Nowy wiadukt dla Zielonek - Wyższa Szkoła Europejska im. ks
Transkrypt
Nowy wiadukt dla Zielonek - Wyższa Szkoła Europejska im. ks
gazeta STUDENCKA Oficjalna gazeta studentów podyplomowego dziennikarstwa Wyższej Szkoły Europejskiej im. ks. Józefa Tischnera NR 1 Sobota 3 grudnia 2011 Krajobrazowy wandalizm Architektoniczny koszmar straszy w Sance już od kilku miesięcy „Wóz Drzymały” w otulinie Jurajskiego Parku Narodowego M iłośnicy jurajskiej przyrody nie potrzebują pełnego portfela - rower czy autobus 269 z Salwatora dowiezie nas do Sanki w gminie Liszki, gdzie możemy zapomnieć o miejskich kłopotach i polną drogą przez las wspiąć się na Górę Opatrzności. Zapierające dech widoki na szczyty Tatr, stare sady, łąki i brzozowe lasy przyciągaja co roku coraz większa liczbę piechurów i rowerzystów. Od sierpnia turystów odwiedzających Rezerwat Zimny Doł i okolice Doliny Będkowskiej wprawia w szok budowla nazwana przez mieszkancow „Wozem Drzymały”. Konstrukcja ta jest zbudowana na podwoziu do którego jest przymocowana metalowa rama dlugości 8 m i szerokości 3 m. Wlaściciel dzialki, Pan Andrzej S. postanowił wybudować na zakupionej przez siebie 20 arowej dzialce „gruntow rolnych” letni dom dla swojej rodziny. W momencie kiedy „budowla” skonstruowana z płyt, pokryta blaszanym dachem osiągneła wysokość 5 metrów zaczęły padać pytania o legalność tego projektu. Pan Andrzej S. powołuje się na fakt, że jego „domek letniskowy” nie jest na stale związany z gruntem nie podlega prawom budowlanym i jest, jego zdaniem „legalny”. Obiecuje także sąsiadom, że po wykończeniu będzie wyglądał estetycznie. Wraz z nadejściem jesieni inwestor stracił zainteresowanie w swój projekt - niestety wzrosło ono ze strony wandali, którym udało się wybić jedno okno... Sfrustrowani mieszkańcy osady Zremby nie rozumieją dlaczego tak ostre przepisy budowlane obowiazujące w otulinie parku krajobrazowego nie dotyczą pana A.S. – Jesteśmy bezsilni, on może robić co chce – nie łamie prawa... musimy go przekonać, żeby zakończył swój projekt i posadził drzewa – mówi pan Michał, który kończy budowę swojego domu i nie chce konfliktu z sąsiadami. Miłośnicy dolinek jurajskich wystosowali już list do władz Parku Narodowego i władz powiatu z prośbą o wyjaśnienie „legalności” krajobrazowego wandalizmu. BARBARA ABRAHAM Nowy wiadukt dla Zielonek Anioły czy złodzieje? 10 milionów złotych za wiadukt w Batowicach jest kością niezgody samorządów gmin. Istnieje szansa na kompromis S amochody wymijające się na centymetry. Przeciskający się piesi. Na drodze powiatowej w Batowicach wąski wiadukt nad torami jest bolączką dla tych, którzy chcą się dostać do Krakowa. Problem dotyka wielu małopolskich gmin. Powstał plan budowy nowej konstrukcji, która udrożniłby ruch. Miasto Kraków, starostwo powiatowe oraz gminy Zielonki, Michałowice i KocmyrzówLubczyca wyrażają chęć realizacji tego projektu. Trwa praca nad zbieraniem budżetu na inwestycję. Wójt gminy Zielonki zainicjował spotkanie, które odbyło się 22 listopada u wiceprezydenta miasta Krakowa Tadeusza Trzmiela. Gościł on wójtów trzech zainteresowanych gmin oraz najważniejszych decydentów. Budżet potrzebny do realizacji przedsięwzięcia sięga 10 milionów złotych. Z dnia na dzień stan techniczny starego wiaduktu pogarsza się, więc w najbliższym czasie istnieje możliwość jego zamknięcia. Po wybudowaniu nowego, stary służyłby za kładkę dla pieszych. Projekt nie może kolidować z drogami S7 oraz północną obwodnicą Krakowa. Okoliczni mieszkańcy domagają się realizacji inwestycji. -Zrobimy wszystko, by nasza gmina miała nowy wiadukt. Wdrożyliśmy już odpowiednie procedury przyspieszające proces, który niewątpliwie już wkrótce zakończy się przetargiem na budowę - powiedział wójt gminy Zielonki Bogusław Król. ŁUKASZ KAPECKI Dokładnie sprawdzajmy świąteczne akcje charytatywne N a całym świecie, jak i w Polsce z roku na rok wzrasta pula pieniędzy uzbieranych przez akcje charytatywne. Z danych przedstawionych przez Polską Akcję Humanitarną, wynika, iż co roku sumy są większe o kilka milionów złotych. W