Leonardo da Vinci. Lot wyobraźni. Warszawa: W.A.B 2006. ISBN

Transkrypt

Leonardo da Vinci. Lot wyobraźni. Warszawa: W.A.B 2006. ISBN
Opisz język dzięcioła
Recenzja Przemysława Trzeciaka
Kenneth Clark w monografii Leonarda nazwał swego bohatera „najbardziej
ciekawskim człowiekiem w dziejach”. Ciekawość uczyniła z Leonarda wzór uomo
universale Renesansu, ale też nie pozwalała mu skupić uwagi przez dłuższy czas
na czymkolwiek. Jakże bowiem tygodniami tkwić przed płótnem, troskliwie
nakładając farby, skoro wokół, gdzie wzrok padnie, tyle tajemnic i zagadek czeka
na odkrycie. Po cóż kończyć Pokłon Trzech Króli, o którym wie już wszystko,
skończony obraz widzi oczyma wyobraźni, skoro czeka na opisanie język dzięcioła,
o którym nie wie zgoła nic.
W bardzo ciekawie pomyślanej serii „Fortuna i Fatum” wydawnictwa „W.A.B.”
publikowane są biografie wielkich ludzi z zamierzeniem wydobycie żywego człowieka
spod warstw mitów i stereotypów, zawsze obrastających genialne jednostki.
Żywot Leonarda do Vinci opisał brytyjski autor Charles Nicholl, autor kilku
książek historycznych i biograficznych. Obszerny tom budzi zaufanie wyposażeniem,
zajmującym ponad 120 stron. Składa się na to ponad 70 stron przypisów, około 20
stron rejestru źródeł, wśród których czołowe miejsce zajmują rękopisy Leonarda,
wreszcie spis licznych ilustracji oraz indeks nazwisk. Dziś rzadko który autor
publikacji naukowej prezentuje taki szacunek zarówno wobec czytelnika, jak i materii
książki.
Okoliczność, że Nicholl nie jest historykiem sztuki, ma swoje liczne zalety.
Po Leonardzie pozostało zaledwie kilka niewątpliwych obrazów, niektóre
niedokończone, oraz ponad sześć tysięcy kart pokrytych rysunkami i zapiskami.
Historycy sztuki z natury rzeczy skupiają uwagę na pracach malarskich, choć nie one
były dla Leonarda najważniejsze. U Nicholla główną rolę odgrywają rękopisy,
z pewnością pełniejsze i bardziej autentyczne świadectwo myśli i osobowości twórcy.
Choć rękopisy, nieuporządkowane za życia mistrza, po jego śmierci uległy
rozproszeniu i zapewne w części zniszczeniu, fakt, że autor do tak wielu z nich dotarł
i tyle z nich odczytał, budzi uznanie.
Nicholl, nieskrępowany ograniczeniami warsztatu historyka sztuki, pozwala
sobie na wiele przypuszczeń, domysłów i hipotez, na obronę których brak niezbitych
dowodów, ale które ocierają się o prawdopodobieństwo. Na przykład uważa, że
w rzeźbie Dawida wykonanej przez Verrochia dla Medyceuszy mamy portret
młodego Leonarda.
Autor nie pomija spraw drażliwych, jak np. homoseksualizmu Leonarda, zwykle, jak
pisze, „przez apologetów niewiarygodnie świętego da Vinci” przemilczanego
z zażenowaniem. Nicholl rekonstruuje pracownię mistrza, zaludnioną przez
przystojnych młodzieńców, pokazuje ich podobizny, ocenia rolę, jaką odegrali w życiu
i twórczości Leonarda. Dużo miejsca poświęca też badaniom anatomicznym, które,
podobnie jak homoseksualizm, były wówczas przez Kościół tępione pod groźbą
więzienia. Przypomina, że pół wieku później wybitny anatom niderlandzki Andreas
Vesalius został przez inkwizycję skazany na śmierć za „wykradanie zwłok”
i publiczne sekcje na uniwersytecie w Padwie.
