szkoci nie są skąpi a golf jest grą dla wszystkich
Transkrypt
szkoci nie są skąpi a golf jest grą dla wszystkich
Wieści z diaspory Niemała grupa absolwentów naszej Uczelni żyje na obczyźnie, w rozproszeniu – w diasporze. Wyjechali w poszukiwaniu pracy, bardziej atrakcyjnej, lepiej płatnej. Wcześniejsi emigranci pragnęli żyć w wolnym świecie. Umiejętności nabyte na studiach oferują nowym pracodawcom stając do rywalizacji w silnej konkurencji. Jak sobie radzą na polu zawodowym, jak im się powodzi? – Tym sprawom poświęcamy tę rubrykę. sze było łóżko. Takie to wówczas prowadziłem życie. Dodam, że wspólnie z kolegą z rocznika, Waldkiem Nowakowskim rozpoczęliśmy w akademiku twórczość artystyczną. To znaczy, Waldek rzeźbił figurki w czarnym dębie wydobywanym z dna Wisły, a ja byłem menedżerem, organizowałem wystawy, sprzedaż, a raz nawet występ w telewizji. Waldek był asystentem w Zakładzie Podnoszenia Cię- Brytyjska ekspedycja dla upamiętnienia 25 rocznicy objęcia tronu przez królową Elżbietę trwała 6 miesięcy. Jej celem było wyrażenie woli kontynuowania przyjaźni z krajami i mieszkańcami byłych kolonii. Po drodze do Indii odwiedziliśmy Syrię – teraz zniszczone Aleppo, Damaszek, Bagdad i babilońskie ogrody, Isfahan, gdzie w 1941 roku, po opuszczeniu syberyjskich łagrów, napływali Polacy Szkoci nie są skąpi a golf jest grą dla wszystkich – rozmowa z Czesławem M. Krukiem Kiedy wybierałeś się na studia do AWF interesowało Ciebie wiele sportów – lekkoatletyka, piłka nożna, koszykówka, gimnastyka. W trakcie studiów natomiast wybrałeś specjalizację w zakresie rehabilitacji ruchowej. W polu zainteresowania pojawiła się też turystyka. - W jakim charakterze podjąłeś pracę po studiach? Najpierw pracowałem jako szkoleniowiec w Radzie Głównej LZS, do której trafiłem dzięki pomocy kolegi - awuefiaka, Maćka Sadowskiego oraz jako doktorant - asystent w Katedrze Turystyki. Myślałem o tym, żeby mieć przed nazwiskiem skrót „dr”, to miało dodawać powagi i prestiżu. Rozpocząłem też podyplomowe studia na Wydziale Urbanistyki i Planowania Przestrzennego Politechniki. Ponieważ awuefiacy, to nie próżniacy, dostałem pełny etat w P.P. Uzdrowisko Konstancin, jako rehabilitant w Instytucie Reumatologii. Jak widzisz, Andrzeju, zaczynałem świetnie, tyle tylko, że nie mając zameldowania stołecznego (przepis nie do pomyślenia w normalnym kraju), musiałem się „ukrywać”. Dzięki życzliwości Uczelni i p. Ejmonta, kierownika akademika, przez cztery lata mieszkałem w „łazience” (ogólna łazienka była za ścianą), ale ponieważ miałem dużo zajęć, więc najważniej- 12 żarów na 2-letnim kontrakcie. Nagle ten nasz „wspaniały świat” się zawalił. Otrzymaliśmy nakaz wyprowadzenia się z naszych łazienkowych pokoików. Wszystko w moim życiu zawdzięczam uporowi i znajomym. Tak było i w tym krytycznym momencie. Moja znajoma, Ewa Krasnodębska poradziła mi wyjazd do Francji, a pomógł kolega z Zakładu Turystyki, Rysiek Suda. I tak rozpoczęły się moje „życiowe cuda”. Najpierw – Szwecja, kłopoty z wizą. Pomogli Duńczycy. Nauczyłem się trochę języka, popracowałem w szpitalu, zaoszczędziłem kilka koron, a ponieważ tegoż 