zbiórce datków pieniężnych pomaga niewątpliwie przedświąteczna aura. W pięknie wystrojonych wnętrzach galerii handlowych - przechodząca hostessa przebrana za anioła. Przyciągający uwagę certyfikat z pieczęcią potwierdzającą charytatywną zbiórkę dla Centrum Kardiochirurgii w Zabrzu. I miły głos anioła proponującego kupno świątecznego opłatka, a dochód rzecz jasna z ich sprzedaży w pełni przeznaczony, by pomóc dzieciom chorym na serce - to widok znany od kilku lat w każdej galerii handlowej. Cena opłatka to minimum 5 złotych, ale mile widziane są większe sumy wspomagające akcję. Agata Musiał, hostessa uczestnicząca w tym przedsięwzięciu poddaje wątpliwości ideę przewodnią sprzedaży opłatków. Zrezygnowała z tego sposobu, by dorobić przed świętami, bo jak mówi – Nie potrafię tak oszukiwać ludzi, choć stawki godzinowe za wykonanie tej pracy były zachęcające. Osoba, która zatrudnia studentki do tej pracy, to trzydziestolatek z Krakowa. Większość dziewczyn podejmujących tą pracę nie zdaje sobie sprawy w czym bierze udział, nie dopytują, czy pieniądze faktycznie trafiają tam gdzie powinny. Wierzą w papierek z fałszywą pieczątką i podpisem. Żadnych datków finansowych nie otrzymaliśmyoświadcza dyrektor szpitala w Zabrzu. Ta akcja trwa w krakowskich centrach od kilku lat. Zatem, czy sukcesywnie, co święta nadal pragnie pomagać chorym dzieciom? BEATA RZEMIENIUK Redakcja: Barbara Abraham, Anna Batycka-Bartkowiak, Artur P. Bartkowiak, Rafał Heda, Martyna Huszcza, Łukasz Kapecki, Danuta Kotula, Agata Młynarczyk, Laura Puch, Beata Rzemieniuk, Michał Samek, Weronika Skrzyniarz, Katarzyna Stachyra, Mariusz Tabaszewski, Anna Waligóra, Benedykt Węgrzyn, Rafał Romanowski. 3 grudnia 2011 I1 I gazeta studencka I Wyschnięte koryto Od kiedy żyję nie pamiętam bym mógł przejść suchą stopą przez to miejsce – śmieje się 85-letni mieszkaniec nadreńskiej miejscowości w Niemczech. Czy Kraków czeka to samo? S Mediatorzy nas pogodzą Spór sądowy poza sądem? Już początkiem grudnia rusza krakowska kampania mediacyjna promująca alternatywne sposoby rozwiązywania konfliktów J ak wskazują statystyki prowadzone przez Ministerstwo Sprawiedliwości, od 2010 roku gwałtownie rośnie liczba spraw sądowych kierowanych na drogę mediacji. Tym samym rośnie liczba ugód zawieranych przed media- torem. Jedną z przyczyn takiego stanu rzeczy, jest zbyt duży formalizm procedury sądowej. Bywa, że język prawniczy jest nie zrozumiały dla stron, co często pogłębia nie tylko sam konflikt, ale także generuje poczucie dyskomfortu. Sala sądowa onieśmiela zwaśnione strony, a stres związany z obecnością sędziego bywa paraliżujący. W takiej atmosferze trudno jest osiągnąć kompromis. Mediacja pozwala uczestnikom określić sporne kwestie, zmniejszyć bariery komunikacyjne oraz opracować wspólne propozycje bez podawania gotowych rozwiązań - wyjaśnia Jerzy Śliwa - Prezes Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Zawodowych Mediatorów. Mediator pełni rolę osoby bezstronnej. Określa jedynie arenę konfliktu oraz reguły obowiązujące na każdym etapie postępowania. Precyzuje, często niezwerbalizowane oczekiwania stron. W sprawach karnych mediacja ma przede wszystkim na celu naprawienie wyrządzonej szkody pokrzywdzonemu. Jest to czas, w którym poszkodowany może nie tylko wyrazić swoje emocje, ale także oczekiwania i potrzeby związane ze sposobem zadośćuczynienia doznanej krzywdy. Sprawca natomiast ma szybką możliwość przejęcia odpowiedzialności za skutki popełnionego czynu. Sam przebieg mediacji ma charakter poufny i nieformalny. Dzięki temu uczestnicy skupieni są tylko i wyłącznie na wypracowaniu trwałego, akceptowalnego przez obie strony porozumienia. Udział w mediacjach jest świadomy i dobrowolny. Oznacza to, iż na każdym etapie postępowania strony bez żadnych konsekwencji mogą zrezygnować z jej dalszego przebiegu, po czym kontynuować proces na drodze sądowej. Pogódźmy się na święta! To nie tylko prośba bądź życzenie świąteczne, ale także hasło tegorocznej kampanii Stowarzyszenia Mediatorów Polskich” - apeluje Anna Piwowarczyk - Koordynator projektu. MARTYNA HUSZCZA trumyczek płynie z wolna - jak często wyśpiewują drużyny harcerskie podczas swoich przepraw. Czy Wisła lub Ren zaliczają się do wielkich rzek, czy może zaszufladkujemy je do strumyczków z harcerskiej pieśni? Ech... przecież to oczywiste - rzekłby każdy z nas. Mija złota polska jesień. Naprawdę złota. Ciepła bez deszczu, słoneczna. Dzieci się cieszą, dorośli się cieszą, babcie i dziadki. Wszyscy zadowoleni i roześmiani. Śmiech to zdrowie, więc śmiejmy się, ale czy pomylenie się matki natury co do pór roku, jest zabawne? Jest? Jakaś ogromna pomyłka. Lipiec, a właściwie Lipcopad - zamiast lipca - podtopienia i powodzie. Zamiast ciepłego lata zrobiła się jesień, teraz odwrotnie. Lato w listopadzie. Fakt, że trochę chłodne, ale bez przesady, w końcu to listopad. Zawsze deszcze, chłód i przymrozki, a tu słoneczko i nawet dość ciepło. Z jednej strony fajnie, na ulicach zadowoleni ludzie zamiast sfrustrowanych, smutnych twarzy. Jednak taki stan rzeczy spowodował, że zadane na początku pytanie przestaje być oczywiste. Jednak odpowiedź powinna być jasna i stanowcza. Wisła to wielka rzeka. Prężna, Polska, tylko teraz trochę mniej niż zwykle w niej wody, ale nazwać ją strumyczkiem - przecież to kpina, żarty, śmiech. A Ren? Jaki Ren? Jak jaki Ren? - może się ktoś oburzyć. Sam też się oburzyłem, więc pojechałem nad Ren do jednej z Niemieckich miejscowości. Poszedłem nad rzekę i... rzeki brak. Spotkałem tam ludzi, którzy w euforii biegali po wielkim korycie bez wody. Jeden z mieszkańców, z uśmiechem na twarzy, powiedział, że od kiedy żyje nie pamięta by mógł przejść suchą stopą przez to miejsce, wskazując na drugi brzeg rzeki, a żyje 85 lat. Szok. Zacząłem się zastanawiać, czy to śmieszne czy tragiczne? Ale widząc te szalone wycieczki nad rzekę, ludzi zbierających kamienie, pozujących do zdjęć, które zapewne zaraz trafią na jakiś portal społecznościowy trudno jest się nie śmiać, więc euforię podzieliłem. Zresztą, przecież śmiech to zdrowie, więc póki możemy śmiejmy się wszyscy razem. Wróciłem do Krakowa z zapamiętanym obrazkiem, a uśmiech bez przerwy widniał na mojej twarzy. Spojrzałem na Wisłę. Rzeka? - zacząłem się zastanawiać. Wielka Polska ukochana rzeka? Spojrzałem w bezchmurne niebo i uśmiech szybko zniknął z mojej twarzy. RAFAŁ HEDA 150 tysięcy. Na dzień Tegoroczna zima jest łaskawa dla naszych portfeli. Czy może być lekarstwem dla zadłużonego Krakowa? S łowo „zima” kojarzy się z czystym, białym śniegiem. Z dziećmi lepiącymi bałwana, świętami czy wypadami na narty. Jednak brak śniegu i mrozu, można realnie przeliczyć na pieniądze. Wydając ich mniej na ogrzewanie, czy odśnieżanie. Jeżeli ktoś zainwestował, żeby zarobić na odśnieżaniu, ma wiele do stracenia. Bo umowy, jakie zwykle podpisują gminy z firmami odśnieżającymi to loteria. Jeżeli pada śnieg – gmina płaci, jeżeli nie – płaci wykonawca. Gmina pokrywa jedynie koszty tzw. gotowości. Zwykle jest to ok. 30%. Wiele gmin podpisało umowy, ale akcji „Zima” jeszcze nie rozpoczęły – więc nie muszą płacić nawet za gotowość. Wykonawcy skarżą się, że utrzymują sprzęt, ludzi, zakupili już sól i piasek. „To tragedia” – mówi pan Andrzej, właściciel firmy – „musiałem zatrudnić ludzi, zapłacić wszystkie składki, a nawet faktury nie mogę wystawić, bo nie ma za co”. „Dla mnie to nie jest wielki problem” – uśmiecha się pan Kazimierz – „mam zatrudnionych pracowników na stałe. Latem pracujemy przy budowie dróg. Odśnieżanie to dodatkowe zajęcie.” Trudno dziś jednoznacznie powiedzieć, kto zyska kto straci. Jak dotąd większość gmin mogła zaoszczędzić. Jednak oszczędności nie będą tak wielkie, jak można by przypuszczać. Bo niektóre miasta muszą płacić wykonawcom za gotowość. „Jeżeli chcemy żeby nas zima nie zaskoczyła – musimy płacić, żeby ktoś był gotowy w porę zareagować. Kiedy nie pada śnieg oszczędzamy ok. 150 tys. zł” – Wyjaśnia pan Witold – pracownik Urzędu Miasta Krakowa. Kraków w obecnym sezonie zaplanował 20 mln zł na odśnieżanie. Za gotowość musi płacić ok. 30%. Miesięcznie jest to ponad 1,3 mln zł. Zostaje