Zagadnienia z Podstaw semiotyki – dr Agnieszka Doda

Transkrypt

Zagadnienia z Podstaw semiotyki – dr Agnieszka Doda
HYBRIS nr 31 (2015)
ISSN: 1689-4286
JOANNA DASZKIEWICZ
UNIWERSYTET ARYSTYCZNY W POZNANIU
AGNIESZKA DODA-WYSZYŃSKA
UNIWERSYTET IM. ADAMA MICKIEWICZA W POZNANIU
HABITUS SZTUKI A AUTORZY
ADW: Czy istnieje szczególny habitus sztuki? Skoro, według
Pierre’a Bourdieu, habitus można rozumieć jako system „nabytych
dyspozycji” do doświadczania świata, obejmujących zarówno percepcję,
wiedzę, działanie, to habitus sztuki byłby wykreowanym przez nią
sposobem doświadczania rzeczywistości.
„Wszystkie praktyki (u Bourdieu) są ostatecznie zarządzane
przez to, co określiłbym jako «ekonomia miejsca własnego»” [Certeau
2008, 54]. Krytyka teorii habitusu Bourdieu, dokonana przez de
Certeau, zasadza się na stwierdzeniu, że występuje w tej myśli za dużo
określonego miejsca, jako miejsca, które wchłania wszystko wokół
[Certeau 2000]. Bourdieu uzyskuje to miejsce (w którym rodzi się
habitus) nakładając system kultury na system edukacji. Edukacja ma
nam pokazywać punkty odniesienia, dla gromadzonej wiedzy o kulturze
i sztuce, a więc również o życiu codziennym, które od sztuki jest
oddalone.
Brak jest w tym procesie determinacji „miejscem innego”,
które mogłoby przełamać habitus. Taktyka, jako działanie
umożliwiające dostęp do „innego” wymaga wejścia na obcy teren.
Wymaga odróżnienia tzw. „obcego terenu” kultury, czy w kulturze.
Kontrapunktem dla ujęcia habitusu jako ekonomii miejsca
własnego, mogą być twórcy bez wykształcenia, związani z nurtem art
brut. Ich taktyki przetrwania w obcym, a nawet wrogim społeczeństwie,
często polegają na ukrywaniu swojej twórczości. Jest ona zapisem nie
tylko indywidualnego doświadczenia (często związanego z chorobą,
Joanna Daszkiewicz, Agnieszka Doda-Wyszyńska
Habitus sztuki a autorzy
nałogiem, traumą) lecz przede wszystkim zapisem destabilizującym
opresywne mechanizmy kultury bardzo dobrze osadzone w systemie.
JD: Rzeczywiście, temat twórcy art brut wymaga odmiennego
nastrojenia oka, podejścia „specjalnego”. W niektórych przypadkach
możemy mówić nawet o habitusie „choroby” i wynikającym z niego
zaburzeniu relacji z otoczeniem. Miejsce, które Bourdieu uzyskuje z
nałożenia systemu kultury na system edukacji tutaj dezerteruje.
Następuje przemieszczenie na rzecz systemu „choroby”. (Biorę tutaj pod
uwagę głównie twórców art brut z francuskiego kontekstu, a więc
twórców, którzy „werbowani” byli ze szpitali psychiatrycznych.)
Źródłem taktyki jest otwarcie na Innego w sobie, wroga,
którego trzeba poprzez twórczość oswoić i uporządkować. Następuje
rozsypanie szeregów i ucieczka w popłochu, a jedynym scalającym na
powrót manewrem okazuje się tworzenie. To gest obronny i gest oporu.
Powstające prace są dowodem toczonej bitwy i jako takie, nie są
przeznaczone „do oglądania” przez innych. (To historia sztuki
przyzwyczaiła nas do tego, że każdy obraz „służy” oglądaniu,
wystawianiu, katalogowaniu, opisywaniu, ma być wystawiony na czyjeś
spojrzenie i komentarz).
Twórca art brut, tworzy, bo musi, to jego sposób na
przetrwanie i szukanie miejsca. Im większy stawia opór, tym bardziej
destabilizuje się opresyjny system kultury, który nie wie, jak
zakwalifikować i pozbawić poprzez to mocy twórczość, która
równocześnie jest i nie jest sztuką.
ADW: Czy nie jest tak, że teoretycy kultury zawłaszczają takie
marginalne wydarzenia z zakresu art brut („twórczości pod
przymusem”) i tworzą nieuprawnioną interpretację „stylistyczną”,
określając pewne z nich jako wartościowe artystycznie, a inne jako
bezwartościowe, albo tylko „terapeutyczne”?
Czy nie próbujemy w twórczości surowej dopatrzyć się tego,
czego tam nie ma? I skorzystać z tego zjawiska, odbić się od niego, jak
Jean Dubuffet – twórca celowo bezstylowy. Jego próba odnowy sztuki,
polegająca na sięgnięciu w rejony „zakazane”, na tzw. marginesy sztuki,
do twórczości ludzi chorych psychicznie i dzieci, czyni z twórczości art
brut „materiał do wykorzystania”.
[113]
Joanna Daszkiewicz, Agnieszka Doda-Wyszyńska
Habitus sztuki a autorzy
Tymczasem to na tym polu Alain Bouillet1 lokuje kategorię
autorstwa [Bouillet 2010]. Autor to ktoś więcej, a zarazem mniej niż
twórca, dlatego należy go odróżnić przede wszystkim od artysty.
Pojęcie autorstwa jest wyjątkowo niejednoznaczne, i podlega większej
ewolucji, zwłaszcza w ostatnich czasach, w przeciwieństwie do pojęcia
artysty, które od co najmniej dwóch stuleci wiążę wytwórcę z
konkretnymi obiektami uznanymi za dzieła sztuki. Bouillet nazywa
twórców art brut autorami (w odróżnieniu od artystów), a tych, którzy
pasjonują się tą sztuką – amatorami, w przeciwieństwie do
kolekcjonerów, zainteresowanych sztuką ze względu na jej wartość
wymienną.
Wytwory art brut, aby powstały, wymagają zdaniem Bouilleta
spełnienia trzech czynników – szczególnie deficytowych w dzisiejszych
czasach: są tworzone w ukryciu (tajemnicy), ciszy i samotności. Często
wytwory te są po prostu ukrywane przez autorów. Trzeba niejako
zasłużyć na ich „doświadczenie”. Bouillet powołuje się na słowa Gilles’a
Deuleze’a, który stwierdził, że tworzyć to nie tyle komunikować się, ale
raczej bronić się, stawiać opór rzeczywistości.
JD: Bouillet wybierając określenia typu „twórca”, „autor”,
„wytwór” w zamian za typowe dla obszaru „art” pojęcia „artysty” i
„dzieła sztuki”, nawiązuje źródłowo do definicji art brut, stworzonej w
1945 roku przez Jeana Dubuffeta. Dubuffet, krytycznie odnoszący się do
„sztuki oficjalnej”, czy w ogóle do obowiązującego systemu kultury,
celowo podkreślał inny status tego, co jawiło się na marginesie.
Dodajmy „gorzkim” (brut) marginesie, dlatego był skłonny mówić
nawet o „dokumentach” tam, gdzie pochopnie niektórzy widzieliby
„dzieła”.
