają się bezradni wobec swoich pociech i zostają sami z frustracją, a z billboardu uśmiecha się do nich twarz niebijącej mamy, dumnej i pewnej siebie. A gdyby tak zamienić kampanię i wszelkie artykuły w prasie o tym, jak zgubne skutki niosą z sobą kary cielesne stosowane wobec dziecka, na proste poradniki, jak nie bić. A rodzice zaczęliby się wspierać, Swój chłop edukować, pomagać sobie w wyjściu ze ślepego zaułka kar wymierzanych w złości pomieszanej z bezradnością. Podobno każdy rodzic przynajmniej raz w życiu zastosował przemoc wobec własnego dziecka i każdy w skrytości swego serca zna to uczucie winy, porażki i zagubienia, jakie towarzyszy furii rodzicielskiej. Zgłaszam więc postulat, rodzice spotykajcie się i rozmawiajcie o tym, jak czasem trudno być rodzicem, jak karzecie swoje dzieci, z czego jesteście dumni a czego się wstydzicie, zapraszamy na naszą stronę www.ludzkasprawa.pl nie po to, by rozpocząć kolejną pustą dyskusję o wychowaniu, ale po to, by sobie pomagać i otwarcie porozmawiać o naszych rodzicielskich słabościach. I jeszcze jedno, co jakiś czas rodzi się wielka teoria na temat jedynego słusznego sposobu wychowania dziecka i co jakiś czas (ok. 20 lat) teoria ta się kompromituje i staje bezużyteczna. Życzę więc więcej zaufania do siebie i intuicji, co dobre dla dziecka a co mu szkodzi ponad wszelką wątpliwość i odwagi w szukaniusposobów na to, jak karać dziecko i je motywować nie bijąc, bo bezstresowo od jakiegoś już czasu oznacza bezsensownie. Mama psycholog Najtrudniej jest wyjść z systemu kata i ofiary osobom żyjących w małych miasteczkach, wsiach, zwłaszcza, gdy kat jest jedynym żywicielem rodziny, cieszy się szacunkiem społecznym i ma za sobą sieć powiązań – znajomości wśród policji, pracowników urzędów, wójtów, lekarzy. Ofiara, gdy zaczyna walczyć o swoje prawa, bywa dyskredytowana, pozbawiana szacunku społecznego i należnej jej godności. Policja wchodzi na interwencję i zamiast rozeznać się w sytuacji i poinformować ofiarę o należnych jej prawach i koniecznych procedurach, ucina sobie miłą pogawędkę z katem. Prawdziwy triumf przemocy! Kierowniczka Opieki Społecznej, która jest koleżanką ze szkoły męża, nie bardzo wie, jak się ma zachować. Jej rodzina dowie się o tym, że posiniaczona żona Józka była u NICH, ale będzie to raczej anegdota wieczoru, wszak wszyscy wiedzą, jaki z niej numer, nie pracuje, leniwa jest, tylko się dziećmi i domem zajmuje, a jak jej coś nie pasuje, to lata na skargę do mamusi. Trochę śmiech, złości, a ofiara zostaje sama i albo się nauczy walczyć jak lew, albo zginie w gąszczu małomiasteczkowych powiązań, którym niechcący swoim cierpieniem staje na drodze. Bo Józek swój chłop, a Ona? af. R Gdy dziecko musi zeznawać Może się zdarzyć, że twoje dziecko, które padło ofiarą lub było świadkiem przestępstwa, będzie musiało opowiedzieć policji i prokuraturze o tym wydarzeniu. Jest to trudne i powodujące dodatkowy stres przeżycie. Aby zminimalizować jego skutki, należy dziecko odpowiednio przygotować. Bardzo często wystarczy wspólne działanie policji, psychologów i najbliższych. Najważniejsze, aby młody człowiek wiedział, czego się od niego oczekuje E K L A M A Osoby, które znajdują się w trudnej sytuacji materialnej mogą skorzystać z bezpłatnych porad prawnych udzielanych przez radców i aplikantów zrzeszonych i miał poczucie bezpieczeństwa. W tym celu na komisariatach policji powstały Niebieskie Pokoje. Coraz częściej nie przypominają one typowych policyjnych pomieszczeń. Jest do nich osobne wejście, wyposażone są w przyjazne meble i weneckie lustra. W naszym informatorze wewnątrz numeru publikujemy wykaz takich pokoi w komisariatach mieszczących się na terenie województwa dolnośląskiego. w Okręgowej Izbie Radców Prawnych we Wrocławiu. Porady dotyczące problemów związanych z prawem pracy, spadkowym, lokalowymi i obrotu konsumenckiego są udzielane w siedzibie OIRP przy ulicy Włodkowica 8, w poniedziałki od godz. 16.30 do 18.00. Więcej informacji można zasięgnąć pod nr. tel. (071) 793 70 94 lub na stronie www.oirp.wroclaw.pl LUDZKA SPRAWA NIEZWYKŁY MAGAZYN DLA ZWYKŁYCH LUDZI 9 Okiem fachowca Czerniak Uwaga rak cz. 10 Kontynuujemy nasz cykl, w którym lekarze onkolodzy z Kliniki Transplantacji Szpiku, Onkologii i Hematologii Dziecięcej we Wrocławiu mówią o różnych rodzajach chorób nowotworowych u dzieci. O nowotworze złośliwym skóry mówi