ANTONI SCHNEIDER

Transkrypt

ANTONI SCHNEIDER
70.715
DOC. DR ŁUCJA CHAREWICZOWA
NIEDOCENIONY
ANTONI
KRAJOZNAWCA
SCHNEIDER
L W Ó W
O d b itk a z N r 4 - 5 ,
LWOWSKI
1 9 3 8
r. 1 9 3 8
„PRZEGLĄDU
o rg a n u O d d z ia łu L w o w s k ie g o P o l s k i e g o
KRAJOZNAW CZEGO"
Towarzystwa
-
Krajoznawczego
DOC. DR LUCJA CHAREWICZOWA
NIEDOCENIONY
ANTONI
LWOWSKI
KRAJOZNAWCA
SCHNĘ I D ER
* 1825 - f 1880
L W Ó W
O d b itk a
Z
Nr 4 - 5 ,
1 9 3 8
r.
1938
o rg a n u O d d z ia łu L w o w s k ie g o
„PRZEGLĄDU
Polskiego
KR AJOZNAW CZEGO"
Towarzystwa
-
Krajoznawczego
D ru k . „Zw . Z a k ł. G raficzne'" S p ó łd z , z od p . u d z , Lw ów , P ie k a rs k a 18 — T e le f. 290-05
A ntoni Schneider w pojęciu w ielu swoich
współcześników był tylko nudnym szpargalistą, w ędrow cą - m aniakiem , zdziwaczałym
zbieraczem starożytności. Postać to była
jednak wyższej treści. Zdum iew a ogromem
pracy, m rów czą pracow itością i bezgra­
niczną bezinteresow nością. Budzi żywe za­
ciekaw ienie swą pasją dla krajoznaw stw a
i zabytków , nam iętnym
rozm iłow aniem
w zbieractw ie archiw alij.
Nie była gładką ani prostą linia jego ży­
cia. W ichrzył m u ją ciągle i zm ieniał k ieru ­
nek los nieubłagany, dotkliw y niedostatek.
Skrom ne było jego środowisko rodzinne
i przez rychłą śm ierć ojca wcześnie osierociałe. Ojciec zaś ten, Leopold im ieniem , po­
chodził podobno z Baw arii, jako dym isjono­
w any kap ral od huzarów został skrom nym
urzędniczyną skarbow ym , custos tabaccae.
Poślubił on córkę rządcy dóbr, szlachciankę
T eresę W odnicką. Z tego m ałżeństw a uro ­
dził się dnia 12 czerwca 1825 r. w Olszanicy,
o m ilę od Złoczowa, A ntoni S c h n e id e r1).
Rodzina ta przeniosła się następnie do
1)
P apiery osobiste i dokum enty A. Schneidra
znajdują się w rkpsie Ossolineum, nr. 3270/III.
4
Żółkwi. Po śm ierci ojca pozostało dzieci k il­
koro i szczupła em erytura. Zaledw ie zaczy­
nający swe nauki chłopak jako syn n a jsta r­
szy, przychodzi z pomocą bardzo kochanej
przez siebie m atce, kosztem rezygnacji ze
studiów , w stępuje jako pisarz do kancelarii
pułkow ej konsystujących w Żółkwi huza­
rów. Poniew aż zaś zam ieszkiw ał z rodziną
w obrębie zabudow ań zam ku żółkiewskiego,
m iał tam pierw szą sposobność zetknięcia się
z zabytkam i historycznym i a naw et dostał
się do archiw um . Tam narodziły się archiw alno-zbierackie zam iłow ania Schneidra.
Potem jednak w ypadki dziejowe 1848 r.
cisnęły go aż na W ęgry. B rał udział w po­
w staniu w ęgierskim , w bitw ie pod K apolną
został ran n y a pod Tem eszw arem w zięty do
niewoli. U znany za dezertera zasądzony zo­
stał n a trzyletnie więzienie w K ufsteinie,
gdzie celę dzielił z Telekim. Obaj we w spól­
nych rozm ow ach doszli do przekonania, że
oprócz w alki o ojczyznę z bronią w ręce, jest
jeszcze drugi rów nie szlachetny sposób słu­
żenia ojczyźnie przez badanie jej przeszłości
i zabytków.
To też Schneider już pow racając z w ięzie­
nia, szedł od wsi do wsi, zbierał dokum enty,
oglądał mogiły, zwiedzał ru in y i zabytki.