Tak zaplanowana już od początku, czyli od pierwszej definicji,
ucieczka od powszechnej estetyzacji, u Bouillet zogniskowała się na
wątku etycznym. Kontakt amatora z twórcą art brut przybiera postać
„spotkania”, które nie zawsze kończy się porozumieniem i ujawnieniem
prac. Jeżeli dochodzi do transakcji, czyli zakupu prac, będzie to tylko
Prof. Alain Bouillet z Université de Paris-X-Nanterre i Université de Paul Valéry
(Montpellier III); wypowiedzi o relacji autor – amator zaczerpnęłam z wykładu O
spotkaniu z autorami art brut i jego implikacjach etycznych…; Międzynarodowa
Konferencja o ART - BRUT, Poznań 16.04.2010.
1
[114]
Joanna Daszkiewicz, Agnieszka Doda-Wyszyńska
Habitus sztuki a autorzy
element uboczny wspólnie podarowanej sobie uwagi i czasu. Amator, w
odróżnieniu od krwiożerczego kolekcjonera, potrafi być uważny i
cierpliwy.
Nie znaczy to, że art brut uniknęła procesu zawłaszczania
przez obieg komercyjny. Wplątana jest coraz częściej i intensywniej w
wielki mechanizm światowego rynku sztuki. Wymienić można
chociażby międzynarodowe targi sztuki współczesnej w Paryżu, czy
Londynie, przeglądy w Nowym Jorku, czy ostatnio obecność kilku
„sławnych” twórców art brut na Biennale w Wenecji.
Czy z dobrodziejstwem popularyzacji i komercjalizacji nie
wiąże się jednak poważne zagrożenie? Lévi–Strauss utrzymywał, że
„Innego” można pozbawić „obcości” na dwa sposoby, wchłonąć albo
wydalić z powrotem poza granice.
ADW: Czy więc można postawić ogólniejszą tezę, że „Inność”,
nawet w polu sztuki, jest zawsze tym, co ostatnie zostaje przemyślane? I
nie chodzi tu tylko o trudność zrozumienia „innego autora”, lecz w ogóle
o innowacyjność samej sztuki. Los niezrozumienia dotykał przecież
większość artystów. Opisana została zwłaszcza na gruncie literatury.
Dlatego Fiodor Dostojewski robi przypis zaraz na początku Podziemia,
że jego bohater jest postacią fikcyjną. A Vladimir Nabokov tłumaczy się
z tematyki Lolity, żeby nie zostać posądzonym o pornografię.
A może również twórcy głównego nurtu zwracają się do
amatorów, a nie kolekcjonerów? Czyż nie dlatego Umberto Eco
postuluje „czytelnika modelowego”? Ów czytelnik nie należy wcale do
świata ideału, to po prostu postać rozdwojona, na czytelnika naiwnego,
przeżywającego warstwę przedstawieniową, pragnącego w niej
pozostać, i czytelnika krytycznego, w jednej osobie, który wciąż zadaje
sobie pytanie: jak to jest zrobione? Czy nie jest tak, że zawsze „inność”
zostaje przyswojona, by za chwilę znów nas zaskoczyć, czyli proces
wchłaniania i wydalania należy potraktować jako życiowy proces
obiegu sztuki? System trawienia? Przy czym, w przypadku autorów z
zakresu art brut, nigdy nie możemy być pewni czy jest to działanie
dzieła, a tego wymaga się od „zwykłych” artystów, żeby dzieło mówiło
samo za siebie, żeby więziło komunikat estetyczny w idiolekcie (w
dziele) sprzężenia niejasności ze zwrotnością [Eco 1996, 80], bo tylko
tam rodzi się maniera, styl, model doświadczania świata, do którego
[115]
Joanna Daszkiewicz, Agnieszka Doda-Wyszyńska
Habitus sztuki a autorzy
inni chcą i potrafią się odnieść. Tam rodzi się pragnienie napędzające
sztukę.
A co zrobić z dziełami typu wyryte na ścianie niszczejącego
szpitala psychiatrycznego napisy (Fernando Nannetti), które nie tylko
mają znaczenie, zawierają jakąś historię, lecz (przy bardzo wnikliwej
obserwacji) również stanowią piękne hieroglify. Czy bez amatorów,
którzy potrafią je częściowo odszyfrować, miały by jakiekolwiek
działanie estetyczne?
Czy tego typu niejasność prowokuje jakąkolwiek zwrotność?
Czy może Dubuffet był pierwszym i ostatnim, który z tej „zwrotności”
skorzystał?
JD: Myślę, że warto byłoby w tym miejscu dokonać subtelnego
rozróżnienia na to, co „nowe” i to, co „inne” w sztuce. Przytoczone przez
Ciebie przykłady z literatury bardziej wpisują się w nurt „odkrycia
nowego”, a więc w „innowacyjność” sztuki, co nie koniecznie zawsze
nakłada się na „Inność” (bycie „innym”).
„Nowe” jako wieczna „awangarda”, czoło zmian i przemian,
bywa „nowym” tylko raz. Po pewnym czasie, w procesie „trawienia” w
końcu zostaje wchłonięte i staje się manierą, stylem, modą. „Inne”
stawia opór. Tak długo, jak stawia opór i nie pozwala się wchłonąć,
pozostaje sobą, czyli „Innym”, „Obcym”, „budzącym niepokój”, a nawet i
strach. Mimo zakusów historii sztuki, art brut nadal bardziej jawi się
jako „rysa” i „drzazga” na ciele sztuki współczesnej2, niż jej
pełnoprawna część. Możemy oczywiście tutaj dyskutować, czy
„zadrapanie” należy do „ciała”, czy raczej mu przeczy, zadaje graniczne
pytanie. Chociażby ze względu na możliwość stawiania tych pytań, jest
ważne.
Nawiązując więc do Twojej metafory „wchłaniania i wydalania
jako życiowego procesu obiegu sztuki” stanę poprzez art brut w gardle.
Ten nurt nie nadaje się do „trawienia”, można go, owszem, połknąć, ale
można się też przy okazji zadławić. To „dławienie” jest chyba
najbliższym określeniem towarzyszącym „Inności”. Art brut, twórczość
nieuczona, samozwrotna i surowo szczera często „dławi” tych, którzy
chcieliby tylko na nią patrzeć. Plan estetyczny jest dalszym planem. W
Nawiązuję do określenia, którego użyła Madelaine Lommel, współfundatorka
organizacji L’Aracine.
2
[116]
Joanna Daszkiewicz, Agnieszka Doda-Wyszyńska
Habitus sztuki a autorzy
centrum stoi człowiek, stoi „Inny”. Dlatego najpierw podejść powinien
amator, później dopiero kolekcjoner.
ADW: Jakbyś nakreśliła postać amatora? Co jest jego
najważniejszą cechą? Może rozeznanie w niuansach sztuki wcale tu nie
jest potrzebne? Może raczej potrzebny jest pewien typ wrażliwości,
która na zawsze odróżni go od kolekcjonera? Może nie ma przejścia
między amatorem a kolekcjonerem? Zwłaszcza wobec ważnych
współczesnych zjawisk w sztuce, które świetnie opisała Maria Anna
Potocka, jest to coraz ważniejsze rozróżnienie (na amatora i
kolekcjonera)?