doktor nauk medycznych Wojciech Pietras. Czerniak powstaje najczęściej na podłożu znamion barwnikowych, tak zwanych pieprzyków, które mogą ulegać uzłośliwieniu. Dlatego tego typu zmiany, w zależności od tego, jak jest ich dużo i jak są rozległe oraz w jakich miejscach występują, należałoby usuwać profilaktycznie. Oczywiście powinien decydować o tym lekarz. Najbardziej narażone na uzłośliwienie są zmiany tak zwane nabrzeżne: na dłoniach, między palcami, na stopach, między palcami stóp, w miejscach, które są często drażnione, czyli: okolice pasa (paski i gumki od majtek), pachwiny, u kobiet plecy (narażone na podrażnianie zapięciem biustonosza), u chłopców i mężczyzn broda. Czerniak to nowotwór najczęściej występujący u osób dorosłych. Zdarzają się jednak nieliczne przypadki, kiedy choroba ta atakuje dzieci. W Polsce zarejestrowano około trzydziestu przypadków czerniaka złośliwego u dzieci. Odnotowuje się natomiast przy- padki zachorowania na nowotwór niezłośliwy zwany melanoma juvenile. Natomiast my, jako onkolodzy dziecięcy czy pediatrzy, powinniśmy zwracać uwagę na przyszłość dziecka, czyli na profilaktykę i profilaktyczne usuwanie znamion, które kiedyś mogą budzić podejrzenia. Wiadomo jest, że niekorzystnie na skórę działają promienie słoneczne. Niszczą strukturę DNA w skórze, co powoduje, że mechanizmy naprawcze przebiegają nie tak, jak powinny. Dlatego szczególnie ryzykowne jest narażanie na działanie promieni słonecznych skóry o jasnej karnacji. Takie osoby nie opalają się dobrze, a dłuższe przebywanie na słońcu powoduje silne zaczerwienienie i poparzenie skóry. Kolejną grupą ryzyka są ludzie, u których czerniak wystąpił w rodzinie, osoby, które posiadają duże ilości zmian barwnikowych na skórze, czy takie, u których występują znamiona dysplastyczne. Zmiany w ich obrębie ocenia Istnieją osoby, które są szczególnie zagrożone. Są to: – osoby z jasną karnacją, o włosach blond lub rudych i niebieskich oczach, ze względu na mniejszą zawartość barwnika (melaniny); – narażone w dzieciństwie na przewlekłe nasłonecznienie lub oparzenia słoneczne; – na co dzień spędzające czas w pomieszczeniach i korzystające z intensywnego słońca podczas urlopu; – nie stosujące lub niewłaściwie korzystające z ochrony przeciwsłonecznej; – korzystające często z solarium i lamp kwarcowych; – z licznymi znamionami barwnikowymi; – z przebytym wcześniej czerniakiem; – z czerniakiem w rodzinie; – w każdym wieku, jednak ostatnio czerniak stał się najczęstszym nowotworem, na jaki chorują młode kobiety. Na czerniaka można zachorować w każdym wieku, jednak częstość zachorowań zwiększa się bardzo po 30. roku życia u kobiet i po 40. roku życia u mężczyzn. Ponad 90 proc. wszystkich czerniaków znajduje się na skórze, ale nowotwór ten może umiejscawiać się wszędzie tam, gdzie pojawiają się komórki barwnikowe, a zwłaszcza wewnątrz gałki ocznej (naczyniówka, ciałko rzęskowe, tęczówka), na błonie śluzowej narządów płciowych, w jamie ustnej, krtani, przełyku, żołądku, jelitach i odbycie. 10 LUDZKA SPRAWA NIEZWYKŁY MAGAZYN DLA ZWYKŁYCH LUDZI się metodą ABCD. Czasami dodaje się jeszcze E. A, to asymetria, B – brzegi, C – kolor, D – rozmiar, E – rozwój. Zmiana dysplastyczna cechuje się asymetrią, nierównymi, poszarpanymi brzegami, zmianą zabarwienia (znamię może mieć różne odcienie), wielkością (większa niż 5–6 milimetrów) i rozwojem – czyli następującymi szybkimi zmianami w krótkim czasie (kilka miesięcy). Zauważenie choćby jednego z tych objawów jest wskazaniem do jak najszybszego usunięcia znamienia. Trzeba pamiętać, że czerniak to jeden z najbardziej ekspansywnych nowotworów. Odnotowujemy coraz więcej zachorowań. Ciekawe, że choroba ta atakuje ludzi rasy białej. Nie zdarzają się wypadki zachorowania na czerniaka u osób o ciemnej skórze. Wyjaśnienie jest proste. Jest to nowotwór, którego punktem wyjścia są komórki nabłonkowe, tak zwane melanocyty, czyli komórki zawierające barwnik. Najwięcej przypadków czerniaka zauważa się w Australii, co wynika głównie z panującego tam klimatu i nasłonecznienia. W naszej szerokości geograficznej przez cały rok kisimy się w ubraniach, na urlop jedziemy gdzieś na południe i w ciągu kilku dni usiłujemy nadrobić brak słońca. Nie zdajemy sobie sprawy, jak bardzo niebezpieczne są oparzenia słoneczne, szczególnie na dużej powierzchni ciała. Takie oparzenia mogą skończyć się zachorowaniem