Osiadł w Brodach, gdzie zam ieszkiw ała wów­
czas jego ciężko już chora m atka. Ale tam
chlebodajnego zajęcia nie znalazł, więc znowu
rozpoczął w ędrów ki po kraju, zarabiając do­
rywczo jako pisarz po dom iniach. Czytał zaś
ciągle wiele, uczył się w ytrw ale. P rz y p a try ­
5
w ał się pilnie ludowi, krajobrazow i i budo­
wlom, okopom, k u rh a n o m 2). Po śm ierci
m atki w 1853 r. przeniósł się z Brodów po­
now nie do Żółkwi, z nadzieją w sercu, że
teraz poduczony, w yzyska skarby zam ko­
wego archiw um . Ale one już poszły w roz­
sypkę. N atom iast zaś z czasem uzyskał tam
ratu jąc ą go od głodu posadę jako drogom istrz przy gościńcu krajow ym ŻółkiewSokal, a potem jako b u ch alter przy drodze
Bełżec - Jarosław i Żółkiew - Sokal. Służ­
bowe w yjazdy w yzyskiw ał n ajskrupulatniej
dla krajoznaw czych celów. N igdy też nie
w racał z podróży z próżnym i rękom a, bo już
wówczas m iał cel w ytknięty.
Celem zaś tym było stw orzenie archiw um
do krajoznaw stw a Galicji, opracow anie en­
cyklopedii krajoznaw czej i m apy archeolo­
gicznej kraju.
W 1858 r. przybył do Lw ow a i dorywczą
pracą po biurach zarabiał na życie a jedno­
cześnie odbyw ał niezliczone wycieczki, prze­
m ierzał sw ym i krokam i całą Galicję, rozko­
pyw ał m ogiły i cm entarzyska. Próbow ał
rów nież nauczycielskiego zawodu, pracow ał
w latach 1862—4 w adm inistracji w ychodzą­
cego podówczas w e Lw owie pod redakcją
Ja n a Dobrzańskiego „D ziennika Literackiego“. N a łam ach tego pism a ogłosił jedną
z pierw szych sw ych prac historyczno - kra2)
W łodzimierz Podgórski, A n to m Sznejder,
autor E ncyklopedii do krajoznaw stw a Galicji.
Kłosy, t. XX. W arszawa 1875. s. 115—118.
6
ioznawczych: „M iasta i m iasteczka w Galicyi“ (1865).
W latach 1865—1871 był diurnistą przy W y­
dziale K rajow ym , zajm ow ał się korektą d ru ­
ków polskich i niem ieckich za w ynagrodze­
niem m iesięcznym 30 guldenów. Z tej kw oty
żył i m nożył swe zbiory!
W spółcześni opisują jego niew ielki pokoik
przy placu Chorążczyźnianym , dziś W acława
Dąbrowskiego, zaw alony stosam i m anu­
skryptów i książek, w śród których zbieracz
sam zaledw ie kilka stóp kw adratow ych zaj­
m o w a ł3). Życie bowiem zbiegało Schneidrowi na w ypraw ach na strychy antykw arskie i do handełesow skich składów, gdzie
mógł, we w szystkich papierniach, handlach
m ak u latu ry i reg istra tu ra ch urzędów zaku­
pyw ał za grosz ostatni w ybrakow ane akta
urzędow e i stare papiery, grom adząc jednak
równocześnie obok cennych źródeł i m ate­
riałów historycznych, także i najpospolitsze
szpargały. P asja naukow a i kolekcjonerska
Schneidra nie była bowiem poparta gruntow ­
nym w ykształceniem , wszak jak już wspom ­
niano, w arunki życiowe pozwoliły m u nader
skąpo zaczerpnąć nauki szkolnej. W arunki
m aterialn e stale były fatalne. Ten sam ouk
żył więc ja k anachoreta i ujm ow ał sobie k ę­
sów chleba dla pom nażania sw ych zbiorów.
W zrosły one z czasem tak, że nie m iał
3)
St. Kunasiewicz, Rocznik dla archeologów,
n u m izm atyków i bibliografów polskich. R. 1871.
W K rakow ie 1874. s. 381.
