Ró˝ne oblicza bogini Cud Źwiata

Transkrypt

Ró˝ne oblicza bogini Cud Źwiata
46-48 pp5
5/19/08
4:17 PM
Page 46
HISTORIA I TRADYCJE
W dziejach Êwiata zdarza∏o si´, ˝e
wymazywano kogoÊ z ludzkiej z pami´ci
za przekroczenie wszelkich ram
wyst´pku, co zwykle dotyczy∏o ludzi
z samych szczytów w∏adzy. Pewnego
razu do ekskluzywnego grona
najwi´kszych zbrodniarzy i bezbo˝ników
wkrad∏ si´ ca∏kiem niezamo˝ny szewc,
uwa˝any przez wspó∏czesnych
za skrzy˝owanie idioty
z nieudacznikiem.
A sztuki tej dokona∏ poprzez
podpalenie jednego z siedmiu cudów
Êwiata – Êwiàtyni Artemidy w Efezie.
PAWE¸ ROCHALA
G
recy nieco zamieszali w nazewnictwie, gdy nazwali Artemidà czczonà
w ca∏ej Azji bogini´. DziÊ ka˝demu,
kto choç otar∏ si´ o mitologi´ grecko-rzymskà, imi´ to kojarzy si´ z podkasanà biegaczkà z ∏ukiem w d∏oni, czyli z boginià
∏owów, w dodatku wiecznà dziewicà. Stanem
swym by∏a tak przej´ta, ˝e myÊliwego, co Êmia∏
jà nagà podejrzeç i natychmiast si´ w niej zakochaç, za kar´ przemieni∏a w jelenia. Wierne psy
myÊliwskie nijak pana swego nie rozpozna∏y
i go zagryz∏y.
Ró˝ne oblicza bogini
Przy prostym skojarzeniu imi´ Artemidy
przywo∏uje w pami´ci obraz zbzikowanej, humorzastej, starej panny. A przecie˝ w Azji by∏o inaczej. Tam Atena, Wenus czy Zeus nie budzi
wi´kszego zainteresowania, gdy˝ powszechnie
czczono pod ró˝nymi imionami Wielkà Macierz
Bogów. Ca∏e znane ludziom ˝ycie wywodzi∏o si´
z niej: ludzie, zwierz´ta, roÊliny, a nawet bogowie. Mo˝na by jà rozumieç jako personifikacj´
p∏odnoÊci ziemi.
Posàg Artemidy w znacznie pomniejszonych
kopiach dotrwa∏ do naszych czasów. Przedstawia bogini´ stojàcà na bacznoÊç, wyposa˝onà
we wszelkie atrybuty dostatku i p∏odnoÊci, jakie
uznawali staro˝ytni. Wydaje si´, ˝e zamiast pary piersi, jak ka˝da kobieta, bogini ma ich dziesiàtki. To jednak nie piersi widaç, lecz ozdob´
z byczych jàder, u∏o˝onych na kszta∏t kiÊci wino-
46
5/2008
Efez dziÊ. To nie nasza Êwiàtynia, po niej zosta∏ pusty plac. Tu widaç budowl´ z czasów rzymskich,
która choç ∏adna i ca∏kiem du˝a, do cudów Êwiata nigdy nie by∏a zaliczana
gron. Uwa˝ny obserwator dostrze˝e te˝ naszyjnik z ˝o∏´dzi, podobizny zwierzàt, g∏ównie koni
i lwów, tudzie˝ miodnych pszczó∏ zdobiàce kwadraty na sukni.
No dobrze, ale co to ma wspólnego z po˝arami?
Ano ma. Gdzieniegdzie kult Artemidy by∏ ca∏kiem
krwawy i pe∏en ognia. Oto przekaz naocznego
Êwiadka z uroczystoÊci w mieÊcie Patraj na pó∏nocy Peloponezu: „Na samym koƒcu procesji jedzie
dziewicza kap∏anka bogini na rydwanie zaprz´˝onym w jelenie. Dnia nast´pnego (…) jedni rzucajà na o∏tarz ˝ywe jeszcze ptaki jadalne i w ogóle
wszelkiego rodzaju zwierz´ta ofiarne, jak dzikie
Êwinie, jelenie, dzikie kozy, niektórzy szczeni´ta
wilków i niedêwiedzi, inni znowu doros∏e ju˝
sztuki dziczyzny. (…) Nast´pnie podpalajà drwa.
