Nowy wiadukt dla Zielonek - Wyższa Szkoła Europejska im. ks

Transkrypt

Nowy wiadukt dla Zielonek - Wyższa Szkoła Europejska im. ks
gazeta
STUDENCKA
Oficjalna gazeta studentów podyplomowego dziennikarstwa Wyższej Szkoły Europejskiej im. ks. Józefa Tischnera
NR 1
Sobota 3 grudnia 2011
Krajobrazowy wandalizm
Architektoniczny koszmar straszy w Sance już od kilku miesięcy
„Wóz Drzymały” w otulinie
Jurajskiego Parku Narodowego
M
iłośnicy jurajskiej przyrody nie
potrzebują pełnego portfela - rower
czy autobus 269 z Salwatora dowiezie nas do Sanki w gminie Liszki,
gdzie możemy zapomnieć o miejskich kłopotach i polną drogą przez las wspiąć się na
Górę Opatrzności. Zapierające dech widoki na szczyty
Tatr, stare sady, łąki i brzozowe lasy przyciągaja co
roku coraz większa liczbę piechurów i rowerzystów.
Od sierpnia turystów odwiedzających Rezerwat
Zimny Doł i okolice Doliny Będkowskiej wprawia w
szok budowla nazwana przez mieszkancow „Wozem
Drzymały”. Konstrukcja ta jest zbudowana na podwoziu do którego jest przymocowana metalowa
rama dlugości 8 m i szerokości 3 m.
Wlaściciel dzialki, Pan Andrzej S. postanowił
wybudować na zakupionej przez siebie 20 arowej
dzialce „gruntow rolnych” letni dom dla swojej rodziny.
W momencie kiedy „budowla” skonstruowana z
płyt, pokryta blaszanym dachem osiągneła wysokość
5 metrów zaczęły padać pytania o legalność tego
projektu.
Pan Andrzej S. powołuje się na fakt, że jego
„domek letniskowy” nie jest na stale związany z
gruntem nie podlega prawom budowlanym i jest,
jego zdaniem „legalny”. Obiecuje także sąsiadom,
że po wykończeniu będzie wyglądał estetycznie.
Wraz z nadejściem jesieni inwestor stracił zainteresowanie w swój projekt - niestety wzrosło ono ze
strony wandali, którym udało się wybić jedno okno...
Sfrustrowani mieszkańcy osady Zremby nie rozumieją dlaczego tak ostre przepisy budowlane obowiazujące w otulinie parku krajobrazowego nie
dotyczą pana A.S. – Jesteśmy bezsilni, on może
robić co chce – nie łamie prawa... musimy go przekonać, żeby zakończył swój projekt i posadził drzewa – mówi pan Michał, który kończy budowę swojego domu i nie chce konfliktu z sąsiadami.
Miłośnicy dolinek jurajskich wystosowali już list
do władz Parku Narodowego i władz powiatu z prośbą o wyjaśnienie „legalności” krajobrazowego wandalizmu.
BARBARA ABRAHAM
Nowy wiadukt dla Zielonek Anioły czy złodzieje?
10 milionów złotych
za wiadukt w Batowicach jest
kością niezgody samorządów
gmin. Istnieje szansa
na kompromis
S
amochody wymijające się na centymetry.
Przeciskający się piesi. Na drodze powiatowej
w Batowicach wąski wiadukt nad torami jest
bolączką dla tych, którzy chcą się dostać do Krakowa.
Problem dotyka wielu małopolskich gmin. Powstał
plan budowy nowej konstrukcji, która udrożniłby
ruch. Miasto Kraków, starostwo powiatowe oraz
gminy Zielonki, Michałowice i KocmyrzówLubczyca wyrażają chęć realizacji tego projektu. Trwa
praca nad zbieraniem budżetu na inwestycję. Wójt
gminy Zielonki zainicjował spotkanie, które odbyło
się 22 listopada u wiceprezydenta miasta Krakowa
Tadeusza Trzmiela. Gościł on wójtów trzech zainteresowanych gmin oraz najważniejszych decydentów.
Budżet potrzebny do realizacji przedsięwzięcia sięga
10 milionów złotych. Z dnia na dzień stan techniczny
starego wiaduktu pogarsza się, więc w najbliższym
czasie istnieje możliwość jego zamknięcia. Po wybudowaniu nowego, stary służyłby za kładkę dla pieszych. Projekt nie może kolidować z drogami S7 oraz
północną obwodnicą Krakowa. Okoliczni mieszkańcy
domagają się realizacji inwestycji. -Zrobimy wszystko, by nasza gmina miała nowy wiadukt.
Wdrożyliśmy już odpowiednie procedury przyspieszające proces, który niewątpliwie już wkrótce zakończy się przetargiem na budowę - powiedział wójt
gminy Zielonki Bogusław Król.
ŁUKASZ KAPECKI
Dokładnie sprawdzajmy
świąteczne akcje charytatywne
N
a całym świecie, jak i w Polsce z roku na rok
wzrasta pula pieniędzy uzbieranych przez
akcje charytatywne. Z danych przedstawionych przez Polską Akcję Humanitarną, wynika, iż co
roku sumy są większe o kilka milionów złotych. W
zbiórce datków pieniężnych pomaga niewątpliwie
przedświąteczna aura.