Ryc. 35. Antoni Schneider krajoznawca lwowski
ich gdzie podziać. Udało m u się jednak uzy­
skać pom ieszczenie w suterenach gm achu
Ossolineum, za czynszem 5 guldenów. Gdy
jednak Schneider, k tó ry w czasie budow y
kopca Unii Lubelskiej dni całe spędzał na
8
W ysokim Zam ku i każdą odrzuconą łopatę
ziem i przepatryw ał, w ykopaliska tam przez
siebie zebrane ofiarow ał Ossolineum, skw i­
tow ał go z tego czynszu k u rato r ówczesny
ks. Jerzy L ubom irski i drugą jeszcze izbę
przydał. Zachow ane listy tegoż księcia jak
i A ntoniego M ałeckiego, najw iększej wów­
czas w Ossolineum firm y naukow ej św iad­
czą, iż m ieli oni dla pracy Schneidra uzna­
n i e 4).
Nie wszyscy tak jednak się do biedaka od­
nosili. Mówiono o nim drwiąco, iż jego „ide­
ałem jest zebranie jak najw iększej ilości sta­
rych, zbutw iałych papierów , zżółkłych od
starości szpargałów , pordzew iałych żelaziw,
rozbitych czerepów '1. Opisywano archiw um
jego jako „pocieszny chaos szczegółów bez­
ładnych i bez k ry ty k i zebranych*1, ale jedno­
cześnie jedno przyznać m usiano, iż należy
się Schneidrow i jednak wdzięczność, bo
w śród tych jego zbiorów „ileż to spotyka się
rzeczy nieznanych, dat i faktów, któreby
były niechybnie za zawsze przepadły, gdyby
nie zabiegi p. Schneidra" 5).
On zaś czuł w sobie nieodpartą chęć rato ­
w ania wszystkiego, co pozostało z przeszło­
ści. Z niezm ordow aną skrzętnością, z niczym
niezłam aną w olą przez całe życie, niczym
niezrażony, pozostał w ierny postaw ionem u
sobie celowi. W ustaw icznym jednak w ysiłku
łam ał się z swym i brakam i naukow ym i i nie­
4) Rkps Ossolineum nr. 3270/III.
5) Kunasiew icz 1. cit.
9
dostatkiem życiowym. Nie znał przecież ani
m etody pracy historycznej, ani też zasad
naukow ej k rytyki. W ierzył, że w szystko zdo­
będzie sam ouctwem , benedyktyńską praco­
w itością i pośw ięceniem się zupełnym dla
um iłow anego przedm iotu. W ielka część jego
nieznużonej energii rozpraszała się na poko­
nyw anie obojętności ogółu, na przekonyw a­
nie o słuszności jego zapatryw ań i poglądów.
Św iat zaś uczony nie bardzo zw racał nań
uwagę. Jed n y m z pierw szych, k tó ry m u po­
dał życzliwą zachętę był sław ny bibliograf,
K arol E streicher, k tó ry zachęcał i ośm ielał
Schneidra, zetknąw szy się z nim przy spo­
sobności zbierania inskrypcyj dla Tow arzy­
stw a naukow ego w K rakow ie. Schneider ze­
b rał takich napisów dużo po kościołach
i gm achach. Pasjonow ały go bow iem nie
tylko stare szpargały, ale i sczerniałe ka­
m ienie.
To odgrzebał daw ny napis orm iański nad
drzw iam i sali ongiś sądu orm iańskiego
„chuc“ w pałacu arcybiskupim , to znów czy­
n ił staran ia o odnowienie bardzo już zni­
szczonych herbów na arsenale m ie jsk im 6).
O n to zaalarm ow ał opinię lw ow ską stanem
pom ników rycerskich w podziem iach pod
kościołem oo. d o m in ik an ó w 7). Opisał je jak
6) A. Schneider, Płaskorzeźby na daw nym a r­
senale m iejskim we Lwowie. Strzecha 1869. nr.
220, s. 398—400. Z ryciną K. Młodnickiego.
7) A. Schneider, Pom niki w katakom bach pod
kościołem Bożego Ciała OO. Dom inikanów we
Lwowie historycznie opisane, a pod względem
10
mógł i um iał przy w spółpracy W ilhelm a Leopolskiego, k tó ry je znow u pod względem
artystycznym ocenił.
S chneider też pierw szy opracow ał przew o­
dnik historyczny po Lw ow ie8), k tó ry w k ró t­
kim czasie m im o zjadliw ości k r y ty k i8), osią­
gnął drugie w y d a n ie 10).