Tam widzia∏em niedêwiedzia i inne zwierz´ta,
usi∏ujàce si´ wydostaç na zewnàtrz przy pierwszym wybuchu ognia (…). Ale ci, którzy je rzucili
na o∏tarz, zganiali je teraz z powrotem na stos.
Jednak miejscowa ludnoÊç nie przypomina sobie,
aby ktokolwiek zosta∏ zraniony przez zwierz´
ofiarne”1.
Oryginalny, kilkunastometrowy posàg Artemidy Efeskiej wykonano z drewna cedrowego,
zu˝ywajàc przy tym do jego ozdobienia setki kilogramów z∏ota, marmuru, koÊci s∏oniowej, hebanu i bursztynu. W podobnej technice wzniesiono o∏tarz za jej plecami. Wszystko to sta∏o
w Êwiàtyni, jakiej nie mia∏ jeszcze ˝aden bóg,
nawet Zeus w Olimpii. Kasetonowy, gruby,
kunsztowny strop w tym domu w ca∏oÊci wykonano z drewna. Jak si´ za chwil´ przekonamy,
innych materia∏ów palnych pierwszej jakoÊci
zgromadzono wewnàtrz Êwiàtyni zatrz´sienie.
W poj´ciu podpalacza by∏ to najkosztowniejszy na Êwiecie stos, zdolny jego imi´ oÊwieciç
nieÊmiertelnym blaskiem.
Cud Êwiata
Staro˝ytni ka˝de prace projektowe zaczynali
od zapomnianej dziÊ zasady estetycznej: „Kompozycja Êwiàtyni polega na symetrii, której
praw architekci ÊciÊle przestrzegaç powinni.
Symetria rodzi si´ z proporcji, zwanej po grecku
analogia. Proporcjà nazywamy zastosowanie
ustalonego modu∏u w ka˝dym dziele zarówno
do cz∏onów budowli, jak i do jej ca∏oÊci (…)”2.
Oglàdajàc dzisiejsze budowle sakralne, trudno
oprzeç si´ wra˝eniu, ˝e ich projektantów ˝adne
kanony pi´kna nie obowiàzywa∏y.
Artemidzie wzniesiono dom w uk∏adzie zwanym dipteros, czyli o podwójnej kolumnadzie,
otaczajàcej zasadniczy budynek sanktuarium
(cell´), co oznacza∏o, ˝e na szerokoÊç budowli
mia∏o przypadaç osiem kolumn, a na d∏ugoÊç 15.
Przyj´to styl joƒski, przez co kolumny by∏y smuklejsze, wy˝sze i g∏´biej ˝∏obione ni˝ w stylu doryckim, na który dotychczas decydowano si´
przy Êwiàtyniach wielkich. To by∏o odwa˝ne, ale
i rozwa˝ne posuni´cie. Jeszcze odwa˝niejszym
by∏o przyj´cie rozstawu kolumn w proporcji
zwanej diastylos, co oznacza∏o, ˝e odst´p mi´dzy
nimi wynosi∏ trzy gruboÊci b´bna kolumny,
a z doÊwiadczeƒ wynika∏o, ˝e „(…) ów rodzaj
ma t´ wad´, ˝e architrawy za∏amujà si´ z powodu znacznej wielkoÊci interkolumniów”3. Ale architekci uznali, ˝e przy wielkich rozmiarach
Êwiàtyni sama wysokoÊç marmurowych architrawów, czyli nadpro˝y kolumn, proporcjonalnie
46-48 pp5
5/19/08
4:17 PM
Page 47
HISTORIA I TRADYCJE
wy˝szych w porzàdku joƒskim ni˝ w doryckim,
spowoduje, ˝e zachowajà one niezb´dnà sztywnoÊç. Zag´szczenie kolumn do uk∏adu systylos,
stosowanego dotychczas, gdzie kolumny dzieli∏a
odleg∏oÊç ich podwójnej gruboÊci, oznacza∏oby
zwi´kszenie kosztów budowli i odebranie jej
wra˝enia lekkoÊci, a w koƒcu wysz∏o i tak 127
ogromnych kolumn! No i wielkoÊç. Jako modu∏
przeliczeniowy przyj´to dwa i pó∏ kroku, to jest
prawie dwa metry. To zaÊ oznacza∏o, ˝e szerokoÊç Êwiàtyni wyniesie 29 modu∏ów, d∏ugoÊç 57,
a wysokoÊç kolumn po 9,5 modu∏u, dajàc w efekcie koƒcowym nast´pujàce wymiary kolumnady:
szerokoÊç ok. 50 m, d∏ugoÊç 104,5 m, wysokoÊç
kolumn po 18 m. WysokoÊç do kalenicy dachu
wynosi∏a oko∏o 25 m. Najwa˝niejsze jednak, ˝e
budowniczowie zdawali sobie spraw´ z podstawowego zagro˝enia w regionie – wstrzàsów
skorupy ziemskiej. Zaradzili temu w sposób imponujàcy nawet i dziÊ.