W pięknie wystrojonych wnętrzach galerii handlowych - przechodząca hostessa przebrana za
anioła. Przyciągający uwagę certyfikat z pieczęcią potwierdzającą charytatywną zbiórkę dla
Centrum Kardiochirurgii w Zabrzu. I miły głos
anioła proponującego kupno świątecznego opłatka, a dochód rzecz jasna z ich sprzedaży w pełni
przeznaczony, by pomóc dzieciom chorym na
serce - to widok znany od kilku lat w każdej galerii handlowej.
Cena opłatka to minimum 5 złotych, ale mile
widziane są większe sumy wspomagające akcję.
Agata Musiał, hostessa uczestnicząca w tym przedsięwzięciu poddaje wątpliwości ideę przewodnią sprzedaży opłatków. Zrezygnowała z tego sposobu, by dorobić przed świętami, bo jak mówi – Nie potrafię tak
oszukiwać ludzi, choć stawki godzinowe za wykonanie
tej pracy były zachęcające. Osoba, która zatrudnia studentki do tej pracy, to trzydziestolatek z Krakowa.
Większość dziewczyn podejmujących tą pracę nie
zdaje sobie sprawy w czym bierze udział, nie dopytują,
czy pieniądze faktycznie trafiają tam gdzie powinny.
Wierzą w papierek z fałszywą pieczątką i podpisem.
Żadnych datków finansowych nie otrzymaliśmyoświadcza dyrektor szpitala w Zabrzu. Ta akcja trwa
w krakowskich centrach od kilku lat. Zatem, czy sukcesywnie, co święta nadal pragnie pomagać chorym
dzieciom?
BEATA RZEMIENIUK
Redakcja: Barbara Abraham, Anna Batycka-Bartkowiak, Artur P. Bartkowiak, Rafał Heda, Martyna Huszcza, Łukasz Kapecki, Danuta Kotula, Agata Młynarczyk, Laura Puch, Beata Rzemieniuk, Michał Samek, Weronika Skrzyniarz, Katarzyna Stachyra, Mariusz
Tabaszewski, Anna Waligóra, Benedykt Węgrzyn, Rafał Romanowski.
3 grudnia 2011
I1
I gazeta studencka I
Wyschnięte koryto
Od kiedy żyję nie pamiętam
bym mógł przejść suchą stopą
przez to miejsce – śmieje się
85-letni mieszkaniec
nadreńskiej miejscowości
w Niemczech. Czy Kraków
czeka to samo?
S
Mediatorzy
nas pogodzą
Spór sądowy poza sądem?
Już początkiem grudnia rusza
krakowska kampania
mediacyjna promująca
alternatywne sposoby
rozwiązywania konfliktów
J
ak wskazują statystyki prowadzone przez
Ministerstwo Sprawiedliwości, od 2010 roku
gwałtownie rośnie liczba spraw sądowych
kierowanych na drogę mediacji. Tym samym
rośnie liczba ugód zawieranych przed media-
torem.
Jedną z przyczyn takiego stanu rzeczy, jest zbyt
duży formalizm procedury sądowej. Bywa, że język
prawniczy jest nie zrozumiały dla stron, co często
pogłębia nie tylko sam konflikt, ale także generuje
poczucie dyskomfortu. Sala sądowa onieśmiela zwaśnione strony, a stres związany z obecnością sędziego
bywa paraliżujący. W takiej atmosferze trudno jest
osiągnąć kompromis. Mediacja pozwala uczestnikom
określić sporne kwestie, zmniejszyć bariery komunikacyjne oraz opracować wspólne propozycje bez
podawania gotowych rozwiązań - wyjaśnia Jerzy
Śliwa - Prezes Ogólnopolskiego Stowarzyszenia
Zawodowych Mediatorów.
Mediator pełni rolę osoby bezstronnej. Określa
jedynie arenę konfliktu oraz reguły obowiązujące na
każdym etapie postępowania. Precyzuje, często niezwerbalizowane oczekiwania stron. W sprawach karnych mediacja ma przede wszystkim na celu naprawienie wyrządzonej szkody pokrzywdzonemu. Jest
to czas, w którym poszkodowany może nie tylko
wyrazić swoje emocje, ale także oczekiwania i
potrzeby związane ze sposobem zadośćuczynienia
doznanej krzywdy. Sprawca natomiast ma szybką
możliwość przejęcia odpowiedzialności za skutki
popełnionego czynu. Sam przebieg mediacji ma
charakter poufny i nieformalny. Dzięki temu uczestnicy skupieni są tylko i wyłącznie na wypracowaniu
trwałego, akceptowalnego przez obie strony porozumienia. Udział w mediacjach jest świadomy i dobrowolny. Oznacza to, iż na każdym etapie postępowania strony bez żadnych konsekwencji mogą zrezygnować z jej dalszego przebiegu, po czym kontynuować proces na drodze sądowej.
Pogódźmy się na święta! To nie tylko prośba bądź
życzenie świąteczne, ale także hasło tegorocznej kampanii Stowarzyszenia Mediatorów Polskich” - apeluje
Anna Piwowarczyk - Koordynator projektu.