Z ajm ow ał się też Schneider przem ysłem
krajow ym , skutkiem czego p rzy jęty został
w poczet członków w łaśnie zawiązanego we
Lw owie Tow arzystw a Technicznego, gdzie
m. in. w śród wygłoszonych przez niego w y­
kładów , jeden, z 15. X II. 1866 pt. „O w yro­
bach glinianych w G alicji od n ajd aw n iej­
szych czasów“, zakw alifikow any został do
d ruku 11) i przy jęty tak przychylnie, że go
przedrukow yw ano.
P isał też Schneider o Busku, o Dźwinogrodzie, o Lubieniu, Skolem, o S tarym Siole,
sztuki ocenione przez W ilhelm a Leopolskiego.
Lwów 1867, s. 27 i 3 litografie. W ypomina m u
uczynione tam pom yłki i prostuje jego błędy St.
Kunasiewicz, Przechadzki archeologiczni; po Lwo­
wie, s. 137 n. Lwów 1874.
8)
Przew odnik po m ieście Lwowie, w ydany
staraniem K om itetu zawiązanego na przyjęcie go­
ści z W ielkopolski, Prus, Szląska i K rakow a, przy­
byłych na Zjazd do Lwowa dnia 13 sierpnia 1871.
Lwów, 1871, D ruk K. Pillera. s. 67, in. 12.
o) R. St. Kunasiewicz, Rocznik dla archeolo­
gów, num izm atyków i bibliografów poi. R. 1871.
s. 454—460.
i°) Wyd. Gubrynowicz i Schm idt. Lwów 1875,
s. 60. in 8.
13)
Jahresberichte des technischen Vereines in
Lemberg. 1867, i po polsku Lwów 1867.
11
Stanisław ow ie i o „Starożytnościach m iasta
Żółkwi1' 12). Zajm ow ał się też Przeglądem
archeologicznym, układał herbarz m iast,
a owoce jego kw erend do dziś służą bada­
czom sfragistyki m iejskiej, przechow ane
w Ossolineum.
K oroną jego działalności m iała być „Ency­
klopedia do krajoznaw stw a G alicji11, do któ­
rej przez lat trzydzieści grom adził tysiączne
m ateriały i 32 tysiące artykułów , jak tw ier­
d z ił13), m iał w pogotowiu. „Plan szem atu
artykułów Encyklopedii krajoznaw stw a11 po­
daje dział topograficzny jako VII, m iały tam
być zamieszczone arty k u ły o w szystkich
m iastach, m iasteczkach, wsiach, folw arkach
i przysiółkach itd. 14).
P orw ał się jednak Schneider na dzieło
przenoszące siły jednego człowieka, m ija ­
jące się z zainteresow aniam i jego współcześników. Ogłosiwszy pren u m eratę na owo
geograficzno - statystyczne
w ydaw nictw o,
po półrocznym oczekiw aniu osiągnął zale­
dwie 66 prenum eratorów . Cudem jednak ja ­
kim ś pierw szy zeszyt w ydrukow ał w 1868 r.
w 1.000 egzem plarzy. M iędzy w yjściem
pierwszego a drugiego zeszytu nastąpiła
przerw a, albow iem Schneider m usiał w al­
1 2 ) K rótko spisane na pam iątkę odnowienia
kościoła farnego w tern mieście 12 w rześnia 1867.
Lwów 1867. Zebrane przed rokiem 1848 przez
Schneidra m ateriały do przeszłości Żółkwi zużyt­
kow ał H ipolit Stupnicki w „Geografii Galicyi".
13) Dziennik L iteracki 1869.
1 4) Rkps Ossolineum n r 3270/III.
12
czyć z w ydaw niczym i trudnościam i i nakład
do połowy obniżyć. Na trzeci zeszyt w ogóle
nie m ógł się doczekać abonentów , ale zyskał
przynajm niej poparcie m oralne takich ludzi
ja k profesor A ntoni Małecki, ludoznaw ca
A lfred Młocki i dyrektor szkoły lasowej
H enryk Strzelecki, którzy w yjednali m u sub­
w encję sejm ow ą w kwocie 500 złr., a także
w ydali odezwę dnia 14 czerw ca 1870 r. z pod­
kreśleniem w artości tego dzieła, zasługują­
cego na poparcie społeczeństw a polskiego.
D alszą uchw ałą z dnia 16. X. 1871 r. Sejm
postanow ił nie tylko w ydaw ać Encyklopedię
kosztem krajow ym , ale rów nież wyznaczył
autorow i pensję roczną i dotację na uporząd­
kow anie zbiorów i ich pomieszczenie. Zajęły
one już wówczas cztery pokoje.