Rozsàdek nakazywa∏, by budowle monumentalne stawiaç na litej skale. To jednak nie dawa∏o gwarancji, ˝e obiekt przy pierwszym
twardym wstrzàsie si´ nie rozpadnie. Uczyniono wi´c coÊ, co chyba nie mia∏o precedensu
w tak ogromnej skali – postanowiono uodporniç
Êwiàtyni´ na wstrzàsy, poprzez posadowienie
jej na terenie podmok∏ym! By∏o to pozornie
wbrew logice i kanonom sztuki in˝ynierskiej,
ale Grecy potrafili wznosiç budowle monumentalne na terenach niepewnych. Postàpili tu wed∏ug nast´pujàcych zasad: „JeÊli zaÊ nie znajdzie si´ gruntu sta∏ego, lecz do g∏´bi si´gaç b´dzie ziemia naniesiona i bagnista, wtedy trzeba
w tym miejscu ziemi´ wykopaç i usunàç jà, a teren umocniç osmalonymi palami olchowymi,
oliwkowymi albo d´bowymi i za pomocà machin
jak najg´Êciej je powbijaç. Wolnà przestrzeƒ
mi´dzy palami nale˝y wype∏niç w´glem, a nast´pnie za∏o˝yç fundament z jak najsolidniejszego muru. Po zbudowaniu fundamentu nale˝y
poziomo u∏o˝yç stylobaty”4, czyli nadziemne
cz´Êci fundamentów, ukryte potem pod coko∏em.
Zasada budowy nakazywa∏a sporzàdzanie fundamentów dwa razy grubszych od Êrednicy kolumn.
Jak zatem poradzono sobie z fundamentami
tej budowli? Oto co mówi legenda: „Wzniesiono
jà na gruncie bagnistym, ˝eby nie odczuwa∏a
wstrzàsów ani p´kania skorupy ziemskiej; ˝eby
zaÊ z drugiej strony fundamenty takiego ogromu
nie stan´∏y w pod∏o˝u Êliskim i nietrwa∏ym, posypali na spód t∏uczonego w´gla, nast´pnie wymoÊcili runem owczym”5. I tak wykonano chyba
pierwsze na Êwiecie fundamenty p∏ywajàce,
o wymiarze du˝ego boiska do pi∏ki no˝nej: 129,5 m x 73 m. Pytanie: ile tej we∏ny zu˝yto?
Artemizjon w Efezie budowano a˝ 120 lat.
Na ka˝dym kroku pokonywano niewyobra˝alne
trudnoÊci techniczne zwiàzane z transportem
budulca, jego obróbkà i posadowieniem. Najwi´kszà s∏aw´ zyska∏ przy tym architekt Chersifron, który posadowi∏ na wysokich kolumnach
fot. Pawe∏ Rochala (1), Bogus∏aw Rychlik (2)
bardzo ci´˝kie, marmurowe architrawy.
