Informacje o spirytyzmie na profilach

Transkrypt

Informacje o spirytyzmie na profilach
Informacje o spirytyzmie na
profilach społecznościowych
Zapraszamy do polubienia naszej
społecznościowej Facebook.
Na naszym profilu na Facebooku
powiadomienia o nowych artykułach
Wiele materiałów pojawiają się TYLKO
linki o tematyce duchowej z innych
inspirujące MEM-y , cytaty, wiersze
strony
na
platformie
publikowane są zawsze
, nowych wydarzeniach .
na Facebooku, np. ciekawe
serwisów internetowych,
, filmy.
Zapraszamy do polubienia nas tutaj :
Spirytyzm.pl – facebook
Jesteśmy także na Google + gdzie prezentowane są wszystkie
artykuły i powiadomienia o spotkaniach, w przyszłości
transmitowane będą materiały na żywo z wykładów
Ken Batcheldor i badania nad
fenomenami psychokinetycznymi
Ken Batcheldor powinien być uznawany za jednego z ważniejszych
badaczy zjawisk psychokinetycznych obserwowanych w obecności
grup seansowych.
Zafascynowany historiami ery wiktoriańskiej o wirujących
stolikach, rozpoczął badania tego fenomenu we własnym domu.
Pomimo początkowego sceptycyzmu, Ken szybko uświadomił sobie,
że faktycznie możliwe jest uzyskanie efektów, które wykluczają
powszechnie znane oddziaływania.
Batcheldor był świadomy, że istnieje możliwość samooszukiwania się, wiedział również, jakie są metody
fabrykowania zjawisk. Był równie świadomy pojęcia UMA
(nieświadomych ruchów mięśni), które polega na tym, że
uczestnicy grupy nieświadomie wykonują ruchy i w taki sposób
osiągają pozytywny ruch (np. stołu).
Ken był wytrwałym, ambitnym badaczem, który chciał zgłębić
mechanizmy makro-PK (psychokinetyczne).
Ken urodził się 1921 roku. Pracował jako główny psycholog
kliniczny dla grupy szpitali w Devonshire. Przeszedł na
emeryturę wcześnie, w wieku 55 lat i resztę swojego życia
spędził na badaniu i ocenie dowodów zjawisk ruchu i lewitacji
stołów w trakcie seansów.
Poświęcał dwa, trzy wieczory w miesiącu, by przeprowadzać
seanse ruchów stolika razem z kilkoma sąsiadami oraz
przyjaciółmi. Jego pomysł odrestaurowania tradycyjnego XIXwiecznego zwyczaju poobiedniego seansu pojawił się
spontanicznie na wieczornym spotkaniu towarzyskim w 1964 r.
Jeden z gości opowiedział wtedy kilka dobrych opowieści o
duchach i wtedy Ken zasugerował, by przeprowadzić seans ze
stolikiem, dla zabawy.
Na pierwszej sesji nic się nie wydarzyło, lecz po kilku
wieczorach zebrani spróbowali ponownie i zostali wynagrodzeni
głośnym stukiem.
Nie wiedziano jeszcze, czy był to efekt paranormalny czy nie,
ale zjawisko zachęciło uczestników do kontynuowania
eksperymentów.
Na
jedenastym
spotkaniu
(pierwszym
przeprowadzonym w całkowitej ciemności) otrzymano efekt
uniesienia się stołu nad podłogę bez pomocy konwencjonalnych
środków, a wszyscy uczestnicy spotkania potwierdzili to w
pisemnym protokole.
Typowe fenomeny seansu “stukającego stołu”
Po tym sukcesie Ken zdecydował poświęcić
resztę swojego życia na badanie zjawisk
związanych z ruchem i lewitacją stołów.
Próbował dowiedzieć się o najbardziej
odpowiednich warunkach, by z sukcesem
otrzymywać te raczej niezwykłe fenomeny.
Ken stwierdził: „Jest coś takiego w ‘wirujących stolikach’, co
umożliwia grupie zwykłych ludzi uzyskanie efektów
psychokinetycznych nawet bez podejmowania prób, pod warunkiem
że są oni dosyć otwarci.
Jeżeli tak jest – w większości przypadków stół zacznie ruszać
się z powodu nieświadomej aktywności mięśni. To może stworzyć
iluzję, że stół rusza się samodzielnie, ożywiony jakąś
mistyczną siłą. Można odnieść wrażenie, że uzyskało się już
efekt paranormalny.
Wywołany w ten sposób ruch ma dokładnie ten sam wpływ na
ciebie, jaki miałby twój rzeczywisty sukces, odsuwa twoje
wątpliwości na bok i tworzy silną wiarę… ”Taka wiara, jak mówi
Batcheldor, jest bardzo trudna do uzyskania jedynie poprzez
przemyślenia.
Wzywa ona nas do całkowitego zawieszenia jakiegokolwiek
obiektywnego nastawienia, co wprawdzie jest warunkiem
sprzyjającym generowaniu zjawisk psychokinetycznych, ale
pozostaje sprzeczne z zasadami naukowego eksperymentu.
Odkrycia Kena Batcheldora
Odkrycia Batcheldora były zarówno natury technicznej jak i
psychologicznej. Były owocem wieloletnich prac nad powyższym
tematem. Przez kilka lat Ken współpracował blisko z Colinem
Brookes-Smith-em, czego efektem było stworzenie „Listy zasad
dla uczestników seansów”
W eksperymentach używane były stoły połączone z tensometrami i
czujnikami ruchu, które dostarczały informacji zwrotnych.
Członkowie grupy siedzieli dookoła stoły, podczas gdy
aparatura była
informacji.
wykorzystywana
do
zbierania
obiektywnych
W okresie od kwietnia 1964 do grudnia 1965 przeprowadzono
ponad 200 sesji, podczas których rzekome paranormalne fenomeny
miały miejsce. Kolega Kena, William Chick, brał udział w
osiemdziesięciu spotkaniach, z czego podczas siedemdziesięciu
dochodziło do zjawisk. Ken opublikował rezultaty badań w kilku
gazetach. Jedną z ważniejszych publikacji był artykuł
omawiający:
Odkrycia techniczne
Ken przeprowadzał eksperymenty w warunkach ścisłej kontroli,
wkładał wiele wysiłku, by upewnić się, że ruchy (stołu) nie
były wynikiem zjawisk konwencjonalnych, jak na przykład UMA
(nieświadome skurcze mięśni). Jego pierwsza całkowita
lewitacja stołu nastąpiła w całkowitej ciemności, co
pozostawiło grupę w pewnej niepewności odnośnie tego, co
naprawdę się stało.
Wtedy Ken podłączył elektryczne czujniki do każdej nogi stołu
i połączył je z małą lampką znajdującą się na górze stołu.
Światło zapalało się jedynie w przypadku, gdy wszystkie nogi
stołu unosiły się nad podłogą. Zdarzało się, że stół lewitował
nad podłogą przez około 20 sekund. Światło dawało także
szansę, żeby podczas lewitacji zobaczyć, że ręce wszystkich
osób były na wierzchu stołu, a nie pod spodem.
Wszystkie późniejsze posiedzenia nagrywano na taśmę, więc
zmieniono sygnalizator z lampki na dzwonek, który brzęczeniem
sygnalizował całkowitą lewitację. Ten sposób sygnalizacji
pozwalał rejestrować zdarzenie na taśmie.
Czyniono także próby sfotografowania pełnej lewitacji stołu,
by uzyskać w ten sposób dodatkowy dowód, lecz nigdy nie udało
się tego dokonać. Po pierwsze dlatego, że było stosunkowo
niewiele przypadków lewitacji w czasie, gdy dysponowano
aparatem fotograficznym. Po drugie – lewitacje występowały
jedynie w całkowitej ciemności lub przy świetle
niewystarczającym, by oświetlić cały spód stołu
Jeśli chodzi o warunki oświetlenia, większość seansów
prowadzono przy bardzo słabym oświetleniu albo przy całkowitej
ciemności (jednakże z wykorzystaniem luminescencyjnej farby,
by śledzić ruchy stołu).
W końcu zespół zaczął preferować użycie lampy ciemniowej
(Ilford Infrared Safelight), która dawała dobrą widoczność,
nie męczyła wzroku i niezbyt mocno hamowała zjawiska.
Zjawiska stukania
Typowe posiedzenie zaczynało się od tego, że wszyscy siadali
wokół stołu i kładli dłonie na jego powierzchni. Zawsze
występował początkowy okres oczekiwania, zanim cokolwiek się
wydarzyło – trwało to zazwyczaj od 5 do 10 minut. Jednakże
zdarzało się też, że czekano tylko minutę, a innym razem
musiało upłynąć aż pół godziny.
Pierwszymi oznakami aktywności były zazwyczaj odgłosy
skrzypienia i pękania drewna stołu. Większość z nich wydawała
się być naturalnej przyczyny, wywoływana przez naprężenia w
stole, co można by nazwać trzeszczeniem. Lecz dźwięki te były
przerywane ostrymi stukami, skrobaniem lub głuchym łomotem,
podobnym do odgłosu uderzania innego ciała w stół.
W kilku przypadkach te uderzenia były niewątpliwie słyszane ze
strony krzeseł, podłogi i ze ścian. Gdy ruchy stołu zwiększały
się, zwiększała się także częstotliwość odgłosów. Na
większości posiedzeń starano się komunikować z inteligencją
kierującą fenomenami, czasami otrzymywano znaczącą odpowiedź,
lecz częściej bez żadnej odpowiedzi.
Grupa często doświadczała „zimnego powiewu”, głównie wokół
dłoni, tak jakby na nie dmuchano lub chłodzono. Fenomen był
zbyt wyraźny, aby można pomylić go ze zwykłym przeciągiem w
pokoju.
Psychologiczne odkrycia
Prawdopodobnie najważniejszym osiągnięciem Kena Batcheldora
było ustalenie psychologicznych uwarunkowań u uczestników,
które działają jak warunek wstępny do osiągnięcia udanych
eksperymentów grupy.
Mając za sobą już 200 posiedzeń Ken był w stanie osiągnąć
warunki, w których otrzymywał rezultaty jako rzecz oczywistą.
Ta informacja, która pozostała niewykorzystywana przez kolejne
grupy, zasługuje na specjalną uwagę.
Należy dodać, że niektóre zalecenia powstały jako rezultat
bliskiej współpracy z innym badaczem Colinem Brookes-Smith-em.
Colin opublikował „Manual of Advanced Psychokinetic
Procedures”
(Podręcznik
zaawansowanych
procedur
psychokinetycznych), lecz spora część jego zawartości
pochodziła z pracy Kena Batcheldora. W tej pracy zawarto
pięćdziesiąt trzy wskazówki, które sformułowano, aby pomagać
grupom w skutecznym otrzymywaniu fenomenów psychokinetycznych.
Praktyczne wskazówki
1. Wiara: nawet najmniejsza wątpliwość to zły zwiastun
przed uzyskaniem pozytywnych wyników
2. ,,Opór związany z właścicielstwem”: Ken użył tego
terminu, by opisać ludzką niechęć, aby czuć się
odpowiedzialnymi za rezultaty psychokinetyczne. Ludzie
wolą myśleć, że to inni ludzie lub hipotetyczne duchy
ponoszą odpowiedzialność za uzyskanie efektów
psychokinezy. Myślenie to przerzuca odpowiedzialność na
innych i równocześnie zwiększa szanse na sukces.
3. ,,Zahamowania świadka“: chodzi o częsty fakt, gdy ludzie
czują się bardzo niekomfortowo oglądając efekt
psychokinetyczny.
Batcheldor twierdził,
że
najlepszym
rozwiązaniem
problemów występujących na seansach jest utrzymywanie
,,atmosfery lekkiej imprezy”. Być może taka atmosfera
sprawiała, że świadomy umysł mniej koncentrował się na
efektach, przez co mniej przeszkadzał w uzyskaniu
wyników.
Więcej wskazówek (opracowanych na podstawie pracy Kena
Batcheldora) można przeczytać w poniższym streszczeniu
(w j.angielskim): link
Źródło : http://www.poltergeist.org.uk/ken-batcheldor/
Modlitwa według Léona Denis
Modlitwa powinna być wewnętrznym wylaniem się duszy przed
Bogiem, rozmową samotną, rozmyślaniem zawsze pożytecznym
nieraz zbawiennym. Jest to ucieczka i schronienie
najpewniejsze dla stroskanych i zrozpaczonych.
W godzinach przygnębienia i rozdarcia wewnętrznego któż nie
znalazł w modlitwie spokoju, otuchy i złagodzenia bólu? Między
duszą cierpiącą, a potęgą wzywaną nawiązuje się tajemnica
rozmowa.
Dusza przedstawia swe zgryzoty i upadki, błaga o pomoc, o
pobłażliwość. Wówczas z sanktuarium jej świadomości odpowiada
głos tajemny, głos Tego, od którego pochodzi cała siła do walk
tego świata, cały balsam, kojący nasze rany, całe światło dla
naszych niepokojów. I ten głos pociesza, podnosi, przekonywa,
budzi w nas odwagę, stoicyzm, rezygnację. Promień boskiego
słońca zabłysnął nam w duszy, rozniecił w niej nadzieję.
Są ludzie, którzy źle odzywają się o modlitwie, znajdują ją
banalną i śmieszną. Tacy nie modlili się nigdy lub nigdy
modlić się nie umieli. Och, zapewne można zrozumieć ich
krytykę, jeśli chodzi o te czcze a niekończące się modlitwy,
rachowane palcami na paciorkach, bąkane wargami, a w których
serce nie bierze żadnego udziału; nie jest to jednak modlitwa
prawdziwa. Poniżać ją do takich formułek jest świętokradztwem,
niemal. Modlitwa jest wzniesieniem się ponad rzeczy ziemskie,
jest gorącym wołaniem, porywem na skrzydłach wiary do tych
sfer, których nie mącą zgryzy świata materialnego i gdzie
istota czerpie niezbędne natchnienia.