MARTYNA HUSZCZA
trumyczek płynie z wolna - jak często wyśpiewują drużyny harcerskie podczas swoich przepraw. Czy Wisła lub Ren zaliczają się do wielkich rzek, czy może zaszufladkujemy je do strumyczków z harcerskiej pieśni? Ech... przecież to oczywiste
- rzekłby każdy z nas.
Mija złota polska jesień. Naprawdę złota. Ciepła
bez deszczu, słoneczna. Dzieci się cieszą, dorośli się
cieszą, babcie i dziadki. Wszyscy zadowoleni i roześmiani. Śmiech to zdrowie, więc śmiejmy się, ale czy
pomylenie się matki natury co do pór roku, jest
zabawne? Jest? Jakaś ogromna pomyłka. Lipiec, a
właściwie Lipcopad - zamiast lipca - podtopienia i
powodzie. Zamiast ciepłego lata zrobiła się jesień,
teraz odwrotnie. Lato w listopadzie. Fakt, że trochę
chłodne, ale bez przesady, w końcu to listopad.
Zawsze deszcze, chłód i przymrozki, a tu słoneczko i
nawet dość ciepło. Z jednej strony fajnie, na ulicach
zadowoleni ludzie zamiast sfrustrowanych, smutnych
twarzy. Jednak taki stan rzeczy spowodował, że zadane na początku pytanie przestaje być oczywiste.
Jednak odpowiedź powinna być jasna i stanowcza.
Wisła to wielka rzeka. Prężna, Polska, tylko teraz trochę mniej niż zwykle w niej wody, ale nazwać ją strumyczkiem - przecież to kpina, żarty, śmiech. A Ren?
Jaki Ren? Jak jaki Ren? - może się ktoś oburzyć. Sam
też się oburzyłem, więc pojechałem nad Ren do jednej
z Niemieckich miejscowości. Poszedłem nad rzekę
i... rzeki brak. Spotkałem tam ludzi, którzy w euforii
biegali po wielkim korycie bez wody. Jeden z mieszkańców, z uśmiechem na twarzy, powiedział, że od
kiedy żyje nie pamięta by mógł przejść suchą stopą
przez to miejsce, wskazując na drugi brzeg rzeki, a
żyje 85 lat. Szok. Zacząłem się zastanawiać, czy to
śmieszne czy tragiczne? Ale widząc te szalone
wycieczki nad rzekę, ludzi zbierających kamienie,
pozujących do zdjęć, które zapewne zaraz trafią na
jakiś portal społecznościowy trudno jest się nie śmiać,
więc euforię podzieliłem. Zresztą, przecież śmiech to
zdrowie, więc póki możemy śmiejmy się wszyscy
razem. Wróciłem do Krakowa z zapamiętanym obrazkiem, a uśmiech bez przerwy widniał na mojej twarzy.
Spojrzałem na Wisłę. Rzeka? - zacząłem się zastanawiać. Wielka Polska ukochana rzeka? Spojrzałem w
bezchmurne niebo i uśmiech szybko zniknął z mojej
twarzy.
RAFAŁ HEDA
150 tysięcy. Na dzień
Tegoroczna zima jest łaskawa
dla naszych portfeli. Czy może
być lekarstwem dla zadłużonego
Krakowa?
S
łowo „zima” kojarzy się z czystym, białym
śniegiem. Z dziećmi lepiącymi bałwana, świętami czy wypadami na narty. Jednak brak śniegu i mrozu, można realnie przeliczyć na pieniądze.
Wydając ich mniej na ogrzewanie, czy odśnieżanie.
Jeżeli ktoś zainwestował, żeby zarobić na odśnieżaniu, ma wiele do stracenia. Bo umowy, jakie zwykle
podpisują gminy z firmami odśnieżającymi to loteria.
Jeżeli pada śnieg – gmina płaci, jeżeli nie – płaci
wykonawca. Gmina pokrywa jedynie koszty tzw.
gotowości. Zwykle jest to ok. 30%. Wiele gmin podpisało umowy, ale akcji „Zima” jeszcze nie rozpoczęły – więc nie muszą płacić nawet za gotowość.
Wykonawcy skarżą się, że utrzymują sprzęt, ludzi,
zakupili już sól i piasek. „To tragedia” – mówi pan
Andrzej, właściciel firmy – „musiałem zatrudnić
ludzi, zapłacić wszystkie składki, a nawet faktury nie
mogę wystawić, bo nie ma za co”. „Dla mnie to nie
jest wielki problem” – uśmiecha się pan Kazimierz –
„mam zatrudnionych pracowników na stałe. Latem
pracujemy przy budowie dróg. Odśnieżanie to dodatkowe zajęcie.” Trudno dziś jednoznacznie powiedzieć, kto zyska kto straci.
Jak dotąd większość gmin mogła zaoszczędzić.
Jednak oszczędności nie będą tak wielkie, jak można
by przypuszczać. Bo niektóre miasta muszą płacić
wykonawcom za gotowość. „Jeżeli chcemy żeby nas
zima nie zaskoczyła – musimy płacić, żeby ktoś był
gotowy w porę zareagować. Kiedy nie pada śnieg
oszczędzamy ok. 150 tys. zł” – Wyjaśnia pan Witold
– pracownik Urzędu Miasta Krakowa.