więc 2,6 mln oszczędności. Zakładając że zima zacznie się po świętach, kwota jeszcze w tym roku, urośnie do 5 mln zł. „Na pewno znacząco nie zmniejszy się nasze zadłużenie” – mówi prof. Jacek Majchrowski Prezydent Miasta Krakowa – „ale dzięki temu, uda się w przyszłym roku wyremontować kilka dodatkowych dróg”. Gminy średnio na odśnieżanie wydają 0,5-1,5% swojego budżetu, prawie tyle samo ile na kulturę. Obecna aura, sprzyja też naszym domowym portfelom. Dzięki wyższym temperaturom na zewnątrz, zapłacimy mniej za ogrzewanie. Nie musimy się też martwić o sople, zalegający na dachach śnieg czy odśnieżanie chodników. BENEDYKT WĘGRZYN Tani nocleg w Krakowie? Pierwszy i ostatni raz imne, surowe pomieszczenia, brudne, popękane ściany, łóżka przypominające więzienne prycze, roznosząca się woń wilgoci zmieszana z zapachem piwa, toalety wybrudzone ekskrementami, nie grzeszący czystością i wyposażeniem ”aneks kuchenny” (w cudzysłowie, bo to zbyt szumna nazwa dla tego pomieszczenia), a wszystko to już od 70zł za pokój dwuosobowy. Na wejściu wita nas całkiem przytulna, ciepła recepcja, która nie budząc najmniejszych wątpliwości sprawia, że regulujemy z góry należność i odbieramy klucz do pokoju. Szybko okazuje się jednak, że owa recepcja jest tylko i wyłącznie zabiegiem marketingowym, podobnie jak zdjęcia hostelu zamieszczone w sieci. Wychodzimy na klatkę schodową. Owiewa nas nieprzyjemny chłód i woń wilgoci. ”To tylko klatka schodowa” myślimy sobie, zmierzając Z 2 I 3 grudnia 2011 do tego przyjemnego pokoiku w jasnej kolorystyce, urządzonego schludnie wyraźnie nowymi, drewnianymi meblami, który oglądaliśmy na stronie internetowej. Aby dostać się do pokoju, najpierw należy wejść do ”mieszkania”, na które składa się korytarz, łazienki oraz aneks kuchenny. Korytarz owy nie zapowiada niczego dobrego. Przede wszystkich nie różni się zupełnie od klatki schodowej (no może pomijając specyficzną woń chmielu, pochodzącą z nie opróżnionego kosza na śmieci). Po otwarciu drzwi do pokoju, nadzieja, która ostatnia umiera, właśnie to czyni i już nie da się jej odratować. Na podłodze miast czystych jasnych paneli, bordowa wykładzina, pamiętająca pewnie czasy PRL’u. Jasne może kiedyś ściany, przedstawiają przerażający widok i można się na nich doszukać rzeczy, o któ- rych wspominać tutaj nie wypada. Nowe drewniane łóżka zastąpiono łóżkami metalowymi, nieodparcie kojarzącymi się ze szpitalną salą, a rolę drewnianej szafy pełni drążek przykręcony wprost do ściany. W pokoju niewiele cieplej niż w korytarzu, więc warto napić się czegoś ciepłego. Ale skorzystanie z dostępnego czajnika elektrycznego, wymaga nie lada odwagi, a przynajmniej za nic manie swojego zdrowia. Toaletę trzeba dobrze wybrać, bo można natrafić na tą wybrudzoną ekskrementami. W tym momencie już z czystej ciekawości idziemy obejrzeć łazienkę, bo już chyba nikt nie spodziewa się zastać w niej beżowo-brązowych kafelek, nowych sanitariatów i generalnie rzecz ujmując - nowoczesnego design’u (choć odrobinę zbliżonego, to tego z sieci). I naturalnie zaskoczenia nie ma. Łazienka odrażająca wprawdzie nie jest, jednak urządzona już bardzo, bardzo dawno temu, najniższym możliwym kosztem i co najważniejsze – przerażająco zimna! Rozebrać się w niej nie sposób, a jak tu się kąpać w ubraniu? Wizyta w recepcji zaowocowała odkręceniem ogrzewania, było więc ciepło w pokoju, nigdzie jednak więcej (więc z kąpieli nadal ”nici”). Prośba o przeniesienie do pokoju, którego zdjęcie jest w sieci pozostała nie spełniona. Co więcej recepcjonista najpierw stwierdził, że opisywany pokój musiał znajdować się w innym hostelu (Trzy Kafki Plus),bo w tym wszystkie pokoje są jednakowe, a gdy zobaczył ”dowód rzeczowy” powiedział, że on właściwe nie pracuje w tym hotelu i jest tylko na zastępstwie. Na zarzuty o czystości, bronił się, że sprzątaczki sprzątają przecież codziennie. A dokładniej raz dziennie. To jak widać zdecydowanie za mało... ANNA WALIGÓRA I gazeta studencka I Noblista Czesław Nie lubi określenia „artysta”, jest ekspresyjny i wbrew pozorom skromny. Jego najnowsza płyta „Czesław śpiewa Miłosza” świadczy o tym, że można z powodzeniem swatać piosenkę z poezją i nie nadymać się intelektualnie przy utworach noblisty T rwa promocyjna trasa Czesława Mozila. 