pomocna kobyłka i trzy klacze czarodziejki

Transkrypt

pomocna kobyłka i trzy klacze czarodziejki
Poniższa wersja jest moją adaptacją połączonych baśni:
Oskar Kolberg, Tromsyn [w:] Dzieła Wszystkie t.42, Mazowsze, Kraków 1970, s.509-516
Oskar Kolberg, Historia o dobrym synu palipiecu [w:] Dzieła Wszystkie t.42, Mazowsze, Kraków
1970, s.455-463
ROZGRZEWKA
JAWOROWI LUDZIE
Znana zabawa, przytaczam jedną z wersji.
Dwoje dzieci staje obok siebie, biorą się za ręce i podnoszą je do góry tworząc bramkę-most.
Pozostałe dzieci-konie podczas piosenki przechodzą parami pod bramką. Dzieci-most zatrzymują
parę koni, która przechodzi po słowach "zatrzymamy". Złapani tworzą nowy most.
Jawor, jawor, jaworowi ludzie, co wy tu robicie?
Budujemy mosty dla pana starosty.
Z dębowego liścia, z brzozowego kiścia.
Tysiąc koni przepuszczamy, a tych dwoje zatrzymamy!
Jawor, jawor, jaworowi ludzie, dajcie nam tu dajcie, stado koni przegnać.
Damy, damy, chętnie pomagamy,
Tysiąc koni przepuszczamy, a tych dwoje zatrzymamy!
POMOCNA KOBYŁKA I TRZY KLACZE CZARODZIEJKI
na podstawie baśni tradycyjnych - Katarzyna Żytomirska
Syn z ojcem mieszkali w chacie pośród wielkich lasów. Ojciec wykarczował kilka polan, by mieli
gdzie siać zboże. Nie było na nie łatwo trafić, więc kiedy syn miał przynieść obiad, ojciec
wysypywał ścieżki słomą. Pewnego dnia wiał silny wiatr. Chłopiec dosiadł swojej starej kobyłki i
wyruszył, ale po pewnym czasie słoma się skończyła, a oni zabłądzili. Nie pomagało głośne
wołanie - wichura zagłuszyła wszystko. Kiedy chłopiec dostrzegł w oddali nikłe światełko,
poprosił kobyłkę, by skierowała się w jego stronę. Zbliżyli się i ujrzeli wielki dom ukryty pomiędzy
gałęziami dębów, modrzewi i lip. Niestety, nie była to zwyczajna chatka! Kiedy chłopiec wszedł do
środka, zobaczył twarze trzynastu mężczyzn ledwo wystające spośród bujnych wąsów i bród. Byli
to zbójcy, którzy właśnie zapijali suty obiad trunkami ze złotych i srebrnych dzbanów.
- Świetnie, przyda nam się ktoś taki, jak ty. Będziesz sprzątał, gotował i rozpalał ogień, a w zamian
zamieszkasz tu, i nawet trochę jedzenia dostaniesz, żebyś nie zdechł całkiem z głodu! - zaśmiali się
tak donośnie, że prawie im popękały grube skórzane pasy. Ale chłopcu nie było do śmiechu - za
każdym pasem widniały noże, a na zbójeckich biodrach połyskiwały szable.
- Ale na mnie czeka ojciec, może nawet płacze - wymamrotał.
- Niech sobie popłacze, skoro syna swojego więcej nie zobaczy! A ta twoja szkapa całkiem
niepotrzebna, sama skóra i kości, nawet do jedzenia się nie nada. Zabieraj ją czym prędzej z
naszych oczu, jeśli chcesz jeszcze oglądać ją żywą.
Chłopiec odprowadził kobyłkę do stajni, przytulił się do niej i zapłakał gorzko, ale cóż było robić –
1
trzeba było sobie jakoś poradzić.
Czas więc wstawać i zabrać się do roboty!
PORZĄDKI U ZBÓJCÓW
Kiedy gra bębenek chodzimy po całej sali. Kiedy przestaje grać, rzucamy hasło do porządków np.
zamiatanie!
I zamiatamy itp.
