Krwawy Król

Transkrypt

Krwawy Król
Krwawy Król - II.
Publikacja na extrastory.czytajzafree.pl
Autor:
Spectre
Początkowo Daarian poczuł się nieco... zdezorientowany. Nie, nie był
zdezorientowany. Był po prostu niepewny. Gdy podsunął się na tyle, by móc
obejrzeć z bliska wyposażenie koni zauważył coś, co ściągnęło jego uwagę na tyle,
by zechciał tego dotknąć. Coś połyskliwego wystawało z jednej z sakw, lśniąc tak
intensywnie, że przez chwilę zastanawiało go jak mógł tego nie zauważyć będąc
kilka metrów przed małą karawaną. Widział jedynie fragment przedmiotu.
Czerwony jak krew kryształ bezczelnie wystawał jakby chciał powiedzieć "No już,
zabierz mnie". Daarian czując nie odpartą chęć wetknięcia ręki do sakwy wyciągnął
ją przed siebie, lecz w tym geście było sporo niepewności. Koń musiał to wyczuć, bo
przestąpił nerwowo z nogi na nogę i potrząsnął łbem. Młody budowniczy zawahał
się i zatrzymał rękę w połowie drogi do celu, zerkając w bok. W tej samej chwili
niespodziewanie na jego nadgarstku zacisnęła się z nienaturalną siłą dłoń skryta
pod czarną rękawicą.
– Zostaw to. – rzuciły stanowczo usta skryte w cieniu kaptura. – Odejdź. Zajmij się
pracą.
Daarian oniemiały gapił się w miejsce, w którym powinien zobaczyć twarz, lub
chociaż jej kawałek. Nie widział nic. Rzucający niezwykle głęboki cień kaptur
zasłaniał wszystko. Mimo to mężczyzna nie posłuchał i stał nadal wpatrując się tępo
w postać, która uniemożliwiła mu zaspokojenie ciekawości. Po chwili zamrugał kilka
razy i wydukał. – Dziś nie ma pracy... Mog... – Nie dokończył, bo uścisk obleczonej
rękawicą dłoni wzmocnił się. Poczuł ukłucie bólu.
– Złamiesz mi rękę! Jak do diabła, będę pracował ze złamaną ręką nad tym
paskudnym, wielkim grobem?! – Sapnął, lekko poirytowany zachowaniem postaci.
Ta wypuściła jego nadgarstek z silnego uchwytu i poprawiła sakwę, ukrywając
dokładnie jej zawartość przed oczyma Daariana. Dało się usłyszeć ciche, wręcz
melancholijne westchnięcie.
– Będziesz pracował nawet wtedy, kiedy skończysz z obiema połamanymi rękoma.
Nawet gdybyś miał ciągnąć zębami kamienie umocowane na linach.
Strona: 1/6
Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl
Głos był nadal stanowczy i nad wyraz... nieokreślony. Daarian nie potrafił określić
czy postać skryta pod całunem czarnego materiału jest kobietą czy mężczyzną. Miał
ochotę zapytać, lecz powstrzymał się. Z pewnością to nie był dobry moment na
rozmowy tego typu, tym bardziej, że nie chciał urażać owej persony nie wiedząc do
czego jest zdolna. Gdzieś w głębi podświadomości odezwał się wewnętrzny głos
„Przestań się gapić. Skoro tu przylazłeś to dowiedz się czegoś. O ile nie zabraknie ci
języka w gębie”. Budowniczy przez moment rozważał tę opcję i zanim pomyślał nad
tym co mówi słowa popłynęły same.
– Będę? Kto mnie zmusi? Jestem tu, ale równie dobrze może mnie nie być. Ta kupa
kamieni wcale nie przysłuży się mnie, dlatego mogę rzucić to wszystko i odejść.
Każdy ma do tego prawo. Nawet jeśli NIE MA POJĘCIA dla kogo pracuje. – mówiąc
rozcierał niezbyt subtelnie potraktowany nadgarstek. – Jeśli myślisz, że będę tu
tkwił tylko dlatego, że komuś zachciało się grobu o takiej powierzchni to grubo się
mylisz.
Reakcja przybysza była natychmiastowa. Błysnęła stal i Daarian poczuł zimny,
nieprzyjemny dotyk ostrza na gardle.
– Milcz, naziemcu. Wynoś się.
Ostrze zagłębiło się nieco w skórze, lecz ucierpiał tylko naskórek. Mężczyźnie to
wystarczyło aby jednak posłuchać i odejść. Na odchodnym rzucił szybkie spojrzenie
w stronę broni, która wydawała mu się dziwna. Nigdy nie widział czegoś tak...
niezwykłego w swojej gładkości i poręczności. Kiedy sztylet tkwił przy jego gardle,
zdążył zauważyć dziwne znaki pokrywające go w całości. I kamienie na rękojeści.