3 grudnia muzyk zagościł w stolicy Małopolski. Przed wieczornymi koncertami w klubie Lizard King, odbyło się spotkanie autorskie w Empiku. ANNA BATYCKA-BARTKOWIAK: Dlaczego Miłosz? CZESŁAW MOZIL: Wcześniej nie znałem jego poezji. Kilka miesięcy temu dostałem propozycję zrobienia płyty z wierszami Miłosza i stwierdziłem: czemu nie? Poza tym w szkole zawsze narzucano nam jakiś rodzaj interpretacji tej sztuki, a właśnie nie, tak nie jest – każdy może sobie po swojemu odebrać tę poezję, poczuć ją, niekoniecznie rozumieć, ale czuć. O gustach się przecież nie dyskutuje. Piszą do mnie nauczycielki polonistki, zachwycone np. teledyskiem „Do Laury” i deklarują, że w taki sposób chcą pokazać poezję Miłosza w szkołach. Przy wyborze wierszy kierowałeś się jakimś kluczem? Nie, nic takiego nie było. Są to tak naprawdę przypadkowe utwory, ale jakieś osobiste wątki się pojawiły, np. kawałek „Postój zimowy”, który ma motywy emigracyjne. Ja jestem emigrantem, takim reemigrantem, urodziłem się w Zabrzu, ale ponad 20 lat mieszkałem w Danii. Album zawiera 10 utworów. Które nagranie kosztowało cię najwięcej w ujęciu emocjonalnym? Ciężko powiedzieć. Trochę czasu zajęła mi interpretacja „Do polityka”. Natomiast najbardziej melancholijny utwór na tej płycie to wspomniany "Postój zimowy". Udało się z niego zrobić cudną opowieść muzyczną. Ja tak dokładnie nie rozumiem o czym jest ten wiersz, ale ja go na pewno czuję. A po co ta płyta? Jest pięknie wydana – w pudełku oprócz krążka są na oddzielnych dziesięciu kartach wiersze Miłosza i obrazy do nich. To nie jest marketingowe przedsięwzięcie. Ta płyta to produkt niszowy. Ale ważne, że jest, że może przełamie jakieś bariery dotyczące poezji Miłosza. Przestańmy oceniać, zacznijmy odczuwać. Cieszę się, że mogłem pracować nad tą płytą z moimi duńskimi przyjaciółmi, z Leszkiem Możdżerem i z Anetą Todorczuk-Perchuć z którą - mam nadzieję jeszcze będę miał okazję nagrywać. Dziękuję też Mariuszowi Kaczmarkowi, który stworzył piękne obrazy do tych 10 utworów. Jak oceniasz dotychczasowe koncerty podczas tej trasy promocyjnej? Jest nietypowo, bo akustycznie; przedstawiamy takie stonowane aranżacje. Owacje na stojąco wiele dla mnie znaczą, bo to sygnał, że ta muzyka trafia do odbiorcy. ROZMAWIAŁA ANNA BATYCKA-BARTKOWIAK Czesław Śpiewa Miłosza Styczeń 2012 Sony Music Poland Hity z nutą patriotyczną Czy nowa konwencja przyciągnie widza? Spektakle na zamówienie na festiwalu Boska Komedia już w przyszłym tygodniu Z Trzecia część „Raj” to prezentacja twórczości młodych polskich reżyserów i nowych spektakli, wśród których zobaczymy m.in. "Barbelo, o psach i dzieciach" Małgorzaty Bogajewskiej i "Nasze Miasto” Szymona Kaczmarka. Przedstawieniom towarzyszyć będą spotkania i rozmowy z filozofami, krytykami, teoretykami teatru i artystami dotyczące współczesnego dramatu, nowych sposobów pisania, przemian na scenie europejskiej i ich wpływu na scenę polską. Nowy element w postaci „Pomników polskich” zapewne sprowokuje dyskusje na temat interpretacji wątków narodowych. Dyrektorem artystycznym festiwalu jest Bartosz Szydłowski, a organizatorami są miasto Kraków, Krakowskie Biuro Festiwalowe oraz Teatr Łaźnia Nowa. AGATA MŁYNARCZYK anim rozpocznie się polska część 4. Międzynarodowego Festiwalu Teatralnego Boska Komedia, 4. grudnia w Krakowie zobaczymy spektakl „Nora, albo dom lalek” Henryka Ibsena przygotowany przez teatr z Niemiec w reżyserii Herberta Fritscha - uznanego reżysera niemieckiego. Natomiast od 8 do 15 grudnia na deskach festiwalu prezentować się będą teatry polskie, w nieco innej formie niż do tej pory. Prezentacja ta nie będzie jedynie przeglądem najlepszych spektakli sezonu. Już w pierwszej jej części zatytułowanej „Czyściec” zobaczymy prapremiery pięciu przedstawień stworzonych na potrzeby festiwalu. Spektakle te ujęte w cykl „ Pomniki polskie” mają na celu