Kardiologia – moja pasja

Transkrypt

Kardiologia – moja pasja
WYWIAD
WETERYNARIA W PRAKTYCE
Kardiologia
– moja pasja
Z dr n. wet. Magdaleną Garncarz
na temat kardiologii weterynaryjnej
rozmawia Monika Cukiernik.
Medycyna weterynaryjna była Pani
świadomym wyborem czy dziełem
przypadku?
To był w 100% świadomy wybór. Od dzieciństwa myślałam o tym, że będę lekarzem
weterynarii. Jako typowa dziewczynka
zdecydowałam się pomagać zwierzętom
po tym, gdy pewnego dnia przywlokłam
do domu skopanego przez chłopców kotka z podwórka i mogłam jedynie patrzeć,
jak cierpi. Była jednak przerwa w tych
moich planach… Jako nastolatka chciałam zostać kierowcą TIR-a (po obejrzeniu
filmu Every Which Way But Loose z Clintem Eastwoodem), a potem detektywem
(po obejrzeniu Aniołków Charliego). Szybko mi jednak przeszło.
Przez długi czas przebywała
Pani w USA. Jaka jest specyfika
weterynarii w Stanach
Zjednoczonych?
Jest to zawód szanowany, dobrze wynagradzany finansowo (porównywalnie
do zawodu lekarza medycyny ludzkiej)
i wymagający dużego poświęcenia. Poprzeczka jest postawiona bardzo wysoko, a duża, zdrowa rywalizacja (merytoryczna) pomiędzy studentami/lekarzami
pozwala na wyłonienie się najlepszych
w sektorze prywatnym oraz na uczelniach.
Co przeniosłaby Pani stamtąd
na nasz rodzimy grunt?
Myślę, że w tym pytaniu chodzi o weterynarię, bo w życiu codziennym lista jest
spora: ulice bez dziur, przyjazna obsługa w urzędach, czyste parki, gdzie można usiąść na trawce i zrobić sobie piknik... Wracając jednak do sedna sprawy
– podobają mi się rozsądne możliwości
zdobywania finansów, a następnie ich
wydawanie na potrzebne do pracy materiały czy urządzenia. Ważne są także
72
KWIECIEŃ • 4/2010
www.weterynaria.elamed.pl
uczciwość i chęć pomocy ludziom, którzy na to zasługują oraz odpowiednie wynagradzanie za dobrze wykonaną pracę.
Chodzi mi o taki stan ogólnie, a nie w wyjątkach. Teraz są to tylko wyjątki.
Co jest największym problemem
weterynarii w Polsce?
W mojej opinii – brak odpowiednich finansów (szczególnie na uczelniach), kumoterstwo, a także niezdrowa i nieuczciwa konkurencja.
Porzuciła Pani okulistykę na rzecz
kardiologii. Dlaczego?
Och, ale pytanie… Ponieważ mąż bał się
konkurencji… (śmiech). A tak naprawdę
kardiologia mnie interesowała od czasów, gdy pracowałam jako technik weterynaryjny w specjalistycznej klinice w Stanach Zjednoczonych w latach
90. XX wieku. Wtedy wspaniały i bardzo zdolny lekarz, dla którego pracowałam – dr Roger Johnson – interesował
się kardiologią i kupił sobie wówczas jeden z lepszych aparatów do echokardiografii. Godzinami stałam i trzymałam
mu psy i koty, które on badał za pomocą
tego aparatu. Tak mnie to zainspirowało,
że myśl o wykonywaniu badań echokardiograficznych mnie nie opuszczała. Musiałam sama spróbować. Zgoda profesora
Włodzimierza Klucińskiego na mój pomysł pracy doktorskiej z dziedziny echokardiografii oraz jego pomoc w zakupie
aparatu echokardiograficznego dla Wydziału Medycyny Weterynaryjnej umożliwiły mi to. A ja z tego skorzystałam.
Mimo minionych lat i wielu przeprowadzonych badań nadal jest to moja pasja,
nadal się uczę i wciąż zdobywam kolejne
ciekawe doświadczenia.
Czy pacjenci kardiologiczni
stanowią duży odsetek zwierząt
trafiających do lekarzy weterynarii?