na czerniaka nawet po dziesięciu, piętnastu latach. Dlatego czasem lepiej przyzwyczaić skórę do działania promieni słonecznych, korzystając przed urlopem z solarium (oczywiście w bardzo umiarkowanych ilościach i pod warunkiem, że używane są nowe, dobrej jakości lampy). Na słońcu natomiast należy używać kremów z wysokimi filtrami chroniącymi przed promieniowaniem. Czerniak jest nowotworem dość nieprzewidywalnym. Oznacza to, że czasami duża zmiana potrafi się sama wycofać, a malutka, jak łepek od szpilki, potrafi dać przerzuty. Czerniak nie poddaje się chemioterapii. Jedynym skutecznym sposobem leczenia tego raka jest jego całkowite wycięcie. Bardzo ważne, aby wszelkie tego typu zmiany usuwał chirurg. Trzeba pamiętać, że w gabinecie kosmetycznym nie ma możliwości histopatologicznego zbadania usuniętej zmiany. A tylko na tej podstawie da się stwierdzić, czy mamy do czynienia z nowotworem, a jeśli tak, to czy został on usunięty w całości. Warto wiedzieć Epidemia AIDS i HIV nazywane były dżumą XX wieku, teraz po niemal ćwierćwieczu od rozpoznania wirusa, nie budzi już takiego przerażenia. Być może dlatego, że dzisiejsi 20–30-latkowie nie pamiętają naszych czasów tego przerażenia, jakie w latach 80. ubiegłego wieku przeżywali ich rodzice, gdy po raz pierwszy zdiagnozowano chorobę. Dlatego czują się bardziej AIDS i HIV to dwa słowa, które przed laty wywoływały paniczny lęk na całym świecie. Wirus niedoboru odporności traktowany był przez jednych jako kara dla ludzkości za rozwiązły tryb życia, a przez innych jako dowód na niedoskonałość współczesnej medycyny. Od kilku lat nie mówi się zbyt wiele o niebezpieczeństwie, jakie z sobą niesie, co wcale nie oznacza, że zagrożenia nie ma – tylko na Dolnym Śląsku około 100 osób zostaje co roku zakażonych wirusem. To jedna piąta zachorowań w całym kraju. – Tak wysokie wskaźniki nie świadczą o tym, że mieszkańcy naszego regionu są bardziej narażeni na zakażenie – wyjaśnia Marek Lecko, prezes Towarzystwa Rozwoju Inicjatyw Społecznych „Unison” zajmującego się profilaktyką HIV i AIDS. – Po prostu, mamy lepszą diagnostykę, jesteśmy jedynym województwem, w którym istnieje aż pięć ośrodków bezpłatnej diagnostyki HIV, a już wkrótce powstanie szósty. Niestety, nie ma w nich dużego ruchu. Polska jest jednym z krajów europejskich o najniższym wskaźniku osób wykonujących testy – tylko cztery na tysiąc odwiedza punkty diagnostyczno-konsultacyjne. Tymczasem w Europie Zachodniej jest ich dziesięć razy więcej. W ciągu ostatnich lat zmieniła się grupa osób narażonych na kontakt z wirusem. Wcześniej były to przede wszystkim środowiska homoseksualne i grupy narkomanów używających strzykawek. – Obecnie coraz więcej zachorowań notuje się wśród osób, które uprawiają seks z przypadkowym partnerem – wyjaśnia Marek Lecko. – Najczęściej do takich kontaktów dochodzi na dyskotece, albo w pubie. Najbardziej na zakażenie narażone są kobiety od 15. do 30. roku życia. Jeżeli ktoś prowadzi niezobowiązujący styl życia i lubi zmieniać partnerów, warto aby sprawdził czy nie został zarażony. Badania są bezpłatne, anonimowe i poprzedzone rozmową z konsultantem, który wyjaśni wątpliwości i odpowie na wszystkie pytania. – Jeżeli mamy jakieś podejrzenia, to po trzech, czterech tygodniach możemy pójść na badania, które jedynie zasugerują, że coś jest nie w porządku – mówi dr Bartosz Szetela z Kliniki Chorób Zakaźnych i Nabytych Niedoborów Odpornościowych. – Natomiast wykluczyć obecność wirusa można dopiero po trzech miesiącach od zakażenia. Jego zdaniem na Dolnym Śląsku żyje największa w kraju liczba osób z HIV. Tylko w naszej poradni zarejestrowanych jest 550 osób – mówi doktor Szetela – a drugie tyle z wirusem HIV otaczamy opieką. Nieprzypadkowo w stosunku do nich używa się określenia „osoby żyjące”, bo wcześnie wykryta choroba jest jak cukrzyca. Pod odpowiednią opieką i przy stosowaniu odpowiednich leków można dożyć późnej starości. W Europie Zachodniej coraz częściej testy wykonują pary, które decydują się na wspólny związek. W Polsce taka praktyka ciągle jeszcze stanowi tabu, a partner odbiera ją jako brak zaufania. – Ta sytuacja zaczyna się powoli zmieniać – twierdzi dr Szetela. – Coraz częściej na badania przychodzą pary, które miały innych partnerów i chcą się wzajemnie upewnić, że są zdrowi. filipa bezkarni i bezpieczni. Ale ta niewiedza może drogo kosztować. Wirusem