Dziwne kamienie. Kamienie, które sprawiały wrażenie małych odłamków kosmosu
zamkniętego w skałce. Postanowił powiedzieć o tym jednemu ze swoich towarzyszy.
Nie liczył na Hardamena. On z natury był lekceważącym wszystko lekkoduchem,
więc padło na Kaala, który może nie był ignorantem, lecz był zagorzałym realistą
niewierzącym we wszystko co mogłoby być odchyłem od norm, które sam sobie
ustanowił. Mimo wszystko Daarian postanowił podzielić się tym właśnie z Kaalem.
Już z daleka dało usłyszeć się nieco zjadliwy ton Kaala. – Po co tam poszedłeś? Życie
ci nie miłe? Nikt z nas do nich nie podchodzi poza ludźmi, którzy odbierają od nich
to, co nam przywiozą i tych, którzy zdają relację z postępów w budowie. – mówiąc
żuł dopiero co zdjęty znad ognia kawał mięsa. Wygrzebał z mieszka jakieś zmięte,
zasuszone rośliny i posypał tym strawę, łypiąc spod brwi na idącego w jego stronę
Daariana.
– Chciałem... porozmawiać? – młodszy usadowił się na skórze w pobliżu Kaala. – To
źle?
– Tak. Bardzo źle. W innych częściach świata za niektóre rozmowy ucinają języki.
Lepiej nie pchaj palców we wnyki, bo jeszcze pozbawią cię całej ręki.
– Ale my nie jesteśmy w innych częściach świata. Jesteśmy tu. – Daarian burknął
nieco oburzony ostrym tonem przyjaciela.
Strona: 2/6
Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl
– I co z tego? Nikt z nas nie wie kim oni są. Widziałem, że to coś, co siedzi pod tym
dziwnym ubraniem chciało poderżnąć ci gardło.
– Chciało... ale wiesz, widziałem coś... – Młody zaczął podekscytowany, ale starszy
brodacz uciął krótkim ruchem dłoni.
– Właśnie. Widziałeś COŚ. Popatrz na nich. Nie noszą skór. Ich ubrania są
wykonane z delikatnego tworzywa. Ich broń nie jest wykonana z brązu. Lśni.
Ukrywają twarze, nawet dłonie. Ich głosy są nienaturalne. Dziwne. Powinieneś
trzymać się od nich z daleka. Jeśli nie pochodzą po prostu z ziemi, gdzie wytwarzają
ekwipunek z innych tworzyw niż nasze to są... kimś... kimś, do kogo nie powinniśmy
się zbliżać. Dali nam zajęcie, dbają o to co trzeba i tyle wystarczy.
Daarian zmarszczył brwi i obrzucił Kaala wyzywającym spojrzeniem.
„Proszę, proszę... Czyżby mój stary druh brał pod uwagę jakieś inne byty, poza
ludźmi?”, przemknęło mu przez myśl.
Odczekał chwilę by upewnić się, że stary brodacz nie ma nic więcej do powiedzenia
i podjął na nowo. – To coś, czymkolwiek jest, nazwało mnie „naziemcem”. Co to
znaczy? Słyszałeś kiedyś to słowo? W sakwie... Był kryształ, przez który prawie to
coś oddzieliło mi łepetynę od reszty. Powiedzmy, że to była ona, bo trudno mówić o
kimś w taki sposób. Było drobnej budowy, więc może to była kobieta. No więc, ten
kryształ to nic. Kazała mi to zostawić i odejść. Ale na jej broni... Było coś, w co
możesz nie uwierzyć, ale powierzchnia kamienia wyglądała jakby utkana z nocnego
nieba, nieustannie przesuwającego się po powierzchni osobliwego klejnotu. Przecież
to niemożliwe. Żaden kruszec, żaden kamień, nic, nie sprawia wrażenia jakby jego
powłoka była żywa. Nawet diament podstawiony pod światło tylko przepuszcza
refleksy światła i nic więcej. To nie sprawia wrażenia życia. – urwał próbując
odczytać coś z twarzy Kaala. Ten nadal był pochłonięty jedzeniem, lecz Daarian
wiedział, że przyjaciel go słuchał.
Odpowiedź nie padła szybko. Spojrzenie spod krzaczastych brwi osadzonych na
pooranej zmarszczkami twarzy było przenikliwe, bystre, nieco niecierpliwe.