Przede wszystkim, ważnym zjawiskiem na rynku sztuki, jest
„«nagradzanie» artysty za brak zainteresowania uczestnictwem w
społecznym obiegu sztuki”. Wprawdzie trudno sobie wyobrazić izolację
artysty od gier w obrębie historii sztuki i rynku sztuki, zwłaszcza
dzisiaj, lecz artyści, którzy zaczynają tworzyć „pod domniemane
zamówienie historii sztuki czy pod bardziej wyczuwalne preferencje
galerii”, zostają szybko odsiani od tych prawdziwych, „nieskażonych”
interesem prywatnym [Potocka 2007, 79].
Drugim ważnym współczesnym zjawiskiem jest dezorientacja
estetyki wobec tzw. dzieł sztuki spowodowana różnymi
awangardowymi trendami, która ostatecznie sprzęga się z
„demanualizacją sztuki”. Artyści przestają posługiwać się tradycyjnymi
technikami, nie tylko proponują gotowe przedmioty, ale na przykład
zamawiają wykonanie dzieła u rzemieślnika zamiast własnoręcznie je
wykonać. „Dla wielu istota sztuki była zaklęta w tych gestach. (...) Szok
demanualizacji ujawnił płytkość odbioru sztuki” [Potocka 2007, 194].
Sztuka była odbierana jako coś do wyuczenia, coś trudnego,
kunsztowne realizacje, najwyższe wcielenie rzemiosła w talent, ale to
jest właśnie ów „płytki” odbiór, niewłaściwy. Paradoksalnie,
zaprzeczenie takiemu odbiorowi nie jest wyjściem z sytuacji, lecz
prowadzi do popadnięcia w jeszcze większe niezróżnicowanie.
Bezustannie grozi nam mylenie szczerości z surowością, prawdy z
brakiem techniki, wiedzy. Może dzisiaj już nie da się odróżnić
kolekcjonera (który interesownie wyłuskuje wartościowe dzieła) od
amatora (który ma bezinteresownie docierać do jakiejś prawdy), bo
większość (włącznie z nami) czerpie korzyści z nieustannego
[117]
Joanna Daszkiewicz, Agnieszka Doda-Wyszyńska
Habitus sztuki a autorzy
debatowania nad tym bałaganem i odróżniania ziaren od plew, gdy już
plony zostały wymłócone.
JD: Mówiąc o amatorze i kolekcjonerze musimy wziąć pod
uwagę trzy aspekty: pasji, wiedzy i kapitału. Natężenia i przesunięcia
między tymi aspektami wyznaczą nam płynne dość zakresy amatora i
kolekcjonera. Czy dzisiaj, w warunkach dominacji rynku i „pomieszania
języków” w sztuce ma sens takie odróżnianie? Czy jesteśmy w stanie
pochwycić istotne rozłożenie akcentów? Pozostawmy to pytanie na
razie otwarte.
Prawdopodobnie u podstaw każdego zbierania (tutaj: dzieł
sztuki lub prac marginalnych typu twórczość art brut) leży postawa
amatora (bezinteresownego „miłośnika” ogarniętego pasją). Ale tam,
gdzie ważną rolę odgrywa lokata kapitału, pojawia się profesjonalna
wiedza, zespół doradców wraz z całą rynkową procedurą. Przed tym
ekonomicznym piętnem chce uchronić siebie oraz autora prac amator.
Dlatego też Bouillet, który od ponad 30 lat zajmuje się twórczością art
brut i gromadzi też pokaźną kolekcję, unika określeń wiążących
bezpośrednio z rynkiem sztuki. „Nie jest kolekcjonerem – określenie,
którego bynajmniej sobie nie ceni – Alain Bouillet określiłby siebie
raczej mianem «amatora» art brut” [Bouillet 2010]. Gromadzi zbiór
prac osób „mrocznych” ze względu na historię, która zawsze prowadzi
od pracy do autora. Historia ta, na którą składają się według Bouillet:
przebyta droga, popędy, cierpienie, lęki i konstrukcje egzystencjalne,
które autor wznosi, aby im zaradzić [Bouillet 2010], to wszystko
porusza amatora i wtrąca w stan niepokoju. Nabyty przedmiot
traktowany jest jako rodzaj pozostawionego śladu, a nie oś transakcji.
W miejsce prostej relacji czysto rynkowej Bouillet wprowadza „etykę
spotkania”. Tym samym chroni siebie (amatora) oraz autorów przed
pułapką gotowego wzorca zachowań typu oferent-nabywca.
Pojawia się tutaj jeszcze jeden ważny element: Bouillet
unikając celowo procedur rynkowych, podkreśla równocześnie, że
twórczość art brut to coś więcej niż sztuka i jako taka wymaga
specyficznej relacji z odbiorcą/amatorem. Zaproponowany system, na
który składają się: „etyka zbliżenia”, „etyka nabywania” i „etyka
użytkowania” ma stanowić zaporę przed atakiem krwiożerczego
kolekcjonera. W jego ujęciu, amator to też ktoś więcej, niż kolekcjoner,
[118]
Joanna Daszkiewicz, Agnieszka Doda-Wyszyńska
Habitus sztuki a autorzy
który tylko wartościowy przedmiot nabywa. Amator oczekuje
„spotkania”.
Czy jednak nabyta przez kolekcjonera praca Nikifora, czy
Edmunda Monsiela różni się od prac tych samych autorów nabytych
przez amatora i włączonych do zbioru?
Czy jest to tylko kwestia różnego rozłożenia akcentów na
wątkach pasji, wiedzy i kapitału?
ADW: Pierre Bourdieu próbuje odtworzyć „drogi kapitału
symbolicznego”. Globalna wielkość kapitału rozwarstwia się na trzy
główne zasoby: kapitał ekonomiczny, kapitał kulturowy i kapitał
społeczny [Bourdieu 2005, 149]. I to nie jest tak, że wiedza to typowa
jakość kapitału kulturowego, a na przykład pasja – kapitału
społecznego, bo kapitały są wymienne, zwłaszcza wymienne są jakości,
które stanowią potencjały kapitałów. Kapitał symboliczny stanowi
ostateczną ich instancję, dlatego tzw. „przemoc symboliczna” umożliwia
rekonwersję na inne kapitały.
Kapitał kulturowy to podstawowa, i często ukryta, bariera na
drodze awansu społecznego. Distinction (granica między polami, np.
sztuką i nie-sztuką, znawcami i nie znającymi się na tejże) polega na
podtrzymywaniu dystansu i podkreślaniu różnicy pomiędzy klasami
dominującymi i podporządkowanymi np. za pomocą zgromadzonego
kapitału kulturowego (np. dzieł sztuki czy tytułów związanych z
promowaniem tejże czy jej określaniem).