HIV można się zarazić tylko na trzy sposoby – przez kontakty seksualne, – przez zakażoną krew, – zakażona ciężarna matka może zakazić płód – przez łożysko, w czasie porodu lub podczas karmienia piersią. AIDS – zespół nabytego niedoboru odporności, to końcowy etap zarażenia wirusem HIV. Choroba, która doprowadza do wyniszczenia mechanizmu obronnego organizmu, może się rozwijać nawet około 10 lat. Gdzie na Dolnym Śląsku można wykonać bezpłatne badania w kierunku HIV oraz znaleźć pomoc w przypadku problemów z narkotykami – dowiesz się w informatorze wewnątrz numeru. To nasz problem Często odsuwamy od siebie myśl, że nasze nastoletnie dziecko może mieć jakiś kontakt z narkotykami. Dostrzegamy problem społeczny, ale uważamy, że nie może dotyczyć on naszych pociech. Nie rozmawiamy z nimi na ten temat, bojąc się, że nasze gadanie, może przynieść odwrotny skutek. Sami uważamy również, że może lepiej nie wywoływać wilka z lasu i nie poruszać drażliwych tematów. Otwieramy tym samym furtkę handlarzom, którzy sprzedając śmierć, przekonują, że otwierają drogę do bram raju. Oni nie mówią, do czego prowadzi uzależnienie, nie mówią, jak ciężko z niego wyjść, nie mówią, że w niektórych wypadkach jest to prawie niemożliwe. Wokół narkotyków krąży wiele mitów. Począwszy od tego, że marihuana jest nieszkodliwa, amfetamina pomaga w nauce, skończywszy na tym, że w końcu jeśli wezmę raz, to nic się nie stanie. Każde z tych twierdzeń jest nieprawdziwe, a wiedza przychodzi zwykle zbyt późno. Dlatego rodzice, rozmawiajcie ze swoimi dziećmi, mówicie im, że jedyną gwarancją uniknięcia nałogu jest niepodejmowanie żadnych prób z narkotykami. Nie udawajcie, że to nie wasz problem. redakcja Warto wiedzieć, że: – posiadanie narkotyków zagrożone jest karą więzienia do lat 3; – posiadanie znacznej ilości narkotyków zagrożone jest karą więzienia do lat 5 i grzywną; – produkcja narkotyków zagrożona jest karą więzienia do lat 3. W przypadku produkcji znacznej ilości narkotyków, przestępstwo zagrożone jest grzywną i karą więzienia na czas nie krótszy od lat 3; – handel narkotykami zagrożony jest karą więzienia do lat 10; – udzielanie lub nakłanianie do użycia narkotyków zagrożone jest karą więzienia do lat 5. LUDZKA SPRAWA NIEZWYKŁY MAGAZYN DLA ZWYKŁYCH LUDZI 11 Spojrzenia Aktywność przez sztukę Świat nadziei W Centrum Sztuki WRO rozpoczynają się właśnie warsztaty dla młodzieży i dzieci niepełnosprawnych umysłowo, organizowane przez Stowarzyszenie Świat Nadziei. Młodzi ludzie w skupieniu słuchają Agnieszki Kubickiej-Dzieduszyckiej, która jest kuratorem wystawy Orphics Edwarda Zajeca. Przed wejściem, dzięki nowoczesnej technice, każdy ma możliwość spojrzeć autorowi w oczy. Na sali panuje cisza. Widać jedynie kilka graficznych animacji komputerowych. Po nałożeniu słuchawek dowiadujemy się, że są one interpretacją klasycznych utworów muzycznych oraz muzyki elektronicznej. Młodzi ludzie słuchają utworów, obserwując zmieniające się motywy matematyczne. Przy niektórych kompozycjach stoją krótko, przy innych zatrzymują się na dłużej; do ulubionych powracają. Niektórzy korzystają z możliwości, jakie daje galeria, i siadają przed wybraną animacją. W takiej atmosferze niezauważenie mija godzina. Jeszcze tylko pamiątkowe zdjęcia i zaproszenie na kolejne wystawy. 12 Warsztaty w Centrum Sztuki WRO to tylko jeden z wielu przykładów zajęć realizowanych przez Stowarzyszenie Świat Nadziei w ramach Programu aktywizacji społecznej osób niepełnosprawnych umysłowo Sztuka Aktywności. Program skierowany jest do ponad setki wrocławskich dzieci, młodzieży i dorosłych z niepełnosprawnością umysłową. W zajęciach warsztatowych biorą udział nie tylko podopieczni Stowarzyszenia Świat Nadziei, ale też: ze Stowarzyszenia Ostoja, Handicap, Zespołu Szkół Specjalnych nr 27, Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego nr 8, Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego nr 10 czy Rodzinnego Domu Dziecka nr 11. Sztuka Aktywności jest realizacją jednego z celów Stowarzyszenia, polegającego na wspieraniu aktywności twórczej i promowaniu uczestnictwa osób niepełnosprawnych umysłowo w życiu kulturalno-społecznym. Ma im dać możliwość zawodowego i społecznego realizowania się. Program zakłada zwrócenie uwagi środowisk i instytucji kulturalno- LUDZKA SPRAWA NIEZWYKŁY MAGAZYN DLA ZWYKŁYCH LUDZI -społecznych na problematykę osób