– Jesteś pewien, że to widziałeś? Może po prostu... przywidziało ci się? – Kaal chyba
nie był pewien jak się ustosunkować do tego, co usłyszał. – Nigdy nie słyszałem
słowa „naziemiec”. Ale ono chyba mówi samo za siebie, prawda? Na-ziemiec. Ktoś
żyjący na Ziemi, na jej powierzchni... To trochę... Dziwne? – urwał, a po chwili dodał
z dezaprobatą. – Jesteś młody i głupi. Oby nie obróciło się to na twoją niekorzyść.
Daarian podrapał się za uchem i ułożył się wygodnie na skórze, podbierając
Kaalowi mięso.
– Dziwne? Nie. Niezwykłe. Jeżeli ona określiła mnie jako kogoś żyjącego na
powierzchni to może sama mieszka pod ziemią?
– Przestań bredzić. Trzymaj się od nich z daleka.
– Ale dlaczego? Nie uważasz, że oni mogą podzielić się z nami wiedzą, jakiej nie
posiadamy?
– Nie, nie uważam. Gdyby tak było to wysłaliby jednego ze swoich osadników do
nas w ramach nawiązania sojuszu, porozumienia, czegokolwiek w ten deseń, a
Strona: 3/6
Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl
dotychczas zechcieli od nas tylko pracy.
Młodszy znów zmarszczył brwi. Kaal miał trochę racji. O tak. Miał jej całkiem sporo.
Nie odpowiedział mu, ale starszy postanowił urwać rozmowę.
– Nie interesuj się nimi. Rób co trzeba, a skończymy szybko robotę i będziemy
wolni. Wtedy zajmiesz się swoją kobietą, którą i tak już powinieneś mieć. Ba.
Powinieneś mieć syna w drodze. – Brodacz skończył jeść i ocierając rękawem usta
wrzucił kość do ognia, po czym bez słowa oddalił się.
Pozostając sam Daarian prychnął lekceważąco dopiero po chwili. Wcale nie
zamierzał zakładać rodziny. Przynajmniej teraz. Obecnie interesowały go całkiem
inne rzeczy. Obrócił się na brzuch kontynuując ogołacanie kości z mięsa i wbił
wzrok w krzątające się przy koniach postaci. Naszła go chęć na zagadnięcie
któregoś. Nie zamierzał pchać rąk do ich sakw – tak jak chciał zrobić to wcześniej –
ale chciał tylko porozmawiać, dowiedzieć się czegoś. Skończywszy swoją porcję,
idąc w ślady Kaala wrzucił kość do ognia i zwrócił wzrok w stronę powoli
rosnącego grobowca. Paru mężczyzn krzątało się tam bez celu zamiast odpoczywać
przed kolejnym dniem zmagań z budową. Razem z mężczyznami byli tam również
przybysze. Przechodzili z miejsca w miejsce. Wydawało się, że oglądają to, co już
powstało. Niektórzy wchodzili do wnętrza grobowca, niektórzy obchodzili go wokół
z osadnikami, którzy coś mówili, jedni żywo gestykulując, inni po prostu tłumacząc.
W pewnym momencie rozległo się głośne – ŹLE! – i nim ktokolwiek zdążył
zareagować głowa jednego z budowniczych potoczyła się po trawie, a ze lśniącego
ostrza, trzymanego obleczoną w rękawiczkę dłoń, skapnęło kilka kropel krwi. Kiedy
do reszty mężczyzn dotarło co się stało podniósł się szmer, kilka okrzyków
niezadowolenia, ale gdy postać w czarnym odzieniu uniosła rękę w górę zapanowała
cisza. Po kilku chwilach Daarian zdał sobie sprawę, że głowa leżąca nieopodal ciała
należy do Hardamena. Poderwał się ze skóry i popędził w kierunku postaci, która
wyczuła, że coś zbliża się szybciej niż powinno i jeden zwinny obrót w odpowiednim
momencie wystarczył, żeby młodzieniec padł zamroczony na wilgotną trawę. Nikt
się nie poruszył. Daarian jęknął cicho czując nieznośnie pulsowanie bólu w szczęce i
ugryzł się w język zanim zaczął pluć jadowitymi, obraźliwymi komentarzami. Postać
poruszyła się szeleszcząc ubraniem i przemówiła głośno. Nienaturalnie głośno. Tak
głośno, że słyszało ją kilkuset mężczyzn zebranych w tej chwili opodal budowli.
– OTRZYMALIŚCIE PLAN BUDOWY, TRZYMAJCIE SIĘ GO. NIE PRZEINACZAĆ,
BO SKOŃCZYCIE TAK JAK WASZ DRUH. NIKT Z NAS NIE BĘDZIE TOLEROWAŁ
NIEDOCIĄGNIĘĆ.
Nadal panowała cisza. Nikt się nie odezwał. Nikt nawet nie pociągnął nosem.