Dzieci mogą mieć swoje pomysły na to, czego jeszcze trzeba w chacie zbójców dopilnować.
ognia rozpalanie
pranie
zamiatanie
zmywanie
gotowanie
I tak, na ciężkiej pracy, upływał chłopcu czas. Któregoś razu zbójcy opuścili chatę na dwa dni, ale
zanim wyjechali, surowo mu przykazali:
- Ugotuj, posprzątaj, pozmywaj. I pamiętaj, drzwi łykiem związanych nigdy nie otwieraj, bo czeka
cię śmierć!
Chłopiec zrobił wszystko, co miał przykazane, ale potem poczuł tak wielkie pragnienie, aby
otworzyć zakazane wrota, że zrobił to. Poczuł utkwione na sobie spojrzenia trzech pięknych klaczy.
Jedna z nich przemówiła ludzkim głosem:
- Nie bój się, weź trzy złote jabłka, które leżą na oknie, dosiądź jednej z nas i uciekaj, a wkrótce
odzyskasz wolność!
- Dobrze, ale muszę jechać na mojej kobyłce – powiedział chłopiec. Wziął jabłka i wyruszyli.
Młode klacze ścigały się z wiatrem, ale stara kobylina uciekała nie dość prędko i zbójcy zaczęli ich
doganiać.
- Rzuć jabłko! - zarżały klacze.
Chłopiec rzucił jabłko i w jednej chwili wyrósł wielki las.
Zamieniamy się w las.
Zaczęli uciekać, ile sił w kopytach, ale po pewnym czasie zbójcy znów deptali im już po piętach.
- Rzuć drugie jabłko! - zarżały klacze.
Chłopiec rzucił jabłko i powstała wielka rzeka.
Tworzymy rzekę.
Nie ustawali, biegli co sił dalej! Tymczasem zbójcy nie odpuszczali. Zmusili swoje konie, by
wskoczyły w nurt rzeki i znów deptali im po ogonach, więc klacze zarżały:
- Rzuć trzecie jabłko!
Chłopiec rzucił ostatni owoc, a wtedy rozgorzał wielki ogień.
Zmieniamy się w wielki ogień.
Ognia zbójcy przekroczyć nie byli w stanie. Zostali, a klacze, kobyłka i chłopiec uciekli i
zatrzymali się dopiero w pięknym, zielonym gaju nieopodal zamku.
2
- Jesteś wolny, dzielny chłopcze. Dziękujemy i zawsze ci pomożemy - powiedziały klacze i zaczęły
skubać trawę. Kiedy kobyłka odpoczęła - wrócili do domu. Na widok syna ojciec aż popłakał się ze
szczęścia! I może, może, całkiem możliwe, że od tego czasu żyliby już spokojnie, aż do późnej
starości, gdyby do ich lasu nie dotarła wieść o ataku wroga i o wielkiej rozpaczy króla.
- Kobyłko, co mam robić? - zwierzył się chłopiec przyjaciółce. - Pojechałbym pokonać wroga, ale
przecież nie stanę do boju boso, bez konia i w płóciennym stroju!
- Nie martw się chłopcze. Ja nie mam już sił do bitew, ale czy zapomniałeś o klaczach, z których
każda szybsza jest niż wiatr!
Wyruszyli do zielonego gaju i już wkrótce chłopiec, w podarowanej przez klacze mosiężnej zbroi,
stanął do boju na jednej z nich. Szybko rozprawił się z nieprzyjacielem i wrócił spokojnie do domu.
Wkrótce jednak do lasu dotarła nowina, że kolejne zastępy nieprzyjaciół zalewają kraj. Tym razem
klacze uzbroiły go w samo srebro i znów, sam jeden, kiedy wszyscy inni już się poddali, rozprawił
się z nieprzyjacielem. Potem wrócił szczęśliwie do domu, lecz już po kilku dniach przyszła
wiadomość, że pokonany wróg ściągnął posiłki, które ze zdwojoną siłą zaatakowały królestwo.
Chłopiec wrócił do klaczy, które wystroiły go w złoto, i tak rozprawił się z podwójnymi siłami
nieprzyjaciela. Tym razem jednak został ranny i zagubił na polu bitwy swoją złotą czapkę. Bardzo
strudzony wrócił na swojej wiernej kobyłce do domu. Tymczasem król kazał ogłosić w całym
państwie, że nie spocznie, dopóki nie odnajdzie tego, do którego należy złota czapka. Po całym
kraju rozeszli się słudzy królewscy, ale choć pracowali dzień i noc, na nikogo czapki dopasować nie
byli w stanie. Wreszcie dotarli aż do dzikich borów i w niewielkiej chacie znaleźli chłopca, na
którym czapka leżała jak złoto! Opatrzyli mu ranę i zabrali ze sobą do zamku. Nie ujechali nawet
pół mili, a płócienny strój chłopca zmienił się w mosiężną zbroję. Kiedy milę przejechali - w
srebrnym stroju konia dosiadał. Wreszcie po półtorej mili - strój jego jaśniał prawdziwym złotem.