Dokona∏ tego „(…) za pomocà pe∏nych piasku koszy. Nagromadzi∏ ich
tyle, ˝e usypa∏ ∏agodnie wznoszàcy
si´ pagórek a˝ ponad g∏owice kolumn, nast´pnie opró˝nia∏ kosze
powoli, poczynajàc od do∏u, tak
˝e dzie∏o z wolna osiada∏o
na swoim miejscu”6. Czyli ˝eby postawiç Êwiàtyni´, najpierw nale˝a∏o usypaç
na niej gór´ piasku.
Na trud budowy z∏o˝y∏a si´ praktycznie ca∏a Azja Mniejsza. Poszczególne miasta niezale˝ne
i w∏adcy królestw fundowali kosztowne kolumny z bia∏ego marmuru.
Na ten cel wysup∏ali grosz nawet
skrajni skàpcy. Mieli bowiem na widoku najwi´ksze znane im dobro – w∏asnà m´skoÊç. ˚aden z nich nie chcia∏,
by Wielka Macierz ugodzi∏a go za kar´
w najczulsze miejsce.
Wspania∏oÊç Êwiàtyni nie koƒczy∏a
si´ na jej formach zewn´trznych. Co by∏o w jej wn´trzu, trudno wyliczyç szczegó∏owo, gdy˝ wszystko uleg∏o zniszczeniu. Z niedu˝à dozà wyobraêni mo˝na jednak przypuszczaç, ˝e
wdzi´czni za uzdrowienia czy inne powodzenia ˝yciowe wyznawcy zostawiali w efeskiej Êwiàtyni tysiàce pi´knych i kosztownych darów wotywnych, rzeêbionych z ró˝nych gatunków drewna, odlewanych w bràzie, kutych w marmurze,
malowanych na deskach. W ciàgu kilkudziesi´ciu lat funkcjonowania nowej Êwiàtyni dom Artemidy zmieni∏ si´ w magazyn wspania∏oÊci. By∏y tam równie˝ kunsztowne rzeêby, skrzynie,
tkaniny, obrz´dowe stroje i dziesiàtki, a mo˝e
i setki wysuszonych wieƒców ofiarnych.
Dodajmy do tego, ˝e oprócz przedmiotów ca∏kiem nowych w Êwiàtyni zgromadzono ogromne
Artemida z Eefezu – kopia. Orygina∏ przedstawia∏
w∏aÊnie takà niewiast´, którà zapakowano w sztywny
futera∏ ze z∏ota i marmuru, pozostawiajàc jej tylko
swobod´ ruchu ràk i stóp
zasoby zabytków z epok, do których nikt ze wspó∏czesnych nie si´ga∏ pami´cià. Nawet jeÊli nie
przedstawia∏y wielkiej wartoÊci
materialnej, to stanowi∏y ogromnà wartoÊç emocjonalnà, którà
i wówczas odczuwano.
Goràcà lipcowà nocà 356 r.
p. n. e. przyszed∏ na to wszystko kres.
Plan podpalacza
Pewien szewc by∏ bardzo niezadowolony z ˝ycia, jakie wiód∏. Nadto
skromny fach dawa∏ mu pewny byt, ale
i przykrà ÊwiadomoÊç niewa˝noÊci
osobistej. Wiedzia∏ bowiem, ˝e choçby
robi∏ najÊwietniejsze sanda∏y nie tylko
w Efezie, ale w ca∏ym Êwiecie, to i tak
nikt z tego powodu nie nazwa∏by go
wielkim. Niestety, igrzysk z wyrobu obuwia nie urzàdzano. Zapewne próbowa∏
jakoÊ oderwaç si´ od prozaicznej codziennoÊci i udowodniç, ˝e nie jest
roboczym os∏em, tylko skrzydlatym
pegazem. Wszelkie próby zawiod∏y.
Nie mia∏ predyspozycji, by zostaç
wybitnym strategiem, przywódcà ludu,
sportowcem, muzykiem, mówcà czy filozofem.
A tylko w tym dziedzinach zyskiwa∏o si´ wówczas s∏aw´. Znalaz∏ jednak pomys∏ na ˝ycie,
a raczej na uczynienie swojego imienia nieÊmiertelnym. Postanowi∏ zniszczyç w jednej
chwili to, na co dziesiàtki tysi´cy ludzi pracowa∏y przez setki lat.
