Informacje o spirytyzmie na profilach
Transkrypt
Informacje o spirytyzmie na profilach
Informacje o spirytyzmie na profilach społecznościowych Zapraszamy do polubienia naszej społecznościowej Facebook. Na naszym profilu na Facebooku powiadomienia o nowych artykułach Wiele materiałów pojawiają się TYLKO linki o tematyce duchowej z innych inspirujące MEM-y , cytaty, wiersze strony na platformie publikowane są zawsze , nowych wydarzeniach . na Facebooku, np. ciekawe serwisów internetowych, , filmy. Zapraszamy do polubienia nas tutaj : Spirytyzm.pl – facebook Jesteśmy także na Google + gdzie prezentowane są wszystkie artykuły i powiadomienia o spotkaniach, w przyszłości transmitowane będą materiały na żywo z wykładów Ken Batcheldor i badania nad fenomenami psychokinetycznymi Ken Batcheldor powinien być uznawany za jednego z ważniejszych badaczy zjawisk psychokinetycznych obserwowanych w obecności grup seansowych. Zafascynowany historiami ery wiktoriańskiej o wirujących stolikach, rozpoczął badania tego fenomenu we własnym domu. Pomimo początkowego sceptycyzmu, Ken szybko uświadomił sobie, że faktycznie możliwe jest uzyskanie efektów, które wykluczają powszechnie znane oddziaływania. Batcheldor był świadomy, że istnieje możliwość samooszukiwania się, wiedział również, jakie są metody fabrykowania zjawisk. Był równie świadomy pojęcia UMA (nieświadomych ruchów mięśni), które polega na tym, że uczestnicy grupy nieświadomie wykonują ruchy i w taki sposób osiągają pozytywny ruch (np. stołu). Ken był wytrwałym, ambitnym badaczem, który chciał zgłębić mechanizmy makro-PK (psychokinetyczne). Ken urodził się 1921 roku. Pracował jako główny psycholog kliniczny dla grupy szpitali w Devonshire. Przeszedł na emeryturę wcześnie, w wieku 55 lat i resztę swojego życia spędził na badaniu i ocenie dowodów zjawisk ruchu i lewitacji stołów w trakcie seansów. Poświęcał dwa, trzy wieczory w miesiącu, by przeprowadzać seanse ruchów stolika razem z kilkoma sąsiadami oraz przyjaciółmi. Jego pomysł odrestaurowania tradycyjnego XIXwiecznego zwyczaju poobiedniego seansu pojawił się spontanicznie na wieczornym spotkaniu towarzyskim w 1964 r. Jeden z gości opowiedział wtedy kilka dobrych opowieści o duchach i wtedy Ken zasugerował, by przeprowadzić seans ze stolikiem, dla zabawy. Na pierwszej sesji nic się nie wydarzyło, lecz po kilku wieczorach zebrani spróbowali ponownie i zostali wynagrodzeni głośnym stukiem. Nie wiedziano jeszcze, czy był to efekt paranormalny czy nie, ale zjawisko zachęciło uczestników do kontynuowania eksperymentów. Na jedenastym spotkaniu (pierwszym przeprowadzonym w całkowitej ciemności) otrzymano efekt uniesienia się stołu nad podłogę bez pomocy konwencjonalnych środków, a wszyscy uczestnicy spotkania potwierdzili to w pisemnym protokole. Typowe fenomeny seansu “stukającego stołu” Po tym sukcesie Ken zdecydował poświęcić resztę swojego życia na badanie zjawisk związanych z ruchem i lewitacją stołów. Próbował dowiedzieć się o najbardziej odpowiednich warunkach, by z sukcesem otrzymywać te raczej niezwykłe fenomeny. Ken stwierdził: „Jest coś takiego w ‘wirujących stolikach’, co umożliwia grupie zwykłych ludzi uzyskanie efektów psychokinetycznych nawet bez podejmowania prób, pod warunkiem że są oni dosyć otwarci. Jeżeli tak jest – w większości przypadków stół zacznie ruszać się z powodu nieświadomej aktywności mięśni. To może stworzyć iluzję, że stół rusza się samodzielnie, ożywiony jakąś mistyczną siłą. Można odnieść wrażenie, że uzyskało się już efekt paranormalny. Wywołany w ten sposób ruch ma dokładnie ten sam wpływ na ciebie, jaki miałby twój rzeczywisty sukces, odsuwa twoje wątpliwości na bok i tworzy silną wiarę… ”Taka wiara, jak mówi Batcheldor, jest bardzo trudna do uzyskania jedynie poprzez przemyślenia. Wzywa ona nas do całkowitego zawieszenia jakiegokolwiek obiektywnego nastawienia, co wprawdzie jest warunkiem sprzyjającym generowaniu zjawisk psychokinetycznych, ale pozostaje sprzeczne z zasadami naukowego eksperymentu. Odkrycia Kena Batcheldora Odkrycia Batcheldora były zarówno natury technicznej jak i psychologicznej. Były owocem wieloletnich prac nad powyższym tematem. Przez kilka lat Ken współpracował blisko z Colinem Brookes-Smith-em, czego efektem było stworzenie „Listy zasad dla uczestników seansów” W eksperymentach używane były stoły połączone z tensometrami i czujnikami ruchu, które dostarczały informacji zwrotnych. Członkowie grupy siedzieli dookoła stoły, podczas gdy aparatura była informacji. wykorzystywana do zbierania obiektywnych W okresie od kwietnia 1964 do grudnia 1965 przeprowadzono ponad 200 sesji, podczas których rzekome paranormalne fenomeny miały miejsce. Kolega Kena, William Chick, brał udział w osiemdziesięciu spotkaniach, z czego podczas siedemdziesięciu dochodziło do zjawisk. Ken opublikował rezultaty badań w kilku gazetach. Jedną z ważniejszych publikacji był artykuł omawiający: Odkrycia techniczne Ken przeprowadzał eksperymenty w warunkach ścisłej kontroli, wkładał wiele wysiłku, by upewnić się, że ruchy (stołu) nie były wynikiem zjawisk konwencjonalnych, jak na przykład UMA (nieświadome skurcze mięśni). Jego pierwsza całkowita lewitacja stołu nastąpiła w całkowitej ciemności, co pozostawiło grupę w pewnej niepewności odnośnie tego, co naprawdę się stało. Wtedy Ken podłączył elektryczne czujniki do każdej nogi stołu i połączył je z małą lampką znajdującą się na górze stołu. Światło zapalało się jedynie w przypadku, gdy wszystkie nogi stołu unosiły się nad podłogą. Zdarzało się, że stół lewitował nad podłogą przez około 20 sekund. Światło dawało także szansę, żeby podczas lewitacji zobaczyć, że ręce wszystkich osób były na wierzchu stołu, a nie pod spodem. Wszystkie późniejsze posiedzenia nagrywano na taśmę, więc zmieniono sygnalizator z lampki na dzwonek, który brzęczeniem sygnalizował całkowitą lewitację. Ten sposób sygnalizacji pozwalał rejestrować zdarzenie na taśmie. Czyniono także próby sfotografowania pełnej lewitacji stołu, by uzyskać w ten sposób dodatkowy dowód, lecz nigdy nie udało się tego dokonać. Po pierwsze dlatego, że było stosunkowo niewiele przypadków lewitacji w czasie, gdy dysponowano aparatem fotograficznym. Po drugie – lewitacje występowały jedynie w całkowitej ciemności lub przy świetle niewystarczającym, by oświetlić cały spód stołu Jeśli chodzi o warunki oświetlenia, większość seansów prowadzono przy bardzo słabym oświetleniu albo przy całkowitej ciemności (jednakże z wykorzystaniem luminescencyjnej farby, by śledzić ruchy stołu). W końcu zespół zaczął preferować użycie lampy ciemniowej (Ilford Infrared Safelight), która dawała dobrą widoczność, nie męczyła wzroku i niezbyt mocno hamowała zjawiska. Zjawiska stukania Typowe posiedzenie zaczynało się od tego, że wszyscy siadali wokół stołu i kładli dłonie na jego powierzchni. Zawsze występował początkowy okres oczekiwania, zanim cokolwiek się wydarzyło – trwało to zazwyczaj od 5 do 10 minut. Jednakże zdarzało się też, że czekano tylko minutę, a innym razem musiało upłynąć aż pół godziny. Pierwszymi oznakami aktywności były zazwyczaj odgłosy skrzypienia i pękania drewna stołu. Większość z nich wydawała się być naturalnej przyczyny, wywoływana przez naprężenia w stole, co można by nazwać trzeszczeniem. Lecz dźwięki te były przerywane ostrymi stukami, skrobaniem lub głuchym łomotem, podobnym do odgłosu uderzania innego ciała w stół. W kilku przypadkach te uderzenia były niewątpliwie słyszane ze strony krzeseł, podłogi i ze ścian. Gdy ruchy stołu zwiększały się, zwiększała się także częstotliwość odgłosów. Na większości posiedzeń starano się komunikować z inteligencją kierującą fenomenami, czasami otrzymywano znaczącą odpowiedź, lecz częściej bez żadnej odpowiedzi. Grupa często doświadczała „zimnego powiewu”, głównie wokół dłoni, tak jakby na nie dmuchano lub chłodzono. Fenomen był zbyt wyraźny, aby można pomylić go ze zwykłym przeciągiem w pokoju. Psychologiczne odkrycia Prawdopodobnie najważniejszym osiągnięciem Kena Batcheldora było ustalenie psychologicznych uwarunkowań u uczestników, które działają jak warunek wstępny do osiągnięcia udanych eksperymentów grupy. Mając za sobą już 200 posiedzeń Ken był w stanie osiągnąć warunki, w których otrzymywał rezultaty jako rzecz oczywistą. Ta informacja, która pozostała niewykorzystywana przez kolejne grupy, zasługuje na specjalną uwagę. Należy dodać, że niektóre zalecenia powstały jako rezultat bliskiej współpracy z innym badaczem Colinem Brookes-Smith-em. Colin opublikował „Manual of Advanced Psychokinetic Procedures” (Podręcznik zaawansowanych procedur psychokinetycznych), lecz spora część jego zawartości pochodziła z pracy Kena Batcheldora. W tej pracy zawarto pięćdziesiąt trzy wskazówki, które sformułowano, aby pomagać grupom w skutecznym otrzymywaniu fenomenów psychokinetycznych. Praktyczne wskazówki 1. Wiara: nawet najmniejsza wątpliwość to zły zwiastun przed uzyskaniem pozytywnych wyników 2. ,,Opór związany z właścicielstwem”: Ken użył tego terminu, by opisać ludzką niechęć, aby czuć się odpowiedzialnymi za rezultaty psychokinetyczne. Ludzie wolą myśleć, że to inni ludzie lub hipotetyczne duchy ponoszą odpowiedzialność za uzyskanie efektów psychokinezy. Myślenie to przerzuca odpowiedzialność na innych i równocześnie zwiększa szanse na sukces. 3. ,,Zahamowania świadka“: chodzi o częsty fakt, gdy ludzie czują się bardzo niekomfortowo oglądając efekt psychokinetyczny. Batcheldor twierdził, że najlepszym rozwiązaniem problemów występujących na seansach jest utrzymywanie ,,atmosfery lekkiej imprezy”. Być może taka atmosfera sprawiała, że świadomy umysł mniej koncentrował się na efektach, przez co mniej przeszkadzał w uzyskaniu wyników. Więcej wskazówek (opracowanych na podstawie pracy Kena Batcheldora) można przeczytać w poniższym streszczeniu (w j.angielskim): link Źródło : http://www.poltergeist.org.uk/ken-batcheldor/ Modlitwa według Léona Denis Modlitwa powinna być wewnętrznym wylaniem się duszy przed Bogiem, rozmową samotną, rozmyślaniem zawsze pożytecznym nieraz zbawiennym. Jest to ucieczka i schronienie najpewniejsze dla stroskanych i zrozpaczonych. W godzinach przygnębienia i rozdarcia wewnętrznego któż nie znalazł w modlitwie spokoju, otuchy i złagodzenia bólu? Między duszą cierpiącą, a potęgą wzywaną nawiązuje się tajemnica rozmowa. Dusza przedstawia swe zgryzoty i upadki, błaga o pomoc, o pobłażliwość. Wówczas z sanktuarium jej świadomości odpowiada głos tajemny, głos Tego, od którego pochodzi cała siła do walk tego świata, cały balsam, kojący nasze rany, całe światło dla naszych niepokojów. I ten głos pociesza, podnosi, przekonywa, budzi w nas odwagę, stoicyzm, rezygnację. Promień boskiego słońca zabłysnął nam w duszy, rozniecił w niej nadzieję. Są ludzie, którzy źle odzywają się o modlitwie, znajdują ją banalną i śmieszną. Tacy nie modlili się nigdy lub nigdy modlić się nie umieli. Och, zapewne można zrozumieć ich krytykę, jeśli chodzi o te czcze a niekończące się modlitwy, rachowane palcami na paciorkach, bąkane wargami, a w których serce nie bierze żadnego udziału; nie jest to jednak modlitwa prawdziwa. Poniżać ją do takich formułek jest świętokradztwem, niemal. Modlitwa jest wzniesieniem się ponad rzeczy ziemskie, jest gorącym wołaniem, porywem na skrzydłach wiary do tych sfer, których nie mącą zgryzy świata materialnego i gdzie istota czerpie niezbędne natchnienia. […] W