Z pomocą więc już subw ecji W ydziału
K rajow ego doprow adził Schneider swą En­
cyklopedię do krajoznaw stw a galicyjskiego
w 2 tom ach do miejscowości B a lin 15). P o­
niew aż w tych tom ach nie trzym ał się uk ła­
du podług miejscowości, lecz w etknął w nie
!5) Encyklopedya do krajoznaw stw a Galicyi
pod względem historycznym , statystycznym , to ­
pograficznym , orograficznym,
geognostycznym,
etnograficznym , handlow ym , przem ysłowym, sfragistycznym etc. etc. Tom pierw szy zebrał i w ydał
A ntoni Schneider, pod opieką zebranego k u tem u
celowi z grona obyw ateli krajow ych Kom itetu.
Lwów 1868—1871, Z d ru k arn i Zakł. Nar. im. Osso­
lińskich. (z. 1—5). Tom drugi nakładem Wys.
W ydziału Krajowego, pod zarządem ustanow io­
nego k u tem u celowi K om itetu. Lwów 1873—4.
Z d ru k arn i J. Dobrzańskiego i K. Gromana.
13
różne kw estie i in stytucje o m ianie zaczyna­
jącym się na literę a, więc w iele w nich za­
w arł rów nież i wiadom ości o Lwowie. W arto
zaś wyszczególnić te Leopolitana, bo one
często uchodzą uw agi badaczy.
Znalazły więc tam om ówienie następujące
nazw y lwowskie, in stytucje i obiekty: Achingerow ski folw ark, A ffendyków ka, Agnieszki
św. kościół, A kadem icka ulica, Alem beków
lasek, Al term a jerow ska prochow nia, A lw ertowski dw orek, A ndreolego kam ienica, św.
A ndrzeja kościół, A ngielski Hotel, A nny św.
bractw o, A nny św. kościół, św. Antoniego
ochrona chłopców, św A ntoniego ulica, Apteki-aptekarze, A rchiw a, A rcybiskupia kam ie­
nica, A rcybiskupia sadzaw ka, A rcybiskupów
obrz. łac. pałac, A rcybiskupów obrz. grec.
kat. pałac, A rcybiskupstw o i m etropolia obrz.
łac. (arcybiskupi w ym ienieni do Fr. W ierzchleyskiego, m ianow anego od 1858 r.), A r­
cybiskupstw o lw ow skie orm iańskie, A rm am entaria, A rm e K raem chen, A rpkow ska k a­
mienica, A rsenał królew ski, A rsenał m iej­
ski, A rsenał ks. Lubom irskich, A rsenał przy
cerkw i św. Ju ra , A rsenał Sieniaw skich, Arsenalska ulica, A rty llery a m iejska lwowska,
A rtystów sceny polskiej we Lwowie fundusz
em erytalny, A telm ajerow ska pasieka (także
tzw. A telm ajerów ka, W ęgliński lasek czyli
P o h u la n k a), Augustyańszczyzna, A usterya,
Babiczowska kam ienica, Babińskich grunt,
Babi w ójt, Baczyńskiego staw, N a B ajkach,
Bal, Bałabanów ka, B ałabanow ska realność,
Bałabanow ski dwór, Bałabanowszczyzna.
14
Znał Schneider doskonale każdy kam ień
historyczny Lw owa, znał każdą budowlę,
każdą kam ienicę. Nazyw ano go też chodzącą
kroniką Lwowa, bo o w szystkich zdarzeniach
przeszłości lw ow skiej um iał i lubił opo­
wiadać.
N iechętnych jednak m iał w gronie n au ­
kowców wielu, cięgi krytyczne daw ał m u
przede w szystkim archeolog i m iłośnik Lw o­
w a dr Stanisław K unasiew icz (* 1842 t 1879),
co Schneider napisał, to Kunasiew icz sk ry ­
tykow ał, nieubłaganie w ytykając pom yłki
biednego autodydakty 16).
Zaczęła też w sferach zainteresow anych
przew ażać opinia, że niew ykonalną jest idea
w ydania Encyklopedii. Sejm więc zadecydo­
w ał odesłanie zbiorów Schneidra do K ra­
kow a pod opiekę A kadem ii Um iejętności,
gdzie pod nazw ą „Tek Schneidra'1 są one
badaczcm dostępne, uporządkow ane alfabe­
tycznie w edle nazw miejscowości b. Galicji.