[…]
W tej poufnej rozmowie duszy z Potęgą najwyższą nie powinno
się dobierać słów zawczasu przygotowanych; zmieniać się one
będą stosownie do potrzeby serca i stanu ducha modlącej się
osoby. Jest to krzyk, skarga, wynurzenie, śpiew miłości, akt
uwielbienia, obrachunek moralny czyniony pod okiem Boga lub
może to być myśl prosta, wspomnienie, skierowanie wzroku do
nieba.
Osobnych godzin na modlitwę nie ma. Zapewne dobrze jest
wznieść się sercem do Boga na wstępie i u schyłku dnia. Lecz
skoro nie jesteście usposobieni, nie modlić się. W zamian, gdy
duszę wam rozczuli i poruszy jakieś głębokie uczucie widok
nieskończoności […] wówczas wy módlcie się, każda przyczyna
jest dobra, która wam oczy zwilży, zegnie kolana, a sercu każe
śpiewać hymn miłości i uwielbienia Potęgi wiekuistej.
Błędem byłoby sądzić, że wszystko możemy otrzymać przez
modlitwę, że skuteczność jej zapobiegnie całej niedoli
związanej z życiem. Prawo niewzruszonej Sprawiedliwości nie
może naginać się do naszych kaprysów. Niektórzy modlą się o
majątek, nie wiedząc, że byłoby to nieszczęściem dla nich,
dając folgę ich namiętnościom. Inni chcą usunąć nieszczęście,
które jest warunkiem ich postępu. Jakżeż Bóg mógłby przystać
na wszystkie pragnienia zawarte w ludzkich modlitwach, skoro
większość modlących się nie pojmuje, co może być la nich
pożytecznym i właściwym…
Czy możemy śnić o przyszłości
?
Wywiad przeprowadzony przez „Magazyn Spirytystyczny” z Luisem
Hu Rivasem
1. Czym jest sen i jak możemy stwierdzić, czy faktycznie w
czasie snu ma miejsce eksterioryzacja?
Sen jest fenomenem psychicznym, niezależnym od nas, mającym
miejsce, gdy człowiek zasypia. Sny mogą manifestować się jako
wydarzenia, do których dochodzi poza ciałem, kiedy Duch
częściowo pozbywa się materii i wchodzi w interakcje ze
światem przyczynowym. Niemniej jednak nie każdy sen jest
rezultatem duchowego oddzielenia, gdyż w wielu przypadkach są
to po prostu manifestacje niezażegnanych konfliktów, wyrażanie
libido, przeżywanie traum i niepokojów oraz różnego rodzaju
nadziei i aspiracji.
Doświadczenia eksterioryzacji, które umożliwiają pewien
szczególny typ snów, mogą być w ten sposób zaklasyfikowane,
kiedy odnajduje się w nich logikę fenomenu spirytystycznego.
Są to przypadki, w których fakty wyrażają się w sposób
rzeczywisty i stają się nośnikiem wrażeń psychologicznych.
Niektóre tak zwane koszmary są wynikiem agresji Duchów
niższych lub przerażających wizji pozaziemskich obszarów
smutku. Zawsze niosą one ze sobą głęboką treść, nawet jeśli są
niepokojące.
2. Dlaczego niektórzy ludzie posiadają umiejętność śnienia o
przyszłości?
Niektórzy ludzie bez trudu potrafią uwolnić się z więzów ciała
przenosząc się świadomością do świata duchowego i kontaktując
ze szlachetnymi bytami, które dają im wgląd w przyszłe
wydarzenia. Jest to szczególna umiejętność duszy, którą można
rozwijać przez medytację, wyzbycie się złych namiętności oraz
psychiczne współżycie z wyższymi wymiarami. Umiejętność ta
wynika z doświadczeń przeżytych w poprzednich wcieleniach –
zwiększa się zakres aktywności Ducha, kiedy ciało pozostaje w
stanie fizjologicznego snu.
3. Opowiadał pan o doświadczonej w młodości wizji, kiedy
ujrzał starego człowieka, którego zidentyfikował jako samego
siebie – postrzegającego własną drogę do przebycia w tym
wcieleniu. Czy było to przeczucie? Może pan skomentować ten
epizod?
W grudniu 1948 roku podróżowałem pociągiem między Plataformą –
dzielnicą naszej stolicy – a Salvadorem w towarzystwie Nilsona
de Souza Pereiry. Jechaliśmy na spotkanie z pacjentką gnębioną
przez Ducha. Rozmawialiśmy z ożywieniem, gdy nagle doznałem
otępienia – zupełnie opuściła mnie obiektywna świadomość i
pogrążyłem się we śnie. Od razu moim oczom ukazał się
zalesiony obszar z wieloma budynkami i wesołymi dziećmi
otaczającymi starszego człowieka. Zbliżyłem się do
nieznajomego i kiedy ten odwrócił się w moim kierunku
uświadomiłem sobie, że widzę samego siebie z przyszłości.
Zaskoczony usłyszałem głos, który zwracał się do mnie: „musisz
poświęcić się zadaniu wychowania. Będziesz opiekował się
dziećmi i pracował jako wychowawca mas”.
Poczułem
tak
ogromne
wzruszenie,
że
powróciłem
do
rzeczywistości. Natychmiast opowiedziałem o całym zdarzeniu
Nilsonowi – który zorientował się, że zemdlałem – nie
rozumiejąc tego, co się stało.
Wydaje mi się, że chodziło tu o zadania, które miałem do
wykonania w Mansión del Camino i o upowszechnianie spirytyzmu,
któremu całkowicie się oddałem.
Myślę, że nie było to przeczucie, a zjawisko ideoplastii,
którego mogłem doświadczyć dzięki duchowym nauczycielom,
którzy w ten sposób przypominali mi powzięte przed inkarnacją
zobowiązanie i pomagali się na nim skoncentrować.
4. W wielu przekazach mediumicznych mówi się, że do roku 2057
nasza planeta wejdzie w pierwszą fazę Świata Odnowy. Co może
nam pan powiedzieć na temat tej informacji?
Ustalanie przedziału czasowego w tej dziedzinie jest bardzo
niebezpieczne ze względu na zdarzenia naturalne, które mogą
zakłócić aktualne ustalenia. Duchy wyższe, jak dowiadujemy się
z doktryny spirytystycznej, nie podają konkretnych dat – są
ostrożne i rozważne w przypadku odsłaniania jakichkolwiek
przyszłych wydarzeń.
Myślę jednak, że okres zwany odnową jest powoli wdrażany,
biorąc pod uwagę zmiany fizyczne, moralne, społeczne i
duchowe, które mają miejsce wśród ludzi i na planecie, na
której żyjemy.
5. Dlaczego zwykłym ludziom również zdarza się śnić o
przyszłych wydarzeniach?
Ponieważ sen w ogóle, w najszerszym tego słowa znaczeniu, nie
jest zjawiskiem paranormalnym, a naturalnym. Osoby śniące o
przyszłych zdarzeniach, będąc świadomymi i godnymi Duchami, są
często informowane podczas snu o przyszłości, która prawie
zawsze się sprawdza.
6. Czy Duchowi Przewodnicy ingerują w nasz plan
reinkarnacyjny, nawet kiedy jesteśmy już wcieleni?
Myślę, że Przewodnicy Duchowi nie mogą zmienić naszego planu
reinkarnacyjnego podczas naszej egzystencji; jednak inspirują
nas do zmiany zachowań, które w znaczący sposób modyfikują
wcześniejsze ustalenia –
w imię dobra.
zgodnie z naszą wolną wolą i zawsze
Gdyby mieli wpływ na istotne zmiany w naszej egzystencji, i
czynili to na własną rękę, sprzeciwialiby się prawom wyższym,
a to jest niedozwolone.
7. W tradycji wschodniej mówi się o możliwości, jakoby
niektórzy ludzie mieli wgląd w „Akashic Records” [„Kronikę
Akaszy”] i „Memories of Nature”, gdzie są przechowywane
wszystkie przeszłe i przyszłe wydarzenia związane z naszą
planetą. Jakie jest spojrzenie spirytystyczne na tę kwestię?
Spirytyzm jest przychylny stwierdzeniu, że wrażliwsze Duchy
mogą posiadać wiedzę dotyczącą wydarzeń, które zostały
zaprogramowane na przyszłość. Jednakże nie istnieje żadne
przeznaczenie, które jest sztywne, wszystko podlega zmianom w
procesie ewolucji istot – tak, jak i społeczeństw jako
całości. W zależności od sposobu, w jaki się zachowują,
generuje to nowe konsekwencje i zmienia kolejność przyszłych
wydarzeń.
Gdyby tak nie było, nie mielibyśmy żadnego powodu, by się
wysilać w rozwijaniu wartości intelektualno-moralnych, by
dążyć do oświecenia; wysiłki te byłyby bezsensowne w obliczu
nieszczęść, które na nas czekają. W każdym momencie, w ten lub
inny sposób, modyfikujemy naszą egzystencję poprzez
podejmowanie działań, które implikują odpowiednie skutki.
Jednak istnieją pewne zjawiska, które są niezbędne do
stworzenia determinizmu egzystencjalnego.
8. Ponieważ sen jest swego rodzajem drzwiami, dzięki którym
możemy kontaktować się i współżyć ze światem duchowym, czy
Duchy gnębiące używają tej formy kontaktu w celu zawładnięcia
człowiekiem?
Bez cienia wątpliwości taki fenomen ma miejsce i to częściej
niż nam się wydaje. Dlatego psychoterapia zapobiegawcza dla
tego rodzaju zła wskazuje na konieczność modlitwy, rozwijania
moralności, czynienia dobra zmierzającego do wsparcia rozwoju
duchowego, które to czynniki stanowią cenne zasoby zdrowego
życia jednocześnie chronią nas przed nieprzyjaciółmi z
przeszłości i wrogami w teraźniejszości.
9. Proszę o podsumowanie tego obszernego tematu .
Przed udaniem się na spoczynek powinniśmy pozbyć się złych
myśli, lęków. Nie należy słuchać programów radiowych i
telewizyjnych niosących tragiczne treści – informujących o
tragediach, przemocy, seksie – prowokujących złe myśli.
Powinniśmy natomiast kultywować w sobie zdrowy zwyczaj dobrej
lektury, refleksji, modlitwy, tak abyśmy zasypiając czuli się
szczęśliwi i zsynchronizowani z Duchami wyższymi, dzięki czemu
przejdziemy do subtelniejszych wibracji charakterystycznych
dla szczęśliwych regionów duchowości.
Wszystko, co kultywujemy w myślach świadomie, odbije się
później w podświadomości, w onirycznych treściach, którym
wszyscy podlegamy.
Wskazuje to na fakt, iż inteligencja jest dziedzictwem Ducha,
a nie mózgu. Wszystko, co zyskamy, zostanie przeniesione na
inny poziom w sposób, który pozwoli na osiągnięcie szczytu
wiedzy, ale bez zapomnienia o miłości i służbie sobie samym
oraz społeczeństwu.
La Revista Espírita 2007, nr 14: „¿Podemos soñar con el
Futuro?”
Tłumaczenie: Maja Bielecka
Dzieci
indygo
kryształowe
–
Divaldo Franco
i
dzieci
wywiad
z
Divaldo Franco
Dzieci indygo noszą taką właśnie nazwę, ponieważ posiadają
aurę o niebieskiej barwie, barwie indygo, która
charakterystyczna jest dla dżinsowych spodni (Dr Nancy Ann
Tape). Indygo to roślina z Indii (indigofera tinctoria), z
której pochodzi barwnik używany do fatbowania spodni i innego
rodzaju ubrań. Dzieci indygo zawsze charakteryzowało swoiste
zachowanie.
Dzieci indygo od najwcześniejszych lat wydają się być świadome
tego, że należą do wyjątkowego pokolenia. Ich poziom
inteligencji jest bardzo wysoki. Sklasyfikowano je w cztery
grupy: artystów, humanistów, pomysłodawców i wizjonerów.
Dzieci kryształowe to te, które mają błyszcząco-białą aurę, od
której wzięły swoją nazwę.
Od lat 80. zaczęły rodzić się całymi grupami, a ich pojawienie
się wymogło zmianę schematów uczenia w pedagogice, czy
podejścia do psychotoreapii, które musi być dla nich
odpowiednie, jako że one będą kontynuować rozwój
intelektualno-moralny ludzkości.
Czy dzieci tych nie myli się po prostu z dziećmi, które mają
zaburzenia osobowości, zachowania, problem ze skupieniem się?
W jaki sposób rozpoznać dzieci indygo?
To ogromna trudność, z którą musieli zmierzyć się
psychologowie, ponieważ istnieją przecież przypadki dzieci
mające zaburzenia osobowości i te, które nie tylko mają
kłopoty z uczeniem się, ale są także nadpobudliwe (ADHD).
Badacze wyjaśniają, że istnieje 10 charakterystyk, które
właściwe są dzieciom indygo, podobnie jak dzieciom
kryształowym.
Dziecko indygo ma całkowitą świadomość tego, co robi; ma
buntowniczy temperament, nie znosi czekać w kolejce, nie jest
w stanie usiedzieć w miejscu przez dłuższy czas, nie boi się
pogróżek… Nie da się w kontaktach z tymi dziećmi posługiwać
się pewnymi rodzajami szantażu. Trzeba prowadzić dialog, mówić
w sposób naturalny, żyć razem z nimi i je kochać.
Specjaliści uważają, że w edukacji dzieci
indygo najlepiej sprawdzają się propozycje
doktor Marii Montessori, która utworzyła w
Rzymie, w 1907 roku swoją słynną Casa dei
Bambini [wł. Dom dzieci], a także to, co
przedstawił Dr Rudolf Steiner. Steiner to
twórca antropozofii. Przedstawiał on swoje metody pedagogiczne
w Stuttgarcie, w Niemczech od 1919 roku. Zaczęto je nazywać
waldorfowskimi.
Od tego czasu metody waldorfowskie zaczęto stosować w wielu
krajach. Na czym polegają? Na miłości do dziecka. Dziecko nie
jest dorosłym w miniaturze. To istota, która się wykształca i
która potrzebuje naszego uczucia. Dziecko to nie obiekt na
pokaz, należy je traktować jak dziecko. Nie należy popadać w
przesadne z sentymentalizmem, ale jednocześnie nie wolno mieć
zbytnich wymagań intelektualnych w stosunku do dziecka.