1970 roku były początki rewolucji społecznej w Gdańsku, zostałem za granicą. Do Kanady wyjechałem tylko dlatego, że znałem tam kogoś z AWF. Podróże, poznawanie świata to marzenie wielu ludzi. Aby mogło się ono ziścić, trzeba mieć środki. Lista krajów i trasy podróży, jakie odbyłeś robi imponujące wrażenie. – W jaki sposób udało Ci się ten cel zrealizować? Jako uczeń podstawówki w Radomiu kupowałem tygodnik „Dookoła Świata”. Wtedy marzyły mi się podróże po świecie. W 1977 roku okazało się, że te marzenia pozostają wciąż żywe. i tworzyła się Armia Andersa. Indie – wspaniałe, ciepłe, pełne ludzi, bogactwa i biedy. Afganistan z serdecznymi nomadami. Nie była to podróż turystyczna. Każda 30-35 osobowa grupa była odpowiedzialna za prowadzenie autobusu, wyżywienie (na ten cel miała 5 ) i zgłoszenie się w odpowiednim punkcie dla złożenia kurtuazyjnej wizyty. Czesław M. Kruk jest absolwentem Akademii Wychowania Fizycznego w Warszawie (1962-1966). Od 1977 roku mieszka w stolicy Szkocji, Edynburgu. Odwiedzaliśmy szkoły i uniwersytety, odbywaliśmy spotkania z pieśnią i tańcem. Trudna, męcząca ekspedycja, ale ja, awuefiak, miałem wspaniałe przygotowanie wytrzymałościowe, wyrobione podczas zajęć z lekkoatletyki prowadzonych przez dr Kurasia. Dzięki niemu potrafiłem kiedyś w trzy dni samochodem pokonać trasę z Toronto w Kanadzie do Acapulco w Meksyku. Dorzucę jeszcze, że widziałem na własne oczy zabalsamowanych twórców komunizmu, Lenina w Moskwie i Mao w Pekinie. Na potwierdzenie tego posiadam „czerwoną książeczkę”. Jak doszło do tego, że wylądowałeś w Szkocji – jak się okazało – na stałe? Poznałem uroczą Szkotkę, która pamiętała z opowiadań rodziców, jacy to wspaniali byli polscy żołnierze podczas drugiej wojny światowej. Mówiła, że to świetni tancerze i dżentelmeni. Nasz nauczyciel tańca, Czesław Sroka wyszkolił mnie na tyle, że mogłem udowodnić przyszłej żonie, że nie tylko poleczki są moją umiejętnością. Doszedł jeszcze jeden fakt. Otóż wujek mojej żony uratowany został przez w pracy na Zachodzie. To chyba wyjaśnia sprawę. Golf posiada długą i bogatą historię. Szkocja poznała tę grę już bardzo wcześnie. Jaka tajemnica tkwi w golfie, że współcześnie uprawiają go miliony ludzi na całym świecie. Ty również stałeś się jego miłośnikiem – grasz i popularyzujesz golfa, jesteś członkiem golfowych towarzystw… Należę do czterech klubów (spore wydatki, ale oszczędzam na paleniu), jestem również członkiem Brytyjskiego Stowarzyszenia Kolekcjonerów Golfa. Międzynarodowy Turniej Hickory w Sobieniach Królewskich 2013 r. Dla emigranta zasadniczy problem stanowi adaptacja do nowego otoczenia; inny język, klimat, krajobrazy, ludzie i zwyczaje. Przypuszczam, że w Twoim przypadku proces ten przebiegał łagodniej z uwagi na fakt, że Twoją żoną została Szkotka… Język jest bardzo ważny, ale ważniejsza jest chyba decyzja odcięcia się Pinehurst, Północna Karolina , 2011 r, mecz USA - Europa, C. M. Kruk w środku od przeszłości na tyle, aby móc żyć w nowym środowisku bez bólu i tęsknoty. Potrzebowałem aż dziesięciu lat, aby zrozumieć nowe środowisko i wdrożyć się w nowe życie. Szybciej jest