Plan szaleƒca by∏ najprostszy z mo˝liwych.
Jaki prosty by jednak nie by∏, zbrodniarz musia∏
pokonaç kilka przeszkód. Âwiàtyƒ strze˝ono
z dwóch zasadniczych powodów: prócz sakral- ˜
Artemizjon. Na tym XIX-wiecznym rysunku widaç kszta∏t Êwiàtyni, ale nie jej ogrom.
Ozdoby dachu si´ga∏y wysokoÊci wspó∏czesnego nam 8-,10-kondygnacyjnego budynku mieszkalnego
5/2008
47
46-48 pp5
5/19/08
4:17 PM
Page 48
HISTORIA I TRADYCJE
czonych. Dodatkowych zniszczeƒ przysporzy∏o
polewanie pogorzeliska wodà, gdy˝ przemieniony w wapno palone marmur stawa∏ si´ wapnem
gaszonym, które wy˝era∏o prawie wszystko. Cud
Êwiata przesta∏ istnieç.
˜ nej pe∏ni∏y funkcj´ skarbców, a nieustannienara˝one by∏y na zagro˝enie po˝arowe. Dlatego przy ka˝dym wi´kszym sanktuarium by∏a
odpowiednia stra˝, a wewnàtrz budowli zawsze
ktoÊ czuwa∏ nad wiecznym ogniem. Znany by∏
przecie˝ przypadek kap∏anki bogini Hery, która
przez typowe niedbalstwo przyczyni∏a si´
do spalenia jednej z najstarszych drewnianych
Êwiàtyƒ greckich. „Sp∏on´∏a zaÊ Êwiàtynia, gdy˝
sen zmorzy∏ kap∏ank´ Hery, Chryzeis, gdy wieƒce zaj´∏y si´ od p∏omienia Êwieczników. Chryzeis usz∏a do Egei i zwróci∏a si´ jako b∏agalnica
do Ateny Alea. Argiwowie, chocia˝ doznali tak
wielkiej straty, nie usun´li posàgu Chryzeis
i stoi on do dnia dzisiejszego przed spalonà
Êwiàtynià”7. Posàg pozostawiono, by by∏ przestrogà dla innych.
Podpalacz musia∏ wi´c przechytrzyç stra˝e
i kap∏ana czuwajàcego przy wiecznym ogniu
przed posàgiem Artemidy. Zapewne wszed∏
do Êwiàtyni za dnia, z t∏umami wiernych, a tam
skutecznie si´ schowa∏. Nast´pnie odczeka∏, a˝
przyjdzie g∏´boka noc. Wówczas, co by∏o zupe∏nie ∏atwe i nieha∏aÊliwe, u˝y∏ ognia p∏onàcego
w którymÊ z wielkich kaganków. Wykorzysta∏
fakt, ˝e posàg bogini, a wi´c i kap∏an majàcy
nad nià piecz´, by∏ oddzielony od reszty Êwiàtyni grubà we∏nianà kotarà, si´gajàcà od pod∏ogi
a˝ po sufit. Co gorsza, wewnàtrz Êwiàtyni nie
brakowa∏o najlepszej gatunkowo oliwy, przeznaczonej nie tylko do podtrzymywania p∏omienia
i oÊwietlania wn´trza na potrzeby kultu, ale
i do konserwacji cz´Êci posàgów wykonanych
z koÊci s∏oniowej, których przecie˝ nagromadzono setki. Z∏oczyƒca pewnie porozlewa∏ ciecz
po palnych przedmiotach, zupe∏nie nie przejmujàc si´ ich wartoÊcià materialnà i artystycznà.
Potem pod∏o˝y∏ ogieƒ w najÊwi´tszym w Azji
miejscu.