Dzieci te więc mają nadzieję, że znajdzie się dla nich
zupełnie inny sposób edukacji, gdyż zapisywane do tradycyjnych
szkół, stają się nie do zniesienia. Mówi się o nich, że mają
ADHD. Dzieci indygo wciąż chcą na siebie zwracać uwagę i
charakteryzują się nadpobudliwością. W tym przypadku lekarze
zalecają, zwłaszcza w USA i w Europie, stosowanie Ritaliny,
silnego, ale szkodliwego lekarstwa. Nazywa je się często
lekiem posłuszeństwa.
Z dzieckiem zażywającym ten lek łatwiej jest się porozumieć,
ale jednocześnie traci ono swoją spontaniczność. Jego mózg,
obciążony substancją chemiczną, gdy dziecko te osiągnie wiek
młodzieńczy, z pewnością będzie potrzebował innych
„wzmacniaczy”, co może zakończyć się uzależnieniem od leków,
czy narkotyków. Trzeba działać więc roztropnie.
Rodzice w domu (jako że normalnie rodzice prawie nigdy nie są
w domu i przekazują wychowanie swoich pociech opiekunom,
którzy udzielają im nie zawsze właściwych informacji) powinni
obserwować zachowanie dzieci, unikać stosowania kar, gdy te
popełniają błędy, ale jednocześnie ustalać jasne zasady.
Jakakolwiek agresja doprowadza te dzieci do buntu, który może
być pierwszym krokiem do popełnienia poważnych przestępstw.
Powszechne badania pokazują, że niektóre z nich mają specjalne
zdolności artystyczne, w innych widać wielkie idee
humanistyczne, kolejne są bardzo uczuciowe, inne to prawdziwi
wizjonerzy.
Te dzieci, które nazywa się wizjonerami, będą w przyszłości
szlachetnymi i wielkimi przywódcami ludzkości. Dzieci
uzdolnione artystyczne przybywają, by przynieść nam zupełne
inne spojrzenie na świat, sztukę i piękno. Jakikolwiek rodzaj
kary wywołuje w nich obrzydzenie, żal, który może doprowadzić
je do stosowania przemocy, czy wyzwolić inne negatywne
skłonności.
Mówił
Pan
o
cechach
charakterystycznych
umysłu i emocji dzieci indygo. Czy mają one
jakieś typowe cechy fizyczne? Czy wiem Pan
może, czy ich DNA czymś się różni?
O ile wiem, nie ma jeszcze konkretnych informacji na temat ich
DNA, ale wierzymy, że na przestrzeni lat, w czasie których
przeminą kolejne pokolenia, dokona się głęboka zmiana w
genach, aby mogła rozwinąć się kora mózgowa, a przez to
kolejne zdolności.
Ponieważ chodzi o Duchy z innego wymiaru, można powiedzieć, że
są uwięzione w naszym aparacie mózgowym i nie odnajdują
narzędzi, które dałyby im odpowiednie środki wyrazu. Ich ciało
duchowe, po licznych wcieleniach, odpowiednio uformuje ich
mózg i uczyni ich jeszcze bardziej uprzywilejowanymi.
Dziś nasz mózg to tak jakby trzypiętrowy budynek, najniżej
jest mózg gadów, następnie mózg prymitywnych ssaków, a na
końcu kora mózgowa, która jest najbardziej rozwiniętym
obszarem. To, co odczuwają te dzieci, sprawi, że stworzy się
część jeszcze bardziej zaawansowana, któa umożliwi im zupełnie
inne sposoby porozumiewania się między sobą, czy
wykorzystywanie intuicji.
Cechy fizyczne owszem istnieją, a przynajmniej kilka z nich.
Badacze tematu twierdzą, że kryształowe dzieci mają większe
oczy, są zdolne dużo głębiej postrzegać świat, zwracają się do
innych z pewną wyniosłością, a niekiedy i z dużą śmiałością…
Dzieci indygo mają trudności, by zacząć mówić. Często udaje im
się to dopiero, gdy mają 3, czy 4 lata. Zjawisko to rozumiemy
w ten sposób, że ponieważ pochodzą z innego wymiaru, gdzie
sposób mówienia jest inny, najpierw muszą dużo wsłuchiwać się
w nasz język, by móc się z nami komunikować. To właśnie tego
typu wstępne obserwacje wysunęli pedagodzy.
W jakim celu reinkarnują na Ziemi?
Allan Kardec, z ogromnym wyczuciem, które jest dla niego
charakterystyczne, w ostatnim rozdziale książki Geneza mówi o
nowym pokoleniu, które przybędzie z innego wymiaru. W taki sam
sposób, w jaki w czasach Pithecanthropusa erectusa przybyli
tak zwani wygańcy z Kapelli. Nie jest może istotne skąd
przybyli, bo tu badacze nie mają wspólnego zdania, ważne, że
wiele Duchów przybyło z innego niż Ziemia miejsca.
To oni dokonali wielkiej przemiany, którą Darwin nazywa
brakującym ogrniwem, gdyż pochodzili oni z bardziej
rozwiniętego świata, a ich ciała duchowe już rozwinięte
wpłynęły w kolejnych pokoleniach na rozwój naszego biotypu,
naszego ciała, takiego jak znamy dzisiaj.
Niedługo potem, gdy wypełniły swoje zadanie na Ziemi, wróciły
do swych domów. Ich historia przypomina tą z Biblii, która
mówi o aniołach zbuntowanych przeciwko Bogu, o Lucyferze. W
dzisiejszych czasach, ci „lucyferowie” powrócili. Jednakże w
tym momencie, mówi się, że przybywają z Alkione, trzeciej co
do wielkości gwiazdy w grupie plejad, w których skład wchodzi
siedem gwiazd znanych już Grekom i w starożytnych Chinach, a
które są częścią gwiazdozbioru Byka.
Duchy te przybywają dziś z misją zupełnie różną od tej, z
którą trafiły do nas te pochodzące z Kapelli. Jest jasnym, że
nie wszystkie będą dobre. Wszystkie dzieci indygo są bardzo
inteligentne, ale jedynie dzieci kryształowe są jednocześnie
rozwinięte moralnie i intelektualnie.
Ponieważ przybyły one około 20, 30 lat temu, mamy dziś
młodzież, która zmienia świat?
Wierzę, że tak. Możemy zauważyć chociażby wielu małych
geniuszy takich jak Jay Greenberg, którego uznaje się za
nowego Mozarta. Zaczął komponować, gdy miał cztery lata. Gdy
miał sześć, skomponował swoją pierwszą symfonię. Do dziś
napisał ich siedem. Ostatnio uczestniczył w nagraniu jednej ze
swoich symfonii przez Londyńską Orkiestrę Symfoniczną, by mieć
pewność, że nic w jego dziele nie zostanie zmienione.
Co najbardziej fascynujące w tym młodzieńcu to fakt, że nie
komponuje on jedynie podstawowej partytury, ale tworzy ją dla
wszystkich instrumentów, a kiedy słyszy pytanie, jak to
możliwe, odpowiada: „Robię to bez żadnego wysiłku. To wszystko
jest po prostu w mojej głowie”.
W czasie lekcji matematyki komponuje on muzykę. Matematyka go
nie interesuje, zupełnie jak inne nauki. Ciekawym jest też, że
twierdzi on, że jego mózg słyszy muzykę trzema kanałami.
Słyszy on jednocześnie trzy melodie i nie ma problemu, by je
rozróżniać. Mój wniosek jest więc taki, że nie należy on do
naszego pokolenia, że przybył z innego wymiaru.
Nie tylko on, ale także wielu innych, których życie
zainteresowało już badaczy. W Meksyku sześcioletni chłopiec
prowadzi zajęcia dla profesorów medycyny i tak dalej… Nie
zapomnijmy też o tych, o których świat jeszcze nie słyszał.
Co powiedziałby Pan rodzicom, których dzieci mają właśnie te
wszystkie cechy?
Specjaliści mówią, że to wielki honor być ich rodzicami, ale i
wielkie wyzwanie. Są to bowiem dzieci, do których potrzeba
zupełnie innych metod wychowawczych. Są wrażliwe, ale
buntownicze. Można je zdobyć, gdy jesteśmy dla nich czuli. To
dzieci, które działają destrukcyjnie, ale nie przez zły
charakter, ale przez ciekawość.
Jako że pochodzą z wymiaru, gdzie przedmioty nie są czymś
zwykłym, gdy widzą coś nowego, jakąś rzecz, chwytają za nią,
by obejrzeć jej strukturę. Powiniśmy uczyć dzieci indygo,
zachęcając je do stosowania logiki, zasad dobrego wychowania.
Trzeba im wiele rzeczy wyjaśniać, tłumaczyć wielokrotnie.
Jeśli wrócimy do czasów, gdy nas wychowywano, gdy nasze matki
brały nas na ręce, rozmawiały z nami, uczyły nas modlić,
wyjaśniały nam zasady, abyśmy odnaleźli się w życiu
społecznym, mówiły nam o czułości, czyniły nasze serce dobrym,
odnajdziemy tam właśnie te metody wychowania, które powinniśmy
stosować wychowując wszystkie dzisiejsze dzieci niezależnie od
tego, czy są dzieci indygo, kryształowe, czy też nie należą do
żadnej z tych grup.
Przeczytaj też : Dzieci indygo – wykład
Działanie modlitwy (Ewangelia
według Spirytyzmu)
2. Spirytyzm wyjaśnia działanie modlitwy, ukazując sposób
przesyłania myśli, czy to w sytuacji, gdy istota, do której
się modlimy przybywa na nasze wezwanie; czy gdy nasza myśl
wznosi się do niej. Aby zdać sobie sprawę co się dzieje w
takiej sytuacji, należy sobie wyobrazić, że wszystkie istoty
wcielone i wolne od ciał zanurzone są w powszechnym fluidzie,
który wypełnia przestrzeń, podobnie jak u nas atmosfera. Do
tego fluidu trafia impuls czyjejś woli; jest on jakby
nośnikiem myśli, podobnie jak powietrze jest nośnikiem dźwięku
– z tą tylko różnicą, że wibracje powietrza są ograniczone,
zaś wibracje powszechnego fluidu roznoszą się nieskończenie.
Gdy więc czyjaś myśl zostanie skierowana do jakiejś istoty –
obojętnie: na Ziemi lub w przestrzeni, wcielonej lub wolnej od
ciała – to między nimi pojawia się napięcie fluidu,
umożliwiające przeniesienie myśli na podobnej zasadzie, jak
powietrze przenosi dźwięk.
Energia tego napięcia zależy od tej myśli i woli. W ten sposób
modlitwy są słyszane przez Duchy gdziekolwiek by się
znajdowały; Duchy komunikują się między sobą; inspirują nas i
na odległość nawiązują kontakty z wcielonymi.
To wyjaśnienie dla kogoś, kto nie rozumie pożytku z modlitwy
czysto mistycznej; nie chodzi tu bynajmniej o materializowanie
modlitwy, lecz o wykazanie jej funkcji, poprzez zwrócenie
uwagi, że może ona oddziaływać bezpośrednio i skutecznie; nie
mniej jednak wszystko jest tu podporządkowane woli Boga,
najwyższego sędziego wszechrzeczy, który jako jedyny może
sprawić, by modlitwa była skuteczna.
3. Przy pomocy modlitwy człowiek zwraca się o pomoc do
dobrych Duchów, które przybywają wesprzeć go w dobrych
postanowieniach i inspirować go dobrymi myślami; tym samym
zdobywa moralną siłę, by pokonywać trudności i powracać na
dobrą drogę, jeśli z niej zszedł; na tej samej zasadzie może
odwrócić zło, które przyciągnąłby z własnej winy. Oto więc na
przykład człowiek widzi, że nadużyciami, których się dopuścił,
zrujnował sobie zdrowie; i tak już do końca będzie żyć w
cierpieniu; czy powinien się skarżyć, jeśli nie uda się go
wyleczyć? Nie, bo wcześniej mógł zaczerpnąć z modlitwy siłę do
przeciwstawienia się pokusom.
4. Podzieliwszy uczynione w życiu zło na dwie kategorie: do
jednej zaliczy to, czego człowiek mógł uniknąć, a do drugiej
problemy, które sam wywołał wskutek własnej niezapobiegliwości
i nadużyć; będzie można się zorientować, że tych drugich jest
o wiele więcej, niż pierwszych. Jest więc rzeczą oczywistą, że
człowiek jest autorem większości swych udręk i mógłby ich
uniknąć, gdyby postępował zawsze mądrze i rozważnie.
Jest niemniej pewne, że problemy te wynikają z naszych
konfliktów z prawem Bożym, a gdybyśmy dokładnie przestrzegali
tego prawa, to bylibyśmy doskonale szczęśliwi. Gdybyśmy nie
przekraczali podstawowej granicy w zaspokajaniu naszych
potrzeb, to nie byłoby ani chorób będących skutkiem nadużyć,
ani problemów będących następstwem tych chorób; gdybyśmy
ograniczyli swe wygórowane ambicje, to nie popadlibyśmy w
ruinę; gdybyśmy nie chcieli wdrapać się wyżej, niż możemy, to
nie balibyśmy się spaść; gdybyśmy byli pokorni, to nie
cierpielibyśmy wskutek urażonej dumy; gdybyśmy stosowali prawo
miłosierdzia, nie bylibyśmy ani oszczerczy, ani zawistni, ani
zazdrośni, uniknęlibyśmy kłótni i nieporozumień; gdybyśmy nie
wyrządzali innym krzywdy, nie musielibyśmy obawiać się zemsty
itp.