niepełnosprawnych umysłowo, zainicjowanie kontaktu i nawiązaniu współpracy w tworzeniu przestrzeni do społecznego funkcjonowania tych osób – mówi Agnieszka Chojnacka, prezes Stowarzyszenia Świat Nadziei, które ma zamiar zmienić podejście do osób niepełnosprawnych z nadmiernie opiekuńczego do mądrze aktywizującego. Działania artystyczne dają osobom niepełnosprawnym możliwość wypowiedzenia się, a przede wszystkim zaistnienia w społeczeństwie. Uczestnicy Programu Sztuka Aktywności poznają ceramikę, rzeźbę, fotografię, film, teatr, ale też korzystają z nowych mediów elektronicznych, takich jak kamera, skaner, aparat cyfrowy czy komputer i Internet. Mają także możliwość zdobycia nowych umiejętności i doświadczenia w wykonywaniu obowiązków społecznych, takich jak: pomoc w przygotowaniach do przedstawienia lub wystawy, prace porządkowe w bibliotece, galerii sztuki czy teatrze, a także pomoc w czasie wernisażu lub premiery. Poznają też zasady funkcjonowania insty- Polecamy tucji i specyfikę pracy artystów, aktorów, reżyserów, bibliotekarzy, sportowców oraz muzyków. W planach Stowarzyszenia Świat Nadziei jest utworzenie Galerii i Pracowni Aktywizacji Społecznej. W niej osoby niepełnosprawne umysłowo będą mogły realizować się społecznie i zawodowo. Takie miejsca działają już w europejskich placówkach. Rola osób niepełnosprawnych polega na prowadzeniu czytelni z kawiarnią, wypożyczalni publikacji związanych ze sztuką, internetowego radia czy redagowaniu własnego pisma. Celem takiej galerii byłaby poprawa jakości życia, a przede wszystkim funkcjonowania osób niepełnosprawnych umysłowo. Zapewniłaby ona możliwość rozwoju zainteresowań, wykazania się umiejętnościami i aktywnego uczestnictwa w życiu społecznym. Stowarzyszenie na rzecz wspierania i rozwoju edukacji, rewalidacji oraz aktywizacji społecznej osób niepełnosprawnych umysłowo Świat Nadziei od 2005 roku tworzą terapeuci, nauczyciele, rodzice i opiekunowie oraz inne osoby działające wspólnie na rzecz osób niepełnosprawnych umysłowo. Szczegółowe informacje o Stowarzyszeniu można znaleźć na stronie internetowej: www.swiatnadziei.org . Aleksandra Kwaśniak Warsztaty w Centrum Sztuki WRO Fot. Anna Smarzyńska Warto przeczytać Jacek Dehnel Balzakiana Wydawnictwo WAB Większość czytelników zna go przede wszystkim jako autora bestsellerowej powieści Lala nagrodzonej Paszportem Polityki. To był jeden z najciekawszych i najważniejszych debiutów powieściowych ostatnich lat. Jacek Dehnel to prozaik, poeta, malarz i tłumacz (m.in. wierszy Larkina wydanych przez Biuro Literackie). Na ulicy – łatwo rozpoznawalny dandys – zawsze w wytwornym surducie i z laseczką. Dżentelmen jakby żywcem przeniesiony z innej epoki. Wielokrotnie już cytowano Czesława Miłosza, który napisał o nim: W przypadku Jacka Dehnela mamy do czynienia z kimś zupełnie niezależnym od obowiązującej obecnie mody. Istotnie, autor Lali odwołuje się do tradycji wielkiej realistycznej powieści XIX wieku. Hołduje klasykom, ku uciesze własnej i czytelników znużonych eksperymentami, obliczonymi często na efekt, które z literaturą zwykle niewiele mają wspólnego. Taką też literaturę podszytą klasykiem stara się z powodzeniem pisać – daje upust wyobraźni, tworzy ciekawe fabuły. Jest pomysłowy – kolekcja pocztówek kupionych na pchlim targu była dla niego pretekstem do napisania Rynku w Smyrnie. Wzruszający portret swojej babci stworzył w Lali, tak docenionej przez krytykę oraz czytelników. Jego proza jest pełna literackiego rozmachu, z olbrzymią ilością detali i drobiazgowych opisów, przez co często sensualna. Pełna krwistych typów i charakterów. Dehnel jest przy tym sprawnym stylistą i bacznym obserwatorem. Balzakiana to odwołanie wprost do Komedii ludzkiej – rywalizacja, towar, pieniądz determinuje zachowania i postawy bohaterów. Od czasów Balzaka niewiele się zmieniło – zauważa Jacek Dehnel. Obłuda, oszustwo, interesowność, resentymenty nadal mają się dobrze we współczesnym świecie. Szlachetność i uczciwość są niemodne i świadczą o słabości. Są raczej pogardzanym to- warem w kapitalistycznej rzeczywistości. Dehnel potrafi naśladować Balzaka – pierwsze opowiadanie to historia małżeństwa córki sklepikarza z wziętym malarzem, a jednocześnie rzecz o skutkach tego mezaliansu. To nawiązanie wprost do Domu pod Kotem z Rakietką. Słowo „mezalians”, które zapamiętała z bryku do „Lalki”, nagle ukazało