Król podziękował chłopcu za ocalenie kraju, a królewna patrzyła na niego z życzliwością i
poprosiła, by pozostał na zamku.
- Dobrze, ale muszę po moją kobyłkę posłać, bo z nią się na długo nie pragnę rozstać.
Tak więc uczynili, a gdy ją prowadzili, nie uszli pół mili, gdy stała się złota i całą w blasku do
zamku wprowadzili.
I nasza opowieść pewnie już by się zakończyła, gdyby nie słudzy, którzy zazdrościli chłopcu, że z
takiego jak oni biedaka królewiczem zaraz zostanie. Zaczęli szeptać królewnie, że musi wystawić
go jeszcze na próby.
- Zostaniesz moim mężem, drogi chłopcze, ale najpierw wydoisz sześć mych klaczy, bo chcę, abyś
w ich mleku zażył zbawiennej kąpieli - rozkazała królewna.
- Wielkie wojska zwyciężyłem, a teraz pod kopytem wielkiej klaczy przyjdzie mi zginąć - stropił się
chłopiec bardzo, ale kobyłka go pociesza:
- Nie martw się. Idź i zrób, co masz zrobić - nic ci się nie stanie.
Może kobyłka coś poszeptała na ucho ogromnym klaczom, a może nie, w każdym razie chłopcu
udało się wydoić wszystkie sześć.
Słudzy jednak nie znali litości. Donieśli królewnie, jakoby chłopiec wychwalał się, że potrafi
zdobyć złotego ptaka.
Zamartwia się chłopiec, ale kobylina znowu go ucisza:
- Musisz pójść tam a tam, gdzie znajdziesz dużo ptaków. Część będzie miała złote pióra i w złotych
klatkach będzie zamknięta, ale tych nie ruszaj! Znajdź najbardziej osowiałego, siedzącego w
zwyczajnej klatce i tego przynieś. Tylko tego.
Pokazujemy dzieciom zdjęcia różnych ptaków - przepięknych, egzotycznych, kolorowych i jakichś
brzydactw. Dzieci muszą zdecydować, który będzie najlepszy.
Bał się chłopiec, ale zrobił tak, jak mu kobyłka przykazała. Szarobury ptak już po pół mili
pojaśniał, a nim do pałacu go doniósł - wprzódy złoty blask ptaka tam doleciał.
3
Słudzy jednak nie ustępowali. Powiedzieli królewnie, że tak samo łatwo zdobędzie dla niej złotego
psa i to na złotym łańcuchu. Tak się stało, ale tylko dzięki kobyłce, która miejsce psów mu
zdradziła i najbardziej smutnego, i brzydkiego wziąć nakazała.
Pokazujemy dzieciom zdjęcia różnych psów - przepięknych, rasowych i jakichś brzydactw,
zaniedbanych, schroniskowych. Dzieci muszą zdecydować, który będzie najlepszy.
Królewna bardzo się ucieszyła. Powiedziała, że mleko kobyle podgrzane, wesele naszykowane i jak
tylko się wykąpie, w szaty weselne zostanie wystrojony.
Stropił się chłopiec - jak tu we wrzącym mleku się kąpać?! Ale kobyłka pociesza - będę mocno
dmuchać i mleko ostudzę. Nie martw się!
Dmuchamy z kobyłką.
I tak się stało. Chłopiec i z tych tarapatów wykaraskał się cało. A potem wesele miał jakich mało!
Ojciec i kobyłka na weselu byli, i trzy piękne klacze także zaprosili.
NARADA
Dzieci dzielą się na kilkuosobowe grupy i radzą, w jaki sposób mogą pomóc bezdomnym
zwierzętom np. zorganizować loterię albo aukcję prac, z której dochód przeznaczony będzie na
okoliczne schronisko dla bezdomnych zwierząt.
4

Podobne dokumenty