Ka˝dy po˝ar poczàtkowo jest cichy, wi´c i ten
nie od razu wytràci∏ z drzemki czuwajàcego kap∏ana, a gruba kotara skutecznie odci´∏a go
od swàdu dymu. Warunki do szybkiego rozprzestrzenienia ognia by∏y idealne. Przede wszystkim
êród∏o po˝aru mia∏o, jak to przy podpaleniach,
dosyç du˝à powierzchni´, w zwiàzku z czym fazy
wst´pnej jego rozwoju praktycznie nie by∏o. Dzi´ki obszernemu, wysokiemu na 18 m wn´trzu
Êwiàtyni przez d∏u˝szy czas dymu nic nie t∏umi∏o,
a powietrza by∏o du˝o. Palne przedmioty, sk∏adowane dziesiàtkami i setkami lat w suchych pomieszczeniach, by∏y praktycznie pozbawione wody. Wobec tego zapala∏y si´ jeden po drugim z niebywa∏à ∏atwoÊcià. Wysokà hal´ zagospodarowano równie˝ wzwy˝, poprzez dziesiàtki du˝ych obrazów deskowych, przedstawiajàcych zapewne
sceny z ˝ycia bogów, podobne w wymowie do europejskich renesansowych dzie∏ koÊcielnych.
Mo˝na przyjàç, ˝e pr´dkoÊç liniowa rozwoju po˝aru by∏a maksymalna, jeÊli idzie o wn´trza pomieszczeƒ magazynowych. Zapewne Artemizjon,
majàcy powierzchni´ wewn´trznà oko∏o 2000 m
kw., p∏onà∏ zupe∏nie tak samo, jak wspó∏czesny
magazyn wysokiego sk∏adowania.
48
5/2008
Wyrok
Kolumna joƒska w Efezie.Tyle zosta∏o z cudu Êwiata, z tym, ˝e
w stanie jeszcze gorszym ni˝ ten widok
Nie min´∏o pó∏ godziny, a wewnàtrz celli
Êwiàtyni hucza∏ niemo˝liwy do opanowania
ogieƒ. Nikt z Efezjan tej nocy nie dospa∏ do koƒca. Tysiàce ludzi pozostawa∏o bezradnymi
Êwiadkami tragedii. Buchajàcy ˝ar nie pozwala∏
na podejÊcie i ratowanie zabytków. Oko∏o godziny póêniej po˝ar wyszed∏ na dach, gdy˝ przepali∏ si´ strop kasetonowy, a nast´pnie drewniane
krokwie, ∏aty i kontr∏aty dêwigajàce marmurowy dach. Wreszcie zapali∏ si´ drewniany strop
nad zewn´trznà kolumnadà. Ogarni´te p∏omieniami posàgi zdawa∏y si´ o˝ywaç, a nawet poruszaç przed ostatecznym zniszczeniem. Mo˝na byç pewnym, ˝e ludzie reagowali na to wybuchami zabobonnej rozpaczy. Bràz zaczyna Êwieciç, nim zacznie si´ topiç. Wzniesione r´ce bóstw
opada∏y bezradnie, ich Êwietliste postacie k∏ania∏y si´ i pada∏y w ˝ar. Po twarzach posàgów
p∏yn´∏y strumienie z∏otych ∏ez. Ka˝da zawalajàca si´ belka wznieca∏a snopy iskier. Energia po˝aru stopi∏a metale szlachetne, zresztà nie unikni´to podejrzenia, ˝e po˝ar by∏ na r´k´ w∏adzom
Efezu, gdy˝ mog∏y zaw∏adnàç skarbcem Êwiàtynnym, w którym Persowie zdeponowali znaczne iloÊci z∏ota.
BezradnoÊç ludzka znalaz∏a wyraz w zachowaniu elit kap∏aƒskich, i to nie greckich.
„A wszyscy magowie, jacy wtedy w∏aÊnie przebywali w Efezie, uznali nieszcz´Êcie, które spotka∏o Êwiàtyni´, za zapowiedê innego nieszcz´Êcia. I biegnàc wsz´dzie bili si´ w twarz i wo∏ali, ˝e z∏y los, a zarazem wielka kl´ska zrodzi∏a
si´ tego dnia dla Azji”8.