się jej w pełnym blasku; zrozumiała, że istnieją mezalianse duchowe czy kulturalne, które są znacznie bardziej szkodliwe niż mezalianse finansowe czy towarzyskie – czytamy w Balzakianach. Dehnel z upodobaniem cytuje, parafrazuje, gra Balzakiem we współczesnych dekoracjach. Robi to nie tylko inteligentnie i ciekawie, ale i z dużym poczuciem humoru. A że ma dobry słuch, to zachowuje przy tym rytm prozy XIX-wiecznego pisarza. Bawi się konwencją, ale potrafi jednocześnie mówić własnym głosem o naszej zmieniającej się z dekady na dekadę rzeczywistości – np. o bezwzględności, pazerności i rozpadzie rodziny jak w opowiadaniu Tońcia Zarębska. Scena poszukiwania przez zapobiegliwą rodzinę fortuny w mieszkaniu ciotki, która leży w szpitalu, budzi rumieniec wstydu i zażenowania. A jednocześnie dowodzi, że nasza natura nie zmieniła się tak bardzo od czasów Komedii ludzkiej. Można nie znać pierwowzoru i dobrze się bawić czytając Balzakiana, a potem sięgnąć po samego Balzaka. Więcej zabawy z pewnością będą mieć czytelnicy, którzy z kanonem lektur w szkole się przyjaźnili – smaczki i szczegóły łatwiej będzie im rozszyfrować. Choć to opowieści nie tylko do smakowania, ale i ku refleksji nad nieszczęsną kondycją ludzką. Dehnel oferuje czytelnikom panoramę społeczną i obrazki pełne wnikliwej obserwacji obyczajowej, niestety – jakże trafnej! Anna Molska LUDZKA SPRAWA NIEZWYKŁY MAGAZYN DLA ZWYKŁYCH LUDZI 13 Warto wiedzieć Miejski Oœrodek Pomocy Spo³ecznej ul. Strzegomska 6, 53-611 Wroc³aw tel. (071) 782 23 18, fax (071) 782 23 27 Szukam domu… W październiku Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej we Wrocławiu, Ośrodek Adopcyjno-Opiekuńczy i Archidiecezjalny Ośrodek Adopcyjny wraz ze Stowarzyszeniem Rodziców Zastępczych Przede Wszystkim Rodzina, prowadzili akcję Szukam domu…, mającą na celu pozyskanie osób chętnych do prowadzenia rodzinnych form opieki zastępczej nad dziećmi, czasowo lub trwale pozbawionymi opieki rodzicielskiej. Opieka zastępcza może być prowadzona w różnych formach: 1. Rodzina zastępcza – może być utworzona przez małżonków lub osoby niepozostające w związku małżeńskim, pragnące stworzyć rodzinę dla dzieci czasowo lub trwale pozbawionych opieki rodzicielskiej. W rodzinie zastępczej może przebywać nie więcej niż troje dzieci, w szczególnych przypadkach liczba ta może zostać zwiększona. Formami szczególnymi rodzin zastępczych są: • wielodzietna rodzina zastępcza – w tym samym czasie umieszcza się w niej nie mniej niż troje i nie więcej niż sześcioro dzieci. W przypadku konieczności umieszczenia w rodzinie licznego rodzeństwa, liczba dzieci w wielodzietnej rodzinie zastępczej może się zwiększyć. • specjalistyczna rodzina zastępcza – umieszcza się w niej dzieci niedostosowane społecznie albo dzieci z różnymi dysfunkcjami, problemami zdrowotnymi, wymagającymi szczególnej opieki i pielęgnacji. W rodzinie tej może wychowywać się w tym samym czasie nie więcej niż troje dzieci. • rodzina zastępcza o charakterze pogotowia rodzinnego – umieszcza się w niej nie więcej niż troje dzieci na pobyt okresowy, do czasu unormowania sytuacji życiowej dziecka, nie dłużej niż na 12 miesięcy. W szczególnie uzasadnionych przypadkach pobyt dziecka może być przedłużony, jednak nie więcej niż o kolejne 3 miesiące. 2. Rodzinny Dom Dziecka – mogą prowadzić małżonkowie pragnący stworzyć rodzinę dla dzieci czasowo lub trwale pozbawionych opieki Mój problem związany jest z funduszem alimentacyjnym. Czy ośrodki miejskie nas oszukują? Ojciec rodzicielskiej, przy czym jedno z małżonków otrzymuje zapłatę za sprawowanie funkcji opiekuńczo-wychowawczej. W Rodzinnym Domu Dziecka może przebywać od 4 do 8 dzieci, w szczególnych przypadkach liczba dzieci może zostać zwiększona. Funkcję RDDz można pełnić we własnym domu albo mieszkaniu, lub w lokalu udostępnionym przez Miasto. Wszyscy kandydaci na opiekunów dzieci przechodzą szkolenie oraz kwalifikację w Ośrodku Adopcyjno-Opiekuńczym. We wszystkich formach opieki zastępczej udzielana jest pomoc pieniężna na częściowe pokrycie kosztów utrzymania dziecka. Szczegółowych informacji udzielają: Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej Zespół ds. Opieki nad Dziećmi i Młodzieżą 53-611 Wrocław, ul. Strzegomska 6 tel. (071) 782 23 13 Ośrodek Adopcyjno-Opiekuńczy 53-645 Wrocław, ul. Młodych Techników 58 tel. (071) 359 28 95 Archidiecezjalny Ośrodek Adopcyjno-Opiekuńczy 50-169 Wrocław, ul. Katedralna 4/25 tel. (071) 327 11 01 Stowarzyszenie Rodziców Zastępczych „Przede Wszystkim Rodzina” tel. (071) 352 78 31 cyjnych wypłaconych na podstawie ustawy mojego dziecka ma ponad 2,5 tysiąca długu u komornika. Komornikowi udało się ściągnąć tylko ponad z dnia 18 lipca 1974 r. o funduszu alimentacyjnym. 