Kraków w obecnym sezonie zaplanował 20 mln zł
na odśnieżanie. Za gotowość musi płacić ok. 30%.
Miesięcznie jest to ponad 1,3 mln zł. Zostaje więc 2,6
mln oszczędności. Zakładając że zima zacznie się po
świętach, kwota jeszcze w tym roku, urośnie do 5 mln
zł. „Na pewno znacząco nie zmniejszy się nasze
zadłużenie” – mówi prof. Jacek Majchrowski
Prezydent Miasta Krakowa – „ale dzięki temu, uda się
w przyszłym roku wyremontować kilka dodatkowych
dróg”.
Gminy średnio na odśnieżanie wydają 0,5-1,5%
swojego budżetu, prawie tyle samo ile na kulturę.
Obecna aura, sprzyja też naszym domowym portfelom. Dzięki wyższym temperaturom na zewnątrz,
zapłacimy mniej za ogrzewanie. Nie musimy się też
martwić o sople, zalegający na dachach śnieg czy
odśnieżanie chodników.
BENEDYKT WĘGRZYN
Tani nocleg w Krakowie? Pierwszy i ostatni raz
imne, surowe pomieszczenia, brudne, popękane ściany, łóżka przypominające więzienne prycze, roznosząca się woń wilgoci zmieszana z zapachem piwa, toalety wybrudzone ekskrementami, nie grzeszący czystością i wyposażeniem
”aneks kuchenny” (w cudzysłowie, bo to zbyt szumna nazwa dla tego pomieszczenia), a wszystko to już
od 70zł za pokój dwuosobowy.
Na wejściu wita nas całkiem przytulna, ciepła
recepcja, która nie budząc najmniejszych wątpliwości sprawia, że regulujemy z góry należność i odbieramy klucz do pokoju. Szybko okazuje się jednak, że
owa recepcja jest tylko i wyłącznie zabiegiem marketingowym, podobnie jak zdjęcia hostelu zamieszczone w sieci. Wychodzimy na klatkę schodową.
Owiewa nas nieprzyjemny chłód i woń wilgoci. ”To
tylko klatka schodowa” myślimy sobie, zmierzając
Z
2
I 3 grudnia 2011
do tego przyjemnego pokoiku w jasnej kolorystyce,
urządzonego schludnie wyraźnie nowymi, drewnianymi meblami, który oglądaliśmy na stronie internetowej.
Aby dostać się do pokoju, najpierw należy wejść
do ”mieszkania”, na które składa się korytarz,
łazienki oraz aneks kuchenny. Korytarz owy nie
zapowiada niczego dobrego. Przede wszystkich nie
różni się zupełnie od klatki schodowej (no może
pomijając specyficzną woń chmielu, pochodzącą z
nie opróżnionego kosza na śmieci). Po otwarciu
drzwi do pokoju, nadzieja, która ostatnia umiera,
właśnie to czyni i już nie da się jej odratować. Na
podłodze miast czystych jasnych paneli, bordowa
wykładzina, pamiętająca pewnie czasy PRL’u. Jasne
może kiedyś ściany, przedstawiają przerażający
widok i można się na nich doszukać rzeczy, o któ-
rych wspominać tutaj nie wypada. Nowe drewniane
łóżka zastąpiono łóżkami metalowymi, nieodparcie
kojarzącymi się ze szpitalną salą, a rolę drewnianej
szafy pełni drążek przykręcony wprost do ściany. W
pokoju niewiele cieplej niż w korytarzu, więc warto
napić się czegoś ciepłego. Ale skorzystanie z dostępnego czajnika elektrycznego, wymaga nie lada
odwagi, a przynajmniej za nic manie swojego zdrowia. Toaletę trzeba dobrze wybrać, bo można natrafić na tą wybrudzoną ekskrementami. W tym
momencie już z czystej ciekawości idziemy obejrzeć
łazienkę, bo już chyba nikt nie spodziewa się zastać
w niej beżowo-brązowych kafelek, nowych sanitariatów i generalnie rzecz ujmując - nowoczesnego design’u (choć odrobinę zbliżonego, to tego z sieci). I
naturalnie zaskoczenia nie ma. Łazienka odrażająca
wprawdzie nie jest, jednak urządzona już bardzo,
bardzo dawno temu, najniższym możliwym kosztem
i co najważniejsze – przerażająco zimna! Rozebrać
się w niej nie sposób, a jak tu się kąpać w ubraniu?
Wizyta w recepcji zaowocowała odkręceniem
ogrzewania, było więc ciepło w pokoju, nigdzie jednak więcej (więc z kąpieli nadal ”nici”). Prośba o
przeniesienie do pokoju, którego zdjęcie jest w sieci
pozostała nie spełniona. Co więcej recepcjonista najpierw stwierdził, że opisywany pokój musiał znajdować się w innym hostelu (Trzy Kafki Plus),bo w tym
wszystkie pokoje są jednakowe, a gdy zobaczył
”dowód rzeczowy” powiedział, że on właściwe nie
pracuje w tym hotelu i jest tylko na zastępstwie. Na
zarzuty o czystości, bronił się, że sprzątaczki sprzątają przecież codziennie. A dokładniej raz dziennie.
To jak widać zdecydowanie za mało...