tej poufnej rozmowie duszy z Potęgą najwyższą nie powinno się dobierać słów zawczasu przygotowanych; zmieniać się one będą stosownie do potrzeby serca i stanu ducha modlącej się osoby. Jest to krzyk, skarga, wynurzenie, śpiew miłości, akt uwielbienia, obrachunek moralny czyniony pod okiem Boga lub może to być myśl prosta, wspomnienie, skierowanie wzroku do nieba. Osobnych godzin na modlitwę nie ma. Zapewne dobrze jest wznieść się sercem do Boga na wstępie i u schyłku dnia. Lecz skoro nie jesteście usposobieni, nie modlić się. W zamian, gdy duszę wam rozczuli i poruszy jakieś głębokie uczucie widok nieskończoności […] wówczas wy módlcie się, każda przyczyna jest dobra, która wam oczy zwilży, zegnie kolana, a sercu każe śpiewać hymn miłości i uwielbienia Potęgi wiekuistej. Błędem byłoby sądzić, że wszystko możemy otrzymać przez modlitwę, że skuteczność jej zapobiegnie całej niedoli związanej z życiem. Prawo niewzruszonej Sprawiedliwości nie może naginać się do naszych kaprysów. Niektórzy modlą się o majątek, nie wiedząc, że byłoby to nieszczęściem dla nich, dając folgę ich namiętnościom. Inni chcą usunąć nieszczęście, które jest warunkiem ich postępu. Jakżeż Bóg mógłby przystać na wszystkie pragnienia zawarte w ludzkich modlitwach, skoro większość modlących się nie pojmuje, co może być la nich pożytecznym i właściwym… Czy możemy śnić o przyszłości ? Wywiad przeprowadzony przez „Magazyn Spirytystyczny” z Luisem Hu Rivasem 1. Czym jest sen i jak możemy stwierdzić, czy faktycznie w czasie snu ma miejsce eksterioryzacja? Sen jest fenomenem psychicznym, niezależnym od nas, mającym miejsce, gdy człowiek zasypia. Sny mogą manifestować się jako wydarzenia, do których dochodzi poza ciałem, kiedy Duch częściowo pozbywa się materii i wchodzi w interakcje ze światem przyczynowym. Niemniej jednak nie każdy sen jest rezultatem duchowego oddzielenia, gdyż w wielu przypadkach są to po prostu manifestacje niezażegnanych konfliktów, wyrażanie libido, przeżywanie traum i niepokojów oraz różnego rodzaju nadziei i aspiracji. Doświadczenia eksterioryzacji, które umożliwiają pewien szczególny typ snów, mogą być w ten sposób zaklasyfikowane, kiedy odnajduje się w nich logikę fenomenu spirytystycznego. Są to przypadki, w których fakty wyrażają się w sposób rzeczywisty i stają się nośnikiem wrażeń psychologicznych. Niektóre tak zwane koszmary są wynikiem agresji Duchów niższych lub przerażających wizji pozaziemskich obszarów smutku. Zawsze niosą one ze sobą głęboką treść, nawet jeśli są niepokojące. 2. Dlaczego niektórzy ludzie posiadają umiejętność śnienia o przyszłości? Niektórzy ludzie bez trudu potrafią uwolnić się z więzów ciała przenosząc się świadomością do świata duchowego i kontaktując ze szlachetnymi bytami, które dają im wgląd w przyszłe wydarzenia. Jest to szczególna umiejętność duszy, którą można rozwijać przez medytację, wyzbycie się złych namiętności oraz psychiczne współżycie z wyższymi wymiarami. Umiejętność ta wynika z doświadczeń przeżytych w poprzednich wcieleniach – zwiększa się zakres aktywności Ducha, kiedy ciało pozostaje w stanie fizjologicznego snu. 3. Opowiadał pan o doświadczonej w młodości wizji, kiedy ujrzał starego człowieka, którego zidentyfikował jako samego siebie – postrzegającego własną drogę do przebycia w tym wcieleniu. Czy było to przeczucie? Może pan skomentować ten epizod? W grudniu 1948 roku podróżowałem pociągiem między Plataformą – dzielnicą naszej stolicy – a Salvadorem w towarzystwie Nilsona de Souza Pereiry. Jechaliśmy na spotkanie z pacjentką gnębioną przez Ducha. Rozmawialiśmy z ożywieniem, gdy nagle doznałem otępienia – zupełnie opuściła mnie obiektywna świadomość i pogrążyłem się we śnie. Od razu moim oczom ukazał się zalesiony obszar z wieloma budynkami i wesołymi dziećmi otaczającymi starszego człowieka. Zbliżyłem się do nieznajomego i kiedy ten odwrócił się w moim kierunku uświadomiłem sobie, że widzę samego siebie z przyszłości. Zaskoczony usłyszałem głos, który zwracał się do mnie: „musisz poświęcić się zadaniu wychowania. Będziesz opiekował się dziećmi i pracował jako wychowawca mas”. Poczułem tak ogromne wzruszenie, że powróciłem do rzeczywistości. Natychmiast opowiedziałem o całym zdarzeniu Nilsonowi – który zorientował się, że zemdlałem – nie rozumiejąc tego, co się stało. Wydaje mi się, że chodziło tu o zadania, które miałem do wykonania w Mansión del Camino i o upowszechnianie spirytyzmu, któremu całkowicie się oddałem. Myślę, że nie było to przeczucie, a zjawisko ideoplastii, którego mogłem doświadczyć dzięki duchowym nauczycielom, którzy w ten sposób przypominali mi powzięte przed inkarnacją zobowiązanie i pomagali się na nim skoncentrować. 4. W wielu przekazach mediumicznych mówi się, że do roku 2057 nasza planeta wejdzie w pierwszą fazę Świata Odnowy. Co może nam pan powiedzieć na temat tej informacji? Ustalanie przedziału czasowego w tej dziedzinie jest bardzo niebezpieczne ze względu na zdarzenia naturalne, które mogą zakłócić aktualne ustalenia. Duchy wyższe, jak dowiadujemy się z doktryny spirytystycznej, nie podają konkretnych dat – są ostrożne i rozważne w przypadku odsłaniania jakichkolwiek przyszłych wydarzeń. Myślę jednak, że okres zwany odnową jest powoli wdrażany, biorąc pod uwagę zmiany fizyczne, moralne, społeczne i duchowe, które mają miejsce wśród ludzi i na planecie, na której żyjemy. 5. Dlaczego zwykłym ludziom również zdarza się śnić o przyszłych wydarzeniach? Ponieważ sen w ogóle, w najszerszym tego słowa znaczeniu, nie jest zjawiskiem paranormalnym, a naturalnym. Osoby śniące o przyszłych zdarzeniach, będąc świadomymi i godnymi Duchami, są często informowane podczas snu o przyszłości, która prawie zawsze się sprawdza. 6. Czy Duchowi Przewodnicy ingerują w nasz plan reinkarnacyjny, nawet kiedy jesteśmy już wcieleni? Myślę, że Przewodnicy Duchowi nie mogą zmienić naszego planu reinkarnacyjnego podczas naszej egzystencji; jednak inspirują nas do zmiany zachowań, które w znaczący sposób modyfikują wcześniejsze ustalenia – w imię dobra. zgodnie z naszą wolną wolą i zawsze Gdyby mieli wpływ na istotne zmiany w naszej egzystencji, i czynili to na własną rękę, sprzeciwialiby się prawom wyższym, a to jest niedozwolone. 7. W tradycji wschodniej mówi się o możliwości, jakoby niektórzy ludzie mieli wgląd w „Akashic Records” [„Kronikę Akaszy”] i „Memories of Nature”, gdzie są przechowywane wszystkie przeszłe i przyszłe wydarzenia związane z naszą planetą. Jakie jest spojrzenie spirytystyczne na tę kwestię? Spirytyzm jest przychylny stwierdzeniu, że wrażliwsze Duchy mogą posiadać wiedzę dotyczącą wydarzeń, które zostały zaprogramowane na przyszłość. Jednakże nie istnieje żadne przeznaczenie, które jest sztywne, wszystko podlega zmianom w procesie ewolucji istot – tak, jak i społeczeństw jako całości. W zależności od sposobu, w jaki się zachowują, generuje to nowe konsekwencje i zmienia kolejność przyszłych wydarzeń. Gdyby tak nie było, nie mielibyśmy żadnego powodu, by się wysilać w rozwijaniu wartości intelektualno-moralnych, by dążyć do oświecenia; wysiłki te byłyby bezsensowne w obliczu nieszczęść, które na nas czekają. W każdym momencie, w ten lub inny sposób, modyfikujemy naszą egzystencję poprzez podejmowanie działań, które implikują odpowiednie skutki. Jednak istnieją pewne zjawiska, które są niezbędne do stworzenia determinizmu egzystencjalnego. 8. Ponieważ sen jest swego rodzajem drzwiami, dzięki którym możemy kontaktować się i współżyć ze światem duchowym, czy Duchy gnębiące używają tej formy kontaktu w celu zawładnięcia człowiekiem? Bez cienia wątpliwości taki fenomen ma miejsce i to częściej niż nam się wydaje. Dlatego psychoterapia zapobiegawcza dla tego rodzaju zła wskazuje na konieczność modlitwy, rozwijania moralności, czynienia dobra zmierzającego do wsparcia rozwoju duchowego, które to czynniki stanowią cenne zasoby zdrowego życia jednocześnie chronią nas przed nieprzyjaciółmi z przeszłości i wrogami w teraźniejszości. 9. Proszę o podsumowanie tego obszernego tematu . Przed udaniem się na spoczynek powinniśmy pozbyć się złych myśli, lęków. Nie należy słuchać programów radiowych i telewizyjnych niosących tragiczne treści – informujących o tragediach, przemocy, seksie – prowokujących złe myśli. Powinniśmy natomiast kultywować w sobie zdrowy zwyczaj dobrej lektury, refleksji, modlitwy, tak abyśmy zasypiając czuli się szczęśliwi i zsynchronizowani z Duchami wyższymi, dzięki czemu przejdziemy do subtelniejszych wibracji charakterystycznych dla szczęśliwych regionów duchowości. Wszystko, co kultywujemy w myślach świadomie, odbije się później w podświadomości, w onirycznych treściach, którym wszyscy podlegamy. Wskazuje to na fakt, iż inteligencja jest dziedzictwem Ducha, a nie mózgu. Wszystko, co zyskamy, zostanie przeniesione na inny poziom w sposób, który pozwoli na osiągnięcie szczytu wiedzy, ale bez zapomnienia o miłości i służbie sobie samym oraz społeczeństwu. La Revista Espírita 2007, nr 14: „¿Podemos soñar con el Futuro?” Tłumaczenie: Maja Bielecka Dzieci indygo kryształowe – Divaldo Franco i dzieci wywiad z Divaldo Franco Dzieci indygo noszą taką właśnie nazwę, ponieważ posiadają aurę o niebieskiej barwie, barwie indygo, która charakterystyczna jest dla dżinsowych spodni (Dr Nancy Ann Tape). Indygo to roślina z Indii (indigofera tinctoria), z której pochodzi barwnik używany do fatbowania spodni i innego rodzaju ubrań. Dzieci indygo zawsze charakteryzowało swoiste zachowanie. Dzieci indygo od najwcześniejszych lat wydają się być świadome tego, że należą do wyjątkowego pokolenia. Ich poziom inteligencji jest bardzo wysoki. Sklasyfikowano je w cztery grupy: artystów, humanistów, pomysłodawców i wizjonerów. Dzieci kryształowe to te, które mają błyszcząco-białą aurę, od której wzięły swoją nazwę. Od lat 80. zaczęły rodzić się całymi grupami, a ich pojawienie się wymogło zmianę schematów uczenia w pedagogice, czy podejścia do psychotoreapii, które musi być dla nich odpowiednie, jako że one będą kontynuować rozwój intelektualno-moralny ludzkości. Czy dzieci tych nie myli się po prostu z dziećmi, które mają zaburzenia osobowości, zachowania, problem ze skupieniem się? W jaki sposób rozpoznać dzieci indygo? To ogromna trudność, z którą musieli zmierzyć się psychologowie, ponieważ istnieją przecież przypadki dzieci mające zaburzenia osobowości i te, które nie tylko mają kłopoty z uczeniem się, ale są także nadpobudliwe (ADHD). Badacze wyjaśniają, że istnieje 10 charakterystyk, które właściwe są dzieciom indygo, podobnie jak dzieciom kryształowym. Dziecko indygo ma całkowitą świadomość tego, co robi; ma buntowniczy temperament, nie znosi czekać w kolejce, nie jest w stanie usiedzieć w miejscu przez dłuższy czas, nie boi się pogróżek… Nie da się w kontaktach z tymi dziećmi posługiwać się pewnymi rodzajami szantażu. Trzeba prowadzić dialog, mówić w sposób naturalny, żyć razem z nimi i je kochać. Specjaliści uważają, że w edukacji dzieci indygo najlepiej sprawdzają się propozycje doktor Marii Montessori, która utworzyła w Rzymie, w 1907 roku swoją słynną Casa dei Bambini [wł. Dom dzieci], a także to, co przedstawił Dr Rudolf Steiner. Steiner to twórca antropozofii. Przedstawiał on swoje metody pedagogiczne w Stuttgarcie, w Niemczech od 1919 roku. Zaczęto je nazywać waldorfowskimi. Od tego czasu metody waldorfowskie zaczęto stosować w wielu krajach. Na czym polegają? Na miłości do