Średnio mówi się, że ok. 10% pacjentów stanowią psy z chorobą serca, w wypadku kotów jest to ok. 5%. Oczywiście
są wahania wynikające z populacji zwie-
rząt danego rejonu (są rasy bardziej predysponowane do chorób serca, a tam,
gdzie ta rasa jest popularna, siłą rzeczy więcej psów będzie chorowało) oraz
z czynników środowiskowych, np. tam
gdzie występuje dirofilarioza sercowo-płucna, zachorowalność będzie również
większa (do nas jeszcze ta choroba nie
dotarła na stałe).
Z czym to jest związane?
Czy, podobnie jak u ludzi,
ze „stresem cywilizacyjnym”?
To ciekawe pytanie, ale tak naprawdę nie
wiem... Większość chorób serca to nabyte zmiany o charakterze degeneratywnym. Trudno powiedzieć, czy wynikają
one z przyczyn niezwiązanych z organizmem, czyli np. „stresem cywilizacyjnym”. Nie ma badań na ten temat, ale
jest to interesująca dziedzina. Na pewno
są pewne skłonności genetyczne czy też
rodzinne – wystarczy zerknąć na statystykę chorych psów. W swojej praktyce
zauważyłam pewną ciekawą skłonność,
a mianowicie: te psy, które mają chore
serca i są wyjątkowo nadpobudliwe, często lepiej znoszą chorobę i dłużej żyją, nawet w ciężkich przypadkach, w porównaniu do psów „misiów”. Czy zatem stres
u psów może być korzystny? Trzeba będzie to zbadać.
Czy pacjent kardiologiczny
to trudny pacjent?
Tak, ale podobnie jak każdy inny chory
pacjent (chorujący na nerki, wątrobę itd.)
jest dla nas wyzwaniem – chcemy tak leczyć, żeby się dobrze czuł i nie odczuwał
dolegliwości. To nie jest łatwe. Specyfika i trudność leczenia pacjenta kardiologicznego wynika z faktu, że jest to pacjent nieuleczalnie chory, podobnie jak
większość pacjentów onkologicznych.
Jesteśmy tego świadomi jako lekarze,
ale sztuką jest przedstawić tę informację
w odpowiedni sposób właścicielowi psa.
Właściciel psa nie może wyjść z gabinetu
całkowicie załamany, że pies zaraz umrze,
nie może też wyjść zadowolony, że cho-
WYWIAD
WETERYNARIA W PRAKTYCE
robę możemy zupełnie wyleczyć i wszystko będzie dobrze. Trzeba go przekonać,
że choroba jest w pewnym sensie terminalna, ale również, że zapewnimy najlepszą i najdłuższą, jak to tylko możliwe,
opiekę nad ich najukochańszym pupilem – do samego końca. A kiedy ten koniec nadejdzie, uczciwie powiemy, że już
czas…. Tak, to jest trudne.
Zastawki i rozruszniki w sercach
zwierząt to tylko amerykańska
awangarda? Jaka jest przyszłość
kardiologii inwazyjnej
w weterynarii?
Rozruszniki serca to rzeczywistość. Wystarczy psa skierować do dr Urszuli Pasławskiej. Wymiana zastawki czy nawet
anuloplastyka jest tematem trudnym
ze względu na finanse. Zabiegi tego typu
są skomplikowane, jednak udane próby
podejmowane są np. w Stanach Zjednoczonych i Japonii. Gwoli wyjaśnienia dodam, za próby udane uznaje się te, po których pacjent przeżywa. Duży sukces, jeśli
pacjent przeżywa kilka miesięcy. Są doniesienia o pojedynczych przypadkach
zwierząt żyjących rok, a nawet psa żyjącego 5 lat. Do tego typu zabiegów potrzebny
jest bardzo specjalistyczny sprzęt, między
innymi aparat do krążenia pozaustrojowego oraz zastawki (zwykle sztuczne, świńskie czy bydlęce) na wymianę.