ANNA WALIGÓRA
I gazeta studencka I
Noblista Czesław
Nie lubi określenia „artysta”,
jest ekspresyjny i wbrew
pozorom skromny. Jego
najnowsza płyta „Czesław
śpiewa Miłosza” świadczy
o tym, że można z powodzeniem swatać piosenkę
z poezją i nie nadymać się
intelektualnie przy utworach
noblisty
T
rwa promocyjna trasa Czesława Mozila.
3 grudnia muzyk zagościł w stolicy
Małopolski. Przed wieczornymi koncertami w klubie Lizard King, odbyło
się spotkanie autorskie w Empiku.
ANNA BATYCKA-BARTKOWIAK: Dlaczego Miłosz?
CZESŁAW MOZIL: Wcześniej nie znałem jego poezji.
Kilka miesięcy temu dostałem propozycję zrobienia
płyty z wierszami Miłosza i stwierdziłem: czemu
nie? Poza tym w szkole zawsze narzucano nam jakiś
rodzaj interpretacji tej sztuki, a właśnie nie, tak nie
jest – każdy może sobie po swojemu odebrać tę
poezję, poczuć ją, niekoniecznie rozumieć, ale czuć.
O gustach się przecież nie dyskutuje. Piszą do mnie
nauczycielki polonistki, zachwycone np. teledyskiem
„Do Laury” i deklarują, że w taki sposób chcą pokazać poezję Miłosza w szkołach.
Przy wyborze wierszy kierowałeś się jakimś
kluczem?
Nie, nic takiego nie było. Są to tak naprawdę przypadkowe utwory, ale jakieś osobiste wątki się pojawiły, np. kawałek „Postój zimowy”, który ma motywy emigracyjne. Ja jestem emigrantem, takim
reemigrantem, urodziłem się w Zabrzu, ale ponad 20
lat mieszkałem w Danii.
Album zawiera 10 utworów. Które nagranie
kosztowało cię najwięcej w ujęciu emocjonalnym?
Ciężko powiedzieć. Trochę czasu zajęła mi interpretacja „Do polityka”. Natomiast najbardziej melancholijny utwór na tej płycie to wspomniany "Postój
zimowy". Udało się z niego zrobić cudną opowieść
muzyczną. Ja tak dokładnie nie rozumiem o czym
jest ten wiersz, ale ja go na pewno czuję.
A po co ta płyta? Jest pięknie wydana – w
pudełku oprócz krążka są na oddzielnych dziesięciu kartach wiersze Miłosza i obrazy do nich.
To nie jest marketingowe przedsięwzięcie. Ta płyta
to produkt niszowy. Ale ważne, że jest, że może
przełamie jakieś bariery dotyczące poezji Miłosza.
Przestańmy oceniać, zacznijmy odczuwać. Cieszę
się, że mogłem pracować nad tą płytą z moimi duńskimi przyjaciółmi, z Leszkiem Możdżerem i z
Anetą Todorczuk-Perchuć z którą - mam nadzieję jeszcze będę miał okazję nagrywać. Dziękuję też
Mariuszowi Kaczmarkowi, który stworzył piękne
obrazy do tych 10 utworów.
Jak oceniasz dotychczasowe koncerty podczas
tej trasy promocyjnej?
Jest nietypowo, bo akustycznie; przedstawiamy takie
stonowane aranżacje. Owacje na stojąco wiele dla
mnie znaczą, bo to sygnał, że ta muzyka trafia do
odbiorcy.
ROZMAWIAŁA ANNA BATYCKA-BARTKOWIAK
Czesław
Śpiewa
Miłosza
Styczeń 2012
Sony Music Poland
Hity z nutą patriotyczną
Czy nowa konwencja
przyciągnie widza?
Spektakle na zamówienie
na festiwalu Boska Komedia
już w przyszłym tygodniu
Z
Trzecia część „Raj” to prezentacja twórczości
młodych polskich reżyserów i nowych spektakli,
wśród których zobaczymy m.in. "Barbelo, o psach
i dzieciach" Małgorzaty Bogajewskiej i "Nasze
Miasto” Szymona Kaczmarka.
Przedstawieniom towarzyszyć będą spotkania i rozmowy z filozofami, krytykami, teoretykami teatru i
artystami dotyczące współczesnego dramatu, nowych
sposobów pisania, przemian na scenie europejskiej i
ich wpływu na scenę polską. Nowy element w postaci „Pomników polskich” zapewne sprowokuje dyskusje na temat interpretacji wątków narodowych.
Dyrektorem artystycznym festiwalu jest Bartosz
Szydłowski, a organizatorami są miasto Kraków,
Krakowskie Biuro Festiwalowe oraz Teatr Łaźnia
Nowa.
AGATA MŁYNARCZYK
anim rozpocznie się polska część 4.
Międzynarodowego Festiwalu Teatralnego
Boska Komedia, 4. grudnia w Krakowie
zobaczymy spektakl „Nora, albo dom lalek”
Henryka Ibsena przygotowany przez teatr z
Niemiec w reżyserii Herberta Fritscha - uznanego
reżysera niemieckiego.