się akceptowanym, jeśli się wykazuje chęć do tworzenia czegoś w nowym środowisku. polskich marynarzy z krążownika „Burza” na Morzu Północnym w 1940 roku, o czym sam chętnie opowiadał. Szkoci są niezwykle szczodrzy i życzliwi, szczególnie wobec Polaków, więc bardzo szybko poczułem się wśród nich jak u siebie w domu. Jaką wartość na rynku pracy w Szkocji miały Twoje umiejętności i wiedza nabyte w czasie studiów w Akademii? Jak przebiegała Twoja kariera zawodowa w Szkocji? Według mnie ludzie dzielą się na dwie grupy: absolwenci AWF Warszawa oraz ci, którzy chcieliby być absolwentami AWF. Przyznam się, że bardzo szybko poznano się na moich kwalifikacjach i nie miałem trudności w pracy w rehabilitacji czy w sporcie. Moi koledzy i koleżanki z roku, z którymi utrzymuję kontakt – Inka Stucker z Kalifornii, Basia Marchewka z Vancouver, Mirek Stpicki i Kazio Bablich z Toronto, Longina Łuszczewska ze Sztokholmu, Rysiek Samborski z Austrii, Renata Głowacka z Edmonton, Marysia Zdzieniecka z New Yorku, Rysiek Zyśko z Clewland, Staszek Musiałczyk z Hamburga, Ewa Tobolewska z Montrealu, czy tutaj, w UK, Jurek Maciukiewicz, z którym trenowałem trochę lekką atletykę pod okiem p. Drużbiaka – wszyscy oni mieli świetne stanowiska i sukcesy Bliżej poznałem grę w golfa, kiedy pomagałem grać niewidomym. Tak się nią zaraziłem, że teraz, po prostu, ją uwielbiam. W Szkocji, nie bez racji, mówi się: golf to nie jest gra, to choroba. C.M. Kruk z Pucharem 7 Grail, USA, Północna Karolina, 2011 r. Golf jest towarzyską grą, którą można uprawiać od wczesnej młodości do późnej starości. Grywam czasami z kolegami, którzy są już dobrze po 90. i wcale niełatwo z nimi wygrać mecz. Gra jest handikapowa, więc wszyscy startujemy z jednakowej pozycji. Odbywa się na powietrzu, często w ciekawych widokowo okolicach. Do gry nie potrzeba wielkiej siły fizycznej, potrzeba za to cierpliwości, pełna jest niespodzianek, no i stanowi znakomitą okazję do towarzyskich spotkań z ludźmi z różnych sfer życia, czy, jak w moim przypadku, z różnych krajów. Obiegowa opinia głosi, że Szkoci są skąpi. Na ten temat krążą dziesiątki dowcipów, np. Jak zaczyna się każda szkocka książka kucharska? „Pożycz kilo mąki i trzy jajka...”. Wśród Szkotów żyjesz już wiele lat, zdołałeś ich dobrze poznać. – Powiedz, czy ta opinia nie jest dla nich krzywdząca? Tylko ignoranci zajmują się opowiadaniem takich kawałów. Zresztą przypuszcza się, że wymyślają je sami Szkoci, żeby się o nich mówiło na świecie. Szkoci są najbardziej szczodrym narodem, z jakim miałem okazję się zetknąć, a było ich sporo. Szkoci są oszczędni i rozsądni w wydatkach, ale gdy przychodzi potrzeba pomocy innym, są na pierwszym miejscu w świecie. Doznałem tego nie tylko wtedy, gdy potrzebowałem sponsorów biegnąc w Edynburskim Maratonie w 1985 roku dla mojego szpitala, aby zdobyć środki na zakup sprzętu rehabilitacyjnego. Kiedy nastał w Polsce stan wojenny, akcja zbiórki darów żywnościowych, 13 pieniężnych dla zaopatrzenia szpitali – trwała w Edynburgu pół roku. Osobiście uczestniczyłem w zbiórkach i dowożeniu darów do kraju. Aleja Absolwentów Polonia szkocka jest