Monika Błaszczak Klasa 3 F Dialog

Transkrypt

Monika Błaszczak Klasa 3 F Dialog
Tekst wyróżniony w konkursie literackim „Kajet”, zorganizowanym w ramach 35
Sceny Młodych przez Centrum Kultury w Lublinie
Monika Błaszczak
Dialog
Ciepły, słoneczny dzień. Drzewa spokojnie i z dostojeństwem chylą swe bezlistne
jeszcze korony przed radośnie kroczącą wiosną, wnoszącą ciepło do otulonego kobiercem
zimy miasta. To wiosna rok w rok nakazuje lodowym wzorom odmalowanym na szybach
ustąpić miejsca szykowanym już przez lato gałęziom zielonego bluszczu. Gromady ptaków
powracają ze śpiewem do swoich domów, zwierzęta wybudzają się z zimowego snu, witając
radośnie tę uroczą porę roku. Wszystko powraca do życia.
Pośród tej przyrody daje się poznać skrytą między krzewami ludzką sylwetkę. Ten
przygarbiony pod ciężarem zmartwień, odziany w wyświechtany płaszcz mężczyzna,
którego narzucony niedbale na szyję kraciasty szal sięga swoimi frędzlami szarej kałuży na
chodniku, siedzi zamyślony na parkowej ławce, pochylając się
w zadumie nad swoim losem. Wiosenne słońce oświetla jego…
– Nie, nie i jeszcze raz nie!
Nie?
– Nie!
Dlaczegóż to?
– Bo mamy wiosnę! On nie może tak siedzieć. On ma się cieszyć, tańczyć, bawić!
Śmiesz mi rozkazywać? To ja tu jestem narratorem.
– No właśnie, więc zmień to! Natychmiast!
Przepraszam, chyba się nie zrozumieliśmy. Ja tworzę ten świat i ja decyduję o jego losach.
Gdybym tylko chciał, mógłbym go zniszczyć, zgnieść w drobny pył; ponownie zbudować, po czym
znowu unicestwić…! Jednak jedynym, czego pragnę, jest to, aby nikt niepożądany nie zakłócał
mojego spokoju, byłbym więc wdzięczny za nieprzeszkadzanie mi.
Wiosenne słońce oświetla jego zatroskaną twarz, przypominając mu
nieustannie o…
– Przestań!
Ach! Czyżbym wyraził się niezbyt jasno?
– Mogłabym zapytać o to samo, panie narratorze szanowny. Nie rozumiesz, że ten człowiek
nie powinien siedzieć taki smutny?
Niech ci będzie.
Wiosenne słońce oświetla jego uśmiechniętą twarz, przypominając…
– Jeszcze złote promienie.
Hę?
– „Oświetla złotymi promieniami”.
Wiosenne słońce oświetla złotymi promieniami jego uśmiechniętą twarz,
przypominając mu nieustannie o…
– „…O pysznym obiedzie, który właśnie zjadł”.
Co proszę?!
– No a o czym?
O marności ludzkiego życia, vanitas vanitatum! O wiszącym nadeń nieustannie ostrzu
śmierci!
– Ostrzu śmierci? Pff, odezwał się! Nie rozśmieszaj mnie, dobrze? Jesteś dla niego zbyt
okrutny, narratorku.
Ucisz się, proszę.
– No, wybacz, ale akurat ty w kwestii życia nie masz zbyt wiele do powiedzenia. Stoisz
tylko na półce i się kurzysz… Ludzkie troski cię nie dotykają.
Doprawdy? Myślisz, że ja się o was nie martwię? Nawet nie wiesz, co czuję, kiedy biorą
mnie do rąk coraz bardziej nieroztropne pokolenia czytelników. Boleję nad tym, co się dzieje z
waszą cywilizacją, płaczę, kiedy…
– Ach! Znowu jęczysz. My mamy większe problemy niż to, dokąd cywilizacja zmierza,
bądź poważny, okej? Na przykład co zrobić na obiad albo w co się ubrać… Poza tym pamiętaj, że
kolejne pokolenia będą czytać te twoje wypociny. My przeminiemy na tym świecie, skoro już tak to
podkreślasz, a ty będziesz trwał, więc opowiedz może jakąś radosną historię, co? Nie katuj
ludzkości smętnymi głupotami! A tego gościa w szaliku też szkoda. Wyobraź sobie – trwać przez
całą wieczność na parkowej ławce… Brr.
Mogłem się spodziewać takiej odpowiedzi. Nie zwracacie uwagi na ważne kwestie
dotyczące waszego życia, nie uświadamiacie sobie jego istoty… Dlatego też ucisz się i czytaj dalej.
Wiosenne słońce oświetla złotymi promieniami jego uśmiechniętą twarz,
przypominając mu nieustannie o bezsensie ludzkiej egzystencji. Nachylony, wpatruje się w
kafelki, którymi wyłożony jest chodnik. Snuje wielkie plany i jednocześnie karci się za to,
że daje się ponieść fantazji, zamiast racjonalnie myśleć o swojej przyszłości. Kiedy patrzy
na swoje dotychczasowe życie, kiedy rozmyśla nad perspektywami, jakie ma teraz przed
sobą, wciąż powraca do niego to przerażające uczucie, że jego żywot jest już z góry
zaplanowany, a on sam – zwykły człowiek – nie ma w nim nic do powiedzenia, że…
– To nieprawda! Bzdura! Przecież człowiek ma rozum, ma wolną wolę…! Może walczyć,
może się przeciwstawić! Jego życie zależy od jego wyborów!
Czy ty aby przypadkiem nie za dużo mówisz? To ja tu opowiadam.
– Ale to jest ważne!
Ja decyduję o tym, co jest ważne.
– „Ja”, „ja”, „ja”! Nic, tylko „ja”! Egoista!
Ja tylko…
– I znowu „ja”! A co ze mną?! Nic dla ciebie nie znaczę…?
Ach! Uciszże się! Nie przeszkadzaj mi! Idź sobie! Nie wracaj!
Siedzi zamyślony, wspominając swoje sielskie dzieciństwo, kiedy jego wyobraźnia
nie znała jeszcze żadnych ograniczeń, a on sam potrafił cieszyć się nawet z błahych rzeczy.
Jego myśli nie zaprzątały jeszcze rozważania, wewnętrzne monologi i kłótnie z samym sobą
na temat sensu życia, który w istocie za każdym razem okazywał się być niemożliwym do
odgadnięcia. Teraz chciał go poznać, chciał być kimś, chciał umieć żyć. Jednak wciąż
jedynym, czego był pewien, okazywało się to, że jego życie kiedyś dobiegnie końca…
Ekhm.
Jednak wciąż jedynym, czego był pewien, okazywało się to, że jego życie kiedyś
dobiegnie końca…!
…
I że… wisi nadeń nieustannie ostrze śmierci.
…
Ostrze śmierci…!
…
Jesteś tam?
Czytelniczko…?

Podobne dokumenty