Natomiast od 8 do 15 grudnia na deskach festiwalu prezentować się będą teatry polskie, w nieco
innej formie niż do tej pory. Prezentacja ta nie
będzie jedynie przeglądem najlepszych spektakli
sezonu. Już w pierwszej jej części zatytułowanej
„Czyściec” zobaczymy prapremiery pięciu przedstawień stworzonych na potrzeby festiwalu.
Spektakle te ujęte w cykl „ Pomniki polskie” mają
na celu sportretowanie współczesnej Polski i
nakłonienie do refleksji nad postacią współczesnego patrioty. Są wśród nich m. in. „Pan
Tadeusz” w reżyserii Mikołaja Grabowskiego, „W
imię Jakuba S.” Pawła Demirskiego w reżyserii
Moniki Strzępki oraz „Aleksandra. Rzecz o
Piłsudskim” Sylwii Chutnik. Spektakle te trafią na
sceny krakowskie.
Część konkursowa „Piekło” to hity wyselekcjonowane przez krytyków, które walczyć będą o
nagrodę „Boskiego Komedianta”.
„Utwór o matce i ojczyźnie” reż. Jan Klata – spektakl konkursowy Boskiej Komedii
Myszką
czy pionkiem?
ieści o śmierci gier planszowych okazały
się przedwczesne. A jeszcze nie tak
dawno wydawało się, że gry komputerowe ostatecznie pokonają swoje tradycyjne poprzedniczki.
O tym, że gry planszowe wciąż są na topie można
się było przekonać wczoraj w Krakowie podczas
Weekendu Gier Planszowych. Wydarzenie zorganizowane przez Wojewódzką Bibliotekę Publiczną cieszyło się dużą popularnością.
– To alternatywa dla czasu spędzanego przed komputerem – mówi Agnieszka Będkowska, rzecznik
prasowy WBP. – Pomysł akcji jest efektem zainteresowania naszych czytelników i ich rodzin. Już od
dłuższego czasu jesteśmy pytani o możliwość wypożyczenia gier planszowych, stąd też Weekend Gier
Planszowych jest wyjściem naprzeciw tym oczekiwaniom – dodaje.
Dwudniowe święto miłośników gier przyciągnęło
całe rodziny – zarówno najmłodszych jak i studentów. Firma Dragonus, producent popularnych gier
planszowych, zaprezentowała bogatą ofertę swoich
produktów. Na graczy czekały gry przygodowe, ekonomiczne, logiczne i familijne. Przedszkolaki mogły
zagrać m.in. w Skubane Kurczaki czy Kajko i
Kokosz: Wielki Wyścig. Z kolei gimnazjaliści chętnie grali w Osadników z Latanu i 7 cudów świata.
Wśród starszych uczestników zawodów największe
emocje rozbudzała gra Polski film – pytania i odpowiedzi. Nie zabrakło również fanów gier strategicznych i oczywiście tradycyjnych szachów.
Wysoka frekwencja pozytywnie zaskoczyła organizatora. Biblioteka planuje następne tego typu akcje w
przyszłości. A już niedługo każdy chętny będzie mógł
wypożyczyć lub zagrać na miejscu, w bibliotece, w
swoją ulubioną grę.
ARTUR P. BARTKOWIAK
W
3 grudnia 2011
I3
I gazeta studencka I
Młodzież nie w domach kultury?
Władze miasta chcą dokonać
poważnej reformy
młodzieżowych domów kultury.
Zapowiedź zmian wzbudziła
wiele kontrowersji i szybko
znalazła zarówno
swoich przeciwników
jak i zwolenników
O
planowanej reformie krakowskich
MDK-ów poinformowała na początku
tygodnia wiceprezydent miasta ds.
edukacji Anna Okońska-Walkowicz.
Reforma zakłada, że ich prowadzeniem zajmą się stowarzyszenia lub fundacje. Ponadto
dwukrotnie zmniejszy się dotacja od miasta co pozwoli zaoszczędzić 12 mln zł. Dziś 11 takich placówek
utrzymuje się z 25 mln zł (w tym 5 mln subwencji państwowej).
Pomysł wywołał duże emocje. Dyrektorzy boją się,
że fundacje lub stowarzyszenia wprowadzą odpłatne
Jedną z najczęściej prezentowanych w MDK-ach dziedzin sztuki jest teatr
Mikołaj alterglobalista
Kupujmy prezenty
dpowiedzialnie. Ochładzając
przedświąteczną gorączkę
zakupów, ruszają akcje mające
na celu podniesienie świadomości w wyborze podarunków
S
trużka potu ścieka po czole 17 – letniej Lu. Po
kilku godzinach ciągłej pracy jej myśli uporczywie krążą już tylko wokół jednej – iść do
ubikacji. Nie ma jednak na to pozwolenia, a przecież
starała się dziś pić tak mało, tak jej przynajmniej
radził przełożony. Gdyby poszła teraz, zostałaby surowo ukarana, prawdopodobnie obcięliby jej pensję i
dołożyli kilka następnych godzin harówki. Podobnie
gdyby chciała sobie zanucić, zadzwonić do córeczki,
czy spóźnić się do pracy kilka minut. Za każdą odliczą jej jednego yuana. Agresywne kampanie reklamowe sprawiają, że często wybierając prezenty dla
najbliższych nie zdajemy sobie sprawy z drogi, jaką
przeszły produkty zanim znalazły się na półkach
sklepowych. Już od dawna corocznie organizowane są
akcje, które uświadamiają konsumentów o roli, jaką
odgrywają będąc odbiorcą potężnych koncernów
przemysłowych, jednak w tym roku kampania ta
przybrała na sile. Na portalach internetowych typu
Facebook w ramach bojkotu korporacji łamiących
prawa pracowników użytkownicy apelują o kupno
prezentów od lokalnych producentów, sklepików rzemieślniczych czy rękodzielniczych. „Kupuj odpowiedzialnie zabawki” to następna akcja informacyjna
organizowana przez Polską Zieloną Sieć. Opiera się
ona na bazie idei Sprawiedliwego Handlu i jest częścią europejskiej kampanii “Stop toying around”.