To wszystko powoduje, że koszt takiego zabiegu przekracza możliwości przeciętnego właściciela psa (niezależnie czy
to w Polsce, czy w USA). Czyli obecnie nie
zwróciłby się koszt sprzętu, w który trzeba by zainwestować, aby móc te zabiegi
wykonywać rutynowo i komercyjnie. Należy również pamiętać, że przeciętny pacjent, który wymaga wymiany zastawki,
jest w starszym wieku. Wydanie dużej
kwoty na zabieg, który poprawi stan pacjenta, a następnie pacjent padnie ze starości lub innej choroby ogólnej za np.
3 miesiące, jest jeszcze nierealne. Istnieją również spore komplikacje, tj. zatory
czy odrzucanie przeszczepów. Ale badania ciągle trwają i być może w przyszłości
metody te będą ogólnie dostępne.
Z tych względów obecnie podejmowane są inne próby – mniej kosztowne,
mniej skomplikowane (co nie znaczy łatwiejsze) i/lub mniej inwazyjne, np. pierścienie zastawkowe.
Czy są jakieś badania dotyczące
dziedziczenia chorób serca
u zwierząt?
Tak, ale jest to obszerny temat i nie
sposób dokładnie omówić wszystkich
chorób i skłonności zwierząt w jednym
akapicie. Obecnie wiemy o wielu skłonnościach rodzinnych, kilku sposobach
dziedziczenia oraz o trzech mutacjach
genów powodujących choroby serca.
Skłonności rodzinne do chorób serca
to np. skłonność dobermanów, bernardynów czy wilczarzy do kardiomiopatii rozstrzeniowej, skłonność bokserów
do zwężenia aorty lub tętnicy płucnej.
Sposoby dziedziczenia to np. cecha autosomalna dominująca o różnej ekspresji dla zwężenia aorty u nowofundlandów.
Znane są dwie mutacje genu odpowiedzialnego za występowanie kardiomiopatii przerostowej u kotów rasy maine coon
i ragdoll (u ludzi znanych jest już ponad
430 genów odpowiedzialnych za HCM).
Znana jest również jedna mutacja genu
odpowiedzialna za arytmogenną kardiomiopatię prawej komory u bokserów
(u ludzi znanych jest 8 mutacji).
Jest to nowa, obiecująca i szybko rozwijająca się dziedzina i myślę, że będziemy
dowiadywali się o kolejnych mutacjach
w najbliższych latach. Obecnie badania
genetyczne dotyczące chorób serca prowadzone są między innymi u golden retrieverów z podzastawkowym zwężeniem aorty, rottweilerów ze zwężeniem
aorty, dobermanów z kardiomiopatią
rozstrzeniową, u cavalier king charles
spanieli z endokardiozą zastawki mitralnej, a u bokserów kontynuowane są badania nad arytmogenną kariomiopatią
prawej komory; trwają również badania
nad genetyką kardiomiopatii przerostowej u kotów rasy sfinks i norweski leśny,
no i kontynuowane są u kotów rasy maine coon, ragdoll.
Jak udaje się Pani połączyć duże
tempo pracy ze świetną jakością
oraz obowiązkami rodzinnymi?
Dzielimy się obowiązkami z mężem
– to podstawa. Ale bez pomocy teściów
trudno byłoby podzielić czas pomiędzy
obowiązkami rodzinnymi (m.in. wychowanie 2-letnich bliźniaczków) a pracą. Co do jakości pracy – jednym z moich założeń dotyczących pracy klinicznej
jest zapewnienie odpowiedniej jakości
badania każdemu pacjentowi. To znaczy, że rutynowo wykonuję pełne badanie pacjenta, nawet w sytuacjach, kiedy
już wiem, albo wydaje mi się, że wiem,
co mu dolega. Nie omijam żadnego etapu
wizyty, a to obejmuje również rozmowę
końcową z właścicielem, podczas której
tłumaczę, na czym polega choroba, jakie
leki przepisuję i co one mają zapewnić.
Oczywiście często z tego powodu spóźniam się do domu i koło się zamyka – bez
pomocy męża i teściów nic by z tego nie
wyszło.
Dziękuję za rozmowę.

KWIECIEŃ • 4/2010
www.weterynaria.elamed.pl
73

Podobne dokumenty