dość liczna. – Czy miałeś okazje do bliższych kontaktów z Polakami, czy może wśród nich znaleźli się jacyś awuefiacy? W Edynburgu podobno mieszka ponad 18 tys. Polaków. Muszę przyznać, że jeszcze nie spotkałem awuefiaka. Znam dość dobrze miasto i trochę ludzi wśród Polonii. Młodzi ludzie obecnie inaczej patrzą na życie niż my, już półwieczna Polonia. Jurek Maciukiewicz jest warszawskim awuefiakiem, z którym utrzymuję kontakt i zawsze jesteśmy gotowi do pomocy jeden drugiemu. Jak często odwiedzasz Polskę, swój rodzinny Radom? Czy przy takich okazjach zaglądasz na Bielany, do Akademii? W przyszłym roku przypada 85-lecie Akademii Wychowania Fizycznego, odbędzie się zjazd absolwentów. – Czy się na nim spotkamy? Polaka można wywieźć na drugi koniec świata, ale Polski nie można wyrwać z jego serca. Od lat odwiedzam Radom i rodzinę, przyjaciół, szkołę „budowlankę”, ale moje ulubione zajęcie, to współpraca z Miejską Biblioteką. Sponsoruję konkurs artystyczny dla dzieci w wieku 5-9 lat zwany Światowym Dniem Pluszowego Misia. Wspieram też konkurs Bibliotekarki Roku. Od dziecka kochałem książki i uwielbiam panie bibliotekarki, bo zawsze mi pomagały. Zajmuję się również promowaniem miasta przez czytanie „Miesięcznika Prowincjonalnego” – jest świetnie wydawany. Bywam na zjazdach naszego Rocznika 66, które co roku organizujemy w różnych okolicach kraju od 23 lat. Tam właśnie wspominamy przy ognisku Akademię i ze śpiewem dziękujemy Jej, że nas dobrze wychowała. Będę oczywiście na Zjeździe z okazji 85 rocznicy Mojej Alma Mater. Przyjadę, aby zobaczyć się z kolegami z innych roczników, których mam nadzieję rozpoznać i aby jeszcze raz oddychać bielańskim powietrzem, które – mam nadzieję – pomoże dotrwać do setki. Dziękuję ci za tę rozmowę, z twoją osobą kojarzy mi się nasza studencka gazetka „Miniatury”, dzięki temu natychmiast poczułem się młodszy. Rozmawiał: Andrzej Pac-Pomarnacki Warszawa-Edynburg, styczeń 2014 r. 14 Projekt Alei Absolwentów zyskuje coraz większą liczbę zwolenników. Akcję wsparły już 252 osoby. Bardzo pozytywnie reagują na nią nasi absolwenci zza granicy przesyłając wpłaty na nasze konto. Mamy już zakupione i wygrawerowane słupki, które umieścimy przed każdym drzewem. Ustawimy je wczesną wiosną. Pozyskaliśmy ważnego partnera dla naszego projektu. Bank WBK BZ zgodził się sfinansować tablice z biogramami medalistów igrzysk olimpijskich – naszych absolwentów. Tablice te rozmieszczone zostaną wzdłuż tzw. Osi Kusocińskiego przecinającej naszą Aleję. Całość stworzy kameralny zakątek, miejsce spotkań, spacerów i zadumy nad czasem kiedyś tu spędzanym. Cały projekt planujemy zamknąć do września 2015 roku, kiedy odbędzie się Zjazd Absolwentów z okazji 85-lecia. Na sąsiedniej stronie drukujemy pełną listę nazwisk darczyńców, którzy wsparli naszą akcję. Dziękujemy Wam za to. Zbieramy jeszcze fundusze na chodnik i krawężniki, które pobiegną wzdłuż Alei. Apelujemy zatem do Wszystkich, którzy jeszcze o tej akcji nie wiedzą – wpłacajcie pieniądze na nasze konto. Musimy zdążyć przed Zjazdem. Prosimy o wpłaty na konto 66 1090 1014 0000 0000 0303 5233 z dopiskiem „Aleja”