Projekt kierowany jest przede wszystkim do rodziców, ale również drobnych przedsiębiorców i polityków. Ma unaocznić problem nagminnego łamania
praw człowieka podczas produkcji zabawek. Jak podkreśla organizacja aż 80 % zabawek sprzedawanych
w Polsce produkowanych jest w Chinach. Często
warunki pracy nie spełniają minimalnych standardów
bezpieczeństwa i higieny, pracownicy zmuszani są do
pracy w 15-godzinnym wymiarze pracy, nierzadko w
warunkach zagrożenia życia, a ich pensja nie zaspokaja podstawowych potrzeb człowieka. W ramach
projektu dnia 4 grudnia w Gazeta Cafe na Brackiej 14
odbędzie się spotkanie z chińską byłą pracownicą
fabryki i działaczką praw człowieka poprzedzone
pokazem filmu „Warsztat Świętego Mikołaja”.
Owładnięci szałem zakupów zastanówmy się czy aby
w tym roku podczas świąt, zamiast do prestiżowej
świątyni nie moglibyśmy się udać do pobliskiej
kapliczki?
KATARZYNA STACHYRA
Impreza adwentowa
zas postu czy radosnego oczekiwania?
Imprezy adwentowe są coraz mniej kłopotliwym tematem Kościoła.
Rozpoczynający się Adwent przysparza wbrew
pozorom wielu katolikom poważnych dylematów.
Adwent to „pora radosnego i duchowego oczekiwania”
na przyjście Chrystusa, więc czy można mieć wątpliwości? Katechizm zawiera informacje o odejściu od
tradycji postu i pokuty, która charakteryzuje nie
Adwent a Wielkanoc. Przygotowanie do Bożego
Narodzenia ma zupełnie inny cel. Zwykle ksiądz zapytany o przeżywanie Adwentu odpowiada, że imprezy
nie są zakazane. Jednak z ambon często takiego głosu
nie słychać. Czy można imprezować w Adwencie? „A
jest jakiś przepis zakazujący?” – odpowiada Michał,
który deklaruje się jako osoba wierząca.
Kościół kładzie nacisk na radość, a to jej wyrażanie jest celem niejednej imprezy. Impreza sama w
sobie nie jest grzechem, bo w Adwencie najważniejsze jest nastawienie do niej. Radość ma wypływać ze
zbliżającego się przyjścia Chrystusa a nie z ilości i
jakości zabawy. Darek - kleryk z zakonu Salezjanów
podkreśla, że „wierni wiedzą co to pokuta, więc po
co im zadawać dodatkową.”
„W kościele też są imprezy – msze roratnie” –
odpowiada ojciec Jarosław z zakonu Franciszkanów.
Czy to jednak takie wyrażanie emocji bliskie imprezom w klubach? Może warto sięgnąć do początków
wiary i odwołać się do mszy pierwszych chrześcijan.
Nie było na nich tyle etykiety, a wychodzących od
razu rozpoznawano po ich spontanicznej radości.
MICHAŁ SAMEK
C
Nieświęte Boże Narodzenie
Nie będzie łamania opłatkiem, stania w kolejce po karpia, sztucznej
choinki i sztucznych uśmiechów przy składaniu życzeń. Nie oznacza
to wcale, że ateiści nie celebrują Świąt Bożego Narodzenia
J
est wiele przepisów na udane święta. Jedni aby
poczuć wyjątkową atmosferę świąt potrzebują
smaku makowca i wszelkich potraw spożywanych w dużych ilościach, zapachu choinki i
poprzedzających to wszystko trzytygodniowych
porządków. Wymaga tego polska tradycja. W Polsce
według danych GUS, co najmniej 3 mln osób nie
deklaruje przynależności do Kościołów i związków
wyznaniowych. Są ludzie którzy mają inny pomysł na
naprawdę radosne świętowanie. Coraz więcej osób,
4
I 3 grudnia 2011
określających się jako ateiści lub niepraktykujący
katolicy odmawia powielania kulturowych wzorców.
Zamiast długotrwałych przygotowań, które generują
koszty i nierzadko są powodem sporów, wybierają
spokój w domowym zaciszu. Bez wystawnych uczt,
odświętnych ubrań i obrzędów, których celowości
niewielu rozumie. Świętowanie bez religijnych akcentów to po prostu wypicie lampki wina w gronie
najbliższych, czas na relaks, na „naładowanie baterii”.