dziecka. Dziecko nie jest dorosłym w miniaturze. To istota, która się wykształca i która potrzebuje naszego uczucia. Dziecko to nie obiekt na pokaz, należy je traktować jak dziecko. Nie należy popadać w przesadne z sentymentalizmem, ale jednocześnie nie wolno mieć zbytnich wymagań intelektualnych w stosunku do dziecka. Dzieci te więc mają nadzieję, że znajdzie się dla nich zupełnie inny sposób edukacji, gdyż zapisywane do tradycyjnych szkół, stają się nie do zniesienia. Mówi się o nich, że mają ADHD. Dzieci indygo wciąż chcą na siebie zwracać uwagę i charakteryzują się nadpobudliwością. W tym przypadku lekarze zalecają, zwłaszcza w USA i w Europie, stosowanie Ritaliny, silnego, ale szkodliwego lekarstwa. Nazywa je się często lekiem posłuszeństwa. Z dzieckiem zażywającym ten lek łatwiej jest się porozumieć, ale jednocześnie traci ono swoją spontaniczność. Jego mózg, obciążony substancją chemiczną, gdy dziecko te osiągnie wiek młodzieńczy, z pewnością będzie potrzebował innych „wzmacniaczy”, co może zakończyć się uzależnieniem od leków, czy narkotyków. Trzeba działać więc roztropnie. Rodzice w domu (jako że normalnie rodzice prawie nigdy nie są w domu i przekazują wychowanie swoich pociech opiekunom, którzy udzielają im nie zawsze właściwych informacji) powinni obserwować zachowanie dzieci, unikać stosowania kar, gdy te popełniają błędy, ale jednocześnie ustalać jasne zasady. Jakakolwiek agresja doprowadza te dzieci do buntu, który może być pierwszym krokiem do popełnienia poważnych przestępstw. Powszechne badania pokazują, że niektóre z nich mają specjalne zdolności artystyczne, w innych widać wielkie idee humanistyczne, kolejne są bardzo uczuciowe, inne to prawdziwi wizjonerzy. Te dzieci, które nazywa się wizjonerami, będą w przyszłości szlachetnymi i wielkimi przywódcami ludzkości. Dzieci uzdolnione artystyczne przybywają, by przynieść nam zupełne inne spojrzenie na świat, sztukę i piękno. Jakikolwiek rodzaj kary wywołuje w nich obrzydzenie, żal, który może doprowadzić je do stosowania przemocy, czy wyzwolić inne negatywne skłonności. Mówił Pan o cechach charakterystycznych umysłu i emocji dzieci indygo. Czy mają one jakieś typowe cechy fizyczne? Czy wiem Pan może, czy ich DNA czymś się różni? O ile wiem, nie ma jeszcze konkretnych informacji na temat ich DNA, ale wierzymy, że na przestrzeni lat, w czasie których przeminą kolejne pokolenia, dokona się głęboka zmiana w genach, aby mogła rozwinąć się kora mózgowa, a przez to kolejne zdolności. Ponieważ chodzi o Duchy z innego wymiaru, można powiedzieć, że są uwięzione w naszym aparacie mózgowym i nie odnajdują narzędzi, które dałyby im odpowiednie środki wyrazu. Ich ciało duchowe, po licznych wcieleniach, odpowiednio uformuje ich mózg i uczyni ich jeszcze bardziej uprzywilejowanymi. Dziś nasz mózg to tak jakby trzypiętrowy budynek, najniżej jest mózg gadów, następnie mózg prymitywnych ssaków, a na końcu kora mózgowa, która jest najbardziej rozwiniętym obszarem. To, co odczuwają te dzieci, sprawi, że stworzy się część jeszcze bardziej zaawansowana, któa umożliwi im zupełnie inne sposoby porozumiewania się między sobą, czy wykorzystywanie intuicji. Cechy fizyczne owszem istnieją, a przynajmniej kilka z nich. Badacze tematu twierdzą, że kryształowe dzieci mają większe oczy, są zdolne dużo głębiej postrzegać świat, zwracają się do innych z pewną wyniosłością, a niekiedy i z dużą śmiałością… Dzieci indygo mają trudności, by zacząć mówić. Często udaje im się to dopiero, gdy mają 3, czy 4 lata. Zjawisko to rozumiemy w ten sposób, że ponieważ pochodzą z innego wymiaru, gdzie sposób mówienia jest inny, najpierw muszą dużo wsłuchiwać się w nasz język, by móc się z nami komunikować. To właśnie tego typu wstępne obserwacje wysunęli pedagodzy. W jakim celu reinkarnują na Ziemi? Allan Kardec, z ogromnym wyczuciem, które jest dla niego charakterystyczne, w ostatnim rozdziale książki Geneza mówi o nowym pokoleniu, które przybędzie z innego wymiaru. W taki sam sposób, w jaki w czasach Pithecanthropusa erectusa przybyli tak zwani wygańcy z Kapelli. Nie jest może istotne skąd przybyli, bo tu badacze nie mają wspólnego zdania, ważne, że wiele Duchów przybyło z innego niż Ziemia miejsca. To oni dokonali wielkiej przemiany, którą Darwin nazywa brakującym ogrniwem, gdyż pochodzili oni z bardziej rozwiniętego świata, a ich ciała duchowe już rozwinięte wpłynęły w kolejnych pokoleniach na rozwój naszego biotypu, naszego ciała, takiego jak znamy dzisiaj. Niedługo potem, gdy wypełniły swoje zadanie na Ziemi, wróciły do swych domów. Ich historia przypomina tą z Biblii, która mówi o aniołach zbuntowanych przeciwko Bogu, o Lucyferze. W dzisiejszych czasach, ci „lucyferowie” powrócili. Jednakże w tym momencie, mówi się, że przybywają z Alkione, trzeciej co do wielkości gwiazdy w grupie plejad, w których skład wchodzi siedem gwiazd znanych już Grekom i w starożytnych Chinach, a które są częścią gwiazdozbioru Byka. Duchy te przybywają dziś z misją zupełnie różną od tej, z którą trafiły do nas te pochodzące z Kapelli. Jest jasnym, że nie wszystkie będą dobre. Wszystkie dzieci indygo są bardzo inteligentne, ale jedynie dzieci kryształowe są jednocześnie rozwinięte moralnie i intelektualnie. Ponieważ przybyły one około 20, 30 lat temu, mamy dziś młodzież, która zmienia świat? Wierzę, że tak. Możemy zauważyć chociażby wielu małych geniuszy takich jak Jay Greenberg, którego uznaje się za nowego Mozarta. Zaczął komponować, gdy miał cztery lata. Gdy miał sześć, skomponował swoją pierwszą symfonię. Do dziś napisał ich siedem. Ostatnio uczestniczył w nagraniu jednej ze swoich symfonii przez Londyńską Orkiestrę Symfoniczną, by mieć pewność, że nic w jego dziele nie zostanie zmienione. Co najbardziej fascynujące w tym młodzieńcu to fakt, że nie komponuje on jedynie podstawowej partytury, ale tworzy ją dla wszystkich instrumentów, a kiedy słyszy pytanie, jak to możliwe, odpowiada: „Robię to bez żadnego wysiłku. To wszystko jest po prostu w mojej głowie”. W czasie lekcji matematyki komponuje on muzykę. Matematyka go nie interesuje, zupełnie jak inne nauki. Ciekawym jest też, że twierdzi on, że jego mózg słyszy muzykę trzema kanałami. Słyszy on jednocześnie trzy melodie i nie ma problemu, by je rozróżniać. Mój wniosek jest więc taki, że nie należy on do naszego pokolenia, że przybył z innego wymiaru. Nie tylko on, ale także wielu innych, których życie zainteresowało już badaczy. W Meksyku sześcioletni chłopiec prowadzi zajęcia dla profesorów medycyny i tak dalej… Nie zapomnijmy też o tych, o których świat jeszcze nie słyszał. Co powiedziałby Pan rodzicom, których dzieci mają właśnie te wszystkie cechy? Specjaliści mówią, że to wielki honor być ich rodzicami, ale i wielkie wyzwanie. Są to bowiem dzieci, do których potrzeba zupełnie innych metod wychowawczych. Są wrażliwe, ale buntownicze. Można je zdobyć, gdy jesteśmy dla nich czuli. To dzieci, które działają destrukcyjnie, ale nie przez zły charakter, ale przez ciekawość. Jako że pochodzą z wymiaru, gdzie przedmioty nie są czymś zwykłym, gdy widzą coś nowego, jakąś rzecz, chwytają za nią, by obejrzeć jej strukturę. Powiniśmy uczyć dzieci indygo, zachęcając je do stosowania logiki, zasad dobrego wychowania. Trzeba im wiele rzeczy wyjaśniać, tłumaczyć wielokrotnie. Jeśli wrócimy do czasów, gdy nas wychowywano, gdy nasze matki brały nas na ręce, rozmawiały z nami, uczyły nas modlić, wyjaśniały nam zasady, abyśmy odnaleźli się w życiu społecznym, mówiły nam o czułości, czyniły nasze serce dobrym, odnajdziemy tam właśnie te metody wychowania, które powinniśmy stosować wychowując wszystkie dzisiejsze dzieci niezależnie od tego, czy są dzieci indygo, kryształowe, czy też nie należą do żadnej z tych grup. Przeczytaj też : Dzieci indygo – wykład Działanie modlitwy (Ewangelia według Spirytyzmu) 2. Spirytyzm wyjaśnia działanie modlitwy, ukazując sposób przesyłania myśli, czy to w sytuacji, gdy istota, do której się modlimy przybywa na nasze wezwanie; czy gdy nasza myśl wznosi się do niej. Aby zdać sobie sprawę co się dzieje w takiej sytuacji, należy sobie wyobrazić, że wszystkie istoty wcielone i wolne od ciał zanurzone są w powszechnym fluidzie, który wypełnia przestrzeń, podobnie jak u nas atmosfera. Do tego fluidu trafia impuls czyjejś woli; jest on jakby nośnikiem myśli, podobnie jak powietrze jest nośnikiem dźwięku – z tą tylko różnicą, że wibracje powietrza są ograniczone, zaś wibracje powszechnego fluidu roznoszą się nieskończenie. Gdy więc czyjaś myśl zostanie skierowana do jakiejś istoty – obojętnie: na Ziemi lub w przestrzeni, wcielonej lub wolnej od ciała – to między nimi pojawia się napięcie fluidu, umożliwiające przeniesienie myśli na podobnej zasadzie, jak powietrze przenosi dźwięk. Energia tego napięcia zależy od tej myśli i woli. W ten sposób modlitwy są słyszane przez Duchy gdziekolwiek by się znajdowały; Duchy komunikują się między sobą; inspirują nas i na odległość nawiązują kontakty z wcielonymi. To wyjaśnienie dla kogoś, kto nie rozumie pożytku z modlitwy czysto mistycznej; nie chodzi tu bynajmniej o materializowanie modlitwy, lecz o wykazanie jej funkcji, poprzez zwrócenie uwagi, że może ona oddziaływać bezpośrednio i skutecznie; nie mniej jednak wszystko jest tu podporządkowane woli Boga, najwyższego sędziego wszechrzeczy, który jako jedyny może sprawić, by modlitwa była skuteczna. 3. Przy pomocy modlitwy człowiek zwraca się o pomoc do dobrych Duchów, które przybywają wesprzeć go w dobrych postanowieniach i inspirować go dobrymi myślami; tym samym zdobywa moralną siłę, by pokonywać trudności i powracać na dobrą drogę, jeśli z niej zszedł; na tej samej zasadzie może odwrócić zło, które przyciągnąłby z własnej winy. Oto więc na przykład człowiek widzi, że nadużyciami, których się dopuścił, zrujnował sobie zdrowie; i tak już do końca będzie żyć w cierpieniu; czy powinien się skarżyć, jeśli nie uda się go wyleczyć? Nie, bo wcześniej mógł zaczerpnąć z modlitwy siłę do przeciwstawienia się pokusom. 