Kali w Polsce 2008 – Zuzia Matuszewska 5 B Pewnego

Transkrypt

Kali w Polsce 2008 – Zuzia Matuszewska 5 B Pewnego
Kali w Polsce 2008 – Zuzia Matuszewska 5 B
Pewnego słonecznego dnia postanowiłam wybrać się do zoo. Na szczęście, było blisko,
toteŜ po chwili byłam na miejscu. Kupiłam bilet i radośnie pobiegłam do najbliŜszej klatki.
LeŜało tam nieznane zwierzę. Przyglądałam się właśnie tabliczce „Nie śmiecić!”, gdy
usłyszałam jakiś krzyk.
– Złe Mzimu! Złe Mzimu! – krzyczał „ktoś”.
Pomyślałam, Ŝe ów ktoś to zwykły wariat. JuŜ miałam podejść do wybiegu koni
Przewalskiego, gdy coś mnie zatrzymało. ”MoŜe ta osoba potrzebuje pomocy?” - spytałam się
w duchu. Powoli odwróciłam głowę. Na ziemi siedział, a właściwie klęczał mały Murzynek.
Podeszłam bliŜej. Chłopiec nadal wykrzykiwał: „Złe Mzimu! Złe Mzimu!”.
– Chłopczyku…– zaczęłam słodko.
„Chłopczyk” spojrzał na mnie swoimi szarymi oczami.
– Zgubiłeś się? – spytałam.
– Kali być na wycieczce, a potem Kali zgubić przewodnik. I Kali być tutaj. – odpowiedział,
wstając z ziemi.
– A pamiętasz, jakie to biuro podróŜy? – spojrzałam na zegarek.
– Kali nic nie pamiętać – powiedział, bezradnie rozkładając ręce.
– Jak chcesz, to u mnie w domu jest Internet, tam znajdziemy twoją wycieczkę –
zaproponowałam, widząc, Ŝe Kali sam sobie nie poradzi.
– Dobrze, Kali się cieszyć.
Zadzwoniłam do rodziców i powiedziałam, Ŝe będziemy mieć gościa. Szybkim krokiem
ruszyliśmy do mojego domu. Gdy otworzyłam drzwi, na powitanie wybiegła Mela – mój pies.
– Dobre mięso wyjść naprzeciw – powiedział radośnie Kali.
Zdziwiłam się, ale wykazując bezgraniczne opanowanie, rzekłam:
– Kali, mój pies nie jest do jedzenia.
Przedstawiłam Murzynka rodzicom i opowiedziałam o jego kłopocie. Tata od razu zaczął
wypytywać Kalego o szczegóły. Ja w tym czasie pomogłam mamie w nakrywaniu do stołu.
Zasiedliśmy razem do obiadu. Oprócz kotletów (które prawie w całości zjadł Kali) stał
półmisek z marchewką.
– MoŜe marchewki? – spytała moja mama podsuwając chłopakowi warzywa..
– Kali nie lubić marchewka.
Mama uniosła brwi do góry.
– Ale to mięso Kali lubić. – Tu wskazał na moją syberyjską kotkę wylegującą się na
tapczanie.
– Nie! – głośno sprzeciwiłam się pomysłowi Kalego.
– No to teraz kobiety posprzątają ze stołu. – rzucił chłopak rozwalając się na krześle. Chcąc
nie chcąc musiałam wykonać jego polecenie.
Gdy zaczęło się ściemniać, mama powiedziała Kalemu, Ŝeby się umył. Ale on tylko pokręcił
głową, mówiąc:
– Kali myć się tylko w rzece.
Nie pomogły Ŝadne zapewnienia, Ŝe wanna przypomina rzekę. Musieliśmy zanieść go nad
Wisłę. Jednak gdy juŜ się tam znalazł, powiedział, Ŝe woli prysznic.
Na szczęście, rano pod dom zawitał jakiś elegancki pan mówiąc, Ŝe podobno tutaj moŜe
znaleźć Kalego. A gdy chłopak zamknął za sobą drzwi, coś zaświtało mi w głowie.
Czy to nie był przypadkiem jeden z bohaterów „W pustyni i w puszczy”?