Dodajmy, że człowiek nie może poradzić nic na zło innego
rodzaju; więc gdyby nawet jakakolwiek modlitwa była
nieskuteczna, by się przeciw niemu zabezpieczyć, to czy nie
byłoby już dużo, gdyby dzięki niej uwolnić się od zła
czynionego z własnej winy? Działanie modlitwy w tym względzie
łatwo jest zrozumieć, bowiem jej skutkiem jest pozyskanie
zbawiennej inspiracji dobrych Duchów; można poprosić je o siłę
do przeciwstawienia się złym myślom, których realizacja
mogłaby być dla nas zgubna. W takim wypadku więc, to nie owe
Duchy odstręczają nas od zła, lecz my sami odwracamy myśli,
które mogłyby do niego doprowadzić; Duchy nie ingerują tu w
Boże wyroki; w żaden sposób nie zawieszają działania praw
natury; Duchy te starają się odwieść nas od złamania prawa,
ukierunkowując naszą wolą wolę; nie robią tego jednak bez
naszej wiedzy, skrycie, niewoląc nas. Człowiek znajduje się tu
w sytuacji, w której prosi je o dobrą radę, a następnie z niej
korzysta – zawsze jednak moje wybrać, czy to zrobić, czy nie;
Bóg chce, aby na tej zasadzie człowiek brał odpowiedzialność
za swoje czyny i to jemu pozostawia zasługę wyboru dobra lub
zła. W ten sposób, człowiek może być zawsze pewien, że
otrzyma, gdy gorąco o coś prosi, do czego z pewnością można
odnieść słowa: „Proście, a otrzymacie.”
Czyż nie świadczy to o ogromnej skuteczności modlitwy, nawet
zredukowanej tylko do tego wymiaru? Najwyraźniej to spirytyzm
miał nam wykazać jej działanie, ukazując je na tle
istniejących stosunków między światem cielesnym i światem
duchowym. Ale jej efekty nie ograniczają się tylko do tego.
Modlitwę zalecają wszystkie Duchy; wyrzeczenie się modlitwy
oznaczałoby zlekceważenie dobroci Bożej; oznaczałoby
pozbawienie się jej pomocy oraz pozbawienie innych dobra,
które można by im uczynić za sprawą modlitwy.
5. Przyjmując prośbę kierowaną do Niego, Bóg często chce
nagrodzić zamiar, oddanie i wiarę osoby modlącej się; dlatego
modlitwa człowieka dobrego przynosi w oczach Boga większą
zasługę i zawsze jest skuteczniejsza, bowiem człowiek zły i
złośliwy nie może modlić się żarliwie i z ufnością, bo takie
podejście możliwe jest tylko dzięki prawdziwemu uczuciu
pobożności. Z serca egoisty, który modli się ustami, mogą
wychodzić tylko słowa, nie zaś żar miłosierdzia, który nadaje
modlitwie jej całą moc. Można to zrozumieć tak, że na zasadzie
instynktownego odruchu zwykle polecamy się raczej modlitwom
osób, których postępowanie jest miłe Bogu, bo ich modlitwy są
lepiej wysłuchiwane.
6. Ponieważ modlitwa wywołuje pewien rodzaj działania
magnetycznego, można by przypuszczać, że jej efekt zależy od
mocy fluidu; jednak tak nie jest. Gdy jest to niezbędne, to
jest gdy ilość fluidu modlącego się jest niewystarczająca,
Duchy wspomagają go w tym działaniu czy to działając
bezpośrednio w jego imieniu, czy też dodając mu chwilowo
odpowiedniej siły, jeśli uznają, że jest godzien takiej łaski
lub mogłoby to być pożyteczne.
Człowiek, który nie uważa się za wystarczająco dobrego, by
jego modlitwa miała wywierać dobry wpływ na innych, wcale nie
powinien się powstrzymać od modlenia się za kogoś, nawet gdy
myśli, że nie jest godzien, by został wysłuchany. Świadomość
jego niższości świadczy o jego pokorze, która jest zawsze miła
Bogu, który bierze pod uwagę dobre intencje powodujące takim
człowiekiem. Jego żarliwość i zaufanie do Boga są pierwszym
krokiem w stronę powrotu do dobra, w czym dobre Duchy będą
szczęśliwe go wspierać. Odrzucana jest modlitwa człowieka
dumnego, który ufa tylko swej potędze i swym zasługom, i
sądzi, że może także podporządkować sobie wolę Przedwiecznego.
7. Moc modlitwy zależy od myśli; nie wiąże się ani ze słowami,
ani z miejscem, ani z porą, w której się ją odmawia. Można
więc się modlić gdziekolwiek i kiedykolwiek, samemu lub z
innymi. Miejsce i czas mogą sprzyjać jedynie odpowiedniemu
skupieniu. Wspólna modlitwa ma większą moc, gdy serca
wszystkich modlących się jednoczy ta sama myśl i ten sam cel,
bo to zupełnie tak samo, jakby wielu krzyczało jednocześnie
jednym głosem; lecz cóż znaczy wielkie zgromadzenie, jeśli
każdy modli się osobno i na własne konto! Sto zebranych osób
może modlić się jak egoiści, podczas gdy dwie-trzy,
zjednoczone wspólnym dążeniem, mogą się modlić jak prawdziwi
bracia w Bogu, a ich modlitwa będzie miała o wiele większą
moc, niż tej setki.
Allan Kardec, Ewangelia według Spirytyzmu, rozdział XXVII
Czynienie
cudów.
–
Jim
Pursley
W języku angielskim
łacińskiego
słowa
słowo „cud”
miraculum,
(miracle) pochodzi od
oznaczającego
,,coś
zdumiewającego”. Starożytni Rzymianie wierzyli, że cuda były
efektowną ingerencją elementu boskiego w ziemski, tworzącą
niewytłumaczalny rezultat. Nie wiedzieli jednak, że przez
stulecia hinduscy jogini dokonywali cudów na porządku
dziennym. Podczas podróży naukowej odbytej pod koniec XIX
wieku w celu zbadania tematu wspomnianych joginów, pan Baird
T. Spalding oraz jego drużyna napotkali liczne udokumentowane
przypadki „cudów”: jogina, który spędził 100 lat w letargu,
przewodnika, mogącego dostarczać posiłki „z powietrza”, gdy
wyprawa została osaczona przez ciężkie warunki pogodowe, i tak
dalej (1). Prawdopodobnie najlepiej znane ogółowi cuda były te
uczynione przez Jezusa Chrystusa, który zmienił wodę w wino i
rozmnożył kilka bochenków chleba i ryb w ilość wystarczającą
do nakarmienia ogromnego tłumu.
To wszystko sugeruje, iż istnieje jakaś metoda wytwarzania
efektów, które nazywamy cudami.
Allan Kardec w pytaniu 525 Księgi Duchów zapytuje, czy Duchy
wpływają na nasze życie w jakikolwiek sposób, a odpowiedź
brzmi: ,,bez żadnej wątpliwości tak, ponieważ udzielają wam
porad”. Ta odpowiedź nasuwa przypuszczenie, iż istnieje
mechanizm importowania myśli i inspiracji od Duchów do naszego
procesu myślowego. Debata ciągnie się dalej, gdy zauważymy, że
Duchy zwykle wolą oddziaływać w sposób delikatny, ponieważ nie
mogą działać wbrew prawom natury, a także nie mogą ingerować w
wolną wolę.
Jaka jest rola modlitwy w dokonywaniu cudów? Pytanie numer 663
Księgi Duchów wyjawia, iż szczera modlitwa może spotkać się z
odpowiedzią na tak wiele różnych sposobów, że osoba modląca
się może nie być świadoma procesu przekazywania. Wydaje się,
że Bóg również woli działać w ukryciu, niejako stwarzając
właściwe warunki dla spełnienia modlitwy. Jednak czytając
dalej odpowiedź na to pytanie, okazuje się, że „cuda” mogą
odnosić się nie tylko do oczekiwanych rezultatów modlitwy,
lecz że modlitwa sama w sobie jest już mechanizmem dającym
siłę. Łączy ona silnie osobę modlącą się z Bogiem oraz Duchami
Wyższymi, które służą Bogu. Pamiętacie powiedzenie: „Bóg
pomaga najbardziej tym, którzy sami sobie pomagają”? Czyż nie
jesteśmy stworzeni na obraz Boga? Z pewnością posiadamy
zasoby, które są przed nami ukryte w tym iluzorycznym śnie o
ziemskiej egzystencji.
Być może istnieją ,,przepisy” na cuda, albo zbiór warunków czy
też kroków, których wypełnienie zapewni ,,wykonującemu cuda”
pożądany rezultat. W książce Dwanaście Warunków na Cud (2)
Todd Michael (pseudonim doktora medycyny oraz autora)
szczegółowo rozpatruje cuda dokonane przez Jezusa. Ta analiza
jest źródłem określenia dwunastu kroków, które według jego
wiary doprowadzą do efektu cudu. Czy ktokolwiek może kierować
się tym przepisem? Oczywiście tak, lecz podstawowy warunek do
spełnienia – „dobroć serca” – musi być zaspokojony, zanim cud
stanie się rzeczywistością. Inny elementarny warunek, który
możemy nazwać „niezachwianą wiarą”, również musi być
spełniony. Połącz jeszcze nierozwiązalną nić „wykonującego
cuda” z Bogiem i masz podstawy do uczynienia cudu. Jednak jest
jeszcze inny wymiar, który także należy wziąć pod uwagę.
Wracając do pytania nr 663 z Księgi Duchów dowiadujemy się, że
nic nie dzieje się bez Bożej woli. Lecz zważywszy, iż Bóg dał
ludziom wolną wolę, możemy stwarzać rzeczy, których nawet Bóg
mógł nie chcieć w sposób jawny. Lecz pomińmy aspekt wolnej
woli oraz założenie determinizmu i powróćmy do aspektu
praktycznego – jak uczynić cuda?
Doktryna spirytystyczna ponownie dostarcza praktycznych
instrukcji. W Genezie: Cudach i Proroctwach według Spirytyzmu,
cuda są opisane jako obopólne działanie pomiędzy dwoma
podstawowymi elementami naszego wszechświata – duchem i
materią. Żadna z powyższych dysput nie stoi w sprzeczności z
tymi fundamentalnymi spostrzeżeniami. W samej rzeczy wydaje
się, że aby cud się wydarzył, potrzeba by to, co jest materią
(lub co doświadczamy jako materię) połączyło się z tym, co
jest duchem.
Dowiadujemy się z Genezy (s. 142-148.), iż cuda podlegają
konkretnym prawom i że należy zrozumieć te prawa zanim pojmie
się cuda i sposób, w jaki się wydarzają. Wydaje się, że
spirytyzm daje nowoczesnemu, racjonalnemu człowiekowi okazję
do zajrzenia co się kryje za cudami i, być może, zdobycia
„formuły” na ich wykonywanie. Z jakiegoś powodu ta wiedza,
dobrze znana joginom, nigdy nie zdołała ulokować się pośród
społeczeństwa Zachodu. Aż do tej pory ludzie Zachodu woleli
widzieć materię i ducha jako elementy wyraźnie różne,
zbiegające się jedynie w specjalnych okolicznościach i wskutek
koordynacji bardzo utalentowanych istot.
Spirytyzm, jak to jest wyjaśnione w tym samym rozdziale
Genezy, twierdzi, iż nauczywszy się praw rządzących konkretnym
tematem, każdy z nas będzie zdolny do wykorzystywania tych
praw. Rozważmy media. Spirytyzm uczy, że każdy jest medium i
że ten dar po prostu musi być rozwijany poprzez ćwiczenia.
Dodatkowo jest to cecha mediumizmu, która pozwala komuś
będącemu w formie objawionej (materialnej) porozumiewać się w
tymi istotami (duchami), które są nieinkarnowane. Ponieważ w
,,formie duchowej” transmisja myśli może być natychmiastowa i,
przynajmniej dla Duchów Wyższych, jakakolwiek wiedza na której
poznanie pozwolił Bóg może być przekazana, wnioskujemy, iż
medium przynajmniej teoretycznie potrafi przekazać wiedzę ze
świata duchowego do materialnego.
Spirytyzm ma bardziej obszerny pogląd na cuda niż jogini czy
Todd Michael. Jakby powiedział Pogo ,,my jesteśmy mediami”;
wszyscy mamy zdolność otrzymywania wiedzy przekazywanej przez
duchy. Ponieważ poziom rozwoju różnych duchów może być wysoki,
niski, lub znajdować się gdzieś pomiędzy, jakość transmisji
zdeterminuje jakość wiadomości. Powtarzając: cuda są niczym
więcej jak ćwiczeniem zastosowania praw naturalnych, które są
wciąż niezgłębione dla ludzkich myśli i procesu rozumowania.
Ten przejaw jest manifestacją dokonywaną drogą obopólnego
działania materii i ducha poprzez medium. Z punktu widzenia
spirytyzmu mediumizm nie jest cechą wyjątkową, daną tylko tym,
którzy są dobrzy. Oczywiście cuda wspaniałej dobroci mogą
emanować od Duchów Wyższych i vice-versa, lecz spirytyzm tak
nie twierdzi. Świat Boży jest stworzony z rzeczy każdego
rodzaju, i właśnie takich cudów powinniśmy oczekiwać – po
trochu wszystkiego.
Czy wyjaśnienia spirytyzmu deprecjonują intensywne nauki
joginów lub rzeczowy model rozwinięty przez Todda Michaela?
Nic podobnego. Sprawianie cudów jest po prostu kwestią
wykorzystywania praw naturalnych, które rządzą relacją
pomiędzy duchem a materią. Czy możesz uczynić cud już dzisiaj?
Zamiast zastanawiać się nad byciem medium lub wykonywaniem
wspaniałych dzieł, powinieneś raczej postarać się nawiązać
zażyłą więź ze swoim Duchem Przewodnikiem, abyś mógł poznać
swój cel oraz próby tego życia, i gdy tego dokonasz – być może
– z każdym dniem staniesz się trochę uczciwszy, trochę
życzliwszy, nieco bardziej kochający i hojniejszy, i tak
dalej. W tym leży prawdziwy cud – w używaniu wolnej woli, by
odzyskać nasz niebiański dom.
Bibliografia:
1. Spalding, Baird T. The Life And Teachings Of The Masters Of
The Far East DeVorss, 1964.
2. Michael, Todd The Twelve Conditions Of A Miracle Tarcher,
2004 (www.twelveconditions.com) .