sportretowanie współczesnej Polski i nakłonienie do refleksji nad postacią współczesnego patrioty. Są wśród nich m. in. „Pan Tadeusz” w reżyserii Mikołaja Grabowskiego, „W imię Jakuba S.” Pawła Demirskiego w reżyserii Moniki Strzępki oraz „Aleksandra. Rzecz o Piłsudskim” Sylwii Chutnik. Spektakle te trafią na sceny krakowskie. Część konkursowa „Piekło” to hity wyselekcjonowane przez krytyków, które walczyć będą o nagrodę „Boskiego Komedianta”. „Utwór o matce i ojczyźnie” reż. Jan Klata – spektakl konkursowy Boskiej Komedii Myszką czy pionkiem? ieści o śmierci gier planszowych okazały się przedwczesne. A jeszcze nie tak dawno wydawało się, że gry komputerowe ostatecznie pokonają swoje tradycyjne poprzedniczki. O tym, że gry planszowe wciąż są na topie można się było przekonać wczoraj w Krakowie podczas Weekendu Gier Planszowych. Wydarzenie zorganizowane przez Wojewódzką Bibliotekę Publiczną cieszyło się dużą popularnością. – To alternatywa dla czasu spędzanego przed komputerem – mówi Agnieszka Będkowska, rzecznik prasowy WBP. – Pomysł akcji jest efektem zainteresowania naszych czytelników i ich rodzin. Już od dłuższego czasu jesteśmy pytani o możliwość wypożyczenia gier planszowych, stąd też Weekend Gier Planszowych jest wyjściem naprzeciw tym oczekiwaniom – dodaje. Dwudniowe święto miłośników gier przyciągnęło całe rodziny – zarówno najmłodszych jak i studentów. Firma Dragonus, producent popularnych gier planszowych, zaprezentowała bogatą ofertę swoich produktów. Na graczy czekały gry przygodowe, ekonomiczne, logiczne i familijne. Przedszkolaki mogły zagrać m.in. w Skubane Kurczaki czy Kajko i Kokosz: Wielki Wyścig. Z kolei gimnazjaliści chętnie grali w Osadników z Latanu i 7 cudów świata. Wśród starszych uczestników zawodów największe emocje rozbudzała gra Polski film – pytania i odpowiedzi. Nie zabrakło również fanów gier strategicznych i oczywiście tradycyjnych szachów. Wysoka frekwencja pozytywnie zaskoczyła organizatora. Biblioteka planuje następne tego typu akcje w przyszłości. A już niedługo każdy chętny będzie mógł wypożyczyć lub zagrać na miejscu, w bibliotece, w swoją ulubioną grę. ARTUR P. BARTKOWIAK W 3 grudnia 2011 I3 I gazeta studencka I Młodzież nie w domach kultury? Władze miasta chcą dokonać poważnej reformy młodzieżowych domów kultury. Zapowiedź zmian wzbudziła wiele kontrowersji i szybko znalazła zarówno swoich przeciwników jak i zwolenników O planowanej reformie krakowskich MDK-ów poinformowała na początku tygodnia wiceprezydent miasta ds. edukacji Anna Okońska-Walkowicz. Reforma zakłada, że ich prowadzeniem zajmą się stowarzyszenia lub fundacje. Ponadto dwukrotnie zmniejszy się dotacja od miasta co pozwoli zaoszczędzić 12 mln zł. Dziś 11 takich placówek utrzymuje się z 25 mln zł (w tym 5 mln subwencji państwowej). Pomysł wywołał duże emocje. Dyrektorzy boją się, że fundacje lub stowarzyszenia wprowadzą odpłatne Jedną z najczęściej prezentowanych w MDK-ach dziedzin sztuki jest teatr Mikołaj alterglobalista Kupujmy prezenty dpowiedzialnie. Ochładzając przedświąteczną gorączkę zakupów, ruszają akcje mające na celu podniesienie świadomości w wyborze podarunków S trużka potu ścieka po czole 17 – letniej Lu. Po kilku godzinach ciągłej pracy jej myśli uporczywie krążą już tylko wokół jednej – iść do ubikacji. Nie ma jednak na to pozwolenia, a przecież starała się dziś pić tak mało, tak jej przynajmniej radził przełożony. Gdyby poszła teraz, zostałaby surowo ukarana, prawdopodobnie obcięliby jej pensję i dołożyli kilka następnych godzin harówki. Podobnie gdyby chciała sobie zanucić, zadzwonić do córeczki, czy spóźnić się do pracy kilka minut. Za każdą odliczą jej jednego yuana. Agresywne kampanie reklamowe sprawiają, że często wybierając prezenty dla najbliższych nie zdajemy sobie sprawy z drogi, jaką przeszły produkty zanim znalazły się na półkach sklepowych. Już od dawna corocznie organizowane są akcje, które uświadamiają konsumentów o roli, jaką odgrywają będąc odbiorcą potężnych koncernów przemysłowych, jednak w tym roku kampania ta przybrała na