Nie jest to negacja radości z narodzin Chrystusa, a
jedynie sposobu jej wyrażania. Bóle brzucha po
obżarstwie nie mają nic wspólnego z żarliwą wiarą.
Skoro nie wierzą w Boga co więc świętują? „Ściągam
do Warszawy z drugiego końca Polski najbliższą
rodzinę, mamę i siostrę. Będziemy wspólnie świętować, również nasze rodzinne więzi. Jeśli jesteś
ateistą i chcesz cokolwiek świętować, to znaczy, że
poradziłeś sobie z twardą rzeczywistością. Można by
zatem rzec, że ateista świętujący, to ateista zweryfikowany.” – odpowiada Mariusz Agnosiewicz –
założyciel i redaktor naczelny portalu Racjonalista.pl.
Czy więc taki sposób przezywania jest gorszy?
Ostatecznie w Święta Bożego Narodzenia liczy się
ciepło, życzliwość i wszystkie te uczucia, które sprawiają, że nazywamy siebie rodziną.
DANUTA KOTULA, WERONIKA SKRZYNIARZ
zajęcia, na które nie będzie stać młodych ludzi. Dziś w
zdecydowanej większości są one darmowe. Płacić trzeba tylko za te najbardziej atrakcyjne. Ponadto reforma
będzie oznaczać konieczność redukcji zatrudnienia.
Mieczysław Czytajło, dyrektor MDK Dom Harcerza
przy ul. Lotniczej, uważa, że planowane zmiany oznaczają tak naprawdę cichą likwidację placówek.
Protest przeciwko reformie zapowiadają rodzice.
Swój sprzeciw chcą wyrazić składając na ręce wiceprezydent specjalną petycję. Ponadto na 7 grudnia
zaplanowali pikietę przed urzędem w czasie sesji
rady miasta. Dyrektorów MDK-ów wsparli także
radni Prawa i Sprawiedliwości, którzy do OkońskiejWalkowicz skierowali list w obronie obecnego kształtu placówek.
Wiceprezydent przekonuje jednak, że MDK-i są
reliktem przeszłości, a pieniądze na oświatę muszą
być wydawane bardziej racjonalnie. Jak powiedziała
przekształcenia nie oznaczają likwidacji placówek, a
reforma to odpowiedź na zalecenia komisji nadzwyczajnej ds. finansów miasta. Zapewniła także, że ilość
zajęć zmniejszy się nieznacznie i większość pozostanie w tej samej cenie.
O tym czy zmiany wejdą w życie zadecydują najbliższe tygodnie. Rozmowy z dyrektorami MDK-ów i
radnymi dzielnic już się zakończyły. Teraz przyszedł
czas na spotkania z klubami radnych.
MARIUSZ TABASZEWSKI
Paleta barw
i dźwięków
ulturowe bogactwo, czyli krakowska ceremonia otwarcia polskiej prezydencji.
Polska Prezydencja w Radzie Unii
Europejskiej, która rozpoczęła się z dniem 1 lipca
trwać będzie do ostatnich dni tego roku.
Obok oczywistego i najważniejszego jej wymiaru,
ściśle politycznego, kluczowym aspektem spotkań na
arenie międzynarodowej jest budowanie wizerunku
państwa, a zatem także prezentacja miast, które objęły
przewodniczenie Radzie UE. W działaniach promujących nasz kraj w Unii od lat ważną rolę pełni kultura,
dlatego w przygotowania do pierwszej polskiej
Prezydencji zostały zaangażowane instytucje kulturalne. Wśród miast organizujących szereg ważnych spotkań na szczeblu politycznym nie mogło zabraknąć
Krakowa. Dzięki temu, mamy szansę, by zaprezentować unijnym ministrom, ekspertom, a także dziennikarzom z całego świata bogactwo historyczne, kulturalne
i turystyczne naszego miasta. Na 6 miesięcy
Prezydencji planowane jest blisko 60 ważnych spotkań. Organizatorzy spodziewają się kilkunastu tysięcy
gości. Oficjalny kalendarz polskiej Prezydencji zawiera m.in. takie krakowskie propozycje jak: Festiwal
Sacrum Profanum, cykl Opera Rare, Międzynarodowy
Festiwal Literatury im. Josepha Conrada,
Międzynarodowy Festiwal Teatralny Boska Komedia
oraz 7. Festiwal Muzyki Polskiej. Ceremonia otwarcia
”unijnego przedsięwzięcia” oficjalnie rozpoczęła się w
sobotę, tj. 2 lipca. Krakowianie mieli okazję wcielić się
w rolę detektywów, ich celem było odnalezienie przepisu na krakowskie gołąbki. Odbyła się lekcja śpiewu,
która pozwoliła na zapoznanie się ze znanymi piosenkami krajów europejskich. Finałem sobotniego eventu
był zdumiewający i wspaniały spektakl multimedialny.
Pokaz, łączący w sobie elementy obrazu i dźwięku,
zachwycił publikę. Perfekcja wykonania, a także (a
raczej przede wszystkim) inwencja twórcza przyniosły
oszałamiający efekt. Warto podkreślać różne wymiary
polskiej Prezydencji w Radzie UE, dzięki temu Unia
staje się ludziom bliższa, bardziej zrozumiała.
LAURA PUCH
K