Ale w polu symbolicznym działa jeszcze bardzo silnie tzw.
efekt odwrócenia, opisany już przez innego myśliciela, Raymonda
Boudona, który mówi o tym, że schematycznie rozumiana gra popytu i
podaży często zawodzi, a potencjał zasobów społecznych uwalnia się
niekiedy w zaskakujący sposób. Systemy społeczne pełne są enklaw
alternatywnych porządków – tzw. anomalii czy osobliwości, które stają
się przyczółkami nowych, nieprzewidywalnych i żywiołowych
procesów. W procesach ekonomicznych opisanych przez Marksa,
istnieje „sprzeczność” między dwoma zmiennymi określającymi zysk. W
interesie właścicieli (kapitalistów) leży wzrost produkcji, a więc
reinwestowanie części zysków ma usprawniać proces produkcji i
minimalizować jej czas. W ten sposób przyczyniają się oni jednak do
obniżenia wysokości bezpośrednich zysków i prowadzą system
kapitalistyczny ku procesowi kończącemu się redukcją zysku.
[119]
Joanna Daszkiewicz, Agnieszka Doda-Wyszyńska
Habitus sztuki a autorzy
Według mnie Marks był socjologiem stale interpretującym zmianę
społeczną jako rezultat zestawienia działań osób zajętych wyłącznie
bezpośrednim zaspokajaniem swoich interesów w kontekście
pozwalającym podmiotom nie zwracać uwagi na to, jak ich działania
wpływają na innych ludzi [Boudon 2008, 249].
Współczesny (nie marksowski) kapitalista, żeby utrzymać
kapitalizm przy życiu (czyli nieustannie maksymalizować zyski), musi
więc dbać o robotnika jakby sam nim był (bo jest).
Ten przydługi wstęp do mojego pytania został napisany po to,
aby ustawić amatora i kolekcjonera na jednej linii. Jeden potrzebuje
drugiego, jeden musi myśleć o drugim, żeby proces recepcji art brut
miał sens ogólnospołeczny i każdemu z nich przynosił zyski.
„Spotkanie”, o którym piszesz jest więc ściśle reglamentowane. Coraz
rzadziej zdarza się „wpaść bez przygotowania” na autora. O jego
„autorstwie” wciąż decydują posiadacze kapitału kulturowego, więc
inni „autorzy”, tyle, że odpowiednio wykształceni, którzy panują
dodatkowo nad „ilościowymi” kolekcjami kolekcjonerów i
„jakościowymi” kolekcjami amatorów. A może w przypadku materii tak
delikatnej, marginalnej, jaką stanowi art brut, decydująca walka
rozgrywa się nie na poziomie społecznym („spotkania”) lecz właśnie na
poziomie kulturowym („ocena”, „zapośredniczenie” spotkania)?
JD: Aby lepiej przyjrzeć się temu pytaniu, powróćmy znów do
Jeana Dubuffeta, który skonstruował definicję art brut. Łączy on w sobie
trzy funkcje: „odkrywcy”, „amatora” i „kolekcjonera”. Przy okazji obok
pary amator – kolekcjoner pojawia się jeszcze „odkrywca”, który może,
ale nie musi pokrywać się z zakresem pozostałych.
Dubuffet budując definicję art brut, włączył twórców z
marginesu społecznego w obieg pola artystycznego. Oczywiście istnieli
oni wcześniej, ich aktywność plastyczna była analizowana przez
psychiatrów, ale dopiero wysoko wykwalifikowany gracz pola
artystycznego (Jean Dubuffet) mógł nadać losom tej twórczości nowy
bieg. Włączył ich niszę w krwiobieg kultury.
„Odkrywcą”, a więc tym, który powołuje do społecznej
„widzialności” jest w tym przypadku właśnie wysoko wykwalifikowany
i wyrafinowany posiadacz kapitału kulturowego (tutaj: artysta). A więc,
tak jak piszesz, decydująca walka odbyła się na poziomie kulturowym.
[120]
Joanna Daszkiewicz, Agnieszka Doda-Wyszyńska
Habitus sztuki a autorzy
Idźmy dalej: zafascynowany i pełen pasji Dubuffet zaczyna
szukać przykładów twórców i prac art brut. Ujawnia się jego postawa
amatora, miłośnika i adoratora. W efekcie gromadzenia prac, powstaje
pokaźna kolekcja, która po wielu wędrówkach i okresach bezdomności,
trafia w końcu w 1972 roku do Lozanny3, gdzie nadal aktywnie
funkcjonuje. W momencie zyskania popularności i pojawienia się mody
na art brut, zjawiają się też kolekcjonerzy, odmiana szczególnie
drapieżna szukająca przede wszystkim wysoko wycenionych prac, aby
lokować swój kapitał. Równolegle, jak grzyby po deszczu ujawniają się
pseudo-twórcy, naśladujący świadomie prace art brut w celach
komercyjnych.
Zauważmy, że cała ta gra toczy się ponad głowami tych,
których twórczość Dubuffet nazwał art brut. Ich izolacja społeczna,
autystyczne zabarykadowanie w samym sobie wykluczają ich z
aktywnego, czy profesjonalnego uczestnictwa w relacji i transakcji.
Musimy tutaj pamiętać o specyfice tego miejsca, o tym, że dla
niektórych autorów prac ich wartość materialna, czy wymiana na
konkretną kwotę ma małe znaczenie, lub nie ma go wcale. To właśnie
tutaj otwiera się szczelina dla nieuczciwego i krwiożerczego gracza. Tę
szczelinę próbuje zakryć Bouillet „etyką spotkania”.
Nawiązując do Twojego ustawienia amatora i kolekcjonera na
jednej linii, zobrazuję to tak: aby prosta, komercyjna relacja mogła
przenieść się na poziom handlu samymi pracami, będącymi już w
obiegu rynku, amator musiał najpierw wydobyć te prace od autora w
trakcie „spotkania” (ofiarując w zamian przede wszystkim swój czas i
zainteresowanie, ale też i pieniądze). Przed nimi zaś pojawił się
„odkrywca”, nadając pracom wartość „obiektu” w ramach kapitału
kulturowego.
ADW: Teraz to ma sens. Przyjrzałabym się tylko w kontekście
teorii Bourdieu o habitusie sposobowi, w jaki odkrywca nadaje pracom
wartość obiektu.
Mamy dziś wyjątkowo trudny czas w estetyce, obserwujemy
współwystępowanie, a nawet paralelizm, intelektualizmu i
Tu powstaje słynne i najważniejsze w Europie muzeum art brut: La Collection de l’Art
Brut, otwarte po raz pierwszy dla publiczności w 1976 r.
3
[121]
Joanna Daszkiewicz, Agnieszka Doda-Wyszyńska
Habitus sztuki a autorzy
antyintelektualizmu estetycznego. Ten drugi najbardziej kojarzony jest
z Kantowskim założeniem o bezinteresowności smaku.
Intelektualizm estetyczny coraz częściej upomina się o dobro, o
przywrócenie sądom smaku aspektu poznawczego, o wypełnienie
sztuki sensem. Z kolei Kant, postulował, i trudno się z nim nie zgodzić,
że sztuka piękna nie musi być poprzedzona określonym poznaniem, ani
do takiego prowokować, bo jej polem działania jest doświadczenie
zmysłowe.