sile. Na portalach internetowych typu Facebook w ramach bojkotu korporacji łamiących prawa pracowników użytkownicy apelują o kupno prezentów od lokalnych producentów, sklepików rzemieślniczych czy rękodzielniczych. „Kupuj odpowiedzialnie zabawki” to następna akcja informacyjna organizowana przez Polską Zieloną Sieć. Opiera się ona na bazie idei Sprawiedliwego Handlu i jest częścią europejskiej kampanii “Stop toying around”. Projekt kierowany jest przede wszystkim do rodziców, ale również drobnych przedsiębiorców i polityków. Ma unaocznić problem nagminnego łamania praw człowieka podczas produkcji zabawek. Jak podkreśla organizacja aż 80 % zabawek sprzedawanych w Polsce produkowanych jest w Chinach. Często warunki pracy nie spełniają minimalnych standardów bezpieczeństwa i higieny, pracownicy zmuszani są do pracy w 15-godzinnym wymiarze pracy, nierzadko w warunkach zagrożenia życia, a ich pensja nie zaspokaja podstawowych potrzeb człowieka. W ramach projektu dnia 4 grudnia w Gazeta Cafe na Brackiej 14 odbędzie się spotkanie z chińską byłą pracownicą fabryki i działaczką praw człowieka poprzedzone pokazem filmu „Warsztat Świętego Mikołaja”. Owładnięci szałem zakupów zastanówmy się czy aby w tym roku podczas świąt, zamiast do prestiżowej świątyni nie moglibyśmy się udać do pobliskiej kapliczki? KATARZYNA STACHYRA Impreza adwentowa zas postu czy radosnego oczekiwania? Imprezy adwentowe są coraz mniej kłopotliwym tematem Kościoła. Rozpoczynający się Adwent przysparza wbrew pozorom wielu katolikom poważnych dylematów. Adwent to „pora radosnego i duchowego oczekiwania” na przyjście Chrystusa, więc czy można mieć wątpliwości? Katechizm zawiera informacje o odejściu od tradycji postu i pokuty, która charakteryzuje nie Adwent a Wielkanoc. Przygotowanie do Bożego Narodzenia ma zupełnie inny cel. Zwykle ksiądz zapytany o przeżywanie Adwentu odpowiada, że imprezy nie są zakazane. Jednak z ambon często takiego głosu nie słychać. Czy można imprezować w Adwencie? „A jest jakiś przepis zakazujący?” – odpowiada Michał, który deklaruje się jako osoba wierząca. Kościół kładzie nacisk na radość, a to jej wyrażanie jest celem niejednej imprezy. Impreza sama w sobie nie jest grzechem, bo w Adwencie najważniejsze jest nastawienie do niej. Radość ma wypływać ze zbliżającego się przyjścia Chrystusa a nie z ilości i jakości zabawy. Darek - kleryk z zakonu Salezjanów podkreśla, że „wierni wiedzą co to pokuta, więc po co im zadawać dodatkową.” „W kościele też są imprezy – msze roratnie” – odpowiada ojciec Jarosław z zakonu Franciszkanów. Czy to jednak takie wyrażanie emocji bliskie imprezom w klubach? Może warto sięgnąć do początków wiary i odwołać się do mszy pierwszych chrześcijan. Nie było na nich tyle etykiety, a wychodzących od razu rozpoznawano po ich spontanicznej radości. MICHAŁ SAMEK C Nieświęte Boże Narodzenie Nie będzie łamania opłatkiem, stania w kolejce po karpia, sztucznej choinki i sztucznych uśmiechów przy składaniu życzeń. Nie oznacza to wcale, że ateiści nie celebrują Świąt Bożego Narodzenia J est wiele przepisów na udane święta. Jedni aby poczuć wyjątkową atmosferę świąt potrzebują smaku makowca i wszelkich potraw spożywanych w dużych ilościach, zapachu choinki i poprzedzających to wszystko trzytygodniowych porządków. Wymaga tego polska tradycja. W Polsce według danych GUS, co najmniej 3 mln osób nie deklaruje przynależności do Kościołów i związków wyznaniowych. Są ludzie którzy mają inny pomysł na naprawdę radosne świętowanie. Coraz więcej osób, 4 I 3 grudnia 2011 określających się jako ateiści lub niepraktykujący katolicy odmawia powielania kulturowych wzorców. Zamiast długotrwałych przygotowań, które generują koszty i nierzadko są powodem sporów, wybierają spokój w domowym zaciszu. Bez wystawnych uczt, odświętnych ubrań i obrzędów, których celowości niewielu rozumie. Świętowanie bez religijnych akcentów to po prostu wypicie lampki wina w gronie najbliższych, czas na relaks, na „naładowanie baterii”. Nie jest to negacja radości z narodzin Chrystusa, a jedynie sposobu jej wyrażania. Bóle