___________________
Jim Pursley jest członkiem Spiritist Society w Baltimore, USA.
Źródło: „The Spiritist Magazine” , wydanie angielskie nr 4,
lipiec-wrzesień 2008
www.thespiritistmagazine.com; oryginalny tytuł: „Performing
miracles”
Tłumaczenie: Karolina E. Talaga
Przyszłość należy do Boga
Rozważając kwestię biegu zdarzeń, pytanie, które zawsze się
pojawia brzmi: “Jeżeli jest konieczne, aby człowiek nie znał
przyszłości, dlaczego Bóg pozwala w określonych sytuacjach
pozwala, aby została ujawniona?”
Kwestia ta była rozważana przez Kardec’a w przynajmniej dwóch
jego dziełach: Księdze duchów oraz w Dziełach pośmiertnych.
W pytaniu numer 869 Księgi duchów powiedziane jest, że
człowiek, bez wątpliwości , zaniedbałby teraźniejszość i nie
działał z pełną swobodą w przypadku, gdyby przyszłość była mu
znana.
Argument, który jest przytaczany w spirytystycznej doktrynie
jest bardzo prosty. Wielu ludzi może po prostu pomyśleć:
“Jeżeli coś ma się zdarzyć, bezużytecznym byłoby zajmować się
tym albo też ludzie staraliby się zapobiec zdarzeniom, które
mają nastąpić”.
Wiedząc o tym, Bóg z pewnością nie miał na celu, by sprawy
przybierały taki przebieg. Dlatego przygotowujemy się na
wydarzenia, które nastąpią w trakcie naszego istnienia, a
niewiedza o tym czy nam się powiedzie czy nie, dodaje nam
zasług przy próbach, przez które przechodzimy. Niewiedza ta
jest krytycznym czynnikiem umożliwiającym nasz rozwój.
Przecież nie możemy ignorować faktu, że jednym z głównych
celów naszej inkarnacji jest dążenie do doskonałości.
W odpowiedzi na pytanie numer 868, w tej samej książce Duchy
przyznają, że choć przyszłość jest przed nami ukryta, Bóg
pozwala “w rzadkich i wyjątkowych sytuacjach”, by była
ujawniona. Lecz pojawia się pytanie: “Dlaczego Bóg na to
pozwala?”
Odpowiedź odnajdziemy w punkcie 870, w którym duchowi
dobroczyńcy informują, że Bóg pozwala na poznanie przyszłości
w sytuacji, “gdy ta wcześniejsza wiedza ma ułatwić dokonanie
się danej rzeczy, a nie jej zahamowanie.”
Poza tym często jest to próba. Perspektywa zdarzenia może
obudzić lepsze lub gorsze myśli. Jeżeli człowiek ma się
dowiedzieć na przykład, że dostanie spadek, na jaki nie liczy,
może go ogarnąć uczucie chciwości z radości, że zwiększy swoje
ziemskie uciechy. Pod wpływem pragnienia wejścia w jego
posiadanie być może będzie życzył śmierci temu, kto ma mu
pozostawić fortunę”.
W kwestii tej rodzi się kolejne pytanie, które Kardec
rozpatrywał w Dziełach pośmiertnych: jaka jest istota daru
przewidywania przypisywanego wizjonerom?
Jak
zostało
powiedziane
w
pytaniu
454
Księgi
Duchów,
jasnowidzenie lub wizje mogą dać określonym ludziom wiedzę o
przyszłych wydarzeniach, tak samo jak przeczucia.
Wytłumaczenie to nie jest trudne do zrozumienia. Fenomen
jasnowidzenia polega na tym, że dusza, ograniczana przez swoją
materialną powłokę zostaje częściowo uwolniona z ograniczeń,
które blokują jej postrzeganie czasu i przestrzeni. Wychodząc
poza czas i przestrzeń, wszystkie wydarzenia mieszają się w
teraźniejszości. Dusza pozbawiona blokujących ją przeszkód
potrafi lepiej niż ktokolwiek przewidzieć skutek wynikający z
przyczyny. Może więc zobaczyć konsekwencje obecnych zdarzeń, i
te przyszłe konsekwencje nam ukazać.
To jest znaczenie daru jasnowidzenia przypisywanego
wizjonerom. Ich przepowiednie są niczym innym niż rezultatem
bardziej wyraźnej świadomości teraźniejszości, nie są
natomiast proroctwem losowych zdarzeń, które nie mają związku
z chwilą obecną. Są logiczną dedukcją od znanego do
nieznanego, które to zależy często od naszego postępowania.
Jasnowidzem więc nie jest wróżbita, lecz istota, która zdaje
sobie sprawę z tego, czego my nie dostrzegamy. I jeżeli
odkrywa przed nami coś co jest związane z przyszłością,
podlega to ograniczeniom i celom wspomnianym w pytaniu 870
Księgi Duchów, o którym była mowa powyżej.
Źródło: “O Consolador” Nr. 309,
belongs to God”
http://www.oconsolador.com.br
Dzieci
indygo
Divaldo Franco
kwiecień 2013, „Future
–
wykład
Zapraszamy do obejrzenia wykładu brazylijskiego medium Divaldo
Franco o dzieciach indygo. Wykład z polskimi napisami.
http://www.youtube.com/watch?v=ZoL-B-Z7Vx4&list=PL9NxRdYi15mID
Y1zxR8fcUQwtVEbvE3NX&index=1
Koniec świata już w piątek?
Co na to Divaldo Franco?
Bilokacja Ojca Pio
Filozofia spirytystyczna podaje, że efekt bilokacji uzyskuje
się poprzez wysłanie własnego ciała duchowego (które także
jest pewną formą materii) w inne miejsce, niż to, gdzie
znajduje się ciało fizyczne. Innymi słowy, dusza opuszcza
ciało, z którym jednak pozostaje związana eteryczną nicią
(jakby pępowiną). Tego rodzaju zabieg jest możliwy tylko
wówczas, gdy ciało fizyczne chwilowo nie potrzebuje duszy, by
funkcjonować, np. podczas snu. Gdyby w trakcie bilokacji ktoś
postanowił obudzić np. ojca Pio, jego Duch automatycznie,
natychmiast wróciłby do ciała fizycznego. Wszystko to wyjaśnia
fakt, że spirytyści badający tego rodzaju zjawiska korzystali
z pomocy mediów somnambulicznych (wpadających w trans), lub
osób najzwyczajniej śpiących.
Kolejnym elementem bilokacji jest konieczność
zmaterializowania się Ducha, która przebiega w podobny sposób,
jak pojawianie się zjaw osób zmarłych. Jest to proces, którego
nie potrafimy opisać w najdrobniejszych szczegółach, niemniej
mówimy o zmianie struktury ciała duchowego, by mogło stać się
widzialne. Jako prosty przykład podam sposób funkcjonowania
żaluzji, która nie zmieniając swej objętości i budowy, w
zależności od ustawienia, może wpuszczać do pomieszczenia
więcej, lub mniej światła, przez co staje się lepiej, bądź
słabiej widoczna.
Warto podkreślić, że ciało duchowe na czas bilokacji może stać
się wierną kopią ciała fizycznego, z wyczuwalną strukturą
kostną, zapachami i wszystkimi elementami charakterystycznymi
dla żywego człowieka, co potwierdzają nawet źródła, w swej
istocie oficjalnie przekreślające spirytyzm jako naukę godną
chrześcijanina.
Ojciec Pio podczas bilokacji
„Był nieruchomy z utkwionym w jednym punkcie wzrokiem” (str.
392)„Pewnego popołudnia, kiedy szedłem korytarzem klasztoru,
zobaczyłem ojca Pio stojącego nieruchomo przy oknie, ze
wzrokiem utkwionym w góry. Podszedłem, żeby pocałować go w
rękę, ale on nie zauważył mojej obecności i odniosłem
wrażenie, że jego ręka była zesztywniała. W owej chwili
usłyszałem, jak wypowiada bardzo wyraźnym głosem formułę
rozgrzeszania. Przerażony, pobiegłem zawołać ojca
przełożonego. Wróciliśmy razem do ojca Pio, który po chwili
otrząsnął się jakby z drzemki. Zwracając się do nas
powiedział:
– Jesteście tu? Nie zauważyłem.
Kilka dni później przyszedł z Turynu telegram do ojca
przełożonego z podziękowaniem, że przysłał ojca Pio, by
asystował umierającemu. Z telegramu można było się domyślać,
że umierający wyzionął ducha w chwili, kiedy ojciec w San
Giovanni Rotondo wypowiadał słowa rozgrzeszenia.”
Więcej o materializacjach znajdziesz tu.
Projekt Cheops – wyjaśnienie
W zwiazku z pytaniami o stosunek Polskiego Towarzystwa Studiów
Spirytystycznych do działalności Projektu Cheops, oświadczamy,
co następuje:
Polskie Towarzystwo Studiów Spirytystycznych
1) nie angażuje się w działania Projektu Cheops, ani nie
wspiera go w żaden sposób
2) sceptycznie traktuje wszelkie rewelacje związane z rokiem
2012, z poszukiwaniem grobu faraona, czy statku kosmicznego w
okolicach Ślęży – celem PTSS jest przede wszystkim zdobywanie
wiedzy i rozwój osobowy członków, a do tego nie potrzeba ani
statków kosmicznych, ani faraonów, ani podejmowania zobowiazań
finansowych w niejasnych intencjach.
3) PTSS nie pobiera żadnych pieniedzy od nikogo, obiecując
ratunek przed rzekomym kataklizmem – środki finansowe
wykorzystywane w pracach stowarzyszenia, pochodzą wyłącznie ze
skladek członkowskich
4) bezwzględnie przestrzeganą normą w naszym stowarzyszeniu
jest niesienie bezpłatnej pomocy osobom, które o nią poproszą;
PTSS wyklucza płatne sesje – działalność stowarzyszenia
nakierowana jest wyłącznie na realizację celów statutowych.
Wolontariat na rzecz osób zgłaszających sie do nas po wsparcie
duchowe lub materialne wynika bezpośrednio z filozofii
zebranej w dziełach Allana Kardeca, do której – zgodnie z
regulaminem – nasze stowarzyszenie sie odwołuje. Ubolewamy nad
tym, że niektóre media pobierają za swoje usługi pieniądze,
czy też manipulują ludźmi, wykorzystując ich problemy do
uzyskiwania korzyści finansowych.
Polskie Towarzystwo Studiów Spirytystycznych
Klątwa hiszpańskiego szamana
W dzisiejszym wydaniu dziennika „Metro” wyczytałem ciekawą
informację, którą postanowiłem skomentować na blogu. Niejaki
Jose Pepe Ruz, hiszpański szaman voo-doo, zagroził klubowi
piłkarskiemu Real Madryt, że rzuci klątwę na jedną z
największych gwiazd tego zespołu: Cristiano Ronaldo. Efektem
tej kontuzji miałaby być kontuzja tego piłkarza. Niestety
samozwańczy szaman nie precyzuje dokładnie, kiedy do niej
miałoby dojść. Na całe szczęście władze klubu zachowują
rozsądek i nie przywiązują większej wagi do ostrzeżeń Jose
Pepe Ruza.
Ponieważ wiele osób kojarzy spirytyzm z praktykami
czarowników, czarną magią, amuletami, zapalonymi świecami,
myślę, że warto wyjaśnić w kilku słowach, co sami spirytyści
myślą o rzucaniu klątw i ich skuteczności. Pozwolę sobie
zacytować tutaj fragment Księgi Duchów, który wyjaśnia
doskonale, co należy na ten temat sądzić:
557. Czy błogosławieństwo lub klątwa mogą odpowiednio
sprowadzić dobro lub zło na osobę, do której są skierowane?
„Bóg nie przywiązuje żadnej wagi do niesłusznych przekleństw
— i to On decyduje, czy ktoś jest w Jego oczach winien. Skoro
towarzyszą nam Duchy o przeciwnych nastawieniach, mające
skłonność do dobra lub zła, to czasem mogą wywierać skuteczny
wpływ nawet na materię; wpływ ten jednak występuje zawsze
zgodnie z wolą Boga i zawsze jako element próby osoby, której
dotyczy. Zresztą — najczęściej przeklina się złe osoby, a
błogosławi dobre. Błogosławieństwo czy przekleństwo nie mogą
w żaden sposób usunąć człowieka z drogi opatrznościowej
sprawiedliwości; Opatrzność nie godzi w złoczyńcę, jeśli nie
jest on zły — a Jej opieki nie doświadcza ten, kto na nią nie
zasługuje”.
Jest to więc bardzo rozsądne podejście. Owszem Duchy dobre lub
złe mogą starać się wpływać na nasze życie, jednakże to, czy
odniosą sukces, zależy tak naprawdę tylko od nas samych, a
dokładniej od tego, jak postępujemy. Jeżeli jesteśmy dobrymi
ludźmi, Bóg nie pozwoli złym duchom sprowadzić nas na złą
drogę. Wracając więc do hiszpańskiego szamana – jakkolwiek by
się nie starał, nie jest w stanie sprowadzić na nikogo
kontuzji, czy innego nieszczęścia. To, czy dojdzie do jakiegoś
pozytywnego lub negatywnego zdarzenia w życiu któregoś z
piłkarzy Realu Madryt, będzie zależało tylko i wyłącznie od
tego, jakim jest człowiekiem i jakie życie prowadzi.
Projekt Cheops
Wczorajszy Ekspres Reporterów przyniósł wiele ciekawych
informacji na temat Projektu Cheops, w którym katastroficzne
wizje dotyczące zdarzeń roku 2012 przeplatają się ze słowami
nadziei na lepszy los płynącymi z zaświatów. Niestety za ową
nadzieję, jak pokazał program wyemitowany przez Telewizję
Polską, trzeba niekiedy słono płacić.
Ponieważ często projekt ten jest przywoływany, gdy ludzie
odwołują się do spirytyzmu, postanowiłem napisać krótki
artykuł o tym, co ja osobiście sądzę o nim i związanej z nim
otoczce.