Tu dotykamy pewnej niefrasobliwości historyczbej autora. Vesalius (1514 –
64) występuje u niego jako „anatom belgijski”, choć o Belgii możemy mówić dopiero
od 1830 r. Podobnie Erazm Vitelon (ok. 1230 – ok. 1280) wybitny filozof, przyrodnik
i matematyk, pochodzący ze Śląska, jest w książce „polskim matematykiem”. Choć to
miło łechce narodowe ambicje, to jednak z Polską Vitelon nie miał nic wspólnego.
Śląsk był wówczas czeski. Jednak najbardziej zaskoczył mnie Nicholl, określając
Josquina dse Prez (ok. 1450 – 1521) „francuskim śpiewakiem”, gdy był to
najwybitniejszy kompozytor europejski tamtej epoki, pochodzący z Niderlandów,
autor ponad dwustu utworów religijnych i świeckich wykonywanych do dziś. Brak
przygotowania autora w zakresie historii sztuki czasem daje o sobie znać pewną
powierzchownością spojrzenia na dzieła malarskie. Na przykład tło w Madonnie
wśród skał nie jest tylko malowniczą i tajemniczą grotą z dziecięcych wspomnień
Leonarda, ale niesie całe bogactwo czytelnej wówczas symboliki: grób,
zmartwychwstanie, świątynia, a także: narodziny, matka, nieśmiertelność. W XV
wieku symbolika skał i skalnych grot, do tej pory łączona z Chrystusem, została
przeniesiona na Marię. Także wizja potopu Leonarda, którą cytuje autor, nie jest
dziełem wyobraźni, ale dość dokładnym opisem fresku Paola Ucella, fresku
umieszczonego w krużgankach klasztoru Santa Maria Novella we Florencji, gdzie
Leonardo wielokrotnie bywał i pracował.
Wiele miejsca poświęca autor projektom inżynierskim, które stanowią
większość dorobku Leonarda: mosty i tamy, lotnie, maszyny tkackie i pogłębiarki,
machiny oblężnicze, roboty mechaniczne, pojazdy – setki pomysłów, które pozostaną
tylko pomysłami na papierze, zamkniętymi w skrzyniach prywatnych kolekcjonerów.
Świat nowożytny, u progu którego żył Leonardo, nie skorzystał z jego geniuszu,
cywilizacja nie uległa dzięki niemu przyśpieszeniu. Wszystko, o czy myślał, co
zapoczątkował, jeszcze raz wymyślili inni dwieście - trzysta lat później, gdy Europa
opanowała już dobrze zasady kartezjańskiej metody. Cóż bowiem z tego, że jakiś
śmiałek skacze teraz ze spadochronem zbudowanym według rysunku Leonarda,
że pod Oslo wzniesiono nad autostradą kładkę dla pieszych podobną do mostu nad
Bosforem, jaki Leonardo proponował sułtanowi.
Kładka ma sto metrów, most miał mieć 3600 metrów długości. Ogromna
większość jego pomysłów była niewykonalna. „Voglio far miracoli” – chcę czynić cuda
– zapisał w notatniku, z którym się nie rozstawał. To wszystko to tylko „lot
wyobraźni”, jak brzmi podtytuł książki, fascynujący zapewne dla Leonarda, ale bez
większego znaczenia dla innych. Nic dziwnego więc, że myśli się o nim jako
o malarzu, bo tych kilka obrazów jest czymś rzeczywistym, namacalnym, co
promieniowała na innych, wówczas i dziś.
Książka jest znakomicie przetłumaczona, choć wolałbym, aby św. Anna była
Samotrzeć, a nie „Samotrzecia”, by nie było żadnych „niecnych siupów”, gdyż nie
pasują do kultury przekładu, jaką ogólnie odznacza się ta ciekawa i godna polecenia
książka.