Wreszcie, po kilku dniach, po˝ar usta∏. Âwiàtynia by∏a kompletnie zniszczona. Ca∏y dach
sp∏onà∏, cz´Êç kolumn run´∏a, wiele by∏o znisz-
Sprawca zbrodni nie próbowa∏ si´ ukrywaç,
a ze swego czynu by∏ nawet bardzo dumny. Gdy
zrozpaczeni kap∏ani i mieszkaƒcy pytali go, dlaczego tak zrobi∏, odpowiedzia∏ krótko, ˝e dla rozs∏awienia na wieki swojego imienia. W odruchu
rewan˝u postanowiono wi´c ukaraç go dodatkowo, poprzez wymazanie z pami´ci ludzkiej.
Przedtem jednak spróbowano wziàç na nim odwet moralny.
Dzieci i ˝on´ podpalacza sprzedano w niewol´, zapewne póki jeszcze ˝y∏, by mia∏ o czym myÊleç. Byç mo˝e uczyniono to tak, ˝eby wszystko
widzia∏ i s∏ysza∏. Jego samego skazano
na Êmierç przez ukrzy˝owanie, bo bardziej poni˝ajàcej kaêni Grecy nie znali. ˚eby wzmóc efekt
odstraszajàcy kary, zaszyto skazaƒca w oÊlà
skór´, wk∏adajàc do niej w´˝a i psa, czyli pohaƒbiono go, jak umiano najmocniej. Mo˝liwe, ˝e
przyprawiono mu oÊle uszy. Nast´pnie przybito
go do krzy˝a, a wokó∏ wystawiono stra˝e, by
ktoÊ nadgorliwy nie skróci∏ zbrodniarzowi m´czarni.
Zaj´to si´ wreszcie jego imieniem. Postanowiono, by wi´cej go nie wymawiaç, tylko u˝ywaç
zast´pczych wyra˝eƒ: wariat, szaleniec. No i tu
si´ zacz´∏o. Ludzie zacz´li sobie opowiadaç, kogó˝ to tak majà jednoczeÊnie przeklinaç i zapominaç, i na wszelki wypadek zapisywali sobie to
miano, by móc je ∏atwiej zapomnieç.
I tak imi´ Herostratesa przetrwa∏o do naszych czasów, jako symbol najwy˝szej, bezmyÊlnej pró˝noÊci. Âwiadczy te˝ o tym, jak beznadziejnie trudna jest walka z terroryzmem, który
tak naprawd´ nie uznaje ˝adnych Êwi´toÊci.
Pojawi∏y si´ jednak pytania: czemu bóstwo
tak silne pozwoli∏o, by zniszczono jego w∏asnoÊç? Odpowiedê znaleziono za kilkanaÊcie lat.
JakiÊ kpiarz napisa∏: „OczywiÊcie, musia∏a si´
ta Êwiàtynia spaliç, skoro Artemida zaj´ta by∏a
jako akuszerka przy urodzeniu Aleksandra”9.
Chodzi∏o o Aleksandra Macedoƒskiego, który
w naszym poj´ciu zdoby∏ Azj´ a˝ po Indus, ale
wed∏ug ówczesnych Greków na∏o˝y∏ Helladzie
kajdany. W pami´tnà noc po˝aru powi∏a go królowa o boskim imieniu Olimpias. Prawda, ˝e bogowie dali bardzo wymowny znak?
4
Pauzaniasz, W´drówka po Helladzie, VII. 18.12-13,
prze∏. J. Niemirska-Pliszczyƒska, s. 464-465.
2
Witruwiusz, O architekturze ksiàg dziesi´ç III. 1.1,
prze∏. K. Kumaniecki, Warszawa 2004, s. 71-72.
3
Witruwiusz III. 3.4, op. cit., s. 78.
4
Witruwiusz, op. cit., s. 82.
5
Pliniusz, Historia naturalna II. 17, prze∏. Irena i Tadeusz Zawadzcy, Wroc∏aw 2004, s. 480.
6
Pliniusz, op. cit., s. 481.
7
Pauzaniasz, op. cit., II. 17.7, s. 229.
8
Plutarch, ˚ywoty s∏awnych m´˝ów, Aleksander Wielki,
prze∏. M. Bro˝ek, Wroc∏aw 2004, s. 129-130.
9
Plutarch, op. cit.
1