Wszyscy patrzyli na mówiącą postać.
– JEŻELI PRACE NIE ZOSTANĄ UKOŃCZONE W TERMINIE WY I WASZE WIOSKI
ZOSTANIECIE ZGŁADZENI.
Postać zamilkła i odwróciła się na pięcie, odchodząc w stronę koni. Po niecałej
minucie w plac budowy znów tchnęło życie i wszystko wróciło do normy. Daarian
dźwignął się i zerknął z wyrzutem w stronę karawany. Ktoś zabrał ciało. Gdzieś w
Strona: 4/6
Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl
oddali rozległ się odgłos przesypywania ziemi z kopanego dołu. W ułamku sekundy
poczuł kolejny cios i znów leżał na trawie. Nad młodzieńcem stał Kaal z wyraźnie
wyrysowaną na twarzy złością.
– Idiota.
– Uderzyłeś mnie...
– Należało ci się. Wstawaj. – Kaal podciągnął Daariana w górę ze zręcznością
człowieka dźwigającego całe życie spore ciężary. Zaraz po tym zaciągnął go na
skóry, z których dopiero co się ulotnił. Puścił go, a młody opadł na skóry nadal
czując jeszcze nieprzyjemne echo bólu w szczęce.
– To paskudztwo zabiło Hardamena. Słyszałeś co powiedziało? Powinniśmy się stąd
zabrać, albo pozabijać wszystkich póki jeszcze tu są... – Daarian zaczął snuć teorie
spiskowe, a brodacz pokręcił tylko z politowaniem głową.
– A słyszałeś JAK to powiedziało? Wszyscy to słyszeli. Musimy zakończyć budowę i
nie dopuścić do żadnego niedociągnięcia, bo wyrżną nas w pień, kimkolwiek są. Nie
wierzyłem w bajeczki o stworzeniach innych niż ludzie, ale po tym... co to coś
powiedziało zmieniam zdanie. – przerwał, by po chwili dodać, już z innej beczki. –
Jeśli nie masz zajęcia to idź nazbieraj chrustu do ogniska. I ani się waż robić czegoś
głupiego, zrozumiałeś?
Świdrujące spojrzenie starszego wymusiło na Daarianie posłuszne przytaknięcie
skinieniem głowy i równie posłuszne zwleczenie się ze skóry. Poczłapał niechętnie w
stronę lasu. Wcale nie miał ochoty zbierać drewna. Był zły. Jakieś plugastwo
przyszło, rozkazało, zabiło jednego z jego przyjaciół i bezczelnie zagroziło. Nie
podobało mu się to. Ani trochę. Wchodząc między drzewa zerknął ostatni raz w
stronę czarnych postaci skupiających się w jednym miejscu i zniknął w końcu za
krzakami niechętnie rozglądając się za obumarłymi gałązkami. Jedno było na plus.
Nie padało, drewno jest suche, będzie się palić. Gdyby miał męczyć się szukaniem
suchych gałęzi prędzej tupnąłby nogą, skrzyżował ręce na piersi i pokręcił
stanowczo głową na „nie”. Dziecinne? Możliwe. Mimo wszystko w tym młodym
mężczyźnie sporo było z dzieciaka. Zbyt krótko stąpał po irlandzkiej ziemi by móc
pokusić się o powagę równą starszym ludziom. Idąc przez las niechętnie wykonywał
zadanie. Czując coraz większe znudzenie przysiadł na leżącym pniu porośniętym
mchem. Rzucił zdobycz pod nogi i skierował spojrzenie w górę chcąc zobaczyć
niebo. Nie zobaczył go. Korony drzew zasłaniały widok. Gałęzie zachodziły jedna na
drugą tworząc w ten sposób nieprzeniknioną dla słońca powłokę.
Głuche tępe warczenie wyrwało go z zadumy. Nawet nie drgnął. Zdawał sobie
sprawę co tak warczy. Wilk. Żaden z tych psowatych nie podchodził do ludzi póki
nie był głodny, lub wściekły. Daarian nadal siedząc nieruchomo poruszył tylko
gałkami oczu by skierować spojrzenie w stronę warczenia i kilka metrów przez sobą
zobaczył wielkie, białe zębiska szczerzące się z śliniącej się paszczy. Wilcze oczy
mówiły „Zaufaj mi to odgryzę ci nogę, a potem ją zjem.” i to przekonywało
mężczyznę do tkwienia w bezruchu. Zwierzę jednak nie patrzało na niego. Patrzało
Strona: 5/6
Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl
na coś ponad jego ramieniem. Nie obejrzał się. Bał się to zrobić. Chwilę później
stało się coś co wprawiło go w osłupienie.
***
Strona: 6/6
Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl

Podobne dokumenty