Jarosław Barański zauważa, że Kant
autonomię sztuki powiązał z siłą wolnej wyobraźni, której
przedmiotem nie są konwencje artystyczne, lecz pozornie
pozakonwencjonalna percepcja jakości zmysłowych przedmiotów. A
przecież autonomia sztuki, samozapłodnianie i samorodność
konwencji artystycznych, nie jest tożsama z nieskrępowaną
konwencjami artystycznymi autonomią wyobraźni... (...) Kantowski
artysta jest właśnie naiwnym odkrywcą konwencji, czyli artystą
nieświadomym własnego tworzywa, który wszelkie własne wytwory
wiąże z indywidualną zdolnością – nie do wytwarzania piękna, lecz
do wytwarzania sztuki w ogóle. Oparta na tej konsekwencji estetyka
byłaby co najwyżej estetyką określonych arbitralnie dzieł twórców,
uznanych nie mniej arbitralnie za artystów [Barański 2000].
Czy nie możemy w ten sposób powiedzieć o twórcach art brut?
Że są określeni arbitralnie, bo bardziej określa ich „spotkanie”
(dotknięcie „innego”, niezrozumiałej Natury, szaleństwa i genialności)
niż jakaś „rzeczywista”, bo wyczytana z dzieła wartość? Czy więc
Dubuffet nie mówi raczej o sobie, o swoim spotkaniu z innym, który jest
nawet nie na drugim, lecz na jakimś dodatkowym planie, o swoich
inspiracjach, a więc o swojej twórczości? O sobie samym. Czy nie jest
jednak bardziej krwiożerczym kolekcjonerem niż amatorem i
odkrywcą? Może dopiero jego kolekcja inspiruje „prawdziwe
spotkania”? „To nie przypadek, że kiedy staramy się odtworzyć «logikę
'estetyki' ludowej», jawi się ona jako negatyw estetyki kantowskiej”
[Bourdieu 2005, 55]. Negatyw, czyli konsekwencja. „«Estetyka» ludowa
stanowi «estetykę» zdominowaną, która nieustannie musi się
definiować w stosunku do estetyk dominujących” [Bourdieu 2005, 55].
Estetyka ludowa definiuje się „szczerością gustów”, próbuje
zrobić walor z braku wykształcenia, szuka „sensu i dobra” w sztuce.
Tylko natychmiast pojawia się pytanie o „szczerość” tych poszukiwań,
[122]
Joanna Daszkiewicz, Agnieszka Doda-Wyszyńska
Habitus sztuki a autorzy
nie u niewykształconych odbiorców, lecz u kolekcjonerów czy
amatorów tejże sztuki, jeżeli można być wykształconym amatorem
sztuki ludowej.
Mam wrażenie, że art brut jako oczywiście nie-sztuka ludowa
(!), lecz jako „prawdziwy margines” sztuki, próbuje przywrócić ją na
właściwe tory dyskursywności, gdzie czerpać można zarówno z
intelektualizmu jak i antyintelektualizmu estetycznego, gdzie można
docenić autorski, w pełni artystyczny gest twórcy niedostępnego na
innym poziomie dyskursywności. Jednego mi tylko do uznania tego
karkołomnego sądu brakuje – wyobrażenia i opisu mitycznego
„spotkania”. Jak ono w praktyce wygląda?
JD: Dla porządku, jeszcze raz zaakcentujmy tutaj mocno, że art
brut nie należy do zbioru sztuki ludowej. Owszem, w warunkach
polskiego kolekcjonerstwa i specyfiki geopolitycznej, bardzo często
pojawiał się rys przechodzenia fascynacji od sztuki ludowej, do
marginalnej. Tak było np. w przypadku Leszka Macaka, jednego z
największych i najciekawszych polskich kolekcjonerów twórczości tego
typu. Sztuka ludowa – w odróżnieniu od art brut - oparta jest na
powtarzanych pokoleniowo wzorach i zachowuje ciągłość tam, gdzie w
art brut następuje rozsypanie na nie mające ze sobą nic wspólnego
indywidua.
Ale wróćmy do kategorii „spotkania”, które nazwałabym w tym
przypadku nie „mitycznym”, ale „modelowym”. Jak powinno przebiegać
idealne „spotkanie” amatora z autorem prac? Jak można ustrzec
jednego i drugiego przed drzemiącym w każdym z nas instynktem
drapieżcy? Nawiążę tutaj znów do koncepcji Bouillet, który sam narażony wielokrotnie na pokusy szybkiego posiadania prac, przeszedł
proponowaną przez siebie drogę.
Przez „spotkanie”, mówi Bouillet, „rozumiem całokształt
przebytej drogi, która prowadzi amatora od pragnienia spotkania z
autorem, aż do użytku, jaki może zostać zrobiony z wytworów nabytych
u niego, nie zapominając o kluczowym momencie transakcji – który
prawdopodobnie istnieje w wyobraźni nabywcy” [Bouillet 2010].
Pieniądze, a więc najważniejszy element w transakcji rynkowej, tutaj są
zaledwie „wierzchołkiem góry lodowej”.
W tym ujęciu „spotkanie” jest niekończącym się procesem,
rozciągniętym w czasie i przestrzeni. Zaczyna się od chęci i
[123]
Joanna Daszkiewicz, Agnieszka Doda-Wyszyńska
Habitus sztuki a autorzy
zainicjowania spotkania, etap ten Bouillet nazywa „etyką zbliżenia”,
która dla amatora oznacza „dawanie”. Amator ofiaruje tutaj autorowi
swoją energię, czas, cierpliwość, gotowość na zaskakujące reakcje i
zwierzenia. Jest gotowy na przyjęcie „inności” bez uprzedzeń. Wchodzi
w intymny i bardzo emocjonalny krąg łączący autora z jego pracą.
Wtedy może nastąpić „obdarowanie” jedną lub kilkoma pracami,
moment kolejny „spotkania” nazwany przez Bouillet „etyką nabywania”.
Amatorowi przez cały ten czas musi towarzyszy świadomość, że nie
wszystko jest na sprzedaż, i nie z każdą pracą autor może się rozstać.
„Tylko ekonomiści rynku wierzą” – mówi Bouillet – „że wymiana
sprowadza się do wymiany monetarnej. Tak naprawdę najczęściej te
wytwory zostały powierzone amatorowi osobiście: w określonym
momencie, w danej atmosferze na skutek wymiany werbalnej, która
krok po kroku, przeszła w gest” [Bouillet 2010]. Tak więc bardziej niż
posiadaczem tych przedmiotów, konkluduje Bouillet, czuje się on przez
nie posiadany.
I tutaj płynnie przechodzimy do trzeciego etapu „spotkania”
wyznaczonego przez „etykę użytkowania”. Amator czuje się bardziej
depozytariuszem nabytych prac niż ich właścicielem, tym samym
zobowiązuje się o nie dbać (konserwacja, wystawianie, opatrywanie
komentarzem, słowem, które otacza i przedłuża perspektywę) – jest to
rodzaj odwzajemnienia, złożenia hołdu, wdzięczności autorowi.
Jak już zaznaczyłam, mamy tutaj do czynienia z modelowym
„spotkaniem”, które w praktyce nie zawsze (raczej rzadko) w ten
sposób przebiega. A nawet, kiedy uda się zachować ten postulowany
trójdzielny
układ:
„dawanie-przyjmowanie-odwzajemnianie”,
pozostanie w tej historii zawsze smak włamania i siłowania się z
autorem.
Możemy za Bouillet przenieść się na kolejny poziom
zagadnienia i zapytać: „Przed czym więc chroni mnie etyka, którą
rozwijam, opisując trzy momenty spotkania, jeśli nie przed poczuciem
winy z powodu przekroczenia granicy świata, który nie do końca jest
mój, u granic którego krążę, ponieważ mnie on przyciąga […]” [Bouillet
2010].