brzucha po obżarstwie nie mają nic wspólnego z żarliwą wiarą. Skoro nie wierzą w Boga co więc świętują? „Ściągam do Warszawy z drugiego końca Polski najbliższą rodzinę, mamę i siostrę. Będziemy wspólnie świętować, również nasze rodzinne więzi. Jeśli jesteś ateistą i chcesz cokolwiek świętować, to znaczy, że poradziłeś sobie z twardą rzeczywistością. Można by zatem rzec, że ateista świętujący, to ateista zweryfikowany.” – odpowiada Mariusz Agnosiewicz – założyciel i redaktor naczelny portalu Racjonalista.pl. Czy więc taki sposób przezywania jest gorszy? Ostatecznie w Święta Bożego Narodzenia liczy się ciepło, życzliwość i wszystkie te uczucia, które sprawiają, że nazywamy siebie rodziną. DANUTA KOTULA, WERONIKA SKRZYNIARZ zajęcia, na które nie będzie stać młodych ludzi. Dziś w zdecydowanej większości są one darmowe. Płacić trzeba tylko za te najbardziej atrakcyjne. Ponadto reforma będzie oznaczać konieczność redukcji zatrudnienia. Mieczysław Czytajło, dyrektor MDK Dom Harcerza przy ul. Lotniczej, uważa, że planowane zmiany oznaczają tak naprawdę cichą likwidację placówek. Protest przeciwko reformie zapowiadają rodzice. Swój sprzeciw chcą wyrazić składając na ręce wiceprezydent specjalną petycję. Ponadto na 7 grudnia zaplanowali pikietę przed urzędem w czasie sesji rady miasta. Dyrektorów MDK-ów wsparli także radni Prawa i Sprawiedliwości, którzy do OkońskiejWalkowicz skierowali list w obronie obecnego kształtu placówek. Wiceprezydent przekonuje jednak, że MDK-i są reliktem przeszłości, a pieniądze na oświatę muszą być wydawane bardziej racjonalnie. Jak powiedziała przekształcenia nie oznaczają likwidacji placówek, a reforma to odpowiedź na zalecenia komisji nadzwyczajnej ds. finansów miasta. Zapewniła także, że ilość zajęć zmniejszy się nieznacznie i większość pozostanie w tej samej cenie. O tym czy zmiany wejdą w życie zadecydują najbliższe tygodnie. Rozmowy z dyrektorami MDK-ów i radnymi dzielnic już się zakończyły. Teraz przyszedł czas na spotkania z klubami radnych. MARIUSZ TABASZEWSKI Paleta barw i dźwięków ulturowe bogactwo, czyli krakowska ceremonia otwarcia polskiej prezydencji. Polska Prezydencja w Radzie Unii Europejskiej, która rozpoczęła się z dniem 1 lipca trwać będzie do ostatnich dni tego roku. Obok oczywistego i najważniejszego jej wymiaru, ściśle politycznego, kluczowym aspektem spotkań na arenie międzynarodowej jest budowanie wizerunku państwa, a zatem także prezentacja miast, które objęły przewodniczenie Radzie UE. W działaniach promujących nasz kraj w Unii od lat ważną rolę pełni kultura, dlatego w przygotowania do pierwszej polskiej Prezydencji zostały zaangażowane instytucje kulturalne. Wśród miast organizujących szereg ważnych spotkań na szczeblu politycznym nie mogło zabraknąć Krakowa. Dzięki temu, mamy szansę, by zaprezentować unijnym ministrom, ekspertom, a także dziennikarzom z całego świata bogactwo historyczne, kulturalne i turystyczne naszego miasta. Na 6 miesięcy Prezydencji planowane jest blisko 60 ważnych spotkań. Organizatorzy spodziewają się kilkunastu tysięcy gości. Oficjalny kalendarz polskiej Prezydencji zawiera m.in. takie krakowskie propozycje jak: Festiwal Sacrum Profanum, cykl Opera Rare, Międzynarodowy Festiwal Literatury im. Josepha Conrada, Międzynarodowy Festiwal Teatralny Boska Komedia oraz 7. Festiwal Muzyki Polskiej. Ceremonia otwarcia ”unijnego przedsięwzięcia” oficjalnie rozpoczęła się w sobotę, tj. 2 lipca. Krakowianie mieli okazję wcielić się w rolę detektywów, ich celem było odnalezienie przepisu na krakowskie gołąbki. Odbyła się lekcja śpiewu, która pozwoliła na zapoznanie się ze znanymi piosenkami krajów europejskich. Finałem sobotniego eventu był zdumiewający i wspaniały spektakl multimedialny. Pokaz, łączący w sobie elementy obrazu i dźwięku, zachwycił publikę. Perfekcja wykonania, a także (a raczej przede wszystkim) inwencja twórcza przyniosły oszałamiający efekt. Warto podkreślać różne wymiary polskiej Prezydencji w Radzie UE, dzięki temu Unia staje się ludziom bliższa, bardziej zrozumiała. LAURA PUCH K