Już św. Jan w swoim liście (1 J 4,1), pisze, co następuje:
Umiłowani, nie dowierzajcie każdemu duchowi, ale badajcie
duchy, czy są z Boga, gdyż wielu fałszywych proroków pojawiło
się na świecie. Nie ma chyba lepszej wskazówki w badaniu
spirytyzmu niż ta, którą możemy znaleźć w tym właśnie
fragmencie.
Często ludzie, poszukujący kontaktów z drugą stroną, traktują
wypowiedzi Duchów jak wyrocznię. Zdaje się nam, że Duch, który
poznał tajemnicę śmierci, wie już wszystko o przeszłości i
przyszłości tego świata. Nic bardziej mylnego. Allan Kardec w
punkcie 299 Księgi Mediów pisze, co następuje:
„Aby
zrozumieć
przyczyny
i
wartość
rozbieżności
zapoczątkowanych przez Duchy, należy zgłębić naturę
niewidzialnego świata i przestudiować wszelkie jego aspekty.
Na pierwszy rzut oka może się wydać dziwne, że nie wszystkie
Duchy myślą tak samo. Jednak nie może to zaskakiwać nikogo,
kto wie o niezliczonej liczbie stopni, które Duchy muszą
przejść, aby znaleźć się na szczycie drabiny. Przypuszczenie,
że wszystkie patrzą na rzeczywistość w podobny sposób,
wiązałoby się z wyobrażeniem, iż wszystkie Duchy są na tym
samym poziomie. Myśl, że każdy z nich powinien widzieć sprawy
prawidłowo,wiązałaby się z uznaniem, iż wszystkie Duchy
osiągnęły doskonałość. Nie jest to prawdą i prawdą być nie
może z uwagi na fakt, że mamy wszak do czynienia zludzkością,
tylko pozbawioną cielesnej powłoki. Duchy należące do
wszystkich kategorii mogą się manifestować, dlatego też ich
komunikaty są naznaczone zarówno wiedzą, jak i niewiedzą,
moralną wyższością oraz niższością. I właśnie celem
przekazywanych tu uwag jest umożliwienie Czytelnikowi
dokonywania rozróżnienia między tym, co prawdziwe i fałszywe,
co dobre i złe.”
Kardec wyraźnie podkreśla, że każdy przekaz z zaświatów
powinien być dogłębnie analizowany. Duchy, podobnie jak
ludzie, mają różną wiedzę – nie brak tych, które w jakimś
temacie są ignorantami, ale z zacięciem będą chciały się nań
wypowiadać.
Program na temat projektu Cheops, który mieliśmy okazję
zobaczyć wczoraj w telewizji, wyraźnie pokazuje, że projekt
ten został utworzony raczej nie po to, by zgłębiać tajniki
świata duchów, czy tajemnice naszego świata. Wydaje się, że
chodzi tu o pewien sposób na życie, na zarobienie dodatkowych
pieniędzy – niestety, jak wszystko na to wskazuje, kosztem
ludzi. Czy znaczy to, że medium współpracujące z tym projektem
oszukuje ludzi? Niekoniecznie. Byłbym daleki od ferowania
takich wyroków. Być może osoba ta ma rzeczywiście zdolności
medialne – jest po prostu jedynie pod wpływem duchów niższych,
które nią manipulują i wykorzystują ją do swoich niecnych
zamiarów. Być może zamiast na ataki i oskarżenia o
sekciarstwo, zasługuje na pomoc?
Nie miałem okazji poznać tego medium osobiście – ciężko mi
więc wydawać jakiekolwiek osądy. Zresztą, czy miałbym do nich
prawo? Nie budzi ono jednak mojego zaufania przede wszystkim
przez fakt pobierania pieniędzy za swoje usługi (tzw. prywatne
sesje). Gdy współpraca z zaświatami przeradza się w biznes,
Duchy wyższe, na których obecności moglibyśmy skorzystać,
oddalają się i zostawiają pole Duchom niższym chętnym do tego,
by wykorzystywać naszą naiwność. W momencie, gdy wokół seansów
spirytystycznych zaczyna przewijać się temat finansów, tracę
całkowicie zainteresowanie takim medium. Owszem, raz na jakiś
czas, może ono otrzymać sensowne przekazy, ale oddzielanie
ziarna od zaświatowych bzdur może zająć niekiedy długie
godziny.
Ludzi, którzy zawiedli się projektem Cheops, chciałbym jednak
pocieszyć. Na szczęście spirytyzm jest doskonałą alternatywą
dla tych, którzy chcą dowiedzieć się czegoś więcej o Duchach,
o życiu po śmierci… Na stronach książek spirytystycznych nie
znajdziemy przepowiedni, czy sensacyjnych informacji. Nie ma
tu przekazów o zaginionych skarbach, które mogą uratować
ludzkość, o planecie Nibiru, czymkolwiek by ona nie była. Jest
za to duża doza rzetelnej informacji na temat tego, kim
jesteśmy, skąd przychodzimy i dokąd zmierzamy. Dzięki
spirytyzmowi dowiadujemy się też, jaki jest sens cierpienia, a
także to, że tak naprawdę w życiu najważniejsza są miłość,
życzliwość i szacunek dla innych ludzi. A to przecież
najważniejsze.
Telepatia
„Niedostrzegalne przekazywanie myśli”: tego określenia użył
Allan Kardec (1804-1869), aby określić zjawisko „telepatii”,
jako że termin ten prawdopodobnie nie istniał, gdy wydawana
była Księga Duchów (1857); został wprowadzony przez Frederica
W.H. Myersa (1843-1901) w 1882 roku i przyjęty w pracach
Society for Psychical Research z Londynu. Myers, uznawany za
jednego z twórców nowoczesnej psychologii i psychiatrii,
określił telepatię w sposób następujący: „Jako telepatię
rozumiem fakt przekazywania myśli i odczuć przez Ducha danej
osoby komuś innemu, gdy nie wypowiadane jest ani jedno słowo,
zapisany choć jeden wyraz, czy wykonany jakikolwiek znak.
Duchy, odpowiadając na zapytanie Kardeca, określają ją jako
„ludzką telegrafię” i przepowiadają, że „[…] będzie kiedyś
powszechnym sposobem komunikowania się„2
Do telepatii może dojść, gdy Duch jest w stanie snu, lub gdy
jest przebudzony. Zachodzi pomiędzy duchami wcielonymi,
pomiędzy duchami przebywającymi poza ciałem, a możliwe jest
także porozumiewanie się w ten sposób pomiędzy duchami
przebywającymi na ziemi, a tymi, które są w zaświatach. Zależy
jedynie od synchronizacji między duchami, albo typu myśli,
którą one tworzą.
Bez myśli – źródła przyczynowego zjawisk spirytystycznych,
zjawiska, dzięki któremu Duch ma siłę twórczą i nawiązuje
kontakt z innymi istotami – nie byłoby telepatii.
Myśl powstaje nie w mózgu, czy fizycznymi ciele, ale w Duchu,
którego niektórzy nazywają umysłem (psyche z języka
greckiego), który działa na zasadzie odbiornika, pewnego
rodzaju potężnej anteny.
Bez Ducha, czy duszy, jak doskonale wyrazili to nasi
przyjaciele z zaświatów, ciało byłoby zaledwie: „pozbawioną
3
inteligencji masą mięsa […]”.
Myśl nie jest iluzorycznym zjawiskiem, jak zwykli jesteśmy ją
sobie wyobrażać; jest bardzo realna. Jest „delikatną i
4
niewyczerpalną silłą Ducha„ . Myśleć znaczy promieniować…
Kiedy myślimy, tworzymy „[…] infracząsteczki, czy też […]
linię sił świata nadatomowego, tworzącą prądy dobra lub zła,
wielkości lub dekadencji, życia lub śmierci, zależne od siły
woli, która emanuje je na zewnątrz i nimi kieruje.[…]” 5 .
Dlatego też myśl może być naszymi skrzydłami wyzwolenia, albo
naszym więzieniem. Jesteśmy bowiem tym, co myślimy.
Duch Andre Luiz w wielu swoich książkach opowiada o „materii
umysłowej” niskiej jakości, która dominuje w ziemskiej
psychosferze, a jest produktem przekazywania na zewnątrz myśli
przez ludzi, życjących na naszym, wciąż zacofanym moralnie,
globie. W jednym z tych dzieł otrzymujemy następujące
wskazówki, które pojawiają się w dialogu między dwoma Duchami
odwiedzającymi jedno z dużych, ziemskich miast:
„– Widzicie te ciemne plamy na miejskiej alei? […]
-To chmury rozmaitych bakterii. Płyną w powietrzu prawie
zawsze w zwartych grupach i przyciągane są przez energie,
które są z nimi zsynchronizowane. Spójrzcie na te wzory, które
tworzy cień…
[…] To sfery niższej materii umysłowej, materii, która
wysyłana jest w przestrzeń bez przerwy przez pewne rodzaje
osób.„6
Jako że jesteśmy świadomi tego, że myśl ma moc twórczą, te
informacje nie wywołują w nas zdziwienia. Rozumiemy dzięki
temu sens słów: „[…] kto myśli, oddziaływuje na inne miejsca
[…]”7.
Wiele naukowych doświadczeń wykazało już realność myśli i
możliwość przekazywania ich teleepatycznie, to znaczy bez
udziału organów mowy, pisam, czy innego widocznego sposobu
komunikacji.
Gdy przyjrzymy się sobie nieco lepiej, stwierdzimy, że często
wykorzystujemy tę zdolność, nawet tego nie zauważając, w
sposób zupełnie nieświadomy.
Kardec zapytał w tym temacie przedstawicieli zaświatów: „Jak
porozumiewają się między sobą Duchy?”. Oto odpowiedź, którą
otrzymał:
„Widzą się i rozumieją; mowa ma charakter materialny; wyraża
ona ducha. Wszechobecny fluid pozwala na istnienie między
Duchami stałej komunikacji; jest on czynnikiem służącym
przenoszeniu myśli, podobnie jak u was powetrze pozwala nieść
się głosowi; istnieje też coś w rodzaju powszechnego
telegrafu, który łącząc ze sobą wszystkie światy, pozwala
Duchom na kontakty jednego świata z drugim.„8
Léon Denis (1846-1927), propagator Spirytyzmu i kontynuator
dzieła zapoczątkowanego przez Kardeca, określa zjawisko
telepatii jako: „odosobnione jeszcze kiełki wyższego życia na
łonie ludzkości„.9
„Działanie telepatii nie zna granic; pokonuje wszelkie
przeszkody i łączy żyjących na Ziemi i z tym, którzy żyją w
przestrzeni, świat widzialny ze światami niewidzialnymi,
człowieka z Bogiem; łączy je w sposób bezpośredni, bardzo
osobisty.
Sposoby komunikacji, które dzięki niej poznajemy, stanowią
podstawę związków społecznych między Duchami, ich naturalny
sposób przekazywania myśli i odczuć […]
Myśl i siła woli są doskonałymi narzędziami, dzieki którym
może zmienić wszystko w nas i wokół nas. Miejmy więc tylko
wspaniałomyślne i czyste myśli; dążmy do tego, co wielkie,
szlachetne i piękne. Powoli zaczniemy odczuwać, jak zmienia
się nasze ja, a w krok za nim wszystkie warstwy społeczeństwa,
cała planeta i ludzkość! I w tym naszym pięciu się w górę
zrozumiemy i nauczymy się lepiej wykorzystywać więzy, które
łączą wszystkie istoty. […]”9
Nie możemy nie zacytować tutaj modlitwy, którą Denis przytacza
jako jeden z najlepszych wyrazów telepatii:
„Modlitwa to wezwanie; przy jej pomocy nawiązuje się myślowy
kontakt z istotą, do której się zwraca. […]
Spirytyzm wyjaśnia działanie modlitwy, ukazując sposób
przesyłania myśli, czy to w sytuacji, gdy istota, do której
się modlimy przybywa na nasze wezwanie; czy gdy nasza myśl
wznosi się do niej. Aby zdać sobie sprawę co się dzieje w
takiej sytuacji, należy sobie wyobrazić, że wszystkie istoty
wcielone i wolne od ciał zanurzone są w powszechnym fluidzie,
który wypełnia przestrzeń, podobnie jak u nas atmosfera. Do
tego fluidu trafia impuls czyjejś woli; jest on jakby
nośnikiem myśli, podobnie jak powietrze jest nośnikiem dźwięku
– z tą tylko różnicą, że wibracje powietrza są ograniczone,
zaś wibracje powszechnego fluidu roznoszą się nieskończenie.
Gdy więc czyjaś myśl zostanie skierowana do jakiejś istoty –
obojętnie: na Ziemi lub w przestrzeni, wcielonej lub wolnej od
ciała – to między nimi pojawia się napięcie fluidu,
umożliwiające przeniesienie myśli na podobnej zasadzie, jak
powietrze przenosi dźwięk.
Energia tego napięcia zależy od tej myśli i woli. W ten sposób
modlitwy są słyszane przez Duchy gdziekolwiek by się
znajdowały; Duchy komunikują się między sobą; inspirują nas i
na odległość nawiązują kontakty z wcielonymi.„10
Podumujmy. Podstawy telepatii zbudowane są na synchronizacji
umysłów ludzi, którzy myślą lub przekazują energię na tych
samych falach i nie jest istotne, czy są oni wcieleni, czy
przebywają w zaświatach.
Gdy myślimy, wysyłamy fale umysłowe, które mogą być przesyłane
na tej samej częstotliwości, na której nadają inne Duchy.
Zależy to od stopnia bliskości, czy podobnych zamierzeń między
istotami, które myślą.
Telepatia,
jako
umiejętność
bezpośredniego
przekazywania
myśli, pewnego dnia będzie wykorzystywana przez całą ludzkość
na Ziemi, kiedy osiągniemy wyższy poziom rozwoju. Będziemy
mogli wówczas czytać w umysłach innych ludzi bez żadnego
zażenowania czy obawy, zupełnie jak by to była otwarta księga.
Nie będziemy mogli ukryć przed nikim naszych myśli.11
Ten czas jest jeszcze bardzo odległy, jednakże nic nie stoi na
przeszkodzie byśmy już teraz rozpoczęli wysiłek, by stawać się
lepszymi ludźmi. Jesteśmy bowiem jeszcze bardziej świadomi
naszych obowiązków. Dzięki temu w przyszłości będziemy mogli
wykorzystywać w pełni nasze zdolności, które świadczą o
wyższych uczuciach.