100 zł i dlatego będę otrzymywać alimenty z funduszu. W ośrodku miejskim powiedzieli mi, że każdą Ponadto Ośrodek Pomocy Społecznej właściwy dla kwotę zaległych alimentów jaką ściągnie komornik mam oddawać dla nich. Moje zaległe pieniądze nie są wierzyciela, ma obowiązek zwrócić się do Ośrodka ponoć ważne. W takiej sytuacji, jeżeli ja oddam każdą wyegzekwowaną na poczet długu złotówkę, to nie Pomocy działającego w miejscu zamieszkania dłuż- dość, że będę spłacać dług ojca dziecka w funduszu, to i u komornika dług ten będzie mniejszy. W rezultacie nika, o podjęcie działań wobec osoby, która uchyla jedną kwotą spłacone będą dwa jego długi, a ja nie zobaczę z zaległych alimentów ani złotówki mimo to, się od płacenia alimentów. W praktyce oznacza to, konto dłużnika u komornika będzie czyste. Czyli w rezultacie dziecko swoimi alimentami zaległymi spłaca że zgodnie z ustawą dłużnik musi zwrócić wszystkie dług ojca należny funduszowi, ojciec ma czyste konto a dziecko, które nie otrzymywało należnych mu świadczenia wypłacone z funduszu alimentacyjnego, alimentów na czas po ściągnięciu przez komornika i tak nie ma nic. CZY TO NIE JEST CHORE I BEZ- łącznie z ustawowymi odsetkami. Dlatego razem z de- ZDESPEROWANA cyzją o wypłacaniu należnych alimentów z funduszu, PRAWNE?! Czy ktoś mógłby się tym zająć? dłużnik zostaje poinformowany o jego zobowiązaPoniżej drukujemy odpowiedź pracownicy wane od dłużnika kwoty zaliczone na poczet alimen- niach wobec Skarbu Państwa, powstałych na skutek Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej. tów wraz z odsetkami właśnie do Miejskiego Ośrod- wypłacania osobie uprawnionej świadczeń z fundu- Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej jako organ ka Pomocy Społecznej. szu alimentacyjnego. Na koniec dodam, że uporczywie upoważniony do przyznawania świadczeń z fundu- Czyli wierzytelności zaspokajane są w następującej uchylający się od płacenia alimentów dłużnik podle- szu alimentacyjnego podejmuje działania zgodne kolejności: ga karze grzywny lub karze pozbawienia wolności z ustawą o pomocy osobom uprawnionym do alimentów (ustawa z 7 września 2007 r., wraz z poprawkami 1. należności z tytułu świadczeń z funduszu alimentacyjnego; do lat 2. Ściganie następuje na wniosek pokrzywdzonego, organu pomocy społecznej lub organu podejmu- z 27 czerwca 2008 r.), która rzeczywiście zakłada, 2. należności powstałe z tytułu zaliczek ali- jącego działania wobec dłużnika alimentacyjnego. że MOPS zobowiązany jest przekazać komornikowi mentacyjnych wypłaconych osobie upraw- Jeżeli pokrzywdzonemu wypłacono świadczenia sądowemu prowadzącemu postępowanie egzekucyj- nionej na podstawie ustawy z dnia 22 kwietnia pieniężne na skutek bezskuteczności egzekucji ali- ne decyzję o przyznaniu świadczeń z funduszu ali- 2005 r.; mentów, ściganie odbywa się z urzędu. mentacyjnego. W efekcie, w okresie pobierania przez 3. należności wierzyciela; osobę uprawnioną świadczeń z funduszu, komornik 4. należności likwidatora funduszu alimentacyjne- sądowy zobowiązany jest przekazać wyegzekwo- go powstałe z tytułu świadczeń alimenta- 14 LUDZKA SPRAWA NIEZWYKŁY MAGAZYN DLA ZWYKŁYCH LUDZI Patrycja Kruk ZTPS 8 przy ul. Glinianej 28/30 tel. informacji MOPS: (071) 782 23 22. SPACER PO WROCŁAWIU PRZEDMIEŚCIE ŚWIDNICKIE część czwarta Z kilku powodów wiek XIX we Wrocławiu był okresem niesłychanie prężnego rozwoju miasta. Po pierwsze, na polecenie zwycięskich wojsk napoleońskich runęły potężne fortyfikacje i miasto zaczęło rozbudowywać się w kierunku przedmieść. Włączano także w obręb miasta okoliczne wsie. Po drugie, po Kongresie Wiedeńskim w 1815 roku Wrocław przez blisko sto lat omijały wojny, a wrocławianie, lojalni poddani państwa pruskiego, wykorzystali ten czas względnego spokoju na intensywny rozwój przemysłu, handlu, architektury i transportu. Po trzecie wreszcie – miasto skorzystało na kontrybucjach wojennych, jakie Francja zapłaciła Prusom po przegranej wojnie w 1870 roku. Aby mieć wyobrażenie o dynamice tych zmian, warto