W zam ian za swe zbiory otrzym ał Schneider
dożyw otnie zaopatrzenie w kwocie 600 złr.
rocznie, począwszy od 1. I. 1878 r. Rozłącza­
jąc się jednak z tym swego samotniczego ży­
cia dorobkiem , płakał Schneider jak dziecko.
Zbiory te bowiem, owoc jego zbierackich
trudów były całą rozkoszą tego biednego
anachorety, żyjącego stale w nędzy. Tylko
z pasji i dum y zbieracza płynęła jego siła
p rzetrw an ia w szelkich abnegacyj osobistych,
ih ) Zrecenzow ał zarówno pracę o pom nikach
w podziem iach ko-cioła OO. Dominikanów, jak
i Przew odnik i Encyklopedię.
15
możność zniesienia w pogodzie ducha upo­
korzeń i szyderstw , uśm iechów politow ania
i drw in, k tórych niestety zaznaw ał ponoś
niem ało. Tu i ówdzie zyskiw ał on uznanie,
to go pochw alił J. I. K raszew ski, to m u któ­
reś z tow arzystw naukow ych ofiarowało
członkostwo; dyplom y te i dowody uznania
troskliw ie gromadził. W latach też 1877—8
pełnił zastępczo funkcje konserw atora a r­
cheologicznego.
Pow stałą wokół siebie po oddaniu A kade­
m ii zbiorów pustkę, sta ra ł się Schneider w y­
pełnić grom adzonym i z jeszcze gw ałtow niej­
szą nam iętnością archiw aliam i. Z apał jego
kolekcjonerski nie osłabł, lecz osłabło zdro­
wie, zm niejszyła się też w skutek tego w i­
docznie odporność na obojętność ludzką, na
brak uznania. P isał jeszcze, używ ał pseudo­
nim u Sartorius, ale powoli zanikała u niego
chęć do życia, a pojaw iły się objaw y przeczu­
lenia. Nic jednak nie zdradzało jego zam ia­
rów . N a zachow anej liście jego w ypłat
w W ydziale K rajow ym w idnieje jego podpis
potw ierdzający pobór pensji za luty, a w prze­
chow anych papierach jego pism em jest w y­
staw iony kw it na pensję następną, z w ła­
snoręcznie położoną datą 2 m arca 1880 i pod­
pisem. Tym czasem on już kres położył swe­
m u życiu 25 lutego 1880 przez samobójstwo,
uskutecznione w ystrzałem z pistoletu. W dniu
śm ierci sporządził jeszcze testam ent, prze­
znaczając uzbierane jeszcze przez siebie
■zbiory Zakładow i Nar. im. Ossolińskich a w y­
16
konaw cą swej woli zam ianow ał radcę Teo­
dora Kulczyckiego.
T w ierdzą jego współcześni, że był to czło­
w iek cichy, zawsze łagodny i uprzejm y.
Tylko oczy jego rozpalały się nam iętnie
przy om aw ianiu przeszkód, doznaw anych
w jego poszukiw aniach archeologicznych
i archiw alnych. D la znających go bliżej
śm ierć ta była zagadką psychologiczną —
w szak tak w y trw ały był w swej pasji w gło­
dzie, chłodzie i niepew ności ju tra , a w ostat­
nich latach m iał byt skrom ny, ale zabez­
pieczony.
Po tej nagłej śm ierci przypom niano sobie
wysokie zalety ducha, podnoszono w dzięk
tej niezw ykłej postaci najofiarniejszego pro­
toplasty polskiego krajoznaw stw a, k tó ry po­
czytyw ał sobie nie za obowiązek, ale za n a j­
wyższą nagrodę, za rozkosz osobistą, moż­
ność udzielania innym inform acyj krajozna­
wczych i lokalnych. Spuszczaniu jego zwłok
do m ogiły tow arzyszyło w estchnienie i sło­
wa: „biedny człowiek! gdyby m ógł był uczyć
się w młodości, gdyby m ógł był posiąść to,
co szczęśliwsi od niego nabyw ają w szkole,
gdyby tak ciężko nie łam ał się był z niedo­
statkiem , — czegóż byłby nie zrobił w swoim
zawodzie, posiłkow any tak ą potężną wolą
i tak ą olbrzym ią pracą!“ 17).
/
/ ?
___________
m
\
m
17) Gazeta Lwowska 1880, nr. 46, z dnia 26. II.
Biblioteka Śląską w Katowicach
Id: 0030000786721
II 70715