Oceńmy jakość naszych tworów myślowych. Jaki rodzaj myśli
wysyłamy w świat? Czy myśli te wspomagają ziemską psychosferę,
czy ją niszczą?
Pamiętając o tym, by zastanowić się nad odpowiedzią na
powyższe pytania, zakończmy ten skromny artykuł przekazem z
zaświatów przypisywanym anonimowemu poecie, a który ma dla
nas, Duchów, które wciąż się uczą, ogromne znaczenie:
„Pilnujmy naszych myśli, bo one przekształcą się w nasze
słowa.
Pilnujmy naszych myśli, bo one przekształcą się w nasze czyny.
Pilnujmy naszych czynów, bo one przekształcą się w nasze
przyzwyczajenia.
Pilnujmy naszych przyzywczajeń, bo one ukształtują nasz
charakter.
Pilnujmy
naszego
charakteru,
bo
on
ukształtuje
nasze
PRZEZNACZENIE.”12
Christiano Torchi, artykuł z czasopisma Reformador, nr 2155,
październik 2008
PRZYPISY
1 BORGES, A. Merci Spada, Doktryna spirytystyczna w czasie i
przestrzeni. 800 specjalistycznych określeń
2
KARDEC, Allan, Księga Mediów, część druga, rozdział XXV,
punkt 285
3 KARDEC, Allan, Księga Duchów, część druga, rozdział II,
pytanie 136b
4 XAVIER, Francisco C.; VIEIRA, Waldo, Mechanizmy medialności,
autor duchowy: Andre Luiz
5 XAVIER, Francisco C., Przewodnik, autor duchowy: Emmanuel
6 XAVIER, Francisco C., Posłańcy, autor duchowy: Andre Luiz
7 XAVIER, Francisco C., Nasz Dom, autor duchowy: Andre Luiz
8 KARDEC, Allan, Księga Duchów, część druga, rozdział VI,
pytanie 282
9 DENIS, Léon, Kwestia istnienia, przeznaczenia i bólu, część
pierwsza, rozdział VI
10 KARDEC, Allan, Ewangelia według spirytyzmu, rozdział XXVII,
punkty 9 i 10
11 KARDEC, Allan, Księga Duchów, część druga, rozdział VI,
pytanie 283
12
TORCHI, Christiano, Spirytyzm z Kardekiem krok po kroku,
rozdział 9
Reinkarnacja
Pewnik o reinkarnacji, jak twierdzą niektóre osoby, nie jest
niczym nowym; przywrócił go do życia Pitagoras. Nigdy nie
twierdziliśmy, że teoria spirytystyczna jest nowoczesnym
wynalazkiem; spirytyzm stanowiąc prawo natury, musiał istnieć
od zarania dziejów, a my nieustannie staramy się dowieść, że
jego ślady odnajduje się w najdawniejszych czasach
starożytnych. Pitagoras, jak wiadomo, nie jest twórcą systemu
metempsychozy; zaczerpnął go od filozofów hinduskich i od
Egipcjan, wśród których funkcjonował on od niepamiętnych
czasów. Idea transmigracji dusz była więc popularnym
wierzeniem, uznawanym przez najbardziej szanowane osoby. W
jaki sposób się pojawiła? Dzięki objawieniu czy intuicji? Tego
nie wiemy, lecz jak by nie było, żadna idea nie trwa przez
wieki i nie jest akceptowana przez inteligentne elity, jeżeli
nie opiera się na poważnych podstawach. Starożytność tej
teorii byłaby więc raczej dowodem przemawiającym na korzyść,
niż zarzutem. Jakkolwiek – co dobrze wiadomo – między
metempsychozą a nowoczesną teorią reinkarnacji istnieje ta
ogromna różnica, że Duchy stanowczo odrzucają możliwość
transmigracji duszy ludzkiej w ciała zwierząt i odwrotnie.
Duchy, wykładając teorię o wielości istnień cielesnych,
powracają więc do koncepcji zrodzonej w pierwszych wiekach
istnienia świata, która przetrwała do naszych dni, jako
wewnętrzne przekonanie wielu osób; ukazują ją jednak z
racjonalniejszego punktu widzenia, w sposób bardziej
odpowiadający ewolucyjnemu prawu natury, pozostający w
większej harmonii z mądrością Stwórcy, pozbawiając ją
wszelkich elementów przesądu. Wypada zauważyć, że w ostatnim
czasie nie tylko ta książka mówi na ten temat: jeszcze przed
jej opublikowaniem, w różnych miejscach otrzymano wiele
komunikatów o tej samej wymowie, a ich liczba od tej pory
znacząco wzrosła. Natomiast, być może, warto byłoby zbadać,
dlaczego nie wszystkie Duchy zgadzają się w tym względzie;
powrócimy do tego później.
Rozpatrzmy tę sprawę z innego punktu widzenia, abstrahując od
jakiejkolwiek interwencji Duchów; odsuńmy je na chwilę na bok;
załóżmy, że teoria ta nie została przez nie stworzona;
przyjmijmy nawet, że nigdy nie wystąpił problem Duchów.
Pozostańmy przez chwilę na neutralnym gruncie, przyjmując w
tym samym stopniu prawdopodobieństwo słuszności jednej i
drugiej koncepcji: tej o wielości oraz tej o jedyności istnień
cielesnych – i rozważmy, w kierunku której doprowadzi nas
rozum i nasze własne dobro.
Niektóre osoby odrzucają ideę reinkarnacji tylko z tego
jedynego powodu, że wystarczająco dosyć mają jednego istnienia
i nie chciałyby rozpoczynać podobnego; już sama myśl o
ponownym pojawieniu się na Ziemi doprowadza je do furii.
Możemy więc je tylko zapytać, czy uważają, że Bóg porządkując
wszechświat, brał pod uwagę ich punkt widzenia i rady.
Pozostaje więc alternatywa – albo reinkarnacja istnieje, albo
nie; jeśli istnieje, nie ma co się jej sprzeciwiać, należy się
tylko podporządkować – Bóg bowiem nikogo nie będzie prosić o
pozwolenie. Podobnie by było, gdyby chory powiedział: „Dziś
cierpiałem już wystarczająco, jutro już nie chcę cierpieć”. I
choćby nie wiadomo jak kiepski miał nastrój, to następnego
dnia oraz później i tak przyjdzie mu cierpieć tak długo, aż
wyzdrowieje; tak więc, jeśli ludzie ci będą musieli odrodzić
się do życia cielesnego, to się odrodzą, wcielą się ponownie;
będą musieli się podporządkować, jak dziecko, które nie chce
iść do szkoły, lub jak przestępca skazany na karę więzienia –
po prostu będą musieli przez to przejść. Tego typu zarzuty są
zbyt naiwne, by poważnie je analizować. Przy okazji jednak
powiemy tym osobom, aby je uspokoić, że spirytystyczna teoria
reinkarnacji wcale nie jest taka straszna, jak im się wydaje,
i jeśli zbadałyby ją dogłębnie, to wcale nie byłyby takie
przerażone; osoby te dowiedziałyby się, że warunki nowego
istnienia zależą od nich: będzie ono szczęśliwe lub
nieszczęśliwe w zależności od tego, co tutaj uczynią, i że
będą mogły wznieść się ponad dotychczasowe życie tak wysoko,
że już nie będą musiały się obawiać ponownego zanurzenia w
bagnie.
Przypuśćmy teraz, że rozmawiamy z osobami, które wierzą w
jakąkolwiek przyszłość po śmierci, nie zaś z tymi, dla których
perspektywą jest nicość lub które chciałyby rozsiać swe dusze
po całym wszechświecie, bez indywidualności, jak krople
deszczu w oceanie – co znaczyłoby mniej więcej to samo. Jeśli
wierzycie w jakąkolwiek przyszłość, nie sądzicie z pewnością,
że będzie ona jednakowa dla wszystkich; w przeciwnym bowiem
wypadku czemu miałaby służyć? Po co się w takim razie
ograniczać? Dlaczego by nie zaspokoić wszystkich żądz,
zachcianek, nawet kosztem innych, jeśli nie miałoby być nam
później ani lepiej, ani gorzej? Może jednak sądzicie, że
przyszłość ta będzie mniej lub bardziej szczęśliwa lub
nieszczęśliwa, w zależności od tego, co uczynimy za życia;
pragniecie więc być szczęśliwymi w najwyższym z możliwych
stopniu – tym bardziej że miałoby to trwać wiecznie? Czy
przypadkiem nie pretendujecie, by być ludźmi najdoskonalszymi,
jacy kiedykolwiek istnieli na Ziemi, którzy uzyskali prawo do
najwyższego szczęścia wybranych? Nie. Twierdzicie jednak, że
istnieją ludzie, którzy znaczą więcej od was i którzy mają
prawo do lepszego miejsca, choć i wy będziecie wśród
wyróżnionych. Otóż to! Proszę w myślach na chwilę postawić się
w sytuacji przeciętnej osoby – jakby to was dotyczyło – i
wyobrazić sobie, że ktoś mówi wam: „Cierpicie, nie jesteście
tak szczęśliwi, jak moglibyście być, podczas gdy obok was są
osoby, którym nic nie zakłóca szczęścia – czy chcielibyście
się z nimi zamienić?” Oczywiście – odpowiecie – co należy
zrobić? Bardzo niewiele; zacznijcie od początku to, co
zrobiliście źle, i postarajcie się o lepsze rozwiązanie. Czy
wahalibyście się zgodzić, nawet za cenę wielu istnień pełnych
prób? Dokonajmy bardziej prozaicznego porównania. Jeśli
człowiekowi, który wprawdzie nie żyje w całkowitej nędzy, lecz
odczuwa brak środków do życia, powiedziano by: „Oto niezmierne
bogactwo, możesz z niego skorzystać, ale w tym celu trzeba
ciężko pracować przez minutę”. Nawet jeśli byłby najbardziej
leniwą osobą na całym świecie, bez wahania by odparł:
„Popracujmy minutę, dwie minuty, nawet godzinę, jeśli trzeba;
czym bowiem one są, jeśli dzięki temu mam do końca życia
opływać w dostatki?” Podobnie, czymże jest czas cielesnego
istnienia wobec wieczności? Nie minutą i nawet nie sekundą.
Słyszeliśmy także o takim rozumowaniu: Bóg, który jest
nieskończenie dobry, nie może narzucać człowiekowi powtórnego
przeżywania serii nieszczęść i kłopotów. Czy przypadkiem nie
wynika z tego, że skazywanie człowieka na wieczne potępienie
za kilka chwil błędów miałoby być mniej okrutne, niż danie mu
możliwości ich naprawienia? „Dwóch przedsiębiorców miało po
jednym pracowniku, którzy mogliby ubiegać się o status
partnera. Pewnego razu jednak obaj popełnili jakiś błąd, za co
zasłużyli, by zwolniono ich z pracy. Jeden z przedsiębiorców
wyrzucił swego pracownika, mimo jego próśb, i ten nie
znalazłszy środków do życia, umarł z nędzy. Drugi powiedział
swojemu: Dziś doprowadziłeś do straty, jesteś mi winien
odszkodowanie; pozwalam ci jednak rozpocząć wszystko od
początku; postaraj się wszystko naprawić, a nie zwolnię cię i
nadal będziesz mógł ubiegać się o status, który ci obiecałem”.
Czy trzeba jeszcze pytać, który z tych dwóch przedsiębiorców
był bardziej ludzki? Czy Bóg – uosobienie miłosierdzia –
mógłby być bardziej nieprzejednany niż człowiek? Sama myśl, że
nasz los jest na wieczność określony przez kilka lat prób – i
podobnie, że nigdy nie doczekamy się osiągnięcia doskonałości
na Ziemi, jest rozpaczliwa; podczas gdy idea o przeciwnej
wymowie niesie pociechę: daje nam nadzieję. Tak więc nie
opowiadając się za ani przeciw istnieniu wielości istnień, bez
uznawania tej czy innej hipotezy, twierdzimy po prostu, że
gdybyśmy mieli wybór, to nie znalazłaby się ani jedna osoba,
która wolałaby wyrok bez możliwości apelacji. Pewien filozof
powiedział, że jeśli Bóg by nie istniał, to należałoby go
wymyśleć dla dobra ludzkości1; to samo można by powiedzieć o
wielości istnień. Jednak – jak już stwierdziliśmy – Bóg nie
pyta nas o pozwolenie; nie bierze pod uwagę naszego
widzimisię; a więc jest tak albo inaczej; rozważmy wobec tego,
jakie są możliwości, i podejdźmy do sprawy z innego punktu
widzenia, wyłącznie w kontekście rozważań filozoficznych,
nadal abstrahując od nauk Duchów.
Jeśli nie ma reinkarnacji, to istnieje tylko jedno życie
cielesne – to oczywiste; jeśli nasze obecne cielesne istnienie
jest jedynym, to dusza każdego człowieka jest tworzona w
momencie jego powstania – chyba że przyjmie się, iż istniała
wcześniej, chociaż i ten jej stan byłby już wszak jakąś formą
bytu. Nie ma innej możliwości: albo dusza istniała, albo nie
istniała przed ciałem; a jeżeli istniała, to w jakim stanie?
Czy była świadoma samej siebie, czy też nie? Jeśli nie była
świadoma, to prawie tak, jakby nie istniała; jeśli miała swą
indywidualność, to czy mogła ulegać przemianom, czy też nie? W
jednym i w drugim przypadku: w jakim stanie była, gdy dostała
się do ciała? Zakładając w oparciu o potoczne wierzenia, że
dusza rodzi się wraz z ciałem lub – co sprowadza się do tego
samego – iż przed wcieleniem charakteryzują ją tylko negatywne
cechy, postawmy następujące pytania:
1. Dlaczego dusza przejawia tak różne zdolności i tak
niezależne idee od tych przekazywanych w ramach wychowania?