prześledzić statystyki dotyczące liczby ludności miasta na przestrzeni XIX wieku. W okresie wojen napoleońskich Wrocław liczył niespełna 60 tys. mieszkańców. W połowie XIX wieku liczba ta wzrosła do 100 tys. Jednak najbardziej spektakularny przyrost nastąpił po kolejnym półwieczu. Na początku XX wieku Wrocław był już ponadpółmilionową metropolią. Trzeba z niemałą przykrością stwierdzić, że po upływie kolejnych 100 lat liczebność dzisiejszej stolicy Dolnego Śląska nie wypada zbyt imponująco. Wiadomo, po drodze wy- darzyły się dwie wojny światowe. W 1945 roku Wrocław zmienił przynależność państwową, a wraz z nią swych mieszkańców. Niemniej żyje nas tutaj dzisiaj zaledwie około 620 tys. Spośród włączonych w XIX wieku do miasta przedmieść najprężniej rozwijało się Przedmieście Świdnickie. To dlatego już po raz czwarty szukamy tu czegoś ciekawego. Naturalnie nie możemy pominąć obiektu doskonale znanego i często odwiedzanego przez mieszkańców odrzańskiego grodu. Proszę Państwa, jesteśmy na ulicy Marszałka Józefa Piłsudskiego – przed nami Dworzec Główny PKP. 21 maja 1842 roku zaczęła się nowa epoka w historii Wrocławia. Tego dnia na peryferiach miasta, sprzed nieistniejącego już dziś dworca Kolei Górnośląskiej przy obecnej ulicy Małachowskiego, ruszył pierwszy pociąg z Wrocławia do Oławy. Okolice dworca były niezabudowane, w pobliżu przebiegała ulica nie bez powodu nazwana Ogrodową (dzisiejsza ulica Piłsudskiego). Wkrótce postanowiono wybudować obok większy dworzec dla Kolei Wrocławsko-Poznańskiej. Projekt autorstwa Wilhelma Na górze: Dworzec Główny Obok: Peron 2 Fot. Marta Rudnicka Grapowa w stylu pałacowym nawiązywał do tradycji angielskiego gotyku Tudorów, a budowę zrealizowano w latach 1855–57. W tamtych czasach wrocławski dworzec był największym i najnowocześniejszym spośród istniejących na terenie Niemiec. Pierwotnie pociągi jeździły wzdłuż dzisiejszego holu głównego. Istniejące tu do dziś, ciągnące się po północnej stronie podwyższenie z restauracjami i poczekalniami, jest pozostałością jedynego wówczas na tym dworcu peronu. Dopiero na przełomie XIX i XX wieku dokonano istotnej modernizacji obiektu. Przeniesiono tory na nasyp kolejowy i rozbudowano je w kierunku południowym. Poprowadzenie torowisk kolejowych po estakadach umożliwiło dalszy rozwój miasta w kierunku południowym. Przerzucone nad ulicami wiadukty nie kolidowały już z ruchem naziemnym. W naszych czasach historyczny budynek Dworca Głównego podupadł i wszyscy byli zgodni co do tego, że najwyższy czas na kolejną jego modernizację. Z pomocą przyszły plany i fundusze związane z Euro 2012. Dzięki nim za niespełna cztery lata dworzec zostanie odrestaurowany oraz rozbudowany. Wnętrze będzie przypominało galerię handlową, na perony dostaniemy się ruchomymi schodami, pomiędzy torami ma rosnąć trawa, a parkingi samochodowe znajdą się pod ziemią. Na dotychczas zaniedbanym terenie przed głównym wejściem od ulicy Piłsudskiego pojawią się rozległe trawniki i ścieżki spacerowe, a na tyłach dworca, przy ulicy Suchej, powstanie nowy pawilon, pełniący funkcję łącznika z dworcem autobusowym. Ogłoszony przez kolejarzy i miasto konkurs architektoniczny na koncepcję odnowy gmachu wygrała niedawno pracownia architektoniczna Grupa 5 z Warszawy. Jej przedstawiciele zapewniają, że Dworzec Główny zachowa swój reprezentacyjny charakter. Marta Rudnicka Powiatowy Urząd Pracy we Wrocławiu realizuje projekt Z NAMI PO PRACÊ Jeśli mieszkasz we Wrocławiu lub w powiecie wrocławskim, nie masz pracy i jesteś zarejestrowany w naszym urzędzie, zapraszamy Cię do udziału w projekcie, który zwiększy Twoje szanse powrotu na rynek pracy. Oferujemy: • szkolenia zawodowe (często z praktyką u pracodawcy) i aktywizujące • doradztwo zawodowe i pośrednictwo pracy • staże, przygotowania zawodowe oraz prace interwencyjne Masz możliwość uzyskania: • środków na podjęcie własnej działalności gospodarczej • certyfikatów EBC*L, ELSA, FELSA, ECDL, ERC Więcej informacji w Dziale Pośrednictwa Powiatowego Urzędu Pracy lub na stronie www.pup.wroclaw.ibip.pl Nasz adres: Powiatowy Urząd Pracy 53-333 Wrocław, ul. Powstańców Śląskich 98 tel. 071 360 43 00 do 09 Zapraszamy od poniedziałku do piątku w godzinach od 8.00 do 14.00 Projekt jest współfinansowany ze środków Unii Europejskiej – Europejskiego Funduszu Społecznego w ramach Programu Operacyjnego Kapitał Ludzki 2007-2013