ADW: Arystoteles, krytykując Państwo Platona, ukazuje
zwłaszcza absurdalność pomysłu wspólnej własności. Własność
wspólna rozprasza odpowiedzialność i prowadzi do zaniedbań.
[124]
Joanna Daszkiewicz, Agnieszka Doda-Wyszyńska
Habitus sztuki a autorzy
Arystoteles proponuje najlepsze rozwiązanie – własność jest prywatna,
a wspólna staje się przez użytkowanie. To etyka ma determinować
podział społeczny, dlatego niektóre systemy społeczne są dobre (służą
rozwojowi ogółu), a inne złe [Arystoteles 2006]. Demokracja to jeden z
tych złych, zwyrodniałych systemów, według Arystotelesa, a my dziś
obserwujemy jej najbardziej agresywną formę, bez etyki.
Teza Leszka Kołakowskiego na temat współczesnych bezetycznych czasów brzmi, że nastąpił „odwrót od wiary w wartość
cierpienia” [Kołakowski 1994, 100]. Cierpienie stało się czymś, co
należy znieść, wyłączyć, zablokować. Skojarzone zwłaszcza z bólem
fizycznym, stało się czymś nieznośnym, nadmiarowym, co trudno
przemienić w pracę. Kultura zbudowana na takim (w sumie „prostym”)
odczytywaniu cierpienia to kultura analgetyków (znieczulonych na ból).
Dziś, pozostajemy wprawdzie zobowiązani do sprawnego wypełniania
zadań związanych ze społeczną rolą i wyuczonym zawodem, ale jeśli się
zaniedbamy, istnieją instytucje powołane do tego, by chronić nas przed
błędem i jego konsekwencjami. Za tymi procesami ubezpieczania od
wszelkich błędów i nieszczęść, podąża zanik profesji, które kiedyś
wiązano z powołaniem, jak zawody lekarza, pielęgniarki, pedagoga,
artysty, wojskowego [Kołakowski 1994, 98].
Negatywne odniesienie, jakie się wiąże z doświadczeniem
cierpienia, którego nie można odreagować, nie musiałoby paraliżować
działania, ale działanie to miałoby raczej ponadindywidualny wymiar,
najczęściej tragiczny. Tragedia to nie tylko wydarzenie bez
pozytywnego rozwiązania, lecz wydarzenie nadające ogólnoludzki,
uniwersalny sens, działaniom jednostki. Tragedia według Deleuze’a
interpretującego myśl Nietzschego, umiera, „gdy dramat staje się
konfliktem osobistym, a cierpienie ulega interioryzacji” [Deleuze 1993,
137].
Jesteśmy dziś znieczuleni na nieszczęście, jak i na sztukę, a art
brut to wyjątkowe połączenie tych jakości.
Przytaczasz słowa Bouillet’a, że etyka amatora chroni przed
poczuciem winy z powodu przekroczenia granicy świata autora, który
jest inny. Poczucie winy to też jeden z ciekawszych współcześnie
tematów. Anthony Giddens wysunął tezę, że dziś zatraciliśmy poczucie
winy na korzyść wstydu. Wina bowiem to spotkanie z innością, a wstyd
to bardziej „tożsamościowa” emocja. Może kolekcjoner doznaje wstydu,
gdy wyobraża sobie, że źle ocenił wartość „dzieła”, a amator ma
[125]
Joanna Daszkiewicz, Agnieszka Doda-Wyszyńska
Habitus sztuki a autorzy
poczucie winy, że narusza granice autora? I dlatego wciąż nie widzę
możliwości porozumienia między nimi i dostania się dzieł autorów w
szlachetny etyczny obieg, gdzie jest możliwe, chociażby na mikroskalę,
wspólne użytkowanie tychże.
JD: Myślę, że pewien rodzaj niepokoju etycznego, który
wyczuwalny jest również w naszej rozmowie, podskórnie zawsze
uaktywnia się w zetknięciu z tematem art brut. Czy kolekcjoner bardziej
na ten niepokój odporny jest od amatora? Często osoby zajmujące się
aktywnie art brut, wśród swoich celów wymieniają obok promowania i
upowszechniania również „ochronę” przed tym, co następuje – de facto
- po efektywnej promocji.
Już
Bourdieu,
pośrednio,
wskazał
na
czyhające
niebezpieczeństwo bezwzględnego wykorzystywania autorów z tego
obszaru. Skoro w polu artystycznym nie ma miejsca dla tych, którzy
ignorują jego zasady gry (nie są w stanie ich pojąć, a co dopiero
używać), pole powołuje ich jako „naiwnych”, jako „twórcówprzedmioty”, twórców stworzonych (createur creature) przez innych
[Bourdieu 2007, 376]. Stają się wtedy igraszką mistyfikacji – Bourdieu
analizuje przypadek Celnika Rousseau, zatrzymując się przy twórcach
art brut, jako granicy wyznaczonej przez to, że tych ostatnich nigdy nie
będzie można mianować artystami. Uogólniając, „twórca-przedmiot”
zawsze zależy od swojego „użytkownika”, czy będzie nim amator,
kolekcjoner, czy badacz, poszukujący kontekstu i obarczający swoją
nadinterpretacją.
Niepokój etyczny wydaje się więc być wpisany w ten temat na
stałe.
Ale zadam kolejne pytanie: czy pod obserwowaną powszechnie
„redukcją estetyczną”, która skłania do traktowania „przedmiotu” o
wielu wymiarach jako tylko „obrazu do oglądania”, coś jeszcze się
skrywa? Dlaczego z uporem w ogóle roztrząsamy przypadek art brut
jako szczególny, skoro rynek sztuki już dawno się z tym tematem
uporał, wchłaniając wszystko, na czym można zarobić?
ADW: Ja myślę, że stąd może przyjść odnowienie, odrodzenie
sztuki, oderwanie jej od rynku. Myślę nie tyle o rewolucji, bo ta kojarzy
się ideologicznie, ale o eksplozji w Łotmanowskim ujęciu. Zdaniem
Jurija Łotmana, procesy samoorganizowania się systemu kultury są
[126]
Joanna Daszkiewicz, Agnieszka Doda-Wyszyńska
Habitus sztuki a autorzy
zawsze dalekie od równowagi, odpowiadają subtelnej grze przypadku i
konieczności. Przypadek w ujęciu potocznym to wydarzenie bez
wyraźnej przyczyny, w ujęciu Łotmana, to zjawisko pochodzące z
innego ciągu przyczynowego. Często eksplozję w kulturze powoduje
ingerencja elementu z jakiegoś innego systemu. Łotman podkreśla, iż w
punktach bifurkacji, czyli rozdwojenia procesu w jakimś systemie,
działa nie tylko mechanizm przypadku, ale również mechanizm
świadomego wyboru. Kiedy jakaś dziedzina kultury podlega szczególnie
mocnym fluktuacjom, może ona „zarażać” swoją dynamiką inne sfery,
niekoniecznie bezpośrednio z nią związane [Łotman 1999].