2. Skąd u niektórych małych dzieci biorą się nadzwyczajne
uzdolnienia w dziedzinie sztuki lub jakiejś dyscypliny
naukowej, podczas gdy u innych są one żadne lub przeciętne
przez całe życie?
3. Skąd biorą się u jednych wrodzone idee, podczas gdy u
innych ich brak?
4. Skąd biorą się u niektórych dzieci te podświadome
skłonności do zła lub dobra, to przyrodzone poczucie własnej
wartości lub niższości, kontrastujące ze środowiskiem, w
którym się urodziły?
5. Dlaczego wśród ludzi, mimo podobnego wychowania, jedni są
lepiej rozwinięci, a inni gorzej?
6. Dlaczego istnieją ludzie prymitywni i cywilizowani?
Dlaczego jeśli weźmiecie hotentockiego noworodka i
wykształcicie go w naszych najbardziej renomowanych liceach,
to nigdy nie zrobicie z niego osoby pokroju Laplace’a, czy
Newtona?
Pytamy, czy jest jakaś filozofia lub teozofia, która mogłaby
wyjaśnić te problemy? Albo dusze w chwili swych narodzin są
równe, albo nie są równe – w to nie możemy wątpić. Jeśli są
równe, to skąd biorą się tak różne zdolności? Padnie
odpowiedź, że to zależy od organizmu? Lecz byłaby to koncepcja
najpotworniejsza i najbardziej niemoralna. Człowiek miałby być
tylko machiną3, zabawką uczynioną z materii; nie odpowiadałby
za swoje czyny; mógłby wszystko zrzucić na swe niedostatki
fizyczne. Jeśli zaś dusze nie są równe, to dlatego, że Bóg je
takimi stworzył; dlaczego jednak niektórym miałby przyznawać
od urodzenia lepszą pozycję? Czy takie stronnicze postępowanie
jest zgodne z Jego sprawiedliwością i miłością, którą obdarza
wszystkie swoje stworzenia?
Przeciwstawmy natomiast powyższemu możliwość następowania po
sobie kolejnych progresywnych istnień, a wszystko się
rozjaśni. Rodzący się ludzie przynoszą na świat intuicyjne
wspomnienie tego, co już osiągnęli; jedni są słabiej, inni
lepiej rozwinięci, w zależności od tego, czy są mniej lub
bardziej oddaleni od punktu wyjścia: to zupełnie tak samo, jak
podczas zebrania osób w różnym wieku – każdą z nich
charakteryzuje stopień rozwoju proporcjonalny do wieku;
poszczególne istnienia zaś będą dla duszy tym, czym są kolejne
lata w życiu cielesnym. Zgromadźcie jednego dnia tysiąc osób w
wieku od roku do osiemdziesięciu lat; wyobraźcie sobie, że na
dni, które upłynęły, opadła jakaś zasłona, a wy w waszej
niewiedzy sądzicie, że wszyscy oni urodzili się tego samego
dnia: i wtedy naturalnie zapytacie się, jak to jest, że jedni
są duzi, a drudzy mali; jedni są starzy, a drudzy młodzi;
jedni posiadają wiedzę, drudzy zaś nie wiedzą nic. Jednak gdy
zakrywająca wszystko zasłona uniesie się, gdy dowiecie się, że
każdy z nich urodził się odpowiednio wcześnie, wszystko wam
się rozjaśni. Bóg w swej sprawiedliwości nie mógł stworzyć
dusz mniej i bardziej doskonałych; jednak dzięki stwierdzeniu
wielości istnień, zauważane przez nas różnice w żaden sposób
nie kłócą się z zasadą sprawiedliwości: po prostu my widzimy
to, co jest teraz, a nie widzimy przeszłości. Czy to
rozumowanie opiera się na jakiejś teorii, czy bezpodstawnym
przypuszczeniu? Nie; wychodzimy tu od oczywistego,
niepodważalnego faktu: różnorodności uzdolnień oraz stopni
rozwoju intelektualnego i moralnego – i uważamy, że faktu tego
nie wyjaśnia żadna z dotychczas znanych teorii; tymczasem inna
teoria pozwala to wyjaśnić w sposób prosty, naturalny i
logiczny. Czy wobec tego rozsądniej jest preferować teorie,
które nie wyjaśniają, od tej, która problem wyjaśnia?
W przypadku pytania szóstego, padnie z pewnością stwierdzenie,
że Hotentoci to rasa prymitywna: wobec tego może lepiej
zapytać, czy Hotentot jest człowiekiem, czy też nie? Jeśli
jest człowiekiem, to dlaczego Bóg wydziedziczył jego i jego
współplemieńców z przywilejów przyznanych rasie kaukaskiej? A
jeśli nie jest człowiekiem, to dlaczego chce się z niego
zrobić chrześcijanina? Teoria spirytystyczna wykracza poza to
wszystko; w jej świetle nie ma różnych rodzajów ludzi – są
tylko ludzie, których dusze są mniej lub więcej rozwinięte,
lecz wszystkie mogą się rozwijać: czyż nie jest to bardziej
zgodne z Bożą sprawiedliwością?
Rozpatrzyliśmy sytuację duszy w przeszłości i w jej stanie
obecnym; jeśli zastanawialibyśmy się nad jej przyszłością, to
napotkalibyśmy podobne problemy.
1. Jeśli wyłącznie nasze obecne istnienie miałoby decydować o
naszym losie w przyszłości, to jaka w tym kontekście byłaby
pozycja człowieka dzikiego w porównaniu z pozycją osoby
cywilizowanej? Czy byliby na tym samym poziomie, czy też od
wiecznego szczęścia dzieliłyby ich różne dystansy?
2. Czy człowiek, który pracował nad sobą przez całe swoje
życie, by się poprawić, ma być traktowany tak samo jak ktoś,
kto w ogóle się nie rozwinął – nie z własnej winy, lecz z
braku czasu i możliwości do rozwoju?
3. Czy człowiek, który uczynił zło, bo nie był w stanie się
wykształcić, ma zostać postawiony przed faktem dokonanym
wskutek spraw od niego niezależnych?
4. Pracuje się, by ludzi wykształcić, wychować, ucywilizować;
lecz na jednego, którego się wyuczy, przypadają miliony
takich, którzy umierają każdego dnia, zanim jeszcze światło
wiedzy do nich dotrze; jaki będzie ich los? Czy zostaną
potępieni? A jeśli nie, to cóż takiego uczynili, by przyznać
im tę samą pozycję, co pozostałym?
5. Jaki jest los dzieci, które umierają w młodym wieku, nie
dostąpiwszy okazji czynienia ani dobra, ani zła? Jeśli są
wśród wybranych, to dlaczego dostępują tego przywileju, jeśli
nie zrobiły nic, by nań zasłużyć? Dzięki jakiemu przywilejowi
wyzwolono je od życiowych rozterek?
Czy istnieje teoria, która mogłaby dać odpowiedzi na te
pytania?
Tymczasem ujmijcie je w kontekście kolejnych istnień, a
wszystko wyjaśni się zgodnie z Bożą sprawiedliwością. To,
czego nie można było uczynić w jednym życiu, zrobi się w
drugim; w ten sposób nikt nie wymknie się prawu rozwoju, każdy
uzyska nagrodę odpowiednio do jego rzeczywistej zasługi i nikt
nie zostanie pozbawiony możliwości dostąpienia najwyższego
szczęścia, do którego może stopniowo zdążać – bez względu na
to, jak poważne byłyby napotykane na drodze przeszkody.
Podobne pytania można by mnożyć w nieskończoność, bowiem
problemy natury psychologicznej czy moralnej, które nie
znajdują swego rozwiązania poza teorią o wielości istnień, są
niezliczone; my ograniczyliśmy się tylko do tych
najogólniejszych. Jakby jednak nie było, rzec można, że teoria
o reinkarnacji w żaden sposób nie może być zaakceptowana przez
Kościół; byłby to bowiem przewrót w religii. Ale nie ten
problem nas teraz interesuje; wystarczy, że okazało się, iż
teoria ta jest w najwyższym stopniu moralna i racjonalna. A
jako moralna i racjonalna nie może kłócić się z religią
proklamowaną przez Boga będącego par excellence dobrocią i
rozsądkiem. Cóż stałoby się z religią, gdyby mimo powszechnego
przekonania i dowodów naukowych, przeczyła faktom i wykluczała
z grona wyznawców osoby nie wierzące w ruchy Słońca i sześć
dni stworzenia? Na jakie zaufanie by zasługiwała i jakim
poważaniem wśród wykształconych społeczeństw cieszyłaby się
religia oparta na jawnych błędach, prezentowanych jako prawdy
wiary? Gdy więc odpowiednie fakty zostały ujawnione, Kościół
mądrze ustąpił wobec ich oczywistości. Jeśli by więc zostało
dowiedzione, że niektóre istniejące rzeczy nie są możliwe bez
reinkarnacji, jeśli niektóre elementy dogmatu nie mogą być
wytłumaczone inaczej jak tylko w ten sposób – to trzeba będzie
przyznać rację i uznać, że sprzeczność między tą teorią a
dogmatami jest tylko pozorna. Nieco dalej wykażemy, że religia
jest tej koncepcji bliższa, niż by się to mogło wydawać, i że
nie ucierpi bardziej, niż gdy odkryto ruch Ziemi i okresy
geologiczne, co na pierwszy rzut oka zdawało się przeczyć
świętym pismom. Poza tym istota reinkarnacji przewija się w
wielu ustępach Pisma Świętego, a już szczególnie jasno została
ujęta w następującym fragmencie Ewangelii:
„A gdy schodzili z góry, przykazał im Jezus, mówiąc: Nikomu
nie mówcie o tym widzeniu, aż Syn Człowieczy zostanie
wskrzeszony z martwych. I pytali go uczniowie, mówiąc: Czemu
więc uczeni w Piśmie powiadają, że wpierw ma przyjść Eliasz? A
On, odpowiadając, rzekł: Eliasz przyjdzie i wszystko odnowi.
Lecz powiadam wam, że Eliasz już przyszedł i nie poznali go,
ale zrobili z nim, co chcieli. Tak i Syn Człowieczy ucierpi od
nich. Wtedy zrozumieli uczniowie, że mówił do nich o Janie
Chrzcicielu„. (Ewangelia św. Mateusza, rozdz. XVII).
Skoro
Jan
Chrzciciel
był
Eliaszem,
miała
więc
miejsce
reinkarnacja Ducha lub duszy Eliasza w ciało Jana Chrzciciela.
Zresztą bez względu na to, co sądzi się o reinkarnacji – czy
teorię tę akceptuje się, czy odrzuca, wypada się jej
podporządkować, skoro jest słuszna – nawet jeśli kłóci się z
powszechną wiarą; najważniejsze jest jednak, że całe nauczanie
Duchów jest idealnie utrzymane w duchu chrześcijańskim; opiera
się na nieśmiertelności duszy, na grzechach i przyszłej
nagrodzie, na Bożej sprawiedliwości, wolnej woli człowieka,
moralności Chrystusa; nie ma w nim więc nic antyreligijnego.
Rozumowaliśmy dotąd – jak to już stwierdziliśmy – abstrahując
od teorii spirytystycznej, która dla niektórych osób nie ma
wartości. Jeśli jednak, podobnie jak wiele osób, przyjęliśmy
teorię o wielości istnień, to nie dlatego, że pochodzi od
Duchów, lecz dlatego, że wydała się nam najbardziej logiczna –
i tylko ona rozwiązuje jak dotąd nie rozwiązane problemy.
Podobnie zaakceptowalibyśmy ją i nie zawahalibyśmy się przed
rezygnacją z własnych poglądów w przypadku, gdyby pochodziła
od jakiegoś zwykłego śmiertelnika; od chwili, gdy został
wykazany błąd, nasza ambicja może więcej stracić niż zyskać,
gdy uporczywie wypowiadamy się na jego korzyść. Gdyby jednak
teoria ta wydawała się nam sprzeczna ze zdrowym rozsądkiem, to
odrzucilibyśmy ją podobnie jak wiele innych fałszywych teorii,
nawet jeśli pochodziłaby od Duchów; z doświadczenia bowiem
wiemy, że nie należy ślepo przyjmować wszystkiego, co od nich
pochodzi – podobnie jak nie przyjmuje się wszystkiego, co
pochodzi od ludzi. Jej pierwsza ważna cecha to według nas
logiczność; druga to oparcie w faktach; faktach sprawdzalnych
i – można by rzec – namacalnych, których uważne i przemyślane
zbadanie może przekonać kogokolwiek, kto zada sobie trud
cierpliwej i stanowczej obserwacji – w faktach, których
oczywistość jest niezaprzeczalna. Gdy fakty te zostaną
upowszechnione – jak na przykład te o powstaniu i ruchach
Ziemi – to trzeba będzie ustąpić przed ich oczywistością, a
ich przeciwnicy będą musieli uznać słabość swych zarzutów.
Podsumowując – uważamy więc, że tylko teoria o wielości
istnień wyjaśnia to, czego bez niej wyjaśnić się nie da; że
zawiera ona potężny ładunek pociechy i jest zgodna z
najbardziej rygorystyczną sprawiedliwością; dla człowieka zaś
stanowi symboliczną pomocną dłoń, którą Bóg wyciąga do niego w
swym miłosierdziu.
Nawet słowa Jezusa nie dopuszczają w tym względzie
wątpliwości. Oto, co można przeczytać w Ewangelii według
świętego Jana, rozdział III:
„Odpowiadając, Jezus rzekł mu: Zaprawdę, zaprawdę powiadam ci,
jeśli się kto nie narodzi na nowo, nie może ujrzeć Królestwa
Bożego. Rzekł mu Nikodem: Jakże się może człowiek narodzić,
gdy jest stary? Czyż może powtórnie wejść do łona matki swojej
i urodzić się? Odpowiedział Jezus: Zaprawdę, powiadam ci,
jeśli się kto nie narodzi z wody i z Ducha, nie może wejść do
Królestwa Bożego. Co się narodziło z ciała, ciałem jest, a co
się narodziło z Ducha, duchem jest. Nie dziw się, że ci
powiedziałem: Musicie się na nowo narodzić„.

Podobne dokumenty