4. Podzieliwszy uczynione w życiu zło na dwie kategorie: do jednej zaliczy to, czego człowiek mógł uniknąć, a do drugiej problemy, które sam wywołał wskutek własnej niezapobiegliwości i nadużyć; będzie można się zorientować, że tych drugich jest o wiele więcej, niż pierwszych. Jest więc rzeczą oczywistą, że człowiek jest autorem większości swych udręk i mógłby ich uniknąć, gdyby postępował zawsze mądrze i rozważnie. Jest niemniej pewne, że problemy te wynikają z naszych konfliktów z prawem Bożym, a gdybyśmy dokładnie przestrzegali tego prawa, to bylibyśmy doskonale szczęśliwi. Gdybyśmy nie przekraczali podstawowej granicy w zaspokajaniu naszych potrzeb, to nie byłoby ani chorób będących skutkiem nadużyć, ani problemów będących następstwem tych chorób; gdybyśmy ograniczyli swe wygórowane ambicje, to nie popadlibyśmy w ruinę; gdybyśmy nie chcieli wdrapać się wyżej, niż możemy, to nie balibyśmy się spaść; gdybyśmy byli pokorni, to nie cierpielibyśmy wskutek urażonej dumy; gdybyśmy stosowali prawo miłosierdzia, nie bylibyśmy ani oszczerczy, ani zawistni, ani zazdrośni, uniknęlibyśmy kłótni i nieporozumień; gdybyśmy nie wyrządzali innym krzywdy, nie musielibyśmy obawiać się zemsty itp. Dodajmy, że człowiek nie może poradzić nic na zło innego rodzaju; więc gdyby nawet jakakolwiek modlitwa była nieskuteczna, by się przeciw niemu zabezpieczyć, to czy nie byłoby już dużo, gdyby dzięki niej uwolnić się od zła czynionego z własnej winy? Działanie modlitwy w tym względzie łatwo jest zrozumieć, bowiem jej skutkiem jest pozyskanie zbawiennej inspiracji dobrych Duchów; można poprosić je o siłę do przeciwstawienia się złym myślom, których realizacja mogłaby być dla nas zgubna. W takim wypadku więc, to nie owe Duchy odstręczają nas od zła, lecz my sami odwracamy myśli, które mogłyby do niego doprowadzić; Duchy nie ingerują tu w Boże wyroki; w żaden sposób nie zawieszają działania praw natury; Duchy te starają się odwieść nas od złamania prawa, ukierunkowując naszą wolą wolę; nie robią tego jednak bez naszej wiedzy, skrycie, niewoląc nas. Człowiek znajduje się tu w sytuacji, w której prosi je o dobrą radę, a następnie z niej korzysta – zawsze jednak moje wybrać, czy to zrobić, czy nie; Bóg chce, aby na tej zasadzie człowiek brał odpowiedzialność za swoje czyny i to jemu pozostawia zasługę wyboru dobra lub zła. W ten sposób, człowiek może być zawsze pewien, że otrzyma, gdy gorąco o coś prosi, do czego z pewnością można odnieść słowa: „Proście, a otrzymacie.” Czyż nie świadczy to o ogromnej skuteczności modlitwy, nawet zredukowanej tylko do tego wymiaru? Najwyraźniej to spirytyzm miał nam wykazać jej działanie, ukazując je na tle istniejących stosunków między światem cielesnym i światem duchowym. Ale jej efekty nie ograniczają się tylko do tego. Modlitwę zalecają wszystkie Duchy; wyrzeczenie się modlitwy oznaczałoby zlekceważenie dobroci Bożej; oznaczałoby pozbawienie się jej pomocy oraz pozbawienie innych dobra, które można by im uczynić za sprawą modlitwy. 5. Przyjmując prośbę kierowaną do Niego, Bóg często chce nagrodzić zamiar, oddanie i wiarę osoby modlącej się; dlatego modlitwa człowieka dobrego przynosi w oczach Boga większą zasługę i zawsze jest skuteczniejsza, bowiem człowiek zły i złośliwy nie może modlić się żarliwie i z ufnością, bo takie podejście możliwe jest tylko dzięki prawdziwemu uczuciu pobożności. Z serca egoisty, który modli się ustami, mogą wychodzić tylko słowa, nie zaś żar miłosierdzia, który nadaje modlitwie jej całą moc. Można to zrozumieć tak, że na zasadzie instynktownego odruchu zwykle polecamy się raczej modlitwom osób, których postępowanie jest miłe Bogu, bo ich modlitwy są lepiej wysłuchiwane. 6. Ponieważ modlitwa wywołuje pewien rodzaj działania magnetycznego, można by przypuszczać, że jej efekt zależy od mocy fluidu; jednak tak nie jest. Gdy jest to niezbędne, to jest gdy ilość fluidu modlącego się jest niewystarczająca, Duchy wspomagają go w tym działaniu czy to działając bezpośrednio w jego imieniu, czy też dodając mu chwilowo odpowiedniej siły, jeśli uznają, że jest godzien takiej łaski lub mogłoby to być pożyteczne. Człowiek, który nie uważa się za wystarczająco dobrego, by jego modlitwa miała wywierać dobry wpływ na innych, wcale nie powinien się powstrzymać od modlenia się za kogoś, nawet gdy myśli, że nie jest godzien, by został wysłuchany. Świadomość jego niższości świadczy o jego pokorze, która jest zawsze miła Bogu, który bierze pod uwagę dobre intencje powodujące takim człowiekiem. Jego żarliwość i zaufanie do Boga są pierwszym krokiem w stronę powrotu do dobra, w czym dobre Duchy będą szczęśliwe go wspierać. Odrzucana jest modlitwa człowieka dumnego, który ufa tylko swej potędze i swym zasługom, i sądzi, że może także podporządkować sobie wolę Przedwiecznego. 7. Moc modlitwy zależy od myśli; nie wiąże się ani ze słowami, ani z miejscem, ani z porą, w której się ją odmawia. Można więc się modlić gdziekolwiek i kiedykolwiek, samemu lub z innymi. Miejsce i czas mogą sprzyjać jedynie odpowiedniemu skupieniu. Wspólna modlitwa ma większą moc, gdy serca wszystkich modlących się jednoczy ta sama myśl i ten sam cel, bo to zupełnie tak samo, jakby wielu krzyczało jednocześnie jednym głosem; lecz cóż znaczy wielkie zgromadzenie, jeśli każdy modli się osobno i na własne konto! Sto zebranych osób może modlić się jak egoiści, podczas gdy dwie-trzy, zjednoczone wspólnym dążeniem, mogą się modlić jak prawdziwi bracia w Bogu, a ich modlitwa będzie miała o wiele większą moc, niż tej setki. Allan Kardec, Ewangelia według Spirytyzmu, rozdział XXVII Czynienie cudów. – Jim Pursley W języku angielskim łacińskiego słowa słowo „cud” miraculum, (miracle) pochodzi od oznaczającego ,,coś zdumiewającego”. Starożytni Rzymianie wierzyli, że cuda były efektowną ingerencją elementu boskiego w ziemski, tworzącą niewytłumaczalny rezultat. Nie wiedzieli jednak, że przez stulecia hinduscy jogini dokonywali cudów na porządku dziennym. Podczas podróży naukowej odbytej pod koniec XIX wieku w celu zbadania tematu wspomnianych joginów, pan Baird T. Spalding oraz jego drużyna napotkali liczne udokumentowane przypadki „cudów”: jogina, który spędził 100 lat w letargu, przewodnika, mogącego dostarczać posiłki „z powietrza”, gdy wyprawa została osaczona przez ciężkie warunki pogodowe, i tak dalej (1). Prawdopodobnie najlepiej znane ogółowi cuda były te uczynione przez Jezusa Chrystusa, który zmienił wodę w wino i rozmnożył kilka bochenków chleba i ryb w ilość wystarczającą do nakarmienia ogromnego tłumu. To wszystko sugeruje, iż istnieje jakaś metoda wytwarzania efektów, które nazywamy cudami. Allan Kardec w pytaniu 525 Księgi Duchów zapytuje, czy Duchy wpływają na nasze życie w jakikolwiek sposób, a odpowiedź brzmi: ,,bez żadnej wątpliwości tak, ponieważ udzielają wam porad”. Ta odpowiedź nasuwa przypuszczenie, iż istnieje mechanizm importowania myśli i inspiracji od Duchów do naszego procesu myślowego. Debata ciągnie się dalej, gdy zauważymy, że Duchy zwykle wolą oddziaływać w sposób delikatny, ponieważ nie mogą działać wbrew prawom natury, a także nie mogą ingerować w wolną wolę. Jaka jest rola modlitwy w dokonywaniu cudów? Pytanie numer 663 Księgi Duchów wyjawia, iż szczera modlitwa może spotkać się z odpowiedzią na tak wiele różnych sposobów, że osoba modląca się może nie być świadoma procesu przekazywania. Wydaje się, że Bóg również woli działać w ukryciu, niejako stwarzając właściwe warunki dla spełnienia modlitwy. Jednak czytając dalej odpowiedź na to pytanie, okazuje się, że „cuda” mogą odnosić się nie tylko do oczekiwanych rezultatów modlitwy, lecz że modlitwa sama w sobie jest już mechanizmem dającym siłę. Łączy ona silnie osobę modlącą się z Bogiem oraz Duchami Wyższymi, które służą Bogu. Pamiętacie powiedzenie: „Bóg pomaga najbardziej tym, którzy sami sobie pomagają”? Czyż nie jesteśmy stworzeni na obraz Boga? Z pewnością posiadamy zasoby, które są przed nami ukryte w tym iluzorycznym śnie o ziemskiej egzystencji. Być może istnieją ,,przepisy” na cuda, albo zbiór warunków czy też kroków, których wypełnienie zapewni ,,wykonującemu cuda” pożądany rezultat. W książce Dwanaście Warunków na Cud (2) Todd Michael (pseudonim doktora medycyny oraz autora) szczegółowo rozpatruje cuda dokonane przez Jezusa. Ta analiza jest źródłem określenia dwunastu kroków, które według jego wiary doprowadzą do efektu cudu. Czy ktokolwiek może kierować się tym przepisem? Oczywiście tak, lecz podstawowy warunek do spełnienia – „dobroć serca” – musi być zaspokojony, zanim cud stanie się rzeczywistością. Inny elementarny warunek, który możemy nazwać „niezachwianą wiarą”, również musi być spełniony. Połącz jeszcze nierozwiązalną nić „wykonującego cuda” z Bogiem i masz podstawy do uczynienia cudu. Jednak jest jeszcze inny wymiar, który także należy wziąć pod uwagę. Wracając do pytania nr 663 z Księgi Duchów dowiadujemy się, że nic nie dzieje się bez Bożej woli. Lecz zważywszy, iż Bóg dał ludziom wolną wolę, możemy stwarzać rzeczy, których nawet Bóg mógł nie chcieć w sposób jawny. Lecz pomińmy aspekt wolnej woli oraz założenie determinizmu i powróćmy do aspektu praktycznego – jak uczynić cuda? Doktryna spirytystyczna ponownie dostarcza praktycznych instrukcji. W Genezie: Cudach i Proroctwach według Spirytyzmu, cuda są opisane jako obopólne działanie pomiędzy dwoma podstawowymi elementami naszego wszechświata – duchem i materią. Żadna z powyższych dysput nie stoi w sprzeczności z tymi fundamentalnymi spostrzeżeniami. W samej rzeczy wydaje się, że aby cud się wydarzył, potrzeba by to, co jest materią (lub co doświadczamy jako materię) połączyło się z tym, co jest duchem. Dowiadujemy się z Genezy (s. 142-148.), iż cuda podlegają konkretnym prawom i że należy zrozumieć te prawa zanim pojmie się cuda i sposób, w jaki się wydarzają. Wydaje się, że spirytyzm daje nowoczesnemu, racjonalnemu człowiekowi okazję do zajrzenia co się kryje za cudami i, być może, zdobycia „formuły” na ich wykonywanie. Z jakiegoś powodu ta wiedza, dobrze znana joginom, nigdy nie zdołała ulokować się pośród społeczeństwa Zachodu. Aż do tej pory ludzie Zachodu woleli widzieć materię i ducha jako elementy wyraźnie różne, zbiegające się jedynie w specjalnych okolicznościach i wskutek koordynacji bardzo utalentowanych istot. Spirytyzm, jak to jest wyjaśnione w tym samym rozdziale Genezy, twierdzi, iż nauczywszy się praw rządzących konkretnym tematem, każdy z nas będzie zdolny do wykorzystywania tych praw. Rozważmy media. Spirytyzm uczy, że każdy jest medium i że ten dar po prostu musi być rozwijany poprzez ćwiczenia. Dodatkowo jest to cecha mediumizmu, która pozwala komuś będącemu w formie objawionej (materialnej) porozumiewać się w tymi istotami (duchami), które są nieinkarnowane. Ponieważ w ,,formie duchowej” transmisja myśli może być natychmiastowa i, przynajmniej dla Duchów Wyższych, jakakolwiek wiedza na której poznanie pozwolił Bóg może być przekazana, wnioskujemy, iż medium przynajmniej teoretycznie potrafi przekazać wiedzę ze świata duchowego do materialnego. Spirytyzm ma bardziej obszerny pogląd na cuda niż jogini czy Todd Michael. Jakby powiedział Pogo ,,my jesteśmy mediami”; wszyscy mamy zdolność otrzymywania wiedzy przekazywanej przez duchy. Ponieważ poziom rozwoju różnych duchów może być wysoki, niski, lub znajdować się gdzieś pomiędzy, jakość transmisji zdeterminuje jakość wiadomości. Powtarzając: cuda są niczym więcej jak ćwiczeniem zastosowania praw naturalnych, które są wciąż niezgłębione dla ludzkich myśli i procesu rozumowania. Ten przejaw jest manifestacją dokonywaną drogą obopólnego działania materii i ducha poprzez medium. Z punktu widzenia spirytyzmu mediumizm nie jest cechą wyjątkową, daną tylko tym, którzy są dobrzy. Oczywiście cuda wspaniałej dobroci mogą emanować od Duchów Wyższych i vice-versa, lecz spirytyzm tak nie twierdzi. Świat Boży jest stworzony z rzeczy każdego rodzaju, i właśnie takich cudów powinniśmy oczekiwać – po trochu wszystkiego. Czy wyjaśnienia spirytyzmu deprecjonują intensywne nauki joginów lub rzeczowy model rozwinięty przez Todda Michaela? Nic podobnego. Sprawianie cudów jest po prostu kwestią wykorzystywania praw naturalnych, które rządzą relacją pomiędzy duchem a materią. Czy możesz uczynić cud już dzisiaj? Zamiast zastanawiać się nad byciem medium lub wykonywaniem wspaniałych dzieł, powinieneś raczej postarać się nawiązać zażyłą więź ze swoim Duchem Przewodnikiem, abyś mógł poznać swój cel oraz próby tego życia, i gdy tego dokonasz – być może – z każdym dniem staniesz się trochę uczciwszy, trochę życzliwszy, nieco bardziej kochający i hojniejszy, i tak dalej. W tym leży prawdziwy cud – w używaniu wolnej woli, by odzyskać nasz niebiański dom. Bibliografia: 1. Spalding, Baird T. The Life And Teachings Of The Masters Of The Far East DeVorss, 1964. 