Procesy wybuchowe i stopniowe występują jednocześnie w
rozmaitych sferach kultury. Oba spełniają ważne funkcje: jedne
gwarantują nowatorstwo, inne – ciągłość. Tekst artystyczny, dopóki jest
żywo odbierany przez swoje audytorium, stanowi system dynamiczny,
zdolny do wybuchów. Wybuch musi być potwierdzony wyborem
przyszłości. Wybuch odznacza się bardzo wysokim stopniem
informacyjności, zamieszaniem, dezorientacją. Czyż nie to obserwujemy
na rynku sztuki? Moment wyboru jest, w teorii eksplozji Łotmana,
odcięciem zbyt wielu możliwości, prawa związków przyczynowoskutkowych znów nabierają swojej mocy. W związku z tym, że
dominującym elementem, który powstaje w rezultacie wybuchu i
określa przyszły ruch, może zostać dowolny element systemu lub nawet
element innego systemu, pomyślałam, że art brut jako oaza szczerości
(w nieustającym niebezpieczeństwie bycia zagarniętą przez
krwiożerczych nieszczerych „intelektualistów”) wpłynie najpierw na
etykę społeczną, a wtórnie i pewnie z dużym opóźnieniem odrodzi
rynek sztuki.
JD: Dlaczego „odnowienie i odrodzenie” sztuki wiążesz z
oderwaniem jej od rynku? O jakim rynku tutaj mówimy, polskim, czy
naszych zachodnich sąsiadów? Jak cały czas wskazują specjaliści, polski
rynek sztuki dopiero się rodzi i wpływ na to ma wiele czynników.
Wyznaczają go nie tylko mechanizmy finansowe (np. stopień
zamożności klasy średniej), ale i szerokie spektrum edukacji,
wychowanie do odbioru sztuki, rozwój instytucji kultury itp. I zaraz
drugie pytanie: czy artysta nie powinien otrzymywać zapłaty za swoją
pracę? Czy nie jest koniecznością, aby istniały takie miejsca w panującej
[127]
Joanna Daszkiewicz, Agnieszka Doda-Wyszyńska
Habitus sztuki a autorzy
strukturze społecznej, gdzie uzyska on gratyfikację finansową? Czy
artysta musi być ubogi?
Niezależność finansowa artysty nie powinna być od razu
kojarzona z jego niewolniczą zależnością od rynku. Jak pisze Anna
Maria Potocka,
traktowanie artysty jako doskonalącego się rzemieślnika, który
sprytnie korzysta z innowacji innych producentów i stosuje triki
zapewniające odpowiednią pozycję w katalogu osiągnięć, jest
całkowicie niezgodne ze sposobem, w jaki artysta podchodzi do
sztuki [Potocka 2007, 78].
Najistotniejsza jest „niewinność” osobowości, wsłuchanie się
we własne, twórcze „ja”. Pozycję artysty determinuje więc relacja
artysta – dzieło, a nie artysta – odbiorca (kimkolwiek, bo on nie był; tu
również w rozumieniu rynku sztuki). Na sztukę nie ma więc większego
wpływu manipulacja rynkowa, motorem sztuki są mimo wszystko
nieprzewidziane wybory.
Nazywasz art brut „oazą szczerości”, mówisz o potencjalnym
punkcie zapalnym dla kultury. A ja znów zapytam, co to jest dzisiaj „art
brut”? Czy możemy francuski wynalazek z połowy ubiegłego wieku
przekładać bezkrytycznie i bezpośrednio na realia polskie? Mam tutaj
poważne zastrzeżenia. Kraje anglojęzyczne posługują się terminem
outsider art, wprowadzonym przez Rogera Cardinal w 1972 roku. W
tradycji polskiej raczej używane było określenie sztuka naiwna,
nieprofesjonalna, samorodna [Jackowski 1995]. Jak widać z samym
terminem mamy kłopot, nie mówiąc o braku jasnych kryteriów,
wyznaczających, co do tego obszaru możemy z całą pewnością
zaklasyfikować.
Celowo wskazuję na te „luki” i wątpliwości, do których
dochodzi jeszcze jedna refleksja: im więcej tej twórczości w obiegu
kultury, tym mniej „samotności, skupienia i ciszy”, a są to przecież
warunki, w których może się ona rozwijać. Czy warto więc z niszy
uczynić oko cyklonu? Aleksander Jackowski, który napisał w 1995 roku
summę dorobku nieprofesjonalnego w Polsce, zakończył ją już wtedy
stwierdzeniem: „Nie ma już Nikiforów i nie sądzę, by się jeszcze gdzieś
mogli uchować, a tym bardziej powstawać. Cywilizacja dotarła do
najdalszych wiosek. Czas też nie sprzyja naiwności, nawet w sztuce”
[Jackowski 1995, 23].
[128]
Joanna Daszkiewicz, Agnieszka Doda-Wyszyńska
Habitus sztuki a autorzy
ADW: Masz rację, zbyt skrótowo się wyraziłam, oczywiście nic
nie może zostać na trwałe oderwane od rynku, chodziło mi o
tymczasowe zakłócenie na linii: rynek – kupujący. Eksplozja jaka może
się dokonać w punkcie art brut czy autsider art, czy w sztuce
samorodnej, zwłaszcza na polskim gruncie, z oddźwiękiem na rynku
sztuki, to ustanowienie nowych związków przyczynowo-skutkowych
między twórcą a odbiorcą sztuki. Chodzi mi o oddziaływanie dwóch
mechanizmów rynkowych, mechanizmu „niewidzialnej ręki” rynku i
funkcjonowania „dóbr publicznych”. Mechanizm „niewidzialnej ręki”
według Smitha występuje wszędzie tam, gdzie jednostka poszukując
własnej korzyści, zwiększa przy okazji bogactwo narodowe. Rynek
działa tu nie na zasadzie bezosobowej korporacji, gdzie każdy próbuje
uzyskać jak najwięcej dla siebie, ale na zasadzie wspólnoty interesów
[Aldridge 2006, 24]. Rynek jest jednak zainteresowany tzw. „dobrami
normalnymi”, których ilość jest ograniczona, czyli ich konsumpcja przez
jedną osobę ogranicza ich konsumpcyjną ilość dla innych.
Dobra publiczne to przeciwieństwo dóbr normalnych,
stanowią wspólną własność. Instytucje oferujące takie dobra (galerie
sztuki, muzea, parki, drogi) nie są konkurencyjne ani wyłączne. Ludzie
mogą płacić za ich używanie, ale mogą nie płacić, wtedy wspólne dobro
nie będzie dostatecznie używane. Mówi się, że aby takiej sytuacji uniknąć, dobra publiczne powinny być darmowe (finansowane przez
opodatkowanie lub altruistyczną działalność). Gdyby pozostawić je w
mechanizmach rynkowych, nie było by na nie podaży [Aldridge 2006,
94].
Współcześnie zmieniło się rozumienie altruizmu. To nie
pomaganie biedniejszym (w szerokim sensie tego słowa, również mniej
wykształconym, gorzej przystosowanym), aby równali do bogatszych,
lecz przebywanie (spotkanie) z nimi, w ich warunkach, obserwowanie.
Mamy dziś do czynienia z „głodem doświadczenia”, który sprawia, że
np. niewykształcony, żyjący w izolacji autor, tworzący dzieła pod
każdym względem dorównujące wykształconemu, jest ciekawy.