2. Michael, Todd The Twelve Conditions Of A Miracle Tarcher, 2004 (www.twelveconditions.com) . ___________________ Jim Pursley jest członkiem Spiritist Society w Baltimore, USA. Źródło: „The Spiritist Magazine” , wydanie angielskie nr 4, lipiec-wrzesień 2008 www.thespiritistmagazine.com; oryginalny tytuł: „Performing miracles” Tłumaczenie: Karolina E. Talaga Przyszłość należy do Boga Rozważając kwestię biegu zdarzeń, pytanie, które zawsze się pojawia brzmi: “Jeżeli jest konieczne, aby człowiek nie znał przyszłości, dlaczego Bóg pozwala w określonych sytuacjach pozwala, aby została ujawniona?” Kwestia ta była rozważana przez Kardec’a w przynajmniej dwóch jego dziełach: Księdze duchów oraz w Dziełach pośmiertnych. W pytaniu numer 869 Księgi duchów powiedziane jest, że człowiek, bez wątpliwości , zaniedbałby teraźniejszość i nie działał z pełną swobodą w przypadku, gdyby przyszłość była mu znana. Argument, który jest przytaczany w spirytystycznej doktrynie jest bardzo prosty. Wielu ludzi może po prostu pomyśleć: “Jeżeli coś ma się zdarzyć, bezużytecznym byłoby zajmować się tym albo też ludzie staraliby się zapobiec zdarzeniom, które mają nastąpić”. Wiedząc o tym, Bóg z pewnością nie miał na celu, by sprawy przybierały taki przebieg. Dlatego przygotowujemy się na wydarzenia, które nastąpią w trakcie naszego istnienia, a niewiedza o tym czy nam się powiedzie czy nie, dodaje nam zasług przy próbach, przez które przechodzimy. Niewiedza ta jest krytycznym czynnikiem umożliwiającym nasz rozwój. Przecież nie możemy ignorować faktu, że jednym z głównych celów naszej inkarnacji jest dążenie do doskonałości. W odpowiedzi na pytanie numer 868, w tej samej książce Duchy przyznają, że choć przyszłość jest przed nami ukryta, Bóg pozwala “w rzadkich i wyjątkowych sytuacjach”, by była ujawniona. Lecz pojawia się pytanie: “Dlaczego Bóg na to pozwala?” Odpowiedź odnajdziemy w punkcie 870, w którym duchowi dobroczyńcy informują, że Bóg pozwala na poznanie przyszłości w sytuacji, “gdy ta wcześniejsza wiedza ma ułatwić dokonanie się danej rzeczy, a nie jej zahamowanie.” Poza tym często jest to próba. Perspektywa zdarzenia może obudzić lepsze lub gorsze myśli. Jeżeli człowiek ma się dowiedzieć na przykład, że dostanie spadek, na jaki nie liczy, może go ogarnąć uczucie chciwości z radości, że zwiększy swoje ziemskie uciechy. Pod wpływem pragnienia wejścia w jego posiadanie być może będzie życzył śmierci temu, kto ma mu pozostawić fortunę”. W kwestii tej rodzi się kolejne pytanie, które Kardec rozpatrywał w Dziełach pośmiertnych: jaka jest istota daru przewidywania przypisywanego wizjonerom? Jak zostało powiedziane w pytaniu 454 Księgi Duchów, jasnowidzenie lub wizje mogą dać określonym ludziom wiedzę o przyszłych wydarzeniach, tak samo jak przeczucia. Wytłumaczenie to nie jest trudne do zrozumienia. Fenomen jasnowidzenia polega na tym, że dusza, ograniczana przez swoją materialną powłokę zostaje częściowo uwolniona z ograniczeń, które blokują jej postrzeganie czasu i przestrzeni. Wychodząc poza czas i przestrzeń, wszystkie wydarzenia mieszają się w teraźniejszości. Dusza pozbawiona blokujących ją przeszkód potrafi lepiej niż ktokolwiek przewidzieć skutek wynikający z przyczyny. Może więc zobaczyć konsekwencje obecnych zdarzeń, i te przyszłe konsekwencje nam ukazać. To jest znaczenie daru jasnowidzenia przypisywanego wizjonerom. Ich przepowiednie są niczym innym niż rezultatem bardziej wyraźnej świadomości teraźniejszości, nie są natomiast proroctwem losowych zdarzeń, które nie mają związku z chwilą obecną. Są logiczną dedukcją od znanego do nieznanego, które to zależy często od naszego postępowania. Jasnowidzem więc nie jest wróżbita, lecz istota, która zdaje sobie sprawę z tego, czego my nie dostrzegamy. I jeżeli odkrywa przed nami coś co jest związane z przyszłością, podlega to ograniczeniom i celom wspomnianym w pytaniu 870 Księgi Duchów, o którym była mowa powyżej. Źródło: “O Consolador” Nr. 309, belongs to God” http://www.oconsolador.com.br Dzieci indygo Divaldo Franco kwiecień 2013, „Future – wykład Zapraszamy do obejrzenia wykładu brazylijskiego medium Divaldo Franco o dzieciach indygo. Wykład z polskimi napisami. http://www.youtube.com/watch?v=ZoL-B-Z7Vx4&list=PL9NxRdYi15mID Y1zxR8fcUQwtVEbvE3NX&index=1 Koniec świata już w piątek? Co na to Divaldo Franco? Bilokacja Ojca Pio Filozofia spirytystyczna podaje, że efekt bilokacji uzyskuje się poprzez wysłanie własnego ciała duchowego (które także jest pewną formą materii) w inne miejsce, niż to, gdzie znajduje się ciało fizyczne. Innymi słowy, dusza opuszcza ciało, z którym jednak pozostaje związana eteryczną nicią (jakby pępowiną). Tego rodzaju zabieg jest możliwy tylko wówczas, gdy ciało fizyczne chwilowo nie potrzebuje duszy, by funkcjonować, np. podczas snu. Gdyby w trakcie bilokacji ktoś postanowił obudzić np. ojca Pio, jego Duch automatycznie, natychmiast wróciłby do ciała fizycznego. Wszystko to wyjaśnia fakt, że spirytyści badający tego rodzaju zjawiska korzystali z pomocy mediów somnambulicznych (wpadających w trans), lub osób najzwyczajniej śpiących. Kolejnym elementem bilokacji jest konieczność zmaterializowania się Ducha, która przebiega w podobny sposób, jak pojawianie się zjaw osób zmarłych. Jest to proces, którego nie potrafimy opisać w najdrobniejszych szczegółach, niemniej mówimy o zmianie struktury ciała duchowego, by mogło stać się widzialne. Jako prosty przykład podam sposób funkcjonowania żaluzji, która nie zmieniając swej objętości i budowy, w zależności od ustawienia, może wpuszczać do pomieszczenia więcej, lub mniej światła, przez co staje się lepiej, bądź słabiej widoczna. Warto podkreślić, że ciało duchowe na czas bilokacji może stać się wierną kopią ciała fizycznego, z wyczuwalną strukturą kostną, zapachami i wszystkimi elementami charakterystycznymi dla żywego człowieka, co potwierdzają nawet źródła, w swej istocie oficjalnie przekreślające spirytyzm jako naukę godną chrześcijanina. Ojciec Pio podczas bilokacji „Był nieruchomy z utkwionym w jednym punkcie wzrokiem” (str. 392)„Pewnego popołudnia, kiedy szedłem korytarzem klasztoru, zobaczyłem ojca Pio stojącego nieruchomo przy oknie, ze wzrokiem utkwionym w góry. Podszedłem, żeby pocałować go w rękę, ale on nie zauważył mojej obecności i odniosłem wrażenie, że jego ręka była zesztywniała. W owej chwili usłyszałem, jak wypowiada bardzo wyraźnym głosem formułę rozgrzeszania. Przerażony, pobiegłem zawołać ojca przełożonego. Wróciliśmy razem do ojca Pio, który po chwili otrząsnął się jakby z drzemki. Zwracając się do nas powiedział: – Jesteście tu? Nie zauważyłem. Kilka dni później przyszedł z Turynu telegram do ojca przełożonego z podziękowaniem, że przysłał ojca Pio, by asystował umierającemu. Z telegramu można było się domyślać, że umierający wyzionął ducha w chwili, kiedy ojciec w San Giovanni Rotondo wypowiadał słowa rozgrzeszenia.” Więcej o materializacjach znajdziesz tu. Projekt Cheops – wyjaśnienie W zwiazku z pytaniami o stosunek Polskiego Towarzystwa Studiów Spirytystycznych do działalności Projektu Cheops, oświadczamy, co następuje: Polskie Towarzystwo Studiów Spirytystycznych 1) nie angażuje się w działania Projektu Cheops, ani nie wspiera go w żaden sposób 2) sceptycznie traktuje wszelkie rewelacje związane z rokiem 2012, z poszukiwaniem grobu faraona, czy statku kosmicznego w okolicach Ślęży – celem PTSS jest przede wszystkim zdobywanie wiedzy i rozwój osobowy członków, a do tego nie potrzeba ani statków kosmicznych, ani faraonów, ani podejmowania zobowiazań finansowych w niejasnych intencjach. 3) PTSS nie pobiera żadnych pieniedzy od nikogo, obiecując ratunek przed rzekomym kataklizmem – środki finansowe wykorzystywane w pracach stowarzyszenia, pochodzą wyłącznie ze skladek członkowskich 4) bezwzględnie przestrzeganą normą w naszym stowarzyszeniu jest niesienie bezpłatnej pomocy osobom, które o nią poproszą; PTSS wyklucza płatne sesje – działalność stowarzyszenia nakierowana jest wyłącznie na realizację celów statutowych. Wolontariat na rzecz osób zgłaszających sie do nas po wsparcie duchowe lub materialne wynika bezpośrednio z filozofii zebranej w dziełach Allana Kardeca, do której – zgodnie z regulaminem – nasze stowarzyszenie sie odwołuje. Ubolewamy nad tym, że niektóre media pobierają za swoje usługi pieniądze, czy też manipulują ludźmi, wykorzystując ich problemy do uzyskiwania korzyści finansowych. Polskie Towarzystwo Studiów Spirytystycznych Klątwa hiszpańskiego szamana W dzisiejszym wydaniu dziennika „Metro” wyczytałem ciekawą informację, którą postanowiłem skomentować na blogu. Niejaki Jose Pepe Ruz, hiszpański szaman voo-doo, zagroził klubowi piłkarskiemu Real Madryt, że rzuci klątwę na jedną z największych gwiazd tego zespołu: Cristiano Ronaldo. Efektem tej kontuzji miałaby być kontuzja tego piłkarza. Niestety samozwańczy szaman nie precyzuje dokładnie, kiedy do niej miałoby dojść. Na całe szczęście władze klubu zachowują rozsądek i nie przywiązują większej wagi do ostrzeżeń Jose Pepe Ruza. Ponieważ wiele osób kojarzy spirytyzm z praktykami czarowników, czarną magią, amuletami, zapalonymi świecami, myślę, że warto wyjaśnić w kilku słowach, co sami spirytyści myślą o rzucaniu klątw i ich skuteczności. Pozwolę sobie zacytować tutaj fragment Księgi Duchów, który wyjaśnia doskonale, co należy na ten temat sądzić: 557. Czy błogosławieństwo lub klątwa mogą odpowiednio sprowadzić dobro lub zło na osobę, do której są skierowane? „Bóg nie przywiązuje żadnej wagi do niesłusznych przekleństw — i to On decyduje, czy ktoś jest w Jego oczach winien. Skoro towarzyszą nam Duchy o przeciwnych nastawieniach, mające skłonność do dobra lub zła, to czasem mogą wywierać skuteczny wpływ nawet na materię; wpływ ten jednak występuje zawsze zgodnie z wolą Boga i zawsze jako element próby osoby, której dotyczy. Zresztą — najczęściej przeklina się złe osoby, a błogosławi dobre. Błogosławieństwo czy przekleństwo nie mogą w żaden sposób usunąć człowieka z drogi opatrznościowej sprawiedliwości; Opatrzność nie godzi w złoczyńcę, jeśli nie jest on zły — a Jej opieki nie doświadcza ten, kto na nią nie zasługuje”. Jest to więc bardzo rozsądne podejście. Owszem Duchy dobre lub złe mogą starać się wpływać na nasze życie, jednakże to, czy odniosą sukces, zależy tak naprawdę tylko od nas samych, a dokładniej od tego, jak postępujemy. Jeżeli jesteśmy dobrymi ludźmi, Bóg nie pozwoli złym duchom sprowadzić nas na złą drogę. Wracając więc do hiszpańskiego szamana – jakkolwiek by się nie starał, nie jest w stanie sprowadzić na nikogo kontuzji, czy innego nieszczęścia. To, czy dojdzie do jakiegoś pozytywnego lub negatywnego zdarzenia w życiu któregoś z piłkarzy Realu Madryt, będzie zależało tylko i wyłącznie od tego, jakim jest człowiekiem i jakie życie prowadzi. Projekt Cheops Wczorajszy Ekspres Reporterów przyniósł wiele ciekawych informacji na temat Projektu Cheops, w którym katastroficzne wizje dotyczące zdarzeń roku 2012 przeplatają się ze słowami nadziei na lepszy los płynącymi z zaświatów. Niestety za ową nadzieję, jak pokazał program wyemitowany przez Telewizję Polską, trzeba niekiedy słono płacić. Ponieważ często projekt ten jest przywoływany, gdy ludzie odwołują się do spirytyzmu, postanowiłem napisać krótki artykuł o tym, co ja osobiście sądzę o nim i związanej z nim otoczce. Już św. Jan w swoim liście (1 J 4,1), pisze, co następuje: Umiłowani, nie dowierzajcie każdemu duchowi, ale badajcie duchy, czy są z Boga, gdyż wielu fałszywych proroków pojawiło się na świecie. Nie ma chyba lepszej wskazówki w badaniu spirytyzmu niż ta, którą możemy znaleźć w tym właśnie fragmencie. Często ludzie, poszukujący kontaktów z drugą stroną, traktują wypowiedzi Duchów jak wyrocznię. Zdaje się nam, że Duch, który poznał tajemnicę śmierci, wie już wszystko o przeszłości i przyszłości tego świata. Nic bardziej mylnego. Allan Kardec w punkcie 299 Księgi Mediów pisze, co następuje: „Aby zrozumieć przyczyny i wartość rozbieżności zapoczątkowanych przez Duchy, należy zgłębić naturę niewidzialnego świata i przestudiować wszelkie jego aspekty. Na pierwszy rzut oka może się wydać dziwne, że nie wszystkie Duchy myślą tak samo. Jednak nie może to zaskakiwać nikogo, kto wie o niezliczonej liczbie stopni, które Duchy muszą przejść, aby znaleźć się na szczycie drabiny. Przypuszczenie, że wszystkie patrzą na rzeczywistość w podobny sposób, wiązałoby się z wyobrażeniem, iż wszystkie Duchy są na tym samym poziomie. Myśl, że każdy z nich powinien widzieć sprawy prawidłowo,wiązałaby się z uznaniem, iż wszystkie Duchy osiągnęły doskonałość. Nie jest to prawdą i prawdą być nie może z uwagi na fakt, że mamy wszak do czynienia zludzkością, tylko pozbawioną cielesnej powłoki. Duchy należące do wszystkich kategorii mogą się manifestować, dlatego też ich komunikaty są naznaczone zarówno wiedzą, jak i niewiedzą, moralną wyższością oraz niższością. I właśnie celem przekazywanych tu uwag jest umożliwienie Czytelnikowi dokonywania rozróżnienia między tym, co prawdziwe i fałszywe, co dobre i złe.” Kardec wyraźnie podkreśla, że każdy przekaz z zaświatów powinien być dogłębnie analizowany. Duchy, podobnie jak ludzie, mają różną wiedzę – nie brak tych, które w jakimś temacie są ignorantami, ale z zacięciem będą chciały się nań wypowiadać. Program na temat projektu Cheops, który mieliśmy okazję zobaczyć wczoraj w telewizji, wyraźnie pokazuje, że projekt ten został utworzony raczej nie po to, by zgłębiać tajniki świata duchów, czy tajemnice naszego świata. Wydaje się, że chodzi tu o pewien sposób na życie, na zarobienie dodatkowych pieniędzy – niestety, jak wszystko na to wskazuje, kosztem ludzi. Czy znaczy to, że medium współpracujące z tym projektem oszukuje ludzi? Niekoniecznie. Byłbym daleki od ferowania takich wyroków. Być może osoba ta ma rzeczywiście zdolności medialne – jest po prostu jedynie pod wpływem duchów niższych, które nią manipulują i wykorzystują ją do swoich niecnych zamiarów. Być może zamiast na ataki i oskarżenia o sekciarstwo, zasługuje na pomoc? Nie miałem okazji poznać tego medium osobiście – ciężko mi więc wydawać jakiekolwiek osądy. Zresztą, czy miałbym do nich prawo? Nie budzi ono jednak mojego zaufania przede wszystkim przez fakt pobierania pieniędzy za swoje usługi (tzw. prywatne sesje). Gdy współpraca z zaświatami przeradza się w biznes, Duchy wyższe, na których obecności moglibyśmy skorzystać, oddalają się i zostawiają pole Duchom niższym chętnym do tego, by wykorzystywać naszą naiwność. W momencie, gdy wokół seansów spirytystycznych zaczyna przewijać się temat finansów, tracę całkowicie zainteresowanie takim medium. Owszem, raz na jakiś czas, może ono otrzymać sensowne przekazy, ale oddzielanie ziarna od zaświatowych bzdur może zająć niekiedy długie godziny. Ludzi, którzy zawiedli się projektem Cheops, chciałbym jednak pocieszyć. Na szczęście spirytyzm jest doskonałą alternatywą dla tych, którzy chcą dowiedzieć się czegoś więcej o Duchach, o życiu po śmierci… Na stronach książek spirytystycznych nie znajdziemy przepowiedni, czy sensacyjnych informacji. Nie ma tu przekazów o zaginionych skarbach, które mogą uratować ludzkość, o planecie Nibiru, czymkolwiek by ona nie była. Jest za to duża doza rzetelnej informacji na temat tego, kim jesteśmy, skąd przychodzimy i dokąd zmierzamy. Dzięki spirytyzmowi dowiadujemy się też, jaki jest sens cierpienia, a także to, że tak naprawdę w życiu najważniejsza są miłość, życzliwość i szacunek dla innych ludzi. A to przecież najważniejsze. Telepatia „Niedostrzegalne przekazywanie myśli”: tego określenia użył Allan Kardec (1804-1869), aby określić zjawisko „telepatii”, jako że termin ten prawdopodobnie nie istniał, gdy wydawana była Księga Duchów (1857); został wprowadzony przez Frederica W.H. Myersa (1843-1901) w 1882 roku i przyjęty w pracach Society for Psychical Research z Londynu. Myers, uznawany za jednego z twórców nowoczesnej psychologii i psychiatrii, określił telepatię w sposób następujący: „Jako telepatię rozumiem fakt przekazywania myśli i odczuć przez Ducha danej osoby komuś innemu, gdy nie wypowiadane jest ani jedno słowo, zapisany choć jeden wyraz, czy wykonany jakikolwiek znak. Duchy, odpowiadając na zapytanie Kardeca, określają ją jako „ludzką telegrafię” i przepowiadają, że „[…] będzie kiedyś powszechnym sposobem komunikowania się„2 Do telepatii może dojść, gdy Duch jest w stanie snu, lub gdy jest przebudzony. Zachodzi pomiędzy duchami wcielonymi, pomiędzy duchami przebywającymi poza ciałem, a możliwe jest także porozumiewanie się w ten sposób pomiędzy duchami przebywającymi na ziemi, a tymi, które są w zaświatach. Zależy jedynie od synchronizacji między duchami, albo typu myśli, którą one tworzą. Bez myśli – źródła przyczynowego zjawisk spirytystycznych, zjawiska, dzięki któremu Duch ma siłę twórczą i nawiązuje kontakt z innymi istotami – nie byłoby telepatii. Myśl powstaje nie w mózgu, czy fizycznymi ciele, ale w Duchu, którego niektórzy nazywają umysłem (psyche z języka greckiego), który działa na zasadzie odbiornika, pewnego rodzaju potężnej anteny. Bez Ducha, czy duszy, jak doskonale wyrazili to nasi przyjaciele z zaświatów, ciało byłoby zaledwie: „pozbawioną 3 inteligencji masą mięsa […]”. Myśl nie jest iluzorycznym zjawiskiem, jak zwykli jesteśmy ją sobie wyobrażać; jest bardzo realna. Jest „delikatną i 4 niewyczerpalną silłą Ducha„ . Myśleć znaczy promieniować… Kiedy myślimy, tworzymy „[…] infracząsteczki, czy też […] linię sił świata nadatomowego, tworzącą prądy dobra lub zła, wielkości lub dekadencji, życia lub śmierci, zależne od siły woli, która emanuje je na zewnątrz i nimi kieruje.[…]” 5 . Dlatego też myśl może być naszymi skrzydłami wyzwolenia, albo naszym więzieniem. Jesteśmy bowiem tym, co myślimy. Duch Andre Luiz w wielu swoich książkach opowiada o „materii umysłowej” niskiej jakości, która dominuje w ziemskiej psychosferze, a jest produktem przekazywania na zewnątrz myśli przez ludzi, życjących na naszym, wciąż zacofanym moralnie, globie. W jednym z tych dzieł otrzymujemy następujące wskazówki, które pojawiają się w dialogu między dwoma Duchami odwiedzającymi jedno z dużych, ziemskich miast: „– Widzicie te ciemne plamy na miejskiej alei? […] -To chmury rozmaitych bakterii. Płyną w powietrzu prawie zawsze w zwartych grupach i przyciągane są przez energie, które są z nimi zsynchronizowane. Spójrzcie na te wzory, które tworzy cień… […] To sfery niższej materii umysłowej, materii, która wysyłana jest w przestrzeń bez przerwy przez pewne rodzaje osób.„6 Jako że jesteśmy świadomi tego, że myśl ma moc twórczą, te informacje nie wywołują w nas zdziwienia. Rozumiemy dzięki temu sens słów: „[…] kto myśli, oddziaływuje na inne miejsca […]”7. Wiele naukowych doświadczeń wykazało już realność myśli i możliwość przekazywania ich teleepatycznie, to znaczy bez udziału organów mowy, pisam, czy innego widocznego sposobu komunikacji. Gdy przyjrzymy się sobie nieco lepiej, stwierdzimy, że często wykorzystujemy tę zdolność, nawet tego nie zauważając, w sposób zupełnie nieświadomy. Kardec zapytał w tym temacie przedstawicieli zaświatów: „Jak porozumiewają się między sobą Duchy?”. Oto odpowiedź, którą otrzymał: „Widzą się i rozumieją; mowa ma charakter materialny; wyraża ona ducha. Wszechobecny fluid pozwala na istnienie między Duchami stałej komunikacji; jest on czynnikiem służącym przenoszeniu myśli, podobnie jak u was powetrze pozwala nieść się głosowi; istnieje też coś w rodzaju powszechnego telegrafu, który łącząc ze sobą wszystkie światy, pozwala Duchom na kontakty jednego świata z drugim.„8 Léon Denis (1846-1927), propagator Spirytyzmu i kontynuator dzieła zapoczątkowanego przez Kardeca, określa zjawisko telepatii jako: „odosobnione jeszcze kiełki wyższego życia na łonie ludzkości„.9 „Działanie telepatii nie zna granic; pokonuje wszelkie przeszkody i łączy żyjących na Ziemi i z tym, którzy żyją w przestrzeni, świat widzialny ze światami niewidzialnymi, człowieka z Bogiem; łączy je w sposób bezpośredni, bardzo osobisty. Sposoby komunikacji, które dzięki niej poznajemy, stanowią podstawę związków społecznych między Duchami, ich naturalny sposób przekazywania myśli i odczuć […] Myśl i siła woli są doskonałymi narzędziami, dzieki którym może zmienić wszystko w nas i wokół nas. Miejmy więc tylko wspaniałomyślne i czyste myśli; dążmy do tego, co wielkie, szlachetne i piękne. Powoli zaczniemy odczuwać, jak zmienia się nasze ja, a w krok za nim wszystkie warstwy społeczeństwa, cała planeta i ludzkość! I w tym naszym pięciu się w górę zrozumiemy i nauczymy się lepiej wykorzystywać więzy, które łączą wszystkie istoty. […]”9 Nie możemy nie zacytować tutaj modlitwy, którą Denis przytacza jako jeden z najlepszych wyrazów telepatii: „Modlitwa to wezwanie; przy jej pomocy nawiązuje się myślowy kontakt z istotą, do której się zwraca. […] Spirytyzm wyjaśnia działanie modlitwy, ukazując sposób przesyłania myśli, czy to w sytuacji, gdy istota, do której się modlimy przybywa na nasze wezwanie; czy gdy nasza myśl wznosi się do niej. Aby zdać sobie sprawę co się dzieje w takiej sytuacji, należy sobie wyobrazić, że wszystkie istoty wcielone i wolne od ciał zanurzone są w powszechnym fluidzie, który wypełnia przestrzeń, podobnie jak u nas atmosfera. Do tego fluidu trafia impuls czyjejś woli; jest on jakby nośnikiem myśli, podobnie jak powietrze jest nośnikiem dźwięku – z tą tylko różnicą, że wibracje powietrza są ograniczone, zaś wibracje powszechnego fluidu roznoszą się nieskończenie. Gdy więc czyjaś myśl zostanie skierowana do jakiejś istoty – obojętnie: na Ziemi lub w przestrzeni, wcielonej lub wolnej od ciała – to między nimi pojawia się napięcie fluidu, umożliwiające przeniesienie myśli na podobnej zasadzie, jak powietrze przenosi dźwięk. Energia tego napięcia zależy od tej myśli i woli. W ten sposób modlitwy są słyszane przez Duchy gdziekolwiek by się znajdowały; Duchy komunikują się między sobą; inspirują nas i na odległość nawiązują kontakty z wcielonymi.„10 Podumujmy. Podstawy telepatii zbudowane są na synchronizacji umysłów ludzi, którzy myślą lub przekazują energię na tych samych falach i nie jest istotne, czy są oni wcieleni, czy przebywają w zaświatach. Gdy myślimy, wysyłamy fale umysłowe, które mogą być przesyłane na tej samej częstotliwości, na której nadają inne Duchy. Zależy to od stopnia bliskości, czy podobnych zamierzeń między istotami, które myślą. Telepatia, jako umiejętność bezpośredniego przekazywania myśli, pewnego dnia będzie wykorzystywana przez całą ludzkość na Ziemi, kiedy osiągniemy wyższy poziom rozwoju. Będziemy mogli wówczas czytać w umysłach innych ludzi bez żadnego zażenowania czy obawy, zupełnie jak by to była otwarta księga. Nie będziemy mogli ukryć przed nikim naszych myśli.11 Ten czas jest jeszcze bardzo odległy, jednakże nic nie stoi na przeszkodzie byśmy już teraz rozpoczęli wysiłek, by stawać się lepszymi ludźmi. Jesteśmy bowiem jeszcze bardziej świadomi naszych obowiązków. Dzięki temu w przyszłości będziemy mogli wykorzystywać w pełni nasze zdolności, które świadczą o wyższych uczuciach. Oceńmy jakość naszych tworów myślowych. Jaki rodzaj myśli wysyłamy w świat? Czy myśli te wspomagają ziemską psychosferę, czy ją niszczą? Pamiętając o tym, by zastanowić się nad odpowiedzią na powyższe pytania, zakończmy ten skromny artykuł przekazem z zaświatów przypisywanym anonimowemu poecie, a który ma dla nas, Duchów, które wciąż się uczą, ogromne znaczenie: „Pilnujmy naszych myśli, bo one przekształcą się w nasze słowa. Pilnujmy naszych myśli, bo one przekształcą się w nasze czyny. Pilnujmy naszych czynów, bo one przekształcą się w nasze przyzwyczajenia. Pilnujmy naszych przyzywczajeń, bo one ukształtują nasz charakter. Pilnujmy naszego charakteru, bo on ukształtuje nasze PRZEZNACZENIE.”12 Christiano Torchi, artykuł z czasopisma Reformador, nr 2155, październik 2008 PRZYPISY 1 BORGES, A. Merci Spada, Doktryna spirytystyczna w czasie i przestrzeni. 800 specjalistycznych określeń 2 KARDEC, Allan, Księga Mediów, część druga, rozdział XXV, punkt 285 3 KARDEC, Allan, Księga Duchów, część druga, rozdział II, pytanie 136b 4 XAVIER, Francisco C.; VIEIRA, Waldo, Mechanizmy medialności, autor duchowy: Andre Luiz 5 XAVIER, Francisco C., Przewodnik, autor duchowy: Emmanuel 6 XAVIER, Francisco C., Posłańcy, autor duchowy: Andre Luiz 7 XAVIER, Francisco C., Nasz Dom, autor duchowy: Andre Luiz 8 KARDEC, Allan, Księga Duchów, część druga, rozdział VI, pytanie 282 9 DENIS, Léon, Kwestia istnienia, przeznaczenia i bólu, część pierwsza, rozdział VI 10 KARDEC, Allan, Ewangelia według spirytyzmu, rozdział XXVII, punkty 9 i 10 11 KARDEC, Allan, Księga Duchów, część druga, rozdział VI, pytanie 283 12 TORCHI, Christiano, Spirytyzm z Kardekiem krok po kroku, rozdział 9 Reinkarnacja Pewnik o reinkarnacji, jak twierdzą niektóre osoby, nie jest niczym nowym; przywrócił go do życia Pitagoras. Nigdy nie twierdziliśmy, że teoria spirytystyczna jest nowoczesnym wynalazkiem; spirytyzm stanowiąc prawo natury, musiał istnieć od zarania dziejów, a my nieustannie staramy się dowieść, że jego ślady odnajduje się w najdawniejszych czasach starożytnych. Pitagoras, jak wiadomo, nie jest twórcą systemu metempsychozy; zaczerpnął go od filozofów hinduskich i od Egipcjan, wśród których funkcjonował on od niepamiętnych czasów. Idea transmigracji dusz była więc popularnym wierzeniem, uznawanym przez najbardziej szanowane osoby. W jaki sposób się pojawiła? Dzięki objawieniu czy intuicji? Tego nie wiemy, lecz jak by nie było, żadna idea nie trwa przez wieki i nie jest akceptowana przez inteligentne elity, jeżeli nie opiera się na poważnych podstawach. Starożytność tej teorii byłaby więc raczej dowodem przemawiającym na korzyść, niż zarzutem. Jakkolwiek – co dobrze wiadomo – między metempsychozą a nowoczesną teorią reinkarnacji istnieje ta ogromna różnica, że Duchy stanowczo odrzucają możliwość transmigracji duszy ludzkiej w ciała zwierząt i odwrotnie. Duchy, wykładając teorię o wielości istnień cielesnych, powracają więc do koncepcji zrodzonej w pierwszych wiekach istnienia świata, która przetrwała do naszych dni, jako wewnętrzne przekonanie wielu osób; ukazują ją jednak z racjonalniejszego punktu widzenia, w sposób bardziej odpowiadający ewolucyjnemu prawu natury, pozostający w większej harmonii z mądrością Stwórcy, pozbawiając ją wszelkich elementów przesądu. Wypada zauważyć, że w ostatnim czasie nie tylko ta książka mówi na ten temat: jeszcze przed jej opublikowaniem, w różnych miejscach otrzymano wiele komunikatów o tej samej wymowie, a ich liczba od tej pory znacząco wzrosła. Natomiast, być może, warto byłoby zbadać, dlaczego nie wszystkie Duchy zgadzają się w tym względzie; powrócimy do tego później. Rozpatrzmy tę sprawę z innego punktu widzenia, abstrahując od jakiejkolwiek interwencji Duchów; odsuńmy je na chwilę na bok; załóżmy, że teoria ta nie została przez nie stworzona; przyjmijmy nawet, że nigdy nie wystąpił problem Duchów. Pozostańmy przez chwilę na neutralnym gruncie, przyjmując w tym samym stopniu prawdopodobieństwo słuszności jednej i drugiej koncepcji: tej o wielości oraz tej o jedyności istnień cielesnych – i rozważmy, w kierunku której doprowadzi nas rozum i nasze własne dobro. Niektóre osoby odrzucają ideę reinkarnacji tylko z tego jedynego powodu, że wystarczająco dosyć mają jednego istnienia i nie chciałyby rozpoczynać podobnego; już sama myśl o ponownym pojawieniu się na Ziemi doprowadza je do furii. Możemy więc je tylko zapytać, czy uważają, że Bóg porządkując wszechświat, brał pod uwagę ich punkt widzenia i rady. Pozostaje więc alternatywa – albo reinkarnacja istnieje, albo nie; jeśli istnieje, nie ma co się jej sprzeciwiać, należy się tylko podporządkować – Bóg bowiem nikogo nie będzie prosić o pozwolenie. Podobnie by było, gdyby chory powiedział: „Dziś cierpiałem już wystarczająco, jutro już nie chcę cierpieć”. I choćby nie wiadomo jak kiepski miał nastrój, to następnego dnia oraz później i tak przyjdzie mu cierpieć tak długo, aż wyzdrowieje; tak więc, jeśli ludzie ci będą musieli odrodzić się do życia cielesnego, to się odrodzą, wcielą się ponownie; będą musieli się podporządkować, jak dziecko, które nie chce iść do szkoły, lub jak przestępca skazany na karę więzienia – po prostu będą musieli przez to przejść. Tego typu zarzuty są zbyt naiwne, by poważnie je analizować. Przy okazji jednak powiemy tym osobom, aby je uspokoić, że spirytystyczna teoria reinkarnacji wcale nie jest taka straszna, jak im się wydaje, i jeśli zbadałyby ją dogłębnie, to wcale nie byłyby takie przerażone; osoby te dowiedziałyby się, że warunki nowego istnienia zależą od nich: będzie ono szczęśliwe lub nieszczęśliwe w zależności od tego, co tutaj uczynią, i że będą mogły wznieść się ponad dotychczasowe życie tak wysoko, że już nie będą musiały się obawiać ponownego zanurzenia w bagnie. Przypuśćmy teraz, że rozmawiamy z osobami, które wierzą w jakąkolwiek przyszłość po śmierci, nie zaś z tymi, dla których perspektywą jest nicość lub które chciałyby rozsiać swe dusze po całym wszechświecie, bez indywidualności, jak krople deszczu w oceanie – co znaczyłoby mniej więcej to samo. Jeśli wierzycie w jakąkolwiek przyszłość, nie sądzicie z pewnością, że będzie ona jednakowa dla wszystkich; w przeciwnym bowiem wypadku czemu miałaby służyć? Po co się w takim razie ograniczać? Dlaczego by nie zaspokoić wszystkich żądz, zachcianek, nawet kosztem innych, jeśli nie miałoby być nam później ani lepiej, ani gorzej? Może jednak sądzicie, że przyszłość ta będzie mniej lub bardziej szczęśliwa lub nieszczęśliwa, w zależności od tego, co uczynimy za życia; pragniecie więc być szczęśliwymi w najwyższym z możliwych stopniu – tym bardziej że miałoby to trwać wiecznie? Czy przypadkiem nie pretendujecie, by być ludźmi najdoskonalszymi, jacy kiedykolwiek istnieli na Ziemi, którzy uzyskali prawo do najwyższego szczęścia wybranych? Nie. Twierdzicie jednak, że istnieją ludzie, którzy znaczą więcej od was i którzy mają prawo do lepszego miejsca, choć i wy będziecie wśród wyróżnionych. Otóż to! Proszę w myślach na chwilę postawić się w sytuacji przeciętnej osoby – jakby to was dotyczyło – i wyobrazić sobie, że ktoś mówi wam: „Cierpicie, nie jesteście tak szczęśliwi, jak moglibyście być, podczas gdy obok was są osoby, którym nic nie zakłóca szczęścia – czy chcielibyście się z nimi zamienić?” Oczywiście – odpowiecie – co należy zrobić? Bardzo niewiele; zacznijcie od początku to, co zrobiliście źle, i postarajcie się o lepsze rozwiązanie. Czy wahalibyście się zgodzić, nawet za cenę wielu istnień pełnych prób? Dokonajmy bardziej prozaicznego porównania. Jeśli człowiekowi, który wprawdzie nie żyje w całkowitej nędzy, lecz odczuwa brak środków do życia, powiedziano by: „Oto niezmierne bogactwo, możesz z niego skorzystać, ale w tym celu trzeba ciężko pracować przez minutę”. Nawet jeśli byłby najbardziej leniwą osobą na całym świecie, bez wahania by odparł: „Popracujmy minutę, dwie minuty, nawet godzinę, jeśli trzeba; czym bowiem one są, jeśli dzięki temu mam do końca życia opływać w dostatki?” Podobnie, czymże jest czas cielesnego istnienia wobec wieczności? Nie minutą i nawet nie sekundą. Słyszeliśmy także o takim rozumowaniu: Bóg, który jest nieskończenie dobry, nie może narzucać człowiekowi powtórnego przeżywania serii nieszczęść i kłopotów. Czy przypadkiem nie wynika z tego, że skazywanie człowieka na wieczne potępienie za kilka chwil błędów miałoby być mniej okrutne, niż danie mu możliwości ich naprawienia? „Dwóch przedsiębiorców miało po jednym pracowniku, którzy mogliby ubiegać się o status partnera. Pewnego razu jednak obaj popełnili jakiś błąd, za co zasłużyli, by zwolniono ich z pracy. Jeden z przedsiębiorców wyrzucił swego pracownika, mimo jego próśb, i ten nie znalazłszy środków do życia, umarł z nędzy. Drugi powiedział swojemu: Dziś doprowadziłeś do straty, jesteś mi winien odszkodowanie; pozwalam ci jednak rozpocząć wszystko od początku; postaraj się wszystko naprawić, a nie zwolnię cię i nadal będziesz mógł ubiegać się o status, który ci obiecałem”. Czy trzeba jeszcze pytać, który z tych dwóch przedsiębiorców był bardziej ludzki? Czy Bóg – uosobienie miłosierdzia – mógłby być bardziej nieprzejednany niż człowiek? Sama myśl, że nasz los jest na wieczność określony przez kilka lat prób – i podobnie, że nigdy nie doczekamy się osiągnięcia doskonałości na Ziemi, jest rozpaczliwa; podczas gdy idea o przeciwnej wymowie niesie pociechę: daje nam nadzieję. Tak więc nie opowiadając się za ani przeciw istnieniu wielości istnień, bez uznawania tej czy innej hipotezy, twierdzimy po prostu, że gdybyśmy mieli wybór, to nie znalazłaby się ani jedna osoba, która wolałaby wyrok bez możliwości apelacji. Pewien filozof powiedział, że jeśli Bóg by nie istniał, to należałoby go wymyśleć dla dobra ludzkości1; to samo można by powiedzieć o wielości istnień. Jednak – jak już stwierdziliśmy – Bóg nie pyta nas o pozwolenie; nie bierze pod uwagę naszego widzimisię; a więc jest tak albo inaczej; rozważmy wobec tego, jakie są możliwości, i podejdźmy do sprawy z innego punktu widzenia, wyłącznie w kontekście rozważań filozoficznych, nadal abstrahując od nauk Duchów. Jeśli nie ma reinkarnacji, to istnieje tylko jedno życie cielesne – to oczywiste; jeśli nasze obecne cielesne istnienie jest jedynym, to dusza każdego człowieka jest tworzona w momencie jego powstania – chyba że przyjmie się, iż istniała wcześniej, chociaż i ten jej stan byłby już wszak jakąś formą bytu. Nie ma innej możliwości: albo dusza istniała, albo nie istniała przed ciałem; a jeżeli istniała, to w jakim stanie? Czy była świadoma samej siebie, czy też nie? Jeśli nie była świadoma, to prawie tak, jakby nie istniała; jeśli miała swą indywidualność, to czy mogła ulegać przemianom, czy też nie? W jednym i w drugim przypadku: w jakim stanie była, gdy dostała się do ciała? Zakładając w oparciu o potoczne wierzenia, że dusza rodzi się wraz z ciałem lub – co sprowadza się do tego samego – iż przed wcieleniem charakteryzują ją tylko negatywne cechy, postawmy następujące pytania: 1. Dlaczego dusza przejawia tak różne zdolności i tak niezależne idee od tych przekazywanych w ramach wychowania? 