Sytuacja autorów art brut zmienia proporcję odbioru: więcej mówi
„wspólne doświadczenie” niż wywieszone w galerii dzieło. Tendencję
zainteresowania biografią na równi z dziełem zapoczątkował
prawdopodobnie Van Gogh, ale wcześniej nie mieliśmy możliwości
realizacji „spotkania”, chociażby zapośredniczonego medialnie, na
[129]
Joanna Daszkiewicz, Agnieszka Doda-Wyszyńska
Habitus sztuki a autorzy
przykład nie mogliśmy rejestrować osobowości autorów na taśmach
filmowych. Promocja art brut odbywa się na fali popularności artterapii i mody na różnego rodzaju wizualizowanie doświadczenia.
Pozostaje nauczyć się rozróżniać tego typu działania od sztuki. „Oaza
szczerości” ma się dopiero narodzić w „spotkaniu” autora z amatorem,
przy czym to amator jest na razie brakującym w kulturze ogniwem,
wymagającym szeregu wtajemniczeń.
JD: Nawiązałaś tutaj do dawnego sporu estetycznego: czy
biografia autora powinna wspierać dzieło, czy wręcz odwrotnie, to
dzieło samo ma mówić za siebie. W omawianym przez nas przypadkuniszy, jakim jest art brut, sytuacja wydaje się oczywista. Nie możemy
odrywać osoby od jej twórczości. Zapoznanie się z biogramem stanowi
też jeden z kilku ważnych elementów weryfikacji i przynależności do
zbioru art brut. Lucienne Peiry pisze wręcz, że „kryteria artystyczne i
biograficzne idą w nierozerwalnej parze, ponieważ pojęcie art brut,
opiera się na bazie estetycznej i socjologicznej” [Peiry 2012, 163].
Mamy więc tutaj do czynienia z nierozerwalnością życia od
dzieła, z kurczowym trzymaniem się jednego przy drugim. Dlatego też
obok estetycznego aspektu tak mocno uaktywnia się wątek
egzystencjalny i etyczny. Ciekawość budzi nie tylko niewykształcony
artystycznie autor, którego prace można eksponować na tych samych
prawach, co artysty profesjonalnego, ale tym samym dochodzimy do
pytania źródłowego: czy sztuki można się nauczyć? Jakie jest jej miejsce
i zakorzenienie w labiryncie osobowości? Jakiego typu „tajemnicę” chcą
nam przekazać, czy tylko mgliście zasygnalizować „mroczni” autorzy art
brut?
I zaraz dodajmy, że ten nieoszlifowany diament (brut diamant),
ten wytrawny szampan (brut champagne) i surowy (brut) margines nie
jest polem poszukiwań i odkryć dla wszystkich. Musi, jak piszesz,
znaleźć swojego amatora4.
Jean Dubuffet zanim poświęcił się całkowicie własnej twórczości i art brut, zajmował
się handlem winami. Słowo brut (z franc. = wytrawny, surowy, cierpki, gorzki)
prawdopodobnie przeszło z jednego obszaru do drugiego.
4
[130]
Joanna Daszkiewicz, Agnieszka Doda-Wyszyńska
Habitus sztuki a autorzy
BIBLIOGRAFIA
Aldridge, Alan, 2006, Rynek, przeł. Maciek Żakowski, Warszawa: Sic!
Arystoteles, 2006, Polityka, [w:] Dzieła wszystkie, przeł. Ludwik
Piotrowicz, Warszawa: PWN.
Barański, Jarosław, 2000, Intelektualizm estetyczny, [w:] „Nowa
Krytyka”,
11,
ss.
95-112
na:
http://www.nowakrytyka.pl/spip.php?article87; dostęp 6 stycznia
2015.
Boudon, Raymond, 2008, Efekt odwrócenia. Niezamierzone skutki
działań społecznych, przeł. Agnieszka Karpowicz, Warszawa: Oficyna
Naukowa.
Bouillet, Alain, 2010, De la rencontre avec les auteurs d’art brut et de
l’éthique qu’elle suppose…/O spotkaniu z autorami art brut i jego
implikacjach etycznych..., tłumaczenie własne J.D., niepublikowany
artykuł przygotowany na Międzynarodową konferencję poświęconą
ART BRUT, Poznań 15-16.04.2010.
Bourdieu, Pierre, 2005, Dystynkcja. Społeczna krytyka władzy sądzenia,
przeł. Piotr Biłos, Warszawa: SCHOLAR.
Bourdieu, Pierre, 2007, Reguły sztuki, przeł. Andrzej Zawadzki, Kraków:
Universitas.
Certeau, Michel, 2000, Heterologies, Discourse on the Other, transl. Brain
Massumi, London, Minneapolis: University of Minnesota Press.
Certeau, Michel, Wynaleźć codzienność. Sztuki działania, 2008, przeł.
Katarzyna Thiel–Jańczuk, Kraków: Wyd. UJ.
Eco, Umberto, 1996, Nieobecna struktura, przeł. Adam Weinsberg,
Warszawa: P. Bravo, KR.
Deleuze, Gilles, 1993, Nietzsche i filozofia, przeł. Bogdan Banasiak,
Warszawa: Wyd. SPACJA, PAVO.
Łotman, Jurij, 1999, Kultura i eksplozja, przeł. Bogusław Żyłko,
Warszawa: PIW.
Jackowski, Aleksander, 1995, Sztuka zwana naiwną, Warszawa:
Wydawnictwo Krupski i S-ka.
Kołakowski, Leszek, 1994, Obecność mitu, Wrocław: Wydawnictwo
Dolnośląskie.
[131]
Joanna Daszkiewicz, Agnieszka Doda-Wyszyńska
Habitus sztuki a autorzy
Peiry, Lucienne, 2012, L'enrichissement des collections, [w:] Lucienne
Peiry (red.), Collection de l’Art Brut. Lausanne, Paris: Collection de l’Art
Brut Lausanne/Skira Flammarion.
Potocka, Maria Anna, 2007, Estetyka kontra sztuka, Kompromitacja
założeń estetycznych w konfrontacji ze sztuka nowoczesną, Warszawa:
Fundacja Aletheia.
[132]
Joanna Daszkiewicz, Agnieszka Doda-Wyszyńska
Habitus sztuki a autorzy
ABSTRACT
THE HABITUS OF ART VS AUTHORS
The French term art brut (English - outsider art), meaning "raw art" or
"rough art", is a label created by French artist Jean Dubuffet to describe
art created outside the boundaries of mainstream culture. In
the centre of our discussion is the category of the author (the creator)
and the category of the fancier (the recipient loving art). These two
categories were analysed by Alain Bouillet - a researcher of art brut of
30 years, who has accumulated an impressive collection of this kind of
art. Pierre Bourdieu in Distinction (1979), argues that judgments of
taste are related to social position. From time to time, the focus of the
dominant class changes from education to experience. Especially today,
the involvement in the creation process becomes more important. We
have to introduce various issues in art in a different manner. What kind
of experience the art opens us up to? It is largely contradictory to the
educational experience.
KEYWORDS: art brut, author, fancier, education, experience.
SŁOWA KLUCZOWE: art brut, autor, amator, edukacja, doświadczenie.
[133]

Podobne dokumenty