2. Skąd u niektórych małych dzieci biorą się nadzwyczajne uzdolnienia w dziedzinie sztuki lub jakiejś dyscypliny naukowej, podczas gdy u innych są one żadne lub przeciętne przez całe życie? 3. Skąd biorą się u jednych wrodzone idee, podczas gdy u innych ich brak? 4. Skąd biorą się u niektórych dzieci te podświadome skłonności do zła lub dobra, to przyrodzone poczucie własnej wartości lub niższości, kontrastujące ze środowiskiem, w którym się urodziły? 5. Dlaczego wśród ludzi, mimo podobnego wychowania, jedni są lepiej rozwinięci, a inni gorzej? 6. Dlaczego istnieją ludzie prymitywni i cywilizowani? Dlaczego jeśli weźmiecie hotentockiego noworodka i wykształcicie go w naszych najbardziej renomowanych liceach, to nigdy nie zrobicie z niego osoby pokroju Laplace’a, czy Newtona? Pytamy, czy jest jakaś filozofia lub teozofia, która mogłaby wyjaśnić te problemy? Albo dusze w chwili swych narodzin są równe, albo nie są równe – w to nie możemy wątpić. Jeśli są równe, to skąd biorą się tak różne zdolności? Padnie odpowiedź, że to zależy od organizmu? Lecz byłaby to koncepcja najpotworniejsza i najbardziej niemoralna. Człowiek miałby być tylko machiną3, zabawką uczynioną z materii; nie odpowiadałby za swoje czyny; mógłby wszystko zrzucić na swe niedostatki fizyczne. Jeśli zaś dusze nie są równe, to dlatego, że Bóg je takimi stworzył; dlaczego jednak niektórym miałby przyznawać od urodzenia lepszą pozycję? Czy takie stronnicze postępowanie jest zgodne z Jego sprawiedliwością i miłością, którą obdarza wszystkie swoje stworzenia? Przeciwstawmy natomiast powyższemu możliwość następowania po sobie kolejnych progresywnych istnień, a wszystko się rozjaśni. Rodzący się ludzie przynoszą na świat intuicyjne wspomnienie tego, co już osiągnęli; jedni są słabiej, inni lepiej rozwinięci, w zależności od tego, czy są mniej lub bardziej oddaleni od punktu wyjścia: to zupełnie tak samo, jak podczas zebrania osób w różnym wieku – każdą z nich charakteryzuje stopień rozwoju proporcjonalny do wieku; poszczególne istnienia zaś będą dla duszy tym, czym są kolejne lata w życiu cielesnym. Zgromadźcie jednego dnia tysiąc osób w wieku od roku do osiemdziesięciu lat; wyobraźcie sobie, że na dni, które upłynęły, opadła jakaś zasłona, a wy w waszej niewiedzy sądzicie, że wszyscy oni urodzili się tego samego dnia: i wtedy naturalnie zapytacie się, jak to jest, że jedni są duzi, a drudzy mali; jedni są starzy, a drudzy młodzi; jedni posiadają wiedzę, drudzy zaś nie wiedzą nic. Jednak gdy zakrywająca wszystko zasłona uniesie się, gdy dowiecie się, że każdy z nich urodził się odpowiednio wcześnie, wszystko wam się rozjaśni. Bóg w swej sprawiedliwości nie mógł stworzyć dusz mniej i bardziej doskonałych; jednak dzięki stwierdzeniu wielości istnień, zauważane przez nas różnice w żaden sposób nie kłócą się z zasadą sprawiedliwości: po prostu my widzimy to, co jest teraz, a nie widzimy przeszłości. Czy to rozumowanie opiera się na jakiejś teorii, czy bezpodstawnym przypuszczeniu? Nie; wychodzimy tu od oczywistego, niepodważalnego faktu: różnorodności uzdolnień oraz stopni rozwoju intelektualnego i moralnego – i uważamy, że faktu tego nie wyjaśnia żadna z dotychczas znanych teorii; tymczasem inna teoria pozwala to wyjaśnić w sposób prosty, naturalny i logiczny. Czy wobec tego rozsądniej jest preferować teorie, które nie wyjaśniają, od tej, która problem wyjaśnia? W przypadku pytania szóstego, padnie z pewnością stwierdzenie, że Hotentoci to rasa prymitywna: wobec tego może lepiej zapytać, czy Hotentot jest człowiekiem, czy też nie? Jeśli jest człowiekiem, to dlaczego Bóg wydziedziczył jego i jego współplemieńców z przywilejów przyznanych rasie kaukaskiej? A jeśli nie jest człowiekiem, to dlaczego chce się z niego zrobić chrześcijanina? Teoria spirytystyczna wykracza poza to wszystko; w jej świetle nie ma różnych rodzajów ludzi – są tylko ludzie, których dusze są mniej lub więcej rozwinięte, lecz wszystkie mogą się rozwijać: czyż nie jest to bardziej zgodne z Bożą sprawiedliwością? Rozpatrzyliśmy sytuację duszy w przeszłości i w jej stanie obecnym; jeśli zastanawialibyśmy się nad jej przyszłością, to napotkalibyśmy podobne problemy. 1. Jeśli wyłącznie nasze obecne istnienie miałoby decydować o naszym losie w przyszłości, to jaka w tym kontekście byłaby pozycja człowieka dzikiego w porównaniu z pozycją osoby cywilizowanej? Czy byliby na tym samym poziomie, czy też od wiecznego szczęścia dzieliłyby ich różne dystansy? 2. Czy człowiek, który pracował nad sobą przez całe swoje życie, by się poprawić, ma być traktowany tak samo jak ktoś, kto w ogóle się nie rozwinął – nie z własnej winy, lecz z braku czasu i możliwości do rozwoju? 3. Czy człowiek, który uczynił zło, bo nie był w stanie się wykształcić, ma zostać postawiony przed faktem dokonanym wskutek spraw od niego niezależnych? 4. Pracuje się, by ludzi wykształcić, wychować, ucywilizować; lecz na jednego, którego się wyuczy, przypadają miliony takich, którzy umierają każdego dnia, zanim jeszcze światło wiedzy do nich dotrze; jaki będzie ich los? Czy zostaną potępieni? A jeśli nie, to cóż takiego uczynili, by przyznać im tę samą pozycję, co pozostałym? 5. Jaki jest los dzieci, które umierają w młodym wieku, nie dostąpiwszy okazji czynienia ani dobra, ani zła? Jeśli są wśród wybranych, to dlaczego dostępują tego przywileju, jeśli nie zrobiły nic, by nań zasłużyć? Dzięki jakiemu przywilejowi wyzwolono je od życiowych rozterek? Czy istnieje teoria, która mogłaby dać odpowiedzi na te pytania? Tymczasem ujmijcie je w kontekście kolejnych istnień, a wszystko wyjaśni się zgodnie z Bożą sprawiedliwością. To, czego nie można było uczynić w jednym życiu, zrobi się w drugim; w ten sposób nikt nie wymknie się prawu rozwoju, każdy uzyska nagrodę odpowiednio do jego rzeczywistej zasługi i nikt nie zostanie pozbawiony możliwości dostąpienia najwyższego szczęścia, do którego może stopniowo zdążać – bez względu na to, jak poważne byłyby napotykane na drodze przeszkody. Podobne pytania można by mnożyć w nieskończoność, bowiem problemy natury psychologicznej czy moralnej, które nie znajdują swego rozwiązania poza teorią o wielości istnień, są niezliczone; my ograniczyliśmy się tylko do tych najogólniejszych. Jakby jednak nie było, rzec można, że teoria o reinkarnacji w żaden sposób nie może być zaakceptowana przez Kościół; byłby to bowiem przewrót w religii. Ale nie ten problem nas teraz interesuje; wystarczy, że okazało się, iż teoria ta jest w najwyższym stopniu moralna i racjonalna. A jako moralna i racjonalna nie może kłócić się z religią proklamowaną przez Boga będącego par excellence dobrocią i rozsądkiem. Cóż stałoby się z religią, gdyby mimo powszechnego przekonania i dowodów naukowych, przeczyła faktom i wykluczała z grona wyznawców osoby nie wierzące w ruchy Słońca i sześć dni stworzenia? Na jakie zaufanie by zasługiwała i jakim poważaniem wśród wykształconych społeczeństw cieszyłaby się religia oparta na jawnych błędach, prezentowanych jako prawdy wiary? Gdy więc odpowiednie fakty zostały ujawnione, Kościół mądrze ustąpił wobec ich oczywistości. Jeśli by więc zostało dowiedzione, że niektóre istniejące rzeczy nie są możliwe bez reinkarnacji, jeśli niektóre elementy dogmatu nie mogą być wytłumaczone inaczej jak tylko w ten sposób – to trzeba będzie przyznać rację i uznać, że sprzeczność między tą teorią a dogmatami jest tylko pozorna. Nieco dalej wykażemy, że religia jest tej koncepcji bliższa, niż by się to mogło wydawać, i że nie ucierpi bardziej, niż gdy odkryto ruch Ziemi i okresy geologiczne, co na pierwszy rzut oka zdawało się przeczyć świętym pismom. Poza tym istota reinkarnacji przewija się w wielu ustępach Pisma Świętego, a już szczególnie jasno została ujęta w następującym fragmencie Ewangelii: „A gdy schodzili z góry, przykazał im Jezus, mówiąc: Nikomu nie mówcie o tym widzeniu, aż Syn Człowieczy zostanie wskrzeszony z martwych. I pytali go uczniowie, mówiąc: Czemu więc uczeni w Piśmie powiadają, że wpierw ma przyjść Eliasz? A On, odpowiadając, rzekł: Eliasz przyjdzie i wszystko odnowi. Lecz powiadam wam, że Eliasz już przyszedł i nie poznali go, ale zrobili z nim, co chcieli. Tak i Syn Człowieczy ucierpi od nich. Wtedy zrozumieli uczniowie, że mówił do nich o Janie Chrzcicielu„. (Ewangelia św. Mateusza, rozdz. XVII). Skoro Jan Chrzciciel był Eliaszem, miała więc miejsce reinkarnacja Ducha lub duszy Eliasza w ciało Jana Chrzciciela. Zresztą bez względu na to, co sądzi się o reinkarnacji – czy teorię tę akceptuje się, czy odrzuca, wypada się jej podporządkować, skoro jest słuszna – nawet jeśli kłóci się z powszechną wiarą; najważniejsze jest jednak, że całe nauczanie Duchów jest idealnie utrzymane w duchu chrześcijańskim; opiera się na nieśmiertelności duszy, na grzechach i przyszłej nagrodzie, na Bożej sprawiedliwości, wolnej woli człowieka, moralności Chrystusa; nie ma w nim więc nic antyreligijnego. Rozumowaliśmy dotąd – jak to już stwierdziliśmy – abstrahując od teorii spirytystycznej, która dla niektórych osób nie ma wartości. Jeśli jednak, podobnie jak wiele osób, przyjęliśmy teorię o wielości istnień, to nie dlatego, że pochodzi od Duchów, lecz dlatego, że wydała się nam najbardziej logiczna – i tylko ona rozwiązuje jak dotąd nie rozwiązane problemy. Podobnie zaakceptowalibyśmy ją i nie zawahalibyśmy się przed rezygnacją z własnych poglądów w przypadku, gdyby pochodziła od jakiegoś zwykłego śmiertelnika; od chwili, gdy został wykazany błąd, nasza ambicja może więcej stracić niż zyskać, gdy uporczywie wypowiadamy się na jego korzyść. Gdyby jednak teoria ta wydawała się nam sprzeczna ze zdrowym rozsądkiem, to odrzucilibyśmy ją podobnie jak wiele innych fałszywych teorii, nawet jeśli pochodziłaby od Duchów; z doświadczenia bowiem wiemy, że nie należy ślepo przyjmować wszystkiego, co od nich pochodzi – podobnie jak nie przyjmuje się wszystkiego, co pochodzi od ludzi. Jej pierwsza ważna cecha to według nas logiczność; druga to oparcie w faktach; faktach sprawdzalnych i – można by rzec – namacalnych, których uważne i przemyślane zbadanie może przekonać kogokolwiek, kto zada sobie trud cierpliwej i stanowczej obserwacji – w faktach, których oczywistość jest niezaprzeczalna. Gdy fakty te zostaną upowszechnione – jak na przykład te o powstaniu i ruchach Ziemi – to trzeba będzie ustąpić przed ich oczywistością, a ich przeciwnicy będą musieli uznać słabość swych zarzutów. Podsumowując – uważamy więc, że tylko teoria o wielości istnień wyjaśnia to, czego bez niej wyjaśnić się nie da; że zawiera ona potężny ładunek pociechy i jest zgodna z najbardziej rygorystyczną sprawiedliwością; dla człowieka zaś stanowi symboliczną pomocną dłoń, którą Bóg wyciąga do niego w swym miłosierdziu. Nawet słowa Jezusa nie dopuszczają w tym względzie wątpliwości. Oto, co można przeczytać w Ewangelii według świętego Jana, rozdział III: „Odpowiadając, Jezus rzekł mu: Zaprawdę, zaprawdę powiadam ci, jeśli się kto nie narodzi na nowo, nie może ujrzeć Królestwa Bożego. Rzekł mu Nikodem: Jakże się może człowiek narodzić, gdy jest stary? Czyż może powtórnie wejść do łona matki swojej i urodzić się? Odpowiedział Jezus: Zaprawdę, powiadam ci, jeśli się kto nie narodzi z wody i z Ducha, nie może wejść do Królestwa Bożego. Co się narodziło z ciała, ciałem jest, a co się narodziło z Ducha, duchem jest. Nie dziw się, że ci powiedziałem: Musicie się na nowo narodzić„.